K A P Ł A N
Dc datek „Dzwonu Niedzielnego** poświecony tym, co pełni d ob rej woli i zapału na żniwo Chrystusowe wychodzą*
„N ie w y ś c ie m ię obrali, ale j a w a s o b ra łem i p o s ta n o w iłe m w a s, a b y śc ie s z li i p r z y n ie ś li ow oc, a ow oc b y w a s z trw a ł: a b y o cokolw ieh - b y śc ie p r o s ili O jca w im ię m o je , d a ł w a m “.
(Jan, 15,16).
Najśw. Sakrament a kapłani.
W ierni nam się kłaniają, ręce nam całują, Błogosław ieństw o nasze p r zy jm u ją klęcząco, P ierw szych m iejsc w tow arzystw ie chętnie us-
[tępują, 0 m o d litw y do Boga błagają gorąco.
Skądże nam te honory? skąd nam te z a sz c z y ty ? Kto z a rz u c ił pu rp u rę na nasze ram iona?
A c h ! Ty Jezu N ajsłodszy, w P rzy b y tk u u k r y ty ! Od Ciebie w ielkość nasza i moc pożyczona!
Ty Siebie w ręce nasze oddałeś niegodne, P rze z Ciebie m o d ły nasze w owoce są płodne I Niech sobie więc św iat goni za złotem obfitem , Niechaj m u będzie ro zk o sz albo sława droga, Dla kapłana n a jw y ższem szczęściem i z a sz-
[ c z y te m: B yć stróżem H o stji Św iętej, byćp ia stu nem Boga!
X . M . J e ż .
Módlmy się o dobrych kapłanów !
Mój syn k s ię d z e m ? ...
Koło 15 sierpnia bywają w naszej archidiecezji przenoszenia księży i wyznaczanie nowowyświęco- nych księży na ich placówki. A tych placówek opustoszałych jest sporo. T u ksiądz zmarł — tam X. proboszcz staruszek, potrzeba mu pomocnika, bo służba Boża cierpi — parafja czeka na po mocnika, tam znowu przybyła now a szkoła, nowa fabryka, ludność napłynęła — posług kapłańskich żąda — a tu w parafii 1, 2 księży, a przydałoby się ze trzech. Przyzwyczajona nie tracić wiele cza
su, przyzwyczajona do życia w szybkiem tem pie niecierpliwi się ludność i słusznie, że musi czekać na spowiedź, na Mszę św. — bo ksiądz j e d e n . . .
Inteligencja woła dajcie nam księży, którzyby rozumieli nasze potrzeby duchowe, zajęli się umie
jętnie prowadzeniem akcji katolickiej... a tu księ
dza niema. W K ra k o w ie i w innych miastach, miasteczkach i wioskach wiele klas i naw et ca
łych szkół miesiącami nie pobiera nauki religji.
I to w gimnazjach, szkołach przemysłowych np.
wieczorowych, szkołach powszechnych i t. d. Ks.
Metropolita jako odpowiedź na wszystkie prośby
m a j e d n ą : niem am księży, dajcie mi ich, to ich w am poślę. A są i takie paralje, k tóre już o d lat nie dały ani jednego syna na księdza!
Syna dać na księdza?
I n t e l i g e n t p o w i e : n i e ! na wszystko, ale nie na księdza. Nie chcę, żeby m oim synem ktoś kie
dyś pomiatał, żeby go opisywał po gazetąch, żeby się gdzieś na zapadłej wsi m arnow ał zdany na czyjąś łaskę i niełaskę.
R o b o t n i k po w ie: co ja mojego syna na księdza? żeby go krukiem nazywali, żeby ciągle miał przykrości od ludzi? żeby musiał dziadować, żyć z dobrow olnych ofiar, albo ludzi zdzierał?
Nie, nigdy n i e ! Niech sobie będzie robotnikiem jak ja, niech sobie będzie adw okatem czy leka
rzem czy urzędnikiem, ale tym czarnym zniena
widzonym darm ozjadem n i g d y ! Nie, nigdy n i e ! W yp a rłb y m się takiego syna c o b y się na księdza w y b ie r a ł!
W i e ś n i a k : ta k pra w da było dawniej przy
słowie »kto m a księdza w rodzie tem u bieda nie dobodzie« — ale ono już dawnó przestało być prawdziwem. I cóż mi z tego? dam syna na księ
dza, a jego może potem ze w si-b ę d ą w yrzucać;
poco? dość ja ojciec upokorzeń w m ojem życiu zaznał, niechże sobie choć syn będzie pane m całą gębą. A pane m być może, bo naw et i ministrem i prezydentem Rztej może z o s t a ć ! — T a k mówią rodzice wiejscy i chodzą dalej całemi milami do odległego kościoła.
Wszyscy m ają swoje wymówki i robotnicza osada i wieś i miasto, ale kiedy w jakiej miejsco
wości niema księdza albo niema ich poddostatkiem , w tedy żale, delegacje, p rę śb y — a po koniecznej odm owie rozżalenie! Trudno, z próżnego i Salo
m on nie n a l e j e !
Szczerze katolicka, wierząca rodzina, k tó ra wie co znaczy kapłan i że on składa tę samą ofiarę, k tó rą sam P. f. złożył — nie będzie się wstydzić że syna m a księdzem.
Rodziny takie Bogu dzięki we wszystkich sfe
rach są, m am y księży z rodzin książęcych, hra
biowskich, z inteligencji, poddasza czy suteryn i z pod niskich chłopskich strzech.
Chcesz inteligencie, by ksiądz cię rozumiał, wstawił się w twe położenie, daj syna na księdza, a o n cię ńapew no zrozumi.
Chcesz robotniku, by ksiądz rozumiał, umiał się wczuć w twoją dolę i niedolę, b y wiedział w czem ci p o m ó c i umiał pom óc — daj go n a księdza.
Str. 2 DOD ATEK „D ZW O N U NIEDZIELNEGO**
Chcesz w ieśniaku, by ksiądz rozum iał dobrze tw oje nieróżow e życie, żeby się tw ojem życiem interesow ał i m ógł ci w czem doradzić i nie ro zum iał cię źle — poślij go na księdza.
T a k ! T a k ! twój syn ksiądz o ile ci nie p o praw i doli, to ci jej nie popsuje, i nietylko, że za tw ego życia wniesie w twój dom pro m y k radości pociechy iście niebieskiej, że nie zapom ni o tobie w tedy, kiedy zamężne córki i żonaci synow ie to b ą się zajm ow ać nie b ęd ą m ogli lub chcieli — ale i we mszy św. w tedy się za ciebie będzie modlił, k iedy cię już na tej ziemi nie będzie i gdy m ogiła tw oja dobrze się zapadnie i tylko w iatr zeschłem i gałęziam i nad nią będzie się użalał.
Czy pam iętasz o kapłanach pracujących na C hrjtusow ej niwie w śród pogańskich ludów?
Róże i ciernie kapłana...
W idziałem takie prym icje m łodego kapłana, gdzie lu d n o ść.całem i milami konno, w pięknych strojach odśw iętnych mu tow arzyszyła i wjeżdża
jącego w granice swojej rodzinnej paraiji witała nie jak syna biednej wioski czy m iasteczka, ale jak P rezydenta R zeczypospolitej, ja k Biskupa, jak błogosław ieństw o nieb a... W idziałem m atki i ojców m łodych kapłanów co ze szczęścia płakali i wi
działem inne m atki i ojców co podnosili w ysoko n ad głow y tłu m u sw ych m ałych synków w skazu
jąc im prym icjanta i m odlących się cicho a rzewnie, by to ich pacholę kiedyś kapłanem zostać mogło.
* * *
A le widziałem też i inne prym icje m łodego k apłana, nie u nas copraw da, ale w pew nem fran- cuskierń m iasteczku. N iedość, że bezbożny b u r
m istrz nie pozw olił w prow adzić m łodego kapłana w procesji do kościoła, bo to niby m iało zakłócać spokój w m iasteczku (ale kiedy p o ślubach cywil
n ych p o d ratuszem strzelano, rzucano rakiety i w eselne bom by aż się całe m iasteczko od huku trzęsło, kiedy krzyczano całem i godzinam i »vive m ariage* ! (niech żyje w eselej — to nikogo pono drażnić nie m ogło), ale naw et doszło do tego, że część wolnom yślnych, a podjudzonych m ieszkań
có w zastąpiła p o p ro stu prym icjantow i drogę do k ościoła, ta k że dopiero oddział konnej policji m usiał drog ę torow ać. A kiedy wreszcie prym i- c ja n t przy zam kniętych na klucz drzw iach kościel
n y ch sk ład ał Bogu po raz pierw szy Najśw. Ofiarę, to w tedy ta oryginalna asysta prym icyjna przez do
b rą godzinę stała p o d sam ym i drzwiam i kościoła g rając i śpiew ając bezbożne pieśni. — Pom yślałem sobie wtedy, że i Pana Jezusa do spraw ow ania na G olgocie Krw awej O fiary lepsza nie prow adziła a s y s ta !
* * *
Znam kapłana, o którym pew ne w olnom yślne pism o w jed n y m num erze pisało, że tak dob rego i m iłosiernego i m ąd rego księdza jeszcze parafja nie miała, a za tydzień ta sam a gazeta pisała, że ten sam ksiądz ich zdradził, dlatego, że nie m ógł iść na pogrzeb człowieka, k tó ry um arł z własnej
winy bez sakram entów św iętych i że jego ko le
dzy chcieli z katolickiego pogrzebu zrobić anty- religijną m anifestację.
Znam też dobrze jed neg o cichego kapłana, w ikarjusza wiejskiej parafji nie bardzo zresztą d a
lekiej o d K rakow a, o k tó ry m pew na gazeta wol- nom yślna pisze praw ie co tydzień różne historje zam iast fejletonu.
I tak czasem bywa.
A le to wszystko potrzebne na to, żeby kapłan nie myślał, że na jeg o drodze tylko róże będą kw itnąć. Z najdą się i ciern ie...
* * *
>Jeśli was św iat n ien aw id z i: wiedzcie, iż mnie pierw ej, niż was nienawidził* (Tan, 15, 18.) i m i łujcie nieprzyjacioły wasze, dobrze czyńcie tym, którzy was m ają w nien aw iści: a m ódlcie się za prześladujących i potw arzających was*. (Mat. 5, 44.)
Módlmy się o liczne powołania kapłańskie!
Z Archidiecezji Krakowskiej.
Na fotografji zamieszczonej w naszym dzisiej
szym do datk u po dajem y podobizny 14 now o w y
św ięconych księży archidiecezji krakow skiej, k tó rzy z dniem 17 sierpnia obejm ą stanowiska.
U g óry pierwszy, N a j przewielebnie] szy Xiążę — Metropolita Krakowski Sapieha, drugi, Najprzew.
X. Biskup — Sufragan Rospond. — Poniżej prze
łożeni krakow skiego sem inarjum duchow nego a m ianow icie (o d lewej ku p ra w e j): Ks. Dr. Mi
chalski prefekt, Ks. Cz. Lewandowski ze Zgrom.
XX. M isjonarzy — O jciec duchow ny, Ks. Prałat Z. Kulig rekto r, Ks. Prof. Dr. W. Wicher w icere
ktor, Ks. Dr. K. Kozłowski prefekt.
T rzeci rząd od góry now ow yśw ięceni księża przeznaczeni na pierw sze stanow iska (od lewej ku p ra w e j):X . Alex. Rajda na w ikarjusza w Mszanie D olnej, X . JanKysela na k atach etę do B orku Fałęc- kiego, X . Marjan Sadlik n a wik. do K om orow ie, X . Pr. Gabryl na wik. do Czernichowa, X . Koman Król na wik. do Białego Kościoła, X . Juljusz Turowicz w yjeżdża na dalsze studja, X . Feliks Budzaszek na wik. do Łętow ni, X. Andrzej Majer n a wik. do Dziekanowic, X . J ó ze f Obidowicz na wik. do Babic, X . Stefam Tarnowski na wik. do Spytkow ic k. Zatora, X. Jan Paniak na wik. do K rzęcina, X . Czesław Skarbek na wik. do Ł o d y gowic, X . Eugenjusz Wcisło na wik. do R acibo
rowic, X . Michał Rachwał n a wik. do Rudawy, X . Dr. Zacher na wik. do Z akopanego.
II.
Kanonikami tytularnymi mianowani X . Karol Ge- lata prob. w Rzykach, X . Franciszek Jeż prob. w W i
lam owicach. X . J ó ze f Żurawik prob. w Starej wsi.
Probostwa otrzymali; X. Józef Buroń w Lipni
cy Małej, X. Jan M aślak w Zubrzycy Górnej.
Zarządcą parafji w Kasinie W ielkiej m ianow any X . Jan Kozub, w B rónow icach W ielkich: O. Ta
deusz Czerwień z Zak. R eform atów .
Katechetami mianowani: W gim nazjum Sobies
„ K A P Ł A N " Str. 3
i4ta.Sr,<»$S l kiego (III.) w K rakow ie X. Dr. Eugeniusz Król,
w gim nazjum VI. X . Jan Wieczorek.
W szkołach powszechnych'. X . St. Dąbrowski -w Gdowie, X Jacek Matoga w Jaworznie, X.
Wład. Uczniak w Mszanie Dolnej.
Emeryturę otrzymał'. X Rudolf Kraupa, kate-
do Jaworzna, X. Ludwik Olech z N ow ego T arg u do Biskupic, X. J ó ze f Profic z R udaw y do Ten- ćzynka (obejm ie także k atecheturę) X. Edward Pyzia z N ow ego T argu do Poronina, X. Jó zef Ro
goziński z Kasiny W ielkiej do N iepołom ic, X. Le
onard Skwarczewski z R aciborow ic do K ościelca
ch e ta Szkoły św. S cholastyki w Krakowie.
Wikarjusze przeniesieni z dniem 17 sierpnia X . Br. Ataman z Białej do O święcim a. X. Jan Banaś z Babic do W ieliczki, X Ludw. Frączek z D ziekanow ic do Niedźwiedzia. X. Piotr Poło
wiecki, z C zernichow a do W adow ic, X. St. Kraw
czyk z M ucharza do N iepołom ic. X. Piotr Maik z Oświęcim a do R ybnej X . Jan Matyasik z Nie
połom ic do Trzebini, X. Szczepan Mur as z Rajczy
X Franciszek Sołtys z A ndrychow a do Mucharza, X. Jó ze f Wątor z Jaw orzna do Rajczy, X. J ó z e f Węgrzyn z P oronina do Białki, X. A dolf Za- grodzki z T rzebini do N ow ego T argu. X. Dr.
Eugenjusz 'Król przydzielony jako w ikarjusz do parafji św. A nny w K rakow ie X. Dr. Stanisław Czartoryski do Niegowici, X. Antoni Burda do Frydrychow ie, O. Ignacy Ziemba Cysters do Mo
giły. X. Franciszek Sordyl z Czańca do Rychwałdu.
Sb. 4 DODATEK „D ZW O N U NIEDZIELNEGO"
Ctiiopczyk, który chciał zostać kapłanem.
D o klasztoru w jednym m ieście we F rancji, w którym w ychow yw ano chłopców , przyjęli raz dobrzy O jcow ie ośm ioletniego sierotę, nie um ie
jąceg o jeszcze czytać, ani pisać. Chłopczyna p ra
gną! uczyć się, aby zostać kiedyś zakonnikiem i księdzem . N auka jednak szła m u trudno i m ar
twił się, że nie osiągnie zam ierzonego celu. Prze
or widząc jeg o zasm uconą tw arzyczkę, polecił mu, aby poszedł do kaplicy, uklęknął przed obrazem M atki Boskiej i przedstaw ił Jej w szystkie swoje życzenia, a ona z pew nością w ysłucha jego próśb.
C hłopczyk pospieszył przed ołtarz M atki Najśw.
ukląkł, utkw ił w zrok w jej obrazie i m odlił się głośno:
^Dziewico Najświętsza, ja jestem biednem dzieckiem i p rag n ę Ci służyć, ale nie m am zdol
ności, ani pam ięci do nauki; bądź m oją O pieku n
ką, gdyż nie m am już rodziców, O jciec Przeor przysłał m nie do Ciebie, abym Ci przedstaw ił m oje prośby: ja pragnę, o w ielka K rólow o nau
czyć się dobrze czytać i pisać, rysow ać i m alować, być dobrym księdzem , dobrym spow iednikiem , do brym kaznodzieją, a w końcu świętym . Błagam Cię o Św ięta Pani, abyś mi te d ary u Śyna T w ego uprosiła. Jak się nauczę dobrze czytać, będę o d mawiał Godzinki do Ciebie, ja k się nauczę m alo
wać, b ęd ę m alow ał T w oje w izerunki; ja k zostanę księdzem , b ęd ę Mszę św. na T w oją część o d p ra
wiał, ja k zostanę spow iednikiem , b ędę spow iada
jący ch się u m nie do tego nam aw iał, aby Ci służyli; jak zostanę kaznodzieją, b ęd ę T w oją chw a
łę głosił, jak zostanę świętym, b ęd ę Cię przez całe wieki kochał jako m oją najlepszą M atkę i Panią*. M odlitwa dziecka przebiła obłoki! M ały A ntoni Ivau (czytaj Iwo) postępow ał w nauce, k tó ra szła m u coraz łatw iej, został zczasem za
konnikiem (oratorjaninem ) i księdzem . Działalność jego jako kaznodziei i spow iednika była nadzw y
czajną i um arł dnia 8-go października 1653 r.
w opinji świątobliwości. O jciec A ntoni, pełen pokory, zw ykł był m aw iać: »W szystko, o co prosiłem M atkę Najśw. jako dziecko, otrzym ałem od Niej, z w yjątkiem świętości, nie żeby mi nie dała środków do osiągnięcia jej, ale m oje grzechy były mi zawsze przeszkodą na tej drodze*. Cze
góż nauczyć się m oże każdy od tego dziecka?
O to szczerego zaufania w w iększych i m niejszych rzeczach do Matki Bożej i m odlitw y pełnej głę
boki ej_wiary_|_________________ Tłum Marja M.
Ż n iw o iś c i e w i e l k i e .
K atolików je st na świecie około 400 miljonów, schizm atyków 158 m iljonów, p rotestantów 220 miljo
nów, m ah o m etan ’ 240 m iljonów, Żydów 13 m iljo
nów, a p og an aż 790 m iljonów. I jakże m ożna m ówić, że kapłanów jest za dużo ?
»Pójdźcie za mną, a uczynię was, że będziecie rybakami ludzi. A natychmiast opuściwszy sieci szli za nim*. (M arek 1,17 — 18).
O jc ie c ś w . P iu s X I o k a p ła ń s t w ie . Dn. 18-go bm. O jciec św. udzielił zbiorow ej audjencji uczestnikom narodow ego kong resu Związ
ku księży włoskich, »Unio Cleri p ro Missionibus*, oraz duchow nych asystentów A kcji katolickiej.
Przeszło dw a tysiące kapłanów włoskich, w tem wielu arcybiskupów , biskupów , prałatów i zwierz
chników zakonów i kongregacji, zgrom adziło się w Sala D ucale, Sala R egia oraz ■ w obszernych przysionkach auli błogosław ieństw nad p o rty k iem św. Piotra. W auli procesów beatyfikacyjnych wznosił się tro n papieski. P rzybyw ającego O jca św. Piusa XI pow itały entuzjastyczne okrzyki :
»Niech żyje Papież E ucharystji, misyi i A kcji K a
tolickiej !« Z właściw ą sobie subtelnością myśli, płynącą z głębi uczucia rozpoczął Pius XI prze
m ówienie, zaznaczając, że pozdraw ia w tym d o m u niezliczone tłum y sw ych synów ze w szystkich za
kątkó w ziemi i że w idok tych k ap łan ó w p rzy po m ina m u słowa P a n a : »W as jed n ak nazwałem, przyjaciółm i ! Przyjaciele Przyjaciela i Zbaw cy dusz, B oskiego Przyjaciela, Przyjaciela w najgłęb- szem i m istycznem znaczeniu*. Jest to dla P apie
ża w ielką pociechą, k tórab y jeszcze się pow ięk
szyła, gdyby N am iestnik C hrystusow y m ógł zbliżyć się do każdego z kapłanów , celem zaw arcia z nim osobistej znajom ości i odnow ienia jej z wielu in
nymi. Papież 'nie znajduje słów, k tó re ch oć w przybliżeniu m ó głby wyrazić to, co jeg o serce odczuw a na sam w idok takiego zastępu księży.
W id o k ten nasuw a m u uczucia wdzięczności, pły
nące z wielu źródeł. S łuchacze jeg o przybyli j a k a dobrzy synow ie do ojca, pam iętali przytem , że ojciec jest stary. W tej chwili rozległy się sp o r- taniczne o k rz y k i: »Ad m ultos annos !* (żyj w n aj
dłuższe lata !)
Ś. p. ks. W a l e n t y P i o t r o w s k i
Szam belan Jego Świątobliw ości, kapłan jubilat, proboszcz w M ogilanach zm arł w w ieku la t 78 a kap łań tw a 54 w dniu 30 lipca 1929.
Na śm ierć kapłana.
Z gasły oczy, co w Hostję ty lekro ć p a tr z y ły, Z m ilk ły usta, co chwałę Bożą ogłaszały, Z drętw iały nogi, co się dla Boga tr u d z iły I ręce, co ła sk tyle bliźnim ro zdaw ały!
N aw et to serce, które m iłością gorzało
Tak wielką, że pragnęło św iat nią zająć cały, Spoczyw a nieruchom o, ju ż bić zaprzestało, J u ż w szelkie ślady życia z ciała uleciały!
L ecz duch ka p ła ński nie zg a sł p r z e z ciała [skonanie, W yzw olon z więzów ziem skich stanął na sąd Boga I zn a la złszy u Swego Zbawcy zm iłow anie,
Tam poszedł, kęd y wieczność czeka na nas błoga. Dobrzeć m ó j w ierny sługo! — r z e k ł Pan m iło ś- [ciwie — I ż e ś b y łw m atem w iernym , będziesz panem wiela, K to um rze w łasce m ojej, ten na w ieki żyw ię, W n ijd ź w krainę wiecznego szczęścia i wesela !