• Nie Znaleziono Wyników

Rząd i Wojsko. 1916, nr 7 (29 grudnia)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Rząd i Wojsko. 1916, nr 7 (29 grudnia)"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

RZĄD IWOJSKO

w i i 11 j j im ln < u m 111 iw rro w m

Warszawa, 29 grudnia 1916 r. Ns 7

Wolni ludzie! tworzyć czas!

Step ludzkości czeka na plan nowy, I granitu nic brak w sercu mas,

Kształtów nie brakĄrąk niefbrak— głów nie brak.

jj Cyprjaa$ Kamil Norwid.

Rząd polski.

Bezpański naród... Ile W tych słowach mieści się tragedji i niedoli ludzkiej może opowiedzieć jedynie na­

ród polski. Od stupięćdziesięciu lat pozbawiony własnej państwowości, podzielony i wcielony w trzy ościenne mocarstwa, musiał przeciwstawiać się brutalnemu nacis­

kowi tych swych potężnych zaborców. Polak jeśli nie chciał uznać podziału swej ojczyzny, jeśli chcial ogarnąć ją całą swoją myślą, musiał mieć do czynienia nie z je­

dnym obcym narzuconym narodowi rządem, ale z trzema, solidarnie i planowo pracującymi nad zniszczeniem, star­

ciem z powierzchni ziemi podbitego narodu. I jeśli wiel­

kie niebezpieczeństwo grozi każdemu podbitemu naro­

dowi, który zaczyna godzić się i uznawać tiajezdniczy rząd, to cóż mówić o narodzie polskim, któremu pogo­

dzenie się z losami niewolnika tern samem kazało uznać trzech panów na swej ziemi, trzem zaborcom ślubować lojalność. Jaka przepaść niedoli rozewrzeć się musiala przed narodem polskim. G dyż za tym trojlojalizmem siłą mocy musialo iść i duchowe rozdarcie narodu na trzy części, wyrabiać trzy odmienne psychiczne typy Polaków.

Naród polski dość długo, przez szeregi długich dziesię­

cioleci odczuwał i uświadamiał sobie jasno cały rozmiar tej niedoli, któryby mu groził, gdyby on pogodził się z zamachem na jego niepodległość polityczną, gdyby uznał i upokorzył się przed obcą władzą.

W szystkie zbrojne powstania, wszystkie próby odro- dzeńcze w pierwszym rzędzie dbały o ustanowienie pol­

skiego rządu, któryby miał jaknajwiększą władzę fizycz­

ną, lecz jeszcze większy autorytet moralny w narodzie.

W ielkiej emigracji jedną z największych zasług jest, że przechowywała z taką czcią potrzebę autorytetu moral­

nego, że zawsze dążyła do wytworzenia takowego i że oba największe skupienia na emigracji, Stronnictwo A ry ­ stokratyczne i Towarzystwo Demokratyczne, walcząc ze sobą, zgodne były w podtrzymywaniu w narodzie buntu duchowego przeciwko rządom zaborczym, wiary i na­

dziei. że walka o niepodległość może wybuchnąć każdej chwili. Z ziaren sianych tak hojnie przez wielką emi­

grację mógł wyróść ten niezwykły posłuch, który posia-

(2)

2 RZĄD I WOJSKO Nb 7 dał przed 63-im rokiem konspiracyjnie działający Cen­

tralny Komitet Narodowy.

Największą klęską naszą w 63-im roku nie była prze­

grana na polu bitwy, lecz utrata wiary w odzyskanie nie­

podległości, a co za tern szło, to najstraszniejsze: uzna­

nie obcych rządów.

Jakie plony przyniosła zasada trojlojalizmu, która zakwitła takim bujnym, trującym kwieciem po 63-ini ro­

ku, sądzę nie trzeba mówić. My jesteśmy dziś tymi którzy te zatrute plony zbierają. Cały bezmiar tego chaosu który zapanował w naszym narodzie od chwili wybuchu wojny, a który trwa do dziś, był straszną za­

służoną karą za to, że wyrzekł się naród myśli o włas­

nej niepodległości, że pogodził się z obcą władzą na swej ziemi. Trudno naprawdę o bardziej tragiczny • wi­

dok, aniżeli ten, jaki przedstawiała Polska w chwili wy­

buchu wojny, gdy nie tylko lojalnie wypełniały Wszystkie trzy zabory swe obowiązki wobec na śmiertelną walkę idących zaborców, lecz jeszcze z własnej nieprzymuszo­

nej woli stanęły dwa zabory w przeciwnych szeregach.

Straszny był widok, gdy Galicję, w największym entuzjazmie ślącą swych synów na wojnę z Rosją dla wyswobodzenia Królestwa, to ostatnie przeklinało, obrzu­

cało najstraszniejszemi obelgami i szło ją podbijać i jed­

noczyć pod berłem carów moskiewskich.

Jakim jednym wrzodem była na początku wojny dusza polska po pięćdziesięciu latach zgodnego współ­

życia z rządem moskiewskim świadczą przeklętej pamię­

ci drużyny kainowe. Jak dalece musiał ten duchowy podział między zabory weżreć się w duszę polską, jeśli p. Dmowskiego i jego towarzyszy nie powstrzymała od tworzenia drużyn kainowych jedna prosta myśl, że rząd rosyjski żądając utworzenia Drużyn przy swym boku, niezawodnie wyszle je przeciw Legjonom idącym od Krakowa, aby dać światu całemu Widowisko dobrowolnej bratobójczej walki Polaków,—jeśli nie rozumieli ślepcy, że te Legjony dokonywały wielkiego dzieła jednoczenia roz­

dartej duszy polskiej łącząc w swoich szeregach króle- wiaków i galicjan, wytwarzając z nich nowy typ Polaka—

obywatela państwa polskiego, idącego zdobywać to w je­

go duszy istniejące państwo.

Proces ozdrowienia duszy polskiej na szczęście po­

stępuje naprzód, lecz niestety żółwimi krokami. Cóż widzimy bowiem obecnie. Nie można mówić o jakiemś zgodnem planowem postępowaniu wszystkich trzech za­

borów. Każdy zabór działa na własną rękę nawet go­

rzej, częstokroć świadomie ignoruje nastroje najważniej­

szej dzielnicy, gdzie spoczywa punkt ciężkości sprawy pol­

skiej — Królestwo. Poznańscy politycy uważają za dobry ton absolutnie nie komunikować się z Króleswein, wszystkie nowe kierunki zdobywające tu coraz większe znaczenie i siłę ignorować tylko dla tego, że nie działają one po myśli redaktorów „Kurjera Poznańskiego**.

Stosunek N.K.N. do życia politycznego w Królest­

wie czeka jeszcze na swego historyka, który ujawni wiele rzeczy, świadczących, że ta instytucja bynajmniej nie

smuciła się ze stanu rozbicia i anarchji politycznej w naszej dzielnicy.

Samopas idą trzy zabory, działając na własną rękę jak czyniły to za dobrych czasów przedwojennych, nie uświadamiając sobie, że znajdują się obecnie w jednej sferze, co zdawałoby się powinno było porozumienie między dzielnicami uczynić rzeczą pilną i naglącą.

Do chwil ostatnich szło samopas dzieląc się na co­

raz mniejsze strumyki i życie polityczne w Królestwie, gdzie panowała kompletna w dosłownem znaczeniu tego wyrazu anarchja, gdzie każda partja działała na własną rękę, a wiele z nich swój partyjny interes wynosiło po­

nad wszystko, nawet ponad interes Polski.

Ta anarchja, to wstrętne widowisko, gdy poszcze­

gólne partje szukają dla siebie pomocy w walce z inne- mi ugrupowaniami polskiemi w kancelarjach różnych nie­

mieckich i austrjackich radców, te swary partyjne—cały gorszący widok jaki przedstawia jeszcze w chwili obec­

nej życie polityczne w Królestwie - to wszystko skutki braku w ciągu tych ostatnich pięćdziesięciu lat moralnej władzy w Polsce.

I powstanie takiej władzy jest dla nas obecnie kwestją życia lub śmierci. Na szczęście z tego chaosu Wychodzimy,— powstaje Rada Stanu. Skład jej dla nas, obozu demokratycznego, pozostawiać będzie wiele do życzenia — lecz nikt tak szczerze nie powita jej, jak my demokraci, nikt jej nie okaże większego zaufania i po­

parcia. My jesteśmy bowiem tymi, którzy najwięcej dla powstania państwa polskiego pracowali — i dlatego rozu­

miejąc, że niema państwa bez władzy, witamy Radę Sta­

nu jako pierwszy po pięćdziesięciu latach Rząd Naro­

dowy. My wiemy, że Władzę państwową będzie posia­

dać Rada Stanu w bardzo skromnych rozmiarach, lecz od niej samej i od społeczeństwa polskiego będzie zale­

żało, aby zakres tej władzy rozszerzyć i to w szybkim czasie.

W szerokich zastępach t.z. obozu niepodległościo­

wego Rada Stanu znajdzie chętnych i oddanych pracow­

ników, którzy — niech wierzą wszyscy w szczerość słów naszych, — pragną twórczej pozytywnej pracy przy bu­

dowie państwa polskiego, myśl o tym przyświecała im bowiem jako szczęście największe, jako najsłodsza na­

groda za trudy, ofiary, za krew i śmierć najbliższych.

I tern rzetelniej i tein gorliwiej będziemy pracować czem większe aspiracje będzie posiadała Rada Stanu, czem większe cele postawi przed sobą, czem trudniejsze zadania podejmie się wykonać.

My wymagamy od Rady Stanu jednego, — by ona sama tak jak my ją uznajemy—uznała siebie za Rząd Na­

rodowy, aby nakazała sobie posłuch. Chcemy wierzyć i wierzymy, że Rada Stanu ujmie w karby rozpasanie poszczególnych partji. zmusi do posłuchu różnych neu- tralistów, wytknie społeczeństwu jasną prostą drogę czy­

nu, po której go poprowadzi śmiało i wytrwale —Rząd

Polski... Ile uroku w tych słowach tai się dla Polaka,

zrozumie tylko Polak, który całą duszą znienawidził

(3)

.Na 7 RZĄD I WOJSKO 3 niewolę, którego wstydem i męką myśl że naród

jego jest bezpańskim.

Niechże Rada Stanu ten urok wydobędzie na po­

wierzchnię, niech obudzi dumę i radość W całym naro­

dzie, że wreszcie i my mamy własną polską władzę, któ­

rej winniśmy posłuch nie z pod nahaja, lecz z własne­

go moralnego nakazu, płynącego z najlepszych źródeł naszej duszy.

Rząd i Wojsko — jest hasłem pod którem idziemy W życie my — młode pokolenie polskie. Niechże Rząd Polski zadośćuczyni naszej drogiej tęsknocie, a co tylko on jeden ma prawo uczynić — niech da rozkaz stawania pod broń, niech pierwszą jego czynnością będzie przy­

stąpienie do organizacji silnej firmji polskiej. Niech Rząd Polski da rozkaz pójścia na wojnę z Rosją, zdobywać na niej wielkość naszego państwa, krwią naszą świadczyć przed Europą, że zdolni jesteśmy zdobywać i bronić Nie­

podległości. I niech autorytet Rady Stanu nie kończy^się poza granicami byłego zaboru rosyjskiego. Rada Stanu przystąpi do wielkiego i trudnego dzieła budowy państwa polskiego — słyszycie państwa polskiego! 1 to powinno uświadomić obie pozostałe dzielnice. My chcemy wie­

rzyć że N.K.N. z chwilą powstania Rady Stanu nie bę­

dzie uprawiał poza jej plecami samodzielnej polityki za

I pomocą ambasadorstw austryjackich. Wierzymy że Kolo Polskie w Berlinie po powstaniu Rady Stanu w swoich l wystąpieniach będzie bardziej oględne, będzie liczyło się z tern, że dzielnicowe interesa trzeba podporządkować ogólnonarodowemu, że żaden Polak a tembardziej pol­

skie ciało reprezentacyjne nie ma prawa utrudniać pra­

cy Rządowi Polskiemu.

Wierzymy, że zamilkną obecnie Dmowski, Wielo­

polski i ich towarzysze, z szacunkiem schylą czoła przed pierwszą po wielu latach władzą polską.

Rada Stanu winna stać się bowiem dziś jedynym i prawowitym rządem i dla Polaków przebywających w Rosji. Winni zrozumieć, że każdy Polak ważący się podkopywać tam i obniżać powagę wobec Rosji Rzą- 1 du Polskiego tern samem będzie pisał sobie straszny

wyrok'zdrajcy.

Do tego posłuchu mamy prawo nawoływać, gdyż sami dajemy przykład. My nie pytamy się ilu jest tam naszych przedstawicieli, my wiemy że Rada Stanu po- wstaje z porozumienia wszystkich tych, którzy pragną bu­

dować państwo polskie — i dlatego obiecujemy jej jako Rządowi Polskiemu posłuch, a walkę nieubłaganą tym którzyby nie chcieli uznać majestatu polskiej władzy.

Z frontu legjonowego.

Z nad Stochodu.

i.

M iędzy dwom a sąsiednim i traw ersam i je s t dziew ięć kroków . Na tej p rzestrzeni głęboki rów strz e le c k i od strony przed piersui oszalow any deskam i i zaopatrzony w ław kę, uk lep an ą z piasku, z ty łu u ję ty w kontrszkar- py, jaśniejące gęstym i słupkam i Brzozowymi, o p lecio n y ­ mi gałązkam i sosny. Pod przedpiersiem dw ie ziem ian­

ki. — N izkie tak , że w chodzący wpół się schylić musi.

W e środku p ry cz e z desek, p rz y k ry ty c h o drobiną sło ­ m y, pułka ze skrom nym d o bytkiem żołnierskim , nad w ezgłow iem wisi plecak i chlebak; oto w szystko.

Okopy ry to w lotnym piachu. G dy w iatr chodzi wzdłuż nich, gna z sobą d ro b n y pył z ło ty , k tó ry z a sy ­ puje oczy i p a trz eć pizeszkadza.

P rz e d okopem wołyńska rzeka, otoczona szerokim pasem bagien grzązk ich a z d ra d liw y ch , o brzegach po­

rosłych w ostre, pachnące traw y i szuw ary.

Za tą rzeką znaczą się żó łtą linją p o zy cje n ie p rz y ­ jacielskie.

Za okopam i lizjora lasu. C hylą się w dzięcznie w y­

sm ukłe, do słońca w ybujałe brzozy, dzw onią igiełkam i rozłożyste sosny, opow iadają sobie w n iew ielk ich g ru p ­

kach w iecznie ciekaw o tajem nice, tężeją i coraz bardziej nieruchom ieją przysadziste dęby.

Na odcinku dziew ięciu kroków m iędzy dw om a są­

siednim i traw ersam i upływ ają długie m iesiące żo łn ier­

skiego życia. Chodzi się tam i z pow rotem , tam i z po­

wrotem . Nie sły sz y się ju ż ani żałosnego św istu kul karabinow ych, któro dzw oniącem i rzeszam i lubią p rz e ­ latyw ać nad okopem , ani ciężkiego ję k u arm atn ich p o ­ cisków , lecących od n iep rz y ja c ie lsk ie j stro n y na noszą i odw rotnie, nie zw raca się uw agi na g ra n a ty zw ykłych połów ek, padających w pobliżu, i trzeba dopiero w y b u ­ chu ośm nastki gdzieś o p aręset kroków , żoby ziem ia za­

drżała, pęd pow ietrza u d e rz y ł w okop, a huk i dym w strząsnął całą istotą żołnierza, aby zaduma jeg o się rozchw iała, r. tw arz p rzy b rała w yraz niezadow olenia i niesm aku.

„Znów b iją “—szepczą usta tak, jak się mówi, o rze ­ czy n e p o trz o b n e j i n a trę tn e j.

Dni przechodzą m onotonnio i jakoby szaro. P e w ­

ną ro zry w k ą są a e ro p lan y niem ieckie i rosyjskie, s z y ­

bujące na ogrom nej wysokości. W tedy w szystkie lo r ­

netk i podnoszą się w górę, aby zobaczyć „czy to nasz,

czy nie nasz", i obserw ują ciekaw ie w y b u c h y szrapneli,

a każdy c eln iejszy strzał byw a przyjm ow any ogólnym

aplauzem . N ocam i wszystko śpi, prócz posterunków

alarm ow ych w okopach, placówek, daleko przed d r u ty

(4)

4 RZĄD I W O JSK O M 7 w ysuniętych oraz p a tro li, snujących się w ciem ności na

przedpolu. Na ty ch to placów kach i patro lach n a p rę ­ żają się nerw y ludzkie, nim nie zd rętw ieją i zatracą sens tego, ozem jest niebezpieczeństw o.

Bo to, g d y kula m uśnie tu ż kolo głow y, albo g dy szrapnel w ybuchnie tuż przed żołnierzem , tak ie rzeczy, ja k p rze b ita od kuli m enażka czy m anjerka, poszarpany od odłam ka g ran a tu płaszcz: tego w szystkiego nie o d ­ czuwa się bynajm niej pod postacią m inionego niebez­

pieczeństw a. W łaściw ie każda, najryzykow iiiejsza op re­

sja nie jest niebezpieczna, o ile się z niej cało w yjdzie.

N atom iast człow iek rad sobie czasy „z cyw ila"

przypom ina, g d y tam oto o mało nie złam ał nogi, kie- dyindziej o mało się nie utopił: drobne rzeczy, które w yjątkow o tylko m ogły się zakończyć tragicznie.

Żyje się za pan b ra t ze śm iercią.

P rz e sta je ona być rzadkim , p rzerażającym gościem , natom iast staje się codzienną tow arzyszką, k tó re j obec­

ności się nie dostrzega której obecność ciągła i n ieu stan ­ na nikogo ju ż nie żenuje ani onieśm iela.

P rzedw czoraj na p a tro lu padł kapral, ran n y w bok j kulą, a d o bity kilkom a pchnięciam i nieprzyjacielskiego b a g n e tu .— W czoraj g ra n a t z ra n ił żołnierza z pierw szego ( p lu to n u i zapalił na nim ubranie. Poparzonego odw ie- , ziono do szpitala. Dziś k a p ra l P lu ta o trz y m ał szarżę sierżanta za św ietnie poprow adzony p a tro l, i dziś też zo­

stał ran n y . R adość ogólna: pojedzie na „ h in te rla n d ".—

Mówi się: trudno... Czasem się zazdrości, o ile rana nie je s t zbyt ciężka.

M ięd zy dwom a sąsiednim i traw ersam i na p rz e strz e ­ ni dziew ięciu kroków chodzi się tam i napow rót i m yśli się o w szystkiem , co je s t do przem yślenia. T u rozstrzyga się zaw iłe kw estje dobrego flankow ania p rze d p o la przez k arab in y m aszynow e, najbardziej celow ych pow yginań lin ji drutów , tu załatw ia się drobne spraw y służbowe, tu telefon p rz y n o si wiadomość z sąsiednich odcinków i m eldunki z najbardziej ku Moskalom w y su n iętej p la ­ ców ki, tu przeżyw a się b ły sk i radosnych m yśli o lep- szem ju tr z e narodow em , tu w reszcie od czasu do czasu upom ina się o swoje praw a w yrw ana z w łaściw ych sobie w arunków indyw idualność ludzka i podnosi cichy, sk ry ­ ty, w ew nętrzny b u n t przeciw wojnie.

Bo jed n a k daw nym człow iekiem z cywila być się nie przestaje. I o ile zazw yczaj w ybucha się głośnym śm iechem na w idok g ranatu, k tó ry u d e rz y ł prosto w n ie­

p rzy ja cie lsk i okop, o ty le czasami n ag ły żal ch w y ta za serce.

1 cóżeś t y mi, człow ieku, zrobił, że cieszę się, ja k pękający pocisk rw ie ci ciało na sztuki; mój w rogu, k tó reg o nig d y nie w idziałem ?—ciem ny, bru d n y biedaku z dalekiej g u b e rn ji.

W te d y je s t ź le —i gorzej niż źle....

Legjoniści a werbunek. IZ

Społeczeństw o pow inno się dow iedzieć, ja k ie je s t stanow isko żołnierza polskiego w obec w erbunku, ta k ie ­ go,' ja k on je s t dziś ogłoszony. W erbunek zaskoczył nas nagłe. N ie było czasu na reak cję w yraźną a dopuszczal­

ną wojskowo. Najw ięcej żołnierzy wysłano na w erbunek z k ad ry Dęblin — K ozienice. P a n S ikorski p rzy jech ał z W arszaw y do D ęblina i w ciągu 2 godzin przedstaw i]

tę spraw ę pułk. Zielińskiem u, kom endantow i kadry. — Pułk. Z ieliński zażądał w yższych rozkazów , a gd y je otrzym ał wydał zarządzenia: ta i ta kom panja uzupełń, d o starczy t lu a ty lu ludzi. Im ie n n e spisy dostarczą kom panje; należy wysłać ludzi niezd o ln y ch do służby frontow ej. Ż ołnierze zadecydow ali, że póki niem a ro z ­ kazu rządu polskiego i« K om endanta P iłsu d sk ieg o nie chcą iść na w erbunek. Nie chcem y być najem nikam i coraz to innego pana, nie chcem y plam ić im ienia żołnierza polskiego, nie chcem y po 2 latach służby na froncie iść pod kom endę pana S ikorskiego i znienaw idzonego gniaz da obijaków i łazików z D epartam entu W ojsk. N.K.N.

To było nasze zdanie. Skoro ty lk o zostaną podane n a z ­ wiska, przeznaczonych na w erbunek, ci staną do ra p o r­

tu z prośbą o odesłanie ich do pułku.

G dy ogłoszono pierw szą p a rtję na Ł ódź — zapisało się z I kom p. 40, a z I I — 60 do rap o rtu . T ransport m iał odjechać na d ru g i dzień. . R a p o rt m ógł się odbyć.

To samo pow tórzyło się w I I I kom p. i wśród żołnierzy, k tó ry c h przysłano z Baranowicz. Część zdołała stanąć do ra p o rtu i ty c h częściowo zwolniono. W I. kompanji nie doszło w skutek form alności dw ustopniow ego rap o rtu (w pólkom panji, a potem w kom panji)—do rap o rtu kom panji. Tym czasem Kom enda G ru p y zarządziła, aby par- tje wysłać o 12 godzin w cześniej. Z następnem i p a rtja - mi postępow ano tak samo. W yznaczano żołnierzy na w erbunek na k ilk a godzin przed odjazdem . W ięc może form alnie pochw alić się duch K om endy G ru p y por. żan- darm erji N., że raportów o zw olnienie nie było. Ale stw ierdzić m ożem y w im ieniu k a d ry L egjonów poi., że żołnierzy w ysyłano pod przym usem wojskowym . S tw ie r­

dzam y, że większość partji w erbunkow ych zobow iązała się po p rzy b y c iu na m iejsce prosić o zw olnienie z tej funkcji, poniew aż nie prow adzi go R ząd polski. W razie zaś nie zw olnienia— nie agitow ać za w erbunkiem .

Żołnierz polski, jak im są legjoniści, nie postąpi n i­

g dy w brew woli Narodu. B ędziem y tw orzyć arm ję p o l­

ską, g d y pow stanie R ząd polski i dow ództw o arm ji p ol­

skiej o trz y m a —K om endant g ł.—J ó z e f P iłsudski.

Żołnierze i podoficerowie Kadry Leg. poi.

r ...—

Niebezpieczeństwo rychłego pokoju.

Od początku w ojny dopiero obecnie m yśl o pokoju leży w sferze m ożliwości. Dwa ty g o d n ie ju ż u p ły n ęły od chw ili w ręczenia koalicji n o ty pokojowej państw cen­

tra ln y ch . W ty m okresie zdążyli się w ypow iedzieć o niej m inistrow ie w szystkich państw koalicji, w ypow ie­

dzieć się przecząco, a jed n ak doty ch czas nie może koa­

licja porozum ieć się i zdobyć na je d n ą w spólną odm o­

w ną notę. B rak tej oficjalnej odm owy ze stro n y koalicji w skazuje, że pod ty m w zględem w jej sz ereg u b y n a j­

m niej nie panuje zgoda i jednom yślność, że bynajm niej

nie tak łatw o rządom państw k o a lic y jn y c h zdecydować się na dalszy rozlew krwi. N ota pokojow a W ilsona jest ty lk o dowodem tej chw iejności koalicji, tru d n o bowiem przypuszczać, aby W ilson u c z y n ił ten k ro k nie mając chociażby słabej nadziei, że może ty m przyśpieszyć chw ilę zaw arcia pokoju. P o k ó j wisi w pow ietrzu.

Obie stro n y zm ęczone w alką pom im o wszystko p ragną pokoju.

Je d n y m je d y n y m narodem , dla któ reg o obecnie po­

kój by łb y klęską jesteśm y m y Polacy.

N ie wesoło bowiem przedstaw iałby się nasz los, j e ­

śli b y łb y obecnie zaw arty pokój. W yobraźm y sobie, że

(5)

Na 7 RZĄD I W O JSK O 5 dziś przychodzi w iadom ość, że nastąpiło zawioszenie bro­

ni i strony w alczące p rz y s tą p iły do układów pokojow ych.

Cóż robim y my? Z czem idziem y na kongres?

Czy przedew szystkiem w iem y dobrze czego chcem y ja ­ ko całość, czy m ożem y dziś stanąć wobec E uropy jako naród skonsolidow any, jed n ą wolą zw arty, jeden ceł ma­

jąc y przed sobą? N iestety w iem y dobrze w jakim chao­

sie przebyw a m yśl polska, jak ie zgoła odm ienne poglą­

dy ścierają się w naszem społeczeństw ie: jeśli m y m ó­

wim y o połączeniu K rólestw a z L itw ą, jako o rzeczy najbardziej realnej, to d rudzy clicą z G alicją, a trzeci obce przy łączen ia do K rólestw a i G alicji i L itw y i P o ­ znańskiego; jeśli je d n i widzą potrzebę oparcia się o p a ń ­ stwa cen tralne, to d ru d z y o W iedeń, trzeci znowu w y­

czekują ratu n k u od A n g lji, czw arty jak ąś nadludzką moc p rzy p isu je kongresow i; jeśli m y tw ierd zim y , że b u ­ dowę państw a naszego należy rozpocząć od tw orzenia R a d y Stanu jako tym czasow ego R ządu Narodowego, p o ­ siadającego m oralną władzę nad społeczeństw em , której obow iązkiem będzie naty ch m iast przy stąp ić do o rg an i­

zowania silnej arm ji polskiej, to dru d zy znowu tw ierdzą, że należy stw orzyć wojsko n a ty c h m ia st na wezwanie p. B eselera i K uka, osób absolutnie i w żadnym stopniu niezależnych od społeczeństw a polskiego, a znowu inni tw ierdzą, że wogóle tw orzenie arm ji b y łoby klęską na­

rodową, chociaż nie mogą p rzy to c zy ć ani jed n e g o p r z y ­ kładu, b y k tó ry k o lw iek naród źle w yszedł na tem , że nie był bezbronnym . Tak dzieje się we w szystkiem —nie­

ma ani jed n ej kw estji ani jednego zagadnienia w któ- rem by nie było mnóstwa opinji często w zajem nie się w ykluczających. I kongres zbierający się w chw ili obecnej m iałby nielada uciechę, g d y b y z jed n e j strony Dmowski i W ielopolski, a z drugiej p. A. Zawadzki i Si­

korski rozpoczęli zasypyw ać go sw ym i m em orjałam i, a K o­

ło m ięd zy p arty jn e i N. K. N. w ysłałyby delegacje na czele z p. R ządem i K iniorskim z jed n ej stro n y , a B iliń ­ skim i L eo z d rugiej.

A może R ada N arodowa wobec zbliżającego się p o ­ koju odw ażyłaby się przełam ać swoją w stydliw ość, ujaw ­ nić się i rów nież w ysłać swoją delegację?

Zachodzi tylko obawa, żo zanim R ada Narodow a uporałaby się z ułożeniem listy kandydatów do tej d e ­ legacji, zanim Liga Państw ow ości Polskiej w ypłakałaby na kam izelce C. i K. R ad cy pana I. R osnera w szystkie swoje żale i prag n ien ia, to ju ż i kongres zakończyłby swoje prace. A nad tem w kieszeniach czyich d y p lo ­ m atów spoczęłyby te w szystkie m em o rja ły polskie, p ro ­ gi czyich przedpokoi o d b ijały b y te w szystkie delegacjo

— zapuśćm y lepiej zasłonę, jeśli nie chcem y rów nież płakać krw aw em i łzam i piekącego w stydu. Isto tn ie bo­

wiem, m ogłyżby delegacje te dalej jak do przedpokoju pójść?

Czy je s t teraz w Polsce taka in sty tu cja , k tó ra b y isto t­

nie mogła w chw ili obecnej przem aw iać w im ieniu ca­

łego narodu? K o m ite t N arodow y Polski p. Dm owskiego rezydujący w P e te rsb u rg u ? N aczelny K om itet N arodo­

wy w K rakow ie, co do k tó reg o m ożem y m ieć zupełnie uzasadnioną nadzieję, że on znowu ja k to m iało m iejsce w kw ietn iu r. b. na rozkaz p. B u riana będzie odbyw ał m ilczące sesje, w ręce nieudolnych dyplom atów a u strja c ­ kich składając losy P olski, ja k to czynił poprzednio?

R ada N arodow a w W arszaw ie? Może w chw ili obec­

nej ma ta in sty tu c ja najwięcej praw a przem aw iać w im ie­

niu K rólestw a — ty lk o zachodzi obawa czy będą d y p lo ­ maci liczy ć się z ogólno-narodow ą in sty tu c ją konspiru- jącą się przed własnem społeczeństw em ? W ięc może L eg jo n y , k tó ry c h lwia część zasługi w tem , że ma być państw o polskie? Tak, isto tn ie je d y n ie L egjony w chw i­

li obecnej m ają całkow ite m oralne praw o przem aw iać

w im ieniu narodu polskiego, T ylko kto będzie p rze ­ m aw iał w ich im ieniu?

P u łk o w n ik austriackiego sztabu jen o raln eg o hr.

Szeptycki?

Zapew ne P a n H rabia z przyjem nością p o d jąłb y się przem aw iać w im ieniu „swej k o n n icy i swej piech o ty "

ty lk o w ielkie py tan ie zachodzi coby on m ówił: czy to czogoby ta piechota sobie ży czyła, czy to coby austrjac- kio O ber-kom ando rozkazało?

Niczem bowiem h r. S zep ty ck i w czasie dość d łu ­ giego swego żyw ota nie dowiódł, że m ilszą mu będzie polska m aciejów ka od szlifów au strjack ieg o jenerała.

P a n P uchalski rów nież spacerow ał w m aciejów ce, a póź­

niej szczerze przyznaw ał się w naw iasie, że na własne życzenie zostaje przen iesio n y do szeregów a u strja c k ic h , i nie rozum iał ten tak przez N. K. N. honorow any „pa- trjo ta “ że w sty d dla P o lak a na własne życzenie opusz­

czać szeregi polskiego wojska i przenosić się do obcego.

T aki nasz bilans p o lityczny w chw ili obecnej. Bez rządu, bez wojska, (zaczątki k tó re g o — L egjony wiszą m iędzy niobem a ziemą, zależne od w szystkich władz ty lk o nie polskich), bez adm inistracji, bez w yraźnie skonsolidow anej opinji publicznej.

I w szystko jed n o , czy zbliża się pokój, czy będzie trw ać dalej walka, m usim y się śpieszyć! T ylko Rada S tanu będzio m ogła bowiem reprezentow ać naród polski, ona ty lk o będzie m ogła w ysłać na kongres p rz e d sta w i­

cieli państw a polskiego, k tó rzy zasiądą tam jak o równi z ró w n y m i obok innych dyplom atów . A le aby tak się stało muszą państw o polskie uznać obie stro n y w alczą­

ce; zm usić zaś do tego koalicję m ożem y ty lk o faktam i.

Dziś na stra ż y państw a polskiego stoi ak t 5 listopada, a więc poręczenie dw uch obcych m onarchów . N a ich słow ie spoczyw a dziś N iepodległość Polski. Słowo m o­

żna p rzekreślić; nie m ożna p rze k re ślić faktu.

Dziś faktów , żo państw o polskie istn ieje i istnieć powinno my, P olacy, n iestety , m ożem y do starczy ć bar­

dzo mało. M usim y się śpioszyć, czas bowiem szybko m knie, a każdy dzień stracony, rów na się klęsce na po­

lu b itw y . Musimy się śpieszyć. Musi ja k n a jry c h le j powstać R ada Stanu, i naty ch m iast p rzy stą p ić do budo­

wy państw a polskiego, w pierw szym rzędzie najw ażniej­

szej jeg o a try b u cji: wojska. Czem silniejsze będzio w o j­

sko, czem więcej Polaków będzio pod karabinem w ch w i­

li kongresu, tem w ięcej tam będą się liczyli z polskie- m i przedstaw icielam i zarów no sojusznicy ja k i p rze c i­

w nicy. Czem dalej posunie się budowa państw a p o l­

skiego we w szystkich dziedzinach życia narodow ego, wobec czem większej dokonanej pracy postawi się k o n ­ gres, tem tru d n ie j mu będzie tę budow ę rozw alić tem trudniej będzio m u nad tą pracą do porządku dziennego przejść. Dziś n a ’ kongresie byłaby m owa nio o państw ie polskiem , bo go jeszcze niem a, a ty lk o o akcie 5 lis to ­ pada. To m usim y należycie sobie uświadom ić. Czas nagli, m usim y w ięc w ytężyć w szystkie siły, by jak najw ięcej uczynić. Czem dalszą je s t chw ila kongresu tem lepiej dla nas, tern więcej bowiem uczynim y. D la­

tego w naszym interesie, aby wojna p o trw ała do lata, abyśm y m ogli przyjąć czynny udział w wojnie z Rosją.

Do lata potrafim y stw orzyć silną arm ję uruchom ić p rz e ­ m ysł, objąć w nasze w yłączne posiadanie szkolnictw o i sądow nictw o, w y tw o rzy ć adm inistrację polską. To wszystko pozwoli nam zaw ażyć na szali w ypadków . Mińsk i W itebsk zdobyto przez w ojska polskie będą na­

leżeć do państw a polskiego. Dziś tym czasem nie m am y prawa głosu naw et w tak żyw otnej dla nas k w estji jak W ilno.

K ongres, zbierający się po letniej zw ycięskiej dla

państw c o n tra ln y c h , a więc i d la polskiego państw a

(6)

G RZĄD I W O JSK O .Nś 7 kom panji bez żadnej d yskusji m usialby uznać to p a ń ­

stw o polskie, k tó reg o g ranice m iałby już on w ypisane mieczom żołnierza polskiego. Dziś natom iast kw estja polska b yłaby przedm iotem dyskusji i w ątpliw ości.

W tern tkw i dla nas niebezpieczeństw o kongresu w ch w i­

li obecnej. L udzie czynu jednak nie lękają się i n a jg o r­

szego.

M usimy liczy ć się z m ożliw ością ry c h łe g o pokoju

— i bać się tej m ożliw ości. S trach ton jednak musi być tw ó rczy m , musi podniecać nas do gorączkow ej pracy nad odbudow ą gm achu własnej państw owości.

T y lk o dokonana przez nas tw órcza praca będzie istotnym rze teln y m naszym sojusznikiem na kongresie.

W sprawie Legjonów i Wojska.

P rzek leń stw em i w iecznem niebezpieczeństw em Legjonów polskich je s t w ew nętrzna dwoistość, która ' powstała z g rze c h u popełnionego p rz y ich tw orzeniu.

Dwoistość m iędzy wojskiem a komendą.

L ogjony pow stały z ru ch u wojskowego polskiego, k tó ry wyrósł najzupełniej sam odzielnie, z s y ste m a ty c z ­ nie rozw ijającego się niepodległościow ego kierunku.

Na zaśadniczem podłożu ideologji walki jz Rosją , o własne państw o rozw inął się ruch ton w szkoły woj skowe polskie, a zrealizow ał się dnia (5 sierpnia 1914 r.

przez w y stąp ien ie zbrojne oddziałów Strzelców P i ł ­ sudskiego.

Nosząc w sqbie trw ało piętno m oralne takiego właśnie pochodzenia, p rzyjąć jednak m usialy L egjony. , formę pra"Wną i w ładzę obcą w postaci c. i k. Kom endy | L egjonów . Z ruchu samego K o m m d a ta nio w yrosła, duchow i w ojska więc już z góry m usiała być obcą, 1 a przyjm ując m andat swój od władz w ojskow ych au­

strjac k ich i stosow nie do togo rolę swą w ypełniając, co ­ raz bardziej i coraz w idoczniej obcą w ydaw ać się lnu- siała sam ym że Legjonom .

Żołnierze i oficerow ie Legjonów w ciągu m iesięcy i lat istnienia, i W ciągu h isto rji całej przejść n ajro zm a­

itsz y c h zm ieniali się pod niejednym w zględem .

Ż o ł ­

nierz, daw nych „kadrówek** początkow o miał wszelkie (•mchy daw nego „=trzelca“ ze Zw iązków c z y Drużyn;

pułk swój w dalszym ciągu uważał niemal za szkolę czy oddział ćw iczebny. Dziś upodobnił się pod w ielu w zglę­

dami do p rzeciętnego ty p u żołnierza. Oficer z daw niej­

szego teo rety zu jąceg o dy letan ta, staje się coraz bardziej fachow cem , ze w szystkiem i dodatniem i i z niejedną ujem ną stro n ą takiej przem iany.

O ddziały, pułki i bry g ad y legjonow e w yniosły z ro zm aity ch kolei histo ry czn y ch niejedną odrębną ce­

chę w swej psychice. A le mimo to wszystko zasadnicze rysy fizjognom ji duchow ej Legjonów pozostały zawsze i we w szystkich oddziałach to same. W iedzą one i czują głęboko, że są w ojskiem polskietn, walczą i p ra ­ cują nie dla jakieś dyplom acji, lecz dla Polski i jej niepodległości, zdają sobie spraw ę z tego, że oni, żoł­

nierze polscy, o trzy m ać w reszcie winni rea ln y stosunek do ojczyzny, t. j. rzeczyw iste o parcie w społeczeństw ie i fak ty c zn ą zależność od rządu polskiego. 1 tego właśnie najusilniej pragnąy

K om enda L agjonów także liczne przechodziła zmia- | ny; przedew szystkiem personalne. Zm ieniło się już czterech kom endentów Legjonów i paru szotów sztabu;

p rzy ch o d zili i odchodzili różni ak ty w n i oficerow ie au- strjaccy, obejm ow ali najrozm aitsze funkcje sztabow e, j

lub składali je, odchodząc na inne stanow iska w e. i k.

arinji. Po ty c h zm ianach różni ludzie nie um iejący dostrzedz isto ty rzeczy, wiele się nieraz spodziew ali. Ale przy zachow aniu ty c h sam ych podstaw , jako władzy na­

rzuconej z zew nątrz, zachow ała kom enda L egjonów za­

wsze tę samą fizjognom ję duchow ą i te same m etody postępow ania. W idać jasno, że n ie b y ła czemś p rzy p ad - kowem m etoda dobierania sobie usłużnej, a całości L e­

gjonów duchow o obcej kliki, któ rą posługiw ał się były szet sztabu Legjonów k a p ita n Z agórski, skoro po zm ia­

nie osób m etoda nie została zm ieniona, mimo chw ilo­

wych planów, obietnic, a może naw et szczerych za­

m ia n ’) w.

Jasno rozum ieć należy tę dwoistość; nie w ynika ona z sam ych tylko różnię p sychicznych, ale z zasadni­

czo odm iennego stosunku do spraw y samej. W ojsko ma . cel sam oistny, przez lata cale w sam odzielnym rozwoju,/:

samego ruchu i osobistym rozw oju ideow ym ludzi w y - 1, prącow ąny; K om enda ma cel zlecony i doszła do niego y

w drodze służbow ego polecenia od swojej władzy, k tó ra ; każdej chw ili może odkom enderow ać poszczególnych lii- dzi na zgoła inne posterunki i wskazać, iin drogę zgolą innej k a rje ry służbowęj,--/'

W o statn ich ożasaćk zm iany n iek tó re pozornie za­

c ie ra ły w y razisto ść te j różnicy. Z jed n ej stro n y u stą ­ pienie P iłsu d sk ieg o i rozbicie rad y pułkow ników przez usunięcie Sosnkow skiego i Roi stłum iło głos praw dziw ej o p in ji logjonow ej, z drugiej przebranie się p rzy d zielo ­ nych oficerów a u strja c k ic h w m undury legjonow e usu-f nęło z oczu czysto zew n ętrzn y objaw istotnej ró ż n ic y .' Ale zaraz potem następ u jące fakta w y k azały , że daw titr m etody fo ry to w an ia ludzi nie za w artość wojskową lecz za okazyw aną lojalność w dalszym ciągu i z większą in­

tensyw nością działają. Trudno w y m ien iać nazwiska, aie pow szechnie w iadom ą je s t rzeczą, że ostatnie nom inacje p o tw o rz y ły w yższych oficerów , k tó ry m zupełnie bez­

sprzecznie brak kw alifikacji na prow adzenie w iększych jed n o stek w ojskow ych, a ostatnio odznaczenia „za dzi< 1- ną postawę wobec nieprzyjaciela** przedew szystkiem d o ­ stały się ludziom , k tórzy na froncie praw ie n ig d y , lub zgoła nigdy nie byli.

Zrozum iałem jest rozgoryczenie jak ie taki o b ró t spraw w ostatnich zwłaszcza czasach w yw ołał w wojsku.

Ale kto spojrzy spokojnie — ten nie będzie szukał w in­

ny ch na praw o i lewo, nie będzie narzekał na n ie sp ra ­ w iedliw ość. Zrozum ie, że w dzisiejszych w arunkach in a­

czej być nic może. Kom enda L ógjoaów niem a żadnego oparcia w społeczeństw ie, z k tó re g o nie w yszła, ani w wojsku, którego duchow i i aspiracjom je s t obca, a widzi w niem ciągle objaw y m ało dla niej zrozum iale, gran iczące z jej p unktu w idzenia z jaw n ą niesubordyna­

cją. Musi więc naw et mimo woli stw arzać sobie to oparcie sztucznie, przez w iązanie ' ze sobą ty c h ludzi, k tó ry c h nom inacją czy orderem związać się spodziewa.

Tern hardziej jednak, p itrz ą c w przyszłość, widzi się horoskopy bardzo groźne, jeśli dotychczasow y stan rz«- czy g ru n to w n ie się nie zm ieni. T w orzące się wojsko musi dostać podstaw y rzetelne i silne; inaczej zaraz w za­

raniu grozi m u panow anie k liki, system u protek cy jn eg o , system u w yw yższania usłużności ponad zasługę.

P rz e to n ig d y tak ja k obecnie konieeznem nie było jasno zdać sobie spraw ę z p rzy czy n dwoislości w Le- gjonach — i nigdy tak w ażnein nie było jasno rozu mieć te p o stulaty, któ re przy tw orzeniu w ojska w in te ­ resie .jego zdrowia m oralnego muszą być w ypełnione.

P o stu la ty te wojsko musi sobie uświadom ić, rząd polski z ealą konsekw encją przeprow adzić, a sp o łeczeń ­ stwo czuwać nad ich zrealizow aniem .

O rganizow anie wojska o p a rte być musi o społeczeń-

(7)

M 7 RZĄD I W O JSK O 7 st.vo, o to jogo czynniki

i

organa, k tóro ku tem u celowi

dawno się g o tu ją i nie je d n o ju ż pod ty m w zględem p rak ty c zn ie i m oralnie p rzopiaeow ały.

W ojsko podporządkow ane musi być rządow i pol­

skiem u.

D ow ództw o z sam ego wojska musi wyjść, z samo­

istnego ru ch u w ojskow ego polskiego, z je g o d u c h a i j e ­ go dorobku.

że nie um iało dotąd en e rg icz n ie i jed n o licie upom nieć się o to, ażeby traktow ano z w iększem poszanow aniem jego jeżeli ju ż nie interesy, to przynajm niej intelig en cję, aże­

by w reszcie przestano w nie w m aw iać, iż zarządzenia faw oryzujące jaknajoczyw iściej okupantów są jed y n ie i w yłącznie w y pływ em „w ojennych konieczności**.

Konieczności wojenne.

P rzeciążo n e odpow iedzialnością za w ynik i przebieg w ojny rzą d y państw w ojujących zrzucają za to chętnie od­

pow iedzialność za w szelkie m niejszo niedom aganie m a ­ szyny państw ow ej na samą wojnę. „K onieczności w o­

je n n e " —stereo ty p o w o odpow iadają przedstaw iciele rzą ­ dów na w szelkie czyniono im zarzu ty . Przez jakiś czas to dwa k ró tk ie słowa w ystarczały, aby uspokoić wzbu­

rzoną lub niezadow oloną opinję publiczną. Powoli jed - i nak zaczęto się przekonyw ać, że bardzo czysto nie o is­

to tn e p o trz e b y w ojny lecz o interes lub w ygodę sfer rządzących chodziło i chodzi. I oto w idzim y, że w N iem ­ czech pod naciskiem parlam entu cofa rząd jed n e po d ru ­ gich przep isy , k tó re byt dotąd jak o , „konioczności w o­

jen n e" na czas wojny w prow adził. Świeżo np. ograni­

czono znacznie praw o osadzania w w ięzieniu osób po­

d ejrzan y ch o szpiegostw o wojenne, świeżo pofolgow ała też w N iem czech bardzo znacznie cenzura pism.

U nas jednak nic, albo bardzo niew iele zm ienia się pod ty m w zględem . Dodać trzeba, że nigdzie tak obfi­

cie nie szafowano frazesem o „koniecznościach w ojennych"

jak właśnie w k raja ch okupow anych, że ograniczenia i nadużycia wprow adzane pod je g o płaszczykiem szły tu i głębiej i szerzej. Dość wspom nieć, że naw et to, co się działo w Kaliszu na początku w ojny usiłowano upozoro­

wać jak o „w ojenną konieczność". Dość zaznaczyć, że jako konieczność taką starano się przodstaw ić rek w iz y ­ cje ju ż nie środków żywności lub surow ców w ojennych, ale strojów dam skich i ubrań dziecięcych. Czyż można się dziw ić wobec tego, że słowo to straciło wszelką wia­

rę wśród ludności, i że uaw et te ciężkie dla niej zarzą­

dzenia, które isto tn ie p ły n ą z nakazów czasu w ojennego, uchodzą wśród niej rów nież za akty obłudy i w yzysku?

Je że li zw iązek zarządzeń m ilitarn y ch i gospodar­

czych z celam i w ojny może być isto tn ie praw dziw y a p rzy n ajm n iej ma pozory praw dy, to te „konieczności w ojenne", k tó re w kraczają w dziedzinę kulturalnego, du chow ego życia ludności, naw et pozorów tak ic h nie p o ­ siadają. Cóż pow iedzieć np. o istniejącem do niedawna w y rugow aniu ję z y k a polskiego z wyższego sądow nictw a, co o drobiazgow ej kontroli nad szkolnictw em , co (mamy na m yśli o k ręg w ileński) o zam knięciu w yższych kursów naukow ych p o lsk ich , co wreszcie o niedopuszczeniu j ę ­ z y k a polskiego w całej pełni do obrotu pocztow ego w niepodległej Polsce.

Na nic więc nie zda się m ęstwo niem ieckiego żoł­

nierza, trw ającego niew zruszenie pod h u raganow ym o g ­ niem , jeżeli np. w W ilnie grono m łodych ludzi będzie pobierało wyższą naukę w jęz y k u polskim . Nie pom ogą niezw ykłe w ynalazki w ojenno-techniczne niem ieckich in ­ żynierów , jeśli rów nocześnie poczta niem iecka przestanie zw racać w ysyłającym listy polskie niezaopatrzone w p rz e ­ kład niem iecki jak o „unzulassig".

N ie można p rzy puścić, aby władze tra k to w a ły tego rodzaju zarządzenia na serjo jako „konieczność wojenną*1.

A le jest im z tern bardzo w ygodnie i nie m ożna się dzi­

wić, że z ty c h w ygód dobrow olnie nie rezy g n u ją. Co- najm niej połow a w in y spada na społeczeństw o polskie,

Z CAŁEJ POLSKI.

Ostatnie tygodnie upływały pod znakiem tworzenia się rządu { polskiego, Tymczasowej Rady Stanu.

W przewlekłych i nad wszelką miarę niepokojących opinię pertraktacjach stronnictw między sobą, oraz przedstawicieli spo­

łeczeństwa polskiego z władzami okupacyjnemi chodziło o ułoże­

nie listy 25 członków tej Rady. Dwie zasadnicze kombinacje bra­

ne były pod uwagę. Jedni chcieli skompletować listę z reprezen­

tantów wszelkich kierunków politycznych, nie wyłączając neutra- j listycznej prawicy, drudzy skłaniali się raczej do tego, by Weszli na nią sami tylko przedstawiciele t. zW. kierunków aktywnych, któ­

re skupiły się dnia 15 listopada W Radzie Narodowej.

Ostatecznie przeprowadzona została, zdaje, się się kombi­

nacja druga, chociaż lista nie została jeszcze oficjalnie ogłoszona, a w ostatniej cli wili rozchodzą się pogłoski, jakoby nie uzyskała aprobaty czynników decydujących.

Jest rzeczą niewątpliwą, że Rada obejmująca wszystkie kie­

runki znacznie Większy miałaby autorytet wobec Władz okupacy;

nych, jako posiadająca poparcie całej absolutnie opinji polskiej - natomiast w Radzie z samych „aktywistów" złożonej łatwiejszją może być współpraca, wobec niniejszych różnic politycznych.

W każdym jednak razie, W jakimbądź składzie Rada Stanu zostanie ogłoszona, naród cały niewątpliwie zda sobie jasno spra­

wę z tego, że jest to pierwszy od lat dziesiątek rząd polski. Wo­

bec jego autorytetu ustąpić będą musiały^Wszelkie anarchiczne wichrzenia i wszelkie na własną rękę czynione nieodpowiedzialne kroki w sprawie polskiej. Nie znaczy to, by ustać musiała Wszel­

ka krytyka. Jasno i J<ategorycznie podnoszone żądaniu, zdecy­

dowany glos opinii, przedewszystkiem zorganizowanych stronnictw politycznych i instytucji społecznych, bardzo będzie pożądanym, co więcej: teraz tein bardziej będzie owocnym, gdy kierowany bę­

dzie do władzy rządowej polskiej. Doda on jej energji w nad­

zwyczaj odpowiedzialnej pracy nad dalszein budowaniem naszego państwa - i da jej oparcie wobec Władz okupacyjnych. Nie tylko sprawy przygotowania sejmu do niej będą należały. Zdobyć, sobie ona będzie musiała jaknajszetsze kompetencje w dziedzinie Wszel­

kich funkcji państwowych, jak szkolnictwo, sądownictwo, finanse i t d. Załatwiać będzie musiała sprawy ekonomiczne, zwłaszcza związane z kryzysem wojennym i odbudową kraju, osiągnąć jak- najdalej idącą ingerencję w sprawach rekwizycji, przymusu pracy i wszelkich t. zW. konieczności wojennych i załatwiać je z jaknaj- Większą korzyścią dla kraju i dla szans zwycięstwa W Wojnie z Rosją.

A nadeWszystko zająć się będzie musiała sprawą organizacji armji polskiej. Przeprowadzić ją na tej jedynej drodze, która ar­

mji zapewni prawdziwie narodowy charakter, t. j. W ścisłej łącz­

ności ze społeczeństwem, z dotychczasowym polskim ruchetn woj­

skowym, nie pomijając żadnego czynnika, który w tej dziedzinie pracował i W dalszym ciągu pracować owocnie powinien. Bo po­

ruszyć gotowość Wszystkich żywotnych sfer społeczeństwa, goto­

wość tę rozpowszechnić i zapal wojenny rozniecić jest rzeczą pierwszorzędnej Wagi — i dla obrony powstającego państwa przed Rosją i dla zdrowia moralnego narodu, które tylko w Wolności ofiarą i wysiłkiem orężnym zdobytej prawdziwie zakwitnąć może.

W ciągu pertraktacji w sprawie Rady Stanu jenerał guber­

nator Beseler wypowiedział do reprezentantów Wszystkich grup społeczeństwa mowę, która liczne komentarze wywołała W całej opinji. Wypowiadając z wielkim naciskiem rzeczy słuszne, uznane już od bardzo dawna w niepodległościowej opinji, uczynił to szef rządu okupacyjnego W sposób, który nie dość uwzględnia! aspira­

cje i możliwości twórcze społeczeństwa. Społeczeństwo nasze, mimo tak długiego braku organów państwowych, potrafiło jednak rozwinąć W sobie dużą samodzielność inicjatywy W formie dobro Wolnie pracujących zrzeszeń i organizacji. Tyczy się to zarówno spraw kulturalnych, gospodarczych — jak i ruchu wojskowego.

Inicjatywy tej nie można zestawiać z analogicznemi pracami w pań­

stwach samodzielnych, — tam stanowią one jakby piękny dodatek do prac dokonanych przez państwo, u nas starają się objąć wszystko, co środkami prywatnej inicjatywy objąć i spełnić mo­

żna, — tam świadomość powszechna streszczająca się w państwie

obejść się bez nich od biedy by mogła, u nas stanowią one jedy-

(8)

8 RZĄD I WOJSKO M 7 ną podstawę świadomości społecznej i budując państwo jako or­

ganizm żywy i świadomy siebie nie można się na nich nie oprzeć.

Tylko na drodze Współdziałania z samodzielną inicjatywą społe­

czeństwa Polska zbudowana być może w państwo silne i żywotne, co leży przecie i w interesie Niemiec, chcących zyskać przeciw Rosji rzeczywistego nie fikcyjnego sojusznika.

Przyjazd Komendanta Piłsudskiego do Warszawy, związany ściśle z pracami około tworzenia państwa, byt zdarzeniem najsil­

niej poruszającem serca ogółu w ostatnich tygodniach. Kto Wi­

dział entuzjastyczne, żywiołowe owacje czynione mu przy wjeź- dzie, kto wsłuchał się w pełne wiary szepty witające każde jego pojawienie się i uśmiechem radości kraśniejące twarze na Widok przejeżdżającego powozem Komendanta, ten raz jeszcze przeko­

nał się, że W tym człowieku streszcza się teraz wszystko co w narodzie jest zdolnein do czynu, do wiary i do Wolności. Ko­

mendant był na szeregu przyjęć ku jego czci urządzonych przez ogół społeczeństwa, przez poszczególne jego sfery i przez ofice­

rów, odbył wiele oficjalnych wizyt oraz konferencji politycznych.

D, 8 grudnia r. b. odbył się W Warszawie zjazd Polskiego Stronnictwa Ludowego, na który przybyli delegaci z obu okupacji.

Po wyczerpaniu porządku dziennego i ożywionej dyskusji nad każdym punktem, zjazd przyjął jednogłośnie następujące uchwały:

1) Zjazd Polsk. Str. Ludowego, odbyty w Warszawie d.

8 grudnia 1916 r., żąda powiększenia przedstawicielstwa P. Str. L.

W Radzie Stanu przynajmniej do liczby 3 członków i Wkłada obo­

wiązek na swoich przedstawicieli w Radzie Stanu, żeby nieugięcie bronili interesów ludu i domagali się bezpośredniego udziału ludu w rządzie polskim, oraz utworzenia ordynacji wyborczej sejmu na podstawie równego, powszechnego, bezpośredniego, tajnego i pro­

porcjonalnego głosowania.

2) Uważając, że bez armji Własnej nie może być państwa polskiego, pragniemy jak najszybszego stworzenia wojska polskiego i gotowi jesteśmy pójść do niego na pierwsze wezwanie rządu polskiego, choćby tymczasowego. Pragniemy widzieć na czele tego wojska komendanta Piłsudskiego.

3) Ze względu na to, iż władze okupacyjne przy rekwizyc­

jach popełniają Wiele nadużyć i gwałtów, zjazd delegatów i człon­

ków P. S. L. poleca zarządowi głównemu zwrócić się do Rady Narodowej lub Rady Stanu, aby ta wystosowała w tej sprawie do wyżej wymienionych władz odpowiedni memorjał i wzięła tę spra­

wę całkiem w swoje ręce.

4) Rada Stanu ogłosić winna, że ziemie majorackich dc .acji i majątków skarbowych zostają rozkolonizowane między ludność małorolną i bezrolną z zachowaniem pierwszeństwa żołnierzom polskiej armji.

Wszystkie Wnioski uchwalono jednogłośnie.

Zdecydowana i jasna postawa obozu niepodległościowego, który domaga się równorzędnego budowania całego ustroju pań­

stwa polskiego wraz z wojskiem i dania temu wojsku silnych pod­

staw moralnych w oparciu o rząd polski i o społeczeństwo, wy­

wołały silne ataki ze strony niektórych organów prasy warszaw­

skiej, jak „Głosu Stolicy" i „Gońca", dla których wystarczającemi pod tym względem były wezwania rządów okupacyjnych oraz pla­

katy Klubu państwowców. Nagonką tą objęto także Polską Organizację Wojskową wbrew faktom powszechnie znanym za­

rzucając jej agitację polityczną, Dotknięto także i młodzież aka­

demicką nazywając pajdokracją szczere ich uczucia dla wodza polskiego ruchu wojskowego, Piłsudskiego. W legalnych pismach nie była możliwą obrona przeciw tym napaściom z powodu kon­

sekwentnego stanowiska cenzury, konfiskującej wszelkie próby polemiki a nawet wyjaśnienia istotnego stanu rzeczy. Reagować | mógł tylko Biuletyn C. K. N., a młodzież wydala oświadczenie, w którem czytamy:

„Młodzież ideowa stwierdza kategorycznie, że obowiązek J powinności wojskowej wypełni — i po stawieniu się do szeregów całkowicie podda się zasadom posłuszeństwa i karności żołnier­

skiej, nie uznaje jednak za obowiązujący dla siebie Werbunku opar­

tego na ogłoszonych dotychczas zasadach. Młodzież ideowa ocze­

kuje wezwania miarodajnej władzy państwowej polskiej, zgodnie z opinją polityczną starszego społeczeństwa, wyrażoną ostatnio w komunikacie Wydziału Wykonawczego Rady Narodowej z dn 29 listopada.

Zanim nastąpi powołanie pod broń, modzież ideowa Współ­

działa z przygotowawczą pracą wojskową, prowadzoną przez Pol­

ską Organizację Wojskową.

Młodzież ideowa nie jest organizacyjnie uzależniona od P. O. W., lecz widzi w niej jedyną obok Legjonów uprawnioną placówkę pezpartyjnej pracy wojskowej.

Stosunek do P. O. W. opieramy na fakcie, że Organizacja ta równie jak i Legjony, jest dalszym ciągiem związków i drużyn strzeleckich i że w P. O. W, jak W szeregacli walczących, zostały zniesione odrębności poprzednich organizacji i cala praca jest całkowicie skonsolidowana, że przez cały czas wojny P. O. W.

prowadzi pracę w ścisłym kontakcie z towarzyszami, którzy wal­

czą w szeregach legjonowych i wspólnie z nimi widzi rozwiąza­

nie kwestji wojskowej.,, W. P.

P. O. W. — jak się dowiadujemy, rozwija się coraz lepiej tak w Warszawie jak i na prowincji. Coraz Widoczniejszem się staje, że związek ten nie tylko wpływa na gotowość młodzieży, lecz przełamuje nasze społeczeństwo odwykłe od myślenia realne­

go o Walce zbrojnej. W ostatnicli czasach, szczególną Wagę po­

łożono na rozwój organizacji na prowincji, oraz na tworzenie wśród sfer poważnych obywateli coraz to nowych Pomocnięzych Komitetów Wojskowych, oraz organizacji Polskiego Skarbu Woj skowego.

Sprawa wyodrębnienia Galicji stoi tam, gdzie stała W chwili ogłoszenia dekretu cesarza Franciszka Józefa w dniu 5 listopada.

W odpowiedzi na dekret, posypały się bardzo gwałtowne i ostre protesty Rusinów, którzy grożą, że pod żadnym pozorem nie zgo­

dzą się na to wyodrębnienie.

Społeczeństwo polskie w Galicji przyjęło zapowiedź wyod­

rębnienia chłodno, gdyż była ona jedynie słabiutką pociechą wobec bolesnego dla wszystkich faktu nieprzyłączenia Galicji do odno­

wionego państwa polskiego

Zainteresowanie sprawą Litwy wzrasta z dniem każdym.

W ostatnich czasach ogłoszono w Biuletynie następujące ciekawe dane statystyczne Podług spisu, sporządzonego w marcu 1916 r.

przez członków komisji cyrkułowych, ludność Wilna wynosiła:

Polaków 68,733

Żydów 60,613

Litwinów 3,671

Białorusinów 2.045

Rosjan 2,016

Niemców 945

Różnych 208

Razem 158,231 i-—---^ = i

B IC Z .

Kolęda legjonowa z r. 1916.

W czas nowego odrodzenia, C. K. (ko)-mendy odnowienia Usłużnie Wszyscy się cieszą Ci, co być grzecznymi spieszą.

Haller, brygadjer na przodzie, Memorjał schowa! W komodzie, Nabrał zdania dziś nowego, Zaraz powie... coś innego.

Januszajtis jakiś rzewny, Bo swych ludzi nie jest pewny, Szeptyckiemu nie hołdują:

„Vivat sequens“ poszeptują!

Liczni nowo mianowani I ci udekorowani, Majory, podpulkowniki Kolędują jak słowiki.

Rylski — patrzcie co wyrabia, I Żymirski też, margrabia, Jeszcze inny krzyknie czasem,

Eydziatowicz gruchnie basem.

Lewartowski — oficerem, Jak do twarzy mu z orderem!

Jakubowski lśni weselem

Z zasług ,,przed nieprzyjacielem.*

Lecz Sikorski z benjaminkiem Siadł cichutko za kominkiem, Och! nie trwóżcie się oń pany:

On gdzieś asekurowany...

Żołnierz patrzy: Wina czyja, Że Wciąż trwa ta sama chryja, Co z jego trudu gotowe Biorą „sfery legjonowe.**

Czeka jednak i się śmieje, Ni go ziębi to ni grzeje, Skończy się ta maskaradka, Tylko nam potrzeba „dziadka**.

Cena 20 groszy

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wprzęgnie do pługa wielkie rody i wielkie majątki, które dziś ręce zgoła od pracy odjęły; porwie za sobą inteligencję, która, wyjścia odnaleźć nie

Wódz ten zjawia się dziś znów przed nami — zjawia się i jego żołnierz, ten, który więziony, upo­.. karzany i katowany zyskał sobie obywatelskie

polityczna, co ważniejsze, nie łączyła się ona z żadną poważną pracą polityczną. Ostrzegaliśmy przed tem już dawno, a dziś przekonać o tein się może

tylko śmiech to przez łzy, śmiech, który rodzi się z myśli, że zostały zmarnowane wiosna i lato, gdy tylko przez niedołęstwo tysiące i dziesiątki tysięcy

dzą się przyjaciele i Wrogowie, jaką jest rola polaków, - dzień ten niech będzie stwierdzeniem naszej jednolitej Woli, gotowości do walki, przeglądem naszych

lega tutaj na efekcie często przez komediopisarzy wyzyskiwanym, a polegającym na ustawicznych niespodziankach, wynikających z ustawicznych qui pro (|uo. Powstała

Austrja, z którą pomimo Sadowej, Bismark tak łagodnie się obszedł, którą Niemcy tyle razy w ciągu tej wojny wyciągały z dna przepaści — czyż nie jest

żyliśmy w stosunku do Rady Stanu, że stać ją będzie na przetworzenie się na rząd polski. Dziś wiemy, że obecna Rada Stanu, to już martwe ciało, które