• Nie Znaleziono Wyników

Sekty jako problem socjotechniczny

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Sekty jako problem socjotechniczny"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

K A M I L K A C Z M A R E K I n s t y t u t S o c j o l o g i i U A M

SEKTY JAKO PROBLEM

SOCJOTECHNICZNY

1

Niewątpliwie p o w s t a w a n i e n o w y c h religii s t a n o w i w n a s z y m krę­ gu k u l t u r o w y m dość kontrowersyjną formę z a a n g a ż o w a n i a społeczne­ go. Z b a d a ń o ś r o d k a O B O P z 1999 r o k u wynika, że Polacy „działalność s e k t " uważają za dziewiąte w kolejności zagrożenie społeczne. Oczy­ wiście takie p r z e k o n a n i e opinii publicznej nie m u s i odzwierciedlać s t a n u rzeczy, j a k o że g ł ó w n y m ź r ó d ł e m , z którego czerpie o n a swą wiedzę o p r o b l e m i e , są m a s s m e d i a ( D e m o s k o p 2 0 0 1 ) . Jak n a p r a w d ę niebezpieczne są „sekty"? W latach 1 9 9 2 - 1 9 9 8 u d a ł o się powiązać z „ s e k t a m i " r a p t e m 4 przypadki p r z e s t ę p s t w przeciwko z d r o w i u i życiu, p o d c z a s gdy k a ż d e g o dnia n a naszych drogach ginie 15 o s ó b . W s u m i e p r z e s t ę p s t w k r y m i n a l n y c h naliczono w tym okresie 4 9 . D o końca nie w i e m y , czy były t o p r z e s t ę p s t w a p o p e ł n i o n e przez c z ł o n k ó w „sekt", czy p r z e s t ę p s t w a , d o których „sekty" m o t y w o w a ł y , a t o w a ż n e rozróż­ n i e n i e (RoSP 2 0 0 0 : 4 9 ) . Wydaje się zatem, że uwaga, jaką poświęcają zjawisku prasa i telewizja jest nieco nieproporcjonalna, a alarmistyczny t o n wypowiedzi - delikatnie mówiąc - przesadzony.

Brak o b i e k t y w i z m u ze strony dziennikarzy m o ż e m a r t w i ć . Zwłasz­ cza, że m o ż e m i e ć w p ł y w n p . n a funkcjonariuszy p a ń s t w a , gdy tak

Powyższy artykuł został opublikowany pierwotnie w formie elektronicznej w: www.racjonalista.pl oraz na stronie Przewodnika Socjologicznego www.jezyk-polski.pl/pts

(2)

s k o n s t r u o w a n ą , acz wirtualną rzeczywistość potraktują j a k o p o d s t a w ę swych działań. W rezultacie m o g ą w y k r e o w a ć zjawiska, których wy­ kreować nie zamierzali. W p r a w d z i e u m i e j ę t n o ś ć samodzielnego docho­

dzenia do obiektywnej prawdy należeć p o w i n n a d o najbardziej p o d s t a w o ­

wych kompetencji u r z ę d n i k a (Kozyr-Kowalski 1999: 6 6 ) , n i e s t e t y często nie należy, co p r o w a d z i d o n a d m i e r n e g o czasem w z r o s t u społecznego znaczenia „czwartej władzy". Przekonuje o t y m l e k t u r a książki byłych u r z ę d n i k ó w M S W i A , którzy p r z e z p e w i e n czas współdecydowali o kształcie polityki n a s z e g o p a ń s t w a w z g l ę d e m n o ­ wych r u c h ó w religijnych Grzegorza M i k r u t a i Krzysztofa W i k t o r a pt.

Sekty za zamkniętymi drzwiami ( 2 0 0 4 ) . Pod redakcją tych samych a u t o ­

r ó w powstał w 2 0 0 0 roku słynny i k o n t r o w e r s y j n y Raport o niektórych

zjawiskach związanych z działalnością sekt w Polsce f i r m o w a n y przez za­

trudniające ich m i n i s t e r s t w o . W książce tej o t r z y m u j e m y niejako poszerzoną wersję w s p o m n i a n e g o r a p o r t u , p o z n a j e m y bliżej argu­ mentację j e g o t w ó r c ó w i lepiej r o z u m i e m y kategorie, k t ó r y m i się posługiwali. A u t o r z y w s p o s ó b o d w a ż n y i p o w a ż n y zajmują się s e k t a ­ m i j a k o p r o b l e m e m praktycznym, i t o nie n a płaszczyźnie apologetycz-nej, jak to zwykle bywa, ale n a gruncie r o z w a ż a ń bardziej u n i w e r s a l ­ nych. Interesuje ich zagrożenie ze s t r o n y sekt nie dla takiego czy i n n e g o kościoła, ale dla p a ń s t w a i w związku z t y m k w e s t i a polityki, jaką p a ń s t w o p o w i n n o w z g l ę d e m sekt obrać.

Socjologowi t r u d n o się j e d n a k znaleźć w tej dyskusji. P r z e d e w s z y s t k i m a u t o r z y uważają s e k t y za zjawisko s z k o d l i w e . Najlepiej, żeby sekt w ogóle n i e było albo było ich jak n a j m n i e j . Zajmują w i ę c z d e c y d o w a n i e p o s t a w ę wartościującą, a socjologia m a być p o d o b n o w o l n a od w a r t o ś c i o w a n i a . P a n o w i e M i r k u t i W i k t o r czynią j e d n a k z a r z u t socjologom i r e l i g i o z n a w c o m , że w t y m p r z y p a d k u w o l n o ś ć o d w a r t o ś c i o w a n i a o z n a c z a życzliwość, sprzyjanie, p r z e m i l c z a n i e c i e m ­ nych s t r o n , co więcej, socjologowie i religioznawcy p o d p ł a s z c z y k i e m n e u t r a l n o ś c i skrywają dość n i s k i e p o b u d k i : chęć z r o b i e n i a kariery n a s e k t a c h czy też z a r o b i e n i a p i e n i ę d z y . T a k jak badacze w i e l o r y b ó w są z a i n t e r e s o w a n i , by wieloryby n i e w y g i n ę ł y (choć a u t o r z y p e w n i e w o ­ leliby za p r z y k ł a d r e k i n y ) , tak socjologowie religii są s k ł o n n i d o o b r o n y sekt i u k r y w a n i a ich c i e m n y c h s p r a w e k (Mirkut, W i k t o r 2 0 0 4 : 1 3 - 1 4 ) . A u t o r z y przeciwstawiają socjologom p o s t a w ę p s y c h o ­ l o g ó w klinicznych, s p o ł e c z n y c h i p s y c h i a t r ó w , k t ó r z y czujnie przyglądają się w s z e l k i m p o d e j r z a n y m r u c h o m religijnym, d e m a ­ skując ich k ł a m l i w ą p r o p a g a n d ę i z b r o d n i c z e t e c h n i k i m a n i p u l a c y j n e (ibidem: 4 0 - 4 2 ) .

(3)

N a narzucające się pytanie, skąd taka rozbieżność między uczonymi, nie dają odpowiedzi. Odpowiedzią nie jest przecież w s p o m n i a n a insy­ nuacja, bo m o ż n a ją zastosować d o wszystkich osób zajmujących się sektami, włączając w t o w r o g ó w sekt, a zwłaszcza u r z ę d n i k ó w zatrud­ nionych w instytucjach powołanych do m o n i t o r o w a n i a zagrożeń związanych z sektami, których byt codzienny może n a w e t w większym stopniu niż byt uczonych uzależniony jest od utrzymywania się przeko­ nania o zagrożeniu ze strony sekt (również wielorybnicy „robią karierę" dzięki wielorybom). Gdybym miał s a m odpowiedzieć na to pytanie, od­ powiedź byłaby dość banalna. Różnica między psychiatrami czy prakty­ kującymi psychologami a socjologami i religioznawcami jest przecież poniekąd taka, jak między lekarzami i patologami a biologami, anato­ m a m i , fizjologami. Socjolog czy religioznawca, badając daną sektę, m a do czynienia z ludźmi, dla których wspólnoty te stanowią źródło wspar­ cia, które czerpią z przynależności d o nich sens życia, dla których grupy te są - przynajmniej subiektywnie - „funkcjonalne". D o psychologów trafiają n a t o m i a s t ludzie, dla których okazały się „afunkcjonalne" albo n a w e t „dysfunkcjonalne", którzy czują się w związku z tym rozczarowa­ ni, poszkodowani, oszukani. Jak p o s t a r a m się niżej wykazać, za stosun­ k o w o życzliwą postawą socjologów względem nowych r u c h ó w religij­ nych stoją też j e d n a k p e w n e racje merytoryczne. Socjologiczna perspektywa pozwala dostrzec p e w n e szersze powiązania między sekta­ m i a społeczeństwem, których na poziomie analizy psychologicznej d o ­ strzec nie można, tak jak nie m o ż n a zobaczyć słonia przez mikroskop.

A u t o r z y książki opowiadają się n a t u r a l n i e za s t a n o w i s k i e m psy­ chologów. W związku z t y m nie za b a r d z o wiedzą, d o czego by im m o g ł a przydać się socjologia. Uważają za s ł u s z n e u w z g l ę d n i e n i e per­ spektywy socjologicznej n p . przy rozstrzyganiu kwestii definicyjnych w s w y m raporcie. P o d t y m w z g l ę d e m wykazują się większą erudycją niż niektórzy publicyści, którzy wybierają sobie jakąś jedną definicję sekty, jak Piotr T. N o w a k o w s k i , który powiada: „w ujęciu socjologicz­ n y m sektę definiuje się obecnie j a k o . . . " (1999: 10), tak jakby istniała j a k a ś j e d n a socjologiczna definicja sekty. A u t o r z y r z ą d o w e g o r a p o r t u n a t e m a t sekt stwierdzają n a t o m i a s t z bezradnością, że „każdy z a u t o ­ r ó w podaje w ł a s n e wyjaśnienia" (RoSP 2 0 0 0 : 19). Usiłują w p r a w d z i e d o k o n a ć pewnej systematyzacji tych s t a n o w i s k , kierując się tym, co wydaje im się „zgodą w ś r ó d uczonych", aby m ó c z tej „oferty" wybrać coś, co z kolei uważają za użyteczne. J e d n a k ostatecznie stwierdzają, że „najwłaściwsze wydaje się o d w o ł a n i e d o pojęcia sekty, lecz w ode­ r w a n i u od dotychczas s t o s o w a n e g o r o z u m i e n i a p o t o c z n e g o ,

(4)

słowni-k o w e g o czy socjologicznego". N a w e t więc do zdefiniowania w a ż n e g o społecznego zjawiska socjologia okazuje się n i e p r z y d a t n a . Dlaczego?

Nie istnieje socjologiczna definicja sekty. Są t y l k o r ó ż n e socjolo­ giczne definicje sekty. Każda z tych definicji p o w s t a ł a j a k o s k ł a d n i k p e w n e j teorii, w r a m a c h p e w n e j orientacji m e t o d o l o g i c z n e j , m i a ł a służyć r o z w i ą z a n i u o k r e ś l o n y c h p r o b l e m ó w b a d a w c z y c h . W y r y w a ­ n i e jej z t e g o k o n t e k s t u c z ę s t o świadczy o zwyczajnym b a r b a r z y ń ­ s t w i e m e t o d o l o g i c z n y m . Definicja w socjologii j e s t tylko n a ­ r z ę d z i e m p o z n a n i a . N o w ł a ś n i e , poznania, a n i e osądu. A u t o r z y zaś są p r a k t y k a m i , chcą najpierw osądzić, a p o t e m działać. Czy oznacza t o , że nie m a p r z e ł o ż e n i a m i ę d z y socjologią a praktyką? A m o ż e t o n i e tyle socjologia j e s t n i e p r z y d a t n a , ile socjologii z a d a w a n o złe p y t a n i a ? Pytanie p o w i n n o b r z m i e ć nie: jaka jest socjologiczna definicja sekty, ale:

jak zgodnie z wiedzą socjologiczną winno się zdefiniować sektę, aby osiągnąć taki a taki cel.

Socjologia niewiele m o ż e p o m ó c w wyborze t e g o celu, m o ż e co naj­ wyżej powiedzieć, czy jest on m o ż l i w y do osiągnięcia za pomocą d o ­ stępnych ś r o d k ó w , czy nie ( W e b e r 1985: 4 6 - 4 9 ) . I tak, socjolog m o ż e z czystym s u m i e n i e m odpowiedzieć k o m u ś , k t o chciałby, aby sekt n i e było w ogóle, że taki p o s t u l a t jest n i e d o p o g o d z e n i a z k a p i t a l i z m e m i demokracją (Berger 1997: 178). Możliwy d o osiągnięcia w obecnych w a r u n k a c h wydaje się n a t o m i a s t cel mniej ambitny: ograniczenie n e ­ gatywnych zjawisk związanych z p o w s t a w a n i e m n o w y c h religii. Pyta­ nie, jak ten cel osiągnąć, r ó w n i e ż leży w zasięgu socjologii. Należy p o p r o s t u przekształcić naszą w i e d z ę n a t e m a t s p o ł e c z n e g o u w a r u n k o ­ w a n i a religii w o d p o w i e d n i e dyrektywy socjotechniczne.

W y m a g a t o j e d n a k u ś w i a d o m i e n i a sobie u p r z e d n i o dość oczywi­ s t e g o faktu, o k t ó r y m autorzy o m a w i a n e j publikacji wydają się zapo­ minać: sekty nie tylko oddziałują (w domyśle szkodliwie) n a społeczeń­ s t w o , rodzinę j e d n o s t k ę , ale r ó w n i e ż ulegają licznym o d d z i a ł y w a n i o m z zewnątrz. T o oddziaływanie kształtuje, a w p e w n y c h p r z y p a d k a c h przesądza, o c h a r a k t e r z e danej grupy. J e d n y m z e l e m e n t ó w tego od­ działywania, często o dość d u ż y m znaczeniu, jest już s a m a przyjęta w społeczeństwie definicja sekty. Przyjrzyjmy się na przykład s p o s o b o ­ wi, w jaki autorzy o m a w i a n e j publikacji używają t e r m i n u „ s e k t a " czy „sekty". Jest on zresztą dość typowy dla tej opcji praktycznej. „ K o n t r o ­ la s t o s o w a n a p r z e z s e k t y przybiera wręcz formę totalitarną...", „sekty kształtują się w o k ó ł niezaprzeczalnych p r a w d . . . " , „nie m o ż n a m ó w i ć o jakiejkolwiek demokracji w s e k t a c h . . . " , „Sekta p r z e d s t a w i a m u się j a k o organizacja, k t ó r a najczęściej głosi szczytne h a s ł a . . . " ,

(5)

„...realizu-je cele nie w ł a s n e , ale sekty", t o tylko kilka wybranych p r z y k ł a d ó w (ibidem: 3 0 - 3 1 ) . Piszą więc o sektach j a k o takich, pozostaje j e d n a k o t w a r t e i nierozstrzygnięte pytanie ( z a r ó w n o w książce, jak i we wcze­ śniejszym raporcie), jaki jest s t o s u n e k tych „sekt" d o k o n k r e t n y c h organizacji religijnych. Czy wszystkie w y n a t u r z e n i a występują we wszystkich sektach, czy niektóre w jednych, inne w drugich? Jeśli jakiś a u t o r pisze o s e k t a c h , dowodząc n a kolejnych s t r o n a c h swej publika­ cji, że sekty manipulują, kłamią, okradają w y z n a w c ó w , wykorzystują ich seksualnie, handlują n a r k o t y k a m i , bronią, namawiają d o s a m o b ó j ­ stwa, buduje w rezultacie „pojęcie-maczugę", k t ó r e g o nie m o ż e j u ż za­ stosować odpowiedzialnie do żadnej k o n k r e t n e j sekty, n i e narażając się n a proces sądowy. Pojęcie t o pozostaje zwykle w d o ś ć l u ź n y m związku z przyjmowaną explicite definicją.

Autorzy s w o i m r a p o r t e m i teraz książką niewątpliwie zamierzali przyczynić się d o p o d n i e s i e n i a a l a r m u w n a s z y m s p o ł e c z e ń s t w i e prze­ strzegającego przed s e k t a m i . Powiadają: „Nie m a w zasadzie dziedziny życia, w którą sekty by nie ingerowały". Po tym s t w i e r d z e n i u n a s t ę p u ­ je szereg przykładów, często rzeczywiście robiących przygnębiające wrażenie. J e d n a k ż a d e n z tych p r z y k ł a d ó w nie dotyczy Polski. W ogó­ le, liczbę sekt, k t ó r e pojawiają się w przykładach, m o ż n a policzyć na palcach rąk, a z d e c y d o w a n a większość p r z y k ł a d ó w dotyczy jednej z nich, Kościoła Scjentologicznego, k t ó r e g o obecność w Polsce jest ra­ czej marginalna, p o d o b n i e jak Realian, obecność Najwyższej Prawdy jest zaś n i e u d o w o d n i o n a . Generalnie z w y m i e n i o n y c h sekt w Polsce działa n a szerszą skalę tylko Kościół Zjednoczeniowy. Niebezpieczne jest też z d a n i e m a u t o r ó w Bractwo Z a k o n n e H i m a v a n t i . Wygląda n a to, że autorzy budują pojęcie sekty w oparciu o przykłady zaczerpnięte dość dowolnie z pięciu-dziesięciu organizacji. Gdyby t e r m i n sekta s t o ­ sowali w o d n i e s i e n i u tylko do tych organizacji, m o ż n a byłoby t o jakoś zaakceptować. A j e d n a k wyraźnie sugerują, że liczba sekt j e s t znacznie większa, że p o t r z e b a rozwiązań p r a w n y c h , które obejmowałyby nie tylko te organizacje, ale też wiele innych. D o czego p r o w a d z i takie p o ­ dejście, m o ż n a p r z e k o n a ć się, czytając książki p a n a N o w a k o w s k i e g o , który dość b e z c e r e m o n i a l n i e posługuje się takim s w o i s t y m pojęciem--maczugą i w r z u c a d o j e d n e g o w o r k a nie tylko Scjentologów, Świąty­ nię Ludów, Najwyższą Prawdę, ale i Świadków Jehowy, Krysznaitów, i dziesiątki innych legalnie działających organizacji religijnych.

W związku z t y m k o n t e k s t e m socjologowie woleliby nie używać tak bardzo pejoratywnie z a b a r w i o n e g o t e r m i n u . S k ł o n n i są zastąpić s ł o w o „sekta" j a k i m ś s ł o w e m czy t e r m i n e m możliwie n e u t r a l n y m .

(6)

P r o b l e m j e d n a k w tym, że zjawisko, k t ó r e p o t o c z n i e o d p o w i a d a t e m u t e r m i n o w i , w a r t o ś c i o w a n e j e s t zdecydowanie pejoratywnie. Jeśli za­ stąpimy określające go s ł o w o i n n y m , p o upływie p e w n e g o czasu o n o również ulegnie p e j o r a t y w n e m u z a b a r w i e n i u . Z a m i a s t więc w d a w a ć się w n i e s k o ń c z o n y wyścig z w a r t o ś c i o w a n i e m i w p r o w a d z a ć kolejne eufemizmy, lepiej p o s t a r a ć się, aby s ł o w o o d p o w i a d a ł o możliwie ściś­ le rzeczywistości z a r ó w n o w aspekcie treści, jak i s t o p n i a oceny.

Jeśli chodzi o treść, to dla p r z y p o m n i e n i a , wyjdziemy od koncepcji nieco z a p o m n i a n e g o klasyka socjologii, H e r b e r t a Spencera. Zjawisko n a z y w a n e p o w s z e c h n i e sektą a u t o r t e n określa j a k o n o n k o n f o r m i z m religijny. Jego cechą charakterystyczną jest o d r z u c e n i e a u t o r y t e t u k o ­ ścioła panującego, czyli takiego, k t ó r y tkwi w ścisłych związkach z p a ń s t w e m . Koncepcja ta jest oczywiście nieco a n a c h r o n i c z n a , dyferen-cjacja społeczna w większości s p o ł e c z e ń s t w d o p r o w a d z i ł a już do roz­ działu p a ń s t w a i kościoła. W a r t o więc koncepcję tę przekształcić, zu-niwersalizować za pomocą innej kategorii Spencera, jaką jest system

kierowniczy. Kościół panujący z a t e m t o taki, który pozostaje w zgodzie

z s y s t e m e m k i e r o w n i c z y m d a n e g o s p o ł e c z e ń s t w a . S e k t a m i zaś są or­ ganizacje, k t ó r e z m o t y w ó w religijnych odmawiają p o d p o r z ą d k o w a n i a się s y s t e m o w i k i e r o w n i c z e m u s p o ł e c z e ń s t w a . N a s y s t e m ten składają się trzy s y s t e m y n o r m a t y w n e i chroniące je instytucje s p o ł e c z n e . Są t o : p r a w o , m o r a l n o ś ć i obyczajność, na których straży stoją instytucje p o ­ lityczne (potocznie z w a n e p a ń s t w e m ) , opinia p u b l i c z n a (wliczając w t o środki m a s o w e g o k o m u n i k o w a n i a się), a także Kościół, o tyle, o ile strzeże i u p o w s z e c h n i a zasady m o r a l n e . D o sekt zaliczyłbym więc or­ ganizacje religijne, k t ó r e :

1. Odmawiają p a ń s t w u p r a w a d o i n g e r o w a n i a w swoje s p r a w y przez o d m o w ę p o d p o r z ą d k o w a n i a się p r a w u : n p . o d m o w ę płacenia p o ­ d a t k ó w , s ł u ż b y wojskowej, p o d d a n i a się obowiązkowej edukacji, szczepień etc., a w skrajnych w y p a d k a c h grupy p o p r o s t u łamiące p r a w o , n p . p r z e z fałszowanie d o k u m e n t ó w , u p r o w a d z a n i e nielet­ nich, h a n d e l n a r k o t y k a m i l u b bronią, stręczycielstwo, n a m a w i a n i e d o p o p e ł n i e n i a s a m o b ó j s t w a , r y t u a l n e zabójstwa etc.

2. Nie respektują powszechnie uznanych w d a n y m społeczeństwie za­ sad moralnych (o ile m o ż n a by takie wyróżnić), jak n p . wierności w małżeństwie, m ó w i e n i a prawdy, dotrzymywanie d a n e g o słowa etc. 3. Posiadają o d m i e n n e obyczaje, jak n p . obyczaj kojarzenia m a ł ż e ń s t w

przez p r z y w ó d c ę , noszą o d m i e n n e stroje, przestrzegają innych reguł odżywiania, p r o w a d z ą inny tryb życia czy uznają n p . wspólną w ł a s n o ś ć .

(7)

4. N a niższych szczeblach dyferencjacji, gdy w d a n y m s p o ł e c z e ń s t w i e występuje j e d e n kościół panujący, a z a t e m p o t r z e b y religijne lud­ ności skupiają się w jednej organizacji, k t ó r a staje się częścią syste­ m u kierowniczego, n a m i a n o s e k t y zasłużą też wszystkie r ó ż n e od niego organizacje religijne.

Z a u w a ż m y j e d n a k ż e , że powyższa definicja do jednej kategorii zali­ cza organizację religijną składającą k r w a w e ofiary z ludzi i odrzucającą obowiązujące w s p o ł e c z e ń s t w i e zwyczaje k u l i n a r n e .

M u s i m y z a t e m doprecyzować naszą definicję r ó w n i e ż p o d wzglę­ d e m intensywności uczuć wartościujących zawartych w etykiecie „sekta". Problem w tym, że będą o n e z u p e ł n i e r ó ż n e u o d m i e n n y c h g r u p społecznych. Dla u p r o s z c z e n i a s p r o w a d ź m y m o ż l i w y wybór do d w ó c h stanowisk: rygorysty i liberała. Rygorysta n e g a t y w n i e w a r t o ­ ściuje jakiekolwiek n i e p o d p o r z ą d k o w a n i e się s y s t e m o w i kierownicze­ m u , będzie więc z w o l e n n i k i e m m o ż l i w i e szerokiej definicji sekty. Li­ berał zaś za sektę będzie s k ł o n n y u z n a ć jedynie tę organizację religijną, k t ó r a z m o t y w ó w religijnych zaleca ł a m a n i e p r a w a (jako że p r a w o chroni też najważniejsze n o r m y obyczajowe i m o r a l n e ) . Skrajny liberał m i a n o sekty zastrzeże przy t y m wyłącznie d o p o w a ż n y c h n a r u ­ szeń p r a w a ( z b r o d n i ) . Z rygorystycznego p u n k t u w i d z e n i a właściwie każda n o w a religia zasługiwać będzie n a m i a n o sekty, z liberalnego zaś, tylko nieliczne.

Która z tych strategii jest skuteczniejsza z p u n k t u w i d z e n i a z a m i e ­ r z o n e g o celu, j a k i m j e s t obniżenie skali patologii w n o w y c h religiach? S a m o p o s t a w i e n i e takiego pytania zakłada, że kierujemy się, używając słynnej kategorii M a x a W e b e r a , etyką odpowiedzialności. Polityk kie­ rujący się taką etyką bierze o d p o w i e d z i a l n o ś ć r ó w n i e ż za dające się przewidzieć s k u t k i swych działań. P r z e c i w i e ń s t w e m jej j e s t etyka prze­

konań, której zwolennicy postępują w e d ł u g m a k s y m y „chrześcijanin

czyni dobrze, a r e z u l t a t p o z o s t a w i a Bogu" (Weber 1 9 9 8 : 102). Gdy k t o ś kieruje się etyką p r z e k o n a ń , p y t a n i e takie, jak powyżej p o s t a ­ w i ł e m , jest dla n i e g o bezzasadne, wybierze strategię bliższą j e g o zasa­ d o m (obojętnie czy zasadzie o b r o n y jedynej słusznej wiary albo total­ nej wolności religijnej). Jeśli j e d n a k interesują n a s s k u t k i naszych czynów, kiedy kierujemy się etyką odpowiedzialności, m u s i m y p r z e ­ widywać. I n s t r u m e n t ó w d o p r z e w i d y w a n i a m o ż e dostarczyć teoria s o ­ cjologiczna.

C o się dzieje, jeśli n o w a religia s t a n i e się o b i e k t e m restrykcyjnej polityki religijnej? W y o b r a ź m y sobie jakąś nową g r u p ę religijną. P o ­ wstaje ona p r a w i e z a w s z e j a k o r e z u l t a t p e w n e g o d o ś w i a d c z e n i a

(8)

reli-gijnego. T e n , który t o doświadczenie przeżył, m u s i charakteryzować się p e w n y m s t o p n i e m wrażliwości, a j e d n o c z e ś n i e p e w n y m t a l e n t e m w przekazywaniu o w e g o doświadczenia i n n y m (tzw. charyzmą). G r o ­ m a d z i on w o k ó ł siebie najpierw względnie nieliczne g r o n o uczniów--wyznawców. G r u p a ta nie m u s i p o c z ą t k o w o w ogóle być z a i n t e r e s o ­ w a n a „ ś w i a t e m " , załóżmy, że jest on jej po p r o s t u obojętny. W sytuacji restrykcyjnej polityki religijnej g r u p a t a z miejsca z o s t a n i e zaklasyfiko­ w a n a jako sekta. U m i e s z c z o n a z o s t a n i e „w j e d n y m w o r k u " z g r u p a m i satanistycznymi, stosującymi cyniczną manipulację, czy też zwykłymi gangami o religijnej ideologii. Jakie są t e g o k o n s e k w e n c j e ? N a wiele z nich zwrócili u w a g ę Stark i Bainbridge, których ujęcie pozwolimy s o ­ bie w poniższej prezentacji nieco u w o l n i ć od zbyt j e d n o s t r o n n i e e k o -n o m i s t y c z -n e g o języka teoretycz-nego (tezy te posiadają b o w i e m ra-ngę raczej generalizacji empirycznych niż w n i o s k ó w w y p r o w a d z o n y c h d e ­ dukcyjnie z ich teorii):

1. O d r z u c e n i e sekty przez s y s t e m kierowniczy, (który „szkaluje" ją i „obarcza w i e l o m a n i e u z a s a d n i o n y m i k o s z t a m i " ) m o ż e prowadzić d o

silnie negatywnej oceny systemu, „wyrażającej się w postaci zapiekłej nie­

nawiści" (Stark, Bainbridge 2 0 0 0 : 175). Każdy kolejny niezasłużony atak s t a n o w i d o w ó d na tezę, że „świat jest diabelski".

2. W sytuacji wrogości i napięcia, jak na to zwracają uwagę autorzy, wszelkie k o n t a k t y z otoczeniem społecznym będą wiązały się z p o n o ­ szeniem przez obie strony kosztów, przy czym koszty nowej organizacji będą większe niż te p o n o s z o n e przez jej otoczenie społeczne (ibidem: 175), które u t o ż s a m i a się ze s t a n o w i s k i e m systemu kierowniczego, a zatem posiada dodatkowy a r g u m e n t w postaci „rozsądku większości". Ataki prowadzić więc mogą do zamknięcia, izolacji nowej grupy religij­ nej: „jeżeli j e d n a k kult lub sekta chce się oprzeć silnej presji zewnętrz­ nej, najczęściej przyjmuje strategię polegającą na unikaniu sytuacji, które dawałyby p r e t e k s t do stosowania sankcji" (ibidem: 3 0 4 ) . Izolacja, jak przekonują autorzy, jest zjawiskiem praktycznie nieodwracalnym: „grupa u z n a n a za «dziwaczną» i odcięta od k o n t a k t ó w z otoczeniem rzadko odzyskuje społeczny szacunek" (ibidem: 308).

3. Stark i Bainbridge uważają, że narastający konflikt z instytucjami kierowniczymi wzmaga ukierunkowanie organizacji na sferę nadprzyro­

dzoną, skoro „ t e n ś w i a t " okazuje się obcy, wrogi i n i e d o s t ę p n y . Ataki

wzmacniają więc zjawisko w y a l i e n o w a n i a organizacji ze świata (ibi­ d e m : 178). Stąd płynie o d r z u c e n i e świeckiej kultury, n a u k i , medycy­ ny, nieposyłanie dzieci do szkół czy generalnie w z r o s t radykalizmu religijnego aż d o fanatyzmu.

(9)

4. W a ż n ą konsekwencją wysoce represyjnego ś r o d o w i s k a jest ograni­ czenie kręgu o s ó b gotowych przystąpić d o organizacji religijnej (ibi­ d e m : 2 9 4 ) . Któż chciałby zostać członkiem grupy okrzykniętej „sektą"? Oznacza t o dla tej organizacji p o w a ż n e t r u d n o ś c i w rozwoju. Zazwyczaj utrwala t o charakter grupy, uniemożliwia bowiem napłynięcie

do niej nowych osób, k t ó r e wywołałyby zasadniczą z m i a n ę z a r ó w n o

w e w n ą t r z grupy, jak i w jej s t o s u n k u d o ś r o d o w i s k a społecznego. W zależności od w e w n ę t r z n e j s t r u k t u r y grupy, od tego, czy charakteryzu­ je się znaczną nierównością w d o s t ę p i e d o władzy, silne napięcie w r e ­ lacjach z o t o c z e n i e m m o ż e d o p r o w a d z i ć albo d o r o z ł a m u w r a m a c h grupy (gdy zróżnicowanie jest d u ż e ) , albo d o zmniejszenia napięcia ze s t r o n y grupy (o u m i a r k o w a n y m z r ó ż n i c o w a n i u ) , albo nie zmniejszy napięcia (w grupie najmniej zróżnicowanej) (ibidem: 2 9 5 ) . General­ nie autorzy uważają, że najbardziej p r a w d o p o d o b n y j e s t o s t a t n i ze sce­ nariuszy: grupa religijna znajdująca się w stanie wysokiego napięcia z o t o c z e n i e m najprawdopodobniej nie będzie w stanie tego napięcia zmniej­

szyć (ibidem: 2 9 6 ) . Jeśli uwzględnimy, że zróżnicowanie w r a m a c h

grupy zwykle w z r a s t a z czasem, m o ż e m y przypuszczać, że najtrudniej­ sza j e s t sytuacja g r u p najmłodszych i najmniejszych, których dotkną n i e u z a s a d n i o n e ataki z zewnątrz.

5. P r z e ś l a d o w a n a sekta, aby uniknąć izolacji i umożliwić sobie pozy­ skiwanie dalszych c z ł o n k ó w (co n a dłuższą m e t ę sprzyja wzrostowi zróżnicowania w grupie i osłabieniu napięcia z o t o c z e n i e m ) , jest nieja­ k o z m u s z o n a d o obrania strategii, jaką jest konspiracja, zatajanie przez c z ł o n k ó w swojego członkostwa. Strategia ta, o b r a n a n p . przez chrze­ ścijaństwo w p o c z ą t k o w y m okresie s w e g o rozwoju, u m o ż l i w i a utrzy­ m a n i e k o n t a k t ó w z o t o c z e n i e m i, co za t y m idzie, u t r z y m a n i e szans n a rekrutację. G r u p y te mogą tworzyć „organizacje fasadowe", które nie budząc większych emocji społecznych, umożliwiają im rekrutację, często n i e ś w i a d o m y c h neofitów (ibidem: 3 0 4 - 3 0 5 ) . Jak t o zauważył S i m m e l w swym d o s k o n a ł y m eseju o tajności, tajemnica nie zawsze c h r o n i czyny etycznie złe (Simmel 1975: 4 1 4 ) , tajny związek, jego zda­ n i e m , jest odpowiednią formą dla „treści znajdujących się d o p i e r o w s t a d i u m dojrzewania", m.in. takich jak n o w e prądy religijne, k t ó r e „bywają często zbyt słabe, potrzebują o c h r o n y i dlatego ukrywają swoje i s t n i e n i e " (ibidem: 4 3 4 ) .

6. Inną strategią jest p r ó b a stworzenia społeczeństwa alternatywnego w sąsiedztwie s p o ł e c z e ń s t w a tradycyjnego przy z a c h o w a n i u izolacji. W i e l e r u c h ó w religijnych obrało tę d r o g ę , emigrując z E u r o p y do USA, gdzie początkowo m o g ł y liczyć n a znaczną s w o b o d ę z racji wielkich,

(10)

wolnych p r z e s t r z e n i . W s p ó ł c z e ś n i e p o d o b n ą drogę wybrała s e k t a j i m a J o h n s a , k t ó r a w o b e c p r z e ś l a d o w a ń zdecydowała się n a emigrację i

założenie kolonii w gujańskiej dżungli.

7. Z w r ó ć m y u w a g ę na jeszcze j e d n o zjawisko, k t ó r e j e d n a k leży j u ż m o ż e raczej w d o m e n i e psychologii niż socjologii. J a k w s p o m n i a ł e m , liderzy n o w y c h religii są o s o b a m i p r z e k o n a n y m i o tym, że przeżyli p e w n e d o ś w i a d c z e n i e religijne. Wydaje się, że psychologicznym w a ­ r u n k i e m takiego doświadczenie m o ż e być p e w i e n w z m o ż o n y stopień wrażliwości (tak Nietzsche opisywał Jezusa w Antychryście). O s o b a wy­ b r a n a przez Boga, dysponująca ezoteryczną wiedzą n i e d o s t ę p n ą in­ n y m , bo płynącą z doświadczenia, zazwyczaj żywi wyjątkowe p r z e k o n a n i e o własnej wartości. Sądzę, że jest wysoce p r a w d o p o d o b ­ n e , że o d r z u c e n i e przez s p o ł e c z e ń s t w o takiej osoby p r o w a d z i ć m u s i d o p o w s t a n i a p o w a ż n y c h z a b u r z e ń psychicznych a l b o d o w z m o ż e n i a już występujących w formie ukrytej. Stawiam h i p o t e z ę , że jaskrawym p r z y k ł a d e m takiego procesu m o ż e być choroba psychiczna przywódcy Bractwa Z a k o n n e g o H i m a v a n t i , Ryszarda M a t u s z e w s k i e g o . Oczywiś­ cie choroba przywódcy wpływa n a całą grupę. O ile jej członkowie roz­ poznają te z a b u r z e n i a jako z a b u r z e n i a d o p r o w a d z i t o najpewniej d o rozpadu grupy albo przejęcia władzy przez n a s t ę p c ę . Gorzej, jeśli zo­ staną one w y t ł u m a c z o n e za p o m o c ą kategorii teologicznych.

Wiele z m e c h a n i z m ó w wyżej w y m i e n i o n y c h n o s i z n a m i ę b ł ę d n e g o koła: chcąc u n i k n ą ć konsekwencji a t a k ó w i p r z e ś l a d o w a ń , n o w e reli­ gie z m u s z o n e są d o obierania strategii, które narażają je na kolejne ataki. Najpierw zyskują etykietkę „ s e k t a " tylko dlatego, że są n o w e , p o t e m atakuje się je dlatego, że się izolują i ukrywają s w e istnienie, wreszcie dlatego, że przyjmują (ciekawe dlaczego?) n e g a t y w n e n a s t a ­ wienie do świata. Poszczególne ataki mogą n a d c h o d z i ć z różnych s t r o n , atakujący m o g ą nie wiedzieć o sobie nawzajem i działać w d o ­ brej wierze. Strategia rygorystyczna jednak, jak widzimy, potęguje j e ­ dynie zjawisko, p r z e c i w k o k t ó r e m u się zwraca. Ale n i e tylko to. Jak zo­ baczymy, p o z b a w i a się też narzędzi rozwiązywania p r o b l e m ó w .

Obie s t r a t e g i e przekładają się n a przepisy dotyczące legalizacji związków religijnych. Strategia l i b e r a l n a będzie s k ł o n n a legalizować każdy związek religijny, k t ó r y n i e zakłada ł a m a n i a p r a w a . Przepisy rygorystyczne, n a przykład takie, jakie o b e c n i e obowiązują w e F r a n ­ cji, A u s t r i i czy w Polsce, stawiają s z e r e g d o d a t k o w y c h w y m o g ó w , jak n a przykład o d p o w i e d n i o d u ż a liczba c z ł o n k ó w . Z g o d n i e z wyżej wy­ p r o w a d z o n y m i w n i o s k a m i brak możliwości legalizacji czyni spełnie­ n i e t e g o w a r u n k u n i e z m i e r n i e t r u d n y m . Jak grupa licząca dziesięciu

(11)

członków, która j a k o nielegalna m o ż e być bezkarnie okrzyknięta sektą, zdoła uczciwie pozyskać kolejnych dziewięćdziesięciu (jak w Polsce) czy piętnaście tysięcy dziewięciuset dziewięćdziesięciu (jak w A u s t r i i ) ?

Zmuszając w i ę k s z o ś ć działających organizacji religijnych d o funk­ cjonowania w szarej strefie, s y s t e m kierowniczy s p o ł e c z e ń s t w a nie tylko p o z b a w i a siebie i s p o ł e c z e ń s t w a informacji na ich t e m a t , ale także możliwości k o n t r o l o w a n e g o w p ł y w u n a nie. Jeśli w i ę k s z o ś ć organiza­ cji religijnych jest nielegalnych, t o nie w i a d o m o n a dobrą sprawę, k t ó ­ re są rzeczywiście szkodliwe, a k t ó r e są p o p r o s t u jeszcze tylko niewielkie. W o b e c takiego z a m i e s z a n i a t r u d n o o w y p r a c o w a n i e sku­ tecznych p r o c e d u r reakcji instytucji p a ń s t w o w y c h n a rzeczywiste pa­ tologie. W rezultacie w e z w a n y d o interwencji policjant m u s i p o d e j ­ m o w a ć decyzję, kierując się w ł a s n y m z d r o w y m r o z s ą d k i e m .

O ile strategia rygorystyczna zakłada, że grupa m u s i zasłużyć sobie na wpisanie do rejestru o tyle strategia liberalna zakłada, że m u s i zasłużyć sobie (negatywnie) na skreślenie z niego. Ta d r u g a strategia gwarantuje przede wszystkim możliwość utrzymania k o n t a k t u między organizacją religijną a instytucjami p a ń s t w o w y m i . G r u p a legalna posia­ da p e w n e przywileje i podlega p e w n y m p r a w o m . Podleganie p r a w o m zakłada możliwość kontroli, p o d o b n i e jak zasługiwanie na przywileje. W s z y s t k o to umożliwia o r g a n o m p a ń s t w o w y m wywieranie nacisku w k i e r u n k u przestrzegania prawa czy negocjowanie z krnąbrnymi organi­ zacjami zmian w postępowaniu członków. W interesie społeczeństwa leży więc, aby n o w a grupa religijna miała interes i możliwość zalegalizo­ wania swojej egzystencji. Tym s a m y m przecież poddaje się kontroli społeczeństwa. T a k i m p o d s t a w o w y m przywilejem p o w i n n a być ochro­ na dobrego imienia grupy przed n i e u z a s a d n i o n y m przypisaniem etykie­ ty „sekta". D o jakiego zamieszania prowadzi w tym względzie brak precyzyjnej prawnej definicji sekty, widać n p . w orzeczeniu sądu lubel­ skiego w sprawie wytoczonej przez Misję Czaitanii: gdzie sąd w b r e w wszelkim społecznym odczuciom (również, jak m o ż n a wykazać, w b r e w odczuciom p o z w a n e g o Ruchu O b r o n y Jednostki i Rodziny) stwierdził, „że określenie «sekta» nie jest obraźliwe" (Musiał 1999). M o ż n a się d o ­ myślać, że sąd w tym wypadku zdał się n a definicje socjologiczne czy słownikowe, które z pewnością obraźliwe nie są.

P r o b l e m y takie dawałyby się rozwiązać o wiele łatwiej, gdyby ist­ niała precyzyjna definicja sekty w p o l s k i m prawie. W takiej sytuacji m o ż l i w e byłoby p r z e p r o w a d z e n i e k o n k r e t n y c h p o s t ę p o w a ń d o w o d o ­ wych, n p . n a w n i o s e k jakiegoś byłego członka, który czuje się p o

(12)

-krzywdzony i u w a ż a , że dana g r u p a religijna jest sektą. I o d w r o t n i e , g r u p a p o s ą d z o n a o t o , że jest sektą, m o g ł a b y się b r o n i ć .

W przypadku g r u p , k t ó r e dają p o d s t a w y d o orzeczenia o nich, że prowadzą działalność przestępczą, delegalizacja u m o ż l i w i a podjęcie k o n k r e t n y c h działań policyjnych zmierzających d o likwidacji sekty, a nie tylko p r z e s u n i ę c i a jej w szarą strefę. Dla funkcjonariuszy p r a w a s e k t a staje się p o p r o s t u religijną formą z o r g a n i z o w a n e j p r z e s t ę p c z o ­

ści (mafią religijną). Naturalnie r ó w n i e ż te działania w i n n y kierować się względem na s k u t k i . Szczególnie s k o m p l i k o w a n e są przypadki d u ­ żych organizacji, k t ó r e w p e w n y m m o m e n c i e zaczynają wykazywać ce­ chy patologiczne. O d otwartej akcji policyjnej skuteczniejsze m o ż e okazać się tutaj tajne sterowanie zmierzające d o z m i a n y lidera albo wywołania schizmy. Większe s z a n s e operacja ta m a , gdy zmarł j u ż charyzmatyczny założyciel danej grupy. Każda g r u p a o k r e s o w o staje w o b e c p r o b l e m u wyboru następcy- Jeżeli n o w y lider wykazuje cechy patologiczne, skuteczniejsze m o ż e być p o z b a w i e n i e go możliwości wpływu na g r u p ę (przez o d p o w i e d n i e środki policyjne) niż delegaliza­ cja całej grupy. Najgorszą rzeczą, którą w ó w c z a s m o ż e zrobić s p o ­ łeczeństwo, t o uderzyć w p r o s t W całą grupę i w s z y s t k i c h jej c z ł o n k ó w p o d d a ć stygmatyzacji. Naturalnie spowoduje t o o k r e s o w y odpływ czę­ ści członków, j e d n a k w rezultacie p o w s t a n i e z w a r t a , z a k o n s p i r o w a n a organizacja z ł o ż o n a z najbardziej fanatycznie n a s t a w i o n y c h członków.

W przypadku oceny negatywnych s k u t k ó w oddziaływania sekt, jak n a to wskazywałem już w innym artykule (Kaczmarek 2 0 0 1 ) , trzeba jednak zwrócić uwagę, czy rzeczywiście dezorganizacja osobowości l u b rozbicie rodziny są skutkami czy też przyczynami z a a n g a ż o w a n i a w sektę.

„Sekta" nie j e s t j e d y n y m pojęciem-maczugą u ż y w a n y m przez pa­ n ó w M i k r u t a i W i k t o r a . W podobnie d o w o l n y s p o s ó b posługują się pojęciem t e r r o r y z m u . Sektą terrorystyczną są w e d ł u g n i c h Raelianie, Bractwo Z a k o n n e H i m a v a n t i i scjentolodzy. B r a c t w o H i m a v a n t i sta­ n o w i przejaw organizacji terrorystycznej dlatego, że wysyła listy z p o ­ gróżkami, a jednej z byłych członkiń przywódca groził p a r a l i z a t o r e m . Cóż, z takim zatarciem rozróżnienia m i ę d z y t e r r o r y z m e m a pospoli­ tym p r z e s t ę p s t w e m z w a n y m „groźbą b e z p r a w n ą " m o ż n a by d y s k u t o ­ wać, ale przy o d r o b i n i e sofistyki dałoby się j a k o ś j e u z a s a d n i ć . N a t o ­ m i a s t dlaczego za organizację terrorystyczną u z n a n o Raelian pozostaje już, przynajmniej dla mnie, zagadką. Czy n a m i a n o sekty ter­ rorystycznej zasłużyli sobie, propagując k l o n o w a n i e , usprawiedli­ wiając pedofilię czy powołując oddział d o obserwacji o s ó b publicznych w r o g o do nich u s p o s o b i o n y c h ? Wszystko t o j e s t m o ż e i n a g a n n e , ale

(13)

dlaczego nazywać t o t e r r o r y z m e m ? A m o ż e p o s z ł o o ich poglądy na d e ­ mokrację? T o fakt, że nie podzielają p r z e k o n a n i a a u t o r ó w , iż jest t o nie tylko najlepszy u s t r ó j , jaki dotąd ludzkość wymyśliła, ale też że nigdy w przyszłości nie będzie m o g ł a wymyślić ż a d n e g o lepszego. Ra-elianie nie są niewątpliwie z w o l e n n i k a m i słynnej tezy F. F u k u y a m y o k o ń c u historii. Czy j e d n a k pokojowe k w e s t i o n o w a n i e tezy o absolut­ nej wyższości demokracji nad w s z e l k i m i możliwymi u s t r o j a m i zasłu­ guje n a m i a n o t e r r o r y z m u ? Raelianie nie są tu przy tym j a k i m ś wiel­ k i m wyjątkiem. W Polsce legalnie działa przynajmniej kilka organizacji monarchistycznych, a J a n u s z Korwin-Mikke wielokroć p u ­ blicznie n a ś m i e w a ł się z tego p r z e s ą d u .

Zwolennicy restrykcyjnej polityki religijnej mogą a r g u m e n t o w a ć , że zasadnicze zło sekt polega nie tyle n a ł a m a n i u formalnego prawa, ile n a s t o s o w a n i u p r z e z sekty p o d s t ę p n y c h technik p s y c h o m a n i p u l a -cji. Kategorię tę u s i ł o w a n o (na szczęście n i e s k u t e c z n i e ) w p r o w a d z i ć n a w e t do k o d e k s u k a r n e g o . Koncepcja odwołująca się d o w y r ó ż n i o ­ nych przez psychologów technik psychomanipulacji zakłada, że ludzie wstępują d o n o w y c h organizacji religijnych dlatego, iż zostali z m a n i ­ p u l o w a n i za p o m o c ą tychże technik. D o tezy takiej przychylają się też a u t o r z y Sekt za zamkniętymi drzwiami.

Sam t e r m i n „manipulacja" zrobił karierę całkiem n i e d a w n o , star­ sze słowniki w ogóle nie wymieniają go w tym znaczeniu (możliwe, że ze w z g l ę d ó w politycznych), zawiera je d o p i e r o Suplement d o Słownika

języka polskiego P W N ( 1 9 9 4 ) . Słowu manipulacja czy m a n i p u l o w a ć

przypisuje się t a m d w a n o w e znaczenia: pierwsze dotyczy ludzi, dru­ gie informacji (języka, historii e t c ) . Ludźmi m a n i p u l u j e się wtedy, gdy kieruje się n i m i bez ich wiedzy, posługuje n i m i dla osiągnięcia o k r e ś l o n y c h celów. W d r u g i m p r z y p a d k u m o w a o p o s ł u g i w a n i u się „faktami, d a n y m i itp. w s p o s ó b nieuczciwy w celu zdobycia o k r e ś l o n e ­ go w p ł y w u na ludzi".

Psychomanipulacją rządowy r a p o r t nazywa „każdą m e t o d ę s t o s o ­ w a n ą w s p o s ó b planowy, ś w i a d o m y i celowy, mającą przy t y m charak­ ter działań zorganizowanych, n a s t a w i o n ą głównie n a d e z o r i e n t o w a n i e j e d n o s t k i bądź grupy, wywołującą z m i a n ę z a c h o w a ń , poglądów, p o ­ s t a w i p r z e k o n a ń m a n i p u l o w a n e g o ( m a n i p u l o w a n y c h ) zgodnych jedy­ n i e z wolą i celami «manipulatora»" (RoSP 2 0 0 0 : 16).

Z a u w a ż m y , że definicja t a dość d o b r z e opisuje całkiem spory frag­ m e n t rzeczywistości społecznej. C h ł o p a k , k t ó r e m u p o d o b a się p e w n a dziewczyna, stawia sobie cel: u w i e d z e n i e , a m o ż e n a w e t d o z g o n n e uzależnienie ( m a ł ż e ń s t w o ) . W trakcie realizacji t e g o celu stosuje cały

(14)

szereg p s y c h o t e c h n i k manipulacyjnych: zapraszają n a r a n d k ę („zarzu­ ca haczyk"), s t a r a się być czarujący, miły, skupia całą u w a g ę na s w y m „obiekcie", p r a w i k o m p l e m e n t y ( „ b o m b a r d o w a n i e miłością", k t ó r e pozostaje jakże często w j a s k r a w y m kontraście d o sytuacji p o d w u ­ dziestu latach m a ł ż e ń s t w a ) , oczywiście t o on płaci r a c h u n e k w ka­ wiarni czy za bilet w kinie (posługując się „regułą w z a j e m n o ś c i " - chce s p r o w o k o w a ć reakcję odwzajemnienia, choćby w postaci przychylne­ go n a s t a w i e n i a ) . N a t u r a l n i e , nie poprzestaje na jednej randce, co w i ę ­ cej, kolejne są zwykle coraz bardziej absorbujące, j u ż nie tylko r o z m o ­ w a przy świecach, ale wyjazd n a wycieczkę, n a wczasy, dąży d o spędzania ze s w y m „ o b i e k t e m " coraz dłuższego czasu (stosuje z a t e m znaną p s y c h o t e c h n i k ę „stopy w d r z w i a c h " ) . Stara się wyciągnąć od „ o b i e k t u " jak najwięcej informacji użytecznych d o dalszego m a n i p u l o ­ w a n i a (data u r o d z i n i imienin, u l u b i o n e kwiaty, p o t r a w y , rodzaj m u ­ zyki, kolory). Manipuluje informacją również na swój t e m a t , gdyż n a pierwszej r a n d c e p r z e d s t a w i a s a m siebie w s p o s ó b j e d n o s t r o n n i e p o ­ zytywny, zataja n a przykład, że j e g o dziadek był alkoholikiem, że o n s a m chrapie, że nie potrafi p r o w a d z i ć s a m o c h o d u , że żyje z renty i w i e ­ le jeszcze innych sprawek, o których, gdyby dziewczyna wiedziała, m o g ł a b y się n i e u m ó w i ć n a drugą r a n d k ę . Przekazanie tych treści n a czwartej randce j e s t o wiele bardziej bezpieczne, gdyż działa tu j u ż „reguła k o n s e k w e n c j i " (skoro p o ś w i ę c i ł a m m u już tyle czasu, t o m o ż e j e d n a k jest w n i m coś interesującego).

Sądzę, że da się wykazać, iż p r a w i e w każdym s t o s u n k u społecz­ n y m zachodzi j a k a ś forma psychomanipulacji. Czyż nie widzimy co­ dziennie na ulicy m a t e k „bombardujących miłością" swoje pociechy, w celu e m o c j o n a l n e g o uzależnienia ich albo stosujących manipulację emocjonalną, wywołując s t r a c h w celu p o d p o r z ą d k o w a n i a („Jak b ę ­ dziesz niegrzeczny, nie d o s t a n i e s z loda")? Czyż w n a s z y m systemie kształcenia nie d o k o n u j e się w m a n i p u l o w y w a n i e u c z n i ó w w j e d n o ­ s t r o n n y s p o s ó b w i d z e n i a świata drogą „małych k r o k ó w " ? Czyż pra­ cownik podejmujący n a w y k w i n t n y m obiedzie s w e g o szefa nie m a n i ­ puluje n i m w celu d o s t a n i a a w a n s u ? Nie wspominając już o tak oczywistych przejawach psychomanipulacji jak w s z e c h o b e c n a rekla­ m a i PR, strategie u k ł a d a n i a r a m ó w k i w TV, s z t u k a p r o w a d z e n i a a u ­ dycji i reżyserii, wszelka a d w o k a c k a retoryka i erystyka. W rezultacie teoria ta, s k o r o nadaje się d o wszystkiego, nie nadaje się d o niczego. C o więcej, legitymizuje r ó ż n e g o rodzaju anarchistyczne tendencje w polityce czy pedagogice zmierzające do w y e l i m i n o w a n i a ze społeczeń­ s t w a wszelkiego a u t o r y t e t u czy władzy.

(15)

Kolejne n i e p o r o z u m i e n i e , k t ó r e znalazło już wyraz w powyższych przykładach: m ó w i e n i e o p s y c h o t e c h n i k a c h sugeruje, że m a m y do czynienia z jakąś w y s o k o specjalistyczną wiedzą d o s t ę p n ą wyłącznie dla o d p o w i e d n i o przeszkolonych m a n i p u l a t o r ó w . T y m c z a s e m jest dokładnie o d w r o t n i e : j e s t t o w i e d z a p o w s z e c h n i e d o s t ę p n a i p o ­ w s z e c h n i e s t o s o w a n a , często n a w e t bez świadomości tego. D o w o d e m p o w s z e c h n o ś c i tej wiedzy jest choćby to, że z d e c y d o w a n a większość owych „ p s y c h o t e c h n i k " znalazła odzwierciedlenie w ś w i a d o m o ś c i społecznej w postaci p r z y s ł ó w („od rzemyczka do koziczka", „jak się powiedziało A, t r z e b a powiedzieć B"). Wiele z zasad „manipulacji" jest wpajanych k a ż d e m u członkowi s p o ł e c z e ń s t w a w procesie przy­

swajania tzw. reguł d o b r e g o w y c h o w a n i a (np. n o r m y gościnności, wy­ rozumiałości w s t o s u n k u d o n o w o p o z n a n y c h osób, reguły rządzące wymianą uprzejmości czy p r e z e n t ó w ) . Psycholodzy n a t u r a l n i e mogą w celach analitycznych wyróżniać poszczególne sposoby, używane p r z e z ludzi d o wywarcia w p ł y w u n a innych. Ale w p ł y w ludzi n a siebie należy d o najbardziej e l e m e n t a r n y c h zjawisk społecznych i dążenie do w y e l i m i n o w a n i a go w imię jakiejś h i p e r a u t o n o m i i p r o w a d z i ć m u s i je­ dynie do skrajnego z a t o m i z o w a n i a s p o ł e c z e ń s t w a (choć t e r m i n a t o m i -zacja jest niezbyt szczęśliwy, lepszy byłby monady-zacja).

Tak więc o s k a r ż e n i a o psychomanipulację bardzo t r u d n o u d o w o d ­ nić, n i e wpadając w a b s u r d . T r z e b a by b o w i e m wykazać, że „ m a n i p u l a ­ t o r " stosuje p o w s z e c h n i e z n a n e (choćby n a poziomie wiedzy p r z e d -naukowej) m e t o d y oddziaływania w s p o s ó b wyjątkowo perfidny, cyniczny i wyrachowany, a p r z e d e w s z y s t k i m , że osiąga za ich pomocą cele sprzeczne w s t o s u n k u d o założonych w doktrynie religijnej, którą głosi.

Koncepcja psychomanipulacji m a jeszcze jedną słabą s t r o n ę : załóżmy, że faktycznie s a m o z w a ń c z y prorok, który p r z e s t u d i o w a ł Cialdiniego czy H a s s a n a , zdobył dzięki psychomanipulacji kilkoro u c z n i ó w . N o d o b r z e , ale co dalej? G r u p a przecież nie m o ż e p o p r z e s t a ć n a tej s k r o m n e j garstce, dla s a m e g o p r o r o k a jest to w k o ń c u dość nie­ zręczne być p o d n i e u s t a n n ą obserwacją swych uczniów, którzy ocze­ kują, że będzie stale wcieleniem d o s k o n a ł o ś c i . Lepiej kazać im w e r b o ­ w a ć n a s t ę p n y c h , p r z e z co w z r o ś n i e znaczenie i majątek z a r ó w n o sekty, jak i p r o r o k a . Ale jak mają w e r b o w a ć ? Mogą robić t o tak, jak p o ­ trafią - szczerze i n a i w n i e , w s p o s ó b a m a t o r s k i i n i e u c z o n y - oznacza t o j e d n a k kres s t o s o w a l n o ś c i teorii psychomanipulacji. P r o r o k m o ż e też przekazać im swą wiedzę o t e c h n i k a c h psychomanipulacji, aby w e r b o w a l i kolejnych uczniów, j e d n a k czyż wtedy nie z d e m a s k u j e s a m

(16)

siebie? M o ż e ich przekonać, że należy s t o s o w a ć te techniki dla d o b r a ludzi, którzy mają być z w e r b o w a n i , j e d n a k czy w t e d y m o ż n a jeszcze m ó w i ć o manipulacji, jeśli „ m a n i p u l a t o r a m i " kierują szlachetne i n t e n ­ cje? Jak odróżnić taką „manipulację" od formacji, edukacji, szkolenia, formowania, k s z t a ł t o w a n i a czy p o m o c y w rozwoju? T r u d n o mi sobie wyobrazić sytuacją, w którą każą n a m uwierzyć a u t o r z y Sekt za za­

mkniętymi drzwiami, gdy piszą o rozbieżności m i ę d z y celami deklarowa­

n y m i a realizowanymi. „ W p e w n y m m o m e n c i e praca n a d a d e p t e m osiąga p u n k t krytyczny. D o c h o d z i w t e d y do sytuacji, w której a d e p t uzyskuje wiedzę n a t e m a t rzeczywistych celów grupy". Faktycznym celem, jak czytamy na następnej s t r o n i e , jest zaś „ p r z y m u s psychiczny, k t ó r e m u poddają ludzi". T r u d n o uwierzyć, że zwykli ludzie w p e w n y m m o m e n c i e zaczynają dążyć d o takiego celu. Aby w s p o m ó c moją wiarę, autorzy przywołują stale „ s u b t e l n e techniki psychomanipulacji" czy „ s u b t e l n e formy s p r a w o w a n i a władzy". Osobiście j e d n a k sądzę, że bardziej p r a w d z i w e jest p r o s t s z e wyjaśnienie, m i a n o w i c i e , że adepci, oprócz podlegania p e w n e m u w p ł y w o w i s p o ł e c z n e m u , uzyskują w „sekcie" realne wartości, zaspokajają p e w n e rzeczywiste potrzeby, m o ż e lepiej niż gdzie indziej. Dla tych wartości i w imię tych p o t r z e b gotowi są zrezygnować z części czy n a w e t z pełni w o l n o ś c i . Te w ł a ś n i e wartości chcą przekazywać i n n y m l u d z i o m .

W sektach m a często miejsce zniewolenie. Czyni się zarzut sektom, że rządzą się niedemokratycznie, autorytarnie, że nie dopuszczają kry­ tyki władzy przez szeregowych a d e p t ó w . Jest to j e d n a k zarzut skrajnie ideologiczny. Każde społeczeństwo, n a w e t demokratyczne, m u s i d o ­ puszczać w swych ramach cały szereg różnych form autorytetu i spra­ wowania władzy, także porządki niedemokratyczne. Społeczeństwo, które wynosi w o l n o ś ć na sztandary, m u s i dopuszczać ograniczenia wol­ ności. Nie chciałbym, aby granic mojego kraju broniła armia rządzona demokratycznie. Nie chciałbym, aby demokratyczne procedury obejmo­ wały lekarzy i pacjentów szpitali psychiatrycznych czy więzień. Oba­ w i a m się, że uniwersytet, który dopuściłby na r ó w n y c h prawach stu­ d e n t ó w d o decydowania o przyznaniu stopni akademickich, mógłby mieć problemy z u z n a n i e m swej rangi przez inne instytucje n a u k o w e . Chcieć równości i demokracji w r a m a c h kościołów czy sekt oznacza nie rozumieć osobliwości tej sfery kultury, a n a w e t k u l t u r y jako takiej. W religii, sztuce czy nauce ludzie d z i e l ą się n a tych, którzy wiedzą czy potrafią, i na tych, którzy nie wiedzą i nie potrafią. W przeciwieństwie jednak do s t r u k t u r hierarchicznych (armia, policja, administracja pań­ stwowa, kościół hierarchiczny), w sferze kultury każdy m o ż e

(17)

zadecydo-wać, k o m u oddaje swą wolność. C o więcej, uważam, że taka jest zasad­ nicza funkcja kultury: dać ludziom coś, czemu mogliby poświęcić swą wolność, swe życie i w t e n sposób nadać m u sens.

N a rzeczywistą psychomanipulację l e k a r s t w e m j e s t dojrzałość, ży­ ciowe doświadczenie, a przede w s z y s t k i m s a m o d z i e l n e myślenie, k t ó ­ rego teoria psychomanipulacji ze w z g l ę d u n a swą m ę t n o ś ć i wielo­ znaczność bynajmniej nie rozwija. W z m a g a jedynie n e g a t y w n e społeczne n a s t a w i e n i e d o n o w y c h religii, przez co przyczynia się d o w z r o s t u zjawisk izolacji, alienacji i wrogości.

Jak a r g u m e n t o w a ł e m , w y r o z u m i a ł a polityka w z g l ę d e m n o w y c h r e ­ ligii nie tylko ogranicza w y s t ę p o w a n i e tych zjawisk, ale u m o ż l i w i a or­ g a n o m publicznym ich kontrolę, w p ł y w a n i e n a nie i u ł a t w i a wyróżnie­ nie zjawisk rzeczywiście groźnych.

Literatura

Berger, P.L. (1997) Święty baldachim. Elementy socjologicznej teorii religii. Kraków:

Zakład Wydawniczy NOMOS.

Demoskop (2001) Sekty w opinii Polaków. Wyniki badań sondażowych, luty 2001.

Publikacja elektroniczna: http://www.sekty.net/?id=424&p_id=49.

Kaczmarek, K. (2001) Sekty z innego punktu widzenia. „W drodze" nr 5. Kozyr-Kowalski, S. (1999) Socjologia, społeczeństwo obywatelskie i państwo. Po­

znań: Wydawnictwo Naukowe UAM.

Mirkut, G.K. W. (2004) Sekty za zamkniętymi drzwiami. Kraków: Wydawnictwo Literackie.

Musiał, M. (1999) Naruszone dobra sekty. „Gazeta Wyborcza", 14 lipca.

Nietzsche, F. (1996) Antychrześcijanin. Przekleństwo chrześcijaństwa. Kraków: Zakład Wydawniczy NOMOS.

Nowakowski, P.T. (1999) Sekty. Co każdy powinien wiedzieć. Kraków: Maternus Media.

OBOP (1999) Mniejszości wyznaniowe w Polsce w świadomości społecznej; Sekty w

Polsce. Warszawa, lipiec 1999. Publikacja elektroniczna:

http://sek-ty.net/?n_id=25; http://sekty.net/?n_id= 10.

RoSP (2000) Raport o niektórych zjawiskach związanych z działalnością sekt w Pol­

sce. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji, Międzyresortowy

Zespół Do Spraw Nowych Ruchów Religijnych, Warszawa. Publikacja elektroniczna: http://www.sekty.net/?n_id= 19.

Simmel, G. (1975) Tajność i tajny związek, [w:] tenże, Socjologia. Warszawa: PWN.

Spencer, H. (1896) Ecclesiastical Institutions, [w:] The principles of sociology, vol.

(18)

Stark, R., Bainbridge W.S. (2000) Teoria religii. Kraków: Zakład Wydawniczy NOMOS.

Weber, M. (1998) Polityka jako zawód i powołanie. Kraków: Społeczny Instytut Wydawniczy Znak.

Weber, M. (2002) Gospodarka i społeczeństwo. Zarys socjologii rozumiejącej. War­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Patrząc na geografię międzynarodowego ruchu pasażerskiego w małych portach i przystaniach mor- skich widzimy bardzo duży wpływ na ten ruch ich odległości od granic Polski

Zborowo, Fiałkowo; Dopiewo: Bukowska, Dworcowa, Konarzewska, Laserowa, Leśna, Łąkowa, Niecala, Nowa, Polna, Południowa, Powstańców, Północna od Bukowskiej do Polnej, Przy

 ogólne zasady postępowania z wytworzonymi odpadami. Stosownie do zapisów art. W pozwoleniu zintegrowanym określono dla instalacji IPPC zakres i sposób monitorowania

Jeśli tak, to rodzic może najpierw wziąć trzy wdechy i uświadomić sobie, że teraz tak bardzo potrze- buje tego dotrzymywania umów, łatwości, itd., a potem spokojnie

Wystawa jubileuszowa: „100 lat matematyki i fizyki na politechnice w Gdañsku”, zorganizowana przez Wydzia³ Fizyki Technicznej i Matematyki Stoso- wanej oraz Bibliotekê

Odpowiedzi autorki staraáy siĊ uzyskaü poprzez analizĊ powstawa- nia i funkcjonowania sekt oraz werbowania przez nie nowych czáonków, a takĪe poprzez zbadanie ich wpáywu na

jest promowany na poziomie ogólnopolskim, regionalnym i lokalnym poprzez media tradycyjne (radio, telewizję, prasę) oraz Internet (stronę www.spisrolny.gov.pl,

Przenoszenie zakażenia COVID-19 z matki na dziecko rzadkie Wieczna zmarzlina może zacząć uwalniać cieplarniane gazy Ćwiczenia fizyczne pomocne w leczeniu efektów długiego