• Nie Znaleziono Wyników

Mowa żałobna wypowiedziana przy złożeniu do grobu zwłok ś. p. Jadwigi z hr. Zamoyskich księżnej Sapieżyny w kościele Krasiczyńskim dnia 2. kwietnia 1890 r.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Mowa żałobna wypowiedziana przy złożeniu do grobu zwłok ś. p. Jadwigi z hr. Zamoyskich księżnej Sapieżyny w kościele Krasiczyńskim dnia 2. kwietnia 1890 r."

Copied!
24
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

L

(3)

h

.

(4)

3H1GS0

[ 0 M W « W T a e « A j

® lerertsL

2 2

o (= (fy

(5)

„Mocna jest jako śmierć miłość.“

Pieśń Salom. It. VIII.

Czem uż Żałobn i S łu ch acze stojąc w o b ec tej trum ny, p rzy tern sercu, co już tętnem ży c ia na ziem i bić przestało, m ów ię o m iło ści? „ M o c n a j e s t j a k o ś m i e r ć m i ł o ś ć “ . O, bo te sło w a pism a św. li ty lk o znajduję w obecnej ch w ili w mem sercu, w mej m yśli i pam ięci. O ne bow iem mi w yp o w iad ają ca łe życie, odsłan iają całą g łę b o k o ś ć serca, one są znam ieniem w szystk ich czyn ó w ś. p. J ad w igi z hr. Z am oyskich księżnej S a p ie ży n y . B o p o w ied zcie w y , coście ją znali, c z y jej życie całe nie b y ło stałym objaw em tej m ocnej m iło ści B o g a , ro ­ dzin y i o jczy zn y ? C óż bardziej cechuje tę p iękn ą p ostać jeźli nie m iło ść? A to do te g o stopnia, że naw et w tej chw ili, g d y śm ierć jej duszę z p ośród nas unosząc takim bólem serca w szystkich przenika, ja w ięcej czuję się zn iew olon y m ów ić o jej m iłości, niżeli dać w yra z w szystkim w spólnej b oleści, bo ta jej m iłość i śm iercią się nie k o ń c zy , ona to będ ąc du­

szą jej życia na ziemi, n iezw yciężo n a śm iercią żyć nie przestanie przed B o g ie m i ludźmi. N a w e t g d y patrzę na tę trum nę skrom ną, czarną, w śród k w ia tó w i św iateł, na ten b rak zu­

p e łn y p rzep ych u i blasku te g o św iata, k tó ry nie śm ie niejako zb liżyć się do z w ło k tej w ielkiej n iew iasty, to mi staw ia żyw o przed o czy to w ie lk ie serce, je g o m iłość ku B o g u , zapom nie­

nie o sobie, p o św ięcen ie dla w szy stk ich ; że zn ów pow tarzam z g łę b i serca m ego : „ M o c n a j e s t j a k o ś m i e r ć m i ł o ś ć “ . A g d y w id zę o b o k tej trum ny ty lu książąt K o ś c io ła sp ieszą­

cych z O fiarą i m odlitw ą za jej duszę, te trzy p oko len ia w cichej boleści otaczające d ro g ie te zw ło k i, — te liczne za­

stę p y ja k b y w ysła ń có w w szystk ich dzielnic P o ls k i naszej, zb ieg a ją cych się b y oddać ostatnią p o słu g ę tej praw dziw ej chrześcijance i P o lce , znów mi te same sło w a p rzych o d zą na

, 5

(6)

usta, że „ M o c n a j e s t j a k o ś m i e r ć m i ł o ś ć “ . B o cóż zgrom adza o b o k tej trum ny p rzed staw icieli K o ś c io ła , rodziny i O jcz y z n y ? O, zaiste, zw o łu je tu w szystk ich także m ocna mi­

łość, co żyje w n aszych sercach dla ś. p. Jad w igi. W ię c niech mi w oln o b ęd zie p rzy ty ch zw ło k ach , ku chw ale B o g a i zbu­

dow aniu W aszem u, m ów ić o tej potrójnej m iło ś c i: B o g a , rod zin y i O jczyzn y, co ogniem św. p ło n ę ła w sercu nieodża­

ło w a n ej pam ięci ks. J a d w ig i S a p ie ży n y .

N ajprzód w id zim y w jej sercu tę m iłość B o g a , ten za­

p a ł św., co duszę jej całą zw raca ku B o g u , jak o isto cie naj­

go d n iejszej ukochan ia. M iło ść ta w y n ik a z poznania B o g a jak o dobra, p iękn a i p raw d y. Jest ona m ocną jak o g ie ń co nie g aśn ie ale w ciąż się rozszerza, niszcząc zap o ry, traw iąc w szelk ie p rzeszkody. K o in u ż ona tę m iłość zaw d zięcza? N a j­

przód sam em u B o g u , On to ją ognistem tern sercem obda­

rzy ł, a przez K o ś c ió ł w szczep iając jasność w ia ry, u sposobił tę duszę do m iłow an ia siebie. N astęp n ie to w p ły w jej M atki, o, ta k niezaw odnie. — Zofia z ks. C za rto rysk ich O rd yn ato w a Z am oyska, n ie ty lk o w ie lk a rodem i stanow iskiem , ale jaśn ie­

jąca b laskiem cn ót iście chrześcijańskich, zapoznaje tę duszę z B o giem , zbliża ją do S tw ó rcy sw e go , czuw ać nie przestanie nad w zrostem i rozw ojem tej m iłości w sercu swej córki.

P rze to serce to zaw czasu szuka B o g a i rw ie się do N ie g o przez m odlitw ę, a m odlitw ę praw dziw ą, co ośw ieca rozum, zagrzew a i hartuje w olę, ta k ą to bow iem m odlitw ę w id zim y w każdej ch w ili życia ś. p. J a d w igi w znoszącą się z jej serca do nieba. M odli się w w iek u m łodym , m odli się jak o żona, ja k o m atka w ym ad la ła sk i dla d zia tw y sw ojej. M odlitw a jej siłą w cierpieniu, m odlitw a św iatłem w ciem nościach, osłod ą w boleści, m odlitw a w reszcie zajęciem i ostatniem tchnieniem jej życia. M iło ść jej w ciąż szuka B o g a , a zn alazłszy G o, tu już na ziem i w m iłośnem utajeniu pod osłon ą chleba, w ied zie z zapałem i p o k o rą do K o m u n ii św., a im częściej łą c z y się z B o g ie m sw oim , tern zupełniej ro złącza się ze św iatem i żyje coraz bardziej zapom inając o sobie, a p ośw ięcając w szystko Tem u, co do jej serca przych od zi, b y ten płom ień św. w znie­

cać i u trzym yw ać. S iła m iłości i praw da jej cała p o le g a w ed le słó w Z b aw cy, na zachow aniu przekazań i praw Jego.

P o ję ła to ś. p. zm arła, bo w yro czn ią jej życia i norm ą p o ­ stęp ow an ia b y ło praw o P ań sk ie w każdej życia dobie, a w ięc ja k o m atka i pani stan ęła na straży p rzykazań w rodzinie i o gn isku dom owem. Ztąd to w niej ta rzad ka zaiste prostota

G

(7)

i siła w ia ry, ztąd u le g ło ść K o ś c io ło w i g o d n a naśladow ania, l a k ro zm iło w a w szy się w B o g u , u ko ch a ła nad w yra z to co B o że, co Jezusow e, a cóż ściślej n ależy do Jezusa ja k K o ­ śc ió ł św .? ! P rześw iad czo n a g łę b o k o , że K o ś c ió ł je st dziełem Jezusa Chr., któ re On u m iło w ał i S ie b ie nam przez nie p o­

sta n o w ił daw ać, dziełem przez k tó re sp ełn ia On w b ie g u w ie k ó w posłan n ictw o S w e do serca ludzkości całej, jem u od­

daje serce całe, z je g o życiem zesp oli ż y c ie sw e na zawsze.

W sz y s tk ie koleje, ja k ie K o ś c ió ł przechodzi, nie są w y p a d ­ kam i, k tó re po za nią się spełniają, ale czem ś co w niej samej się dzieje, czem ś, co n ajżyw iej w sobie odczuw a. W y g n a n ia i uciski N am iestn ików Chrystusa, p łacz ro d akó w gn a n y ch za w iern ość K o ś c io ło w i na S y b ir, k re w P odlasia, przem oc w Po- znańskiem , to w szystk o staje się jej własnem cierpieniem , w yw o łu jącem z jej serca za k lęcie b łagaln e o pom oc do B o g a , g o to w o ść do w szelkiej ofiary, p ośw ięceń i czyn ów . Cóż jeszcze Żał. S łu ch acze posiad a K o ś c ió ł ka to lick i najdroższego ? O, bez w ątpien ia N ajśw . S akram en t; w ięc jak że ona p rag n ie teg o Jezusa u tajon ego uczcić, ja k panow an ie J eg o rozszerzać?!

P atrzcie żał. słuchacze, patrzcie, oto w szędzie p raw ie gd zie jej rę k a zgrom adzi n ieszczęśliw ych , lub g d zie serce jej p rzy ­ tuli ja k ąk o lw iek b ą d ź biedę, tam zaw sze znajdziecie ch o ćb y n ajskrom niejszy O łtarz, na k tó ry Jezus z nieba zstęp o w ać będzie codziennie, ch o ćb y ubożuchn y p rzy b y te k , w którym w śród serc cie rp ią cy ch i ko ch ających m ieszkać na ziem i nie przestanie !! W sz y s tk o co w chodzi w sk ład K o ś c io ła je st przed­

m iotem jej m iłości i szacunku, ztąd to poszan ow anie w niej dla duchow ieństw a, ta g o rą c a p rzych yln o ść dla zakonów , ta g o to w o ść i uczyn n ość w podejm ow aniu sp raw św iętych . — Czem u? B o jej serce obejm uje w szy stk o co B oże, co od B o ­ g a nam dane, co nam B o g a przedstaw ia, co do B o g a pro­

w adzi. C zy w iecie żał. słuchacze k ie d y jej m iłość ku B o g u do szczytu sw e g o się w zniesie, k ie d y w całej potęd ze się u każe? O to w cierpieniach, w boleści, w tęskn ocie, t. j. pod krzyżem i na krzyżu. O dkąd Z b aw iciel o b rał dla S ie b ie krzyż b y dow ieść przezeń S w ej m iłości O jcu niebieskiem u i ludziom , odtąd w sz y stk ie dusze m iłujące B o g a i um iłow ane przez N ie ­ g o , także na k rzyżu i przez k rzy ż t. j. przez cierpienia i ból mają z ło ż y ć dow ód niezłom nej m iłości Pan u swojem u. O, jakże m ocna jest jej m iłość, skoro te w szy stk ie krzyże, a ty le ich przez życie niesła, nie z a g a s iły płom ienia m iłości w jej sercu, nie o d d aliły od -Boga, ale przeciw nie, o d d ały ją całą Tem u,

(8)

k tó ry tak to koch ające serce cierpien iem dośw iad czać ra c zy ł!

W sz y s tk ie cierp ien ia ziem skie, w obec cierpień m atki bledną i m aleją. N ik t tak na ziemi nie ko ch a ja k m atka, to też n ikt tak nie cierp i ja k m atka. L ed w o p rzy jej sercu pod tchnie­

niem tej go rą cej m iłości rozw ijać i w zrastać p o czyn a dziecię, poznaw ać ojca, tulić się do m atki, skład ać rączęta do B o g a , a oto P an w o ła na d z ie c k o : „P ó jd ź do M n ie“, i d ziecię s ła ­ bnie, ja k k w ia te k p o w o li u sych a w o b jęciach strw ożonej m atki, ona w alk ę w yp o w iad a n iem ocy, stając w obronie swej w łasności... L e cz darm o. P ozn ając już śm ierć, co zim ną sw ą dłoń w ycią g a , b y unieść w inne św ia ty jej szczęście całe, juz zaprzestaje w a lczy ć — czem u? A lb o w ie m rozum ie ona, że to P an życia i śm ierci, chce m ieć jej d ziecię — p rzy Sobie.

W ejd źcie w to serce, w w alce m ięd zy B o g ie m a dzieckiem , m ięd zy m iłością B o g a a d ziecka s w e g o ; lecz m iłość B o g a zw y c ię ży , bo choć b o lejąc w szakże bardziej jeszcze m iłując, posłuszna oddaje ta k d ziecko po dziecku, B o g u swojem u, aż odda ich p ię c io r o !

A mimo takich b oleści niezbraknie jej m iłości, b y w ciąż oddając, k o ch a ć nieustannie T e g o , co jej dał' na to dzieci, b y o trzym ać od niej an iołów . L ecz oto dw ie có rki d orasta­

jąc, stają się tej m atce pociech ą i s iłą , uśm iechem życia, bodźcem do p ośw ięceń , ch w ałą przed ludźm i, m idzieją na sta­

rość, — ach, one p rzy niej już zostaną! A le w idać, że nie na ziem i ty lk o w niebie im B ó g m ieszkanie przeznacza, bo i te cicho o d ejd ą, ja k g w ia z d y p o g a sn ą , ą m atka zostanie z tę­

skn otą w sercu, z m odlitw ą poddania na ustach, znów z no­

w ym grob em w życiu... i jeszcze k o ch a ć nie przestanie!

C zem u? G d yż ona po nad dzieci, nad życie, nad szczęście, nad w szystko u m iło w ała B o g a . On je bierze, w ięc ona oddaje.

I ta k siedm g w ia zd gasn ąc na ziem i, zajaśniało blaskiem ch w a ły przed obliczem B o g a . Siedm k rzy żó w u go d ziło w serce m atki, siedm g ro b ó w w spuściźnie zostało jej po ukochan ych.

A ona nie p yta czemu, ale m ilczy, nie w yrze k a , ale kocha, nie rozpacza, ale działa, — dla k o g o ? D la T e g o , k tó ry jej to szczęście od eb rał na ziem i, b y tem w iększą ch w ałę zastała w niebie. I tak te w alk i i bole, te m o g iły i krzyże, ro zw i­

n ę ły w niej m iłość, a m iłość to jej życie, ono p oczęło się na ziemi p rzy krzyżu, b y potem w ie k i trw ać p rzy B o g u — w nie­

bie. T eraz rozum iecie mnie Źał. S łu ch acze, czemu patrząc na tę trum nę, stojąc p rzy ty ch zw łokach , zaw o łałem do w as:

„ M o c n a j e s t j a k o ś m i e r ć m i ł o ś ć “ , a „ p o c h o d n i e

8

(9)

j e j ■— m ów i dalej pism o — t o p o c h o d n i e o g n i a i p ł o - m i e n i “.

Im c zy je serce g o rę c e j bije dla B o g a , tem szczerzej od ­ daje się ludziom , i ty lk o ten całą praw dą m iłości zdolny u k o ­ chać ludzi, im bliżej sercem stoi p rzy B o gu .

O ile to tw ierd zen ie e w an gelii w eszło w czyn życia ś. p. J ad w igi, niech nam p okaże jej m iłość ku rodzinie. Co je st siłą zespalającą rodzinę, o so b liw ie chrześcijań ską? Bez- w ątpien ia jest nią serce! S erce, a w ięc to ta p otrzeba m iło ­ w ania, potrzeba nie b łyszczen ia, ale zapom nienia o sobie, nie używ an ia, ale p ośw ięcan ia się i od d aw an ia zu p ełn ego — b y le w zajem nie, b y le na zawsze. Centrum ro d zin y stan ow ią dw a serca, męża i n iew iasty zw iązane na czas i w ieczn ość uczu­

ciem przew yższającem w szy stk ie inne sw ą w zn iosłością, g łę ­ b o k o ścią i trw aniem . T a k im to w ęzłem zw iązana b y ła ta, po której stracie dziś p łaczem y, z m ałżonkiem sw oim n ieod żało­

w anej pam ięci ks. L eon em Sapiehą. O d ch w ili g d y mu od­

dała rękę, p o św ię ciła mu też serce i ż y c ie sw oje, zapom niała o sobie, b y jem u stać się w szystkiem -— zaw sze i wszędzie.

D la te g o to ona to w a rzy szk ą je g o tu łactw a, ona pom ocą w ciężk ich zapasach życia, łam an ego ciosam i ukochanej o j­

czyzn y. Ona siłą w je g o p ra c y po p o w ro cie do nieszczęśli­

w e g o kraju, ona p ociech ą k o jącą ran y serca, g d y ten ojciec p łacze na g ro b a ch d ziatek sw oich, ona ch w ałą je g o domu, k tó ry się stanie domem całej P o lsce otw artym . O na podporą w je g o starości, ukojeniem chw il ostatnich życia, aniołem m o d litw y i p ie czy w g o d zin ie skonu ; — a potem znów zbolała, znów tęskn a już za nim do ostatn iego dnia sw o jeg o żyw o ta pam ięcią, ofiarą i m odlitw ą, z nim złączona duchem , żyć nie przestanie w je g o m iłości. Z ty ch d w ojga serc m iłujących się w B o g u , sp ły w a św ia tło i ciep ło m iłości w p rost na serce syna. O, cóż to za m iłość tej m atki ku jedyn em u z ośm iorga d ziatek pozostałem u sy n o w i? M iłość w niej m acierzyńska, to m iłość pełn a zaparcia, p racy i troskliw ości, ale to m iłość, co staje się źródłem jej p o ciech y, a d latego tak w ielka, bo z B o g a i w B o g u . W id ać, że taką b yła , bo tak ch o w ała syn a, b y nie przestał b y ć dzieckiem B o g a , tak p row adziła, b y G o m iłow ał, ta k g o strzegła, a b y i on B o g a koch ał.

C zy sądzicie Źał. Słuch acze, że ja ośm ielę się ro ztw o rzyć wam dzisiaj to w ie lk ie serce, ja k o serce m iłującej m atki, czy sąd zicie, że się pow ażę was w tajem n iczyć w harm onię ty ch dw óch serc, m iłujących się n ie ty lk o m iłością krw i, ale rozu­

(10)

m ieniem się dusz? O, nie zaiste! nieśm iałbym tej strun y t y ­ kać, lę k a łb y m się to b ło g ie a św ięte uczucie p rzyo d ziać w m oje zim ne słow o, w ięc ch yba to ty lk o pow iem , że takiej m iłości, sam a śm ierć nie jest w stanie p rzeciąć ni zm niejszyć, ani czas stłum ić nie zdoła.

M atka z nieba m iło w ać w ciąż b ęd zie syn a na ziemi, a syn nie m ając te g o serca p rzy sobie, p o ty tęskn ić nie ustanie, aż p rzyjd zie chw ila, k tó ra p o łą c zy ich na w ieki.

C zy ch cecie Żał. S łu ch acze, b ym wam m ów ił o m iłości teg o serca ku najbliższej rod zin ie? A c h , przecież ta rodzina, to znów co najbliższe syn ow i, to je g o żona, to dzieci i w nuki je g o , w ięc syn w szy stk ich sw o ich z sercem m atki z e s p o li;

a w id ać że ich k o ch a ła i koch an ą b y ła , sko ro jej duch z d o ła ł p rzen ikn ąć ich serca, jej w iara o d b iła się w ich duszach, jej zasad y w ich życiu, jej w p ły w y w ich p o stęp ow an iu — a w ię c m iło w ała i b y ła m iło w an ą, g d y ż ty lk o m iłość p raw dziw a serca p o cią g a i w o lę s k ła n ia ; pow tarzam , m ocna to m iłość, co w szy stk ich prow adzi i zbliża do źród ła m iłości, t. j. do B o g a samego,. M iło ść jej serca rozszerza sw e k o ło , obejm ując i k rew n y ch i znajom ych, ró w n ych i niższych i zd oła w szy st­

kich n ie ty lk o sku p iać p rzy sobie, ale nadto zacierać różnicę stanu i położen ia, — tak, bo m iłość ma tę w łasność, że podnosi a nie odtrąca, p o p raw ia a nie g ard zi, jed n o czy a nie rozprasza.

Ś w ia t nieraz w nas w m aw ia, że m iłość B o g a i w p ły w K o ś c io ła oziębia serce dla ludzi, a o so b liw ie w ystu d za m iłość o jczy zn y , czyn ią c nas n ieczułym i na jej sp raw y, p o trzeb y i bole. Jed nak g d y p a trzy m y w serce, w ży c ie i c z y n y ś. p.

zm arłej, jaw n ie nam ukazuje się ta praw da, że w łaśn ie w niej ta ogn ista m iłość B o g a i p rzejęcie się duchem w ia ry, w y d a ły te w ielk ie, rzad kie i trw ałe d o w o d y n ajgo rętszej m iłości ojczyzn y. Jej serce w zaraniu życia p rzesiąkło tą g łę b o k ą m iłością dla P o lsk i, dla jej sp raw i lo só w i ry c h ło p rzejęło się czcią p raw d ziw ą dla w sz y s tk ie g o co p olskie, co nasze, a dobre, a św ięte. T o un iosła w życie z gn iazd a sw e go , to u k o ch a ła w ojcu swoim , te g o n a u czy ła się od m atki sw ojej — to o d zied ziczyła z rodu sw o jeg o — bo któ ż z nas nie zna Z a m o y s k ic h ! K t ó ż nie k o ch a te g o rodu, co k rw ią i ch w ałą zap isał się na ka rta ch dziejów n aszych ? T e uczucia znalazła w m ężu sw oim i w je g o rodzinie. P rze b y w a ją c często w P u ław ach , w tej św ią ty n i narodu, w śród serc, k tó re całą siłą u k o c h a ły P o ls k ę , ro zm iło w a ła się w p rzeszłości na­

szej i nie p rzestaw ała n ig d y m yśleć i d zia ła ć dla p rzyszło ści

10

(11)

narodu sw e go . T o też jej m iłość dla P o ls k i b y ła c ią g ły m czynem , pobudzając ją do odd aw ania w szy stk ie g o dla jej p o ­ ż y tk u z rosnącem pośw ięceniem i zapom nieniem o sobie. A le ta m iłość to i k rzy ż jej, to ból jej. L e d w ie w sp okoju parę lat p rzy sercu m ęża spędzi, w tem P o lsk a w o ła o ratun ek — w ięc daje jej męża, daje je g o b ezp ieczeń stw o i życie, a tern samem sw e szczęście. S p ra w y P o lsk i żądają p o m o cy — w ięc n iesie sw e m ien ie, do skarbu narodu rzuca sw e k le jn o ty ; n iep rzyjaciel p ozbaw i ich dóbr i w ło ści, ona odda to w szy st­

k o , bo m iłość taka to ofiara c ią g ła .

M ąż w ra ca z p ola b itw y , a ona z tu łactw a, łą c zą się te d w a serca b y bronić P o lsk i, b y strzedz jej ducha. A le czem ? W ła sn ą pracą, p ośw ięcen iem i życiem . N ie tro szczy się ś. p.

J ad w iga, że ich tu w G a lic y i nic nie czeka, bo m ienie od ­ dane lub w yd arte, a serce zb o la łe i sam otne, ale pod aje dłoń m ężow i i sp ieszy tu, na tę cząstk ę P o lsk ie j ziem i, a za niem i p o d ąży i b ło g o sła w ie ń stw o B oże. W ra c a na ziem ię o jców sw o ich , bo ta ziem ia sm utna i ro zd arta; ona czuje, że tej ziem i dziś m atki trzeba.

Żał. Słu ch acze, g d y b y w ow ej ciężk iej dobie zstą p ił b y ł w id om ie z n iebios an io ł jasn y i u k a zał się oczom łzam i za­

lanym , niosąc u lg ę sercom zb olałym , ratunek odartym i zubo­

żałym , otuchę chorym , o p ie k ę niew iastom i dziatkom , c z y b y to zjaw ienie nie stało się dla nas faktem pam iętn ym ? C zy b y nie obud ziło w d zięczn ości k u dobrem u P an u? O, bezw ątpie- n ia ! A le B ó g ch oć nie cudow nie, lecz m iłosiern ie p o stąp ił w ów czas z nami. On fo p o s y ła nam niew iastę, m atkę, w k tó ­ rej sercu p ło n ie m iłość B o g a i P o lsk i, ona odczuje w sercu swem w szy stk ie nędze narodu, zrozum ie p łacz je g o , w n ikn ie w e w szy stk ie ran y i potrzeb}'- ów czesne, ja k m atka nad dzie­

cięciem p o ch y li się, niosąc to, co li ty lk o serce m atki dać może.

T ą niew iastą-m atką sta ła się nam ś. p. J ad w iga. Zaraz na w stęp ie uderza ją nędza u k ry ta rodzin w ielu, nędza, co się srom a w y c ią g n ą ć d ło ń ż e b r a c z ą , co k r y je nieraz pod szatą pozornej m ierności n ago ść niedostatku, co ch w y ta się p racy, ale ta praca nie je st w stanie n a sycić i odziać. W ię c ś. p.

J a d w iga p rzystęp u je do d zie ła: ta m iłość jej p o rw ie i zapali serca n iew ieście i pod te strze ch y ubogich, na poddasza do zzięb łych , do p o m ieszkać g ło d n y ch , do ło ża um ierających, ona p ierw sza p o sp ieszy, a za nią rozum iejące ją dusze podążą ze słow em w ia ry i s.ercem p ełn em m iłości, z d atkiem p o m o cy i to nie raz lub dwa, ale ta k już odtąd zaw sze będzie, g d y ż

(12)

takiem je st zadanie do dziś dnia istn iejącego w e L w o w ie .—

to w a rzystw a P ań św. W in ce n te g o a P au lo. P ła c z i ję k znow u ro zle g a się po tej naszej biednej z ie m i: „ R a c h e l p łacząca s y ­ n ów sw oich... iż ich nie m asz“ . A czem uż? B o to nie w ró g już m orduje i pali, to nie ty ra n żaden ro zlew a k re w o jcó w i braci, ale brat n iszczy m ienie brata, syn ta rg a się na życie ojca, na sp o kó j m atki. T o rzeź g a lic y js k a ! N a tem tle ogn ia i k rw i — w śród r y k u m ord erców i ję k u m ord ow anych, w idzisz d w ie postacie... k ap łan a z krzyżem i ogniem sło w a B o że go , co lud ro zsza la ły n ien aw iścią u ciszy i do stóp k rzy ża z ża­

lem i skruchą p rzyw ied zie, to nasz a p o sto ł u ko ch an y O. K a ­ ro l A n to n ie w ic z ; a dru ga postać, to postać n iew iasty, tulącej w d o w y i sie ro ty p o m o rd o w a n ych ; w d o w y zgrom adzi i p rzy ­ tuli w „D om u p r a c y “, s ie ro ty osłon i d ło ń m acierzysta w ta k zw anej „C e ro w n i“ ; a syn ów , co już nie m ają o jcó w na tej ziem i, w bursie u czy ć b ęd ą : ja k w ierzyć, ko ch ać i przebaczać, a u m ysł k szta łcić nauką, i ta k p rzy szło ść im zabezpieczą. T o w szy stk o , uw ażcie, jedno serce działa, zapalając sw ym ogniem do czyn u serca p o krew n e sobie, p r a w d z iw ie : „ M o c n a j e s t j a k o ś m i e r ć m i ł o ś ć “ . A le jej m iłość nie zna sp oczyn ku, do czyn u ją w o ła. W c ią ż w nędze kraju i m iasta w patrzona, d o strzega znów ranę, ranę ducha i życia. T y le bow iem dusz zapom ni tej w ia ry, co zbroją p rzyo d ziew a w w alce ze św ia­

tem i ciałem , ty le serc g in ie nędznie, g u b iąc niew inność i w iern o ść w k a le zepsucia — ty ch serc szkod a — rato w a ć je trzeba. T y le znów n a p o ty k a w drodze życia dusz jasn ych, co p ło n ą ogniem p ośw ięcen ia, w ię c zesp oli jedne z drugiem i.

W zn ie sie dom z p om ocą tych , co pojm ą jej m y ś li, dom, w k tó ry m u p ad ek przez p o ku tę i pracę le c z y ć się będzie, a niew inność i cnota dusz w yb ra n y ch , stanie tu ja k o m istrzyni zbłąkan ym , p o św ięcen ie zakon n ic szkołą, ich w p ły w o d rod ze­

niem do n o w eg o życia. P o zn a je cie dom p oku tn ic „św . T e r e s y “ i siero t „św . Z o fii“ . T y m ostatnim zab ezp ieczy w ytrw an ie w dobrem , o to czy p ieczą m acierzystą te dzieci, k tó re już m atki i dachu nie mają. Z jed n oczy p oku tę i siero ctw o , n ie­

w in ność i p o św ięcen ie, u stóp m iło śn ika dusz Jezusa utajo­

n eg o w S akram en cie m iło ś c i; On to m ieszkając w śród ty ch Serc, osłan iać b ęd zie n iew in n ych, tulić siero ty, pobudzać dusze u pad łe do pow stan ia. P atrzcie, ja k jej m iłość z B o g a p ły n ie, do B o g a w ied zie i na B o g u się o p ie r a ! T o m ało jeszcze, bo to serce m atki, a m atka w szy stk o przen ika, co d ziecka się ty cz y . S ą p rzecież d ziatki chore, a ich m atki biedne n ie ty lk o

12

(13)

lek ó w , ale i chleba rfie mają, w ię c trzeba le czn icy bezp łatn ej, a w niej serca, b c k tó ż bardziej serca p otrzebuje niż d ziecko, o sob liw ie dziecko co cierp i? W ię c stanie szp ita lik „św . Z o fii“, a S io stry M iłosierd zia, m iłosierdziem swojem , pośw ięcen iem swojem , uratują dziatkom zd ro w ie i życie. Jest jeszcze m ło ­ dzież rzem ieślnicza, cze g ó ż jej trzeb a? U m ocn ien ia w e w ierze i ob yczajach — nadto musi ona m ieć pun kt zb o rn y w sp o­

czyn ku , ro z ry w k ę po p racy, ale bez g r z e c h u ; „ S k a ła “ — dom ten za jej pieniądze k u p io n y, na skale K o ś c io ła w sp arty, do dziś dnia stoi, m yśl ś. p. J a d w ig i spełnia. W ię źn ie opuszczają dom k a ry , nieraz z w iarą od zyskan ą, z ch ęcią do p racy, ale często z w o lą słab ą i bez p om ocy, a nędza do zbrodni nieraz prow adzi. W ię c któż, jeźli nie serce ś. p. J a d w ig i natchnie ludzi dobrej w o li i u tw o rzy się „T o w a rzy stw o o p iek i nad w ięźn iam i“ . P o ulicach m iasta snuje się żebractw o brudne, ciem ne i g ło d n e, często bezbożne, a próżniacze. Zn acie „ D o m p r a c y “ n a S t r y j s k i e m ? Tam schodzą się zew sząd nędza­

rze i pod o p ie k ą S ió str św. Józefa pracują dnie c a łe ; pow oli praca u leczy ich z n a ło gó w , w iara p ow róci do serca, sum ie­

nie się zbudzi, a o p ie k a zakonn ic strzedz ich b ęd zie od n o ­ w y ch w y b ry k ó w . G rosz zap raco w an y rę k ą u bo gich i p o św ię­

cen ie S ióstr, co od dom u do dom u chodząc k o ła cą o w sparcie, w żyw n ość dom zaopatrzy, b y t skrom n y zapew ni. T o już osta­

tnie z d zieł jej jaw n ych w e L w o w ie sam ym , a któ ż zliczy to, co jej rę k ą lub w p ły w e m rozsiane, po ziem i naszej m iło­

sierdziem jaśn ieje? A teraz p ow ied zcie Źał. Słu ch acze, czy nie można bez żadnej p rzesad y słusznie tw ierd zić, że ś. p, J a d w iga sta ła się m atką kraju sw e g o ? B ezw ątp ien ia, b y ła m atką u b o g ich i cierp iących , sp ra w d ziły się na niej sło w a p salm isty : „ T o b i e z o s t a w i o n y j e s t u b o g i , s i e r o c i e t y b ę d z i e s z p o m o c ą “ . P s. X . O na jak m atka w szystkim stała się w szystk o , w ed le w yrażen ia A p o sto ła , a b y w szystkich p o zysk ać C hrystusow i. O tak, m iłosierdzia jej n ik t nazw ać nie m oże dziełem bezbarw nej filantropii, co ty lk o w zn iosła jej d obroczyn n a ręka, co stw o rzy ło m iłujące serce, to poru- c z y ła straży K o ś c io ła , je g o o p iece o d d ała serca cierp iących i dla te g o w szy stk ie jej d zieła są pom nikam i żyw ym i, któ re sła w ią d o b r o d z i e j s t w o k a t o l i c k i e g o m i ł o s i e r d z i a .

N ad to staje się ona m atką naszej społeczn ości, g d y ż tak ja k m atka u czy nas — zw raca k u dobrem u, zach ęca b yśm y dobre nasze ch ęci w c z y n y zam ieniali, w skazując czem w y ­ p ełn ić tę próżnię i czczość żyw o ta, k tó ry się tak często na

13

(14)

sam ych n icościach m arnuje; czem w reszcie g n ie w B o ż y prze­

b ła g a ć i ja k ą m iłością O jczyźn ie się odd ać i słu żyć jej sp ra­

wom . O z a i s t e , „ m o c n a j e s t j a k o ś m i e r ć m i ł o ś ć ! “ W id zicie w ięc Źał. Słu ch acze, ja k ie to są płom ien ie tej m iłości o żyw iające serce ś. p. J a d w ig i, w id zicie ja k m iłość jej, to czyn nieustanny, w y d a ją cy ją ca łą B o g u , rodzinie i ojczyźnie.

Cóż d ziw n ego, że przed kilko m a la ty w reszcie spracow an a upada pod ciężk ą niem ocą. Zadrżało m iasto nasze, ję k li p ła ­ czem ubod zy, w zn io sły się w niebo zew sząd m o d litw y i ofiary, rzek łb y ś, że w alk ę św. niebu w yp o w ie d zia ła ziem ia polska, stając w obronie ży c ia ukochan ej swej m atki, i tu o kazało się ja k w ie lk ą m iłością u ko ch ała ją ziem ia nasza, ja k g o rą co um ieją ko ch ać serca nasze. B ó g się u lito w ał — p ow staje księżn a z ch o ro b y, ale już nie do c z y n u ! O to w sparta na ram ieniu u koch an ego syn a, opuszcza L w ó w i cicho usuwa się z oczu ludzi i św iata do zam ku K r a s ic z y ń sk ie g o i tam u stóp B o g a , p rzy zw ło k ach męża, p rzy sercu syn a i sw oich, w cią g łej mo­

d litw ie i b o go m yśln o ści czeka aż P an za w o ła ją do sp oczyn ku po p racy, do w esela po cierpieniach, do zesp olen ia się po ro złące z ty lu swoim i. Z t a m t ą d z g ł ę b i s w o j e j c i s z y b ę d z i e o g l ą d a ć o w o c e s w y c h p r a c i s k u t k i b ł o ­ g i e p o ś w i ę c e ń ż y c i a c a ł e g o . A w c z e m ? W r o ­ z w o j u ż y c i a i c z y n ó w m i ł o s i e r d z i a , k t ó r e o b u ­ d z i ł a w s e r c u s p o ł e c z n o ś c i n a s z e j . A ona w ciąż się już ty lk o m odli, dziękuje a p ro si, codziennie P an a m iłości w K o m u n ii do serca bierze i codzień zupełniej M u serce sw e w yd aje, i ta k o d p o czyw a na S ercu te g o , do k tó re g o d ą ży ła przez czas p ie lg rzy m k i sw ojej.

Z rozum iecie teraz praw d ę m ego tw ierd zenia, że m iłość B o g a w dzieciń stw ie zapalona w jej sercu, ja k o w cią g u ż y ­ cia stała się p rzy czyn ą działaln ości całej dla dobra rod zin y i o jczyzn y, ta k znów teraz p rzy sc h y łk u ży w o ta p ow raca do źród ła sw ego , t. j. do B o g a , i d latego to ś. p. J a d w iga już z N im sam ym ty lk o przestaje... I ta k p rzeszły lata o s ta tn ie : w iek , m iłość i cierp ien ia stra w iły jej siły , coraz cichsze o b ja w y życia, coraz g o rętsza m odlitw a, coraz czulsza m iłość syn a i sw oich... W re szcie w so b o tę 29. m arca o god zin ie p ó ł do dziesiątej rano przyjm uje do serca u tajon ego Jezusa po raz ostatni (na 2 go d zin przed śm iercią) ale ta k cicho... już nic nie m ówi — usta jej m ilczą, ty lk o dusza się w P an u za­

tapia. P rzyjm u je oleje św. i m ilczy, ty lk o łza w ie lk a sp ły w a cicho po spokojnem licu. S k ła d a ostatni p o cału n ek na skroni

(15)

syn a! A le nic nie m ówi. A syn k lę c z y w p atrzo n y w gasn ące a uw ielbian e o b licze m atki, lecz on ją i dziś zrozum iał i o d g a d ł m yśl ostatnią i ostatnie p ragn ien ie, bo m iłość taka jak a ich łą c z y nie potrzebuje słó w , ani dźw ięku w yrazó w . B ierze bezw ładn ą rę k ę m atki i b ło g o s ła w i nią siebie, żonę i sw oich, a ta k trzy p o ko len ia znaczy na w ie k i krzyżem św.

rę k ą m atki sw ojej... I coraz ciszej a ciszej robi się do k o ła , bo serce to w ie lk ie p rzestało uderzać, już dusza ta p o szła do B o g a , a zw ło k i d ro gie, uśpione w sp okoju, cich o s p o czę ły w objęciach syna... P o zw ó lcie Żał. Słu ch acze, niech wam w y ­ pow iem jeszcze jedno sło w o , k tó re w mem sercu znajduję.

P atrzcie duchem raz jeszcze na postać ś. p. ks. J ad w igi, snem śm ierci uśpionej. N ie zdobią ją szaty d ro gie, b o g ate , k sią ­ żęce — ale w edle jej ostatniej w oli, przybran o ją w strój zakon n y tercya rk i. G ru b y h abit, sznur i k rz y ż na piersi. Cóż zn aczy ta p ostać tej w ielk iej pani w szacie u bogiej có rki św. F ran ciszk a ? S zata ta oznacza służbę B o gu , p ośw ięcen ie dla ludzi, zapom nienie o sobie, i m iłość, o tak, nad w szystk o m iłość... k rzy ża ! C zy ż to nie w yp o w iad a nam c a łe g o jej życia ? Jaka za życia, ta k a i w o b jęciach śm ierci. O b y ta p ostać ukochanej m atki naszej przem ów iła dziś do cieb ie P o lsk o c a ła ! O b y ten g ło s z cien iów gro b u trafił do serca tw o je g o ; że dzisiaj nasze zadanie z w iarą i m iłością B o g a iść w życie, p o św ięcać się w p racy, dla o jczy zn y naszej — nieść k rzy ż — o tak, nie w yrzucać g o z serca, z domu, z rod zin y, z narodu, ale ży ć i um ierać ja k p rzy sta ło na tych , k tó ry ch k rzy ż zro ­ dził istnieniu, je d n o czy ł w b oleści, o słan iał w w alce.

C zy mam zw yczajem m ów ców żało b n ych zam knąć to sło w o serca, słow em pożegn an ia? C zy mam ją żegn ać od was, a w jej im ieniu nieść wam p ożegn an ie? O, n ie ! D la c ze g o ? B o już że g n a ł ją sam syn , a ona żeg n a ła g o , tuląc do serca sw e go . Ż e g n a ły ją te trzy p o kolen ia, a ona ich żegn ała, b ło ­ g o sła w ią c na życie. N ie żegnam w im ieniu K o ś c io ła , bo ten K o ś c ió ł św. w y s y ła dziś sw y ch d ostojn ych przed staw icieli, k tó rz y ją żegn ać będą b ło g o sła w ień stw em i m o d ły swojem i.

N ie żegnam w im ieniu naszem Zał. Słu ch acze, g d y ż oto m y w szy scy, w raz z P o ls k ą całą, cicho ja k dzieci tę m atkę u k o ­ chaną żegn ajm y sam i: m i l c z e n i e m , ł z ą i m o d l i t w ą .

A M E N .

15

(16)
(17)

MOWA ŻAŁOBNA

W Y P O W I E D Z I A N A N A D G R O B E M

i. p.

marszałka krajowego.

(18)
(19)

SjfŚjll® cały m cią g u d zie się cio w ie k o w ych dziejów naszej o jcz y ­ zn y — od p o czątk u jej istnienia, przez czasy najbardziej ja ­ śniejące ch w ałą, aż do dni najw iększej niedoli, znajdujem y n ierzad ko ży w e p rzy k ła d y pośw ięcen ia i cnót n ie zw yk łe j m iary, k tó re pozostan ą zaw sze chlubą n aszego narodu i naszej przeszłości, a są zarazem ja k b y przez O patrzn ość nam zesłane, na w zór dla w szystkich , na otuchę i p okrzep ien ie serc w ątp ią­

c ych i zb o lałych .

O b ok liczn ych p ostaci w ielk ich m ężów, co radą i ra­

m ieniem słu żyli o jczyźn ie — o b o k tw ó rcó w jej w ielk o ści i tych , co u siłow ali d źw igać ją w upadku, jaśnieją na nie­

jednej k a rcie ty ch dziejów — n iew iasty, k tó ry c h pam ięć o to ­ czona jest czcią i dziw nym jakim ś urokiem .

Z w y k liśm y uw ażać je za p atron ki naszej ojczyzn y, ufni, że ich n ieg d y ś tu na ziem i p ołożon e zasłu gi i ich nadziem skie p ośred n ictw o, p rzech ylą nam m oże k ie d y ś szalę B o sk ie j spra­

w ied liw ości.

S ze re g ty ch p ostaci n iew ieścich o tw iera jedna z p ierw ­ szych św ięta — m atka p o le g łe g o pod L ig n ic ą b o h atera; a ja k b y z jej im ieniem łą c z y ł się u nas p rzyw ilej n ie zw yk łe j za słu g i i św iętości, w id zim y k ró lo w e, k tó ra zaparciem się w łasnem i zrobion ą z siebie ofiarą, łą c z y lo sy dw óch ludów i dając p o czątek ich zjednoczeniu, o tw iera d w u w ieko w ą ep o k ę św ietn ości n aszego narodu.

W ie k i dzielą nas już od tej zam ierzchłej p rzeszło ści i k tó ż dziś zlic zy te p o lsk ie n iew iasty, któ rym Ś w ię ta Jad w iga i J ad w iga K r ó lo w a b y ły w zorem ? K t o p o liczy i oceni w szy st­

k ie ich zasłu gi ?

M in ę ły czasy w ielk o ści i ch w a ły, m inęła i ta doba nieco późniejsza, g d y m atki, k tó rym p rzy św ie ca ł p rzy k ła d Św . Ja­

d w igi, w y c h o w y w a ły b o h ateró w z pod C e co ry i W ie d n ia ;

19

(20)

ale nie m inął i zapew ne, d o p ó k i św iat stoi, nie m inie czas sp osob n y do p o św ięcen ia i zasługi.

Zm ieniło się ty lk o jej p ole i zakres; w szeregu św iętych n iew iast p rzy szła ko lej na te, do k tó ry ch odnoszą się sło w a w ie s z c z a :

„ K lę k n ij przed M atki bolesnej obrazem “.

Jeżeli czyje życie b y ło nieustannem pełnieniem tej rad y, b y w śród k rzy żó w życia u stóp M atki bolesnej szukać ulgi i p o ciech y, — jeżeli do k o g o stosow ać się g o d zi te sło w a natchnione, to zapraw dę ch yb a do n ik o g o słuszniej, ja k do tej w łaśn ie M atki P o lk i, której stratę o p łaku je dziś p o lsk ie sp o łeczeń stw o , do ś. p. ks. J ad w igi S a p ie ży n y .

N ie m o gę k reślić tu Jej żyw o ta, ani naw et w ylicza ć w szystk ich jej za słu g ; p ragn ę jed yn ie z ło ż y ć hołd pam ięci tej, k tó ra zarów no w szczuplejszem k o le życia rodzinnego, ja k i na szerszem polu działania, na ja k ie p o w o ła ło ją zaj­

m ow ane w sp o łeczeń stw ie stan ow isko męża, b y ła zaw sze d o­

sko n ałym w zorem n iew iasty b ogobojn ej a m ężnej, o jakiej naucza pism o św.

N ie łatw o b y ło b y w ym ien ić w szy stk o , co kraj nasz za­

w d zięcza in icjatyw ie, w y trw a ło ści i w reszcie ofiarności tej dostojnej p a r y ; n iejed n okrotn ie już słusznie zauw ażano, że ja k w sferze p olityczn ej i ekonom icznej nie ma w kraju na­

szym in sty tu cy i pow ażnej i p ożyteczn ej, k tó re jb y p ierw szy M arszałek k ra jo w y ś. p. L eon książę S ap ieh a nie b y ł tw órcą, lub do niej n ie p rz y ło ż y ł pom ocnej ręki, tak znow u w d zie­

dzinie d obroczyn n ości i m iłosierdzia, w sp raw ie niesienia ulgi i pom ocy tym , co jej najw ięcej potrzebują, rów n ie w ytrw a łą , skuteczn ą i zbaw ianną działaln ość ro zw ijała ś. p. księżna m arszałkow a.

A jeżeli n iełatw o je st w y lic z y ć jej zasługi dla samej ich m n ogości, o ileż trudniej jeszcze p rzed staw ić w iern ie to, co b y ło ich źródłem , t. j. w szy stk ie za le ty n iep o sp o liteg o jej um ysłu i całą w zn iosłość uczuć szlachetn ego jej serca.

K tó ż w reszcie zd oła z g łę b ić w szystk o , co b y ło treścią te g o serca, k tó re ch yb a ty lk o przez tych , co mu b yli naj­

bliżsi słusznie i zup ełn ie ocenione b y ć m ogło. N am niech to w ysta rczy , co stw ierdza całe Jej życie, że b y ło ono pełne żyw ej w ia ry, g o rą ce j m iłości B o g a i ojczyzn y, że b y ła w niem siła i dzielność o b o k czułości na każdą niedolę, b y ła w zn io­

słość uczuć o b o k ich w ielk iej p rostoty.

20

li

li

a

(21)

U stęp uje z p ośród nas ta postać szanow na, co przez lat ty le bud ziła p ow szechne u w ielb ien ie; kraj c a ły żegn a ją ze czcią i żalem, a m y tu zebrani nad jej otw artą m ogiłą p ożegn ajm y m odlitw ą i łzam i.

P am ięć Jej niech żyje w p ośród nas, a m odlitw a idąca za N ią do nieba, niech w yjed n a także u lg ę dla osieroconej rod zin y, dla tych zw łaszcza, k tó ry c h boleść dziś n ajw iększa i łz y n ajgorętsze.

O jej duszę m ożem y b y ć sp okojn i — ona przed tronem N a jw y ższeg o stoi czysta ja k A n io ł i prosi zm iłow ania nad nami. M iejm y nadzieję, iż za p rzy czyn ą św iętej p atron ki w y ­ jedn a sobie u B o g a tę łaskę, że w nuki jej dożyją szczęśliw ­ szych dla o jczy zn y czasów , niż te, na k tó re Ona przez c ią g sw e g o życia p atrzyła.

P o k ó j Jej duszy a cześć Jej pam ięci!

2. kwietnia 1890 r.

(22)

Biblioteka Główna UMK

iiiiiiinniiiuiiiiiiiiiiiiiiiimiiiiii

300020638127

(23)

P. P. DOM KSIĄŻKI

— ANTYKWARIAT —

0 6 8 2 3 G

(24)

¿ ^ 2 6 3 0

NAKŁADEM I DRUKIEM PILLERA I SPÓŁKI.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Podstawo- wym i najważniejszym punktem odniesienia wypowiedzi podmiotu lirycznego staje się fakt ludzkiej śmierci; końca, który wieńczy dzieło i – być może, choć nie jest

[r]

W dalszej części staropolskiego poematu o idealnej żonie, jakim jest Tren VI (podobnie jak w przypadku Trenu na śmierć żony Łukasza Górnickiego, tak tutaj widać wyraźne

Kieniewicz S., Sapieżyna (z domu Zamoyska) Jadwiga, [online] Warszawa: Narodowy Instytut, https://www.ipsb.nina.gov.pl/a/biografia/jadwiga-sapiezyna-z-domu-zamoyska.. The travels

Wielkim zaiste był przedmiot prac mu nakazanych przez Ciebie Nayiaśnięyszy Panie, i zdolnym pamięć iego pod opie­. ką Twoią podać niepożytey Polaków

Potrójny wpływ wiara wywarła na nim, stała się światłem jego rozumu, siłą woli, promieniem jego wielkiego serca.. Chrystus Pan skreślił nam typ chrześcianina

Jaśniała w nim nad wszystkie cnoty sprawie­ dliwość. W rozmaitych z ludźmi stosunkach, już jako dziedzic, jako urzędnik, jako sąsiad, jako krewny, jako

ORGANIZACJA PRAC ZWIĄZANYCH Z BUDOWĄ ORAZ KONSERWACJĄ OBIEKTÓW MAŁEJ ARCHITEKTURY KRAJOBRAZU.