• Nie Znaleziono Wyników

Powołanie zakonne św. Stanisława Kostki w świetle nowych źródeł

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Powołanie zakonne św. Stanisława Kostki w świetle nowych źródeł"

Copied!
19
0
0

Pełen tekst

(1)

Jan Korewa

Powołanie zakonne św. Stanisława

Kostki w świetle nowych źródeł

Collectanea Theologica 39/2, 59-76

(2)

Collectanea Theologica 39/1969/f.II

KS. JAN KOREWA SJ, WARSZAWA

POWOŁANIE ZAKONNE SW. STANISŁAWA KOSTKI W ŚWIETLE NOWYCH ŹRÓDEŁ 4

P o stać św. S ta n isław a K o s t k i stan o w i dla h isto ry k a te m a t kłopotliw y. W y n ik a to stąd , że jego życie trw a ło zb y t k ró tk o i było zbyt u k ry te , a b y m ogło pod d o sta tk ie m zostaw ić te n rod zaj śladów , z k tó ry c h h isto ry k k o n s tru u je historię. Ś w iętem u jezuicie m ożna pod ty m w zględem przeciw staw ić takiego S ta n isław a H o z j u s z a , rów n ie a tra k c y jn e g o dla h ag io grafa co i h isto ry k a. H isto ry k sto jąc wobec bogactw a źródeł w ytw o rzo n y ch czy to przez działalność H o z j u s z a czy w zw iązku z nią, w ie, że kopiąc w ty m m ate ria le może w każdej chw ili dokopać się ow ych w ażny ch in fo rm acji, no­ w y ch fak tów , k tó re być może zm ienią w n ie je d n y m istn iejące po­ g ląd y o w ielk im b isk up ie i P olaku . Z K o s t k ą sp raw a m a się n ie ­ s te ty inaczej. B ezpośrednio doty czący go m a te ria ł źródłow y jest bardzo ubogi, a w k ażd y m razie je st go n iew sp ó łm iern ie m ało ja k na ogrom w y w o łan y ch przez tę postać sk u tk ó w n a tu ry relig ijn ej i h isto ry czn ej. Innego jeszcze k ło p otu p rzy sp a rza histo ry k o w i lite ­ r a tu r a p rzed m iotu , k tó re j bogactw o jest ty lk o pozorne. Nie je st ona działem h isto ryk ó w , ale hagiografów piszących d la zb udow ania i pobudzenia zbożnych uczuć podziw u. S tą d zrozum iałe w niej pod­ kreślen ie w szystkiego, co było w postaci Św iętego niezw ykłe oraz ten d e n c ja do d o p a try w a n ia się niezw ykłości w k ażd ym n iem al za­ n oto w any m przez źródła w y d a rz en iu z jego życia. T ym czasem h isto ­ ry k z n a tu ry swego zaw odu zm ierza raczej do zred u k o w an ia do n ie­ zbędnego m in im u m n iezw ykłości b ad an ej postaci. A czyni to przez u kazan ie w szystkich zw iązków zależności tej postaci od ogólnych fak tó w epoki i śro dow iska w k tó ry c h żyła i działała. W te n sposób w iele rzeczy uchodzących w oczach nieobeznanego z epoką i tłe m histo ry czn y m c z y teln ik a za nad zw y czajn e, może się w istocie oka­ zać zw yk łą praw idłow ością. T ak a stw ierd zon a przez h isto ry k a p ra ­ w idłow ość rozw iew a w p raw d zie pozory niezw ykłości, ale za to b a ­

1 Referat wygłoszony na ogólnopolskim zjeździe wykładowców historii Kościoła w Katowicach, dn. 19 kwietnia 1968 r.

(3)

dan a postać zy sk u je n a autentyczności, sta je się bliższa i zrozu- m ialsza, n a b ie ra ru m ień có w życia. T akie ru m ie ń ce życia bez w ą t­ p ienia w ielce by się naszem u Ś w iętem u p rzy d ały . A m ożem y być spokojni. M im o w szy stk ich zabiegów k ry ty c z n y c h w obec jego osoby, m argines niezw ykłości pozostaje w y starczająco szeroki, a b y dać pokrycie dziejow em u i relig ijn em u znaczeniu.

Z najn o w szej lite r a tu r y p rzed m io tu n a w y m ien ien ie zasługuje p raca ks. Józefa M a j k o w s k i e g o S J pt. Ś w ię ty S ta n isła w K o st- ka. S tu d iu m z d zie d zin y hagiografii p sych o log iczn ej, R zym 1965. J e st to jed n a k dzieło nie h isto ry k a, ale psychologa religii. A u to r po d jął p o d w ó jn y tru d : w sw oich psychologicznych d ociekaniach nie szedł drogą p rz e ta rtą przez h isto ry k a — to znaczy h isto ry k a sw oich czasów — ale m u siał w łasn y m i siłam i up o rać się z pro b le­ m a ty k ą h istoryczn ą. D opiero więc d ru g a praca, k tó ra o statn io u k a ­ zała się d ru k iem , m ianow icie ks. S ta n isław a B o b k o w s k i e g o pt. Rodzina św . S ta n isła w a K o s tk i (w I tom ie S tu d ió w H isto ry c z­ n ych , L u b lin 1968) d aje p ełn ą sa ty sfak c ję h isto ry k o w i, jako w łaści­ wie pierw sza p ró b a o pracow ania naszego te m a tu (jego części) w e­ dług w spółczesnych w y m ag ań h isto rio g rafii. R e z u lta t badaw czy ks. B o b k o w s k i e g o d ałb y się określić jako w szechstronne i g ru n ­ tow ne p rzeb ad an ie tego k o n tek stu — aż d o tąd zbyw anego ogólni­ kam i — jak im dla Św iętego we w czesnym okresie życia b yła ro ­ dzina oraz m azow ieckie środow isko ziem iańskie. W te n sposób na przy k ład zaw dzięczam y kś. B o b k o w s k i e m u ostateczne roz­ w iązanie m itu o w ielk o pań sk im i m ag n ackim pochodzeniu S ta n i­ sław a, m itu dogadzającego h agiografom i g u sto m niew yrobionego czytelnika, ale m ijająceg o się z p raw d ą, bo pozostali w sw ym gnieź- dzie rodow ym K ostkow ie m azow ieccy — w p rzeciw ień stw ie do po­ m orskich — bogaci nie b y l i 2.

W n in iejszy m a rty k u le m etodologicznie b iorąc, n a w ią zu ję do b a ­ dań ks. B a ń k o w s k i e g o , n ato m iast tem a ty c z n ie posuw am się w chronologii życia Św iętego d alej, sięg ając do zagadnienia jego zakonnego pow ołania. W szystko co dotychczas o ty m pow ołaniu w iem y, sp row adza się do bezspornego oczyw iście, ale zarazem i s u ­ chego fak tu , że to pow ołanie z całą pew nością Ś w ięty m iał, m iał je w stopn iu n iezw y kły m , co udow odnił niezbicie poko n ując w iele przeszkód, jak ie p ię trz y ły się n a drodze do jego realizacji. In n y m i słow y znane są n am d zieje zew nętrzn e tego pow ołania, dzieje ta k niezw ykłe i p o ry w ające, że p ozw alają dom yślać się bogatej w e­ w n ę trz n e j treści. Otóż ta bogata, w e w n ętrzn a treść! H isto ry k chciał­ b y tu w y jść poza dom ysły i osiągnąć jak iś w yższy stop ień p ew ­ ności i rozeznania. Czy w p rzy p a d k u św. S ta n isław a K o s t k i

2 Ks. Stanisław B o b k o w s k i , Studia historyczne, t. I, Lublin 1968, 126 i n.

(4)

P O W O Ł A N IE Z A K O N N E SW . S T A N IS Ł A W A K O S T K I 61

wobec bezlitosnego ub ó stw a źródeł jest to m ożliw e? Czy je st m oż­ liw e rów nież bliższe zbadan ie genezy tego pow ołania, co do k tó re j aż d o tąd jeste śm y sk azan i n a dom ysły?

O dpow iedzią n a te p y ta n ia są poniższe w yw ody, k tó ry c h pod­ staw ę źródłow ą stan o w i p rzed e w szy stk im szesnastow ieczny kodeks o p atrzon y ty tu łe m Vocationes, p rzech o w yw any w rzy m sk im a rc h i­ w um T o w arzy stw a Jezusow ego 3, w odbitce foto g raficznej dostęp ny w a rch iw u m jezu itó w w K rak o w ie 4, a ostatn io (1966) opu blik ow an y w R zym ie przez ks. Jó zefa W a r s z a w s k i e g o S J pt. U niversae Societatis Iesu V o ca tio n u m L ib er autobiographicus. Z aw iera on osobiste w łasnoręcznie spisane i podpisane w spom n ien ia n a te m a t pow ołania 96 członków polskiej pro w in cji T o w arzy stw a, k tó rz y w stąp ili do niego w la ta c h 1560— 1575. J e st to w ięc pierw sze poko­ lenie polskich jezu itó w , do któreg o należał św. S ta n isław K o s t k a . G dyby Ś w ięty nie u m a rł b y ł przedw cześnie, zapew ne i jego w łasn a re la c ja b y łab y się tu zn alazła. W k ażdym razie V ocationes stan ow ią dla pow ołania S ta n isław a K o s t k i je d y n ą w sw oim ro d za ju o p ra­ wę, stanow iącą tego p ow ołania n a jb a rd z ie j n a tu r a ln y k o n tek st, k tó ry w oparciu o zasadę analogii pozw ala sfo rm u łow ać pew ne no­ w e w nioski. W nioski rzecz jasn a jed y n ie praw dopodobne, lecz praw do po do b ień stw em w nauce się nie gardzi, pod w aru n k ie m , iż się je nazw ie po im ieniu.

Obok Vocationes k o rzy sta m rów nież z ręk op isu n a jsta rsz y c h protokółów p rzy ję ć do n o w ic ja tu w B ru n sb erd ze (1568— 1575), z n a j­ dującego się w bibliotece u n iw e rsy te ck ie j w U p p s a li5, a zaw iera­ jącego n iejed en cenn y szczegół dotyczący genezy poszczególnych pow ołań do T o w arzy stw a.

Z acznijm y naszą h ip o te ty c z n ą h isto rię pow ołania k asztelan ica zakroczym skiego od d ecy zji jego ojca, J a n a K o s t k i n a Rostkow ie, w y słan ia synów do jezu ick ich szkół w W iedniu. O dpow iedzi w p ro st na p y tan ie o p rzy czy n y k ry ją c e się za tą d ecy zją nie m am y. D ane o ojcu Św iętego są n a d e r skąpe 6. N ależy zatem sięgnąć do w łaści­ wego k o n tek stu tej decyzji. J e s t nim f a k t 7, że z początkiem lat sześćdziesiątych p o w stał n ow y szlak stu d en ck ich w ęd ró w ek polskiej m łodzieży — w iodący do W iednia. Stolica H ab sburgó w zaczęła w ty m czasie sk u teczn ie kon k uro w ać z W itte n b e r g ą 8. S tało się

8 Archiwum Romanum Societatis Iesu, Fondo Gesuitico 2 (t. III), (cytuję: ARSI).

4 Rkps 80.

5 Biblioteka uniwersytecka w Uppsali Nr 7205, Rkps H 167 (cytuję H 167). 6 Por. ks. S. B o ń k o w s k i, I.c.

7 Poniższe wywody obszernie uzasadniam w moich pracach: Z dziejów diecezji warmińskiej w. XVI, Poznań 1964 oraz Sprowadzenie jezuitów do Polski, Nasza Przeszłość 20 (1964) 13—49.

(5)

ta k dzięki założonem u tu przez F e r d y n a n d a I kolegium T ow a­ rzy stw a Jezusow ego. Założone w 1552 r. było n a jb a rd z ie j k u pół­ nocy i w schodow i w y su n ię tą placów ką w alczącego katolicyzm u. Jak o tak ie w idzi je nasz K r o m e r ju ż jesien ią ro k u następ n ego 9, a w lata ch późniejszych pozostaje z n im w b lisk ich i p rzy ja zn y c h stosunkach. H o z j u s z w chodzi z jez u ita m i w podobną zażyłość podczas p o b y tu n a w ied eń sk im dw orze cesarsk im w c h a ra k te rz e n u n cju sza apostolskiego w 1560— 61 r . 10 W reszcie p ry m a s J a n P r z e r e m b s k i sp ra w u ją c tu poselstw o w 1560 r. zapoznaje się bliżej z ich sty le m p ra c y u , ab y n astęp nego ro k u n a synodzie p ro ­ w in cjo n aln y m w W arszaw ie dać p ub liczn y w y ra z sw ego dla nich u zn ania i w y razić ideę ich sprow ad zen ia do P o l s k i 12.

Głos pierw szego w k ra ju h ie ra rc h y nie pozostał bez echa, p rz y ­ czyn iając tu sław y szkole jezu itów w iedeńskich. Z resztą obok niego działali w ty m k ie ru n k u i inni. W śród n ich p rzed e w szystk im d y ­ p lo m ata P io tr D u n i n W o l s k i 13, w przyszłości b isk u p płocki. Ju ż jesien ią r. 1560 a k tu a ln y rząd ca te j sam ej diecezji, A n d rzej N o s k o w s k i , je st nie ty lk o dobrze po in fo rm o w an y o k w itn ąc y m stan ie kolegium , ale tak że czyni s ta ra n ia o trz y m an ia s ta m tą d n a ­ uczycieli dla w łasn ej szkoły w P u ł t u s k u 14. K ie ru je się więc k u W iedniow i s tru m ie ń polskiej m łodzieży, p o sy łan ej p rzede w szy st­ kim przez m ożnych p rałató w , szczególnie z ain tereso w an y ch w do­ starczen iu katolickiego w y chow ania k re w n y m i proteg o w anym . P o ­ czątek czynią H o z j u s z , K r o m e r i P io tr D u n i n W o l s k i 15. W ich śla d y idzie U c h a ń s k i (czerw iec 1562), k tó ry w ła sn y m su m p tem śle do W iednia całą ekipę m łodzieży 16 pod opieką p e d a ­ goga n azw iskiem J a k u b W u j e k 17.

W ro k u 1564, w k tó ry m pan n a R ostkow ie zadecydow ał o d a l­ szej nau ce synów , szlak w ied eńsk i b y ł ju ż dobrze p rz e ta rty i n ik o ­ m u n a M azow szu n i e t a j n y 18. M ógł w ięc o n im J a n K o s t k a w iedzieć od b isk u p a płockiego, do któ rego k rę g u zn ajo m y ch z pew ­ nością n ależał ja k o sąsiad i jed en z p rzed staw icieli m iejscow ego m o ż n o w ła d z tw a 19. M ógł dużo się n asłu ch ać od U c h a ń s k i c h , z k tó ry m i b y ł podw ó jnie i blisko spow inow acony przez żonę M ał­

9 o.c., 18 i n. 10 o.c., 101 i n. " o.c., 59. 12 o.c., 62 i n. 13 o.c., 80 i n. 14 o.c., 103. 15 o.c., 80 i n. 16 o.c., 83.

17 J. W a r s z a w s k i , Vocationum liber autobiographicus, Romae 1966, 332.

18 J. K o r e w a, o.c., 93.

(6)

P O W O Ł A N IE Z A K O N N E SW . S T A N IS Ł A W A K O S T K I 6 3

gorzatę z K r y s k i c h 20. In fo rm a to re m m ógł być także ru c h liw y d y p lo m ata i rozleg łej k u ltu r y h u m an ista , b ra t w spom nianej żony M ałgorzaty, se k re ta rz k ró lew sk i W ojciech K r y s k i 21. N ie m a po­ w odu w ykluczyć z tego p rzeg ląd u i P io tra K o s t k i , k a n o n ik a w a r­ m ińskiego, dobrze św iadom ego tyczący ch się jezu itó w zam ierzeń H o z j u s z a 22 i pozostającego w ro d zin n y ch re la c ja c h z ojcem św. S ta n is ła w a 23. L a tem w ięc 1564 r., to je st w m om encie, gd y w m u - ra c h w iedeńskiego k o n w ik tu przeszło 70 p ro cen t jego m ieszkańsów stano w ili P olacy 24, d e cy zja w y słan ia synów w łaśn ie do tego kole­ gium b y ła czym ś zu p ełn ie n a tu ra ln y m i zro zu m iały m u k a szte la n a zakroczym skiego, gorliw ego k a to lik a i stojącego u progu se n a to r­ skiej k a rie ry k re w n ia k a U c h a ń s k i c h .

N ad pobożnością m łodego S ta n isław a K o s t k i nie m a po trzeb y się rozw odzić. W szelako rzeczą n ied o stateczn ie w y ja śn io n ą je st to, czym dla dalszego ro zw o ju te j pobożności — aż do stan ó w m is­ ty czn y ch — było środow isko w iedeńskie, w k tó ry m S ta n isław się znalazł. Nieco z a sk a k u jąc y m jest fa k t, że k lim a t e n tu z jasty c zn e j pobożności w iedeńskiego k o n w ik tu w przed d zień p rz y ja z d u K o s t - k ó w nie był w y łączn y m dziełem jezuickich w ychow aw ców . Był in te re su ją c ą sy n te z ą re lig ijn y c h w pływ ów T o w arzystw a Jezusow ego i pierw iastk ó w rodzim ej pobożności polskiej. „S ą u ty c h P o la ­ ków — pisze p re fe k t k o n w ik tu o polskich k o n w ik to ra c h — liczne uzdolnienia, w ielk a relig ijn o ść i pobożność, k tó rą o b jaw ia ją na w szelkie sposoby. M iędzy in n y m i w W ielki P ią te k trw a ją n a czu­ w aniu w n aszym kościele aż do godziny d ru g ie j w nocy, a d o ru ją c św ięty grób i śp iew ając z w ielk ą pobożnością. W iele p o ży tk u dla w ia ry odnoszą ze s tro je n ia o łta rz y i zb ieran ia obrazków (...) idąc m iędzy sobą w zaw ody, k to zbierze ich w ięcej i p iękn iejszy ch . Nie zdarzy ło m i się w idzieć n a ro d u ta k skłonnego do pobożności ja k ci P o la cy ” 2S. A b y ła to pobożność siln a i zaraźliw a, ta k iż polskim k o n w ik to ro m u d ało się n iek tó re w łasn e p ra k ty k i uczynić zw ycza­ jem całego k o le g iu m 26. Podobnie w p rzy stęp o w an iu do sa k ra m e n ­ tów w y k azy w ali w iększą niż in n i gorliw ość, pociągając sw y m za­ pałem kolegów do n aślad o w an ia 27.

D ziało się to w szy stk o jeszcze p rzed p rze stąp ie n ie m p rogu k o n­

20 T. W i e r z b o w s k i , Jakób Uchański (1502—1581), Warszawa 1895, 64, 69, 694.

21 Ks. S. B o ń k o w s k i , o.c., 119 i n.

22 Ks. T. G 1 e m m a, Piotr Kostka, lata młodzieńcze i działalność po­ lityczna (1532—1595), Roczniki Towarzystwa Naukowego w Toruniu 61 (1959) z. 2, 35 n. 23 o.c., 252. 24 J. K o r e w a, o.c., s. 89. 25 o.c., 90 i n. 26 ibidem. 27 ibidem.

(7)

w ik tu przez b raci K o s t k ó w. Jeżeli w ięc p o d k reślam y n iezw y ­ kłość pobożności Św iętego, k tó rą z a ja śn ia ł w W iedniu, m usim y so­ bie zdać spraw ę, że tłu m ac z y ła ją p o n iek ąd — obok posiad any ch darów łaski i osobistych przym iotów — tak że i owa gorąca a tm o s­ fera niezw ykłego zap ału relig ijn eg o zam ieszk ujący ch w konw ikcie jego w spółrodaków . N iezw ykłość re lig ijn y c h w zlotów S tan isław a sta je się w ięc m n iej n iezw ykła, ale za to bard ziej zrozum iała i praw dziw a.

P odobnie rzecz się m a z pow ołaniem św. S ta n isław a do T ow a­ rzy stw a Jezusow ego. N ależy w ty m w y p a d k u u p rzyto m nić sobie przede w szy stk im fa k t atra k cy jn o śc i m łodego zakonu, k tó ry w ow ym czasie p rzeżyw ał swój okres n a jśw ie tn ie jsz y nie ty le w sensie osiągnięć ilościow ych, co p rze jaw ia n e j siły duch a i posia­ d an y ch ch ary zm ató w . Ze spraw o zdań kolegium w iedeńskiego — po­ dobnie ja k z in n y ch kolegiów — d o w iad u jem y się o u ro k u w y w ie ­ ra n y m przez jezu itó w na m łodzież uczącą się w ich szkołach: „Szczególną opieką... — pisze z W iednia o. F o s 1 e r do g e n e ra ła zakonu 19 listo p ad a 1566 r. — otacza się w naszej szkole m łodzień­ ców m łodszych i starszy ch , k tó rzy dzięki Bogu odznaczają się obok pilności w nauce tak że w y b itn ą skrom nością i m iłością dla rzeczy Bożych. S tą d częściej niż zazw yczaj zdarza m i się stw ierdzić, że dość w ielu spośród naszy ch uczniów bardzo gorąco prag n ie p rz y ­ jęcia do T ow arzy stw a, p rzy czym n iek tó rzy zostali już p rzy ję ci...” 28. U rok czynił jezu itó w „n iebezpiecznym i” d la m łodzieży zam oż­ niejszej i w yższego sta n u , przeznaczonej z w oli rodziców do św ie t­ n iejszej k a rie ry św ieckiej bądź d u chow nej. Św. S tan isław K o s t - k a nie b y ł an i pierw szym , ani o sta tn im p rzy k ła d em pow ołania okupionego w alk ą przeciw w łasn y m rodzicom i ich planom .

P ierw szy m z P olak ó w senatorskiego rodu , k tó ry w b rew w oli ro ­ dziców w stąp ił do n o w icjatu w ty m sam y m W iedniu (maj 1560) był S ta n isław R o z d r a ż e w s k i . R ozgniew any ojciec, pan n a Pom sdorffie, k tó ry sy n a przeznaczył do k a rie ry , ja k ą później zro ­ bił m łodszy z R o z d r a ż e w s k i c h , H ieronim , p rzy b y ł osobiście do kolegium , ab y sy n a w yciągnąć z n o w icjatu . Lecz jak o człow iek w ielce re lig ijn y zm ienił zdanie, gdy poznał bliżej jezuitów , i nie ty lko podarow ał im syna, ale zapew niał, że ch ętn ie u jrz a łb y jez u ­ ita m i także pozostałych synów 29.

W ty m sam y m kolegium i konw ikcie w ro k później znalazł się in n y P olak, J e rz y K u k l i n o w s k i , n ep o t znanego k u rialn eg o agen ta k rólów polskich, księdza Jerzeg o T y c z y ń s k i e g o . K u ­ k l i n o w s k i — m a ją c y w W iedniu za op iek una K r o m e r a — by ł ja k w idać ró w nież przeznaczony do zro bien ia lepszej k a rie ry ,

28 ARSI, Germ. 147 f. 269 (Rkps). 29 J. K o r e w a , o.c., 78.

(8)

P O W O Ł A N IE Z A K O N N E SW . S T A N IS Ł A W A K O S T K I 6 5

gdyż jego w stąp ien ie do n o w icjatu w yw ołało p raw d ziw ą burzę, w k tó re j n ajw ięcej grom ów posypało się n a głow y jezu itó w ze s tro ­ n y tak ic h p rzy jació ł ja k H o z j u s z i K r o m e r . P rz y te j okazji nie poszczędził jezu ito m te n o sta tn i p rz y k ry c h zarzutów , że w chę­ ci zw abienia m łodzieży do sw ych szeregów nie co fają się p rzed po­ ch lebstw em i p o d s tę p e m 80. N a ty m tle zro zu m iały je st n a d m ia r ostrożności, z ja k im jezuici w iedeń scy (i w ogóle p ro w in cji górno- -niem ieckiej) odnieśli się do p rag n ień S ta n isław a K o s t k i . Ich p rzy k re dośw iadczenia tłu m ac z ą postaw ę rezerw y.

Lecz rów nież i w P olsce nie b rak ło w ty m sam y m n iem al czasie p rzy k ład ó w p odobnych p e ry p e tii. W ojciech M o d r z e w s k i , syn zam ożnego p o sesjo n ata — któ rego stać było podobnie ja k J a n a K o s t k ę na w y słan ie sy n a w raz z pedagogiem do jezuickiego ko­ leg ium w O łom uńcu — n ap rzó d tam że zabiega o przy jęcie, lecz spotka w szy się z odm ow ą w stę p u je do n o w ic ja tu w B runsb erd ze, skąd go ojciec n a stę p n ie o d b iera i osadza n a stu d ia c h w K rakow ie, gdzie m łodzieniec pozo stając nie ty lk o n a d a l czuje się jezu itą, ale i za jezu itam i a g itu je 31. O statecznie p o staw ił n a sw oim , bo fig u ru je w katalo g u z r. 1584 32.

J a k u b L a w i ń s k i , sy n ziem ianin a litew skiego, n ap o tk a ł n a opór ojca i ro d zin y a rg u m e n tu ją cy c h , że sta n zak o nny nie p rz y ­ stoi szlachcie 33. N a jb a rd z ie j sp raw ę S ta n isław a przyp om in a h isto ria pow ołania G ab riela P a w ł o w s k i e g o , sy n a zam ożnego szlachcica (trzy wsie) spod Sw iecia 34. Ja k o n ied o rostek dużo o jez u ita c h do­ w ia d u je się jeszcze w dom u ro d zin n y m i n a p ie ra, b y go oddano do szkół b ru n sb ersk ich . S tało się ja k chciał, lecz po dw óch lata ch od­ b iera go ojciec w obaw ie, b y nie w stąp ił do n o w icjatu . U błag any o d daje go je d n a k do szkoły elbląsk iej, bo w E lb ląd u jezuici m ają rezydencję. W szelako u trz y m y w a n ie z n im i serd eczn y ch sto su n ­ ków n a ra ż a chłopca n a sz y k an y i n a w e t p rześlad ow anie ze s tro n y lu terań sk ieg o k iero w n ictw a szkoły i lu te ra ń sk ic h w ładz m iejskich. U cieka w ięc zim ą w czasie W. P o stu do dom u, a b y nie być zm u­ szonym do k o m u n ik o w an ia pod dw om a postaciam i. Idzie pieszo o ż eb ran y m chlebie. W dom u w y p rasza po w ró t do szkoły b ru n s- b erskiej. Tu z kolei nie m ogąc listow nie w ym óc n a rodzicach zgo­ dy n a pow ołanie, dosiada konia i w raca do dom u, gdzie w ita go zdum iona rodzina. W reszcie ojciec k a p itu lu je . L iczy sobie G abriel P a w ł o w s k i podów czas zaledw ie piętnaście l a t 35.

30 o.c., 81 i n.

81 J. W a r s z a w s k i , o.c., 139 i n., 248, 264; H 167 f. 91v (Rkps); Listy ks. Piotra Skargi, t. I .... wyd. ks. J. S y g a ń s k i T. J., Kraków 1912, 48.

82 ARSI, Pol. 6 f. 21v (Rkps).

88 J. W a r s z a w s k i , o.c., 147; H 167 f. 106v i n. 34 o.c., f. 122v i n.

35 J. W a r s z a w s k i , o.c., 159 i n. 5 — Collectanea Theologica

(9)

Z kolei n a su w a się p y tan ie , czy pow ołanie św. S tan isław a K o s t k i nie m iało p rzy p ad k iem ja k ie jś „ p re h isto rii” , ja k ie jś fazy zaczątkow ej p rzed przy b y ciem do W iednia, czyli jeszcze w Polsce, w dom u rodzinnym ?

P osłan ie sy n ó w do w ied eń skiej szkoły jezu itó w nie było decy zją pow ziętą n ap ręd ce. B y ł czas, gdy się o n iej m ów iło i p a d a ły słow a o jezu itach . Czym b y ły tak ie słow a o now ym , n iez n a n y m zakonie św iadczy sporo w spółczesnych przykładów . W edług licznych w sp ó ł­ czesnych S tan isław o w i św iad ectw jezu itó w polskich tak ie w łaśnie zasłyszane w ieści rz u c a ły w ich dusze pierw sze z ia rn a pow ołania. W iedząc o je z u ita c h jed y n ie ze słyszenia, ju ż w r. 1565 postanow ił dziesięcioletni poznańczyk, L eo n ard K r a c k e r , w stąp ić do T ow a­ rzy stw a: „T ak silne owo p ostanow ienie zapuściło w e m n ie korzenie, iż do jednego z m oich kolegów ... rzek łem : Z aiste zostanę je z u itą ” 36. W ty m sam y m ro k u ośm ioletni S tan isław N i w k a podobnie w zd y ­ chał („O bym b y ł je d n y m z n ic h ”), gdy sta rsi w y c h w ala li jezuitów jako p raw d ziw y ch naśladow ców C h ry stu sa. P ra g n ie n ie ziściło się w 10 la t p ó ź n ie j37. S ta n isław G r o d z i c k i , k tó ry w stą p ił do T o­ w arzy stw a w d o jrz a ły m w ieku, już jed n a k jak o k ilk u n a sto le tn i chłopiec dow iedział się o nich po raz p ierw szy w F ra n k fu rc ie n a d O drą jako o g o rliw y ch obrońcach w ia ry rzy m sk ie j i do brych n a u ­ czycielach uczących darm o. Ju ż w te d y poczuł k u n im se n ty m e n t, k tó ry około 1560 r. p rzero d ził się, ja k pow iada, w „m iłość” , ja k ­ kolw iek n a w łasne oczy m iał ich zobaczyć dopiero w 1565 w B ru n s- berdze 38.

P io tr P o t r e b a z P o zn an ia rów nież ju ż jak o d w u n a sto le tn i chłopiec (1565) „począł odczuw ać pew nego ro d z a ju p rag nien ie w s tą ­ pienia do T o w arzy stw a” , a to na sk u te k w rażen ia, jak ie n a nim uczyniła obiegająca uczniow ski św ia te k w ielka fam a „o jego n au ce .i p rzy kład no ści ży cia” 39. W raz z im ieniem now ego zakonu d o ta rła do uszu Jerzego F r y c z a jego „sław a św iętości i n a u k i” 40. „ P o sta ­ now iłem w stąpić do T ow arzystw a, poniew aż co do jego bogobojnoś- ci i św iątobliw ości życia pan o w ała całk o w ita zgodna op in ia” — w y ­ znaje A n d rzej z P o zn an ia 41. O pinia o je z u ita c h ludności katolick iej b yła ta k jednoznacznie pochlebna, że B artło m iej S c h m i d t z K os­ trz y n a , choć z w y ch ow an ia p ro te sta n t, w te d y w łaśn ie zaczął m y ś­ leć o „służeniu Bogu, gdy kato licy opow iadali m u o je z u ita c h ” 42. D ziałały tak ie o pow iadania n a w yobraźn ię chłopięcą. Ja n o w i J a n

-86 o.c., 234. 87 o.c., 177. 88 o.c., 100. 88 o.c., 43. 40 o.c., 35. 41 o.c., 259. 48 H 167 f. 113v.

(10)

P O W O Ł A N IE Z A K O N N E SW . S T A N IS Ł A W A K O S T K I

67

k o w s k i e m u , któ reg o sta rsz y b r a t uczęszczał do szkoły jezu i­ tów w w P u łtu s k u , jaw i się w e śnie C h ry stu s ze sz ta n d a re m w rę k u 43 — bez w ą tp ie n ia d alek i reflek s re k o le k c y jn y c h ideałów T o w arzystw a z a w a rty c h w ro zm y ślan iu Ignacego L o y o 1 i o dw óch sztan d arach . U M iko łaja G r z e b i e n i e w s k i e g o odpow iednie w yo b rażen ia p rz y b ie ra ją fo rm ę zgoła fan ta sty c z n ą. P rz y b y w a ją c y n a pom oc K ościołow i w P olsce d w aj jezuici (1564) to d la niego E noch i Eliasz, z w ia stu n i czasów ostateczn y ch 44.

Z a p a d ają w ięc w ażkie postan ow ien ia i decy zje jeszcze przed osobistym zetk nięciem się z zakonnikam i, k tó ry c h p op rzed zała sła ­ w a ta k rozgłośna. I ta k lw o w ian in S ta n isła w A 1 a n d u s u s ły ­ szaw szy, że „w szystko co jezuici rob ią, to ro b ią n ie d la zy sk u ani przypodobania się ludziom , ale z czystej m iłości Boga i dla p o żytk u dusz... nie p osiadał się z radości, poniew aż — ja k pisze — ju ż od- d aw n a p rag n ą łem coś takiego usły szeć,, 45. N atom iast M ateusz S t r u ś - K w i a t e k , k tó ry ró w nież jeszcze żadnego je z u ity na oczy nie w idział, ro zd ał lub p o sp rzed aw ał pod n ap o rem ty ch sam y ch uczuć sw ą n a jle p szą odzież 46.

Czem uż by w ięc nie p rz y ją ć za rzecz w ysoce praw dopodobną, iż S ta n isław K o s t k a ju ż w R ostkow ie, w dom u ro d zin n y m dośw iadczał pierw szy ch po ry w ó w pow ołania, podobnie ja k ty lu w spółczesnych m u polskich jezuitów , a to n a s k u te k dochodzących odgłosów ich do b rej sław y, odgłosów b ard zo ju ż siln y ch pod o jczysty m d ach em w d n iac h zw łaszcza p o w ro tu (zim ą 1563/4) do P olski H o z j u s z a z zam iarem rych łeg o sp ro w adzen ia nowego zakonu n a W arm ię, odgłosów z n a jd u ją c y c h w zup ełn ie w y ją tk o w o szlach etn y m i w rażliw y m sercu m łodzieniaszka n a d e r w dzięczne echo.

W W iedniu S ta n isław jezu itów zobaczył. W b ezpośrednim z n im i zetk nięciu nie m ogła go nie u d erzy ć — podobnie ja k w ielu in n y ch — now ość i o ry g in aln ość fo rm y zakonnego życia, jak ą rep rezen tow ali. A w iem y czym dla u m y słu m łodzieży je st nowość. E u stac h y T y t i u s ze Ż n in a dlatego ty lk o p ostan ow ił udać się n a n a u k ę do poznańskiego kolegium jezuitów , „poniew aż było ono czym ś now ym , a i sam a n azw a „T o w arzystw o ” zaledw ie p rzed tem sły szan a w zniecała jeszcze w iększe p rag n ie n ie n a u k i, a n a jw ażn iejsze og lądan ia ty ch ojców ” 47. S ta n isła w W ł o s z e k ta k re la c jo n u je sw oje w rażen ia po p rzy jeźd zie do B ru n sb erg i: „P o p rzy b y ciu do B ran iew a spodobało m i się od ra z u zachow anie lu dzi T ow arzy stw a, nad e w szystko ich pobożność i zw yczaj zu pełn ie m i n iez n a n y co­

43 J. W a r s z a w s k i , o.c., 130. 44 o.c., 261. 45 o.c., 246. 46 o.c., 138. 47 o.c., 168. 5*

(11)

dziennego o d p raw ia n ia m szy św., k tó ry sp raw iał, że p a trz y łe m n a n ich z n a jw ię k sz y m podziw em . W zniecił w ów czas m iłosiern y Bóg w m y m sercu d obre ziarno p rag n ien ia, ab y d a n y m m i było służyć M u ty m sam y m św ięty m sposobem życia” 48. Rów nież pod u ro kiem

now ości k s z ta łtu ją się początki pow ołania P io tra P o t r e b y:

„P rzed e w szy stk im g d y im ię T o w arzy stw a Jezusow ego k rąży ło po P o zn an iu w u sta c h uczniów , zd um iew ała m n ie jego n o w o ś ć , sądziłem bow iem , że jez u ita m i nazyw ano ludzi, k tó rz y w iedli ży­ cie J e z u sa ” . D la tegoż P o t r e b y n a w e t n iesp o ty k a n y d o tąd h a b it stan o w ił tak że n iem ałą a tra k c ję 49.

Z now ym h a b ite m jed n a k łączy ła się now a koncep cja życia zakonnego, u d e rz a ją c a sw oją oryginalnością. D aje tem u w y raz S ta ­ n isław A l a n d u s , w k tórego odziedziczonych po średniow ieczu pojęciach o zakonności T ow arzystw o Jezusow e po p ro stu się nie m ie ś c iło 50. Lecz ja k bard zo odpow iadało ono rodzącej się now ej m entalno ści i no w y m potrzebom , tego św iadectw o d a je S ta n isław W a r s z e w i c k i w n a stę p u jąc y c h słow ach sw ojego w yznan ia: „Z razu nosił się z zam iarem (pisze o sobie w trzeciej osobie) — m yśląc o ty m nie bez p rzy jem n o ści — w stąp ić do któregoś z za­ konów m niszych, n a jp rę d ze j do franciszk ań skieg o. N a przeszko­ dzie w szelako stan ęło p rag n ien ie oddania się n a u sługę zbaw ieniu bliźnich, a to znow u w ow ym czasie w zn acznej m ierze było u n ie ­ m ożliw ione h a b ite m m niszym , k tó ry sw oim w idokiem sp raw iał, iż choćby n a w e t najlep sze rzeczy się m ów iło, to p rzy jm o w an e to b yło przez h e re ty k ó w z lekcew ażeniem jako m nisze gad anie i tr a k ­ tow ane z n iedow ierzaniem . D latego m arz y ł o ta k im zakonie, k tó ry p rz y zw yk łym stro ju , niew ygolonej głow ie, u ży w ający u b io ru p rzy jęteg o pow szechnie przez księży m ieściłby je d n a k w sobie całą doskonałość” 51.

Jeżeli n a w e t S ta n isław b y ł z b y t m łody i niedośw iadczony, ab y móc m yśleć ta k ja k m y ślał d oro sły i w y k ształco n y W a r s z e ­

w i c k i , niem n iej m ożem y przypuścić, że jak iś podobny choć

jeszcze n ie ja sn y i bliżej n ieo kreślon y id eał zak o nnej doskonałości w du ch u sw ojego czasu — nosił w sercu. W W iedniu m iał się przekonać, że te n id eał przy ob lek ł się w rzeczyw istość.

Jezuici lat sześćdziesiątych X V I stu lecia przeży w ali — podob­ nie ja k każd y zakon w początkow ej fazie istn ien ia — swój n a j­ lepszy, rzec by m ożna c h a ry zm aty czn y okres. B yli w sw ej m asie ow iani a tm o sfe rą relig ijn eg o uniesienia, b y li św iadom i sw ej m isji, sw ych celów i śro d k ó w działan ia, b y li dogłębnie p rzejęci id eałem ćw iczeń Ignacego L o y o 1 i, to je st ideą to w arzy szen ia Jezusow i

« o.c., 85—86. 4» o.c., 43. 50 o.c., 246. 51 o.c., 314 i n.

(12)

P O W O Ł A N IE Z A K O N N E SW . S T A N IS Ł A W A K O S T K I

69

z b liska w Jego w alce, k tó re j nieodzow ną b ro n ią b y ła św iętość, bezkom prom isow o w zoro w an a n a C h ry stu so w ej św iętości. Jezuici ty c h la t stan o w ili isto tn ie w idok n iezw y k ły i p o ry w a ją c y . Św ię­ tość życia, energiczne dążen ie do n iej nie b y ły d la n ich p u sty m słow em . Nie m ogło to w ięc u jść u w agi S ta n isław a K o s t k i , po­ dobnie ja k ty lu in n y ch , choćby p ro te sta n ta , M ichała R e h a n a z K rólew ca, k tó ry p rzy jrza w sz y się życiu p ierw szy ch jezu itó w w B raniew ie, za p ra g n ą ł do n ich się przy łączyć, k u czem u „sk ła­ niało go ta k zgodne ich w spółżycie, iż uw ażał je za w ręcz an iel­ sk ie” 52. To sam o stw ie rd z a in n y różnow ierca, W aw rzy n iec K e r s - t e n, któreg o „w zruszała nad e w szystko... zgoda i m iłość b ra tn ia , ja k ą nasi (tz. jezuici) w zajem n ie sobie o k azy w ali” 53.

U w ielu uczestnik ó w a n k ie ty p ow raca m oty w , że św iętość je ­ zuitów b y ła u jm u jąc a . P o d k re śla to J a n C o n a r i u s , opisując sw oje spotkanie z jez u itą A rn o ld em C o n c h i u s e m , „którego szczególna w rozm ow ie skrom ność i m iły sposób b y c ia ” b y ły d lań w ielką p o d nietą do d o b r a 54. Ja n o w i P s a r s k i e m u , k tó ry zn a­ lazł się w śród jezu itó w w Bossewie (wieś k o legiu m p ułtuskiego) „w szystko u nich w y d ało się św ięte i n a jle p sze ” . „Skrom ność i po­ bożność” goszczących w przejeździe dw óch polskich jezuitów , z k tó ry c h jed n y m b y ł J a k u b W u j e k , b u d ziła podziw u S zy­

m ona A n n i u s a, u cznia p ry m aso w sk iej szkoły w K aliszu 65.

P rz y b y w a ją c y do P u łtu s k a , w sam y ch p oczątkach kolegium , odbyć rek o lek cje M arcin ze Ś ro d y poczuł się tu ja k w „in n y m św iecie” , w św iecie lepszym , w k tó ry m „zw łaszcza u d e rz a ła go troskliw ość i nacechow ana pow agą up rzejm o ść w ielebnego ojca re k to ra dla po d w ład n y ch oraz o k azy w an a przez w szy stkich w z a jem n a m iłość” 66.

M am y więc p o d staw y sądzić, że m y śli i uczucia S ta n isław a p rzestęp ująceg o progi kolegium w iedeńskiego niew iele odbiegały od ty ch , jak im w analogicznej s y tu a c ji d a ł w y ra z M arcin B o- r o w s k i , p o ró w n u jąc siebie z żeglarzem „z aw ija ją c y m do bardzo spokojnego p o rtu po w y rw a n iu się z objęć rozszalałego żyw iołu m orskiego” 67. J a k u ty lu in n y ch ta k zapew ne i u naszego św iętego pierw sze osobiste zetk nięcie się z jez u ita m i n asu w ało m y śl o w y ­ m arzo n y m azylu, ziem skim ra ju , bezpiecznej od złych w pływ ów św ia ta p rzy stan i.

D odatkow ą a tra k c ję zako n nej doskonałości jez u itó w stanow iło u jm u ją c e odnoszenie się do uczniów . W sw oich m eto d ach tra k to ­ w an ia m łodzieży odbiegali bardzo od u ta rte g o szablonu, ja k im

« H 167 f. 112v i n. 68 J. W a r s z a w s k i , o.c., 224. 54 o.c., 215. 65 o.c., 282. 66 o.c., 82. 87 o.c., 111.

(13)

b y ła śred n io w ieczna surow ość i bezw zględność w stosow aniu r y ­ gorów i k a r. M arcin ze Środy, k tó ry zan im w stą p ił do T ow a­ rz y stw a b y ł n auczycielem , tę różnicę zau w aży ł i n ależycie ocenił. „Ze zd u m ieniem opow iadano sobie o w ielkich postęp ach w n au ce i pobożności m łodzieży uczącej się pod k ie ru n k ie m jezuitów , k tó ­ rz y osiągali to nie za pom ocą rózgi (używ anej n o rm a ln ie p rzez św ieckich, ja k ich zow ią, nauczycieli), ale w ie lk ą m iłością i ła ­ godnością, p rzy stęp o w an iem do sa k ra m en tó w i pobożną zachętą, w czym w szy stk im Bóg w spó łd ziałał z n im i n iejak o cu d o w n ie'’ 58.

A ja k im to jed n a ło serca m łodzieży o ty m pisze Ł ukasz Ż e- 1 a z n y z G niezna co n a stę p u je: „Spośród w ielu rzeczy, k tó re p opchn ęły m ię do k ro czen ia drogą cn o ty w T o w arzystw ie b y ł spo­ sób w ja k i jezu ici tra k to w a li św ieckich, sposób, k tó ry nie ty lk o podziw iałem , lecz koch ałem i to ta k bardzo, że nic m nie nie obcho­ d ziły zasłyszane rzeczy m niej ch lu b n ie o n ich św iadczące i raczej je sobie n a lepsze tłu m ac z y łem ” 59. K acp er M o r a r i s zn iechę­ cony do n a u k i i b lisk i decyzji pośw ięcenia się rzem iosłu, w jezu ic­ kim k olegium w ileń sk im zm ienia zdanie. P rz y cz y n ą b y ła po staw a now ych nauczycieli. „Z auw ażyłem , że je ste m przez nich k o ch a­ n y ” 60. To sam o n a te n te m a t piszą J e rz y W a n d e r a u 61 i K rzy sz­ to f O s t r o w s k i 62, a K acp er P ę t k o w s k i w ręcz ośw iadcza, że do zakonu p rzy w io d ła go „uprzejm ość n au czy cieli” 63. M ożna b y p rzy taczać w iele in n y c h św iadectw — P o t r e b ó w , L a w i ń - s k i c h , S w i a s t o w s k i c h itd. — w szy stk ie one są zgodne w p o d k reślan iu roli, ja k ą w ich pow ołaniu o d egrała o kazyw ana im przez jezu ick ich w ychow aw ców n iesp o ty k a n a gdzie indziej życzli­ wość. N ie tru d n o sobie w yobrazić, że ta życzliw ość w p rzy p a d k u S ta n isław a K o s t k i przy n io sła plon sto k ro tn y .

Je d n y m z d o m in u jąc y c h rysó w duchow ości jezu itó w ta m ty c h czasów b y ł zap ał apostolski, któreg o d o sk o n ałym w yrazicielem s ta l się apostoł In d ii i Jap o n ii, F ran ciszek K s a w e r y . T en zapał b y ł zaraźliw y. M arcin S z w a b z P o zn ania, b a k a ła rz k rak o w sk i i p r y ­ w a tn y pedagog z zaw odu, „ w y b ra ł T ow arzystw o d latego przed e w szystkim , poniew aż stw ierd ził, że jezuici p ro w ad zą życie ap ostol­ sk ie” 64. M ikołaj G r z e b i e n i e w s k i p rze b y w a w p rzed ed n iu p rzy b y cia do W ilna pierw szy ch jezu itó w n a tu te js z y m dw orze Z y g m u n ta A u g usta. O czekuje ich w napięciu. A oto ja k stre ścił w rażen ie k tó re n a n im uczynili: „U jrzaw szy w ięc O jców T ow a­

68 o.c., 81. 59 O .C ., 277. «0 O .C ., 267. «i o.c., 237. 62 o.c., 220. 68 o.c., 174. 64 H 167 f. 69.

(14)

P O W O Ł A N IE Z A K O N N E SW . S T A N IS Ł A W A K O S T K I 7 1

rzy stw a, zw łaszcza o. P ro w in c ja ła , o. B a lta z a ra i in n y ch doznałem n iem ałej pociechy, albow iem czułem , że w idzę apostołów C h ry s­ tu sa i jed n ej ty lk o łask i p rag n ą łem od Boga, ab y m m ógł im w czym kolw iek się p rzy słu ży ć” 65. S ta n isław G r o d z i c k i ta k na te n te m a t pisze (w trz e cie j osobie) w h isto rii swego pow ołania: „Po raz pierw szy poznał T ow arzystw o w B ru n sb erd ze (jesienią 1565 r.) na ro k p rzed porzu cen iem h an d lu , w te d y m ianow icie, gdy oddaw ał tam swego n ep o ta do szkół. G dy po trz y d n io w y m po b y­ cie pow rócił do dom u i b y ł przez sw oich p y ta n y co m y ślał o To­ w arzystw ie, odpow iadał, że zobaczył m ężów p raw dziw ie apostol­ skich, ro ztro p n y ch ja k w ęże, a p ro sty ch ja k gołębice...” 66.

B ardzo w zru szające jest odnośne w spom nienie F ilip a W i d - m a n s t a d a , znakom itego re k to ra kolegium bru n sb ersk ieg o z lat siedem dziesiątych: „...m ając około la t d w u n astu ... zacząłem odczu­ w ać ro sn ącą odrazę do zakonników i osób duchow nych... zanie­ chałem zam iaru zo stan ia kapłanem ..., a za p ra g n ą łe m żyć raczej po św iecku i zostać żołnierzem ; k ied y jed n a k w ro k u 1552 p rzy b y łem do W iednia i w k ró tce p o tem zostałem o dd an y do k o n w ik tu jez u i­ tów, b y w ałem często p rz e ję ty podziw em d la św iątobliw ości naszych

ojców, zw łaszcza w ieleb n y ch ojców S a l m e r o n a , N a d a ł a

i K a n i z j u s z a... oraz k ilk u in n y ch n iezn an y ch m i z im ienia, k tó rz y w ów czas od b yw ali pieszo drogę z K olonii do R zym u. M ieli oni w y g ląd k rze p k i i p ełen m ęskiej siły; ich ręce nie b y ły białe i w ydelikacone, ale tw a rd e i czarne, od słońca spalone; całe w resz­ cie ich ciało, jego ułożenie św iadczyły o sp racow aniu i p rze b y ty ch tru d a c h . A ta k a zarazem n au k a, ta k a b iła od n ich radość życia i duchow e piękno oraz pobożność, iż cały W iedeń p rz e ję ty b y ł dla nich podziw em , a m nie p a trz ąc n a nich zdaw ało się, że w idzę nie ludzi zw yczajn y ch , ale bożych apostołów ” 67.

W stu leciu c h a ra k te ry z u ją c y m się w zm ożonym pędem do n a u k i osobną a tra k c ję stan o w ił u jezu itó w w ysoki poziom n au czan ia ich szkół oraz skuteczność stoso w an y ch w nich m etod d y d ak ty czn y ch . W r. 1555 J u s ty n a R a b a , naów czas jeszcze p ro te sta n ta , n a m a ­ w iano do p ozostania w P ra d z e u jezuitów : „ch w alili bow iem n ie­ k tó rz y n a u k ę i zręczność n auczy cieli” 68. M aciej R y d z y ń s k i w y zn aje n a egzam inie w stę p n y m do zakonu, że „przez pół ro k u n auczy ł się w P u łtu s k u w ięcej aniżeli w pozostałym czasie” gdzie indziej. P o b y t w P u łtu s k u u p rzy to m n ił m u fa k t, że „n igd y nie m iał d o bry ch n au czy cieli” 69. A czegóż w sp o m n ian y w yżej K acp er M o r a r i s nie przero b ił w ciągu dw óch la t w kolegium w ileń

-85 J. W a r s z a w s k i , o.c., 262. 68 o.c., 100.

87 o.c., 308. 88 o.c., 50. 89 H 167 f. 83.

(15)

skim ! On to u czy n ił uw agę, że jezuick i ,,sy ste m nau czan ia je st łatw iejszy , m n iej p rz y k ry i ch ao ty czn y niż w in n y ch szkołach” 70. S tan isław Z a b i e l s k i gdy ty lk o dow iedział się, że „m łodzież w szkołach T o w arzy stw a w iększe czyni p o stęp y w ciągu ro k u a n i­ żeli gdzie indziej w ciągu trz e ch lub czterech la t” , n a ty c h m ia st u dał się do P u łtu s k a , poniew aż jak stw ierd ził: „zaw sze tego je d ­ nego prag n ąłem , ab y m óc w reszcie uczyć się p iln ie pod k ie ru n ­ kiem dobry ch nau czy cieli” 71. J a k u b L a w i ń s k i „po raz p ierw szy został pobudzony (do m y śli o w stąp ien iu do T ow arzystw a) w W il­ nie, kied y w idział ogrom ną pilność swego nauczyciela, pod k ie ­ ru n k ie m k tórego p rzero bił w ciągu 7 ty g o d n i D o n ata i aw ansow ał do k lasy g ra m a ty k ó w ” 72. N aiw nie, ale zn am ien n ie w ypow iedział

się Szkot J a n B a t y e : „P ostanow ił (w stąpić do T ow arzystw a)

przed rokiem pow odow any tro sk ą o w łasn e zbaw ienie, oraz ponie­ waż w iedział, że w szyscy (jezuici) są pobożni i w ykształceni. Rozu­ m ow ał bow iem , iż jeśli w stąpi, to stan ie się z pom ocą boską i po­ bożnym i w y k ształco n y m ” 73. Nie m am y pow odu sądzić, że h u m a ­ n isty czn y pęd do w y kształcen ia nie m iał nic do pow iedzenia w pow ołaniu S tan isław a.

N iem ało też zn aczyła sp rz y ja ją c a p ow ołaniu atm o sfe ra w śród uczniów i konw iktorów . W ielu z jezu itów w stę p u ją c y ch w ty m czasie p odaje jako jed en z m otyw ów tego k ro k u zaraźliw y p rz y ­ k ład kolegów i p rzyjaciół. A n d rzej P o k l a t e c k i pisze w sw ym w spom nieniu: „podziałał na m nie p rzy k ła d jednego z m ych ko ­ legów, k tó ry już został przez W. O. P ro w in c ja ła do T ow arzy stw a p rz y ję ty ” 74. S ta n isław W ł o s z e k , k tó ry z an im w stą p ił do no­ w ic ja tu w B ru n sb erd ze (1570) b y ł w ty m sam y m m iejscu k o n - w iktorem , ta k się n a te n te m a t w ypow iada: „B yli w tym że k o n ­ w ikcie tacy, k tó rz y m ieli to sam o p ostanow ienie, z k tó ry m i ja k z b raćm i bardzo blisko żyłem nic o ich p o stanow ien iu nie w iedząc. Oni to potem , g d y przez w ielebnego ojca p ro w in cja ła zostali p rzy jęci do T o w arzy stw a, poufnie m i to zakom unikow ali. W tedy zdecydow ałem , że dłużej zw lekać nie m ożna, lecz trz e b a czynić

to sam o” 75. F ry d e ry k B a r t s c h, uczeń szkół b ru n sb ersk ich ,

p rzy by w szy do R zym u celem podjęcia d alszych stu d ió w rów nież pod k ieru n k iem jezu itó w , chociaż o T o w arzy stw ie zam yślał, ze w stąp ien iem nie zam ierzał się śpieszyć, „dopóki B e rn a rd a P a- k u t i u s a, to w arzy sza drogi, Bóg nie pow ołał z odm ętów św ia ta do p o rtu T ow arzystw a. W ówczas bow iem i sam zostałem tk n ię ty

70 o.c., f. 90. 71 J. W a r s z a w s k i , o.c., 71. 72 H 167 f. 107. 78 o.c., f. 100. 74 J. W a r s z a w s k i , o.c., 133. 75 o.c., 89.

(16)

W S P R A W IE K O M U N II SW . 7 3

i p opch n ięty ta k m ocno, iż w y ja w iłe m sw ój zam iar zostania jezu i­ tą pew nem u k ap łan o w i T o w arz y stw a ” 76.

U bogi M arcin B o r o w s k i , w y k o n u ją c y w b ru n sb e rsk im se­ m in a riu m du ch o w n ym obok n a u k i tak że fu n k c ję słu żeb ną, n a b ie ra ochoty do ub ieg an ia się o p rzy jęcie do Z akonu rów nież pod w p ły ­ w em otoczenia: „G d y ta k często słyszałem , że te n lub ów w stąp ił do T ow arzystw a, czułem , że jeste m g w ałtow nie sty m u lo w a n y do uczy nien ia tego sam ego”77. M ichał z R ypina w ręcz z p rzy w iązan ia do p rzy ja cie la idzie w jego śla d y w stę p u ją c do T o w a rz y s tw a 78. Z podobnego m o ty w u d ziała H ieronim K o n a r s k i 79. E u stach y T i t i u s, k tó ry długo b ił się z m yślam i czy w stąp ić do fra n c isz ­ kanów czy też do kano nik ó w re g u la rn y c h , w y b ie ra ostatecznie T ow arzystw o Jezusow e, p o rw a n y — ja k pow iada — „p rzy k ład em w ielu kolegów ” 80. Na K asp ra P ę t k o w s k i e g o p odziałał za­ chęcająco p rz y k ła d S eb a stia n a S k a r g i 81, n a K a sp ra K o l s k i e ­

g o — J a n a C o n a r i u s a 82. Ł u k asza Ż e l a z n e g o rów nież

ośm ielił p rzy k ła d kolegów 83. A dam A l m a n i u s w y z n a je, że do T ow arzy stw a zap ra g n ą ł w stąpić „poruszony p rzy k ła d em M arcina L a t e r n y ” 84. To sam o stw ierd za w egzam inie w stę p n y m J a n B r a n t 85. Co do P io tra P o t r e b y to o p isu je on in te re su ją c ą okoliczność p rzejścia z k o n w ik tu do n o w icjatu , ja k ą b y ła w y p ra ­ w iona z tego pow odu u czta p o żegnalna dla kolegów konw iktow ych: „Za rad ą... ojca re k to ra u rząd ziliśm y k o n w ik to rom n a w ła sn y koszt ucztę, pod koniec k tó re j w y ja w iliśm y w k ilk u słow ach — k u w ielkiem u zd u m ien iu w szy stk ich k o n w ik to rów — aż d o tąd trz y ­ m an ą w ta je m n ic y naszą decyzję i prag n ienie, (następnie) pożegna­ liśm y się z nim i, p rz y czym n iek tó rzy p łak a li i (nie taili) podzi­ w u ” 86. W szystko w sk a z u je n a to, że w ciągu trz y letn ie g o p o b y tu w W iedniu św. S ta n isław p rzeży w ał n ieje d n ą tego ro d z a ju rozłąkę.

Szczególną ro lę w b u d zen iu pow ołań do T o w arzy stw a Jezu so ­ wego w epoce w czesnych dziejów T o w arzy stw a Jezusow ego g ra ła le k tu ra tzw . L istó w z In d ii. B y ły to re la c je sły nn ego jezuickiego

m isjo n arza F ran ciszk a K s a w e r e g o p rze sy łan e przełożonym ,

a przez nich pod aw ane do ogólnej w iadom ości. B y ły to d o k u m en ty bezprzy k ład n eg o zapału, godnego e ry apostołów . Ja k o tak ie k sz ta ł­

76 O .C ., 116. 77 o.c., 112. 78 o.c., 165. 78 o.c., 264. 80 o.c., 169. 81 o.c., 175. 82 o.c., 216. 88 o.c., 277. 84 H 167 f. 77v. 86 o.c., f. 80v. 86 J. W a r s z a w s k i , o.c., 45.

(17)

to w ały aposto lsk ą p o staw ę u sam y ch jezu itó w stano w iąc zarazem potężny in stru m e n t p ro p ag an d y , u k a z u ją c ej T ow arzystw o z n a j­ lepszej stro n y . J e s t rzeczą nie do p om yślenia, a b y w ciągu trz e c h la t p o b y tu w W iedniu nic z le k tu ry L istó w nie doszło do uszu S ta ­ nisław a. Z pew nością czy ty w ał je lu b słu c h a ł ich czy tan ia w r e ­ fe k ta rz u k o n w ik to w y m , ja k to m iało m iejsce w rzy m sk im G erm a- nicum w edług re la c ji J u s ty n a R a b b a 87.

Uczuć, jak ie ta le k tu ra w nim budziła, nie tru d n o się dom yśleć w św ietle tego, czym b y ła ona d la bard zo w ielu w stę p u ją c y ch w ty m czasie do T o w arzy stw a polskich k an d y d ató w . Szym on F r y - d e 1 pisze, że n a po dstaw ie ty c h L istó w „zaczął ow ych to w a rz y ­ szów naprzó d podziw iać, potem kochać, w reszcie listow nie p rz y ­ w oływ ać” 88. M arcin ze Ś ro d y w zw iązku z tą sp ra w ą pow iada, że „poniew aż im ię T o w arzy stw a zaczęło być w Polsce głośne jed y n ie z L istó w In d y js k ic h , d latego I n s ty tu t te n jak o d a r szczególnej dobroci boskiej w y d a w ał m i się raczej g odny podziw u niż n a ś la ­ d o w an ia” 89. J a n P a rv u s L e o p o l i t a ró w n ież w sk azu je na L is ty jako czynnik, k tó ry o d eg rał w ażną ro lę w jego pow ołaniu, z n ich bow iem poznał je z u itó w 90. Z upełnie podobnie W a r s z e w i c k i . G dy pojech ał pow itać pow racającego z T ry d e n tu H o z j u s z a , do­ w iedział się o m ają cy m n astąp ić p rzy b y ciu jezu itó w n a W arm ię. B ył to czas, w k tó ry m — ja k pisze — „imię T o w arzy stw a Jezu so ­ wego staw ało się w P olsce głośne i k rą ż y ły pew n e L is ty z In d ii, z k tó ry c h on ( W a r s z e w i c k i ) p rz e ją ł się podziw em dla jez u i­ tó w i ich pobożności i u jrz a ł w nich palec Boży...” 91.

L isty te zo stały przetłu m aczo ne, czy jed y n ie streszczone, n a polski przez J a n a H e r b e s t a i w te j form ie zn alazły się w r ę ­ kach M iko łaja G r z e b i e n i e w s k i e g o w W ilnie. „C zy tając je by łem szczęśliw y i m yślałem sobie: jakżeż ch ętn ie p rzeb y w ając razem z ty m i św ię ty m i m ężam i szedłby m w ich śla d y ” 92. Świeżo z lu te ra n iz m u n aw ró co n y H en ry k M a n d i x i u s rów nież dow ie­ dział się po raz p ierw szy o jez u ita c h z L istó w In d y js k ic h . K iedy więc po p rzy b y c iu do K olonii zobaczył, że „ow i ojcow ie o d d ający się n a w ra ca n iu ta m ty c h odległych ludów są ta k bardzo sk ro m n i i pobożni, poczuł w ielkie p rag n ien ie p rz y stą p ie n ia do n ich ” 93. N a ten sam te m a t w y zn an ie Jerzeg o F r y c z a b rzm i ja k n a stę p u je: „N ajb ard ziej ro zp a liły w e m nie p rag n ie n ie o g ląd ania ich (jezui­ tów) p o d jęte przez n ich w im ię C h ry stu sa tr u d y w Indiach , o k tó ­

87 o.c., 65. 88 o.c., 18. 89 o.c., 81. 90 o.c., 105, 91 o.c., 314. 92 o.c., 261 i n. 98 o.c., 119.

(18)

P O W O Ł A N IE Z A K O N N E SW . S T A N IS Ł A W A K O S T K I

75

ry c h dow iedziałem się z L istó w I n d y js k ic h ” 94. N ato m iast kupiecki sy n Tom asz S i w e k z P o znan ia ta k i w niosek w yciąg n ął z te j sam ej lek tu ry : ,,Z nalazłem w n ich (tz. w L ista ch In d y jsk ic h ) w iele przejaw ó w pierw o tn eg o Kościoła, (zw łaszcza zaś ten , że neofici dobrow olnie oddaw ali ojcom w ładzę n a d sw y m i dobram i, sami z w ielką ochotą o d d ając się całkow icie n a służbę Bogu) i w iele in n y ch rzeczy w łaściw y ch C h ry stu so w i i Jego naśladow com . To w szystko ta k ą m iało w ym ow ę d la m nie, że o d tąd zniszczalne i p rze ­ m ijają c e d o b ra tego św ia ta s tra c iły jakoś w m ych oczach n a cenie, a u m y sł w zniósł się n iem ało k u dobrom w yższym i sz la c h etn iej­ szym ” 95. S ta n isław H e r b e s t, k tó re m u listy w p a d ły do ręk i około 1566, ,,ich le k tu rą ta k się delek to w ał, że w c z y tu ją c się w nie w ielo k ro tn ie zaczął m yśleć o podjęciu życia doskonalszego, tego m ianow icie, k tó re jak zau w aży ł w iedli nie ty lk o ludzie T ow arzys­ tw a, ale n a w e t św ieżo (przez nich) n aw rócen i ch rz e śc ijan ie ” 96. J e rz y H i n t z ży jący w e W schow ie w środ o w isku p ro testan ck im , gdzie w iele złego n a słu c h a ł się o jezu itach , n a tk n ą ł się rów nież — u słu g u ją c p ew nem u księdzu — na L is ty I n d y js k ie , k tó re „n ap ełn iły go w ielk ą rad o śc ią ” 97.

P ow yższy p rzeg ląd p rzy k ład ó w pow ołania w spółczesnych S ta ­ nisław ow i K ostce polskich jezu itó w przez analogię może służyć pom ocą w d o k ład n iejszy m p oznaniu tak że i pow ołania św. S ta n i­ sław a. O czyw iście nic nie zastąp i b ra k u autobiograficznego opisu pow ołania Św iętego. Skoro zatem m ożna było z całą pew nością sko nstato w ać pew ne p o w tarzające się cechy i w łaściw ości pow oła­ nia u ogółu w spółczesnych m u jezu itó w polskich, to w olno je od­ nieść z p raw d o p o d obień stw em rów nież do osoby K ostki. Oczywiście są to cechy i w łaściw ości zw iązane z epoką w zb ie ra ją c e j w Kościele w ielkiej re fo rm y i odrodzenia. Fenom en ów czesnego T ow arzystw a b y ł jed n y m z ich n a jśw ie tn ie jsz y c h przejaw ów . P ow ołanie więc K o s t k i było dobrze „osadzone” w kontek ście dziejow ym . Do­ szła w nim do głosu z n ieb y w ałą siłą w ieczna m łodość Kościoła.

LA VOCATION DE S. STANISLAS KOSTKA À LA LUMIÈRE DE NOUVELLES SOURCES

Présentant l ’histoire de la vocation de S. Stanislas l’auteur tente d’échapn per au cadre des lieux communs. Ne disposant pas de sources vraiment nouvelles pour le cas précis de son héros il exploite les mémoires de nom­ breux jésuites contemporains de Stanislas, qui présentent les étapes de leur vocation à la Compagnie de Jésus.

»4 O .C ., 35.

95 o.c., 40.

9« o.c., 92.

(19)

Les déclarations autobiographiques de près de cents jésuites polonais, écrites à cette époque (1575 environ) et concernants un seul et même point — leur vocation — présentent un ensemble de traits bien propres à caractériser une génération de religieux. C’est là non seulement un cas exceptionnel dans l ’ensemble des sources de notre connaissance pour la mentalité du XVI-ème siècle, mais encore dans le cas précis de la vocation de Stanislas, cela donne une riche toile de fond et un contexte bien précis à l ’aventure vécue par le jeune jésuite.

Un ensemble de citations de ces mémoires, complétés par les informa­ tions biographiques contenues dans les régistres du noviciat de Brunsberg (1568—1576), ou figurent les comptes-rendus de l ’accueil des candidats, font le sujet de l’article en vue de reconstituer le contexte naturel, dans lequel est née la vocation religieuse de Stanislas Kostka.

L’image ainsi reconstituée d’une vocation-type, si Ton peut dire, d’un jésuite polonais dans les années soixante et soixante dix du XVI-ème siecle présente une série de traits bien concrets, se reproduisant dans les cas personnels de nombreux contemporains de Stanislas.

L’auteur transpose ces traits par analogie dans la vocation du jeune polonais, lui donnant un relief particulièrement vivant. Ce n’est plus le petit saint idéal à la destinée extraordinaire, que présente l ’hagiographie tradi­ tionelle. Nous avons affaire à un cas „typique”, présentant tous les traits d’une authenticité vécue, mieux compris à la lumière d’une époque précise. Il s’agit de ce temps qui suivit le Concile de Trente, ou la vie religieuse était caractérisée par un dynamisme puissant tendant à la réforme de l’Eglise, dynamisme dont l ’action de la Compagnie de Jésus était une e x ­ pression singulière.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dans toute la suite on supposera que la fonction f est d´efinissable dans une structure o-minimale (cf. La d´emonstration s’inspire de [5] o` u un r´esultat analogue est montr´e,

elimin´ e dans l’´ etude un type d’espaces en quelque sorte d´ eg´ en´ er´ es dans le paragraphe 3.1, les espaces n’ayant pas de suites aux composantes toutes non nulles,

Z genezy hitlerow skiej agresji

Czytelnik spoglądając na tekst nie orientuje się, jakie jest jego zaświadczenie epigraficzne i skazany jest na żmudne porów nyw anie dwóch inskrypcji.. powo­

Les chants de l’"Ungaricum" dans les manuscrits polonais antétridentins. Collectanea Theologica 51/Fasciculus specialis,

gence qui les enferme dans un ordre d’idées restreint, tout cela fait que quelques hommes placent leur esprit à cent pour cent.?. Dieu les avait doués trop

mówić po krytycznym uzasadnieniu realizmu epistemologicznego o praw dzie ontologicznej, jeżeli tylko zacieśnimy jej zakres do wypadków zgodności doświad­ czalnie

Dans l’´enonc´e d´efinitoire direct avec le verbe d´esigner qui exprime la relation d’´equivalence entre les mots fruit, fruits charnus, parties de plantes, qui sont ensuite