• Nie Znaleziono Wyników

Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 18 (12 kwietnia 1931)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Żółta Mucha Tse-Tse. R. 3, nr 18 (12 kwietnia 1931)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

Warszawa, 12 kw ietnia! 1931 r. C enafnu m e ru ! 20 gr.

Nr. 18 Rok III

MUCHA

“t J 1 £ @ «=> ' i * & Q §

Jak sobie poniektórzy wyobrażają nieznanych sprawców różnych znanych napadów i t. p. wyczynów.

(2)

W rocznicę napadu.

Rok pierwszy mija, kiedy zbirów banda Do „Żółtej M uchy” wpadła pokryjomu, Była to zwykła powojenna granda, Co od lat pięciu hula w polskim domu, Na opozycję urządza napady,

Wywozi, bije, stale szuka zwady.

Wtargnęli w nocy do J. Zdziechowskiego, Przybrani w mundur oficerów butnie.

W nocy wywieźli A. Nowaczyńskiego, 1. Mostowicza. Zbili ich okrutnie!

Gdy dla nich fraszką jedno ludzkie życie.

Gdy brak im także honoru Polaka, Gdy przyszła do nas zaraza już taka, Że przeciwników usuwa się skrycie, A nawet proszą już o pozwolenie Zgładzenia takich, co im niewygodni, Ja k W Trąmpczyński, — czy wobec tych

zbrodni Może wywołać jakoweś zdziwienie,

Gdy na redakcję napadną „m ałojcy", Łokietka sługi alb o.im ć Sanojcy

W czapki studentów bezczelnie przybrani?

Lecz stokroć gorzej, że sprawcy nieznani I niewykryci schodzą do historji!

Gdy faktów takich mnożą się wciąż krocie A my wpodobnem nadal grzęźniem błocie—

Polsce to przecież nie przysporzy glorji!!

Więc dziś, w rocznicę niecnego napadu, Głosimy śm iało, i bez profesorów, By u nas wkrótce nie zostało śladu Z owych bandytów i ich protektorów.

UKŁUCIA

O Egipcie mówią, że sfinksy miejscowe zosta­

ły obecnie zakasowane przez jednego tylko sfinksa z Polski.

*

Prawowierni Sanatorzy, zamiast codziennych przekleństw, będą używali aktualnych, jak np.:

udław się pan Sfinksem", albo „oby cię egipskie ciemności pochłonęły!" lub też „żebyś pan dostał egipskiego zapalenia oczy!"

:::

Podobno czynniki kompetentne mają zmienić tytuł powieści Żeromskiego „W atr od Morza“ na aktualniejszy: Wicher z Mcidery“.

R ady zb a w ie n n e

1. Pamiętaj, że silniejszy ma zawsze rację i słuszność, więc nie sprzeciwiaj się jemu.

2. Kto nic słuchu Dziadka i zwalcza sanację, niech mu będzie, jako Korfantemu i Libermanowi

3. Bądźcie posłuszni i grzeczni, bo na tem nikł jeszcze nie stracił.

4. Jest nieco zdolnych ludzi w sejmie, lecz od trwają w błędach opozycji i dlatego plon ich nigdy owocu nie wyda.

5. Szczęśliwym może zwać się tylko ten, ktn może zostać bebekiem.

N o w o 1 p rzy s ło w ia

Kto bierze nadobną pannę, ten sieje dla obcych mannę.

Miłość bez zazdrości, to ryba bez ości.

Kto w szczęście wierzy, ten zapewnie biedę mierzy.

Kobieta dwa razy w życiu szaleje, kiedy kocha i kiedy starzeje.

Taki mężczyzna będzie święty, który wszystkie kobit ce pozna wykręty.

Kto nad miłością nic panuje, ten swego błędu nie poczuje.

Gdy panna jest dumna i uparta, to nawet trzech groszy nie jest warta. „Jur-Stes“.

Dowiadujemy się, że ostatnie enuncjacje b.

marsz. Szymańskiego w sprawie jego projektów reformy monetarnej w Anglji wywołały duże za niepokojenie... w Bolszewji. Możemy jednak uspo­

koić Stalina, bowiem p. Szymański jest tylko dobrym gadułą, gorszym organizatorem różnych imprez golówkowych, a już najgorszym ..okulistą1', gdyż zwykłego kanciarza nie umie odróżnić od uczciwego człowieka.

*

Mówią, że ubiegłe święta przeszły pod zna­

kiem samowystarczalności sanacyjnej, co znaczy, że sanatorom starczyło na święta, a dla pozosta­

łej ludności były, jak zwykle, same obiecanki i na­

dzieje.

*

W związku z przebyciem naszego torpedowca

„Wicher " kanału Kilońskiego oraz związariej z tem interwencji marszałkowej Piłsudskiej u arhha- sadora Niemiec, Moltkiego, nanowo odżyły marze­

nia ks. Janusza Radziwiłła o t. zw. Europie środ­

kowej z Niemcami, Austrją i Polską w rdlach głównych.

*

Duże zaniepokojenie i szerokie pole dla prze­

różnych domysłów wzbudził umieszczony w dniu 1 marca r. b. duży, ilustrowany nawet artykuł

„Expressu Porannego11 o szczątkach ostatniego Habsburga, spoczywających snem wiecznym na Maderze *).

* ) Z skonfiskow anego Nr, 13„ Ź . M . “,— zw oltiionez za- jęcia.

(3)

Ż Ó Ł T A M U C H A 3 NOWOCZESNY ANONS

Młody człowiek na stanowisku, zamieszkały w mieście o 500000 mie­

szkańców, poszukuje żony z . taką sa­

mą ilością złotych.

USPOKOIŁ.

Tatusiu, kup nam bębenek.

—; Nie kupię, bo będziecie mi prze- szkadzali w .pracy...

Nie... nie... tatusiu, będziemy tylko wtedy bębnić, jak ty będziesz spał!

W I C E K i W A C E K ORYGINALNY WYPADEK

— Maniuś mi mówił, że jest strasz­

nie zakochany, tylko sam nie wie jeszcze .. w kim.

OŚWIADCZYNY.

— Panno Lucynko! Błagam panią' Bez pani żyć nie mogę!

— A jeżeli powiem — „nie“.

— Zastrzelę się! W takich wypad­

kach zawsze tak postępuję!

Co, ty dzisigj nie masz śladów pęki swego majstra na twarzy?

A tak, bo nagle przestały bić serce i ręka.

No i jak, Wicuś, spędziłeś święta?

Jak na sanatora przystało: — w kieszeni luzy budżetowe, a w żołąd­

ku opozycja głodomorów.

* * *

Zato teraz będzie lepiej, Dziadek powrócił i weźmie wszystko fest w swoje ręce!

Tak, ale zapomniałeś, bracłju, że do pomocy ma ręce pułkowników.

Popatrz, Maniu, jak i ładny twój maty braciszek?

Nic dziwnego, że ładny, bo prze- cięż jest jeszcze nowy.

Ostatnie życzenia skazała [istnego.

Skazańcy na śmierć cieszą się zasadniczo specjalnymi przywilejami.

Najbliższe ich otoczenie, powołane do wymiaru sprawie­

dliwości — jakkolwiek brzmi to paradoksalnie — stara się uprzyjemnić im momenty przejścia w zaświaty, jakgdyby pragnęło, by skazańcy zabrali z sobą „przyjemne wspomnie- nia“.

Sląd lak chętnie staje się zadość ostatnim życzeniom wyrażonym przez skazańca.

Czyż nie lepiej uwzględniać wolę i życzenie uczciwego, pracy pożytecznej oddanego obywatela?

Niedawno rozpisywano się o skazanym na śmierć w Pit- tsburgu, Polaku amerykańskim, któremu przed egzekucją do­

starczono do przeczytania zakończenie drukowanej w odcinku gazety powieści sensacyjnej.

Niemniej oryginalne życzenie wygłosił przed egzekucją rozgłośny bandyta chiński Czang-Fu-Ling.

Z właściwym Chińczykom spokojem przyglądał się on śmierci swych kolegów, których kolejno waliły z nóg kule żołnierskie. Gdy wreszcie przyszła kolej na niego, zwrócił się do dowódcy oddziału ze słowami:

Mam jedno tylko ostatnie pragnienie. Rozwiążcie mi ręce i nie zawiązujcie mi oczów.

Oficer po chwili namysłu ^zgodził się na to żądanie.

Zaledwie kajdany spadły z rąk skazańca, błyskawicznie podbiegł do oficera i wymierzył mu siarczysty policzek. Z niemniejszym pośpiechem wrócił na swą pozycję, wołając:

Urzeczywistniłem ostatnie moje pragnienie i umieram szczęśliwy. Strzelajcie.

Po chwili rozległa się salwa i krwawy wódz bandytów runął martwy.

m

BAGATELKI O „BAGATELCE".

Mężczyźni nazywają kobiety aniołami, ale spo­

dziewają się po nich rzeczy tylko ludzkich.

Miłość jest ślepa... ale sit Indzie, którzy potrafią chodzić poomaeku.

Dla niektórych mężczyzn kobiety przedstawia­

ją wartość tylko wtedy, gdy trzeba pryyszyć guzik do spodni.

' > R. ’ -1 \ 'SfJ '•

Kobiela nigdy nie jest przezroczysta, chyba, że jest ubrana.

Serce kobiety jest barometrem, którego strzał­

ka stoi wiecznie n<i „odmianie".

Najciekawsze romanse można wyczytać w oczach kobiety.

Daltonistę poznaje się potem, że kocha się w blondynce, n c/duje jej siostrę, brunetkę.

Nawet najbrzydsza kobieta jest przekonana, że mężczyzna, który ją kocha, ma doskonały smak ar­

tystyczny.

Często kobiety wydrapują sobie oczy, ale za io mężczyźni są ślepcami.

Człowiek, który traktuje kobietę, jako igrasz­

kę, zapóźno się spostrzega, że igra z ogniem.

0 0

(4)

UJ

2 H

<

&

N

U J C Q

E EP» O N h II) O

« «; . c « k

* * A

E E

n 3 3

c c y

N V “ ■ u _

S * 3

> - £

*> (A

! 5 £ . 2

3 o E

N .*

W £ 3

N —n o b **

A AO N

& U

U J

UJ

0 4

C

l

,

ID E O L O G JA .

czyli abecadło dla początkują­

cych polityków.

ANANASY.

Niech zdziwienia to nie budzi, Że „forsujem“ swoich ludzi.

Dziś nastały takie czasy Ze „for“ mają ananasy.

Są to wprawdzie manekiny, Ale wierne bebesyny.

Więc choć głowy mają puste, Dostają posadki tłuste.

BRZEŚĆ.

W ideołogji paśmie długiem, Perłą nasząBrześć nad Bu­

giem.

Wyjadą tam etapami Opozycjoniści sami.

Nie zmieszczą się? Boża wola!

Wszak w rezerwie jest Angola.

CAR.

Nic dbam, jaka spadnie kara, Brześć, Angola łub kajdany.

Jam Jego wiernopoddany Pracować będę dla Cara,

Ł \ i

„DEMANTYZM' Choćby bili i męczyli, Choć dowody na to mają,

„Zdemantujem" każdej chwili, Więc i tak nic nie wskórają.

„EXKREMENTY“

Kto chce wzmocnić swoją wolę,.

Niech odegra wielką rolę, Odrzuci wszelkie wykręty Zje z Uderza ekskrementy.

j 3t .

„FAJDANIS“

J- :

Nasza piękna polska mowa Obfituje w różne słowa.

Różnie ludzie myślą, czują, Słowami się posługują.

Każdy, —- jak ta zwykle bgwa, Według gustu ich używa:

Jeden lubi piękne, głośne, Drugi brzydkie nieraz sprośne...

Dziś już „fajdan“ też należy Do, słownika! W to się wierzy?!

(d c. n.)

Z A M R O C Z Y Ł O .

— Ile kosztuje ten kapelusz?

— 80 złotych.

—- O j, oj, dobranocl

— Dlaczego „dobranoc". Przecież jest jcszcrze dzień.

— T a k , ale od ceny pociemniało- mi w; oczach.

W Y K L U C Z O N E .

Zdarzyło się kiedyś,* że małe m ia ­ steczko odwiedził sam... gubernator Oczywiście towarzyszył dostojnemu gościowi burmistrz, człek bardzo poczciwy, lecz m ocno ograniczony.

N a bankiecie, w y d a n y m na cześć dy ­ gnitarza, po wielu „kolejkach44 i za­

kąskach, w y w ią zu je się następująca rozmowa między burmistrzem i gu­

bernatorem.

— Czy urodzili się tu kiedy wielcy ludzie? — pyta ten ostatni.

— W ykluczone — odpowiada bur­

mistrz — już 40-ty rok piastuję tu urząd, ale zawsze widzę, że rodzą się tylko same małe dzieci.

N I E C H S I E D Z I .

— Dlaczego to, Walenty, nie za­

miatacie podwórza w w a s zy m dom u?

— A poco m a m zamiatać? W roz­

kazie Komisarjatu R zą du stoi, że jak podwórze nie będzie zamiecione, to gospodarz pójdzie do .kozy. Niech so­

bie posiedzi.

W Z A C H Ę C I E .

— Czy kolega wystawił co w tym sezonie?

— O w szem , wystawiłem 3 weksle.

R A Z Z A D U Ż O .

— Tle razy oświadczałeś się swej żonie?

— O jeden raz za dużol 4 N A S Z P R Z Y J A C I E L

W p ew nem biurze

Orajtluje panu Redacbturowi dzi­

siejszej rocznicy i życzą, doczekać jeszęze drugiego napadu, — to będą

nas więcej kupować.

Cóż to u was wszystkie ściany oplute?

Woźny: — A bo to panie radco z winy tego napisut cośmy go miesiąc temu tutaj wywiesili.

S u rsu m corda.

Zapomnijcie o niedoli I o wszystkiem co was boli, A słuchajcie mnie.

Dziś cenzurę wszystko „boli4*, Lecz pan cenzor mi pozwoli?

Czyżby zn o w u — „nie44?

Ja w a m będę piosnkę nucić, By nas bawić, a nie smucić, Bo mój laki los.

W y słuchajcie mojej pieśni, I niech w a m się nawet nie śni, Źe pusty jest trzos

Śnijcie, że dziś czasy złote, Że m a każdy sporą flotę, Ze niema już chmur.

Że kłopoty znikły wszelkie, Że podatki są niewielkie, Nasz budżet bez dziur.

Że z w as każdy m a mieszkanie Ładne, duże, no i tanie, Źe tak lekko żyć!

Że grać m oże każdy pana: — Pić koniaki i szampana I spokojnie tyć.

Żeśmy z Niem cem przyjaciele, Źe się z M o s k w ą sojusz ściele, Nie grozi n a m nikt.

Źe przez niepojęte czary Potaniały tak towary , Jak potaniał wikt.

Źe chłop na wsi m a już buty, Źe nie chodzi nikt, jak struty, Źe na ziemi — raj.

Źe już każdy znalazł pracę, Że opryszek siedzi w pace, Żę nasz kwitnie kraj.

Że już znikły różne prądy, Sprawiedliwe m a m y sądy, Że odpasać m ożna korda, Bo bandytów znikła horda.

Czytelnicy! Sursum corda 1!

MarianL

(5)

Ż Ó Ł T A M U C H A

Po nagrodę za wierna i oddana służbę.

z mmi.

W SZKOLE.

— Biedulski, powiedz mi, kto jest wierzyciel?

„ — To jest, lo jest, proszę pana pro­

fesora, taki pan, któremu zawsze mu­

szę mówić, 7.c ojciec wyszedł z domu

S tan pogody

Rano silne wiatry z Belwederu. W po­

łudnie deszcz nakazów płatniczych i prote­

stów. Po południu opady (wanie) przyjaciół i nieprzyjaciół o pożyczkę. Wieczorem wiatry

„Adria" (tyckie) ż wyładowaniami serca i pieniędzy.

O północy, wskutek nadmiernej ilości gwiazd i gwiazdeczek, zamęt w głowie. W nocy silna burza domowa, połączona z (grado) biciem.

Z G e o g ra fji Hen, tam gdzieś, we wschodu

strefie, Gdzie o wielkim śnią Józefie, (Oj, bo język sobie strefię), Jest Fajdanji kraj!

1 nie mała to kraina, Choć dopiero żyć zaczyna, Lecz już dolę swą przeklina:

Wszędzie zastój i ruina,

Co kraj w nędzy strasznej zgina Winien temu... maj!

Jest w tym kraju i parlament, Co powiększa jeszcze zamęt.

Wszędzie plącze, jęki, lament, Każdy pisać chce testament, Tak jest dobrze tam !

Jest stronnictwo w sejmie duże:

Sieje wicher, zbiera burzę, Ja już wkrótce oczy zmrużę, Więc mu taką przyszłość wróżę:

Zbankrutuje nam!

Jest tam też i opozycja, Chociaż na nią prohibicja.

(Na myśl wolnątam banicja, Bat gumowy i policja)

Słowem, marna jej pozycja, Cięgi bierze wciąż!

Choć monarchji zbrzydł już sta­

nik, Chociaż króli wszędzie zanik, -- Jest w Fajdanji królFajdanik,

Opatrzności Mąż!

A. Mariani.

Zebrał Tulipan.

(Ciąg dalszy).

PYTANIA 1 ODPOWIEDZI.

P. Na co dziadek Polskę stworzył?

O. Na to, aby my mu służyli, chwalili go i z nim razem rządzili.

P. Jak się nazywali pierwsi ludzie w rządzie?

O. Wojciechowski i Witos.

P. Czy Wojciechowski i Witos byli posłuszni dziadkowi?

O. Nie, oni nie byli posłuszni.

P. Jak ich ukarał za to dziadek?

O. Wygnał ich i rządów i muszą ' pracować w pocie czoła na chleb powszedni.

P. Jak się zwie ten grzech, który oni popełnili w rządzie?

O. Ten grzech zwie się grzechem nieposłu­

szeństwa.

P. Kto jest wolny od tego grzechu?

O. Od tego grzechu wolny jest ten, kto sprzy­

ja Bebekom i jest z nimi.

P. Jakie są jeszcze grzechy?

O. Są. jeszcze grzechy popełniane myślą, sło­

wem i uczynkiem.

P. Czy grzech nieposłuszeństwa zaszkodził tylko Wojciechowskiemu i Witosowi.

O. Nie, on zaszkodził nawet tym, którzy są

(C do tu ).

NA PRZYJĘCIU.

Mąż do żony:

Zaśpiewałabyś coś gościom ŻONA: — Ależ, mężusiu, jest póź­

no, zresztą goście już się rozchodzą.

MĄŻ: -r- Tak, ale zbyt powoli.

P. Minister: — Dotychczas miałem do czynienia z całym budżetem i conaj- wyżej z dziurą w reformach. A teraz mam całe reformy, ale zato dziurę w budże­

cie. Okazuje się, że i Koc na zatkanie dziur też nie wystarcza.

(6)

00

£ o;

•o

i*

•S 3

a S

&■&

•— .5*

~c: ^K.

rT2 C

o; !?

"T3

i ?

^ <?

° - S o) C 3 ?o -*

U

•OQ W N a:

N ^ a 's J

U t -5

i S

' * 1 O fc

O V .

R O Z M Ó W K I Ż O L E N D O R F A .

Czy w W arszawie wolne mieszkania? •

- W W arszawie niema ani jedne­

go wolnego mieszkania, ale zato w W arszaw ie czynsz jest najtańszy na całym świecie.

— Kto w Polsce buduje domy?

- W Polsce nikt nie buduje, ale za to dom y same się rozpadają.

T W Ó R C Z O Ś Ć P O E T Y C K A .

— N a d czem sze tak pocisz?

— Pysze „laurkę“ i ni mogę w y ­ najdywać odpowiedniego rymu. Trze­

biło mi jest do słów: ...„nima nic do zjeś cia“ . .

— W y je d ź do Brześcia!

— Uj, widzicie m u! Co za zdol- noszcz! Gieniuś belwederski!

S Z C Z E R A .

— Kto u was właściwie w dom u rządzi? — zapytała poufnie przyja­

ciółka młodej koleżanki, która w y ­ szła niedawno zamąź za urzędnika 8-inej klasy.

— Bieda i Głód — odparła zapyta­

na szczerze i otwarcie.

N A S I N A J D R O Ż S I .

—r Podobno wybór 240 posłów k o ­ sztował nas 12 miljonów?

— Możliwe i dlatego m ó w i się o nich: „nasi najdrożsi**.

Opowiadanie dozorcy więziennego

Ciąg dalszy

Podczas zwiedzania więzienia przez pewną komisje, je­

den z jej członków zwrócił się do więźnia Nr. 24 z zapyta­

niem:

— Czy więzień żałuje swego uczynku i po wyjściu z wię­

zienia stanie się naprawdę człowiekiem?

Przypuszczam, że sam djabeł podszepnął m u do ucha owo pytane. Więzień podniósł na niego złe oczy i odrzekł zgryźliwie:

— Niby poco m a m być człowiekiem?!

Zwiedzający aż cofnął się o d w a kroki.

— Człowieku?. — zawołał — co ty mówisz?! Czyż w sercu Iwojem umarło poczucie Człowieczeństwa?!

Więzień najspokojnej i w b re w przepisom splunął na po­

sadzkę więzienną.

— Cóż to jest... człowiek? — rzekł — zwierzę, naj­

okrutniejsze bydlę!... materjał do eksperymentów sprawied­

liwości możnych tego świata.

Trudno byłoby mi opisać efekt, jaki wywołały te bez­

sensowne słowa...

R zu co no się do naw racania zbrodniarza, tłumaczono m u, że człowiek — to wielka szlachetna istota, że myśli, ar­

cydzieła, uczynki i historja stwierdzają znaczenie i wartość człowieka. Ze jest to istota rozumna.

Rozwodzono się prawie pół godziny.

A łotr ten tylko słuchał.

Gdy wszyscy zamilkli, rzekł ze spokojem:

— Tak! — wszystko to stwierdza, że człowiek jest islO' tą rozumną i wielką, ale... więzienie, łamanie kości, skazywa­

nie na śmierć głodową i doprowadzanie do zidjocenia, cał­

kowicie temu zaprzecza... Idźcie sobie, panowe, szukać p a ­ pierowych świadków, ja pozostanę przy swoim. Czego właś-

O CZĘSTOCHOWIE *) Gdy ktoś pisze kiepskie wiersze A my je sądzimy,

To wrażenie nasze pierwsze—

Częstochowskie rymy...

Gdy logice naszej wbrew Tworzą ludzie prądy—

To się mówi dziś: „Psiakrew' Częstochowskie sądy\

A. Mariani.

*) Z Nr. 13-go uchylone od kon­

fiskaty.

D L A D O M Y Ś L N Y C H ...

— Jaka jest różnica między wy­

padkiem, a katastrofą 9

— Naprzykład, jeżeli do Europy z

jednej z wysp na oceanie powraca okręt i tonie wraz z wszystkimi pa.

sażerami — to jest wypadek.

— A katastrofa?

— Katastrofa nastąpi wtedy, gdy j e d e n z pasażerów zostanie cu­

dem uratowany .

D O B R Y P U N K T .

— Mój kuzyn założył restaurację, wprawdzie podrzędną, ale punkt zna­

komity.

— P o d jakim względem?

— Widzisz, drugi d o m od Pogoto­

wia Ratunkowego.

ciwie przyszliście szukać wśród kamieni m ego życia?l Idź­

cie i nie włóczcie się po żywych cmentarzach.

Wypow iedziaw szy to, odwrócił się plecami do komisji, nie chcąc już z nikim rozmawiać.

Skutki tej rozm ow y były fatalne. Padło podejrzenie na nas, iż bijemy więźniów, i znęcam y się n ad nimi, kradnąc im spokój i zdrowy rozsądek. Oczywiście, prawnie, przy po­

m ocy świadków, obaliliśmy zarzuty, jednak fakt zarzutu po­

został faktem, w ykazującym , jak na dłoni, iż i potwarzy moż­

na odcyfrować charakter i duszę człowieka, wreszcie, żs podłość zarzutu równa się zawsze podłości człowieka, czy­

niącego zarzut. Słuszność tego na k a ż d y m kroku można stwierdzić wśród przestępców. Zło nigdy nie da się z ich duszy i serca wykorzenić. Cokolwiek czynią, mówią, albo myślą, wszystko jest niczem innem, jeno odzwierciadłeniem osobistego świata myśli, zrozumień i wierzeń...

D o rąk moich dostał się swego czasu dokument, stwier­

dzający prawdziwość moich przypuszczeń. Przechowuję go dnia dzisiejszego. Jest to pamiętnik jednego z przestępców, który przesiedział okrągłe 20 lat w więzieniu. Był inteligen­

tem. Z a co siedział, nie pamiętam.

Zdawałoby się, że po tak długiej pokucie myśli czło­

wieka inteligentnego winny’ były wyszlachctnieć, dźwigni:

się spokornice. Xiestetv okazało się co.ś wręcz przeciwnego.

A by plastyczniej i gruntowniej uzasadnić tę pogardę, na ja­

ką w- m em sercu zasługują przestępcy, pozwolę sobie ów pamiętnik, a raczej notatnik, zacytować dosłownie. Nie wąt­

pię, że każdy, kto go przeczyta, dojdzie do tego poglądu na sprawy więziennictwa, do jakiego ja doszedłem.

„Ukorz się, człowieku przed spodleniem i zbrodnia!

Bunty twej krwi wzburzonej, zamysły i uczucia, ogarniają­

ce ziemię powietrzem wyższych pragnień i tęsknot — kłam­

stw e m są tylko, zmierzującem k u prn".\i£:c...

(d. c, n.)

P ie ś ń Pi-Ki-Li-Fu. *)

Tojedzie on, ten „hiszpański*

Don, Nie „uwodzi" żon,—jest „wo­

dzony* on.

Pójdzie w piekło z sarabandą,—

Pi-Ki-Li-Fu—Don Fernando!

Gdzie spojrzeć — on, wszędzie wisi on, Wszystko robi on, ten „hisz­

pański* Don..

„Powróć!"—błaga sarabanda,

Nie powrócę! bo tam gran­

da ( Gies).

*) Uchylona od konfiskaty z Nr.

l3-go.

(7)

Ż Ó Ł T A M U C H A 7 Przypominamy, że term in nadsyła-

łania K uponów , umieszczonych w Nr.

16 „Żółtej M uchy" na bezpłatne premje dla Prenum eratorów (kupon Nr. 1) H) upływ a 15 kw ietnia, a dla wszystkich

Czytelników (Kupon Nr. 2) — 1 m aja

r * b * R E D A K C JA .

L itanja do w szystkich m ożnych te go

k św ia ta

Ministrze skarbu! — Rozłóż nam podatki.

M Mnistrze spraw wewnętrznych! — Buduj nam ubikacje.

Magistracie stołeczny! — Przestań-nas męczyć.

Dyrekcjo Opery!Nic wystawiaj Króla Kc- chankrt.

Tuwimie! — wróć do swoich.

Bezkrytyczny Słonimski! — Idź w ślad za Tu­

wimem.

Wilhelmie Il-gi! — Racz wreszcie umrzeć.

Fonetyczny Kiepuro! — Zanuć „requiem“ Hit- i lerowcom.

Erich Maria Remarque‘u! — Zmień nam cały Zachód.

Wielki Al. Capone! — Przyślij nam gorzałki.

Cna bogini Temido! — Zdetronizuj cara.

Ultrachytry Zarębski! — Zrób nam nowy ka­

wał.

Superniądry P. I. M-ie! — Ochroń nas przed is burzą.

Szanowny Gallu Briand'zie! —- Skończ z Pan- europą.

Arcygłupi Rodaku! — Przestań wierzyć w przy-

f( szłość.

Czytelniku Tse-Tse! — Śmiej się ze wszyst- - kiego.

O d p o w ie d z i redakcji

/• (-■ —- Tarnopol: — Dziękujemy za ofertę, z której chętnie skorzystamy. Żałujemy, że nadesłany rysunek i dow­

cip nadeszły już po dostatecznem wyczerpaniu przez nas spra­

wy pocztówek imieninowych.

Tulip — Chylczyęe: — Prosimy o obiecany utwór n i ,,Powrót Dziadku", gdyż numer odnośny staje się już aktu-

'' alnym . .

J. W róblewski, Janoiria : Nadesłano utwory poruszają zbyt oklepane tematy. Pożądano są nowe, a nadrwszystkn c' o dobrej poincie dowcip}'.

Fr. Gogłusha Parczew: W styczniu żadnego listu ani kuponu od WPani nie otrzymaliśmy. Obecnie wysyłamy żądane < kazowe egzemplarze. Prosiihy o wiadomość, czy doszły?

Znów nowy sezon nastaje, Nowe żurnale, fasony: — Kto się szanuje, zna tony, Na nowe stroje wydaje.

Więc skoro moda znów nowa, A chcesz mieć coś szykownego, Zdążaj do S. Czapińskiego

Pod numer czwarty, — Miodowa.

S. C Z A P I Ń S K I

W ARSZAW A, M IODOW A 4.

Plotka C zęsto chow skie m ó w ią , że...

— Ojcowie miasta na ostatniem posiedzeniu uchwalili wy­

nająć przewodnika, klóryby oprowadzał gości po mieście, z lem jednakże zastrzeżeniem, że będzie musiał nasze rozkopa- De bi liki przedstaw iać... nie n niej ni więcej, jak tylko.., zaby­

tek archeologiczny z czasów obrony Jasnej. - Góry przed Szwedami!!!

— Komisja cennikowa stwierdziła, że w całym mieście niema ani litra oliwy... Cynicy i humoryści twierdzą, że po­

wód jest widoczny jak na dłoni, a to z racji zbliżających się wyborów dorady miejskiej!

— złośliwi twierdzą, że redaktor Wilkoszewski jedzie do Berlina ,aby się odmłodzić metodą Szteinacha.

— redaktor M. Łaski jest autorem kapitalnego paradoksu, napisanego na podstawie długoletnich doświadczeń. Para­

doks len brzmi: „kiedy przechodzę koło resturacji, nie mogę się oprzeć, by nie wejść, a kiedy wychodzę —■ muszę się zawsze oprzeć, by wyjść...

Selim Mirza.

O m y łk i w druku

Sprawa nie doszła do skutku gdyż rozeszło się o no- (g)i; premjera Sławka (t!

Kapitanowa M. zdradzała męża z bar(a)nein (o) Leżała z zawieszonym na piersiach r(a)binem (u) Nieszczęśliwy Stach utonął w (p)annie (w) Nastąpiły krwawe starcia pierwszego (j)aja (m) Hrabina zakochana była w ko(w)alach (r) D(aim a rozpierała wszystkie jego członki (u)

BEZPŁATNIE ^ Y T E L N IK O M„Ż Ó Ł T E J M U C H Y “ Jeżeli' ci brak energji, równowagi, jeżeli cierpisz moralnie i nie znasz wyjścia— napisz imię, nazwisko, rok i miesiąc urodzenia, kawaler, żonaty, wdowiec, ilość osób naj­

bliższej rodziny—napisz również szczerze i otwarcie, co jest głów­

ną przyczyną twoich cierpień, a otrzymasz bezpłatnie od uczpne- psychografologa Szyllera - Szkol-

nika, autora prać naukowych, redaktora ipisma „Świt“

analizę charakteru, określenie zalet, wad, zdolności i przeznaczenia, szereg rad i wskazówek, jak żyć, czynić i postępować, aby zwycięsko przeciwstawić się losowi, poznasz kim jesteś kim być możeszl Adresuj: WAR­

SZAWA, PSYCHOGRAFOLOG SZYLLER-SZK0LN1K, REDAKCJA „ŚWIT“ NOWOWIEJSKA 32-6.—Ogłosze­

nie niniejsze i 75 g r.— znaczkami pocztowemi na prze­

syłkę, załączyć do listu.—

Przyjęcia osobiste płatne godz. 11—3 i 4—7 wiecz.

P O L E C A M Y

FABRYKĘ KAPELUSZY

F IL C O W Y C H , S Ł O M K O W Y C H i G R L n iiT E R Y J N Y C H

WAC Ł AWA S Z UL C A

współpracow nika firm

A.BERNARD1N SUCR — FANFANI et STAG1

W PARYŻU

W A R S Z A W A

C h m i e l n a 1 5 —T e l e f o n 3 0 7 - 7 6 .

N*

© '

m

2

c

n

X O

>“0 r *FI

H

N N N -iN CD CO

<

7\

,0)

r-ł*N 0

Ś

0

*•

C

sco

o

t) o*o

o o

i\J

3

C

3

(D

s

03 O

£

50

?-to

4

N

-o

O

oa

*vl

Kj 0 U

0 0) r+

0» 3

<0 1 0 CO N C X

0 7\c

0 W ( 0 0

CO

1 0 3 C

3

(D1

><

O CD 2

® N 0r+

C O

■J OD

r\r+

< TT O w co Nr+ C X O

(8)

>- cd X

o ”0

D

§ N

Q

ua

£ -M o

o

0U

•N

$

<T \

«N

o

O

n

<D

D I N

3

Z

M

» Z

C

O- O UJ o

0

/ H • c

n

<

‘W O Z a

Co i gdzie?

W IE L K I: — „Król kochanek" z b. marszałkiem Szymańskim w roli głównej.

NARODOWY: — -Dziś komedja Nowaczyńskiego;

„O rządach złych i dobryęh“.

NOW Y: — Sztuka Walerego Sławka. „Mam pra­

wo odejść“.

LETNI: — „Noc majowa“, inscenizowana na trze­

cim moście.

M A ŁY :— Komedja Maszyńskiego „Początek i Ko­

niec Sanacji.“

ATENEUM:„Dom otwarty“ dla wściekłych ryzy­

kantów i różnych karjerowiczów w Polsce.

NOWOŚCI: :— Dziś operetka „Banany z Madery“ . z dr. Woyczyńskim i kpt. Lepeckim w rolach głównych. Chóry — Prasy Czerwonej.

QUI-PRO-QUO: — Arcywesoła rewja „W muro­

wanej Oazie11 z Dług — Wstawialskim w roli głównej.

Strzelan ie z za płotu czyli nowa zagadka

„Źóltej Muchy*.

Za najlepsze objaśnienie tego rysunku przeznacza­

my trzy nagrody: 1) Ka­

setkę perfum, mydeł, kre­

mów 2) Roczną bezpłatną prenumeratę- „Żółtej Mu­

chy" 3) Książkę z bibl*

redakcyjnej.

Rozw iązanie prosimy nadsyłać do 20 kwietnia pod adresem: Redakcja

„Tse— Tse”, Złota 40/39 Warszawa, w zapieczęto­

wanych i ofrankowanych kopertach.

MORSKIE. OKO: — „Sympatja Warszawy11 z dr.

Łokietkiem et tutti ąuanti.

W ESO ŁY W IE C ZÓ R : — Rewja „Idzie wiosna", tekst i piosenki „Pim a“.

N OW Y ANANAS: — Dziś i codziennie: „Tata po- wrócit“ z Madery.

W ESOŁY K Ą CIK :'— „Nie mów hop, aż skończysz>

rok budżetowy“ z min. Matuszewskim w rolil głównej.

W Y P O Ż Y C Z A L N IA Ż U R NA LI M Ó D I C Z A S O P IS M Z A G R A N IC Z N Y C H

Z dniem dzisiejszym przy biurze dzienników

„Promień*, Widok 19 dla oszczędności i wygody zainteresowanych, otworzyliśmy wypożyczalnię wszelkich żurnali mód i czasopism zagranicznych.

Za drobną opłatą wypożycza się do domów naj­

nowsze iurnale mód, francuskie, angielskie i in­

ne oraz wszelkie czasopisma zagraniczne „Pro mień“ Widok 19, tel. 234-84.

Warunki prenumeraty (wraz z przesyłką): kwartalnie zł. 2,50, — półrocznie zł. 4,50, — rocznie 8,00.

Zagranicą 100% drożej. Konto w P. K. O. Nr. 17.440. Przesyłka Pocztowa opłacona ryczałtem.

Ceny ogłoszeń: Cała kolumna (2 szpaltowa)— 300 zł. V* kl.— 150 zł. 1U— 75 zł. 7a— 40 zł. Marg. — 50 zt.

A d re s R e d a k c ji i A d m in is tr a c ji: W a rs z a w a , Z ło t a 4 0 , te l. 702-16.

Redaktor odpowiedzialny: Franciszek Gawroński.

Wydawca: Tow. Wyd. „SWAST11, sp. z o. o.

Oddział Redakcyjny.

CZĘSTOCHOWA, Kościuszki 66.

Zakł. Graf. A. Szlachowicz i S-ka, Leszno 70.

I5 K . a i . =

Cytaty

Powiązane dokumenty

Kiedy ranne wstają zorze, Tobie wicher, tobie morze, Tobie śpiewa bebek wszelki, — Bądź pochwalon Mężu Wielkil Pięć lat dzisiaj już minęło, Gdy „sanacjęe&lt;

was każdy się dowie, Szeroko o tem się mówi, co tam w Brześciu było, A właściwie nic strasznego tam się nie zdarzyło, Bo więźniowie tam mieszkali każdy w

Jedna jest tylko prawda: — „krzywe koło“, w które wpleciony jesteś, by obracać się jako męka, jako rozpacz, jako nieszczęście, wkoło jednej, niezmiennej

tych rófnierz, za które dziękuje, {przydałoby się cokolwiek więcej). wszystko toczy się pomalótku, w szkole zaś znaczniś prędzej, bo mnie ju z wyleli, ale nie za

Sławojeczek ci ja, — Ministrem się rodził, Zasadą majową Po krajum się wodzili Chodziłem po Polsce Cale rządów dzionki, Badałem obory, Badałem

Zdała —- wspaniałe, z bliska — to arka Noego, Można się tam dopatrzeć zwierza wszelakiego. Dla wielu posłów z BeBe jest to wielką męka, Trza się

tyka, ani słowa, w marcu będzie też marcowa, iii P bo minister, choć jałowy, w marcu staje się

— Przyznam się panu dobrodziejowi, iż nie kształciła się ona w Wa.szawie, lecz w tych dniach dostałem ją z Madery. Kiedy o całej tej historji dowiedzieli