• Nie Znaleziono Wyników

Podróż około świata młodego Smiles'a

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Podróż około świata młodego Smiles'a"

Copied!
258
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)
(3)

FODRÓi OKO?O ?WIATA

m?odego Smiles'a,

(4)

(5)

P?DRÓl ()K()t() ?WIATA

M?ODEGO SMILES'A

wyda?

autor "Samopomocy", "Charakteru" i t. d.

wolny przek?ad z angielskiego

"V\T arszawa.

Nak?ad W. Dawida, ?-Krzyska Nr. 17.

-

W DRliKAR?I !G. ZA WISZEWSKlEGO. NOWY SWIAT, '6.

1993.

? ? V-vt.t,..

? t'\Ckl

(6)

AOSBoaCHO QCHSYpOro.

Bapurasa, 13 Mapra 1883 rojta,

[350J

(7)

Przedmowa angielskiego wydawcy.

Z przyjemno?ci? zabieram si? do wydania

tej ma?ej ksi??eczki, nie 't:yl}<o dkl. tego, ?e jest

to praca mego najm?odszego syna, lecz i z tego

jeszcze powodu, ?e si? w niej zawiera nie ma?o

uwag natchnionych do?wiadczeniem ?ycia, przy

nowych zupe?nie pogl?dach, poniewa? s? one

wynikiem spostrze?e? m?odego, ?wie?ego i ba-

da wczego umys?u.

Dzie?ko to powsta?o w nast?puj ?cy sposób:

Syn mój, którego dwuletnie w?drówki s?

opowiedziane na tych kartkach, maj?c lat sze-

sna?cie, zachorowa? na zapalenie p?uc, po czem

tak powoli i s?abo powraca? do zdrowia, ?e

zrady londy?skich doktorów musia?em go zabra?

z Yorkshire, gdzie si? kszta?ci? w obranym zawo-

dzie i wyprawi? na d?ug? podró? morsk?. Ra-

dzono mu uda? si? do Australji, poniewa? d?u?-

szy czas móg?by zostawa? na morzu i stosunkowo

w umiarkowanej temperaturze.

W zimie zatem 18G8-? roku wyprawi?em

go do l\Ielburnu, z t? my?l?, i? móg? powróci?

tym samym okr?tem, lub te?, je?liby mu si? do-

(8)

godna trafi?a sposobno??. pozosta? na jaki? czas

w kolonji. Jak si? to okazuje z jego opowiadania,

wybra? ostatnie; znalaz?szy odpowiednie zaj?cie,

przeby? oko?o osmnastu miesi?cy w Majorce, g?ó.-

wnem miasteczku gminy, nale??cej do z?otodaj-

nego okr?gu Wiktor] a.

Skoro jego zdrowie wzmocni?o si? zupe?nie,

w pocz?tku bie??cego roku wróci? do domu, kie-

ruj?c sw?. drog? przez Ocean Spokojny, Hono-

lulu ku San-Francisco, a stamt?d kolej? ?elazn?

przez Skaliste Góry do Nowego Yorku.

Na morzu m?odzieniec prowadzi? dziennik,

przeznaczony dla swoich najbli?szych; a na l?dzie

nie opu?ci? ani jednej zr?czno?ci, pisywa? do

domu regularnie i obszernie. Nigdy mu na my?l

nie przysz?o, ?e to co kre?li dla rodziny, mo?e

si? kiedy pojawi? w druku. Lecz wydawca tych

kartek s?dzi, ?e opisy jakie one zawieraj? i dla

szerszego kó?ka czytelników mog? by? zajmuj?-

cemi. W tej to my?li notatki te 'i listy zebranemi

zosta?y. Wydawca uporz?dkowa? tylko mate-

rja?y, nie zmieniaj?c w niczem pogl?dów i wys?o-

wienia autora w tern calem opowiadaniu zaczer-

pni?tern z jego w?asnych przygód i ?ycia.

(9)

PKO?O

?WIATA,

ROZDZIA? I.

P r l e z k a n a ?.

20 Lltty 1879 1'. Do Grecesendu; Ostatnie po?e-

gnania sko?czonc ; bliscy moi wrócili na brzeg, a ja.

zosta?em sam j eden na pok?adzie okr?tu "Yorkshire 71,

odp?ywaj?cego do Melburuu.

Jakie? tu zami?szanie - gdzie siti obróci?, wszti-

dzie paki, baga?e, kosze z prowizj?, klatki z kurami

zagrody gdzie owee i pQki lin zwini?tych w ka?dym

k?cie.

Dwaj oficerowie z list'1 w r?ku wywo?uj? na-

zwiska ludzi wynaj?tych do pomocy na okr?cie i uka-

zuj? ka?demu z nich z?jQcie wla?ciwe,

Chocia? okr?t ma odp?yn?? dzi? jeszcze, zapasy

?ywno?ci coraz przybywaj?; winduj? klatki z ptac-

twem, powi?ksza siQ liczba owiec, otó? i krówka przy-

bywa. Podnosv? j?l ostro?nie na pok?adzie z desek

za pOllloCt1 sznurów. Zwierzq zdaje siQ zdumione,

(10)

8

lecz wprawne r?ce obracaj? lin? na korbie, krowa

zawis?a w powietrzu i po chwili wprowadzaj? nasz?

Molly bez ?adnego szwanku na polelud. Jeszcze pal"(?

minut i krówka wygodnie stoi sobie w stajence, znaj-

duj?cej siQ tu? oh ok ptaszarni. ..

Przybywaj? pasa?erowie. Nie weso?e maj? miny.

Pogoda szkaradna. Drobny, g?sty deszcz pada, ch?ód

przenikliwy przejmuje. Podró?ui w mokrych plusz-

czach gumowych, - z napuszczonego smo?? ubrania

.majtków s?czy sig woda. Niebo chmurne, na pok?a-

dzie b?oto i zamieszanie, - w duszy t?skuota. Spró-

bujQ lepiej zabra? znajomo?? z mieszkaniem, które

ma by? moim domem w ci?gu trzech miesi?cy.

Jest to najprzód salon, d?ugi i w?zki, a w ko?o

niego kabiny. To nasz pokój jadalny, salon i pokój

bawialny jednocze?nic. Dlugi stó? zajmuje ?rodek sa-

lonu, woko?o niego s? przytwierdzono krzes?a, da-

j?ce sig obraca?. U jednego -rogu stolu fotel kapi-

tana, a nad nim dzwonek i barometr. ,V drugim

ko?cu salonu jest maszt tylny, siggaj?cy a? do dna

okr?tu i przez otwór wznosz?cy sig na zewn?trz

w gór?.

Kabiny otaczaj?ce salon, oddzielaj? siQ od niego

drewniauemi ?aluzjami, dla utrzymania przewiewu po-

wietrza. 'V chodzi siQ do nich przez drzwi rozsuwane.

Jedn? od drugiej przedziela przepierzenie ruchome,

które siQ z obu stron zamyka, je?li kabiny s? zaj?te ;

lecz daje siQ zsun??, skoro s?siedztwo przyjemne tego

sobie ?yczy.

(11)

?[oja ma?a. celka nic ma hyuajmuiej

.

smutnego

pozoru. Przez male , o sze?ciu szybkach okienko

wchodzi powietrze i ?wiatlo ; a na zewn?trz jest no-

cna okiennica, na przypadek niepogody. Pos?anie

okryte czyst?, bia?? ko?dr?; w rogu stoi ma?y przy-

bór do umywania; nad g?ow? ?ó?ka pu?cczka z ulu-

hionemi ksi??kami i lampa wisz?ca. Dalej lusterko

i ró?nc drobno pakunki, zawieszone na gwo?dziach.

S?owem, pokoik mój ma pozór wygodny, nawet wcale

elegancki.

Zmierzch ju? zapada, a na pok?adzie ci?gle ha-

?as i kr?tanina. Wszyscy zaj?ci, ka?dy sig spieszy.

Oko?o dziewi?tej zaczyna si? niceo uspokaja? i na

okr?cie trochQ ju? niby porz?dniej. Poniewa? odp?y-

wamy dopiero o pi?tej rano, niektórzy pasa?erowie

wracaj? jeszcze na brzeg. Ja si? zabieram do ló?ka.

Spotyka mi? pierwsza. trudno??, Nic mam gdzie

siQ obróci? ani wyci?gn??. Jestem literalnie skur-

czony, zgi?ty i skr?cony. A tu doko?a niezwyk?e od-

g?osy - kwakanie kaczek, bek owiec, kwik nieroga-

cizny, wszystko to prawdopodobnie rozprawia tak

o swem niczwyk?em i nowem po?o?eniu. I w dodatku

tu? obok mojej kabiny, kilku majtków rozmawiaj?

gruhym glosem przez ca?? noc prawic. Nic nazbyt

dobrze spa?em tej pierwszej nocy na okr?cie. Na

wpó? obudzony le?a?em na nicwygodnem pos?aniu,

gdy mig dolecia? g?o?ny okrzyk: - "Kotwica podnie-

siona! P?yniomy l" Zerwa?em si? na równe nogi

i wyjrza?em przez okienko mojej kabiny. Szary ?wit

na dworze; brzegi zdawa?y si? ucieka? przed nami,

(12)

10

byli?my w podró?y! Ubra?em si<;! co ?ywo i wy-

szed?em na pok?ad. Jaki? mnie owia? ch?ód i przy-

kre uczucie! Pok?ad by? ju? teraz czysty, lecz bia-

?ym szronem okryty, a brzegi rzeki ?niegiem przy-

prószone.

Inne okr?ty p?yn??y obok nas, ale?my je wnet

wyprzedzili, skoro nasi Indzie rozpu?cili ?agle, a ?nie-

?ny wiatr zacz?? je rozdyma?.

Spotkali?my wkrótce jeden z okr?tów nale??cych

do tej samej co i nasz kompan] ii p?yn?li?my w ?wiat

szeroki, a on wraca? do domu. Obie za?ogi powita?y

si<i serdecznie, powiewaj?c chustkami i kapeluszami.

Podró?y po kanale opisywa? nie b(?dQ. l\Iinq-

Ii?niy Marguto, Hamsgate i Dcal. Mieli?my wiatr po-

my?lny do wpó? do szóstej wieczorem, potem usta? na-

gle. Skoro wszed? ksi??yc, zab?ys?y gwiazdy, okr?t

ko?ysa? si? ?agodnie na cielrem zupe?nie spokój nem

morzu, ?agle opada?y, uderzaj?c zwolna o maszty -

tworzy?o to razem tak spokojny i zachwycaj?cy obraz,

?e ta pierwsza noc moja na morzu, nic pr?dko wyj-

dzie mi z pami?ci,

Ostrzegano miQ jednak, ?e pogoda ?arty z nami

stroi, i ?e wkrótce nast?pi zmiana. Marynarze spo-

dziewali Ri<;! nawa?nicy. Nie dala te? na siebie d?ugo

czeka?. Nazajutrz bardzo rano obudzil mnie ha?as

na pok?adzie i stuk rozmaitych przedmiotów, tacza-

j?eych si<i po pod?odze w mojej kabinie. 'I'roch?

mia?em trudno?ci przy ubiernniu si<i, poniewa? nie

naby?em jeszcze marynarskiej wprawy chodzenia po

(13)

11

ruchomej pod?odze; przytrzymuj?c si? jednak o ?ciany,

wygramoli?em si? jako? na gór?.

Przekonalem f.\i?, ?e wiatr naj zupe?niej zmieni?

kierunek i wia? nam teraz prosto w oczy. Zdawa?o

si?, ?e lias napowrót wepchnie do kana?u; majtkowie

nie Ilut?o mieli pracy, ?eby mu si? oprze?. Tu po raz

pierwszy zapozna?em si? z morsk? chorob?, a przy-

tem nieprzyjemnem cierpieniu przypominam sobie, ?e

mnie rozrywa? jeden z podró?nych. By? to cz?owie-

czek bardzo ma?ego wzrostu, lecz widocznie posiada?

wielki zapas garderoby i rad by? ze zr?czno?ci pochwa-

lenia si? tein przed. wszystkiemi. Z pocz?tku poka-

za? si? w jakiej? oryginalnej czapeczce na g?owie

i w bucikach z szarego p?ótna. Przy male?kiej figurce

nos d?ugi, du?e odstaj?ce uszy i otwarte usta, jeszcze

go bardziej ?miesznym czyni?y. ?e deski hy?y mo-

kre a poranek ch?odny, spostrzeg?, ?e strój jego by?

uiew?a?ciwy, poszed? si? wi?c przebra? i powróci?

w wysokich butach i s?omianym kapeluszu, Lecz po

namy?le znalaz?, ?e i tcn ubiór by? nicodpowicdnim,

odszed? zatem i powróci? w du?ej czapce z daszkiem

i nausznikami. 'I'a powa?na i strojna osóbka by?a

d.a nas nicprzebraucm zasobem weso?o?ci. Zdaje si?,

?e w jego kufrach nic zosta?o ani sztuki ubraniu, na

ktor?by którcgo? dnia kolej nic przysz?a, i której-

by?my nic ogl?dali.

Ca?? noc wiatr hucza?; trzymali?my si? lawiru-

j?lc mi?dzy brzegami Anglji i Francji, bardzo ma?o

posuwaj?c si? naprzód, bo?my ci?gle mieli wiatr

w oczy. Przez 110C ca??, skoro si? tylko statek na

(14)

12

bok przechyla?, slycha? by?o skrzyp przenikliwy,

a cz?sto ca?y grad ksi??ek z pu?cczki spada? mi na

g?ow(;. Pomimo tego wszystkiego, spa?em jednak nic

?le. Wtem obudzi? mig jaki? niczwyk?y ?oskot. Ubra-

?em si? szybko i wyszcdlcru na pok?ad; okaza?o siQ,

?e wiatr zerwa? jeden ?agiel, ale gd wkrótce przy-

twierdzono na nowo.

Ca?e morze jak ?ywe rusza?o si? i drga?o; fale

przeskakiwa?y jedna przez drug? , bia?? pian? po-

kryte. By? to gro?ny i z?owieszczy wirlok. Oko?o

pó?nocy kapitan spostrzeg? okr?t a na nim flagg wzy-

waj?c?l ratunku. Skierowali?my si(? ku niemu, zna-

le?li?my, ?e zosta? przez zalogg opuszczonym i g?q-

hoko si<.f zanurzy? w morzu. ParQ pozosta?ych ?agli,

zmi?tych i poszarpanych w szmaty, wisialo na nim

jeszcze; pok?ad ju? zalewa?a woda. Okaza?o si?, ?e

to by?a nHó?an z Gernesey, pi?kuy statek mieszcz?cy

700 t011. Zniszczy la go burza, któr? i my przed

chwil? wla?uie przenie?li?my.

Poniewa? nic by?o na nim ?ywej duszy, a rato-

wa? go nic mieli?my ?adnego sposobu, pop?yu?li?my

w swoj? strou? ; wkrótce potem zaton?? musia? zu-

pe?nie. 'V pobli?u spotkali?my lód? przewrócon?, na-

le??c? prawdopodobnie do tego okr?tu. Có? siQ sta?o

z nieszcz(??liwymi marynarzami? Czy siQ zdo?ali oca-

li? na innych ?odziach, lub te? zabra? ich jaki okr?t?

Je?li nic - biada ich ?onom i dziccion, pozosta?ym

w domu! Smutny to hy? niewypowiedzianie widole

Lecz takie rzeczy pr?dko siQ zapominaj? na mo-

rzu. Nazbyt nas w?asne zajmuje niebezpiecze?stwo,

(15)

13

aby?my Ulob'li wiele my?le? o innych. Dwie ci??kie

doby walczyli?my z burz?, potem wicher zwolna uci-

cha e zacz??. Niekiedy przez mg?? wyziera?y niejasno

Francji wybrze?a, to znowu znika?y nam z oczu, Na-

koniec zab?ys?o ?wiat?o latarni Eddyssinu , wiedzie-

li?my zatem, ?e si<i znajdujemy blisko zatoki Ply-

muth.

Nazajutrz rano wyszed?szy na pok?ad, znalaz?em

nasz okr?t stoj?cy na kotwicy naprzeciwko Mount

Edgcumhe. Nic pi?kniejszego nad WIdok, jaki si?

oczom moim przedstawi?. 8liczlla zatoka otoczona

wie?cem ska?, wzgórz kamienistych, domków wiej-

skich. 'Vyspa Drake , b?yszcz?ca naj c?oncmi arma-

tami, tul?ce si? przy niej stare, olbrzymie okr?ty wo-

jenne, na wzgórzu Edgcumbe Park, a od niego a?

do morza ei?gll<lcy si\? szmaragdowy pas torfowisk,

dalej wsparuale lasy, s?u??ce za t?o krajobrazu, ho-

gactwo ?wiate? i cieni przeplataj?cych sig i dope?-

niaj?cych nawzajem, wszystko to tworzy?o tak czaru-

j?cy obraz, jakiemu podobnego nic widzia?em nigdy

i nic cznj(2 si? zdolnym go opisa?.

Poniewa? czekali?my na wiatr pomy?lny, a wia?

ci?gle przeciwny, zdawa?o si(2', ?e nie prQdko wyru-

szymy w drogt;. Prócz tego mieli?my jeszcze zabra?

pasa?erów i brakuj?co zapasy ?ywno?ci. Zatem, kto

mia? ochot?, wysiada? na l?d , b??dzi? po nneseie,

przygl?da? si<? zachwycaj?cym widokom, lub dla roz-

maito?ci posila? sig w hotelu.

Potrzcba jednak by?o na noc powraca? na okr?t,

a nawet w ci?gu dnia dawa? baczn? uwag? na kic-

(16)

14

runek wiatru, bo w razie zmiany, okr?t bez straty

czasu wyruszy? mia? na morze. Ostrze?ono nas, ?e

na pasa?erów przez w?asn? opiesza?o?? opó?niaj?cych

si? z powrotem, statek czeka? nic b?dzie i zostawi

ich na brzegu. Postanowi?em sobie zatem pilnowa?

si? dobrze i nie traci? z oczu okr?tu.

Po trzydniowem nu??ce m oczekiwaniu zmieni?

si? wiatr nareszcie; podniesiono kotwic? z weso?ym

okrzykiem "Yo! ruszaj!" i zaledwie kilka up?yu??o

godzin, wyp?yn?li?my na otwarte morze, a ciemne

wybrze?a starej Anglji stopniowo znika?y nam z oczu

w oddaleniu.

ROZDZIA? II.

?egluga na Po?udnie .

.) Marc«, S?dz?, ?e prawdopodobnie jak wszyscy

podró?ni, znajduj?cy si? razem na okr?cie i maj?cy

odby? wspólnie d?ug? podró?, my równie?, straciwszy

zaledwie z oczu wybrze?e rodzinnego kraju, zacz?li?-

my si? przypatrywa? sobie nawzajem, zadaj?c w du-

szy pytanie: Kto to jest? Co to za jeden? Po co

jedzie? Takie kwest je starali?my si? rozwi?za?

w my?li.

Dowiedzia?em si?, ?e niektórzy, jak ja, podró-

?owali dla zdrowia. Zdaje si?, ?e d?uga podró? mor-

ska dla cierpi?cych na piersi, uwa?an? jest za zba-

(17)

15

wienne lekarstwo; jest to niezawodnie ?rodek uczciwy,

poniewa? lekarz zalecaj?cy go, traci jednocze?nie pa-

cjenta i honorarjum. Zdrowa to rada; d?ugi wypo-

czynek w podró?y, stosunkowo równa temperatura

monika, prawdopodobnie czystsze i zdrowsze powie-

trze jakiem si? oddycha, wszystko razem korzystnie

wp?ywa na p?uca i stan ca?ego organizmu.

1tV liczbie podró?uj?cych dla zdrowia, niektórzy

byli m?odzi, inni w ?rednim wieku. VV liczbie tych

ostatnich znajdowa? siQ sympatyczny chory, dr?czony

nieustannym kaszlem. Inny m?ody cz?owiek cierpia?

na wrzody w gardle i mia? pocz?tki choroby p?uc.

Trzeci, zm?czony prac?, potrzebowa? d?ugiego wypo-

czynku dla mózgu. Czwarty dozna? zawodu w milo?? i

i szuka? zmiany miejsca i zaj?cia.

Lecz byli te? i inni w ca?ej sile zdrowia, go-

ni?cy za maj?tkiem lub szukaj?cy przyjemno?ci.

Dwóch t?gich, otwartych, silnie zbudowanych zuchów,

którzy wsiedli na okr?t w Plymuth , jechali do No-

wej Zelandji , w zamiarze wynaj?cia pod ferm? spo-

rego szmata ziemi. "\Yed?ng mego przekonania, sta-

nowili idealny typ fermerów kolonjalnych. Inny je-

cha? do Wikt orji, o jakie 250 mil na pó?noc od Mel-

burnu. l\Iia? z sob? trzy prze?liczne szkockie bry-

tany, któremi si? wszyscy zachwycali . Mieli?my tak?e

m?odego ochotnika, który figurowa? na przegl?dzie

wojsk w Brightonie', a teraz udawa? si? do Nowej

Zelandji, gdzie siQ znajdowa? jego ojciec i tam mia?

zamiar wst?pi? w szeregi wojsk kolonjalnych. By?

(18)

lG

jeszcze pewien d?cntlemon Yankis, *) podró?uj?cy w in-

teresie handlowym. Niektórzy jechali na "ogl?do-

winy" . Je?li by im si<.! trafi?o co? obiecuj?cego na

przysz?o??, gotowi byli pozosta?; jak nic, to wróc?

do domu. Jeden pan mia? z sob? przeno?ny . aparat

fotograficzny, pragn?? zwiedzi? N ow? Zelandj?, 'I'as-

man] <.!, a tak?e Australj?.

Inni podró?owali w rozmaitych celach. Male?ki

kawaler uaprzyk?ad, który wsiad? na okr?t w Grave-

seud z tak obfit? garderob?, wed?ug naszych przy-

puszcz c?, jecha? do Australji, ?eby tam wyrosnq?, -

poniewa? wiadomo powszechnie, ?e tamtejsze powie-

trze i klimat zduuiiewaj?ey na wzrost wp?yw wywie-

ra. Inny opowiada? mi szeroko, ?e opu?ci?. Allglj?

z przyczyny ?ony, lecz, ?e siQ w nim wiele przebi-

jajo pró?no?ci, podejrzewam, ?e musia?a tam by? za-

równo jego jak i jej wina.

Potem by? jeszcze major, marsowo i powa?nie

wygl?daj?cy d?entlcrucn , wsiad? na statek w Ply-

muth, z kilku nowiutkiorni tlórnokami. Wed?ug jego

w?asnych opowiada?, wielkim celem jego misji by?o

utworzenie w kolonjuch ochotniczej armji. Tak czy

inaczej, mia? wzi?cie sig i uk?ad d?eutlcmcna. A ?e

pow?cha? prochu, dowodem tego by?o , ?e straci?

praw? r?kg w 'wojnie krymskiej, i tylko z lew? od-

by? kampauj? ca?? w czasie powstania Indjan. Za-

wsze go si? trzyma?y ?arty, towarzysz z niego by?

"*) Ameryka?ski.

(19)

17

wyborny, chocia? zazwyczaj mówi? to J coby zamil-

cze? warto. \Vogóle by?o nas siedemnastu pasa?erów

pierwszej klasy, wraz z ?on? kapitana, jedyn? dam?,

znajduj?e? siQ na pok?adzie. \V innych cz??ciach

okr?tu mie?ci?o siei oko?o o?mdzicsi?ciu podró?nych

drugiej i trzeciej klasy.

Chocia? wiatr mieli?my pomy?lny i pogod? piQ-

ku?, prawic wszyscy cierpieli?my na morsk? chorob?

w mniejszym lub wi?kszym stopniu; lecz powoli przy-

zwyczaiwszy siQ do ko?ysania okr?tu , jeden po dru-

gim, Z<Ltztl? wychodzi? zc swej kabiny i przyjmowa?

udzia? w codziennem ?yciu na okr?cie. Opowiem po

krótce jakiem ono by?o mniej wi?cc].

Okolo szóstej rano budzi?o nas szorowanie po-

k?adu, odbywaj?ce si(i pod okiem dy?urnego oficera.

Porupowano wod\) z morza i za pomoc? sikawki po-

lewano ni? pok?ad ca?y, ka?dy z majtków mia? jesz-

cze prócz tego ceberek w?asny i tu dopiero zaczyna?a

siQ robota. Có? to by? za zgrzyt, szorowanie i skro-

banie!

U?ywa sic; przytom llli{?kkiego, piaskowego ka-

mienia, którym naciera siQ pok?ad polewaj?c wod?,

aby nic zosta?o nicczysto?ci ?adnej. Piaskowicc unie-

nia si(2 na piasck , ten siQ zmywa wod? znajduj?c?

si\) w wiaderkach i zmiata szczotkami kauczukowcmi,

Ty? okr?tu utrzymuje si(? zawsze tak czysto,

?eby a? b?yszcza?. Od czasu g;dy?my odbili od brzegu,

nieporównanie lepiej wygl?da?. Kic zosta?o na nim

ani odro biuy b?ota. Co sobota zwijano porz?dnie

Dodatek do "W?drowca" Nr 101'>5. 2

(20)

18

f

:

?

. :{

1

wszystkie liny, - okr?towy zwyczaj - a mcialowe'1

cz??ci czyszczono tak, ?e ?wieci?y jak z?oto.

Pusa?crowie ubierali siQ tymczasem, a gdy wy-

chodzili na pok?ad, szorowanie i mycie by?o sko?-

czoue , deski suche. ,y jakie pó? godziny pó?niej

dzwoniono na ?niadanic ; apetyt zale?a? g?ównie od

stanu pogody i ko?ysania okr?tu. Pomiqdzy pierw-

szem a drugicni ?niadaniem wi?kszo?(? u?ywa?a prze-

chadzki, tworzy?y sil; grupy, ka?dy szukul towarzy-

stwa, jakie mu sil.! podoba?o.

,y pocz?tku trudno nam by?o bardzo utrzyma?

równowag?, Potykali?my Sii? co chwila" nie brak?o

wypadków. Lecz trafia?y si(? one nie tylko pasa?e-

rom; widzia?em raz, jak ch?opak okr?towy, nios?c

ogromn;? szyuk? ze spi?arni po schodach, potkn?? si<i

i upu?ci? jl1 w. otwór, którym ?cieka brudna woda

i Basza pi?kna szynka zmarnowa?a sit? daremnie.

O dwunastej podawano drugie ?niadanie. Potcm

do pi?! ter, do ohiadu , snuli?my siQ Zl.WWU po pok la-

dzie, albo odwiedzali chorych podró?nych, kto ehcia?

czyta? lub zajmowa? si? w swojej kabinie, al ho czas

sp?dznl na rozmowie, i tak mija? jako? dzie?. Po

obierlzic starsi zasiadali do wista, mlodsi . zabawiali

si? ?piewem, akornpunijujqc sobie ll,t pianinie, przy

czcm by?o wiele gadania, a tytuniowego dymu jeszcze

wi?ce].

Wszystkich ?ywo zajmowa? bieg okr?tu, Pierw-

szcm pytaniem co rano by?o: ile drogi zroliiti?my

w ci;?gn nocy; a we dnie, kicrunek wiatru, stan nieha

i pogody, hy?y gMWllylll przedmiotem rozmowy.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Balcerkiwicza oraz wiedzy własnej napisz, kto był władcą państwa, którego mieszkańców autor artykułu określił mianem „schizmatyków” i dlaczego z ich

Przypomnijmy: mediacyjna pomiędzy niedostępną dla człowieka mądrością a ignorancją, z której chce się wyrwać (s. Do tej właś ­ nie funkcji odwołuje się Niżnik

Ty chciałbyś szczęścia, mój wieszczu, na świecie, A spytajże się, kędy ono gości.. Szczęście, mój bracie, to kapryśne

Materiał edukacyjny wytworzony w ramach projektu „Scholaris – portal wiedzy dla nauczycieli”?. współfinansowanego przez Unię Europejską w ramach Europejskiego

Materiał edukacyjny wytworzony w ramach projektu „Scholaris – portal wiedzy dla nauczycieli”.. współfinansowanego przez Unię Europejską w ramach Europejskiego

SZKOLENIE NA SZPITALNYM ODDZIALE RATUNKOWYM Po kilku latach multizadaniowej pracy w polskich szpi- talach podjąłem próbę odnalezienia się w tutejszej rzeczy- wistości klinicznej, co

Niektórzy autorzy zajmujący się komentowaniem sztuki trans- awangardy zwracają uwagę na znaczenie wysokiego stopnia mani- pulacji przez jednostkę nadrzędnymi celami, wymieniając w

I zresztą jeszcze po dziś dzień cieszy się ona ogromną poczytnością (choć bardziej ze względu na doskonale poprowadzoną fabułę, dramaturgię narracji oraz ładunek