się wielokrotnie i bezskutecznie zmagał, bo przecież mogło być inaczej – lepiej!
Już na emeryturze publikował swoje wiersze w gazecie lokalnej.
Pisał też cięte felietony oraz opracował i opublikował kilka artyku- łów na temat nauki społecznej Kościoła, których podstawę i pasję czerpał z literatury i encyklik Jana Pawła II.
Leopold Trafny pisał swoje rymy jeszcze przed upadkiem tak zwanego socjalizmu.
Robił to w strachu, by nie dostać się w ręce
„sprawiedliwości ludowej”, której zalet po- smakował, siedząc w poznańskim areszcie w 1953 r. za wkładanie pięciogroszówek do azotanu rtęci na lekcji chemii.
Rzeczywistość, którą utrwalił w swoich opowiadaniach z akcentami satyry i humo- ru, jest taką, jaką widział i przeżył. Z jaką
w
LEOPOLD TRAFNY
OCZY
Prawdzie
ISBN 978-83-8119-000-8
9 788381 190008 >
Wydawnictwo
Psychoskok
L E O PO L D T R A FN Y PR A W D ZI E W O C ZY
Leopold Trafny
„Prawdzie w oczy”
Copyright © by Leopold Trafny, 2017
Copyright © by Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o., 2017
Wszelkie prawa zastrzeżone.
Żadna część niniejszej publikacji nie może być reprodukowana, powielana i udostępniana w jakiejkolwiek formie bez pisemnej zgody wydawcy.
Redaktor prowadząca: Wioletta Tomaszewska Redakcja i korekta: Zuzanna Laskowska
Projekt okładki: Jakub Kleczkowski Skład: Jacek Antoniewski
Ilustracje na okładce: © Mercedes Fittipaldi [1] – Fotolia.com
isbn: 978-83-8119-001-5
Wydawnictwo Psychoskok Sp. z o.o.
ul. Spółdzielców 3/325, 62-510 Konin tel. 63 242 02 02
http://wydawnictwo.psychoskok.pl e-mail: wydawnictwo@psychoskok.pl
O tym, kto przed ludem nie chce zdawać sprawy, odpowiedzialności brać na swoje barki, kłamstwem się zakrywa, że wielki i prawy, uczciwość i prawdę pokażą zegarki.
Leopold Trafny
Spis treści
WSTĘP . . . 6
WSPOMNIENIA 9
BALLADA PRAWDZIWA . . . . 10
LUDOWŁADZTWO . . . . 12
TOWARZYSZU DROGI . . . . 16
HISTORIA BOLESNA . . . . 18
SPOŁECZNA SPRAWIEDLIWOŚĆ . . . . 21
CUDA SOCJALIZMU . . . . 24
WYTYCZNE (Bełkot) . . . . 30
WYSOKA RADO . . . . 33
UPADEK . . . . 36
HAZARD . . . . 38
ZWĄTPIENIE . . . . 40
PRZYSZŁOŚĆ . . . . 42
PRZEMIANY NA HURA 43
1 MAJA I DALEJ… . . . . 44
ŻARTY NA BOK. . . . 47
WOLNOŚĆ . . . . 49
IGNACY – PODNIEŚ WYDAJNOŚĆ PRACY! . . . 50
NA BRUK. . . . 51
SAMOCHWAŁA . . . . 52
PRZERAŻENIE . . . . 53
KŁÓCĄ SIĘ POLACY . . . . 54
SMUTNE. . . . 55
PROŚBA WYBORCY . . . . 56
ŚMIAŁO W PRZÓD . . . . 58
ŚWIAT SIĘ ZMIENIA . . . . 60
DOBRA ROBOTA? . . . . 62
WYBRAŃCY NARODU . . . . 64
SZCZĘŚCIARZE. . . . 66
META . . . . 67
5
ROZTERKI 69
ŁAMANIE PRZYKAZAŃ . . . . 70
BREDNIE WSPÓŁCZESNE . . . . 73
SKUTKI PICIA WÓDKI . . . . 75
TRUDNOŚCI W MIŁOŚCI . . . . 77
KOCHAM CIĘ . . . . 80
DLACZEGO? . . . . 82
ROZSTANIE . . . . 84
WESELE WE ŚNIE . . . . 87
MŁODY RODAKU . . . . 89
KOLSKA MIŁOŚĆ . . . . 91
WESPRZYJ MNIE . . . . 93
KOCHANA MAMO. . . . 95
NIE ZAKŁAMUJMY… . . . . 96
JEŚLI . . . . 99
TRIUMWIRAT . . . . 100
PRZEPRASZAM CIĘ MAMO . . . . 101
ZAUFAĆ BOGU 103
MODLITWA. . . . 104
DROGA ROZPACZY . . . . 105
ZBRODNIA I KARA. . . . 110
BĄDŹ Z NAMI, PANIE . . . . 114
DAR OD BOGA . . . . 116
ZAPROSZENIE . . . . 118
MOJA WIARA . . . . 119
ZAWSZE I WSZĘDZIE. . . . 120
OTO CZŁOWIEK . . . . 121
DREWNIANY KOŚCIÓŁKU . . . . 122
OPIS AUTORA . . . . 124
WSTĘP
„Trzeba mieć silne poczucie obowiązku.
Za hańbę uważać uchylanie się od obowiązków i odpowiedzialności.
Kierować się wskazówkami zdrowego rozsądku.
Człowiek ciężko pracujący powinien móc żyć z rodziną dostatnio ze swej pracy, a człowiek bogaty żyć uczciwie, nie uchylając się od spełniania swoich obowiązków.
Pychę i pomiatanie człowiekiem uboższym i słabszym winno bezwzględnie potępiać prawo.
Bez poczucia spełnionego obowiązku nie ma radości życia”.
1To nie są moje słowa, ale moje serce jednoczy się z nimi, bo doznało wielu krzywd właśnie ze strony ludzi, którym poczucie obowiązku i odpowiedzialności było obce. Ludzi o złym sumieniu, o braku sumienia, o zatra- conym sumieniu.
Myślałem, że dobro, szczęście i miłość są w ludziach co nowe idee głoszą… Wielokrotnie zawiodłem się.
Patrzę z przerażeniem nie myśląc już o dzieciach, ale o wnukach i prawnukach czy oni to wszystko kiedyś spła- cą i wyjdą na prostą.
To co piszę i jak, to nie jest poezja. Na pewno wielu chętniej zakwalifikowałoby moje wiersze do herezji.
Nigdy nie uczyłem się pisania wierszy, ale lubię je czy- tać, a niektóre nawet zadeklamowałbym dość poprawnie.
1 T.F. Roosevelt, przedmowa do Pamiętnika.
7
„Ballada prawdziwa” dotyczy mej osoby. Celowo uży- łem starych pojęć, gdyż one najbardziej utkwiły mi w pa- mięci w młodym wieku. Byłem pilnym obserwatorem życia dużej, bardzo ubogiej rodziny, w której niedosta- tek dawał nam się szczególnie we znaki. Zapamiętałem wszelkie szczegóły biedy, niesprawiedliwości, opuszcze- nia i poniżenia. Łzy matki były moimi łzami, a jej modli- twa jest do dziś moją wiarą w przetrwanie. Pragnąłem chleba, ale i wiedzy, dlatego za przyzwoleniem matki wydostałem się z domu do szkoły i coś z tego mam dla siebie i mej rodziny.
Nie mogę powiedzieć, że pogardzam tym okresem, w którym przyszło mi żyć, uczyć się, studiować i praco- wać. Cieszę się, że mam czyste sumienie od krzywdzenia kogokolwiek i to daje mi powód do wypowiadania się o tym co widziałem, słyszałem, w czym uczestniczyłem bez akceptacji panoszącego się zła.
Nasz czy nie nasz socjalizm był z nami i wśród nas.
Zachowywaliśmy się tak jak nam pozwalał towarzysz se- kretarz. Ta postać była zawsze i wszędzie. Ważna, jedynie słuszna, często arogancka, ale nie do podważenia, jedyna w swoim rodzaju. A jak zachowywali się niektórzy rodacy lepiej przemilczeć! Wiele nas to kosztowało.
Mijały lata, żyło się coraz gorzej. Duch narodu przebu- dził się, bo zaroiło się od „cudów socjalizmu”: bezprawia, pogardy dla „ludu pracującego”, arogancji władzy. „Stara i ważna siła w narodzie zgniła”. Zrodziło się pragnienie powrotu w dawne koleje i stare obyczaje, które już dziś nie zawsze się sprawdzają. Koło się kręci, machina funk- cjonuje.
Przykro jednak, że w tych nowych warunkach miliony
ludzi odwróciło się od wyborów. Utracili wiarę, wycofali
swoje zaufanie, zamknęli się w sercach z goryczą zawodu.
Najbardziej zdrowe, twórcze, wykształcone i młode siły narodu pracują dla obcych! Poszły za chlebem, bo musiały.
Nie ma winnych, wszystko odbyło się w majestacie prawa.
„Wstań nam Mickiewiczu, bo nie dajem rady, pomóż swej Ojczyźnie, napisz nowe „Dziady”.
Wstań nam Sienkiewiczu i napisz „Za chlebem”, bo nie idzie żyć pod Polskim niebem.”
Składam wyrazy głębokiego szacunku wszystkim, któ- rzy zechcą mnie poczytać, czasem się zasmucić i czasem uśmiechnąć
Leopold Trafny
9
WSPOMNIENIA
BALLADA PRAWDZIWA
(o samym sobie)
Rośnij syneczku, rośnij sokole, przyszły nareszcie te dobre czasy, dobre świadectwa zdobywaj w szkole, pojesz do syta kiełbasy.
Masełkiem będziesz chlebek smarował, poniechasz dania postne
i zupkę będziesz lepszą gotował, nie jak te ludzie proste.
Związała matuś we cztery chustę, kolory wiejskie szaro-zielone, porzucił synek barszcz i kapustę i poszedł w szkoły one.
Uczył się pilnie we wielkim mieście, modlitwy mówiąc cicho
i marzył sobie, że nareszcie te nędzę weźmie licho.
Władza została przez lud przejęta, dzisiaj się bogacz smuci,
niesprawiedliwość jest już przeklęta
i nigdy nie powróci.
11
Niejeden dumał i przemyśliwał, co się to na świecie stało,
zachodził w głowę i głową kiwał, czemu tych panów tak mało?
Gdzie jest pan hrabia, wójt, ksiądz wielmożny?
Czy nas tu ktoś nie mami?
„Ty nie podskakuj i bądź ostrożny – oni są poprzebierani”
2.
Za robotników, chłopów, biedaków, bo teraz muszą się schować,
ale im zawsze władza się marzy, oni nie będą pracować.
I tak pomału, ale roztropnie, ksiądz wesprze pana, pan księdza,
znów tę „ludową władzę” w tyłek kopnie, do wielu drzwi zapuka nędza.
Bo takie prawo jest, ludzie moi, jak świat szeroki i długi,
bogacz o swoje twardo stoi, a władca ostro karci swe sługi.
I prędzej zgaśnie Słońce,
niż sprawiedliwość pokona nędzę,
a nędzarz wiązać będzie koniec z końcem.
VI 1987 r.
2 Głos z ciemności.
LUDOWŁADZTWO
(czyli „Paweł i Gaweł”)Paweł i Gaweł doszli do władzy, choć byli kiedyś bosi i nadzy.
Marzeniem ich było rządzić sprawiedliwie, ludzi szanować i żyć uczciwie.
Nauki swoje pobrali z marksizmu, znali proste drogi do socjalizmu.
Lud dobrze znali, z niego się wywodząc, jeszcze po kryjomu do kościoła chodząc.
I pamiętali dziadka i babcię,
którym musiały starczyć trepy i łapcie.
I ciężką pracą byli przemęczeni,
jak te pokolenia z murzyńskich „Korzeni”
3. Więc mieli zamiar każdego drania
usunąć z drogi – dla dowodów dania – który by dla dobra ojczystego ludu,
nie chciał podjąć pracy czy też walki trudu.
I mieli tyle chęci i zapału,
by wykorzystać moce piedestału.
I z ludem trzymać i jemu służyć, żadnego błędu nigdy nie powtórzyć.
3 „Korzenie” – serial z 1977 r. o historii afroamerykańskich miesz- kańców USA.
13
Życie ich rządami miało się dźwignąć, wszelki bunt ludu miał całkiem wystygnąć.
Nowe miały powstać przyszłości widoki, przewrót miał się w ludziach dokonać głęboki.
A że gołosłowni wcale nie byli,
więc społeczeństwu program przedłożyli:
że zła bardzo wiele zniosą
i nowe budowle dla ludu wzniosą.
Miało również zniknąć wszelkie złodziejstwo, na jego miejsce wejść dobrodziejstwo.
Meliny z wódką mieli skasować,
obrót kradzionym mięsem zlikwidować.
W kolejkach ludzie mieli nie wystawać, łapówek mieli nie brać i nie dawać.
W jednych sklepach pełno ubrań i butów, w drugich pełno mięsa ze świń i kogutów.
Jeszcze wiele innych punktów mieli w programie, w realizacji żaden się nie złamie.
Jeśli nawet opuści się Gaweł, to do porządku przywoła go Paweł.
Nim do wykonania zadań przystąpili, razem obiad zjedli i dobrze wypili.
Szare komórki sobie poszerzyli
i nad tym wszystkim się zastanowili:
Obaj stwierdzili, że (owszem) plan jest dla ludu, więc niech się podejmie wykonania trudu.
A my, jako ludzie władzą „nadziani”, pomyślmy o własnej życia przystani.
Gdyby tak działeczkę, fundament, pustaki, tu darmo przywiozą, porobią chłopaki, to za pół darmo, tamto po kryjomu i w ciągu kwartału masz dach na domu.
Tak im ten pomysł przypadł do głowy, że natychmiast wzięli się do budowy.
W socjalizmie prywatnych gmachów, bez żadnych obaw, bez żadnych strachów.
Kto nam tu sprawdzi i kto pomierzy, że to z oszustwa, łapówek, kradzieży?
A jeśli nawet, to kto w to uwierzy, dowodów nie ma, więc „sprawa leży”.
Swe sprawy stawiali zawsze na wysokim pułapie i choć niejeden się po głowie drapie,
to już nie zatrzyma tej podłej historii, by nowych w kraju nie narobić orgii.
Wykorzystali więc wszelkie draństwa:
złodziejstwa, oszustwa, cygaństwa.
I choć dopuścili się świństwa i brudów,
jednak są efekty ich władzy trudu.
15
Tak się „wytwarza” władca z nędzarza, a kto z tym walczy, ten się naraża.
Tak się odbywało sprawowanie władzy, choć Paweł i Gaweł byli kiedyś bosi i nadzy.
Zapytasz – no dobrze, a jak im teraz idzie?
Świetnie! Niektórzy są nawet w ZBOWIDZIE
4. Jak to, i nie zamknięto tych gości?
Nie! – oni się przenieśli już do „Solidarności”.
O mamo! I co robią? Najchętniej to samo!
IV 1988 r.
4 Związek Bojowników o Wolność i Demokrację.