• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 5, nr 6 (5 lutego 1933)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 5, nr 6 (5 lutego 1933)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

„Humor — to zdrouńe‘\ Warszawa, dnia 5 lutego 1933 roku. Cena numeru 20 gr.

6 Roh

V

NUMER KARNAW AŁOW Y

B A L IV S T O L I C Y .

— Patrz Kolego, co za para, on się z werwą tańczyć stara, tnie hołubce tak radośnie, że ai w innych serce rośnie. A le jakaś biedna ona, widać bardzo wymęczona, ma podarte zwiewne szaty?...

~ To pan minister oświaty, tańczy zgrabnie, z dużą wprawą, z akademicką ustawą... Ta w fioletach para gości? minister

sprawiedliwości; z kim tańczy? to wiem z pewnością, z sędziów nieusuwalnością!

(2)

2 Ż Ó Ł T A M U C H A Na 6

U p rz e jm ie p ro si m y sz a n o w n y c h p re n u m e ra to ró w u re g u lo w a n ie z al e g łe j p re n u m e ra ty , gdyż w p rz e c iw n y m ra z ie z m u sz e n i b ę d z ie m y w st rz y m a ć sy łk ę d a ls z y c h nu m e ró w . A d m in is tr a c ja „ Żółte j M u c h y 1" .

ARTYKUŁ

Gdy po burzliwym dniu codziennej orki, Siądziesz, by skromną zjeść wreszcie kolację, I ódy się do snu ułożą bachorki,

Żona zamilknie, rzekłszy ci swe racje, Wtedy wyciągasz rękę ku gazecie, , . By w ciszy przejrzeć, co słychać na świecie.

■ Na białej płachcie czernią się litery, Senny i cichy wchodzisz w sedno treści, By wnet za chwilę wrzasnąć: do cholery, Skąd się skandali tyle co dnia zmieści!

Setki wydarzeń w ciągu krótkiej doby, Iż na pół roku czytać co byłoby.

Ograniczenie szkół wyższych ustawy, Namiętne boje... polityczne cele...

W sanacji multum z tego tylko wrzawy, Że pan Zarzycki poruszył kartele, Z tego powodu uznają potrzebę Rozłamu, oraz wystąpienia z Be-Be.

Trochę znów niżej, redukcyjna fala, Dwadzieścia procent obcięto pobory, Nędza przez szpalty ciągle się przewala;

Tam do głodówki inwalida — sikory, Capone przywiózł bandę z Ameryki I w Europie brzmią przestrachu krzyki,

HOCKI - KLOCKI

O sanacji mówi się, że się b-żydzi autonomją wyż­

szych uczelni...

Po pożarze okrętów francuskich podobno prezydent Hindenburg nadesłał na ręce prezydenta Francji Le- brun,a depeszę kondolencyjną tej treści: „Głęboko wzruszony jestem spłonięciem waszej floty handlowej, na przyszłość niechaj raczej spłonie wasza f l o t a , obiegowa"...

W związku z przymusowem obniżeniem cen elek­

tryczności, Elektrownia warszawska zmuszoną zosta.- ła do przedsięwzięcia dalszych oszczędności, których pierwszym przejawem jest zamówienie nowych blan­

kietów płatniczych, różniących się tem od poprzed­

nich, że są one drukowane na zmniejszonym papierku i mniejszemi czcionkami...

*

W jednym ze stołecznych teatrów wystawiono obecnie sztukę, w której rolę główną kreuje artysta—

doktór.

Widocznie niezbyt wesoło przedstawia się s t a n teatru, że trzeba było aż wzywać im doktora!

*

Niezwykłe ożywienie dało się zauważyć w branży skórzanej, zwłaszcza w dziedzinie fabrykacji tek. Na­

leży się widocznie spodziewać nominacyj na stano­

wiska dyplomatyczne...

*

W pismach ukazała się wiadomość o zaangażowaniu Rity Gorgonowej do Hollywoodu, celem nakręcania filmu ńa tle jej przeżyć. W związku z tem w ytwór­

nie amerykańskie otrzymują dziennie setki listów, w których rozmaitego- rodzaju przestępczynie opisują swe losy i proszą o... engagement...

WSTĘPNY...

Boże, czyż niema lekarstwa na draństwa!

Następna strona: to pan Wojewoda Opala lokal swój, lecz na koszt Państwa, Wszak węgiel drogi, więc swojego szkoda.

A nieco dalej: zazdrosny małżonek, Obciął drugiemu z zemsty jakiś członek.

Hiszpanja nową rewolucją grozi, Krwawe rozruchy w Rosji, na Syberji, Tysiące ludzi mróz na śmierć zamrozi...

Francja pancernik tworzy nowej serji, Jako odpowiedź na Niemców wybryki!

Ford pozamykał wszystkie swe fabryki...

Bezczelność Niemców, uliczne rozruchy, Brakło zasiłków dla bezdomnej rzeszy, Z. U. P. robi klapę, jak dochodzą słuchy!...

Słynny bandyta zwycięstwem się cieszy...

A poseł Rymar? — znowu coś nowego:

Ile kosztował Bank G. Krajowego?...

I tak potrosze spokój twój uchodzi, A włosy dęba powstają na głowie, Czy ta lektura w nocy nie zaszkodzi?

Czy ci to wszystko nie pójdzie na zdrowie...

Tyle na dzisiaj! Sen uleciał zda się, Na miesiąc starczy sensacyjnej prasie.

Chorego ministra Becka odwiedził marsz. Piłsudski.

Podobno tematem rozmowy były nominacje na nowe stanowiska dyplomatyczne. W związku z powyższem, o chorobie min, Becka mówi się, że to- „dyplomatycz­

na choroba11.,.

BEZINTERESOWNA MIŁOŚĆ"1 ’ ®

Zięć do teściowej: — Ależ kochana mamciu, przy­

sięgam, że miłość moja do twej córki jest całkiem bezinteresowna.

Kochana mamcia: — Tak, tak, bezinteresowna, bo cały posag, jaki ci dałam za Milcią, zabrali wierzy­

ciele!

(3)

■ Ns 6 Ż Ó Ł T A M U C H A

W icek i W acek

Wicek: Znów 20 niżej zera, bodaj trzasła cię cho­

lera zakazany termometrze! (pochmurno przy słabym wietrze).

Wacek: Nic się nie bój Wicku drogi, nie odmrozisz sobie nogi, żyj nadzieją bracie zatem, wiele cieplej będzie... latem!...

Wicek, Dobre rady dajesz bracie, lecz mieć trze­

ba ciepłe... ubranie, wiesz co chodzi mi po głowie?

ten termometr z Z. U. P-em w zmowie!

Wacek, Nie bądź Wicku straszny gapa: pierwszy spada, drugi — klapa.

Ja ci mówię bez pomyłki, Z. U. P. już wstrzymał swe zasiłki.

f GMM POROWA

Sianowa nie... Sałata jezdem...

Osoba tak na piechotkie?.. Mo­

że podwieźć, niechby się i ko­

byłka rozruchała, bo mróz siar­

czysty...

Co? osoba bez forsy? Nie- szkodzi, bo i ze mną krewa z forsiakami...

A!? osoba urzędowa? To ni­

by taki gryzipiórek magistrac­

ki?

Znam ci to tych głodomorków.

Wiem, że u nich bryndza, więc i na derużkę niema. Pod­

wiózłbym chudzinę do tej jeich magistrackiej opery i na gapę, bo syrce to ci mam miętkie we wogóle, a w szczególe, jak sobie tego krezesowego robaka ika- puchne zaleje i wuntrobe roz- aniele. Ale w totem paletku, co go wia ter podszył, to mi jeszcze osoba na glanc sie zamrozi, a

wtedy musowo do Kumisarjatu.

i znów człek kupę czasu straci, albo ci jeszcze jaki śtraf łupno, że to niby moja derużka wino- wata, że w niej magistrackie głudomory kitę odwalajom...

Co... że to niby na wesoło jez­

dem?

Musowo! Zmienili sie caszy, jak to bida u sałaty jeno pisz­

czała, kiedy wszystkom publi- kie te szoferaki zabirały. Tera, to ci oni na kwintę nosy ma­

jom — bo za tego złocisza, co taki szoferak ino fałszowany k i­

lometr podwiezie, sałata dyma z Mokotowa na Pragie i jeszcze piknie podziękuje. A kilometr to ten krezesówy puplik na pie­

chotkę se podyrda i złocisza oszczędzi.

Powiadajo te szoferaki, że je­

szcze i dla nich dobre caszy n a ­ stano, jaik im zamiast totej śmierdziuchy benzinowej, — spirytus prawdziwy wydawać będo, Chciałbym to widzieć?

Dużo będzie z tego jazdy? Za­

miast gości wozić, chlać ci z ba­

ka śpirytus rodzony będo, no i pod gazem publikę nie wozić, ale na tamten świat przewodzić

Ledwie wiosnę czort przyniesie, to termometr się podniesie...

Ale Z. U. P. ma złe wybryki, chyba wieść go do Afryki.

Z Y G Z A K I

W związku z uznaniem hr. Jarosława Potockiego marnotrawcą, jeden ze znanych literatów na wzór

„Syna marnotrawnego Mann a, ma zamiar opubliko­

wać książkę p. t. „Ojciec marnotrawny ...

*

O pewnym słynnym polskim artyście filmowym mó­

wi się, że zakręca kobietom głowy. Nic dziwnego, którakolwiek spojrzy na niego, wnet odwróci głowę.,.

*

W związku z reorganizacją ubezpieczeń, podobno postanowiono zmienić nazwę. Z. U. P. U. na Zakład Uszczuplania Pomocy Urzędnikom (zredukowanym).

*

Pewien pan, którego jedynem pragnieniem było choć raz przebywać w towarzystwie światowej d a­

my, nie mogąc na razie urzeczywistnić swego pragnie­

nia, zaprosił do towarzystwa dwie damy z „pół-świat- k a “...

*

Z powodu ostrych tarć, zachodzących między go­

spodarzami a lokatorami, na wielu domach pokazały się rysy...

*

Omyłka zecerska: w Genewie obraduje Figa Naro­

dów.

zaczno, jak ament w pacirzu.

Na mój pomyślanek, na tote ry- forme w Sejmie nie pozwolo.

Żebym to ja ci posłem beł, po ­ wiedziałbym, szlus, — fota ry- form.a tylko dla sałaty dobra je, bo my, to zwyczajne na śpirytus i wiadomo zawsze lepi kozieł i biczysko strzyma pod gazem, jak ta kierownica szoferacka.

Żadna kierownica, ani tyż ża­

den kierowca pod gazem daleko nie ujadzie, a z tego ino nieszczę­

ście dla narodu. Czy nie tak?

Niech no osoba o tem tam w Magistracie swoim kierowcom i jenszym ważnym btibkom tyż dokumentnie wyłoży, bo na mój rozum, to te wasze kierowcę za dużo na frasunek śpirytusu chla- jom, kiedy taka kiepska gospo­

darka i kużdemu ino z dnia na dzień coraz cinży i coraz win- kszy robak krezesówy rośnie do zalewania, gorzałą! No, chodź, chudziaku, na rozgrzywke na je­

dnego. Ja stawiam, bo ja dziś większy pan,..

Panie starszy: — dwie deroż- karskie mocne z okowitom, tyl­

ko duchem, bo nie na kryde!

No... Lu... Siup!!...

K O M P L E T Y Z R O K U 1 93 1 i 1 9 3 2

p £-3 5 o -—■

3 "I p P C - /5

N - g _ p § S -

° JO, °

a •*“ 3

e r p

3 c r

p

p

O tn J w

•3 o.

(4)

4 Ż Ó Ł T A M U C H A • Na 6

KRONIKA o m o w i AGENCJI „10ŁTEJ N IO Y “

Akt I.

Jak Liga Narodów dzielnie się spisała

Chińczyk ginie z rąk Japońca, Choć go broni dzielnie Liga, Już mu blisko wnet do końca...

Z tej obrony — wielka figa!

Akt II,

Wojownicze mowy Hitlera, Hitler Francji wciąż urąga, Jawnie śliną się zapienia, By nie ściągnął na się drąga I to w przeddzień rozbrojenia!

Akt III,

Porwanie „nieposłusznej11 urzę­

dniczki poselstwa Sowietów w Szwajcarji,

S. S. S. R. postrach budzi, Znów porwano krnąbrną pannę;

Nieposłusznych kradną ludzi, By im w Moskwie sprawić —

wannę!

Akt IV,

Jak to było w „Urzędzie Po­

życzek11 w Warszawie.

Dziś w Urzędzie od pożyczek Urzędnicy mają trudność...

Każdy pobrał moc zaliczek, A nic nie dostała — ludność!

KRAKOWIACZKI W Warszawie jest człowiek co okradł skarb państwa, lecz, że był uczciwy

nie mógł ścierpieć draństwa.

Stanąwszy przed sądem z odwagą rzecz wyznał, i do... 7-miu setek dość głośno się przyznał.

* Budżet na oświatę jest zredukowany, — i choć bardzo szczupły — jeszcze uszczuplany.

Czy koniecznem było po ten projekt nowy skakać (tak wysoko) po rozum do... głowy.

* Zamach na uczelnie dowodzi dość dużo, jakim to ideom

„mądrzy ludzie" służą.

Więc słychać pytania:

„Czy na naszych synów będziem w kraju mieli własnych Apuchtinów?!".

* Od tygodnia pono, — rzecz to niesłychana — Maciej leje wodę do zbitego dzbana.

Gdy go zapytałem, — zaczął rad udzielać:

„Ja jestem z tych ludzi co chcą po brzeg przelać"..,

*

W Sejmie pan Zarzycki, Mocno — łecz niewiele Rzekł kilka słów o tem, Co to są kartele,

Na to konserwacja Protestów nie skąpi, Grożąc wszystkim wokół, Że z Be-Be wystąpi.

Nie wiedzie do celu Taka pieśń miłosna, Bez paru jaskółek Odbędzie się wiosna!

Przez różowe szkiełko.

Co tu ślicznych rzeczy czeka, Na zwykłego dziś człowieka, Niespodzianek jest bez liku, Poco tyle skarg i krzyku, Że w tych czasach brak wszyst­

kiego, Kiedy tyle jest dobrego!

Zobacz człecze na rysunku, A pozbędziesz się frasunku.

NASZE KOLEJKI PODMIEJSKIE:

P a s a ż e r : Panie konduktorze, czy się co złego stało, że stoimy tak dłu­

go w pusłem polu?

K o n d u k t o r : Maszyniście wygasł ' ogień pod kotłem, więc zmuszony był pójść do pobliskiej wioski po zapałki.

DOBRA NAZWA

Jak nazwać starszą pulchną niewia­

stę, która ma grubego męża?

— Ma — kula — tura!

SĄ JESZCZE UCZCIWI LUDZIE..

B a n d y t a: Coprąwda, ma pan przy sobie tylko 10 złotych, ale niech stra­

cę! Dam panu pokwitowanie na 100 złotych, żebyś się mógł pochwalić i przed znajomymi udawać burżuja:

USZY GO ZDRADZIŁY...

Spostrzegawczy gość do terminato­

ra, który mu przyniósł buty z naprawy:

— Słuchaj chłopcze, zdaje mi się, że ci się powodzi niezbyt dobrze u majstra; masz takie niejednakowe uszy...

NA STARĄ MELODJĘ...

Gość w restauracji do właściciela:

Jak pan mógł podać mi taką starą ry­

bę, czuć ją o kilometr!

Właściciel: No a cóż u licha mam

z tem robić, mam ją sam zjeść?...

(5)

Na 6 Ż Ó Ł T A M U C H A 5

CO ZNACZY SIŁA PRZYZWYCZAJENIA! co znaczy ?

— Tatuńciu, jak ja mam wychodzić zamąż za tego doktora, kiedy on taki uczony. Się obawiam, że moja wiedza jest ewentualnie dla niego zbyt szczu­

płą.

— Co znaczy zbyt szczupła? prze, cięż dostanież pół myljona posagu!

PEWNY ZNAK

— Władeczku, ty dzisiaj masz taki apetyt... tak jesz wiele... jakbyś mnie jutro chciał zdradzić...

NOWOCZESNA SŁUŻĄCA P a n i (godząc nową służącą): Pro­

szę mi pokazać swoją książeczkę po­

przedniej służby:

S ł u ż ą c a : — Służę pani, oto pier­

wszy tom...

PANIENKA WSPÓŁCZESNA E k s p e d j e n t w bibljotece publi­

cznej, do służącej: — Na razie nic nie mogę odpowiedniego znaleźć, proszę przeprosić panienkę, gdyż narazie książki są zajęte to co posiadam jest dla niej nieodpowiednie.

S ł u ż ą c a : O, to świetnie, właśnie moja panienka najlepiej lubi czytać

Dziadek: Żwawo chłopcy, głowy do góry! Wyrównać! Nie ociągać się... książki nieodpowiednie, proszę o dwie.

Przeglqd ubiegłego tugodnia

23.1. 33. W Palestynie dziś Sjoniści, wielkie znale­

źli korzyści, gdyż bez wojny i oręża zwyciężyli złego męża: Abdull przyznał żydom rację, dał kraj na ko ­ lonizację, my zaś życzym z całej siły, by się żydy...

pomieściły!

2 4.1. 33. Jeśli dają, to się bierze! mówiąc tedy cał­

kiem szczerze, rzecz się miała w Białymstoku, ot nie- dawno, w zeszłym roku. B. G. K. im sypnął flotą, a więc wzięło się z ochotą.wielu radców, adwokatów, tworzyć — szpital dla warjatów. Myśl to była, oczy­

wista, piękna, wzniosła no i czysta, dać krajowi szpi­

tal chcieli, za wysoko jednak wzięli. Teraz przyszły na nich strachy, że zbyt wielkie są te gmachy, mają z tego znaczne straty, bo skąd znajdą się warjaty?

25. I. 33. Z tą Japonją rzecz niemiła, najwpierw Chinom łeb rozbiła, a gdy się ozwała Liga (i tak z tego będzie figa), wrzasła tonem pełnym złości: — cho­

ciaż Chinom łamię kości, gdy raz jeszcze was usłyszę, zaraz z Ligi się wypiszę!". . ,

26. I. 33. Nowy skandal, kto? — Sowiety! P ory­

wają w dzień kobiety i Szwajcarja nic nie wskóra, gdy się im podoba która... Albo proszę, w Watykanie, czy kto słyszał, Chryste Panie! ksiądz Sowietów był agentem, naszpiclował w miejscu świętem, wziął, co było do zabrania, no i teraz szukaj drania!

27. I. 33. Co to w „Z. U. P. U." znów się stało, że pieniędzy mają mało? Nie pomogą czcze wysiłki, a więc wstrzymano zasiłki! Bezrobotni czekac muszą (wszak chce płacić całą duszą...) później Z. U. P. im forsy natka, a dziś — czekaj tatko latka!

28. I, 33. W Europie silne mrozy, by uniknąć bia­

łej grozy, mają w Niemczech nowy sposób, masowego

„grzania" osób. Piękne były te „roz-ruchy": ręce, nogi, głowy, brzuchy czynny udział przytem brały, by ludziska się rozgrzały.

29. I, 33. Dziś niedziela, ważny dzionek, przed re­

dakcją jest ogonek. Każdy chciwie uchem słucha, czy już wyszła „Żółta Mucha". Wszak po tygodniowym trudzie, szczerą radość chcą mieć ludzie.

Też ofiara karnawału!

— Bój się Boga, co to, tramwaj cię najechał?

Jeszcze gorzej, wyobraź sobie, byłem wczoraj z żoną i TEŚCIOWĄ na balu.

— Przecież twoja żona nie tańczy?

— Tak, ale TEŚCIÓW A tańczy.

(6)

6

SŁOWNIK HUMORYSTYCZNY (ciąg dalszy)

EGOIZM — inaczej wychrzciny, kiedy z żyda goj się staje, EKSPER TYZA— żona eksperta.

F.

FACECJA — żona faceta.

FAKTO R — ten, który stwier­

dza fakty.

F A N T A S TA — bujający w obło­

kach, inaczej lotnik.

F A N T A Z JA — żona fantasty.

FA W O R YT — piekarz, wyra­

biający faworki.

FIGIEL — kupiec, sprzedający figi.

FIRMAMENT — właściciel po­

ważnej firmy.

FILARET — robotnik budowla­

ny, ten który stawia filary.

FILIPIKA — żona Filipa.

FLEKSJA. — kobieta - szewc, która przybija fleki do obuwia.

FORTUNAT — mieszkaniec fortu.

FORTUNA — mieszkanka fortu.

F R A K C JA — magazyn ubiorów męskich; specjalność fraki.

FRONTON — żołnierz wysłany w bój, na front.

FUTERAŁ — właściciel maga­

zynu futrzanego.

(c. d. n.)

Ż Ó Ł T A M U C H A

SPRYTNY KAPRAL

K a p r a 1: (do jednoroczniiaka!:

Czem byliście w cywilu?

R e ik r u t: D oktorem filozofji.

K a p r a l : Bujać to my, ale nie nas, takiej choroby wcale niema! Zrozumia­

no!?

OSTROŻNY

— Chyba ty. przyjacielu, będąc moim szczerym druhem, powiesz mi prawdę, co mówią o mojej żonie?

— Dobrze, ale przez telefon.

CIERPLIWY

— Dawno pan poluje?

- • O już pięć lat.

— A dużo pan upolował?

— Dwa lata temu postrzeliłem krowę.

NOWOCZESNE MAŁŻEŃSTWO K s i ą d z : — A teraz proszę zamie ­ nić obrączki.

N a r z e c z o n y : (zaaferowany): — Proszę księdza dobrodzieja, czy nie możnaby zam iast obrączek zamienić kwity z lombardu, gdyż obrączki z a ­ stawiliśmy...

OTWARCIE, ALE SZCZERZE

— Ja k się panu podobał mój nowy walc, melodyjny, co?

— Bardzo! Należy przecież do tych lepszych utworów Straussa...

Ns 6

NADESZŁY CZASY...

S z e f f i r m y : Panie kasjerze wczoraj zostawił pan na noc klucz od kasy pancernej w zamku, udzielam p a ­ nu naganę.

K a s j e r : Panie szefie, niesłuszny zarzut, ja to robię już od dłuższego cza­

su rozmyślnie, bo gdyby się złodzieje włam ali do kasy, więcejby narobili szkody, aniżeli wynosi cała jej zaw ar­

tość.

WPADL NA CAŁEGO

— Co widzę, twoja żona ma nowy płaszcz!?

— A tak, ubrałem się! A kurat wpa- dła na to, gdy szczypałem Marysię i musiałem całą tę spraw ę zamienić — na płaszcz!

OSTROŻNOŚĆ NIE ZAWODZI.

— -Cóż Kasiu masz już upatrzonego ojca d la twego spodziewanego dziecka?

— Hm, naturalnie, zabezpieczyłam sobie dwuch na wszelki wypadek, gdyby były bliźnięta.

WICEK I WACEK:

— Ty, Wacek, czy możesz mi polecić jakiego sprytnego adwokata?

— Weź Wicuś tego, co mnie bronił ostatnim razem, mówię Ci migdał, nie adwokat. Tenci drań potrafi nawet płakać, gdy potrzeba!

Nowoczesne pofyolenieĄ; J

— Dziaduniu, dlaczego ty możesz mieć aż tylu wnucz­

ków, a nam wolno mieć tylko jednego dziadka?'..

Wlej Wstawlalski mówi.

Wczoraj byłem na balu u jednego zredukowanego urzędnika... piliśmy czystą i dziś jestem trochę użnięty na smutno. Główka mnie boli i mam trochę kociokwik, ano trudno, martwić się nie będę z ego powodu, bo to przejdzie mi z wiekiem... chociaż me wszystko' przecnodzi tak zaraz bez śladu; jeden pan, to' też przeszedł... ale na żyda. Został mu jednak po tem ślad na całe życie, jak o tern piszą gazety, tyle tylko zylskał, że go zachloroformowali na tę uroczy­

stość, ażeby bardzo ubytku jakowegoś nie żałował. . Zresztom jest to sprawa nie do rozstrząsania publi­

cznego, jak np. powiedział pan poseł Hołyński w Sej­

mie, o gospodarce Banku Gospodarstwa Krajowego.

Proszę państwa, co to dużo gadać! Wracając do rzeczy, użnąłem się wczoraj czystą... i idąc do domu wywróciłem się niechcący na równej drodze. Zresztą to. nie wstyd. Rząd Boncoura we Francji też się w y ­ wrócił na czysto, dlatego że nie chciał mieć mniej wydatków, a więcej podatków, a ja mam wię­

cej wydatków i sporo podatków, więc też się mogłem użnąć ze zmartwienia i na fest wywrócić, nie?

Crłe szczęście, proszę państwa, że nie zasiadałem w jakim koncernie niemieckim, przynajmniej jesteś­

my w zgodzie z panem generałem Zarzyckim. Bo i po co mi z tego,., mają mi wymyślać w Sejmie? Zresztą od tego są księcie (to jest, nie od wymyślania, ale od koncernów). Ale ja tu gadu — gadu, a tam Feluś na mnie czeka. Jakieśmy wyszli po obiedzie z knajpy, tośmy się zaraz umówili na wieczór, więc go p y ­ tam :— Feluś czy to już wieczór, która godzina?, a on szuka, szuka po kieszeniach, wyciąga pudełko zapa­

łek, spogląda i mówi mi że: — „sobota".

Muszę więc sypać bo szkoda czasu. Do wi-dzenia!

(7)

Ne 6

Urzędowi skarbowemu w K...nie.

U rząd S k arb o w y pism em z dn, 17 b. m.

pisze do nas: „U p rasza się o możliwe spieszne n a d e sła n ie w ykazu z a jak ą k w o tę „zak u p ili" w ro k u 1932 g azet niżej w ym ienione p rzed sięb io rstw a:

(następują nazw y p ięciu firm). Szanow ­ ny P an ie N aczelniku, n iestety , spaliło na p an ew ce z tą tran zak cją, w ym ienio­

ne k sięg arn ie nie zak u p iły ani jednego egzem plarza „Żółtej M uchy", P rz e p r a ­ szam y za zaw ód, tru d n o ta k ie „ n a stą ­ p ili’' czasy.

Redakcja „Żółtej Muchy".

F A T A L N IE SIĘ ZŁOŻYŁO:

— P rześliczn ie masz u rząd zo n e m ie­

szk an k o moja d ro g a, twój m ąż musi cię ub ó stw iać.,, ty lk o , czem u otoczyliście się ta k w ie lk ą ilością chińskich d r o ­ b n o ste k ? C ały pokój p rzeład o w an y jest chińszczyzną.

— T ak ie fatum innie p rześlad o w ało , że w czasie n aszego ślubu odb y w ała się w łaśnie w ielk a w y p rzed aż w jakim ś chińskim m agazynie. To s ą w szystko- - P o d aru n k i ślubne!

RO ZG N IEW A Ł SIĘ

W i e ś n i a k d o am ato ra łow ienia ry b bez zezw olenia:

—• P anie, w ty m staw ie nic p an nie złowi, tu niem a w cale ryb.

R y b a k : (zirytow any, ciskając w ę d ­ kę): To p o có ż u d ja b ła w ystaw iono t a ­ blicę z napisem , że łow ienie ry b s u r o ­ wo w zbronione, człek tylko n apróżno czas traci; co za porządki!!

Ż Ó Ł T A M I C H A

HÓN1EN

MÓWI PRZEZ IEIEFON...

Hallo, Żółta M ucha? — Tu Moniuś! Całuje cię w tubkę, k o ­ chana Żółta M uszko, z pow odu:

trochę się stęskniałem !

Byłbym się dzisiaj spóźniłem ; dopiero co w yszedłem z w ago­

nu... gdzie byłem.? w Łodzi!...

Dlaczego, się byłbym spóźni­

łem ? bo mi nie starczyło p ien ię ­ dzy n a pośpieszny pociąg, to ja mówię do kon d u k to ra:

— Oj panie naczelniku, ten pociąg coś zap ręd k o jedzie, ja mam biletu tylko na pociąg osobowy, bądź pan łaskaw , jedź pan trochę wolniej!...

To co potem było.... No!

— Co słychać w Łodzi, d z ię ­ kuję, jest tro ch ę lepiej, jak w — przyszłym roku!

Proszę sobie iść w yobrazić, że w Łodzi tera z w szystko się robi tylko za gotów kę — niem a kredyt!

Mówi się naprzyikład im tak:

— Zrobim y interes, proszę przynieść towaru, jak on będzie dobry, to ja daje czek i szlus!

A w ted y odpow iada się tak:

pan w idajesz czek, ja idę do banku, jak on jest dobry, to ja przynoszę to w aru i iszlus!

Jed n em słow em — w zajem ne gotów kow e zaufanie! D obre co?

W racając do tego pociągu, to przyznam się, że m iałem tam trochę pociąg do jednej młodej panienki. N iestety!

T rochę ją ząb bolał...

To ja ją mówię, że mam sp o ­ sób, dobry sposób: trzebno b o ­ lące miejsce pocałow ać, jak od­

jął z ręką...

A le siedział tam jakiś s ta ry dziad i idzie się mi prosić, żebym i jego poratow ał, z pow odu he- mo-rojdy...

A le się grubo zaw iódł ten stary! A propos: zaw iódł, czy państw o słyszeli co m ówił w Sejmie poseł R ym ar?

7

C ie-ka-w e rzeczy on mówił;

że zaw iodła poczta, zaw iodła kolej, zaw iodły w szystkie m o­

nopole, tylko się zrobił jeden niespodzianek!

— Kto dał przychodu? Sąd dał przychodu!

— Ile? Siedem dziesiąt dwa myijony. Ł adny niespoździanek!

Pew nie, państw o w iedzą, że ja się też na to złożyłem ?

-— Spytajcie się tego k o n d u ­ ktora, k tó ry ze m ną jechał z Ło­

dzi, a potem był jak o świadek...

Z ziarnka do ziarnka, a naw et policjanty też coś uzbierają za krzyw e chodzenie,

Do usłyszenia,

M oniek,

GAZETY W ie dziś cała zagranica, Że W a rszaw a to stolica, Złe szw abisko się oburza, Ze jakoby jest zaduża.

(Trzeba będzie wiele gazu, Nie zadusisz jej odrazu), Bo i praw da: rośnie ona — M a p ó łto ra już miljona.

No i ład n a zw łaszcza nocą, G dy neo: ly zam igocą, Tylko... J a k ż e tam gazety?

Splajtow ały już, niestety!

Dawniej d a rły się chłopaki:

„K ur jer” tak i lub owaki, Dziś się za to w zięły baby, (Ledwie słychać głos ich słaby).

„W iecz... i do...” skrzeczą jak żaby Tylko dw ie? K toś mnie zap y ta Czy tu gazet nikt nie czyta?

O czem c zy tać? Czy o Sejmie?..

J a k kom ornik spodnie zdejm ie?..

Czy o Niemcach, o H itlerze?..

Niech to wszystko- djabeł bierze!

Nie chcę czytać złych powieści, Zabójstw, m orderstw , co się

zmieści...

Swoich dosyć mam kłopotów ! Ale czytać jestem gotów, Gdy rozgłoszą znów w gazecie:

„W reszcie lepiej jest n a — ś wiecie!

DE CAPO . , .

Rząd S chleichera z natchnień „ p ap y ” H indenburga A niołka pokoju coraz mocniej szturga,

G dy się zniecierpliw i aniołek, o rety!

1 o bez zw łoki drapnie na inne planety, W miejscu, gdzie siedział, ten napis zostanie:

nTak mi już dojadły zbyt w rzaskliw e dranie, Ze za moją krzyw dę, bez żadnej mitręgi, Sprawcie o Narody! znowu Niemcom cięgi”.

OPATLNTOWANY POLSKI WYNALAZEK A u to m a tyczny n o ta tn ik b iu ro w y

SSli”ZęlKGSĆ: notatki raz zrobione nigdy nie giną.

wynosi 85" j, ceny papieru. Rolka papieru zużytą jest z obydwu stron, PrCCCZyjlW§£: piękne wykonanie, m ahoniowa

podstaw ą.

Cena zł. 3.20, hurtow nikom wysoki rabat.

SftŁAO OŁÓWNY —flKPlA: AN©EllJS

warszawa, ul. warecka u.

(8)

S K R Z Y N K I D O P R Z E S Y Ł E K P O C Z T O W Y C H w s z e lk ic h w y m ia ró w , d re w n ia n e i p u d e łk a te k tu ro w e p o c e n a c h n a jf ii ż sz y c h . H u rt i d e ta l. O d s p rz e d a w c o m w y s o k i ra b a t. W a r s z a w a , W a r e c k a N r . 5 w p o d w ó r z u .

DOBRZE ŻE ZAUWAŻYŁ...

— Psiakrew! znów włożyłem w usta . cygaro zapalonym końcem!

— Ma pan szczęście, drogi panie, że pan to zaraz zauważył,

WSZYSTKO JEDNO

O j c i e c : Prosi pan o rękę mojej córki, ale czy będzie pan w możności utrzymać żonę w tak ciężkich cza­

sach?

K a n d y d a t n a m ę ż a : Ja my­

ślę, że jest to kwestja drugorzędna, czy ja ją, czy ona mnie,., przecież po­

między małżonkami nie robi to róż­

nicy.

PRZESTRZEGAŁ GO..

S ę d z i a : (do ojca, którego obiecu­

jący synalelk zasiadł na ławie oskar­

żonych z powodu powtórnej kradzie­

ży)'-

— Ooowiązkiem pana, jako ojca, było przestrzegać swego syna!

S t r o s k a n y o j c i e c : Prześwie­

tny sądzie, przestrzegałem go nieraz i mówiłem mu niejednokrotnie, synu bądź tym razem bardzo ostrożny, bo znów cię do ula wsadzą...

MALEŃKA PRÓBKA POWO­

JENNEJ NIEMIECKIEJ LITE­

RATURY LIRYCZNEJ Die Waffen nieder, hinweg mit dem

Krieg, Der Millionen dahingerafft!

Der Friede erringe endlich den Sieg—

Das Menschenmorden sei abgeschafft.

Der Friede, der Friede mit ałler Welt, Der Friede sei fiortan das Feldgeschrei Und w er dem Frieden, dem Frieden nicht halit, Dem — schlagen wir alle Knochen

entzwei!

Co w tłumaczeniu brzmi mniej — więcej tak: „Precz z bronią, która pochłonęła mil- joiny istnień, pokój odniesie wreszcie zwycięstwo^, zniesione zostanie mordowanie łudzi. Po­

kój z całym światem! Pokój bę­

dzie odtąd hasłem narodu, a kto nie zdoła utrzymać pokoju, te ­ mu połamiemy wszystkie gna­

ty!'1.

Rozbrajające, nieprawdaż?

Zawsze ci sami! Co na to Liga Narodów!...

Prenumerata: (z przesyłką): miesięcznie zł. 1.00, ___________ Zagranicą 100% drożej.

kwartalnie 2.50, półrocznie zł. 4.- Konto w P. K. O. Nr. 27455,

rocznie zł. 8.00.

Ceny ogłoszeń: Cała kolumna (2 szpaltowa) — 300 zł. — 150 zł. J/4 — 75 zł, >/8 — 40 zł. Marg. — 50 zł.

Redakcja i Administracja (poniedziałki i czwartki od 12 do 2 p.p.). Warszawa, Warecka 11. Tel. 9-25-16.

Redaktor: Stanisław Kaczmarski Za wydawnictwo: Marjan Zawistowski

Troski Sanacji

Mama Sanacja do swoich dziatek-pułkowników:

— Niema was więcefi Obawiam się, czy zdołam was w szystkich wy karmić.

POMYLILI SIĘ...

Dwaj policjanci przyprowadzają w nocy do domu wlanego gościa. Na od­

głos dzwonka zjawia się wystraszona służąca

—- Przynosimy panience pana, tro­

chę zawiany, ale to przejdzie ..

— Ale to nie nasz pan! Ten pan na­

leży do sąsiedniej kamienicy!... Ale naszego pana brak również..,

REDAKTOR „ŻÓŁTEJ MUCHY"

Zrozpaczony, grzebiąc się po pas w nadesłanych manuskryptach:

—■ Gdybym był redaktorem w Babi­

lonie i gdyby ci wszyscy, z bożej łask:

autorzy nadsyłali swe utwory ryte na kamiennych tabliczkach, mógłbym so­

bie już dawno pobudować w Milanów­

ku piętrową willę.

Należność pocztowa uiszczona ryczałtem. Zakł. Druk, F, Wyszyński i S*ka, Warecka 15.

Cytaty

Powiązane dokumenty

CHOĆ KRYZYS GROŹNIE KŁY SWE SZERZY I CHOĆ SIĘ CORAZ GORZEJ DZIEJE, NIECH KAŻDY, KTO W SWE SIŁY WIERZY ZŁOWROGIEJ NĘDZY W NOS SIĘ ŚMIEJE!. BO POTWÓR TEN

Następnego- dnia kom ornik dokonał zajęcia na p o ­ zostałych gratach pana Licytatow icza, term in egze­.. kucji został

czyli o tern, co się przytrafiło generałowi Zarzyckiemu w Sejmie, gdy ruszył...*. Uprzejmieprosimyszanownychprenumeratorów"uregulowaniezaległej prenumeraty, gdyż

krą, uczy się pić, więc Na całym świecie jest tylko dwuch pełnowartościowych nauczycieli: — jeden to ja, a drugi — Wieniawa, chociaż i on przy mnie.. —

biorstwem wszak jest tera, więc powinny jak przy­. stało, dać dochodów kupę

wania indywidualnego u pierwszorzędnego peda- , M 2* Pytanie: — Mam piętnastoletniego syna, który w ostatnich czasach nie tylko opuścił się w nauce, ale stał

Sprobójcie tylko powiedzieć, nie, a ja wnet zgodę zaprowadzę, jak się

W Tybecie kurs się zmienił, przyszli ludzie nowi O marsowych obliczach, ekstraideowi,.. Dygnitarze, co wszystko robią w myśl rozkazów, Tajemniczo, stanowczo,