• Nie Znaleziono Wyników

O ingardenowskiej teorii przedmiotów czysto intencjonalnych, cz.I

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "O ingardenowskiej teorii przedmiotów czysto intencjonalnych, cz.I"

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)

Janusz Sidorek

O ingardenowskiej teorii

przedmiotów czysto intencjonalnych,

cz.I

Studia Philosophiae Christianae 13/2, 163-185

(2)

S tu d ia P hilosophiae C h ristian a e ATK

13(1977)2

Z ZAGADNIEŃ METAFIZYKI I TEORII POZNANIA

S i d o r e k J.

O in g a rd e n o w sk iej te o rii p rzed m io tó w czysto inten cjo n aln y ch , (cz. I)

C h u d y W.

A by poznać Boga i człow ieka. P ra c a zbiorow a pod red. b p a B. B e j- zego, W arszaw a 1974, Cz. I O Bogu dziś, s. 238; cz. II O człow ieku

dziś, s. 256, W yd. SS. L o re ta n ek

JA N U S Z SID O REK

O IN G A R D EN O W SK IEJ T E O R II PRZEDM IO TÓ W CZYSTO IN TEN CJO N A LNY CH

Część I W prow adzenie

Z asadniczym celem niniejszego a r ty k u łu je s t p rz e d staw ie n ie oraz p ró ­ b a sy stem a ty za cji poglądów R om ana In g a rd e n a n a przed m io ty czysto in te n cjo n aln e . A rty k u ł sk ła d a się z trze ch części. W p ierw szej z n ich zajm ę się an a liz ą In g ard en o w sk iej te o rii tw o ró w językow ych — znaczeń i ich in te n cjo n aln y c h k o rela tó w — zary so w an ej w O d ziele litera c kim 1 oraz cyklu w y k ład ó w O ję z y k u i jego roli w n a u c e 2. P rz y jęc ie za p u n k t w yjścia k o re la tó w znaczeń, a nie czystych przeżyć w y d a je się o ty le celowe, że choć z ontologicznego p u n k tu w id zen ia p o sia d ają one b ard z iej za w ik łan ą budow ę, to są przecież sw ego ro d za ju „ciałam i sta ły m i”, u s ta ­ lonym i przez znaczenia w prze ciw ie ń stw ie do „p ły n n y ch ” przeżyć 3.

„P rzedm iotem in te n cjo n aln y m pierw szego rz ę d u ”, czyli w łaśn ie bez­ 1 R om an In g ard en : O d ziele litera c kim , W -w a 1960 (dalej cytow ane jako DL).

2 R om an In g a rd e n : O ję z y k u i jego roli w nauce, w : Z teorii ję z y k a

i filo zo fic zn y c h p o d sta w logiki, W -w a 1972 (dalej cytow ane ja k o O ję ­ zyku).

3 D latego w łaśn ie In g ard en rozpoczął sw e b a d a n ia przedm iotów czysto

in te n cjo n aln y c h od ich szczególnego p rz y p a d k u — dzieła literackiego. P odobnie postęp o w ał H usserl, gdy w B adaniach logicznych analizy ję ­ zykow e tr a k to w a ł jako u ła tw ien ie w b a d a n iu przeżyć.

(3)

p o śred n im in te n cjo n aln y m k o rela to m przeżyć pośw ięcam część drugą. P rz ed sta w ię w n iej w najogólniejszych za ry sac h p ro b lem aty k ę k o n sty ­ tu c ji p rze d m io tu inten cjo n aln eg o i jego rolę w „p oznaw aniu” i „tw o ­

rze n iu ” — zasadniczych ty p a c h ak ty w n o ści lud zk iej św iadom ości. W części trze cie j w reszcie p rz e jd ę do p re z e n ta c ji ontologii p rzedm io­ tów czysto in te n cjo n aln y c h — w szczególności c h a ra k te ry sty k i w łaści­ w ego im sposobu istn ie n ia oraz s tr u k tu r y fo rm a ln e j. W części te j, po­ d obnie ja k i w poprzed n iej o p ie ra ł się będ ę przed e w szystkim o b a d a n ia przep ro w ad zo n e przez In g a rd e n a w o dpow iednich p a rtia c h S p oru o is t­

n ienie św iata 4.

I. Ingardenowska teoria języka. Znaczenie i jego korelat — przedmiot czysto intencjonalny

§ 1. „D w u w arstw a” języka.

W b a d a n iu języka za p u n k t w yjścia p rz y jm u je In g a rd e n pow szechnie p rz y ję te w śród językoznaw ców ro zróżnienie znaczenia i jego nośnika. W term in o lo g ii In g a rd e n a będą to „znaczenie” 5 w y razu i jego „typow e b rzm ien ie” res. „postać g raficz n a” . A nalizą b rzm ień nie będziem y się tu ta j zajm ow ać, nie je st ona isto tn a d la naszych celów. W ystarczy, jeżeli pow iem y, że In g a rd e n odróżnia fak ty c zn y , in d y w id u a ln y m a te ria ł gło­ sow y, z k tó ry m m a m y do czynienia w k ażd y m ak c ie m ów ienia od n a d ­ b u dow ującego się nad nim b rz m ie n ia typow ego. To o sta tn ie je st „typo­ w ą jakością p o stacio w ą”, typow ą — a zatem n ie -in d y w id u aln ą . W łaśnie ta typow ość um ożliw ia p o ja w ien ie się id en ty czn ie tego sam ego znaczenia na p o d sta w ie różnych m a te ria łó w głosow ych 6.

In g a rd e n oddzielnie ro z p a tru je znaczenia nazw , słów ek fu n k cy jn y c h i czasow ników . W ta k ie j też kolejności om ów ię jego analizy.

§ 2. Z naczenie nazw y.

W znaczeniu nazw y In g a rd e n w y ró ż n ia n a s tę p u ją c e sk ład n ik i: 1. In te n c jo n a ln y w skaźnik kieru n k o w y .

2. T reść m a te ria ln ą . 3. T reść fo rm aln ą.

4. M om ent eg zy sten cjaln ej c h a ra k te ry z a c ji. 5. M om ent egzystencjalnej pozycji ’.

4 R om an In g a rd e n : Spór o istn ien ia św iata, K ra k ó w 1947/1948 (dalej cy to w an e ja k o Spór).

5 „Z naczenie” nie p rze ciw sta w ia się tu ta j „oznaczaniu”, ale w zięte jest o w iele szerzej, ja k o tożsam e z „pełnym sensem słow a, a zatem z a ­ w ie ra ją c e w sobie ta k ż e i «oznaczanie» — por. O ję z y k u 47.

• P o r. D L 60—65.

7 P or. DL 100. W yszczególnione sk ła d n ik i m ożem y podzielić n a dw ie g ru p y : w p ierw szej z nich zn ajd zie się m o m en t in te n cy jn y odnoszący

(4)

Pow yższy w ykaz nie uw zględnia m om entów dołączających się do z n a­ czenia nazw y, o ile w y stę p u je ona jako człon zdania, bądź szerszego k o n te k stu . In g a rd e n zw raca uw agę n a te n b ra k , p rz y jm u je go je d n a k jako tym czasow e uproszczenie. W ym ienione w yżej sk ła d n ik i c h a ra k te ry ­ zu je d alej w sposób n astęp u jący :

1) K ażdej nazw ie p rzy słu g u je specyficzny m om ent „odnoszenia” się

do jakiegoś przed m io tu , „sk iero w an ia” na p rze d m io t (przedm ioty). Mo­ m e n t te n In g a rd e n o k reśla m ianem i n t e n c j o n a l n e g o w s k a ź n i ­ k a k i e r u n k o w e g o nazw y. N ależy p rzy tym zauw ażyć, że w iele różnych nazw m oże posiadać te n sam w sk aźn ik k ieru n k o w y , np. „p ierw ­ szy cesarz F ra n c ji”, „zwycięzca spod M arengo” , „pobity pod W aterloo”. P om im o różnych tre śc i m a te ria ln y c h (m om ent te n om ów ię za In g a rd e ­ nem w dalszej kolejności) „w skaźnik k ie ru n k o w y (tych nazw — J.S.) je st te n sam . W skaźnik k ie ru n k o w y je st tu ty m , co w yznacza te n sam k ie ru n e k , d ec y d u je o ty m , że chodzi o jed en i te n sam przedm iot, u ję ty za każdym raz em pod asp ek tem innego uposażenia m a te ria ln e g o ” 8. M ożliw a je st ta k ż e sy tu a c ja odw ro tn a, gdy ta sam a nazw a odnosi się do k ilk u różnych przedm iotów . D latego też In g a rd e n w yróżnia nazw y o w sk aźn ik u k ie ru n k o w y m je d n o p ro m ien n y m — ta k i w sk aźn ik p o sia­ d ały w łaśn ie nazw y przytoczone pow yżej — oraz nazw y o w skaźniku w ieloprom iennym . W skaźnik w ieloprom ienny m oże przy tym być bądź o k reślony — ja k to m a m iejsce np. w nazw ie „dw aj b ra c ia J a n a ”, bądź też n ieokreślony — np. w nazw ie „ b ra c ia ”.

P a trz ą c z innego p u n k tu w idzenia w sk aź n ik i k ie ru n k o w e m ożna po­ dzielić na sta łe i zarazem za k tu alizo w an e oraz zm ienne i potencjalne. W skaźnik k ie ru n k o w y w ted y je st sta ły i zaktualizow any, gdy odnosi się do „nu m ery czn ie całkow icie określonego p rze d m io tu ” 9, gdy „funkcja o znaczania została spełniona, sto su n ek m iędzy słow em a p rzedm iotem za k tu a liz o w a n y ” 10. T ak i w skaźnik k ie ru n k o w y p o sia d ają np. w szystkie im iona w łasne. N ato m iast nazw y ta k ie, ja k np. „stół” (w sensie: „pew ien stó ł”) m a ją w sk aźn ik zm ienny i p o ten cjaln y . N azw a poprzez sw ą treść m a te ria ln ą w yznacza tu pew ną klasę przedm iotów , po k tó ry ch jej w sk aź­ n ik k ie ru n k o w y n iejak o „ślizga się”, nie odnosząc nazw y do żadnego

znaczenie do tego, co nazw ane, w d ru g iej n a to m ia st ogół treści. T reści ow e m ożem y dzielić d alej n a „ontologiczne” (d ające p ełn ą c h a ra k te ry ­ sty k ę p rze d m io tu co do „ tró jje d n i” jego sposobu istn ien ia, fo rm y i m a ­ te rii — filozoficznie b ad a n y ch przez ontologię egzystencjalną, fo rm a ln ą i m a te ria ln ą ) oraz „m etafizyczny” m o m e n t eg zy sten cjaln ej pozycji u jm u ­ jący faktyczność przedm iotu. Z naczenie zatem — zdaniem In g a rd e n a — odniesione je st do w szy stk ich d ostępnych filozoficznem u b a d a n iu „ stro n ” p rzedm iotu. P or. Sp ó r I Rozdz. II passim .

8 P or. O ję z y k u 48. 9 D L 102.

(5)

z nich ja k o „tego oto” egzem plarza. Z m ienności w sk aźn ik a k ie ru n k o ­ w ego nie m ożna p rzy ty m m ieszać z jego w ieloprom iennością, p o ja w ia ­ ją cą się np. w nazw ie „dw a stoły”. N azw a „stół” , p o sia d ając w skaźnik je d n o p rm o ien n y m oże być odniesiona tylk o do jednego przedm iotu, ale m ożem y ją stosow ać k olejno do każdego stołu. W skaźnik zm ienny i po­ te n c ja ln y m ożna zaw sze zak tu alizo w ać i u sta lić poprzez jednoznaczne odniesienie nazw y do num ery czn ie określonego p rze d m io tu — ja k to m a m iejsce w n azw ie „stół sto jąc y w m oim p o k o ju ”.

2) T r e ś ć m a t e r i a l n a nazw y o k reśla jakościow e uposażenie jej

przedm iotu. F u n k c ję tę um ożliw ia je j to, „że je s t (ona) w istocie sw ej i n t e n c j o n a l n y m d o m n i e m a n i e m , zaś do isto ty in te n c jo n a l­ nego d o m n ie m a n ia (lub dom niem yw ania) należy to, że dzięki niem u coś od niego sam ego różnego, m ianow icie 'p rz e d m io t in te n cjo n aln y ' j a k o t a k i zo staje ja k b y 'sp ro je k to w a n y ', 'w y tw o rz o n y '” n .

W tre śc i m a te ria ln e j nazw y p o ja w ia się specyficzny m om ent „ p ro ­ je k to w a n ia ”, pew nego ro d za ju „sic iubeo”. T reść m a te ria ln a nazw y „d re w n ian y stó ł” „ p ro je k tu je ” ów stó ł w łaśn ie jako d rew n ia n y , ro z k a ­ zuje: „n iech aj będzie on stołem d re w n ia n y m ”. W te n sposób n a d a je treść m a te ria ln a sw em u p rzedm iotow i w szystkie c h a ra k te ry z u ją c e go m o m e n ty jakościow e, b ędąc zarazem je d y n y m źródłem ty c h m om entów .

T reść m a te ria ln a nie m usi p ro jek to w a ć sw ego p rze d m io tu co do w szy stk ich n ajniższych m om entów . Je że li m ów im y np. o „b arw n ej k u li”, to tre ść m a te ria ln a n a d a je p rzedm iotow i m o m en t barw ności, ale zarazem n i e o k r e ś l a , ja k a to m a być b a rw a . Z d ru g iej stro n y w iadom o, że żad en p rze d m io t nie m oże posiadać „ ja k ie jś” b arw y , lecz — o ile m a być b a rw n y ■— m u si posiadać b a rw ę w łaśn ie ta k ą a ta k ą , ta k a ta k o kreśloną. W te n sposób w in te n c jo n a ln y m przedm iocie nazw y p o w sta je ja k b y „d z iu ra ” — m iejsce, k tó re nie zostało do końca określone przez tre ść nazw y. M ożliwość ta k ic h „d ziu r” w jakościow ym uposażeniu je st m om entem ch a ra k te ry sty c z n y m w łaśn ie d la przed m io tó w czysto in te n ­ cjo n aln y ch , czerpiących w szystkie sw e jakości z zew n ętrzn ej w obec sie­ bie, p r o je k tu ją c e j je tre śc i m a te ria ln e j. M om ent te n In g a rd e n nazyw a „n ied o o k reślen iem ” p rze d m io tu inten cjo n aln eg o , p rzy czym każde ta k ie „m iejsce n ie d o o k re śle n ia” m oże zostać w ypełnione dzięki odpow iednie­ m u sp recy zo w an iu treści. W p rzy k ła d o w ej nazw ie „kolorow a k u la ” o k reśle n ie „kolorow a” re p re z e n tu je p ew n ą zm ienną. Z m ienną tę zaw sze m ożna za stą p ić odpow iednią sta łą należącą do je j z a k resu zm ienności. M iejsce n ied o o k reślen ia usuniem y, m ów iąc np. „czerw ona k u la ”, ale nie uczynim y tego, gdy pow iem y „gładka k u la ” , bow iem „gładkość” nie n ależy do z a k re su zm ienności zm iennej „kolorow a”.

W y ra żając się ściśle, gdy p ow iedzieliśm y „czerw ona k u la ”, ta k ż e nie

(6)

usu n ęliśm y rozw ażanego m iejsca n iedookreślenia, bow iem o k reślen ie „czerw ona” ta k ż e dopuszcza jeszcze różne dalsze od m ian y jakościow e — odcienie czerw ieni. T ak w ięc m iejsca n ie d o o k re śle n ia w przedm iocie czysto in te n cjo n aln y m m ogą posiadać różne sto p n ie szczegółow ości12.

O czyw iście tre ść m a te ria ln a nazw y nie sk ła d a się nigdy z sam ych zm iennych, w je j sk ład w chodzą ta k ż e ja k ie ś sta łe 13.

O sta tn im w reszcie m om entem c h a ra k te ry z u ją c y m tre ść m a te ria ln ą nazw y, je st to, że do m n iem u je ona sw ój p rzed m io t w sposób n i e k o m ­ p l e t n y , czyli n ie n a d a je p rzedm iotow i ty c h w s z y s t k i c h w łasności, k tó re to ja k o p rzed m io t takiego to a takiego ty p u pow inien posiadać. W naszym p rzy k ład zie kolorow ej k u li nic nie w iem y o je j w ielkości, choć przecież j a k o k u li j a k a ś w ielkość m u si je j przysługiw ać. Tej n iekom pletności tre śc i nie pow inniśm y — zdaniem In g a rd e n a — m ieszać z w ystępow aniem w niej zm iennych 14.

3) T r e ś ć f o r m a l n a znaczenia nazw y ta k że o k reśla p rzedm iot in te n cjo n an ly , ty m razem je d n a k ju ż nie co do jego jakości, lecz co do s tr u k tu r y fo rm a ln e j. T reść ta n ie je s t na ogół w n azw ie w yekspliko- w ana, nie posiada, ja k treść m a te ria ln a c h a ra k te ru dom niem ania, lecz jed y n ie w s p ó ł d o m n i e m u j e sw ój przedm iot. W y stęp u je w niej szczególny m o m en t „ tra k to w a n ia ” tego, co do m n iem an e jako ta k a ta k u stru k tu ro w a n e j jednostki. I ta k — d o m n ie m u ją c stół — dom n iem u jem y go jako „rzecz”, d o m n iem u jąc jego czerw ień — jako w łasność etc.15. W łaśnie treść fo rm a ln a odpow iedzialna je s t za to, że nazw a do m n iem u je sw ój p r z e d m i o t in te n cjo n aln y , a n ie ja k iś luźny k o n g lo m erat ja k o ­ ści.

4) N iezależnie od tre śc i fo rm a ln e j nazw y In g a rd e n w y ró żn ia w jej znaczeniu m o m e n t e g z y s t e n c j a l n e j c h a r a k t e r y z a c j i . T akże nie je st on n a ogół w nazw ie w y ek sp lik o w an y a jego ro la sp ro ­ w adza się do „o k reślan ia, ja k coś istn ieje, o ile w ogóle is tn ie je ” 1S, czyli do o k re śla n ia sposobu istn ien ia p rze d m io tu ta k , ja k je st on w spół- dom n iem an y w nazw ie. M om ent te n nie m usi być czym ś sta ły m dla d an e j nazw y, w y ra ża on raczej to, co sądzi n a te n te m a t ten , kto nazw ę w ypow iada. In n y m om ent c h a ra k te ry z a c ji eg zy sten cjaln ej posiada nazw a „ k w a d ra t”, gdy w y p o w iad a ją p la to n ik , a inny, gdy czyni to pozytyw i­ sta 17.

12 P or. D L 107, ta k ż e O ję z y k u 51.

13 N ie sto su je się to do w ypad k ó w gran iczn y ch — ta k ich , ja k np. słów ko „coś”. E w en tu a ln ą „tre ść” słów ek tego ty p u należałoby ro zw a­ żyć oddzielnie — jako szczegółow y w y p ad e k słów ek fu n k c y jn y c h (por. niżej).

14 P or. D L 111. 13 P or. D L 113. 13 D L 114.

(7)

5) W p rzeciw ień stw ie do om ów ionych w yżej sk ła d n ik ó w znaczenia nazw y, m o m e n t e g z y s t e n c j a l n e j p o z y c j i nie m usi p ojaw iać się w k aż d ej nazw ie. Je że li zaś ju ż w y stę p u je , jego ro la polega na o k reślen iu , czy p rze d m io t przez nazw ę sp ro je k to w a n y fak ty c zn ie istn ie ­ je, czy też nie, m om ent te n w y ra ża prześw iad czen ie używ ającego nazw ę co do ew en tu aln eg o jej o d n ie s ie n ia 1S. I ta k nazw a „P egaz” za w iera w sobie c h a ra k te ry z a c ję swego p rze d m io tu ja k o realnego, a zarazem używ a się jej ja k o p rzy k ła d u nazw y w sk az u ją cej na coś, czego w cale nie m a.

In g a rd e n zw rac a uw agę n a specyfikę m o m e n tu egzystencjalnej pozycji w odniesieniu do p rzedm iotów p rze d staw io n y c h w dziele literac k im (wzgl. lite ra c k im dziele s z tu k i1β). I ta k np. H am leto w i p rzy słu g u je nie p ro ste „odm ów ienie istn ie n ia ”, lecz um ieszczenie go w specyficznej „rze­ czyw istości” lite ra c k ie j. W ydaje się, że zach o w u je to sw ą w ażność nie ty lk o w odniesieniu do przed m io tó w p rze d staw io n y c h w ja k im ś k o n ­ k re tn y m dziele; naszego P egaza ta k że je ste śm y sk łonni um ieszczać w „św iecie” g rec k iej m itologii i przy zn aw ać m u ta m ja k ie ś q u a si-a u to n o - m iczne istnienie.

§ 3. „Z naczenie sam o w sobie” a znaczenie odniesione do przedm iotu. Z re fero w a n e pow yżej rozw ażanie przep ro w ad zo n e zostało pod ty tu łem : A n a l i z a z n a c z e n i a n a z w y . W tek ście n a to m ia st k ilk a k ro tn ie po­ ja w ia się p ojęcie nazw y b e z o d n o s z e n i a je j do nazyw anego p rze d ­ m iotu, nazw y w ziętej jako „sam a w sobie”. In g a rd e n pisze, że ro z p a ­ tr u je nazw ę „przed w szelkim m ożliw ym je j zastosow aniem do tego, co n i e z a l e ż n i e od niej istn ie je id ea liter, bądź re a lite r” 20.

N asu w a się tu ta j p y ta n ie, czy całe ro zw ażan ie nie odnosi się do owego „sam ego w sobie” znaczenia nazw y. N ie w y d a je się to praw dopodobne. I ta k in te n c jo n a ln y w sk aźn ik k ie ru n k o w y w sk az u ją cy na przedm ioty istn ie ją c e n iezależnie od nazw y z pew nością odnaleźć m ożna w znacze­ n iu nazw y już odniesionym do czegoś, o b o jętn e je st przy tym , czy n a ­ zw any p rze d m io t będzie określony w sposób n u m ery czn ie jednoznaczny, czy też będzie nazw an y ty lk o jako n ależący do ja k ie jś k lasy — ja k to m a m iejsce w nazw ie ze zm iennym w skaźnikiem kierunkow ym .

In aczej rzeczy się m a ją, gdy In g a rd e n p rz y stę p u je do analizy treśc i m a te ria ln e j i fo rm a ln e j nazw y. W łaśnie tu ta j w pro w ad za pojęcie zn a ­ czenia p rzed jego m ożliw ym zastosow aniem . T u ta j też um ieszcza tw ie

r-18 P or. D L 114, ta k ż e O ję z y k u 50.

19 J e s t to te rm in zaproponow any przez D. G ieru la n k ę, ja k o polski od ­ p ow iednik niem ieckiego das litera risch e K u n s tw e r k — por. R om an I n ­ g ard e n : O po zn a w a n iu dzieła literackiego, W -w a 1976, P rzedm ow a tłu ­

m acza.

(8)

dzenie, że o ile rozw ażam y znaczenie nazw y „sam o w sobie”, to jego w sk aźn ik k ie ru n k o w y k ie ru je się n a w y t w o r z o n y przez treść m a ­ te ria ln ą i fo rm a ln ą p rze d m io t in te n c jo n a ln y n a z w y 21. W ydaje się za­ tem , że w szystkie tw ie rd z en ia o „w y tw ó rczej” roli tre śc i znaczenia n a ­ zw y b y łyby praw om ocne w obec nich, jako sk ła d n ik ó w w łaśnie ta k po­ jętego znaczenia. R e fero w an y te k s t n a to m ia st nie o d p ow iada na p y ta n ie, ja k się ta s p ra w a p rze d staw ia , gdy m a m y na uw adze znaczenie nazw y ju ż coś n az y w ają ce j. P iszącem u te słow a w y d a je się słuszną ta k a in te r ­ p re ta c ja , że „znaczenie sam o w sobie” je s t je d n ą z w a rstw znaczenio­ w ych nazw y, p rzy czym nazw y te u sta lo n e są przez in te n cjo n aln y w sk aźn ik k ie ru n k o w y i k ie ru n k i jego prom ieni. O ile b ierzem y pod uw agę ty lk o te n p rom ień, k tó ry m ierzy w czysto in te n cjo n aln y k o re la t znaczenia, to m a m y do czynienia ze „znaczeniem sam ym w sobie”, o ile n ato m ia st uw zg lęd n iam y in n e prom ienie, to dochodzim y do nazw y tej oto rzeczy, n azw y g a tu n k o w e j itd. N ależy tu je d n a k po d k reślić sw oistość tego pro m ien ia, k tó ry odnosi znaczenie nazw y do je j czysto in te n c jo n a l­ nego p rze d m io tu , bow iem inaczej nazw a je st odniesiona do tego, co je st „w y tw o rem ” jej treśc i, a inaczej do tego, co nazyw a. W skaźnik k ie ru n ­ kow y odnoszący nazw ę do jej p rze d m io tu czysto inten cjo n aln eg o m usi przysługiw ać k aż d ej nazw ie, n a to m ia st w y d aje się, że nie w szystkie nazw y w sk a z u ją n a to, co istn ie je od nich niezależnie, za p rzy k ła d może tu służyć nazw a „P egaz”.

§ 4. M o dyfikacja znaczenia nazw y p rzy p rze jściu do nazw złożonych. Rola słów ek fu n k cy jn y c h .

N azw y złożone są tw o ram i, w k tó ry c h poszczególne elem en ty tra c ą sw e znaczenia p rzy słu g u jąc e im w izolacji n a rzecz jednego znaczenia c a ł e j n azw y złożonej. W eźm y za p rzy k ła d nazw ę „gładka, czerw ona k u la ”. Z naczenie te j nazw y je st zm odyfikow anym znaczeniem tego, co stanow i tu p odm iot o k reśle ń — „k u li” , zm odyfikow anym w łaśn ie przez znaczenia o kreślników . M odyfikacje te o b e jm u ją w szystkie sk ła d n ik i znaczenia nazw y „ k u la ”.

I ta k in te n c jo n a ln y w sk aźn ik k ie ru n k o w y (w zięty tu ja k o w skaźnik zm ienny i poten cjaln y ) zostaje zaw ężony przez w sk aźn ik i k ie ru n k o w e określników . Jego pro m ień n ie „ślizga się” ju ż po ty c h k u lach , k tó re są „szorstkie” i „n ie-czerw one”. Coś analogicznego zachodzi ta k że w śród w sk aźn ik ó w k ie ru n k o w y c h określników . W skaźnik k ie ru n k o w y słow a „czerw ona” — jeśli w eźm iem y je w izolacji od jakiegokolw iek podm iotu o kreśleń i pozbaw im y ponadto „żeńskiej” fo rm y g ram a ty cz n ej — w sk a ­ zuje n a „w szystko, czem u p rzy słu g u je w łasność by cia czerw onym ”. Je śli słow o to o k reśla w łaśn ie „k u lę” — jegio w sk aź n ik k ie ru n k o w y ta k ż e

(9)

ulega zaw ężeniu. Z naczenie całej nazw y złożonej p rz y jm u je j e d e n w sk aźn ik , różny od w skaźników poszczególnych członów te j nazw y w zię­ ty c h w izolacji. P o w stał on jako w y n ik w z a j e m n e g o ak tu a liz o w a ­ n ia w sk aźn ik ó w p rzy słu g u jąc y ch poszczególnym członom przez w sk aźn i­ k i in n y c h członów 22.

P odobnie m a się sp ra w a z tre śc ią m a te ria ln ą nazw y złożonej. J a k ju ż zaznaczyłem w yżej, jed n y m z zasadniczych m om entów c h a ra k te ry ­ zujących treść m a te ria ln ą nazw y je st jej niekom pletność. W nazw ie złożonej dochodzi do sw oistego „sk o m p le to w an ia” te j tre śc i — n a ogół zre sztą je d y n ie w zględnego — przez tre śc i o k reśln ik ó w ; „fu n k c ja p rz y - d aw k i polega w ięc tu ta j 1) n a u to ż sam ien iu je j w łasnego p rzed m io tu in ten cjo n aln eg o z przed m io tem rzeczow nika, z k tó ry m je st pow iązana, a w n a stę p stw ie tego: 2) n a bliższym u k w alifik o w a n iu tego p rzed m io tu p rzez m o m en t czerw ieni, ta k , że p rze d m io t odpow iednio zm odyfikow any te ra z posiada sam jako odpow iednik c a ł e g o w y ra że n ia te w szystkie jakościow e o k reśln ik i, k tó re b y ły jakościow ym i o k reśln ik am i i c h in ­ te n cjo n a ln y c h p rzed m io tó w ” 23.

In ac zej rzeczy się m a ją z tre śc ią fo rm a ln ą przym iotników . S p ró b u jm y w yeksplikow ać ją n a przy k ład zie naszej „czerw onej k u li”. J a k już w spom nieliśm y, in te n cjo n aln y m przed m io tem w ziętego w izolacji słów ­ k a „czerw ona” je st „przedm iot p o sia d ający w łasność bycia czerw onym ”, inaczej: „coś czerw onego”. M am y tu zatem do czynienia z fo rm a ln ą s tr u k tu r ą „podm iot w łasności — w łasność”, p rzy czym sam podm iot je s t tu zu p ełn ie nieo k reślo n y co do sw ego „co” . In g a rd e n pisze, że „ je ­ żeli słów ko 'cz erw o n a ' połączym y z rzeczow nikiem 'k u la ', to tra c i ono sw ój w łasn y in te n c jo n a ln y przedm iot. Ja k o p rzy m io tn ik przydzielony rzeczow nikow i tr a k tu je ono sw ój w łasn y p rze d m io t in te n cjo n aln y ta k , ja k b y był ty m sam ym , k tó ry je st w y tw o rzo n y przez rzeczow nik 'k u la ' i przezeń w łaśn ie co do sw ej n a tu ry ja k o 'k u la ' o k reślony” 24 W ydaje się, że p rz y m io tn ik nie ty le tra c i tu sw ój p rze d m io t in te n cjo n aln y , ile raczej, że p rze d m io t te n zo staje tu ta j o k reślony co do swego „co” przez tre ść m a te ria ln ą i fo rm a ln ą rzeczow nika — „coś” zostaje określone jako „k u la ”. N iesam odzielność in ten cjo n aln eg o p rze d m io tu p rzy m io tn ik a po­ legałaby tu n a ty m , że w łaściw ie nie p o sia d ałb y on p odm iotu w łasności, lecz je d y n ie sw ego ro d za ju „puste m ie jsc e”, d o m ag ające się takiego po d m io tu z zew n ątrz. N a tre ść fo rm a ln ą p rzy m io tn ik a „czerw ona” s k ła ­ d ała b y się zatem fo rm a w łasności oraz sw oisty m o m en t „bycia w łasn o ­ ścią czegoś” — p rz y n ie o k re śle n iu owego „czegoś”, pozostaw ieniu go p u stą m ożliw ością. W łaśnie te n m o m en t o dróżniałby treść fo rm a ln ą p rzy m io tn ik a od tre śc i fo rm a ln e j nazw y w łasności — ta k ie j, ja k np.

22 P or. D L 118. 22 D L 119. 24 D L 119.

(10)

„czerw ień”. N ależy p rzy ty m zauw ażyć, że p rzy n a jm n ie j w n iek tó ry ch p rz y p a d k ach ty p d o m niem anej w tre śc i p rzy m io tn ik a w łasności ogranicza zak res tego, co m ożna w staw ić w m iejsce po d m io tu te j w łasności. D ają tu o sobie znać ap rio ry czn e p ra w a w sp ó łw y stęp o w an ia i w y kluczania się różnych m om entów w określonych ty p a c h przedm iotów .

P rz ep ro w a d zo n e w yżej rozw ażanie pozostaw ia poza naw iasem to, co stan o w i w om aw ian ej k w estii zasadniczy p ro b lem In g ard en a . S ugero­ w anych rozw iązań nie m ożna zastosow ać do ta k ic h słów ek, ja k „ je st”, „i”, „lu b ” etc. In g a rd e n stw ierd za, że w sto su n k u do nich nie m ożna w łaściw ie k usić się o ja k ieś gen eralizacje, lecz należałoby każde z nich rozw ażyć oddzielnie. O gólnie m ożna jed y n ie pow iedzieć, że b ra n e sam o­ dzielnie z pew nością nie w yznaczają żadnego p rze d m io tu in te n c jo n a l­ nego, a ro la ich sp ro w ad za się jed y n ie do m o d y fik a cji przedm iotów w yznaczonych przez in n e znaczenia s ło w n e 25. O pis ty c h m odyfikacji p rze k ra cza za d an ia i cele tego a rty k u łu .

§ 5. Z naczenie czasow nika określonego.

In g ard en , an a liz u ją c znaczenia czasow ników w y ró żn ia w nich szereg zasadniczych m om entów analogicznych do tych, k tó re w ystępow ały w znaczeniach nazw . N ie znaczy to je d n ak , że uto żsam ia znaczenia czasow ­ nik a i nazw y. N ie p o zw a lają n a to z jed n ej stro n y różnice pom iędzy ich p rze d m io ta m i in te n cjo n aln y m i, a z d ru g iej różnice sposobów „w yzna­ czan ia” ty c h przedm iotów . P rześledźm y te różnice, ro z p a tru ją c kolejno za In g ard en e m w szystkie m om enty znaczenia czasow nika.

G dy zestaw im y ze sobą d w a słow a np. „pisze” i „p isan ie”, pierw szą, n a jła tw ie j u c h w y tn ą różnicą pom iędzy ich zn aczeniam i je s t zdaniem In g a rd e n a b r a k w s k a ź n i k a k i e r u n k o w e g o w znaczeniu cza­ sow nika 26. O ile nazw a „pisanie” w sk az u je n am n a pew ien proces, ta k czy inaczej u k w alifik o w a n y , to czasow nik „pisze”, w zięty w sw ej czysto w erb aln ej (czasow nikow ej) fu n k c ji takiego o dniesienia nie posiada. O czyw iście nie znaczy to, że nie posiada on ż a d n e g o odniesienia do czegoś od siebie różnego, w ted y przecież nie b y łb y tw o rem „znaczą­ cym ”.

Ź ródło b ra k u prostego w sk aźn ik a kieru n k o w eg o tk w i w „całkiem odm iennym t y p i e i n t e n c j o n a l n o ś c i znaczenia, w sposobie, w ja k i zo stają w czasow niku, resp. w nazw ie w ytw orzone ich in te n cjo n aln e o d p ow iedniki” 27. In te n c jo n a ln y przed m io t nazw y je st czymś, co ta n a ­

2® Por. D L 120. 26 P or. D L 124.

27 DL 124. S tosow anie tu przez In g a rd e n a te rm in u „intencjonalność” je s t p ew n ą niek o n sek w en cją. W św ietle ro zw ażań I I części niniejszego a rty k u łu w y d a je się, że stosow niejszy b y łb y te rm in „intencyjność”, por. por. ta k ż e D L 180.

(11)

zw a jednorazow o o k reśla przez sw ą tre ść i u jm u je jako b ę d ą c e w ła ś­ nie ta k , a nie inaczej o k r e ś l o n e . P rz ed m io t je st w nazw ie u ję ty jako coś od ra z u g o t o w e g o i ja k o ta k ie i s t n i e j ą c e g o , b y się ta k w yrazić s t a t y c z n i e . S ta je on n ie jak o „naprzeciw ” nazw y i do ­ piero ja k o ta k i może być bezpośrednim celem je j w sk aź n ik a k ie ru n k o ­ w ego 28. W łaśnie ta k i sto su n ek znaczenia do sw ego p rzed m io tu je st ch a ­ ra k te ry s ty c z n y d la n o m i n a l n e g o (nazwow ego) t y p u i n t e n c j o - n a l n o ś c i . In g a rd e n c h a ra k te ry z u je go d alej ja k o „ s t a t y c z n e w y ­ tw a rz a n ie przez tre ść fo rm a ln ą pew nego 'gotow ego' sch em atu , k tó ry znow u w sposób s t a t y c z n y zo staje 'w y p e łn io n y ' przez tre ść m a te ­ ria ln ą jakościow ym i m o m e n ta m i” 29. O czyw iście su g ero w an a tu k o le j­ ność (i czasow a rozciągłość) p rocesu n az y w an ia je st tylk o pew ną p rz e ­ nośnią, w rzeczyw istości w szystko to dzieje się, by ta k rzec, „za jed n y m zam ach em ”, od razu. Ze w zględu n a tę staty czn o ść nom inalnego ty p u in te n cjo n aln o śc i m ożem y go nazw ać ta k ż e ty p e m u p r z e d m i o t a w i a - j ą с y m 10. D la u n ik n ię cia m ożliw ych n ieporozum ień trze b a zaznaczyć, że In g a rd e n przez „u p rz ed m io taw ia n ie” nie rozum ie tu b y n ajm n ie j „ n a­ d a w a n ia fo rm a ln e j s tru k tu r y p rze d m io tu ”. Idzie tu jedynie o u jm o w a ­ n ie tego, co pom yślane w znaczeniu nazw y ja k o podm iotu cech, p rzy czym „w szystko w ogóle, cokolw iek je s t czymś, prócz n a tu ra ln ie sam ych cech je st 'podm iotem cech' niezależnie od tego, czy chodzi tu o rzecz su b sta n c ja ln ą , zew sząd ograniczoną, sam odzielną, czy też o czynność, zdarzenie, czy n a w e t sto su n ek ” 31.

In aczej rzeczy się m a ją ze znaczeniem czasow ników określonych. U żyw ając słow a „piszę” chcę w skazać nie n a to, że „ja piszę”, an i n aw e t nie n a sam o p isa n ie (w tedy bow iem byśm y m ie li do czynienia z no m i­ n a ln ą fu n k c ją znaczenia czasow nika), ale n a o d b y w a n i e s i ę m o ­ jego pisania. In te n c jo n a ln y m k o re la te m znaczenia czasow nika je st tu zatem nie ty le sam proces, co d z i a n i e się tego procesu, jego d y n a ­ m iczne ro zw ija n ie się.

In g a rd e n w sk a z u je n a tru d n o ść językow ego o k reślen ia tego specy­ ficznego „p rzed m io tu ” inten cjo n aln eg o czasow nika. O k reślen ia ta k ie , ja k „dzianie się” , „odbyw anie się” sam e są nazw am i, a m a ją nazyw ać coś, co w łaśn ie z isto ty sw ej w szelkiem u n az y w an iu się opiera, coś, co raz nazw ane au to m aty cz n ie zostaje uprzed m io to w io n e i nie je st już tym „d zianiem się”, lecz jego podm iotem . A przecież idzie o to, by pokazać coś w ręcz przeciw nego S2.

28 D L 125. 29 D L 126. 39 P or. DL 126. »’ D L 127.

82 P o r. D L 128. W ydaje się, że o tę sa m ą sp ra w ę chodziło B ergsono­ w i, gdy k ry ty k o w a ł „sym boliczne” p rz e d sta w ia n ie „ trw a n ia ” (k tó re m

(12)

o-„D zianie się” do któ reg o odnosi nas in te n c ja znaczeniow a czasow nika zaw sze je s t dom niem ane jako jakoś określone. Inaczej np. dzieje się pisanie, a inaczej czytanie. Tego o k reśle n ia jakościow ego d okonuje w czasow niku tre ść m a te ria ln a . Obok niej w y stę p u je tre ść fo rm a ln a , k tó ra w yznacza fo rm a ln ą s tr u k tu r ę odb y w an ia się czynności 33 Choć In g ard en n ie pisze o ty m exp re ssis verb is, w y d aje się, że w znaczeniu czasow nika ta k ż e m ożna w yróżnić, podobnie ja k w znaczeniu nazw y m om enty egzy­ ste n c ja ln e j c h a ra k te ry z a c ji i pozycji. O czyw iście z tą m o d y fik acją, że nie odnosiłyby się one do istn ien ia przed m io tu , lecz o d b y w an ia się p ro ­ cesu.

Cechę specyficzną czasow ników stan o w i m ożliw ość n a d a w a n ia im różnych fo rm czasow ych. Dzięki te m u m ogą one bezpośrednio lokalizo­ w ać sw e in te n cjo n aln e k o re la ty w czasie — jako przeszłe, teraźniejsze, bąd ź przyszłe, p rzy czym w w iększości języków e u ro p e jsk ic h istn ieje jeszcze m ożliw ość dalszych dookreśleń. N azw a ta k ż e może, co p raw d a, um iejscaw iać to, co n azw an e w czasie, a le do tego m u si zaw ierać osobną, w łaśn ie te m u pośw ięconą treść. „T ym czasem w czasow niku dokonuje się bezp o śred n ia c h a ra k te ry z a c ja czynności przezeń w yznaczonej, m im o, że an i w m a te ria ln e j, an i w fo rm a ln e j tre śc i nie w y stę p u je osobny m o­ m e n t czasowo o k re śla ją c y ” 34. W ydaje się też, że w łaśn ie te „czasow e” o k reślen ia z a w a rte w znaczeniu czasow nika m ogą w różnym stopniu eksplikow ać jego w erbalność, bądź nom inalność. In aczej chyba u jm u je ­ m y czynność w y ra ż a ją c ją jako z a m k n ię tą przeszłość i p osługując się w ty m celu do k o n an ą fo rm ą czasow nika, a inaczej, gdy posługujem y się fo rm ą n iedokonaną. W p ierw szym w y p ad k u u jm u je m y ją pod a sp ek ­ te m je j „stan ia się”, w d ru g im — je j przeszłego d zian ia się. W ydaje się zatem , że w d okonanych fo rm a ch czasow nika n o m in aln y ty p in ten cjo - nalności dochodzi do głosu co n a jm n ie j ró w n ie siln ie ja k i w erbalny. M ów iąc: „n a p isa ł” m am y n a m yśli coś, co ju ż się stało, i choć te ra z już tego nie m a, to przecież p rzy słu g u je m u jeszcze specyficzny w s t e c z ­ n i e p o c h o d n y sposób istn ie n ia 35 i ja k o ta k ie stoi n ie ja k o naprzeciw w yznaczającego je czasow nika. F o rm a „p isał” w sk az u je n ato m ia st na czynność, k tó ra , choć rów nież je s t już przeszła, k ied y ś b y ła przecież

żn a p rz y n a jm n ie j do pew nego sto p n ia utożsam ić z „dzianiem się” In g a r­ dena), k tó re to trw a n ie w łaśn ie u p rzed m io taw ia, ro b i z niego „staty czn ą” rzecz. B ergson je d n a k nie dostrzeg ał „dynam icznych” m ożliw ości tk w ią ­ cych w czasow nikach, w y d aje się, że cały język p o siad ał d la ń „nom i­ n aln y ” ty p in te n cjo n aln o śc i (o ile oczyw iście p ojęcie to sto su je się do filozofii Bersona). P or. tu nu. cały trze ci rozdział ro zp raw y O bezpośred­

n ich d a n yc h św iadom ości.

33 P or. D L 129. 34 D L 131.

(13)

te ra źn ie jsz a i w te d y p rzysługiw ało je j dzian ie się, d zianie o k reślone w łaśn ie ja k o p is a n ie 36.

U w aga pow yższa pow inna uprzy to m n ić nam , że cała zre fe ro w an a w y ­ żej an a liz a In g a rd e n a nie dotyczy czasow ników w ziętych w całym bo­ gactw ie ich fo rm , w k tó ry ch w y stę p u ją one w żyw ym języku, lecz m a n a celu opis w e r b a l n e g o t y p u i n t e n c j o n a l n o ś c i , ty p u w y ­ stęp u jąceg o ty lk o w czasow nikach, ale n ie będącego dla nich ty p em jed y n y m m ożliw ym .

P a m ię ta ją c o pow yższym m ożem y p rze jść do dalszej an a liz y znacze­ nia czasow ników i w łaściw ego im ty p u intencjonalności. C zasow nik o k reślony w y stę p u je zaw sze nie ty lk o w ja k im ś „czasie”, ale ta k że zaw sze w „liczbie” i „osobie”. W n ie k tó ry c h języ k ach b y w a ją one n ie ­ jako „ u k ry te ” w fo rm ie g ram a ty cz n ej czasow nika (np. „szliśm y”, „ama­

b am ”) ,w in n y c h „w ychodzą na ja w ” , d o m a g ają się e k sp lik a cji (np.

„I po” , „er d e n k t”). „O soba” je st z koniecznością zw iązana ze znacze­ niem każdego określonego czasow nika i sp ełn ia specyficzną fu n k c ję — w sk az u je n a to, k t o (c o) sp ełn ia czynność dom n iem an ą w treśc i cza­ sow nika. „Czynność, rozw in ięta przez m a te ria ln ą i fo rm a ln ą treść cza­ so w n ik a je s t tu z góry po m y ślan a ja k o d o k o n y w an a przez ja k iś p o d ­ m i o t c z y n n o ś c i ” 37. „O soba” czasow nika pełn i zatem rolę a n a lo ­ giczną do w sk aź n ik a kierunkow ego n azw y — odnosi znaczenie czasow ­ n ik a do istn iejąceg o poza nim spełniacza czynności. P oniew aż w skaźnik te n odnosi znaczenie n ie do sam ego „d zian ia się”, lecz do tego, co je st niezbędnym w a ru n k ie m w szelkiego d zian ia sie, In g a rd e n nazyw a go „w skaźnikiem w stecz w sk az u ją cy m ”.

P odobnie, ja k w sk aźn ik k ie ru n k o w y nazw y m oże być on a k tu a ln y i sta ły , b ąd ź p o te n cja ln y i zm ienny. P ierw szy w y p ad ek m a m iejsce w

36 U w aga pow yższa, odniesiona do te k s tu D L n a b ie ra szczególnej m o­ cy, jeżeli zestaw im y ją z X V I w y k ład e m O ję z y k u . W w ykład zie ty m In g a rd e n re z y g n u je z ta k ostrego p rz e c iw sta w ia n ia sposobu, w ja k i d an e są n am p rze d m io ty trw a ją c e w czasie i procesy: „P rocesy m ogą n am być d an e w d w o ja k i sposób, w d w u różnych s tr u k tu r a c h fo rm a ln y c h i te m u o d p o w iad a ją dw ie różne s tr u k tu r y w łaściw e tem u , co n am je st dane.” (s. 78). I ta k do każdego p ro cesu m ożem y podejść bądź „od ze­ w n ą trz ” — ja k o do p rze d m io tu „zajm ującego pew ien czas”, „m ającego sw e m iejsce w czasie” — n a sta w ie n i je ste śm y w ted y n a s tr u k tu rę f o r­ m a ln ą: „ u k o n sty tu o w an y p odm iot w łasności — ogół p rzynależnych doń w łasności”, b ąd ź „od w e w n ą trz ” — ja k o do p rocesu „dziejącego się”. W ty m o sta tn im w y p a d k u n a p la n p ierw szy w y su w a się fazow a s tr u ­ k tu r a procesu. N a p ew n ą zm ianę sta n o w isk a n ie w ą tp liw ie m ia ły tu w pływ b a d a n ie p rzep ro w ad zo n e przez In g a rd e n a w okresie dzielącym d atę u k a z a n ia się Das literarische K u n s tw e r k (r. 1931) od w y kładów O ję z y k u (wygłoszonych w ro k u ak. 1948/1949) — o publikow ane w o d ­ p ow iednich p a rtia c h Sp oru o istn ie n ie św iata. P o r. § 6 niniejszego a r ty ­ k u łu

(14)

zdaniu, gdzie czasow nik w liczbie i osobie dostosow any je st do po d ­ m io tu g ram atycznego zdania — nazw y naz y w ają ce j p odm iot czynności. M ożna by rzec, że a k tu a liz a c ja w sk aź n ik a k ierunkow ego d okonuje się tu poprzez „z estro jen ie” go ze w skaźnikiem k ieru n k o w y m nazw y i je st a d e k w a tn a do sto p n ia stałości i a k tu a liz a c ji tego ostatniego. N atom iast, jeżeli czasow nik w y stę p u je jako tw ó r izolow any, w y rw a n y z k o n te k stu , nie m oże dojść w te d y do u sta le n ia i a k tu a liz a c ji jego w sk aź n ik a k ie ru n ­ kowego. C zasow nik dom aga się zaw sze j a k i e g o ś po d m io tu d la w y ­ znaczonej przez sw e znaczenie czynności, ale sam nie je st w sta n ie go w ytw orzyć i osiągnąć w te n sposób a k tu a liz a c ji38.

Izolow ane znaczenie czasow nika — n azw ijm y je znaczeniem „słow ni­ kow ym ” — w y d a je się w ja k iś sposób analogiczne do „znaczenia sam ego w sobie” nazw y, d latego też w szystko, co p ow iedzieliśm y na jego te m a t w y d aje się też być w ażne — nie bez m o d y fik a cji — w obec słow niko­ w ego-znaczenia czasow nika. W szelkie m o d y fik a cje m ogłyby tu ta j p łynąć ty lk o z odm iennego, w erbalnego ty p u in te n cjaln o śc i. T em at te n będzie jeszcze przed m io tem naszej uw agi w dalszych rozw ażaniach.

ч

§ 6. E gzysten cjaln o - i fo rm alno-ontologiczne różnice pom iędzy k o re la ta m i nom inalnego i w erb aln eg o ty p u

intencjalności.

W celu lepszego ro zu m ien ia zrefero w an y ch w yżej ro zw ażań pośw ięćm y nieco u w agi tem u , co d om niem ane je st w znaczeniu nazw y i czasow nika. Różnice n a jła tw ie j będzie uchw ycić z e sta w iają c ze sobą z je d n ej stro n y p r z e d m i o t t r w a j ą c y w c z a s i e , a z d ru g iej — p r o c e s y 39. In tereso w ać będ ą nas tu ta j w łaściw e im m odusy istn ie n ia oraz zw iąza­ ne z ty m n ie k tó re szczegóły ich fo rm a ln e j budow y. O bie te sp raw y zn a jd u ją sw o je odbicie w różnicach pom iędzy p rzed staw io n y m i w yżej ty p a m i in te n cy jn o ści i prześledzenie ich pow inno pom óc n am lepiej zrozum ieć w łaśn ie te typ y . O czywiście nie m ożem y tu pozwolić sobie na z b y t d a le k ie o d bieganie od in te resu ją ce g o n as te m atu , toteż re fe ra t te k stu I n g a r d e n a 40 z konieczności będzie m u sia ł być bardzo pobieżny.

38 Por. D L 133.

39 P or. S pór I 218. Z estaw ien ie to m a c h a ra k te r je d y n ie fra g m e n ta ­ ryczny. N ie bio rę tu pod uw agę żadnych aczasow ych k o rela tó w nazw (np. przed m io tó w idealnych), z d ru g iej stro n y zaś nie za jm u ję się także k ateg o rią zdarzeń. R e fe ra t nie m a tu na celu p rze d staw ie n ia poglądów In g a rd e n a n a rolę czasu w obec różnych sposobów istn ien ia, lecz jedynie p e ł­ niejsze uchw y cen ie tego, co z isto ty ró żn i n o m in aln y i w e rb aln y ty p intencjo n aln o ści. Je śli to nam się u d a — być m oże otw orzą się p e r ­ sp e k ty w y n a dalsze o d m ia n y intencjo n aln o ści, np. specyficzny ty p in ­ tencjonalności ak tó w sk iero w an y ch n a zdarzen ia, n a przed m io ty idealne itp.

(15)

P rz ed m io t trw a ją c y w czasie o ile istn ieje, istn ie je zaw sze ju ż jako p rze d m io t w pełn i u k o n sty tu o w a n y . P rzez cały okres sw ego istn ie n ia za ch o w u je sw ą n u m e ry c zn ą tożsam ość, m oże co n ajw y żej b ra ć udział w procesach i — co za ty m idzie — ulegać zm ianom . N ato m iast „kon­ sty tu ty w n ą cechą p rocesu ja k o p rze d m io tu je st to, że w z ra sta ją c a całość faz rozpościera się w czasie” 41. O ile p rzed m io ty trw a ją c e w czasie is t­ n ie ją n ie jak o „całe n a ra z ” , po p ro stu „ trw a ją ” 42, to sposób istn ien ia

p rocesu polega n a k o l e j n y m w chodzeniu jego faz w ak tu aln o ść

i k o le jn y m ich p rze m ija n iu , by „zrobić m ie jsc e” d la n astęp n y ch , przez sieb ie przygotow anych.

M iędzy „czasow ością” p rze d m io tu trw a ją c e g o w czasie a „czasow oś- c ią ” p ro cesu zachodzą głębokie różnice. O ile „ trw a n ie ” p rze d m io tu je s t „opieraniem się” naciskow i czasu, k tó ry ja w i się tu ta j jako coś zu ­ p ełn ie zew nętrznego w obec niego (jako p rz e d m io tu )4S, to sposób is tn ie ­ n ia p rocesu jako p ew n e j całości faz m ożna określić jako p r z e m i j a - n i e. Z aś „p rz em ijan ie jako sposób istn ie n ia polega nie ty lk o n a ty m , że w m iejsce tego, co w łaśn ie było te ra źn ie jsz e co innego s ta je się te ra ź n ie jsz e i ak tu a ln e , lecz p rze d e w szystkim n a tym , że d o k o n u je się c i ą g ł e p r z e m i e n i a n i e s i ę a k tu aln o ści tego, co te ra źn ie jsz e w owo zagadkow e ’n ie -b y c ie -ju ż -w ię c e j-te ra ź n ie jsz y m ’ p rzy rów noczes­ nym u trz y m a n iu się w ja k iś sposób w bycie w przeszłości, ja k o coś przeszłego” 44 Czasowość p rocesu polega na pew nej jego niedoskonałoś­ ci, na niem ożność trw a n ia w ak tu a ln o śc i bez p opadnięcia w przeszłość. P rz ed m io ty trw a ją c e w czasie p o sia d ają ta k ą zdolność i d latego — o ile nie „m ają do czynienia” z p ro cesam i — czas je st dla nich niegroźny. P rz em in ięc ie (zaprzestanie trw a n ia ) p rze d m io tu m oże się zaw sze doko­ nać w y łącznie poprzez proces, w k tó ry m bierze on udział, b ąd ź k tó ry się n a nim ro z w ija ł45, a w ięc n ie jak o z zew nątrz. Czas zagraża im

41 S pór I 225.

42 W ystępującego tu „ trw a n ia ” n ie m ożna utożsam iać z „ trw a n ie m ” B ergsona. P om im o identycznego b rz m ie n ia p ojęcia te są, p rz y n a jm n ie j w p ew nym zak resie sw ym i przeciw ień stw am i. In g a rd e n przez „ trw a n ie ” p rze d m io tu rozum ie b ie rn e za jm o w a n ie przezeń m iejsca w czasie, do trw a n ia tego z isto ty nie p rzy n a leż y ża d n a aktyw ność, co n ajw y żej ono ją dopuszcza. „T rw an ie” je st tu trw a n ie m staty czn y m i ja k o ta k ie p rz e ­ ciw staw io n e je st „dzianiu się” (pojęcie to pochodzi z D L w Sp o rze I n ­ g ard e n używ a z w ro tu „dynam iczne ro zw ija n ie się fa z ”), „ s ta w a n iu ”, czy też „ p rz e m ija n iu ”. T rw a n ie stw a rz a „n ieru ch o m ą” p odstaw ę b y to w ą dla w szelkiego „dziania się” — źródła dynam izm u. W ydaje się, że „ trw a ­ n ie” B ergsona m ożna by zestaw iać w łaśn ie z In g ard en o w sk im „dzianiem się ”, w obu w y p ad k a ch idzie przecież o ściśle czasowy sposób is tn ie ­ nia.

48 P or. R om an In g a rd e n : C zło w ie k i czas, w : K sią żeczka o czło w ieku , K ra k ó w 1972, passim .

44 D L 229.

(16)

je d y n ie ja k o siedlisko procesów — p rzedm iotów par excellence czaso­ w ych.

P o jm o w an ie procesu ja k o pew n ej с a ł o ś с i faz zaprzecza p ro ste j tożsam ości: „istnienie = zn ajd o w an ie się w a k tu a ln e j teraźniejszości . P roces je st całością dopiero w ted y , gdy ju ż m inął, gdy ju ż nie je st t e ­ raź n iejszy (zresztą jako całość nigdy przecież ta k i nie był). D latego też In g a rd e n p rz y jm u je specyficzny „w stecznie pochodny” sposób istn ien ia dokonanego już procesu 4β. J e s t to sposób istn ie n ia niesam oistny, pochod­ n y od p rze d m io tu ak tu aln eg o , n a k tó ry m ja k iś „ślad” byłego p rocesu się zaznacza.

Ze zbliżoną sy tu a c ją m am y do czynienia, gdy za sta n aw ia m y się nad sposobem istn ie n ia ubiegłych faz w łaśn ie rozw ijającego się procesu. P rz e m ija n ie faz polega n a „p rz em ie n ia n iu się n ie u sta n n ie w coraz in n y sto p ień inten sy w n o ści istn ien ia w przeszłości” 47. M ieliśm y tu ta j zatem do czynienia z „w ew n ę trzn ą” w steczną pochodnością b y to w ą fa z p rz e ­ szłych w sto su n k u do fazy a k tu a ln e j, p rzy czym ta a k tu a ln a ta k ż e za chw ilę sta n ie się pochodną od ja k ie jś in n e j, przez siebie p rzygotow a­ nej.

To w szystko, co zreferow ałem pow yżej, n ie w yczerp u je w całości c h a­ ra k te ry s ty k i procesu, stanow i jed y n ie opis tylk o jed n ej z jego stro n — p rocesu jako całości faz. P rócz tego In g a rd e n w yróżnia ta k że i d ru g ą „ stro n ę” — proces ja k o sw oisty p rze d m io t czasowy, będący podm io­ tem osobnych w łasności. „Sposób istn ie n ia tego p rze d m io tu je st z istoty in n y niż sposób istn ien ia całości faz, ja k k o lw iek je st z nim ja k n a j­ ściślej zw iązany. Istn ie n ie jego je st m ianow icie s t a w a n i e m s i ę j e g o s a m e g o u g r u n t o w a n y m w s t a ł y m p r z e m i j a n i u j e g o w s z y s t k i c h f a z , i to sta w an ie m się jego jako w p ełn i określonego p odm iotu w łasności” 48. Z jed n ej stro n y p rzedm iot te n p rz e ­ ciw staw ia się p rze m ija jąc y m fazom procesu, a z dru g iej — przedm iotom trw a ją c y m w czasie. O ile te o sta tn ie w y stę p u ją zaw sze jako p rze d ­ m ioty już w pełn i u k o n sty tu o w a n e, jed y n ie zm ien iające się, przy czym to zm ienianie się je st czym ś w obec nich (jako przedm iotów ) z e w n ętrz­ nym , to istn ien ie p ro ce su -p rze d m io tu polega w łaśn ie n a ciągłym n a b y ­ w an iu coraz to now ych w łasności, n a ciągłym „p osiadaniu nadziei na bycie czym ś w ięcej, niż się je st te ra z ”. T rw a n ie je st tu ta j p rze ciw sta­ w ione sta w a n iu się. N aby w an ie w łasności przez proces je st odbiciem a k tu a liz o w a n ia się coraz to now ych jego faz. C h a ra k te ry sty cz n y m ry ­ sem p ro ce su -p rze d m io tu je st jego niedopełnienie. O ile proces istn ieje a k tu a ln ie , w ciąż je st o tw a rty na „u zu p ełn ian ie się” w e w łasności w a k tu ­ a ln ie p rzeb ieg ający ch fazach ; n a to m ia st z chw ilą, gdy się ju ż w pełn i

48 Sp ó r I 234. 47 Tam że 237. 48 T am że 238.

(17)

u k o n sty tu u je co do w s z y s t k i c h sw ych w łasności, czyli w ra z z m o­ m e n tem zakończenia się jego o sta tn ie j fazy proces p rz e sta je istnieć. M a­ m y tu ta j do czynienia ze specyficznym , n iesp o ty k an y ch w śród inn y ch k ate g o rii p rzedm iotów bezp o śred n im przechodzeniem z przyszłości w przeszłość, z pom inięciem teraźniejszości (aktualności). G dy p rzeb ieg ają poszczególne fazy, sam proces jako po d m io t w łasności je s t czym ś, co je st „jeszcze nie gotow e”, czym ś, co dopiero b ę d z i e , n ato m ia st m o­ m e n t ostatecznego u k o n sty tu o w a n ia się p rze d m io tu -p ro c esu je st m o­ m e n tem zakońpzenia się o sta tn ie j jego fazy, m om entem , od którego p rze d m io t te n p rz e sta je istnieć i k ie d y m ożem y orzec o nim jed y n ie, że był «.

Sposób istn ie n ia procesu „polega n a ścisłym zw iązku obu a b s tra k ty w - n ie przez n as w yróżnionych sposobów istn ien ia: z je d n ej stro n y sposobu istn ie n ia całości faz, z d ru g ie j zaś sposobu istn ien ia p ro cesu -p rzed m io tu : w ty m , że p rz e m ija n ie faz i ich ro zg ry w a n ie się stan o w i p o d staw ę dla sta w a n ia się p ro cesu -p rzed m io tu , leży sw oisty rys sposobu istn ien ia p ro cesu ” 50.

^Opisanego pow yżej p ro ce su -p o d m io tu w łasności nie m ożna oczyw iście utożsam iać — ja k m ogłoby sugerow ać podobieństw o słów — z w y stę ­

p u ją c y m w procesach p o d m i o t e m d z i a ł a n i a 51. G dy m ów ię:

„piszę”, czym in n y m je s t m nogość faz, przez k tó re przebiega m o je p i­ sanie, czym innym sam o k o n sty tu u ją c e się w ty c h faz ach p isan ie (określone m iędzy in n y m i w łaśn ie ja k o ,m oje”) i czym in n y m jestem w reszcie ja sam , k tó ry się tu przez p isa n ie o kreślam jako p is z ą c y 52.

P ow róćm y te ra z do analizy ty p ó w intencjonalności. N om inalny ty p in te n cjo n aln o śc i znaczenia n ie w ą tp liw ie m oże kierow ać się ta k n a p o d ­ m io t d ziała n ia , ja k i n a po d m io t w łasności k o n sty tu u ją c y się w m no­ gości faz p r o c e s u M. N ato m iast ty p w e rb a ln y u jm u je sa m przebieg faz w ich p łynięciu, w ich ciągłym „w chodzeniu w b y t” i n a ty c h m ia sto ­ w ym „n ie-b y c iu -ju ż -te ra ź n ie jsz y m i” . J a k w idzim y, język dysp o n u je d w o jak im sposobem u ję cia p ro cesu — bąd ź od „ stro n y ” jego specyficz­ nej przedm iotow ości, bądź też od „s tro n y ” jego „czasow ości sensu s tric ­ to ”. T a m ożliw ość dw ojakiego u ję cia tego, co pom im o sw ej dw oistości p re z e n tu je się przecież zaw sze jako jedność n ie w ą tp liw ie w iąż e się z op isan ą gdzie in d z ie j54 dw oistością dośw iadczenia czasu. N om inalny ty p in ten cjo n aln o ści w y raża sobą dośw iadczenie określone ta m ja k o „p arm en id eso w sk ie”, n ato m ia st w e rb a ln y — jako „ h e ra k lite js k ie ”.

49 P or. ta m że 239. 50 T am że 240. 51 T am że 240.

52 P or. D L — notę n a s. 133.

55 W łaśnie te j m ożliw ości n ie dostrzegał In g a rd e n pisząc Das lite ra ­

rische K u n s tw e r k — por. n o tę 36.

(18)

§ 7. Z naczenia słów a p ojęcia idealne.

W szystkie tw o ry językow e są w y tw o ra m i odpow iednich tw órczych ope­ r a c ji su b iek ty w n y ch . In g a rd e n fo rm u łu je te n pogląd w tra k c ie d y sk u sji z h u sse rlo w sk ą te o rią znaczeń ja k o p rzedm iotów id e a ln y c h 65. Je d n ą z p o dstaw ow ych cech p rzedm iotów id ealn y ch je st ich aczasow ość i p ły ­ n ąca stą d niezm ienność. N ato m iast znaczenia są w łaśn ie zm ienne, nie m ogą przeto być p rzed m io tam i istn ie ją c y m i w sposób idealny. Z m ien­ ność ta p o ja w ia się z je d n ej stro n y w h isto rii każdego języka, a z d r u ­ giej — w k o n k re tn y m użyciu słów, zm ien iający m ich znaczenie w za­ leżności od k o n te k stu . Z m iany te o b e jm u ją w szystkie w yróżnione w y ­ żej sk ła d n ik i znaczenia.

U znanie znaczeń za tw o ry o p era cji su b ie k ty w n y ch pozw ala In g a rd e ­ now i w ytłum aczyć zachodzącą fak ty c zn ie w języku zm ienność tych znaczeń, p ro b lem aty z u je je d n a k zarazem ta k ż e istn iejącą w języku s ta ­ łość znaczeń słow nych. S tałość ta je st podstaw ow ym w aru n k ie m in te r- su b iek ty w n o ści języka. G dy kto k o lw iek w yp o w iad a ze zrozum ieniem do ­ w olne słowo w dan y m języku, w a ru n k ie m zrozum ienia go przez s łu ­ chacza je st połączenie usłyszanego dźw ięku (dokładniej — n ad b u d o w a­ nego nad nim „brzm ien ia typow ego) z tym s.amym, a p rz y n a j­ m n iej podobnym znaczeniem , k tó re m ia ł n a m y śli m ów iący, bez tego nie m ogłoby w ogóle dojść do posłużenia się językiem .

In g a rd e n rozw iązu je p roblem w n a stę p u ją c y sposób: Do p rzedm iotów p rzy n a leż ą odpow iadające im p o j ę c i a i d e a l n e 56, z a w ie ra ją c e w sw ej treśc i p e ł n e o k reślen ie „podp ad ająceg o ” pod nie p rze d m io ­ tu. N azw y n ato m ia st ek sp lik u ją ty lk o n ie k tó re m om enty o k re śla ją c e ich przedm ioty, eo ipso ich treść m a te ria ln a odpow iada zaledw ie fra g ­ m entom tre śc i m a te ria ln e j pojęć idealnych. Różne brzm iące nazw y tego sam ego p rze d m io tu ek sp lik u ją p rzy ty m różne jego m om enty, np. nazw a „ k w a d ra t” ek sp lik u je m om ent „k w a d ra to w o ści” n azyw anej przez siebie fig u ry geom etrycznej, n a to m ia st nazw a „rów noległobok ró w n o ­ boczny p ro sto k ą tn y ” przynależne do n ie j i w łaśn ie z jej k w ad rato w o ści w y n ik ając e m om enty rów noległości, rów ności i p rzecin an ia się pod k ą te m p ro sty m je j boków . M ożliw e są p rzy tym inne nazw y k w a d ra tu , ek sp lik u ją c e inne, k o n sty tu ty w n e d la ń m om enty.

N azw a „ k w a d ra t” ak tu a liz u je te n sk ła d n ik tre śc i p ojęcia idealnego, k tó ry o k reśla m om ent k w ad rato w o ści jego przedm iotu, n ato m ia st po­ zostałe sk ła d n ik i za w iera w sobie je d y n ie p o te n cja ln ie . N azw a „ró w n o ­ ległobok rów noboczny p ro sto k ą tn y ” a k tu a liz u je in n e sk ła d n ik i tego sa ­ m ego po jęcia idealnego, p o te n cja ln ie za w iera n ato m ia st sk ła d n ik o k

reś-55 Idzie tu o te o rię ogłoszoną przez H u sse rla w Logische U n te rsu ­

chungen. N ie m a m y tu ta j m iejsca, by zajm ow ać się nią d okładniej.

(19)

ła ją c y m o m en t k w adratow ości. N azw a, k tó ra ch a rak te ry z o w a ła b y ja k iś p rze d m io t co do jego w szystkich m o m en tó w ak tu alizo w ałab y zarazem w szy stk ie sk ła d n ik i p ojęcia idealnego.

U chw ycenie pełnego p ojęcia idealnego dok o n u je się dzięki ak to m po­ znaw czym , sk iero w an y m n a jego p r z e d m io t57. W sy tu a cji, w k tó re j nie d y sp o n u je m y jeszcze pełn ą tre śc ią p ojęcia idealnego m ożliw e są liczne n ieporozum ienia. I ta k w znaczeniu je d n ej nazw y m ożem y łączyć s k ła d ­ n ik i n ależące do dw óch i w ięcej pojęć idealnych. M am y w ów czas do c z y n ie n ia z n a z w ą w ieloznaczną, choć n ie zdajem y sobie iz tego spraw y. U św iadom ienie sobie jej w ieloznaczności pociąga n a ogół rozgraniczenie pojęć, k tó ry c h sk ła d n ik i nazw a ta ak tu alizo w ała. Rozwój języka (w szczególności języka naukow ego) u k a z u je się tu ta j jako coraz w ie r­ niejsze dostosow anie znaczeń słów do pojęć idealnych.

T eo ria pojęć idealn y ch w m niejszym , bąd ź w iększym sto p n iu a k tu a li­ zow anych w znaczeniu słów u jm u je te p ojęcia jako czynnik g w a ra n tu ­ ją cy w zględną stałość znaczenia. By zrozum ieć dow olną nazw ę w y p o ­ w ied zian ą w znanym m i języ k u m uszę p rzy n a jm n ie j w ogólnym za­ ry sie uśw iadom ić sobie pojęcia idealne, którego sk ła d n ik i nazw a ta ak tu alizu je . R ozum ienie języka je st zatem zapośredniczone przez u św ia­ d a m ia n ie sobie pojęć idealnych.

W p rzedm ow ie do polskiego w y d an ia O d ziele litera c kim , w ro k u 1958 In g a rd e n pisał, że h ipoteza pojęć id e aln y c h nie w y d aje m u się obec­ n ie w p ełn i przek o n u jąca, n ie w idzi jednalk innego sposobu z a g w a ra n ­ to w an ia stałości z n a c z e ń 5S. W istocie, m ożna w obec te j hipotezy p o sta ­ w ić fu n d a m e n ta ln e p y ta n ie o eg z y ste n cja ln y sta tu s ty c h pojęć.

W ydaje się, że m ożliw e są tu ta j co n a jm n ie j dw ie in te rp re ta c je te k s tu In g ard en a . Z je d n ej stro n y m ożem y pojm ow ać pojęcia id ealn e ja k o pew ne i d e a l n e p r z e d m i o t y , istn iejące tak , ja k np. id ealn e fig u ry geom etryczne. P ojęcia id e aln e b y ły b y p o k rew n e ideom P lato n a , n a to m ia st zm ienne znaczenia słów — ty lk o ich niedoskonałym i „o d b it­ k a m i”, „cien iam i”. P rz y ta k ie j in te rp re ta c ji w y d aje się, że In g ard en b y n a jm n ie j nie obalił H u sse rlo w sk iej te o rii z n a c z e ń 59, a je d y n ie p rz e ­ niósł ją n a wyższy, p o n adjęzykow y poziom. Zm ienność znaczeń słów w y p ły w a ła b y tu ta j ty lk o w niedoskonałości naszego poznania. G dybyś­ m y p o siad ali ab so lu tn ą w iedzę o w szystkich m ożliw ych p rzedm iotach, sta ć n as b y było w ów czas n a posługiw anie się językiem , w k tó ry m k aż d e słow o ak tu alizo w ało b y w p ełn i odpow iednie pojęcie idealne.

N ieco zm odyfikow aną w e rsją p rze d staw io n e j in te rp re ta c ji je st utożsa-” Por. DL 140.

58 P o r. DL — P rzed m o w a do polskiego w ydania.

59 O czywiście w spom nianej w yżej te o rii z Logische U ntersuchungen. P óźniej, ja k w iadom o H u sse rl zm ienił sw e poglądy na sposób istn ien ia znaczeń.

(20)

m ienie pojęć id e aln y c h z w arto ścią odpow iednich idei. P ojęcie id e aln e byłoby „p rzen iesien iem ” zaw artości id ei w p o rząd ek języka, p rzeniesie­ niem , k tó re oczyw iście n am — ludziom nie m oże być w pełn i dane.

M ożliw a je st je d n a k zu pełnie o dm ienna in te rp re ta c ja . P ojęcia id e aln e m ożna przecież rozum ieć jako sw oiste „idee ro zu m u lingw istycznego” , ja k o pew ne id ealizacje d okonyw ane przez n as n a b azie naszej w iedzy o przed m io tach , o k tó ry ch m ów im y w języku. O czywiście p ojęcia te, ta k p o ję te n ie istn ia ły b y idealnie, lecz je d y n ie in te n cjo n aln ie, byłyby je d n a k p rze d m io ta m i czysto in te n cjo n aln y m i specyficznego ty p u . W n a ­ zw ie „pojęcie id e a ln e ” d om niem ana je s t p ełn a ad ek w atn o ść po jęcia do p o dpadającego pod nie przedm iotu. T reść m a te ria ln a nazw y ex p lic ite d o m n ie m u je tu zatem p ełn e określen ie sw ego p rze d m io tu (pojęcia id e al­ nego) co do w szystkich jego m om entów rodzajow ych, czy g atunkow ych. F ak ty c zn ie w y stę p u ją c e tu m ie jsc a n ie d o o k re śle n ia u ję te są ja k o p o d a t­ ne na ta k ie to w łaśn ie a ta k ie dook reślen ia i to d o określenia dokonane niezależnie od naszej w oli, dook reślen ia ta k ie , by „pasow ały” do d a ­ nego przedm iotu. Z arazem je d n a k ad ek w atn o ść pojęcia idealnego do­ m n ie m a n a je s t tu w sposób „ p u sty ” — je d y n ie jako swego ro d za ju „ d y re k ty w a do w y p ełn ien ia”. P rzy ta k ie j in te rp re ta c ji „pojęcia id e aln e” to ty le sam o, co (p rz y n ajm n iej w odniesieniu do nazw ) „znaczenia do­ sko n ałe” , ek sp lik u ją c e p ełn ą m o ż l i w ą w iedzę o przedm iocie.

§ 8. Z naczenie zdania.

Z d an ie je st p ew n ą całością znaczeniow ą zbudow aną z om ów ionych w y­ żej sk ła d n ik ó w — nazw , słów ek fu n k c y jn y c h i czasow ników . Z naczenia ty c h „elem entów ” u le g ają w zd an iu licznym m odyfikacjom , d o p ro w a­ dzającym ostateczn ie do „zlania się” ich znaczeń w jed en sens całego zdania. M odyfikacje te p o legają p rzede w szystkim n a zniesieniu sz tu ­ cznej izolacji poszczególnych s łó w 60, k tó re w zd an iu o d n o s z ą s i ę d o s i e b i e n a różne sposoby. Z danie n ie jak o „w ysuw a n a pierw szy p la n ” in te cjo n aln y w sk aźn ik k ie ru n k o w y nazw y p ełn iąc ej rolę podm iotu zd a­ nia. W skaźnik te n „pociąga za so b ą” w skaźniki innych nazw odnoszących się w zd an iu do p odm iotu w te n sposób, że tra c ą one swe sam odziel­ ne przedm ioty. Np. w zdaniu „C.J. C ezar, ko n su l rzym ski przekroczył R ubikon” nazw a „konsul rzy m sk i” nie tw o rzy w e w łaściw ym jej ja k o nazw ie sic гиЪео odrębnego przed m io tu , lecz je d y n ie w sk azu je n a w ła s­ ność bycia k onsulem rzym skim p rzy słu g u jąc ą in te n cjo n aln e m u k o re la to - w i p odm iotu zd a n ia — C.J. Cezarow i. G łębokiej p rze m ian ie u legła tu zatem tre ść fo rm a ln a te j nazwy.

(21)

ta k ż e p o d sta w ą dla w stecz w skazującego w sk aź n ik a kierunkow ego cza­ so w n ik a pełniącego rolę orzeczenia zdania. P ozostałym nazw om , nie od ­ n iesionym bezpośrednio do podm iotu, ta k ż e w yznaczone są odpow iednie role. I ta k w zd a n iu ”L. B ru tu s zabił w łaśn ie k onsula rzym skiego” n a ­ zw a „k onsul rzy m sk i” nie uto żsam ia się, ja k to m iało m iejsce w p o ­ p rze d n im p rzy k ła d zie z podm iotem zd a n ia (i czynności), lecz je st o k re­ ślona ja k o p rze d m io t czynności. „D zięki te m u — pisze In g a rd e n — pod­ m io t w łasności ulega p rze tw o rz en iu w przed m io t, k tó ry d o z n a j e czynności sk iero w an y ch n a niego” 61.

W szystkie te m o d y fik a cje w sk az u ją n a to, że znaczenie zd a n ia n a le ­ ży b ad ać ja k o p ew n ą całość i — co za ty m idzie — że w ym aga ono n ow ej analizy, k tó ra w y k ry je to, czego n ie udało się u ja w n ić b ad a ją c zn aczenia słów izolow anych.

In g a rd e n w obec zdan ia jako całości sta w ia d w a zasadnicze p y ta n ia : 1) c o to je st zdanie sam o w sobie i 2) c o ono, jako pew ien w szcze­ gólny sposób zbud o w an y p rze d m io t s p r a w i a sam o w sobie 82.

By odpow iedzieć n a pierw sze z ty c h p y ta ń , n a jp ie rw należy w y jaśnić, co In g a rd e n rozum ie przez „zdanie sam o w sobie”. J e s t to zdan ie p o jęte ja k o „ w y tw ó r o p era cji zd aniotw órczych w olnych od sta n ia na usługach ja k ich k o lw iek in n y c h o p era cji lu b celów , k tó ry m one słu żą”, bąd ź też p rz y n a jm n ie j — ja k d o d aje w nocie pochodzącej z 1958 ro k u — tr a k ­ to w an y c h ja k o ta k ie przez po d d an ie w szelkich p o ja w iają cy c h się innych o p e ra c ji zabiegow i u zm ien n ian ia i w y k az an ie ty m sam ym ich dow ol­ ności. W szczególności nie m ożna tra k to w a ć o p era cji zdaniotw órczej ja k o „sto jącej na u słu g a ch ” sądzenia, czyli orzek an ia czegoś o is tn ie ją ­ cym p rzedm iocie β3.

W zd an iu In g a rd e n w yró żn ia — podobnie ja k w innych tw o rac h ję ­ zykow ych — d w ie w a rstw y : b rzm ien io w ą i znaczeniow ą 64. W a rstw a z n a­ czeniow a — ja k ju ż o ty m b y ła m ow a — zbu d o w an a je st ze znaczeń słó w w chodzących w sk ła d zd a n ia ja k o jego człony, ale zarazem je st czym ś w ięcej. Sens zdania je s t j e d n o s t k ą f u n k c y j n o - i n t e n - c j o n a l n ą sta n o w iąc ą z a m k n i ę t ą w s o b i e c a ł o ś ć 65. Nie przeczy to te m u , b y sens zd a n ia czerp ał rozliczne w łaściw ości ze z n a­ czeń b u d u ją c y c h go „elem entów ”. I ta k je st p rzede w szystkim jed n o stk ą i n t e n c j o n a l n ą , tzn. „tak ą , k tó ra 'in te n c ją ' sw ą, czyli d o m n iem y ­ w an ie m czegoś w y k ra cz a poza siebie sa m ą i w sk az u je n a coś od siebie różnego” 6e. T ę „in ten c ję” czerpie zd a n ie w łaśn ie ze znaczeń b u d u ją cy c h

61 P or. D L 150. 62 P or. D L 167. 63 P or. D L 173. 64 P o r. D L 168. 65 P or. D L 168. 66 D L 168.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ostatnio głośno było o tej placówce w poznańskich mediach nie tylko dlatego, że uro- dziły się w niej kolejne trojaczki.. Otóż zakończona została kolejna ważna inwestycja

N – Pyta, ile potrzeba tysięcy, aby utworzyć jedną dziesiątkę tysięcy oraz kolejno jedną setkę tysięcy i milion.. U – Odpowiadają kolejno: dziesięć,

 umie napisać spójną wypowiedź wielozdaniową w formie opisu postaci, opisu przeżyć wewnętrznych, opisu sytuacji, listu prywatnego, opowiadania, sprawozdania,

Koncepcje podmiotowości w literaturze polskiej ostatniego stulecia, w: tenże Język modernizmu, Kraków 1997; oraz Osoba w nowoczesnej literaturze: ślady obecności, w: Osoba w

„Miałem sześć czy siedem lat, kiedy mój dziadek zaczął mnie uczyć czytania i pisania. Było to tak: pewnego wieczora dziadek wydostał skądś cieniutką ksią- żeczkę,

24 Na podobny trop wskazał Ricœur: „Co uprawnia do uznawania, że podmiot działania pozostaje ten sam przez całe jego życie rozciągające się od narodzin do śmierci?

Właśnie z powodu owej aktywności organizacyjnej Zarząd Główny PFJ zdecydował się przekształcić tutejszy klub w oddział Federacji, powołując równocześnie

Władysław Ludwik Panas urodził się 28 marca 1947 roku w Dębicy, niedaleko Rymania.. Był najmłod- szym dzieckiem Józefa i