7Vi-. 1 S 4 We Lwowie, Niedziela dnia 29. Czerwca 1873. T t o k X I X
Wychodzi codziennie o godzinie 7.
rano, z wyjątkiem poniedziałków 4 ni poświątecznych.
"srzedpłatu wynosi:
3 ełr. 75 centów 1 . 30
■ j i>
^tortalnie
* r
święcenie
' i przesyłka pocztową:
anstu i* Augtrjackiem 5 e łr. — ct.
?rug i R zeszy niem ieckiej 3 talary 1K ig r w S cw ecji i Danji . . ♦> „
- Francji . . . . 21 franków
„ A nglii -*«lgji i Turcji 15 .
„ WłoeL i k sięstw Naddun. 13 ,
Namer pojedynczy kosztuje 8. centów.
Przedpłatę i ogłoszenia przyjm ują:
W .tW O W U C : BUr» Na-
r»4o *.J * pr«ł a ll.y H a b f..k l.|a M l I ł. (Za
w ili, j alit* Naw* liu k * *)1). Astaaat- l<Aw P la th o w a k lK O nr. a pita k a t.d r.la y. W K&AKOWdCi K * lw a r a ia J ...la Caa«kaw rynka. W A - R Y IU : aa tata Francja I AnrIJt Jadrala p. aałk.w aik U a .ik .w ik i, raa Jaaab t ł . W WtRBNIU i p . Haaaan- ataia al Y u rl.r, ar, u) Wakltlaakaaaaa I A. Oppalik.
Wallaalla, M , W r&ANKFUHCIK: nad M a lta f H a a - burpat p. H a a t.n a l.la at Tagłar.
HOŁMNZKNIA praajaajp lip la apiatt t aantda ad aiajaaa .k jflo je l Jadaaga wlaraaa drokaya dra
k i.a. opraaa aptatp at^plaaaj 30 at. ta katdaraiaw i aaiiaaitaiala.
L l.ty r.k la m a .y ja . a ln y ta .ifl.w a a . ala a la - - friakearaalB.
Manaakrppta drabia ala taraaajp a lf laaa k y w . Jp a l i t a m i .
Lwów d. 29. czerwca.
(Prask a lwowska Izba handlowa. — Pras- kowy okólnik ministra finansów. — Stan giełdy
wiedeńskiej. — Bunty centralistów.)
Podajemy poniżej dwa, ważne w niniej
szej chwili a k ta : odpowiedź lwowskiej Izby handlowej na zaproszenie wiedeńskiej Izby handlowej na zjazd, przez Izbę gradecką pro
ponowany (ob. „Gospodarstwo") i okólnik ministra finansów do namiestników (ob. „Au- stro-Węgry").
Akt lwowskiej Izby handlowej jest dla kraju bardzo pocieszającym, konstatując z najlepszego źródła, że „kryzys handlowej do
tąd u nas dopatrzyć się nie można? Stwier
dza on, co piszemy o owem wołaniu centra
listów „ratunku dla prowincyj 1“ pod którem tylko rozpacz okpiszostwa centralistycznego się ukrywa, a stwierdza tern dobitniej, że lwowska Izba handlowa wcale wolną nie jest od wpływu centralistów. Zresztą inne także, zupełnie centralistyczne Izby handlowe stwier
dzają to samo o okolicach, które reprezen
tują, idąc nawet tak dalece, że zebranie się zjazdu powyższego za niepotrzebne jeszcze uznają. Lwowska Izba handlowa skłania się jednak do wysłania nań delegatów — czego zresztą za złe brać jej nie możemy, bo pier- wszem przykazaniem kupca jest przezor
ność — byle delegaci jej na zjeździe kiero
wali się także przezornością.
Okólnik ministra finansów, Depretisa —, któremu za czasów ministrowania jedno tyl
ko się powiodło, tj. że księgarze krakowscy i lwowscy nielegalnie opłacają cło od ksią
żek polskich, z Warszawy sprowadzanych — jest podobno owym „zbawiennym dla prowin
cyj" wynikiem narad jego z kilku przemy
słowcami z Czech, Austrji Górnej i Styrji, między którymi grasowała także szulerka giełdowa, a wzywa on w końcu do chwycenia się środka, który czwartkowa A. Pr. zaleci
ła, a który już wczoraj nacechowaliśmy. Od
syłając znowu do naszych uwag wczoraj
szych, i przypominając przestrogę tamże po
daną, powtórzymy tylko komentarz Tagcs- pressy do okólnika p. Depretisa:
„Okólnik ten omawia przesilenie, i po- daje środki zaradcze. Nie podaje on nic no
wego, a jednak uważamy go za szczególnie ważny, zwłaszcza dlatego, iż pośrednio od
rzucony jest w nim pomysł, który myśmy potępiali, tj. aby rząd uczestniczył w sub
skrypcji na tworzący się fundusz gwarancyj
ny, coby wyglądało na jałmużnę, na nic nie
przydatną a tylko kompromitującą stan han
dlowy, który sam sobie pomódz powinien.
Uznajemy usiłowania ministra finansów oko
ło realnego wskrzeszenia zaufania, wszakże wydaje się nam w n a jw y ż s z y m s t o p n i u n i e b e z p i e c z n e m to, iż okólnik w sposób najurzędowszy robi z wiedeńskiego komitetu ratunkowego ognisko c e n t r a l n e dla wszy
stkich kroków, jakie po prowincjach celem usunięcia kryzys handlowej mają być zarzą
dzone. Już raz wypowiedzieliśmy, że wiedeń
ski komitet ratunkowy może wiele dokazać, jeżeli się ograniczy na swojem właściwem zadaniu, tj. będzie podporą zachwianych firm i banków, które tylko walory drugorzędne posiadają. Może on uchować od nowych po
płochów i sprzedaży przymusowych, i co głó-
Kronika Lwowska.
(Mój żal dó Pana B 'ga. „Banaś Polski."—
Oj ci nasi humoryści! Reklama dla Heinego.) Mój ty Pa ie Boże 1 mam żal do Cie bie. Stworzywszy mnie na podobieństwo swo
je, nie uczyniłeś ze mnie ani hrabiego ani komedjopisarza, które to dwa f a c h y przy
noszą człowiekowi prawdziwe szczęście i za
pewniają mu żywot spokojnv. Gdybyś był Panie Boże przeznaczył mnie na hrabiego i pozwolił mi urodzić się w pałacu, przedrze
mać lata dziecięctwa w mahoniowej kołysce na jedwabnych poduszkach, nie potrzebował
bym dziś w młodości mej pracować na ten kawałek gliny lwowskiej, vulgo chleba, gdyż urodzenie moje dałoby mi zawsze jeść, ubra
łoby i ogrzało. Tak! Kiedy się człowiekowi raz uda hrabią urodzić, to pewuie liczyć mo że na stały uśmiech losu, a chociaż do na
zwiska i herbu żadna więcej r u c h o m o ś ć przywiązaną nie będzie, jednak poczciwi pro
tektorowie tak zwanych g o ły c h hrabiów, majętniejsi kuzyni, jakaś stara ciotka lub wujaszek dopomogą do schwytania tej lub o- wej s y n e k ury.gktóra wystarczy na pokry
cie budżetu i da przyzwoity wikt, stancję i opał.
A więc: mój ty Panie Boże czemuś mnie hrabia nie stworzył?
Równie dobrze dzieje się na świecie ko
mediopisarzom. Piszą oni jedną komedję za drugą otrzymując nagrody, których , rozdzie
leniem trudnią się ci, szczęśliwi także ludzie, hrabiowie. Potrzeba ci tylko mój czytelniku napisać komedję, dać ją na konkurs a po
tem nic nie róbić, tylko kłaniać się i kła
niać, aby otrzymać nagrodę. Im ukłon głęb
szy i pokorniejszy, iin bardziej świeci na kapeluszu galon lokajski, tern szanse więk
sze, nagroda pewniejsza. W ten sposób mo
żna sobie co roku wy k ł a n i a ć nagrodę, i żyć spokojnie, szczęśliwie...
A więc: mój ty Panie Boże czemuś
wna, tym sposobem tysiące osób ocalić. Mo
że on jednak jeszcze większe szkody wyrzą
dzić, narzucając się oraz na zbawiciela całe
go wiedeńskiego stanu handlowego. Stan ten jest zbyt potężnym i licznym, aby garstka fer- waltungsratów, z których komitet się składa, mógł znać bodaj część jego dziesiątą. A wsza
kże w razie wybuchu popłochu w świecie handlowym, możnaby temuż tylko pomódz dawaniem pieniędzy na walory drugorzędne, np. na długi książkowe itp. Na dobre weksle kupiec dostanie zawsze pieniędzy, choćby o- ne niemiały wstępu do banku, tj. choćby na dłużej jak trzy miesiące opiewały. Wszakże braku pieniędzy niema; chorujemy tylko na brak zaufania. Prawda, że co do prowincji, potrzebuje komitet wiedeński znać tylko członków komitetów prowincjonalnych; pra
gnęlibyśmy jednak, aby mu nie dostało się to zadanie. Cała historja bowiem wygląda na to, że Wiedeń już jest zupełnie zabezpieczo
nym, i na wszelkie burze przygotowanym, —•
co przecie ma się wcale inaczej."
Zakończenie to jasno wskazuje, że ów centralny komitet wiedeński wyzysk ałby pro
wincje, dla ratowania W iednia— a tego za
szczytu prowincje nie pragną. Zresztą podo
bno już niezadługo komitet wiedeński bę
dzie musiał ratować swoich własnych człon
ków. Należy doń, a mianowicie do podkomi
tetu dającego na zastawy towarowe, Han- delsbank, który nawet na fundusz przepa- dły 100.000 złr. subskrybował, a teraz nie będzie mógł wypłacić kuponu 20reńskowego, który na 1. lipca przypada.
Co do komitetu ratunkowego u nas, za
chodzi jedna okoliczność, która mu nie po
zwoli przyjść do skutku, a przynajmniej nie pozwoli działać na obszerny rozmiar, jedy
ną podstawą pewną wiedeńskiego komitetu jest bank nar. i kasa oszczędności. Nasze zaś kasy oszczędności, a mianowicie lwowska, jako jedyna bogata, nie mogłaby przystąpić do takiego komitetu, bo jej nie pozwolą sta
tutu. Napróżno dobijała się ona rozszerze
nia statutu swego na zakres, jaki ma od dawna pozwolony kasa oszczędności wiedeń
ska, iżby mogła być pomocną także kup
com i przemysłowcom, niemogącym ofiaro
wać hipoteki na zastaw, — rząd nie pozwo
lił i nie pozwala. Więc chyba przez zapo
mnienie o tein wystosował p. Depretis okól
nik ów także do namiestnika Galicji.
Stan giełdy wiedeńskiej opisują Stary Premlenbl. pod d. 26. bm. jak następuje:
„Nasza giełda ciągle jest w stanie prawdzi
wie rozpaczliwym, odbijającym się nie tyle w niskości kursów, co w zupełnem zamar
ciu ochoty do robienia interesów. Niestety, giełda zbyt sangwiniczne nadzieje pokładała w utworzeniu komitetu ratunkowego; zaufa
nie, trochę poruszone, nanowo upadło. Nie poruszają jej i kursa zagraniczne, co aż na
zbyt jest naturalnem wobec przerażających stosunków, jakie znowu mamy na naszej giełdzie. Liczono na to, żo zagranica pocznic nanowo kupować nasze akcje kolejowe, że statecznie zwróci się do nas ze swemi ka
pitałami. Ale zgasi i ton promyk, — i na tem, tak skrzętnie przed kilkoma dniami obrabianem polu nastąpiła reakcja, tosamo w rencie państwowej. Przynajmniej ażjo tro
chę spada." _ _ _ _ _ _
Bardzo ciekąwem było posiedzenie wie- mnie na komedjopisarza nie przeznaczył ? Największem jednakowoż szczęściem na świe
cie jest być hrabią i komedjopisarzem w je dnej osobie.
Nawet Pan Bóg tak mądrze to urządził, że zwykle z hrabiów wyrastają autorowie dramatyczni, małe Molierki i Szekspirki.
Wypadki te są tak < zęste, iż należałoby dziś między prawdy niezbite położyć, jako każdy hrabia obowiązany jest do p o p e ł n i a n i a koraedji, które w każdym razie chociażby były najbardziej n i e s c e n i c z n e , grane być muszą. A ty płać za to publi
czności bez koron!
W tych czasach, w tych które teraz przeżywamy w czasach pojawienia się Bana
sia, Szomer Izraela, kanikuły, awantur tar
nowskich i wykwintnych kronik lwowskich w Dzienniku, zdarzył się wypadek rzadki, bar
dzo rzadki.
Oto pojawiła się hrabina-autorka. Jak bowiem każdy galicyjski hrabia ex-offo jest komedjopisarzem, tak każda hrabina ex-offo musi być piękna. Ta o której piszemy, nie- tylko że jest piękną, ale przyjąwszy od hra
biów ich specjalność, stała się także autorką dramatyczną.
Dzień, który się codzień powtarza, jest bardzo długi, liczą mu bowiem dwadzieścia i cztery godzin życia. Jak je przepędzić? Czy projekta festynu, herbatki, sportu, kazania lub składki na dobroczynne cele, mają co dzień stać na porządku dziennym?
To nudne, powszechne. Trzeba orygi
nalniejszej zabawki... piszmy komedje 1 Piszmy !
Po pianemu.
Obrazek dramatyczny w jednym akcie, napisany przez hrabiego lub hrabinę.
Osoby:
Hr. Henryk (tu wpisuje się nazwisko aktora, któremu każę się grać tę rolę).
Klara.
Jadwiga.
Rzecz niby się dzieje w domu Klary, Gabinet! Ach jakiż uroczy gabinet! Kilka miękkich kozetek, pianino, kwiaty wonne i
deńskiego Towarzystwa demokratycznego z d. 25., na które około 800 członków się ze
brało. W sprawie wyborów do Rady państwa zabrał głos sam prezes, dr. Schrank, (cytu
jemy tu dosłownie za Deutsche Ztg.) i skre
śliwszy rozwój demokracai we Wiedniu, tu
dzież zapowiedziawszy Wydawanie odrębnego codziennego pisma demokratycznego, opisał tak zwane stronnictwo konserwatywne (t. j.
„starych" centralistów pod przywództwem Herbsta):
„Stronnictwa prawdziwie konserwaty
wnego życzymy sobie; ale to nie konserwa
tyści, oo „cłioą przeszkodzić tylko zburzeniu tego, co jedynie dla nich jest korzystnem.
Czyż może stronnictwo, które najsilniejsze podwaliny państwa wstrzęsło, któro społe
czność w drżenie wprawiło, które wszelkie zaufanie zniszczyło — powiadać o sobie, że jest zachowawczem ? (Oklaski). Któż Au- strję naraził kiedy na takie niebezpieczeń
stwa jak ci mężowie, co w roli podpór pań
stwa i tronu wystąpili ? Długie lata prze
strzegaliśmy przed korrupcją i nepotyzmem.
I cóż nam odpowiadano ? O to: Kto sam nic nie posiada, nie może też cudzem mieniem zarządzać. I oto widzimy, jak ci co mieli posiadłości, obcern mieniem rządzili." (Okla
ski).
Na dalszym porządku dziennym stała sprawa szkolna, sam p. Bobies referow ał;
wnosi dwie rezolucje, z których pierwsza do
maga się zupełnego rozdziału szkoły od ko
ścioła, — popiera ją dr. Dlttes, z Prus spo- wadzony dyrektor miejskiego seiuinarjum na
uczycielskiego ; uderza wściekle na ministra oświaty i kościoł katolicki; komisarz rządo
wy wzywa go' do umiarkowania, raz i drugi, gdyż nie może pozwolić na znieważanie du
chowieństwa chrześciańskiego; prezes Schrank odpiera komisarzowi: „Mówca nie powiedział nic ustawom przeciwnego, biorę odpowiedzial
ność na siebie." Krawani, kandydat do R a
dy państwa, wnosi, aby zebranie powstało z krzeseł na znak, że nie zgadza się z wystą
pieniem ministra oświaty;. Komisarz rządowy przeciw temu, z powodu, że sprawa ta nie stała na porządku dziennym, — tymczasem zebranie przyjmuje wniosek przez powstanie z krzeseł. Przyjmuje następnie rezolucje Bo- biesa; komisarz rządowy protestuje; prezes Schrank: „Proszę, protest ten zapisać do pro
tokołu ; protest jednak ńie zmieni w niczem uchwały, za którą całą odpowiedzialność przyj- muję."
W skutek tego i innych podobnych wy
padków, miano się według TaflWaMw, na Radzie ministrów przy udziale szefa sekcji, Wehliogo, naradzać d. 25. i 26. nad ście
śnieniem wolności zgromadzeń i stowarzyszeń.
Ale i z innej, z urzędowej sfery podnoszą centraliści, i to nie demokraci i nie „młodzi"
bunt przeciw rządowi. Stara Presse pisze:
„Wczoraj (d. 25. bm.) naradzała się dolno- austr. krajowa Rada szkolna nad okólni
kiem ministra oświaty, usiłującym usprawie
dliwić dymisję Bobiesa z posady okręgowego inspektora szkolnego. Okólnik ten przesłał namiestnik z wezwaniom, aby kr. Rada szkolna „wyjaśniająco i przestrzegająco"
wpłynęła na władze szkolne i nauczycieli.
Rada szkolna zatem, ponieważ jako podle
gła władza musi spełniać rozkazy ministe- rjalne, uchwaliła okólnik ów bez dodatku przesłać wszystkim okręgowym Radom szkol
w krzewach egzotycznych ukryta szemrząca fontana, lampa płonąca u stropu, powietrze ciepłe, przyjemne, rozkoszuc.
J a d w i g a (wchodząc z Klarą. Suknio balowe, wcięte). Pan Henryk był bardzo dziwny.
K l a r a . Upił się.
J a d w i g a . Upił?
K l a r a . Mężczyźni lubią s:ę upijać szampanem, są potem natarczywi. Codzień prawie przytrafia się im coś podobnego.
J a d w i g a . A ha..
K l a r a . Odchodzę, zostaniesz sam a..
(Czyni to, co powiedziała. Grajaca rolę tę pani Nowakowska urządza sobie wychodząc, zwykłą grę swoją, podnosząc jedwabie sukni na kilka cali.)
J a d w i g a . Wyszła... Henryk był taki dziwny...
H e n r y k (wchodzi pijany i stosownie do stanu, w którym się znajduje, ukostjumo- wany. Widzi ją tylko z tyłu). A to ty pani...
dobrze żem cię zastał .. przyszedłem tu dla ciebie... kochamy się, nieprawdaż... (zbliża się do niej i zobaczywszy ją z przodu, krzy
czy:) To ty... ty Jadwigo... myślałem że to Klara... w jakim widzisz mnie stanie... co rai jest... powietrza... powietrza... (idzie do okna i nachyla się w niem), lepiej mi... lżej...
ja panią także kocham... pamiętasz kiedyśmy dziećmi byli...
J a d w i g a . Pamiętam!
H e n r y k . J a t o dobrze pamiętam...
Kochałem cię... kocham...
J a d w i g a. Ale ty...
H e n r y k . Nie będę się już więcej upi
jać. Słowo honoru.
K l a r a (wehodząc). Błogosławię was moje dzieci. A teraz odejść panu trzeba, bo --- . (pauza artystyczna) już późno !
Zasłona spada.
Wtem słyszeć się daje grzmot okla
sków. Publiczność wydaje łoskot piekielny, członkowie komitetu teatralnego darzą au
tora bukietami i wieńcami, wołają zewsząd
„autor", ląb „autorka".
A co? uie wartoż pisać komedji, nie
nym, ale w przedstawieniu do ministra o- świadczyć, że co do ćwiczeń religijnych ob- 8taje przy przekonaniach, jakie dawniej prze
ciw instrukcjom ministra ze względu na za
sadnicze ustawy wyraziła. Przedstawienie o- we było całkiem identyczne z referatem p.
Bobiesa, wiedeńskiej okręgowej Radzie szkol
nej przedłożonym." Za ten referat minister go usunął.
Tego się doczekał u swoich rząd cen
tralistyczny! Ale się też doczekać musiał!
Sprawy zagraniczne.
Rozglądnąwszy się dokładnie w dzi
siejszym świecie politycznym, znajd ziemy więcej jak kiedykolwiek jaskrawych wska
zówek chorobliwego stanu obecnej społe
czności. Umizgi dyplomacji, mające na celu przedłużenie „ statu s quo“ , wywołane są właśnie świadomością tego — dyplo
maci naradzają się, jakby oddalić burzę, bo państwa prawie wszystkie są w swych ruchach krępowane wewuętrznemi spra
wami. Robią sebio przeto wzajemne u- stępstwa, krępują istniejącą zawiść, wi
dząc się osłabionemi wewnątrz, a tem sa
mem i na zewnątrz niezdolnemi do czynu.
Do niedawna, gdy podejmował ktoś głos w sprawach politycznych, raimowoli zwracać musiał uwagę na Francję, zasta
nowić się, jakie ona zajmie stanowisko, bo z Tuillerjów nadawano ton dyplomacji europejskiej. Dziś inaczej. Jesteśm y przy
zwyczajeni już do tego, że na Francję mało zwraca się uwagi, wydarli jej ini
cjatywę Prusacy.
Po stwierdzonem porozumiewaniu się A ustrji i P ru s z Moskwą w sprawach wschodnich i prawdopodobnem zjednaniu sobie przez Moskali gabinetów berliń
skiego i wiodeńskiego, reprezentant rządu francuskiego w Konstantynopolu, składa
jąc swe listy wierzytelne, oświadczył sułtanowi, iż prezydent wiernym pozo
stanie dawnej polityce Francji, a na przyszłość kierować się będzie „pamięcią świetnego braterstw a na polu bitwy?1 Odpowiadając mu na to su łtan , mówił o swej dla Francji przyjaźni. Była więc to wyraźna demonstracja przeciwko Mo
skwie, a pośrednio i państwom ją wspie
rającym. Moskało m ają więc nowy powód do niechęci, a nie mogą jeszcze przeba
czyć sułtanowi, iż wytransportował z Konstantynopola ich przyjaciela Mahmuda- baszę do Kostamboli na gubernatora, co przypisują przewadze stronnictwa an- ti-inoskiewskiego w Turcji, które wodług
„Moskiewskich Wiedomosti", aby prze
szkodzić widzeniu się byłego wozyra z sułtanem przed wyjazdem, postawiło przed domem jogo straż policyjną, która mu nie pozwalała na krok się ruszyć.
wartoż być hrabią? Po co tu pracy, przy
gotowawczych studjów? Autorowie P o z y t y w n y c h , R i en z i c h i K r o k ó w , nigdy się tak wysoko nie wzniesiecie, nigdy nie u- słyszycic takich oklasków, nie urodziliście się bowiem hrabiami. A potem te dzieła, które pisać ośmielacie się, to skrzywione płody chorowitego ducha. Jakąż macie ten
dencję? Jakaż u was budowa dramatu? Czyż umiecie prząść zręcznie rozmowę w salonie?
czy macie dowcip? czy stać was na ciekawą intrygę i effektowne zakończenie? Nie! otóż nie piszcie komedji i dramatów, zostawcie to wybrańcom i wybraukom, którzy to lepiej od was potrafią. Tęsknić wara tylko do tych ideałów, do których i ja wzdycham:
Mój panie Boże, czemuś mnie hrabią nie stworzył!
♦ ♦ ♦
Poczciwi ludzie, których sympatja uam drogą, pytali nas kilkakrotnie, dlaczego nie odpowiadamy na kilkakrotne wyczieczki Gaz.
Nar. w fejletonio Dziennika. Poczciwi lu
dzie! których sympatja nam drogą, któżby tam odpowiadał na zaczepki... Banasia. Dz.
Pol. jest bowiem najzupełniej do tego apo
stoła podobny. Wprawdzie nie jesteśmy Bo
giem, na którego się rzuca, zawsze jednakże napady jego mają podobieństwo do owych insultów banasiowskich. Pogniewał się Banaś na Pana Boga, i dalejże strzelać do niego.
Czy go zabił? Tak też i Banaś Polski, czy gniewa się na Narodowkę, czy na komitet centralny, który nie głaszczo jego żydków, czy w ogóle na tych, którzy znają się na jego finfach, zaraz każę swoim współpraco
wnikom, tak samo jak Banaś swoim parob
kom lub dziewkom, strzelać do nieprzyjacie
la. Lecz tak jak strzały Banasia, tak też i pociski Banasia Polskiego, chociażby pocho
dziły z ręki jego parobka kronikarskiego, nikogo nie zabiją. Błotem można tylko o- bryzgać — zabić niepodobna.
Tyle w odpowiedzi B anasiowi Polskie
mu i tym poczciwym ludziom, których sym
patja nam drogą...
Z tej atoli przyjuźni Francuzko-tureckiej dyplomacja niewiele sobie będzie robić, bo wie o tem, iż Mac-Mahon ua jej po
parcie zaledwie zdolny jest pogrozić przy
mierzem holendersko-belgijsko- francus- kiem, lub wreszcie franouzko-hiszpańskiem, ale te gdyby nawet przyszły do skutku, przy obliczeniu niebezpieczeństw nie mogą mieć wielkiego znaczenia. Do tego doszła dziś Francja, a inaczej być nie może. Przy- wódzcy Francji nie myślą o odzyskaniu utraconej potęgi, lecz tylko o zadowol- nieniu namiętności stronniczych. W chwili bowiem, gdy Bismark demonstruje zbli
żeniem Moskwy z A ustrją a Niemiec z o- bydwoma państwami, pisma zaś jego roz
prawiają o przymierzu wlosko-pruskiem, cóż robi rząd wersalski? Rozdrażnienie przeciwko sobie zwiększa takiemi sprawa
mi, jak pociąganie Ranca do odpowie
dzialności, grożenie podobne deput, T ur- ąuetowi, zamiar wywiezienia Rocheforta do Kaledonii, mimo że dotąd stan zdro
wia jego na to nie pozwala. Uleganiem wreszcie klerykałom jak np. w sprawie pogrzebów cywilnych, a prześladowaniem prasy wykazuje rząd swe dążenia reak
cyjne, które stauowczo większość narodu ku niemu zniechęcą, a roznamiętnioną już i tak walkę konserwatystów z postę- powem stronnictwem jeszcze więcej roz
żarzą, przez co tylko znaczenie Francji na zewnątrz osłabionom zostanie. Szczę
ście dla Francji, że i przeciwnicy jej nie mogą się uporać z swemi sprawami wewnętrznemu
Twierdzą powszechnie, że z powodu klerykalnego kierunku przywódzców F ran cji, W łochy przechylają się na stronę Niemiec. Pogłoski wszakże o przymierzu włesko-niemieckiem nie są stwierdzone, a wreszcie mają Włochy dość i swych kło
potów, którym podołać m inisterjum nie było w stanie i dlatego upaść siusiało.
Pomoc więc ztąd dla P rus nie wielka, lecz jest to uiezawodnem, iż jak kiedyś Francja, tak dziś w polityce Prusacy mają głos decydujący, i gdyby Bistnar- ka nie krępowała opozycja wewnętrzna, pewnie on dzisiejszej społeczności s ta ra ł
by się już oddawua nadać inno formy.
Czego nie mógłby dokonać intrygą, zrobił
by siłą — dziś wszakże przebiegłością toruje sobie tylko drogi na przyszłość.
Pomijając inne, szat Wiedończyków z po
wodu przyjazdu cesarzowej Augusty, g ło
sy centralistycznego dziennikarstwa, są najlepszemi wskazówkami, że dyplomacja pruska żwawo się krząta około swych interesów, gdy inni rozkoszują się w za
niedbaniu. Mniej szczęśliwym jest ks.
kanclerz niemiecki w zabiegach swych około zaprowadzenia ładu, wodług swej
Nigdy nie czytam inseratów. Bo i oegóź się tam doczytać można. O cemencie, turni- psie, bryndzy, sukniach jedwabnych, skra
dzionych koniach, o lekarzu, który sobie po
dziękowanie polecił napisać, o rządcy, który się rekomenduje, o wekslu dotąd niezapłaco
nym, o poradniku na wszystkie znane i nie
znane słabości, o... I wielo innych takich o.
Kiedyś jednakowoż przypadkiem zbłą
kałem się w inseratach Dzień. Pol., i z wiel- kiem zdziwieniem wyczytałem, że GhtaMik razem z panem Lamom, razem... na jeden ka
lendarz składać się będą. Obsiupui! Chochlik i pan Lam, owi dwaj najzawziętsi nieprzy
jaciele, którzy już na się kilka wozów błota wyrzucili, z których jedeu drugiemu sprze
daj ność i zdradę trzykroć trzydzieści razy zarzucał! — razem... razem pracować będą na kalendarz pana Rogosza!
Ci humoryści! chcą mieć humor i dow
cip — bez prawdy. Raz noszą barwę caar- noźółtą, a potem odziewają się w żupan karmazyna, dziś gardłują za onym, jutro za innym mężom: czterdzieści cztery, dziś pan- slawiści, jutro lojalni... o, ci nasi humo
ryści i
Najlepiej jednakowoż korzystać z tego będzie der dritte in diesem Bundę, pan Ro- gosz. Kalendarz się złoży, kolporterja ener
giczna a la Richter, i nakład się wróci i je
szcze coś kapnie do kieszonki.
Ci nasi humoryści zacięli już pióra, i zakupili beczkę inkaustu. Wkrótce zatem na
czytamy się wiele tłustych szkandalików i prywat wiele. Chochlik jest to ten sam, któ
ry tak ładnie sparodjował Heinego bajką o dwóch Polakach, robiąc z niej hiatorję o dwóch głodnych literatach, rzucających się na wszystkich i wszystko dla miłego grosza.
Historja to była bardzo jaskrawa, 4ehnąca prawdą w każdem wierszu, i rytmicznie uło
żona przez Chochlika, tłómacza Heinego. A dowcipny to żydek był ten Henryk Heine I...
Dsuwak.
myśli, w Rzeszy. Polacy, Francuzi, I Duńczycy za nic nie chcą zostać Niern- J cami, a jak w poprzednich artykułach wykazaliśmy, coraz mniej znajduje on po
słuchu i u własnych rodaków. A to wła
śnie pozwala utrzymywać się pogłosce, że cesarz zamyśla się rozstać z swym do
radcą, jest niezadowolniony z jego poli
tyki. Miarą tych stosunków jest to, że najwierniejsza służka Bismarka „National Ztg.“ woła dziś: „Dość już psiej pokory“
(htlndische Demuth).
Francja i Prusy więc z powodu spraw wewnętrznych są krępowane w ru
chach, a to pozwala na przedłużenie dzi
siejszego stanu rzeczy. Moskwa marzy o pomyślnych rezultatach wyprawy do Azji, o przygotowaniu dla siebie pola przyja- źuego na Wschodzie, aby zaś jej w tern nie przeszkadzano, starannie zakrywa swe drapieżne pazurki. Austro-W ęgry cieszą się, że przyjaciele ich, Niemcy nie piszą już o „rozkładającem się ścierwie" a Mo
skale nie grożą napadem, lecz znów ban
kructwo finansowe sm utną daje wróżbę przyszłości.
Wród tego wszakże ogólnego niedo
magania najboleśniejszą stroną, a więc najwięcej wszystkich interesującą jest kwestja wschodnia. Tam ma się rozża
rzyć ogień, aby później porwać za sobą Europę całą, — czuje to dyplomacja.
Przybycie do Europy szacha per
skiego, należałoby uważać za fakt dro
bnostkowy, a jednak kwestja wschodnia nadaje mu nie małe znaczenie. I to roz
jaśnią, dla czego Petersburg z Londy
nem czynią wyścigi w wspaniałości przy
jęcia gościa ze Wschodu. Persja dla Mo
skwy jest bardzo ważnem stanowiskiem, jęst pomostem do usadowienia się w głę
bi Azji a rozpostarcia swych skrzydeł o- piekuńczych nad Turcją. Dla Wielkiej Brytanii, gospodarzącej w Indjach, przy
jaźń szacha perskiego jest nie mniej cen
nym nabytkiem. Rząd Gladstona, który w niedawnym czasie zajął bardzo pod
rzędne stanowisko w dyplomacji, a przez Moskwę z widocznem lekceważeniem jest traktowany, stara się umiejętnie pobyt szacha w Londynie wyzyskać, wchodzi w ścisłe stosunki z Persją, a przez towa
rzystwo Reutera uzyskał komunikację z Indjsm i, co więcej, nawet całą wewnę
trzną gospodarkę Persji ma odtąd mo
żność prowadzić według swej myśli. P ój
dzie to w niesmak Moskalom.
Z tej rywalizacji Moskwy z Anglią, państw zainteresowanych losem Azji, nie zaniedbał skorzystać i Bismark- T rak tat handlowy z Persją zawarty, w którym
N ie m c y m a ją z a a trz o ń o n e p ra w o