c iW o
3 ^ 1
ZAWISZA CZARNY
-V/
i -
3
K A Z IM IE R Z P R Z E R W A - T E T M A J E R
ZAWISZA CZARNY
FANTAZYA DRAMATYCZNA
C Z Ę Ś Ć I.
.
AKTY CZTERY
K R A K Ó W
G. G E B E T H N E R I STOŁKA
O SO B Y :
Za w i s z a Cz a r n y z Garbowa, lat 28.
Wo j e w o d a Ma t e u s z z Góry.
Wo j e w o d z i n a.
Dw i n a, la t 20, ) . , , 1 .
’ ’ }■ ic h có rk i.
Ew a, la t 17, J
Ba r b e r, k a p e la n w o je w o d y . Ks ią ż ę Fe l s b u r g, la t 32.
Ha n k a Ru d a w s k a, la t 19.
Wo j t e k, je j b ra t, la t 21.
G o s p o d a r z , ) . , , .
’ ic h ro d z ic e . Go s p o d y n i, J
Kl i m a, b o g a ty k m ieć.
Sz y m o n, s ta r y ch ło p . Cz a j a,
Kl i n i e c, c h ło p i.
Kr u ż e l, Ag a t a, Ko r d u l a, Br o n k a, ) Ma g d a, j Puszcz, szlachcic.
Op a t. Go z d a w a, Ku r s k i, Lu t y c h, Le s z c z y c, Za m i e r o w s k i. Zb ą z k i, la t 80.
Ja s t r z ę b i e c
Sk a l m i e r s k i.
Le l i w a, dworzanin wojewody, lat 65.
St a r y Gó r a l. Gó r a l.
Pa c h o l ę w służbie szlachcica Lutycha.
i
JL A , J baby.
dziewki.
- 1
Ł I,
|
sz la c h ta .
m a g n a c i.
Ch ł o p i, Ba b y, Gó r a l e, Gó r a l k i, Sz l a c h t a, Ma g n a c i, Dw o r z a n i e, Wo j e w o d y, Ry c e r z e n i e m i e c c y. .
— 6 —
F ig u r y fa n ta s ty c zn e :
Wi d. Mn i c h I.
Mn i c h II.
Mn i c h III.
Gł u s z a. Sz u m.
Du c h p o w o d z i.
r z e c z d z i e j e s i ę w XIV WIEKU.
AKT PIERWSZY
AKT I.
Scena przedstawia sad wiejski. Wielka śliwa, pod którą, stoi ławka darniowa. W głębi przez drzewa widać chałupy. W dali wsie, kościół,
potem puszcza leśna.
O D S Ł O N A P IE R W S Z A . — DZIEŃ .
SC E N A I.
W O JT E K (siedzi na ławce darniowej pod śliwą).
C heba by mię od m aleńka Bez ciemię bito,
Bez ciemię bito, Z eb y jo se nie d o ł ra d y
Z kazdom k obietą, Z kazdom kobietą.
C heba by mię od m aleńka Tatuś' nie bili,
T a tu ś nie bili:
Żebym jo nie w iedzioł jak o P o w ró z kręcili,
P o w ró z kręcili...
E cóz to?
( Wjeżdża konno Zawisza Czarny, zbroja czarna. Pawie pióra na hełmie, kopia, miecz, tarcza).
ZA W ISZA CZARNY.
S łuchaj chłopie: czy daleko D o domu p an a M ateusza z Góry?
10 —
WOJTEK.
Będzie trz y mile. H ań, za oną rzek ą, T rz e b a p rzejech ać m ocar, potem bory.
ZAWISZA (odwraca się za siebie).
W ytchniem y koniom.
( Wchodzi Iwo. Zawisza zsiada, opiera kopię o drzewo. Iwo wyprowadza konia i wraca).
WOJTEK (patrząc ża scenę).
A cóz to za dziwo P an wielkom ozny po za sobom wiodom Z takom ja k z ognia uplecionom brodom?
z a w i s z a (do giermka).
Pom óż ksiąźęciu zesiąść z konia, Iwo.
(Do chłopa)
Co to? T o B óg d a ł okazyę szczęśliw ą T ak ie w am dziwo przyw ieźć, m ości chłopie.
WOJTEK.
T o Miemiec?
ZAWISZA (naśladując go).
Miemiec.
(W chodzi Felsburg ze związanemi ręka?ni, za nim Iwo).
WOJTEK.
A bez cóz w konopie Z w iązany? (Do giermka) C y się ich m iłoście bili?
ZAWISZA (daje potakujący znak głową).
WOJTEK.
Chłop ze z w os musi być, w ielm ożny panie, K ieście h an d ry g ę takom starm osili!
Ej ha! A le obydwa? (Giermekzaprzeczagiestem)Nie? Ej w iera!
T o w os sam ego za chorągiew stanie!
— 11 —
ZAWISZA (do Felsburga).
N iech w asza m iłość o pień się o p iera
O dpocząć nieco. (Do Wojtka) P ew nieście z tej wioski K ochany człeku? Ja k ż e się w ołacie?
WOJTEK.
W ojtek.
ZAWISZA.
A czyjźeś?
WOJTEK.
E ta n ap rzó d Boski, A potem ojców.
ZAWISZA (śmieje się).
H ah ah a! W y bo rn ie!
A m acie w y tam co zjeść w w aszej chacie?
WOJTEK.
E dy ta przecie dw adzieścia la t żyję, K iedybym nie jod, tobym pew nie nie zył.
ZAWISZA.
W e s o ły jesteś? Co?
WOJTEK.
P ro sem pokornie — Je sc e mię na mój pogrzy b nie prosili.
ZAWISZA.
No, n a tw e zdrow ie chętnie co w ypiję I zjem co.
WOJTEK.
J o te z niebedem nie w ierzył, Ze mi zycycie te g o zdrow ia scerze.
A tez w os prosem pięknie, moi mili,
— 12 —
Jedźcie — ch ału p a stąd o dw a pacierze, Tam , pod tem drzew em , co widno, g arb atem .
ZAWISZA.
Nie, tu nam przynieś co. Idź z nim Iwonie.
( Wojtek i Iwo wychodzą).
Jakim ź mi cudnym ten k raj pachnie kw iatem ! S am e mi idą do p acierza dłonie
I do podzięki, żem się już szczęśliwie D o k ra ju d o s ta ł... K siążę mię w podziwie, Z nając nasz język, słu ch asz... Ale, p roszę, S pojrzyj d o k o ła ... G dzież m asz takie zboża?
U was, nad Renem , w ino grad y w kosze K ład ą, lecz p atrzaj, czy tam u w as zo rza O złoci kiedy tak i łan pszeniczny?
W y isk rzy kiedy takie kłosy żytnie?
Czy się tam h a b ry mienią ta k błękitnie I ró że m ają taki zapach śliczny?
A przecie proste, p o ln e... T a k ą puszczę W id ziałeś kiedy? K iedy psa w nią wpuszczę, T u r ci zary c zy w niej i żubr zahuczy
Z d łu g ą do kolan, kęd zierzaw ą brodą.
Nie wiem, czego się człow iek św iatem w łóczy M ając ta k cudny k r a j... O polska cudna W si! k tó rąm nieraz, nad D unaju w odą Śnił, w sparłszy gło w ę na końskiej kulbace!
0 wsi, w esoła, p ełn a gw aru , ludna, Piękniejsza, niźli w eneckie p a ła c e 1 m au rytańskie w ieże... A dopiero,
K siąże von F elsbu rg , kiedy to zobaczysz T e k rasn e dziewki, a panny ze dw oru!
Może się w ło sk ą nie zdobią m anierą A ni niem ają tak ieg o poloru,
J a k iś u dw orek w idział gdzieś paryzkich, L ecz się przekonasz i przyznać mi raczysz,
— 13 —
' Źe u nas w P olsce niem a drzw i ta k nizkich,
Z kąd b y ku tobie w ychynąć nie m ogła K siężniczka, alboli k ró le w n a ... K siążę!
P ra w ic a m oja n a polu cię zm ogła,
Mójeś, lecz pozwól, źe cię z p ęt rozw iążę.
Nie c h cę, ażebyś do polskiego k raju W e sm utku w jeżdżał i klnąc sw oją dolę.
f e l s b u r g (zdziwiony).
T ak ie g o u nas niem a obyczaju.
P o d łu g um ow y w ziąłeś mię w niewolę.
ZAWISZA.
B óg dał, źe p rzy tw em siodle nie m usiałem J a k o niewolnik w chodzić w m oją ziemię.
FELSBURG.
S ąd ząc po tobie i tym chłopie, plemię W a sz e jest tęgie.
ZAWISZA.
I duchem i ciałem B óg nas opatrzył, to też da B óg łaski, N iejedna w asza zb ro ja pryśnie w trzaski.
FELSBURG.
A lbo też w asza.
ZAWISZA.
Ano, ja k B óg zdarzy.
(Przechodzą wieśniaczki — bije dzwon południowy na A n io ł Pański — klękają).
0 ja k cudow nie pochyliły głow y!
D zw on p arafialn y oddzw ania południe, P o k lęk ły w zbożu, ja k m ak purpurow y, 1 zrum ieniły się głow am i cudnie.
D zw on parafialn y w błęk ity w ybija — Z d ro w aś M a ry ja ... (klęka na chwilę)
( Wchodzi H anka) Cóż to za cud Boży?
(Do H anki) D aleko idziesz?
_ _ 14 —
S C E N A II.
HANKA (wskaziijąc głową).
A do tam tej chaty.
ZAWISZA.
T o tw ój b ra t: W o jtek ?
HANKA (zdziwiona).
A skąd go pon znajom?
(Słychać śpiew daleki).
Mój. (Do dziewek) Jochym kow e dziew cęta śpiewajom.
(Przechodzą dziewczęta bokiem sceny ■— parę się zatrzymuje).
FELSBURG.
D ziew częta iście podobne do róży.
W całem cesarstw ie takich u n as niema.
ZAWISZA (z uśmiechem).
P rz y takiej ciep ła w polu będzie zima.
W o j t e k (wraca z Iwonem).
T a tu ś i m atk a pokornie wos prosom, C obyście w stąpić racy li w ich progi
W ielm ożny panie. Przyjm iom w as z rozkosom, K azali pięknie podjąć w as pod nogi.
A i tez b ard zo prosom wos nieśmiele, Cobyście uccić racyli wesele
S io stry najstarsej mojej, co się ran o P o ślubie ju tro zacnie. K iebyście się P rzesp ali u nas — m om y świeże siano, A potem dalej konik wos poniesie...
— 15 —
I teg o M iem ca tez w eźcie ze sobom, W a s cłek pow iada, ze on nie je st niemy.
U ccijcie dom nas ry cersk o m osobom — (Wskazując Hankę)
A to je st sio stra moja, H anka.
ZAWISZA.
W iem y.
(Zawisza do Felsburga)
C hłopi nas pro szą do siebie w gos'cinę.
P ójdź ze m n ą , panie.
f e l s b u r g (zdziwiony).
C hłopi? N iechaj zginę Jeźelim kiedy sły sz a ł co ró w n e g o !...
S łużę ci, panie.
(Zawisza chce rozwiązać pęta, Felsburg coja się zdziwiony).
ZAWISZA.
P r o s z ę , p r o s z ę , książę — Słow o cię tylko tw e ry cersk ie w iąże I w łasne tw oje przysięgi cię strzegą.
Iwo, pop ro w ad ź konie.
( Wychodzi Wojtek, Zawisza, Felsburg — dziewczęta zbliżają się do Iwona).
HANKA (do Iwona).
A ten drugi T o co za jeden?
iwo.
T o ry c e rz z cesarstw a.
S p o tk a ł się z panem moim u granicy.
J e c h a ł sam otrzeć, m ający dw a sługi.
P e łn o się w szędy w łóczy tego p siarstw a Z w stążką p rzez ram ię, albo u przyłbicy, A n azy w ają się błędni rycerze.
— 16 —
Mówił, źe szukać u nas przygód jedzie.
S łow o do słow a, rę k ę sobie dali,
Ze kto dru g ieg o z siodła n a ziem zwali, Jak niew olnika z sobą go zabierze.
Mój pan, co pięścią obala niedźwiedzie, Ino mu pod bok ra z p rzy tk n ą ł kopiję — P a trz ę : mój Niem iec juź łbem ziemię ryje!
d z i e w k i (śmieją się).
H a! ha! ha!
iwo.
S łu d zy uciekli lasami,
A on ta k w pętli drugi dzień juź z nami Jedzie, a dobrze, źe po polsku g ada,
T o się czas nie ta k dłu ży ł pustkowiam i.
BRONKA.
A takom b ro d ę mo, ja k b y u dziada, Ino ze m łody i nie brzyćki.
MAGDA.
Ani!
R oz ino spojrzeć, znać ze oba pani!
iwo.
Mój pan się zow ie Z aw isza z G a rb o w a H e rb u Sulima, a od zbroi czarnej
Z w any po dw o rach i zam kach P a n C zarny.
HANKA.
Z d aleka jadom?
iwo.
H ej! D ro g a to zdrow a!
W A u g sb u rg u pan mój zw alił śró d aren y D w udziestu pięciu w ybranych ry cerzy . Byli tam W łosi, Niemcy, S aracen y , N aró d okrutny, co w B o g a nie w ierzy.
— 17 —
BRONKA (zachwycona).
O jej! I takim d ał w as panie rady?
MAGDA.
A po cóz oni sukali z nim zw ady?
IWO.
T o nie są zw ady żadne, to turnieje.
BRONKA.
Ej, to podobnie i u nas się dzieje
U k ró la w zam ku; po w iad ał Zych z Błonia, Co słu ży ł panu z K urozw ęk do koni.
HANKA.
Pódźm y. Ju z widzę bydło z pola .goni
Moja najm łodsa siostra. (Do Ima) B iercie konia.
B estyje całkiem o b g ry zły hań róże!
MAGDA.
A po co pan w as jedzie tu?
iw o.
Ma w G órze U w ojew ody podjąć sumę pew ną
Z łożoną mu tam w zapisie przez krew ną.
(Słychać śpiew męzki):
H ejże ino haj!
Zieleni się gaj, Ej zieleni, zieleni pole!
G rajze skrzypku g raj, Moje serce kraj,
H ej na dolę, ej na niedolę...
( Z innej strony):
Dolo, dolo ty, Nie przepłacom łzy,
Ani śmiech cię p rzetrzy m ać zdole...
ZAWISZA CZARNY 3
— 18 —
H ejże ino haj, Zieleni się maj
H ej zieleni, zieleni, zieleni pole...
(Zasłona spada).
O D S Ł O N A II.
Ten sam pejzaż. — Noc.
S C E N A I.
ZAWISZA (pod śliwką, bez miecza).
J a k mię ci ludzie dobrzy ugościli,
J a k a w nich żyje szczerość i p ro sto ta — — K iedy łuczyw o w piecu zapalili,
T o mi się ch ata w y d ała ze zło ta Od ognia, co bił płom ieniam i w g ó rę I św iętych P ańskich wiszących na ścianie...
O grom ną ro zp iął B óg nade m ną chm urę Gwiazd. Z d a się zło te nieba rusztow anie, N a którem le g ła kop uła niebiosów, J a k owe wielkie m inarety w schodnie...
S ły ch ać szum b o ru i szm er cichy kłosów — L ek ki w iatr idzie i pow ietrze ch ło d n ie...
Słodko mi będzie gdzieś na szopie kmiecej R ozkow ać zbroję i w yciągnąć członki, Nie w naddunajskiej niemieckiej fortecy, A lbo w ęgierskim zam k u ... K w iaty z łąki P a c h n ą ... K toś id zie... K to to ?
SC E N A II.
HANKA (przechodzi mimo).
T o ja, panie.
ZAWISZA.
Kto? C órka? H an k a?
*
HANKA.
T ak.
ZAWISZA.
A gdzież ty, proszę, Idziesz ta k późno? Co?
HANKA.
Z biegło nam łoszę, M usiałam łap ać. Ja z e na polanie
P a s ło się. Z takiem to m itręgi tyle, Bo głupie.
ZAWISZA.
U siądź tu p rzy mnie n a chwilę.
HANKA.
T a tu ś w as panie w rę k ę całow ali — Gdziez ja bym śm iała!...
ZAWISZA.
A tośm y w raz przecie I w ieczerzali i objadowali.
HANKA.
E, to co inse...
ZAWISZA.
Siądźźe — bodajże cię!
Nic inksze... F e lsb u rg śpi? T en ry c e rz cudzy?
A Iwo?
HANKA.
Śpi, hań, ka i nasi słudzy.
ZAWISZA.
W idzisz te gw iazdy św iecące na stropie?
P o d o b a ci się, co?
- 19 —
HANKA.
P odoba, panie.
ZAWISZA.
Cyt! Św ierszcze polne poczęły s'piewanie...
A ty, H anusiu, gdzie s'pisz?
HANKA.
Zimom doma, A te ra z latem śpiem w sianie na sopie.
W zimie nam ości się w chałupie ■ słom a, L egnem i śpiem.
ZAWISZA.
J a k cich o ...
HANKA.
Cicho, panie, Ja k b y nad św iatem było Podniesienie. (Pauza).
Kiej ksiądz podniesie m onstrancyom w kościele, T o się ta k cicho robi. (W schodzi księżyc).
ZAWISZA.
N a sklepienie W ychodzi księżyc.
HANKA.
Cień się b ia ły ściele N a drzew a. S trasn o pojrzeć dookoła.
ZAWISZA.
Boisz się?
HANKA.
Ej nie, c eg o z bym się bała?
A le tam z rzek i to casem ta k w oła, J a k b y kobieta we wodzie jęcała,
A casem z lasu idzie takie w ycie J a k wilce.
*
ZAWISZA.
W ilki.
HANKA.
O nie! O zróźnicie
D o ra z u wilcy głos. T o som upiory Ł ak om e na krew ludzkom. S try k Jem ioła, C o za leśnego jest u pana z G óry, N ieroz je widział.
ZAWISZA.
A to się kościoła N ieboją one czarty?
HANKA.
K ościół stoi Zam knięty, zreśtom ino c o rt się boi K o ścio ła; inksy duch, to ta k ja k ludzie, I do kościo ła n aw et kie chce, pudzie.
ZAWISZA.
P o szłab y ś te ra z tam w tę puszczę ciemną?
HANKA.
Coby mię wilk zjod, ab o złe po rw ało?
Nie posłabym tam zanic!
ZAWISZA.
No, a ze mną?
HANKA.
E, i w os panie n a tę puscę m ało, Chocieście tacy, ja k p ó ł dębu. Ale S p ać się wom nie chce?
ZAWISZA.
Nie. T a k miło mi tu, K iedy się p atrz ę tam na ow e dale
Z asiane zbożem ; kiedy z w ieży szczytu
— 21 —
— 22 —
K ościelnej czasem błyśnie krzyż złocony, A tu p rzy sobie polską m ow ę słyszę,..
T rz y la ta obce mię trzy m ały strony, Rożnem n aro d y m iał za tow arzysze I różne m o w y ... Cóż ty przez dzień cały R obisz Hanusiu?
HANKA.
W lecie w polu robię, A zimom p łó tn a uprzędziem y sobie.
P rzódziej my kro w y ze siostrom pasały, Co się w ydaje za M ikołajcyka.
z a w i s z a (do siebie).
T a p ro sta m ow a je st mi ja k m uzyka
N ajcudow niejsza. (Do H anki) A ciebie w ydają Ju ź gdzie za kogo?
HANKA.
C iotka nom ta ra ją S task a ze m łyna, a i Zych zpod lasu P rzychodzi do nos, ale ja ta casu Mom jesce p ełne naram iącko. W olę T ak , jak o dziś jest. W y jd ę sobie w pole, Kiej chcę, zaśpiwom, nikt n a mnie nie krzycy, A ni kutasków niemom p rzy spódnicy. (Pauza) Jesc e się teg o dosyć nauzyję.
ZAWISZA..
A cóż ty lubisz najw ięcej?
HANKA.
Kiej w zimie O gień się w ielgi zapali w kominie,
M atusia płótno przędom , ta tu ś drzymie, A nić się d łu g a na w rzecionie wije:
T o lubię słuchać bajek. P rzyjdom ludzie, T o o przeró zn y ch dziw ach nom ug w arzą!
O W aligórze, takim wielgoludzie, Co najw yzsego d rzew a sięg ał tw arzą!
0 W yrw idębie, co mu b y w ał bratem , A p a sa ł bydło topolow ym batem .
Z acem o sm oku g w a rz ą z pod W aw elu, 1 o tym K raku, co go o tru ł s ia rk ą , 0 pięknym Jasiu i lubcyku zielu, 1 jak o ry c e rz się jeden z m o cark ą C arnoksięznicom dopóty pró b o w ał, A ze się P an u B ogu poślubow ał
I w tedy zm ógł jom. T ak ż e praw iom ludzie 0 g ó ra c h T a tra c h , co hań za boram i Stojom , ja k wielgie dzw onnice i domy.
T am je st o k ru tn a pustka i bezludzie, K raj zaros'nięty śniegiem i lodami,
D rzew a tu nase przy hańtych ja k słomy, A nic nie rodzi się, ino kamienie.
T am je st król w ężów w koronie ze złota, Z ro g am i z miedzi sarn y i jelenie,
A kiedy spaść m a na doliny sło ta
1 w ielga pow ódź: to z za g ó r w ychodzi Mnich, z św iatłem w rę k u i n ocą się w łócy.
T am ścięta g ło w a po polach się tocy, A bo po b ag n ach i m o carach brodzi Sw icący okiem. A k ról w ężów strzeze S k arb ó w ogrom nych w raz z tą ściętą głow ą.
Mówiom, ze złota, co tam jest, p ołow ą P rzy sy p ać m oznaby k rak o w sk ą wieżę.
A le tam strach iść, bo się k ró l w ężow y B roni tysiącem pysków, a kiej gwiźnie, T ysiąc mu w ężów ja k z pod ziemie bryznie I trz a b y schodzić w ok rutn e p aro w y
I do przepaści, gdzie złe duchy siedzom.
Mówiom, ze mięso tam surow e jędzom T am tejsi ludzie, ale ich jest m ało,
— 24 —
Bo kiej T a ta rz y tu do Polski wpadli, N a deskach ludzi pow iązanych kładli, A kom u gło w y za deskę w ystało,
Ścinali rów no. S ą tam dwie wsie, zw ane Je d n a Ludzim ierz od teg o m ierzania,
D ru g a K rajusów , bo usy urw an e Zabitym tam oj licyli T a ta ry
Od popółnocy jaze do świtania. (Pauza) K ażdy cłek o tem opow iado stary, A działo się to tem u roków dw ieście Za k ró la L eska.
ZAWISZA.
G dy słucham , zda mi się, Ze m aurytańskie złocone powieście
S ą ja k b rząk an ia po cynow ej misie P rz y polskiej gęśli... (Pauza).
[Śpiew męzki zdaleka) H ejże hejże haj!
Zieleni się gaj,
H ej zieleni, zieleni pole...
G rajze skrzypku, graj, Moje serce kraj
H ej przysło mi, ej na niedolę...
Nie ro k i nie dw a K ochałem ja k trza,
Ej nie w idziołem po za nią św iata — G rajze skrzypku, graj,
Zieleni się maj,
J a sk ó łe c k a nad rzekom lata...
HANKA.
K oniuchy p rzy koniach N ucą, to pieśń się roznosi po błoniach
— 25 —
Ja k b y jom gw iazdy siały... Miejcie panie D o b rą noc. M atuś w kom orze n a sianie W am umościli...
ZAWISZA.
D o b ran o c... N oc głucha...
G dzieś tam n a polu zaw odzi koniucha I lipy pachną... (zasypia).
(Zjawia się Wid).
WID
(figura fantastyczna, długi czarny płaszcz — twarz mało widoczna wieniec dębowy na głowie).
Bez trw o g i i zm azy
0 drzew o w sp arty ry c e rz we śnie odpoczyw a.
M arzą mu się w ojenne, ogrom ne obrazy, G dy sztandary, ja k w icher, ob ala i zry w a 1 nadczłow iecze rzeczy dokazuje mieczem.
M arzy mu się potom na, nieśm iertelna sław a, Iż stanie się widzeniem jakiem ś nadczłow ieczem , A imieniem swem w iarę stuleciom n ad aw a I podaw any byw a w pamięci, jak cudy.
M arzą mu się w idziane m iasta, m orza, ludy, K rólew ny, co uśm iechy kopytom ru m ak a P o d ścielały ja k dyw an w zorzysty i wonny, A jeg o koń unosił, ja k w ielkiego p tak a I w snach królew skich świecił, ja k o p osąg konny.
(Pauza).
W ieńcam i laurow em i w ieńczono mu czoło, K rólow ie nalew ali mu cypryjskie wina...
A oto zatrzy m ało go dziś polskie sioło I do snu k o ły sa ła go w iejska dziewczyna.
I lipy się ponad nim rozw oniły cudnie...
K siężyc wielki i złoty, ja k słońce w południe, N ad g ło w ą jego sta n ą ł cichy i w spaniały, J a k ta rc z a Achillesa, p e łn a św iętej chw ały.
(Zasłona spada).
ZAWISZA CZARNY. 4
— 26 —
O D S Ł O N A III.
Pejzaż ten sam. — Dzień. — Chłopi, parobcy, baby, dziewki w w e
selnych strojach, Zawisza, Felsburg, Iwo, muzyka. — Ław y wynie
sione przed dom. — Stoły z jedzeniem i napitkiem.
ZAWISZA (siedzi na ławie).
K siążę von F elsbu rg, czy w idziałeś kiedy U w as nad R enem podobną ochotę?
A co za chłopy pośród tej czeredy!
T y lk o ich u b ra ć w miedź i hełm y złote!
A dziewki! N a cześć ry cersk ą! N iech zginę Jeźelim w idział piękniejsze w P row ancyi, K iedy je ch ałem n a dw ór do M adrytu, Choć m ów ią, źe tam najpiękniejsze F ra n c y i R odzą się dziewki. N aw et niechaj mi tu P rz e z c a łą w łoską w ielbione krainę O we pięknością sław ne W en ecy ank i P rzyw iod ą: nie dam za nie naszej Hanki, A lbo M aryśki!
GOSPODARZ OJCIEC WOJTKA (do Zawiszy).
Pijcie, jasn y panie!
D la takich gości miodu zaw se stanie, C hoćby się p scoły m iały w ściec od prace!
MATKA WOJTKA (do Zawiszy).
P rosem , ich m iłość raco m n a kołace.
ZAWISZA.
H a ha! Miód idzie od nóg aź do głow y!
J a sam bym w tań cu w yskoczyć gotow y!
A w asza H an k a ja k łania, ja k sarn a!
g o s p o d a r z (uradowany).
Mówiom ta ludzie, ze dziew cyna św arn a...
— 27 —
STARY CHŁOP (śpiewa).
K iedy ci się sp o d o b ała H an k a M aćkow a, Z atańcujze s nam i razem , panie z G arb o w a!
z a w i s z a (śmieje się).
H a ha ha! (DoFelsburga) Słyszysz, co śpiew ają? Życzą, A żebym w pląsy poszedł z nimi razem !
FELSBURG (zgorszony).
Szanujźe, panie, w aszą cześć zw ierzchniczą I pasow anie rycerskim żelazem ...
Z chłopam i ta ńczyć!...
z a w i s z a (zniecierpliwiony).
Ej, godny rycerzu ! Czym p raw y rycerz, n a swoim p an cerzu M asz w ypisane! H ej! Miodu mi szklankę!
(Bierze Flankę do tańca).
*
MATKA (do ciotki uradowana i zachwycona).
O rety ! R y c e rz ujon nasom H ankę!
ZAWISZA (przed muzyką z Flanką).
K iedym ujon, trz y m a ł będę, K iem podskocył, nieusiędę!
Ej ha!.
CHŁOPI (uradowani).
(Zawisza tańczy).
CZAJA.
Ja k o się pon ry c e rz o b raca!
MATKA.
A n asa H an k a p rzy nim lalka! cac a!...
s t a r y c h ł o p (śpiewa).
K to ci będzie trzy m o ł do krztu, kto będzie niańcył, K iedy u nos pon z G arb o w a z tobom zatańcył?...
H ah a! H ahaha!
C H Ł O PI (śmieją się).
MATKA (śmieje się).
S ta ry zb ereźn ik u !...
k r u ż e l (pijany do Felsburga).
Nie potańcujes w ro z s nami, Miemcyku?
FELSBURG (oburzony).
P recz! T y kanalio!
KRUŻEL.
Cóz się pon ta k sierdzom ? W ąch ajcież psa w nos, kie wom chłopy s'mierdzom.
( Odchodzi).
(Zawisza siada. — Zbliża się Czaja).
CZAJA (z oracyą).
N iech się ich m iłość nie obrazi. S cytu M aciek R udaw ski dostąpił zascytu, Żeście racyli, panie kaśtelanie,
D o ta ń c a pow ieść jeg o có rk ę, H an ię, Ani to nie jest, panie w ojew odo,
W asej ślacheckiej cnocie z żad n ą skodą I ---
s t a r y c h ł o p (przerywa).
A ni rok, ani dwa, Zrobiom tro je obydw a!
c z a j a (do starego chłopa).
Cichaj! Bez to — —
k l i n i e c (wyrywa się z oracyą).
K uba, p o c k o j! Mości R ycyrzu! My tu, chocioz ludzie prości [ nieuceni...
29 —
CZAJA.
P ockojze! Niech skońcę!
(Mówi) Ja k o to ano św iecące nom słońce, A bo te gw iazdy, co ja k złotom k asę, N osioł je P o n B óg nad ch ału p y nase:
T ak ...
KLINIEC.
C o ta bedzies jegom ości p ra w ił 0 gw iazdach! P an ie wielkomozny! W sta w ił R oz św ięty P ieter...
(W ystępuje z puharkiem Klima).
GOSPODARZ.
A kiz w os ta licho!
C ózeście ta c y do g ęb y zawzięci!
Klim a chcąm mówić!
CHŁOPI.
Cichojcie ta! Cicho!
Cichojcie wsyćka, kaj ja c y jezdeście!
KLIMA (mówi poważnie, powoli, z godnością).
W ielm ożny panie z G arb o w a! Izeście Nie pogardzili nami, ale z chęci N a te w eselne g o d y przybyć chcieli, A kołac-eście i miodu przyjęli:
Pięknie kłaniam y się i ik Miłości
D ziękujem z duse. — Ja k o onych gości O jciec P ia st w ito ł we wiśniowym sadzie Cem m iał w kom orze i w izbie podręcnem : T a k my wos sercem tu w itom y w dzięcnem 1 ra d o ść z teg o je st w całej grom adzie.
A le jak o my wos, wielmożny panie, W ucceniu momy: przez u razy w asej I sam i nienojzgorsi. P o wse casy
Z a wolom Boskom, z dziada i p rad ziad a N a R adolinie siedzom R adolanie,
J a k o to mówiom : kiedy drzew o pada, N a jednych lasach rosnom drugie lasy.
T o tez nie będzie wom za w stydem s nami G rzecnie uciesyć się i z dzieuchami,
P otańcyć, a choć som by wos uźreli • K ró l: policka wom nie zakw itną panie, Bo jako my som z ojców R adolanie, T a k o i one som nie od macochy, L e c ojcowicki godne, ja k janieli C ystę i bogobojne, a kaj m atki Nos poro dziły i kaj dziadów pro chy L eżom : tam i nos przyjm ie ziem ia s'więta.
A dzięka B ogu som wselkie dostatki, A b y i takie ugościć panięta,
S koro po b arciach B óg nom p sco ły chowa, O w sa i chmielu n a piwo n ag o dził
I na k o ła ce psenice narodził.
A w y ta w syćka co słuchocie, w próżny Ponaliw ojcie se kubek, na zdrow ie
W y p ić dziś p an a dziedzica z G arbow a!
Zdrow ie do wos, panie wielkomozny!
(Trąca się z Zawiszą kulkiem ).
ZAWISZA (wzruszony).
K ochani ludzie! N a podziękow anie!
Ja k o w spólnego nam w szystkim p rad ziad a P ia sta : niechaj w as s trz e g ą aniołow ie!
N iech się w am d a rz ą pszenice n a łanie, N iech się w am rodzi owies, m nożą stada, A B óg tw a rz ku w am dobrotliw ą chyli!
Z se rc a dziękuję wszystkim, moi mili!
Ja, pan z G arb o w a, ry cerz, co na dw orze C esarskim w chodzę, kiedy drzw i o tw o rzę,
— 31 —
K tó ry m z królew ien i księżniczek ręki W szran k ach b r a ł wieńce, p o d ark i i dzięki, K tó re g o znają hiszpańscy królow ie
I doża w łoski: piję w asze zd ro w ie!... (Pije) CHŁOPI (krzyczą).
H u h a !... ( Muzyka gra).
ZAWISZA.
A te ra z jeszcze, zanim w d ro g ę ruszę, P an i w ójtow o — pójdźcie ze m ną w koło!
K iedy w esoło, niech będzie w esoło!
G raj nam, m uzyko! Hej, na m oją duszę!
(Tańczy z wójtową. Chłopi za nim).
CZAJA.
J a k się pon ślachcic ro zochocił s nami!
KLINIEC.
J a z iskry krzese z ziemie podków kam i!
AGATA.
W ójtow o, kieby do niebiosów w zięta!
KORDULA.
D o śm ierci to to w esele spam ięta!
s t a r y c h ł o p (śpiewa).
O b raco j się, o bracoj się pani w ójtow a, A ty za ni om, a ty za ni om, panie z G arb o w a !
k r u ż e l (śpiewa).
Pojdzie o tem g ło s sero k i z wioski do wioski, Ze tu ta ń c y ł razem s nam i dziedzic garbow ski!
CHŁOPI i b a b y. H uha!
(Zawisza tańczy. — Zasłona spada).
KONIEC AKTU PIERWSZEGO.
A K T DRUGI
ZAWISZA CZARNY. 5
AKT II.
Scena przedstawia krużganki zamkowe z widokiem na okolicę. Pora popołudniowa.
S C E N A I.
ZAWISZA
(przechodzi bez zbroi, długi czarny płaszcz hiszpański).
M iłością jestem cały o b łąk an y
I nieprzytom ny sam sobie się zdaję...
T e n k olor tw a rz y biały i ró ż a n y I te kibici jej toczone raje...
Z d a się, źe jed n a z tych księżniczek, k tó re S ła w ią bajeczne ara b sk ie powieści...
S am jej w zro k duszę zam ienia w p u rpu rę I ja k słow icze św iegotanie pieści... (Wychodzi).
S C E N A II.
(Wchodzą: Felsburg i ksiądz Barber).
f e l s b u r g. Cóż myślisz, księże?
BARBER.
Myślę, źe się zw olna W szystko da złożyć.
FELSBURG.
Myślisz? W o jew o d a D a się n ak ło n ić?
— 36 —
b a r b e r (przerywając).
M agnat praw ow ity I n a p ry w atę każd ą ręk ę poda.
FELSBURG.
A D wina?
BARBER.
D w ina we w szystkiem pow olna J e s t woli ojca, ja k w szystkie kobiety
W tym kraju. Z resztą księżna F elsb u rg o w a T o nie w e dw orze pani szlachcicow a.
FELSBURG.
T w a rd y to orzech.
BARBER.
U gnieć tylko ojca, O na ci sam a potem w pięści trzaśnie.
Polskich m agnatów zapędzi do kojca,
K to ich za w łosem pozdłuź g rzb ietu głaśnie.
K aźdyby chciał być udzielnym ksiąźęciem ! FELSBURG.
L ecz ja, ja, F elsburg, b arb arzy ń c y zięciem!
BARBER.
No, przy znać musisz, na wiedeńskim dw orze P a n n a G ó rz an k a p o k azać się może,
Niewiele jej tam u ro d ą w yrów na.
Z resztą zam iaru dopiąć — to rzecz głów na.
FELSBURG.
Bunt tu je st łatw y?
BARBER.
D a ł p rzy k ład niedaw no P a n w ojew oda poznański.
— 37 —
FELSBURG.
Ten, co to
G ło do w ą śm iercią zm arł? W świecie daleko S traszliw a k a ra ta sta ła się sław ną.
BARBER.
A le K azim ierz w grobie.
f e l s b u r g (lekceważąco).
N iech mu lekką Będzie ta ziemia, raczej polskie błoto, Bo tu nie m ożna przejść, żeby ostrogi J a k n ak rap ian e w ęże nie świeciły.
BARBER.
Podścielesz g rzb iety P o lak ó w pod nogi, T o będzie czyściej.
FELSBURG.
Bodaj się ziściły T w e przepow iednie!
BARBER.
J a ci m ówię, książę!
Nim po ra z drugi ow oc się zawiąże, K raj ten juź będzie teutońskim łupem I niewolnikiem nam!
FELSBURG.
A ty biskupem.
A le mnie racz ej nie podnieść przyłbice!
Mnie, księcia Felsburg-N ikolsburg-K niprode, Zaledw iem polską p rz e je c h a ł granicę,
J a k cap a jakiś szlachetka za b ro d ę C hw yta i wiedzie za sobą, ja k cielę, A tylko z łaski, źe nie w ły kach wodzi!
Mnie! com w ry cerskiem pierw szy w N iem czech dziele, C obym m ógł w ieńce sp ław iać R enem w łodzi!
O tru ć go każę! Nie żyć mi w e w iecznej H a ń b ie !
BARBER.
Pozw ij go n a topór, lub miecze.
FELSBURG.
Ż adne mię bronie nie trw o żą człow iecze, A le to c z a rt jest! K iedy n a mnie runął, J a m się ze siod ła m ojego nie zsunął,
A lem w yleciał, ja k w trą b ie pow ietrznej!
M ówię ci: c z a rt jest!
BARBER.
Z n ają g o tu wszędzie!
N ikt tu n ań m iecza z pochw y nie dobędzie, Ni go na pole pozwie udeptane,
C hybaby w przódy reąu iescat in pace Zam ówił.
FELSBURG.
A le ja mu juź zap łacę!
BARBER.
Z apłacisz, skoro tu zostaniesz królem , A ja p rzy tobie biskupem zostanę.
FELSBURG.
B a! kard y n ałem !
BARBER.
A P o lsk a się ulem Stanie, zkąd m iody pop ły ną obficie W niem ieckie dzbany. W o jew o d ę mamy.
G dy ujrzy m itrę nad swej córki głow ą, G dy ją spodzieje się ujrzeć królow ą:
D y ab łu sw ą duszę sprzeda, a nam życie.
— 39 —
G ro n ostajo w e jem u tylko błam y P o k a z a ć zdała!
FELSBURG.
Czyż m arzy ło mi się, Ze będę m a rz y ł o królów koronie?!...
Jech ałem przyg ód szukać i n a spisie
P rzy w ieźć do W ied n ia polskich uszów wieniec, J a k g ro m w iślane przeleciaw szy błonie...
Jechałem , iście rzek ę , ja k szaleniec...
B A R B E R .
P a tr z ja k się w szystko splata! K siążę Litw y N a świeżym tronie, a tam W ielkopolska B urzy się c a ła — niech tylko pow stanie, N iech tylko k rzyk n ą w g ło s W ielkopolanie, N iech tylko jednej b rzęk zwycięzkiej bitw y:
Z a W ielkopolską c a ła szlachta polska
Pójdzie w brew panom . (Pauza). G dy Z ygm unt k o ro n ę C esarz ch ciał zdobyć, oddałem usługi,
Z a k tó re b y łby juź biskupem drugi, K tó re z o sta ły je d n ak niep łaco n e!...
K iedyś się zjaw ił tu n a naszym dw orze, Z arazem sobie pom yślał: B óg oto Z sy ła go... K iedyś do snu się ułożę, Śni mi się, an io ł źe zstępuje do mnie I mówi: B óg cię w spom niał. L ask ę z ło tą W eźm ie podróżny ry c e rz z tw ojej ręki, T o b ie zaś laskę k rzy w ą da p rzez dzięki.
T o w e śnie, ale sły szałem przytom nie.
Myślę nad słow em B oskiego w y słań ca — B óg swych aniołów nie zsy ła darem no — Aż w ieczór, kiedym b y ł w końcu różańca, Mam jak b y sło ń ca zjawienie w noc ciemną!
R y cerz podróżny — ty książę; ze z ło ta L a sk a — to b e rło ; k rzy w a zasię lask a
— 40 —
Mówi: p a sto ra ł. B oska na mnie ła sk a Z eszła na ziemię jeszcze za żyw ota I nagrodzenie. T o, żeby J a g ie łło N a owym tro n ie u trzy m ał się długo, T o sen. Ze kilku panów się uw zięło Miecz polski złączy ć z litew ską m aczu gą:
T o jeszcze b ły sn ąć tu m ogą kom ety!
P o trz e b a tylko d ziałać przez kobiety.
(Patrzy na Felsburga).
D w ina to dum na i ognista dziewa.
FELSBURG.
Mnie się p od o b a w ięcej m łodsza Ew a.
BARBER.
T a k ja k w odw iecznej tej pieśni słow iańskiej 0 ow ych siostrach... śpiew jeszcze pogański...
Jeżeli mi się dobrze przypom ina,
Je d n a z sióstr ow ych zwie się B alladyna.
L ecz m niejsza o to! Nie pośw ięcaj książę Z ło ta dla kw iatów . Nie myśl też, że dążę, D o czego dążę: tylko siebie gwoli
1 dumy mojej w łasnej. S erce boli
I żó łć się c a ła i k rew w arzy w e mnie N a tę h ań biącą myśl, że od trzech w ieków N asz m iecz teutoński u d erza darem nie I w w iór się zw ija od polskich zasieków!
Ja k o g ry f o rła pochw yćm y to państw o
W szpony i zgniótłszy i z a trząsłszy w kościach, Zwalmy, aż do nóg nam w śm iertelnych m dłościach Runie n a w ieczne i straszn e poddaństw o!
Jeśli k o py ta niem ieckich ry cerzy
Nie m o gły zdep tać lechickich p an cerzy : N iem ieckich królów stop a niech u d erzy T e dumne czoła!
FELSBURG.
Księże, ty mi w duszę Z arzew ie rzucasz!
BARBER.
J a napinam kuszę, A choćby źó raw w yleciał pod chm ury, D o b ry chłop trafi. L ecz p atrz n o : z pannam i Z aw isza idzie. W yjdźm y. P a n B óg z nami.
(Wychodzą).
SC E N A III.
( Wchodzą Zawisza, Ewa i D w ina; stają przy murze krużganku, zkąd widok).
EWA.
Z a W is łą widzisz ry cerzu te m ury?
T o dw ór je st S taszk a z B iałych W ód, a w lewo Z am ek R a fa ła z T u ro w a. T o drzewo,
Co je tu w idać pod b asztą na dole, M ówią, źe jeszcze za p rad ziad a P iasta B yło sadzone i źe w tym w ądole S ta ły pogańskie o łtarze. T am z m iasta W ije się d roga. N ieraz my tam tęd y Jedziem y.
DWINA.
T o są nasze pola wszędy, Gdzie tylko spojrzysz. A le pan z T u ro w a M a dw ak ro ć tyle dóbr, a P a n z K rak o w a Może w czw órnasób!
EWA.
T am my się w M arzannę B aw iły. Jab y m się jeszcze baw iła,
A le pow iada piastunka Ludm iła,
Że w styd się baw ić ta k n a dużą pannę.
ZAWISZA CZARNY.
— 42 —
z a w i s z a (wskazując w prawo na dół).
T am lochy?
EWA (z żalem).
Ach! T a m jęczą więźnie nasi.
T a m te ra z poszedł ojciec naszej Kasi, Służącej. D arm o b ła g a ła m u mamy, A s ta ry tyle b y ł winien, źe b ram y N iedom knął i koń ulubiony ta ty W y b ie g ł n a pole.
DWINA.
J a sam a za k ra ty K a z a ła m pchnąć go.
EWA.
P ew nie juź ztąd żywy Nie wyjdzie. L ochy są pełne wilgoci.
R ycerzu, poproś' taty, niech stareg o K aże w ypuścić. M ówią, żeś ty sław ny, Ze ci się ludzie boją, ja k lwiej grzyw y, Ze się nad to b ą g lo ry a chw ały złoci I źe cię jakieś d o b re duchy strzegą...
P o p ro ś ty taty!
DWINA.
D zieciak z niej zabaw ny, N iepraw daż?
EWA.
T a ta tobie nie odmówi.
DWINA.
K oń nogę zła m a ł; ja się rycerzow i S am a sprzeciwię.
ZAWISZA.
Z łe serce u panny!
Kiedyś, na W ęg rzech , kiedym leżał ran n y
— 43 —
T u re c k ą s trz a łą , sło w ack a dziew czyna W o d y mi przynies'ć w y b ieg ła z u k ry cia — W pierś' ją trafiła s trz a ła poganina
I z kubkiem w ody d a ła mi d a r życia.
(Wydobywa z zanadrza zwitek włosów w skórę owinięty).
T ę ot w iązankę w łosów noszę po niej.
T a m iała oczy tw ojej sio stry Ewy.
DWINA.
W olisz w ięc Ew ę?
ZAWISZA.
T w a rz się tw oja płoni J a k łuna.
DWINA.
O gień tam, gdzie łu n a bywa, A ogień parzy.
ZAWISZA.
J a o babskie gniew y Co o pajęcze w łaśnie dbam przędziw a.
DWINA.
Ł ap ią się m uchy w pajęcze koronki.
ZAWISZA.
A le je ja k dym przelatu ją bąki.
DWINA.
Pięknie osobę sw ą ró w n ać do bąka.
ZAWISZA.
Piękniej z pew nością, niźli do pająka.
DWINA.
K iedy ta k panie n a mnie nastaw acie, O dejdę!
— 44 —
ZAWISZA (drwiąco).
P ła k a ć kazując po stracie?
DWINA.
P a n ry c e rz pew no zw iedzał obce dwory, A le dw ornością nadziać się nieskory!
ZAWISZA.
J a też nie indyk, abym się nadziew ał.
EWA.
C zy się pan ry c e rz n a D w inę pogniew ał?
ZAWISZA.
Nie, ale wolej mi słuchać śpiew ania, Niż b rzęk u kajdan.
DWINA.
D ość mi tego zdania!
( Wychodzi).
S C E N A IV.
ł
ZAWISZA.
S io stra w aćp an n y p o d a ła się w kogo?
EWA.
M ówią, źe ja tu w nikogo nie w dana.
M am a i ta ta ła ją mnie niebogą, Ze nibym m iękka je st i rozm azana.
ZAWISZA.
M łodzian cię jak i kochał?
EWA.
Byli różni Sąsiedzi, albo ry c e rz e podróżni — — Może ta k o ch ał który.
ZAWISZA.
A ty?
EWA.
A ja N ikogo w cale.
ZAWISZA.
A D w ina?
— 45 —
EWA.
O! Dwina, K iedy się w zło te kw iaty poprzy straja, Tem u, to tem u z ócz spojrzenie ciśnie:
T o czerw ienieją, ja k pod jesień wiśnie, A lbo jak raki, kiedy je na blachę K u ch ark a rzuci. R az p an a B aczm achę P o z w ał tu o nią K arp z D ębow ej Ł ach y N a miecze i h et pozbaw ił ram ienia Rów no od k a rk u uciąw szy do pachy.
ZAWISZA.
C óż D w ina n a to?
EWA.
Nic.
ZAWISZA.
A p an n a E w a?
EWA.
P ła k a ła m srodze n a tyle cierpienia.
ZAWISZA.
G dy panna mówisz, rzekłbyś, słow ik śpiewa.
EWA (zażenowana).
Ej, co prawicie?!... Nie... bo... (Odwraca rozmowę) T am być musi Cudnie n a świecie! P an Puszcz, stryj mamusi, P rzy w ió zł jej ptaki z F loren cyi zielone,
P apugi. S iedzą n a drążku i sk rzeczą:
C orpo di B acco! T ak ie w yuczone!
M ałpym w idziała też w zam ku w T ęczynie;
G ębę to m ają całkiem ja k człow ieczą, A le nieobyczajne są i straszne świnie.
R ycerzu! P ro ście za staruszkiem taty!
ZAWISZA.
I będę prosił, gdy mię niebo prosi.
EWA.
C ałkiem mówicie inaczej jakosi, Ja k o tu u nas, panie. Pew nieście się
N a obcych d w o rach takich mów uczyli?
D łu g o tu u nas zabaw icie w lesie?
ZAWISZA.
C hciałbym i w iecznie zostać.
EWA (wybuchając).
T o b y było!
ZAWISZA.
Ejźe? N apraw dę b y ło b y ci miło?!
R a d a mię widzisz?
EWA (zawstydzona).
W iecie, dzisiaj, panie, L edw ie po tańcu my się położyli,
Śniliście mi się. W a sz rum ak m iał sk rzy d ła I sznur ze z ło ta w pysku m iast w ędzidła, A w yście ja k b y lecieli w św itanie
S ło ń ca n a niebie... ta c y złoci cali
J a k dach kościelny w południe, lub W isła, K iedy się ogniem pod w ieczór zapali...
A lem ja potem okrutnie płak ała,
Bo w tej św iatłości tru p ia g ło w a błysła.
— 47 —
z a w i s z a (w zadumaniu).
Może mi wieścisz moje p rzyszłe losy...
Ja, ry c e rz czarny, lecący w niebiosy, A w śró d jasności śm ierć...
E W A . i
* P o d uszka c a ła O d łe z mi zw ilgła.
ZA W ISZA (rozczulony).
K w iecie złoty!
E W A (patrząc za scenę).
W io d ą S taru szk a! Panie, proście!
SC E N A V.
(Wchodzą: Wojewoda, Dwina, Starzec w więzach, służba).
ZAW ISZA .
W ojew odo!
G dzie wieść k a z a łe ś teg o człeka?
W O JEW O D A .
Ł ozy D ostanie. D w ina p ro siła mię o to.
ZA W ISZA .
A ja w as proszę, niechaj mu pow rozy Zdejmą!
W O JE W O D A (zdziwiony).
Co? Cóż cię tak i pies obchodzi?
(Poufale) P o co się po rasz dom ow ą ro b o tą?
z a w i s z a (przymusza się do prośby).
P ro szę cię, panie. Oczom moim szkodzi W id ok takow y.
— 48 —
WOJEWODA,
Śmiech?! P ro w ad zić dalej!
z a w i s z a (do hajduków).
Stójcie! Bo łeb się tu o łeb rozw ali!
(Do wojewody)
A w as pokornie proszę zm iłow ania D la tego człeka.
WOJEWODA (hamijąc gniew).
K tóż mi to zab ra n ia N a moim słudze w w łasnym moim domu Spełnić m ą wolę?! J a nie dam nikom u —
ZAWISZA.
O to teź prosi w as Z aw isza Czarny.
WOJEWODA (pusząc się).
Słynnyś, nie przeczę, i pieśniami gw arny, Lecz...
ZAWISZA.
P ro sz ę !...
/ WOJEWODA.
Nie p ro ś próżno...
(Wojewoda daje znak, aby starca wiedziono dalej. Zawisza roztrąca hajduków i rozrywa powrozy).
WOJEWODA.
M atko św ięta!
Ja k o p o w ró sła p o ta rg a ł te pęta!
ZAWISZA (do hajduków).
K to mi się s ta rc a kiedykolw iek w aży D otk n ąć z w as służby, alboli ze straży,
— 49 —
T o mu rozw alę łeb pięścią n a czw oro!
T a k mi dopomóż Bóg!
WOJEWODA (maskując gniew).
Niech go zab io rą, D ad zą jeść i pić (po cichu) i łeb zetn ą cicho!
(Hajducy wyprowadzają starca).
(Do Zawiszy) Z zbyt wielką, panie, staw acie tu pychą.
Mocniście, praw da, ponad ludzką w iarę, L ecz ja tu panem !
ZAWISZA.
Jam p ro sił pokornie, A lbow iem byłem pokornie proszony T u p rzez niewinnych o to oczu parę.
DWINA.
Mnie to chcieliście staw ić się przekornie.
T a to ! T en ry c e rz tu z E w ą u b rony S przęgli się n a mię!
ZAWISZA.
I pokornie pro szą D rugiej tw ej łaski, panie w ojew odo!
P o n ad g arb o w sk ą niech m oją z a g ro d ą A nioł zaw iśnie i niechaj og ło szą,
Źe an io ł zleciał z tw ego zamku, z G óry.
WOJEWODA (zadziwiony).
P ro sisz o E w ę?
ZAWISZA (schylając się).
T ak , ojcze i panie.
WOJEWODA.
P rz e c z starszej mojej nie pożądasz córy?
ZAWIPZA CZARNY 7
— 50 —
ZAWISZA.
Bom aniołow e ra d słyszeć s'piewanie, Nie brzęki kajdan. Z r e sz tą , w ojewodo, E w a m iłuje mnie: nie dasz po woli, T o w ezm ę gw ałtem .
WOJEWODA.
Powoli, powoli!
G o rącą-eście ukąpani wodą!
W sz a k ja nie T urek , byś bił we mnie mieczem, A też ci z zam ku przecie nie ucieczem,
A ni ja bronię. (Skłania się) Z a s zc z y t to niem ały, Ze choć ta k m łody, ta k wielkiej juź chw ały R y cerz m ą córk ę pojąć chce w zamęźcie.
A choć fo rtu ną który, albo rodem
Zw yźszy cię, przecie idziesz dzisiaj przodem , W chw ale rycersk iej i we zbroi chrzęście, P rzed inną młodzią. Sam ych n a T ęczynie P an ó w synowie ustąpią ci ninie!
J a ć nie zaprzeczam . Idź do żony mojej.
(Zawisza i Ewa wychodzą).
d w i n a (na stronie).
Od gniew u serce mi p ęk a i żalu!
C hciałabym serce w ydrzeć mu zpod zbroi I k ąsać zębem, jak o pies! N a palu
C hciałabym w idzieć go drg ający m żywo!
A tak i piękny był, ja k drzew o w lecie...
( Wychodzi).
DWORZANIN LELIWA (do Wojewody).
K siądz B a rb e r pragnie do W aszej Miłości S łów kilka.
— 51
S C E N A V I.
WOJEWODA.
D obrze. P o p ro ś Jegom ości,
T u taj g o czekam . (Za odchodzącymi) Idźcie. Nieleniwo P rzy jd ę za wami. (W chodzi Barber). C óż ojcze powiecie?
W czemże się przydam ? BARBER.
P rzy ch o d zę pokornie S łużby me do nóg złożyć tobie panie,
Bowiem wyjeżdżam.
w o j e w o d a (zdziwiony).
T a k niespodziew anie?
A ja m yślałem , źe mi na w aldhornie D o reszty b ek ać zuczycie strzelczyki!
G dzież to w am d ro g a ? Jakiż cel podróży?
Czemuż to ?
BARBER.
Z o stać niem ogę tu dłużej.
W am , wojew odo, żal w aszej muzyki, A mnie... Nie m ogę ot zostać tu dalej.
WOJEWODA.
Czyście s ię , ojcze, o co rozgniew ali ? Czy w as kto zelżył, że ujeżdżać chcecie ?
BARBER (z emfazą).
Czy nie widzicie, panie, co się dzieje?
O to na tro n ten, najw spanialszy w święcie, P og ań sk i książę, dopiero co chrzczony, Siada, ja k w ład ca! P ra w d a, w odę leje I swe litew skie w y w raca Mamony, L ecz czy myślicie, źe w y w ró cił serce?
W ielkie p o żary tkw ią w m ałej iskierce
I najw spanialsze w y w racają grody.
Czy wy myślicie, źe przez strum ień w ody D uch się odm ienia? Niech tylko na tronie Jag iełło pew ną poczuje siedzibę:
Klnę się na św iętą C hrystusow ą ry b ę:
P og ań sk i p o żar n ad w am i zapłonie!
W o lę p recz ruszyć... G dyby w Polsce królem Zygm unt b y ł został...
52 —
WOJEWODA.
W szak że ojcze wiecie, Zem b y ł z cesarzem , źe z wielkim mym bólem P łaszcz P iastów nosi Ja g ie łło na grzbiecie, D ziki litew ski k s ią ż ę , p rzez mych w rogów N a tro n wwiedziony. H a! P a n z K ozich R ogów Jeźli z swym pocztem p o jech ał po króla,
T o głów nie na złość mnie! A dzisiaj hula W krakow skim zamku, gdy ja, com z p rad ziad a Blizki b y ł tronu, jeszcze z B olesław em
W osobie m ego r - aszczura, biskupa Szczepanów skieg^- zasiekłszy: n a dziada S chodzę, n a ścieiw o gnijące, na tru pa!
N a psiego szew ca razem z mojem praw em ! D arm o Tyczyński Ja ; za m ną się w staw iał . K ról mię o niechęć, z łą wolę pom aw iał, I zgnić mi przyjdzie tutaj na uboczu, G dy inni, k tó ry ch dziady u mych dziadów Czyścili konie: g ło w ą giną z oczu!
T ak i B artłom iej Bończa z K oniokradów ! T aki...
b a r b e r (przerywając mti).
G dybyście, panie, tylko chcieli, Nie stopnie tronu, sam tro n byście wzięli
— 53
WOJEWODA.
Ja?! W imię O jca! Co praw icie księże?!
R ód mój jest rów ny Tęczyńskich rodow i, A le królew skiej p u rp u ry nie się ź e !...
BARBER.
C hoć nie we w łasnej osobie, to w blizkiej...
N akłońcie ucha.
WOJEWODA.
Mów!
BARBER.
D w ie m acie córy...
WOJEWODA.
Jed nę p rzy rzek łem oddać Zawiszowi.
P ro sił mię o nią w praw dzie Ja n Szeliski, L ecz bliżej G arbów , niż Szeliszcze, G óry.
BARBER.
E w a — a Dwinę... F elsb u rg ...
w o j e w o d a (wybucha).
Co do kata?!
W ięcej p aste rz y mam, niż on baran ów ! K iedyby trz a sn ą ł mój w oźnica z bata, N a c ałe księztw o klas'nie!
BARBER.
Być to może Ze nie bogaty, ale to pan z panów,
Z Agilolfingów b aw arsk ich ró d wiedzie, D o b rze w idziany n a cesarskim dw orze I pośród szlachty niemieckiej na przedzie Idzie w orszaku.
WOJEWODA (waha się).
Hm... lecz Niemiec...
54 —
b a r b e r (chytrze, przekonywująco).
Z ro zu m ! J a g ie łło nigdy do ła sk cię nie w róci!
P ró żn o tw e wielkie serce, wielki rozum : N ajw ięksi męźe z ła sk k ró la wyzuci M arnieli niczem. Owszem! On za w ro g a!
Mieć ciebie będzie zawsze.
WOJEWODA.
I nie skłam ie!
BARBER.
A cóż ty wolisz? Czy w arczeć u p ro g a J a k pies, czy podnies'ć ja k lew swoje ram ię?
WOJEWODA.
L w a w herbie noszę.
BARBER.
Słuchaj więc. N a tronie W gronostajow ym płaszczu i w koronie, Posadzim księcia F e lsb u rg a z tw ą Dwiną.
WOJEWODA (cofa się w tył).
W szelki duch! Księże!
BARBER (szybko).
A ty z tw ą rodziną K rólew ską, ojcem zostaniesz królow i!
Jad w ig a w iarę d a ła Jag iełło w i,
Musi z nim razem iść precz. Z resztą skrycie T rucizn ą, albo sztyletem ... '* ~
WQJEWOD A ■(<odskakzije) >
P rz e z B oga!
BARBER (szybko j. W.).
B óg jej też z żalu pew nie weźmie życie
55 —
N iech W ielkopolskę tylko tw a o stro g a P o d bok ukole...
WOJEWODA (łapie się za głowę oburącz).
W głow ie mi się m iesza!...
K sięże! Czy B óg cię, czy S zatan tu zesłał?!
BARBER (szybkoJ
T rzeb a, byś z a ra z przy jació ł o b e sła ł;
N iech z pismem szybko kto konno pospiesza I tu zgrom adzi ich w zam ku co prędzej.
WOJEWODA.
Księże! Co pragniesz? C hcesz złota? Pieniędzy?
b a r b e r (jak wyżej).
I będziesz św iętej obro ńcą religii...
P ap ież się dowie, dw ór hiszpański...
w o j e w o d a (krzyczy).
H ola!
P o słań có w z a ra z wyszlę na wyścigi!
C zego chcesz księże ?! M ó w ! G a d a j!
BARBER.
D la siebie Nic. B ogu służę.
w o j e w o d a (rozczulony).
B óg n agro d zi w niebie, A ja, czy tw oja wola, czy niewola, P o d łu g zasług i n ag ro d zę ć na ziemi!
Z łotem ć obsypię! H a!
BARBER.
L ecz bądźm y niemi D o czasu. C zas ci do w ojew odziny.
WOJEWODA.
P otom ni słyszeć będ ą moje czyny! (Wychodzi).
— 56 —
S C E N A V I.
FELSBURG (wchodzi).
C ó ż ?
BARBER.
N asz jest. R ęk a?
FELSBURG.
R ęk a — kardynale.
G dzież w ojew oda?
BARBER.
Łbem ro zsad za sale!
(S to j\ chwilą naprzeciw siebie — podają sobie ręce - Barber śmieje się ironicznie. — Zasłona spada).
KONIEC AKTU DRUGIEGO.
AKT TRZECI
ZAWISZA CZARNY.
X- ■
'
AKT III.
Scena przedstawia salę z arkadami otwartemi na powietrze, na arkadach duży balkon, tak długi, jak cała sala na dole. Schody po lewej ręce od widza prowadzą z balkonu na dół za sceną, tak, że ich z widowni nie widać. Sala na dole zastawiona sto
łami przygotowanemi do uczty. Do sali prowadzą dwa główne wejścia: z lewej od widza, którędy zejdzie z balkonu Zawisza;
z prawej, którem wejdzie wojewoda z gośćmi. Rodzina woje
wody w końcu aktu również wchodzi od prawej. Pora późnego wieczoru.
S C E N A I.
N a b a l k o n i e .
d w i n a , ZAWISZA (Dwina siedzi w tył przechylona na ławce. Za
wisza stoi).
DWINA.
P rzecież przyszedłeś!
ZAWISZA.
A lboś mnie czek ała?
DWINA.
Nie widzisz, żem je st jak o płom ień cała?
z a w i s z a (drwiąco).
Dziwne, bo w ieczór dosyć chłodny dzisia.
DWINA.
A w tobie k rew jest, czy w oda?!
ZAWISZA.
J a k komu.
60
/
a
DWINA.
A le je st we mnie chciwość" krw i ty g rysia!
ZAWISZA.
A le ta k sądzę, tro ch ę m ało sromu.
DWINA.
Co mi srom, gdy mi ż a r piersi ro zsad za!
ZAWISZA.
A le je st w ludziach nad k rw ią duszna w ładza.
C zego chcesz zresztą?
ZAWISZA.
Mnie? Czym smalec, Albo miód słodki? A lbo m aśne ciasto?
DWINA.
Chcę się w g ry źć w ciebie!
ZAWISZA.
Trafisz na zakalec.
I czemuż to mnie k ąsać chcecie, panno?
DWINA.
C ie b ie !
A le to pono juź noc w netki mamy.
K om etę naw et w idać o g o n ia stą ...
DWINA.
T y drwisz!
ZAWISZA.
A cóż mam robić? Jużem zm ówił