• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 5, nr 18 (30 kwietnia1933)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 5, nr 18 (30 kwietnia1933)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

flu w io r— to zdrowie". W arszaw a, dnia 30 k w ie tn ia 1933 ro k u . Cena n u m eru 2 0 gr-

Z CYRKU GORGONOWEJ.

Dziś walczą: prof. Olbrychl— Kraków contra dyr. Żmigród'— Warssawa.

Walka aż do rezultatu.

(2)

2 Ż Ó Ł T A M U C H A Nr. 18

& o a?

t» O ti5>

o 5 Si- ■

„ £ ,irS

CD 03a

>;

£ cL 'O>;

„X ., b£ O o £n .-ii

o .2

£-< .<

2 ^ S 03 3 ”C a X

rv- o

K O M P L E T Y Z R O K U 1 9 3 1 i 1 9 3 2

Biada wam o egzek u torzy!

W ro z p o rz ą d z e n iu eg z ek u - cyjnem m ięd zy in n em i m ożna w yczy tać n a s tę p u ją c e zdanie.

„Jeżeli re w id o w a n y nie ma stałego u p o s a ż e n ia , n a le ż y m n zo staw ić sum ę w y sta rc z a ją c ą do u trz y m a n ia jego i rodziny przez ty dzień*.

A w ięc nieszczęśni e g zek u to rzy Z aeznijcie w ielkie łez w y le w a ­

nie, Bo w as n a am en w k ró tc e p o ­

łoży To n ie fo rtu n n e przepisów ’ zda­

nie.

Gdyż w ie lu gołych lu d z i znaj- dziecie, K tó ry m m ia st jak ieś zajęcie

sp ra w ia ć , Zm uszeni z w łasnej „kabzy*

będziecie Na ty d zie ń życia fo rsę zo sta­

w iać.

Co z niego wyrośnie?^

młodu uczy łowić ryby w mętnej wodzie,

P on ętn e zaprosiny.

— Czy p a ń s k a żona um ie oszczędnie gotow ać?

— Ach, jeszcze jak! Czy m o­

gę p an a zap ro sić n a obiad?

Czyż m ogło być in aczej?

— Czy oskarżony Icek Hosenduft byt już kiedy karany sądownie?

— Pytanie!

P ociągi

„D ancing - B rydż“

Nie dość, ż e p rze ró ż n e sta r- szaw e p a n iu sie i zblazow ane w ałk o n ie całe d n ie i noce t r a ­ w ią p rzy bry d żu , g ad ają u s ta ­ w icznie o bry d żu , m yślą o b ry d żu , c z y ta ją pod ręczn ik i, tra k tu ją c e o brydżu, sp ie ra ją się o ro zg ry w k i w bry d żu , u p ija ją się przy brydżu, f lir tu ­ ją p rzy bry d żu , jeszcze na do­

d atek d y rek c ja k o lei w y m y ś li­

ła dla nich pociągi w ycieczko­

we ze sto lik am i do brydża!

Bzik b rydżow y choroba, z a ­ raza! m anja! brydżom anja! i to jeszcze w dodatku... p o d ró żu ją ­ ca brydżom anja!

W ozili już ty ch n iesz c zę s­

nych, zbzikow anych m anja kó w takim i brydżow em i p o ciąg am i i do B iałow ieży i do W ilna i do K rakow a, teraz w ięc, no- w inni ich jeszcze zaw ieść... do Tw orek!

Pom yłka.

P io s e n k a M ońka.

D ostałem te n b a n k n o t p a p ie ­ row y, M ilutki, śliczny — praw ie

now y, K upuje sobie różne rzeczy: — F ałszy w y banknot! — kupiec

skrzeczy.

L ub ta k i fakt: — m am dw a num ery, (T rzy d zieści tr z y —dw a z e ra —

cztery), W ta b e li mi w y g ran a p ad ła, A w k o le k tu rz e — w n et

przepadła!

Refrain:

Bo to om yłka je s t zecera, On się p o m y lił o dw a zera, A potem człeka żłość

,T w zbiera,

Na tak ie coś!

W egeterjanin.

. _ Pew nego jegom ościa znanego jak o stu p ro c e n to w e g o jaro sz a, zobaczył k to ś w k n a jp ie przy olbrzym im k o tle c ie w iep rzo ­ wym.

— Co? pan je m ięso? — z a ­ py tał zdziw iony.

A tak , bo dzisiaj czw ar­

tek , to u nas post!

„P R Z O O E K“.

o/o portret jednego z moich pradziadów.

Więc obraz ten wrócił do rodziny?

— SU!

W id zia łe m g o przecież jeszcze niedawno w a n tyk w a m i.

(3)

Nr. 18 Ż Ó Ł T A M U C H A

K rakow iaczki.

„Grube kanty" w Polsce Ogromnie są w modzie,—

Zostawiając głupich Poprostu na lodzie.

Znany pewien „kanciarz"

Wpadł na sposób drański, — No i wykantował

Polski „Bank Ziemiański".

*

Inżynier Ruszczewski Z panamy pocztowej Choćby chciał, nie może Zrobić hecy nowej.

Siedzi biedak smutny Na sądowej ławie I czeka na wyrok

W tei „gdyńskiej zabawie".

*

Przemytnictwo w Polsce Pracy owoc zbiera, — Nowy teren świństwa Wrota znów otwiera.

Jeden fakt tu godny Opery komicznej, - Przemyt kwitnie także I w Straży Granicznej

*

Po Straży Granicznej Idzie Straż Pożarna, Której gospodarka Nie była dość marna.

A że w Straży były Głowy — nie makówki —

Więc dyskretnie brano Ogromne łapówki.

* Proces Gorgonowej Jest głośną operą, — Głośniejszą niż Picard Ze swą stratosferą.

Sąd jest bardzo mądry, A że słabo widzi,—

Więc mu pomagają, Aż... warszawscy żydzi.

*

Ja sze pitam ...

Ja sze pitam panie Natan Co pan powie do Lewiatan?

Czy Pan mozie witlumaczyć, Co to wszystko mozie znaczyć, Władza całkiem nie jest panem Przed wielmożnym Lewjatanem?

Brzitkie słowo mu nie powie, Chociaż jezdży mu na głowie, Nie umieści nawet w Brześei, Chociaż cały naród wrzeszczy!

Chociaż wszyscy robią, krziki Wielkie sklepy i sklepyki, Urzędniki, rzemieślnik!, I zgłodniałe robotniki!

Na to rzecze mądry Natan:

Ma kepełe ten Lewjatan, Że kepełe ma nie w... brodzie A więc z Władzą żyje w zgodzie.

Niechaj żydków nic nie straszy Bo Lewiatan sami nasi, Nie potrzebne krziki, bole, Kruk, krukowi nie wykolę A jakby się kto znów pita!

Powiedz, że to nasz kapitał!

C ierp liw y c z ło w ie k . Pan Ignacy wyczytał w ty­

godniku radjowym, że dobra antena powinna być zawieszo­

na wysoko, postanowił prze­

to wybudować sobie wysoką antenę.

Jak się do tego zabrał, wi­

dać na załączonym rysunku.

W szkole.

— Jak brzmi dziesiąte przy­

kazanie — pyta nauczyciel.

— „Niech pan nie pożąda żony bliźniego!11

— Przedewszystkiem—śmie je się nauczyciel — to nie jest dziesiąte przykazanie, a po dru­

gie, dlaczego mówisz: „pan“.

— Przecież nie powiem do pana profesora „ty “.

N om en-om en.

— Odkąd sanacja rządzi, kradną coraz wię­

cej! A przecież wyraz: sanacja, ma oznaczać: mo­

ralne zdrowie!

— To też „zdrowo" kradną!

Jeśli już kupujesz — to coś szykownego, Musisz zwiedzić przeto firmę Czapińskiego, A chociaż byś w kupnie miał dość znaczną wprawę I obszedł wokoło ealutką Warszawę,

Nigdzie pan nie znajdzie nic tak wykwintnego, Jak ubranie z firmy: St. Czapińskiego.

S t- C za p iń s k i

W a r s z a w a , u l. M a r s z a łk o w s k a

Babcia egzam inując wnuczka:

— P rzez co człowiek dostaje sie do piekła?

W nuczek: p rzez podatki.

Babcia: dlaczego?

W nuczek: Bo ta tu ś ciągle mówi, że przez datki to nas w szystkich niedługo, wezmą.

C Z Y f A J C l E

PISMO CODZIENNE Informuje wszystkich o wszystkiem

P K E M M E R 'U J C I E

C za s o d n o w ić p re n u m e ra tę k w a rt a ln a

(4)

4 Ż Ó Ł T A M U C H A Nr. 18

5 « a 2 g a a j©1 tłp -

.2 " 3 ”©

CS © -*->

© e -

•>-' sj’ 'r"*

S;s a ś c Ś 3-S 2®

®.£ O i ® S ’•? n m -a

S a

O. O. >□2 > -

»** ‘Z75

•SI © o

£CS

^ • 3 “ 2 • 3 ®'2&J

© -2 o 4'^ s 5 O U C3"O N

■£ 65

O o •

g £

S - S r?2

« 2 3 - y O © * >■

® a o c 2 -*-> CŁ ® C3 .2.2 03 *o a

£ a c3 d- g

•co « N . »£ "O JKN © £ © S

a "a

© * t j CJa t3

.2 £ © o2 a

©~ o -

* * O 0X3 03 J o a © -C3 ~ - a p-tj

N•N03

! 0X3 a O©

© i

£ 0

•s/a

3 a . 2 5

± s a s > <©'

" 2 X3

3 a >, a -* a a ."£ “

®.S ©•'S’5 .2, o £> e t

Łtfi-s" © 03 ? x j • £ ca p

© 03 ® ’-3

Ł- ,OT ©»

s, 5 ®"® + C © © c

> ■£ *"3 - 03 ® T? fl.

o, a • n

33 o a s e a N ’5 S 2

* ® o e a 2 2 * 5 S C„NO O 3 &GC 3 O o J £

£3 O H .©

< o ®* . o Ł 2?e

**2-S?

Z .2 rt ■"

o -M O ® o “ e ’3

O o § g

k, a-J t->

r, a e 03 H 4s3 g« jQ

j a o J u o N I- GC <

o. a

R ozm ówki K rakow skie.

— F e le k nim om ci n ija k o c h o ty do p rac y .

— Jo ci po rad zę, w stą p do u rz y n d u , to się tam nadosz.

— M ańka ja k sie czujeś?

— K lawo!

— W rzeczy sam y?

— A jakże!

— A obok?

— Tyż byczo!

— A n a p rz e c iw k o ?

A dejże mi k a lik o spokój, przecież ci pedam , żem z k u żd eg o m ijsca zaw odolono.

*

— M ańka, czy jezdeś pannom ?

— A jakże, to to się wi.

— No, to zap łacisz p o d o tek lu k su so w y .

Nie zgrzyp po p ró żnicy, boby się nie opłaciło n a w y t ściągać tak ie g o p o d a tk u z pow odu m ałej liczby p łatn ik ó w .

D obra rada.

K siądz poucza chłopów podczas niedzielnego k azania:

T rz y rzeczy są n a św ieeie, k tó ry c h p o w in ­ niście się w y strzeg ać. A lkohol,, k o b iety i k a rty . Je śli je d n a k b ęd ziecie z m u szen i w ybrać coś z tro j­

ga złego, rad z ę , w y b ierzcic k a rty .

„Przynęta"

(H is to r ja a u te n ty c z n a ).

W p ew n em m ia ste c z k u n a Ś ląsk u , przy b u ­ d y n k u m a g is tra tu , znajd o w ała się n iew ie lk a w nęka, z k tó re j k o rz y s ta li n iech lu jn i o b y w a te le d la celów zgoła n ie „ re p re z e n ta c y jn y c h " , k u w ielkiem u u tra p ie n iu zacnego p a n a b u rm istrza.

W sze lk ie u siło w a n ie zacnego ojca m iasta nie d a w a ły p o ż ą d an y c h w yników ; o b y w a te le nie chcieli z a sto so w a ć się do p rze p isó w s a n ita rn y c h i n a d a l d e n e rw o w a li b u rm istrz a.

W re sz c ie w p ad ł on n a sa n acy jn y pom ysł, k tó ry , zd a w a ło b y się, ra d y k a ln ie m iał zapobiec złem u.

W n ę k a z o sta ła w yczyszczona, ściany jej p ię k ­ n ie w y b ie lo n o , w y sy p a n o całą pow ierzchnię żół­

ty m p ia s e c z k ie m i na w idocznem m iejscu w y w ie­

szono p la k a t, k tó ry groźnie zapow iadał, że k to ­ k o lw iek d o p u śc i się w ykro czen ia i znów z a n ie ­ czyści to m iejsce — zapłaci g rzyw nę w w ysokości 5 złp.

S ta ry w o ź n y m ag istra ck i, Tom asz, b ęd ący już w łaściw ie n a ła sk a w y m c h łe b ie —m iał zlecone, by p iln o w a ł śc isłeg o w y k o n a n ia now ego p o m y słu p.

b u rm is trz a , a d la z ach ęty m iał obiecane, że z k a ż d y ch 5 zł. g rz y w n y — d o sta n ie 2. P ro p o zy cja była z a c h ę c a ją c a , to też s ta ry Tom asz po stan o w ił zająć się g o r liw ie s p ra w ą i mieć czujne oko ńa to „ z ap o w ie trz o n e * m iejsce.

N a s tę p n e g o duda z ra n a nasz b u rm is trz , pe wien, że j e d n a k g ro ź n y zak az na plakaeie i groźba w ysokiej g r z y w n y o d n io sła p o żądany s k u te k — udał się n a m iejsce, by dokonać „wizji lo k a ln e j" .

0 zgrozo.’

Na sam ym śro d U n ta k pięknie u p o rz ą d k o w a ­ nego k a w a łk a bierni, na p o sy p an em żółtym pia-

N A D Z W Y C Z A J IN D Y W ID U A L N I

Leader sanacyjny do audytorjum B. B.: ... i jest to niespotykany dotychczas w dziejach wewnętrznej wypadek, że wszelakich odcieni stronnictwa, różniące się indywidualnie między sobą ja k to widać na tej

sali, stworzyły jeden klub.

O

sęczkiem m iejscu zoczył, n a sam ym śro d k u coś, co d o p row adziło go do pasji! A niedołęga Tom asz najsp o k o jn iej p rz y g lą d a się z-za węgła!

—- Co to jest!?—ryczy b u rm istrz . W ięc to tak pilnujecie?

— P ilnuję rzetelnie, pan ie burm istrzu!

— A więc któż to zrobił, do djabła?!

— Ja!

— Ja k to ? Wy?!

— A to na p rzy n ę tę, p anie b u rm istrzu!

Podróżnik-badacz, Mac Donald w puszczach dolaro wych Ameryki, w drodze do Białego Domu.

(5)

Nr. 18 Ż 0£Ł T A V M U Ć II A

W iosenn e n astroje. Kącik prasy krajowej: „Kurjer Warszawski”

— No, zaczyna się najpiękniejsza pora rokn!

— Dla mnie, osobiście, najpaskud­

niejsza!

— Dlaczegóż to?

Bo o tej porze żona robi mi stale awantury arabskie o płaszcz wiosenny, kapelusz i inne babskie fatałaszki.

— Trudno, mój drogi, wszystkie połowice robią takie „sezonowe awan­

tury", z tem się trzeba pogodzić, co zresztą nie [przeszkadza, ze wiosna jest pięknem natury!

— Ano, tak, zapewne! W naturze —

poezja, a w domu—piekło. Organ życia pozagrobowego. Lewzntalmwod.

Kronika Filmowa Agencji „Żółtej Muchy“

(P rzegląd tygodn ia)

A K T /.

Pakt czterech.

Rozerwie się, czy się nie re­

zerwie?

A K T U . Nasze odpowiedzi.

Na szykany prasy polskiej w Niemczech.

A K T I I I . Dekret.

O zniesieniu 4 województw w Polsce.

A K T ) V . A niołek.

Inż. Ruszczewski na ławie oskarżonych.

Skrom ność.

Pewien słynny fakir przybył do dużego miasta, celem za­

demonstrowania swych sztuk.

Kiedy jeden z widzów za­

pytał:

— Czy może pan przerobić komara na słonia? - słynny fa ­ kir, pochyliwszy skromnie gło­

wę, odpowiedział:

— Nie, mój panie, to mogą zrobić tylko gazety.

U j ! O k r o p n o ś ć !

Pan Sruł Pomidor, godny k u ­ piec z Gęsi-gass, będąc w Bu­

kareszcie, objaśniał jakiegoś starozakonnego rumuna o licz­

bie żydów w Polsce:

— U nas, na każdą setkę ludność, przypada dziewięć i

pół żyda.

— I pół?! Uj! to u was żyd- ków — przerzynają?!

X.

Skrom ne w ym agan ie.

Aktor pewnej trupy wędrow­

nej prosi dyrektora o 20 gr.

zaliczki.

— Na co panu te 20 gr. po­

trzebne?—pyta dyrektor.

—- Przecież gram dzisiaj ro- ię króla, — odpowiada aktor, a gdy ma się w kieszeni w ię­

kszą gotów kę, ma się też i lepsze samopoczucie.

W ierni tradycji.

Podróżny na dworcu (do ob­

wiesia, którego chwycił za rękę): —Czego pan u licha szu­

kasz w mojej kieszeni?

Pan szanowny będzie się śmiał ze mnie •— ja... ja... szu­

kałem jajek w ielkanocnych.

><

Cl.

Ql S

2

n ’

"O N- O-O>_

O 5 3 O$ wN

<<

O3~

o wCD OO.

~ N O

•<$ o3"

m

I X

X)

N

oo O CTJ

Podarunek.

i— Czytałem, że grupa ludowa BB. ofiarowała pułkownikowi Sław­

kowi zagrodę w Racławicach!

— Ano—sławny Sławek—na polu sławy!

85"S

CCN

83 3 85 >

Cl.

CHMIELNA 10 T£t,,y5$)-53-WAREćkA 11 .r a jp i- ió PO JciEL,W yPRAW VZLU BM E i N!E=

M 0 W L Ę C E ,K A P Y , F ! R A N k l 4K iL ! = MY,LALKI A R T Y / T . PO D U 7Zk( J N jLON0We,WZORY,P!£RZE4P U C K . A T A .W tO / lE , M A TER A CE

B O Z T A W A D O I N Z T Y T U C Y J FIRKA I S T N O M 1909 R-KONTO i?K.O.1825 9.

3 3

83 3

©

© 2 r g

&S

D)

WbS cc

(6)

6 Ż Ó Ł T A M U C H A Nr. 18

r~2• '© .©'CB r-OŁ

©Si

+-» *~<

o ~s 3a 3

co

Si

M 24 a£O

!>i O

•4-* '</}

©u

SJ

O x:

° o

©a £ o a

CC1<M .2"©CB©

*© © O ©

f"

<

D ziad ek śpiew a.

Tera je na wsi wieigo mizeryjo, Chocioż narodem rządzi

sanaeyjo, Staniało zboże, jojka i cieliczki, Krowy i byczki.

\

Chłop nie zakupi kawy ni arbaty, Bo nie dostanie za grosza

na raty, Karcmarz zbankrecił, zniknęli

pijoki, Trza jeść ziemioki.

Trza jeść ziemioki i popijać mliko, Zdaleka trzymać się przed

poletykom.

Nie kamienować władzy ani panów, Będzie Łapanów!...

Wieczór w chałupie, lampa sie nie świci, Ludziska siedzom,jak w Jafryce

dzicy, Kuzdo dzieueha mo z ciemna

zysk duży:

Dzieci, choć z tuzin.

Kuzdy wyglondo rajsko wiekuistość, Ziandarm jest we wsi wieigo

łosobistość A za podotki wziolby pon

komornik Nawet obornik.

Nic m oże zrozum ieć.

— Pauie kapitanie! — zwra­

ca się znana gwiazda filmowa do kapitana olbrzymiego okrę­

tu — powiedz mi pan, jak or­

ientujecie się na morzu?

— Mamy przecież kompas.

Igła kompasu wskazuje nam północ...

— No dobrze. To rozumiem.

Ale jak pan chce jechać na południe?

3

i/l

«e»

N

£

<8

2

• »HIV U fi N(8w

•N

’<?

Z

1 a

<8 js!tn

0 a.

N(8

<n

•>-i

fVH

-ofi

<8

i*e*

’<?

fi

PAN GAŁGANEK.

Humoreska

Pan Walery Gałganek przez pięć lat był człon­

kiem Bebe. Wreszcie coś tam przeskrobał. Wpraw­

dzie nie tyle, co sławny Wyrostek, (nie robaczkowy tylko ten poseł z afery pszczyńskiej) i z tej właś nie racji poszedł biedaczysko na emeryturę.

Walery Gałganek człek nie w ciemię bity, za­

łożył biuro... pośrednictwa małżeństw, pod firmą:

„Podwiązka i Kołnierzyk".

Ku radości Czytelników „Żółtej Muchy" przy­

taczamy obrazek terenu nowej działalności „po państwowej" Walerego Gałganka:

A więc, słuchajcie!

Biuro firm y „P od w iązk a i K o łn ier z y k 44 W lokalu biura znajduje się szef pan Walery Gałganek i młoda, przystojna niewiasta.

G ałgan ek : — Więc pani życzy pozyskać przez nasze biuro godnego towarzysza życia?

Gna: — Tak.

G ałgan ek : — Przedtem waruneczki: Wpisowe złotych 50, za pierwszą randkę w lokalu firmy złotych 20.

Ona: — Dobrze, lecz chciałabym panu, nim wpłacę, powiedzieć o moich wymaganiach: Wzrost nie wyżej 180 cm., koniecznie granatowy brunet a la Ramonek i dobrze bardzo dobrze zbudowany przynależność może „państwowa", bo dobrze płatna,.

U lekarza.

— Niech pani nie daje mężowi zbyt mocnej kawy. Dzięki te ­ mu denerwuje się.

— A gdy nie daje mocnej kawy, denerwuje się jeszcze bardziej; więc co zrobić?

A m ator książek.

— No wyobraź sobie, że Fa- linower, właściciel magazynu gotowych ubrań także już splaj­

tował. Któżby się tego spodzie­

wał, taki porządny człowiek i solidny kupiec.

— Ja już oddawna przew i­

dywałem jego bankructwo. Nie przeczę, że to człowiek rz e tel­

ny, ale zamiast zajmować' się swą krawieczyzną, interesował się tylko literaturą. Stał się poprostu fanatycznym pożera­

czem książek.

— Skąd pan o tern wie?

— Jakto skąd? Jestem jego stałym klijentem i co parę ty ­ godni otrzymywałem od niego liściki:

„Przy przeglądaniu moich książek znajduję...*

G ałgąnek: — Ho, ho! Duże wymagania... tylko to będzie drożej kosztować...

Ona: — Dlaczego?

G ałgan ek : — „Zeszyt Ns 13“... Muszę pani wy­

jaśnić, że właśnie w tym zeszycie jest „towar"

państwowego gatunku, ale na „zeszyt Nś 13... wpi­

sowe kosztuje złotych 100, randka 40.

Ona: — No dobrze! A kiedy mam się zgłosić?

G ałganek: — W przyszły poniedziałek. Mam nadzieję, że będę miał dla pani coś odpowiedniego.

W tej chwili ' wysyłam. . kablogram... na ulicę Wspólną.

W poniedziałek.

G ałgan ek : — Tego pana jeszcze niema ale za­

raz będzie.

Ona: — Nie lubię mężczyzn, którzy się spóź­

niają...

G ałgan ek : — Zapewniam, że towar pierwszo­

rzędny. z klasy A...

Ona: — To się okaże.

Słychać pukanie, Gałganek biegnie i otwiera drzwi. ,

G ałgan ek : — Państwo pozwolą, że ich zapo­

znam...

Oru: — Panno Nino, pani tu ? ..

Ona: Panie Janku, a pan tu?...

G a łg a n e k : — A. państwo się znają. No to jesz­

cze lepiej... Jednakże... nasza firma nie może od­

stępować od swoich warunków, i... chociaż w rze­

czywistości nie zapoznałem państwa, mimo to pro­

szę po 43 zł. za zarządzenie spotkania w lokalu biura firmy „Podwiązka i Kołnierzyk44...

\

(7)

Nr. 18

Moniek się pyta.

Ja sze^jeszcze P ana pitam , Ja sze może i w ipitam Czem u, gdy na w szystkie

stro n y Lecom z ludzi kalesony.

Gdy na życie już nie sta rc zy Cichy je s t fro n t gospodarczy?

Czemu w ielcy p sija c ie le R ząd, L ew iatan i K artele?

Czemu z cały p o lity k i

W ciąż w y ra b ia c z now e krzyki?

Z p rcfe so ry , z stu d e n c ik i Z w olność p rasy i zgrom adzeń T yle je s t h a ła su na dzień Czem u zw alniać m iejskie rad y Nowe robycz la parady?

Czem u szydzom p u łk o w n icy Cy cyw yle to som dzicy?

T ak do góry w szy stk o z fnogiem Pow yw racać ja k b y z w rogiem . Czem u się i Rząd nie leczy.

Ze w nioskam i opozycji.

I sp o g ląd a ch m u rn ie, g ó rnie J a k b y w szyscy byli - durnie?

Czem u szydzom dziś rodziny, O raz różne m anekiny?

J a szę pitam „Żółto M ucho"

Czy to może pójść na sucho P a n ie „P itam " Pan nie g łu p i Na P olaku to się sk ru p i.

Dwóch P olaków w aśnie nieci, A sk o rz y sta żyd ek trzeci.

Roztargniony.

- - W inszuję, panie p ro fe so ­ rze, słyszałem , że p ań sk a żona po w iła bliźnięta.

C hłopcy, czy dziew czynki?

— O ile sobie p rzypom inam , jedno — to chłopiec, drugie, to dziew czynka, ale może być też naodw rót.

Ż Ó Ł T A M U C H A

REPERTUAR.

ADRJA: —-j„W tajnej służbie.'— film z za kulis życia Sanacji.

A FLANT1C: — „Jego excelencja su­

biekt"—film z wyższych sfer fo- war zyski cli.

ANT1NEA: — „Pałac na kółkach" — o polskim Sejmie.

COLOSSSEUM:—„Gdybym miał miljon (gdybym miał nawet dwa złota, to bym na ten film nie poszedł”).

CZARY: — .Pułkownik i jego sługa" — film z życia pułkownika, który nie został ministrem.

EUROPA:—„Licytacja miłości", (Psia­

krew, co dziś nie idzie na licy­

ta c ję '1/

MAJEST1C:—„Skippy”— wroli giównej

„cudowne dziecko", — Staś Za­

remba.

OAZA: — „Niepotrzebna". (O Kon­

stytucji).

PAN: — „Dobroczyńca ludzkości" i

„Człowiek małpa". (W obu filmach w roli głównej ta sama osoba), PAŁACE: — „Baby" (czytaj po pol­

sku „baby" w roli głównej—Krzy­

wicka i Melcer Stekkerowa (z „Wia­

domości literackich").

RIVIERA:—„Głos pustyni* (albo „Glos wołającego na puszczy", czyli pro­

testy polskie w Lidze Narodów w sprawie Korytarza.

TRIANON.-—„Żona na jedną noc1'.—

(W filmie tym rolę główną miał kreować Adolf Hitler).

LETNI: — „Ach ta gotówka". (Farsa w której decydujący głos ma rów­

nież publiczność).

ATENEUM: — „Krzyczcie Chiny11, (Krzyczcie, krzyczcie, dużo wam to pomoże).

8-30: — „Szczęśliwej podróży". (Wizja z niedalekiej przyszłości. Sanacja wyjeżdża) (es).

Też racja.

— Najdroższa! J e s te ś słoń­

cem m ego życia. Chociaż los m oże nam zsyłać grzm oty i bły­

skaw ice, m y op rzem y się w szy­

stkim burzom ...

— Kochany! Tak. Ale czy to m aid być ośw iadczyny, czy k o m u n ik a t m eteorologiczny?

7 D robne w e s o łe a n o n se . SŁOMĘ k u p ię na w y p la ta n ie słom ianej zgody, lep sz e j niż zlo ty proces. O ferty sk ład ać dla „ Id e a lis ty 11

N A fe W IŁŻE M M A Ś L E z h a u - k ru to w ałem . W obec tego h a n d ­ luję tera z jajam i k tó re m ożna u m nie oglądać.

•Jo j sic K an eS h au in Kacza 77.

BUFY nienaw idzę, poniew aż jestem sp o k o jn eg o u sp o so ­ bienia

z pow ażaniem

N e p o m u c e n P o t u l n y

MAR I f N A W R ZO D z z a w o du p a n n a na w y d an iu , po z e r­

w aniu z n arzeczo n y m , uto n ęła w... p o to k ac h lez.

GRAJCAREK w ypożyczam . S toję n ap rzeciw k o sk lep u m o­

nopolow ego. P nać m nie m oż­

na po nosie.

STAŚKU W R Ó Ć 'natych m iast.

Niema już ż a d n y ch obaw.

W szystkie ślad y już zatarte.

N iew inny siedzi już w k ry m i nale.

J a n k a G e r o j

POSZUKUJE w ym ow nego p a ­ na, k tó ry p o tra fi mej żonie w y ­ bić z g łow y pom ysł, że aż do śm ierci się ze m ną nie rozłączy

E m e r y t J ó z e f S m u tn y

PANIĄ Z PIÓRKIEM (u k a ­ pelu sza) do k tó re j sypałem oko w tram w aju „ Z e t1' o godzinie 7 wiecz. pro szę o z w ro t tegoż i portfelu, — pod „ P o sz k o d o ­ w any i z a śle p io n y 11.

JAK WĄTŁY STRUMYK z le ­ wa się z burzliw zm O ceanem , ta k p rag n ę zlać się z cichą p rz y sta n ią m ałżeń sk ą. P anny n ie p e łn o le tn ie w inny posiadać, pozw olenie op iek i dom owej O ferty do X. Y. sub. „ Id -J o t11 SPRZEDAM TANIO d w u o so ­ bow ą w annę z pow odu ś m ie r­

ci mej żony.

_ , Ą N i e u t u l o n y M ąż oolec 4/2

7 O

N J*

£S 2

N

©

g

N

5 5- © £ sJ £

» . ” o ggtB O

5. S

l u 2

S. N

2, PT R-

® ... g

« js Sr © r 2" W <

c 2.2 -

n » A :

® ® c • a' ts

— s c g

<1 KJ C5 A o 5B N >

3 N 5.

o » ® k;

$■ o "

I „ c r t 3

•a a

oOl

fis - 3 c

g-c

£ ®-5 CN O

^0 -o CD r-JŁ0 • 03 i~Y zr Z;

•<3 -

03 * "

TT r—

O

— N 03 Cl 7 ? O N

*a 03 o >-« N N N CD

(8)

8 Ż Ó Ł T A M U C H A

1“

w

<

N GO

3

£

<

T o, o w o i tam to ...

W Chinach ogromny rwetes czynią, jakby sanację mieli w modzie, brak — by się bili też ze świnią, lub leli wodą ku ochłodzie. .

Lecz nic nowego się nie stało. Japończyk Pekin bombarduje,—że Chinom broni nie posłano, kto na tern traci, kto zyskuje?...

Chcą skóry sobie wygarbować z bronią u no­

gi, czy... na migi, a że ich nie ma kto żałować, protesty ślą do możnej „Ligi".,.

„Liga" poważnie odpowiada, protesty bierze wnet do ręki, — ogromnie będąc temu rada, że chiński papier jest tak... miękki.

Niemiecki malarz pokazuje, jak się Polakom łamie kości...

Czy nie zawiele już zbytkują, w oślęcej pie­

niąc się wciąż złości...

Bojówki Rzeszy gospodarza, bandytom widać pragną sprostać, lecz niech to niemców nie przeraża, gdyż szwaby u nas mogą dostać!

Czas skończyć z głupią polityką, za bicie notę słać za notą,—z inną się do nich więc tak­

tyką, czas wreszcie skończyć z tą hołotą!

Niech pozna wściekły wilk germański, że za niesłuszne do nas złości, za program walki z nami drański, możemy również zliczyć kości!

Znów w modę wchodzą konferencje, z siedzi bą w Rzymie, Waszyngtonie. Rzym ma już swoją kwintensencję, Waszyngton echa wszystkie chłonie...

Żyd Donald wszędzie nos swój wtyka, jak c h rtry lis ostrożnie kroczy, i, starym trick ’ein polityka, rozmawia ty lk o .. w „cztery oczy".

Nic to dobrego nam nie wróży: a te szacher- ki i matłactwa, są jasne, komu pan ten służy i co otrzyma za krętactwa.

Dla nas przestrogą niech to będzie,—nie czas tu robić zdziwień miny, lecz patrzeć pilnie wokół wszędzie i mocniej ścisnąć... karabiny!

ZŁOTA r ó g M a r sz a łk o w sk ie j

N s h i Przem ysł Heblowy

Jak tanio można kupić za gotówkę.

SYPIALNIA d ąb ja s n y s k ro m n a d ąb j a s n y w y k w . m a h o ń w y k w in tn y je s io n ., o rz . w y k w.

p alm , lu k s u s o w a STOŁOW Y d ą b s k ro m n y d ą b w y k w in tn y o rz e c h w y k w in tn y o rz e c h b. w y k w in t.

GABINET d ą b s k ro m n y d ąb w y k w in tn y o rz e c h w y k w in tn y

,, b. w y k w . Do k a ż d e g o

CENY:

10 sz t. 600.—

10 sz t. 800.—

10 sz t. 1100.—

10 sz t. 1250.—

10 szt. 1800.—

14 szt. 450.—

15 szt. 800.—

15 sz t. 1250.—

15 s z t. 1800.—

6 sz t. 475.—

8 s z t. 750.—

8 sz t. 1000 — 8 s z t. 1500. 1

SALON s ty lo w y z ło c o n y m ah o ń e m p ire e ze c z o t m ah o ń c ie m n y

i m ah. 1200.

10 sz t. 600.

10 sz t. 450.

KLUBOW Y KOMPLET S k ó ra k o z ło w a 9

,, w o ło w a 7

,, b a ra n ia 5

,, g o b e lin 1

K REDENSÓW w y b ó r o d 1 ST O ŁÓ W ro z s u w a n y c h od K RZESŁA k r y te s k ó r ą od SZAFY 2 d rz w io w e z lu s tr. 2 BIBL.JOTEKI o s z k lo n e

BIURKA sz a fk o w e 1

TAPCZANY ró ż n e od 1 p rz e d m io tu firm a d o rę c z a lis t g w a ra n c y jn y .

Nr, 18

Kazia interesują sprawy społeczne...

„MYŚL NARODOWA

T Y G O D N I K

p o ś w ię c o n y k u ltu r z e tw ó r c z o ś c i p o ls k ie j pod redakcją:

Z. WASILEWSKIEGO i J. REMB1ELIŃSKIEGO

Cena z dostawą w Kraju:

rocznie zgóry . , . zł. 32.—

półrocznie . , . . „ 17.—

kwartalnie . . . 9.—

Konto czekowe w P. K. O. Nr. 3 105.

P O L E C A M Y : F A B R Y K Ę KAPELUSZY

filc o w y c h , sło m k o w y c h i g a la n ter y jn y ch

WACŁAWA SZULCA

pod dyrekcją b. wł. firmy

„ H . Reczyńsbi“ — Czesława Hałecbiego

W a r sz a w a , C h m ie ln a 15. — T e le fo n 307-76.

Przyjmującą wszelkie przeróbki.

Prenumerata: (z przesyłką): miesięcznie zł. 1.00, kw artalnie 2.50, półrocznie zł. 4.50, rocznie zł. 8.00.

Zagranicą 100!j drożej. K onto w P. K. O. Nr. 27.455.

Ceny ogłoszeń: Cała kolumna (2 szpaltowa)—300 — zł. ‘/2—150—.zt. l/4—75 - .zł. Ys—40—.zł.—M a rg .-50 zł.

Redakcja i Administracja (poniedziałki i czwartki od l2 do 2 p.p.). Warszawa, Warecka 11. Tel. 291-16.

Redaktor: S ta n isła w K aczm arski. z^-UN/^W ydawcy: Stan. K aczm arsk i i Marjan Z a w isto w sk i.

Należność pocztowa uiszczona ryczałtem. O K.U.L. ukarnia „OSTOJA" Sp. z o. o. Warszawa, Tamka 37. Tel. 336-73.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Niet Marszałek Piłsudski, w chwilach dla kraju poważnych, nigdy się nie usuwał, nawet chwilowo, od odpowiedzialnych rządów.. Zresztą stan zdrowia Marszałka jest

W którem wszystkie mikroby się gnieżdżą z ochotą) Chełpiła się, na słońce patrząc, że też świeci!. I pychą

nie należnej przedpłaty za DI KW ARTAŁ bież.. Niech taki jeden \ z drugim patałach iziechce na ten przykład dorównać mnie, Wlejowi-Wista w iat skiemu, albo

Tymczasem śpiew zbilżał się craz bardziej, lada chwila nieznajome mogły wyłonić się z za drzew i zgorszyć moim

Kiedy ranne wstają zorze, Tobie wicher, tobie morze, Tobie śpiewa bebek wszelki, — Bądź pochwalon Mężu Wielkil Pięć lat dzisiaj już minęło, Gdy „sanacjęe&lt;

udław się pan Sfinksem&#34;, albo „oby cię egipskie ciemności pochłonęły!&#34; lub też „żebyś pan dostał egipskiego zapalenia

Potrochu się w Polsce Wszystko wydzierżawia, Co zaś nie w dzierżawie, — To się znów zastawia!. Robi to sanacja — Na

Trzeba obmyć się pospołu, Tak od góry, jak od dołu, Tak aby się czystym było I się więcej nie splamiło.. Nie pomogą piękne gesty, Tłumaczenia i protesty, Ani