Agnieszka Janiak-Staszek
"Nieobałamucona wrażliwość.
Pisarze pozytywizmu o filantropii i
milosierdziu", Beata K.
Obsulewicz-Niewińska, Lublin 2008 :
[recenzja]
Wiek XIX : Rocznik Towarzystwa Literackiego imienia Adama Mickiewicza 3 (45), 243-249
B e a ta K . O b s u l e w i c z - N i e w i ń s k a , „Nieobałam ucona ” wrażliwość.
Pisarze pozytyw izm u o fila n tro p ii i m iłosierdziu,
W y d a w n ic tw o K U L , L u b l in 2 0 0 8 , s s. 5 0 0 .
„Żebracy, kokoty, więźniow ie, pozytyw iści i Boże m iłosierdzie” (zdanie zam ieszczone na obwolucie) — o tym traktuje znakom ity zbiór studiów Beaty O bsulewicz-Niewińskiej. Autorka sięgając po tem at dobroczynności, filantropii i m iłosierdzia pokazuje czytającem u zn a n y ..., a jednak nieznany pozytywizm . Punktem w yjścia rozważań, które, ja k uprzedza badaczka, nie m ająam bicji m o nografii, jest hipoteza, że „pozytywiści [...] odznaczali się żyw iołow ą w rażliwo ścią na biedy oraz potrzeby poszczególnych jednostek i grup społecznych, a za razem przenikliw ą, u porządkow aną naw et zrygoryzow aną w ie d z ą jak owym brakom i biedom zaradzić” (s. 11). Jest to jednak dopiero zarzew ie wnikliw ych dociekań, bow iem pociąga szereg pytań, niejednokrotnie rozgałęziających się i tworzących sieć problematyki niezmiernie szerokiej, wykraczającej daleko poza zakres literaturoznawczy. Dlatego też dociekania na polu rodzim ym w ym agały rozległej w iedzy hum anistycznej: teologicznej, historycznej, socjologicznej, fi lozoficznej, praw niczej... Temu zadaniu autorka sprostała, słusznie asekurując się w wielu m iejscach wskazywaniem grona specjalistów, którzy mogliby w przy szłości zająć się problem atyką przez nią zaledwie rozpoznaną. „Zaledw ie” to w tym wypadku bardzo wiele. Istotne jest bowiem samo dostrzeżenie luk w do tychczasow ych badaniach nad literaturą drugiej połowy XIX w ieku i stawianie właściwych pytań. A odpowiedzi? Istotą literaturoznawstwa jest dociekanie. Beata O bsulew icz-N iew ińska świetnie, bo ze znawstw em ale i pokorą wobec materii badawczej, docieka.
Badania obejm ują korespondencję, publicystykę i beletrystykę znanych twórców: H enryka Sienkiewicza, Elizy O rzeszkow ej, Marii Konopnickiej, Bo lesława Prusa i Aleksandra Świętochowskiego, okazjonalnie Adolfa Dygasińskie go. Olbrzym i m ateriał egzem plifikacyjny ograniczają ram y chronologiczne - za punkt wyjścia przyjęto rok 1866 (debiut literacki Orzeszkowej) zaś terminus ante
quem stanowi rok 1916 (śmierć Sienkiewicza), zatem półwiecze. Autorka porząd
kuje swe rozw ażania poprzez podział na siedem rozdziałów-studiów, z których większość jest dodatkow o rozbita na drobniejsze szkice. Dzięki tem u ogląd jest w szechstronny i nie gubią się pom niejsze, niejednokrotnie istotne spostrzeżenia. Rozdział I (.Problemy węzłowe) daje obraz złożoności fenomenu miłosierdzia, już na poziom ie sem antycznym . Pow ołując się na prace Tadeusza Sinki, Józefa Korpantego, Borysa Ł apickiego, Leszka M atei, Józefa Z abielskiego i Scotta Davisa, autorka wskazuje na bliskie pojęciu miłosierdzia: humanitas, clementia,
liberalitas, beneficentia, beneficjum i philantropia, jako odpowiednik łacińskiego misericordia. Pow szechnie stosow ane w dziew iętnastow iecznej publicystyce
określenie fd a ntrop ia (dobroczynność m otyw ow ana względam i czysto hum ani tarnymi) było zam iennikiem dla miłosierdzia (dobroczynności z pobudek religij nych, charytatywnych) (s. 22). Jak pojm ow ano m iłosierdzie w XIX wieku? Co kształtowało w iedzę na ten temat? Autorka sondując szereg pism religijnych, ka techizmów, kazań, nie dochodzi do kategorycznych odpowiedzi. Refleksja nad m iłosierdziem była stale obecna w dziew iętnastowiecznym piśm iennictw ie reli gijnym , ale nieeksponowana, zatem niepodnoszona do rangi doskonałości. Ba daczka dostrzega proces destrukcji m iłosierdzia, za przyczynę podając m.in. rozpow szechnienie poglądów Karola Darwina, Herberta Spencera, krytyki Fry deryka Nietzschego, ataki socjalistów i marksistów. Bliska miłosierdziu filantropia jest deprecjonow ana przez wrogów program u pracy organicznej i pracy u pod
staw. Kolejną przyczyną degradacji jest „nagabywanie”, namolny dydaktyzm. A u torka w swych w stępnych uwagach pośw ięca też m iejsce złu jako pobudce dla m iłosierdzia. K ontrowersje budzi budow a tego ważnego rozdziału. Otóż treści m erytoryczne są „doklejane” do szkieletu konstrukcyjnego, jak im jest wiersz W isławy Szymborskiej W parku. Zabieg tyleż urokliwy, co zbędny, zw ażywszy na charakter pracy. Tłumaczy się to zapew ne niebanalnym, jak na wywód nauko wy, zaangażowaniem emocjonalnym (autorka zdaje sobie z niego sprawę, s. 15), który zdaje się jednakow oż trudny do uniknięcia przy tego rodzaju problem aty ce, dlatego też zapew ne w wielu m iejscach rozw ażania nabierają cech eseju.
Z rozdziału Rubryka i ręka. P ozytyw istów doświadczenia z teorią i p rak-
tykąjilantropijną dowiadujemy się, jakie działania filantropijne podejmowali bądź
wspierali wskazani pisarze. Jeśli idzie o publicystykę, to najszerzej pisał o do broczynności Św iętochow ski, stąd zasadne poświęcenie mu odrębnej całostki. Posła Prawdy wyróżnia szczególna troska o oświatę i edukację. Podejm ow ał on liczne próby forsowania nowoczesnego m odelu kształcenia i zabiegi dla upo w szechniania nauki. On, jak inni twórcy, widział zasadność funkcjonow ania to w arzystw filantropijnych, których kasy były zasilane przez regularne składki. W felietonach dawał wyraz trosce o w arstw ę włościańską, dzieci, a nawet zw ie rzęta. Prostytucję traktow ał z rezerwą, jako skutek niespraw iedliw ości społecz nej wobec kobiet. O drazą natom iast napawało go zjawisko żebractwa, czym daje się tłum aczyć brak figury żebraka w jego twórczości. W szyscy interesujący au torkę pisarze zgodnie potępiali okazjonalne kwesty, będące objawami „chorego” , „zakłam anego”, „nierozsądnego” m iłosierdzia (s. 47). W szyscy też uczestniczy li w odczytach, angażowali się w działalność licznych towarzystw dobroczynnych. Ich bolączką był problem dziedziczenia nędzy, interesujący zw łaszcza Prusa
i Sienkiewicza. Stosunek do filantropii m oże być nacechow any neofityzm em (O rzeszkow a) lub sceptycyzm em (Prus), pozostaje jednak aprobata, czy wręcz świadom ość potrzeby filantropii jako czynnika scalającego polskość. Autorka w podsum ow aniu wskazuje na uniw ersalizm pozytyw istycznej wizji filantropii obejm ującej opieką w szystkich i dającej też każdem u szansę świadczenia dru giem u dobra.
O żebractw ie wiele pisano, dlatego, podejm ując ten temat, siłą rzeczy szki cowo, Beata O bsulewicz-Niewińska miała solidną podstaw ę historyczną i socjo logiczną. Na tym podłożu autorka sytuuje swoje literackie dociekania w rozdziale
Wrzody czy stygm aty? Pozytyw iści o kondycji żebraczej. W ieloperspektywiczny
ogląd zjaw iska owocuje ciekawym i analizam i opatrzonym i zaskakującym i spo strzeżeniam i i uwagam i. Żebractw o było dla pozytyw istów problem em przede wszystkim społecznym, a dopiero potem m oralnym. Poza nawias zostają w yrzu ceni starcy, kobiety sam otne (zazwyczaj wdow y) i dzieci. Autorka odnotowuje brak kalek bądź udających ułomność, co przecież w realnym świecie było zjaw i skiem nagm innie piętnowanym . Osadzeni są zazwyczaj w m ieście, gdzie budzą doznania am biw alentne, natom iast na wsi otacza ich przychylność. O dziani w łachm any, na ogół w scenerii realistycznej, co ciekawe, nie cuchną. To pom i nięcie wydaje się znaczące, również dla rozważań na polu estetyki pozytywistycz nej. K łopotliw e jest obcow anie z żebrakiem i praktyczne realizowanie wobec niego postulatu miłosierdzia, z drugiej strony to nędzarz jest często ostatnią osobą przy łożu um ierającego, chciałoby się pow iedzieć niczym Charon odprowadza w zaśw iaty cichą, bełkotliw ą m odlitw ą, za którą dostanie jałm użnę (autorka o b serw uje ciekaw e zjaw isko okaleczenia m ow y u żebraków: „cierpienie upokarza języ k”, s. 143). Do ciekawszych spostrzeżeń, których tu niemało, należy zdanie wieńczące część Julka, czyli śmietnik: „Spacery po śmietnikach kończyły się w czte rech jednakow o nieznośnych, niewygodnych pozycjach: posłać do pracy przym u sowej, wytępić, uciekać przed eksplozją gdy śmietnik zacznie wrzeć, zaufać kru chej utopii, że z cierpieniem m ożna nawiązać, mimo wszystko, dialog” (s. 145).
D obrym sędzią śledczym okazuje się autorka, przesłuchując wszelakich reprezentantów dziew iętnastowiecznego praw a i jego ofiary (rozdział Rozerwać
kajdany zla. Pozytyw iści o praw olom ności i karaniu), którzy m ają świadczyć, że
pozytyw iści byli „adwokatam i nieutracalnej ludzkiej godności” (s. 250). Pisarze zgodnie dostrzegają brak m oralnych podstaw dla osądu jednego człow ieka nad drugim z uwagi na w spólną im ułomność. Rozw ażania na ten tem at prowadzone są w oparciu o w iele utworów, z których na bliższą uwagę autorki zasłużyły dwa opow iadania: K onopnickiej P rze d sądem i O rzeszkow ej C hochlik-P sotnik. W skład system u sądow niczego w chodzili rów nież niedokształceni pokątni
doradcy, dla których zajęcie to było niemal ostateczną m ożliw ością utrzymania. Wśród nich wyróżniały się mam e kreatury zwane „mikrobami” . Byli też naturalnie adwokaci. Ich wszystkich autorka pracy pieczołowicie wyłuskała z fabuł literac kich i ze znawstwem osadziła na gruncie historycznym, prawnym i politycznym, sondując przy tym ich czyny z perspektyw y m iłosierdzia. N ie gorzej autorka obeznana jest ze św iatkiem przestępczym i więziennym , którym wespół z inny mi twórcami próbuje przyw rócić godność. Taka myśl towarzyszy Konopnickiej, która żywo interesow ała się krym inologią i w izytow ała więzienia, utyskując na warunki tam panujące. Perspektywa filantropijna każe dostrzegać w wielu drob nych aktach czynów m iłosiernych, jak zrozum ienie, współ-odczuwanie, nieosą- dzanie, wybaczenie. Tym tropem biegnie myśl Beaty Obsulewicz-Niewińskiej, podążając zresztą za refleksją w spólną om aw ianym twórcom.
W centrum swojej pracy autorka osadziła rozdział najkrótszy, poświęcony prostytucji: Nikt cię nie potępił? Pozytywiści o kobietach upadłych. Badaczka na szczupłym, wskutek narzuconego reżimu, m ateriale badaw czym wypracowuje szereg wniosków, rozpoczynając od dochodzenia do praw dy dziś powszechnie znanej, że m ężczyzna w XIX w ieku był uprzyw ilejow any w sferze seksualnych zachowań i bezkarny. Przedstawiając dzieje prostytucji w XIX wieku, pom ija przem ilczany przez literaturę, a pow szechnie wówczas znany, proceder handlu żywym towarem. Jego ofiaram i były zazwyczaj Żydówki, zaś odbywało się to pod „patronatem” Warszawskiego Towarzystwa Wzajemnej Pomocy (później Cwi M igdal), które oficjalnie m iało charakter filantropijny. W 1892 roku odbył się głośny proces żydowskich stręczycieli, z którym i jednakow oż współpracowali chrześcijanie. Prew encją zajm ow ało się m.in. Katolickie Towarzystwo Opieki Dworcowej działające w Poznaniu. Przykłady literackie pokazują, jak trudna jest resocjalizacja, często nie z pow odu braku chęci poprawy, lecz z uwagi na oby czajowy osąd, który zresztą dotyka całej rodziny. I tutaj autorka szuka m iejsca na m iłosierne zapom nienie o przeszłości, które byłe nierządnice mogły odnaleźć w owianym tajemnicą Zgromadzeniu Matki Bożej Miłosierdzia. Z uwagi na wiele cennych informacji o m agdalenkach rozdział ma duży w alor poznawczy. A utor ka odsłania legendotw órcze sekrety sióstr, które zostały literacko unieśm iertel nione przez Prusa w Lalce. W ymóg m ilczenia przy ul. Żytniej 3 w W arszawie i surowość w traktowaniu pensjonariuszek autorka tłum aczy jako dowód „w iel kiej znajom ości czasu, w którym żyła” (s. 277) m atka przełożona. M iłosierdzie m ożna okazać prostytutce poprzez zapom nienie i nieprzypom inanie. Ta „m iło sierna am nezja” jest postulow ana przez O rzeszkow ą {Dwie, D ziw ak) i K onop nicką {Anusia). Warto zwrócić uwagę na św ietną m ikrologiczną analizę opowia dania Konopnickiej i propozycję odczytania go jako dziew iętnastow iecznego
szkicu hagiograficznego. N atom iast pozostaje zagadką, czem u autorka nie się gnęła w tym rozdziale po dram at Św iętochow skiego Ojciec M akary, którego bohaterka, Regina (sam a pom aw iana o niem oralność), świadczy pom oc prosty tutce. Że okazuje się to nieskuteczne, to inna sprawa. Jest jed nak intencja dobro czynna. Przykład ten jest wart rozw ażenia, chociażby ze w zględu na odm ienną perspektyw ę twórczą. Jeszcze bardziej dziwi pom inięcie tego dram atu przy oka zji rozw ażań na temat form świadczenia filantropii (Regina wspiera anonimowo, czyli bezinteresownie, wiele osób) i poszukiw ań Boga m iłosiernego17, a pow o łuje się w szak autorka na ostatnią część cyklu Dusze nieśmiertelne. Czyni to przy okazji prezentacji działalności Zakonu Zgrom adzenia Sióstr M iłosierdzia św. Wincentego á Paulo (rozdział M istyfikacje i wiarygodność. Zmagania dobroczyń
ców z miłosierdziem). Szarytki (tak są zwane potocznie) szczególnie interesow a
ły Prusa (autorka skwapliwie to dokumentuje) i reprezentowały aprobowany przez niego styl „bycia kobietą” (s. 350). Powodem była pozbawiona znamion m anife stacji praca dla dobra innych bez jednoczesnego w yzbycia się cech indyw idual nych. Taka (w ogromnym uproszczeniu) jest reguła wincentyńska. Łatwo dostrzec, że habit w tych okolicznościach ułatwia kobiecie sam orealizację, co pozostaje przecież w zgodzie z ideą emancypacji. Sposób prezentacji literackich szarytek w pełni odzwierciedla powszechną sympatię i szacunek dla ich poświęcenia i pra cy. Poczynając od M atki Apolonii {Emancypantki), predyspozycji M adzi Brze skiej do bycia szarytką (zdaniem autorki, bohaterka w sposób nieuśw iadom iony szarytkąjest jeszcze zanim odwiedzi klasztor), Beata Obsulewicz-Niewińska snuje klarowny w yw ód zm ierzający do odnalezienia pokrew ieństw a m iędzy szarytka mi i pozytywistami w kwestii pracy użytecznej i organicznej. Za materiał egzem- plifikacyjny służą w przew ażającej m ierze utwory Orzeszkowej: Eli M akower,
Pani Luiza, Z różnych dróg, Ascetka, Posucha, Ip ie śń niech zapłacze, Sienkie
wicza Lux in tenebris lucet. N a osobną uw agę zasługują rozw ażania na tem at pobudek, którymi kieruje się Emilia Chwastowska {Rodzina Połanieckich), w stę pując do zakonu, i jej faktycznego powołania. W istocie celem jest samobójstwo dyskwalifikujące, jak m ożna by przypuszczać, bohaterkę na polu m iłosierdzia.
17 G odna podziw u skrupulatność autorki w tropieniu w erbalnych odw ołań do m iłosier nego Boga w rozdziale ostatnim nie sięgnęła znam iennych słów poganina cytowanych przez M akarego dla w skazania, ja k m ożna przypuszczać na podstaw ie kontekstu, w łaśnie tej B o skiej cechy: „B óg nie m oże być złym [podkr. - A J-S], tylko źle zrozum ianym ” (A. Ś w ięto chow ski, O jciec M akary, w: tegoż, D usze nieśm iertelne, oprać, i w stęp S. Sandler, W rocław
1957, s. 82). Zaś w ypraw a bohatera na M adagaskar je st m otyw ow ana m.in. nadzieją, że „tam i Bóg m oże ła sk aw sz y [podkr. — A J-S ]” (dz. cyt., s. 107).
Autorka pracy bierze jednak Chw astow ską niejako w obronę, wnikając głęboko w istotę wincentynizm u.
C zytając o fałszywej filantropii, oczyw iście trafiam y na D obrą p a n ią Orzeszkowej. Tutaj trudno oczekiwać jakichś rewelacji, a jednak autorka propo nuje nowe, acz karkołom ne, biograficzne odczytanie w konstrukcji głównej bo haterki dociekań pisarki na tem at własnej osoby. Rozw ażania dotyczące dobro czynności zinstytucjonalizowanej ilustruje M iłosierdziegm iny Konopnickiej. Jest to okazją dla zaprezentow ania, nie po raz pierwszy, drobiazgow ości w obcow a niu z tekstem i szczególnego wyczulenia. W yrazisty dla każdego kontekst biblij ny opow iadania budzi w badaczce podejrzliw ość, której konsekw encją jest sze- reg pytań rzucających nowe światło na znany tekst.
Rozdział ostatni: Szukający zagubionego. Pozytyw iści i B óg m iłosierny, przynosi syntetyczny, uporządkow any obraz obecności Boga m iłosiernego w pi sarstwie kolejno: Św iętochow skiego (najkrócej i bez odw ołań do tw órczości li terackiej), Sienkiew icza {Za chlebem , Szkice w ęglem , B ez dogm atu, Rodzina
Połanieckich, Orso), Orzeszkowej {Eli M akow er, Złota hrabinka, Na prowincji, M eir Ezofowicz, Dnie, Ascetka), Konopnickiej {P odpraw em , O krasnoludkach i o sierotce M arysi, Jaktoń), Prusa {Powracająca fa la , Placówka, Widzenie). Dużo
i wnikliwie pisze autorka zw łaszcza o Orzeszkow ej, której tw órczością zajm uje się od lat. Beata O bsulew icz-N iew ińska dostrzega kom petencję w m yśleniu p i sarki o m iłosierdziu Bożym. Podkreśla, że Orzeszkowej „intuicje teologiczne” są w yprow adzone z egzystencji i m ają charakter konkretnej propozycji, pom a gającej bohaterom literackim żyć. Z ciekawszych propozycji warto wym ienić też odczytanie Jaktona Konopnickiej jako przypow ieści o m iłosierdziu i w yczulić na wnioski, do których prowadzi przyjrzenie się na nowo planowi intertekstual- nemu Pow racającej fa li Prusa. Zw ieńczeniem rozdziału są ujęte w trzydziestu trzech punktach K om ponenty p o zytyw istyczn ej,, teologii miłosierdzia ”.
„Tak, pozytywiści chcieli być ludźmi m iłosiernym i i w wielu wypadkach udało im się to pragnienie urzeczyw istnić” (s. 471) — tym jasno skrystalizow a nym zdaniem w zasadzie praca się kończy i wywód nie wym aga w sparcia w ier szami Em ily Dickinson i Zbigniew a Herberta. Nie sposób w krótkiej recenzji om ówić wszystkich niedociągnięć, a tym bardziej, stanowiących d ługą listę, za let tej książki. Bez w ątpienia ten zbiór szkiców (próba monografii) w znacznej m ierze przybliża nas do w ieku XIX albo odwrotnie — ze względu na uniw ersal ne, jak wielokrotnie podkreśla Beata Obsulewicz-Niewińska, poglądy pozytywiści zbliżają się do naszych czasów. Formuła książki pozwala czytać j ą zarówno w ca łości, jak i we fragm entach, podążać za m yślą autorki, ale i zatrzym yw ać się nad drobiazgami, zwiedzać wiek XIX, jednocześnie przyglądając się współczesności,
angażow ać swój intelekt, jak też i uczucia, potwierdzać i zaprzeczać, a przede w szystkim czerpać w iedzę i inspirację.
Agnieszka Janiak-Staszek
Polski cykl liryczny, r e d . K r y s t y n a J a k o w s k a i D a r iu s z K u le s z a ,
W y d a w n ic tw o U n iw e r s y t e tu w B ia ły m s to k u , B ia ły s to k 2 0 0 8 , ss. 4 6 1 ;
Cykle i cykliczność. Prace dedykowane Pani Profesor Krystynie
Ja kow skiejy r e d . A n n a K ie ż u ń i D a r iu s z K u le s z a , T r a n s H u m a n a ,
B i a ł y s t o k 2 0 1 0 , ss. 3 6 4 .
N igdy w cześniej nie m ówiono tyle o cyklu, ile m ówi się obecnie, i zdaje się, że to, co zdefiniow ać m ożem y jako swoisty dyskurs cyklologiczny, ju ż na stałe wpisało się w krajobraz polskiego literaturoznawstwa. I dobrze. Młody, jesz cze nie całkiem okiełznany nurt refleksji stwarza szerokie m ożliw ości dla now a torskich odczytań dzieł literackich, ale w szerszej perspektyw ie czyni także za dość aktualnym tendencjom prom ującym interdyscyplinarność — legitym izuje praktyki sytuujące się w dom enie kom paratystyki interdyscyplinarnej, w której centrum znajdow ać m a się cykl jako kategoria kom pozycyjna charakterystyczna dla w szelkich form artystycznej ekspresji, a przypom inająca o tym, co za Bory sem U spienskim nazw alibyśm y strukturalną w spólnotą sztuk 18.
Zgrupow ane w obu tom ach studia i szkice są rezonansem fali zaintereso w ania cyklem literackim , jak a opanow ała rodzim y dyskurs filologiczny pośred nio za spraw ą m iędzy instytutow ego projektu badawczego kierow anego przez Rolfa F iegutha19. Żyw e kontakty slawisty z Instytutem Badań Literackich PAN, a także z pracow nikam i Instytutu Filologii Polskiej U niw ersytetu w B iałym sto ku zaow ocow ały w zm ożoną aktyw nością konferencyjną, ta zaś przyniosła serię publikacji sygnow anych tytułem Wokół cyklu. Kolejno ukazyw ały się - jako posym pozjalne plony - Cykl literacki w Polsce (red. K. Jakow ska, B. Olech
l8 B. U spienski, Poetyka kompozycji. Struktura tekstu artystycznego i typologia fo rm kom -
po zy cji, przeł. P. Fast, K atow ice 1997, s. 191-244.
19 Z espół ów, pow ołany do istnienia na U niw ersytecie F ryburskim u schyłku ubiegłego w ieku, za cel nad rzęd n y obrał przygotow anie podstaw dla przyszłego długofalow ego opra cow ania teorii i historii europejskiego cyklu poetyckiego od renesansu po w iek XX. Efek tem projektu jest, m iędzy innym i, w arta uwagi publikacja dotycząca strategii cyklizacyjnych w poezji europejskiej X IX w ieku: R. Fieguth, A. M artini (Hrsg.), D ie A rchitektur der Wol