• Nie Znaleziono Wyników

Kamena : miesięcznik literacki Nr 1, R. I (1933)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Kamena : miesięcznik literacki Nr 1, R. I (1933)"

Copied!
20
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

K A M E N A

M I E S I Ę C Z N I K

T R E Ś Ć N U M E R U P I E R W S Z E G O : Franciszka A r n s z t a j n o w a

Józef C z e c h o w i c z

Kazimierz A n d . Jaworski Józef Ł o b o d o w s k i

A n t o n i M a d e j

K o l u m n a poezji francuskiej:

G u i l l a u m e A p o l l i n a i r e Franciszek M a u r i a c K o l u m n a poezji czeskiej:

Mila Buresz Jarosław Zatloukal F l a m e n

N o t y

Kronika słowiańska P r o u r b e sua

N a O l e j n e j str. 1

D z i e c i ń s t w o 1

"

Szczęście 2

"

N o c e lubelskie . 3 "

U d n a tego 5 "

O s t r o k o ł y 7 "

* **

8 "

Błąkał się w łąkach.. „ 9 Z ks. „Krziż lasky" „ 9 Słup d y m u . „ 10

W k ł a d k a : Kościół M a r j a c k i w C h e ł m i e linoryt Z. W a ś n i e w s k i e g o O k ł a d k a linorytowa Z e n o n a W a ś n i e w s k i e g o

Redaktor: Kazimierz Andrzej Jaworski Wydawca: Zenon Waśniewski Redaktor odpowiedzialny: Wawrzyniec Berezecki

R e d a k c j a : C h e ł m Lubelski, Reformacka 43. Redaktor przyjmują w ponie-

działki od 15 do 16-ej.

Administracja: C hełm Lubelski, Reformacka 15 A

P r e n u m e r a t a roczna (10 n u m e r ó w ) 4 zł., p ó ł r o c z n a (5 n u m e r ó w ) 2 zł. 25 gr- Cena numeru pojedynczego 50 gr.

Druk." Kultura" Chełm, Lubelska 10.

(3)
(4)

Franciszka A r r n s z t a j n o w a

NA O LEJ N E J (z cyklu „Stare k a m i e n i e " )

S z y b k o m r o k z a p a d a w c i a s n e j ulicy, d o m y szczytami schodzą się p r a w i e . Na w ą s k i n i e b a s k r a w e k

w y c h y n ą ł róg księżyca.

O c k n ą ł się mały Lew, ślepia p r z e t a r ł l e n i w i e ; w s t r z ą s n ą w s z y k a m i e n n ą grzywą,

z p ł a s k o r z e ż b i o n e j tablicy w y t a r t e j s c h o d z i na n o c n ą w a r t ę .

T a m i n a p o w r ó t p r z e m i e r z a w ą w ó z ulicy g ł ę b o k i e c z u j n i e o k r ą ż a starą m e n n i c ę ,

c z a j ą c sic za szkarpą, śledzi, czy jaki p r z e c h e r a d o p ó ł g r o s z k ó w s k a r b u c h y t r z e się nie d o b i e r a . C i c h o . K r o k i .

Bijąc się p o l ę d ź w i a c h o g o n e m z p o m r u k i e m srogim,

skoczył L e w z paszczą . r o z d z i a w i o n ą . I nagle

s p o j r z a ł w twarz p o b l a d ł ą d z i e w c z y n y u l i c z n e j na r o g u .

J ó z e f C z e c h o w i c z

D Z I E C I Ń S T W O da ja mała p a s t u r e c k n

da s t r a c h o m się wszystkiego d a n i e sułka jasiecka

m e g o n a j m i l e j s e g o

ś p i e w a ł a d a l e k o i gdzieś

w s ł o n e c z n i k o w y c h s ł o ń c a c h z a g u b i o n a wieś

m o ż e były p o l n e p r a c e czyjeś

m o ż e l e n się p o k ą d z i e l a c h wije

nie w i a d o m o jak stały c h a t y

(5)

nie spamiętać d o k ą d szły drogi

n a p e w n o tylko sęk s ł o ń c e m żywicą bogaty i jeszcze króliki p o d progiem

może był p a p i e r o w y c h różyczek wstąg nad c i e m n y m o b r a z e m pokos

m o ż e był z o k i e n jak z łaskawych rąk miesięcznego blasku p o t o k

nie w i a d o m o jak owsy szumiriły k ą k o l o m nie w i a d o m o

pamiętasz niskie ule pod słomą i jeszcze

zgrzane lato nad rzeką p a c h n a c e pachy p a c h o l ą t i śpiewkę

da ja mała pasturecka

da s t r a c h o m się wszystkiego da nie sułka jasiecka

m e g o najmilejsego ach wieś

Kazimierz A n d r z e j Jaworski

SZCZĘŚCIE P o r t — nie port.

M i n j a t u r o w a przystań.

Zabawki dziecinne olbrzyma:

łodzie i jachty — p a p i e r o w e okręciki.

A dalej o k r o k ó w trzysta

latarnia jedna i druga straż trzyma, m r u g a j ą c o k i e m z i e l o n e m i k r w a w e m na fale, łyskające o g n i e m żywej miki.

D o b r z e tak p o w o l u t k u iść k r o k i e m n i e m r a w y m przez ciepły wieczór letni:

różowych o l e a n d r ó w słodycz

miesza się z t c h e m wilgotnym i ostrym z a t o k i , a z c i e m n e j nieba f l e t n i

nieśmiało d r ż ą c e gwiazd srebrzyste trele

2

(6)

d o serca Sączą spokój radości głębokiej i ciszę pogody.

Szczęścia aż nazbyt wiele.

Józef Łobodowski

N O C E L U B E L S K I E wiatr północny rozszumiały o k r u t n i e

cienie się chronią po bramach smutne i chore wbity w m r o k miasta jak szymon słupnik

kładę idące lata p )d myśli zawziętych t o p o r e m r ę k o wytrwała i groźna

mieszająca glinę gwiazd w sinym kuble

trójkącie nieustępliwy w niebieskiej wysokości gorzkiej pomroce mgły

nad blademi łąkami żarzy się senny lublin miasto krzyczącej młodości

rozbitych pagórków u r n o m

n o c n y wiatr obsypuje żółte p r ó c h n o zagony pachną horyzontem

łąki wyrastają ramionami traw drzewa przychwytują twe myśli

a p ó ł m r o k

jest kwaśny w ustach jak szczaw

nie wiemy kto ponad nami przystanał kto zgarnął garścią mrok nocy i w niebie napiął

pod palcami gwiazd uderza czulszą membraną serce niesione przez miasto

kiedy żałobnie wśród ciszy chrapiąc zegar wybija dwunastą

t r u d n o jest iść milczącemu latwiejby było zapłakać

a jeszcze t r u d n i e j wzrokiem utrafić w nerwu obnażony sens

(7)

bredzą nędzarze przez sen w kamiennych barakach

obejmują drżącemi rękami sterty węgla bulek karto: :i i krwa- wych soczystych mięs w klatkach gdzie męczą ludzi upalne cięży palermo

płynie czas pokoleń pęcznieje głód kołyszą się łóżka płynne żywicą

miłość drapieżny ptak

wali się idącemu na głowę nocny świat gwiazdy opadające na drzewach gasną

teraz to już tylko wejść i bramę za sobą zatrzasnąć bramę za którą z t ę t e n t e m cwałują szeregi lat

ręka upalna lata błękit na drzewach rozpina kłujące szpilki słońca jątrzą sie w każdym nerwie jest świt o 3-iej godzinie jest czerwiec

błyszczący sierp bystrzycy i kajak ukryty w trzcinach

na zakurzonym asfalcie śmieje się głupio tłum maturzystów młodych perkale albo żorżety przekłuwają dziewczęce sutki

są jeszcze inne uciechy cukiernie i włoskie lody i w cieniu starych kasztanów ukryte ciche ogródki

wieczorem objęci wpół ze skromnym w kieszeni b a n k n o t e m idziemy hurmą do knajpy zimny alkohol żłopać

sączy się butli przymilnych wódek srebrzysta ropa kwitną na białych obrusach wina zielone i złote gęste powietrze parzy usta witrjolejem

tańczą dziewczynki śliczne na nóg jedwabnych łodygach tańczymy wszyscy

północ gwiaździsta nieruchomieje

pod szklaną skorupą księżyca miasto zastyga biją godziny stąpa koń czarny

zmydlony na nim popręg

4

(8)

nawołują się cienie nocnych przerażeń głosem tancerki mają usta p u r p u r o w e i mokre

tancerki lgną ku naszym prężnym torsom

umie przez słabe sztachety nocy brunatny wodospad porwie stoliki orkiestrę służbę i nas

i białe tancerek ciała pokłuje ospa ropiejących nabrzmiałych gwiazd

Antoni M a d e j

U DNA T E G O

Wiele skrytego w sobie mam.

Pionowo wzbijają się sny.

Kręgiem świetlistym i szumami trwając na strudze pieśni,

pod skrzydła przypiąwszy księżycowy blask.

W tych dymach tonę, rosnę w obłoku strun i śpiewam.

Wołają mnie:

i ty

i te wilgotne świniła głosów ukochanych.

Skąd głosy płyną — zwracam twarz pod prąd, pod ciąg powietrza i ostro chwytam nieuchwytny ton drga,

tętni, smaga

i kraje pierś błyskami wzruszeń,

że wzburzona krew przecieka z szumem w gwizdy

lśniąc metalicznie złoto w sercu

księżycowym sierpie.

U dna tego, gdzie stoję,

5

(9)

gdzie ty p o d a j e s z usta swoje i pierś, jak b r z o s k w i n i o w y sad w r u m i a n e j opasce świtu, dygocą d ł o n i e

i b r a k n i e słów i p a t r z e n i a ,

wlewa się c i e m n e wino, w i n o m o c n e

w łuki brew, w kolory włosów, w muszle ciała różową i t w a r d ą . 0 któryż raz już tak u m i e r a wieczór na liściach d r z e w zielonych?

Młodości!

Któryż-bo dzień już u w i ą d ł tak 1 noc?

W i e l e skrytego w sobie m a m .

Lecz to, przez co j e s t e m ci bliski i t e n drogi, najmilszy,

w i a d o m o ci i znasz,

jak suną cienie przez me oczy jak pełzną k r o p l e d r g n i e ń p o ciele, jak się p o w o l i dźwiga z głębi, z olbrzymich m r o k ó w o d d a l e n i a jedyny czar

miłości.

A w kole t e m

stąpają zwiastuny pieśni, zwiastuny ognia i o t c h ł a n i — m u s u j e

u p a ł i c h ł ó d , drapieżna żądza, p o w ó d ź ,

zorza.

A za n i e m —

wiele skrytego w sobie m a m — m o r z a — m o r z a — m o r z a —

6

(10)

G u i l l a u m e A p o l l i n a i r e

O S T R O K O Ł Y

W listopadzie białym a czarnym o d nocy kiedy strzaskane przez pociski p n i e

pod śniegiem chyliły się w n i e m o c y szeregami o s t r o k o ł ó w strasząc m n i e gdy o d n a w i a ł o się serce me o s n u t e p o t o p e m kolczastym d r u t e m

o d n a w i a ł o się jakoby d r z e w o z wiosną jakoby d r z e w o p ł o d n e na k t ó r e m t o rosną kwiaty m i ł o s n e

W listopadzie czarnym od nocy a białym gdy szrapnele śpiewały przeraźliwie i kwiaty śmierci u ziemi śpiewały w w o n i ś m i e r t e l n y c h grzywie

C o d z i e ń pisałem żonie M a g d a l e n i e m e j 0 miłości swej

Śnieg na d r z e w a c h białe okiście zawiesza g r o n o s t a j e m o t u l a o s t r o k o ł y c z e r n i e j ą c e

każdy jak k a d ł u b k o ń s k i w ś r ó d tych pól zastygł p o n u r o milcząco

rozwalony p o t w ó r

lecz nie k o ń arabski w a r a b e s k a c h cały kolczastego d r u t u Żywemi widzieć je wolę

te t a b u n y śmigłych siwoszy

k t ó r e d o ciebie m k n ą jak fali k o l j e białe na m o r z u S r ó d z i e m n e m 1 miłość moją d o ciebie zwą

Roselys o p a n t e r o k t ó r a ś jest gwiazdą z b ł ę k i t u gołąbką i M a g d a l e n o

Z rozkoszą m i ł u j ę ciebie

myślę o t w y c h oczach a myślę o chłodzie s t r u m i e n i a myślę o t w o i c h u s t a c h a światłość w róże się zmienia myślę o t w o i c h p i e r s i a c h a g o ł ą b spływa z niebios p o d w ó j n ą gołębicą sa piersi te

i z p ę t wyzwala sie język poety i d o b r z e służy abym powtórzył

k o c h a m cię.

(11)

Twarz twoja b u k i e t pachnący ciałem gdy dziś zamiast pantery ciebie ujrzałem już rozkwitłą wszystkiem

I w c h ł a n i a m cię wszystkokwitnącą jak hymny wschodzą w t o b i e lilje weselna z miłującą

T e wiersze d o ciebie chcą lecieć d o ciebie nieść m n i e chcą

aby t w ó j piękny wschód liljami ukwiecić z m i e n i o n e w palmy z p i ę k n e m i d ł o ń m i bym szedł d o ciebie zwą

Kwiat nocy wykwita rakietą gdy c i e m n o

i spada jak deszcz łez zakochanego

łez szczęścia które wyszły weselem z pod serca jego przeto

k o c h a m cię jak ty mnie kochasz j e n o o M a g d a l e n o

Z framcuskiego spolszczył

J Ó Z E F C Z E C H O W I C Z

F r a n c i s z e k M a u r i a c

* *

*

Zapach t w o j e j sukienki zwabia wszystkie pszczoły bardziej, niż owoc, który gniecie nóg twych pościg.

P o w i t a j m y ten zapał r o ś l i n n e j radości,

ten wiejski spokój, w którym drzemie Pan wesoły.

I -śnij, że n i e r u c h o m a o d t ą d i bezgłosa, z nogami wrośniętemi, rozpuszczoną grzywą ty pozwalasz w czas burzy rozwiewać c h m u r z y w o m szumiącego listowia w o n i e j ą c e włosy.

Osy zlecą na ciebie, ale nie drgnie nawet

kora szorstka twej skóry, kędy świerszcz coś śpiewa, i będzie krew twa wieczna jak są rzeki rdzawe p u b a c j ą ziemi r o d n e j — żyjącego drzewa.

Z f r a n c u s k i e g o spolszczył

KAZIMIERZ ANDRZEJ JAWORSKI

8

(12)

M i l a B u r e s z

B Ł Ą K A Ł SIĘ W Ł Ą K A C H C Z A R N Y K O Ń . . . głaskał guziczki d m ą c w swą o r g a n k ę

piosenką rozpinał jej bluzkę

na brzegu s t r u m i e n i a wierzby pląsały w r ó ż o w y m walczyka p l u s k u

b ł ą k a ł się w ł ą k a c h czarny k o ń m i e s i ą c m u biały w grzywę spłynął m o t y l a d m i r a ł ku jego s n o m

chylił się w g r o n a c h kaliny

Z czeskiego spolszczył

J Ó Z E F C Z E C H O W I C Z

J a r o s l a w Z a t l i o u k a l

Z książki „ K R Z I Ż L A S K Y " ,

P E Ł N A N I E P O K O J U

O p u s z c z a j ą c m n i e , z twarzą pobladłą o d c h o d z ą c w d o m boleści,

żarliwie p o m n i j g o r ą c e me d ł o n i e , k t ó r e m i - m cię pieścił.

J e s t e m jak k r o p l a wieczna,

k t ó r a na r o z p a l o n ą twą głowę spada.

J e s t e m świetlisty szron,

n i e t a j ą c y w r a n m i ł o s n y c h śladach.

Miłość nasza na r o z d r o ż u wszystkich miast r o z k r z y ż o w a n i e m r ą k

przybita d o głębi łona,

ócz naszych p o ż a r e m w y p a l o n a , krwią p ł o n i e gwiazd.

P I A N I S S I M O

Jak k o ł o w r o t e k

szumi wieczór c h r a b ą s z c z a m i ,

b u d z ą c w k o l e b c e u ś p i o n e dziecię.

(13)

M a j e m ,

n a d c h o d z ą c y m m a j e m kipi n a m i ę t n i e kwiecień.

Oczy napełnia t ę s k n o t a .

O p a d ł y wiatry na ziemię drżącą, w ł o n i e jej

ryją brózdy złote.

11 S I E R P N I A Pulsuje czas

i z dłoni naszych pryska jak w o ń rezedy.

Płonie w nas ziemia ognista i wykruszając się, rozpada w p o s ę p n e rumowiska.

N i e odchodzisz i nie przychodzisz, pełniąc nad duszą mą straż,

z oczyma w gwiazdach trwasz.

I tęsknisz, i liczysz dnie, i miłujesz wiernie,

i jesteś jak gwiezdny wachlarz.

Z czeskiego spolszczył ANTONI MADEJ F l a m e n

S Ł U P D Y M U

Słup dymu, wzbijający się p o n a d placem O p e r y w Berlinie p a m i ę t n e j nocy 10 m a j a 1933 r., słup d y m u ze stosu inkwi- zycyinego, powitany faszystowskiem p o d n i e s i e n i e m ręki przez współczesnych H u n n ó w , — m a głębsze symboliczne znaczenie, niż t o się h i t l e r o w c o m wydaje.

Spłonęli Marks, Engels, Bebel i Lenin: o d t ą d n i e m i e c k i r o b o t n i k ma być bezdusznym n i e w o l n i k i e m .

Pauli pastwą p ł o m i e n i R e m a r q u e , R e n n i Barbusse, gdyż przeć się będzie d o wojny, którą należy gloryfikować.

Zgorzał Tomasz M a n n : dzikus w b r u n a t n e j koszuli nie może mieć współczucia nawet dla u m i e r a j ą c y c h w Davos sucho- t n i k ó w .

10

(14)

N a stos A r n o l d a Z w e i g a ! Gdy się m o r d u j e Stellinga, cóż warta jest głowa rosyjskiego c h ł o p a . Już nikt o d t ą d w N i e m - czech nie u p o m n i się o życie b i e d n e g o sierżanta Griszy.

W a s s e r m a n a w ogień, gdy tysiące n i e w i n n y c h M a u r i z i u s ó w zapełnia obozy k o n c e n t r a c y j n e !

K e l l e r m a n a też. N i e t r z e b a „ G ł u p c ó w " , g o ł ę b i e g o serca p a s t o r ó w . M ł o d y Nazi nie zrozumie miłości Ingeborgi.

Zniszczyć S i n c l a i r a . N i e m i e c c y „ E m i l e " już odnaleźli swoja p r a w d ę . A „ B o s t o n e m " jest każde m i a s t o g e r m a ń s k i e . T o ł s t o j a s p o p i e l i ć ! Szkodliwe są wyrzuty s u m i e n i a N i e c h l u d o w a . Piotr B e z u c h o w wart więzienia.

Litości, litości p r z y n a j m n i e j dla Jacka L o n d o n a . W s z a k t o siła, hart, zdrowie, a przymioty te przydadzą się i h i t l e r o w c o m . A l e L o n d o n jest mazgajskim h u m a n i t a r y s t ą , w y s t ę p u j ą c y m w o b r o n i e n a w e t m ę c z o n y c h zwierząt. A l e L o n d o n czci k o b i e t ę , gdy w b r u n a t n y m d o m u z n ę c a j a się n a d nią, s k o r o myśli ina- czej, niż Fiihrer. A l e L o n d o n p o t ę p i ł b e s t j ę W o l f a L a r i e n a , a z kogóż się składają przywódcy Nazi?

P ł o m i e n i e stosu, na k t ó r y b a r b a r z y ń c y cisnęli dzieła n a j - większych pisarzy, nie wyrządziły k s i ą ż k o m ż a d n e j szkody. A l e biask ognia oświetlił wyraźnie p r a w d z i w e oblicze n i e m i e c k i e g o faszyzmu.

N O T Y

P O W O J E N N E S T O S U N K I K U L T U R A L N E w Polsce wy- magają nietylko t e o r e t y c z n e g o o m ó w i e n i a i p r a k t y c z n y c h wska- zówek, ale żądają u p o r z ą d k o w a n i a , g e n e r a l n e g o r e m o n t u , o d - k u r z e n i a z w i e k o w y c h naleciałości p r z e d r o z b i o r o w y c h i p o r o z - b i o r o w y c h n i e p o r o z u m i e ń . Podział s p o ł e c z e ń s t w a n a szereg w z a j e m zwalczających się o b o z ó w wszelakiego a u t o r a m e n t u p o w o d u j e chaos i d e z o r j e n t a c j ę , zwłaszcza w dziedzinie sztuki.

Każdy obóz i m p u t u j e sobie m i a n o p i o n i e r a n o w e j ery, jakgdyby nie było p r a w d ą , że każdy człowiek, każda chwila m o ż e być k a m i e n i e m węgielnym n o w y c h religij, s y s t e m ó w filozoficznych, m o ż e być p r o g i e m p o c z y n a ń r e w o l u c y j n y c h lub cichej, m r ó w - czej pracy u c z o n e g o .

11

(15)

N i k t nie ma racji i wszyscy mają rację.

Rozkołysane fale w z b u r z o n e g o intellektu biją t a r a n e m w odrzwia rzeczywistości. W a l k a trwa, czasem przybiera na sile' czasem przycicha, by t e m silniej w n a s t ę p n e j chwili poruszyć umysły, n i e m n i e j j e d n a k istnieje i w takiej czy i n n e j f o r m i e nadal istnieć będzie. Ale żeby jej n a d a ć cechy ludzkie, k u l t u r a l n e , żeby nie wnosiła w orbitę swą e l e m e n t ó w chamstwa i k u l t u ń - stwa, trzeba wielkiej pracy n a d sobą, d u ż e j dozy autokrytycyz- mu i usilnej obserwacji tak ludzi, jak i zjawisk.

T o właśnie omawia L e o n C h w i s t e k w pracy swej p. t.:

„Zagadnienia kultury d u c h o w e j w P o l s c e " (Warszawa. 1933.

G e b e t h n e r i W o l f f Str. 206, C e n a 5 zł.) T e m a t e m pięciu roz- działów są sprawy wyłącznie n a t u r y d u c h o w e j . Czy to będzie tragedja elity k u l t u r a l n e j , czy zagadnienia dzisiejszej sztuki, czy stan filozofji polskiej lub też podstawy r a c j o n a l i z m u kry- tycznego, czy m e t o d y w estetyce albo i sztuka bawienia się, wszystkie te tematy znajdują szerokie o m ó w i e n i e na s t r o n a c h tej książki, a każdy rozdział winien być nietylko treścią odczy- tu (trzy z nich to odczyty autora), ale zarazem t e m a t e m dys- kusji w jak najszerszych r a m a c h na t e r e n i e sal odczytowych i ł a m a c h prasy. Żałować należy, że d o tej pory książka ta tak m a ł o wzbudziła zainteresownaia.

A jest d o czego zajrzeć. M i m o znacznego s u b j e k t y w i z m u w t r a k t o w a n i u roztrząsanego m a t e r j a ł u , w y p o w i a d a n e sądy są szczere, śmiałe, t r a f n e , rzeczowe i f r a p u j ą c e . Każdy t a m znajdzie część swoich myśli i ich krytykę, wielu naszym z n a j o m y m i n i e z n a j o m y m mogą się nie p o d o b a ć wywody, choćby takie, jak na str, 128, ale za odwagę prawdy, za m o c n e słowa należą się a u t o r o w i przedewszystkiem słowa u z n a n i a .

Każde dzieło sztuki musi być jak dobrze obmyślany w b u d o w i e d o m . Z o k i e n jego winniśmy cieszyć oczy w i d o k a m i nietylko ciekawemi, ale o d s ł a n i a j ą c e m i szerokie horyzonty, no- we światy i n i e z n a n e dale. — z w —

22 K W I E T N I A r. b. upłynęło dwadzieścia pięć lat od przed- wczesnej śmierci Ludwika Stanisława Licińskiego. Młodsza ge- neracja nie zna tych nasyconych elektrycznością nowel, tych n e r w o w y c h zdań, szybko rzucanych na papier suchotniczą dło- nią poety, który śpieszył się wyrwać idącej śmierci gorączkę

12

(16)

swych myśli, t c h n ą c y c h g ł ę b o k i e m u k o c h a n i e m n a j b a r d z i e j u p o ś l e d z o n y c h . Pisma literackie nie zamieściły n a w e t króciut- kiej wzmianki o tej s m u t n e j rocznicy. „Z p a m i ę t n i k a włóczę- gi" i H a l u c y n a c j e " , o d d a w n a wyczerpane na r y n k u księgars- kim, muszą się jak n a j p r ę d z e j d o c z e k a ć n o w e g o wydania. Li- ciński, t e n typowy polski p o e t e maudit, jak Niedźwiecki M u e l l e r i tylu innych niesłusznie z a p o m n i a n y c h — czeka na swój r e n e s a n s .

P O W I Z Y C I E w Polsce i o ś w i a d c z e n i u Karola Radka z n o w u n a b r a ł a aktualności k w e s t j a rehabilitacji Stanisława Brzo- zowskiego. N a t e r e n i e C h e ł m a energicznym jej rzecznikiem jest p. Eljasz D o b k o w s k i , który ogłosił w tej sprawie w A

P

2 14

„ K r o n i k i N a d b u ż a ń s k i e j " list otwarty d o P e n k l u b u i Ligi Praw C z ł o w i e k a i O b y w a t e l a w W a r s z a w i e . P. D o b k o w s k i twierdzi, iż posiada w swym r ę k u niezbite d o w o d y n i e w i n n o ś c i Brzo- zowskiego i żąda k o n f r o n t a c j i z B u r c e w e m celem o b a l e n i a je- go oskarżenia, o p a r t e g o na oszczerstwach Bakaja.

N A K Ł A D E M K O Ł A P O L O N I S T Ó W U n i w e r s y t e t u Ste- fana B a t o r e g o w W i l n i e ukazała się n i e d a w n o „ A n t o l o g j a po- ezji s p o ł e c z n e j " o d r. 1924 d o 1933, p o p r z e d z o n a p r z e d m o w ą prof. M . Kridla, Książkę r e p r e z e n t u j ą poeci: Bujnicki, C z e c h o -

wicz, C z u c h n o w s k i , Flukowski, Kurek, Ł o b o d o w s k i , Miłosz, Piechal, Przyboś i Zagórski. Publikacja, pierwsza tego r o d z a j u w Polsce, zewszechmiar pożyteczna, zasługuje na u z n a n i e . Szkoda tylko, ze nie d a n o jej większej rozpiętości w czasie (od r. 1918) i nie r o z s z e r z o n o jej przez uwzględnienie szeregu p o m i n i ę t y c h pisarzy społecznych, gdyż wtedy stałaby się peł- niejszym wyrazem poezji socjalnej w Polsce n i e p o d l e g ł e j .

W Ś R Ó D O S T A T N I C H zbiorków p o e t y c k i c h na szcze- gólniejszą uwagę zasługują p u b l i k a c j e m ł o d e j awangardy wi- leńskiej, zamieszczającej d o t ą d swe utwory na ł a m a c h zawie- szonych już o r g a n ó w — „ Ż a g a r ó w " i „ P i o n ó w " . „ P o o m a c k u "

T e o d o r a Bujnickiego, „ P o e m a t o ziemi zastygłej" Czesława Miłosza i „ O s t r z e m o s t u " . Jerzego Zagórskiego zawierają szereg wierszy, t r a f i a j ą c y c h w s e d n o dzisiejszej rzeczywistości polskiej a p o d względem ekspresji s t o j ą c y c h na w y s o k i m p o z i o m i e artystycznym.

K S I Ą Ż K A S T E F A N A N A P I E R S K I E G O „ O d B a u d e l a i r e ' a d o surrealistów", s k ł a d a j ą c a się z k i l k u k u l t u r a l n y c h i wnikli- wych szkiców z n o w o c z e s n e j literatury f r a n c u s k i e j (najciekaw-

13

(17)

szy „ O aktualnośei Baudelaire'a) oraz licznych p r z e k ł a d ó w )m. in. cały „ Sezon w p i e k l e " R i m b a u d ' a ) n i e w ą t p l i w i e sta- nie się — zwłaszcza dla n i e z n a j ą c y c h języka f r a n c u s k i e g o - wartościowym p r z e w o d n i k i e m po gąszczach dzisiejszej poezji galijskiej. Przydałaby się tylko dbalsza k o r e k t a , która u s u n ę ł a b y takie n i e d o p a t r z e n i a , jak no: „wątpiący w cywilizacje" str. 20,

„K a ż d y d r u g i f e l j e t o n i s t a " str. 23, nadużywany barbaryzm

„ j a k o t a k i " lub n i e d o p u s z c z a l n e „ z a w y j ą t k i e m " str. 333.

O S T A T N I N U M E R (5) r e d a g o w a n e j przez Jalu Kurka

„ L i n j i " k r a k o w s k i e j zawiera artykuł teoretyczny Kurka „Świa- d o m e pisarstwo", wiersze Brzękowskiego, C z u c h n o w s k i e g o

Kurka, Maślińskiego. Miłosza i Piętaka oraz ciekawe noty.

U K A Z A Ł SIĘ w C h e ł m i e t o m i k wierszy W a c ł a w a M r o - zowskiego „Mosty nad życiem". M ł o d z i u t k i d e b j u t a n t , jeszcze u c z e ń s e m i n a r j u m , niewątpliwie posiada talent, ale p r z e d e - wszystkiem p o w i n i e n p o s k r o m i ć w sobie przerażajacą łatwość ule gania n a j p r z e r ó ż n i e j s z y m wpływom.

NAJBLIŻSZE N U M E R Y „ K A M E N Y " przyniosą wiersze wybitnych młodych p o e t ó w z różnych części Polski, n o w e l e oraz bogaty dział słowiański (ukraiński i rosyjski). Z literatury z a c h o d n i o - e u r o p e j s k i e j n a s t ę p n e k o l u m n y będą p o ś w i e c o n e współczesnej poezji włoskiej i angielskiej. — k a j -

K R O N I K A S Ł O W I A Ń S K A

Bolesnem e c h e m w społeczeństwie u k r a i ń s k i e m i sferach k u l t u r a l n y c h Słowiańszczyzny odbiła się samobójcza śmierć M i k o ł a j a C h w i l o w y j a (13-go m a j a 1933 r.). Świetny poeta ukraiński, k r ę p o w a n y w swej twórczości i prześladowany za t e n d e n c j e patrjotyczne przez rząd sowiecki ( t r z y k r o t n e „ k a j a n i e się", zesłanie d o Moskwy, p o z w o l e n i e na p o w r ó t do U k r a i n y w roli „ s e l k o r a " w kołchozie, spalenie z rozkazu r z ą d u d r u g i e j części powieści „ S ł o m k i " ( „ W a l d s z n e p y " ) — poszedł w ślady Jesienina i M a j a k o w s k i e g o . —- kaj —

Dwie są w / b i t n e firmy wydawnicze w Pradze M E L A N - T R I C H i S F I N K S B. J A N D A .

W wydaw. M e l a n t r i c h a ukazała się w wydaniu n a w e m

14

(18)

wielka epicka powieść Jaroslava Durycha: „Błądzenie,, — dzieło z okresu wojny 30-letniej, o b e j m u j ą c e życie i czyny W a l l e n - steina. A u t o r otrzymał za nie n a g r o d ę państwową w r. 1930.

N a g r o d ę wyd. M e l a n t r i c h otrzymała w tym r o k u Bożena Bcneszova za „Tragiczną tęczę". Jest to trzecia cześć powieści, zamykającej wypadki z o k r e s u wielkiej w o j n y 1914 — 1918 r.

Powieść p o d o b n i e jak p o p r z e d n i a wybitna.

N a d m i e n i ć należy, że M e l a n t r i c h realizuje również wy- d a w n i c t w o pism J o s e p h a C o n r a d a .

Książki tej firmy odznaczają się f r a p u j ą c ą okładką kolo- rową, czystym wyraźnym d r u k i e m i u k ł a d e m .

W wyd. S F I N K S wyszła powieść m ł o d e g o l e w i c o w e g o pisarza Jana O l b r a c h t a : „ N i k o j a S z u c h a j — r o z b ó j n i k " . Jest t o książka o o s t a t n i m zbójniku na Rusi P o d k a r p a c k i e j . Powieść posiada wybitne zalety stylu, świeżość obserwacji i p r o s t o t ę .

Firma S F I N K S od kilku lat usiłuje dostarczyć czytelnikowi czeskiemu d o b r e j , o r y g i n a l n e j prozy. W y d a ł a d o t ą d 26 książek w estetycznej oprawie i p i ę k n e j szacie graficznej.

M a r j a M a j e r o v a wydała r e p o r t a ż z podróży: ' „ A f r y k a ń s k i e s e k u n d y " .

Petr Krziczka • - p o e t a ze starszego p o k o l e n i a (48 lat) wydał nowy t o m wierszy „ C h l e b i sól" oraz „Sucha igła" (satyry wierszem i prozą). Tegoż a u t o r a ukazał się „Krzak dzikiej róży" wydanie VII.

Vitezslav N e z v a l (ur. 1900) wydał książkę poetycką p. t.

„Pięć p a l c ó w " .

Stanislav N e u m a n n (ur. 1875) wydał książkę „ M i ł o ś ć "

(liryki o b e j m u j ą c e lata 1925 — 32).

Egon Hostovsky, który otrzymał drugą n a g r o d ę wydaw.

M e l a n t r i c h w r o k u ubiegłym za „ W y p a d e k prof. K o r n e r a " oraz w tymże samym r o k u n a g r o d ę miasta Pragi za powieść socjalną

„ S t r a c o n y cień", przygotował d o d r u k u nową powieść p. t.

„ C z a r n a g r o m a d a " . W y j d z i e ona w w y d a w n i c t w i e M e l a n t r i c h a pod jesień.

— am — P R O U R B E S U A

Pismo l i t e r a c k o - s p o ł e c z n e w C h e ł m i e . K o m u i na co po- t r z e b n e ? W C h e ł m i e , gdzie tygodnik, wyłącznie s p r a w o m r e g j o n u poświęcony, z t r u d n o ś c i ą wychodził. Kto będzie czytał te wiersze, których n a d m i e r n a ilość w pierwszym n u m e r z e nie-

15

(19)

j e d n e g o przestraszy? W s z a k wieczory autorskie odbywały się tu zwykle w o b e c p u s t e j prawie sali. W s z a k recytacyj R y c h t e r ó w n y słucha tylko młodzież szkolna. Dla kogo te i n f o r m a c j e o cie- kawszych książkach, gdy najstarsza w C h e ł m i e księgarnia nie mogła się utrzymać.

P o c o ta r o b o t a ?

A jednak... Na trzydzieści tysięcy mieszkańców choć pię- ciuset nasze szpalty przejrzy, choć setka uważnie przeczyta, choć pięćdziesięciu egzemplarz nabędzie, choć dziezięciu nas zrozumie.

W i ę c dla tych dziesięciu. N o i dla innych dalszych miast Ale nietylko literatura polska czy obca na sercu nani leży.

Na tej stronicy w każdym n u m e r z e wołać będziemy o p o d n i e - sienie kultury miasta.

Żeby bibljoteki chełmskie miały więcej a b o n e n t ó w i ksią- żek.

Zeby d o C h e ł m a częściej zaglądały d o b r e zespoły arty- styczne.

Żeby miejscowi amatorzy nie m a r n o w a l i swego talentu na bezwartościowe sztuczydła.

Żeby sale k o n c e r t o w e nie świeciły pustką.

Żeby chełmskie recytatorki na występach publicznych nie p r o d u k o w a ł y się tylko U j e j s k i m i K o n o p n i c k ą .

Żeby kina nie częstowały nas w y s o r t o w a n e m i kiczami.

Żeby szyldy wyglądały estetycznie a napisy na nich były o r t o g r a f i c z n e .

Żeby m i a s t o wystawiło na ulicach skrzynki do śmieci, gdy taki Kałusz, liczący dziewięć tysięcy mieszkańców, je posiada.

Żeby nie z a m i a t a n o w dzień ulic, gdy tłumy muszą wdy- chać mikroby.

Żeby C h e ł m , p o s i a d a j ą c y już basen, zdobył się i na ła- zienki publiczne.

Żeby... żeby... i t. d .

M n ó s t w o ważnych spraw, nie cierpiących zwłoki, k t ó r y c h o b e c n o ś ć cierpliwie tolerujemy, musi ulec likwidacji. W rubryce tej będziemy nieustępliwie walczyli o p o d n i e s i e n i e C h e ł m a p o d względem k u l t u r a l n y m , o uczynienie z niego miasta prawdziwie e u r o p e j s k i e g o .

Walka z wiatrakami? N i e . Mamy n i e p ł o n n ą n a d z i e j ę , że w naszych p o c z y n a n i a c h nie będziemy o s a m o t n i e n i .

16

(20)

Jako zeszyt pierwszy p o e t y c k i e j

BIBLJOTEKI K A M E N Y

w y s z e d ł

„ W y b ó r p o e z y j " Sergjusza Jesienina w przekładzie K. A . Jaworskiego

W a r s z a w a D o m Książki Polskiej

Cytaty

Powiązane dokumenty

Współczesna demokracja czyli rządy większości – bo tylko ten element definicji udało nam się ustalić - nie jest do końca bezbronna. kształtują się – w teorii i

Jeśli choć kawałek funkcji jest

Jest on osobisty tylko wewnętrzną potęgą, z jaką stany duszy odtwarza, poza tym jest kosmiczną, metafizyczną siłą, przez jaką się absolut i wieczność przejawia.. Artysta nie

ludzie z perspektywy kosmosu są maleńcy, to co myślą, w jaki sposób się buntują przypomina bunt szczekających piesków, ten bunt jest nieważny, nie zmienią nim

Poleciłabym ją głównie dwóm grupom: osobom, które matematyki nie lubią (w każdym wieku, nie tylko szkolnym) oraz... nauczycielom: jej lektura może być bardzo dobrym bodźcem

musiała wiedzieć, że cierpiała z powodu choroby popromiennej jej ciało bombardowane od wielu lat przez pierwiastek który sama wyodrębniła Zdaje się, że do końca zaprzeczała

W białym pokoiku Na kominku płonie, Babcia-gołębica Białe chyli skronie;.. Białe skronie chyli, Dobre oczy mruży, Białe woski

Z jazd ten był w moim i nie tylko w moim przekonaniu szczególnie skłaniający do refleksji, gdyż znakomita większość koleżanek i kolegów w tym roku prze- kroczyła lub przekroczy