• Nie Znaleziono Wyników

"Dzieje kultury polskiej, t. IV. Dzieje Polski Porozbiorowej", Aleksander Brückner, Kraków-Warszawa 1946 : [recenzja]

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share ""Dzieje kultury polskiej, t. IV. Dzieje Polski Porozbiorowej", Aleksander Brückner, Kraków-Warszawa 1946 : [recenzja]"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

460

„Pieczyński“ to poseł polski na Krym, W ojciech Bieczyński, którego nazw i­ sko tak często spotyka się w naszych źródłach. „Sekulski“ znów to nikt in ny tylko Zygmunt Donhof, starosta sokalski. Natom iast można m ieć duże za­ strzeżenia, czy w ym ieniony w korespondencji tatarskiej „Bilbański“, to w ła ­ śnie Bieganowski itd.

Trzeba stwierdzić, że om awiane w ydaw nictw o nie przyniosło nauce na­ szej w ielkiego pożytku. O w iele lepiej będzie, jeśli historyk, n ie znający ję ­ zyka tureckiego, korzystać będzie naw et z różnego rodzaju kopii siedem nasto­ w iecznych tłumaczeń, jakich sporo znaleźć można w „Tekach Naruszewicza“ lub innych rękopisach, niż z pełnego błędów w ydaw nictw a, w którym na do­ datek po w iększej części źle są rozwiązane daty. I dlatego uważam, że należy ostrzec przed korzystaniem z tego w ydaw nictw a, które w ogóle n ie powinno nigdy opuścić drukarni. Brzmieć to będzie trochę paradoksalnie, ale w ydaje m i się za rzecz szczęśliwą, że wspom niane w ydaw nictw o ukazało się dopiero przed samą wojną w r. 1939 i w związku z tym jest pewnego rodzaju rzad­ kością biblioteczną.

B. Baranow ski

A l e k s a n d e r B r ü c k n e r . D zieje kultury p olskiej. Tom IV. D zieje Polski rozbiorowej 1795 (1772)— 1914. Do druku przygotowali:' prof.. Stani­ sław Kot i dr. Jan Hulewicz. Z przedmową autora i słow em w stępnym prof. Stanisław a Łempickiego. W ydawnictw o F. Pieczątkowski i Ska, Kraków— Warszawa 1946, stron XVI + 639.

Z przejęciem i wzruszeniem bierzem y do ręki ostatni, pośmiertny tom w ielkiego dzieła. Poprzednie 3 tom y stały się od lat kilkunastu podręczną książką dla tylu badaczy i m iłośników przeszłości, — tym bardziej cieszy nas i zaciekawia uzupełnienie tej ogromnej pracy opowieścią o czasach n aj­ nowszych. Jak się dowiadujem y ze słowa w stępnego, rzecz ocalała niem al cudem z wojennej zawieruchy. Rękopis, przejrzany przez sędziwego autora dobrze przed jego śm iercią (w maju 1939), drukować się m iał równocześnie z 2. w ydaniem pierwszych trzech tomów. N iem cy zniszczyli przeważną część tego nowego nakładu, reszta ukazuje się dziś, jako biały kruk bibliofilski. Czwarty tom drukuje się dopiero obecnie, z rękopisu przechowanego z" pie- tyzm em przez firm ę Anczyca. Obejmuje on część wykładu, już znaną nam z tomu III (zakończonego, jak wiadomo, w I w ydaniu na roku 1830); zupełnie now e są rozdziały, tyczące się Galicji i zaboru pruskiego tudzież Królestwa po powstaniu listopadowym .

Wydawca na samym w stępie ostrzega recenzenta: — „Wiedząc, kim był Aleksander Brückner, ...nie wolno czytać dzieła jego z w ieczn ie krytycznym ołówkiem w ręku, w yłapyw ać w nim drobne usterki, niekonsekw encje id e­ owe, czy jakieś chw ilow e żachnięcia się w ielkiego um ysłu na to i owo z prze­ szłości; czytać je należy, osądzać i uczyć się z niego, jak się to robić zawsze powinno z książką w yjątkowego pisarza i nauczyciela szerokich kół swego narodu“ (s. V II). Odpowiem na to, że słow a krytyki, dotykające układu tej książki lub twierdzeń w niej zawartych w niczym wszak nie naruszą w ie ­ kopomnej zasługi zmarłego uczonego, ani też nie przekreślą w artości ostatniej jego pracy. N ie przem ilczając usterek (z których zdaje sobie sprawę sam w ydaw ca), postaram się przecież wykazać, co książka ta w nosi nowego i cze­ go szukać w niej w inien czytelnik fachow y i świecki.

Autor sam w przedm owie (s. X V) zwraca uw agę na zachodzący w tom ie tym „dwojaki rozdźwięk, jeden m iędzy obszem ością w ykładu o K sięstw ie i K rólestw ie (do 1831 r.), a zwięzłością w ykładu o innych zaborach; drugi m iędzy istotnym znaczeniem literatury, a krótkimi o niej wzm iankam i“. W istocie lata 1807— 30, już znane nam z dawnego 3 tomu, obejmują tutaj 222 strony, gdy następnem u 80-leciu Kongresówki poświęcono stron 132, całej Galicji stron 127, zaborowi pruskiem u tylko .56, em igracji 34, ziem iom zabra­ nym 30. Autor tłum aczy, że traktow ał szerzej te epoki, w których naród kształtow ał sam sw oje losy, rozwijając się bez skrępowania; w olał prześlizgi­ wać się nad okresami tłum ienia naszej twórczości i zagłuszania jej przez obce w pływ y. Sąd to niezupełnie słuszny, skoro 'czasy ucisku w iązały się u nas

(3)

nieraz z najw yższym i wzlotam i ducha narodowego (trzej w ieszczowie, try­ logia). A le choćby nam przyszło żałować zbyt pobieżnego może potraktowania Galicji autonomicznej czy też osiągnięć społecznych W ielkopolski, ocenimy tym wdzięczniej szeroki i gruntow ny wykład o czasach przedlistopadowych, których znaczenie w dziejach naszej kultury rozum iem y dziś dużo lepiej. Ze stosunkowo zw ięzłym potraktowaniem dziejów literatury godzim y się dużo łatw iej; jest to dziedzina stosunkowo dobrze przeorana, znana każdemu ze szkoły, tutaj każde nazwisko i tytu ł dzieła budzi sam przez się ciągi skoja­ rzeń w um yśle czytelnika. Co innego, gdy idzie o literaturę polityczną i zwłaszcza naukową; wśród tej ostatniej zw łaszcza jest dla nas Brückner nieocenionym przewodnikiem.

W ątpliwość budzi za to sam układ książki, ale jest to kłopot, z którym ma do czynienia każdy historyk czasów porozbiorowych. Podw ójny nurt na­ szych ówczesnych dziejów: raz w tłoczony w karty obcych państwowości, to znów afirm ujący na w szelkie sposoby jedność duchową i polityczną trzech zaborów — trudny jest do przejrzystego ujęcia. Można opowiadać jednym ciągiem historię w szystkich dzielnic naraz; można omówić naprzód historię jednego zaboru, a potem drugiego i trzeciego; można wreszcie podzielić w iek X IX na kilka okresów i w każdym z nich w ędrow ać po kolei przez w szystkie prowincje Polski. Każdy z tych trzech sposobów ma sw oje niedo­ godności i cała sztuka polega na um iejętnym dozowaniu tych dwu składni­ k ów naszej ówczesnej historii: dzielnicowego i ogólnopolskiego. Niektóre ga­ łęzie w iedzy historycznej, jak historia ustroju, gospodarcza, społeczna m u­ szą kłaść głów ny nacisk na elem ent dzielnicowości, gdy np. historię literatury czy m yśli politycznej pmawia się zawsze łącznie dla wszystkich dzielnic. N aj­ trudniej jest z w łaściw ą historią polityczną. A le w historii kultury zdaje m i się, że powinniśm y uwypuklać raczej czynniki w ew nętrzne, które spajały z sobą rozdarty naród, aniżeli przegrody, narzucone m u przez rozbiorców. Tym czasem Brückner opowiada naprzód historię Galicji 1772— 1914, potem

zaboru pruskiego (osobno Wielkopolska, Pomorze, Śląsk, Mazury) potem

K ongresów ki (w środek wtrącony rozdział o W. Em igracji) na koniec o Zie­ miach Zabranych. W przedm owie pisze lakonicznie: ;— „Inaczej nie dało się całości przedstawić; każdy bowiem zabór tw orzył istotną, zamkniętą całość, rządził się sw oim i „prawami“ ■— i rozrywać jego ciągłości n ie wypadało“. Zdaje się, że przyczyna była inna: autor m iał już gotowe rozdziały o K się­ stw ie i K rólestw ie, w których pom inął sprawy tamtych zaborów. W obec zbli­ żającej się 80-tki w olał się nie zapuszczać w gruntowną przebudowę dzieła i poszedł po lin ii już w ytyczonej, dorabiając tylko brakujące paragrafy. Takie ujęcie niestety pociągnęło za sobą rozerwanie wypadków o charakterze m ię- dzydzielnicowym . Tak w ięc o działalności Czartoryskiego w Sieniaw ie, Pu­ ław ach i W ilnie autor m usiał pisać w trzech odległych od siebie rozdziałach; podobnie o partyzantce Zaliwskiego, o Edwardzie Dem bowskim , o trójloja- lizm ie, o literaturze Młodej Polski. Twórczość Fredry om ówiona jest dw u­ krotnie, raz gdy m owa o teatrze lw ow skim , drugi raz o warszawskim; po­ dobnie szkoła romantyczna ukraińska (s. 373 i 578). Zresztą n ie mogło być tutaj wielkiej konsekwencji: Liceum krzem ienieckie trafiło do rozdziału o K sięstw ie Warszawskim; Orzeszkowa omówiona też przy W arszawie łącznie ze Świętochowskim i Prusem. Gorzej tłum aczy się wzm ianka o liście W ielo­ polskiego do M etternicha — w rozdziale o Galicji 1871— 1914 (s. 82), albo 0 jezuitach połockich — na w stępie do rozdziału o Ks. W arszawskim (s. 185). W układzie treści w edług dzielnic odwraca się nieraz następstwo przyczyn 1 skutków: tak o powieściach szlacheckich W. Pola czytam y przy Galicji na s. 61, a o Pamiątkach Soplicy, z których się Mohort wywodzi, dopiero na s. 469. Rozkwit nauki polskiej w 2. połow ie stulecia opowiedziany w zw. z Krakowem, s. 103 n., ale okres poprzedni, warszawski, scharakteryzowany dopiero s. 317 n. itd. Sam autor w stawiać m usi co chwila uwagi: ob. w yżej, öb. niżej. Czytelnika ratuje indeks, ale mu nie ułatw ia lektury. Stuletnie dzieje Poznańskiego opowiedziane w jednym rozdziale, co zmusiło autora do zestawienia w ypadków i zjaw isk w czasie bardzo odległym . D zieje Galicji za to rozbite na 3 rozdziały, przy czym graniczna data 1870 obrana mylnie: w łaściw ym byłby rok 1867 lub 1873.

(4)

poli-462

tyczną. Procesy polityczne, społeczne i gospodarcze są podłożem, z którego w yrasta kultura, i wystarczałoby tu napom knięcie o tym, jak te czy inne wypadki w płynęły na kształtow anie się spraw ducha i obyczaju. Perypetie spisków galicyjskich czy kongresowych, szczegóły urządzenia w ojska napo­ leońskiego albo sejm ów Królestwa, sporów em igracyjnych czy m anifestacji w arszawskich, znane skądinąd, m ogłyby zostać pominięte. Za to ze spraw najściślej zw iązanych z kulturą stosunkowo najmniej uwzględniono historię obyczaju. Jest to odcinek dziejów porozbiorowych słabo dotąd ruszany przez badaczy, m oże w łaśnie dla wielkiej obfitości materiału. Znajdujemy owszem rozsiane wśród dzieła liczne, nieraz ciekaw e i trafne uwagi 'z tego zakresu: o zm ianie stroju, francuszczyźnie, em ancypacji kobiet, atmosferze m ieszczań­ skiej, cyganerii itd. A le pełnego obrazu stuletnich przemian obyczajowych w książce nie znajdziem y. G łów ny akcent położony, jest na piśm iennictwo, na książkę, broszurę, prasę; stosunkowo zwięźlej om awiany jest teatr,· m u­ zyka, sztuki plastyczne. Wyczerpująco uwzględnione sprawy szkolnictwa, za to o życiu organizacyjnym społeczeństwa (kółka rolnicze, spółdzielczość, ośw iata ludowa, życie partii politycznych) powiedziano stanowczo na mało. Przem ilczano zupełnie życie w ew nętrzne kościoła katolickiego. W poprzed­ nich tomach rozwój kultury u jęty b y ł bardziej wszechstronnie.

Cały tom w ogólności robi wrażenie niewykończonego. Tyczy" się to np. w skazów ek bibliograficznych. Autor Umieszcza je w trzech miejscach: na końcu rozdziałów o Galicji, o zaborze pruskim i o K sięstw ie warszawskim. W dalszych -partiach dzieła już tych wskazów ek nie ma i tylko sporadycznie powołuje się autor na to czy inne dzieło. Za to sam tekst w skazuje nam raz po raz gruntowne oczytanie autora w ogromnej literaturze współczesnej,

zwłaszcza pamiętnikarskiej oraz na znajomość najnowszych opracowań.

Szkoda w ięc, że czytelnik nie znajdzie w książce tej przewodnika na drodze dalszych, szczegółowszych studiów. Dosyć częste są powtórzenia, naw et w obrębie tego samego rozdziału, np. o udziale mieszczan w galic. Sejm ie Stanowym s. 6 i 15, o w ykładach uniw ersyteckich poznańskich s. 146 i 154, o „Bibliotece W arszawskiej“ s. 446 i 476. D w ukrotnie opowiedziano niejedną anegdotę: o tysiącu w ypitych butelek szampana s. 10 i 212, o kłam aniu się Żydów K riegowi s-. 19 i 361, o przygodach „Śpiewów“ N iem cewicza w cenzu­ rze s. 22 i 361, o radach W ilhelma I dla cara o w yw łaszczeniu szlachty pol­ skiej s. 134 i 501, o uczonym awanturniku Sękowskim s. 298, 350 i 594. Ukaz włościański 1846 roku om ówiony dwa razy: nieściśle na s. 443 i zgodnie z prawdą na s. 458. Podobna sprzeczność w sądach o polityce centralizacyjnej Marii Teresy na s. 16 i 33.

Om yłek rzeczowych zauważyłem sporo, zwłaszcza w rozdziałach o Ga­ licji, zaborze pruskim i em igracji. Ich w ytknięcie n ie ma na celu pom niej­ szania wartości dzieła; jest tylko ostrzeżeniem dla czytelnika, aby uważał przy cytow aniu z Brücknera pojedyńczych faktów . Metoda Brücknera po­ lega na zestaw ianiu ogromnej liczby wiadomości, zjawisk, anegdot, z których dopiero w yłania się obraz ogólny. Podw ażenie tego czy innego szczegółu nie obala jeszcze całego rozumowania. Tak w ięc Walerian Dzieduszycki nie n ale­ żał do spisku galicyjskiego 1790 r. (s. 8); gubernator Pergen n ie b ył przyja­ cielem Polaków (s. 13). Gazette de Léopol (s. 21) wychodziła tylko rok, a n ie lat 11. Patent cesarski o zniesieniu pańszczyzny w G alicji wydano 17. IV. 1848, a w ięc przed .wielkanocnym terminem , wyznaczonym dla darowania pańszczyzny przez Polaków, N ie można w ięc twierdzić.-(s. 38— 40), że szlachta nie dotrzymała owego terminu, skoro uprzedził ją rząd zaborczy. Kuziem ski (s. 45) nie był m etropolitą lw ow skim , zaś arystokratę Mensdorffa (s. 49) trudno nazywać „stupajką“ . Zaniechanie w izyty cesarskiej w e L w ow ie 1868 r. (s. 50) było następstw em interw encji z Petersburga. Gdy podkreśla się słu ­ sznie (s. 56) serwilizm episkopatu galicyjskiego, warto zaznaczyć wyjątek: biskupa W ojtarowicza z Tarnowa (1846). K lerow i Galicji przeciwstawia autor patriotyczną postawę księży wielkopolskich; różnica ta da się ująć w jednym zdaniu: kościół polski w czasach n iew oli służył ojczyźnie w szędzie tam, gdzie b y ł prześladowany. Gdy m owa o zasługach pisarskich K aczkowskiego (s. 60),. trzeba było chociaż napomknąć, co to za lichy był człowiek! Trójlojalizm polski n ie tłum aczy się, o ile go n ie powiązać z interesem zachow awczym zie- m iaństwa. D ym isji Badeniego n ie w yw ołały „salwy drohobyckie“ (s. 85), ale

(5)

konflikt czesko-niem iecki. W yspiański (s. 110) nigdy się nie żenił z w ło- ścianką. Początek ruchu poznańskiego 1848 r. 2Q, nie 26 marca (s. 132), przem ilczane m iędzynarodowe tło tego ruchu, stąd obraz fałszyw y. Z W ielko­ polski do powst. listopadowego poszło n ie 473, a około 2000 ochotników

(s. 133). Konstytucja Ks. W arszawskiego dała włościanom w ięcej, niż m ieli oni w Prusiech (s. 203), i reform y Steina naśladow ały dopiero ów przykład francusko-polski. Saint-Sim on, a tym bardziej Babeuf (s. 412), już nie żyli w dobie W. Emigracji. Czartoryski przygotow yw ał insurekcję <>. 418) od pierwszych chw il w ygnania i tylko ujaw nienie tego programu nastąpiło pod naciskiem opinii publicznej. N ie śmierć ks. Adama, lecz zatarg z rządem francuskim przerwał w ydaw nictw o „Wiadomości Polskich“ (s. 431). Dobra, skonfiskow ane w K rólestw ie po 1831 r., przeszły na skarb, nie zostały roz­ dane generałom (s. 442), którzy otrzymali donacje z dawniejszych dóbr rzą­ dowych. Margrabia, zapowiadając brankę (s. 454), dążył świadom ie do spro­ w okow ania wybuchu w najmniej korzystnej dla niego chwili. Nie ks. Mac­ kiew icz (s. 457), a ks. Brzóska dowodził ostatnią partią powstańczą. Do osób

i spraw pom iniętych lub nadto lakonicznie zbytych zaliczyłbym: akcję

„Dziennika patriotycznych polityków “ w e L w ow ie 1792— 8, pierwszego pisma politycznego polskiego po rozbiorach; działalność wychowawczą Szczepanow- skiego; zasługę społeczną ruchu ludowego w Galicji; robotę organizacyjną w zaborze pruskim w 2. połow ie stulecia; postać Brzozowskiego.

Od drobnostkowej krytyki czas przejść do zalet książki. Jak w e w szyst­ kich dziełach Brücknera, jest i tu nieprzebrane bogactwo wiadomości. Po­ wtórzę za słow em w stępnym (s. IX) : „Materiał nagromadzony przez nieby­ w ałego erudytę kłębi się, narasta bez przestanku i w yw ołuje zawrót głow y sw oją mnogością, jak w iry i szypoty w ielkiej rzeki“. Nurt rzeki tej szeroki: ogarnia ona w szystkie stulecia, to w ybiegając do czasów nam współczesnych, to cofając się w głąb średniowiecza. W drodze niespodziewanych nieraz aso­ cjacji autor przerzuca się z jednej dzielnicy polskiej do drugiej albo zesta­ w ia nasze zwyczaje ze stosunkami innych ludów Europy. Z zakręsu historii kultury urządza nagle w ypady w dziedzinę socjologii, etnologii, zwłaszcza ulubionej swej etym ologii. Oczywiście zestawia to, co znalazł w lekturze, ale czerpie też hojnie ze skarbca własnej pamięci, z tradycji anegdotycznej długiego żywota, ze znajomości przeróżnych ludzi, środowisk i czasów, z doj­ rzałego doświadczenia mędrca. Brak m iejsca na zacytowanie w szystkich są­ dów, uderzających szczególnie sw oją św ieżością i głębią. Np. sąd o nietrw a- łości prymatu Galicji w dziejach porozbiorowych (s. 124). Prym at ten znikł w 1918 r. — „Galicja kapitulowała wobec Mazowsza... Z ryw alizacji (między dzielnicam i) w yszedł zwycięzcą tw ardy Mazur, uparty, o w ielkiej sile rozrod­ czej, czego dowiódł, kolonizując ziem ię Jadźwingów i Prusaków, gdy na zachodzie W ielkopolanin ziem ię tracił, a Małopolanin wśród Rusi ruszczał“ . Albo uwaga o czasach kongresowych (s. 239): kraj tak zyskiw ał gospodarczo na związku z Rosją, że trudno było uwierzyć, by zechciał w nierównej w alce narażać św ieże zdobycze. „Nie tylko naiw ne masy, ale najw ięksi m ężowie stanu zapominali stale, że człowiek i lud n ie tylko chlebem żyje“. Oryginal­ nie potraktowany Krasiński: pośród trzech w ieszczów nazwany „najwier­ niejszym typem polskim “ ·—■ w łaśnie ze w zględu na karm ienie się m arzenia­ m i i iluzjam i (s. 428). Stąd jego popularność w atmosferze przedpowstanio- wej lat 60-tych, Słusznie ujęta wiekopomna rola naszej literatury rom antycz­ nej: b ył to „ów słup ognisty, co w w ieku n ied oli-niew oli przyśw iecał naro­ dowi, odkrywał zasadzki w ciemności, prostował drogi ku ostatniemu, naj­ wyższem u celow i, krzepił upadających, pocieszał udręczonych, przepowiadał zw ycięstw o dobrej sprawy i je w yw różył“. Bardzo obszernie, ze zrozumiałą sym patią potraktował Brückner dzieje „sław ofilstw a“, podniósł zasługi na tym polu m ecenasów i uczonych polskich, — a przecież zamknął je trzeźwym (nadto chyba pesym istycznym ) wnioskiem : — „Panslawizm czy sław ofilizm jest albo w ynikiem rezygnacji, rozpaczy, niew iary w e w łasny samobyt, ...albo źle zamaskowaną zachłannością“ (s. 463). I jeszcze ta uwaga o spra­ w ie żydowskiej (s. 518): oto dziedzina, w której brak w łasnego państwa może najbardziej dał się nam w e znaki. Polska niepodległa o w iele skuteczniej byłaby poparła proces asym ilacyjny w czasie, gdy b ył on jeszcze m ożliwy. Słuszna ' uwaga o braku rodzimego podłoża dla antysemityzm u polskiego,

(6)

4 6 4

który b ył zawsze naśladow nictw em obcych, głów nie niem ieckich wzorów. Bobrzyński jest realistą i w ie, gdzie pociągnąć granicę pomiędzy rzetelną twórczością, a „dętą“ frazeologią: ale też um ie przekonywująco bronić w ar­ tości dóbr kulturalnych dla bytu narodu.

Sym patią sw oją darzy przede w szystkim pisarzy-społeczników: Staszi­ ca, L elew ela, Kraszewskiego, Orzeszkową, n ie ma nabożeństwa do Św ięto­ chowskiego; uznaje zasługę Sienkiewicza, ale go nie lubi; zbyw a krótko na­ stępne pokolenie z Żeromskim i Reym ontem . Z natury rzeczy podnosi za­ sługi w ielkich pionierów pracy organicznej, zwłaszcza Adama Czartoryskie­ go, Gołuchowskiego, — wobec W ielopolskiego dużo bardziej jest pow ściągli­ w ym . Zresztą Brückner jest zawsze sobą: tą samą zawsze uczciwą, otwartą głow ą, patriotą bez szowinizmu, demokratą bez demagogii, antyklerykałem , um iejącym uznać zasługę również u duchownego. Przy w szystkich niedocią­ gnięciach książka jego jest i zostanie bardzo użytecznym zbiorem w iado­ m ości dla wszystkich badaczy czasów porozbiorowych, tym bardziej dla m i­ łośników naszej niedawnej przeszłości. Z pewnością też zostanie na długi czas punktem w yjścia dla dalszych, tak potrzebnych badań w dziedzinie h i­ storii kultury.

Uzupełniają ten tom dwa indeksy: rzeczowy, dla osób i nazw geogra­ ficznych. R zeczowy trzeba przeglądać uważnie, bo niektóre hasła dobrano w sposób nieoczekiwany, np. dążności zaborców, karność szkolna, literatura antysemicka, próby powstańcze, znaczenie W. Emigracji itp. W indeksie osób brakuje czasem zidentyfikowania postaci.

S te fa n K ien ie w ic z

M o n f o r t Henri de: Le drame de la Pologne. Kościuszko 1746— 1817. Paris (1945) s. 382 tab. 4.

Jedyna książka o Kościuszce, ogłoszona po wojnie, nie ma intencji pomno­ żenia dotychczasowego zasobu wiadomości. Autor, znany z kilku prac na te ­ m aty polskie, obecnie, wykładow ca historii polskiej w Instytucie Katolickim w Paryżu, postanow ił spopularyzować w języku francuskim „dramat Polski“ okresu rozbiorów. Książka, przygotowana w warunkach wojennych, poza P ol­ ską, n ie mogła uwzględnić w szystkich drukowanych polskich m ateriałów i opracowań. „Wypadło mi się trzymać jako źródła istotnej dokumentacji pol­ skich dzieł z tego zakresu, które sam posiadam, nie m ogąc uzupełnić niektó­ rych punktów wynikam i badań osobistych, rozpoczętymi w chw ili katastrofy a których potem nie można było kontynuow ać“ . Owe podstaw owe dla autora dzieła, to przede w szystkim biografia pióra Korzona i historia insurekcji 1794 r. — K. Bartoszewicza, dalej książki A skenazego i Handelsmana. Na końcu swej książki autor przytacza obszerną (s. 363— 379) bibliografię, odno­ szącą się do dziejów Polski od śmierci Sobieskiego do K rólestw a Kongreso­ w ego, przypadkową co do doboru prac polskich i niem ieckich, nie uw zględnia­ jącą rosyjskich. W bibliografii wym ieniono książkę Skałkowskiego: Kościuszko w św ietle nowszych badań (1924), ale jej krytyczne uw agi n ie są ani u w zglę­ dnione, ani rozpatrzone.

Oryginalnych uw ag autora m ożnaby oczekiwać w przedstaw ieniu poby­ tów Kościuszki w e Francji, ale i tu autor idzie za Korzonem;» nie znając roz­ praw y Dzwonkowskiego, odsłaniającej artystyczne cele wyjazdu stypendysty królewskiego w r. 1771 i udowodniającej nie możność uczęszczania cudzoziemca do francuskich szkół wojskowych. Przedstawienie udziału Kościuszki w am e­ rykańskiej w ojnie niepodległościowej autor opiera na zw ięzłym artykule Man- ninga ( Le m o n d e slave 1925), ale uwzględnia też za Korzonem inform acje apo­ kryficznego pam iętnika Rogowskiego. Służbę polską Kościuszki do ŕ. 1792 opi­ suje, nie znając prac Paw łow skiego i innych opracowań kampanii w obronie konstytucji m ajowej. Bitw a pod D ubienką wspom niana mimochodem, jakby Kościuszko w niej nie uczestniczył. Przygotowania do powstania bez u w zglę­ dnienia „Marszu M adalińskiego“ Tokarza, — M aciejowice — bez pracy pod tym tytułem Kukiela. N ie zna autor ani „Z dziejów insurekcji“ Skałkowskiego, ani tegoż: „O kokardę legionów “ dla okresu późniejszego — żeby w ym ienić najbardziej zasadnicze luki.

Cytaty

Powiązane dokumenty

* Interesująca jest tu zwłaszcza łacińska poezja Franciszka Dionizego Kniaź- nina, który posługując się toposem Muz wypowiedział się w ciekawy sposób na

Wiersz zaczyna się u niej od pomysłu, czasem zaskakującego, najczęściej pozornie banalnego, lecz w trakcie oka­ zuje się, że to, co wydaje się oczywiste, takie

Il discorso sulla sollecitudine della Chiesa per la formazione dei religiosi trova la sua base principale nei documenti della Santa Sede, ed anche negli scritti

Celem tego przedsięwzięcia było przywrócenie utraconych oraz nadanie nowych walorów przestrzeni placu przez wyeksponowanie i podniesienie standardów technicznych

Among the topics we could find: an overview of the 21 st century’s children’s literature published in Spain; the interplay of word and image in picturebooks, illustrated books

W pracy przedstawiono bilansowanie dwóch przekrojów sejsmicznych: 3-6-04K i 13-6-10K z rejonu Błażowa–Dynów, wykonanych w ramach opracowania Interpretacja danych sejsmicznych

Оскільки бандурне мистецтво становить, у цілому, складну сув’язь площин перетину (історії та культурології, музикознавства та фольклористики,

Zwrócił się on z prośbą do cesarza, aby pozostawiono w jego gestii jako arcybiskupa lwowskiego, również zarząd nad diecezją przemyską, na okres sześciu lat, co