• Nie Znaleziono Wyników

Wyciskanie Brukselki? : o europeizacji społeczności lokalnych na pograniczach, J. Kurczewska, H. Bojar (red.), Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN 2009.

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Wyciskanie Brukselki? : o europeizacji społeczności lokalnych na pograniczach, J. Kurczewska, H. Bojar (red.), Warszawa: Wydawnictwo IFiS PAN 2009."

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

Justyna Straczuk

BIELSK PODLASKI: PERYFERIA UNII W CENTRUM EUROPY.

O RÓŻNEJ SKUTECZNOŚCI GRANIC GEOPOLITYCZNYCH I SYMBOLICZNYCH

W roku 1876 Bismarck skwitował sprawę Europy tak, ja k niegdyś Metternich skwitował sprawę Włoch: to „po­

jęcie geograficzne”. W siedemdziesiąt lat później Jean Monnet, „ojciec Europy", uznał siłę pogardy Bismarcka.

„ Europa nigdy nie istniała ”, przyznał. „ Europę napraw­

dę trzeba stworzyć".

Norman Davies, Europa

O E uropie, europeizacji i tożsam ości europejskiej pisze się ostatnio stosunkow o dużo. T em a t obecny je s t w m ediach, dyskursie publicznym i, co ch arakterystyczne, w tem aty ce prac naukow ych z naj­

rozm aitszych d ziedzin . D zieje się ta k w dużej części dlatego, że pro­

pagow anie idei europejskiej w spólnotow ości należy do w ażnych e le ­ m en tó w polityki unijnej. W unijnej koncepcji identyfikacja z E uropą jako tw orem „w yobrażonym ” (A nderson 1997) m a być spoiw em łączą­

cym w szystkich jej m ieszkańców (a w każdym razie tych, którzy są obyw atelam i U n ii), m ającym k o n k re tn ą zaw artość sym boliczną, po­

zwalającym na tw o rzen ie realnych w ięzi i poczucia przynależności do europejskiej w spólnoty. T ak rozum iana tożsam ość europ ejsk a siu-

(2)

żyć ma określonym celom : m a w ypełnić k ulturow ą treśc ią organizację o ch arak terze czysto politycznym . „N a naszych przecież oczach - pi­

sze K rzysztof Kowalski - dokonuje się proces budow ania m itu : bardzo m łoda insty tu cja poszukuje legitym izacji swojego istn ien ia, odwołując się do najstarszych pokładów kultury, z k tó rą łączy ją przym iotnik: eu ­ ropejska” (Kowalski 2002, s. 38).

Im w ięcej się mówi o ta k rozum ianej E u ro pie i tożsam ości europejskiej, tym bardziej realna się ona staje. W rezu ltacie to, co czę­

sto opisyw ane je s t jako poszukiw anie czy b adanie europejskiej tożsa­

mości, je s t tak napraw dę jej tw orzeniem , konstru o w an iem nowej jej wizji. „M ów ienie o europejskiej tożsam ości, która w jakiś sposób m u ­ si znaleźć swój polityczny k sz ta łt - pisze T h o m as D iez - nie je s t n ie­

w innym stw ierd zen iem , ale a k te m politycznym , który w pisuje pojęcie tożsam ości europejskiej w d e b a tę polityczną. T en dyskursyw ny zabieg w idoczny w takich tw ierd zen iach ma, w e d łu g słów D avida C am p b el­

la, n a tu rę ontologiczną: zakłada i w łaśnie p rzez to k o n stru u je, n atu ral­

n ie dany, tery to rialn ie zdefiniow any byt, k tó rem u przyznaje się pierw ­ szeństw o przed inny m i” (D ie z 2004, s. 321).

Proces „europeizacji to żsam ości” odbyw a się przy tym w przyspieszonym tem p ie, dlatego tym bardziej w idoczne stają się m e­

chanizm y jego konstrukcji. W sposób oczywisty staje się on narzędziem oddziaływ ania na je d n o stk i, k tó re m a doprow adzić do zm iany ich prze­

konań i postaw, przeform ułow ania form ich dotychczasow ej identyfika­

cji. Jednak, jak dow odzą badania em piryczne, w w ym iarze sub iektyw ­ nym , św iadom ościow ym ta k p rojektow ana europejskość i europejska tożsam ość wciąż jeszcze nie są pow szechnym i i oczyw istym i kategoria­

mi identyfikacyjnym i dla m ieszkańców U nii E uropejskiej - i to zarów­

no w krajach E uropy Z achodniej, jak i p rz ed e w szystkim w nowo przy­

łączonych krajach E uropy Środkow o-W schodniej (por. A m bruster, Rollo, M ein h o ff 2003). „Tożsamość europejska (z zastrzeż en iem defi­

nicyjnym ) - k o n sta tu je w swojej pracy G rażyna W oroniecka - wydaje się (...) p rz ed e w szystkim w ytw orem instytucjonalnym . To organizacje form alne (w tym agendy państw ow e) kreu ją sytuacje, w których wy­

znacznik »europejskość« je s t w prow adzany w dośw iadczenie aktorów społecznych. (...) O tożsam ości w zn aczeniu socjologicznym i an tro p o ­ logicznym m ożna b ęd zie mówić dopiero w tedy, k iedy w yznacznik e u ­ ropejskość utraci swoją kontrow ersyjność, doczeka się w yraźnych od- g raniczeń kategorii aktorów , którym nie przysługu je i w budow any zostanie w rytuały życia pu blicznego w postaci la te n tn e j, p rzez co u tra ­ ci asp e k t b ezpo śred niej konfrontacji politycznej. D o tej pory tożsa­

(3)

m ość eu rop ejsk a skazana je s t na »m igotanie« w izolowanych działa­

niach przebiegających w sytuacjach kreow anych przez in sty tu c je for­

m alne, bez m ożliwości w ytw orzenia poczucia przynależności, a jed y n ie przejaw iając się w p artykularnych i sytuacyjnych w yborach aktorów społeczn y ch ” (W oroniecka 2003, s. 112).

Problem polega nie tylko na nowości tego typu id en ty fik a­

cji, ale rów nież na tym , że tożsam ość europejska, rozum iana jako świa­

dom ość przynależności do zjednoczonej politycznie i eko nom icznie or­

ganizacji ponad pań stw ow ej, stoi do pew neg o sto p n ia w opozycji do identyfikacji narodow ej, gdyż tw orzona je s t na jej k sz ta łt i pod o­

b ieństw o, przy pom ocy podobnej sym boliki (hym n, flaga, w aluta itp .).

T ym czasem , jak k o n sta tu ją antropolodzy, tożsam ość europejska, aby była „ sk u tec zn a”, pow inna przybierać z u p e łn ie in n e formy. „Jeśli lu ­ dzie stan ą się E uropejczykam i, ich tożsam ości nie b ęd ą dłużej obracać się w okół kategorii religii, folkloru czy narodow ej suw erenności, ale w okół kategorii wym iany, różnicy i w artości. W p rzeciw ień stw ie do przynależności do narodu, która m a specyficzną zaw artość kulturow ą, identyfikacja z E u ro p ą je s t p u sty m znakiem . E u ropa n ie m a ducha w sensie H egeliańskim , poniew aż, w p rzeciw ieństw ie do państw a-na- rodu, nie karm i się sw oich um arłym i (B ornem an, Fowler 1997, s. 492).

N ie znaczy to, rzecz jasna, że m ieszkańcy E uropy n ie czu­

ją się w ż a d en sposób E uropejczykam i. Św iadom ość europejskości funkcjonuje je d n a k nie w o d n iesien iu do insty tucjon aln ych ram U nii E uropejskiej i n ie w form ie p rzez nią pożądanej - stale obecnej, świa­

dom ej, zw erbalizow anej, generującej głębokie sensy identyfikacyjne, ale w takiej, k tóra wyraża się w e w łasnych lokalnych idiom ach, nie za­

w sze w prost, często uśpionych i niedyskursyw nych, je d n a k w jakiś spo­

sób stanow iących is to tn ą w artość sym boliczną (M acD o nald 2000).

W pow szechnym odczuciu członkostw o w U nii nie pokrywa się bo­

w iem z tym , co na ogól zwykło się nazywać Europą. Sam o w yobraże­

nie E uropy je s t czym ś zm ien n y m w czasie i p rz estrzen i, nie m a cha­

ra k te ru raz na zaw sze ustalonego. „(...) m ożem y postrzegać »E uropę«

p rzedzierającą się p rzez różne sy stem y pojęciow e, znajdującą nowe znaczenia, upostaciaw iającą różne rzeczyw istości - pisze M aryon M cD onald. G eograficzne granice rozszerzają się i zawężają, pod staw o ­ w e relacje pojęciow e są zm ien n e, granice m oralne i ich treść ulegają przesu n ięcio m , zgod nie z którym i E uropa je s t na nowo wym yślana i przeform ułow yw ana” (1996, s. 49)

W pow szechnych w yobrażeniach E uropa nigdy n ie w y stę­

pow ała jako spójna całość, ta k ja k się ją przedstaw ia w unijnej retory-

(4)

ce, głoszącej hasła „jedności w w ielości”, k tó re pod pozorem dow arto­

ściow ania różnorodności niosą ze sobą uprzyw ilejow anie tego, co w spólne (w spólne europ ejsk ie dziedzictw o, w spólna eu ro pejska k u ltu ­ ra, w spólne europ ejsk ie w artości itp .). P oprzecinana w zdłuż i w po­

p rz ek rozm aitym i granicam i sym bolicznym i, E uropa zaw sze była w e­

w n ę trz n ie zróżnicow ana i podzielona. T e liczne funkcjonujące realnie i w yobrażeniow o podziały, o m niejszej lub w iększej sile oddziaływ ania, w ywierają głęboki w pływ na sposób, w jaki E uropa je s t pojm ow ana, wy­

obrażana i przedstaw iana. Bodaj najbardziej znaczącym z tych podzia­

łów stała się granica polityczna m iędzy W schodem i Z ach o d em o d d zie­

lonych po II w ojnie żelazn ą kurty n ą, k tóra trw ale zarysowała w w yobrażeniach m ieszkańców E uropy podział na „cywilizowany” Z a­

chód i „barbarzyński” W schód. „Jest to w pływ ta k silny - pisze N o r­

m an Davies - że n iektórzy k o m en tato rz y m ów ią lekcew ażąco o »bia­

łej E uropie« na Z achodzie i »czarnej E uropie« na W schodzie. Podział E uropy na dw ie o d rę b n e połowy nie je s t w ięc tylko czystym w ytw o­

rem w yobraźni” (D avies 1999, s. 54).

R ozszerzenie granic U nii E u ropejskiej stanow i pow ażne w yzw anie dla prom ow anej p rzez nią wizji w spólnej i spójnej Europy w łaśnie ze w zględu na te funkcjonujące od daw na podziały. D o tej po­

ry bow iem tożsam ość europejska, ta k jak była p re zen to w an a w unijnej polityce, budow ana była w opozycji do „barbarzyńskiego W schodu”.

„Wraz z poszerzoną p rz e strz e n ią geograficzną - pisze W ojciech Bursz­

ta - pojawił się nie tylko problem granic nowej w spólnej Europy, ale kw estia ponow nego zdefiniow ania tożsam ości europejskiej jako takiej.

M usi się w niej znaleźć m iejsce dla w szystkich nowych m ieszkańców tej rozszerzonej nagle kulturow o-geograficznej p rzestrze n i. I cóż się okazuje? (...) W schód m usi się zeuropeizow ać i ukształtow ać swój kul­

turow y im age na wzór Z achodu, ze w szystkim i tego k on sekw encjam i”

(B urszta 1997: 44). Z p erspektyw y „w chodzenia do E u ro p y ” nowych p aństw członkow skich to w łaśnie Z achód staje się n ośn ik iem „europej­

skości”, W schód zaś, traktow any jako „m łodsza E u ro p a” (określenie J. Kłoczowskiego), postrzegany je s t w persp ek ty w ie ew olucyjnej, dążą­

cej dopiero do osiągnięcia europejskiej dojrzałości. Pod hasłam i zjed­

noczenia ożywają z a te m stare podziały - integracja m a się dokonać nie za spraw ą połączenia czy w zajem nego dostosow yw ania się do siebie dw óch rów norzędnych całości, ale podp orządkow ania się je d n e j ze stron drugiej stronie. M ichał Buchow ski określa to zjawisko jako swo­

isty neokolonializm : „(...) w końcu to ludzie ze W schodu chcą dołączyć do E uropy Z achodniej, a nie na odw rót. Z achód czuje się silny, co czy­

(5)

ni jego podejście patern alisty czn y m i pełnym d y d ak ty zm u ” (Buchow- ski 1997, s. 71).

N ow a w schodnia granica Unii Europejskiej, zwłaszcza po jej zam knięciu i um ocnieniu, m a szanse stworzyć kolejną konstelację wy­

obrażeń na te m a t E uropy i przedefiniow ać pojęcie W schodu, który b ę ­ dzie m ożna ustaw ić w opozycji do nowo zjednoczonej Europy. Pojawia się bow iem szansa zastąpienia daw nego O bcego, którym byli m ieszkań­

cy E uropy Środkowo-W schodniej, nowym O bcym - Rosją i państw am i ościennym i, k tó re nie w eszły w skład U nii i które, tak jak Turcja, po­

m im o położenia w geograficznej E uropie, często bywają um ieszczane poza jej granicam i m entalnym i. Jak pisze N orm an Davies, obecność Ro­

sji w E uropie zaw sze była kw estionow ana. „Przez ponad p ięćset lat za­

sadniczą trud nością w próbach definiow ania E uropy był brak odpow ie­

dzi na pytanie, czy należy do niej włączyć Rosję, czy nie. N a p rzestrzeni całego okresu historii now ożytnej prawosławna, autokratyczna, zacofa­

na i ekspansyw na Rosja nie pasowała do całości. Z achodni sąsiedzi czę­

sto szukali powodów, aby ją wykluczyć. Sami Rosjanie tak że nigdy nie byli pew ni, czy chcą się znaleźć w środku czy na z e w n ątrz” (D a­

vies 1999, s. 35). Ta nowa granica geopolityczna staje się tym bardziej granicą „m ocną”, m ającą szansę stać się granicą sym boliczną, że nakła­

da się na od daw na funkcjonujące granice terytorialne, k tó re zyskały już isto tn e znaczenie społeczno-kulturow e. Pierw szą z nich je s t daw na gra­

nica polityczna Polski ze Z w iązkiem R adzieckim , która przez 60 lat swojego istn ie n ia zdołała w ytworzyć poczucie odrębnych tożsam ości w śród m ieszkańców po obu jej stronach, w łaśnie przez swoją fizyczną m oc i rozm aite sankcje zw iązane z jej przekraczaniem .

D rugą, być m oże jeszcze bardziej isto tn ą granicą je s t grani­

ca religijna m ięd zy chrześcijań stw em w schodnim i zachodnim d zielą­

ca E u ro p ę niem al od sam ych jej początków i, jak zgodnie tw ierdzą hi­

storycy, m ająca zasad nicze zn a czen ie w k ształto w an iu n ie tylko niegdysiejszego, ale te ż o becneg o obrazu Europy. „Przyjęcie ch rztu z Z achodu, z Rzym u, czy ze W schodu, z K onstantynopola, m iało decy­

dujący w pływ na linię podziału religijno-kulturalnego tak że w naszym nowym chrześcijaństw ie - pisze Jerzy Kłoczowski. U jaw nić się to m ia­

ło z całą siłą w n astęp n y c h stuleciach. Dzisiaj jeszcze w ielu uczonych uw aża pow stałą w te n sposób granicę za najtrw alszą granicę k u ltu ral­

n ą k o n ty n e n tu eu ro p ejsk ie g o ” (Kłoczowski 1998, s. 12). P odobnie przed staw ia tę spraw ę D avies: „N ajtrw alszą z tych granic je s t zapew ­ ne linia dem arkacyjna oddzielająca chrześcijaństw o katolickie (rzym ­ skie) od praw osław nego (greckiego). U trzym uje się ona n iezm ien n ie

(6)

od najw cześniejszych stuleci naszej ery. Jak pokazały w ydarzenia tow a­

rzyszące rozpadow i Jugosławii, w latach dziew ięćdziesiąty ch naszego stulecia je s t nadal potężn y m czynnikiem h isto rii” (D avies 1999, s. 53).

Ta granica religijna, traktow ana często jako granica cywilizacyjna (cy­

wilizacja rzym ska i bizantyjska) i m ocno osadzona w społecznych wy­

obrażeniach zyskuje zatem now e znaczen ie i funkcje, staje się granicą tym bardziej „m ocną”, im w iększe są rozm iary politycznego i k u ltu ro ­ wego w ykluczenia św iata „po tam tej s tro n ie ”.

N a ile w schodnia granica U nii E uropejskiej m a szanse w p i­

sać się w istniejące do tej pory podziały, pozostaje p y tan iem otw artym . Z pew nością najw ięcej zm ian w niesie ona najpierw w sposób funkcjo­

now ania społeczności lokalnych pogranicza po tej i tam tej stro n ie gra­

nicy. Jaki je s t za te m jej odbiór i in te rp re ta c ja na poziom ie lokalnym?

C zy pod w pływ em procesów integracyjnych zyskała now e znaczenia i w płynęła w jakiś sposób na k o n struow anie w łasnej tożsam ości oraz p ostrzeganie E uropy jako takiej? Jak ie treści i zn aczenia spo łeczn e wy­

tw arza i jak ie znajdują one odzw iercied len ie w świadom ości i działa­

niach lokalnych elit? 1

„Wielokulturowośćjest bogactwem tego regionu

”,

czyli lokalne zasoby w działalności animatorów kultury

Bielsk Podlaski je s t miejscowością, która przez sam ą swoją specyfikę bardzo dobrze w pisuje się w u nijną retorykę o kulturow ej róż­

norodności, m iejscu spotkania i dialogu kultur, w zajem nej tolerancji i możliwości współpracy. Lokalni działacze związani z obszarem k u ltu ­

1 Podstawą niniejszego opracowania są przeprowadzone w Bielsku Podlaskim obserwacje i rozmowy z jedenastoma przedstawicielami lokalnych elit i działaczy mających w jakiś sposób do czynienia ze sfe­

rą aktywności kulturalnej i edukacyjnej bądź odpowiedzialnych za ich organizację, fianansowanie i publiczną prezentację. Było wśród nich troje animatorów kultury, troje nauczycieli, dwóch dzienikarzy, ksiądz, polityk z urzędu miasta oraz urzędnik ze starostwa powiato­

wego. Informacje czerpałam również z różnych materiałów zasta­

nych: lokalnych wydawnictw broszurowych i promocyjnych, lokalnej prasy, stron internetowych dotyczących Bielska Podlaskiego oraz wy­

powiedzi internautów na regionalnym forum internetowym „Bielsk Podlaski” (Gazeta, pl).

(7)

ry są tego w pełn i świadom i, a w ich w ypow iedziach je s t sporo o dn ie­

sień do elem en tó w unijnej koncepcji „jedności w w ielości” i polityki różnorodności. Kiedy spytać rozmówców o najbardziej charakterystycz­

n ą cechę regionu, wyróżniającą go na tle całego kraju, standardow a, n ie­

m al autom atyczna odpow iedź dotyczy w łaśnie w ielokulturow ości, k tó ­ ra staje się sw oistym znak iem rozpoznaw czym tego regionu, stale obecnym zarówno w dyskursie publicznym , jak i w m owie potocznej:

Pierwsze to, co mi przychodzi do głowy, to tak zwana wielokultu- rowość. Te regiony zamieszkują ludzie o różnych narodowościach.

Polacy, Białorusini, Ukraińcy i jakieś tam już w mniejszym stopniu, jakieś jeszcze inne narodowości. I właśnie ta wielokulturowość, dbanie o tradycję to jest taka... no, ważny, ważny elem ent nasze­

go życia i ja uważam, że tutaj ludzie, którzy mieszkają już od po­

koleń, współżyją ze sobą naprawdę bardzo dobrze, współpracują i to jest walorem, ta wielokulturowośćjest naszym walorem właśnie i to nas wyróżnia właśnie z innych, że tak powiem, regionów (BPU1 ).

Czym się wyróżnia ten region? No, wielokulturowością, wielowy- znaniowością. Te tereny pogranicza mają to do siebie, że jest układ różnych kultur, różnych wyznań i tak to jest również w Bielsku Podlaskim, gdzie około, około 50 procent jest wyznawców..., jest wyznania rzymskokatolickiego i około też 50 procent jest wyzna­

nia prawosławnego (BPP1).

Pod pow szechnie stosow anym pojęciem „w ielokulturow o­

ści” kryją się różne znaczenia. D otyczy ono m .in. zróżnicow ania języ­

kowego - stosow anej rów nolegle z polszczyzną i znanej przynajm niej w sto p n iu biernym lokalnej gwary, będącej w ed łu g językoznaw ców dia­

le k te m język a białoruskiego, ukraińskiego bądź klasyfikow aną jako gwara przejściow a [Atlasgw ar wschodniosłowiańskich 1980; Gwary Północ­

nego Podlasia 2008). Innym w yznacznikiem w ielokulturow ości je s t zróż­

nicow anie narodow ościow e wyrażające się w poczuciu tożsam ości pol­

skiej, białoruskiej lub u kraińskiej m ieszkańców Bielska. I w reszcie trzecie, bodaj najw ażniejsze zróżnicow anie odnosi się do sfery religij­

nej, zw łaszcza podziału na katolików i praw osław nych, choć podkreśla się rów nież w ystępow anie innych, znacznie m niej licznych w yznań.

W ielokulturow ość opisyw ana je s t przy tym we w szystkich niem al wy­

pow iedziach w sam ych superlatyw ach - p rzedstaw iana jako bogactw o regionu, cecha, która sprawia, że jego m ieszkańcy są rów nież w sposób szczególny n azn aczeni - w ięk szą otw artością, w zajem ną tolerancją,

(8)

uduchow ieniem i um iłow aniem tradycji oraz silnym poczuciem własnej tożsam ości:

Jesteśmy reliktem Rzeczpospolitej Wielu Narodów Podlasze, to samo już jest naszym bogactwem i atutem. Jesteśmy najbardziej autentycznym regionem Polski pod względem zachowania, wła­

śnie żywego, ten relikt, ale w sensie dobrym, że to jest żywe, ży­

we, pulsujące takie i pełnowartościowe (BPA3).

Tutaj jest taka płaszczyzna kultury, którą możemy razem niejako spotykać (...) jest miejscem spotkania taka, takim uniwersalnym, nazwijmy to tak, gdzie nikt nie traci tożsamości, gdzie nikt nie musi pozbawiać się... czy tam własnej, pewnego takiego uczucia własnej tożsamości (BPK1).

D latego charakterystycznym e le m e n te m w iększości w ypo­

w iedzi je s t m ocna identyfikacja z m iejscem zam ieszkania, w artościo­

w anym zdecydow anie pozytyw nie. A u to id en ty fik acje w yróżniają się rzadkim w innych częściach kraju poczuciem bardzo bliskiego em ocjo­

nalnego zw iązku z regionem i z m iejscowością, silnym p atrio ty zm em lokalnym , k tóry często b ierze górę nad identyfikacją narodow ą2.

Czuję związek z tym miejscem, z tą ziemią nierozerwalny i bez niej nie funkcjonowałbym tak, jak funkcjonuję, bo ona daje dla mnie soki życiodajne do działania, do życia i do tworzenia.

(BPA3).

Jestem bielszczaninem, w tej chwili, bo już od wielu lat tutaj mieszkam. Jestem no, patriotą swojego miasta przede wszystkim, głównie no, bo chcę dla tego miasta, żeby dobrze co potrafię, dać, a że jestem, powiedzmy, no z mniejszości narodowej pochodzę, to jestem no, obywatelem Polski i jestem patriotą Polski no, Pola­

kiem w sensie patriotyzmu powiedzmy (BPA1).

Co by było taką najważniejszą identyfikacją Pana? No, że jestem z Pod­

lasia. To bym podkreślił. No, na pewno nie wykładałbym od razu

2 Wspomnieć jednak należy, że są to wypowiedzi osób dobrze „osa­

dzonych” w lokalnych realiach, które znalazły tutaj swoje miejsce i przestrzeń do działania. Z drugiej strony, często mówi się o ludziach młodych, którzy masowo opuszczają Bielsk, wyjeżdżając do więk­

szych miast lub za granicę.

(9)

swojej biografii, czy przynależności narodowościowej, religijnej.

To musiałyby paść konkretne pytania (BPD2).

Tej sw oistej w ielopoziom ow ości autoid entyfikacji sprzyjać m oże nie tylko kulturow a specyfika Podlasia, ale rów nież fakt, że tzw.

m niejszości narodow e często nie m ieszczą się w ściśle rozdzielnych ka­

tegoriach narodow ych określeń. W iększość bow iem m ieszkańców Biel­

ska uw aża się za Polaków zarów no w sferze przynależności państw ow ej, jak też, w pew nym sensie, narodow ej, odczuwającej zw iązek nie tylko z białoruską czy ukraińską, ale te ż polską k u ltu rą narodową. C zęsto podkreśla się, n aw et w przypadku jasno w ykrystalizow anej św iadom o­

ści narodow ej białoruskiej czy ukraińskiej, że je s t się B iałorusinem czy U kraińcem „polskim ”, w o dróżnieniu od osób m ieszkających po d ru ­ giej stro n ie granicy państw ow ej. N iek tó rz y rozmówcy zam iast jasnych określeń narodow ych w olą używać charakterystycznego i dość enigm a­

tycznego określenia „jestem z m niejszości”, kryjącego w sobie całą w ie­

loznaczność sytuacji etniczno-narodow ej tego regionu. Z aw ierać się w nim m oże bow iem zarów no o k reślen ie „białoruski” bądź „ukraiń­

sk i”3, ja k i „praw osław ny” (często traktow ane synonim icznie). R óżni­

ca religijna je s t tu zresztą o w iele bardziej w yrazistym i jedn ozn aczn ym kry teriu m podziału m ieszkańców niż określenia narodow e, k tó re nio­

są ze sobą rozbieżności znaczeniow e i, do pew nego stopnia, otw artość, zw łaszcza w przypadku identyfikacji białoruskiej, która, w odróżnieniu od identyfikacji ukraińskiej, nie je s t w ystarczająco m ocno zideologizo-

3 Nie miejsce tu na dokładny opis sytuacji narodowościowej na tych terenach. Mówiąc w największym skrócie, wątpliwości dotyczące orientacji narodowej białoruskiej lub ukraińskiej pojawiają się głów­

nie w odniesieniu do lokalnej gwary, którą jedni uważają za gwarę ję­

zyka białoruskiego, drudzy - ukraińskiego, większość zaś woli okre­

ślać ją jako gwarę „tutejszą”, „mowę przodków”, bez używania narodowych kwalifikatorów.

4 Nauczyciel miejscowego liceum z językiem wykładowym białoru­

skim, które traktowane jest jako jeden z głównych ośrodków biało- ruskości w tym rejonie, wypowiada się na temat tożsamości białoru­

skiej następująco: „Niech ci ludzie, którzy stąd wyjdą i będą określali się Polakami, od czasu do czasu pomyślą, że są pochodzenia białoru­

skiego i że mimo wszystko gdzieś tam im w głowie zaświta, że jest coś innego, a nie tylko jakieś tam jedno (...) my nie prowadzimy ja­

kiejś indoktrynacji i wciskania im jacy to my wielcy Białorusini.

Dojdźcie do tego w pewnym momencie sami” (BPN1).

(10)

w ana4. O tej ukrytej w ieloznaczności te rm in u „m niejszość” świadczy te ż fakt, że pod w zg lędem liczebności i sta tu su politycznego m n iej­

szość nie je s t w rzeczyw istości m niejszością w Bielsku.

Tutaj zamieszkuje obok no, narodowości polskiej mniejszość bia­

łoruska i mniejszość ukraińska. Z tym że czy tutaj określenie

„mniejszość” w Bielsku jest adekwatna, to trudno powiedzieć, bo no, statystyk takich to nie ma, bo trudno to jak gdyby zweryfiko­

wać, ale, ale pewne fakty świadczą o tym, że może nawet ta mniej­

szość w Bielsku jest ciut ciut większością (...) Powiedzmy tak:

Polacy to są wyznawcy rzymsko-, no, katolicyzmu, a mniejszość białoruska i ukraińska to są wyznawcy prawosławna (BPA1).

Czyli jakby ta sytuacja, kiedy nikt tutaj nie jest mniejszością, no chy­

ba że mniejszością na przykład są baptyści czy zielonoświątkowcy, to oni są w mniejszości, ale prawosławni katolicy w Bielsku nie są. Ani jedni, ani drudzy mniejszością, bo tyle samo jest mniej więcej tych i tych, czyli oni muszą ustępować sobie. Tak jak w radzie miasta jak ktoś zawnioskuje pieniądze na cerkiew, na remont zabytkowej cer­

kwi, no to zaraz jest wniosek na remont zabytkowego kościoła. No i nikt nie śmie z radnych głosować przeciw jednemu, bo wie, że jak zagłosuje przeciw temu, no to wtedy drudzy zagłosują przeciw temu, no i jest równowaga i jest pięknie. Wtedy uczymy się dyskusji, a dys­

put tutaj właśnie, tutaj na takie tematy jest wiele i na ulicach i, i w domach na tematy tego, jak żyć z sąsiadem, żeby go nie urazić, a jak urazi, to co zrobić, żeby się z nim pogodzić właśnie z powodów często takich no, międzykulturowych (BPA3).

To, co dzieje się w sferze polityki, czyli sw oista polityczna popraw ność, wysiłki zm ierzające do zachow ania równowagi w decy­

zjach dotyczących w spólnoty katolików i praw osław nych, przek ład a się rów nież na pole działań kulturalnych i prezen tacji idyllicznego w ize­

runku regionu jako w zorcow ego p rzykładu w zajem nej to leran cji m ię­

d zykulturow ej i poszanow ania cu d zy ch w artości. W tym te ż sen sie p ro d u k o w an e treści i zn a cze n ia sp o łe c z n e w o d n ie sie n iu do lokal­

nych zasobów kultu ro w y ch dosk o n ale w p isu ją się w u n ijn e k o n c e p ­ cje d o tyczące „m odelow ych p ra k ty k ” i w zorów d ziałań w środow i­

skach w ielo k u ltu ro w y ch . N a ile je d n a k w lokalnych p ra k ty k a ch i d ziałaniach anim atorów k u ltu ry m ożna dopatryw ać się w pływ u pro­

cesów integracyjnych i oddziaływ ania unijnych p ro jek tó w z zakresu polityki regionalnej i kulturalnej?

(11)

W zasadzie m ożna w Bielsku wyróżnić dwa głów ne n u rty posługiw ania się w ielokulturow ością jako sw oistym zasobem regionu.

Pierwszy z nich doskonale w idać na przykładzie działalności lokalnego D om u K ultury i organizowanych w ram ach tej instytucji im prez k u ltu ­ ralnych niem al w całości finansow anych przez U rząd M iasta. J e st to działalność k u ltu ralna „w starej szacie”, w której tru d n o dopatrzyć się recepcji oferty unijnej, będąca raczej bezp o śred n ią kontynuacją czasów P R L -u i jego polityki w obec m niejszości narodowych. Polega ona na po­

w iązaniu lokalnych k u ltu r etn icz n y ch p rz ed e w szystkim z k u ltu rą chłopską, a w ięc k u ltu rą grupy o niskim statu sie społecznym i jej re d u k ­ cji do sta tu su relik tu kulturow ego, ze p ch nięcia do formy szczątkow ej, w oderw aniu od życia codziennego. K ulturow e dziedzictw o grupy e t ­ nicznej ogranicza się do działalności „ludow ych” zespołów m uzycznych i tanecznych i zamyka w form ule festiwali folklorystycznych, gdzie „lu­

dowość” zostaje „przerobiona” przez profesjonalnych muzyków i chore­

ografów na p otrzeb y estradow e, odpowiadające wartościom i standardom kultury masowej, w całkow itym oderw aniu od właściwego im k o n tek stu społeczno-kulturow ego (Kłoskowska 1983, s. 35 8-36 5).

Tego typu folkloryzm nie je s t czerpaniem z au ten tyczn ych źródeł żywej kultury ludowej, ale je s t swoistym - w edług określenia Ro­

cha Sulim y - „cytatem kulturow ym ”, co „sprawia, iż treści z niej [kul­

tury ludow ej - / . ó 1.] »cytow ane«, a p rzed e w szystkim treści przyjm owa­

n e na obszar kultury m asowej, są ju ż jakby w stę p n ie zagospodarow ane, opanow ane poznaw czo i estety c zn ie, i w gruncie rzeczy nie są treścia­

mi »drugiej« [innej] k u ltu ry ” (Sulim a 1992, s. 183). W tym te ż sensie suponow ana w ielokulturow ość je s t tak napraw dę form ą m onokultury.

Sfolkloryzowane k ultury e tn ic z n e stają się swoją w łasną karykaturą, na­

staw ioną na bierny odbiór, nieb ęd ącą stym ulatorem jakiejkolw iek dzia­

łalności in telek tu aln ej, przez co ulegają sk ostnieniu i przestają aktyw ­ n ie w spółtw orzyć rzeczyw istość kulturow ą (Sm olicz 1998). Poczucie n ieauten ty czn o ści treści przekazyw anych przez tak prezen to w an e kul­

tu ry e tn ic z n e zauw ażane je s t przez niektórych rozmówców:

Jeżeli chodzi o samą kulturę, no to wiadomo, że była kultura pol­

ska, była kultura białoruska poprzez festyny organizowane przez Białoruskie Towarzystwo Społeczno-Kulturalne, które gdzieś tam dalej funkcjonują, ale to było takie: folklor, folklor, folklor i nic więcej (BPN1).

■ U nas wydaje mi się bardzo mocno jest rozbudowany i rozbudzo­

ny, dość mocno jest rozbudowany wymiar takiego... kultury ludo-

(12)

wej, jak to nazwać inaczej, tradycje ludowe, i jest to bardziej zwią­

zane z narodowością białoruską, mniejszościami no, z różnych po­

wodów, nie, i to jest dość mocne, takie ludyczne powiedzmy (...) taki tradycyjny folklor, zespoły ludowe, ochrona tam korzeni i tak dalej, wydobywanie to, przeżywanie. Gorzej jest z kulturą uniwer­

salną i kulturą taką..., jak by to nazwać, współczesną może nie do końca, no z takimi, z takimi wydarzeniami kulturalnymi, któ­

re mają wymiar uniwersalny i skierowane są do wszystkich nas tu ­ taj, do całej społeczności. Wydaje mi się, że tutaj jest, tak mi się wydaje, że to jest dość słabo pod tym względem (BPK1).

Rów nież po pularne, zw łaszcza w śród m łodzieży szkolnej, konkursy recytato rskie, to inna postać u w ięzienia „żyw ego” e le m e n tu kultury etn iczn ej, jakim je s t język lokalny, w zam k n iętej form ule u tw o ­ ru literackiego. Stosow anie języka staje się okazjonalne i n ien atu raln e, ma ch arak ter od św iętny i ze w n ętrzn y w obec jego użytkow ników . P rze­

staje być form ą n aturalnej ekspresji i codzien nego k o n ta k tu , dlatego, m im o iż mówi się o jego pielęgnow aniu, ta k napraw dę ogranicza się go do sztyw nych ram m uzealnej gabloty. Popraw ność polityczna dotyczą­

ca działalności k u ltu raln ej tego n u rtu w B ielsku Podlaskim polega na rygorystycznym przestrzeg an iu zasady rów norzędnego traktow ania w szystkich trze ch opcji narodow ościow ych - polskiej, białoruskiej i ukraińskiej (chociaż często te dw ie o statn ie, zw łaszcza w wersji gwa­

rowej, posługują się tą sam ą o dm ianą językow ą) w e w szelkich w ystę­

pach estradow ych i oficjalnych im prezach. Każdorazowe uw zg lęd n ie­

nie w szystkich opcji ma zapew nić „całościow ą” p re z e n ta c ję lokalnej w ielokulturow ości b ez n ieb e z p ie c z e ń stw a p om inięcia k tórejk olw iek z nich.

Powiedzmy konkursy recytatorskie są i śpiewacze, piosenkarskie no, różne i po bialorusku, i po ukraińsku, i po polsku, także u nas to wszystko się dzieje (BPA1).

W Bielsku różne domy kultury istnieją: białoruskie, ukraińskie, pol­

skie. Praktycznie na wszystkich imprezach organizowanych w mie­

ście się wszystkie te zespoły przewijają. Byłoby nietaktem niezaproszenie zespołu ukraińskiego czy białoruskiego. Także one śpiewają razem na tych, czy innych tego typu koncertach (BPN2).

D rugi n u rt w ykorzystyw ania zasobów w ielokulturow ości re­

gionu w działalności k ulturaln ej i anim acyjnej ma daleko bardziej par­

(13)

tycypacyjny i integracyjny ch a rak ter i w iąże się p rz ed e w szystkim z or­

ganizacjam i pozarządow ym i oraz finansow anym i ze środków innych niż m iejskie, głów nie pow iatow ych i w ojew ódzkich (starostw o pow iatow e, urząd m arszałkow ski) oraz ogólnopolskich (m in isterstw o kultury) oraz pochodzących z rozm aitych fundacji działających na rzecz rozwoju ku l­

tu ry regionalnej. T en n u rt „posługiw ania się ” k u ltu rą lokalną pojawił się w Polsce po roku 1989 i re p rezen to w an y je s t w B ielsku m .in. przez tak ie in sty tu c je jak M u ze u m R egionalne i S tow arzyszenie M u zeu m M ałej O jczyzny w S tu dziw odach. O dw ołują się on e p rz ed e w szystkim do idei „m ałej ojczyzny” bez specjalnego akcento w ania kw alifikatorów e tn iczn y ch , posługując się najczęściej pojęciem pograniczności i róż­

norodności kulturow ej. Tej działalności przyśw ieca raczej idea in teg ra­

cji k u ltu r niż - jak w p o p rz ed n im nurcie - ich rozdzielania na poszcze­

gólne opcje narodow ościow e. G łów nym obszarem działań je s t tu praca badaw cza nad h isto rią lokalną i w spólnym d zied zictw em w połączeniu z edukacją o byw atelską i działalnością publikacyjną, k tó re m ają k ształ­

tow ać i rozbudzać poczucie tożsam ości lokalnej:

Była pierwsza połowa 90. lat, no, to jeszcze ta inicjatywa, idea ma­

łych ojczyzn się zaczynała i ona była taka jakby... prekursorem te­

go takiego nowego myślenia, i to była Akademia Małych Ojczyzn z Torunia czy Egida Fundacji Kultury. My braliśmy udział w kon­

kursie Akademii Małych Ojczyzn. Małe Ojczyzny, Tradycja dla Przy­

szłości w 95.-96. roku. I to chyba zajęliśmy piąte miejsce w kraju na 118 projektów i to się nazywał nasz projekt: Bielsk Podlaski - serce pogranicza. Tak, i to było takie wielkie, jakby takie, można by powfiedzieć, takie już poważne wejście w taką pracę organiczną, taką dla małej ojczyzny i to potem powoli jakby to się tak wyłania­

ły nowe inicjatywy - praca z dziećmi i młodzieżą w różnych ta­

kich kółkach krajoznawczych i w szkołach. Jakby, wchodziłem tutaj do szkół i proponowałem, że takie zajęcia pozalekcyjne z za­

kresu krajoznawstwa, historii regionalnej i jeszcze tego nie było w szkołach w połowie lat 90. i to z nieufnością wtedy podchodzo­

no do takiego, kto z boku wchodzi do szkół (BPA3).

Id e a „m ałych ojczyzn”, b ęd ąca reakcją na socjalistyczny centralizm , służy tw orzeniu now ego dyskursu tożsam ościow ego, je s t e le m e n te m kulturow ego sam opoznania przez dow artościow anie lokal­

nych tradycji i dziedzictw a historycznego (Sulim a 2001). Isto tn y m e le ­ m e n te m tej tradycji staje się rów nież m iędzy innym i k u ltu ra ludowa,

(14)

je d n a k sięga się po nią w nieco inny sposób niż w przypadku działalności D om u Kultury. P rzede w szystkim chodzi tu o ożywianie tradycji, nie zaś jej odtw arzanie i kreow anie, o au te n ty c z n e , świadom e i zaangażow ane u cz estn ictw o w niej. P ryw atne m u zeu m w Studziw o- dach organizuje zatem nie tylko wystawy, ale te ż w arsztaty uczące tra­

dycyjnego śpiew u, tańca, rękodzieła artystycznego. W ażna staje się rów nież znajom ość n atu ralnego k o n te k stu tej kultury, dlatego rozm a­

ite m ateriały etn o g raficzn e pozyskuje się sam o d zieln ie w ek sp e d y ­ cjach, w których uczestn icy m ają m ożność docierania do autentycznych źródeł i tw órców k u ltu ry ludow ej. P o dobnie M u ze u m R egionalne w B ielsku stara się ożywić b ez p o śred n i przek az w ew nątrzrod zin ny przez prow adzone w arsztaty i spo tk an ia m iędzy poko leniow e dzieci, ich rodziców i dziadków , którzy uczą się od siebie naw zajem różnych tradycyjnych te c h n ik i prac, nierzadko sięgając przy tym do dom owych zbiorów i p am iątek z daw nych czasów.

To będzie takie międzypokoleniowe, będą dzieci z rodzicami albo i z dziadkami przychodziły do nas na zajęcia i tu będziemy tradycje w cudzysłowie „obrabiać”. Strój ludowy będziemy tworzyć, przypo­

minać sobie te rękodzieło, więc i tkactwo, i słoma, i haftowanie, i takie, i koronkarstwo, także dzieci będą poznawać takie tajniki, arkana właśnie takiej sztuki, takich domowych robótek i na końcu ma to być podsumowane właśnie takim etnograficznym show, praw­

da. Mamy czy rodzice wystąpią w tych strojach ludowych, dzieci tak samo i chcemy po prostu pokazać ten strój ludowy, często zapo­

mniany i niedoceniany, prawda, także mamy doświadczenia właśnie jeśli chodzi o projekty międzypokoleniowe, bo już dwa projekty

przerobiłyśmy, a łączymy ich świat z naszym światem (BPA2).

T ak realizow ana idea „m ałych ojczyzn” w sposób szczegól­

ny w spółgra z polityką regionalną U nii E uropejskiej, kładącą nacisk na upodm io to w ien ie lokalnych aktorów p rzez budow anie w ięzi z m iej­

scem zam ieszkania, tw o rz en iem silnych tożsam ości regionalnych opartych na w ydobyw aniu bądź w ytw arzaniu lokalnych zasobów roz­

wojowych, obejm ujących m .in. dzied zictw o kulturow e. „L o kaln ie za­

korzeniona au te n ty c z n o ść d zied z ictw a kulturow ego (...) przełożona na znaki globalnie po jętej atrakcyjności i k o n k u ren cy jn o ści” (Gąsior- -N ie m ie c 2007, s. 13) staje się p o d staw ą do tw o rzen ia poczucia oso­

bistego u cz e stn ic tw a i m ocnego usytuow ania w św iecie szerszym niż tylko lokalny. „M ałe ojczyzny - ja k pisze Jo anna K urczew ska - p ełn ią

(15)

i to w m ocny sposób - fu n k cję czynnika m ediatyzującego m iędzy sfe­

rą p ryw atności je d n o stk o w e j a form am i za k o rze n ie n ia je d n o s tk i w szerszych i coraz bardziej abstrakcyjnych zbiorow ościach, grupach i in sty tu cjach . M ożna pow iedzieć, że „m ałe ojczyzny” łączą je d n o s t­

kowy zw iązek z m iejscem , z jego p o czuciem bycia w św iecie, czyli z k o sm opolityzm em , i są swego rodzaju - ja k pisał S ulim a - zw orni­

k ie m ” (K urczew ska 2004, s. 1 1 5 -1 1 6 ). D ziałacze kultu ro w i dosko na­

le zdają sobie spraw ę ze zgodności swoich p ra k ty k z koncepcjam i un ij­

nym i dotyczącym i rew aloryzacji lokalnych zasobów ku ltu row y ch i budow ania m ocnych identyfikacji w oparciu o se n ty m e n ty lokalne oraz z szans rozwojowych, jak ie tak a zgodność ze sobą niesie:

Bo przecież ta Unia Europejska i w ogóle cała Europa składa się z tych małych ojczyzn i to jest podkreślane teraz prawda, ten roz­

wój tych małych ojczyzn i jeżeli Bielsk wykorzysta tę sytuację, no to może się wywindować i turystycznie, tylko aby włodarze mia­

sta to zauważyli, że to daje szansę (BPA2).

„Jak ja funkcjonowałem

,

tak funkcjonuję\

czyli co nam dała Unia

C zy je d n a k w ejście Polski w s tru k tu ry U nii Europejskiej w jakikolw iek sposób w płynęło na ch a rak ter działalności kulturalnej adresow anej do m ieszkańców Bielska? C zy pod w pływ em unijnej do k­

tryny dokonała się jakaś konw ersja zasobów zw iązanych z w ielokultu- rowością, odkryto jakieś now e m ożliwości działania? W ydaje się, że nie.

A nim atorzy w niew ielkim sto p n iu korzystają z program ów unijnych, narzekając p rz e d e w szystkim na rozbudow aną biurokrację i kłopoty z rozliczaniem unijnych funduszy.

Wniosek był pozytywnie oceniony i na 30 kilka wniosków nasz był na pozycji 17, ale tylko na 15 wniosków były pieniądze, ale ja się cieszę, że nie dostaliśmy, bo ja, bo ja w ubiegłym roku przeżyłem horror z tymi pieniędzmi, bo wydawałem pieniądze budżetowe.

(...) Z księgową rozmawiamy, księgowa mówi: rzuć pan to wszyst­

ko, bez unijnych [pieniędzy] poradzimy sobie jeszcze (BPA1).

My nie startowaliśmy do żadnych unijnych środków, bo tyle papie­

rów mnie przeraża i tak jak najwyżej nasze krajowe projekty, któ-

(16)

re pisaliśmy, to góra 10 kartek, tyle to jeszcze przebrniemy przez to, ale to, co mi żona w domu kultury kiedyś pokazywała, jak oni rozliczali kiedyś jakiś projekt bielski, takie integracje międzykul­

turowe, no to tak, jaka ona była wypruta po tym wszystkim, po tym roku to... (BPA3).

Pozyskiwanie funduszy unijnych przysparza zatem więcej problem ów niż korzyści, tym bardziej że wciąż jeszcze brakuje specjali­

stów do prow adzenia unijnej buchalterii. Przeszkodą je st również wymóg posiadania udziałów własnych w prowadzonych projektach, co je s t często nieosiągalne dla lokalnych działaczy. N ieliczne zatem projekty „unijne”

prowadzone w sferze kultury traktow ane są na ogól bardzo instru m en tal­

nie, jedynie jako potencjalne źródło pozyskiwania funduszy. Sam e idee, jakie za sprawą takich programów mogą być propagowane, postrzegane są natom iast jako coś zew nętrznego, niewzmacniającego w istotny sposób lokalnych zasobów, posługujące się specyficznym językiem pojęć, mocno teoretycznym , mato praktycznym, związanym bardziej z polityką niż z no­

śnymi treściam i i niew noszącego niczego specjalnie nowego, zarówno w sferze idei, jak i proponowanych praktyk. Programy unijne nie są od­

bierane jako własne, określenia „unijny” bądź „europejski” są tylko ze­

w nętrzną „przykrywką” dla prowadzonej już wcześniej działalności o tym samym charakterze, mające zaspokoić jedynie wymagania fundatorów:

Był taki rok, dwa lata temu, taki boom, prawda, jak to się wszyst­

ko otworzyło i te środki to już, różne takie pomysły jakieś, cza­

sem takie efemerydy jakieś fantastyczne i projekty szybko, szybko, hucznie i tak tego. Był projekt, były pieniądze, była robo­

ta. Nie ma projektów, nie ma kontynuacji i tak dużo rzeczy tak po prostu. Czekają, że będą, to wtedy będziemy kontynuować, bo to nie stąd, nie z serca to stworzono, prawda, jakąś inicjatywę, ja­

kiś festiwal, jakieś tam rzeczy (BPA3).

A czy wejście do Unii Europejskiej zmieniło w jakiś sposób charakter dzia­

łalności kulturalnej tutaj? To znaczy, tak bardzo to może nie zauwa­

żam. (...) generalnie jak gdyby, ja wiem, no to medialnie tylko tak.

Oprócz tego projekty, za które pieniądze dostaliśmy, czy dosta­

niemy to generalnie moim zdaniem to tak medialnie tak tylko, że jesteśmy w Unii (BPA1).

W yjątkiem w zakresie chęci i p rzekonania do korzystania z program ów i funduszy unijnych (choć wciąż nie dzieje się to na szcze-

(17)

golnie d u żą skalę) są szkoły, k tó re biorą udział w m iędzynarodow ej wy­

m ianie uczniów i nauczycieli. W tej sferze postrzega się k o n k re tn e ko­

rzyści w ynikające z integracji i otw arcia granic na Z achód. N a wyróż­

n ie n ie zasługuje tu je d n a z nauczycielek języka angielskiego, aktyw nie działająca wraz ze swoim i uczniam i w program ie E -tw inn in g, dającym dzieciom szanse na k o n tak ty z ich rów ieśnikam i z zagranicy i uczącym przy tym tw órczego podejścia do w łasnych tradycji lokalnych, k tó re p re z e n tu ją p o te m innym krajom, szlifując przy okazji języ k angielski.

No to właśnie, że otwarły się dla nas wrota europejskie, może to tak trochę nawet brzmi dziwnie, bo zawsze byliśmy w Europie, tak mnie przynajmniej się tak wydaje, może nie byliśmy dopusz­

czani do wszystkich struktur, do wszystkich programów europej­

skich, właśnie to umożliwiło nam udział w tym programie. Teraz swobodnie posługujemy się... i muszę Panu powiedzieć, że co się zmieniło w naszej szkole - to, że przestaliśmy mieć kompleksy.

To, że polska szkoła pracuje świetnie, to, że polskie dzieci posłu­

gują się językiem na poziomie naprawdę europejskim, to że nasza szkoła pracuje na poziomie europejskim (BPN3).

To, że jesteśmy w Unii Europejskiej, daje możliwości na pozyska­

nie pewnych środków dodatkowych. To, że ja na przykład gdzieś tam moja młodzież może pojechać do Anglii, no, nie cała mło­

dzież, no, kilka osób, w ramach programu Sokrates, który prowa­

dzimy tutaj, Sokrates Comenius prowadzimy w szkole, to już jest coś, bo nas to prawie w ogóle nie kosztuje, a jest możliwość pozy­

skania środków i przyjeżdża młodzież, która po pierwsze, mło­

dzież i nauczyciele również, którzy mają kontakt z innym środowiskiem i przyjeżdżają, przekazują pewne informacje i ci lu­

dzie też przyjeżdżają do nas i patrzą, co ciekawe i czasami są zdzi­

wieni, że u nas jest tak i wcale nie gorzej niż u nich (BPN1).

C zęsto podkreśla się, że z U nii skorzystać m ogą w łaśnie tylko ludzie m łodzi, głów nie za spraw ą otw arcia rynku pracy i m ożli­

wości wyjazdu za granicę. D la „starych” U nia je s t pojęciem z e w n ętrz­

nym , nic niew noszącym , ocenianym krytycznie rów nież za to, że ofi­

cjalnie należy mówić o niej w yłącznie w superlatyw ach.

Młodzież, powiedzmy, w tej chwili bardziej jest może świadoma pewnych rzeczy, no, bo wyjeżdżając... zresztą, jak tutaj nie ma pra­

cy, jedzie tam i to jest jak gdyby młodzież, no, bardziej, można

(18)

powiedzieć, złączona jest, połączona z tym, a dorośli, no, tacy jak ja, czy tam szereg innych takich już emerytów lub przedemerytal­

nych, no to tutaj, to raczej jak było, tak i jest, no ja tam..., no bo co mnie łączy? No nic mnie nie łączy. Mnie osobiście (BPA1).

„My się nie musimy uświadamiać

”,

czyli

Unia ju ż tu była”

Je st jeszcze je d e n asp e k t braku „nośności” unijnych progra­

mów i głoszonych przezeń idei. Istn ieje w yraźne rozróżnienie w po­

strzeganiu przynależności do U nii jako instytucji politycznej oraz kw e­

stii „bycia w E uropie”. T e dwa pojęcia nie są traktow ane synonim icznie, jak to często bywa w d o k u m en tac h i program ach „eu ro pejsk ich ” (czyli unijnych). U nia w sposób oczywisty nie je s t E uropą wyobrażoną, kon­

c e p t E uropy rozmija się z tym , co rozum ie się pod pojęciem U nii E u ­ ropejskiej.

Bo Europa jest szerszym pojęciem niż Ołnia Europejska, prawda, i Europejczykiem ma prawo czuć się zarówno Łotysz, Litwin, Po­

lak, Hiszpan czy Anglik, czy też Białorusin, Rosjanin i Ukrainiec (BPD2).

U n ię utożsam ia się raczej z E u ro pą Z achodnią, wyczuwając pew ien dydaktyzm w głoszonych przezeń hastach „w chodzenia do E u­

ropy”. Z n ak o m ita w iększość re sp o n d en tó w n ie m a bow iem żadnych w ątpliw ości co do tego, że ju ż od daw na się w niej znajduje.

Chyba drażniło mnie pojęcie, że my wstępujemy do Europy. Oso­

biście nie, bo myślę, ja już od dawna byłam w szkole podstawowej uczona, że ja byłam w Europie (BPN3).

Ja w tej chwili jestem w Europie, nie ukrywajmy, i ja się nie zastana­

wiam, czy ja będę w Europie jak pojadę do Białegostoku, do Warsza­

wy, czy do Berlina. Ja uważam, że jestem w Europie, że jestem, że w niej zawsze byłem, to po pierwsze i nie tylko geograficznie, a to, że w tej chwili ona jest tak otwarta to tylko się cieszyć (BPN1).

Z pew nością nie m ożna d o strzec w w ypow iedziach lokal­

nych elit choćby cienia prow incjonalnych kom pleksów . Rozm ówcy m a­

(19)

ją bow iem silne p oczucie w łasnych k o m p e te n c ji i w artości te re n u , w którym działają. Są te ż szczególnie wrażliwi na trakto w anie ich jako m ieszkańców peryferii, końca św iata, różniących się w jakiś sposób od innych m ieszkańców Polski czy Europy:

Jest takie wydawnictwo nawet: „Przewodnik po egzotycznej Pol­

sce” prawda, coś takiego. (...) To dużo osób się oburzało i tak da­

lej, dlaczego ja, mieszkając tutaj, mam być egzotyczna? Ja nie jestem egzotyczna, pani jest z mniejszości, a ktoś inny jest z więk­

szości, prawda. Kwestia od miejsca siedzenia, prawda, zależy to wszystko. Dla mnie Wielkopolska jest bardziej egzotyczna czy gó­

ry niż tu (BPA2).

M ieszkań cy B ielska n ie m ają te ż żadnej w ątpliw ości co do tego, że ich region i m iasto należą do dzied zictw a europejskiego, stanow ią bardzo w ażny jego e le m e n t. Europejskość Bielska nie m usi być potw ierdzana. W odpow iedzi na p y tan ie o k o n k re tn e przykłady za­

bytków na skalę europejską, bez w ahania w skazuje się p rz ed e w szyst­

kim liczne zabytki sakralne - kościoły i cerkw ie, k tó re są w idocznym znakiem lokalnej różnorodności kulturow ej:

0 tej kulturze związanej czy z cerkwią jedną, drugą, trzecią, któ­

re tutaj się znajdowały, i to myślę, że to już jest niewątpliwie część dziedzictwa europejskiego, to i o tym nie można zapominać. No, 1 jeszcze z kolejnej strony pamiętajmy o tym, że to było miasto od zawsze wielokulturowe, wieloreligijne i mówimy o Polakach Białorusinach, ale pamiętajmy o Żydach, którzy tutaj również swo­

ją znaczącą rolę odegrali (BPN1).

Na pewno taką perełką Podlasia, Podlasia jest Supraśl, supraski monaster. To jest to centrum kulturalne tych ziem w wiekach XVII-XVIII, gdzie była przecież największa na tych ziemiach bi­

blioteka w Wielkim Księstwie Litewskim, gdzie zachowały się bezcenne manuskrypty i tworzono dzieła, i to był ośrodek ducho­

wości prawosławnej, siedziba metropolity, biskupów. I na pewno takim, święta góra Grabarka jest czymś wyjątkowym, takim w ska­

li Polski, no i Europy. (...) Miasta jako takie, no, Bielsk i Drohi­

czyn, to z uwagi na historię raczej, współczesność też, ale raczej..., ale Bielsk jako miasto, miasto dwóch kultur żyjących i rywalizują­

cych ze sobą taki, taki jakby pomost. No, ogólnie Podlasie jest ta­

kim regionem unikatowym całej Europy, lokalnym (BPA3).

(20)

W yjątkowość europejskiego dzied zictw a Bielska polega za­

te m na jego pograniczności, na łączeniu tradycji chrześcijaństw a za­

chodniego i w schodniego, zgodnym funkcjonow aniu dw óch w ielkich w yznań. Id e e prom ow ane p rzez U n ię E u ropejską dotyczące polityki różnorodności nie są tu niczym nowym, są od daw na praktykow ane w życiu codziennym w sposób „natu raln y ”, bez p o trzeb y instytucjonal­

nego wsparcia. D latego często podkreśla się, że to nie tyle sami m iesz­

kańcy Bielska, ale in n e państw a u n ijn e m ogłyby uczyć się od nich do­

brej praktyki głoszonych przez siebie idei:

Tym się chwalimy, co w nas dobre, co piękne, co tu mamy i my­

ślę, że to, że my się możemy od Europy czegoś nauczyć, to jest ważne, ale to, że my czegoś możemy Europę nauczyć, to nie wiem, czy to nawet nie ważniejsze. Ze to, co dobre, można by się po­

dzielić (BPN3).

W Europie jest miejsce dla każdego i w naszej Rzeczypospolitej wielu narodów na Podlasiu właśnie my, my jesteśmy prawdziwymi Eu­

ropejczykami, no bo u nas jest wiele kultur. Tak, takie słowo popu­

larne „wielokulturowość” - u nas jest i zawsze to było, i my nie musimy nic tutaj tworzyć i nic tam ożywiać. To jest i także raczej nie wiem, no nie ma raczej z tym jakichś takich problemów u nas (BPA2).

C h ara k te ry sty czn a pod tym w zg lęd em była wystawa p t. „U nia ju ż tu była” zorganizow ana p rzez Stow arzyszenie „Szukam y Polski” z B iałegostoku w p rz ed d zień w ejścia Polski do U nii E uropej­

skiej i prezen to w an a rów nież w B ielskim M u zeu m R egionalnym . Id eą przew odnią tej wystawy, pod którą, sądząc z naszych rozmów, m ogło­

by się podpisać w ielu lokalnych działaczy k ulturalnych i edukacyjnych, było bow iem p o d k reślen ie faktu, że Podlasie ma w łasne, p rzez wieki dopracow yw ane i utrw alane, tradycje w ielokulturow ości, m iędzykul­

turow ej w spółpracy i tolerancji, sięgające swymi korzeniam i do czasów unii jagiellońskiej, k tó rą traktow ać m ożna jako sw oisty p ro to ty p Unii E uropejskiej: „I jeżeli ktoś dziś mówi, że Polska w kracza do U nii E u ­ ropejskiej, to pam iętajm y, że to tylko pow tórka, że m y Polacy, B iałoru­

sini, Ukraińcy, L itw ini ju ż przed w iekam i tworzyliśm y stabilną i d o sta t­

nią naonczas w sch odnioeuropejską unię. Pam ięć o w ielokulturow ości m usim y pielęgnow ać nie tylko w izbach pam ięci i na zdjęciach archi­

w alnych, lecz w edukacyjnym żywym wysiłku w im ię n ie tylko k u ltu ­ ry polskiej, lecz europejskiej w łaśnie. To nasze bogactw o m ądrze chro­

(21)

nione, to n iezatap ialna tratw a ratunkow a, która w ybroni nas p rzed in­

wazją europejskiej i w w ielu seg m en tach zunifikow anej k u ltu ry m aso­

wej. (...) C hodzi o to, by w obliczu tych n ieuch ronnych p rzek ształceń nie zatracić rodzim ego bogactw a, k tó re w łaśnie w w arunkach U nii E u ­ ropejskiej m oże rozkw itnąć jak nigdy d o tą d ” (W iśniew ski 2004).

W tym tek ście, otw ierającym w spom nianą w ystaw ę, widać p ew n ą am biw alencję w sto su n k u do U nii E uropejskiej wyrażającą się, z je d n e j strony, w pełnej zgodności z głoszoną przezeń p olityką w ielo- kulturow ości, z drugiej zaś w pew nych niepokojach i poczuciu zagro­

żenia zw iązanego z unifikacją. T e negaty w ne skojarzenia wyrażają się tak że w poniższej w ypow iedzi jed n eg o z naszych rozm ów ców odw ołu­

jącej się do jeszcze innej U nii, mającej niem ały w pływ na h istorię t e ­ go regionu:

No Unia, Unia to są, no takie, znaczy, na pewno źle się kojarzy słowo „Unia” na naszych terenach, tutaj na prawosławnej części Podlasia, bo no, przeżyliśmy już jedną unię, która tutaj była, do­

prowadziła do wojny religijnej - unia brzeska (BPA3).

W postaw ach bielskich e lit w obec U nii Europejskiej chodzi zatem nie tyle o w zm ocnienie lokalnych zasobów kulturow ych i n ada­

nie im atrakcyjności przez uzn an ie ich rangi europejskiej. T aką świa­

dom ość ponadlokalnej i ponadnarodow ej w artości regionalnego d zie­

dzictw a kulturow ego re sp o n d en ci od daw na ju ż posiadają. C hodzi raczej o zap rezen to w an ie tego dzied zictw a na forum europejskim , po­

kazanie istniejących ju ż form europejskości w ich lokalnym idiom ie,

„u czen ie” reszty E uropy m iejscow ych prak ty k m iędzykulturow ego dia­

logu. To nie Bielsk, ale E uropa pow inna otw orzyć się na poznaw anie w ypróbow anych ju ż sposobów realizacji hasła „jedności w w ielości”.

Silna tożsam ość lokalna bielskiej elity nie kłóci się z jej rów­

nie m ocną tożsam ością europejską. Prawie wszyscy nasi rozmówcy czu­

ją się E uropejczykam i przy je d n o cz esn ej akceptacji różnych innych tożsam ości na szczeblu regionalnym , etn icz n y m czy narodowym . Je st to z re sz tą zjaw isko ch arak tery sty c zn e dla pogranicza kulturow ego o otw artym ch arak terze, gdzie różne typy identyfikacji w zajem nie się w zm acniają, a nie w ykluczają (Kloskowska 1996):

Czuję się bielszczanką, prawda. Czuję się Polką i czuję się Euro­

pejką. Wcale to nie wyklucza jedno drugiego. Absolutnie. Jedno w drugim się wręcz zawiera, może tak (BPU1).

(22)

Jestem Europejczykiem, ale to nie wyklucza, że jestem Polakiem, prawda. Czy jestem Ukraińcem, czy jestem Białorusinem. To są pojęcia no, niewykluczające się ze sobą (BPD2).

Rozmówcy m ają te ż poczucie, że silna tożsam ość lokalna, poczucie zw iązku z B ielskiem je s t jed n y m z podstaw ow ych kryteriów ich europejskości. Praca na rzecz Bielska to jed n o cz eśn ie praca na rzecz Europy: nie trzeb a w ykraczać poza krąg lokalny, aby m ieć poczucie za­

dom ow ienia w E uropie: E uropa je s t bow iem tu i teraz. W te n sposób pojęcie lokalności i europejskości nakładają się na siebie:

Ten, który w głębi serca czuje się Europejczykiem, to jest Euro­

pejczykiem. Ten, który chce tutaj mieszkać, chce tutaj pracować, chce coś tworzyć, coś robić, któremu na sercu leży dobro właśnie tego naszego regionu, to jest Europejczyk (BPU1).

Ja nie muszę mówić, że to, co na co dzień robię, to robię dla Eu­

ropy. Wystarczy, że ja powiem, że robię to dla siebie, dla swojej ro­

dziny, dla swoich przyjaciół, dla swoich znajomych. Dla tego miejsca, w którym jestem, i wystarczy (BPN1).

„Wejście do Schengen jest katastrofą dla tego regionu”, czyli gdzie się kończy Europa

Z n aczącą rolę w p o strze g an iu U nii E u ro p ejsk iej i E uropy odgryw a granica państw ow a z B iałorusią i U krainą, k tó ra po w ejściu do strefy S ch en g e n stała się rów nież g ranicą w sch o d n ią U nii E uro­

p ejskiej. B ielsk P odlaski leży 50 k ilo m e tró w od tej granicy, je d n a k za­

w sze odgryw ała ona dość is to tn ą rolę w życiu sp o łeczn y m m iejscow o­

ści. Pytając o zn a cze n ie tej granicy p rz ed jej u m o cn ien iem , otrzym uje się odpow ied zi w skazujące p rz e d e w szy stk im na jej w alory ek o n o ­ m iczn e - w ym iana towarów, zasilanie m iejscow ego targu, rozwój h an ­ d lu p rz ygranicznego oraz d ro b n ej p rz ed sięb io rcz o ści przynoszącej m n iejsze lub w ięk sze d o chody m ieszkańco m . C iekaw ym m otyw em je s t te ż k w estia m a łż e ń stw m iędzy narod ow ych, zw łaszcza zaś „im ­

p o rtu ” zagranicznych żon dla o sam o tn io n y ch m iejscow ych kaw ale­

rów, k tó re , w p rz e c iw ie ń stw ie do p o lsk ich d ziew czą t, są bardziej c h ę tn e do zam ieszk an ia na wsi.

(23)

Ta granica ożywiała ten teren bardzo, bardzo nie mówiąc już o tym, że bardzo wiele małżeństw dzięki tym, dzięki właśnie tym tere­

nom, temu ruchowi zostało zawartych białoruskich, nie polsko-bia­

łoruskich, tylko białoruskich, bo przeważnie też, ale przeważnie nasi chłopcy tutaj tutejsi kawalerowie ze wsi, którzy zawsze mają, mieli problemy z pannami, a jednak niekoniecznie nawet wiejskie dziewczyny z Białorusi chętnie na wieś przyjeżdżają i tutaj się, tu­

taj wychodzą za mąż i to jest taki nasz zastrzyk demograficzny dzię­

ki temu dla tych terenów trochę wyludnionych (BPA3).

K w estia zam knięcia granicy w schodniej na pierw szy rzu t oka p ostrzegana je s t głów nie w kategoriach ekonom icznych: na m iej­

scowym targu je s t coraz m niej kupców, padają lokalne firmy, k tó re sta ­ wiały na h an del przygraniczny, przek raczanie granicy stało się bardziej k osztow ne i tru d n iejsze. Je d n a k niesie to za sobą rów nież dalej idące konsekw encje. A nim atorzy k u ltu ry i nauczyciele skarżą się, że pow aż­

n em u ograniczeniu uległy k o n ta k ty m iędzynarodow e, zw łaszcza z Bia­

łorusią, k tó re do tej pory były bardzo ożyw ione. Z am ykają się więc p ew n e m ożliwości w zajem nej w spółpracy w d zied zin ie działań anim a- cyjnych i edukacyjnych.

Czyli to same pozytywy [z dawnej granicy państwowej], no wy­

miana kulturalna taka jak my to przecież za ostatnie 4 lata to na­

sze stowarzyszenie zaprosiło z Białorusi ponad 100 osób, członków zespołów, naukowców na nasze imprezy, festiwale, na konferencje, wymiana dzieci, młodzieży i na, my tam też jeździmy, czy zespól, czy młodzież, która tutaj jest przy naszym stowarzyszeniu wyjeż­

dża na Polesie, na Białoruś, czyli same, same pozytywy. No nie­

stety te wydarzenia ostatniego czasu z grudnia teraz się już jakby pogłębiające, znaczy mamy już tego opłakane skutki wejścia Pol­

ski do Schengen, bo ja widzę tylko negatywy wejścia Polski do Schengen, ja po prostu jako [nazwisko] i ludzie tutaj mieszka­

jący na Wschodzie, którzy nie mają życiowych interesów na zacho­

dzie Europy, tak... (BPA3).

G ranica U nii E uropejskiej, m im o że pokrywa się z granicą państw ow ą polsko-białoruską, je s t zu p e łn ie inaczej postrzeg ana i w ar­

tościow ana, zw łaszcza po jej um o cn ien iu i w prow adzeniu ograniczeń w jej przekraczaniu. G ranica państw ow a m iała bow iem k ształt nie tyl­

ko terytorialn y - utw orzona 60 lat te m u , stała się isto tn y m zasobem

(24)

ekonom icznym i społecznym dla lokalnej społeczności, zyskując przez to zn aczenie sym boliczne i kulturow e. D aw na granica ze Z w iązkiem R adzieckim , p o te m z B iałorusią i U krainą, pom im o istniejących u tru d ­ n ień w jej przekraczaniu, była je d n a k o b ie k te m stałego ruchu transgra- nicznego przynoszącego m ieszkańcom po obu jej stronach n ie tylko ko­

rzyści m ateria ln e w ynikające z przygranicznego h an d lu , ale te ż w ym ianę sp ołeczną - zarówno na poziom ie życia pryw atnego, w zajem ­ nych odw iedzin rodzinno-tow arzyskich, możliwości podtrzym yw ania znajom ości i zaw ierania m ałżeństw , jak i na poziom ie życia zbiorow e­

go, m iędzynarodow ej w ym iany kulturalnej, edukacyjnej czy ek sp e rc­

kiej. Byta to przy tym w ym iana m iędzy rów now ażnym i p artn eram i, gra­

nica państw ow a o d dzielała od sieb ie dw ie rów n o rzęd n e s tru k tu ry polityczne.

O b ecn a granica U nii Europejskiej przekształca daw ne zna­

czenia polskiej granicy w schodniej, staje się właściw ie granicą, której nieunikniona obiektyw ność istn ien ia i m oc polityczna, jak ą ze sobą nie­

sie, stoi w w yraźnej opozycji do jej w artości sym bolicznej. G ranica Unii je s t przed e w szystkim granicą geopolityczną, za k tó rą stoi w ładza oraz poczucie przym usu i ograniczenia. Jej zam knięcie i u m ocn ien ie w po­

w ażnym stopniu ogranicza dotychczasow e m ożliwości korzystania z jej zasobów, przez co jej arbitralność staje się tym bardziej odczuwalna.

G ranica w spólnoty europejskiej w jej w ym iarze sym bolicz­

nym staje się z a p rz e c z e n ie m sam ej sieb ie, bo w iem w yznacza linię podziału na E u ropę i nie-E u ro p ę, staje się granicą dw óch niew spół­

m iernych światów. T ym czasem geograficzne granice U nii w sposób oczyw isty rozm ijają się z pojęciem Europy, tak, ja k d efin iu ją ją nasi roz­

mówcy. „Integracja eu ro p ejsk a” oznacza w tym przypadku podział E u ­ ropy na dw ie części, odcięcie się od isto tn ej części europejskiego dzie­

dzictw a kulturow ego.

To jest główny podział i z tego właśnie wynika ta granica, ten mur nowy, wschodni, czyli mur Schengen, który się nazywa. Właśnie tam jest za tym murem taki świat, który broni tradycyjnych war­

tości swoich własnych i żeby te wartości się tak jak jak kilka tysię­

cy lat tem u cesarze chińscy, żeby prawda inne narody nie przedostały się do kraju wielkiej kultury, no to zbudowali mur.

Dziś tylko jest pamiątka dla turystów po tym murze (BPA3).

No Europejczyków na pewno dzieli jeszcze ta granica tutaj z Biało­

rusią i Ukrainą, bo część Europy nie jest jeszcze... (...) Znaczy nie, no jest, jest ta granica taka mentalna jakby też. To jest ten Wchód

(25)

i Zachód Europy prawda. Nawet nadal używa się stwierdzenia jadę na Zachód prawda, albo jadę na Wschód. (...) No mamy jeszcze te państwa Białorusi, Rosja no, które nie są jeszcze w strukturach Unii Europejskiej, chociaż no, są w Europie (BPD2).

0 ile granica państw ow a w prow adzała k ultu ro w e rozróżnie­

nia m iędzy m ieszkańcam i po tej i po tam tej stronie, wyrażające się m .in. w deklaracjach tożsam ościow ych - „polscy B iałorusini” czy „pol­

scy U kraińcy” w opozycji do B iałorusinów z Białorusi czy U kraińców z U krainy - o tyle granica unijna nie w prow adza takich isto tn y ch roz­

różnień tożsam ościow ych. G ranica U E przez swoje istn ie n ie w yklucza tych, którzy są takim i sam ym i Europejczykam i, nie sp ełn ia w ięc swo­

jej podstaw ow ej funkcji, jaką je s t staw ianie się w opozycji do różniące­

go się Innego, w obec którego k o n stru u je się swoją w łasną tożsam ość (B arth 1969; C o h en 1985).

Na przykład Ukraińcy. Są Europejczykami jak Polacy. Ja bardzo często się spotykam, wyjeżdżam. Szczególnie teraz, wiem, jacy są pokrzywdzeni. Jak są traktowani na granicach, bo choreograf przy­

jeżdża do nas z Ukrainy. Zupełnie jak nie ludzie, szczególnie przez polskich celników (BPN2).

Chcielibyśmy, żeby nie było tej granicy Europy prawda, żeby gra­

nica się przesunęła jeszcze dalej prawda. No ci ludzie fajnie by było, żeby Białorusini, Ukraińcy weszli także do Europy. Łatwiej byłoby im żyć, a mają takie wielkie dziedzictwo i moglibyśmy ko­

rzystać i wspólnie też pracować i współpracować (BPA2).

U nia E uropejska nie m oże uosabiać w yobrażonej Europy;

jaw i się raczej jako in sty tu c ja polityczna dzieląca E uropejczyków na „lepszych” - tych, którzy znajdują się w stru k tu ra c h U nii, i „gor­

szych”, którzy zostali z niej w ykluczeni. D latego postrzeg ana je s t jako n iep o trz eb n a, narzucona arbitralnie, zamykająca. O tw arcie zachodnich granic U nii nie w yrów nuje tych szkód, poniew aż św iatem b ez p o śred ­ nio bliskim , gdzie w ielu m ieszkańców ma żyw otne interesy, je s t E uro­

pa W schodnia, nie Z achodnia. J e s t to za te m całkow ite odw rócenie spo­

sobów p ostrzegania Europy, bow iem dla m ieszkańców Bielska właściwe je s t p a trz e n ie z persp ek ty w y środka, nie zaś peryferii Europy.

1 dla mnie jest jeszcze jedno marzenie, żeby ta Europa również otworzyła się mocniej na Wschód. Zeby ta Europa nie była, bo mi­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ziemilski godzi się na taką konwencję i choć jego praca raczej nie nadaje się do teatrologicznej analizy, jest w pewien sposób pełna czułości i troski – bo dokumentuje

AP-G: Mnie się bardzo podobało też to w tej książce, że ona jest taka niewygładzona, że nie ma w tym jakiegoś patosu i takiego podnoszenia tych ludzi, którzy często poświęcają

LNXOWXU]H&\JDQyZ]DZDUáZQLHMEORNWHPDW\F]Q\RGQRV]ąF\VLĊGRWUD- JLF]QHMZRMHQQHMKLVWRULLWHMVSRáHF]QRĞFL1DZ\VWDZLHCyganie w kulturze polskiej PRĪQD

Jeśli jest ciężko, to o tym mówimy, gdy wszystko jest ok, cieszymy się, uśmiechamy szeroko i staramy się czerpać co najlepsze z życia.. Mamy tę niesamowitą okazję by pokazać

Wiedzę naukową wciąga się w proces decyzyjny (na przykład przy określaniu płci dzieci in- terseksualnych), ale sama nauka poddana jest przekonaniom do- tyczącym płci

Ostatnio głośno było o tej placówce w poznańskich mediach nie tylko dlatego, że uro- dziły się w niej kolejne trojaczki.. Otóż zakończona została kolejna ważna inwestycja

Bardzo szkodliwa dla naszego organizmu i jego funkcjonowania przede wszystkim zwiększa się już występujące w danej sytuacji negatywne emocje (nawarstwienie), przez brak

Jeśli chcemy własnoręcznie zrobić drewniany stojak na wino, w pierwszej zaplanujmy zakupy.. Do wykonania prostej konstrukcji z deseczek będziemy potrzebować