R. 11: 2002, Nr 2 (42), ISSN 1230-1493
Justyna Grudzińska
Znaczenie zdań z nazwami pustymi
1. Znaczenie zdań znazwamipustymi. Przegląd teorii referencji
W przedstawionym artykule ograniczę się do rozważeniazdańpredykatyw- nych. Gdy chodzio nazwy puste, będę rozpatrywała nazwy puste o intencji jed
nostkowej,zarówno indywidualne (np. Pegaz), jak igeneralne (np. górawyższa niż9000 m). W części pierwszej artykułu dokonam pobieżnegoprzeglądunaj
ważniejszych teorii analizujących znaczenie zdań z nazwami pustymi: teorii Meinonga, teorii Fregego, teorii deskryptywnychRussella i Searle’a, teorii kau
zalnych Kripkego i Donnellana oraz teorii hybrydowych. Skoncentrowanie uwagi na znaczeniu zdańpredykatywnychmoże się wydać nietypowe otyle,że większość rozważań poświęconych problematyce odnoszenia się do przedmio tów nieistniejących skupia się na negatywnych zdaniach egzystencjalnych. To właśnietrudności w analizie negatywnychzdańegzystencjalnych traktuje się ja ko rodzaj podstawowej — by posłużyć się tu określeniem Russella — łami
główki, z jaką musi się zmierzyć każda teoria odniesienia przedmiotowego (teoriareferencji). Niemniej jednak takiwybór przedmiotu badań wydaje mi się uzasadniony, ponieważ właśnie na przykładzie zdań predykatywnych łatwiej uda się uwypuklić różnice w znaczeniu przydawanymtym zdaniom przezroz
maiteteorie. Najważniejsza różnica znajduje odzwierciedleniew różnych oce
nach wartości logicznych tych zdań. Wprzypadku negatywnych zdań egzysten
cjalnych panuje zgodnośćco do ich prawdziwości, a wymienioneteorie z więk szą bądź mniejszą łatwością próbują jedynie dostarczyć takiej analizy, która byłabyzgodnaztą powszechnieobowiązującą intuicją.
Rozważania poświęcone analizieznaczenia zdań predykatywnych najlepiej byłoby rozpocząć odwskazaniajakiegoś nie budzącego kontrowersji przykładu zdania z nazwą pustą, które posłużyłoby do zilustrowania różnicy w wartoś ciach logicznych przypisywanych takiemu zdaniu przez rozmaite teorie. W lite raturze funkcjonują co najmniej dwa słynne przykładytakichzdań znazwami ge
neralnymi: Meinonga„Złota góra jestzłota”oraz Russella „Obecny królFrancji jest łysy”. Na początek będę się posługiwała przykładem zdania: „Złota góra
224
jest złota”, ponieważ pozwala ondoskonale zilustrować różnicę wocenach war
tości logicznej omawianej klasy zdań, gdychodzi o teorie Meinonga, Russella oraz Fregego. Przykład tenmajednak swoje mankamenty. Popierwsze, dopusz cza pewną dwuznaczność interpretacyjną w ocenie wartości logicznej. Jeżeli częśćludzi gotowabyłaby bez wahania zgodzić sięna to, że jest to zdanie praw
dziwe, to niedla tych samych powodów, co Meinong, aledlatego, iżbypotrak towała tozdaniejako przykład sądu analitycznego wznaczeniu kantowskim.Po drugie, nie wystarcza ontakże do skontrastowaniapoglądów Kripkego z pozo stałymi poglądami. Kripkerozwija swoją teorię dla nazw indywidualnych, wy
powiadającjedynie bardzo ogólnikowe uwagi o generalnych nazwach jednost
kowych. Jak pisze Kripke,jego poglądy na tematnazw jednostkowych „mniej lub bardziej”1 przypominająpoglądyMilla.Poglądy Milla zaś w tej części, któ
ra dotyczy nazw generalnych, mają przypominać poglądy Fregego i Russella.
Można by zatempowiedzieć, żei stanowiskoKripkego„mniejlubbardziej” po piera poglądy Fregego oraz Russella, gdy chodzi o te nazwy. Abstrahując już nawet od niejasnego sformułowania „mniej lub bardziej”, nadal nie wiadomo, co dokładnie ma na tentemat do powiedzenia Kripke, skoro Russell oraz Frege różnili się wswoich teoriachna tematnazw. Tak czy inaczej, wydobycieróżni cy między tymi trzema filozofami co do wartości logicznych przypisywanych zdaniomz nazwami pustymi wymagaprzywołania zdania znazwąindywidual ną. Wydawać by się mogło, że w takiej sytuacji od razunależałoby się posługi
wać przykładem takiego zdania. Istnieją co najmniej dwaważne powody, dla których tegonie robię. Pierwszy dotyczy ogromnej doniosłości filozoficznej ge
neralnych nazw jednostkowych,co nie pozwala pominąć ich w naszych rozwa
żaniach. Russellowi można by wręcz przypisaćpogląd, iżwszystko to, coucho dziza nazwy, wtym nazwyindywidualne,matak naprawdę postać generalnych nazw jednostkowych2. Drugipowódwiąże się zteorią Meinonga. Bez sięgania dodyskursu fikcjonalnegotrudno byłoby wskazaćtaki przykładzdania z nazwą indywidualną, który umożliwiałby ilustracjęjego poglądów. Wprzedstawianym artykule nie zamierzamjednak zajmować siętego rodzaju dyskursem, koncen
trując się na dyskursie o rzeczywistości ina tego typu zdaniach znazwami pus tymi, które roszcząsobie pretensje do występowania w tym właśniedyskursie.
Niejest więc łatwo znaleźć przykład takiego zdania z nazwą pustą, które speł
niałoby wszystkie stawiane mu wymagania. Załóżmy jednak, że zdanie takie znaleźliśmy, zapisując je nieco tajemniczo „Njest P”, gdzie „N” jest nazwą pustą. Różnice w wartościach logicznych, przypisywanych temu zdaniu przez teorie rozmaitych filozofów, przedstawię dla większej obrazowości w postaci tabelki:
1 S. Kripke, Nazywanie a konieczność, przeł. Bohdan Chwedeńczuk, Warszawa 1988, s. 128,135.
2 B. Russell, Deskrypcje, w: Logika i język. Studia z semiotyki logicznej, wybór, tłum., wstęp i przypisy J. Pelc, Warszawa 1967, s. 292.
225
MEINONG FREGE* FREGE RUSSELL,
SEARLE
KRIPKE
zdanie prawdziwe
zdanie sensowne, ale pozbawione wartości logicznej
zdanie radykalnie prawdziwe
zdanie fałszywe
zdanie bezsensowne
Rozmaite analizy tego samego zdania proponowane przez poszczególnych filozofów będąuzasadniać odmienne oceny co do jego wartości logicznej.Każ
da taka analiza zakłada inną teorię referencji czy teorię nazw. Rozpocznę od przedstawienia klasyfikacji najważniejszych teorii referencji. Klasyfikacja taka dopuszcza się z konieczności pewnych nieścisłości. Zwłaszcza sprawa wzajem nych relacjiteorii Fregego oraz Russella, a mówiąc dokładniej kwestia włącze niateorii Fregegodo teorii deskryptywnych, wymagałaby dokładniejszego roz
patrzenia oraz komentarza. Przedstawionaklasyfikacja maza zadanie służyć je dynie uzyskaniu ogólnej orientacji w istniejącym materiale, nie roszcząc sobie przytympretensji do pełnejadekwatności merytorycznej.
TEORIE REFERENCJI TEORIE
INTENSJONALNE
TEORIE EKSTENSJONALNE
„naiwna” teoria referencji MEINONG
teorie deskryptywne teorie kauzalne teorie hybrydowe
FREGE, RUSSELL KRIPKE DEVITT
SEARLE DONNELLAN STERELNY
Zasada podziału, wedle której dokonano tu rozróżnieniateorii referencji na teorie intensjonalne oraz ekstensjonalne, wiąże się z akceptacją bądź odrzuce niem tego, co Searleokreśla mianem „aksjomatuistnienia”3: musi istnieć to, do czegojest odniesienie (odnosić się możemy tylkodo przedmiotów istniejących).
Zaprzeczeniem tego aksjomatu jest doktryna Aussersein, którą Meinong formu łuje w nieco metaforyczny sposób, mówiąc iż „czysty przedmiot znajduje się poza byciem oraz nie-byciem”4, comożnabychyba przetłumaczyć, iż wszelkie odniesienie musi być jakimś przedmiotem (przedmiotmoże być naszym odnie
sieniem, niezależnie od tego, jak rozstrzyga się kwestia jego istnienia). Ci, któ rzy opowiadają sięza takątezą, przyjmują także zasadę niezależności sformuło
waną przez Ernsta Mally’ego,a przejętą przezMeinonga5. Zasada niezależności
3 G. Vision, Reference and the Ghost of Parmenides, w: Non-existence and Predication, Amsterdam 1986, s. 297.
4 R. Chisholm, Beyond Being and Nonbeing, w: Brentano and Meinong Studies, Am
sterdam 1982, s. 53.
5 A. Meinong, Ueber Annahmen, Graz 1977, s. 78.
może przybrać postać ontologiczną bądźsemantyczną. W wersji ontologicznej mówi o tym, że bycie jakimś(Soseiń) przedmiotujest niezależneod jego bycia (Seiri). Można tosparafrazować wten sposób, iżprzedmiot może mieć własnoś ci niezależnie odtego, czy jest, czy nie jest. W wersji semantycznej stwierdza się, że zdanie predykatywneo postaci „S jestP”może być prawdziwe,mimo że zdanie o postaci „Sjest” jest fałszywe. Ci natomiast, którzyprzyjmują aksjomat istnienia, stojąna stanowisku, iż tylko przedmioty istniejącemogą mieć włas ności, a więc że tylko otym, co istnieje, można prawdziwie orzekaćwłasności.
Różnicę międzystanowiskiemintensjonalnym a stanowiskiem ekstensjonalnym można by więc ująć w kategoriachsemantycznych wten sposób, iż gdy topierw sze uznaje, żeniektóre ze zdań predykatywnych z nazwami pustymi sąprawdzi
we, to stojącna stanowiskuekstensjonalnym,jak pokazuje naszatabelka, odma
wiamy prawdziwości wszystkim takim zdaniom, chyba że w grę będzie wcho dziłaprawdziwość radykalna, o której później będziemowa.
Schemat naszego wyjściowego zdaniato „S jest P”, gdzie S jest nazwą pus
tą. Zdanie takie stwarzatrudności interpretacyjne. Jeżeli nazwa, aby mieć zna
czenie, musi się do czegoś odnosić, to w jaki sposób przypisać znaczenie zdaniu zawierającemu nazwę pustą. Można tu obraćconajmniej trzy strategie. Po pierw sze można argumentować za Meinongiem, iż takie nazwy rzeczywiście odnoszą się doprzedmiotów, tyle że przedmiotównieistniejących; jestto strategia pole gająca na wzbogacaniu ontologii. Po drugie, można odrzucić założenie, iż zna
czące użycie nazwy wymaga,by odnosiła się onaw jakiś sposób do świata;jest to(do pewnego stopnia przynajmniej) strategiaFregego oparta na wzbogaceniu teoriireferencji o kategorięsensu. Wreszcie,można, idąc za Russellem,zakwes
tionować predykatywną strukturę rozważanego przeznaszdania. Po to, bypo
kazać, iż zdanie postaci „S jest P” może skrywać w rzeczywistości innąstruk
turę logiczną, trzebabyło wprowadzić nową kategorię wyrażeń występujących w miejscu podmiotu S, którychwkład semantyczny wzdanie odróżniałby je od nazw. Tę nowąkategorię wyrażeńRussell określił mianemdeskrypcji. Czwarta strategia jest nie tyle rozwiązaniem omawianej trudności, co po prostu niedo- prowadzaniem do jej powstania. Polega ona na odmówieniu znaczenia zdaniom z nazwami pustymi. Taką strategię obiera Mill, aprzypewnych zastrzeżeniach można ją takżeprzypisaćKripkemu.
Meinong buduje własną teorię referencji wokół dwóch podstawowych za sadnatury ontologicznej: 1) Są przedmioty, które nie istnieją(doktryna Ausser- sein\, 2) Przedmiot może mieć własności, nawet jeżeli nie istnieje (zasadanie zależności). Zdanie„Złota góra jest złota”jest prawdziwe, ponieważwyrażenie występujące w miejscu podmiotuodnosi się do pewnego przedmiotu, któryjest przedmiotem nieistniejącym, któryto przedmiot posiada przypisywane mu przez to zdanie własności. Koncepcja Meinonga makłopotz ocenąwartości logicznej drugiego słynnegoprzykładuzdania predykatywnego z generalną nazwą pustą, który jużwspominałam, mianowicie: „Obecny król Francji jest łysy” (co uza
227 sadnia, dlaczegonie zdecydowałam się napoczątek posługiwać się przykładem tego właśnie zdania). Zasada niezależności mówi jedynie tyle, iż niektóre spo śród zdań znazwami pustymi są prawdziwe,ale nie mówi otym,któreznich są właśnie takie.
Frege wzbogaca teorię nazw o sens6. Nazwa wyraża swój sens,oznacza zaś swe odniesienie przedmiotowe. Rozróżnienie na sens oraz odniesienie przed miotowe pozwala na dopuszczenie znaczących nazw pustych. Frege rozciąga swoje rozróżnienie nasens oraz odniesienie przedmiotowe także na zdania, gdzie myśl jest sensemzdania,a odniesieniemzdaniajest jegowartość logiczna:praw
da wprzypadku zdań prawdziwych; fałsz w przypadkuzdań fałszywych. Frege formułuje dwie tezy: odniesienie przedmiotowe zdania jest funkcją odniesień przedmiotowych jegoelementów, podobniejak sens zdania jest z kolei funkcją sensów tworzących goelementów.Skoro istnieją nazwy, które nie mając odnie sienia przedmiotowego, posiadają jednak sens i skoro można się domyślać, iż mogą one stanowićskładnikizdań, tomuszą pojawić siętakże zdania,które ma ją sens, mimo że są pozbawione wartości logicznej. Frege podaje przykład ta
kiego zdania: „Odyseusz został wysadzony w głębokim śnie na ląd Itaki”, pisząc:
6 G. Frege, Sens i znaczenie, w: G. Frege, Pisma semantyczne, przeł. Bogusław Wol- niewicz, Warszawa 1977, s. 61-62.
7 Tamże, s. 68.
8 Tamże, s. 78.
9 L. Linsky, Names and Descriptions, Chicago 1977, s. 32.
„Jest jednak wątpliwe, czy występująca w nim nazwa «Odyseusz» ma odniesie
nie przedmiotowe, a tym samym jest też wątpliwe, czy maje całe zdanie”7.
Występowanie nazw pustych, a w konsekwencji zdań pozbawionych war
tości logicznej, Fregetraktuje jako wadęjęzyka naturalnego. PostulatFregego jest taki, by w języku logiczniedoskonałym nazwompustym zapewnić konwen
cjonalną denotację8. Jeżeli byśmy teraz potraktowali a* jako konwencjonalną denotację dla wszelkich nazwpustych, to zdanie „S jest P”byłoby prawdziwe albo wtedy,gdyby istniał przedmiot będącyodniesieniem S, który miałby włas
ność P, albo gdyby nie istniał taki przedmiot, ale własność P przysługiwałaby konwencjonalniewyznaczonej denotacji a*. Obok więc normalnie pojmowanej prawdziwościmielibyśmy też do czynienia z czymś, co Leonard Linsky określa
„radykalną”9 prawdziwością. W ujęciu Fregego zdanie: „Złota górajest złota”
dopuszcza dwojaką analizę, stając się albo zdaniem pozbawionym wartości lo
gicznej, albo zdaniemradykalnie prawdziwym,gdybya* było złote.
Koncepcja Russella oparta jestnawprowadzeniurozróżnieniananazwy oraz na kategorię wyrażeń,któretylko nazwy przypominają, alefunkcjonują wzda
niu w zupełnie odmienny sposób, a które Russell określa mianem deskrypcji określonych. Deskrypcja określonato zwrot mającypostać „(jedyny)taki a ta ki” {„the so-and-so"). Nazwa, jak pisze Russell, ,jest symbolem prostym, bez
pośrednio desygnującym pewne indywiduum, które jest jej znaczeniem oraz ma jącym to znaczenie samo z siebie, niezależnie od znaczeń wszystkich innych słów”10 11. Nie ma czegoś takiego, jak logicznie poprawna nazwa, która byłaby pusta:
10 B. Russell, Deskrypcje, dz. cyt., s. 286.
11 Tamże, s. 291-292.
12 B. Russell, Denotowanie, w: Logika i język, dz. cyt., s. 255.
13 L. Linsky, Referring, London 1967, s. 52.
14 B. Russell, Denotowanie, dz. cyt., s. 268.
„[...] jeśli «a» jest nazwą, to musi ono coś nazywać: słowo, które niczego nie nazywa, nie jest nazwą, i dlatego jeżeli występuje w roli nazwy, to staje się sym
bolem pozbawionym znaczenia; tymczasem zaś deskrypcja, taka jak «obecny król Francji» nie staje się niezdolna do występowania w sposób sensowny, z te
go tylko powodu, że niczego nie opisuje [...]”U.
Deskrypcje określone, w przeciwieństwie do nazw, nie oznaczają żadnego przedmiotu. Sąone symbolami niekompletnymi, a „symbolniekompletny”jest dla Russella wyrażeniem, „które nie ma żadnego znaczeniaw izolacji”. Takie wyrażenia muszą zostać zdefiniowane kontekstowo,ponieważ „same z siebie” nie posiadają znaczenia, mimo że „mająwkład w znaczenie” zdań, w których się pojawiają. Russell formułuje zasadę swojej teorii deskrypcji w następują cych słowach:
„Zwroty denotujące nigdy same przez się nie mają jakiegokolwiek znaczenia, lecz każdy sąd logiczny, w którego słownym sformułowaniu występują, ma znaczenie”12.
W PrincipiaMathematica symbol (ix)(<px) reprezentuje deskrypcjęokreślo ną13. Symbol ten można odczytywać w sposóbJedyne x, które ma własność cp”. Interesujący nas kontekst, w którym taka deskrypcja występuje, to <j)(ix)((px).
Takie zdanie jest logicznierównoważne koniunkcjitrzechzdań:
(1) (3x)(cpx) (warunekistnienia: co najmniej jedna rzecz ma własność<p) (2) (x){(y)[(cpx) & (<py) = (x=y)]} (warunek jedyności: co najwyżej jedna rzecz mawłasność <p)
Koniunkcja (1) oraz (2) jest logicznie równoważna (3c){(x)[(<px) = (x=c)]}
(3) (<j>c) (ta jedyna rzecz posiadająca własność (p matakże własność <|>)
Zapis (3c){(x)[(cpx) s (x=c)}stanowi definicyjne rozwinięcie zapisu, który pojawia sięw Principiach E!(tx)(tpx).
Przedstawiona analiza omawianegozdania umożliwia wyeliminowaniede
skrypcji określonej zkontekstu o postaci <j)(tx)(cpx). Koniunkcja trzechzdańnie zawiera deskrypcjiokreślonej:
„Zwrot ten [deskrypcja] per se nie ma żadnego znaczenia, ponieważ w żadnym sądzie logicznym zawierającym go, po pełnym rozwinięciu owego sądu — zwro
tu tego nie będzie, rozpłynie się”14.
229 Znaczenie zdania, w którym pojawia się deskrypcja określona, nie zależy więc, jak pokazuje to proponowana przez Russella analiza, ani od tego, czy co
kolwiekspełnia tędeskrypcję, ani od tego, czy można jej przydać jakiśfregow- ski sens. Wyjściowe zdanie „Złota górajest złota” ma znaczenie, chociaż nie ma żadnej złotej góry — żadnegoprzedmiotu nieistniejącego ani fregowskiego sensu, którego to zdanie mogłoby dotyczyć. Każde zdanie znazwą pustąw wy niku proponowanejanalizy okaże się zatem fałszywe, ale znowu należy tu chy ba mówićo fałszywości „radykalnej”. Zdanie z deskrypcją określonąo postaci 4>(ix)(cpx) może być fałszywe, gdy nie jest spełnionyco najmniej jeden z trzech powyżej wymienionych rachunków. Gdy spełnione sąwarunki(1) oraz (2), anie spełniony zostaje warunek (3), wówczas można mówić o zwykłej fałszywości.
Gdynie zachodzi warunekistnienia(jaktoma miejsce wprzypadku omawianej klasyzdań) bądźwarunekjedyności, mówiąc więc ogólnie, gdy nie jest spełnio ne E!(tx)(<px),tomamy do czynienia z fałszywością „radykalną”.
Kripke, formułując własny pogląd na znaczenienazw własnych, powołuje się na doktrynę Johna Stuarta Milla. Gdy Mili, wprowadziwszy rozróżnienie na konotację oraz denotację, uznajenastępnie, iż nazwywłasnemają jedyniedeno- tacje, tonieco upraszczając można by powiedzieć, iżFrege oraz Russell przypi
sująim także konotację. Idea tau Fregego przybierapostać twierdzenia, iż naz
wy własne mają zarównosens, jak i odniesienie przedmiotowe, a u Russellaznaj duje wyraz w koncepcji, iż nazwy własne są skrótami deskrypcji. Kripke opo wiada się za odrzuceniem tradycji reprezentowanej przez Fregegooraz Russella ipowrotem dopoglądu Milla.
Wyjściowe zdanie z nazwą pustą przeformułujemy wten sposób, by wystę powała wnim nazwa własna. Posłużmy siędla przykładu zdaniem „Kosmo jest czarny”, gdzie „Kosmo” jest nazwą pustą. Podług poglądu Milla, nazwa „Kos mo”,skorojest pozbawionadesygnatu, jest jedynie bezsensownym zapisem, nic nieznaczącym zlepkiem sylab, zatem i całemu takiemuzdaniu trzeba odmówić znaczenia. Koncepcja Kripkego, nazywana przyczynową bądź kauzalną teorią referencji, chce przypisaćswoistegorodzaju znaczenie tego rodzajuzdaniom, za chowując jednocześnie ducha poglądów Milla. Główna ideajest tu taka, że re
lacjamiędzy nazwą ajej odniesieniem przedmiotowym ma charakter obiektyw nej relacji przyczynowej, zawiązywanej poprzezakt bardziej lub mniej formal nego chrztu, a następnie utrwalanej w procesie przekazywania nazwy wobrębie danej społeczności. Tworzący się w ten sposób łańcuch użycia nazwy przyjęło się utożsamiać z jej sensem.
Proponowana teoria pozwala odróżnić nazwy puste odnonsensownych zbi tek sylab, ponieważ także znazwąpustą należy wiązać określony łańcuch uży cia. Przyczyną jej pustości, jest brak właściwego ugruntowania tego łańcucha wprzedmiocie.Nazwa pusta może zostać wprowadzona naskutek niezamierzo
nej pomyłki, np. w wyniku przywidzenia, ale także możnają wprowadzić świa domie, np.wymyślając historię, której bohateremjest „Kosmo”. Trudność oma
230
wianej koncepcji, którazresztą nie ogranicza się do zdań z nazwami pustymi, ale rozciąga się na użycie wszystkich nazw, tkwi w tym, iż tak naprawdę nie znamy sensu tych nazw. Wiemy, że mają sens, aleniewiemy co tozasens, po
nieważ żaden użytkownik nazwynie zdajesobie sprawy z tego, jak przebiegała historia jej użycia.Nazwy niepuste mają jeszcze odniesienie przedmiotowe, ale nazwompustym pozostająjedynie owe osobliwie nieuchwytne sensy. Nie było więc chybawielkiej nieścisłości w tabelce przedstawionej na samympoczątku tego rozdziału, gdy przypisałam Kripkemu pogląd,jakoby zdania z nazwami pustymi były nonsensowne.
We wstępnej częściprezentowanego artykułuprzeprowadzono analizęzdań znazwami pustymi, odwołując się do najważniejszych istniejących teorii nazw.
W następujących uwagach chcę pokazać,że brak nam argumentów, które prze
mawiałyby w sposób zdecydowany za którąśz przedstawionych teorii. Napo
czątku tego rozdziału przedstawiłam klasyfikację istniejących teorii referencji.
Dla potrzeb obecnych rozważańniecoją przeformułuję:
TEORIE REFERENCJI
INTENSJONALNE INTENSJA+EKSTENSJA EKSTENSJONALNE
(MEINONG) (TEORIE DESKRYPTYWNE, (TEORIE KAUZALNE)
TEORIE HYBRYDOWE)
Teorie referencjimożnaby podzielić nate, którekoncentrująsię na jednym komponencieznaczenia: intensji bądźekstensji oraz na takie, którepróbująpo wiązać obydwa owe czynniki w wiarygodny sposób. Przedstawiona klasyfika
cja zdaje się ujawniać analogię, w odniesieniu doklasycznie obieranych stano wisk, pomiędzy teoriami referencji a teoriamiumysłu. Dwa skrajne stanowiska to dwie odmiany „monizmu”; stanowisko środkowe to rodzaj dualizmu. „Mo- nizmy” prowadzą do pewnych nieintuicyjnych, żeby nie powiedzieć absurdal
nych konsekwencji, zaś stanowisko dualistyczne nie jest w stanie sobie poradzić zwłaściwym zdefiniowaniem związku między obydwomaelementami. W przy
padku pozycji monistycznychścierają siędwaobrazy: znaczenia albo są, by po
służyć się określeniem Putnama, „w głowie”15, albo ich tam właśnie nie ma.
Albo człowiek sam dla siebie jest w stanie określać odniesienie, alboto świat zewnętrzny określa to odniesienie za niego. Ten pierwszy obraz prowadzi do zapełnienia świata dziwnymi przedmiotami, które nie podporządkowują się ani prawu sprzeczności (przedmioty sprzeczne, np. kwadratowe koło), ani prawu wyłączonego środka (przedmioty niekompletne, np.złota góra).Efekt jest taki, że w pewnym momencie przestajemy rozumieć, o czym właściwie mówimy'.
Drugi obraz, usuwająckomponent intencjonalny, analizuje znaczenienazw w ka
tegoriachfaktycznych łańcuchów komunikacyjnych, które mają początek w przy
czynowym ugruntowaniu nazwy w danym przedmiocie. Efekt znowujest taki,
15 H. Putnam, Znaczenie i referencja, w: Filozofia języka, Warszawa 1993, s. 250.
że nie rozumiemytego,oczym mówimy, bo po prostu nie znamy przebiegu tych łańcuchów komunikacyjnych, a także nie możemy wiedzieć,do czego się odno
simy, bosama relacja przyczynowaniewystarcza do ustalenia odniesienia przed miotowego. W tym ostatnim przypadku powstaje problem, który Devitt i Ste- relny nazywają qua-problemem16. Posłużmy siętu dla przykładu nazwą „Nana”, którą chcemy nazwać kota znajdującego się w naszym polu widzenia. Nazwa została ugruntowana w przedmiocie za sprawą kontaktu wzrokowego z Naną.
Ale ten kontakt nie był kontaktem z całą Naną, a jedynie z pewnym jej frag
mentem czasowo-przestrzennym. Teoria kauzalna, gdy rezygnuje z ingerencji intencjonalności, ma problem zwyjaśnieniem tego, że określonyłańcuch przy czynowy wiąże nazwę z określonym obiektem, a nie dowolnąjego częścią. De
vitt i Sterelny czyniątu ustępstwo,dopuszczając w sytuacji ustalania odniesie
nia czynnik intencjonalny, alewtensposób przechodząna pozycje teorii hybry
dowej. Teoria hybrydowa zkolei w pewnych swoich fragmentach staje przed takimi samymi problemami, coteorie deskryptywne.
16 M. Devitt, K. Sterelny, Language and Reality: An Introduction to the Philosophy of Language, Cambridge, Mass. 1999, s. 79.
17 K.S. Donnellan, Nazwy własne i deskrypcje identyfikujące, w: Filozofia języka, dz. cyt., s. 203.
18 S. Kripke, Nazywanie a konieczność, przeł. B. Chwedeńczuk, Warszawa 1988, s. 84-93.
Teorie deskiyptywne, chcąc uniknąć nieintuicyjnych konsekwencjistanowisk monistycznych, próbują powiązać intensję z ekstensją. Jak pokazuje Kripke,
„stanowisko dualistyczne” narażone jestnaszereg zarzutów. Nas interesuje ta część zarzutów, która kieruje się przeciwkotemu, że używa się deskrypcji czy nawet rodziny deskrypcji do wyznaczenia odniesienia nazwy. Teorie deskryp tywne próbują wyjaśnić, wjaki sposób intensja możewyznaczać ekstensję, po wołując się na „zasadę deskrypcji identyfikujących”17. Deskrypcje mają funk cjonować jako kryterium identyfikacji referentu nazwy, o ile go nazwa posiada, lub, alternatywnie,jako kryterium rozstrzygające, że nie ma ona żadnego refe rentu. Proponowana zasada okazuje się jednak fałszywa. Kripke przytacza sze
reg argumentów zatym, iż nazwa własna może (1) posiadać referent, choćby warunkiustalone przez tę zasadę nie byłyspełnione oraz (2) że tam, gdzietewa
runki są spełnione, przedmiot, który wedle tej zasady powinienbyćreferentem, nie musi być faktycznym referentem18. Deskrypcje nie dostarczają warunków koniecznychani wystarczających, gdy chodzio wyznaczenie odniesienia przed
miotowego nazwy, wobec czego proponowany modelzawodzi. Teoriedeskryp cji nie przedstawiają wiarygodnego związku, który wiązałby intensję z eks tensją.
Rozstrzygnięcie konfliktuprzedstawionych teorii musi mieć charakter arbi tralny. Obierając w punkcie wyjścia pozycje intensjonalne, tracimy związekze światem ekstensji. Wychodząc od ekstensji, gubimy z kolei intensję. Próbując powiązać jedno z drugim, nie znajdujemywiarygodnego określenia tej relacji.
232
Wobecproblematycznego charakteru wszystkich zaprezentowanych teorii refe rencji, problem interpretacji zdań z nazwami pustymi pozostaje nadal nieroz wiązany. Co jest wspólne dla przedstawionych teorii, togwosz-naukowy sposób podejścia do rozpatrywanego problemu. Traktują gojako rodzaj występującej w języku „łamigłówki”, z którątrzeba sobie poradzić, niekiedy odwołując się także do rozwiązań adhoc. Rzekoma„faktyczność” analizowanej łamigłówki będzie przedmiotem rozważań drugiej części prezentowanego artykułu. Dalsze badanieskoncentruje się na próbie udzieleniaodpowiedzi na pytaniekrytycznej natury: czy„fakt” tenw ogóle ma miejsce?
2. Rozstrzygnięcie sporu o znaczenie zdań z nazwami pustymi
Omówione teorie próbowały objaśniać pewienfakt semantyczny.Wdrugiej części prezentowanego artykułu chcę pokazać, że nie ma takiego faktu seman
tycznego. W tym celuprzedstawię argument,który pozwolę sobie nazwać „ar gumentem z braku sukcesu spekulacji filozoficznej”. Proponowany argument będziewykorzystywał semantyczny program Donalda Davidsona.Wnowoczes
nej filozofii języka dominuje pogląd, żewarunek prawdziwości zdania jest pod stawowym, jeśli nie jedynym, aspektem jego znaczenia. Jak napisał Quine19, Donald Davidson okazał się tym filozofem, który wziął sobie do serca związek międzyznaczeniem a warunkami prawdziwości, proponując teorię znaczenia w postaci teorii prawdy, zbudowanej wedługzasad definicjiprawdy, którajest dziełem AlfredaTarskiego. Konsekwencją teorii prawdy jest nieskończony stru
mień T-zdań, czyli równoważność postaci:
19 W. Van Orman Quine, Reply to Davidson, w: Words and Objections. Essays on the Work ofW. V.Quine, wyd. D. Davidson, J. Hintikka, Dordrecht 1969, s. 333.
(T) S jestprawdziwe wtedy i tylko wtedy, gdy p (na miejscu „S” występuje strukturalny opis zdania badanegojęzyka, anamiejscu „p”występuje jego przekład na metajęzyk).
Przyjmując semantycznyprogramDavidsona, możemyuznać, że użytkow nik językaznanieograniczoną liczbę T-równoważności. Jest topo prostu inny sposób powiedzeniatego, że potrafi on zrozumieć(zinterpretować)zdania swo
jego języka.Jedną z zalet programu Davidsonajest właśnie to, że pozwala on zastąpić mętne pojęcie intuicji znaczeniowych ścisłą koncepcjąT-równoważ- ności, które podająznaczenie zdań.
Przedstawię teraz zapowiadany argument, który chciałabym potraktować jako przynajmniej częściowe rozwiązanie wyjściowego problemu. Problem ten dotyczył właściwego objaśnieniaznaczenia zdań z nazwami pustymi. Inny misłowy, chodziło o dostarczenie adekwatnej analizysemantycznego faktu,ja kim miała być klasazdań znazwami pustymi. Nasuwają się tutaj dwa pytania:
czy rzeczywiście występuje taki problem oraz czy,jeśli przyjmiemy, że oma