• Nie Znaleziono Wyników

Światopogląd Stanisława Ignacego Witkiewicza - Małgorzata Szpakowska

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Światopogląd Stanisława Ignacego Witkiewicza - Małgorzata Szpakowska"

Copied!
220
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

ŚW IATOPOGLĄD

STANISŁAWA IGNACEGO WITKIEWICZA

/

(3)

K O M IT E T N A U K O L IT E R A T U R Z E POLSKIEJ

R O ZPR AW Y LIT E R A CK IE

KOMITET REDAKCYJNY

MICHAŁ GŁOWIŃSKI (red. nacz.), STANISŁAW GRZESZCZUK (zastępca red. nacz.), KRZYSZTOF ZALESKI (sekretarz red.), EUGENIUSZ CZAPLEJEWICZ, PRZEMYSŁAWA MATUSZEWSKA, ALEKSANDRA OKOPIEN-SŁAWlNSKA, EDWARD PIEŚCIKOWSKI,

ALINA WITKOWSKA

15

WROCŁAW • WARSZAWA • KRAKÓW • GDAŃSK ZAKŁAD NARODOWY IMIENIA OSSOLIŃSKICH WYDAWNICTWO POLSKIEJ AKADEMII NAUK

(4)

K O M IT E T N A U K O LITERATURZE POLSKIEJ

[HORIZÓN M A ŁG O R Z A T A S ZPA K O W SK A

ŚWIATOPOGLĄD

STANISŁAWA IGNACEGO WITKIEWICZA

WROCŁAW • WARSZAWA • KRAKÓW • GDAŃSK ZAKŁAD NARODOWY IMIENIA OSSOLIŃSKICH WYDAWNICTWO POLSKIEJ AKADEMII NAUK

1976

(5)

EDW ARD KOSTKA

P rin te d in P o lan d

Z ak ład N arodow y im . O ssolińskich — W ydaw nictw o. W rocław 1876.

N ak ład : 3500 egz. O bjętość: a rk . w yd. 12,90, a rk . d ru k . 13,75. P a p ier d ru k . sat. kl. IV , 70 g, 61X86. O ddano do sk ła d u 19 III 1976.

P o d p isan o do d ru k u 5 V III 1976. D ru k ukończono w sie rp n iu 1976.

W rocław skie Z ak ład y G raficzn e — Z ak ład G łów ny. W rocław , ul.

O ław ska 11. Zara. 310/G. L-8. C ena zł 40.—

(6)

OD SK ANDALU DO PROROCTWA

Oficjalną kanonizację poprzedzają zazwyczaj legendy. Legend o W itkacym było wiele. W 1958 roku K azim ierz W yka w yróżnił ich trzy: legendę osobowości, legendę filozoficzności i legendę k a ­ tastrofizm u 1.

Odziedziczone zostały jeszcze sprzed wojny. Nic dziwnego zre­

sztą, skoro w dwudziestoleciu praw ie, dzielącym a rty k u ł W yki od śm ierci W itkiewicza, nic się właściwie w recepcji twórczości autora Szew ców nie działo. Pojaw iały się w praw dzie już pierw ­ sze sygnały późniejszego gwałtownego trium fu: entuzjastyczne recenzje, wzmianki, cytaty; jednak sposób odczytywania tekstów Witkacego w arunkow ały ciągle jeszcze opinie ukształtow ane za jego życia. Toteż W yka oprzeć się m usiał bądź w prost na ta m ­ tych opiniach, bądź na w ydanej w 1957 roku k sięd ze2 poświę­

conej pam ięci W itkiewicza i stanowiącej tych opinii w ierny prze­

kaz. Również na użytek niniejszej książki owe legendy, ukształto­

w ane przed w ojną a bardzo żywotne jeszcze w drugiej połowie la t pięćdziesiątych, zostaną przyjęte jako p u nk t wyjścia.

Pierw sza z legend w skazanych przez W ykę to legenda o s o ­ b o w o ś c i , legenda biograficzna. Zaciążyła ona nad odczyta­

niem dzieł W itkiewicza najm ocniej i najbardziej może nieko­

rzystnie. Z mnóstwa wspom nień daje się zrekonstruow ać postać barw na, choć nie zawsze sym patyczna, otoczona aurą tow a­

rzyskiego skandalu, dom niemaniami narkom anii — bo tak od­

czytano napisaną w pierw szej osobie N ikotyną i tak in terp reto ­ wano adnotacje na p o rtretach — bohater niezliczonych anegdot, maniak, osobnik niem al niepoczytalny, dy letan t w sztuce i w filo­

1 K. W y k a , T r z y legendy tzw . Wit kacego, „Twórczość”, nr 10, 1958.

2 S tan isław Ignacy W itkiew icz. C złow iek i tw órca, W arszawa 1957.

(7)

zofii, upraw iający obie te dziedziny na najróżniejsze sposoby, ale nie wiadomo, czy całkiem serio. Im mniej W itkiewicz mieścił się w kategoriach i przyzw yczajeniach artystycznych i myślo­

w ych dwudziestolecia międzywojennego, tym silniejsza okazywa­

ła się skłonność do tłum aczenia osobliwych miejsc w jego tw ór­

czości przez dziwactwo autora. U derzające jest to w przywołanej księdze: jak każdy zbiór wspomnień, naznaczona jest ona in ten ­ cją hagiograficzną, w ty m przypadku jednak szczególnie rzuca­

jącą się w oczy wobec znacznej niemocy interpretacyjnej. Niemal wszyscy z tam piszących m ają o W itkiewiczu do powiedzenia tylko tyle, że mimo wszystko (to, mimo co, jest zazwyczaj szeroko rozwinięte) był on zupełnie miły. Trudno zresztą inaczej budo­

wać pomnik nieboszczykowi. W sum ie spraw ia to jednak w raże­

nie takie, jakby niemożliwość in terp retacji nie ograniczała się do twórczości, lecz obejm ow ała także osobę autora jako fenomen, którego naw et przyjaciele nie bardzo mogli zrozumieć.

Na ową ekscentryczną postać W yka próbow ał spojrzeć z szer­

szej perspektyw y. Pisał: „W k ra ju i w literaturze, w której nigdy nic nie zostaje dopowiedziane do końca, gdzie wszystko zwisa w pajęczynie ścielącej narodowe kąty, podobna postać jest tak rzadka, że nie potrafi utrzym ać siebie w w ielkim rygorze. Wielkie obłędy stają się obiektywne, kiedy noszą w sobie ów rygor. Nie­

w iele je st miejsc bardziej renesansow ych na globie aniżeli we Florencji plac i pałac P ittich, i w łaśnie tam, z widokiem na fasa­

dę, k tó ra żadnego końca św iata nie przyjm ie do wiadomości, póki będzie istnieć — Dostojewski napisał Idiotą. Witkiewicz k ruszył się, pękał, prześwieca on dyletantyzm em , broni się k p in ą” 3. Oczywiście, W yka ma rację. Samotność Witkacego i to ­ warzyszące jego twórczości nieporozum ienia nie mogły pozosta­

wać bez w pływ u na zachowanie i sposób bycia pisarza.

Podobnie zresztą w idział to Gombrowicz: „Witkiewicz zm ar­

nował się jak Przybyszewski, urzeczony w łasnym demonizmem, nie um iejąc złączyć anorm alnego z norm alnym i w skutek tego w ydany na pastw ę swej ekscentryczności. Wszelka m aniera w y­

nika z niezdolności przeciw staw ienia się formie, pewien sposób

3 W y k a , op. cit.

(8)

bycia udziela się nam, jest, jak to się mówi, mocniejszy od nas — i trudno się dziwić, że ci pisarze słabo osadzeni w rzeczywistości, osadzeni raczej w polskiej nierzeczywistości czy niedorzeczywi- stości, nie umieli się bronić przed przerostem formy. U K adena m aniera była wysilona i pracowita, jak on. Dla W itkiewicza, jak dla Przybyszewskiego, stała się ona ułatw ieniem i rozgrzesze­

niem z w ysiłku, dlatego form a ich obu jest tyleż pośpieszna co niechlujna. Lecz klęska Witkacego była bardziej inteligentna: de- monizm stał m u się zabawką i tragiczny ten pajac um ierał w cią­

gu swego życia, jak J a rry z w ykałaczką w zębach, ze swymi teoriami, czystą formą, dram atam i, portretam i, z bebecham i i w y­

brzuszeniem, z pornograficznie m akabrycznym i kolekcjam i” i.

Być może W itkacy był „tragicznym pajacem ”, być może był ekscentrykiem , na pewno był osobowością niebanalną. Nie zmie­

nia to jednak faktu, że przez szereg lat opowiadaniem biogra­

ficznych anegdot starano się zapełnić lukę, w ynikłą z braku rze­

telnego zrozum ienia jego twórczości.

D rugą z legend w ym ienionych przez W ykę jest legenda f i l o- z o f i c z n o ś c i . Taka legenda istniała rzeczywiście — i rzeczy­

wiście jako legenda, bo specjalistyczne teksty W itkiewicza po prostu mało kto czytał, zwłaszcza w środowisku literackim . P e ł­

niła ona funkcję odw rotną niż poprzednia: ile opowieści biogra­

ficzne w ostatecznym efekcie obniżały rangę twórczości i osoby Witkacego, sprow adzając to, co w nim było nieschem atyczne i odbiegające od przeciętności — do w ym iarów towarzyskiego ekscesu, tyle legenda filozoficzności podnosiła opinię pisarza:

wiadomo było, że poza sensacyjną plotką istnieją jeszcze teksty fachowe, że się tym i tekstam i zajm ują w ybitni uczeni, że z nim i p o lem izu ją5. Ale też legenda filozoficzna istniała najzupełniej oddzielnie od pozostałych; trochę tak, jakby autorem tekstów filo­

zoficznych był w ogóle nie ten sam człowiek. W itkacy — to bu­

fon i hochsztapler, a Stanisław Ignacy W itkiewicz od Pojąć

4 W. G o m b r o w i c z , Dziennik. 1953—1956, Paryż 1957, s. 240—241.

5 O Pojęciach i tw ierdzenia ch im p likow an yc h p rze z pojęcie Istnienia pisali m. in.: T. K o t a r b i ń s k i („Przegląd Filozoficzny”, X X X IX , z. II, 1936) i J . M e t a l l m a n n („Ruch Filozoficzny”, z. 1—3, 1938).

(9)

i tw ierdzeń im plikow anych przez pojęcie Istnienia — to ktoś zu­

pełnie inny, ktoś, z kim i o kim można rozmawiać poważnie.

Ta różnica tonu widoczna jest również w przyw oływ anej książce: omawiające poglądy filozoficzne W itkiewicza arty k u ły Kotarbińskiego i Leszczyńskiego 6 odbiegają w yraźnie tonem od pozostałych publikacji. Ale też rzeczywiście tra k tu ją one o innym W itkiewiczu, ograniczają się do filozofii sensu stricto, naw et nie sta rają się stworzyć interp retacji, k tó ra pozwalałaby również ob­

jąć produkcję artystyczną lub legendę biograficzną. Jeśli Lesz­

czyński w ykracza nieco poza ontologię — to tylko n a te re n teorii sztuki, nie praktyki. Jak b y granica oddzielająca arty stę i teore­

tyka była nieprzekraczalna, albo jakby synteza była z góry ska­

zana na niepowodzenie. Mimo że zarówno dram aty, jak powieści Witkacego są przepełnione problem atyką filozoficzną i mimo że jest to ta sama problem atyka co w tekstach dyskursyw nych, często naw et wręcz referow ana tym i samymi słowami.

Jako trzecią W yka w ym ienia legendę k a t a s t r o f i z m u . Taka legenda istniała rzeczywiście; w latach późniejszych okaza­

ła się może najważniejsza. Ale narodziła się później, chyba w ostatecznym kształcie dopiero w czasie w ojny, gdy doświad­

czenie uświadomiło czytelnikom niespodziewaną przenikliwość fantastycznych pozornie pomysłów Witkacego. Pierw szy bodaj owemu porażeniu realizacją W itkiewiczowskiej wizji dał w yraz Czesław Miłosz w napisanych w 1943 roku Granicach s z t u k i7, ale raptow ny w zrost zainteresow ania tą problem atyką nastąpi dopiero po kilkunastu latach. Toteż tę spraw ę pozostawić trzeba na razie na boku; jeszcze powróci. N atom iast w arto zająć się inną, już nie w ym ienioną przez W ykę, legendą związaną z W itkiew i­

czem. Pochodzi ona niew ątpliw ie z dwudziestolecia, ale i po w ojnie m iała swoich kontynuatorów i swoje poważne konsekw en­

cje. Można ją nazwać legendą f o r m i s t y c z n ą .

Przesłanek dla jej pow stania było kilka. Podstawową oczywi­

ście stw orzył fak t przynależności Witkacego do m alarskiej grupy

6 T. K o t a r b i ń s k i , Filozofia S tanisła wa Ignacego Witkiewicza;

J. L e s z c z y ń s k i , Filozof m eta fizycznego niepokoju, [w zbiorze:] S ta ­ nisław Ignacy Witkiewicz...

7 Cz. M i ł o s z , Granice sztuki, jw.

(10)

formistów, a także to, że w jego teoretycznych pismach określe­

nia „form a” i „Czysta F orm a” pojaw iają się w yjątkow o często.

W itkiewicz stw orzył teorię Czystej Formy. W itkiewicz uw ażał form ę za istotę dzieła sztuki. Polemice z poglądami Witkiewicza Irzykowski poświęcił całą książkę. Książkę tę nazw ał W alka o tr e ś ć 8. Taka była podstaw a legendy i podstaw a nieporozu­

mienia.

W niniejszym rozdziale nie zajm uję się poglądami W itkie­

wicza, lecz pomysłami witkiewiczologów. P rezentacja poglądów Witkacego na zagadnienie form y w dziele sztuki i w szczególno­

ści jego rozum ienia kategorii Czystej Form y zostanie dokonana nieco później. W ydaje się jednak, że naw et bez tej prezentacji można zasygnalizować nieadekw atność wywodów Irzykowskiego, samych w sobie bardzo słusznych, być może, ale jako polemika z W itkacym — padających często w próżnię. N ajpierw jednak trzeba się cofnąć wiele la t wstecz.

Form a jest jednym z najbardziej wieloznacznych pojęć, uży­

w anych w estetyce i w teorii sztuki; w niniejszym przypadku in ­ teresujące w ydają się zwłaszcza dwa jej znaczenia, te mianowicie, k tórych w in terpretacjach poglądów W itkiewicza używano n aj­

częściej. Pierw sze z nich ukształtow ało się w modernizmie:

w ty m przypadku W itkiewiczowska Czysta Form a rozum iana jest jako odpowiednik młodopolskiej „sztuki czystej”, wolnej od ideologicznych czy jakichkolw iek innych pozaartystycznych ce­

lów i przeciw staw ianej sztuce służebnej, tendencyjnej, „zaanga­

żow anej”. Na m arginesie w arto zauważyć, że proklam owanie

„sztuki czystej” u schyłku ubiegłego stulecia nie było tak zupeł­

nie wolne od ideologicznych uwikłań. C harakteryzując program y modernistyczne, Kazimierz W yka pisał: „Młoda Polska rozpoczy­

nała od absolutnej negacji haseł pozytywistycznych, od ideolo­

gicznego przekreślenia tzw. pracy organicznej jako m aski sobko- stwa, oportunizm u, kom prom isu z w arunkam i kapitalistyczny­

m i” 9. Ów antypozytyw istyczny protest młodopolski jest rzeczą

8 K. I r z y k o w s k i , W alk a o treść, W arszawa 1929.

9 K. W y k a : C h arakte rystyka okresu Młodej Polski, [w zbiorze:]

O braz literatury polskiej X I X i X X wieku. Literatu ra Młodej Polski, t. 1, W arszawa 1968, s. 57. Por. także M odernizm Polski, K raków 1959.

(11)

notorycznie znaną, ale właśnie dlatego zapomina się często, że pojawiające się w nim hasło „sztuki czystej” stanowiło najczę­

ściej po prostu wezwanie do zm iany jednej ideologii na inną, nie zaś — wyrzeczenie się wszelkiej w ogóle ideologii. P ro test prze­

ciw sztuce naśladującej życie był wówczas niem al synonimiczny z protestem przeciw życiu samemu w raz z jego układam i społecz­

nymi; z protestem przeciw mieszczańskiej rzeczywistości nie ty l­

ko w sztuce odwzorowanej, ale przede wszystkim istniejącej real­

nie. M iriamowskie estetyzm y były raczej odosobnione, skądinąd wpisywanie M iriama w grono poprzedników Witkacego w ydaje się znaczną przesadą. Niemniej, ponieważ antagoniści programów m odernistycznych zarzucali ich autorom między innym i oderw a­

nie od rzeczywistości, na gruncie sporów młodopolskich opozycja między sztuką „autonom iczną” i „zaangażowaną” ostatecznie się utrw aliła i umocniła, często zresztą w niezgodzie z artystyczną p raktyk ą zwolenników pierwszej z tych tendencji.

Drugie z interesujących tu znaczeń pojęcia form y narodziło się w raz z dwudziestowiecznymi przem ianam i w samej sztuce, na skutek pojawienia się m alarskiego abstrakcjonizm u przede wszystkim. W tym drugim znaczeniu form a fu n k cjo n u je jako przeciwieństwo treści, przy czym przez tę ostatnią w w ersji Skrajnej rozum ie się wszelkie w ogóle znaczenie przekładalne na język dyskursyw ny; w takim rozum ieniu beztreściową, czysto form alną byłaby jedynie kompozycja geometryczny, w ystrzegają­

ca się efektów naśladowczych, lub kompozycja muzyczna. Takie pojm owanie form y umocnił jeszcze fakt, że ci z artystów , którzy do spraw form alnych przyw iązyw ali dużą wagę — naw et gdy z zawartości sem antycznej bynajm niej nie rezygnowali — w swoich teoretycznych wywodach celowo negliżowali treści, zwłaszcza, jak je nazyw ał W itkacy, „życiowe”; lekceważąco w y­

rażali się na tem at prawdopodobieństwa potocznego lub psycho­

logicznego; deklarow ali się z wyższą oceną głowy kapusty niż gło­

w y Chrystusa, jeśli pierwsza byłaby lepiej nam alowana. W itkacy, analizując Czystą Form ę w teatrze, przytaczał absurdalne i z za­

łożenia nic nie znaczące przykłady form alnie pięknych układów .scenicznych, których w artość m iała realizow ać się ze względu na nie same, nie ze względu na jakieś tam treści; do tego, że w jego

(12)

„praw dziw ych” dram atach działo się nieco inaczej, jeszcze po­

wrócimy.

W swojej polemice Irzykow ski w znacznym stopniu łączył obydwa wyżej wskazane rozumienia formy, w obronie „treści”

w ystępując jednocześnie przeciw „bezsensowi” i przeciw sztuce programowo wolnej od pozaartystycznych zaangażowań. Świadom był zresztą, że w młodopolskich m anifestach niekoniecznie chodzi­

ło o samą formę; hasła form alistyczne pojaw iały się równie dobrze w tedy, „gdy przeciw jej [tj. poezji] konw encjonalnym tre ­ ściom budził się nieśw iadom y b u n t” 10. Ale tej trafnej skądinąd obserw acji do poglądów W itkiewicza nie stosował. T raktując a la lettre deklaracje autora — nie odznaczające się, stw ierdzić to trzeba, szczególną jasnością — zarzucał m u bądź bezsens, bądź ucieczkę od rzeczywistości, bądź niekonsekwencję, dopatrując się w jego rzekomo „beztreściowych” tekstach zam ierzenia realistycz­

nego — mianowicie próby odtw orzenia nielogiczności Istnienia n . W rezultacie W itkiewiczowskie deform acje i zniekształcenia rze­

czywistości potocznej skłonny był niekiedy uw ażać po prostu za artystyczne niepowodzenie, za świadectwo niezdolności ukazania

tego, co autor ukazać zamierzał.

Polemiczna książka Irzykowskiego m iała dla recepcji twórczo­

ści W itkiewicza dwojakie konsekwencje. Pierw szą z nich było utrw alenie się rozum ienia W itkiewiczowskiej opozycji „treść — form a” jako opozycji „sens — bezsens” ; miało to swoje doniosłe skutki zwłaszcza w interp retacjach scenicznych. Skoro W itkacy jest taki dziwny i taki absurdalny, można go uczynić jeszcze dziwniejszym i jeszcze bardziej absurdalnym : stąd owe niesły­

chane pom ysły inscenizacyjne, niczym nie tłumaczące się inno­

w acje i w staw ki, sześcionogie kobiety i niefrasobliw e zm iany w tekstach, o których pisał Puzyna 12. W m iarę jednak jak in te r­

pretato rzy odkryw ali ze zdziwieniem, że twórczość W itkiewicza daje się tłum aczyć całkiem racjonalnie, w m iarę jak zaczęto na serio odtw arzać rozm aite „treści”, które są tam uw ikłane —

10 I r z y k o w s k i , op. cit., s. 110.

11 Op. cit., s. 154.

12 K. P u z y n a , Na przełęczach bezsensu, „Pam iętnik Teatralny”, z. 3, 1969.

(13)

zaczął brać górę w ątek drugi, również przez Irzykowskiego zapoczątkowany: teza o niekonsekw encji W itkiew icza-artysty w stosunku do W itkiew icza-teoretyka, teza o nieprzystaw alności teorii Czystej Form y i prakty k i artystycznej Witkacego. Im b ar­

dziej dzieła w ydaw ały się znaczące, tym w yraźniej teorię trak to ­ wano jako zawadę — proces odw rotny niż ten, którego konsek­

w encję stanowią udziwnione inscenizacje dram atów . Tezę o takiej nieprzystaw alności form ułow ał zresztą jeszcze przed wojną Bo­

lesław Miciński, k tó ry w notatkach do projektowanego odczytu poświęconego Witkiewiczowi pisał: „Tragiczny konflikt: sprzecz­

ność indyw idualnej, w łasnej twórczości artystycznej z w łasną teorią sztuki. W itkiewicz jest typow ym treściowcem -ekspresjo- nistą (portret, powieść, teatr)” 13. Podobny rozdźwięk dostrzegał K onstanty Puzyna w Porachunkach z W itkacym , podkreślając

„niezgodność jego teorii sztuki z praktyk ą artystyczną, głównie zaś niezgodność dram atów i teorii te a tru ” u . Na to samo zjawisko zw racała uw agę A lina Grabowska 15. W yjątkowo mocno niespój­

ność W itkiewiczowskiej teorii i p rak ty k i podkreślona została w redakcyjnej dyskusji, opublikowanej w „Dialogu” w 1957 roku 16. Również w tekstach późniejszych owo odczucie nieade- kw atności teorii i twórczości artystycznej Witkacego bywa nie­

kiedy artykułow ane.

Istnieje jednak i koncepcja odmienna. Łączy się ona z zasadni­

czą zm ianą w rozum ieniu twórczości Witkacego, o czym szerzej za chwilę. Nie w dając się na razie w szczegóły, można powiedzieć tylko tyle, że jest to zm iana zm ierzająca w kierunku likwidacji ostrych przedziałów, w kierunku ujednolicenia tego, co dotych­

czas nazyw ane było niespójnością czy niekonsekwencją. W przed­

miocie tu om awianym w ym aga to całkiem nowego rozumienia opozycji między form ą i treścią. Rezygnację w ręcz z tej opozycji, przynajm niej w znaczeniu tradycyjnym , zalecał Andrzej Men- cwel, proponując, by dla lepszego zrozum ienia teorii W itkiewicza i dla powiązania jej z jego twórczością artystyczną pod pojęcie

18 B. M i c i ń s k i , Stanisław Ignacy W itk ie w ic z (Witkacy). Plan od ­ czytu, [w:] Pisma, K raków 1970, s. 199.

14 K. P u z y n a , Porachunki z W itkacym , „Twórczość”, nr 7, 1949.

15 A. G r a b o w s k a , O dramaturgii W itkiew icza, „Dialog”, nr 1, 1957.

16 R o z m o w y o dramacie. W itkiew icza teoria i teatr, „Dialog”, nr 1, 1957.

(14)

form y podstawiać po prostu całość d z ie ła 17. Ze zbliżoną, jak można sądzić, intencją pisał znacznie wcześniej W łodzimierz P ie­

trzak: „Wołanie o Czystą Form ę rozum iem jako głód w ew nętrz­

nej problem atyki w literaturze, jako chęć skomplikowania tej problem atyki poprzez technikę pisarską, jako środek pozw alają­

cy wykluczyć grafomanów z tow arzystw a” 18. W najnowszej w it- kacologii ubolewania nad nieadekw atnością teorii i p raktyki pisarskiej W itkiewicza słabną, zaś rozw ażania nad jego „form iz­

m em ” biegną przede w szystkim dwoma toram i: bądź są to szcze­

gółowe analizy pojęcia Czystej Form y jako pew nej kategorii filo­

zoficznej czy estetycznej, dla in terp retacji całości poglądów Witkiewicza nader ważnej 19, bądź analizy dokonyw anych przez Witkacego deform acji i pow stających w ten sposób nowych zna­

czeń 20.

Spraw a form izm u ' W itkiewicza i związanych z nim sporów w ydaw ała się w arta zasygnalizowania. Zaprowadziła ona nas jed ­ nak daleko w przyszłość, poza granice okresu, k tóry w legendy szczególnie obfitował. Legendy, w ym ieniane przez Wykę, m iały swe korzenie w czasach międzywojennych, lub — jak katastro­

ficzna — ukształtow ały się podczas wojny. Dołączona do nich legenda form istyczna czy form alistyczna rów nież wywodzi się z lat dwudziestych, jako zrodzona przede w szystkim z polemiki z Irzykowskim. Przedw ojenną recepcję twórczości W itkiewicza charakteryzuje w łaśnie taka wielotorowość, istnienie w ielu od­

dzielnych interpretacji, nie dających się połączyć w spójną ca­

łość. Oddzielnie człowiek, oddzielnie filozof, oddzielnie teoretyk, oddzielnie artysta. Jak i tem atycznie, tak chronologicznie recepcja ta zresztą nie jest jednolita. Po okresie w ielkiej — chociaż po­

wierzchownej i przede w szystkim aurą sensacji tow arzyskiej oto­

czonej — popularności w latach dw udziestych następuje dziesię­

ciolecie, w któ rym o W itkiewiczu pisze się niewiele lub wcale.

17 A. M e n c w e l , Witkacego jedność w wielości, „Dialog”, nr 12, 1965.

18 W. P i e t r z a k , Alchemia St. I. W itkiew icza, [w:] Rachunek z d w u ­ dziestoleciem, W arszawa 1955, s. 203.

19 K. P u z y n a , Pojęcie C zystej Formy, [w zbiorze:] Studia o S tan i­

sławie Ignacym W itkiew iczu, W rocław 1972.

20 J. B ł o ń s k i , Znaczenie i zniekształcenie w „Czystej Formie"

S. I. W itkiew icza, „M iesięcznik L iteracki”, nr 8, 1967.

(15)

Z jednej strony pisarz deklaruje rezygnację z twórczości a rty ­ stycznej i zw rot w kierunku filozofii; z drugiej — m a po prostu kłopoty z wydawcami (Jedyne w yjście pozostało w maszynopisie do 1968 roku), a nade wszystko — poczucie klęski wobec po­

wszechnego niezrozumienia, na któ re się tak często uskarżał. Za­

nim zainteresow anie W itkiewiczem powróci — musi jeszcze upły­

nąć wiele lat. Widział to jasno już przed wojną w yjątkowo jak na owe czasy przenikliw y czytelnik Witkacego, Bolesław Miciński.

Pisał: „W itkacy należy do tych twórców, którzy mimo znacznej popularności za życia muszą być zapomniani i odnalezieni ponow­

nie po w ielu latach, bo popularność Witkacego związana była r a ­ czej z jego dziwactwami życiowymi i z tym , co w jego twórczości było najm niej wartościowe — a nie z trw ałym i osiągnięciami w zakresie pojęć i twórczości arty stycznej” 21.

Przew idyw anie Micińskiego spełniło się w całości: Witkiewicz istotnie został na nowo odkryty i istotnie długo trzeba było na to czekać. Okres do 1957 roku zaznaczył się — poza w spom nia­

nym i już wyżej Granicami sztu ki Miłosza — niem al zupełną m artw otą. Przyczyn tego stanu rzeczy było wiele; nie najbagatel- niejszą z nich stanowiła niedostępność tekstów W itkiewicza i brak nowych edycji. Toteż praw dziw ym przełom em w w itkaco­

logu stały się lata 1957— 1962, kiedy w ydano praw ie wszystkie (wyjąwszy rozproszone po czasopismach artykuły, koresponden­

cję oraz w zmiankowane już Jedyne w yjście i opublikowane w 1975 roku N iem yte dusze) dostępne dzisiaj dzieła W itkiewicza i kiedy rozpoczęła się ponownie trium falna w ędrów ka sztuk W it­

kacego przez sceny polskie.

Nowy etap w recepcji twórczości W itkiewicza był jednak od przedwojennego całkowicie odmienny. W W itkiewiczu dostrzeżo­

no przede wszyskim to, co dostrzegać nauczyło dopiero doświad­

czenie: jego zdolności profetyczne. Zapoczątkowane przez Miło­

sza odczytanie katastroficzne świeciło w tym okresie największe trium fy. W itkacy był tym , k tó ry przewidział. Przew idział koniec II Rzeczypospolitej, przewidział koszm ar d y k ta tu ry i okropności państw a totalitarnego, przew idział kom plikacje i trudności, jakie pociąga za sobą rozwój społeczny i narodziny k u ltu ry masowej.

21 M i c i ń s k i, op. cit., s. 197.

(16)

Taka interpretacja tekstów W itkacego przed w ojną była ze zro­

zum iałych przyczyn niemożliwa: dopiero historia pomogła do­

strzec rozmach proroczych wizji. Po w ojnie — i w tym klimacie emocjonalnym, w jakim W itkiewicza ponownie zaczęto odczyty­

wać — było zupełnie n aturalne, że w pisarzu przez wiele la t nie w ydaw anym i skazanym na zapomnienie dostrzeżono to przede wszystkim , co go czyniło nadal aktualnym . Gdy po raz pierwszy K antor w 1956 roku w ystaw ił w krakow skim teatrze Cricot 2 Mątwą, J a n Józef Lipski, omawiając przedstaw ienie, pisał o W it­

kacym jako o tym w łaśnie, „który najlepiej rozum iał naszą epokę” i „który w yprzedzał swój czas jak mało kto z jego współ­

czesnych” 22.

Spraw y formy, adekwatności teorii i praktyki, dziwactwa i nowoczesności — poszły w kąt; na plan pierw szy w ysunął się

„światopogląd hyrkaniczny”, treści ideologiczne czy historiozo­

ficzne — słowem, sfera znaczeniowa. Pisarz, którem u nigdyś za­

rzucano lekceważenie rzeczywistości i brak zaangażowania, prze­

kształcił się w autora uderzających swą aktualnością skeczów po­

litycznych. Tak przynajm niej go wówczas rozumiano; taki w ątek pojawia się w przyw oływ anym już tu taj arty k u le Grabowskiej;

podobne akcenty dają się też odnaleźć w cytowanej wcześnie re ­ dakcyjnej dyskusji w „Dialogu”, choć w tym ostatnim przypadku entuzjazm połączony jest z pew ną rezerw ą. Zwłaszcza na w ypo­

wiedziach S taw ara zdaje się ciążyć przedw ojenna pam ięć o W it­

kiewiczu jako skandalizującym dziwaku i formaliście; stąd za­

pewne, niezdolny przestaw ić się na nowe, aktualizujące i „treś­

ciowe” w łaśnie odczytanie dram atów W itkiewicza, S taw ar radzi ostatecznie, by je, owszem, w ystaw iać — ale w teatrze m arione­

tek.

Jak już sygnalizowano w yżej, lata 1957— 1962 były szczegól­

nie ważne z punktu widzenia edytorskiego. W roku 1957 w zno­

wiono Nienasycenie; w 1959 — Ja n Leszczyński przygotow ał do d ru ku Nowe fo rm y w m alarstwie i inne pisma estetyczne, tom obejm ujący podstawowy zestaw tekstów teoretycznych W itkie­

wicza; w 1962 wreszcie K onstanty Puzyna w ydał dwa tom y Dra­

m atów. Ta ostatnia data jest dla dziejów witkacologii ważna

22 J. J. L i p s k i , U m ys ł drapieżn y, „Po prostu”, nr 27, 1956.

(17)

szczególnie. Po pierwsze — czytelnikom i reżyserom teatralnym udostępniono kom plet utw orów po większej części nie drukow a­

nych, rozproszonych i bądź wcale nie znanych, bądź znanych ty l­

ko z plakatów i teatraln y ch legend inscenizacyjnych; zaś tw ór­

czość dram atopisarska stanowi w końcu — choćby z przyczyn ilo­

ściowych tylko — podstawową część twórczości Witkiewicza w ogóle. Po drugie zaś — i to w ydaje się spraw ą o zasadniczym znaczeniu dla tych rozważań — wydanie Dramatów poprzedzone zostało wstępem Puzyny, który dla dalszego rozwoju wiedzy o W itkiewiczu ma znaczenie fundam entalne 2S.

Esej Puzyny jest pierwszą właściwie próbą całościowego u ję ­ cia problem atyki W itkiewiczowskiej. W arto więc przedstaw ić szczegółowo jego główne tezy. Przede wszystkim dokonuje się tam wpisanie W itkiewicza w historię litera tu ry polskiej, odnale­

zione zostaje stosowne dla niego miejsce na mapie rozm aitych kierunków artystycznych. Puzyna dopatruje się w W itkacym przede wszystkim kontynuatora modernizmu; podkreśla jego — w ielekroć w prost deklarow ane — zafascynowanie Tadeuszem Mi- cińskim; analizuje związki z W yspiańskim, na tem at którego w praw dzie W itkacy często ironizował (jako przykład w ystarczy choćby epizod z „dziwką bosą, tymczasowo tylko o butą” w S zew ­ cach), ale którego był — jedynym — tw órczym kontynuatorem pod względem form alnym ; w skazuje wreszcie podobieństwo do Przybyszewskiego, w yrażające się nie tylko we właściwej oby­

dwu pisarzom grandilokw encji erotycznej i rozm aitych prachu- ciach, ale przede w szystkim w sygnalizowanej już przez Irzy ­ kowskiego wspólnej „filozofii ra ju utraconego”, w myśl której sztuka ma stanowić jedyny (choć niedostateczny) ratu n ek wobec odczuwanego boleśnie kryzysu dotychczasowej ku ltu ry .

Wśród zagranicznych antenatów W itkiewicza Puzyna w skazu­

je dwóch przede wszystkim: F rank a W edekinda i A lfreda Ja rry . Z W edekindem łączy W itkiewicza pojaw iająca się często w tw ór­

czości obydwu autorów postać fem m e jatale, ale przede w szyst-

28 K. P u z y n a , W itkacy, „Dialog”, nr 8, 1961; [przedruki w:]

S. I. W i t k i e w i c z , D ram aty, t. 1, W arszawa 1962; i w w ydaniu II p o­

prawionym, t. 1, W arszawa 1972. D alsze cytaty w edług tego ostatniego w y ­ dania.

(18)

kim — pomysł „nadkabaretu”, które to miano można z powodze­

niem do większości dram atów Witkacego zastosować. Na podob­

nej zasadzie opiera się pokrew ieństw o z J a rry m jako z twórcą nie tylko „nadkabaretu”, ale w dodatku „nadkabaretu” politycz­

nego.

U sytuowanie Witkiewicza na pograniczu m odernizm u i ekspre- sjonizmu, wskazanie, że nie był on jakąś nie dającą się nigdzie przyporządkow ać osobliwością, lecz że jego twórczość stanowiła po prostu pew ien etap w rozw oju litera tu ry — stw arza oczywiste ułatw ienie dla dalszych interpretacji. W dążeniu do „unorm al- nienia” W itkiewicza Puzyna jednak n a tym nie poprzestaje. Ab­

strah u jąc od wszelkich formalizmów stara się spojrzeć na W itka­

cego przez pryzm at współczesnych m u w arunków historycznych i społecznych. I to spojrzenie okazuje się niezwykle pouczające.

Osobliwością polskiej sytuacji tłum aczy Puzyna nieobecność w naszej literaturze naturalizm u i wczesne narodziny ekspresjo- nizmu; dram aty W yspiańskiego i Micińskiego, Róża Żerom skie­

go — przygotow ały glebę, z której potem w yrosnąć mógł W itka­

cy. N atom iast druga faza ekspresjonizm u, ta, któ ra w Europie, zwłaszcza w Niemczech, stanow iła konsekw encję doświadczeń w ojennych — w Polsce się właściwie nie pojawiła. Na tle lite­

ra tu ry m u współczesnej W itkiewicz był zjawiskiem dość niezw y­

k ły m i odosobnionym. Jego samotność w ynikała z szczególnych doświadczeń osobistych: przede wszystkim z tego, że — bardzo głęboko przeżywszy rew olucję w Rosji — swoje lęki, obsesje i przeczucia dem onstrował w k raju do katastroficznych przew i­

dyw ań nieskłonnym i konstruktyw nie upojonym świeżo odzys­

k an ą niepodległością. Dzięki swemu pesymizmowi W itkacy mógł być bardziej przenikliw y; stąd też — rzekom y form alista — dał w swej twórczości n ader w ierny obraz swoich czasów. Zarazem też dla przerażającej go w izji nieuchronnej zagłady widział uza­

sadnienie teoretyczne. P uzyna pisze: „rew olucja staje się dla W itkiewicza czymś nieuchronnym , więcej: koniecznym — a rów ­ nocześnie katastrofalnym , bo przyśpieszającym m echanizację społeczną, kres w ielkich indywidualności. Przyśpieszającym , a nie p o w o d u j ą c y m — to w arto podkreślić: diagnoza W itkiewicza

2 — M. S zpakow ska, Św iatopogląd...

(19)

sięga głębiej, rew olucja stanowi dlań tylko ogniwo w znacznie ogólniejszych procesach” 24.

Scalenie różnorodnych i pozornie nie przystających do siebie wątków, dokonane przez Puzynę, stało się możliwe dzięki uw zględnieniu perspektyw y, jakiej dostarcza rekonstrukcja W it­

kiewiczowskiej teorii k ultu ry : tylko przy takim ujęciu pozw alają się pogodzić estetyka i katastrofizm , koncepcja osobowości i w y­

obrażenie o biegu dziejów, naw et teoria i praktyka artystyczna, choć w tym ostatnim przedmiocie Puzyna żywił niejakie w ątpli­

wości. U trzym yw ał mianowicie, że „W itkacowskie teorie form i- styczne w ydają się być dyscypliną sztucznie narzuconą samemu sobie przez artystę, którego spontaniczne i żywiołowe tęsknoty m ają zgoła inny k ieru nek” 23. W ostatecznym rezultacie „jego w łasne sztuki m ają znacznie więcej życiowego sensu, niż przy­

puszczał” 26.

To ostatnie stw ierdzenie w ydaje się istotne, otw iera bowiem drogę „norm alnym ” interpretacjom utw orów scenicznych W itka­

cego, opartym na ścisłym trzym aniu się litery tekstu, n ie zaś — na dowolnych spekulacjach. A raczej rozpoczyna trw ającą po dziś dzień kam panię Puzyny o rzetelność w inscenizacji dram atów W itkiewicza, bowiem skierow ane pod adresem reżyserów w ezw a­

nie, by starali się raczej rozumieć w ystaw iane sztuki niż dyw a­

gować na tem at Czystej Form y, w w ielu przypadkach pozostaje nadal nie spełnione. Tymczasem klucz do zrozum ienia twórczoś­

ci scenicznej (i nie tylko scenicznej) W itkiewicza znajduje się — zdaniem Puzyny — bynajm niej nie w jego artystycznych wypo­

wiedziach program owych, ale przede w szystkim w teorii k u ltu ry , w teorii rozwoju społecznego, w stosunku do których charakte­

ry styk i sytuacji indyw iduum i zbiorowości, ukazane w utw orach dram atycznych, stanow ią jedynie pochodną 27.

Esej Puzyny zapoczątkował epokę syntezy. Nie, żeby każdy z autorów , licznie zajm ujących się od tego czasu Witkiewiczem, m usiał koniecznie budować jakąś całościową koncepcję twórczoś­

24 P u z y n a , W it kacy, s. 26.

25 Op. cii., s. 26.

2« Op. cit., s. 35.

27 Por. P u z y n a , Na przełęczach bezsensu.

(20)

ci autora N ow ych form...; to byłoby oczywiście niemożliwe. Jed ­ nak istnienie pewnego kompleksowego ujęcia pozwoliło na opra­

cowywanie poszczególnych fragm entów czy problem ów właśnie jako fragm entów , nie jako całości izolowanych. A następne dzie­

sięciolecie przyniosło tych opracowań rzeczywiście bardzo wiele.

W ydany w trzydziestolecie śmierci W itkiewicza num er „Pam ięt­

nika Teatralnego” przynosi przegląd pow ojennych publikacji po­

święconych W itkacem u 28. Otóż z zamieszczonego tam w ykazu w ynika, że gdy w okresie 1945— 1961 (czyli do ukazania się omó­

wionego w yżej arty k u łu Puzyny i w ydania Dramatów, p rzyję­

tego jako cezura) publikacji takich było, wliczając teksty druko­

w ane w program ach teatralnych, wszystkiego jedenaście — to w ciągu następnych ośmiu la t można się doliczyć czterdziestu sześciu pozycji.

P rzyrost był nie tylko ilościowy. W artykułach ogłaszanych w latach sześćdziesiątych inaczej już przedstaw iana jest ranga pisarza. W cytowanej tu kilkakrotnie dyskusji w redakcji „Dialo­

gu” rozmówcy — co z dzisiejszej perspektyw y w ydaje się nieco zabawne — spraw iali w rażenie jakby trochę zawstydzonych, że zajm ują się zjawiskiem tak w gruncie rzeczy marginesowym i nieistotnym jak te a tr W itkiewicza (w yjątek stanow ił wówczas Puzyna, którego stanowisko wobec Witkacego od początku było jednoznaczne); w późniejszym okresie ten rodzaj zażenowań jest właściwie nie do pomyślenia. Miejsce W itkiewicza w historii m yś­

li i literatu ry polskiej jest już niekwestionowalne; sądząc ze spo­

sobu, w jaki się o tym autorze pisze, przypada ono bezdyskusyj­

nie w śród najw ybitniejszych. Festiw al sztuk Witkacego trw a na scenach polskich nieprzerw anie — z bardzo rozm aitym i efekta­

mi zresztą. W itkiewicz jest jednym z najpopularniejszych pisarzy, a w każdym razie — jednym z najpopularniejszych przedm iotów badania.

P rzy okazji omawiania eseju P uzyny pojawiło się sform uło­

wanie: „ujęcie całościowe”. Tym istotnie była propozycja P uzy­

n y na tle stanu ówczesnej witkacologii; wszystkiego jednak objąć nie zdołała. Poza jej granicam i pozostała specjalistyczna problem a­

28 Stanisław Ignacy W itk ie w ic z 1945— 1969. Przegląd publikacji, oprać.

L. Sokół, „Pam iętnik Teatralny”, z. 3, 1969.

(21)

tyka filozoficzna, stanowiąc po dawnemu przedm iot zainteresow a­

nia jedynie profesjonalistów. Istotnie, filozoficzne spekulacje W it­

kiewicza mogą być dość poważnym problem em dla historyków literatu ry , przede wszystkim przez swoje pozorne sformalizowanie, będące w rzeczywistości praw ie w yłącznie sztafażem. Symbolika literow a znakomicie unieczytelnia i tak w ystarczająco zawiłe teksty. Mogło się przy tym wydawać, że analiza rozważań onto- logicznych niezbyt wiele wniesie do zrozumienia tekstów W it­

kiewicza — pisarza i teoretyka sztuki. Z drugiej jednak strony pojawiła się zrozum iała potrzeba odszukania filozoficznego zna­

czenia samych utw orów literackich: in terp retacja całościowa sk ła­

niała do poszukiwania ich w ykładni ostatecznej. Otóż taką filo­

zofię odnaleziono, ale — początkowo przynajm niej — wcale nie w tekstach W itkiewicza. Wniesiono ją z zewnątrz.

Egzystencjalistyczna interp retacja twórczości W itkiewicza sta­

nowi źródło w ielu nieporozumień. Za pierwszego, k tó ry zwró­

cił uwagę na ew entualne pokrew ieństw o W itkiewicza z Heideg­

gerem, uważa się Romana Ingardena; w przypisie do wspomnie­

nia o Stanisław ie Ignacym W itkiewiczu napisał on tak: „Był [Witkiewicz] w tym w szystkim , w zasadniczej swej postawie, eg- zystencjalistą na wiele la t przed ukazaniem się tego kierunku we F rancji, a prawdopodobnie współcześnie z w ystąpieniem Heideg­

gera. Lecz Heideggera, o ile mi wiadomo, nigdy nie czytał. Z fe­

nomenologów znał tylko Logische U ntersuchungen Husserla, ale zagadnienia filozoficznych podstaw logiki nigdy nie należały do zagadnień dlań istotnych, nie m iał przy ty m zrozumienia dla ana­

liz fenomenologicznych. Od egzystencjalistów francuskich zaś miał też w sobie — mimo swego głębokiego pesymizmu — więcej ży­

wiołowego dynam izm u i pierw otnej samorodności, filozoficznie zaś m iał dalej niż u nich idące am bicje stw orzenia pełnego syste­

mu metafizycznego” 29.

Tyle Ingarden. W arto przy tym podkreślić, że powyższą wzmiankę autor w spom nienia odnosił nie do filozoficznej tw ór­

czości Witkiewicza, ale do jego postaw y życiowej; na tem at tej pierwszej natom iast się nie wypowiadał. Niemniej pomysł In g ar­

29 R. I n g a r d e n , Wspom nienie o S ta n i s ł a w ę Ign acym W itkiew iczu, [w zbiorze:] S ta nisła w Ignacy Witkiewicz..., s. 175.

(22)

dena trafił na podatny grunt. Złożyło się n a to wiele czynników, częściowo tylko m ających coś wspólnego z filozofią. Egzystencja- lizm u z twórczości Witkacego nie wywiedziono. Odbyło się to nieco inaczej. Po prostu w tym samym czasie pojaw iły się dwie rze­

czy, w praw dzie obie spóźnione, ale na gruncie polskim nowe:

W itkiewicz i egzystencjalizm. Zaczęto więc sprawdzać, czy przy­

padkiem do siebie nie pasują. Pasowały — przynajm niej do pew ­ nego stopnia. Tak W itkiewicz został egzystencjalistą.

O racjach upraw om ocniających egzystencjalną interpretację poglądów W itkiewicza będzie jeszcze mowa. Ale początkowo do­

konano jej bez szczegółowych uzasadnień, raczej na oko. Bo cho­

ciaż Heideggera cytowano, nie do niego przecież sięgano, gdy w twórczości W itkiewicza dopatryw ano się zbieżności z w ątkam i egzystencjalistycznym i. Chodziło przede w szystkim o ogólny n a­

strój, o aurę, o wyczulenie na pew ien ty p problemów; system a­

tyczne rozwiązanie odegrało tu znacznie mniejszą rolę. Puzyna pisał ostrożnie: „Zbyt rzadko zw raca się uwagę na to, jak blis­

k a egzystencjalizmowi jest aura filozoficzna ekspresjonizm u” 3#.

Inni jednak związki te ustanaw iali bez m ediacji i bardziej k a­

tegorycznie. Egzystencjalizm przy tym , do którego się odwoły­

wali, był dość swoisty, z pewnością bardziej literacki niż filozo­

ficzny. Odnosi się czasem w rażenie, że egzystencjalizm, do k tó ­ rego twórczość W itkiewicza odnoszono, je st w przypadkach lep­

szych o party głównie na lekturze Człowieka zbuntowanego i d ra­

m atów S a rtre ’a, a w przypadkach gorszych — na Outsiderze Co- lina Wilsona. Dla zbudowania filozoficznej in terpretacji tw ór­

czości W itkiewicza — człowieka, k tó ry sam m iał się za filozo­

fa, i był nim istotnie — sięgano nie do jego w łasnych prac fi­

lozoficznych, lecz posługiwano się egzystencjalizm em z drugiej ręki. Niekiedy prowadziło to do efektów dość niesamowitych.

Jeden z autorów , zasygnalizowawszy zbieżność Witkacego z eg­

zystencjalizm em , pisał na przykład: „Tutaj pozornie odsunął się [scil. W itkacy] od egzystencjalizm u. Zam iast dualistycznej kon­

cepcji b ytu (en soi i pour soi) dał koncepcję monistyczną. Jednak w rozum ieniu stanow iska człowieka w świecie zbliżył się ponow­

nie do H eideggera”. Otóż każdy, kto kiedykolw iek m iał w ręku

80 P u z y n a , W itkacy, s. 42.

L

(23)

jakikolw iek tek st filozoficzny W itkiewicza, musi wiedzieć, że W itkiewicz był zdeklarow anym dualistą ontologicznym — choć­

by stąd, że to na każdej n ie m a l. stronie exp ressis verbis pow ta­

rzał; co więcej, punktem zbieżnym ontologii W itkiewiczowskiej i egzystencjalistycznej jest w łaśnie ów metafizyczny dualizm, u W itkiewicza przebiegający niem al identycznie jak u egzysten- cjalistów: między Istnieniem Poszczególnym „od w ew nątrz” i „od zew nątrz”, czyli, w term inologii Witkacego, między bezpośrednio daną jednością osobowości a wielością doznań. A więc wszystko odwrotnie, niż w przytoczonym cytacie.

Pozwolę sobie nie podawać jego adresu bibliograficznego. Nie chodzi mi bowiem o spóźniony atak na jedną z pionierskich prac o W itkacym, lecz o to tylko, by pokazać, jak jaskraw e nieporo­

zum ienia w ynikać mogły z pośpiesznego przyklejania W itkiew i­

czowi etykietki egzystencjalistycznej. Bo sama intencja b y n aj­

m niej bezsensowna nie była. Analogia W itkiewicza z egzystencja- lizmem w ydaje się całkiem tentująca, choć niewątpliw ie, jeżeli był on choć trochę egzystencjalistą, to avant la lettre i mimo- wiednie. N aw et jeśli się rezygnuje z egzystencjalistycznego in te r­

pretow ania filozoficznych poglądów W itkiewicza, zestawienie n ie ­ których jego pomysłów literackich z egzystencjalizm em może przynieść interesujące rezultaty. Byle nie posuwać się za daleko.

Puzyna, sygnalizując egzystencjalistyczny charakter pew nych w ątków w twórczości Witkacego, jako m ateriał porównawczy przyw oływ ał utw ory Ionesco, Becketta, S a rtre ’a-dram aturga, nie filozofię egzystencjalną sensu stricto; zbieżności w ujęciu zjawisk alienacji, ludzkiej samotności i obrzydzenia wywołanego sam ym faktem istnienia — w ydają się na tym gruncie niezaprzeczalne.

Podobne obserwacje czynił później W iesław Paw eł Szymański:

„egzystencjalny nalot w dram atach W itkiewicza, to sama ich kompozycja, to ten właśnie bełkot bohaterów, tru d n a do uchw y­

cenia, bo chyba najczęściej alogiczna m otyw acja działania” 31.

Eksploracji problem atyki egzystencjalistycznej w twórczości W itkiewicza (najczęściej zresztą z pominięciem samego term inu

„egzystencjalizm ”) poświęcone są w znacznej części arty k u ły

31 W. P. S z y m a ń s k i , Uczta skazanych, „Twórczość”, nr 1, 1966.

(24)

Jan a Błońskiego 32. Tematem, k tó ry w ysuw a się tam na pierwszy plan, jest skrajn a nieautentyczność bohaterów, zarówno dram a­

tycznych, jak powieściowych; nieustannie odgryw ana komedia złej w iary, k tórej celem je st odzyskanie poczucia dziwności i ist­

nienia, i — w konsekw encji — zdolności do przeżyć m etafizycz­

nych. Ta dążność jest w łaśnie nieautentyczna, z gru ntu skłam a­

n i: w przeszłości, gdy istniał praw dziw y indywidualizm , prze­

życia m etafizyczne w ynikały z bezpośredniego k ontaktu z dziw­

nością istnienia, jednak nie z dziwnością przeżyw aną na zamó­

wienie, lecz po prostu daną. Teraz natom iast, gdy poczucie owej dziwności zatracono, wszelkie szamotania się, m ające na celu jej reaktyw ow anie, są od początku do końca fałszywe. „Wszys­

cy chcą być kim ś innym niż są, w ykrzesać z jałowości własnego życia intensywność doznawania, rozdym ając psychiczne możli­

wości, które w sobie odczuw ają” 33 — pisze Błoński. Wszyscy tego pragną — ale nic im z tego w yjść nie może; pozostaje je ­ dynie uczucie rozpaczliwej nudy i obrzydzenia. Również W itkie­

wiczowskie nienasycenie daje się, zdaniem Błońskiego, przełożyć na kategorie egzystencjalistyczne. Nienasycenie jest mianowicie

„głodem transcendencji, którą dają w artości” 34. Jedynym sposo­

bem usensownienia własnego życia — a więc jedyną drogą do jakoś tam rozumianego szczęścia — jest transcendencja, w ykro­

czenie poza siebie w imię wartości; jednak w tracącym swe w ar­

tości świecie Witkacego taka transcendencja jest niemożliwa.

Pozostaje poczucie jałowości i próżni lub „m etafizyczny happe-

32 Nota bene n aw et B ł o ń s k i e m u też przytrafił się lapsus, gdy próbował scharakteryzować poglądy filozoficzne W itkiew icza — poza tek ­ stami. W Powrocie Witkacego napisał m ianow icie: „także w filozofii, przy­

puszczam, mniej interesow ała go prawda niż u m ysłow e upojenie, jakie m oże przynosić żonglow anie pojęciam i” („Dialog”, nr 9, 1963). Błońskiego ratuje tutaj w pew nym stopniu słówko „przypuszczam ”. S w oją drogą bied ­ n y W itkiewicz, który znaczną część sw oich polem ik filozoficznych p ośw ię­

cił w alce z pragm atyzm em, relatyw izm em , intuicjonizm em , logiką form al­

ną i innym i kierunkam i, które — jego zdaniem — odwodziły filozofię od jej w łaściw ego zadania, jakim m iało być poszukiw anie Praw dy Absolutnej.

33 J. B ł o ń s k i , Teatr W itkiew icza, form a Formy, „D ialog”, nr 12, 1967.

34 B ł o ń s k i , P o w ró t Witkacego.

(25)

ning” 35, polegający na bezowocnych próbach przekształcenia ży­

cia w sztukę.

„Metafizyczny happening” tłum aczy nie tylko zachowania Witkiewiczowskich postaci; pozwala również lepiej zrozumieć za­

sadę, rządzącą dram aturgią Witkacego. Zdaniem Błońskiego bo­

w iem „Sztuki W itkiewicza rozjaśniają się łatwo, jeżeli przyjąć, że bohateram i poruszają te same potrzeby, co pisarzem ” 36. „Me­

tafizycznym happeningiem ” są nie tylko usiłowania bohaterów , by z własnego życia uczynić dzieła sztuki; „metafizycznym hap­

peningiem ” jest w jakim ś stopniu również twórczość samego au ­ tora, jeżeli zw ątpi on o możliwości dosięgnięcia na tej drodze absolutu. Zasadniczą treścią dram atów W itkiewicza jest „poje­

dynek arty sty z arty stą życia, dziwności autentycznej z życio­

w ą” 37. W itkiewiczowska teoria sztuki oscyluje między dwiem a możliwościami: albo uczucia estetyczne są samoistne, albo też są wobec życia służebne, choćby w taki sposób, że nadają m u sens.

Zdaniem Błońskiego W itkiewicz opowiada się ostatecznie za pierwszą z tych możliwości: „artyści życia” zostają skom prom i­

towani, ich działania uznane za nieautentyczne. „Demaskowanie, redukcja i cynizm zm ierzają do ośmieszenia każdej postaw y i każ­

dego program u, które by nie opierały się o doktrynę Sztuki jako odblasku Tajem nicy” 38.

Istnieje jeszcze inna próba połączenia poglądów W itkiewicza z egzystencjalizmem: ty m razem na gruncie estetycznym . W książce o M alraux Stefan M orawski w skazuje na liczne zbież­

ności m iędzy W itkacym i francuskim pisarzem; są to: absolutny ch arak ter w artości estetycznych; uczucie m etafizyczne i pragnie­

nie transcendencji jako stym ulatory twórczości; „nienasycenie form am i” jako przyczyna ciągłej zmienności sztuki; antym im e- tyzm; wreszcie uznanie dla sztuki dekoracyjnej, sztuki W schodu , i k u lt G auguina 39. Z M alraux łączy W itkiewicza także pesym is­

tyczne spojrzenie na przyszłość k u ltu ry , przeświadczenie, „że

33 J. B ł o ń s k i , U źródeł te a tru Witkacego, „Dialog”, nr 5, 1970.

36 Op. cit.

37 Op. cit.

38 Op. cit.

39 Por. S. M o r a w s k i , Absolut i forma, K raków 1967, s. 78.

i

(26)

uczucia m etafizyczne są w zaniku, że w yczerpała się funkcja religii, że urbanizacja i dem okratyzacja życia społecznego poprzez racjonalno-utylitarne stru k tu ry w ypiera kontem plację Tajem ni­

cy Istnienia” 40. Obaj pisarze w ystaw iają też podobną diagnozę współczesności: mówią o upadku religii, o samobójstwie filozo­

fii i o złudnym rozwoju sztuki, przeżywającej rozkw it po okre­

sie XIX-wiecznego upadku, ale ostatecznie także skazanej na za­

gładę. Zagłębiając się dalej w egzystencjalistyczne koneksje este­

ty k i W itkiewicza, M orawski odwołuje się do Heideggera. Bowiem według Heideggera „sztuka albo [...] w yraża fundam entalne roz­

darcie egzystencjalne między naszym istnieniem a bytem jako Sein i wówczas jest praw dziw a, albo gubi tę perspektyw ę i w te­

dy grozi jej uw iąd. Ten pogląd Heideggera ma paralelę w za­

patryw aniach St. I. W itkiewicza na los sztuki XX w ieku” 41.

P roblem atyka egzystencjalna — i ta, któ rą zajmował się Błoński, i ta, na k tórą zwrócił uw agę M orawski — jest u W itkie­

wicza niezaprzeczalnie obecna; nie je st ona jednak wyłączna, ani nie pozwala zrozumieć całości jego poglądów. W ydaje się prze­

cież na tyle ważna, że chciałoby się ją w całość in terpretacji twórczości W itkiewicza wmontować na zasadzie innej niż tylko pew nych zew nętrznych analogii. W arty kułach Błońskiego je st ona zazwyczaj ukazyw ana w związku z pesym istyczną historio- zofią, z W itkiewiczowskim katastrofizm em : na sposób egzysten- cjalistyczny analizow ana sytuacja bohaterów stanowi konse­

kw encję m om entu historycznego, w jakim przyszło im żyć: ok­

resu poprzedzającego zupełny rozpad ku ltu ry . Aby jednak nastą­

piło ostateczne uprawom ocnienie tej problem atyki, jako logicz­

nie powiązanej z całością poglądów W itkiewicza, trzeba sięgnąć jeszcze głębiej: do jego własnej filozofii.

W roku akadem ickim 1967/1968 odbywało się na W ydziale F i­

lozoficznym U niw ersytetu W arszawskiego sem inarium monogra­

ficzne poświęcone Stanisławowi Ignacemu W itkiew iczow i42. Se­

'<• Lcc. cit.

41 Op. cit., s. 132.

42 Z osób piszących o W itkiew iczu w seminarium tym uczestniczyli:

M. Król, A. M encw el, K. Puzyna, K. Rudzińska, L. Sokół i niżej podpisa­

na; referatam i sem inaryjnym i były m iędzy innym i artykuły: K. P o m i a - n a Filozofia Witkacego. W stę p n y przeglą d p ro b le m aty ki, „Pam iętnik T ea­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wraz z pojawieniem się w twórczości Weissa ponurej tematyki inspirowainej prozą Przybyszewskiego malowany pejzaż staje się coraz bardziej wizyjny, wewnętrzny, odtwarzany

We presents a numerical model of controlled bioinduced mineralization in a porous medium as a possible corrosion protection mechanism.. Corrosion is a significant economic problem

This paper includes a number of ‘internal’ and ‘external’ predictors in a mixed-effects logistic regression model and has two goals: (1) to replicate the positive correlation of

Dodatkowo należy podnieść, że skoro Zjazd Adwokatury w Poznaniu odbywał się przy braku prawnego ustanowienia takiego organu adwokatury, to żądanie realizacji

Jeśli projekt ustawy m a regulować postępowanie przed NSA, nie powinien odwoływać się do innych przepisów, a powinien te przepisy k.p.a., które m ają

Istnienia Poszczególne są dwoiste: wprawdzie rozciągłość daje się ostatecznie sprowadzić do trwania, jeśli rozumie się przez nią przepływ jakości (na tym

I w tym miejscu pojawia się w myśli Witkiewicza sprzeczność, która objawiać się będzie często przy analizowaniu jego poglądów, zwłaszcza społecznych.Otóż na

In conclusion, a passive heat tracer experiment consisting of DTS measurements of temperature along vertically installed fiber optic cables combined with numerical modeling of flow