• Nie Znaleziono Wyników

Drogi książki : wpływ książki w zależności od sposobu jej otrzymania

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Drogi książki : wpływ książki w zależności od sposobu jej otrzymania"

Copied!
100
0
0

Pełen tekst

(1)

JÓZEF PĘKALSKI

WPŁYW KSIĄŻKI W ZALEŻNOŚCI OD SPOSOBU JEJ OTRZYMANIA

WAR S Z AWA 1934

D O M K S I Ą Ż K I P O L S K I E J , S P A K C .

(2)
(3)

DROGI K S I Ą Ż K I

(4)

Z A G A D N I E N I A K S I Ą Ż K I I CZYTELNICTW A W POLSCE

TOM I.

JÓ Z E F PĘKALSKI

D R O G I K S I Ą Ż K I

W A R S Z A W A 1 9 3 4

D O M K S I Ą Ż K I P O L S K I E J , S P. A K C ,

(5)

JÓZEF PĘKALSKI

DROGI KSIĄŻKI

WPŁYW KSIĄŻKi W ZALEŻNOŚCI OD SPOSOBU JEJ OTRZYMANIA

) % P m

W A R S Z A W A 19 3 4

D O M K S I Ą Ż K I P O L S K I B J, S P. A K C.

(6)

Praca egzam inacyjna, przedsta­

wiona na Studjum P racy Społeczno- Oświatowej IV. W. P. w Warszawie (grupa bibljotekarska).

ODBITO 550 NUMEROWANYCH EGZEMPLARZY

/ .o O

« o n

D O M K S I Ą Ż K I P O L S K I E J S P Ó Ł K A A K C Y J N A H urtow nia dla księgarzy i wydawców pod zarządem E. W. Szelążka

W arszawa, Plac T rzech Krzyży 8

ZA K L. GRAF. B. W IER ZB IC K I I S-KA, W ARSZAW A

(7)

I. ZAKRES I TEM A T PRACY.

Stosunek człowieka do książki, p rzejaw iający się w ta k i óżnorodnych, odm iennych form ach — stosunkowo n ie ­ dawno stał się przedm iotem naukow ego badania. W iele nadzw yczaj w ażnych, podstawowych zagadnień z te j dzie­

dziny czeka dopiero n a swych badaczy; objęcie ich wszyst­

kich przerasta możliwości i siły jednostek. S tąd też praca w te j dziedzinie ograniczyć się m usi n arazie do pilnego grom adzenia m aterjałów , przyczynków, k tó re dopiero ze­

b ra n e w większej ilości mogą stanowić podstaw ę do wy­

prow adzenia uogólnień i wniosków. Z agadnieniem cen- traln em , k tó re jest właściwie celem b a d a ń w tej dziedzi­

nie — to w edług słów R ub ak in a — zagadnienie „w pływ u książki, w pływ u słów drukow anych, pisanych lub wypo­

w iadanych n a jednostkę, społeczeństwo, ludzkość“. Oczy­

wiście wpływ ten zależny jest od w ielkiej ilości n a jro z ­ m aitszych czynników , k tó re pow inny być d okład nie zana­

lizowane.

W m ojej pracy chciałbym w m iarę możności p o ru ­ szyć i oświetlić jedno z tych szczegółowych zagadnień — zagadnienie t. zw. „drogi książki“ . Zależność w pływ u książ­

ki n a czytelnika od sposobu je j otrzym ania przejaw ia się 5

(8)

w życiu bardzo często. W szak nieraz sym patja, ja k ą p rz e­

jaw iam y w stosunku do pewnego ty p u książek, do pew­

nych autorów — d aje się w yjaśnić tylko w zw iązku z drogą, ze sposobem, przy pom ocy którego książka do rą k czytelnika się dostała.

N ajsilniej zależność ta w ystępuje w okresie, kiedy krystalizuje się oblicze przyszłego czytelnika — to jest w dzieciństw ie i młodości. Dlatego też w swojej p racy zu­

p ełnie świadom ie ograniczyłem i ścieśniłem niejak o teren swych doświadczeń do tego okresu, pośw ięcając specjalną uwagę wpływom najbliższego otoczenia i środowiska.

R ola bezpośredniego otoczenia, k tórem u zawdzięcza dziecko swoje pierwsze w prow adzenie w świat książki, następnie sfera wpływów, któ rem i rozporządza szkoła, w re­

szcie oddziaływ anie b ib ljo te k i publicznej — oto najw aż­

niejsze zagadnienia, k tó re staną się przedm iotem m ojej pracy. W zależności od dostępnych m i m aterjałów m ogłem w ybrać tylko n iek tó re czynniki, odgryw ające ważną rolę p rzy kształtow aniu się stosunku czytelnika do k siążki; ich charakterystyka, z uw zględnieniem w ażniejszych zjaw isk i zagadnień psychologji dziecka — stanow i tem at pracy.

II. CH A RA K TER Y STY K A ŹRÓDEŁ I M ETOD, ZASTOSOW ANYCH W PRACY.

Podstawowego m aterja łu do scharakteryzow anych we wstępie zagadnień dostarczyła a n k ie ta ,' przeprow adzona przew ażnie w śród nauczycielstw a i bib ljo tek arzy (m aj, czerwiec 1931 r.). Uzyskany tą drogą m aterja ł, sch arak te­

ryzow any poniżej (p. str. 13 i n.) uzup ełniałem w to ku rozw ijania zagadnień dostępną n u lite ra tu rą (p. B ibljo- g ra fja). Wreszcie jako ilu strację niektóryrch zagadnień 6

(9)

stosowałem przykłady, zaczerpnięte z autob iografij i in ­ nych utw orów lite ra tu ry pięk n ej. P rzed zobrazow aniem wyników, osiągniętych przy pom ocy tych środków , uw a­

żam za konieczne ro zp atrzenie w artości sam ej m etody w odniesieniu do przedstaw ionych zagadnień.

A. A n k i e t a .

A nkietę należy zaliczyć do n ajb ard ziej rozpow szech­

nionych sposobów zbierania m a te rja łu naukow ego. Zwła­

szcza zn a jd u je ona częste zastosowanie n a gruncie psy- chologji i pedagogiki. U tarło się naw et przekonanie, że jest to najłatw iejszy sposób uzyskania oczekiw anych wy­

ników , "wymagający niew ielkiego n ak ład u energji i czasu.

W ystarczy przecież zwrócić się do większej ilości ludzi, aby otrzym ać od nich odpow iedzi, zaw ierające oświetlenie te j sam ej kw estji z różnych pu nktów w idzenia.

D obre przeprow adzenie ankiety, zużytkow anie dostar­

czonego przez nią surowego m aterja łu , wym aga je d n a k n a ­ praw dę ogrom nego n a k ła d u czasu i energji, którego czę­

stokroć n ie równoważy w artość uzyskanych wyników. Są­

dzę, że scharakteryzow anie tych trudności, z jak iem i się spotkałem przy przeprow adzaniu m ej an k iety — jest rze­

czą pożyteczną, gdyż może dorzuci jak iś szczegół, wzboga­

cający dotychczasowe wiadom ości o sam ej m etodzie — i zwróci uwagę na konieczność krytycznego spojrzenia na uzyskane tą drogą wyniki.

Przedew szystkiem w p a ru słowach w spom nę o waż­

niejszych rodzajach ankiety, aby u n ik n ąć w to k u pó źn iej­

szych rozw ażań pew nych nieporozum ień.

W edług określenia W. S terna 1 — ankieta (niem . E rhe- 1 Stern W. D ie D ifferentielle Psychologie. Str. 118.

(10)

bungsnietliode, fr. E nquete, Q uestionnaire, ang. Questio- n ary ) nie jest jak ąś specjalną m eto d ą; przy je j stosowaniu badacz używa pom ocy innych osób, k tó re ze swej strony zastosować m uszą jed n ą z istniejących m etod. Środkiem porozum ienia jest zazwyczaj pismo — stąd nazw a a. p i­

śm iennej, do k tó rej odnosić się będą wszystkie później poczynione spostrzeżenia ■— lub w rzadszych w ypadkach — u stna rozm ow a (ankieta ustna i kom binacje z piśm ien­

ną — p ółustna i półpiśm ienna).

Ze względu na stosunek do zagadnienia, k tó re m a być przy pom ocy ankiety oświetlone, w yróżniam y dwa zasadni­

cze rod zaje: a. ilościową czyli statystyczną i a. jakościo­

wą. Zasadnicza różnica m iędzy tem i dwoma ro dzajam i w ynika z postaw ienia samego celu: o ile pierw szy rodzaj stara się ustalić stosunek ilościowy m iędzy w ybränem i z góry faktam i, stw ierdzić stopień górow ania tego lu b in ­ nych typów zjaw isk, o tyle w a. jakościow ej n a pierwszy p la n wysuwa się elem ent opisowy, dążność do u m iejętn ej analizy i ch arakterystyki ciekawszych przejaw ów danego zjaw iska. Dalsze różnice w ystępują zarówno w opracow y­

w aniu sam ej ankiety, ja k i je j wyników.

K w estjonarjusz a. statystycznej, k tó rej wrartość zależ­

na jest od ilości otrzym anych odpow iedzi — m usi być k ró tk i i zwięzły: u k ład ają cy n ie m oże zbyt w iele w ym a­

gań staw iać odpow iadającym , — czasem m usi się zado­

wolić k ró tk iem „tak “ lu b „n ie“ — jak o odpow iedzią na pytanie.

Z upełnie inaczej przedstaw ia się ta spraw a z a. ja k o ­ ściową. Zgodnie z nazw ą — n ie ilość odpow iedzi, lecz ich jakość decyduje o w artości ankiety. W ym aga też ona znacznie większego w ysiłku od odpow iadających, a czasem naw et specjalnych zainteresow ań w stosunku do zagad­

(11)

nień, k tó re wysuwa na czoło. O pracow anie a. ilościowej polega na dokładnych zestaw ieniach liczbowych, sta ra ją ­ cych się wyrazić procentow o częstość w ystępow ania zja­

wisk, gdy tym czasem a. jakościowa wymaga przedewszyst- kiem u m iejętn ej analizy psychologicznej. Ze względu na niew ielką stosunkowo ilość odpow iedzi, ja k ą m ożem y uzy­

skać w ankiecie jakościow ej (wymaga ona od b adanych pewnego w ysiłku, zdolności do au to an alizy ), opracow anie statystyczne za jm u je albo zupełnie podrzędne m iejsce, albo (przy niew ielkiej ilości odpow iedzi) — naw et nie jest możliwe.

A nkieta jakościowa, k tó ra znalazła p ełne zastosowa­

nie w m ojej pracy, okazuje się zwłaszcza przy d atn ą do ośw ietlenia najrozm aitszych zagadnień psychologicznych.

N ie należy je d n a k zapom inać o je j w adach i stronach ujem nych, k tó re mogą zaważyć niekiedy na w artości osią­

gniętych wyników.

Rozczarow anie, dość częste co do w artości zebranego m a te rja łu da się n ajzu p e łn ie j wytłum aczyć charak terem samej m etody. P rzy ankiecie piśm iennej niem a bezp o­

średniego k o n ta k tu m iędzy badaczem , a osobam i badane- mi. Jedynym łącznikiem , w yrazicielem zam iarów p rz e p ro ­ w adzającego b ad a n ie jest kw estjonarjusz, k tó ry jak o bo ­ dziec jedyny i niekontrolow any, wywołać może czasem n a j.

m niej oczekiwane reakcje. T ru d n o przecież w w ielu ra ­ zach przew idzieć, ja k ie przedstaw ienia i skojarzenia wy­

woła w um yśle odpow iadającego dany wyraz, k tórem u a u to r kw estjonarjusza n ad ał ściśle określone (p rz y n a j­

m niej w swojem pojęciu) znaczenie. D latego też niezm ier­

n ie ważną rzeczą w m etodzie ankiety, decydującą często o w ynikach całej pracy — jest odpow iedni u k ład kwe­

stjonarjusza, staran n a i dobrze przem yślana budow a pytań.

(12)

Z psychologji zeznań wiemy o ścisłej zależności od­

powiedzi od form y pytania. Najw iększe trudności p rzed­

staw ia znalezienie granicy m iędzy pytaniam i zbyt ogólne- m i, a ściśle oznaczonem i, działającem i sugestywnie. N a j­

m niejszą jest sugestja przy t. zw. pytaniach „ok reślają­

cych“, k tó re zm uszają niejako odpow iadającego do sam o­

dzielnej odpow iedzi, np. k tó ry p rzed m iot n au k i szkolnej jest n ajb ard ziej in teresujący? Dlaczego? N ajw iększą jest natom iast sugestja przy pytaniach stanowczych, k tó re k ry ­ ją już w sobie gotową odpowiedź, wym agając od b ad a­

nego jed y n ie zastosowania tw ierdzenia, czy przeczenia.

N ajw ięcej zastrzeżeń bud zi w artość otrzym anych od­

pow iedzi ze względu na objaw iającą się -w m niejszym lub większym stopn iu nieszczerość odpow iadających. Źródła lej nieszczerości są różne. N ajczęściej w ystępującym m o­

tywem, to obaw a p rzed wydobyciem n a jaw zbyt osobi­

stych zwierzeń, ucieczka przed dom niem anem okryciem się śmiesznością (niestety — w pojęciu w ielu lu dzi — szczerość utożsam iana jest z naiw nością). Motyw ten od­

grywa zwłaszcza znaczną rolę w w ypadkach, gdy osoba badającego n ie jest zupełnie obca odpow iadającym .

N iekiedy na szczerość wypow iedzeń wywiera znaczny wpływ — b ra k czasu n a głębsze zanalizow anie treści w ła­

snych przeżyć. Zwłaszcza przy ankiecie jakościow ej rek on­

stru k cja tych przeżyć wymaga pewnego wysiłku um ysło­

wego; jeżeli odpow iadający nie chce sobie zadać trochę tru d u — d aje odpow iedzi nieprzem yślane, a przeto nie- zawsze pokryw ające się z rzeczywistością.

W reszcie dość często spotykanym objaw em u odpo­

w iadających, je st chęć zaznaczenia swej oryginalności lub też w praw ienia w kło p o t opracow ującego ankietę, przez daw anie odpow iedzi paradoksalnych, lu b żartobliw ych.

(13)

Są to je d n a k n ajm n iej groźne dla całości pracy objawy, dające się unieszkodliw ić, zw racające bow iem uwagę przy opracow aniu m aterjału .

Z tego krótkiego przeglądu przekonać się m ożna ła t­

wo, że najw ażniejszem i czynnikam i, od k tóry ch uzależnio­

n a jest wartość osiągniętych w yników — są następ u jące:

1) U kład i budow a kw estjonarjusza.

2) Stosunek odpow iadających do ankiety.

O becnie należy choć p okrótce scharakteryzow ać an­

kietę, k tó ra stała się podstaw ą m ojej pracy, uw zględniając obydwa w ym ienione czynniki.

Przedew szystkiem dla ogólnej o rjen ta cji co do cha- la k te ru ankiety — obok przytoczenia kw estjonarjusza — podam rów nież ważniejsze zestaw ienia liczbowe, odnoszą­

ce się do odpow iadających.

Kwest j ona rj usz

K w estjonarjusz niżej podany ma na celu zebranie drogę wypo­

wiedzeń się w ielu osób — m aterjału, dotyczącego budzenia się i po­

wstawania zainteresowań, związanych z książki}, ściślej — dróg, jakie- m i przychodzi książka, któ ra obudziła zainteresowanie.

Większość pytań odnosi się do lat dzieciństwa i wczesnej m ło­

dości. O dpowiedzi są bezim ienne. Odpowiadający są proszeni o wy­

pełnienie dokładne rubryk działu ogólnego i o podaw anie odpowiedzi na dalsze pytania możliwie szczegółowych. 0 ile pamięć nie przecho­

wała jakichś szczegółów, należy to zaznaczyć, np. tytułu nie pam iętam . Bardzo w ażne jest podaw anie roku życia i okoliczności, towa­

rzyszących zapoznaniu się z książką.

I. Dane ogólne.

1. W iek, płeć.

2. Zawód, ew. zajęcie obecnie.

3. Zawód rodziców.

4. W ykształcenie — rodzaj studjów odbytych ew. obecnych.

5. M iejsce zamieszkania w dzieciństwie, m łodości, obecnie (wieś, m iasto, okolica k ra ju ).

(14)

II. Pierwsze książki.

1) Pierwsze książki, które obudziły w dzieciństwie w ielkie zainteresow anie — podać tytuły lub krótką charakterystykę, nadto zaznaczyć rok życia, którym je czytano.

Skąd pochodziły:

a) wypożyczenie b) nagroda szkolna c) podarek d) inne drogi.

2) Co wpłynęło na zainteresowanie się wymienio- nemi książkam i?

a) sposób ich otrzymania b) wygląd zewnętrzny c) ilustracje

d) treść

c) inne czynniki.

3) K iedy (w którym roku życia) pojaw iła się chęć posiadania książek na własność, tworzenia własnej bibljoteczki?

Drogi doboru:

a) przypadkowy

b) polecenie (przez kogo?) c) wystawa księgarska d) inne.

Czy książki z w łasnej bibljoteczki były w całości czytane? (grom adzone w celu przeczytania, czy raczej w zam iarach kolekcjonerskich).

Czy książki do w łasnej b-ki były kupow ane z prze- wyżki dochodów nad w ydatkam i, czy też z uszczerb­

kiem minim alnego budżetu domowego?

III. W pływ y, kształtujące zainteresowania.

1 ) Czy i w jakim stopniu atm osfera dom u rodzin­

nego wpłynęła na zainteresow anie się książką?

a) rodzice, ich wykształcenie, stosunek do książek

b) rodzeństwo c) krew ni i znajom i.

2) W pływ szkoły pow szechnej i średniej:

a) bibljotcczka szkolna

b) lekcje języka polskiego (literatu ry ).

3) B ibljoteka publiczna (w którym roku życia za­

częto z niej korzystać?

(15)

4) W pływ kolegów — jacy koledzy wywarli n a j­

większy wpływ (czy i czem im ponow ali?).

5) Czy jak ie szczególne zdarzenie w życiu wpłynę­

ło decydująco na zainteresow anie się książką?

K iedy?

6) W pływy innych osób. Jak ie stosunki z nim i wiązały?

7) K tóry z tych wszystkich wpływów był najsil­

niejszym (w którym okresie życia?).

8) Jak i wpływ wywarły książki na:

postępowanie ideały

w ybór zawodu.

IV . Pytanie dodatkow e dla nauczycieli i wychowawców.

Czy poleca m łodzieży ulubione daw niej przez siebie książki? J a k młodzież na nie reaguje?

W a ż n i e j s z e z e s t a w i e n i a l i c z b o w e . Ilościowo dostarczyła an k ieta dość obfitego m ateriału . W edług w ybitnego znawcy tycli zagadnień — W S terna—

ankieta jakościow a o 50— 150 odp. dostarcza już mate- rja łu , k tó ry m ożna poddać analizie.

Ogólna ilość odpow iedzi p rzyjętych wynosi 116, usu­

nięto 2, ja k o stojące nie n a poziom ie.

N iżej zestawione tab elk i p o d ają w ażniejsze dane. od­

noszące się do odpow iadających n a ankietę.

I. Płeć.

M ę ż c z y ź n i K o b i e t y R a z e ni Ilość odp. % Ilość odp. 0//o I l o ś ć

74 64 42 36 116 100

(16)

II. W iek.

R o k ż. Ilość odp. 0 i°

1 8 — 20 5 4

21 — 24 28 24

2 5 - 3 0 45 39

31 - 40 25 22

41 - 50 2 1,5

powyż. 50 2 1,5

nic podano 9 8

R a z e m . 116 ICO

N ie podało w ieku 9 osób (wyłącznie kobiety ).

N ajliczniejszą grupę re p rez en tu ją odpow iadający m ię­

dzy 25—30 rokiem życia (47 % ).

III. Zawód (zajęcie).

G rupa zawodowa 11. odp. °//o

Nauczycielstwo sz. pow. 60 51 Studenci... 25 23 B ibljotekarzc . . . . 12 12 U r z ę d n ic y ... 4 Naucz. szk. śred. . . 3 Pracow n. ośw. . . . 3 D ziennikarze . . . . 2

A r t y ś c i ... 2 14

Uczn. szk. średn. 2

L ite ra t( k a )... 1 R o l n i k ... 1 E m e r y t ... 1

R a z e. m . 116 100

(17)

N ajliczniej reprezentow aną gru p ą zawodową jest n au ­ czycielstwo szkół pow szechnych (52% ) — w yraźniejsze p o d g ru p y : słuchacze P. In sty tu tu Naucz, w W arszawie (10 o d p .), słuchacze Wyższego K ursu Naucz, w W arszawie (16 o d p .), oraz słuchacze W akacyjnego K ursu Oświatowe­

go w B rodach (16 odp.).

W ten sposób wychowawcze zagadnienia, stanowiące podstawowe założenie ankiety spotkały się z ośw ietleniem przez bezpośrednio zainteresow anych tem i zagadnieniam i.

P rzeg ląd ając wykaz grup, z których re k ru tu ją się odpow iadający na ankietę, ulega się pozornie przek o n a­

niu , że d aje ona obraz jednostronny, gdyż 2 grupy re­

prezentow ane najsiln iej — to nauczycielstwo i bibljo- tek arze: w edług p rzekonania w ielu — właśnie tego ro­

dzaju -element, z konieczności, zawodowo n iejak o związa­

n y z książką — może dać n ajm n iej ciekawe odpowiedzi n a te zagadnienia.

M oje p rzeko nanie było n ajzu p ełn iej in n e: nie om yli­

łem się też w swych przew idyw aniach. O dpow iedzi n a u ­ czycielstwa szkół pow szechnych, k tó re przew ażnie re k ru ­ tu je się ze środow iska wiejskiego i m ałom iasteczkowego, przynoszą ogrom nie dużo ciekawego m aterja łu właśnie specjalnie w odniesieniu do interesującego nas zagadnie­

nia „dróg książki“ (d ają obraz łam ania się z trud no ścia­

mi, z tru d em zaspakajanego „głodu książki“ ).

Odpowdedzi zaś bibljo tek arzy , którzy m ają ustalony stosunek do książki (tylko tacy zaś m ogli i chcieli coś p o ­ wiedzieć w tych kw estjach — m otyw „zawodowej“ n ie ­ chęci do poruszania tych spraw praw ie wcale się n ie u jaw ­ nił) p o d ają jeszcze więcej typow ych i ciekaw ych zjawisk.

Zresztą kw estja w yboru pew nych grup odgrywa po drzęd­

ną zupełn ie ro lę — wszak nie chodziło m i o ich c h a rak ­ 15

(18)

terystykę, lecz o w ydobycie na jaw ciekawszych przejaw ów i zjaw isk w zagadnieniu „drogi książki“ .

IV . W ykształcenie.

Rodzaj wykszt. Ilość 0/

/o

Wyższe (ukończ,) . . 18 15 Wyższe (nieukończ.) . 38 33 Średnie (gimnazjum) . 18 15 Średnie zawód. (sem.

naucz, h a n d l.). . . 39 34 N ieukończone średnie , 3 3

R a z e m . 116 100

In n y ch danych (zajęcie rodziców, m iejsce zam ieszka­

nia) nie p o d d aję zestaw ieniu, gdyż zn a jd u ją one praw dziw e zastosowanie dopiero w zw iązku z om aw ianem i szczegó- łow em i zagadnieniam i.

K w estjonarjusz, k tó ry stał się podstaw ą p rzeprow a­

dzanych b ad ań , poprzedzony by ł pierw szą, p ró b n ą redak ­ cją, u jm u ją cą znacznie obszerniej te sam e zagadnienia w 26 zasadniczych p u n k tach , oprócz danych ogólnych

(ostateczna red ak cja zaw iera p y ta ń 14).

W a d y k w e s t j o n a r j u s z a ,

O siągnięte w yniki przekonały m nie o pew nych błędach i niedociągnięciach kw estjonarjusza.

N iek tó re p y tan ia m ożnaby zupełnie pom in ąć bez szkody dla opracow yw anych zagadnień, a m ianow icie:

(19)

1 i 2 cz. I I kwest., odnoszące się do pierw szych książek (dostarcza m aterja łu , k tó ry praw dziw ą w artość przedstaw iałby w opracow aniu statystycznem , n a tu ra ln ie p rzy uzyskaniu znacznie większej ilości o d p o w ę d z i).

7 cz. I I I — jak o zbyt tru d n e do ustalenia.

8 cz. I I I — zagadnienie, k tó re z konieczności m usiało być p o trak tow ane ubocznie, a jest zby t ważne, aby m oż­

n a n a n ie odpow iedzieć p a ru słowami. W p a ru w ypadkach niejasna lu b niew yraźna stylizacja p y ta ń by ła przyczyną nieporozum ień, k tó re zaciążyły n a jakości wypowiedzeń.

Pytanie 3 cz. I I I kw estjonarjusza — B ibljoteka publiczna (w którym ro k u życia zaczęto z niej korzystać) — ku w ielkiej szkodzie m ojej pracy umieszczone w nawiasie pytanie poboczne sugestjonow ało większość odpow iadających, skierow ując ich uwagę tylko na datę korzystania. M oim zam iarem było wydobycie na pierwszy plan wpływu b-ki, charakterystyki jej, podobnie ja k w po­

przednich pytaniach (licząc na domyślność odpow iadających nie chciałem nadaw ać tem u pytaniu formy, podobnej do 2 poprzed­

nich).

P ytanie 2 cz. I I I — należało może rozbić na 2 części:

a) wpływ szkoły powszechnej, b ) wpływ szkoły średniej. Przy utrzym anej stylizacji w iele osób nie rozróżniało wogóle tych dwóch typów.

Poza tem i u sterkam i p y tan ia okazały się n ajzu p ełn iej pom ocnym i w ch arak terze bodźców. D odatnią ich stroną było to, że rzadko sugestjonow ały one badanych do da­

w ania odpow iedzi krańcow ych, lakonicznych: tak, n ie — w tym w y padku zupełnie nie pożądanych.

S t o s u n e k o d p o w i a d a j ą c y c h d o a n k i e t y . W sam em założeniu ankiety tkw iła ju ż zasadnicza de­

cyzja: otrzym ać odpow iedzi niew iele, ale zato, pochodzą­

cych od lu dzi, któ rzy tch n ą w n ie osobiste zainteresow a­

nie. Zresztą sam rodzaj ankiety, w ym agający od badanych

(20)

pewnego n ak ład u czasu i wysiłku — ograniczył do m in i­

m um ilość odpow iedzi, pisanych „na ko lan ie“, „na od- czepne“, „byle zbyć“ .

Jeżeli weźm iem y następnie pod uwagę okres czasu, w k tó ry m ankietę przeprow adzano, p o rę może n ajm n iej odpow iednią do tego ro d zaju przedsięw zięć — bo m iesiąc m aj i czerwiec — to dojdziem y do pocieszającego p rze­

konania, że odpow iedzi otrzym ane pochodzą od osób rze­

czywiście zainteresow anych, k tó re n ieraz z praw dziw ą sa­

tysfakcją odsłaniały tajem nice swego stosunku do u m iło ­ wanego św iata książki. Zresztą n a jle p ie j te rzeczy oświe­

tlone zostaną w to k u sam ej analizy odpow iedzi, nieraz b. szczegółowych, w ybiegających poprostu z ra m przezna­

czonego im miejsca.

Zagadnienie szczerości otrzym yw anych odpow iedzi częściowo wiąże się z u p rzed n io om aw ianem i. Przecież je ­ żeli ktoś w ypow iada się w kw estji d lań in teresującej, sta­

ra się szczerze postaw ić swój stosunek do niej. A nonim o­

wość odpow iedzi, konieczna zresztą w stosunku do zagad­

n ień n a tu ry ta k osobistej, ja k przeżycia zw iązane z książ­

ką — ogrom nie się przyczyniła do szczerości wypowie­

dzeń (przykład y przyw łaszczania sobie cudzych książek, czy pow staw ania stosunku do pew nych książek, po d w pły­

wem osób, z k tórem i w iązały przeżycia erotyczne — świad- o tem n a jle p ie j).

W s p o m n i e n i a z c z a s ó w d z i e c i ń s t w a — j a k o o s n o w a a n k i e t y .

N ajw ięcej je d n a k zastrzeżeń m oże budzić oparcie ankiety n a tego ro d z aju in trospekcji, k tó ra zm usza do co­

fania się okiem wstecz, w odległą k ra in ę dzieciństwa 18

(21)

i wczesnej m łodości, aby wydobyć stam tąd m gliste często­

kroć i ułam kow e w spom nienia.

W psychologji użyta przez nas m etoda nosi nazwę retrospekcji (p a trz : C laparede. Psycbologja dziecka i p e­

dagogika eksper.) i traktow ana jest jak o b. niepew na dro ­ ga naukow ego badania.

Oto zdanie C laparedc’a 1 :

„ta retrospektyw na metoda wszakże jest zawsze niepew na, a jest ju ż zupełnie niem ożliwa, lub niebezpieczna, o ile ją stosujem y do pierwszych lat życia: pom ijając już to, że w spom nienia z tego okresu są b. postrzępione, mogły one nadto ulec w ybitnym prze­

obrażeniom w biegu łat, ja k snadnie możemy się o tem przeko­

nać sam i“.

B ardzo krytycznie ustosunkow uje się do w artości wspom ­ nień z czasów dzieciństw a Zienkowski 2:

„Zapewne, że my, dorośli, zachowujemy w swej pam ięci te lub inne wspom nienia naszego dziecięctwa, które pozwalają nam, z m niejszem lub większem pow odzeniem przenikać świat duchowy dziecka. Lecz przedewszystkiem nasze w spom nienia są nader uryw­

kowe i niepełne.

Niępełność, urywkowość naszych wspom nień czyni je nader niepewnym przew odnikiem w analizow aniu duszy dziecka. Ale je ­ szcze ważniejsze od ilościowego ubóstwa wspom nień jest ich mała przydatność jakościowa.

W spom nienia nasze nietylko, że są zbyt niepew ne, lecz nadto dostrzec w nich można nader często istotne zmiany.

Obok tego na wspomnienia nasze w ielki wpływ wywiera odle­

głość tych zdarzeń, które sobie przypom inam y: im później przy­

pom inam y sobie te lub inne zdarzenia, im bardziej się od nich oddalam y, tem bardziej zm ienia się pojm ow anie tych faktów, im ie­

nia się nasze „psychiczne nastawienie“, mające tak w ielki wpływ na treść wypływających z nas przedstaw ień“ .

Oto są zasadnicze motywy, z pow odu których zarów ­ no C laparede ja k i Zienkowski, dyskw alifikują wspom ­

1 C laparede E. Psychologja dziecka i pedagogika eksperym en­

talna. Str. 214.

3 Zienkow ski W. Psychologja dziecięctwa. Str. 18—19.

(22)

nienia z czasów dzieciństw a jak o m a te rja ł podstawowy przy budow ie psychologji dziecka.

N ależy się je d n a k zastanowić n ad tem , czy rów nie m ałow artościow ą jest ta m etoda „rek o n stru k cji w spom nień“

w zastosow aniu do naszych zagadnień?

O baj cytowani autorzy przystęp u ją do oceny w arto ­ ści pierw szych w spom nień z p u n k tu w idzenia ich p rz y d at­

ności w rozstrzyganiu wszystkich zagadnień psychologji dziecka.

N am zaś chodzi o w ydobycie n a ja w ciekawszych, m ało d otąd znanych m om entów stosunku człowieka do książki w okresie zaw iązyw ania się te j znajom ości, o po­

znanie, w ja k i sposób „droga książki“ wpływa n a utrw a­

lenie się tego stosunku. A te rzeczy uśw iadam iam y sobie dopiero w w ieku dojrzałym . N atu raln ie, że osiągnięcie p e ł­

nego i wyrazistego obrazu tych zagadnień je s t rzeczą tru d ­ ną, nie pow inno to je d n a k zniechęcać do robienia prób i poszukiw ań. Okolicznością pom yślną je st następnie fak t, że pierw sze w spom nienia, zw iązane z książką, odnoszą się do 7-go, czy 8-go ro k u życia, a w tym okresie istnieje n a j­

większa zdolność zapam iętyw ania wrażeń, zwłaszcza od­

gryw ających ta k ważną rolę w życiu dziecka, ja k pierw sze zetknięcie się ze światem książki. P rze k o n u ją nas zresztą o tem liczne autobiografje, w których zn ajd u jem y świe­

ży, odznaczający się bogactw em szczegółów opis w rażeń z tego w łaśnie okresu.

P rzek o n an ie o p ełn ej w artości w spom nień w zastoso­

w aniu do om aw ianych zagadnień z n a jd u je uzasadnienie w charak terze sam ej ankiety. N iew ątpliw ie zab ierali w n iej głos ludzie, interesujący się zagadnieniem własnego stosunku do książki, a p rzeto zachow ujący w pam ięci w ie­

le pierw szych w spom nień z okresu zaw iązyw ania się tego

(23)

stosunku. Obecne zainteresow anie w płynęło więc nie­

w ątpliw ie pobudzająco na proces odnowy i re p ro d u k cji przeżyw anych niegdyś wrażeń.

W reszcie najw ażniejszym argum entem , któ ry p rze­

m awia za użyciem tego sposobu w zastosow aniu do wyło­

nionych zagadnień — jest b ra k pop rostu in n ej drogi ich śledzenia i w yjaśniania.

Bo przecież sam a obserw acja może dać tylko n a jb a r­

dziej zew nętrzne stw ierdzenie obecności, istnienia pew­

nych faktów .

Zw racanie się w tym w ypadku do przeżyć i w rażeń sam ych dzieci i m łodzieży byłoby rzeczą b. ryzykowną. N a j­

zupełniej tra fn ie fo rm u łu je swe zastrzeżenia co do w ar­

tości introspekcji bezpośredniej u dzieci Zienkow ski:

„Dzieci posiadają lak mało zainteresow ania względem samych siebie, względem swego życia wewnętrznego, zdolność rozróżniania i analizy — w stosunku do świata przeżyć w ewnętrznych — jeszcze tak mało jest u nich rozw inięta, wreszcie um iejętność ścisłego fo r­

mułowania i jasnego wyrażania swych przeżyć również jeszcze tak słabo rozw inięta, że posługiw ać się samoobserwacją dzieci jest absolutnie rzeczą niem ożliwą“.

N ie należy zapom inać wreszcie o tem , że nasz sto­

sunek do książek, zaw iązując się w okresie wczesnego dzie­

ciństwa, opiera się n a m nóstw ie faktów , żyjących często w podświadom ości całem i latam i, zanim sprzyjające oko­

liczności n ie w ydobędą ich na jaw . Otóż proces odtw arza­

nia w spom nień, dzięki praw u kojarzenia stw arza najlepsze w aru n k i u jaw n ian ia się najrozm aitszego ro d z aju zjaw isk, zaszytych głęboko w gęstwinie podświadomości.

A oto jed en z wielu przykładów n a to, ja k w ielką rolę odgryw ają nasze w spom nienia w dziele tłum aczenia i wy­

jaśn ian ia faktów , na pierw szy rz u t oka dziw nych i nie­

zrozum iałych.

(24)

Dość długo nic m ogłem sobie wytłumaczyć ciekawego zjawi­

ska z dziedziny swego osobistego stosunku do książki: oto pew­

nego rodzaju pietyzm u, i przyw iązania, z jakim zwracam się zawsze do znanych, choć niestety —- dziś już zupełnie wyczerpanych wy­

dań jubileuszow ych pism Prusa, Sienkiewicza, Orzeszkowej.

A przecież wyglądem swym zewnętrznym mogą one raczej odstraszać, odstręczać od czytania: papier bibulasty, żółty, druk drobniutki, przebijający przez papier (zwłaszcza ten drobniutki druk, ze względu na słaby wzrok, pow inien działać odstraszająco).

I oto przypom inam sobie, kiedy to po raz pierwszy zetknąłem się z tem i książkam i. M iałem w tedy 11—12 lat, przeżywając okres największego „głodu książki“, nienasyconej chęci pochłaniania ca­

łej masy książek. Ani dom rodzinny, ani szkoła nie mogła tych pragnień moich zaspokoić. I bibljoteka również. K orzystałem wtedy z niew ielkiej wypożyczalni Macierzy Szkolnej w małem , prowin- cjonalncm miasteczku. Przypom inam sobie, jakiem niezadow ole­

niem napełniałem się w chwili, gdy z rąk b ib ljo tek ark i otrzymywa­

łem cieniutką książeczkę, jakich k u m em u strapieniu było najw ięcej (opow iadania historyczne Zorjana, G rajncrta, powieści Jeża i K ra­

szewskiego w przeróbkach „dla m łodzieży“ ). Toż to przecież czy­

tania na godzinkę, nie więcej — myślałem z niezadow oleniem w ta­

kiej chwili.

Aż raz wreszcie dorw ałem się do grubego tom u nowel P rusa w wydaniu jubileuszow em . Już po raz pierwszy przeglądając książ­

k ę przy odbiorze — zauważyłem z biciem serca, że nietylko jest ona należycie gruba, ale i „pakow na“ (druk, prawdziwy mączek).

Podczas drogi do dom u m yślałem z nieukryw aną radością, o tych długich godzinach rozkoszowania się czytaniem. I oto w tej chwili zapewne wyryło się w mej duszy podśw iadom e uczucie przywiąza­

nia, miłość niem al, do tych drobniutkich literek, dających mi gwa­

rancję rozkoszy na dłuższą m etę obliczonej. I uczucie to pozostało do tego czasu, nie dając się zwyciężyć ani względami estetycznemi, ani higjenicznem i.

Sądzę, żc ten przykład n ajlep iej zobrazow ał znacze­

nie pierw szych w spom nień p rzy w yjaśnianiu ciekawych faktów naszego stosunku do książki.

B. A u t o b i o g r a f j e , u t w o r y l i t e r a t u r y p i ę k n e j .

W w ielu w ypadkach posługuję się w pracy, przy obrazow aniu poszczególnych zagadnień, pom ocą zaczerp­

n iętych z lite ra tu ry pięk n ej przykładów .

(25)

W w ielu autobiografiach i utw orach czysto lite rac­

kich (wykaz najw ażniejszych zaw iera p o dana n a końcu b ib ljo g rafja) spotykam y nieraz opisy stosunku człowieka do książki, w okresie powstawania i budzenia się tego za­

interesow ania. Oczywiście należy te rzeczy brać z pew ną dozą krytycyzm u, uw zględniając dość duży pro cen t p ie r­

w iastku dowolności — zwłaszcza w powieściach autobio­

graficznych.

Naogół jed n ak , a w m ojej pracy przedew szystkiem — odpow iednio zastosowane w yjątki pełnić mogą rolę cieka­

wej ilu stracji przedstaw ianych zagadnień.

III. ZA G A D N IEN IE „DRÓG K SIĄ ŻK I“ NA TLE W PŁYW ÓW O TO C ZEN IA I ŚRODOW ISKA.

P o k ró tk iej charakterystyce m etody zastosowanej w pracy przystęp u ję do om ówienia sam ych zagadnień, k tó re szereguję na zasadzie kolejności ich występowania,—

a więc zaczynam od przedstaw ienia najw ażniejszych „dróg książki“ w bezpośredniem , najbliższem otoczeniu dziecka (dom rodzinny) — potem om awiam wpływ szkoły i bibljo- teki, wreszcie osobne m iejsce poświęcam zagadnieniu

„książki w łasnej“ .

N a w stępie każdego rozdziału pod aję najw ażniejsze dane statystyczne (ilość odpow iedzi, odnoszących się do danego zag adnienia). W obrębie rozdziałów poświęciłem specjalną uwagę odpow iedniem u uszeregow aniu m aterja łu , ilustrującego poszczególne zjaw iska (przew aga cy tat i od­

pow iedzi czytelników ). M oją postawę wobec przedstaw ia­

nych zagadnień m ożnaby określić jak o postawę analityka- ilustrato ra.

(26)

N a 116 odpow iadających tylko 6 osób nie zaznaczyło stosunku do zagadnienia. Z pozostałych, 75 odpow iedzi za­

w iera obszerniejsze, w w ielu w ypadkach b. w yczerpujące om ówienie zagadnień. A nkieta w tej dziedzinie dostarczy­

ła specjalnie cennego m aterja łu .

a) Ś w i a t k s i ą ż k i w r o d z i n i e .

N iekiedy n ajpiękniejsza, a w większości wypadków najpierw sza droga, k tó rą do świadomości dziecka tra fia książka, jak o przedm iot zainteresow ania — to jego n a j­

bliższe i bezpośrednie otoczenie — dom rodzinny.

Może to być w p ł y w ś w i a d o m y, w tedy gdy istnieją odpow iednie do tego w arunki, stworzone przez t. zw. „atm osferę k u ltu ra ln ą “ . W tych razach wpływ ro ­ dziców, ja k się później przekonam y, może być o w iele silniejszy, bogatszy w skutkach, aniżeli innych czynni­

ków — szkoły, kolegów, bib ljo tek i.

W większości wypadków , zanim się zacznie to świa­

dome oddziaływ anie istnieje ju ż tajem ny, podśw iadom y czynnik, w pływ ający n a objaw ienie się w życiu dziecka książki, jak o przedm iotu zainteresow ania.

„O dkryta po raz pierwszy może z nudów , papierow a, czy tek­

turowa okładka odsłania przed naszem i oczyma świat cudów i skar­

bów niewyczerpanych, k tó re były pod nię schowane. Jest to właśnie dzień, kiedy budzi się świadomość, krytyka i w yobraźnia tam, gdzie dotychczas istniał tylko i n s t y n k t “ 1.

Cóż jest konieczne do obudzenia się tego instynktu, poprzedzającego praw dziw e zainteresow anie? Oto popro-

1. „ATMOSFERA” DOMU RODZINNEGO — A KSIĄŻKA.

1 L arband V. O czytaniu.

(27)

stu sam a obecność, istnienie książek, jak o przedm iotów , zn ajdujących się w polu spostrzeżeń dziecka.

N aw et więc .w tak ich w ypadkach, gdy czynnik świa­

domego oddziaływ ania nie wchodzi w grę — samo istnie­

nie książek w dom u stw arza podstaw ę do obudzenia się zainteresow ania, w początkow ej swojej fazie noszącego wy­

raźne cechy insty nktu.

R ozpatrzym y obecnie n a p rzykładzie odpow iedzi an­

kiety, ciekawsze przejaw y uzew nętrzniania się tego oddzia­

ływ ania o ch a rak terze podświadom ym .

„ ja k tylko daleko sięgam okiem w przyszłość, widzę oprawny w skórę, gruby tom rocznika „Tygodnika Illustrow anego“ oraz dwa znacznie m niejsze tomy „Dzwonka Częstochowskiego“. Oglądanie ilustracyj, później czytanie znajdujących się tam powieści — to moje pierwsze zetknięcie się ze światem książki. Jak ie było pocho­

dzenie Łych foljalów , dziś stwierdzić nie mogę, wiem tylko, że istniały — dokąd tylko pam ięć m oja sięga“ (1.23, miasteczko, ojciec — rzem ieślnik).

P rzytaczam ten p rzy k ład jako n ajb ard ziej ch arak tery ­ styczny. W tym w ypadku oddziaływ anie świadom e oto­

czenia nie m iało bow iem m iejsca, jed y n ie obecność tych książek, n ie w ą tp liw e im ponujących rozm iaram i, rzuca­

jących się w oczy — była praw dziw ym czynnikiem zain te­

resowania.

Zacznijm y je d n a k od tych w ypadków , w k tó ry ch cha­

ra k te r samego środowiska w znaczeniu ogólniejszem ogra­

nicza znaczenie tych przejaw ów do m inim um . Istn ieją przecież tak ie rodziny, i to niekoniecznie w środowisku w iejskiem , gdzie za w yjątkiem książki do nabożeństw a, niem a ani je d n e j książki „św ieckiej“.

„W dom u była jedynie książka z „G orzkiem i żalami na okres postu wielkiego“ (nauczyciel, ojciec -— m ałorol.).

O wyższym ju ż stosunkowo poziom ie życia ku lturaln ego w tego ro d z aju środow iskach świadczy obecność innych

(28)

książek — przew ażnie o treści relig ijn ej. U derzającą jest popularność „Żywotów' Świętych“ (niekiedy p ió ra ks.

S k a rg i).

„W dom u były żywoty świętych, rodzice czytali i za ich przy­

kładem czytałem ja “ (naucz, gimn., ojciec-rolnik).

Że tego rod zaju lek tu ra , naw et w okresie wczesnego dzie­

ciństwa może pozostawić trw ałe ślady, świadczy ciekawa autobiog rafja F. B., um ieszczona w „N auce P o lsk iej“ 3.

A utor pisze tam m iędzy innem i:

„Godzinam i przesiadyw ałem u sąsiadki staruszki, piastując młodsze rodzeństw o i przysłuchując się żywotom świętych w opra­

cowaniu ks. P. Skargi, które na głos odczytywała. Ta lektura wy­

warła na m nie niesłychanie silny wpływ. Ona stała się podstawą m ojej umysłowości pod względem wiary, m oralności i wiedzy — z tej podstawy dopiero wyszedł dalszy m ój rozwój. Do dziś dnia dziwię się, odczytując niekiedy poszczególne żywoty, dlaczego bę­

dąc 5-cio, 6-cioletniem dzieckiem w chłaniałem tę lek tu rę tak po­

żądliwie i starałem się ją zrozum ieć, zwłaszcza je j treść um oral- niajęcą“.

Prześlicznie odzw ierciedlony m am y wpływ „Żywotów Świętych“ w prostej rodzinie góralskiej na rozbudzenie się zainteresow ań u dzieci w „M atce“ Sewera (p a trz:

K siążka-relikw ja ro d zin n a).

Oczywiście, że obecność większej ilości książek w do­

m u, n ieraz całej b ib ljo tek i może potęgować oddziaływ a­

nie. N aw et w tym w ypadku, gdy tak a bibljoteczk a dom o­

wa zaw iera w yłącznie książki dla dorosłych, a więc jest dla dziecka niedostępna, sam w idok książek m oże wywoływać zainteresow anie, początkow o ja k względem innych p rz ed ­ m iotów spostrzegania.

1 F. B. Drogi mojego rozw oju umysłowego. N auka polska.

T. V I, str. 77 i n.

(29)

„W dom u zawsze pełno było książek, jakichś w ielkich, ilu ­ strowanych, na któ re zawsze patrzyłam z szacunkiem “ (bibljotekar- ka, ojciec — obywatel ziem ski).

T em ciekawszem i pozornie dziwnem, choć w gruncie rze­

czy n ajzu p e łn ie j w ytłum aczonem jest zjawisko, że cza­

sem atm osfera zbyt przesycona książką może wywoływać wśród dzieci całkiem przeciw ną reakcję. Świadczą o tem przytoczone poniżej odpow iedzi osób starszych, których dzieciństwo upłynęło w atm osferze n ad m iaru książek.

(odpow iedzi na ankietę nie bezpośrednie, lecz w form ie w yw iadu):

„Dom wykształcony wybitnie, intelektualne życie rozw inięte niezm iernie. Ojciec m iał w ielki księgozbiór, który przeszkadzał ży­

ciu, stąd przez reakcję nienawiść do posiadania książek“ (nauczy- cel-popularyzator, 1. 56, ojciec — profesor).

„Wychowana w nadm iarze książek, mogła je raczej nienawi- dzieć“ (literatka, 1. 45, ojciec — profesor).

Zjawisko to m ożna łatw o wytłum aczyć. O bracanie się od wczesnego dzieciństw a wśród w ielkiej ilości książek, ogrom na łatwość ich otrzym yw ania w yw ołuje poprostu stę­

pienie wrażliwości, spowodowane przesytem .

Stosunek do książki, przy względnej trudności w jej otrzym aniu — nosi jak iś uroczysty, odświętny c h a ra k te r;

każde zetknięcie się z nową książką, zdobytą może z. t r u ­ dem, czasem wym arzoną w ciągu długich chw il oczekiwa­

n i a — to praw dziw e święto dla dziecka; przy n adm iarze — obcow anie z książkam i to szary, zwykły, czasem naw et znienaw idzony, bo narzucony zgóry dzień roboczy.

■ b) K s i ą ż k a - r e l i k w j a r o d z i n n a .

Ze względu na to, że w odpow iedziach n a ankietę nie znalazłem w yraźnych ch araktery styk tego ro dzaju książek, odgryw ających je d n a k ogrom ną rolę w życiu pew nych

(30)

czytelników — przedstaw iam wyłącznie p rzykłady w ybra­

ne z utw orów lite ra tu ry pięknej.

N ie zawsze książka tak a zjaw ia się w środow isku o bo ­ ga tern i rozbudzonem życiu kultu raln em . Czasem jest je ­ dyną książką w dom u, ja k owe „Żywoty Świętych“ ks.

P io tra Skargi, — o których mówi góralka P orębska 1:

„Księga stara, w rodzinie m ojej ju ż zostaje pono od dwustu lat. Cudem przyszła, cudem ostaje. Dużo razy była ona w ogniu, zawsze ocalała. Praw ie, że sama święta, tyle w niej światła i świę­

tości“ .

O bok silnie zaznaczonego pierw iastku cudowności, wy­

stęp u je na jaw jeszcze inny, może najsilniejszy, dzięki k tó ­ rem u książka tak a, chroniona i pielęgnow ana „niczem k le jn o t najdroższy“ — przekazyw ana jest z pokolenia w pokolenie. Oto uw ażana jest ona za sym bol ciągłej n ie­

p rzerw anej trad y c ji rodzinnej, jest ową „ark ą przym ierza m iędzy daw nym i a now ym i laty “ . — Przecież Porębska, w ypow iadając wobec uczących się pod je j kieru n k iem dzieci słowa — „w rodzinie m oje ju ż zostaje pono od dw u­

stu la t“ — wypowiada je z poczuciem dum y, p rag nąc wy­

wołać w duszach słuchaczy szacunek dla starożytności swego ro du, k tó re j w idom ym znakiem jest owa „w ielka księga“ .

N ieraz skarlałym potom kom w ielkiego i sławnego niegdyś ro d u przypom ina tak a książka przeszłość, z k tó rej mogą być dum ni.

Ze zrozum iałą pieczołowitością i podw ójnem nabożeń­

stwem przechow uje się tak i k le jn o t rodzinny w razie, gdy w nim znaleźć m ożna choćby n ajd rob niejsze w zm ianki, odnoszące się do przeszłości i trad y c ji rodzinnej. W tedy

1 Sewer. Matka. Str. 8—9.

28

(31)

do książki tak iej „przyrasta pycha domowa i skryta am b i­

c ja : niew ypadło się do d jab ła! — sroce z p od ogona, ja k pierw szy lepszy z tych, których się na drodze k arje ry spotyka i k tó rym w pas k łaniać się trzeba“. T aką rolę od­

grywa w życiu Seweryna B a r y k i1 ów skrom ny i niepo- kaźny tom ik „pam iętniczek z w ojny 1831 r.“ w którym na stronicy trzydziestej siódm ej była podana wiadomość, że „do liczby p iętn astu obyw ateli, któ rzy do pow stania p rzy stąp ili i całym swym m ajątk iem je p o p arli n ależał K alikst Grzegorz B aryka, dziedzic Sołowijówki z przy- ległościam i“. Oczywiście ta sucha, kron ikarska w zm ianka, k tó ra napew no uszłaby uwagi innego czytelnika — jest tu ta j jed y n ą przyczyną zainteresow ania się ową skrom ną książeczką.

„Solowijówka stała się mytem rodzinnym , klechdą podawaną w coraz to innej postaci o czemś dalekiem , slawnem, dostojnem , przeogrom nem “.

Czasem m n iej jeszcze trzeba, aby książka, k tó ra innych okolicznościach napew no pozostałaby o bojęt­

n ą — awansowała do tej zaszczytnej roli re lik w ji ro d zin ­ nej. W ystarczy dedykacja osoby bądźto sław nej, bądź d ro ­ giej dla posiadacza książki, aby ta stała się „oczkiem w g ło w ę “, najdroższym skarbem , przechow yw anym na dnie kuferk a, lu b chow anym w skrzynce pod zam knięciem , skarbem , którego oglądanie poprzedza często m ycie rąk , należące ja k b y do cerem onjału ty ch rzadkich uroczysto­

ści. Z takiem nam aszczeniem zabierał się zawsze do p rze­

glądania „tajem niczej księgi“, obserwowany ciekawem i oczyma w nuka — B azyli K aszyryn ł .

1 Żerom ski S t Przedw iośnie.

5 G orkij. M oje dzieciństwo. Str. 253.

(32)

„była nieduża, gruba, w ru d ej, skórzanej opraw ie: na niebieska­

wym arkuszu przed tytułem , w idniał starannie w ykaligrafowany wyblakłym atram entem napis: „Szanownemu Bazylem u Kaszyry- nowi w dowód wdzięczności na pam iątkę“ — potym zaś podpisane było jakieś dziwaczne nazwisko z zakrętasem , podobnym do lecą­

cego ptaka.

D ziadek otw ierał ciężką okładkę, nakładał okulary w srebrnej opraw ie i patrząc na ów napis długo, poruszał nosem i popraw iał okulary“ .

W tym w ypadku dedykacja owa stała się przyczyną za in te­

resowania treścią książki, ho w praw dzie k ontem p lacja B a­

zylego nad samym napisem była zawsze dość długą czyn­

nością, — ale samo odczytyw anie owych „P am iętników mojego ojca“ — było jego częstem, ulubionem zajęciem

(czytywał najczęściej na poddaszu, sam otnie).

N ależałoby zastanowić się teraz nad zagadnieniem , czy sam a obecność, istnienie takiej książki — owa atm osfera cudowności, ja k a ją otacza — budzi zainteresow anie wśród otoczenia, przedew szystkiem wśród dzieci, i czy to zain te­

resow anie rozszerza się na inne książki.

N ie da się zaprzeczyć, że już sam a obecność takiej książki, do k tó rej starsi odnoszą się z ta k im szacunkiem i poszanow aniem — wywiera ogrom ny wpływ na w rażli­

wy um ysł dziecka.

Gdy podczas n auki P orębska (Sewer-M atka, str. 8) otw iera „Żywoty Świętych“ „dzieci z pew ną obaw ą tajem ­ niczej czci i ciekawości p atrzały na n ią“ . Dla w nuka B a­

zylego (G orkij, M. — M oje dzieciństwo) czytywana przez dziadka księga jest „tajem niczą“

Już ten sam fakt, że książka, otaczana taką czcią — nie łatw o dostaje się do rą k dziecka, k tóre m a możność obejrzenia je j tylko czasam i, w obecności starszych — po­

A oto jak w yglądała ta książka:

(33)

tęguje zainteresow anie i nie mogącą się zupełnie zaspokoić ciekawość.

B azyli K aszyryn n a częste p ytan ia w nuka o „tajeni- niczej książce“ odpow iada zawsze z pow agą: „Tego nie trzeba ci wiedzieć. Zaczekaj trochę, ja k um rę, to ci ją za­

piszę“.

Jest to zresztą okoliczność pom yślna, gdyż w razie cał­

kow itej dostępności tak iej książki dla dziecka, m ogłaby ona okazać się dla niego obcą, niezrozum iałą, zniknąłby sam interes. Tym czasem w zbudzone zainteresow anie ku książce, zaw ierającej w pojęciu dziecka jakieś nadzwyczaj ważne, tajem nicze sprawy, — względem których starsi odnoszą się z takiem poszanow aniem — przenieść się może n a inne.

N iekiedy — zwłaszcza w środow isku niezbyt kultu- ralnem , m oże zrodzić się z pow odu obecności książki- re lik w ji inn e niebezpieczeństw o. Oto aureola cudowności i nadzw yczajności tej właśnie książki, czasem jedynej w dom u, m oże zrodzić specjalny k u lt je j, w yrażający się pogardą dla wszystkich innych, istniejących książek.

I w tedy zainteresow anie czytelnicze, nieraz ogrom nie cie­

kaw e i oryginalne zamyka się w ciasnych ram ach — staje się zainteresow aniem takiego P u tram en ta, którego je ­ dyną le k tu rą jest B ib lja w przek ładzie W ujka (Sienkie­

wicz — W spom nienie z M aripozy — w tym w ypadku odgrywa rolę niem ożność otrzym ania in n ej książki), lub P aw ła (Orzeszkowa —■ C ham ), którego silnie rozbudzo­

ny in sty n k t czytelnictw a zam knąć się musi w ciasnej za­

toczce „Służby B ożej“.

B ardzo ciekaw y przy k ład czytelnika, u którego p o ­ siadanie książki, otoczonej aureolą świętości i cudow no­

(34)

ści — staje się przyczyną rozszerzenia, a n ie zacieśnienia horyzontów czytelniczych, — przedstaw ia w łaśnie P o ręb ­ ska (Sewer — M atka). Z chw ilą, gdy spełnia się jedy ne m arzenie całego je j życia — synowie zostają um ieszczeni w szkołach, skąd' czerpać mogą up rag n io n ą w iedzę — za­

czyna i ona za ich pośrednictw em zaspokajać swoją n a­

m iętną chęć czytania książek „św ieckich“.

,J e d n a byia W ieczory pod lipą — a druga powieść historycz­

na Bronikow skiego — H ip o lit B oratyński. Zaczęła ją czytać od pierwszej k artk i z chciwością i łakom stwem . Fantazja jej, rozbu­

dzona „Żywotami Świętych“ rozkoszowała się w rom antycznych obrazach i rom antycznej m iłości pięknej B arbary, księżniczki i k ró ­ low ej, do swego królewskiego m ałżonka. W ierzyła we wszystko, co przeczytała, albowiem ludzie niepraw dy przecieżby n ie dru k o ­ wali“. (M atka, str. 80).

„Żywoty Świętych“ stały się w tym w ypad ku ponio­

słem, wiodącym do poznania „książek świeckich“, zarów­

no dla m atki, ja k i dla synów, pozostających od wczesne­

go dzieciństw a w atm osferze cudowności i powagi „starej księgi“. Pierw iastek rozum ienia i przeżyw ania treści książ­

k i odgrywa tu ta j najw ażniejszą rolę, a aureola, znacze­

n ie dla trad y c ji rodzinnej — spełnia rolę raczej pom oc­

niczą.

T rochę inaczej przedstaw ia się ta spraw a u Seweryna B aryki. D la niego bezpośrednią przyczyną zainteresow a­

n ia się skrom ną, niepozorną książeczką jest tylko owa zakreślona n a trzydziestej siódm ej stronicy n o tatk a o dziadku, „dziedzicu Sołow ijówki z przyległościam i“.

D la tego ra p tu la rzy k a strzegł je j i pilnow ał, ja k oka w głowie. Już je d n a k syn jego — B aryka — nie docenia w m iarę w artości tego skarbu i nie może w całej pełni odczuć b ó lu ojca po stracie najdroższej p am iątk i, ja k ą zam ierzał pozostawić synowi.

(35)

c) W p ł y w r o d z i c ó w .

P o p rzed n io zaznaczyliśmy bardzo ogólnikowo wpływ samego „św iata książki“ , ja k i zn a jd u je się w p olu spo­

strzegania dziecka — na obudzenie się zainteresow ania.

O becnie om ówim y obszerniej w aru n k i i ro dzaje świa­

domego oddziaływ ania najbliższego środowiska w tym k ieru n k u , a więc w pierw szym rzędzie w pływ rodziców.

U stalić tu ta j m ożem y pew ną k orelację m iędzy stop­

niem tego oddziaływ ania, a w ykształceniem rodziców. K o­

re lacji tej n ie m ożna je d n a k uw zględniać w całej rozcią­

głości ze zrozum iałych powodów: niezawsze wykształce­

n ie naw et wyższe idzie w parze w zam iłow aniem do czy­

telnictw a, czasem stają na przeszkodzie w aru n k i m aterjal- ne, ciągła w alka o b y t, p raca zarobkow a, n ie pozw alająca znaleźć dość czasu na tę rozryw kę k u ltu ra ln ą , ja k ą jest czytanie.

Z acznijm y od rozp atrzen ia tych w ypadków, gdzie możliwość jakiegokolw iek oddziaływ ania jest w ykluczona, zc- względu n a całkow ity lu b częściowy analfabetyzm ro ­ dziców.

Spotykam y się z tym objaw em w 2 odpow iedziach:

„Rodzice nie um ieją czytać, chętnie słuchali i słuchają ksią­

żek o treści hum orystycznej. W dom u była jedyna książka z Gorz- kiem i Żalam i na okres postu w ielkiego“ (nauczyciel, rodzice — rolnicy b. drobni).

„Rodzice półanalfabeci. L ubili słuchać, gdym czytał w zim o­

we wieczory na głos. Sam nauczyłem się czytać. N ik t nie m iał wpływu innego na m oje zainteresow anie się książką“ (nauczyciel, rodzice — rolnicy).

C harakterystyczną jest w obu p rzykładach ta chęć słuchania czytyw anych głośno książek, choć naogół w tych

(36)

w ypadkach m ożnaby raczej oczekiwać ^decydowanie ujem nego ustosunkow ania się do książki.

A oto p arę przykładów u m iarkow anie ujem nego usto­

sunkow ania się rodziców do lek tu ry dziecka:

„wykształcenie rodziców — szkoła powszechna; w yrażali obawę, że zaniedbam się w nauce szkolnej, co nie było jed n ak słuszne, postępy w szkole szły m i łatw o“ (bibljotekarz, ojciec — ro b o tn ik ).

„Rodzice (ojciec — szkoła ludow a miejska, m atka — 2 klasy szkoły ludow ej w iejskiej) m imo, że chcieli mego wykształcenia sami byli zdała od książki. Dom rodzinny nie pozwalał mi na czytanie książek, o ile nie w iedziano, że to służy m ojej nauce szkolnej, ,J a k ie ś “ książki były stratą czasu. N ie w olno!“ (nauczy­

ciel, ojciec — m ałorolny).

„Rodzice nie m ogli być dla m nie jakim kolw iek bodźcem w k ieru n k u rozbudzenia zainteresowania do książek (ojciec um ie czytać i pisać, m atka — tylko czyta). O boje starali się natom iast wszczepić przekonanie o konieczności pilnego poświęcania się nau­

ce szkolnej, którą uważali za środek wydźwignięcia z nizin bytowa­

nia. W szelkie inne książki poza podręcznikam i szkolnym i były na­

turalnie uważane za przedm iot rozrywki, k tó rej można poświęcać godziny tylko „odśw iętne“ : (czasem w niedzielę chętnie słuchali czytywanych głośno łatwiejszych powieści historycznych“ ) (bibljo- tekarz, ojciec — rzem iosło).

Powyżej przytoczone odpow iedzi są przyk ład em czę­

sto spotykanego u rodziców, żyjących w ciężkich w arun­

kach m aterjaln ycli — stosunku do w szystkich innych przedm iotów zainteresow ań, n ie wiążących się ściśle z n au ­ ką szkolną. Jest to zjawisko zupełnie w ytłum aczone w a­

run k am i. P rag n ąc zapew nić dzieciom wykształcenie, k tó ­ re w ich oczach zapew ni im znośne w arunki b y tu (w prze­

ciwstaw ieniu do obecnych) chcieliby usunąć wszelkie przeszkody, mogące opóźnić osiągnięcie celu. W szelkie inne książki poza podręcznikam i szkolnem i uw ażane są za niepotrzebne, często wręcz szkodliwe, jak o zabierające mnóstwo czasu, k tó ry m ógłby być użyty z większym p o ­ żytkiem na naukę. P rzypom ina to zresztą w zupełności ustosunkow anie się w ielu rodziców do tak ich przedm io-

(37)

'ó w n a u k i szkolnej, ja k roboty ręczne, gim nastyka, śpiew i t. d., k tó re także w icli przekonaniu są tylko „m arnow a­

niem czasu“ .

Motywy ujem nego ustosunkow ania się rodziców do książek mogą być jeszcze in n e:

„W domu m atka ze względów religijnych gani książki świec­

kie wszystkie w czam buł. Ojciec lektur? m oją nie interesow ał się“

(bibljotekarka, ojciec — teclinik, W-wa).

B ardzo często zaznacza się w odpow iedziach n ajzu ­ pełniej o bojętny stosunek do książek u rodziców, którzy nie odczuw ają zupełnie potrzeby czytania, je d n a k nie przeszkadzają, nie tam u ją u dzieci zainteresow ania k u książce, wznieconego najczęściej przez szkołę, pozostaw ia­

jąc im zupełną pod tym względem swobodę.

„Atm osfera domowa żadnego wpływu na zainteresowanie się książką nie w yw arła; m iałem swobodę, ani pobudek do czytania, ani żadnych przeszkód nie doznawałem“ (nauczyciel, 1. 29, ojciec — ro ln ik ).

„A tm osfera dom u rodzinnego wpłynęła o tyle na zaintereso­

wanie się książką, że m iałem dużo swobody, czasu wolnego. Poza- tem nikt się nic troszczył o to co czytałem. Rodzice czytać mi nie przeszkadzali, choć sami naogół nie czytali“, (student, ojciec — urzędnik).

„B rak zachęty. W ykształcenie rodziców — 2 kl. szkoły powsz., brak zainteresowania się książkę“ , (urzędnik, ojciec — m ajster fa­

bryczny, miasteczko pow iatow e).

W w ielu w ypadkach okolicznością ham ującą jest za­

jęcie rodziców, którzy nie zn a jd u ją dość czasu na czyta­

nie, czy na w yw ieranie w pływ u w tym k ieru n k u , pom im o lego, że poziom ich w ykształcenia mógłby sprzyjać ta k ie ­ mu oddziaływ aniu.

„Rodziców, pochłoniętych pracą zarobkową, praw ie że nie widywałem z książką w ręk u “, (bibljotekarka, 1. 31, ojciec — urzędnik, W-wa).

Cytaty

Powiązane dokumenty

– Ljubljana: ZRC SAZU, Inštitut za slovenski jezik Frana Ramovša, 2018.. Kenda-Jež Karmen, Shranli smo jih v

Składa się z 5633 znaków (1086 słów) i jest nim opatrzona książka wydana w Indiach przez Dr. Pozycja opisuje dziwactwa języka

Większy dystans względem wartości, jakie wynosi się z lektury książek, okazywali maturzyści z Warszawy („ja patrzę, że jak książki będą grube, to będzie mnóstwo pisania

Aktualne zasady i ograniczenia w poruszaniu się wprowadzone w związku z epidemią koronawirusa znajdziecie pod poniższym linkiem. Proszę o

Wobec jednak wcześniejszego zakorzenienia się zw yczaju rezygnowania z urzędów na rzecz drugich, król nie przeciwstawia się temu zw yczajow i, domaga się jednak

Weźmy na przykład orła, jednak choćby przez godzinę wpatrywał się w książkę, jego mózg nie zweryfikuje znaczeń słów tam zapisanych.... Po prostu czytamy mózgiem,

I ta właś­ nie cecha kultury prawnej sprawia, że dla krytycznych teorii prawa pojęcie kultury prawnej jest pojęciem „konserwatywnym”, skoro prawo, jego

To oczywiście w yjaśnia dlaczego Nidzica rozw inęła się w stosunkow o k ró t­ kim czasie, bo około dw udziestu lat. Przynosi ona rów nocześnie in fo r­ m acje o