• Nie Znaleziono Wyników

Wobec kryzysu Europy : powojenna estetyka Jerzego Stempowskiego

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Wobec kryzysu Europy : powojenna estetyka Jerzego Stempowskiego"

Copied!
26
0
0

Pełen tekst

(1)

Andrzej Stanisław Kowalczyk

Wobec kryzysu Europy : powojenna

estetyka Jerzego Stempowskiego

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 78/2, 129-153

(2)

P a m ię tn ik L ite r a c k i L X X V III, 1987, z. 2 P L I S S N 0031-0514

A ND RZEJ ST A N ISŁ A W KOW ALCZYK

WOBEC KRYZYSU EUROPY

PO W O JEN N A ESEISTY K A JERZEGO STEM PO W SKIEG O

1. Je d n y m z głów nych w yznaczników gatunkow ych eseju jest zdecy­ dow anie m an ifestu jąca się obecność podm iotu; ośrodek każdego eseju stanow i historycznie i psychologicznie ukon k retn ion a świadomość esei­ sty dążącego do w yrażenia swego św iata. Je d n ak ekspresja ta — jeśli m a stać się w artością k u ltu ra ln ą — nie może istnieć w próżni, nie może też realizow ać się w jak iejś rzeczyw istości zastępczej czy uro jonej, w świecie uprzednio sprep aro w an y m i osw ojonym przez sprow adzenie go do kilku form ułek czy dogm atów. Eseista rezy g nuje rów nież z fikcji, gdyż pragnie się zm ierzyć ze św iatem historycznym , żywiołowi dziejów przeciw staw ić ład k u ltu ry , a chaos swej biografii przekształcić w tekst. J a k tra fn ie bowiem zauw ażył Leszek Kołakowski:

a firm acja in d y w id u a ln o ści m oże się dokonać tylk o w jej p rzeciw sta w ien iu do reszty św iata, w jej u stosu n k ow an iach w ob ec niego: u stosu n k ow an iach za­ leżn o ści fak tyczn ej, od p ow ied zialn ości, oporu *.

W tej odwadze staw ienie czoła rzeczyw istości w całym jej bogactw ie, w niechęci do iluzji tk w i obietnica żywotności g atunku. Esej zatem to rodzaj artystyczneg o zapisu przygód in telek tu aln y ch i doznań życiow ych człowieka, którego świadomość ciągle w ykracza poza granice „ ja ” ku św iatu, k u drugiem u człowiekowi. W eseju dom inuje w idzenie osobiste i p ry w atn e, nie znaczy to jednak, że jego b o h ater dał się zam knąć w cias­ ne ram y cogito. Podm iotow a świadomość nigdy nie jest „p u sta ”; w ty m sensie m ożna powiedzieć, że esej jest propozycją odpowiedzi na n u r tu ­ jące ludzkość od czasów K artezjusza pytanie: ja k odnaleźć k o n tak t m ię­ dzy rozciągłą m aterią (otaczającą nas rzeczywistością) a nierozciągłą m y ­ ślą, cogito? O rganizująca esej podm iotowa świadomość obdarzona zostaje k u ltu ra ln ą i jednostkow ą pamięcią.

Jed nak że esej — m im o tak silnie akcentow anej postaw y person ali- stycznej — unika egotyzm u i subiektyw izm u, gdyż, ja k zauw ażył E rnst C urtius:

1 L. K o ł a k o w s k i , K a p l a n i błazen . „T w órczość” 1959, z. 10. 9 — P a m ię t n ik L ite r a c k i 1987, z. 2

(3)

n a jg łęb sze p oru szen ie ż y cio w e (L e b e n s b e w e g t h e i t ] p ojed yn czego człow iek a p ły ­ n ie z ży w ej isto ty św ia ta [W eltleben], p o n iew a ż ob iek ty w n o ść zaw iera się w ż y ­ cio w y m rd zen iu { in d e m in n e r s te n L e b e n s k e r n ] podm iotu 2.

Z adaniem eseju je st to w ew n ętrzn e życie spotęgow ać i w yrazić, tak a b y życie i m yśl, człow iek i jego reflek sja stały się odtąd jednością.

Eseista zain tereso w an y jest św iatem jako źródłem im pulsów jego w łasn ych rea k c ji i jako tłem do au to p rezen tacji osobowości. P ierw szem u eseiście — M ichelowi de M ontaigne — rzeczyw istość służy do w ypróbo- w yw ania siebie sam ego („à essayer ses facultés n a tu relles”, Próby, ks. II ΙΟ )3.

Eseista zatem jest św iadkiem swojego czasu, pozostaje w n ieu sta n ­ n y m dialogu z w łasną epoką. W p rzy p ad k u Jerzego Stem pow skiego był to spór. A u to r Eseju dla K assandry nigdy nie pogodził się z fak tem zdradzenia przez E uropę podstaw ow ych w artości zachodniej k u ltu ry . Nie trzeb a dodaw ać, że niechęć, a często i pogarda, nie zakłóciły S tem pow - skiem u p rzen ikliw ej analizy, nie zniw elow ały dystansu.

2. T rzy eseje, k tó ry c h tem a te m jest duchow a i polityczna sy tu acja E u rop y w połow ie X X w. (Esej dla Kassandry, 1950; Rubis d ’Orient, 1954; Czytając Tukid yd esa , 1957), w a rto odbierać przez p ry zm a t ogłoszo­ nego w p rzededn iu w o jn y a rty k u łu Europa 1938— 1939. O d n ajd u jem y tu cechy, k tó re m iały w yróżniać późniejsze pisarstw o Stem pow skiego: szerokość horyzontów , d a r chłodnej analizy, precy zja sform ułow ań, nie­ chęć do iluzji, a jednocześnie tro sk a w y n ik ająca z silnego poczucia p rz y ­ należności do k u ltu ro w e j w spólnoty.

Stem pow ski był k o m en tato rem politycznym nie ty lk o w nikliw ym , ale i tra fn ie przew id u jący m : m onachijski realizm okazał się podszyty zdradą. W w y n ik u szeregu posunięć n astąp iła w E uropie pokojowa likw i­ dacja hegem onii an g lo -fran cu sk iej. Je d n ej z głów nych przyczyn zała­ m ania się p orządku pow ersalskiego u p a tru je Stem pow ski w zakw estio­ now aniu zasady narodow ości. U trzy m an ie podziału E u ropy w edług tego k ry te riu m w ym agałoby u sta le n ia p raw a m iędzynarodow ego bronionego przez w ielkie państw a. Je d n a k n ik t nie m iał ochoty bronić status quo, którego sym bolem była Liga N arodów .

2 E. R. С u r t i u s, D ie li te r a r is c h e W e g b e r e i t e r des n e u e n F ran kreich s. P o ts­ dam 1919, s. 171— 172.

8 N azw a „ e se j” pochodzi zatem od p rzyjętej przez M o n ta ig n e’a m etod y p o le ­ g ającej n a w y p r ó b o w y w a n iu sam ego sieb ie, w ła sn eg o sądu, a n ie — jak często się u w aża — od szk ico w o ści, n iek o m p letn o ści czy b raku w y k o ń czen ia . Zob. М. К o - r o l k o , L u b o m i r s k i j a k o eseista . W zbiorze: S t a n i s ł a w H e r a k l i u s z L u b o m i r s k i .

P isa r z — p o l i t y k — m ece na s . W rocław 1982, s. 91. — W. G ł o w a 1 a, P ró b a te o r ii e s e j u lite r a c k ie g o . W zbiorze: G en o lo g ia p o ls k a . W y b ó r t e k s t ó w . W ybór, op ra co w a ­

n ie i w stęp E. M i o d o ń s k a - B r o o k e s , A. K u l a w i k , M. T a t a r a . W arsza­ w a 1983, s. 477— 478. (P ierw od ru k : 1965). — W. O s t r o w s k i , Esej. „Z agad n ien ia R odzajów L itera c k ich ” t. 7 (1965), z. 2.

(4)

P O W O J E N N A E S E IS T Y K A J . ST E M P O W SK IE G O 131 N ajprostszą a ltern a ty w ą do system u lig o w eg o b y ł pow rót do p raw a n a ­ tury, do sw obodnej gry sił, w której w y n ik u pań stw a średnie p och łon ęłyb y pań stw a m ałe i zostały p o ch łon ięte z k o lei przez w ielk ie. [BR 77] 4

P ojaw ia się tu w y stępu jąca w późniejszej eseistyce w różnych od­ m ianach antynom ia n a tu ry i k u ltu ry , porządku opartego na sile i lu dz­ kiego ładu gw arantow anego przez norm y i praw a, respektującego a u to ­ nom ię jednostek.

K ryzys europejski spow odow any został przez upad ek w pływ ów poli­ tycznych Zachodu, k tó re „opierały się w dużej m ierze na u ro k u i auto-I ry tecie jego cyw ilizacji, na pow szechnej w ierze w m ądrość jego in sty ­ tu cji i obyczajów p olitycznych” (BR 78). Zachód przegryw a, poniew aż sam zw ątpił o ideałach, k tóre sta ły się niegdyś zasadą jego istnienia. Sze­ rzącą się bierność obyw ateli oraz przyw ódców politycznych, obojętność na losy E u ropy środkow ej i w schodniej stw orzyły możliwość rozw oju u stro jó w to ta litarn y c h . U podstaw k ry zy su całego europejskiego sy ste­ m u o d n ajdu je Stem pow ski głęboki k ryzys m oralny. Św iadczą o ty m ta k p aradoksalne zjaw iska, jak to, że —

4 W ten sposób odsyłam do w yd.: J. S t e m p o w s k i , O d B e r d y c z o w a do R z y ­

m u . P aryż 1971. L iczba po sk rócie w sk azu je stron icę. Ponadto stosu ję n astęp u jące

sk róty dla u tw o ró w J. S t e m p o w s k i e g o : EK = Eseje dla K a s s a n d r y . P aryż 1961; L = L i s t y z z i e m i b e r n e ń s k ie j. P rzedm ow a W. W e i n t r a u b a . Do druku przygotow ała L. C i o ł k o s z o w a . L ondyn 1974; E = Eseje . W ybór i w stęp W. K a r p i ń s k i . K rak ów 1984.

O J erzym S tem p o w sk im i jego utw orach p isali m. in.: E. A x e r , Ć w i c z e n i a

p am ięci. W arszaw a 1984, s. 25—29. — A. B e r n a t , Chaos i d y s c y p l in a . I n t r o ­

d u k c j a w dzieło i ży c i e P a w ł a H osto w ca. „W ięź” 1984, z. 10. — J. C z a p s k i , P r z y S y b il la c h k r ó l o w y c h . „K u ltu ra” 1961, z. 11. — G. H e r l i n g - G r u d z i ń -

s k i , W y j ś c i e z m ilcz en ia . Jw. — M. J a g i e ł ł o , W i e c z n y u cie kinie r. „Przegląd P o w s z e c h n y ” 1984, z. 12. — K. A. J e l e ń s k i , P a w e ł H o s to w ie c , c z y l i o w y s i ł k u

w y o b r a ź n i . W: Z b ie g i okoliczn ośc i. P aryż 1982, s. 299—303. — H. K e n a r ó w a,

O J e r z y m S t e m p o w s k i m . „T ygodnik P o w szech n y ” 1984, nr 24. — J. К o ś с i a

ł-k o w s ł-k a , O J e r z y m S t e m p o w s ł-k i m . „W iadom ości” 1970, nr 1251/1252. — J. K o t t ,

L i s t y K a s s a n d r y z z i e m i b e r n e ń s k ie j. Jw., 1976, nr 1566. — A. S. K o w a l c z y k : Dialo g z o jc z y z n ą . „W ięź” 1985, z. 10/12; Z a p o m n i a n a k s i ą ż k a w ie l k ie g o e seisty. O „La t e r r e bern oise”. „Tygodnik P o w szech n y ” 1986, nr 51/52; P o d r ó ż e do E uropy. O dzie n n ik a c h J. S te m p o w s k ie g o . „Znak” 1986, z. 11/12; J e r z y S t e m p o w s k i . S z k i c do bio gram u. „Przegląd P o w szech n y 1987, z. 6. — K. M a r e k , J e r z y S t e m p o w s k i .

„W iadom ości” 1970, nr 1251/1252. — Cz. M i ł o s z , Proza. „K u ltu ra” 1961, z. 11. — S. E. N a h l i k , O J e r z y m S t e m p o w s k i m . „T ygodnik P o w szech n y ” 1984, nr 27. — Z. N o w a k o w s k i , H er r P r i v a t d o z e n t w b alo nie braci M o ntgolfier. „W iadom o­ ś c i” 1970, nr 1251/1252. — R. P a l e s t e r , P a w e ł H os tow iec. „Na A n te n ie ” 1969, nr 79. — M. S t ę p i e ń , N a d e s e j a m i i li s t a m i J. S te m p o w s k ie g o . „Z danie” 1984, 2. 12. — A. S ł o n i m s k i , A l f a b e t w sp o m n ie ń . W arszaw a 1975, s. 228. — T. T e r ­ l e c k i , „P an J e r z y ”. „D ialog” 1981, z. 9. — W. W e i n t r a u b, K l a s y k p o ls k ie j

e se i s ty k i . „T ygodnik P o w szech n y ” 1984, nr 33. — W. W o h n o u - t : O w o jn i e , d o ­ k t r y n i e B r e ż n i e w a [...]. „D ziennik P o lsk i” z 27 X I 1969; N a tr o p ie nies piesz n ego p rz ech o d n ia . Jw ., 2 IX 1971. — W. W o r o s z y l s k i , Pan J e r z y . „Z apis” 1978, z. 8.

N ajlep szą pracą an alityczn ą jest a rty k u ł M. W y k i E sej ja k o auto biografia.

(5)

prądy a n ty d em o k ra ty czn e [...] p o w sta ją i szerzą się n ie w śród ro b o tn ik ó w i ch łop ów , le c z w ła śn ie w śród tej części lu d n o ści, która przeszła przez szk oły śred n ie i u n iw e r sy te ty . Im w ię c e j m łod e d em ok racje w y d a w a ły n a ośw iatę, ty m w ię c e j w y c h o w a ły sob ie w ro g ó w . {BR 82]

To, co niegdyś zw iązane było z to leran cją, szacunkiem dla p raw i p rze­ szłości — ośw iata, racjonalizm , k u ltu ra h u m anistyczn a, u traciło swój etyczn y w ym iar; now a Europa zakw estionow ała a u to ry te t i w artość tr a ­ d y cji w p rzekonaniu, że pomoże to „w tłoczyć ludzkość w zupełnie nowe fo rm y ”. Jed n eg o z n a jb ard ziej c h a ra k te ry sty c z n y c h rysów swojego czasu u p a tru je S tem pow ski w w ierze w nieograniczoną praw ie plastyczność człow ieka, w p rzek o n an iu o jego „zasadniczej n ijak o ści” (Now e m a rze ­ nia samotnego wędrowca, BR). J e d n a k co dla H ostow ca — litera c k i pseu­ donim Stem pow skiego — je st oznaką d egradacji, to dla w ielu sta je się czym ś p o zy tyw n y m czy w ręcz ty tu łe m do chw ały. Na gruncie re la ty ­ wizmu, zw ątp ien ia o au to ry tec ie tra d y c ji, obyw atelskiej bierności i za­ n ik u w ia ry w autonom ię osoby ludzkiej w z ra sta ją ideologie oraz organ i­ zacje to ta lita rn e . E uropa jed n a k nie zdaje sobie spraw y, że toczy ją śm ie rte ln a choroba. Nic więc dziw nego, że b oh ateram i eseju S tem pow ­ skiego s ta ją się — z jed n e j stro n y — m itologiczna K assandra, z drugiej stro n y Szym on A skenazy. O bydw oje — m u ta tis m u ta n d is — odepchnię­ ci zostali przez społeczność nie z n ajd u jąc dla swoich przepow iedni zro­ zum ienia. Los swój p rz y jm u ją z rezy g nacją. Nie są ideologam i k a ta s tro ­ fy — może, g d y b y nim i byli, słuchano by ich. Sw oją wiedzę i pesym izm dzielą z nielicznym i, k tó rz y zachow ali jeszcze k ry ty c z n y sąd.

Esej dla K assandry złożony je st z p o rtre tó w ludzi, z k tó ry m i S tem ­ powski — w yłączyw szy córkę P ria m a — zetk n ął się osobiście. G alerię postaci rozpoczyna K assan dra, w anty cznej lite ra tu rz e greckiej po ja­ w iająca się u H om era, A jschylosa i E urypidesa. Chodzi zresztą nie tylko o to, żeby pokazać, że ju ż starożytni... Liczne u Stem pow skiego odw oła­ nia do a n ty k u pełnią w jego eseistyce różne fu nkcje. W Eseju dla Kassan­ d r y pow ołanie się na ta k odległą a n te n a tk ę m a być dla K a sa n d r X X w ie­ ku tyleż nobilitujące, co d ep ry m u jące. H istoria K a sa n d ry jest figu rą losu nie ty lk o lekcew ażonego p roroka, ale każdego, kto p o trafi swoje w y n ik ające z racjo n aln ej an alizy sy tu a c ji w nioski przeciw staw ić obojęt­ ności czy zaślepieniu ogółu. R e k o n stru u ją c zapisane frag m en tary czn ie w u tw o rac h litera c k ic h dzieje K asan d ry , w ypow iada Stem pow ski kilka uw ag pod adresem w spółczesnych społeczeństw . G recki ochlos w Aga- m e m n o n ie A jschylosa je s t „łudząco podobny do b ezm yślnych i o k ru t­ n y c h tłum ó w w y p ełn iający ch nasze stolice” . P o w ątpiew ający o p ra w ­ dziwości przepow iedni K a sa n d ry o b yw atele A rgos p rzy pom inają w spół­ czesnych w ich obojętności na rela cje o obozach k o n c e n trac y jn y c h i na wieści o przyg o tow an iach d y k tato ró w . P rzeciw nik w szelkich system ów to ta lita rn y c h , nie był S tem pow ski — oględnie m ów iąc — e n tu z jastą

(6)

P O W O J E N N A E S E IS T Y K A J . ST E M P O W SK IE G O 133

słabej X X -w iecznej dem okracji p arlam en tarn ej. O bserw acja obydw u system ów rodzi pesym izm :

P od k om en d ę szalon ych d yk tatorów czy n ie m niej n iep rzytom n ych rzą­ dów d em ok ratyczn ych całe n arody szły w karnych szeregach do n ieu n ik n io ­ n ych i z dala w id oczn ych k atastrof. N ik t nie próbow ał m yśleć sam od zieln ie, nik t n a w et n ie u ciek ał, chyba p orw an y o w czym pędem . Z m iany, jakie zaszły w Europie, n ieg d y ś cen tra ln y m laboratorium m y śli k rytyczn ej, są tak g łęb o ­ kie, że sam i n ie d ostrzegam y już p raw ie gro tesk o w o ści naszego zachow ania się. [EK 41]

W łaściwie nie m a różnicy m iędzy sy tu acją przew idującej jednostki w republice i w despotii. P od rządam i dyktatoró w nikogo nie trzeba przekonyw ać, że zbliża się najgorsze, zresztą na zapobieżenie klęskom je st zw ykle za późno. W republice n atom iast decydujące o w szystkim ciała zbiorow e pogrążone są zazwyczaj w inercji, stąd rep u b lik i „będą m ało odporne na w ypadki pochodzące z zew n ątrz”.

J e d n a k Hostowiec nie był rzecznikiem pesym istycznego fatalizm u, w m yśl którego żadna z dróg, w y b rany ch przez ludzkość, nie jest dobra i każda wiedzie ku k atastrofie. Stem pow ski unika w yraźnie sform ułow a­ ny ch dek laracji i a u to ry taty w n y c h stw ierdzeń, w czym zresztą w iern y je st form ule g atu n k u literackiego, k tó ry upraw ia. N iespieszny przecho­ dzień (jak sam siebie określał) p rzedstaw ia ludzkości jej k ry ty c z n y w i­ zerunek w epoce, w której powzięła o sobie bardzo wysokie m niem anie. E seistyka Stem pow skiego n akłania do sceptycyzm u i czuw ania. Choć jednocześnie św iadom a jest swojej słabości — nie posługując się dem a­ gogią, nie pow ołując się na w yznaw ane przez m asy polityczne religie i nie odw ołując się do plem iennych instynktów , nie może liczyć na zrozu­ m ienie czy raczej posłuch. G łów nym powodem pesym izm u — zdaje się sugerow ać Stem pow ski — jest szczególne, choć oczywiście n iep rzy p ad ­ kowe, spotkanie w zajem nie się w zm acniających tenden cji do likw idacji roli jednostek bądź elit w społeczeństwie: gospodarka rynkow a, kon­ sum pcyjne wzorce obyczajowe, dem okracja p arlam en tarn a oddająca w ła­ dzę w ręce mas, k tó re w gruncie rzeczy nie m ają ani zainteresow ania, ani kom petencji potrzebnych do rządzenia. Jednocześnie na ty m g ru n ­ cie w y ra sta ją ideologie kolektyw istyczne, głoszące rasow e bądź klasow e m ity, organizujące społeczeństw a w obozy w arow ne. D latego coraz m niej jest m iejsca dla ludzi sceptycznych i trzeźw ych, d y stan sujących się wo­ bec grupow ych emocji, strzegących w łasnego poziomu. Pozostają im ge­ sty desperackie:

w k o ń cu grudnia 1922 roku [pod w rażen iem ob serw acji p o lity k i m o ca rstw i sy tu a cji w N iem czech — A. S. Κ.] k u p iłem w P aryżu garść złotych dolarów , które p rzech ow ałem do 1939 i dzięki k tórym m ogłem u ciec z ok u p ow anej P o l­ ski. [EK 36]

Bliska z pewnością była Stem pow skiem u postaw a O rtegi y Gasseta, k tó ry ta k w r. 1929 m ówił:

(7)

to w ła śn ie je s t n ajbardziej p o d sta w o w y m k ry teriu m p od ziału lu d z k o śc i na dw a ty p y osobników : tych , k tó rzy sta w ia ją so b ie duże w ym agan ia, p rzy jm u ­ jąc na sieb ie o b o w ią zk i i narażając się na n ieb ezp ieczeń stw a , i tych, k tórzy n ie sta w ia ją so b ie sa m y m żad n ych sp ecja ln y ch w y m agań , dla k tórych żyć to p o zo sta w a ć tak im , ja k im się jest, bez p od ejm ow an ia ja k ieg o k o lw iek w y siłk u w celu sa m o d o sk o n a len ia {...]5.

W śród diagnoz w ypo w iad an y ch przez b ohaterów Eseju dla Kassan- d r y nie zabrakło głosów w yjątk ow o pesym istycznych. Do nich należy zdanie profesora fizjologii, w edług którego w ielkie cyw ilizacje b yły sk u t­ kiem k o rzy stn y ch m u ta c ji trw a ją c y c h zaledw ie kilka pokoleń. Nie jest więc w ykluczone, że któregoś dnia m ożem y „obudzić się w śród k r e ty ­ nów niezdolnych w ogóle do zrozum ienia tego, w co w łożyliśm y tyle p racy i dow cipu” (EK 43). O pinię tę przytacza S tem pow ski n a końcu swego eseju, tra k tu ją c ją jako anegdotę. Sam nie był w yznaw cą d e te r- m inizm u, w idział człow ieka jako istotę zdolną do urzeczyw istnienia swo­ jej w olności (choć zdarza się to ta k rzadko). W ierzył w ocalającą moc k u ltu ry . W p rzed ed n iu drugiej w o jn y św iatow ej tw ierdził:

stare c y w iliz a c je m ają ogrom ną siłę oporu. Z n iszczon e ж górn ych p iętrach, w w a r stw a c h elita rn y ch , tlą się jak o g ień pod pop iołem przez ca łe ty sią clec ia . - [BR 72]

A foryzm te n jest bardzo ty p o w y dla sty lu Stem pow skiego. Sens jest w łaściw ie pesy m isty czn y (zgaśnięcie płom ienia), ale pozostaje przecież jak a ś nadzieja (tlenie się przez tysiąclecia).

Hostow ca — in te le k tu a listę bardzo przyw iązanego do tra d y c ji k u l­ tu ry euro p ejsk iej — niepokoiły X X -w ieczne losy k o n ty n en tu . Św iadczą o ty m dw a eseje: C zytając T u k id yd e sa i Rubis d ’Orient. W yraz „czyta­ n ie ” oznacza u Stem pow skiego — jak zresztą u każdego eseisty — nie ty lk o czynność le k tu ry . Czytać to ożywiać te k st poprzez odnoszenie go do w łasnej sy tu acji, aktualizow ać to, co w ydaw ało się zabytk iem p rze­ szłości. A le — z drugiej stro n y — oznacza to rów nież obserw ację w spół­ czesności przez p ry zm a t dośw iadczenia przeszłych pokoleń. J a k słusznie pow iada W ieland S chm ied —

e seista ży je w p u n k cie p rzecięcia czasów . Z w raca się k u p rzeszłości, a jed ­ n o cześn ie p atrzy przed sieb ie. B ada to, co już się zdarzyło, aby poznać to, co dopiero n a d ejd zie e.

Czas eseju je st b achtinow skim w ielkim czasem, w k tó ry m sensy p rze­ szłe nie będą n ig d y ustabilizow ane, raz na zawsze określone.

Z resztą sam T u k id y des tak iej le k tu ry W o jn y peloponeskiej się do­ m aga, kiedy mówi, że jego dzieło będzie pożyteczne dla części odbiorców:

5 J. O r t e g a y G a s s e t , B u n t m a s . W: B u n t m a s i in n e p i s m a s o c jo lo g ic z­

ne. W stęp em op atrzył J. S z a c k i . W yboru dok on ał i tek st p rzejrzał S. C i c h o ­

w i c z . W arszaw a 1982, s. 9 (tłum . P . N i к 1 e w i с z).

8 Cyt. za: L. R o h n e r, D e r d e u ts c h e Essay. M a t e r ia l ie n z u r G e s c h ic h t e u n d

(8)

P O W O J E N N A E S E IS T Y K A J . ST E M P O W SK IE G O 135 w y sta rczy m i, jeśli uznają je za p ożyteczne ci, którzy będą ch cieli poznać do­ k ład n ie p rzeszłość i w yrob ić sob ie sąd o takich sam ych lu b p odobnych w y ­ darzeniach, jak ie zgodnie ze zw y k łą koleją sp raw lu d zk ich m ogą zajść w p rzy ­ szłości. (ks. I 2 2 ]7

Nie znajdziem y jed n a k u T ukidydesa — w odróżnieniu od w ielu in ­ nych historyków staro żytn y ch — żadnej fabuła docet. W ojna peloponeska jest w rów nej m ierze dziełem historycznym , co tra k ta te m o polityce, k tóra je st tu św iatem rządzącym się swoimi w łasnym i bezw zględnym i praw am i. Rozw ażanie kw estii politycznych z pom inięciem m o ralizator­ stw a i naiw nego optym izm u było Stem pow skiem u — czytelnikow i i ad- m iratoro w i M achiavellego — bardzo bliskie. T ukidydes także w ielo krot­ nie podkreślał, że klęski sprow adzają na państw o m asy, któ re m ają skłonności do snucia iluzorycznych planów, popadania w skrajności. D la­ tego decydować w życiu publicznym pow inna a ry sto k racja ta le n tu (II 37, II 65). W zorem takiej jednostki spraw nie k ierującej ateńsk ą dem o­ k rac ją był dla T ukidydesa P erykles. Również Stem pow ski u p a try w a ł przyczyn w ielu klęsk Europy w przedw czesnej politycznej ak tyw izacji mas, k tó re do takiej działalności nie posiadały ani kom petencji, ani od­ pow iedniego doświadczenia. D latego w zakończeniu eseju stw ierdza:

n a jp ięk n iejsze zdają się być u T ukidydesa obrazy sza leń stw a ludu, jego za­ ślep ien ia i d ezorientacji w śród obliczonej na chłodno h isterii dem agogów , pro­ p on u jących m u coraz sk rajn iejsze decyzje. [EK 71—72]

Je d n a k osią kom pozycyjną eseju jest in n y w ątek polityczny. Swoim zw yczajem Hostowiec unika form ułow ania wniosków w iele pozostaw ia­ jąc dom yślności i inw encji czytelnika 8. Stem pow ski dzieli z T ukidyde­ sem przekonanie o pow tarzalności losów ludzi i narodów (a w każdym razie o istn ien iu pew nych p raw obow iązujących w polityce) w ynikające z faktu, że n a tu ra ludzka pozostaje niezm ienna (zob. W ojna peloponeska I 22, III 82). Tę ahistoryczną postaw ę sygnalizuje m otto z E rnsta J ü n - gera:

w ie lk i teatr św iata m a n ieliczn y personel. W kostiu m ach historyczn ych , z ję ­ zy k iem różnych epok na u stach w y stęp u ją w nim w cią ż te sa m e p ostacie, grając w paru od w ieczn ych k o n flik ta ch . [EK 58]

P od kreślen iu uniw ersalności T ukidydesa służy przeprow adzony na początku eseju podział historyków na uczonych i m em orialistów . Ci ostatn i relacjo n u jąc w ypadki historyczne na pierw szy plan w ysuw ają

7 W o j n ę p e lo p o n e s k ą cytu ję w przekładzie K. K u m a n i e c k i e g o (w yd. 2. W arszaw a 1957).

8 W ogóle tek st eseisty czn y często stw arza w ra żen ie n iesp ójn ego. U k r y w a on m ech a n izm y sp ójn ościow e, od czyteln ik a dom agając się w y siłk u i k u ltu ro w ej k o m ­ p eten cji. Zob. M. R. M a y e n o w a , Spójn ość t e k s t u a p o s t a w a od b io r c y . W zb io­ rze: O s p ó jn o śc i te k s tu . W rocław 1971. O m ech an izm ach k o h eren cy jn y ćh tek stu eseistycznego· na p rzykładzie prozy B. M icińskiego p isze K. D y b c i a k (Pers ona-

l i s t y c z n a k r y t y k a lite racka. Teoria i opis n u rtu z la t t r z y d z i e s t y c h . W rocław 1981,

(9)

m otyw y indyw idualnego i zbiorowego działania, h isto ry k skłonny jest im przypisać trzeciorzędne znaczenie, inne m ożliwe decyzje i sposoby zachow ania jed n o stek bądź zbiorowości nie wchodzą w zakres jego p e r­ cepcji. W rezu ltacie ty lk o u m em orialistów m ożem y znaleźć m ate ria ł „do porów nań m ogących ośw ietlić zjaw iska tera źn ie jsz e ”.

W opisie zbrojnego k o n fliktu m iędzy S p a rtą a A tenam i najw ięcej m iejsca poświęca Stem pow ski nie głów nym antagonistom , ale państw om m ałym , k tó re zostały zm uszone do opowiedzenia się albo po jednej, albo po drugiej stronie, przy czym nie pozostawiono im możliwości swobod­ nego w yboru alianta. Zarów no S p arta, jak i A teny z całą bezw zględ­ nością tra k to w a ły m ieszkańców m iast sprzym ierzonych ze stron ą przeciw ­ ną. „P rzy ty m system ie — zauw aża eseista — tylko zdrajca m iał jakieś szanse pozostania p rzy życiu”. I tu n a stę p u je u jaw n ienie p e rsp e k ty w y — czytelnik W o jn y peloponeskiej okazuje się żyjącym w połowie XX w. E uropejczykiem :

ła tw iej [mu] jest zrozum ieć ó w czesn ą sy tu a cję m n iejszy ch republik. E urop ej­ czycy też n ie w y b iera ją dziś sw y c h alia n tó w , i ich w ła sn e rządy n ie potrafią zabezpieczyć ich od zesłan ia, w razie czego, na S yb erię. K ażdy m u si szukać tego zab ezp ieczen ia na w ła sn ą rękę. |[EK 70]

W rezu ltacie w ew n ętrzn y ch sporów i w ojen nastąpiło tak w ielkie osłabienie G recji, że w k ró tk im czasie stała się ona łupem n a jp ie rw M acedonii, a potem Rzym u. W w y niku drugiej w ojny św iatow ej E uropa zdegradow ana została do p rzedm iotu p rzetargów w polityce w ielkich mo­ ca rstw 9.

Losy E uropy i k u ltu ry eu ropejskiej rozw aża Stem pow ski rów nież w eseju Rubis d ’Orient. J e st to chyba jed en z n a jp recy zy jn iej skon­ stru o w an y ch jego utw orów . Esej rozpoczyna się k ró tk ą obserw acją oby­ czajow ą. N iegdyś drogie kam ienie, m .in. i ru b in y pochodzenia a z ja ty ­ ckiego, „ciem noczerw one, nieco m ętne, podobne do kro pel krw i i ropy zastygłych na brzegach r a n ”, stanow iły najbezpieczniejszą lokatę kapi­ ta łu — „w tej postaci m ożna było w ynieść w ielki m a ją te k uciekając w pław przez rz e k ę ”. W drugiej części u tw o ru n a stęp u je zm iana tem a ­ tu — Stem pow ski w spom ina swoje podróże do Besarabii. Życie jej m iesz­ kańców naznaczone było od w ieków p iętn em tym czasow ości. W każdej chw ili m ożna się było spodziewać obcej inw azji i u tra ty dobytku. J e ­ d y n y m ra tu n k ie m przed ru in ą czy śm iercią byw ały — tu pow raca m o­ ty w precjozów — złote m onety i drogie kam ienie. Taki try b życia w p ły ­ w ał na naw yki, obyczaje, kształto w ał potoczną „filozofię życia”:

zdolność sta łeg o p od n oszen ia się z k lęsk w y m a g a nie ty lk o p rzech o w y w a n ia k o szto w n y ch b ły sk o tek , le c z tak że posiad an ia in n ych ta lizm a n ó w , przede 9 D zieło T u k id yd esa w ielo k ro tn ie p o ja w ia się w e w sp ó łczesn ej litera tu r ze p o l­ sk iej, np. w T r a k ta c i e m o r a l n y m i Z d o b y c i u w ł a d z y Cz. M i ł o s z a , R ocznic ach

G a n d h ieg o S. V i n c e n z a , u Z. H e r b e r t a (D la czego k la s y c y ) i M. J a s t r u-

(10)

P O W O J E N N A E S E IS T Y K A J. ST E M P O W SK IE G O 1ST w szy stk im goto w y ch form u ł b ezbłędnego zach ow an ia się w obliczu nagich szabel, g otow ych do strzału rusznic i w ła d có w d yk tu jących z k on ia now e p ra­ w a, a w reszcie szkolonej zdolności otrząsania się w jed n ej c h w ili z w s z y s t­ k ich sen ty m en tó w , z w szy stk ieg o , co m ów ią stare p ieśn i i ciem n e oczy kobiet, i ocen ian ia szyb k im sp ojrzen iem znikom ych szans słabszego w grze czystej przem ocy. [EK 140]

W trzecim segm encie eseju n a rra to r pow raca znów do tem a tu szla­ chetny ch kam ieni — ty m razem jako przedm iotów dostarczających nie­ zliczonych przenośni. W śród nich jest i ta: szlifować w iersze: Tu poja­ w ia się w spom nienie zim y 1939/40, k tó rą Je rz y Stem pow ski spędził w przym usow ym , spow odow anym chorobą osam otnieniu w K arpatach:

W zim ow e w ieczory {...] u siło w a łem zrobić in w en tarz rzeczy pam iętanych.. Przez d łu gi czas sły sza łem ty lk o fragm en ty m uzyki. P otem dopiero [...] zaczęły się u k azyw ać słow a. Zrazu b y ły to sam e fragm en ty w ierszy lu b n a p isó w la ­ p idarnych. O porządku ich u k azyw an ia się z n iep am ięci d ecyd ow ał n ie b liższy lub dalszy język, ale o szlifo w a n ie słów , ich kadencja lu b przezn aczen ie do w ieczn eg o trw an ia na k am ien n ych płytach. Te pierw sze lśn iące w n ocy słow a b yły jak drogie k am ienie, które w razie k lęsk i m ożna zam ienić na konia lub b ezp ieczne ukrycie. Stało się w ów czas dla m n ie jasne, że w n ich le ż y m oja jed yn a szan sa życia i od n ow ien ia się z popiołu przeszłości. (EK 142]

Oszlifowane, obdarzone trw ały m blaskiem słowo jest w artościow sze od drogich kam ieni podlegających k o n iunkturom ry n ku. K u ltu ra i pa­ mięć, k tóre uw ieczniają doświadczenie i geniusz pokoleń, spraw iają, że człowiek nie jest już sam otny. To jest jed n a puenta eseju. D ruga od­ nosi się do sy tuacji Europy. W czw artym segm encie utw o ru Stem pow ski c y tu je aforyzm y E. M. Ciorana, rum uńskiego pisarza przebyw ającego na em igracji i piszącego po francusku. W yrażają one w bardzo lapidarnej form ie sy tu ację naszego k o n ty n en tu w w ieku XX:

P e n d e n t trois siècle s l’Espagne a g a r d é ja l o u s e m e n t le se c r e t de l’In e f f i­ cacité; le secret, l’O c c id e n t to u t e n tie r le p o ss èd e a u jo u r d ’h ui. . . 10.

Hostowiec tak to kom entuje:

W tych k rótk ich zdaniach zn ajd u jem y w ie le blisk ich nam m y śli. Są> to krople ropy i k rw i za sty g łe na naszych ranach em igrantów . [EK 143]

A foryzm y Ciorana przypom inające Zachodowi o jego w ielkim powo­ łan iu i m iern ej teraźniejszości oraz pow olnym upadku a k tu a ln e są dziś

rów nież dla swego stylistycznego kształtu. P rzetw arza on słowa w ta ­ lizm any, k tó re w nadchodzących czasach mogą okazać się bezcenne; E u­ ropa jest w sytu acji Rzym ian oczekujących zw ycięskich barbarzyńców . Pow inna więc dokonać selekcji swego dorobku i tw orzyć dzieła m ogące ocaleć.

B lisk ie k a ta k lizm y m ogą zm yć w jednej c h w ili [...] w szy stk ich c y m i n i s e c t o -

res, p rod u cen tów nic n ie znaczących w ięcej fin ezji, i m anierystów , k tórych

10 „Przez trzy w iek i H iszpania zazdrośnie strzegła ta jem n icy n iesk u teczn o ści; tę ta jem n icę posiada dzisiaj cały Zachód...” (tłum . za E 322).

(11)

ba g o û t stra ci od razu sw ą ran gę litera ck ą , k ie d y d aw n e sto lic e spadną do rzę­

du za ścia n k ó w . [EK 143]

Cioran zatem p rzekazuje Zachodowi, k tó ry znalazł się w edług S tem ­ powskiego w położeniu daw nej R um unii, m ądrość swego narodu. Mi­ ste rn a k o n stru k cja, lapidarność form y, elegancja języka, niezw ykłość i celność sk o jarzeń łączących odległe zjaw iska, czasy, w ydarzenia z h i­ sto rii i w łasnego życia sp raw iają, że esej Rubis d ’Orient m ógłby służyć za w zór postulow anej przez a u to ra postaw y.

Ten sam ch w y t dostrzeg am y w eseju Nad wodospadem w Szafuzie. Pierw sza jego część poświęcona je st w spółczesnem u sentym en talizm o ­ w i w y rażającem u się w zam iłow aniu do „tw ardości słów i -brutalności obrazów ”. J e st on odm ienny od X V III-w iecznego w p rzejaw ach zew nę­ trzn y ch , ale bliski w swej istocie:

Ł ączy je n ieu m ia r [...]. J est to brak proporcji, rozbieżność m ięd zy w y r a ­ zem u czuć i m o ty w u ją c y m i go ok oliczn ościam i. [EK 146]

D ruga część u tw o ru zaw iera dw ustronicow y opis ogródka i domu, w k tó ry m m ieszka eseista. In te re su je go zachow anie ptaków , ich zw y­ czaje i śpiew. W tonie opow iadającego w yczuw a się serdeczność i p rzy ­ w iązanie do tego sk raw k a ziemi, p o rastający ch go roślin i zam ieszkują­ cych tam zw ierząt. A le uczucie nigdzie bezpośrednio się nie ujaw nia. Stem pow ski hołdu je klasycznem u ideałow i powściągliwości. Raczej daje do zrozum ienia, wiedząc, że m anifestow anie uczuć pozbaw ia prozę jas­ ności i powagi, a przez to d eg rad u je przedm iot opisu.

Esej p rzeciw staw iający się sentym entalizm ow i w spółczesnych S tem - pow skiem u a rty stó w i sztuce „om faloskopicznej” (term in ze szkicu Po po­ wodzi, z tom u Eseje dla Kassandry, oznaczający nastaw ienie pisarza na w łasn e sta n y psychiczne i jego obojętność wobec św iata zew nętrznego) d a je jednocześnie poglądow ą lekcję, jak w a rto pisać. W ostatnim ak api­ cie Stem pow ski mówi:

D la sztu k i [...] w a ż n y jest ty lk o o sta tn i d esty la t, k tóry w y szed ł zw y cięsk o ze w sz y stk ic h prób, oparł się w sz y stk im p okusom , m odom i ła tw izn o m . I[EK 150]

3. Dwa czynniki k o n sty tu u jąc e esej: osobowość i biografia (zarów ­ no w sw ym planie jednostkow ym , ja k i historycznym ; eseista zawsze je s t św iadkiem sw ojej epoki) g ra ją w u tw o rach H ostow ca szczególną rolę. W E seju be rd yc zo w sk im z k ilk u w spom nień z młodości nie w aha się on uczynić swego ro d zaju m ia ry rzeczy, probierza sytuacji, w której znalazła się w spółczesna Europa. W ydarzenia, k tóre rozegrały się w p ro ­ w in cjo n aln y m m iasteczku podolskim , postaw y jego m ieszkańców zapo­ w iad ają n ied alek ą przyszłość całego k o n ty n en tu . Rozm owy i zachow anie się podolskich ziem ian przed sklepem Szafnagla, ludzi pozbaw ionych zm ysłu historycznego, pogrążonych bez resz ty w d ro bnych spraw ach codzienności — „ich G eschichtsbew ustsein [...] była [sic] w u śp ien iu ” —

(12)

P O W O J E N N A E S E IS T Y K A J . ST E M P O W SK IE G O 139

sta ją się zapowiedzią postaw y Europejczyków wobec decyzji politycz­ ny ch podejm ow anych przez w ielkie m ocarstw a:

zajęci sw ą p r o s p e r it y , jak berd yczow scy sarm aci sprzedażą zboża i p łatn ością w ek sli, E u ropejczycy n ie m ogą dokonać niczego, co by m ogło zm ien ić u sta lo n y w J a łcie porządek rzeczy. [...] N a w et rozm ow y E urop ejczyk ów zb liży ły się do b erd yczow sk ich w zorów . W iadom ości z m iejsc, gdzie zapadają d ecyzje, p rzy ­ chodzą w późnych i zn iek ształcon ych w ersjach . [BR 14]

Podobnie rzecz się m a z in n ą obserw acją: Stem pow ski w spom ina, że ze zdziw ieniem p rzy ją ł sposób, w jaki ubodzy Żydzi berdyczow scy czy­ ta li Kapitał M arksa. Nie przeszkadzało im to, że niew iele lub zgoła nic nie rozum ieli, tek st był dla nich praw dą objaw ioną, „czytali sposobem w yznaw ców ”. Co przed pierw szą w ojną św iatow ą eseista skłonny był uznać za objaw choroby w yw ołanej przez niedożyw ienie i b rak snu, to po r. 1945 okazało się czymś n orm alnym n aw et w kręgach fran cuskich lu m in arz y filozofii i lite ra tu ry .

W reszcie trzecim w ydarzeniem rzucającym światło na przyczyny u tr a ­ ty przez Europę a u to ry te tu i w oli jest epizod z ro k u 1917. M ieszkańcy naszego k o n ty n en tu nie um ieli w zorem zbuntow anych Kozaków okazać w przełom ow ych chw ilach „rzadkiej i tru d n e j cnoty nieposłuszeństw a”. O kazuje się zatem , że to za spraw ą sam ych Europejczyków Europa spro­ w adzona została do rzędu prow incji, przedm iotu przetargów m iędzy po­ tęgam i. Europejczycy n ajp ierw zw ątpili o suw erenności rozum u w y bie­ ra ją c postaw ę pokornych w yznawców różnych ideologii, potem zanie­ chali n aw et am bicji stanow ienia o sobie p rak ty k u jąc dyscyplinę i po­ słuszeństw o kolejnym władcom . Spotykam y tu typow e dla Stem pow - skiego połączenie dwóch różnych trad y cji: pochw ała „rzadkiej i tru d n e j cnoty n ieposłuszeństw a” to n iew ątpliw ie naw iązanie do idei oporu w o­ bec państw a (gdy p ostępuje ono nieetycznie) sform ułow anej przez H enry D avida T horeau w znanym eseju pt. O byw atelskie nieposłuszeństwo. Z drugiej stro n y naw iązuje tu rów nież Hostowiec do starego praw a Rze­ czypospolitej zaprzysięganego przez każdego króla elek ta w p actach con- ventach, praw a de non praestanda oboedientia legalizującego w ypow ie­ dzenie posłuszeństw a w ładcy łam iącem u norm y p raw ne i zobowiązania. J e rz y Stem pow ski — w przeciw ieństw ie np. do Bolesław a M iciń- skiego — z rzadka w prow adza cytaty, nie pow ołuje się bezpośrednio na w ielkie dzieła, nazw iska geniuszy lite ra tu ry i filozofii. Dziedzictwo k u l­ tu ra ln e przejaw ia się w jego eseistyce w in n y sposób. Hostowiec w pro­ w adza anegdoty autobiograficzne, obserw acje obyczajowe, refleksje, ko­ m en tu je bieżącą sy tuację polityczną; jest niespiesznym przechodniem , ale nigdy nie oddala się od głównego n u rtu życia. Zachow uje w obec n ie ­ go dystans, ale to, co dzieje się hic et nunc, nie p rzestaje go angażować. Głębokie osadzenie w tra d y c ji ujaw n ia się u Stem pow skiego w sposobie w idzenia i sądzenia rzeczyw istości. K u ltu ra dostarcza kry terió w , dzięki k tó ry m m ożna przeciw staw ić się chaosowi życia, przypadkow ości

(13)

istnie-nia. Czyny, w zory zachow ania, n o rm y obyczajow e i etyczne, zapisana w dziełach filozofów i a rty stó w m ądrość i piękno — słowem w szystk a to, co n azy w am y tra d y c ją k u ltu ra ln ą , stanow i dla Stem pow skiego źródło kry terió w , w edług k tó ry c h dokonuje on oceny współczesności. W ielo­ kro tn ie p rzy w o ły w an y przez niego w erset z Objawienia świętego Jana: „W eź trzcin ę i zm ierz nią św iąty nię i tych, któ rzy się w niej z n a jd u ­ j ą ” n , oznacza żądanie zachow ania stałej h iera rc h ii w artości, dzięki k tó­ rej m ożna by rozpoznać i ocenić rzeczyw istość, a także zachować zagro­ żoną przez z ew n ętrzn y bezład rów now agę osobowości. W Eseju berdy- c zow skim dobrze w idać ta k c h a ra k te ry sty c z n y dla p isarstw a P aw ła Ho- stow ca stop, na k tó ry sk ład ają się: uw ew n ętrzn ion a trad y cja, w yw ie­ dziony z niej kodeks w artości, biografia oraz osobowość samego auto ra. One to są jednocześnie p ry zm atem i p robierzem 12.

4. Czy a u to r Eseju berdyczowskiego był katastro fistą? W iele by za ty m przem aw iało. Także i jego teoria nieu stan n ie się w dziejach doko­ nującej selekcji n eg aty w n ej. W ojna przynosi zagładę ludziom n ajo d ­ w ażniejszym , nie lękającym się podejm ow ać zadań tru d n y c h .

V i c t o r y D a y zastaje już zw y k le sam ych ciu rów i d ek ow n ik ów , k tórzy dzie­

lą m ięd zy sie b ie ordery i la u ry z w y cięstw a i z których rodzą się n a stęp n e p o­ kolen ia. [L 60, 23; BR 89]

O statecznego w niosku, że oznacza to nieuch ronną d eg radację pod każ­ dym względem , Stem pow ski nie w ypow iada, ale wiele n eg aty w n y ch cech współczesności p rzy p isu je działaniu tego praw a.

U rodzony w r. 1894, wcześnie zetk n ął się Stem pow ski z pesym istycz­ nym i analizam i w spółczesności dokonyw anym i m .in. przez Osw alda Spenglera, O rtegę y G asseta czy w Polsce przez F lo rian a Znanieckiego, M ariana Zdziechowskiego, w reszcie Stan isław a Ignacego W itkiew icza. Od zachodnich pesym istów dzieli Stem pow skiego b rak fatalizm u. Nie dom onizuje on mas, nie głosi koniecznej stadialności „w ielkich k u ltu r ”

11 W B ib lii b e n e d y k ty n ó w ty n ieck ich w e r se t te n w całości brzm i: „P otem dano m i trzcin ę p odobną do m iern iczeg o pręta i pow ied zian o: »W stań i zm ierz Ś w ią ty ­ n ię Bożą i ołtarz, i tych , co w ie lb ią w n iej B oga«” (А рок 11, 1).

12 D la teg o tru d n o się zgodzić z in terp reta cją W. K arp iń sk iego, k tóry w e w s tę ­ pie do p ierw szeg o k ra jo w eg o w yb oru u tw o ró w S tem p o w sk ieg o pisze, że „Esej b e r -

d y c z o w s k i to socjologia ziem p o g ra n iczn y ch ”, a R u b is d’O r ie n t to „u trw alon a w

d osk on ałości sło w a h istoriozofia w sz e lk ic h B erd yczow ów : m in ion ych , ob ecn ych i p rzy szły ch ” (E 11— 12). C zy S tem p o w sk i b y ł u ciek in ierem ? — jak go ok reśla K arp iń sk i (E 10). S ło w o to zb ytn io k o ja rzy się z dezercją, a w ię c źle o p is u je p o­ sta w ę H ostow ca. N ie m ogę się ró w n ież zgodzić ze zd an iem A. B e r n a t a o S te m - p ow sk im (op. cit., s. 45): „O tacza go aura n iesp ełn ien ia . W śród tw órczości tak ich lu ­ dzi, jak G om brow icz, M iłosz czy V incenz, jego e seje sp raw iają w rażen ie pracy k o ­ goś, kto od m ów ił p od jęcia w y zw a n ia . T akich k lu czy do w sp ó łczesn o ści i p rzyszłości, jak od ta m ty ch , od n iego n ie o trzy m a m y ”. A utor n ie sp recyzow ał, co rozu m ie pod p o jęciem „klucza do w sp ó łc z e sn o śc i” — utru d n ia to p olem ik ę. N in iejsze stu d iu m stara się d ow ieść, że S tem p o w sk i w ca le n ie od m ów ił „podjęcia w y z w a n ia ”. Ś w ia d ­ czy o tym zresztą p ra w ie k a żd y jego esej.

(14)

P O W O J E N N A E S E IS T Y K A J . ST E M P O W SK IE G O 141

ani m istyki Blut und Boden Spenglera. Choć w edług Stem pow skiego d egradacja już się rozpoczęła i nadal postępuje, to przecież upadek nie jest nieunikniony 13. Hostowiec — w przeciw ieństw ie do W itkacego — nie bał się zagrażającego k u ltu rz e p rym ityw izm u mas, nie ubolew ał nad zanikiem geniuszy i przeżyć m etafizycznych. Trwałość cyw ilizacji w ią­ zał raczej z postaw am i — racjonalizm em , krytycyzm em , przyw iązaniem do w ysokich k ry terió w etycznych i estetycznych. Cyw ilizacja zachod­ nia, o ile pozostanie w ierna sw ym śródziem nom orskim trady cjom , nie zginie, poniew aż jest w najgłębszym sensie uniw ersalna. Stem pow ski nie bał się, gdyż nie w ierzył we wszechmoc przeciw ników — strach jest to przecież resp ek t dla potęgi antagonisty. Zachował poczucie godności i zbyt w iele dystansu do św iata, by wzbudzić w sobie lęk przed to ta li­ ta rn y m państw em , p ry m ity w n y m i ideologiam i czy przem ocą. Pisząc o latach poprzedzających drugą w ojnę światow ą, stw ierdził w Eseju dla Kassandry:

tragiczn e w tej sy tu a cji było to, że przez d ługie lata n ie w ie lk i n a w et w y s i­ łek lu d zi dobrej w o li m ógł odw rócić grożącą n aszem u k o n ty n en to w i katastrofę. [EK 31]

Pesym izm Stem pow skiego płynie z p rzy jętej przez niego racjonalnej postaw y w yrażającej się w niechęci do tw orzenia iluzji, sam ookłam y- w ania się. N aiw nym m esjanizm om , m istyce czynu „skierow anego w od­ ległą przyszłość i zw racającego się do przyszłych pokoleń” (BR 69) p rze­ ciw staw iał to, co m imo swej kruchości w ydaw ało m u się n ajtrw alsze: „praw dziw i b arb arzy ńcy uw ażają się zw ykle za nieszczęśliw ych, dopóki nie nauczą się łacińskiej g ram a ty k i” (Europa 1938— 1939, BR 87). Wo­ bec zagrożenia w skazyw ał konieczność i możliwość sam oobrony. Inna rzecz, że po r. 1945 o w spółczesnych b arbarzyńcach m aw iał, że nie moż­ n a ich naw et, ja k O strogotów i W andalów, nam ów ić do nauczenia się g ram a ty k i łacińskiej.

13 To praw da, że po r. 1945 S tem p o w sk i sp od ziew ał się b lisk iej in w a zji na E uropę zachodnią, a le trudno się zgodzić z W. W e i n t r a u b e m (P r z e d m o w a , L 7), który pisze, że S tem p o w sk i b ył przekonany, iż Zachód „nie posiada an i f i­ zyczn ych , ani przede w szy stk im m oraln ych sił potrzebnych do odparcia takiej n a w a ły . K on iec cy w iliza cji zachodniej b ył jego zdaniem przesądzony. A tak że i zasłu żon y. W ten sposób historia w y m ierzy Z achodow i sp ra w ied liw o ść za P o lsk ę i in n e k raje m ięd zym orza”. Jest o czy w iście m ożliw e, że k ied yś pod w p ły w em c h w i­ lo w eg o rozgoryczenia m ógł S tem p ow sk i takie zdanie w yp ow ied zieć, ale n ie trak to­ w a łb y m tego jako trw ałego sądu, gdyż taka chęć zem sty czy odw etu po prostu do H ostow ca n ie pasuje, n ie jest w jego sty lu . N ie m ów iąc ju ż o tym , że podobna op in ia g rzeszy zbytnią naiw n ością. W jednym z listó w p isa ł S tem p ow sk i: „cały* te n sm u tn y w id ok ban k ru tu jącego [...] Zachodu b yłb y dla m n ie n iezw y k ły m sp ek ­ ta k lem , g d y b y m n ie m iał dlań głęb ok iego p rzyw iązan ia lu b gd yb ym w yob rażał sob ie, jak w ięk szo ść P o la k ó w w ok resie 1918— 1939, że Europa w sch od n ia d osk on ale m oże się obyć bez Zachodu. T ego sob ie nie w yob rażam [...]” (L 36).

(15)

P rzy jm o w an ie d y sk u sji z tą cyw ilizacją w likw idacji — m ów ił — je s t rów noznaczne z k ap itu lacją. T rzeba koniecznie zacząć mówić o czym ś, innym . K to to potrafi, sk ry sta liz u je od razu m arzenia połowy naszych w spółczesnych i w yniesie się ponad w szystkie głow y koronow ane 14.

W n iespełna pół ro k u po w ojnie pisał J e rz y Stem pow ski w jed n y m z listów do K ry sty n y M arek, że c e n traln y m zagadnieniem dla E uro p ej­ czyka stało się zagadnienie nadziei.

D la teg o n a k o n ty n en cie bardzo w ie lu lu d zi p rostych i skrom n ych sądzi, że n a j­ w a żn iejszą dziś rzeczą jest obecnego stan u rzeczy n ie u zn aw ać za żadną cen ę, że a k cep to w a n ie w a ru n k ó w d zisiejszy ch z w y cięzcó w jest rów n e w y rzeczen iu się w s z e l­ k iej n ad ziei [...]. i[L 53]

5. J a k już w iem y, jed n ą z głów nych przyczyn k u ltu ra ln e g o i poli­ tycznego reg re su Zachodu był dla Stem pow skiego zanik niezależnego m yślenia, poddanie się in sty tu cjo n a ln y m bądź ideologicznym a u to ry te ­ tom ; pojedynczy człow iek zrzekał się swojej osobowej niezawisłości. W reszcie w w. X X w ielkie n atężenie osiągnął· proces in gerencji p ań ­ stw a w p ry w atn ość jedn o stk i. Jeszcze w X V III w. życie w ew nętrzne człow ieka pozostaw ało poza zasięgiem państw ow ej kontroli. W eseju M on­ sieur Chlewaski czytam y:

P a ń stw o p reten d u ją ce do m o b iliza cji to ta ln ej, rozciągającej się na ży cie p ry w a tn e i d u ch ow e o b y w a te li je s t z ja w isk ie m p óźn iejszym . [EK 78]

Tym , k tó ry pierw szy podjął ta k ą próbę, był w edług a u to ra S u lm o n y Napoleon. Je śli jed n a k jego poddani p o tra fili się bronić o d najdując azyl w świecie lite r a tu r y i sztuki, to człow iek w spółczesny sam siebie tego azylu pozbaw ił odrzucając tra d y c ję oraz u trw alo n ą w niej h ierarch ię w artości. D eg radacji uleg ła rów nież in telig en cja — w arstw a pow ołana do k u lty w o w an ia suw erenności rozum u. W czasie w o jn y Stem pow ski pisał w jed n y m z listów:

na Z achodzie in te lig e n c ja i in te le k t zn a jd o w a ł się już od d a w n a w sta n ie zm ierzchu, w k lu b a ch zaś zb ierali się ignoranci, gru b ian ie, łob u zy, drobni u rzęd ­ n ic y i w o g ó le osoby p o zb a w io n e ja k ie g o k o lw ie k ty tu łu do m ian a in te le k tu a ­ listy . W sen a ta ch u n iw e r sy te tó w za sia d a li lu d zie tak ciem n i i p o zb a w ien i w y ­ k szta łcen ia , że sza n u ją cy się lu d zie n ie w ie d z ie li, czy w y p a d a im n osić ty tu ły a k ad em ick ie [...]. [L 32— 33]

Pobrzm iew a w tej w ypow iedzi częsty u Jerzego Stem pow skiego ton' w yniosłości (choć m ożna by rów nież powiedzieć, że to ty lk o tra fn a diag­ noza). Ź ródłem owej w yniosłości nie je s t jed n a k pycha, ale uzasadnione poczucie wyższości. W szechstronnie w ykształcony, w ła d a ją c y w szystk i­ m i niem al języ k am i europejskim i, obdarzony błyskotliw ą in teligencją, m iał H ostowiec podstaw y do sądzenia innych, dysponow ał koniecznym i ku tem u k ry te ria m i. Uw ag k ry ty c z n y ch nie szczędził zresztą i polskiej in telig encji n azy w ając ją „najsłabszą częścią n a ro d u ”, pod kreślając

(16)

P O W O J E N N A E S E IS T Y K A J . ST E M P O W SK IE G O 143

śmiałość i chw iejność Polaków w m yśleniu (L 84). Przyczyn takiego sta ­ n u rzeczy u p a try w a ł w kryzysie system u edukacyjnego. W poświęco­ n y m tej kw estii eseju pt. O współczesnej formacji h u m anistyczn ej po­ rów n ał dwa system y kształcenia i w ychow ania: w cyw ilizacji przem y­ słowej Zachodu i u karpackich górali. Porów nanie w ypadło na korzyść ty ch ostatnich. K arpaccy górale bowiem um ieli stw orzyć pozaszkolny system wychow aw czy, w k tó ry m wcześnie w tajem niczano m łodych lu ­ dzi w życie w spólnoty, obrzędy, trady cje, rzemiosło.

K tok olw iek zetk n ął się z tam tejszą m łodzieżą, był zd um iony jej d osk o­ n ałym w y ch o w a n iem , uprzejm ością, popraw nością m anier, op tym izm em i za­ radnością. [EK 15]

Rozważania nad system em w ychow aw czym szkolnym i sw obodnym zam knięte zostają gorzką puentą:

w k ilk a la t później, podczas w o jn y i prześladow ań, przep row ad zili [m łodzi g ó ­ rale] przez gran icę w ie lu uchodźców [...]. W ielu z nich zg in ęło w obozach k o n ­ cen tracyjn ych , strzeżon ych prźez ich szk oln ych rów ieśn ik ów . [EK 16]

W ychow anie, jakie spotykam y u górali karpackich, zbliża się w edług Hostowca do system u edukacyjnego starożytnych. G órale ci m ieli za­ chować żyw ą więź z an ty kiem dzięki w spólnym z nim korzeniom tk w ią ­ cym w pradaw nej cyw ilizacji p asterskiej (zob. Nowe marzenia sam otne­ go wędrowca, BR 52— 54) 15.

Życie p asterzy karp ackich przeciw staw iał często Hostowiec cyw ili­ zacji przem ysłow ej. S tali się oni dla au to ra Eseju berdyczowskiego o stat­ nim łącznikiem współczesności z antykiem . P asterze górscy są w edług niego potom kam i ty ch g ru p ludności C esarstw a Rzymskiego, k tó re schro­ n iły się w górach w obawie przed barbarzyńcam i pustoszącym i Europę. D otąd m ożna tam „widzieć ślady [...] zdolności do zagospodarow yw ania niew dzięcznych teren ó w i ozdabiania ich upiększeniam i” (Ciągłość i k o n ­ trasty, E 364). Dzięki izolacji i oddaleniu od centrów cyw ilizacyjnych pasterze uniknęli feudalnego poddaństw a, co pozwoliło im ocalić w łasną k u ltu rę . G órale są potom kam i ludzi, któ rzy um ieli — często zbrojnie — obronić sw oją niezależność, a przez to zachować ciągłość tra d y c ji. Nic więc dziwnego, że

15 Z ain teresow an ie k u ltu rą H u cu łó w dzielił S tem p o w sk i ze S ta n isła w em V i n - c e n z e m, au torem tetra lo g ii Na w y s o k i e j poło ninie. E pigraf do p ierw szego tom u tego dzieła (P r a w d a st a r o w ie k u . O b ra zy, d u m y i g a w ę d y z w i e r c h o w i n y h u culs kie j. P rzed m ow a A. K u ś n i e w i c z a . W arszaw a 1980, s. 11), w y ję ty z P r a w P laton a, w sk a zu je, że już w starożytn ości istn ia ł m it o izo lo w a n y ch k u ltu rach p astersk ich : „w k atak lizm ach n ieraz już n astąp iła zagłada rodu lu d zk iego, tak że p ozostały ty lk o n iezn an e jego szczątki... [...] ci, którzy u n ik n ęli zagłady, b y li to n ie w ięcej n iż jacyś g órscy ludzie, pastrze gdzieś po szczytach. [...] N aprzód sam otność u sp o­ sob iła ich przyjaźn ie, ży czliw ie, lu b ili się w zajem n ie. N ie było w śród n ich an i b ie ­ daków , ani k łó tn i w y n ik łej z biedy. [...] A w sp o łeczeń stw ie, w k tórym ani bogactw o, a n i ub óstw o n ie zam ieszk a, n ajłacn iej jeszcze m ożna znaleźć obyczajność n ajrze­ te ln ie jsz ą ”.

(17)

p osiad ają [oni] p ra w d ziw y g en iu sz ży cia tow a rzy sk ieg o p ełn eg o r a fin a cji i n ie - p rzym u szon ości, w ła śc iw e g o je d y n ie ludziom , k tórych n ie ty lk o rodzice, ale i rod zice rod ziców o trzy m a li n a jsta ra n n iejsze w y ch o w a n ie. (B R 58]

Zachow ali oni rów nież inną, odrębną od reszty ludności h ierarch ię w artości. N ie dyspo n ują w praw dzie zby tn ią różnorodnością dóbr m a te ­ ria ln y ch (nie oznacza to jed n ak ubóstw a), ale posiadają w zam ian „inne saty sfak cje w postaci w olnego czasu i pełnego swoistego u roku b ytu ludzi n iezależn y ch”. N ietru d n o zauw ażyć, że są to w artości szczególnie cenione przez członków elit in te le k tu a ln y c h czy ary sto k raty czn y ch . Po­ wyższa c h a ra k te ry sty k a mówi praw dopodobnie więcej o upodobaniach samego Jerzeg o Stem pow skiego niż o cechach w łaściw ych huculskiej społeczności.

Również O sw ald S p en g ler w początkach naszego stulecia idealizow ał k u ltu rę chłopską i przeciw staw iał ją m iejskiej cyw ilizacji. O dw oływ ał się on jednakże do m istycznego zw iązku m iędzy człow iekiem a ziemią: „chłopski dom jest najw iększym sym bolem osiadłości. On sam jest ro­ śliną, głęboko zapuszcza korzenie w e w łasną glebę”. Ż adna k u ltu ra —■ w ed łu g S p en g lera — nie może rozw ijać się poza krajobrazem , „ani sztu­ ka, ani religia nie m ogły zm ieniać m iejsca swego w zro stu ” 16. Stem pow ­ ski poprzestaje n a w łasnych dośw iadczeniach i obserw acji życia górali, ich odm ienność tłu m aczy odw ołując się do historii k o n ty n e n tu i badań etnograficznych. O byczajow ość i sty l życia H ucułów je s t jeszcze jed n y m k ry te riu m , k tó ry m a u to r Eseju dla K assandry m ierzy w spółczesną so­ bie epokę.

Pow róćm y jed n ak do kw estii w spółczesnej form acji hum anistycznej. Źródłem jej odnow y m ogą stać się w edług Hostowca szkoły arty sty czne, k tó ry m udało się uniknąć w szechobecnej dziś ru ty n y , n u d y i m onotonii.

w od różn ien iu od szk ół tech n iczn y ch i u n iw e r sy te tó w szk o ły a rty sty czn e n ie o tw iera ją sw y m ab so lw en to m drogi do żadnej u tartej czy p ew n ej k a riery . D latego [...] stu d ia a rty sty czn e p rzyciągają do sieb ie najb ard ziej sam od zieln ą i p rzed sięb iorczą część m łod zieży. [EK 17]

W ydaje się, że dla Stem pow skiego zasadniczą cechą w szelkiej p eda­ gogiki była synteza tw órczej aktyw ności, p rak ty c zn y c h um iejętności i tra d y c y jn e j k u ltu ry h u m an isty czn ej. P o p rzestające na kształceniu w za­ kresie „k siążkow ej” w iedzy u n iw e rsy te ty fo rm u ją zaledw ie biern ych znawców, degustatorów , gdy tym czasem szkoły arty sty c z n e kształcą sw o­ bodnych tw órców . Ten rodzaj edukacji w y d aje się eseiście najb ard ziej obiecujący, gdyż przeciw staw ia się „dusznej atm osferze oblężonego m ia ­ sta, w k tó ry m zam kn ęły się lu d y starego św ia ta ”. Stem pow ski zresztą bardzo wysoko cenił bezin tereso w ną w iedzę hum anistyczną, przypisując jej duże znaczenie p rak ty czn e. W eseju Dzieci W a rszaw y w początkach

18 Cyt. za: A . K o ł a k o w s k i , S p e n g le r . W arszaw a 1981, s. 238— 239 (tłum . M. S к w i e с i ń s к i).

(18)

P O W O J E N N A E S E IS T Y K A J . S T E M P O W SK IE G O 145

X X stulecia niezw ykłe sukcesy Żydów w hand lu i w olnych zawodach tłum aczy w łaśnie rzeteln y m i studiam i nad S ta r y m T e s ta m e n te m i Tal­ m udem .

Ż ydzi p osiad ali po prostu p rzew agę, jak ą m łodzież o w y k szta łcen iu h u ­ m a n isty czn y m za w szy stk ich czasów posiadała nad n iew y k szta łco n y m i n o si­ cielam i ty tu łó w i d yp lom ów . (...] Z chederu i z dom u w ięk szość m oich k o leg ó w Ż ydów w y n io sła szacu n ek dla w ied zy b ezin teresow n ej, w sp a rty a u to ry tetem relig ii i trad ycji. Taka ocena w ied zy jest p od staw ą w szelk ieg o w y k szta łcen ia . W yk ształcon y zdobyw a szybko potrzebne m u w iad om ości prak tyczn e, na k tóre n iew y k szta łco n em u całego życia za m ało. [EK 89— 90]

W specjalizacji, w odejściu od w ykształcenia ogólnego na rzecz w ie­ dzy rzekom o praktycznej u p a tru je Stem pow ski przyczyn poszukiw ania przez sfru strow an y ch i św iadom ych straconego czasu m łodych „kom ­ p en saty w arogancji i b a rb a rz y ń stw ie ”.

P ro b lem aty k a pedagogiczna pojaw ia się w eseistyce Paw ła Hostow- ca nieprzypadkow o. Interesow ała go kw estia kształtow ania osobowości człowieka. P y tał, w jakiej m ierze człowiek jest zdeterm inow any przez w arunki, a w jak im stopniu sam może decydować o kształcie tożsamości, w jakiej m ierze podlega kształtow aniu przez m om ent historyczny, k u ltu ­ rę środow iska, w arstw y , naro d u , ludzkości. P ro b lem aty k a ta często jest przedm iotem zainteresow ania eseistów (zob. O w y chow aniu dzieci Mi- chela de M ontaigne). J e d n ą z n ajisto tniejszych cech postaw y eseistycz­ nej jest przyw iązanie do dziedzictw a kulturalnego, w iara w jego dobro­ czynny w pływ na ułom ną n a tu rę ludzką. K u ltu ra jest dla eseisty p ra w ­ dziw ą ojczyzną człowieka, a jednocześnie g w a ra n tu je jego w łaściw y rozw ój, jego uczłow ieczenie. D latego Stem pow ski tak bardzo obaw iał się zapatrzony ch w przyszłość reform atorów gotow ych pozbawić ludzkość dorobku przeszłych pokoleń. Podobnym zagrożeniem są technokraci „nie w idzący żadnej trudności w racjo naln y m zorganizow aniu narodów na w zór term itów , pod w aru nk iem odrzucenia w szystkich przesądów i t r a ­ d y c ji” (EK 13).

Dopóki u trz y m u je m y więź z przeszłością, dopóty zdajem y sobie sp ra ­ wę z naszej tożsamości i bronim y się przed sam otnością. Z resztą — jak zauw aża Sim one W eil — m iędzy przeszłością a przyszłością nie ma żad­ nego przeciw ieństw a, ponieważ przyszłość w ogóle nie istnieje, nie daje nic prócz m iraży, k tóre sam i tw orzym y. „To my, aby ją zbudować, m u ­ sim y dać jej w szystko, dać samo nasze życie” 17. W ty m sensie J e rz y Stem pow ski był konserw atystą, ale jego k onserw atyzm nie m iał w so­ bie nic z bezkrytycznego k u ltu dla przeszłości. W ynikał raczej z po­ wziętego w w y n ik u gru n to w n y ch studiów n ad europejską cyw ilizacją i obserw acji współczesności przekonania, że zerw anie ciągłości może przynieść w yłącznie klęskę.

17 S. W e i l , Z a k o rze n ie n ie . W: W y b ó r pis m . T łu m aczył i opracow ał Cz. M i­ ł o s z . P aryż 1958, s. 253.

(19)

6. Także jedn o stk a nie może bezkarnie odrzucić tra d y c ji, w jak iej została uform ow ana. W inna ona respektow ać te zasady i ideały, któ re zadecydow ały o jej w łasnej form acji. Rów nież Stem pow ski dokonał w k ilk u esejach próby o kreślenia w łasnych „korzeni”. U derza złożoność tego dziedzictw a: m iejska k u ltu ra u form ow ana na tere n ac h etnicznie jed n o ro dn ych spotyka się tu z tra d y c ją w ielonarodow ych Kresów, ethos szlachecki zderza się z ethosem inteligenckim . C h araktery sty czne, że po­ szczególne elem en ty zgodnie w spó łistn ieją w zajem nie się w spierając. Kto chciałby ukazać jed n ą z dróg form ow ania się intelig en cji polskiej, m ógł­ by na przykładzie rodziny Stem pow skich przedstaw ić, w jak i sposób w szeregi tej w a rstw y p rzen ik ała szlachta. Ojciec Jerzego, S tanisław Stem pow ski, był w różnych okresach swego życia działaczem niepodle­ głościowej ko n sp iracji socjalistycznej (w ięzionym n aw et przez carskie w ładze), red a k to re m „ P ra w d y ” i „O gniw a” w W arszaw ie oraz ziem ia­ n in em na Podolu, m in istrem zdrow ia w rządzie Sem ena P e tlu ry i w iel­ kim m istrzem loży m asońskiej, pozostaw ił po sobie znakom ite P am ięt­ niki. Jerzy , do 1919 r. kształcący się na zachodnioeuropejskich u n iw e r­ sytetach , po u tra c ie rodzin n ych m ajątk ó w podejm ow ał typow o in te li­ genckie zajęcia, ja k d ziennikarstw o, w yk łady w Państw o w y m In sty tu cie S ztuki T e a tra ln e j, twórczość literacka. To nie u tra ta podolskich fo lw ar­ ków uczyniła z H ostow ca in telig en ta, ale p rz y ję ta h iera rc h ia w artości i w y n ik ająca z niej postaw a.

Sw ej inteligenckiej edukacji, a także kw estii form ow ania osobowości w ogóle pośw ięca Stem pow ski esej Dzieci W a rsza w y w początkach X X stulecia. Jego k o n stru k c ja — ja k to często u au to ra S u lm o n y byw a — o p a rta jest n a silnie ze sobą k o n tra stu ją c y c h obrazach i m otyw ach. P ierw szy segm ent u tw o ru przynosi p rezen tację przeciw ników , potężnego c a ra tu (którego panow anie w sp iera się na g ru n to w n ej m ilitary zacji ży­ cia społecznego) oraz in telig en cji w arszaw skiej, zdecydow anej potędze tej staw ić opór:

W p ierw szy ch la ta ch ob ecn ego stu lecia W arszaw a była m ia stem d u m n ym za p ew n e i n iep o słu szn y m , ale p od b itym i o p a n o w a n y m przez w roga. (EK 81]

W obec w szechm ocy zaborcy pozostaw ała ty lk o jedna broń — nieza­ leżność in te le k tu a ln a i etyczna bezkom prom isowość. C arskie szkoły n a ­ staw ione b y ły na tęp ienie jednego i drugiego, stąd kształcenie dzieci w ty c h zakładach byłoby ak tem sam obójczym . Ojciec w y b ra ł dla swego sy na szkołę Z grom adzenia K upców , w k tó rej przym u s i ucisk nie b y ły ta k silne. Słow a ojca dobrze oddają atm o sferę ow ych czasów i postaw ę inteligencji:

Prow adząc cię do szk oły, ch cia łem ci p o w ied zieć, czego m asz się tam tr z y ­ m ać. P rzed e w sz y stk im n ie zapom nij nigd y, że szk oła jest n arzęd ziem tw eg o w roga, k tó ry ch ce cię zem leć na m ia łk ie w ap n o i przerobić na coś in n ego n iż to, czym jesteś. Od dziś b ęd ziesz m u opierał się sam , nie bardzo m ogąc liczy ć

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zdrowie to stan pełnej fizycznej, duchowej i społecznej pomyślności, stan dobrego samopoczucia – dobrostan, a nie tylko brak choroby, defektów fizycznych czy. niedomagań

Metodologicznie chybiony jest pogląd, jakoby nauka powstawała tak, iż najpierw wskazuje się przedmiot zamie- rzonego badania, niczym pole do uprawy; potem szuka się stosownej

Tak, rozszerzenie oferty TUW PZUW o produkt D&O jest elementem ekspansji towarzystwa na rynku podmiotów medycznych, zwłaszcza szpitali.. Ten pro- dukt okazał

Zapowiedziane kontrole ministra, marszałków i woje- wodów zapewne się odbyły, prokuratura przypuszczalnie też zebrała już stosowne materiały.. Pierwsze wnioski jak zawsze:

Konsekwencje upadków postrzegane poprzez pryzmat (i) wyłącznie symptomów: złama- nia bioder, bliższego końca kości udowej oraz inne złamania i urazy; (ii) symptomów i interakcji

J.W.: Nie obawia się pani, że w związku z tym, że mówi się o oddłużaniu, szpitale przetrenowanym już sposobem zaczną się teraz zadłużać.. E.K.: Nie, bo jest graniczna data:

Mechanizm leżący u  podstaw podwyższonego ciśnienia tętniczego u  osób z  pierwotnym chrapaniem nie jest w pełni wyjaśniony, ale może mieć związek ze zwiększoną

Podaj nazwę kategorii znaczeniowej rzeczowników pochodnych, do której należy rzeczownik czytelniczka i podkreśl jego formant, a następnie za pomocą tego samego formantu