TVr. 1 4 3
Wychodzi codziennie o godzinie 7.
rano, z wyjątkiem poniedziałków i dni poświątecznych.
Przedpłata wynosi:
M ii .fSCDWA' kw artalnie . 3 ałr. 75 centów r>ioai«CBnie . . 1 „ 30 „
Z przesyłką pocztow ą:
w p a ń stw ie A « « trja c k ie m . 5 Ł łr . — ct.
dw Hrua i Rzeszy n ie m ie c k ie j 3 ta la ry 10 sur
„ S zw e cji i D a n ji . 6 w
„ F ra n c ji . . . 2 1 fra n kó w r A n g lii >elffji i T u r c ji . 15 «
„ Włoch i k sięstw Naddan. 13 „
Numer pojedynczy kosztuje 8. centów.
Telegramy Gazety Narodowej, Wiedeń 16. czerwca. Dzisiejsza
„Montags-Revue“ donosi o uchwałach ko
m itetu pomocy (Aushilfs-Comitó) wysa
dzonego dla podniesieuia targu pieniężno- go: 1) Mają być weksle drugiego rzędu eskoutowane (bez wymagania trzech firm).
2) Na giełdzie brać znowu papie
ry w chwilowy zastaw (Kostgeschaft). 3) Dać kredyta większe bankom. 4) Dawać kredyta pojedynczym firmom większym dla umożliwienia zakupna efektów. 5) Da
wać pożyczki na towary. 6) Zasystować egzekucje. Bank narodowy przyrzekł do
starczyć funduszów, nieograniczając kwo
ty. Specjalne komitety będą przeprowa
dzać pojedyócze uchwały, wymienione po
wyżej. W tych komitetach biorą u d z ia ł:
C reditanstalt, E scom pte-A nstali, Anglo- Bank, Franko-Bank, Unionsbank, Han- delsb an k , Sparkassa i Depositenbank, br. Rothschild itd. Komitety rozpoczy
nają dzisiaj swe czynności we wszystkich kierunkach.
Berlin 16. czerwca. Cesarzowa nie
miecka odjeżdża dnia 23. czerwca z po
lecenia cesarza do Karlsruhe, gdzie obe
cną będzie bierzmowaniu wnuczka; po- czem uda się na kilka dni w odwiedzi
ny, do cesarstw austrjackich.
Wersal d. 15. czerwca. Zgromadze
nie nar. uznało wybór Ranca za ważny.
Do komisji, mającej rozstrzygnąć, czy Izba pozwala na ściganie sądowe Ranca, wy
brano 15 członków, z których trzynastu ma być za daniem pozwolenia a dwóch tylko przeciw.
Berno w Szwajcarji d. 15. czer
wca. Cesarzowa Eugenia z cesarzewi- czem dzisiaj przybyli do Aremberg.
Rzym d. 15. czerwca. Carowa mo
skiewska odjechała wczoraj do Genuy.
Minister finansów żąda od W ydziału budżetowego upoważnienia wzięcia 70 mi
lionów na rachunek zawartej pożyczki z bankiem narodowym, a nie 40 milionów, z powodu że Izba o tyle wyższe wydatki uchwaliła.
Kronika paryzka.
(Moja kapota i stan powietrza, a ztąd ró
żne uwagi mędrców tego świata.— Slota jest żni
wem dla teatrów paryzkick. — Słówko o tera
źniejszych francuzkich pisarzach dramatycznych.—
Dwie wystawy sztuk pięknych, ztąd nieco o sztuce rządowej i prywatnej.— Obrazy, które się podobają Paryżanom.— Bakalowicz i Czermak.—
Dział skulptury, a w nim pani Bertaux i Bo- ryczewski.)
Dotąd nie porzucam kapoty zimowej.
Korzystając z wiosennej por/roku, która ma się już ku końcowi, chciałbym moją kapotę, z francuzka paletotem zwaną, złożyć u „cio
ci", znanej całemu polskiemu światu erai- granckiemu... Ale niepodobna: deszcz i zi
mno w Paryżu jak w wilkowni.
Podczas wyborów kwietniowych, z któ
rych wyskoczył „krwiożerczy Barodet", jak Minerwa z mózgu Jowisza, mieliśmy dość silne przymrozki, które sprawiły ogromue straty w gospodarstwie rolnera. Ludzie zo
stający w bliskich stosunkach z Panem Bo giem, utrzymywali wtedy, że owe mrozy by
ły karą boską, zesłaną na Francję, za jej niegodziwości republikańskie. Z powodu zaś teraźniejszej niepogody, wolnodumcy, którzy nie chcą wchodzić w bliższą znajomość z Pa
nem Bogiem, twierdzą, fe dawny, regularny klimat Francji rozprzęga sję j wchodzi w nieład, jak się rozprzęga i rozpada storę spo
łeczeństwo. „Zgniło powietrze od ciągłych deszczów — wołają librpansery — jak my
śmy Francuzi zgnili i strupieszeli, zostając czternaście wieków z rzędu pod skrzydłami
monarchii i teokracji!..."
Nie będę wchodził, kto ma tutaj słu
szność: święci teusze czy też przeklęci ate usze, — dosyć mi na tem, że przez cały maj i pierwszy tydzień czerwca dokuczały Paryżanom i mnie ciągłe deszcze i zimno.
Mógłbym powiedzieć, że podczas tej słoty, dyrektorowie tutejszych teatrów zło tem napełnili swe kieszenie, gdyby w Pary
żu złota moneta od dawna nie była znikła z obiegu, sebrouiwszy się do piwnic banku, aby ztamtąd dostać się w bezdenne gardło pru
skiego skarbu... Publiczność nie mogąc od
bywać wieczornych przechadzek w czas dżdżysty, hurmem ciśnie się do teatrów, pła
cąc papierkami lub drobnicą. Obfite były żniwa w ubiegłym miesiącu dla trzydziestu dwóch teatrów paryzkich, lubo uie przedsta wiano w nich wiele nowego.
We Lwowie, Wtorek dnia 17. Czerwca 1873.
Lwów d. 17. czerwca.
(W sprawie urzędniczej. — Prask nowy. — Piżmo dla giełdy.)
W s p r a w i e u r z ę d n i c z e j podają od czasu do czasu to półurzędowe to znów urzę
dowe pisma to w korespondencjach, to między wiadomostkami bicźącemi doniesienia pood- rywane, niedokładne. W ogóle sfery rządo
we traktują dotyczące postanowienia jak ja
kieś tajemnice, za któremi po różnych ką
tach szukać należy. Co więcej, w prowincjo
nalnych gazetach urzędowych nie napotkasz ich wprzódy, dopóki gazety inne nie poda
dzą. Jestto niedbalstwo, jest to zresztą nie
wdzięczność dla urzędników.
Uregulacja etatu osób i płac urzędni
ków przy magazynach solnych w myśl usta
wy z d. 15. kwietnia jest już przez cesarza zatwierdzoną., Według niej będzie 8 adm ini
stratorów wyższych magazynów solnych i 8 kontrolorów w. m. s. przy magazynach w Gmunden, Ilallein, Hall, Aussee, Wieliczce, Bochni, Capu dTstrji i Pirano; 15 rządców magazynów solnych i 15 kontrolorów m. s.
przy magazynach w ZadarzG, Dubrowniku, Splicie, Pago, Tryeście, Łąckiem, Drohoby
czu, Stebniku, Bolechowie, Dolinie, Łanczy- nie, Delatynie, Kossowie, Kałuszu i Kaczy
ce; 1 magazynier przy magazynie w Wielicz
ce, 15 oficjałów i 10 asystentów (gdzie?
czy tylu wszystkich w ogóle, czy przy któ
rym magazynie? p. r. O. jV.) Z wyjątkiem posad asystenckich , wszystkie inne po
sady, które do wyższego od dotychczasowej klasy dyet stopnia rangi przejdą, będą ob
sadzane drogą mianowania, tymczasowo je
dnak muszą być od d. 1. lipca umieszczone- mi w stopniach rangi, dotychczasowej ich klasie dyet, według ustawy z 15. kwietnik, odpowiadających, tosamo też pod względem płac. Postanowienia, dotyczące kaucji, pozo- stają niezmienione.
Jeszcze mniej jasne i dokładne jest do
niesienie Wiener Ztg. co do etatu osób i płac przy magazynach stemplów i tytoniu, tak że nawet powtórzyć go nie warto. Ja snym jest tylko kouiec : „Kierującym urzę
dnikom wyższym (w tej gałęzi służby rzą
dowej) mają być dane pomieszkania in na
tura, o ile by były zbywające ku temu lo
kale w budynkach rządowych; ale też tym, co takie pomieszkanie otrzymają, ma być według u.tawy z 15. kwietnia tylko połowa dodatku aktywaluego wypłacaną. Kwaterun
kowe, według przepisu z 19. listopada 1870 urzędnikom takim zamiast pomieszkania in natura asygnowane, ma ustać z najbliższym terminem wypłaty, po 1. lipca br. przypa
dającym. “
Termin 15. czerwca upłynął, dzień 1.
lipca już za pasem, a jeszcze żaden prawie urzędnik nie wie, jaki stopień rangi i jaką płacę, jakie ewentualnie kwinkwenium o- trzyma !
Po rządach cesarskich i po świeżych klęskach, literatura dramatyczna we Francji jeszcze nie weszła na tor właściwy. Wikto- ryn Sardou ze swoim „Rabagasem" jest ni- czem wicej, jak służalczym dworakiem. Mo
cno się dziwimy, że „Rabagasa* przedsta
wiają u nas w Galicji, jak gdybyśmy już nie posiadali dzieł własnych, piękniejszych i wznioślejszych.
Aleksander Dumas, syn, jeszcze ohy
dniejszy od Wiktoryua Sardou. Jego „Fem- me de Claude“ ma w sobie coś niepospoli
tego. Dumas buduje kościoł, którego wyzna
wcą, bogiem i głową jest on sam. Ułożył wyznanie wiary, w którera mowa o udosko
naleniu broni palnej, o małżeństwie misty- cznem, gdzie mężczyzna przedstawia się w postaci satyra, a kobieta w postaci małpy, nurzającej się w bestialstwie. Nic dziwnego, że pan Dumas pozwala bezkarnie zabić po
dobny potwór. — Zgroza !
Inni tegocześni pisarze dramatyczni, jak uczony Leconte de Lisie i młody Coppee, nie są tyle bezczelni, co Dumas, ale ich o- statnie utwory nic doznają wielkiego powo
dzenia. Leconte de Lisie napisał sztukę Orestie. graną w Odeonie, w której wi
dzimy świat grecki, ubrany w nowoczesne szaty.
Podobnego niepowodzenia doznali Tou- roude i Houssaye. Pierwszy świeżo ułożył dwie sztuki: Un lachę i J m e , a drugi jest autorem dramatu Mademoiselle Trente-six rertus, który niedawno wyszedł z druku. W ! przedmowie Houssaye tak się odzywa: „Mógł
bym kazać wydrukować mój dramat z tym napisem: „Panna Cnotliwska, dramat w pię
ciu aktach, wygwizdany po raz pierwszy w piątek 2. maja 1873, w teatrze Ambigu-Co- mique.“
Jeśli najświeższe utwory dramatyczne | we Francji nie wiele są warte, to nie idzie i zatem, aby narodowa scena ponosiła jaki u- szczerbek. Tutejsze teatry mają niewyczer
pane skarby, na które się złożyli zmarli i źyjący mistrze, tacy na przykład, jak Wiktor Hugo.
Jeśli pole literatury dramatycznej we Francji odłogiem leży i gdzieniegdzie pora sta dzikim odłogiem, to w dziedzinie ma
larstwa i rzeźby mamy dzielnych praco
wników podostatkiera. Tegoroczna wysta
wa sztuk pięknych może się poszczycić nie- jednem znakomitem dziełem. Sędziowie, przyjmujący obrazy na wystawę rządową, o- kazali się nader surowymi. Wykluczono k a
żdy utwói, w którym dostrzeżono najmniej
sze uchybienie przeciw zakonom, przyjętym
Mamy p r a s k iło w y , a to wewnątrz rządowej administracji wystawy powszechnej, uwydatniony ces. rozporządzeniem z d. 9.
bra., które opiewa: 1) Jeneralnemu dyrekto
rowi dodaje się złożoną z organów rządo
wych Radę administracyjną, pod wzgtodein całego techniczno - ekonomicznego Zarządu, wraz z dotyczącą manipulacją pieuiężną, tu
dzież ustanawiania, kierowania i użycia potrzebnych sił roboczych i organizacji służ
bowej. 2) Względem wszystkich zarządzeń, po których nastąpić może manipulacja pie
niężna, ma się jen. dyrektor z góry porozu
mieć z Radą administracyjną, bez której przyzwolenia i podpisu wszelkie takie za
rządzenie co do przedsiębiorstwa wystawy jest niewaźnem. Akta w sprawach wystawy, a manipulacji pieniężnej dotyczące, .muszą przeto zawsze oprócz podpisu jen. dyrektora, nosić jeszcze podpis przewodniczącego Rady administracyjnej. Rozporządzenia w tej mie
rze są jednak ważne i wtedy, jeżeli nie noszą podpisu jen. dyrektora,, wszelako przez prze
wodniczącego Rady adm. i jednego członka jej są podpisane. 3) Punkt stanowi, że wszy
stkie sprawy pieniężne pod względem kaso
wym i rachunkowym mają być prowadzone w sposób, przy wszystkich państwowych ma
nipulacjach pieniężnych używany.
Półurzędowe komentarze, do tęgą rozpo
rządzenia dodane, przedstawiają je jako mające ulżyć ciężaru i pracy jen. dyrektorowi — gdy tymczasem jest to jawny akt nieufnofyń dla br. Schwarza. Naszem zdaniem jest to krok pod tym względem niesłuszny, bo je
den człowiek takiej sprawie w żaden sposób podołać nie mógł; ualeźało go już dawuo uczynić, nie zaś teraz, kiedy cala praca jest już skończoną, kiedy tylko wystawę d.o koń
ca dokonśerwować należy, Dzisiaj pozostaje do spełnienia tylko wydanie sądu przysię
głych, — a zdaje się, je właśnie narzekania pp. jurorów, całkiem zresztą słuszne, wywo
łały to rozporządzenie!’ mianowicie jurorów sekcji bydła. Faktem jtst, że bydło było jak najniedogodniej dla wystawców, znawców i sędziów rozlokowane; że sędziowie tej sekcji z Niemiec dopiero d. 4. bm. otrzymali za
proszenie na posiedzenie, które już d. 3. bm.
odbyć się miało; że z nich zamiast 25 było d. 2. dopiero 19 mianowanych, którzy się bez zaproszenia wieezóą dnia tego aobrali i
tra własną rękę się uzupełnili. Sąd zebrał się d. 3. bm. nieprzygotowany, zagraniczni sędziowie dopiero tam program otrzymali.
Sam br. Schwarz nie raczył zagaić posie
dzenia, a jego zastępca chciał ograniczyć sa- moistność sądu, co sędziowie odparli. Sekcji i podkomitetom nie dano ani sal odpowie
dnich, ani odznak, ani też katalogów, aż po skończeniu ich prac, a nawet bilety wstępu musieli sobie niektórzy kupować. To w de
szczu, to w spiekocie musieli sędziowie od
bywać pielgrzymki, bo jeneralna dyrekcja nie chciala pozwolić im używania omnibusu pod pozorem, że omnibusom nie wolno jeź- przez akademię. Rej wodził w tym prześwie
tnym trybunale Karol Blanc, brat Ludwika, dyrektor sztuk pięknych i zaszczytnie znany w świecie artystycznym jako autor gramaty
ki rysunkowej (Granimairc dc dessin). Nie był obcem tej sprawie i Thiers, który do wszystkiego się mieszał, nieraz wyjeżdżając z najdziwaczniejszem dowodzeniem. Zdaniem byłego prezydenta republiki, państwo powin
no mieć własne sztuki piękne, jak ma pa
nującą religię i swoją politykę.
U Egipcjan, u starożytnych Greków sztuka zasadzała się na pewnych prawach kanonicznych, i żadna wątpliwość nie zacho
dziła względem wyobrażenia Zeusa, Apollona, Pallady, Izydy lub Ammona. Tu były usta
wione typy, niby postać.e głosek w pewnym alfabecie, które sztukmistrz mniej lub wię
cej kaligraficznie wypisywał. Ale dzisiaj, kie
dy trudno porozumieć się o zasady ogólne i kiedy będąc powołani do wolności, mamy tyle wyznań artystycznych i literackich, ile jednostek samodzielnych — dzisiaj, powta
rzam, niepodobna przyznać prawdy li jednej I kaście lub jakiejś akademii i zamykać sztukę w granicach życia państwowego, czyniąc ją taką niewolnicą, czy też służebnicą, jaką jest panująca religia i samolubna polityka.
Artyści, odsądzeni od wystawy rządo
wej, urządzili wystawę prywatną, na której znajdzie się niejeden utwór wcale udatny.
Pierwszeństwo należy się panu Harry Thomp
sonowi, którego obraz traktuje kweśtję, osta
tn im i czasy żywo podejmowaną w Paryżu.
W pewnem mieście, którego powierzchowność przypomina wiek XV, widzimy kobietę złego życia, na odwrót posadzoną na ośle i trzy
mającą ogon w ręku. Mieszczanie, poubierani na wzór Ludwika XI., pokazują tę grzesznicę swoim żonom, a dwaj rzecznicy, po mnichow- sku ubrani, prowadzą dysputę o tej zbrodni.
Są to: Aleksander Dumas, syn, o którym mówiliśmy wyżej, i Emil de Girardin, gorą
cy zwolennik swobodnego małżeństwa, czyli bezwarunkowego rozwodu. Układ j wykona
nie obrazu znakomite, a sam przedmiot przyciąga tłumy widzów.
Po Thompsonie idzie malowidło panny Ewy Gonzales, któremu podobnego nie spot
kamy nawet na wystawie urzędowej. Młoda niewiasta rozmawia ze staruszką, stojącą u progu. Krajobraz pełen świeżości i cudnej harmonii. Nareszcie pan Ceremonie dał gru
pę z gipsu Na wiejskim, roboczym koniu siedzi chłop. Na przedzie szczeka pies. Szcze
góły oddane jak najwierniej, a całość wykonana przepysznie. Sędziowie odrzucili ten utwór, powiadając, że przedmiot nie jest akademi-
U R - ' ' "‘IPUL,1--11-!! ."'.'-".'L . k. .'ft!!LLl t.1 . ■ 1 .. ~ ~ . 4 . i'.,, g'.
dzić wewnątrz wystawy — mimo że pp.
członkowie jen. dyrekcji sami omnibusa tam używają. Na posiedzeniu d. 4. bm. sędziowie wystosowali żałobę do jen. dyrekcji, która jednak niczemu nie zarądziła. Dopiero przy
padkiem spotkano prezesa wystawy, arcyks.
Rajnera, któremu przewodniczący sądu, br.
Washington te okoliczności przedstawił. Ar- cyksiążę tedy sam na miejscu zniósł doty
czące rozporządzenia jen. dyrekcji.
Ciekawy przyczynek do sprawek wysta
wowych podajemy w Kronice za Czas m.
Pierwsze odszczególuieme z wystawy o- trzymał od cesarza Polak, p. Mieczkowski.
Wiedeńska szkoła artystyczno - przemy
słowa wystawiła osobno swoje przedmioty.
Sąd przysięgłych znawców wydal już wyroki, 1 prace 21 uczniów uwieńczył jednomyślnie nagrodami bonorowemi. Otrzymało je 9 Wie
deńczyków, 8 (o śm iu ) z Galicji, 2 Czechów, 2 Tyrolczyków, 1 Dajuiątyniec, 1 z Górnej Austrji, 2 Wirtemberczyków i l z Brunszwi- ku. A więc dla naszej prowincji zaszczyt nie lada !
Już podczas pierwszego krachu wiedeń
skiego usiłowano we Wiedniu wytworzyć ko
mitet pomocy, któryby ratował giełdę od na
głego spadku papierów. Rząd dał 3 miliony, bank narodowy 5 milionów, resztę złożyli - prywatni bankierowie, i utworzono kapitał 20milionowy, z którym zabrano się do ra towania giełdy, a skutki były najgorsze.
Dawano bowiem pieniędzy tylko na papiery, których wartość nie ulegała wątpliwości, i których krach wiedeński nie dotknął pra
wie, a i za to papiery ofiarowano tylko po
łowę prawie wartości. Innych papierów albo wcale uie brano, albo tak mało na nfe ofia
rowano, iż to podziałało jeśżeze szkodliwiej niż sam krach, obniżając jeszcze więcej ich kurs. Zaniechano więc całą tę manipulację, widząc fatalne skutki. Teraz po raz drugi sam rząd spowodował wytworzenie się nowe
go komitetu pomocy. Ale już teraz bank narodowy ma dostarczyć funduszów bez o- graniczenia kwoty i bez żądania, ażeby weksle eskoutowane nosiły statutem banku narodo
wego przepisane trzy firmy handlowe.
Zawieszając §. 14. ustawy bankowej, mi
nister finansów osobnym intymatom znwia domił bank narodowy, iż głównie dla rato
wania świata . handlowego to uczynił, i że bank narodowy głównie ratowanie od przesi
lenia baudlowcgo ma mieć na oku. Dziś mi
nisterstwo już od tego postanowienia odstą
piło, skoro eskontowanie wekslów firm han
dlowych stanowi tylko jedną część wytknię
tej działalności owego komitetu pomocy, a zakupno papierów wartościowych lub dawa
nie na nie zaliczek głównym ma być komi
tetu celem. Ratowanie banków i innych przed
siębiorstw finansowych ma więc ten najnow
szy krok przodewszystkiem na względzie.
Widać, iż rząd uległ naleganiom dzienników, czny! To nam przypomina owo czasy, kiedy jeszcze nie istniały koleje żelazno. To mi także przypominało naszego Adama i jego krytyków warszawskich.
Na wystawie potępionych mamy jeden obraz naszego rodaka, Henryka Iloszczew- skiego. Jest to kuchnia, w której kucharz, ogień, rądle, ryby, drób martwy i włoszczy
zna są świetnie malowane. Rądle pana Roszczewskiego przypominają sławne rądle Vollona.
Zajrzyjmy teraz do wystawy rządowej.
Pod względem jakości o wiele ona przewyż
sza wystawę przeszłoroczną. Biorą w niej u- dział tacy mistrze, jak Bouguereau, Bonnat, Juliusz Breton Cot, Corot, Cabanel, Daubi- gny, Gustaw Doró, Jundt, Levy, Lausyer, Marchall, Protais, Guesnet, który za „Rollan- da w Roncevaux“ otrzymał medal pierwszej klasy. Pan Ludwik Guesnet i przeszłego ro
ku był uwieńczony medalem za „Mazepę", w którym podziwiano stepowego rumaka.
Nie będę się zastanawiał nad obrazami klasycznie, uczenie pięknemi; pomówię o tych, które się najwięcej podobały paryskiej publiczności:
Nie to piękne, co rzeczywiście jest pię
knem, ale co się podoba — powiada przy
słowie nasze. Kiedyś Platon, a później Mon
teskiusz nauczał, że nikt uie wynajduje ni nowej prawdy, ni nowych praw, tylko je od
krywa. To samo prawidło daje się zastoso
wać do sztuk pięknych Malarz nie wynaj
duje obrazu, on go odkrywa, pochwytuje w danej chwilt Przyroda i życie ludzkie zawie
ra nieskończoną liczbę obrazów, do pochwy
cenia i oddania których potrzeba artyście mieć wprawne oko, bystry umysł, silnie bijące ser
ce i dzielne ramię. Najwięcej zachwyca człowieka obraz wiernie zdjęty z jego życia.
Spotyka się on z nim jakby ze swoim dru
hem, z którym się od dawna nie widział, i rzuca mu się w objęcia . . .
Publiczność paryzka jeszcze nie ochło
nęła ze świeżych wypadków wojennych. To też gromadnie ciśnie się ona do obrazów, wziętych z ostatniej wojny. Najwięcej przy
ciąga do siebie Alfons de Neuville.
Przed nami wnętrze domu, oblężonego przez nieprzyjaciela, który nielitościwie pra
ży granatami. Żołnierze obwarowali się, pozatykali okna materacami. Jedno okno otwarte służy za strzelnicę. Silne światło wciska się przez nie, prując kurzawę dymu.' Na prawo w głębj drugiej komnaty pełno żołnierzy. Niektórzy uchodzą, bo już wy
strzelali ładunki albo są rauui. U drzwi tej komnaty stoi strzelec wenseński. Wieru
i f c ó i i jcit
Przedpłatę ul ■■ 1
413 4 W o
ogłoszenia p rzy jm u ją:
W* LWOWIE: BiónBiórp adm inistracji „Oasety Na
rodowej* pray alicy HobtysUefe pod lie « b | t t . (d a wniej nlica Nowa liczba 201). AJc n cJii d a ł c n u l - k f t w P lA tlc o W M k lłr o nr O plac katedralny. W K RAKOW IE: Księgarnia Jósala Caecba w rynku. W PA
R Y ŻU : aa «»ty Francję i Anglię Jedynie p. pułkownik R aczkowski, rus Jacob 13. W WlKDNJU j u. ilaasen- stoin et Vogler, ar, 10 WabiłIIsekgaSMs i A. O paelik.
W olUeiie, Ttf, W FRANKFURCIE: nad Men, m i Ham
burgu: p. Haasenstsłn st Yoglor.
OUbOSZKNlA praejmnj? opłaty li centów od miejsca objętrdcl jednego wiersse drobnym d ru kiem, opróca opłaty stęplowej 30 ct. ca kaadoracewt
•m iesęeasnie.
Listy reklamacyjne nieopieczętowane nie u le- frankowaniu.
Manuskryptu drobne nie awracaję i-jw i >« tecs
|a nieacaons.’
gŁ 'U '.J — J L " I I | .1 I > 1 . . ____ U J ... . ' X j L ' t e
t . 11 '« I l»
będących własnością lub organem giełdowi- czów.
A'cmcfr. Presse już przed trzema dnia
mi podała wiadomość, że rząd ze względów polityki postanowił przyjść w pomoc giełdzie.
Więc giełda i polityka dzisiejszego rządu są ze sobą w związku. O tern wiedziano od da
wna, ale dziś wyszło to już zupełnie na jaw, lecz czy osiągnie rząd skutek, zamierzony te- mi środkami, które zarządził ? Na dni kilka lub kilkanaście zapewne podtrzyma walący się gmach giełdowy, ale w nieskończoność nie będzie mógł i bank narodowy dawać bankuotów, fundusze wyczerpać się muszą, a wtedy uowy krach powstanie, który je
szcze fatalniejszym być możCj niż obecny.
Z drugiej strony aźio srebra i złota pójdzie w tej samej mlorze w górę, w jakiej bank narodowy przychodzić będzie bauknotami swemi w pomoc giełdzie.
Niektóre instytucje bankowe będą może ocalone, ale majątek prywatny i budżet pań
stwa na tem koniecznie ucierpieć musi, gdyż wartość, banknotów się zaiźy. Zresztą nie wszystkie papiery wartościowe będzie mógł ten komitet pomocy zakupić lub w zastaw brać, ażeby nie narazić swych funduszów.
Więc instytucje, których papierów komitet pomocy uwzględniać nie będzie, runą jeszcze prędzej. Orzeczenie komitetu pomocy, iż np.
akcyj Hypothekar i Rentenbank nie kupuje, już będzie nieodwołaiuym wyrokiem śmierci dla tego zachwianego banku. A instytucyj podobnych w Wiedniu jest bardzo wiele.
Wytworzenie więc kopaitetu pomocy jest za
razem i wytworzeniem trybunału, który o śmierci lub życiu wszystkich instytucyj finan
sowych orzekać iua.
Dzisiejszy stan Francji.
Wyniesienie m arszałka Mac-Mahona ua godność prezydenta, i klęska zadana republikanom, były tryumfem dla monar- chizmu, a jednak państwa monarchiozne przewroty to przyjęły obojętnio. Bismark
byl im nawet niechętnym, dzienniki p ó ł
urzędowe niemieckie każą tak przynaj
mniej wnosić. A dla czego? W nowym bowiem rządzie przewagę odzyskiwali przyjacielo upadłego cesarstwa, większość wreszcie jego zostaje pod wpływom ul- trnkatolików. Skoalizowany rząd nio mógł więc dla P rus być sympatycznym.
Dojścio do władzy bonapartów mu- siałoby wkiótco wywołać wojnę z Niem
cami. Cesarstwo, splamione klęską mu za
daną przez najazd, chcąc się utrwalić, musiałoby zrezykować się na nowo zapa
sy z wrogiem, aby w nich odszukać dla siebie utraconą sym patję u narodu. Prze-
tne dziecko Paryża. U nóg jego leży kara- biu, zdruzgotany od strzałów nieprzyjaciel
skich. Zarzucił kepi w tył, wsunął ręce w spoduie i z poduiesiouem, spokojnem czo
łem patrzy w okno, przygotowany na śmierć.
Na kilka kroków przed nim, kapitan z pie
choty liniowej, oparty o szafę plecami i pra
wą, ręką, w której trzyma pałasz. Prawa noga przeszyta od kuli nieprzyjacielskiej.
Żołnierze ranę mu obwinęli brudną kolorową chustką, krew leje się ciurkiem, kapitan nie czuje bólu: wytężył wzrok przez okno, kędy strzały daje najwprawniejszy strzelec. Sły
chać jak kapitan prawi: Dobrze, pall... A- Ic czem tu palić?... Drugi żołnierz, już usia
dły na ziemi, który nabija karabin, by go podać strzelcowi, nadaremnie szuka w łado
wnicy. Pusta, — ładunki już wystrzelane.
Dom podziurawiony, — za chwilę runie, a wojownicy zginą w gruzach, dopełniwszy swtij powinności.
Nie jeden widz, poglądając na ten o- braz, otarł sobie łzę, odszedł na bok i nazad wrócił.
Pod względem wykonania, dzieło Neu- villa uie zostawia nic do życzenia. Artysta nic miał obszernego pola do popisania się z kolorytem, ale za to rozwinął całą potęgę w układzie.
Drugi obraz, który nie mało widzów przyciąga do siebie, jest „Odwrót" przez Edwarda Dótaille
Las pokryty śniegiem, słońce różowe, grubą mgłą zaćmione. Żołnierze idą do od
wrotu, zasłonieni trzema kartaczówkarai. Nie
przyjaciel napiera, a oficer na koniu zatrzy
muje się pomimo niebezpieczeństwa i wyda- je rozkazy artylerzystorn, którzy uwożą ja szczyki. Koń w zaprzęgu przewrócił się, ani sposób postępować dalej. Na przedzie leżą polegli żołnierze.
Nąjdrobnicjszy szczegół w tym obrazie wykończony jak najstaranniej. Jednak nie przemawia on tyle do duszy, co obraz Neu- villn. Powiedziałbym, że Dótaille malował ręką śmierci. Drzewa starczą jak zesztyw
niałe trupy, z których już nie tryśnio życie'.
Trzeci nareszcie obraz, na który z u- podobauiem pogląda publiczność paryzka, jest „Odpoczynek" przez Pawła Protais.
Pod lasem, pod zielonym, na łące sta
nęła kompania strzelców wenseńskich. Żoł
nierze ustawili broń w kozły, pozdejmowali tornistry, a sami padli na ziemię i twardym snem usnęli. Każdy żołnierz leży inaczej:
ów na wznak, drugi na boku, trzeci skur
czony.