• Nie Znaleziono Wyników

Gazeta Narodowa. R. 12, nr 153 (28 czerwca 1873)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Gazeta Narodowa. R. 12, nr 153 (28 czerwca 1873)"

Copied!
6
0
0

Pełen tekst

(1)

•<t

» . 1 ^ 3 H o l i X I I .

Wychodzi codzienhie o gadzinie 7.

tauo, z wyjątkiem ” i dni poświąte

Przedpłata wj)

MiKJSfOWA kw artalnie

rnoaitfCKnie .

Z przesyłką poez

A;

Si

► 44

w pańatt ie Austrjackiem 5 ałr. — ct.

do Prag i Kzegzy niem ieckiej 3 talary IB ggr

„ Szw ecji i Oanji B .

„ Francji . . . . 21 franków

„ A n glii Jelg-ji i Turcji . 1 5 , w W łosh i k sięstw Naddnn. 13 .

Numer pojedynczy kosztuje 8. centów.

We Lwowie, Sobota dnia 28. Czerwca 1873.

Przedpłatę i ogłoszenia przyjm ują:

W e L W O W lK t Blóre t l a l n U l r e c l l . O » e « l / Ń » . rodowej* praw alley H obksklsfo pod lioebp t t - (d « - w niej alica Nowa liczba 901). A f e n c j i t < l * i e n u i - k ó w P ln tlŁ O W U ltlffO a r. 9 plac katodratay- w K U Ą K O W ltt: Księgarnia JóaafaCasefca w rynkuTtY. A - R Y ZU : na sata Francję i Angljs Jedynie p. pułkow nik Racakowaki, rae Jacob 13. W W IE D N IU : p, łlakaen- atetn et Fogler, ar. 10 W akllfaokfasae 1 A. O ppelik.

W ollaeile, 2t», W FR A NK FU R CIE: nad Menem i H am ­ burgu: p. Haaeenstein ot Fogler.

O G ŁOSZENIA prsyjaaujp się aa opłatę « centów od miejsca objętości Jednego w iorsta drobnym d -u - kiem, opróca opłaty stęplowej 30 ct. aa kaadoraaows am iestetenie.

Listy reklamacyjne nieopieeaętowane nia a l * -

frankow aniu. •*

Manaskrypta drobne ale tw ra e a ję się lecą .y w a ja nisacaooe.

Od administracji.

Zapraszamy szanownych prenum era­

torów naszych do wczesnego odnowienia prenum eraty ua III. kw artał 1873.

Cena prenum eraty na Gazetę Na­

rodową pozostaje ta sama, t. j . : z p r z e s y ł k ą p o c z t o w ą wraz z „T y­

godnikiem Niedzielnym :“

rocznie 20 złr. — ct.

półrocznie . • 10 „ - „

kwartalnie 5 „ —

miesięcznie 1 „ 70 „

W m i e j s c u bez „Tygodnika Nie- dziolnego** wynosi prenum erata:

rocznie . 15 złr. — ct.

półrocznie . • 7 „ 50 „ kwartalnie . • 3 „ 75 „

miesięcznie 1 „ 30 „

„Podróż po Australii** S. Wiśniow- skiego w dwóch tomach, otrzymają P. T.

prenuraeratorowie „Gaz. Nar.** za prze­

słaniem 3 złr. w. a., co równocześnie z prenum eratą uskutecznić można.

Lwów d. 28. czerwca.

(Hygieua szkolna, kwaterunkowe trzędui- ków, okręg lwowskiej komendy jen — Niena­

wiść wojskowości do centralistów. — Czy niema r a ­ tunku dla prasku? — Przestroga dla świata ku­

pieckiego i przemysłowego na prowincji. — Przyczyna pewnej rzeczy.)

Pisma wiedeńskie podają następującą ważną wiadomość: „Celem zupełnego prze­

prowadzenia nowych ustaw o szkołach ludo­

wych, należy także pod względem budowy i urządzenia lokalów szkolnych, tudzież hygie- ny szkolnej (zdrowia) poczynić stosowne za­

rządzenia, gdyż normy, w odnośnych usta­

wach i regulatywach podane, są niedostate­

czne i potrzebom już nie odpowiadają. Z po­

wodu różnic w rozwoju szkół, stosunkach klimatycznych i szkolnych ustawach pojedyn­

czych krajów pod względem kompetencji — jiormy dotyczące nie dadzą się zgeneralizo- wać; sprawa ta musi dla każdego kraju z

»- osobna być traktowaną i załatwioną. Aby to ile możności przyspieszyć i w głównych pun­

ktach wszelką możliwą jednostajność uzy­

skać, ministerjum oświaty przesłało niedawno temu wszystkim krajowym Radom szkolnym projekt rozporządzenia i zarządziło, iż za­

warte w nim co do h y g i e n y s z k o l n e j postanowienia mają być we wszystkich kra­

jach natychmiast zaprowadzone, wszakże pro­

wizorycznie, dopóki dla każdego kraju z o- sobna ostateczne rozporządzenie ministerjal- ne nie nadejdzie. Zarazem wezwano krajowe Rady szkolne, aby projekt ten corychlej pod rozbiór wzięły, do stosunków szkolnych swe-

go okręgu administracyjnego zaaplikowały, potrzebne ewentualnie zmiany wniosły i ope­

rat ministerstwu do stanowczej decyzji przed­

łożyły."

Tagespresse donosi: „Urzędnicy przedli- tawscy otrzymają k w a t e r u n k o w e (Quar- tiergeld) już dnia 1. lipca na 3. kwartał, rząd bowiem słusznie uznaje, że urzędnik ze swego szczupłego dochodu nie zdołał złożyć sobie tyle, aby mógł zapłacić za 3.

kwartał, skoro od d. 1. lipca kwaterunkowe ustaje a w jego miejsce dodatek aktywalny wypłacanym będzie.“

Na podstawie nowego spisu ludności, tudzież zmian w komitatach węgierskich i sprowincjonalizowaniem Pogranicza poczynio­

nych, nastąpiły zmiany co do poborowych okręgów uzupełniających. W Galicji 1 na Bukowinie jednak nie zajdzie żadna zmiana, gdyż jeneralnej komendzie lwowskiej przy­

dzielone będą i nadal te same co dzisiaj o k r ę g i p u ł k ó w nr. 9, 10, 13, 15, 20, 24, 30, 40, 41, 45, 55, 56, 57, 58, 77 i 80.

N i e n a w i ś ć w o j s k o w o ś c i do c e n t r a l i s t ó w wzmaga się z dniem każdym, i doszła już do bar <zo wysokiego stopnia.

Fałszywie pojęty liberalizm z jednej a pod­

żegania berlińskie z drugiej strony spowodo­

wały nieraz centralistów w Radzie państwa i w delegacjach do uchwał, albo przynaj­

mniej wniosków i mów, z których jawnie przebija się dążność paraliżowania sił woj­

skowych Austrji. W dziennikach zaś swoich centraliści, i to tych, które najwięcej między warstwami nie wykształco nemi się rozchodzą, szerzą wręcz dezorganizację pod względem rygoru i karności wojskowej; a nadto uufeją nabywać to prawdziwe, to przekręcone, to na­

wet z kretesem zmyślone rozkazy dzienne i rapporta, kompromitujące wojskowość albo same przez się, albo dodanemi do nich ko­

mentarzami zjadliwemi. Nie obywa się też i bez wypadków, że pisma centralistyczne albo całą armię, albo pojedyncze oddziały, urzęda lub osobistości najohydniej, najnikczemniej spotwarzają—bez regresu, bo dziennikarze ci albo pojedynku unikają, albo są tak jawnie podli, że ich wyzywać nikt uczciwy nie może. Nie pomaga nawet wytoczenie proce • su, bo nie było jeszcze w miastach centra­

listycznych (a w innych takie procesa nie wydarzają się) wypadku, aby sąd przysię­

głych uznał dziennik winnym obrazy czci wojskowości lub wojskowego.

Czy otworzą się oczy wojskowości? Wą­

tpimy. Będzie ona podobno i nadal potępiać—

centralistów, ale centralizm — popierać.

Na nic się nie przydały wszelkie kon- cepta rządu, banków i gazet centralisty­

cznych, — dla giełdy wiedeńskiej snąć nie ma ratunku. Dnia 25., jak czytamy nawet w Nowej Pressie, było gorsze od nowej deru- ty — choć i ta wpadła — zniechęcenie naj­

zupełniejsze, a jak wiemy z kursu telegrafo­

wanego z dnia 26., i w tym dniu nie ustą­

piło, mimo dobrych notowań za granicą.

Rozporządzenie o ułatwieniach likwidacji i

fuzji i komitet ratunkowy na nic się nie zdały.

Już pod dniem 14. bm. pisała Tagespresse:

„Jakżeż może to rozporządzenie skutkować, jeżeli likwidacja jest stratą pieniędzy, a mniej­

sza o to, czy się za trzy miesiące albo dopiero w rok — nic nie dostanie? jeżeli do fuzji dążą tylko te zakłady, które nic do stracenia niemąją, a na fuzji zyskać mogą?

Jak niedawno Wecbslerbank, tak teraz bau- banki są powodem deruty. Okazuje się bo­

wiem, że każda cegła, na ich budowle wło­

żona, to nowy kamień na ich grób, bo nikt nie kupi gmachów, przez nie budowa nych. Otóż dla nich potrzebny jest komitet ratunkowy, ale na wielką skalę. Go do do­

tychczasowego komitetu, w spisie subskryp­

cyjnym napotykamy już, choć nieliczne, dat­

ki po 1.000 i 2 000 złr. Przestrzegamy stan handlowy, że lepiej zrobi, jeżeli swoje zaso­

by dla siebie zachowa. Komitet gatunkowy bowiem może być skutecznym dla banków i firm finansowych; wiedeński świat kupie­

cki jest za wielki dla działania komitetu, i tylko sam sobie poradzić może."

Półurzędowo zagraża rząd bankom, któ­

re likwidować nie chcą a powinny, że ma środki zmusić ich do tego. Wczoraj wspo­

mnieliśmy, że bez przymusu sję niąobejdzic.

Ale jeśli owemi „środkami" są hómisje do zbadania stanu tych banków — to rząd chy­

ba nie pamięta, że takie komiąje albę nic nie obaczą, albo kilka miesięcy badać mu­

szą, aby stan prawdziwy obaczyly. X

Z obowiązku p r z e s t r z e g a m y świat handlowy na prowincji, a mianowicie u nas przed nowym pomysłem, który się wylągł w N. Pressie (koniec artykułu wstępnego w numerze czwartkowym). Wzywa ona rząd,

„aby energicznie wziął się do wskrzeszenia zaufania i pokrzepienia ruchu geszeftowego, tj.

aby k o m i t e t o m r a t u n k o w y m d a ł s t a n o w i s k o c e n t r a l n e , wszystkie gałę­

zie handlu i przemysłu zapładniające". Nie potrzebujemy wyłuszczać, do czego by zi­

szczenie tego konceptu poprowadziło. Oto taki centralny komitet wiedeński zagarnąłby fundusze <żyli kredyt komitetów prowincjo­

nalnych na wyłączny użytek giełdowego o- kpiszostwa wiedeńskiego. Tagespresse (ob.

pow.) słusznie przestrzega) świat kupiecki, aby nie dawał nic na komitet ratun­

kowy, bo ten tylko giełdę ratowai n»«że, ale aby sam o sobie, odrębnie od g w iy pa­

miętał.

Jeżeli się utworzy u nas komitet ra ­ tunkowy, to niechaj tylko kupców i przemy­

słowców obejmie, tudzież banki nieszwindlo- wskie, a powtórc niechaj nie wchodzi w ża­

dne stosunki z wiedeńskim komitetem ra­

tunkowym, który ma przedewszystkiem rato­

wać giełdę, — ale niech się uda wprost do c. k. banku nar., który da kredyt takim ko­

mitetom, jeżeli się. w firmę handlową zwią- żą i wszelkie sprawki giełdowe ze swej czynności wykluczą. W tym duchu wydał p. Lucam, jen. sekretarz c. k. banku nar.

pod d. 21. bm. okólnik imieuiera dyrekcji banku do starających się o kredyt w tym

banku firm węgierskich. (Obacz Pester Lloyd, z poniedziałku d. 23. bm. — Możemy na­

szym kupcom i przemysłowcom udzielić tego numeru.)

D l a c z e g o rząd i sfery centralistyczne tak się krzątają około ratowania zgniłek fi­

nansowych, dlaczego ułatwiono likwidację i fuzję — dzisiaj już dokładnie wiemy. Oto dlatego, aby uratować je od bankructwa!

Uratować zaś od baukructwa nie ze wzglę­

du na akcjonarjuszów i publiczność, ale na menerów centralistycznych. Z wyjątkiem Herbsta bowiem wszyscy menery centralisty czni są ferwaltungsratarai albo dyrektorami jednego lub i kilku takich banków zgniłych, więc w razie bankructwa onych, popadliby i ci menerzy w konkurs, a zatem nie mogliby być posłami ani do sejmów ani do Rady państwa. Dobitnie okazało się to w „prze­

mysłowym i komercjalnym banku dla Górnej Austrji i Salzburga1* w Lincu.

Ruch wyborczy.

Z podpisami pp. Zeithammera i Cziźka (a więc od obu frakcyj czeskich) wyszedł na­

stępujący okólnik do czeskich Wydziałów po wiatowych:

„Szanowni panowie! Klub mężów zau­

fania, wybrany przez posłów czeskich, zasta­

nawiał się nad kwostją co ma naród czeski czynić wobec wyborów bezpośrednich do Ra­

dy państwa, i przedewszystkiem zgodził się w tem, że naród nasz winien jak najliczniej wziąć udział w wyborach skoro rozpisane bę­

dą, ale zarazem już teraz wszystkie potrze­

bne poczynić przygotowania. Przedewszyst­

kiem potrzebne jest postawienie kandyda­

tów. Gdy jednak okręgi wyborcze, jako z kilku okręgów sądowych składane, są bardzo rozległe a przeto wyborcy trudno aby się mogli porozumieć na kandydata, któryby wszystkim się podobał: uzuał klub mężów zaufania za konicczue, i sam ułożył listę kan­

dydatów, a to na podstawie wyniku licznych zapytań i po troskliwem zbadaniu wszystkich każdego pojedyńczego okręgu stosunków. (Na­

stępuje wymienienie kandydata). Upraszamy, abyście panowie nas zawiadomili, jeżeli prze­

ciw temu kandydatowi żadnych ważnych za­

rzutów niemacie. W imieniu klubu mężów zaufania" itd.

O broszurach i radzie mizernego p. Lu- kesza pisma czeskie zupełnie milczą. Tylko Poseł e Prahy powiada pokrótce, że przyto­

czone przez p. Lukesza powody muszą Cze­

chów skłonić owszem do niewstępowania do Rady państwa; i że cudu wstąpienia wcale nie dokażą broszury nieznanego proroka, który będąc niesłychanie... mądrym, bawi się oraz w denuncjanta."

W czem ratunek?

Gdy pierwszy krach powstał na giełdzie wiedeńskiej, starano się mu za-

pobiedz zamknięciom giełdy.

To pogorszyło jeszcze rzecz.

Więc ogłoszono moratorjum 8dnio- we a tymczasem z inicjatywy rządu wy­

sadzono kom itet pomocy! Ale skutek był fatalny.

Po upływie moratorjum i po roz­

poczęciu działania przez komitet pomo­

cy, kursa zaczęły joszczo więcej spadać.

Więc rząd chwycił się znowu nowego środka: zawiesił §. 14. ustawy bankowej i pozwolił bankowi narodowemu odbijać dowolną ilość banknotów bez wszelkiego względu na ilość złota i srebra, jaką posiada w swych piwnicach. Nic to je ­ dnak nie pomagało, papiery spadały da­

lej, a oprócz tego ażio srebra i złota po­

szło w górę, czyli inaczej, wartość ban­

knotów się obniżyła.

Rząd ujrzał się więc spowodowanym chwycić się iunych, nowych środków pomocy dla giełdy. Spowodował wytwo­

rzenie nowego komitetu pomocy, mające­

go się opierać na silniejszych podstawach jak dawniejszy. Miał być złożony 30mi- lionowy kapitał, któryby służył ua po­

krycie stra t, jakie by konsorcjum ratu ­ jąc innych ponieść mogło. A bank na­

rodowy na tej podstawie miał dostarczyć banknotów ile potrzeba będzie.

Trzydziestu milionów nie zebrano, lecz tylko sześć czy siedm. Kom itet po­

mocy od 10 dni rozpoczął swą czynność, a już widzieliśmy skutki j e j : nowy krach, nowy spadek papierów i tych na­

wet banków, których reprezentanci w ko- initecio pomocy zasiadają. •

I znowu ministerstwo chwyciło się nowego środka. Próbowało skłonić za­

chwiano banki i przedsiębiorstwa finansowe do dobrowolnej likwidacji, do fuzji,‘obie­

cując zwrot lub obniżenie nalożytości, o- płaconych skarbowi. B yła to ofiara ko­

sztem podatkujących, ratowanie kosztom Skarbu państwa. Lecz i to nic pomogło.

Pomimo tego nowy prask nastąpił, no­

wy spadek papierów.

P y tan ie teraz, jakiogo środka chwy­

ci się miuisterstwo obecnie, po tylu do­

znanych zawodach. Czy już niema sposo­

bu ratow ania,już nie krachu giełdowego, lecz krachu handlowego i przemysłowego, który się teraz rozpoczyna?

Ministerstwo obecne nie posiada w swym ręku żadnego, bo związane jest tysiącami względów ze światom finanso­

wym i giełdowym. W łaśnie to względy naprowadzały ministerstwo do chwytania

Polacy wychodźcy do Ameryki

przez A. J . (Dalszy ciąg).

Coraz to jaśniej zarysowywało się ob­

szerne miasto, jak gdyby wynurzało się z wód głębiny, nareszcie zarzucono kotwicę.—

Na brzegu cisnęło się pełno obdartych Mu­

rzynów, czatujących na kieszenie Europej­

czyków. Z pomiędzy tłumu wysunęło się kilku ludzi ubogo ubranych , rzucając się na szyję nowo przybyłym Poznań- czykom. — Byli to także mieszczanie z Janowa, od roku tu przebywający. — Wi­

tajcie bracia, witajcie! wołali dawniejsi wy­

chodźcy, a płócienne ich kurtki wśród zimy dziwnie odbijały przy sutych kożuchach su­

knem krytych, i rogatych czapkach Poznań- czyków.

— Witajcie bracia, odrzekli nowo przy­

byli — co wy tu robicie ?

— A czekamy na was, czekamy, żeby was powitać.

— Bóg wam zapłać kochani, ale wy sobie czas marnujecie, to szkoda.

— Co to szkoda! my dla was wszystko gotowi zrobić, a zresztą, my teraz bez ro­

boty, to i straty niema żadnej.

— Jakto ? w Ameryce niema roboty ? — z zdziwieniem zapytali przybyli — czy to być może ? a pisaliście przecie ?

— No widzicie, trafi się i tak, trafi się i owak, różnie bywa — czasem trzeba i po­

czekać.

— O! to złe nowiny na początek, ale trudna rada, potem pogadamy o tem, a te­

raz prowadźcie nas do siebie.

— A naturalnie, naturalnie, pójdziemy do miasta, my tu jesteśmy jak w domu,

wybierzemy dla was i tani i dobry zajazd.

— Alboź to wy w zajeździe mieszkacie ? nie macie swego mieszkania ?

•— A to po co? jak jest robota, to się człek i tam gdzieś prześpi w warstacie, a jak niema roboty, no to się idzie do szyn­

ku, na piwo, a tam przy ciepłym piecu można i całą noc przesiedzieć — tu nie trzeba mieszkania, to drogo kosztuje.

— No a gdzież wy macie wasze rzeczy?

— Rzeczy? a to jakie? po co nam rze­

czy ? to co na sobie, to wszystko, — my tu w Ameryce inaczej źyjemy, z rzeczami to tylko kłopot — oto, zedrze się jedno, to się rzuci - a kupuje nowe, tak najlepiej.

Nowoprzybyli spojrzeli po sobie, lecz ła­

twy sposób życia nie bardzo trafiał do ich przekonania, ale klamka raz zapadła, nie było co medytować, zaczęli więc zbierać swoje bagaże.

— A ileż to będzie kosztować nocleg w zajeździe?

— E l bagatelka, za kolację, uocleg, śniadanie, zapłacicie tylko po dolarze.

— No, ale nas jest sześciu, możemy wziąść jeduą izbę.

— A jeduą, jedną, ba! w osobnej to po trzy dolary trzeba zapłacić.

— Jakto, sześciu w jednej izbie, i za to sześć dolarów? to znaczy około ośmiu talarów !

— A to już taki zwyczaj, takie prawo, tam może i dwunastu będzie spało, a każdy dolara zapłacić musi — tu Ameryka.

— A to ładnych rzeczy się dowiaduje­

my, a czemużeście nam tego dawniej nie pisali ?

— Ależ poczekajcie, poczekajcie, pobę- dziecie dłużej, to się przyzwyczaicie — za to, co to tu za swoboda, człowiek wolny, nie zna pana, nie zna musu, powiadam wam,

| że niema jak Ameryka, tu ci nikt nie po- i wie Ty, każdy mówi Ju.

— Co to znaczy <7 m ?

— No to tak jak Panic.

— Ej mój kumie — odezwał się nowo przybyły stolarz — toć ja i w domu nie byłem niewolnikiem, tylko panem na wła­

snym zagonie, a, żeby mi miał kto mówić Panie, kiedy mi głodno i chłodno, to do­

prawdy nie warto było po to przyjeżdżać do Ameryki.

— No, no, zobaczycie, ale tymczasem pójdźmy, boć musimy coś wypić na przywi­

tanie. — I starzy znajomi p o b rali po śnie­

gu do miasta, dźwigając tłumoki.

To była historja majstrów, rzemieślni­

ków; zobaczmy teraz, co spotyka rolników.

W kilka miesięcy później, przejeżdżając przez Baltimore, spotkałem gromadkę ludzi, nędznych, schorzałych, obdartych, pół nagie dzieci tuliły się do łona matek — starzy i młodzi siedząc na ziemi, obojętnie patrzali na przechodzących, jakby w odrętwieniu stracili poczucie swej nędzy, stracili wiarę w jutro, bo to jutro czekało ich z większą jeszcze natarczywością głodu i zimna. Od ludzi nic już spodziewać się nie mogli, boć to ludzie doprowadzili ich do tej przepaści, wydarłszy ich z domowych ognisk, łudząc i kusząc tu ich sprowadzili, wyzyskali ostatni

grosz, ostatn e siły do pracy, a w końcu rzu­

cili jako rzecz nieprzydatną.

Byli to także wychodźcy z Europy, Niemcy, Kaszubi, a pomiędzy tymi znów kilka familji polskich z okolicy Trzemeszna z Poznańskiego.

Usiadłszy przy nich zapytałem, jakim sposobem doszli do obecnego stanu. Męż­

czyźni spojrzeli na mnie milcząco, jakby nie rozumieli pytania. Kobieta tuląc do sie­

bie drobną dziatwę, napróżno szukała ka­

wałka chleba w torbie — w kieszeni ani centa, — pobiegłem do sklepiku, przyniosłem chleba, i rozdałem pomiędzy głodne dzieci, a matka zaczęła opowiadanie.

— Jesteśmy z Poznańskiego, była tam i chata własna i gruntu kawałek; we wsi, to albo krewuiaki, albo znajomi od najmłod­

szych lat, i żyło się jakoś, ale cóż, człowi k zawsze i ragnie czegoś więcej; widzieliśmy, że inni idą do Ameryki, bo tani i gruntu darmo i podatków ma się nie płacić, nawet rekruta nie biorą — jak zaczęli nęcić a na­

mawiać, no tak i /.durzyli zupełnie. Sprze­

daliśmy wszystko, byle zebrać jak najwięcej talarów i dostać się do błogosławionej Ame­

ryki.

Zaraz w Bremie wzięli nas do kantoru, opowiadali cuda, jakie to szczęście czeka każdego, ktokolwiek odda się w ich opiekę, a pojedzie do Ameryki. Bodajby jej nigdy nie było na świecie. — Jak zaczęli racho­

wać, to za przewóz do Ameryki, to za wpis, za zmianę, pieniędzy, za mieszkanie w Bre­

mie, tak i zabrali połowę naszych pieniędzy.

Mój Boże, tyle pieniędzy własnemi rękami oddaliśmy Niemcom, aby sobie tu grób wy­

kopać.

1 zapłakała biedna matka, za nią dzieci. — Wiatr zimny dął od morza, a nie było czem otulić zziębniętej dziatwy. — Po chwili matka mówiła dalej: Pojechaliśmy wreszcie okrętem, ale tej podróży nie zapo­

mnę do śmierci. W ciemnej, wilgotnej izbie tyle napakowali ludu, że ruszyć się było niepodobna, ciasno, duszno, a jak przyszły choroby, jęk, płacz, wrzask dzieci, robactwo, Boże, chyba już i na sądnym dniu nie zo­

baczę tego. Przeszło dwa tygodnie trwały te męczarnie; ile tam zraarło, któż tam wie!

pozostałych na pół żywych wyrzucili na brzegu tej zachwalonej Ameryki.

Ztą I zabrali nas znów do kantoru, dali i kwaterę i kazali cierpliwie czekać, aż wy- uajdą nam ziemię do kupieuia. Po tygodniu zapłaciliśmy za wikt i mieszkanie, pieniędzy

coraz mniej, a gruntu obiecanego niema.

Nareszcie zawołali nas znów do kantoru, ga­

dali tam coś, ale nikt nie rozumiał ich mowy, w końcu kazali nam podpisać jakiś papier, podobno kontrakt na kupno ziemi — podpisywali inni, podpisaliśmy i my, kazali zapłacić komisowe, zapłacić zadatek, naresz­

cie jeszcze kolej do tego miejsca, gdzie leży kupiony grunt, — po obrachunku w kiesze­

ni nie wiele już zostało, bo jak człowiek raz oddał się w ich ręce,robili już co chcie- li. Upakowawszy znów nasze manatki, wsie­

dliśmy n i kolej. Drugiego dnia jazdy, po­

wiedzieli nam, żeśmy przybyli ua miejsce, wyrzucono nasze pakunki wśród pola, zaro­

śli, nigdzie śladu mieszkania ludzkiego, najmniejszego schronienia.

Przewodnik z kantoru, kazał nam po czekać, a sam poszedł szukać właściciela, o parę mil zt.ąd mieszkającego. Tymczasem rozglądaliśmy się. po tej pustyni, serce kra­

jało się z holu, oczy zalewały się łzami, w około pusto, głucho, ani żywej duszy; krza­

ki, zarośla, a dalej lasy. Wrócił przewodnik z właścicielem tego gruntu, i tu pokazał nam, że miejsce gilzie jesteśmy, jest naszą własnością, grunt, podzielony już na chuby.

Macic grunt, a teraz bierzcio się do pracy a pamiętać o warunkach kontrak­

tu, pierwsza rata przypada za rok, od dnia kupna, zatem przygotować się do zapłace­

nia. Przewodnik wytłómaczył nam po nie­

miecku, ro mówił właściciel.

— Ale gdz eż my będziemy mieszkać?

zapytaliśmy przewodnika, napróżno szukając w około jakiegokolwiek schronienia.

— A to już wasza rzecz — kupiliście ziemię, oto ją m acie; jest drzewo, budujcie co chcecie, jak wasza wola.

Budować? ależ my nie mamy na­

rzędzi, sprzężaju, nie inamv nic. Przewodnik ruszył ramionami, pogadali jeszcze coś z właścicielem, w końcu powiedział nam, że jeśli mamy pieniądze, możemy pójść do wła­

ściciela i tam kupić co nam potrzeba, lub też do miasteczka o kilka mil oddalo­

nego.

Ciągłe wydatki wyczerpały nasze zaso­

by, do tego stopnia, że kiedyśmy złożyli co kto miał, pokazało się, że za to nie wiele będzie można kupić, trzech wysłaliśmy do miasteczka po sprawunki, pozostali zaś wzię­

li się do robienia jakiegoś szałasu, dla za­

słonięcia chrciażby dzieci od wiatru, desz­

czu i dzikiego zwierza. Ile tam człowiek wycierpiał, niech Bóg broni, nie da się opo­

wiedzieć. Już toż było i czas myśleć o za­

siewach, a pole jeszcze nie karczowane, czernie tu żyć cały rok, z czego zapłacić

ratę, po którą ma przyjść gospodarz? Teraz dopiero stanęła nam straszna rzeczywistość przed oczami — obcy, nieznani, ani do ko­

go się udać, ani rozmówić; jedyni sąsiedzi, to dzikie zwierzęta napełniające lasy.

Wysiani do miasta za kupnom powró­

cili, przyprowadziwszy konia, wóz, krowę, trochę narzędzi i żywności. Wzięliśmy się wszyscy do pracy, do karczowania, kopania.

Nareszcie zasialiśmy trochę kukurudzy, kar­

tofli i innych rzeczy. Czas było pomyśleć o zimie, więc jedni dalej karczowali pole, a inni wzięli się do stawiania domu; przy pra­

cy tej siły się targały, zasłabł jeden, drugi, a tu ani doktora, ani apteki^— ba nawet pieniędzy już nie było, zaczął * i głód do­

kuczać.

Przecież jakoś Bóg się ulitował, docze­

kaliśmy się. sprzętów. Część sprzedaliśmy aby kupić soli i potrzebniejszych rzeczy. Minęła z biedą zima, wiosną znów do pracy, ale nędzne pożywienie sił nie dodawało, robota szła coraz gorzej, pojawiła się jedna, za nią druga mogiła, już tez i wszyscy zaczęliśmy upadać, bez nadziei aby z tej biedy można się było wydobyć.

W tym czasie zjawia się właściciel po pierwszą ratę, a u nas ani grosza w zapa­

sie —- rozpatrzył się w naszej biedzie, wi­

dział, że pracujemy, widział że ulema co za­

brać, dał się uprosić, do jesieni, kiedy po sprzęcie coś się sprzeda.

Na domiar biedy trafiliśmy na wielkio upały, kukurudza zaledwie zeszła już ją przypaliło, a to jedyny nasz skarb. W je­

sieni nie wiele dało się zebrać, o sprzedaży nie było co myśleć, wtem przychodzi znów właściciel po pierwszą zaległą ratę, a u nas pustki. Teraz już nie pomogły ani prośby ani łzy, posiał po jakiegoś urzędnika i ten kazał nam pójść precz.

Wzięliśmy trochę kukurudzy na wóz, resztę zabrał właściciel, a tym sposobem dom, karczowanie pola, tyle krwawej pracy przepadlo — no i przywlekliśmy się tu, sa­

mi nie wiedząc co dalej poczniemy; podo­

bno przyjdzie się z biedy, głodu, zamrzeć na drodze, bo któż się ulituje, kto przyjmio do roboty człowieka, z którym się nie potrafi rozmówić?

I znów biedna kobieta zalała się Izami.

(Dok. u.)

(2)

się środków połowicznych, n i e s t a t e c z ­ nych. A to nie mogło wzbudzić zaufania w świecie pieniężnym. Tylko przywró­

cone zaufanie może zapobiedz dalszemu przesileniu tak giełdowemu jak handlo­

wemu i przemysłowemu.

Potrzeba nowego ministerstwa jest konieczną, ministerstwa, któreby nie miało żadnych zobowiązań z czasów cha- brusa, któreby nie opierało się na świe­

cie giełdowym i finansowym. Wszak właśnie oczyścić należy ten świat z wszel­

kiego szwindlu dla przywrócenia zaufa­

nia. Jakżeż dzisiejsze ministerstwo może wystąpić bezwzględnie przeciwko tym bankom i giełdowiczom, którzy na jego wezwanie pospieszyli mu w pomoc, zaku­

pując dobra w Czechach lub dostarczając pieniędzy do ich zakupienia, ażeby tylko wiernokonstytucyjni centraliści mogli przegłosować opozycję przy wyborach z własności ziemskiej, i aby mogło się utrzy­

mać ministerstwo dzisiejsze przy sterze?

Podług bajki mitologicznej, Saturn poże­

rał swe dzieci, ale i on nie byłby ich pożerał, gdyby się obawiał, że te dzieci obrócą się przeciwko niemu i jego pożrą, a przynajmniej skompromitują.

Tyle banków npadło w Wiedniu z powodu szwiudlu, jaki w nich panował, ale jeszcze ani jeden ferw altuugsrat nie siedzi w więzieniu karnem, ba żaden na­

wet nie stracił prawa wyborczego do Rady państwa. Wszak większość tych panów ferwaltungsratów składa się z ko

ryfeuszów dawniejszej Rady państwa, kandydując i teraz do nowej. Upadające banki i ich ferwaltungsraci proszą wie­

rzycieli, aby nio ogłaszali konkursu, przy konkursie bowiem sąd wkracza i mogą się wykryć rzeczy wcale nie chwalebne, rzeczy, które skompromitować mogą nie- tylko ferwaltungsratów, lecz i tych, któ­

rzy przyjmowali tak zwane Betheiligungs- hriefe. Przy konkursie tracą ferwaltungs­

raci mandaty do Rady państwa i prawo wybieralności. A któż będzie wtody po­

pierał ministrów w przyszłej Radzie państwa ? Więc przedstawiają dobro­

dusznym wierzycielom, że więcej im się okroi z likwidacji, niż z konkursu, ci nie ogłaszają zatem konkursu.

Lecz wróćmy do założenia. Zaufanie w prawdziwość i rzetelność wszystkich kroków, czynionych tak przez rząd jak przez banki, musi pierwej wrócić, a wte­

dy z kryjówek wypłynie pieniądz i ko­

niec będzie praskom. Odkąd bilanse, pod­

pisane przez komisarza rządowego, oka­

zały się fałszywemi (Wechslerbank), to już dziś nikt w żaden bilans bankowy nie w ierzy, chociażby go i sam p an mi­

nister Depretis jako komisarz rządowy podpisał, i chociażby istotnie był naj­

prawdziwszy.

Jedyny ratunek jest w zmianie mi- sterstwa. Im wcześniej to nastąpi tern lepiej, im później tem gorzej. Że n a stą ­ pi, to jest rzeczą niezawodną, bo dalszy rozwój przesilenia tę konieczność sprowa­

dzi bądźcobądź. Dzisiejsze m inister­

stwo już wystrzelało wszystkie swoje na­

boje ratunkowe i z żadnego nie trafiło do celu.

Korespondencje „Gaz. Nar.u

Paryż d. 23. czerwca.

(% ). Pisałem w poprzednim liście o dy­

plomatycznych działaniach księcia de Broglie, mających na celu sprowadzenie króla holen­

derskiego do Paryża. Owoź Ajencja Havasa doniosła onegdaj, źe się wcale nie potwier­

dza wiadomość o bliskich króla niderlandz­

kiego odwidzinach w Wersalu.

Książę de Broglie poniósł porażkę. On dzisiaj nie może zrobić najmniejszego kroku dyplomatycznego naprzód: Bismark wszędzie zastawił mu zapory. Jeszcze nigdy Francja nie była tak odosobnioną, jak za dzisiejsze­

go gabinetu. •*

W ostatnim liście mówiłem o tonie, ja ­ ki przybierają bonapartyści, zapewniając, że przyszłość kraju do nich należy. Dzisiaj mi­

nister Magne domaga się zamianowania marszałka Mac Mahona prezydentem repu­

bliki na trzy lub pięć lat, twierdząc, że Frań cja potrzebuje stałego rządu dla zjedna­

nia sobie kredytu. Właściwie nie chodzi tu bonapartystom o kredyt, ale o zyskanie cza­

su, po upływie którego cesarzewicz sam mógł­

by objąć rządy Francji.

Nietylko orleanie, obecnie otwarci już nieprzyjaciele bonapartystów, lecz i legitymi- ści okazują się nieprzychylnymi dla pomy­

słów ministra Magne. Dziennik Assemblće Nationalc, urzędowy organ legitymistów, wy­

stąpił z artykułem „Pakt z 24. maja", który należy uważać za manifest dzisiejszego rzą­

du, a raczej za wyraz opinii legitymistów i orleanistów, którzy stanowią większość w te ­ raźniejszym gabinecie.

„Koalicja stronników p. Thiersa — po­

wiada ten manifest — koalicja złożona z le­

wicy i z radykałów, przeżywszy upadek by­

łego prezydenta, nieprzestaje wywoływać roz­

dwojenia w łonie większości zachowawczej.

Koalicja rewolucyjna pojmuje bardzo dobrze, iż może pozyskać władzę zapomocą gry, pra­

ktykowanej przez p. Thiersa podczas przy­

bycia z Bordeaux do Wersalu. Taktyka prze­

ciwników większości jasno wskazuje obowiązki i stanowisko, jakie ona powinna zająć. Pakt zawarty w Bordeaux stanowił podstawę tej jedności, której celem była naprawa nie­

szczęść, spowodowanych najazdem cudzoziem­

ca. Pan Thiers, sprzymierzony z najazdem radykałów, pogwałcił i zerwał ten pakt, a nowe i straszliwe katastrofy nam zagrażały, gdyby większość nie była się złożyła dla o- debrania władzy p. Thiersowi.

„ P a k tz 24. maja m ana celu naprawić nie­

szczęścia, spowodowane najazdem radykałów, wspólników pana Thiersa. Potrzeba konie­

cznie, aby wszyscy członkowie rządu i wszy­

stkie frakcje większości uszanowały pakt z 24.

maja. Należy usuwać wszelkie kwestje, któ­

reby mogły wywołać niezgodę. Dlatego też uważamy za niestosowne wszelkie usiłowania, dążące do zmiany obecnego położenia za po­

mocą środków, któreby sprowadziły rozdział w większości, albo Ją osłabiły, ku wielkiemu zadowoleniu nieprzyjaciół naszych. Strzeżmy się zostać narzędziem tej gry niebezpiecznej.

Kraj, zamiast zyskać co na stałości, zostałby wydany w ręce demagogii, od której nas u- chronił pakt z 24. maja. Niektóre dzienniki wystąpiły z projektem ogłoszenia republiki i przedłużenia władzy marszałkowi Mac-Ma- hon. My wiemy, że dostojny marszałek wcale nie uznaje potrzeby tego przedłużenia, ani go pragnie, co dowodzi jego szlachetnej bez­

interesowności, i jak wysoko pojmuje posłan­

nictwo, które mu powierzono. Został posta­

wiony na czele rządu jednością większości, i nic takiego nie uczyni, coby mogło rozer­

wać tę większość. A właśnie nastąpiło by to, gdyby zamierzono ogłosić republikę stanowczo.

My wiemy, że ona dłużej żyć nie będzie od owej z 1848, którą także ochrzczono repu­

bliką stanowczą. To fatalne doświadczenie powinno posłużyć za naukę reprezentacji na­

rodowej, która dziś przesiaduje w Wersalu.

Ustanowić republikę, znaczyłoby na nowo o- tworzyć wrota demagogom, i wydać im przy­

szłe wybory ogólne.

„Ni rząd ni większość nie chce popełnić podobnego błędu. I na większości i na rzą­

dzie wielki cięży obowiązek zachować je­

dność, aby stawić opór walce, do której się gotują w przyszłych wyborach pan Thiers, frakcje lewicy i radykalizm."

Takim jest manifest dzisiejszego rządu.

Jak widzimy, gabinet wersalski mocno się o- bawia Thiersa, z którego znowu są niezado­

woleni republikanie, że dotąd jeszcze nie za­

bierał zgłosu w Izbie. Mimo to, republikanie odbywają ciągłe schadzki u Thiersa, i w wielu kwestjach zasięgają rady jego.

Pielgrzymki do miejsc świętych odby wają się na obszerną skalę. Urządza je ko­

mitet, znany czytelnikom Gaz. Nar. z po­

przednich listów naszych. Na tych uroczysto­

ściach duchowieństwo rozdaje ludowi obraz­

ki, przedstawiające hrabiego de Chambord, i drukowane piosnki, z których podajemy tu kilka zwrotek :

„Henryku Piąty, przybądźże do nas, zgładzić nieszczęścia nasze i pocieszyć serca wszystkich.

„Bez ciebie Francja nieszczęśliwa upa­

da pod cudzoziemcem. Miej litość nad mo- jem cierpieniem, wielki królu, pełen nadziei, przybądź wybawić F ran c ję!

„Z pana Thiersa nie tęgi m inister; bo nie mógł ożywić naszego zapału. Do tryum­

fów na polu wojennem trzeba Henryka, na­

szego oswobądziciela.

„Wskaż nam drogę do chwały! Samo imię twoje przyniesie nam szczęście! Twój sztandar sławny w dziejach świata, obiecuje nam zwycięztwo."

Lud wiejski nie wiele wierzy tym bre­

dniom ; bo u niego Henryk Piąty znaczy tyle, co pańszczyzna, dziesięciny i spowiedź przy­

musowa. Chłopi francuzcy wyżej nad Hen­

ryka Piątego stawią cesarstwo, a jeszcze wy­

żej cenią Thiersa.

Przegląd polityczny.

D. 25. b. m. nastąpiło zamknięcie par­

lamentu niemieckiego przez usta ks. Bismar- ka w miejscu chorego jeszcze ciągle cesarza.

Kanclerz oświadczył: „Jego ces. Mość pole­

cił mi oświadczyć panom, jak chętnie byłby cesarz przez własne usta dał wyraz wdzię­

czności rządów związkowych, żeście panowie i w obecnej sesji, wśród trudnych okoliczno­

ści, poświęcali się z tak patrjotycznera wysi leniem dalszemu doskonaleniu naszych kon­

stytucyjnych urządzeń i rozwiązaniu zadań, akie nam otworzyła wojna." W ten więc sposób, prędzej, aniżeli w ogóle przypuszcza­

no, sesja została zamkniętą, pomimo że naj­

ważniejsze kwestje, jak prawo reorganizacji armii, prawo prasowe itd. nie zostały zała­

twione. Procinz. Corr. rozbierając też dzieje upłyniouej sesji, podnosi, że koniec prac par­

lamentu nic będzie zarazem zakończeniem działalności obecnej reprezentacji państwa.

Znaczy to tyle, że zwołaną jeszcze będzie sesja jesienna, zanim obecny parlam ent się rozwiąże Okres prawodawczy obecnej repre­

zentacji związkowej kończy się z d. 5. marca 1874 ; rząd zaś nie jest pewnym składu przy­

szłej Izby, przeto woli powierzyć obecnej roz­

strzygnięcie spraw tak zasadniczych, jak u- stawa wojskowa itd.

Tenże sam dziennik rządowy zapewnia, że zdrowie cesarza Wilhelma się polepsza, i że już dnia 5. lipca nastąpi wyjazd jego do Ems w celu spotkania się raz jeszcze z carem.

Jakkolwiek rząd ks. Broglie odniósł we czwartek świetne zwycięztwo nad lewicą w sprawie rozporządzenia lyońskiego prefekta Ducrosa o pogrzebach cywilnych, to jednak zagrodził sobie drogę do rozogólnicnia w ca­

łej Francji tegoż samego przepisu, który za czasów dragonad i odwołania edyktu nantej- skiego (w r. 1685) byłby zupełnie w duchu górujących wówczas pojęć wydanym, dziś je ­ dnak staje się aktem barbarzyńskim, za któ­

ry się Francja powinna rumienić. Beule przy­

ciśnięty do muru oświadczył, iż rozporządze­

nie prefekta Ducros stosowało się tylko do Lyonu a gdzieindziej nie będzie wydanem.

W Lyonie zaś było ono według ministra ko- niecznem, gdyż istniejący tam klub bezwy­

znaniowy libres pcnseurów dopuszcza się ró żnych gorszących nadużyć. Gdy minister u- derzał na zmaterjalizowanie francuskiego spo­

łeczeństwa, miał przez chwilę słuszność, ale gdy powrócił do Lyonu i prefekta Ducrosa, wikłał się w sofizmata, które sprawiły, że mowa jego uczyniła najgorsze wrażenie. N a­

tomiast Leroyer wywarł potężny wpływ swą gorącą i silną przemową. Napiętnował on Bzorstkiemi wyrazami niestosowny krok arcy­

biskupa z Rouen, który otwarcie pochwalił czyn prefekta, jakoteż wystąpienie ministra Ernoul, który, jak wiadomo, już jako czło­

nek gabinetu podpisał fatalne pismo, obo­

wiązujące katolików francuskich do wyzna­

wania zasad encykliki i sylabusa. Wreszcie powołał się Leroyer na edykt, Ludwika XIV.

z d. kwietnia 1666, który prawie dosłownie powtórzonym został przez prefekta Ducrosa w jego rozporządzeniu z 18. czerwca 1873:

„Art. 24. Pogrzeby zmarłych, należących do reformowanej sekty w miejscach, gdzie wyznawanie takowej religii nie jest pozwolo- nem, mogą się odbywać tylko z brzaskiem dnia lub nadejściem nocy, i to tylko w or­

szaku najwięcej 10 osób z pomiędzy kre­

wnych lub najbliższych przyjaciół zmarłego.

W miejscach zaś, gdzie wyznanie reformowane jest pozwolonera, muszą te pogrzeby odbywać się od początku kwietnia do końca września o godzinie 6 rano lub o 4 wieczorem a ciału towarzyszyć mogą tylko najbliżsi krewni zmar­

łego, z obcych zaś tylko tylu, ażeby orszak razem z krewnymi nie wynosił więcej nad 30 osób“.

Rzymski korespondent Timesa podaje ciekawe szczegóły o przyszłem conclav>>.

Kolegium kardynalskie liczy obecnie tylko 43 kardynałów, gdyż 29 wakujących posad nie chce żyjący papież obsadzać, aby tego kolegium, które przez lat wiele zżyło się z nim i jednakie wyznaje zasady, w chwili przejściowej nie odnawiać nowemi żywiołami, i aby przezto zapewnić sobie wybór nowego papieża w duchu, jaki dziś wieje w sferach Watykanu. Z pomiędzy 43 kardynałów, 11 tylko jest nie-Włochów, a z tych 4 F ran­

cuzów, 3 Hiszpanów, 2 Austrjaków, 1 Nie­

miec i 1 Irlandczyk. Chociaż od śmierci Hadrjana VI (1523) wyłącznie tylko Włosi zasiadali na stolicy apost., jest wybór Cul- lena, Schwarzenberga lub Rauschera nie całkiem niepodobnym. Kollegium obecne w usposobieniach swych dzieli się na dwie frakcje. Jedna chce mieć papieża t.z. „świę­

tego", druga „politycznego". Świętym byłby w ich pojęciu taki papież, który prowadziłby i nadal tęż samą politykę -Vo» possumus;

10 kardynałów ma być za wyborem takiego papieża, podczas gdy 22, mianowicie 14 Włochów i wszyscy obcy (z wyjątkiem je­

dnego), między n im i: Schwarzenberg, Mat- thieu, Rauscher, Bonnechose, Donnet, Ho- henlohe, itd. pragną obrać papieża, któryby się zgodził w odpowiednich granicach z prą­

dami obecnego czasu. Sześciu pozostałych kardynałów włoskiej narodowości żywi także usposobienie pojednawcze. Z pomiędzy kon­

serwatywnych mają widoki wyboru kardyna­

łowie Panebianco i Capalti, z pomiędzy wa­

hających się Sacconi, Deluca, Berardi, z po­

między liberalnych wreszcie Barili. Po nad nich jednak wszystkich najwięcej szans ma Riario Sforza, arcybiskup Neapolu, gorliwy infalibilista, który jednak w r. 1848 oświad­

czył się w Neapolu za głosowaniem powsze- chnem.

Gatofaet -włoski Lanzy, przeprowadziwszy ostateceme ustawę o zniesieniu zakonów, któ­

ra otrzymała już sankcję królewską, potknął się wreszcie stanowczo na kwestji finanso­

wej, której Izba nie chciała brać obecnie w całej rozciągłości pod obrady, odkładając ją do zimy, minister Sella zaś wobec potrzeby reorganizapji wojska, ufortyfikowania kraju i niedoboru 16 mil. ua rok obecny nie mógł się zgodzić na odwłokę; i dlatego we czwar­

tek, dnia 26. bm., doręczył cały gabinet swą dymisję królowi; następcą Lanzy ma być Minghetti lub Menabrea.

Opinione oświadcza, iż, wiadomość po­

dana przez L ' Unwers, jakoby Austrja i F ran­

cja protestowały przeciw niektórym postano­

wieniom ustawy o klasztorach, jest zmyślo­

ną; państwa te poczyniły jedyuie przyjaciel­

skie z tego powodu uwagi, (pierwsza o tem doniosła Armonia, potwierdził zaś L Unwers co do Francji, dodając, że nota jest oględna, ale wyraźna i stanowcza; co zaś do Austrji powiada, że tylko słyszał o nocie au­

striackiej ; z powyższego zaś zaprzeczenia O pinione pokazuje się, że tak Francja jak i Austrja przesłały noty w tym przedmiocie).

Z Hiszpanii nadchodzi smutna dla rzą­

du wiadomość; oto wielka klęska jen. Nou- vilasa, który w bitwie z kilku połączonemi oddziałami karlistów dostał się do niewoli, pozostawiając całą prowincję na łup monar- chicznych żołdaków Karola VII. Tak więc fatalny wzięła obrót wyprawa jen. Nouvilasa tak długo przygotowywana i z takim mozołem wykonana. Oto telegramy donoszące o klę­

sce wojsk rządowych:

Bajonna d. 24. czerwca. Wieść obiega, że Nouvilas w utarczce z bandami Olla, Li- zaraya i Itodica wzięty został pod Parape- luną do niewoli. W nadgranicznych wsiach bito w dzwony podobno z tego powodu. Pro­

boszcz z Santa-Cruz wydał odezwę, nakazu­

jącą wydalić wszystkie nierządnice z Gui- puscoi pod zagrożeniem rozstrzelania.

Hendaye d. 24. czerwca. Wczoraj bito we wszystkie dzwony w Vera, Lesaca i po innych gminach na obchód wielkiego zwy- cięztwa karlistów, którzy mieli podobno je nerala Nouvil isa odciąć i wojsko jego roze- gnać.

% ien ile polM hie.

P r z e ś l a d o w a n i e K a r o l a M i a r ­ k i p r z e z r z ą d p r u s k i . O dalszem po­

stępowaniu władz pruskich z Miarką, tak pisze Orędownik-. „Żona jego, pani Emilia Miarka udała się zaraz za mężem i w By­

tomiu dowiedziała się, że jej męża osadzono w więzieniu śledczem — za co? — tego a- ni jemu ani jej n i: powiedziano. Pozwolono jej się widzieć z mężem, ale tylko w obe­

cności inspektora więzienia. Pani Miarka pisze, że jej mąż siedzi w celi brudnej, wil­

gotnej i zimnej, za łóżko służy mu jakieś potłuczone zgrzebło. Kiedy chciała swemu mężowi dać łóżko, pościel i zamówić dla niego jedzenie, odpowiedziano jej, że wprzó­

dy musi lekarz orzec, czy to jest koniecznie potrzebne. Lekarz przyszedł, ale gdy go p.

Miarka prosił, żeby wszedł do celi i opa­

trzył go, bo się czuje niezdrowym, odpowie­

dział, że niema czasu.

Pani Miarki opisując to wszystko w li­

ście napisanym do Germanii, boleje bardzo nad tem, ile że nie pozwalają jej mężowi n i­

czem się zatrudniać w więzieniu, a to r/ecz okropna dla człowieka jak p. Miarka, któ­

ry był przywykły do ciągłego zajęcia. Nie­

wiadomo, jak długo będą go trzymali, — a sądy skazały go wyrokami razem na 5 kwartałów, — lęka się więc pani Miarka, aby jej jeszcze nie wypuszczono z więzienia męża cierpiącego na umyśle. Boleść jej je3t tem większą, bo mają dziesięcioro dzieci je ­ szcze drobnych, które wyżywić trzeba a ma­

jątk u niema.

Uwięzienie nastąpiło na podstawie ja ­ kiejś pewnie rozmyślnie puszczonej wieści, że p. Miarka chce uciec przed kozą Była to wieść bez podstawy, zresztą p. Miarka po-iada w Królewskiej Hucie pismo, drukar­

nię i kamienicę, toć dla samej familii był­

by pewnie przed sądami nie uchodził.

Dotąd nigdy jeszcze w Bytomiu nie za­

mykano nikogo do więzienia po godzinie 6.

wieczorem, p. Miarkę zamknięto o pół do 10. godzinie.

Tak opisuje przebieg rzeczy pani Miar­

ka w liście do Germanii. My z naszej stro­

ny nie dodajemy do tego żadnych uwag.

Wszakże zwracamy się do czytelników naszych z prośbą, ażeby Katolika, tak za­

służone pismo około ludu polskiego na Gór­

nym Szlązku szczerze popierali.

Pan Miarka zupełnie nieprzygotowany poszedł do więzienia. Nie mógł przewidzieć, że się to tak nagle, stanie, ale wiedział do­

brze, że go więzienie nie minie. Z ostatnie­

go numeru, który wyszedł w dwa dni po jego uwięzieniu, dowiadujemy się, że redak­

cję pisma powierzył księdzu Franciszkowi Pszeniczyńskiemu. Jest tam także zamiesz­

czony artykuł „Bóg z Wami," w którym się żegna z swymi czytelnikami. Pisze on tam m ędzy innemi ta k :

„„Broniąc języka polskiego, bronimy także wiary św., która się łączy z językiem, i która po zgubie mowy macierzyńskiej traci żywotną w narodzie siłę. Czyliż to niewi- widzimy codziennie , że młodzież pozbywszy się języka polskiego, oraz ziębnieje w wierze św. i w uabożności! Jak małe dziecko prę­

dzej zapamięta sobie nieprzyzwoite słowa i k lątw ę, aniżeli się nauczy raodlitewki, tak i dorastająca młodzież — świadczy o tem codzienne doświadczenie — prędzej się n - uczy pogardliwych wyrazów i zdań o wierze, aniżeli przyswoi sobie cnotę i uabożność nie­

miecką. Lękam się o przyszłość naszego n a­

bożeństwa; kiedy młodzież nie uczy się pol­

skich pieśni nabożnych, jakiż będzie śpiew kośńelny? —- jakaż uabożność? — Odstra­

szające widzimy przykłady na wioskach zniern- czałych. W podróży mojej w prudnickim i głup- czyckira powiecie, gdzie to kilka wiosek już się zniemczyło, znalazłem n i e m y c h k a t o l i ­ k ó w p r z e d B o g ie m . Rozmawiają z sobą w pożyciu codziennem po niemiecku , w k ar­

czmie wyśpiewują niemieckie piosnki, lecz w kościele oprócz organisty i jednego albo dwóch śpiewaków nikt nie śpiewa — parafie takie wydawały mi się być niememi w słu­

żbie Bożej. — OJ zapłakać musi Górnoszlą- zak, jeżeli sobie przedstawi, że z czasem tak smutny los spotka naszą ojczyznę, i że mają zamilknąć nasze śliczne pieśni polskie, które tak cudownie przemawiają d> serca Polaka!

Z tej to przyczyny bronimy polskiego języka i wołamy nieustannie: „Rodzice! — ćwiczcie dziatki w polskiej nabożności , inaczej uie dochowacie się radości ani dla Boga, ani dla was, ani dla narodu!" — Dla tego przy ka­

żdej sposobnoś.i prosimy kapłanów : Pielę­

gnujcie śpiew i modły polskie, inaczej zgo­

tujecie sobie bicz na Was; widzicie bowiem, że zaniedbujący język mscier yński najpierw się nauczą wyrazów: Pfaffe! — pfdffischer Aberglaubcn'. — pfdffischer U nsinn! itd.a

„„Broniąc języka, który jest darem bo­

żym, bronimy przyrodzonych praw od Boga nam nadanych.

„„Żegnając się z Wami, kochani W iaru­

sy, a ponieważ przez dłuższy czas do Was nie będę mógł przemawiać, proszę Was, a byście w sercach zachowali moje słowa, które Wam zostawiam jako testament mój, napisany przed bramą więzienia."“

I tak kończy Orędownik- „Że skutkiem długiego więzienia redaktora, p. M i a r k i , stracić może Katolik, a w następstwie i sprawa nasza na Górnym Szlązku, jeżeliby- śmy mieli być względem pisma tego oboję­

tnymi, jasną to jest rzeczą. Dla tego spo­

dziewamy się że k t o t y l k o b ę d z i e m ó g ł, t e n p o p r z e Katolika j a k n a j ­ l i c z n i e j s z y m a b o n a m e n t e m . "

Spodziewamy się również, że i u nas, w Galicji, ludzie dobrej woli pospieszą ze wsparciem pieniężnem dla Katolika.

Flisy z Kongresówki pod Toruniem znaj­

dują się w stanic bardzo smutnym, w skutek rozporządzenia zabraniającego im wstępu do miasta. Zabroniła im wstępu komisja sani­

tarna toruńska, z powodu kilku wypadków cholery azjatyckiej, jakie się pokazały po­

między nimi.

Daleko smutniejszym a nawet okropnym jest stan tych biednych i nieszczęśliwych lu­

dzi w Silnie. Oto, co w tej mierze donoszą do Bromberger Ztg.: „Według doniesień z Silna, gdzie przybywający Wisłą z Kongre­

sówki szypry i flisy kilkoduiową odbywać muszą kwarantannę, muszą stosunki tam tej­

sze być nader smutne. Polscy flisy setkami leżą tam na trawach i nad brzegiem Wisły.

Brak im żywności i pieniędzy, w ogóle tru ­ dno co dostać i to zaledwo za drogie pienią­

dze. Za mały bochenek clileba, bardzo przy- tem złego i niewypieczonego, który tu o- koło 2 sbr. kosztuje, płacić tam trzeba 5 sbr. a często wcale go dostać niepodobna.

Lecz czego tam do zbytku dostać można, naturalnie za pieniądze, oto wódki i okowi­

ty, które też masami bywają spożywane. — Lazaret znajduje się w domu nad Wisłą sto­

jącym, ma zaś tak złą wentylację, że się tam morowe prawdziwie utworzyło powie­

trze. Lazaret barakowy byłby tu stosowniej­

szym. Lazaret w obecnym stanie, jak całe w ogóle urzędzenie kwarantanny sprzyjać ma raczej epidemii, ale jej nie zapobiegać.

Leczącym tam chorych lókarzem jest cyru­

lik wraz z swym pomocnikiem z Torunia."

Taka jest dbałość władzy pruskiej.

i E r o n i k a

! — Kurjerek lwowski. Do dzisiejszego nu- ( mera dołączony jest Dodatek, w którym mie-

sczą s ię : V. i VI. list z wystawy powszechnej wiedeńskiej — Teatr — część Kroniki.

— Reskryptem z d. 15. b. m. do 1. 27816 zatwierdziło Wyg. c. k. namiestnictwo statu t To­

warzystwa akademików lwowskich „B yt" , któ­

rego celem wedle §. 1. jest dostarczanie sweim członkom taniego wiktu. Uwiadamiając o tem słuchaczy obudwu akademii, niemniej ukończo­

nych akademików, donoszą podpisani imieniem komitetu, że z dniem 27. b. m. poczynają się wpisy do tego Towarzystwa, a to w czytelni aka­

demickiej przy placu Marjackim nr. 8 II. pią- tr? od godziny 9. rano do 8. po południu, nie­

mniej na technice w biurze Wydziału Tow. brat, pomocy (III. piątro) od godziny 2 — 3. po połu­

dniu. W pierwszej połowie lipca b. r. odbędzie się walne zgiomadzenie członków Towarzystwa.

Lwów d. 26. czerwca 1873. W imieniu komi­

tetu Bartkiewicz. Laskowski.

Dziś przedstawioną zostanie tragedja Asnyka „Cola Rienzi", Rolę tytułową objął pan Berida, zdaniem wszystkich krytyków krakow­

skich, dobrze ją grający.

— Jak się dowiadujemy, dyrekcja przygoto­

wała już „Pozytywnych" Ńarzymskiego na be- nefis p. Bendy.

— Do tutejszej opery zaangażowaną została na gościnno występy panna Krasowska, śpiewa­

czka z Berlina, o której glosie bardzo pochlebnie znawcy się wyrażają. Odbywano już z p. Kra­

sowską próby z „Trubadura."

— Dochód z niedzieluego przedstawienia te ­ atralnego (29. czerwca) przeznaczony jest na wsparcie ubogich uczniów gimnazjum polskiego.

Dyrekcja tego gimnazjum uprasza o jak najlicz­

niejsze zebranie się publiczności, donosząc oraz, że biletów po cenach zwyczajnych na wszystkie miejsca dostać można w kancelarji gimnazjalnej.

Przedstawioną będzie operetka St. Dobrzańskiego

„Żaki" z muzyką Hoffmanna, a do tego kro- tochwila Koźmiana „Gram atyka".

— Miody książę Parmy i ambasador tu re ­ cki przy dworze austrjackim Kahuli basza, prze­

jeżdżali onegdaj przez Lwów pospiesznym pocią­

giem z Podwoloczysk, zatrzymawszy się pół go­

dziny na dworcu kolei.

— Popis uczniów zakładu „Sokoła" miał się odbyć na Strzelnicy, gdzie już od dawna Sokół urządził gimnastykę pod golem niebem na lewo ed strzelnicy na górze, przytykającej do ogrodu Dzieduszyekich. Z powodu kilkudnio­

wej słoty odbędzie się jednak popis w sali za­

kładu Sokola, a to dziś o godz. 5. popołudniu.

— Wycieczka Stowarzyszenia młodzieży han­

dlowej, która a powodu niepewnej pogody już dwakrotnie odłożoną została, odbędzie się jutro 29. b. m. Program niezmieniony.

— Dnia 4. lipca odbędzie się w dużej sali radnej o godzinie 4. po południu walne zgroma­

dzenie członków Towarzystwa przyjaciół sztuk pięknych we Lwowie. Porządek dzienny zostanie plakatami ogłoszony. Dla zebrania kompletu w ilości 50 członków upraszamy o liczny udział.

Z dyrekcji Towarzystwa przyjaciół sztuk pięk­

nych we Lwowie.

— Z Towarzystwa prawniczego. W sekcji administracyjnej Tow. prawniczego odbędzie się posiedzenie dziś dnia 28. b. m. o godzinie 7.

wieczór. Na porządku dziennym jest rozprawa p. E. Mochnackiego o wadliwościach ustawy gminnej z powodu wydzielenia obszarów dwor­

skich.

— Podaliśmy już nekrolog, poświęcouy pa­

mięci Włodzimierza hr. Łosia, posła na sejm krajowy i właściciela dóbr ziemskich, który zmarł d. 20. czerwca b. r. w kąpielach w Ems.

Sprowadzone zwłoki złożone będą w grobie fa­

milijnym w Janowie (w trembowelskim powiecie) w poniedziałek d. 30. czerwca.

— Już nieraz wspominaliśmy o pnblicznem lekceważeniu naszych obchodów religijnych przez Izraelitów lwowskich. W czasie procesji Bożego Ciała często przychodziło do zajść z Izraelitami, niechcącymi uszanować naszych świętości, teraz znowu zacny kapłan ks. J . P. skarży się na zu­

chwalstwo i butę żydów lwowskich, którzy mu niosącemu do chorego Przenajświętszy Sakrament, z drogi ustąpić nie chcieli mimo upomnień, na które bezczeluemi pogróżkami odpowiadali.

Ze niczem niewytlómaczone postępowanie takie kiedyś do zajść doprowadzić może, łatwo przewi­

dzieć, zwłaszcza gdy bracia Izraelici religią przesiąknięto masy ustawicznie drażnią.

— Dyrokcje kolei żelaznych zniżyły o 4 0 % cenę biletów 2gą i 3 :ią klasą dla podróżnych na wystawę wiedeńską. Bilec taki służy tam i napowrót, ważuy zaś je st dni 14 i daje prawo do 50 funtów pakunku bez o płaty; jechać za nim możua każlym pociągiem osobowym, z wy­

jątkiem pospiesznych, i wolno wysiadać na sta­

cjach oznacz nych na bilecie. Dwoje dzieci ni­

żej lat 10 może jechać za jeduym biletem tej klasy, do której bilet został kupionym; osoba dorosła z dzieckiem jadąca klasą 3cią, p o trze­

buje jednego biletu 2giej klasy; za dziecko w drugiej klasie płaci się bilet 3ciej klasy.

Biletów po zniżonej cenie dostać można na k aż­

dej stacji kolei północnej; na kolejach galicyj­

skiej zaś i lwowsko-ezerniowieckiej w Suczawio, IIadikfalva, Czerniowcach, Kołomyi, Stanisławo­

wie, Boryuiczach, Brodach, Podwoloczyskach, Tarnopolu, Złoczowie, Lwowie, Gródku, Przemy­

ślu, Jarosławiu, Łańcucie, Rzeszowie, Dębicy, Tarnowie, Bochni i Krakowie.

— Profesor dr. Staudigl pisze do Czasu, iż w zakładzie Rudolphiuum w Wiedniu, wzuio- sionyrn przez p. A. M. Pollak-Rudin, jest na r. 1 8 7 3 /4 wolnych miejsc 60 dla ubogich u- czniów wiedeńskiej akademii technicznej ze wszy­

stkich krajów mouarchii austrjackiej boz różnicy wyznań. Ubiegający się o te miejsca, którzy już w tym roku s-koluym bądź w Wiedniu bądź gdzie­

indziej w Austrji byli zapisani jako słuchacza obowiązkowi, a chcą kszalcić się dalej w poli­

technice wiedeńskie , mają zanieść podanie opa­

trzone świadoctwami szkolnemi i świadectwem u- bóstwa, do 14. września do zarządu tego zakła­

du w Wiedniu (Wiedeń, Mayerhoffgasse nr. 3) ; podobnież tyczy się to uczniów, którzy ukoń­

czyli wyższo szkoły realne lub gim nazja i zło­

żyli egzamin dojrzałości, a ebeą przejść do poli­

techniki. Bliższych szczegółów udziela się w za­

kładzie rzec cnym. Uczniowie w tym zakładzie otrzymują bazplatue mieszkanie, opal, światło i niejakie inne wygody i mają na usługi biblio­

tekę i muzeum.

— W nocy dnia 26. dwaj złodzieje, liczący

obaj po 19 lat, sprytny Moszko Fuchs z N ara-

j »wa i Józef Petreńbo, parohezak z Laszek, wy-

Cytaty

Powiązane dokumenty

Nikt może nie zwraca uwagi na wielkie, niezmiernie ważne zalety tego narodu, na zasługi tych, którzy narodem kierować umieją, zarówno jak tych, co się ludziom

jęli i już naradzali się nad czynnościami wstępnemi, zdawało się więc, że pójdzie wszystko zgodnie i w porządku; stało się wszakże inaczej, Wybór

chające was dziewice, któreście z rozdartem sercem pożegnali; wszystko to osiągniecie, drogę wam się na oścież otworzy do waszej ziemi, tylko wyrzeezcie się

Gra jej w roli Karoliny była dowodem talentu, który pod umiejętnym kierunkiem może się kiedyś bardzo pięknie różwińąć.. Dotychczas rózpoczęty kurs letni

du, że religijne uczucie, to jedyne uczucie, przez które duch naszego ludu wznosi się w wyższe sfery duchowe, źe wiara religijua, to dotąd niestety jedyna

swe miejsca w kościele przed przybyciem króla. Napływ obcych do miasta był niesłychany, jak się też tego przy odbytej uroczystości koronacyjnej spodziewać

Depesze telegraficzne rozniosły po świe cie wiadomość, jakie to ustępstwa wice król Egiptu uzyskał od sułtana; pominęły jednak ważną jedną klauzulę nowego

„Opinione4, oświadcza, że doniesienie „Universa‘‘ o protestowaniu Austrji i Włoch przeciw pewnym punktom włoskiej ustawy kla- sztoruej, jest zmyślone; Francja