• Nie Znaleziono Wyników

Kategoria czasu w "Prawdzie starowieku" Stanisława Vincenza

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kategoria czasu w "Prawdzie starowieku" Stanisława Vincenza"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Jacek Krawczyk

Kategoria czasu w "Prawdzie

starowieku" Stanisława Vincenza

Prace Literaturoznawcze 2, 61-73

2014

(2)

2014 61-73

J a c e k K raw czyk

UW M w O lsztynie

K a teg o ria c z a su w P raw dzie starow ieku S ta n isła w a V in cen za

T h e C o n cep tio n o f T im e in P ra w d a sta ro w ie k u o f S ta n isła w V in cen z

Słow a kluczow e: Stanisław Vincenz, mit, czas, narracja, tożsamość Key words: Stanisław Vincenz, myth, time, narrative, identity

C hcąc opisać koncepcję cz asu w P ra w d zie starow ieku, je d n y m z trze ch tom ów N a w ysokiej p o ło n in ie S ta n is ła w a V incenza, należało by n a jp ie rw po­

k ró tc e s c h a ra k te ry z o w a ć n a jw a ż n ie jsz e z a ło ż e n ia filozoficzne, k u ltu ro w e i lite ra c k ie a u to ra w spom nianej trylogii. T rzeba bow iem przyzn ać, że n ie są to koncepcje p ro ste w swej s tru k tu rz e , gdyż m ieszczą w sobie w iele różnych zag ad n ień , by w spom nieć choćby o koncepcji ro zu m u , siln ie zautonom izow a- nego we w spółczesnej teo rii p oznania. U V incenza ów ro zu m j e s t n a to m ia s t n iero z erw aln ie zw iązany z m o raln o ścią i po szan o w an iem tradycji.

Co z a te m s p ra w ia , że filozofia p o z n a n ia łączy się z e ty k ą czy też z lite ra tu rą , ja k się później okaże? K to lu b co sca la owe elem e n ty w je d e n spójny system , n ad a ją c y ś w ia tu p rz e d sta w io n e m u w P ra w d zie sta row ieku cechy kosm icznego ład u ? O dpow iedź n a to p y ta n ie zn ajd ziem y w esejach V incenza, w k tó ry ch w y ja śn ia on po d staw y swego św iatopoglądu. W Z p e r ­ sp ek ty w y p o d ró ży zn ajd u jem y inform ację, k tó ra rz u c a p ew ne św iatło n a tę spraw ę. A u to r m ówi o „wspólnocie, k tó ra p rz e trw a w szy stko ”1. W ty m lak o ­ nicznym poglądzie n a te m a t trw ało ści w spólnoty p ob rzm iew a echo L evina- sow skiej m etafizy k i Toż-Samego i Innego, w k tórej ob a byty, m im o że są ra d y k a ln ie odrębne, s p o ty k a ją się i tw o rz ą jed no ść wspólnoty, w ychodząc w d y sk u rsie n ap rzeciw siebie2. J a k się później okaże, V incenzow ską w spólno­

tę trw ałości, m im o u p ły w u czasu , n ależ y raczej in te rp re to w a ć szeroko, jak o w spólnotę zap o śred n iczo n ą w opowieści, dzięki której rzeczyw istość re a ln a ,

1 S. V incenz, Z p e r s p e k ty w y p o d ró ż y , K ra k ó w 1980, s. 237.

2 Zob. E . L e v in a s , C a ło ść i n iesko ń czo n o ść. E s e j o ze w n ę tr zn o śc i, p rz e ł. J . M ig a siń sk i, W a rsz a w a 2002, s. 26.

(3)

n ie m a ją c a jeszcze w yraźnego se n s u i p o rz ąd k u , odzyskuje sw ą rozum ność i in teg ra ln o ść . W sp ó ln o ta ś w ia ta N a w yso kiej p o ło n in ie , zap o śred n iczo n a w m itycznej opowieści, będzie w m oim p rz e k o n a n iu klu czow ą z a s a d ą o rg a n i­

z u ją c ą p o rz ą d e k i n a d a ją c ą spójność rzeczy w isto ści niem ej znaczeniow o i rozproszonej w w ym iarze tożsam ościow ym .

O dzy sk an y za s p ra w ą m itycznej n a rra c ji ła d ziem ski m a w y m iar t r a n s ­ c e n d e n tn y i celowy. T ak u p o rz ą d k o w a n a p rz e s trz e ń obejm u je sw ym z a ­ sięg iem zarów no człow ieka i jego n a jb liższe otoczenie s ta n o w ią c spójny m ikrokosm os, j a k i w iększe obszary: k ra je , k on ty n en ty , p la n e ty w y rażające ła d m akrokosm iczny. P o zn aw an ie ś w ia ta j e s t w ięc p o zn a w an iem sam ego Boga, czyli tre śc i abso lu tn ej, k tó ra poten cjaln ie m oże zostać o d k ry ta w k o n ­ tak cie z każd y m stw orzeniem . A bsolutne p o znanie n ie j e s t oczywiście m ożli­

we. N a jle p sz y m sp o so b em n a o d k ry cie rzecz y w isto śc i j e s t u k a z a n ie jej w p ersp ek ty w ie m itu ja k o swoistej u d ra m aty zo w an ej n a rra c y jn ie opowieści sym bolicznej.

O k re śla ją c budow ę w sze ch św iata i sposób jego p o zn a n ia , doszliśm y do za g ad n ien ia, k tó re stano w ić będzie pod staw ę dalszy ch ro zw ażań , m ianow icie do m itu ja k o „sym bolu tego, co je s t, w o d ró żn ien iu od tego, co sta je się i przechodzi”3. P oprzez m it w łaśn ie zo staje o d k ry ta ow a P la to ń s k a id e a m a ­ ją c a w y m iar sak raln y , boski. P o zn an ie m ityczne ś w ia ta j e s t rów nież sposo­

bem n a uczestn iczen ie w nim , w ty ch jego treśc ia ch , k tó re m it w ydobyw a n a pow ierzchnię. S ta ją się one czym ś b lisk im człowiekowi, ta k b lisk im j a k ła s k a B oża dosięgająca człow ieka. M ity w u jęciu V incenza s ą więc m ed iu m pozw a­

lającym odkryć rzeczyw istość tra n s c e n d e n tn ą i obcować z n ią, in n y m i słowy, poza k a te g o rią lite ra c k ą , w p isu ją się jedno cześn ie sw ą fu n k c jo n a ln ą w a rto ­ ścią w sy stem teo rii p oznania. N a d a ją ta k ż e k ie ru n e k rozw oju człow ieka, z a w ie ra ją bow iem w swej s tru k tu rz e k ateg o rię n o rm aty w n ą , s ą sym bolicz­

ny m w y rażen iem „odrębności, ja k ie jś przeszłości w yidealizow anej. S ta ją się sk ró ta m i ideałów i re g u lu ją do pew nego s to p n ia sw ym o b razem lu b n a s tro ­ je m odrębność życia g ru p y ”4.

Isto tn y do w y jaśn ien ia w ydaje się jeszcze je d e n elem e n t, k tó ry rów nież je s t niezbędny, aby w łaściw a część p ra cy b y ła zro zu m iała i spójna. Chodzi m ianow icie o k w e stię k u ltu ry ludow ej, k tó r ą V incenz pojm ow ał n a swój sposób. P rzyw rócenie św iadom ości is tn ie n ia społeczności hu culskiej przez a u to ra P ra w d y sta ro w ieku w ynikało ze szczególnej roli, j a k ą przypisyw ał tradycji. V incenz uw ażał, że osiągnięcie pełnej tożsam ości przez k ażd e społe­

czeństw o j e s t m ożliw e wówczas, gdy o p iera się ono n a „irracjo n aln y ch pod­

s ta w a c h i zasobach jak ieg o ś m itu ”5. W przeciw nym ra z ie sk a z a n e je s t ono n a d ezintegrację, a n a w e t n a zagładę. D latego św ia t idealny, m ity czn y P ra w d y

3 S. V incenz, Z p e r s p e k ty w y p o d ró ż y , s. 362.

4 Tegoż, Po stro n ie d ia lo g u , t. 1 -2 , W a rs z a w a 1983, s. 194.

5 Tegoż, Z p e r s p e k ty w y p o d r ó ż y , s. 292.

(4)

sta ro w ieku osadzony je s t w społeczności organ iczn ie zw iązanej ze sw ym i k o rzen iam i, z k tó ry ch czerpie o n a soki, pozw alające n a ducho w ą jed no ść i w yrazistość.

C zas m ity czn y

Powyżej u sta liłe m , że ś w ia t H ucułów u k a z a n y w p ersp ek ty w ie m itu w a ru n k u je k ażd y e le m e n t s tr u k tu r y te k s tu , a więc i czasu. N ie bez pow odu V incenz zastosow ał ta k ie w łaśn ie ujęcie. P ierw szy m powodem , d la którego m it o kazał się n a jle p sz ą form ą, j e s t silny zw iązek a u to ra P ra w d y staro w ieku z H uculszczyzną, k tó ra b y ła d la niego k o leb k ą k u ltu ro w ą. T am się wychowa!

i s ta m tą d w yszedł, aby sta ć się E uropejczykiem . M ityczne o dtw orzenie k u l­

tu ry rodzim ej było więc d la V incenza dro g ą do re k o n stru k c ji i p o tw ierd z en ia w łasnej tożsam ości, za k o rzen ien iem się w trad y cji, ra tu n k ie m p rz ed proce­

sem dezintegracji. Isto tn e stało się rów nież u k a z a n ie k u ltu ry lu dzi gór jak o próby u trw a le n ia tego, co u le g a zapo m n ien iu , co pod lega z biegiem czasu deform acji p rzez n a k ła d a n ie się n a ow ą p ie rw o tn ą - w sen sie h isto ryczn ym - k u ltu rę in n y ch trad y c ji i zwyczajów. D zieło V incenza będzie więc sp ełn ie­

n ie m obow iązku, ciążący m n a k a ż d y m czło n k u pew nej grupy, zw iązan ej w spólnym i k o rz en iam i i dośw iadczeniam i, obow iązku d a n ia św iad ectw a is t­

n ie n ia k u ltu ry odchodzącej ze sceny dziejów św iata. I z tego m iędzy inn ym i pow odu a u to r P ra w d y sta ro w ieku stosuje typow o ludow e form y p rzek azu , ta k ie ja k podanie, gaw ęda, m it, k tó re zap o śred n icz ają w opowieści daw ne czasy, p rzyjm ujące tu p o stać k onfiguracji n arrac y jn e j. Bo tylko w te n sposób m o żn a dać św iadectw o te m u , co je s t n iejedn orod ne i za n u rzo n e w czasie.

Tożsam ość n a rra c y jn a k u ltu ry H ucułów za s p ra w ą V incenzow skiej n a rra c ji m itycznej będzie więc integrow ać w spójny obraz to, co n ieu ch w y tn e i złożo­

ne, i ty m sam y m realizow ać funkcję fikcji lite rac k ie j, k tó ra m a za za d an ie objaw iać to, co u k ry te w rzeczyw istości, a ta k ż e tran sfo rm o w ać to, co re a ln e , bow iem życie p rz em y śla n e j e s t ju ż życiem zm ienionym . M it ro z u m ia n y jak o opowieść n a rra c y jn a „o zd a rze n ia ch - ja k pisze R icoeur - m ających m iejsce u z a ra n ia czasów, opowieść, k tó ra służy za po d staw ę ry tu a ln y m czynnościom w spółczesnych ludzi, k tó ra w ogólności u s ta n a w ia w szelkie form y d z ia ła n ia i m y ślen ia, pozw alające człow iekowi rozum ieć siebie w otaczającym go świe- cie”6, ten że m it w y p ełn ia u V incenza - prócz funkcji fikcji ściśle p rz y n a le ż ą ­ cej do u tw o ru literackiego - jeszcze jed n o isto tn e zadan ie. M ieści się ono w form ule funkcji sym bolicznej, rów nież in te g ra ln ie zespolonej z m item , za s p ra w ą której m ożliw e sta je się ponow ne od tw orzenie w ięzi łączącej człow ie­

k a z sacru m . W tej w łaśn ie sym bolicznej form u le n a rra c ji m itu sy tu u je się trzecie u zasad n ien ie form y literackiej opowieści pierw szego to m u N a wysokiej połoninie. Vincenz p rz ed staw ia H ucułów w p ersp ek ty w ie m itu objaw iającego,

6 P. R icoeur, S y m b o lik a z ła , p rz eł. S. C ichow icz, M. O chab, W a rs z a w a 2 002, s. 9.

(5)

tran sfo rm u ją ceg o i sym bolicznego, by w te n sposób u w y pu klić jeszcze b a r ­ dziej opozycję m iędzy św iatem s a k ra ln y m a św iatem cyw ilizacji. Zmitologizo- w a n a k u ltu r a H ucułów w pisuje się w ogólniejszy p la n m itu eschatologiczne­

go, bow iem opis rzeczyw istości ludzi gór je s t opisem ap ok alip tyczny m , j e s t opisem ko ń ca pew nej epoki. Ale eschatologiczny w y m iar zejścia k u ltu ry H u ­ cułów ze sceny dziejów ludzkości za s p ra w ą zd e rz e n ia dwóch św iatów : s a ­ c ru m i p r o fa n u m p rz e m ie n ia się w m it kry zysu . K oniec hu cu lsk iej trad ycji nie kończy je d n a k is tn ie n ia ś w ia ta i ludzi, w zw iązk u z czym V incenz pozw a­

la n a m spojrzeć n a g in ą c ą p e w n ą k u ltu rę p rzez p ry z m a t ko ń ca lu b po p ro stu k ry z y su określonego p a ra d y g m a tu . O pozycja m iędzy św ia ta m i s a k ra ln y m a w spółczesnej cyw ilizacji będzie w ięc w skazyw ać n a dw ie o dm ienn e rzeczy­

w istości, a poprzez nie n a d w a o d m ienne p a ra d y g m a ty ro z u m ie n ia św iata.

Z tego też pow odu m ówi się w P ra w d zie sta ro w ieku o dwóch czasach.

P ierw szy, stan o w iący dom enę m itu , n az y w an y je s t czasem górskim . D ru g i - p rzy p isy w an y ś w ia tu cyw ilizow anem u - będzie czasem oficjalnym , n iero ze­

rw a ln ie pow iązanym z p rz e m ia n a m i społecznym i, re je stro w an y m i za pom ocą k a le n d a rz a . Ten p ierw szy ch a ra k te ry z u ją c y się p rzed e w szy stk im n a tu ra ln o ­ ścią, nie p o w stał n a zasad zie um ow y społecznej, j a k w p rz y p a d k u czasu historycznego. „ Ja k długo św ia t te n górski n iep onum erow any, nierejestro w a- n y po a re n d a rs k u , ja k długo i czas górski niekarb ow any, n iew y stu k iw an y m a lu tk im zegarkiem , n iera ch o w a n y skąpo n a g ra jc a ry - n ie z n a g ra n ic ”7.

N iew ym ierność cz asu górskiego odró żn ia go od tego, w ja k im żyją ludzie cyw ilizacji rozw iniętej. W gó rach odczuw a się niejako zaw ieszenie czasu, choć u p ły w a on stale, lecz n ieznacznie, gdyż jego tem po j e s t znacznie wol­

niejsze od te m p a cz asu nizin, odm ierzającego p rz e m ia n y rzeczyw istości je d ­ n o stk a m i fizykalnym i. Życie n a p o łoninach je s t w olniejsze, bo też odległości, ja k ie ta m się pokonuje s ą zn acznie w iększe, „nie obliczało się [odległości - J.K .] n a godziny czy, kry j Boże, n a m in u ty j a k pociągi, lecz n a dnie i tygodnie. P ośpiech to dziw actw o ja k ie ś , a ciągły pośpiech, to śm iech, to ch o ro b a”8. P rz e d e w sz y s tk im j e d n a k czas g ó rsk i cech u je siln y zw ią zek z n a tu rą . P o tw ie rd z a się tu ta j jego m ityczny w ym iar, polegający n a łączności z p ra p rz y c z y n ą n a d a ją c ą m u je d e n n iezm ien n y cykl. C zas g órsk i został dan y H u cułom w m om encie n azy w an y m starow iek iem . W ów czas człow iek o trzy ­ m ujący czas zo stał w łączony w ła d kosm iczny, podlegając najw yższej Istocie - Bogu. Od tego m o m e n tu trw a n ie człow ieka w św iecie będzie cechowało się ru c h em k o listy m 9. N a stę p u ją c e po sobie dni, m iesiące i la ta , o dm ierzane po ra m i d n ia i roku, b ę d ą n a d a w a ły człow iekowi specyficzny try b życia.

7 S. V in cen z, N a w y so k ie j p o ło n in ie . P a s m o 1. P r a w d a s ta r o w ie k u , W a rs z a w a 1980, s. 78.

8 T am że, s. 7 8 -7 9 .

9 M. E lia d e , S a c r u m - m i t - h is to r ia , p rz e ł. A. T a ta rk ie w ic z , W a rsz a w a 1974, s. 86 i n.

(6)

P ow staje tu je d n a k p e w n a tru d n o ść. C zas górski, n iepodlegający k a le n ­ darzow i oficjalnem u, a więc niew p isujący się w czas historyczny, o d m ierzany je d n o stk a m i fizykalnym i, w y ra ża szczególną apo rię te m p o ra ln ą . U pływ cz a­

su górskiego, nieupraw om ocniony czasem zegarów czy k a le n d a rz a , niw eczy is to tn e p ow iązanie opowieści z rzeczy w isto ścią i ty m sam y m sta je się źró­

dłem pow ażnego kry zy su w przedsięw zięciu św iad czen ia o m in ion ych cz a­

sach, lu d ziac h i w y darzeniach. N ierejestro w a n y oficjalnym czasem św ia t H u ­ cułów n a b ie ra w raz z m ity c z n ą opow ieścią - w fikcyjny sposób u trw a la ją c ą przeszłość lu d zi gór - cech nierzeczyw istych. N a rra c ja m itu , w ta k i sam sposób ja k n a r ra c ja b a jk i czy przypow ieści, zaw iesza praw dziw ościow y c h a ­ r a k te r opow iadanej przeszłości, ja k b y m it w e w n ętrzn ie podw ażał więź, ja k a łączy go ze św iatem rzeczyw istym . A je d n a k m im o tej pow ażnej tru d n o ści V incenz św iadom ie m itologizuje o p o w iad a n ą rzeczyw istość, n a d a ją c jej w y­

m ia r fikcyjny. O dpow iedź n a p y ta n ie o funkcję tego o d re a ln ie n ia o d n ajd u je­

m y w końcow ym fragm encie p a s m a pierw szego N a w yso kiej po łon in ie. C zy­

ta m y tam :

Nie ma zatem komu pamiętać o watażku Dmytryku i nie ma po co. Po całych górach ludzie śpiewają pieśni i zwrotki przezeń ułożone, a mało kto wie o nim.

Bo powiadają: „Alboż to nie wszystko jedno, kto ułożył pieśń? Dobrze, że jest pieśń. I to mądrze powiadają. Dobrze, że jest pieśń10.

P a m ię ć przeszłości, z a n ik a ją c a i p ozb aw io n a swej praw om ocności za s p ra w ą b ra k u naocznych św iadków , m ogących potw ierdzić w łasn y m św iad ec­

tw em istn ie n ie re aln ej rzeczyw istości, je s t p am ięc ią zagrożonego ślad u p rz e ­ szłości. M am y tu do cz y n ien ia z po d staw o w ą ko nd ycją przeszłości, której ślad - ja k pisze B a rb a ra S k a rg a - w swej istocie za w iera p a ra d o k s a ln ą nieade- k w a tn o ść 11. S tą d , zd an iem a u to rk i Ś la d u i obecności,

Tropienie [...] wymaga przekroczenia postaci znaku, transcendowania formy jego obecności. Pojęcie śladu prowadzi nas nie tylko ku takim pojęciom, jak:

zmienność, nietrwałość, nieprzejrzystość, a więc ku historyzmowi, psychoanali­

zie, archeologii kultury i archeologii języka, ale także ku metafizyce, chociażby tak, jak u Levinasa. To on pisał, i słowa jego są charakterystyczne, że między śladem i tym, na którego ślad wskazuje, nie ma żądanej odpowiedniości, prze­

ciwnie, istnieje tu „rzeczywista nieodpowiedniość”, nieprzekraczalne „poza”, dia- chronia nie do pokonania12.

V incenz ja k b y zd aw ał sobie sp ra w ę z tego p ara d o k su , k tó ry każe m u stw ierdzić - ja k to m a m iejsce w zacytow anym końcow ym frag m en cie P ra w ­ d y sta ro w ieku - że o d zyskanie realn o ści przeszłości oraz jej praw om ocności

10 S. V incenz, N a w y so k ie j p o ło n in ie , s. 576.

11 Zob. B. S k a rg a , Ś l a d i obecność, W a rs z a w a 2004, s. 31.

12 Tam że.

(7)

nie m oże w ieść d ro g ą realisty czn ej arg u m e n ta c ji, lecz w łaśn ie d ro g ą fikcyjnej opowieści, w ty m p rz y p a d k u d ro g ą pieśni. W niej z a w ie ra się H usserlo w sk i m e c h a n iz m m odyfikacji n e u tra ln o śc io w e j13, k tó ry p o leg a n a z a w iesze n iu praw dziw ościow ym re aln ej przeszłości, jaw iącej się w fikcji o po w iad an ia jak o nierzeczyw ista, zn e u tralizo w a n a. Ale jedn ocześnie k a ż d a t a k a fikcja, zry w a­

ją c a z p ro sty m a k te m uobecnienia, o d n aw ia więź z re a ln ą przeszło ścią za po śred n ictw em u to ż sa m ie n ia opowieści i życia dzięki m echanizm ow i a n a lo ­ gii. To, co opow iadane, przyw ołuje r e a ln ą przeszłość dzięki prześw iad czen iu 0 isto tn y m podobieństw ie tego, co konfiguro w ane w n a rra c ji i tego, co rzeczy­

w iste. V incenz p o tw ierd z a te n m ech an izm d w u k ro tn ie, w ypow iadając w po­

d an y m wyżej fragm encie u s ta m i n a r r a to r a kluczow e d la ro z u m ie n ia całego za m y słu opowieści zm itologizow anej zdanie: „Dobrze, że j e s t p ieśń ”. W sam ej P ra w d zie sta ro w ieku znajd u je się w iele odw ołań do m itotw órczej p ra cy w y­

o braźni, k tó ra za s p ra w ą p ieśn i sp e łn ia rów nież za d an ie sam o p o tw ierd zen ia rzeczyw istości niedefiniow alnej, niejednoznacznej i n iesp ra w d za ln e j. N a k a r ­ ta c h P ra w d y sta ro w ieku a u to r w ielokrotnie p o d k re śla w agę p ieśn i sta n o w ią ­ cej odrębny, in telig ib iln y byt, k tó ry - niczym k sięg a p ra w d y - opow iada 1 objaw ia za raz em to, co u k ry te d la ro z u m u ludzkiego. P ie śń zapośrednicza- ją c a p ra w d ę zbliża więc człow ieka do se n su u k ry teg o w świecie, w przyrodzie i do św iadczeniach ludzkich. P ie śń sta je się t u ew o kacją p ra w d y i za raz em w y k ła d n ią ro z u m ie n ia tego, co dane. J e s t więc w p o śre d n i sposób źródłem św iętości jak o językow a h ie ro fa n ia tego, co u k ry te.

Ś w iat u V incenza n a b ie ra c h a ra k te r u p rz e s trz e n i czystej i św iętej, a tym sam y m pozbaw ia w szech św iat p ie rw ia s tk a tra g iz m u . C złow iek żyjący w łącz­

ności z Bogiem nie odczuw a trw ogi, gdy zbliża się k u końcow i swojego życia.

Ś m ierć j e s t bow iem początkiem , a n ie końcem istn ie n ia , is tn ie n ia d o sk o n ałe­

go i w iecznego. K ażdy g a z d a żyje w p rz eśw iad c zen iu bliskości sfery tra n s c e n ­ d en tn ej, d o strze g a j ą w k aż d y m elem encie przyrody. T ra k tu je j ą osobowo, ja k b y m iał do czy n ien ia z sam y m Bogiem:

Dolinami radują się wody przestrzenią, prądem tanecznym. Łączą się, cieszą z pobratymstwa słobodnych strug, sejmują rady wodne, głoszą napomnienia ważkie, niosą dalej przypowieści i nauki wód górskich. Już lada chwila głosy ucieleśnią się w postacie, dotąd nigdy nie widziane14.

P rz y ro d a to nie tylko ra d u ją c e się p rz e s trz e n ią wody, lecz rów nież sied li­

s k a złych mocy, k tó re ta k ż e św iadczą o m etafizycznej k o n stru k c ji św iata, n iew idzialn ej d la oka:

13 Zob. E . H u s s e r l, Id e e c z y s te j fe n o m e n o lo g ii i fe n o m e n o lo g ic z n e j filo z o fii. K się g a p ie r w s z a , p rz e ł. D. G ie ru la n k a , W a rsz a w a 1975, s. 222 i n.

14 S. V incenz, N a w y so k ie j p o ło n in ie , s. 140.

(8)

Bo tam gdzieś także z młak syczących czy powleczonych zielonymi krostami rumowisk skalnych, albo wśród wyrw, z plątaniny wiatrołomów korzeniastych [...] wychylają się, wyzierają nieznacznie, to okiem łypną i znów przyczają się, czyhając na jakieś nieostrożne słowo, warują, czekając na podszczucie czyjeś, moce upiorne15.

N ie bez zn a cze n ia w ydaje się rów nież p rz e strz e ń , w której m ieszk a ją H uculi. G órskie u k sz ta łto w a n ie te re n u , prócz zn a cze n ia sw oistości re g io n a l­

nej, w ym agającej od m ieszkańców ty ch te re n ó w szczególnego try b u życia, m a p on ad to znaczenie m etaforyczne. G óra ze w zględu n a swe położenie, w y nie­

sio n a p o n ad poziom tere n ó w rów ninnych , stan o w i m iejsce specyficzne, je d ­ nostkow e, a n a w e t m istyczne. Z najduje się bow iem „dalej” od ziem i, „bliżej”

n a to m ia s t n ieba. N a b ie ra przez to zn a cze n ia m etafizycznego. G ó rsk a rzeczy­

w istość, w yłączona niejak o z n o rm alnego try b u życia obow iązującego ściśle w rzeczyw istości św ia ta cyw ilizacji, u k a z u je w sposób m ity czn y to, co j e s t is to tą św iata. A w ięc jego p o d staw ę tra n s c e n d e n tn ą u k r y tą pod pow łoką cielesną. D latego też czas g ó rski tr w a w czasie pierw otn ym , w czasie staro - w ieku. Zespolony ze sw oją przyczyną, z której w ziął swój p oczątek, p a rty c y ­ puje w ty m praw dziw ym , odw iecznym p o rząd k u . C zas h isto ry czn y n a to m ia st oddzielony od sw ych m itycznych ko rzen i p o p ad a w chaos.

Ten nowy czas - pisze Marek Klecel - nie jest jakim ś nowym porządkiem, nową postacią rzeczywistości, wprost przeciwnie - okazuje się właśnie brakiem po­

rządku lub jego zaprzeczeniem. Sprzeciwia się on nie tylko różnym tradycjom i światopoglądom, ale przede wszystkim podważa ich wspólne religijne pocho­

dzenie. Odbywa się to przez stopniową desakralizację rzeczywistości przeżywa­

nej religijnie, następnie przez wyodrębnienie w życiu ludzkim sfery wyraźnie świeckiej16.

J a k widzimy, pow iązanie cz asu gór z n a t u r ą m a jeszcze je d e n isto tn y w ym iar. V incenz zw raca n a niego u w agę wówczas, gdy o m aw ia rolę uczuć w dośw iadczeniu św ia ta p rzez człow ieka. P ierw szy znaczący p rz y k ła d szcze­

gólnej roli, j a k ą odgryw a sfe ra em ocjonalna, daje n a m n a stę p u ją c y frag m en t:

„Znaw cy u d o w a d n ia ją , że p o stęp cyw ilizacji n ig d y jeszcze n ie począł się z uczuć, lecz z zam ysłu, z w ynalazków , ze zdobyczy. Bo sam y m uczuciem chociażby m oraln y m , n ik t jeszcze nikogo nie o g rzał”17.

A u to r N a w ysokiej p o ło n in ie zw raca u w agę n a e le m e n t przeżyciow y jak o isto tn y w d o św iadczaniu cz asu w jeszcze je d n y m m iejscu, gdy podejm uje się tru d n e g o z a d a n ia o p isa n ia dziejów opryszków zasiedlających W ierchow inę.

P isze on tak:

15 T am że, s. 141.

16 M. K lecel, N a p r z e ło m ie czasów . M it i h isto r ia w c y k lu V in c en za „N a w y so k ie j p o ło ­ n in ie ”, w: S t u d ia o S ta n is ła w ie V incencie, L u b lin - R zym 1994, s. 137.

17 S. V incenz, N a w y so k ie j p o ło n in ie , s. 186.

(9)

Gdybyśmy chcieli, choć w zarysie, przedstawić kilkoma słupami milowymi dzieje opryszków tak, jak je pojmowała i przeżywała sama Wierchowina, musimy pa­

miętać, że skutkiem odcięcia przez wieki od świata, zagadnienia i mierniki dziejów, podobnie jak wyobrażenia geograficzne starowieku, odbiegały od na­

szych. Nie o to tylko chodzi, że były fałszywe lub fantastyczne, lecz że posiadały regulatory zupełnie odmienne. Geografię starowieku można by nazwać geografią uczuciową, rozszerzającą ludzkie wartościowania na orientację co do podziału i zamieszkania ziemi. Ziemia jest organizmem: jej głowa jest w stolicy cesar­

skiej, jej pępek w Rzymie, Wierchowina to serce ziemi, a Polenycia - obszar pól Pokucia, Podola i Ukrainy - to pierś i ręce robocze. „Pański” kraj to „kaluch”, brzuch zjadający pracę innych. Kraj dzikich „syrojidów”, daleko na Wschodzie słońca, to odbytnica ziemi i bram a do Piekieł. Za Rzymem, za „morzem”, daleko, jest druga bram a światowa i schody do nieba na Górę Syońską, górę niebiańską.

Jeruzalem to miasto niebiańskie, nie ziemskie. Gdzieś pomiędzy niebem i zie­

mią na szczytach gór najwyższych jest kraina ziemskiej doskonałości, kraj Rach- manów. - Oczywiście były to wyobrażenia chwiejne, nieustalone i niezupełnie upowszechnione, a wypowiadane tylko przez tych, którzy nad nimi się zastana­

wiali. Podobnie swoiście mityczne i jeszcze bardziej fantastyczne są wyobrażenia o powstaniu ziemi.

I podobnie tubylczych „historyków ” sta ro w ie k u z a jm u ją ta k ie „z ag ad n ien ia”, n a d k tó ry m i ludzie w spółcześni n ie m a ją po co się z a s ta n a w ia ć .18

W dw óch przytoczonych fra g m e n ta c h w y raźn ie p o brzm iew a z n a n a ju ż n a m opozycja m iędzy św iatem gór a św iatem cywilizacji. S k o n cen tru jm y się tu je d n a k n a o rganizacji czasowej obu rzeczyw istości. K o n tra sto w e ze sta w ie ­ nie zorganizow ane zostało n a po d staw ie k ateg o rii u czu cia czy p rzeży w ania.

Ono bow iem u k az u je inny sto su n ek do otaczającej człow ieka rzeczyw istości w k u ltu rz e starow ieku i cywilizacji techniki. Zapośredniczenie czasu w h u cu l­

s k im d o ś w ia d c z e n iu e m o c jo n a ln e g o p r z e ż y w a n ia ś w i a t a k i e r u j e n a s w stro n ę czasu fenomenologicznego, k tó ry poprzedza czas fizykalny. C zas p rze­

żyć - ja k ujm uje to B e rn h a rd W elte - „możemy rozum ieć jak o obecność rozcią­

gając ą się n a to istn ien ie, k tó re w łaśnie przeżyw am y”19. U V incenza czas cywilizacji, będący czasem w tórnym , nad budow an ym degradująco n a d czasem górskim , u jaw n ia niezrozum iałe i fa ta ln e odwrócenie pierw otnej praw idłow o­

ści, polegającej - n a co zw raca uw agę zarów no H u sserl, ja k i H eidegger20 - n a uprzedniości czasu przeżyć wobec czasu zegarów czy kalendarzy. Odwrócenie po rządku obu czasów, sk u tk u jące d eg rad ac ją em ocjonalnego d ośw iadczania św iata, zm ienia nie tylko m iarę czasu, k tó rą bohaterow ie nowych wieków sto su ją do swego życia, lecz ta k ż e zm ienia s tru k tu rę k alen d a rza , jego w ażne m om enty stanow iące o tożsam ości człow ieka współczesnego i jego poczuciu sensu. C zas św ięty w staro w ie k u był w iecznym bytow aniem , źródłem poczucia m o n u m en taln o ści trw a n ia św iata, jego potęgi i niezm ienności. W jed n y m z frag m en tó w P ra w d y sta ro w ieku zn ajd u jem y ta k i opis cz asu sakralneg o:

18 T am że, s. 247.

19 B. W elte, C za s i ta je m n ic a , p rz e ł. K. Ś w ięcick a. W a rs z a w a 2000, s. 16.

20 Zob. E. H u s s e r l, W y kła d y z fe n o m e n o lo g ii w e w n ę tr z n e j św ia d o m o ś c i c z a s u , p rz e ł.

J . S id o re k . W a rsz a w a 1989, s. 42 i n.

(10)

Kolęda potęguje ten spokój snu zimowego i wzmaga poczucie błogiego bezpie­

czeństwa. W Święty Wieczór jest tak, jakby się leżało na łonie Bożym. Czas się zatrzymał. Świat i Bóg jest tak dobry, że nawet Archijudę, wodza czortów, Archanioł spuszcza z łańcucha, aby się poprawił. I ludzie nie boją się go wtedy, zwłaszcza że kolęda broni wsi przed jego mocą21.

L udzie górscy nie za p o m in a ją o sw ym rodowodzie. O d n a w iają go, p o w ta ­ rz ając co ro k u obrzędy św iąteczne. O bcują z p rz y ro d ą i w te n sposób dokonu­

je się w n ich a k t m istycznego za w ierz en ia istocie boskiej:

Od dawna, co roku powtarzają się te słowa. Od wieków, co roku odbywa się na łąkach siołowych i wierchowych święto rozigrania, bratanie się z ziołami, odczy­

tywanie godzin i czerpanie dobrego czasu z kwiatów, czerpanie manny22.

N a to m ia st d e sa k ra liz a c ja i ześw iecczenie m a ją zgubne sk u tk i d la ś w ia ta cywilizacji. E fe k te m tego j e s t p rz ed e w szy stk im o d erw an ie od kosm icznego p o rząd k u . W konsekw encji n a stę p u je zachw ian ie rów now agi i postęp ujący chaos: „S tąd też dom y n a s ta w ia n e je d e n d ru g ie m u n a głowie i ta k też b ie d a ­ cy lud zie la ta m i m ieszk a ją , je d e n d ru g iem u n a d głow ą się to czą”23. C zas, ja k i obow iązuje w sp ołeczeństw ach cyw ilizow anych, idzie ju ż w łasn y m torem . N a w e t człow iek żyjący w ed łu g niego nie je s t w s ta n ie zm ienić jego biegu.

T aki czas sta je się rozpędzonym m echanizm em , którego n ik t i nic n ie p o trafi zatrzym ać. C h a ra k te ry z u je się n iezw y k łą ek sp an syw no ścią, w k ra c z a n a t e r e ­ n y o dręb n e i u s ta n a w ia a u to ry ta ty w n ie swe n iezm ien n e praw o zm ieniającej się z czasem rzeczyw istości. C zas g órski zaś w y ró żn ia się trw a n ie m , powol­

nym , m aje sta ty c z n y m oraz obecnością, k tó ra sp ra w ia, że tra d y c ja h u c u lsk a je s t sta le żywa.

Z ty m i dw om a k a te g o ria m i w ią ż ą się rów nież trz y n a s tę p n e , k tó re - ta k ja k i p o przednie - o d ró ż n ia ją czas m ityczny gór i czas h isto ry czn y ś w ia ta cyw ilizacji. S ą to k ateg o rie przeszłości, teraźn iejszo ści i przyszłości. Dobrze c h a ra k te ry z u je czas m ity czny - a d e k w a tn ie p rz y sta ją cy do koncepcji czasu górskiego - E u g en iu sz C zaplejew icz, o m aw iając E p ilo g do P a n a T adeusza A d a m a M ickiewicza:

Mamy tu, jakby relację z osobliwego obrzędu preparowania martwej przeszłości, balsamowania jej zwłok i przekształcania w mityczny kraj lat dziecinnych. Czyli obrzędu pogrzebowego, który staje się obrzędem narodzin mitu. Ten ostatni, mit, nie tylko zastępuje przeszłość, ale wypełnia sobą przyszłość. Jest jakąś treścią całego czasu. Albo inaczej - w nim koncentruje się i konserwuje, do niego się zwęża pełny czas24.

21 S. V incenz, N a w y so k ie j p o ło n in ie , s. 7.

22 T am że, s. 72.

23 T am że, s. 83.

24 E . C zaplejew icz, C za s V in cen za , „ P rz eg ląd H u m a n is ty c z n y ” 1986, n r 34, s. 143.

(11)

N ie je s t więc czas m ityczny sk iero w an y k u przeszłości, n ie pozbaw ia rów nież rzeczyw istości a s p e k tu rozwoju. C zas g ó rski u k o n k re tn ia przeszłość w tera źn iejszo ści, n a d a je tej o sta tn ie j w łaśc iw ą osobowość, d zięk i czem u zach o w an a j e s t ciągłość tradycji. W te n sa m sposób re alizu je się przyszłość, p rzy czym p o w staw a n ie tej k ateg o rii nie p rz eb ieg a n a tu ra ln ie , poprzez ew o­

lucję form , zachow ań czy też p ostęp tech n iczn y lu b społeczny. R uch w o b rę­

bie p rz e strz e n i huculskiej dokonuje się n a sty k u k u ltu r, ja k b y u podnóża sym bolicznie pojm ow anej góry. Tam , gdzie n a stę p u je k o n ta m in a c ja trad y cji, gdzieś n a o b rzeżach en k law y górskiej. Ów ru c h nie wyw ołuje s tra c h u w śród H ucułów , z d a ją sobie oni sp ra w ę z tego, że n ie u n ik n ą obcych wpływów.

F oka, w iekow y gazda, w k tó ry m żywo obecne s ą obrazy daw ności zasły sz a­

n e od pow iastunów , p ch an y ciekaw ością św ia ta w y ru sz a z rodzinnego dom u, aby poznać now e k u ltu ry . W raca je d n a k bogatszy o now e dośw iadczenia, jeszcze b ardziej u p ew niony o p otrzebie p ielęg n o w an ia trad y cji, z k tó rej w y­

szedł.

W opozycji do ta k sk o n stru o w an eg o św ia ta m itycznego H ucułów stoi św ia t cywilizacji. T utaj, o czym ju ż w cześniej b y ła m ow a, czas c h a ra k te ry z u ­ je się ek span syw nością, je s t więc sk ierow an y k u przyszłości. J e s t objaw em

now ych czasów, w k tó ry ch przeszłość zostaje o d su n ię ta n a d ru g i plan. T eraź­

niejszość je s t o tyle ak cep to w an a, o ile sp e łn ia w cześniej u sta n o w io n ą przez człow ieka w izję przyszłości, je s t jej u k o n k re tn ie n ie m . Nowe czasy zostały zdeform ow ane p rzez ów eksp an sjo n izm , dzieła n a to m ia s t dokończyła desa- k ra liz acja. C złow iek ś w ia ta cyw ilizacji, zap o m in a ją c o celu, rozp ędził się w k ie ru n k u , w k tó ry m n ie m a nic, je s t p u stk a . S a m a id e a życia człow ieka w y p a czy ła się, p o z o sta ł je d y n ie sa m o tn y fu n d a m e n t je d n o k ie ru n k o w e g o i jednorazow ego upływ u czasu pochodzenia chrześcijańskiego.

U V incenza w idać w yraźnie, j a k ow a c h rz e śc ija ń sk a koncepcja czasu p rz e n ik a do czasu m itycznego, w k tó ry m żyją H ucułow ie, a k tó ry c h a ra k te ­ ryzu je się w cześniej w sp o m n ia n ą cyklicznością. T utaj w łaśn ie w idzim y ru c h w p rzed staw io n ej przez a u to ra N a w ysokiej p o ło n in ie en k law ie h uculskiej.

S tą d P ra w d a starow ieku o pow iada n ie tylko o trw a n iu , ale rów nież o przem i- jaln o ści czasu. Skoro n a s tą p ił początek zw any staro w iek iem , to rów nież m usi n ad e jść koniec tej k u ltu ry . Skoro m iał m iejsce czas utop ii, w której lud zie żyli b ard zo długo, ja k w p rz y p ad k u W ielitów, p rap rzo d k ó w H ucułów , to z a ­ kończenie h isto rii m u si podobnie tę u to p ię reaktyw ow ać. W idoczna j e s t tu k o n ta m in a c ja dwóch m itów : A rk a d ii i R aju, jak o w y o b rażen ia z a trz y m a n ia czasu i u sta n o w ie n ia praw iecznego p orządk u. Nowe czasy zaś, k tó re P ra w d a starow ieku d a tu je od m o m en tu w y ręb u la su , m a ją c h a ra k te r przejściowy, epizodyczny.

V incenz w pierw szym tom ie N a w ysokiej p o ło n in ie zap rez en to w ał więc szczególnego ro d zaju sc h e m a t historiozoficzny, k tó ry je s t oczywiście p ro g re ­ sywny, lecz nie negujący przeszłości. M itologizacja rzeczyw istości hucu lskiej pozw oliła połączyć postępow ość z tradycjonalizm em w pozytyw nym znaczeniu.

(12)

C zas m ityczny s ta ł się doskonalszym n arzęd ziem , opisującym dzieje społecz­

ności huculskiej ja k o p rz ed staw iciela dziejów lu d zk ich w ogóle. W odróżnie­

n iu od cz asu historycznego, czas m ityczny n ie sp ro w ad za się do w y zn aczen ia b ieg u h isto rii tylko i w yłącznie n a po d staw ie isto tn y c h z pew nego p u n k tu w id zen ia w ydarzeń. C zas m ityczny dociera do sam ego n u r t u h isto rii, bow iem t a o s ta tn ia n ie s k ła d a się je d y n ie z pojedynczych epizodów. Ten n u r t tw o rz ą dro bne m oże n ic nie znaczące przeżycia, k tó re w ogólnym ra c h u n k u m a ją w p ew nym sto p n iu w pływ n a te w ażniejsze. Opozycja zacho dząca m iędzy je d n y m a d ru g im m odelem cz asu j e s t w ięc opozycją m iędzy te m p o ra ln o śc ią k w a lita ty w n ą (jakościow ą) a te m p o ra ln o ś c ią k w a n ty ta ty w n ą (ilościow ą).

O ile czas sta ro w ie k u m o żn a definiow ać n a różne jakościow e sposoby jego p rzeży w an ia, za pom ocą ta k ic h choćby określeń , ja k : łatw y - tru d n y , bliski - odległy, ciągły - skokowy, przełom ow y - norm alny, zn a n y - nieznany, o tyle czas cyw ilizacji m ierzącej upływ dziejów w jed n o k ieru n k o w y sposób za po­

m ocą je d n o ste k fizykalny ch d aje jed y n ie m ożliwość w s k a z a n ia trz e c h w ekto ­ rów czasu: przeszłości, teraźn iejszo ści i przyszłości. Z d erzenie cz asu cyklicz­

nego i cz asu strz a ły - by n aw ią zać do podstaw ow ej opozycji S te p h e n a J a y a G oulda25 - pozwoliło Vincenzow i u w y d a tn ić k o n tra s tu ją c e ze sobą zasady o rg anizacji ś w ia ta gór i cywilizacji. H uculi, w pisujący swe is tn ie n ie w sz e r­

szy h o ry zo n t m o n u m en taln eg o cz asu św iata, nie w y ra ż a ją specyficznej po­

staw y lu d zi cyw ilizacji, k tó ra poleg ałaby n a d ą ż e n iu do p rz e d łu ż e n ia swego życia. D ążenie to, w raz z b o gatym ze staw em zjaw isk pokrew nych, j a k choćby s ta ra n ie m o pozostaw ienie śla d u bytności n a ziem i, od ró żn ia H ucułów od k olejnych g en e rac ji ludzkości i jed n o cz eśn ie u w y ra ź n ia p rzyczyny zejścia lu d zi gór ze sceny dziejów. V incenz ja k b y zd aw ał sobie sp ra w ę z tego, że czasy s ta ro w ie k u sk a z a n e s ą n a u n icestw ie n ie za s p ra w ą nowego p o rząd ku . C a ła rzeczyw istość p ie rw o tn a - ja k ż e często o p a try w a n a przez żegnającego j ą n a r r a to r a słow am i „już nie m a ” - t a rzeczyw istość m inionego czasu, k tó ry p rz e g ra ł z p o rz ąd k iem ek sp an sy w n o ści c z asu liniow ego, gin ie w pam ięci ludzkiej i o d ra d z a się w podan iu: „Spójrzm y n a D m y try k a - pisze Vincenz - ja k o n a zw ierzę z ginącego rodu, n a dziw otw ór puszczow y staro w iek u , po jm any i p rz y k u ty do k latk i. I to otw orzy n asz e se rca d la opowieści A ndrij- kow ej”26.

P o d k reślen ie opozycji m iędzy staro w ie k ie m a now ym i czasam i było m oż­

liw e k o sztem pew nej idealizacji. S tą d też przeszłość u k a z a n a z o sta ła n iejak o w glorii niczym nie skażonego ład u , n a to m ia s t przyszłość - ja k o k a te g o ria u to ż s a m ia n a z p o stę p u ją c ą d e z in te g ra c ją sp ołeczeń stw a cyw ilizacji - w św ie­

tle negaty w n y m . W idać to szczególnie we fra g m e n ta c h k siążk i, w k tó ry ch n a r r a t o r p rz e jm u je fu n k c ję n a u k o w c a b ad a ją c e g o społeczność h u c u ls k ą ,

25 Zob. S. J . G o u ld , T im e ’s A rro w , T im e ’s Cycle. M y th a n d M e ta p h o r in the D isco very o f G eological T im e, H a r v a r d 1987.

26 S. V incenz, N a w y so k ie j p o ło n in ie , s. 531.

(13)

etno loga orzekającego o w arto ści k u ltu ry , k tó rą się zajm uje. O biektyw izm opowieści wychodzi z niew ygodnego m iejsca im p a su zd e rz e n ia dwóch p e r­

sp ek ty w o g ląd u św ia ta za s p ra w ą w s p a rc ia się n a dwóch filarach : m itu i naukow ej analizy. Tę o s ta tn ią a u to r zasto sow ał w k siędze drugiej P raw dy sta ro w ieku , w której w konw encji gaw ędow ej opow iada dzieje „słobody”, je d ­ n a k czyni to z p e łn ą św iadom ością niem ożności p ow rotu do daw n ych czasów i dośw iadczeń. W to m iejsce wchodzi in n a p o staw a, d zięki której - ja k pisze R icoeur — „jako ludzie now ocześni m ożem y przecież dzięki k ry tyce zd ążać do pow tórnej naiw ności. Słow em , jed y n ie in te rp re tu ją c , m ożem y ponow nie sły­

szeć i rozum ieć”27. V incenzow ska h e rm e n e u ty k a czasów daw nych, zapośred- n iczo n a w opow ieści zm itologizow anej i po dd an ej rozszyfrow ującej p ra cy u m y słu , p rzynosi w a ż n ą w iedzę o p rzem ian ie, ja k a za szła n a p rz e strz e n i dziejów pew nej k u ltu ry . C zas, k tó ry bezpow rotnie m in ął, s ta ł się w te n spo­

sób czasem odzyskanym , a n ie p rz e k ra c z a ln a opozycja m iędzy św iatem staro- w ie k u a św ia te m cyw ilizacji, i odpow iednio cz a se m fen om eno lo giczny m a czasem fizykalnym , t a w łaśn ie opozycja u le g ła z n iesie n iu w ch rześc ijań ­ skiej koncepcji teraźniejszości. C h w ila te ra ź n ie js z a c h a ra k te ry z u je się tym , że k ażdy z n a s je s t w n ią zanurzony, ale w raz z ty m z a n u rz e n ie m realizu je się p la n n aszej aktyw ności jak o h o ry zo n t treści, dzięki k tó rej żyjemy. W nim m ieści się pojęcie se n su i za d an ia. Jed n o ść obu dośw iadczeń tem p o ra ln y c h obecności człow ieka w św iecie — z a n u rz e n ia w chw ili obecnej i jej ro z u m ie n ia

— to jedno ść życia i fikcji opowieści. P ra w d a staro w ieku V incenza przyw ołuje d aw ne czasy, a ta k ż e jed nocześnie w n a rra c ji je re fig u ru je i w te n sposób u z g a d n ia m inione z teraźn iejszy m .

B ib lio g ra fia

Źródła

Vincenz S., N a wysokiej połoninie. Pasmo 1. Prawda starowieku, Warszawa 1980.

Vincenz S., Po stronie dialogu, t. 1—2, Warszawa 1983.

Vincenz S., Z perspektywy podróży, Kraków 1980.

O pracow ania

Czaplejewicz E., Czas Vincenza, „Przegląd Humanistyczny” 1986, n r 34.

Eliade M., Sacrum - mit - historia, przeł. A. Tatarkiewicz, Warszawa 1974.

Gould S. J., Time’s Arrow, Time’s Cycle. Myth and Metaphor in the Discovery of Geological Time, Harvard 1987.

Husserl E., Idee czystej fenomenologii i fenomenologicznej filozofii. Księga pierwsza, przeł. D. Gierulanka, Warszawa 1975.

Husserl E., Wykłady z fenomenologu wewnętrznej świadomości czasu, przeł. J. Sido- rek. Warszawa 1989.

Klecel M., N a przełomie czasów. Mit i historia w cyklu Vincenza „Na wysokiej połoni­

nie”, w: Studia o Stanisławie Vincencie, Lublin—Rzym 1994.

27 P. R icoeur, S y m b o lik a z ła , s. 417.

(14)

Levinas E., Całość i nieskończoność. Esej o zewnętrzności, przeł. J. Migasiński, W ar­

szawa 2002.

Ricoeur P., Symbolika zła, przeł. S. Cichowicz, M. Ochab, Warszawa 2002.

Skarga B., Ślad i obecność, Warszawa 2004.

Welte B., Czas i tajemnica, przeł. K. Święcicka. Warszawa 2000.

Summary

T he te x t d isc u sse s th e firs t volum e N a w ysokiej p o ło n in ie of S ta n is ła w V incenz - P ra w d a sta ro w iek u . I focus on th e issu e of tim e in th e novel V incenz. I p o in t to th e p h en o m en o n of m yth o lo g izin g th e w orld o f H ucul. T h a t m y thologizing is b e ca u se se v e ra l im p o rta n t reaso n s.

F irstly , th e r e a l re a lity , w h ic h does n o t h a v e a m e a n in g a n d coherence, th ro u g h th e sto ries of m y th ic al n a r ra tiv e a cq u ire s th e c h a ra c te r of r a tio n a lity a n d in te g rity . Second, th e m y th allow s you to recover c ritic a lly in te r p r e t th e w a y w h a t d irec tly is no lo n g er given. In th e sto ry of th e m y th ic al fu n c tio n is in clu d e d fiction a n d sym bolic fu nction, w h ic h b rin g to th e su rface th e h id d e n m ea n in g . T im e in P ra w d a sta ro w ie ku show s th e oppo sitio n b e tw e e n th e tim e of th e m o u n ta in s a n d civilization. B o th tim e s in te g ra te s n a r ra tiv e story.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wskazania papieża Grzegorza Wielkiego dotyczyły również obrzędów liturgicznych i wprowadzenia prawa rzymskiego.. W

regeerakkoord (2012) concrete ambities ten aanzien van de digitale dienstverlening: ‘In 2017 kunnen (alle) zaken met de overheid digitaal worden gedaan en wordt uitvragen

sposób znajdują przełożenie w twórczości samego Vincenza. Wczytawszy się w nią, zauważymy, że pod siatką treści fabularnych kryje się wyobrażenie duchowej

Przy okazji wyjaśnię, że jeśli ktoś jakiejś pracy nie wykonał, to w dzienniku pojawiło się "N", czyli informacja, że brakuje pracy. Jeśli jeszcze ktoś z Was

– Te inwestycje są o tyle trudne, że gdy dotknie się tego, co widać, czyli torowisk, trzeba dotknąć również tego, czego nie widać, czyli infrastruktury kanalizacyj- nej,

Temat 56: Choć wakacji nadszedł czas, Jezus zawsze czeka nas..

śmieję się wtedy, gdy przeszłość się marzy, gdy chcę płakać bez

w oczy pośpiesznie obmywane rankiem z nieposłusznego snu, pośpiesznie ocierane za dnia z łez nieposłusznych, pośpiesznie zakrywane monetami, bo śmierć także