• Nie Znaleziono Wyników

"Homo turisticus" : młodszy brat "homo ludens"

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share ""Homo turisticus" : młodszy brat "homo ludens""

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

HOMO TURISTICUS

– MŁODSZY BRAT HOMO LUDENS

Kobieta tańczyła w rytm bębnów, a jej biodra chwaliły się sobą, wyzywały na pojedynek każdego, kto tylko ośmieliłby się podważyć ich moc.

Jakiś mężczyzna podjął wreszcie to wyzwanie i odważnie stanął do tańca;

to turysta, w bermudach, nie pasował do cekinów, ale starał się,

kręcił biodrami z przejęciem, a jego kumple przy stoliku tupali i gwizdali, podnieceni.

I jeszcze dwie młode dziewczyny ruszyły do tańca;

w dżinsach, chude jak wióry.

O. Tokarczuk, Bieguni

W 1938 roku znany holenderski historyk i antropolog kultury Johan Huizinga ukuł termin homo ludens („człowiek bawiący się”) jako uzupełniający do homo faber („człowiek twórczy”). Obydwa określenia miały wskazywać, iż homo sapiens – czło- wiek rozumny – nie wyczerpuje pojęcia gatunku ludzkiego. Oczywiście Huizinga nie był pierwszym reinterpretującym ową nazwę. Znano już homo politicus, homo oeconomicus, kilka lat wcześniej Aleksander Zinowiew stworzył pojęcie homo sovie- ticus. To jednak nie był koniec. W następnych dziesięcioleciach powstawały kolej- ne koncepcje, mające zwrócić uwagę na jeszcze inne aspekty „bycia człowiekiem”.

Nowo powstające określenia różniły się i różnią „ciężarem gatunkowym”. Niektóre nie roszczą sobie praw do opisu holistycznego, zwracają jednak uwagę na jakiś wy- brany aspekt życia ludzkiego. Jednym z takich pojęć stał się homo turisticus – czło- wiek uprawiający turystykę. Twórca owego terminu nie jest znany, niemniej samo określenie zyskało już niejaką popularność, zwłaszcza wśród badaczy fenomenu współczesnego podróżowania. Wiesław Alejziak w 2009 roku sformułował nie tylko defi nicję, kim jest homo turisticus, lecz także zaproponował podstawową typologię przedstawicieli tej grupy:

Homo turisticus – gatunek ssaka, mocno rozpowszechniony, który obecnie można spot- kać praktycznie w każdym miejscu na kuli ziemskiej. Wprawdzie potrafi przystosować się do wszystkich warunków, ale w szczególności preferuje tereny ciepłe oraz zlokalizowane blisko zbiorników wodnych. Prowadzi zdecydowanie wędrowny tryb życia, przenosząc się z miejsca na miejsce w poszukiwaniu wrażeń. Homo turisticus występuje w dwóch wyraź-

(2)

nie różniących się podgatunkach: homo turisticus vulgaris – czyli popularny, masowy oraz homo turisticus scitus – czyli zręczny, świadomy, wytrawny. Homo turisticus vulgaris jest typem występującym powszechnie, a jego aktywność – choć wartościowa w sensie ekono- micznym (daje duże zyski) – oceniana jest raczej negatywnie, gdyż wywołuje wiele szkód w środowisku naturalnym i kulturze terenów przez niego odwiedzanych. Homo turisticus scitus jest typem w zasadzie wszystkożernym. Koczuje w różnych miejscach, choć preferuje noclegi w namiotach, szałasach, grotach i innych dziwnych miejscach (zdarza mu się też nocować pod gołym niebem). Cały swój dobytek nosi na plecach, w specjalnej torbie zwanej

„plecakiem”. Zazwyczaj nie jest agresywny i dosyć łatwo się oswaja, czasami wchodząc w bliskie relacje z innymi zwierzakami, które na danym terenie uzna za autochtoniczne. Po- rusza się samotnie lub w grupach od kilku do kilkunastu osobników, zazwyczaj różnej płci.

W grupach panuje równouprawnienie, choć każda z grup zwykle ma swojego przewodnika.

Lubi tereny bezludne i słabo zaludnione, najchętniej odwiedza tereny górskie i podgórskie.

Przyciągają go też akweny i dzikie lasy. Na łatwiejszych fragmentach jego wędrownych tras oraz w bezpiecznych koczowiskach można spotkać go z młodymi1.

Oczywiście niniejszą typologię potraktować należy z przymrużeniem oka, nie- mniej wskazuje ona na coraz ważniejsze w świecie kultury współczesnej zjawisko masowego podróżowania. Turystyka jest obecnie integralnym elementem modelu życia. Współczesnemu człowiekowi towarzyszy nieustająco – zanim skończą się jedne wakacje, zaczyna się myśleć już o następnych. Podróżowanie jest już nie tyl- ko formą regeneracji sił fi zycznych i duchowych, ale także sposobem zdobywania doświadczenia, nawiązywania nowych kontaktów czy utrzymania prestiżu. Jak za- uważa W. Alejziak: „Spośród wszystkich zjawisk oraz procesów społecznych zacho- dzących od połowy XIX wieku, dynamizm, z jakim rozwijała się turystyka, chyba najbardziej zaskoczył naukowców próbujących wyjaśnić istotę tego zjawiska”2.

Turystyka do tego stopnia zakorzeniła się w dzisiejszym postrzeganiu świata, że zaczyna ona, przynajmniej w ujęciu metaforycznym, pełnić rolę klucza do jego zrozumienia. Posługiwanie się terminem „podróży” w formie przenośnej należy do jednego z najstarszych toposów ludzkości. Wspomina o tym K. Podemski, pisząc:

„Podróż, wędrówka są bowiem jedną z najstarszych (Odyseja, Eneida) i najbardziej uniwersalnych (Żyd wieczny tułacz, buddyjska sansara) metafor ludzkiego losu, ży- cia. Metaforę podróży stosuje się także do opisu różnego typu niecodziennych do- świadczeń, jakie stają się udziałem człowieka”3. Jeśli jednak podróżowanie od stuleci charakteryzuje w pewien sposób ludzką egzystencję, to turystyka, będąca zjawiskiem stosunkowo młodym, może dziwić, zwłaszcza że, jak już wcześniej wspomniano, kojarzy się ona zdecydowanie mniej pozytywnie niż podróżowanie. Stąd pomysł W. Alejziaka, aby współczesnego człowieka określić mianem homo turisticus, wy- daje się nie tyle zręcznym konceptem retorycznym, ile intelektualną prowokacją do namysłu nad istotą dzisiejszej egzystencji wielu ludzi. W tym kontekście warto zadać sobie pytanie o zależność pomiędzy homo turisticus a homo ludens. W jakim stop-

1 W. Alejziak, Typologizacja w badaniach aktywności turystyczno-wypoczynkowej, XXV seminarium terenowe. Warsztaty badawcze z geografi i turyzmu, 10–12.09.2009, prezentacja PowerPoint.

2 W. Alejziak, Turystyka w obliczu wyzwań XXI wieku, Albis, Kraków 2000, s. 72.

3 K. Podemski, Socjologia podróży, Wydawnictwo Naukowe UAM, Poznań 2004, s. 11.

(3)

niu te dwa modele się wykluczają? A może istnieje więcej zbieżności, niż na pozór można by sądzić?

***

Dla porównania homo turisticus z homo ludens nieodzowne jest na wstępie przed- stawienie tego ostatniego. Zdaniem Huizingi, kultura nie jest w ogóle możliwa bez pierwiastka ludycznego. Jak pisał wybitny antropolog: „kultura ludzka powstaje i roz- wija się w zabawie i jako zabawa”4. Skoro nie ma kultury bez zabawy, nie ma rów- nież człowieka, który by się nie bawił. Każdy zatem reprezentuje w mniejszym lub większym stopniu postawę ludyczną. Na czym ona polega? Należy zacząć od samej defi nicji zabawy, proponowanej przez Huizingę i powszechnie cytowanej w naukach humanistycznych:

Zabawa jest dobrowolną czynnością lub zajęciem, dokonywanym w pewnych ustalo- nych granicach czasu i przestrzeni według dobrowolnie przyjętych, lecz bezwarunkowo obowiązujących reguł, jest celem sama w sobie, towarzyszy jej zaś uczucie napięcia i ra- dości i świadomość odmienności od zwyczajnego życia5.

Defi nicja, choć doskonale znana, warta jest przytoczenia, gdyż stanowi punkt od- niesienia do uznania, czy turystyka w jakiś sposób wyczerpuje cechy zabawy. Mó- wiąc najogólniej, Huizinga podkreśla, iż zabawa jest przede wszystkim swobodnym działaniem, nie jest „zwykłym” ani „właściwym” życiem. To raczej wykraczanie z takiego życia w sferę tymczasowej aktywności o swoistych tendencjach. Zabawa różni się od zwyczajnego życia miejscem i okresem trwania, a więc można powie- dzieć, iż cechuje ją odrębność i ograniczoność. Co istotne, tworzy ona swoisty i bez- warunkowy porządek, reguły, w ramach których należy postępować. Oprócz tego wiąże się z napięciem, a także dążeniem do odprężenia.

Roger Caillois, kolejny badacz podejmujący próbę dotknięcia istoty zabawy z an- tropologicznego punktu widzenia, wyznaczył podobne cechy zabawy, stanowiące o jej charakterze. Pierwszą cechą, według niego, jest dobrowolność, czyli działanie, w któ- rym zarówno przystąpienie, jak i rezygnacja z udziału są całkowicie zależne od chęci uczestnika. Bawiący się robią to dla własnej przyjemności i bez jakiegokolwiek przy- musu zewnętrznego. Podobnie jak Huizinga, Caillois zauważa, że istotnym aspektem zabawy jest jej wyodrębnienie w czasie i przestrzeni. To zamknięta rzeczywistość oddzielona niejako od „normalności”. Zabawa dzieje się także w określonym czasie – gdy kończy się radosne napięcie, kończy się zabawa. Zdaniem Caillois, każda zabawa zawiera element niepewności, gdyż jej reguły, choć zwykle jasne dla uczestników, nie są z góry określone, a ich istota polega na niespodziance, zaskoczeniu, modyfi kacji.

Niemniej zabawa zawsze ujęta jest w pewne normy. Rządzą nią konwencje i reguły, których przestrzeganie jest koniecznym warunkiem uczestnictwa. Jeśli zostaną prze- kroczone lub zignorowane, zabawa się rozpada. Zabawę, zwłaszcza tę opartą na naśla- downictwie, cechuje fi kcyjność. A nade wszystko bezproduktywność6. Innymi słowy,

4 J. Huizinga, Homo ludens. Zabawa jako źródło kultury, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1967, s. 7.

5 Ibidem, s. 48.

6 R. Caillois, Żywioł i ład, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1973, s. 306–308.

(4)

zabawę opisuje się jako zachowanie motywowane instynktownie, nieposiadające celu, prócz samego siebie, aktywność dla samej aktywności. Rozpatrując ją w kategoriach aksjologicznych, określić by ją można mianem wartości autotelicznej. Bez względu na formę, jaką przyjmuje, zabawa jest wybierana ze względu na przyjemność, którą ma przynieść „sama z siebie”, nie jako sposób do osiągnięcia jakiegoś innego celu.

W zabawie istnieje tylko teraz, rzeczywistość sprowadza się jedynie do ludycznej ak- tywności, a wszystko poza nią tak jakby nie istniało. Najdoskonalej dostrzec owo zjawisko można w zabawach dzieci, które wkraczają w świat zabawy z pełną powagą i zaangażowaniem. Gdy bawią się w lekarza – są nim, gdy grają „w milionerów” – wygrywają miliony. Prawda zabawy jest jedyną prawdą aktualizowaną w przestrzega- niu reguł i zatopieniu się w chwili obecnej.

Według Kerra i Aptera zabawę można interpretować w kontekście psychologicz- nych ram bezpieczeństwa. Wewnątrz konstrukcji, jaką jest zabawa, jednostka czuje się stosunkowo niezagrożona i bezpieczna. Świat zabawy, będąc wyłączonym z rze- czywistości, tworzy własną realność zasad i reguł, których przestrzeganie daje kom- fort niezagrożenia nieznanym. To, co zewnętrzne, nie ma wpływu na świat zabawy, nie mogąc jej zaburzyć7.

Powyższa interpretacja bardzo silnie wiąże się z koncepcją Victora Turnera, przy- pisującego zabawie charakter liminalności rytuału przejścia. Pojęcie rytuału przejścia – rite de passage – wprowadzone zostało przez francuskiego etnologa i socjologa, Arnolda van Gennepa, dla określenia obrzędu, którego charakterystyczną cechą jest zmiana jakiejś właściwości poddanego mu człowieka. Rytuały te służą zaznaczeniu przełomowych okresów w życiu jednostki, związanych z przechodzeniem z jednej fazy życia do kolejnej, zmianą grupy wiekowej lub społecznej. Stanowią one formę akceptacji przez daną społeczność zmian pozycji poszczególnych członków8. Kon- cepcję van Gennepa podjął i wzbogacił Victor Turner, rozwijając zwłaszcza rozwa- żania nad fazami rytuału9. W każdym tego rodzaju obrzędzie wyróżnić można trzy fazy: początku – separacji (wyłączenia ze społeczności, odebrania dotychczasowego statusu jednostce), przejścia – liminalności (etapu zawieszenia, gdy jednostka nie należy już do społeczności, której była częścią, ale nie została jeszcze włączona do innej grupy) oraz włączenia – integracji (nadania jednostce nowego statusu i powtór- nego włączenia do społeczności). Turner, skupiając się na fazie liminalnej, zauważył, iż etap ten sprzyja tworzeniu się communitas – sfery struktury alternatywnej w sto- sunku do istniejących, wolnej od hierarchiczności, spontanicznej i niezinstytucjona- lizowanej. Z „antystrukturą” communitas można się spotkać podczas zaburzenia ładu codzienności, czy to gwałtownego i dramatycznego, jak na przykład działania wojen- ne, czy podczas celowego czasu symbolicznej inwersji, a więc choćby karnawału10.

7 J. Kerr, M. Apter, Adult Play: A Reversal Theory Approach, Swets and Zeitlinger, Amsterdam 1991.

8 A. van Gennep, Obrzędy przejścia. Systematyczne studium ceremonii, Państwowy Instytut Wy- dawniczy, Warszawa 2006.

9 V. Turner, Proces rytualny: struktura i antystruktura, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2010.

10 Por. M. Herzfeld, Antropologia. Praktykowanie teorii w kulturze i społeczeństwie, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2004, s. 292–293.

(5)

***

Od samego początku naukowej debaty o turystyce wywoływała ona skojarzenie i utożsamienie z formą rytuału przejścia oraz zabawy. Pierwsi badacze społeczni tury- styki, uznając ją z pewną dozą lekceważenia za czynność frywolną i trywialną, odda- jącą charakter społeczeństwa masowego, odbierali jej przywilej głębszego znaczenia z perspektywy natury ludzkiej. Jako pierwszy wątek ten podjął Boorstin, analizujący na początku lat sześćdziesiątych zachowania turystyczne Amerykanów. Zauważył on, iż mieszkańcy Nowego Świata nie potrafi ą przeżywać rzeczywistości bezpośrednio, dlatego podstawowym doświadczeniem turystycznym, które staje się ich udziałem, jest

„pseudowydarzenie”. Na potrzeby turystyki kreowane są bowiem sztucznie obrazy, zdarzenia stające się atrakcjami turystycznymi, lecz z autentycznością niemające nic wspólnego (najlepszym tego przykładem jest choćby Disneyland). Borstin nie stwier- dzał jednak, że turyści są w ten sposób oszukiwani, poszkodowani. Wręcz przeciw- nie, stojąc na stanowisku, iż wycieczkowicze nie pragną autentyczności, uznawał, iż pseudorzeczywistość jest pożądana i zaspokaja potrzeby, które kierują ludźmi, gdy podejmują decyzję o wyjeździe. Paradygmat autentyczności/nieautentyczności w do- świadczeniu turystycznym przesunął się wraz z teorią zaproponowaną przez jednego z najczęściej cytowanych badaczy turystyki – Deana MacCannella. W książce Turysta.

Nowa teoria klasy próżniaczej stwierdził on, iż siłą napędową uprawiania turystyki jest poszukiwanie przez człowieka, zagubionego we współczesnym świecie, właśnie autentyczności doświadczenia. Dlatego ludzie wyjeżdżają, sądząc, że w innym miejscu lub czasie, bardziej oddalonym od ich własnej codzienności, znajdą to, czego im braku- je: „Ludziom nowoczesnym zdaje się, że autentyczność i realność leżą gdzieś indziej:

w innych epokach historycznych czy innych kulturach, w życiu prostszym i czystszym niż ich własne”11. A ponieważ zamiast prawdziwego, autentycznego odczuwania rze- czywistości turyści często otrzymują inscenizację i pseudowydarzenie, ich doświad- czenie nie jest udane. Padają ofi arą iluzji, ponieważ brakuje im umiejętności rozróżnie- nia tego, co prawdziwe, od tego, co jest mistyfi kacją. Te dwie na pozór przeciwstawne koncepcje służą za punkt wyjścia do późniejszych analiz turystyki w optyce ludycznej.

Oddaje się więc słuszność przemyśleniom MacCannella o pragnieniu autentyczności wśród turystów, jednocześnie przyznając rację Boorstinowi, iż popularność takich miejsc jak Disneyland, gdzie turyści świadomie wkraczają w świat całkowicie wykreo- wany i sztuczny, świadczy o ich pozwoleniu i aprobacie nieautentyczności. Połączenie tych sprzeczności staje się możliwe dzięki rozwinięciu koncepcji obydwóch badaczy o późniejsze refl eksje oparte na obserwacjach fenomenu turystyki.

Współcześnie badania zjawiska podróżowania masowego są na tyle pogłębione, iż nikt nie mówi o turyście „jako takim”. Niewielu uczonych podejmuje obecnie próby stworzenia ogólniejszego modelu teoretycznego. Wynika to zapewne z faktu dostrze- żenia, iż turystyka jest zjawiskiem niezwykle złożonym i odsuwając wyzwanie zapro- ponowania ujęcia bardziej holistycznego, badacze skupiają się na rzetelnym opisie szczegółowych przypadków. Dzięki długoletnim analizom stworzono kilka propo- zycji typologii turystów, które odpowiadają generalnym podziałom na typy turysty-

11 D. MacCannell, Turysta. Nowa teoria klasy próżniaczej, Warszawskie Wydawnictwo Literackie MUZA SA, Warszawa 2002, s. 3.

(6)

ki. W ten sposób udało się przekroczyć patową sytuację wewnętrznej sprzeczności występowania zarówno potrzeby autentyczności, jak i nieautentyczności w turystyce masowej i pogodzić dwie, wykluczające się na pozór, teorie Boorstina i MacCannella.

Innymi słowy, dostrzeżono zależność pomiędzy potrzebami i motywacjami turystów a typami uprawianej przez nich turystyki. Jedną z typologii, która na stałe weszła do kanonu teorii nauk o masowym podróżowaniu, jest podział izraelskiego socjologa Erika Cohena, wyróżniającego pięć zasadniczych rodzajów turystów12. Pierwszym z nich są turyści egzystencjalni (existential mode). To ludzie wyalienowani ze swojej społeczności, nieposiadający aksjologicznego centrum, punktu odniesienia, stąd szu- kający nowego systemu wartości, który by im odpowiadał. Można ich określić mia- nem poszukiwaczy sensu życia, a co za tym idzie, nastawieni są oni na maksymalne doświadczenie autentyczności, która owemu życiu nadałaby nową jakość. To zlaicy- zowani pielgrzymi, pragnący w celu swej wędrówki odkryć najgłębszą i najprawdziw- szą istotę własnej egzystencji. Gdy udaje im się znaleźć nowe centrum odniesienia, wówczas powracają do niego podczas kolejnych wyjazdów. Drugi typ określa Cohen jako turystów eksperymentujących (experimental mode). Autentyzm doświadczenia turystycznego oznacza dla nich dodatkową jakość w życiu, jednak nie sprowadza się on do rzeczywistego stworzenia nowego sensu egzystencji. Eksperymentują z różny- mi możliwościami życia – jadą do Indii, by tam poczuć się hinduistą, zamykają się w kibucach, by odkryć jego istotę w judaizmie. Każda próba kończy się jednak wraz z pojawieniem się nowej alternatywy, która przyciąga ze wzmożoną intensywnością.

Kolejny typ to turyści poszukujący doświadczeń (experiental mode). To ludzie świa- domi, że ich codzienna egzystencja jest nieautentyczna. Wyjeżdżając, pragną znaleźć tych, którzy wiodą „prawdziwe” życie i chociaż w ten sposób, obserwując, włączyć się do niego. Jednocześnie zdają sobie sprawę, że są obcy, inni i prawdziwość życia nie może się stać ich udziałem. Czwartym typem są turyści szukający odmiany (di- versionary mode). Pragną oni oderwać się od życia codziennego, od nudy, rutyny.

Nie nadają jednak żadnego znaczenia swojej podróży. Jest to taka sama aktywność, jak działania dni powszednich. Oderwanie się od monotonności własnej egzystencji nie skłania ich do głębszej refl eksji i jakiejkolwiek zmiany wewnętrznej. Ostatni ro- dzaj turysty to typ rekreacyjny (recreational mode), czyli poszukiwacz przyjemności, traktujący podróż jak wszystkie inne rozrywki. Dzięki wyjazdowi turysta odzyskuje siły fi zyczne i sprawność umysłową, jego doświadczenie nie sięga jednak głębiej – to rekreacja, a nie re-kreacja, stworzenie na nowo. Właśnie ostatni typ wyczerpuje w naj- większym stopniu ludyczny charakter doświadczenia turystycznego. Jakakolwiek au- tentyczność w doświadczeniu rekreacyjnym staje się zbędna, a nawet gdy występuje, traktowana jest jak prawdziwość ekranu telewizyjnego. Turysta rekreacyjny całko- wicie zadowala się pseudowydarzeniami, gwarantującymi mu wystarczająco wysoki poziom rozrywki. W wykreowanym specjalnie na jego oczekiwania świecie turysta czuje się znakomicie, nawet gdy posiada świadomość, iż jest to sztuczna konstrukcja, niemająca nic wspólnego z realnością13.

12 E. Cohen, Contemporary Tourism: Diversity and Change, Emerald Group Publishing, Bradford 2004, s. 69–70.

13 Ibidem, s. 70–86.

(7)

Nieco podobną typologizację zaproponował M. Bassand. Dzieli on turystów na cztery kategorie. Pierwszą są turyści eksperymentujący. Podobnie jak u Cohena, oni również poszukują sensu życia, przy czym dążenie do jego określenia wiąże się z ko- lejnymi eksperymentami podejmowanymi w trakcie podróży. Kolejni turyści dążą wyłącznie do wejścia w kontakt z przyrodą, spędzają wolny czas na łonie natury. Inni wybierają przede wszystkim dobra kultury, które chcą dogłębnie poznać. Ostatni typ, tak jak u Cohena, ukierunkowany jest wyłącznie hedonistycznie, na zabawę, rozryw- kę, rozładowanie emocji14.

***

Ludyczny i hedonistyczny charakter przypisuje się najczęściej turystyce masowej spod znaku metafory „3S” – liter będących skrótem od słów sun, sea, sand – słońce, morze, piasek. Jak sama nazwa wskazuje, jest to typowa turystyka rekreacyjna, któ- rej cel sprowadza się do bezrefl eksyjnego wypoczynku i zaspokajania wszelkich za- chcianek. Często do znanych „3S” dodaje się jeszcze czwarte „S” oznaczające „sex”, a więc realizację potrzeb seksualnych, pozbawionych jakichkolwiek hamulców o cha- rakterze moralnym. Umasowienie podróży, nowe trendy wynikające z poszerzające- go się kręgu odbiorców, rozwój technologii i znudzenie dotychczasowymi formami wypoczynku złożyły się na kształtowanie nowej, „miękkiej” turystyki. Często do zobrazowania tego nowego rodzaju pozdróżowania używa się też porównania „3S”

i „3E”. Nowa turystyka przedkłada nad dawne metaforyczne pragnienie 3S formułę 3E (entertainment, excitement, education – rozrywka, podekscytowanie, edukacja).

Turyści poszukują czegoś więcej niż tylko biernego odpoczynku na plaży, zorgani- zowanego od początku do końca przez biuro turystyczne. Coraz częściej zauważa się zwiększenie aktywności podróżujących, którzy chcą mieć wpływ na formę, w ja- kiej spędzą planowany urlop, w dodatku gotowi są nawet na wysiłek fi zyczny, byle doświadczyć czegoś ekscytującego czy poznać coś, co wpłynie pozytywnie na ich samorozwój. Jednocześnie warto zauważyć, że wszystkie trzy wyznaczniki turystyki spod znaku „3E” mogą być równie dobrze wyliczeniem cech zabawy i ludyczności.

Fluktuacyjność pomiędzy normalnym, ustrukturyzowanym, codziennym stanem a niepospolitą, nadzwyczajną, wyjątkową, nieustrukturyzowaną sytuacją communi- tas znakomicie oddaje charakter podróżowania. Zygmunt Bauman tak charakteryzu- je turystę:

Turysta jest postacią nowoczesną. Turysta opuszcza dom w poszukiwaniu wrażeń.

Wrażenia, i opowieści o wrażeniach – oto jedyny łup, z jakim wraca, i jedyny, na jakim mu zależy. [...] Nic go z domu nie wypędza, poza nieukojonym pragnieniem przygody.

Co turysta czyni, czyni z własnej woli. [...] Turysta jest artystą, turystyka jest twórczością.

Świat przez turystę odwiedzany jest surową bryłą marmuru, której turysta nadał kształt swoich przeżyć. [...] turysta wybiera się w obce strony, by wzbogacić skarbiec swych wrażeń. [...] turysta nie jest bezdomny. Zabiera w podróż dom: jako punkt odniesienia, standard do mierzenia doznań, punkt, od którego pragnie się oddalić, ale tylko po to, by do niego wrócić z łupem egzotycznych doznań15.

14 Zob. M. Bassand, Sociologie des loisiers et du tourisme, UIOOT, Turin 1968.

15 Z. Bauman, Ponowoczesne wzory osobowe, [w:] Z. Bauman, Dwa szkice o moralności ponowo- czesnej, Instytut Kultury, Warszawa 1994, s. 30–31.

(8)

Jak konstatuje Z. Bauman, dla każdego wyjeżdżającego istotnym punktem odnie- sienia jest dom, który pozostawia za sobą, wkraczając w zupełnie inną przestrzeń.

Właśnie te dwie kategorie – czasu i przestrzeni – składają się na liminalny, przejścio- wy aspekt turystyki. Po pierwsze, czas każdej wycieczki jest ograniczony, wyłączony z codziennego grafi ku zajęć, biegnie inaczej, gdyż nasycają go inne aktywności. Czas płynący swoim zwyczajnym nurtem zostaje w pewien sposób zawieszony aż do mo- mentu powrotu.

To samo dotyczy przestrzeni, która w świecie turystów wyłączona jest z przestrze- ni codzienności. Przestrzeń turystyczną można uporządkować w formie swoistego kontinuum, po którym przemieszczają się turyści. Na jednym jego skraju znajdują się więc przestrzenie całkowicie wykreowane na potrzeby turystyczne. Do nich zaliczyć łatwo takie obiekty, jak parki rozrywki, parki tematyczne, jarmarki, centra handlo- we. Badacze, zajmujący się przestrzenią społeczną, określają je różnymi terminami:

Sennett wprowadza pojęcie „wymarłych (martwych?) przestrzeni publicznych” (dead public places)16, Mitchell określa je jako „pseudoprzestrzenie publiczne” (pseudo- public places). Przestrzenie te cechuje sztuczność, oderwanie od rzeczywistych po- trzeb człowieka, na rzecz wykreowanych i narzucanych tym, którzy się w takich miej- scach znaleźli. W pewnym stopniu tym pojęciom odpowiada również termin „bańka przestrzenna” (environmental bubble), wprowadzony przez Cohena do opisu sytuacji, w której turyści, pomimo że wyruszają z domu, znajdują się nieustająco pod „klo- szem”, chroniącym ich przed zetknięciem z nieznanym otoczeniem. Podróżując, prze- mieszczają się pomiędzy kolejnymi „bańkami”, a więc lotniskiem, hotelem, restaura- cją. Wszystkie one są ustandaryzowane odpowiednio do wyobrażeń cywilizowanego człowieka Zachodu tak, by towarzyszyło mu poczucie bezpieczeństwa i komfortu znajomego środowiska. Po przeciwnej stronie kontinuum pojawia się przestrzeń „re- alna” – taka, w której żyją „prawdziwi” ludzie, określana przez T. Edensora mianem heterogenicznej. Heterogeniczna przestrzeń turystyczna traktuje turystykę jako jedną z form zlokalizowanej w niej działalności ekonomicznej, ale nie wyłączną. Odnosząc się do kategorii przestrzeni w ujęciu socjologicznym, byłaby to przestrzeń społeczna, w której aktywność turystyczna nie jest jedyną aktywnością ludzi. Obiekty zaspoka- jające potrzeby turystyczne występują tu obok małych sklepików, drobnego biznesu, miejscowych instytucji i zwykłych budynków mieszkalnych.

Oczywiście obydwa rodzaje przestrzeni turystycznej to jedynie schematyczne typy i jako takie nie występują w swojej „czystej” formie. Niemniej nietrudno za- uważyć, iż wyłączenie z codzienności, zarówno pod kątem czasu, jak i przestrze- ni, staje się udziałem praktycznie wszystkich turystów, a tym samym można mówić o liminalnym charakterze turystyki. Szczególną formą podróżowania, którą można w dużym stopniu utożsamiać z obrzędem przejścia, była tzw. Grand Tour – wielka podróż. Określenie to po raz pierwszy użyte zostało przez Richarda Lasselsa w wy- danym w 1670 roku w Paryżu dziele Voyage or a Complete Journey through Italy.

Lassels, będący katolickim księdzem, kilkakrotnie podróżował jako opiekun an- gielskich szlachciców do Francji i Włoch. Uważał, że każdy młodzieniec powinien

16 R. Sennett, From the Fall of Public Man, [w:] G. Bridge, S. Watson (red.), The Blackwell City Reader, Wiley-Blackwell, Carnwall 2002, s. 342–351.

(9)

osobiście, podczas wielkiej podróży, poznać kulturę i historię tych dwóch państw, gdyż bez tego wszelka edukacja będzie niepełna. „Celem podróży było zdobycie światowej ogłady i uzupełnienie wykształcenia, połączone zazwyczaj ze studiowa- niem na zagranicznych uniwersytetach, zapoznanie się z różnymi formami ustrojów i rządów pod kątem planowanej kariery politycznej, nawiązanie pożytecznych kon- taktów z europejską arystokracją – ze szczególnym uwzględnieniem kręgu kultury francuskiej i włoskiej. W sensie szerszym, kontynentalny Grand Tour obejmował nie tylko Francję i Włochy, lecz także Flandrię, Holandię i kraje Rzeszy Niemieckiej, uzupełnione w XVIII stuleciu o Anglię i Szwajcarię”17. Grand Tour, której niemiec- ki odpowiednik określano mianem Kavalierstour – podróżą kawalera, szlachcica, rycerza, była „wielka z racji długości trasy i czasu trwania” i miała być „pamiętnym, szczególnym wydarzeniem, podróżą życia”18. Bez wątpienia podróż taka oznaczała dla młodzieńców nie tylko zdobycie wiedzy, ale swego rodzaju formację duchową.

Podróżując, doświadczali różnego rodzaju „przygód”, przechodzili kolejne etapy wtajemniczania w dorosłe życie. Wyjeżdżali, będąc niedoświadczonymi młodzień- cami, wracali jako mężczyźni gotowi do podjęcia nowej roli społecznej.

Jak konstatuje Cohen, wielu badaczy, idących tropem turnerowskich analiz, do- chodzi do wspólnej konkluzji, iż we współczesnych zlaicyzowanych społeczeństwach turystyka rekreacyjna pełni analogiczną rolę do pielgrzymek w społecznościach tradycyjnych. Elementem wspólnym dla obydwóch typów podróżowania staje się transcendencja, pewna realność, w którą się wierzy. Jednak w przypadku turystyki rekreacyjnej owa transcendencja pojmowana jest w szczególny sposób, który nie wy- klucza świadomości o nieautentyczności doświadczenia. Zdaniem Cohena, zasadni- cza różnica pomiędzy pielgrzymką czy rytuałem a turystyką rekreacyjną zasadza się na przyjęciu ontologicznego statusu transcendencji19. W przypadku tych pierwszych owa transcendencja występuje jako istniejąca. Posługując się językiem Mircei Eliade- go czy Rudolfa Otto, można powiedzieć, że transcendencja wkracza w rzeczywistość, tak więc jest to moment objawienia, misterium tremendum, czasu kairos, odtwarza- jącego pierwotne stworzenie20. W turystyce rekreacyjnej owa transcendencja istnieje jako założenie – wspomniane już wcześniej – „tak jakby”. Turystyczna atrakcyjność takich miejsc polega na tym, że potrafi ą one skutecznie „być” (doskonale udawać realność). Nawet jeśli turysta jest częściowo świadomy inscenizacji, uznaje ją za tak doskonałą, iż wciąga się w grę i traktuje z całą powagą jej realność. Na dowód Co- hen przytacza zabieg stosowany na Hawajach. Aby turysta faktycznie poczuł się, że jest w hawajskim raju, wystarczy, by przeszedł trzy bardzo proste etapy „wkroczenia w realność”. Krok pierwszy – niech turysta przebierze się po hawajsku (wystarczy, by założył słynną kolorową koszulkę, na tors zarzucając wieniec z egzotycznych kwia-

17 M. Bratuń, Ars Apodemica. Narodziny – rozwój – zmierzch, http://www.jezyk-polski.pl/pts/dzialy/

pielgrzymki/bratun.html (dostęp: 26.10.2009).

18 A. Mączak, Peregrynacje. Wojaże. Turystyka, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1984, s. 126.

19 E. Cohen, op. cit., s. 92–94.

20 Zob. R. Otto, Świętość: elementy irracjonalne w pojęciu bóstwa i ich stosunek do elementów racjonalnych, KR, Warszawa 1999; M. Eliade, Sacrum, mit, historia: wybór esejów, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1993.

(10)

tów). Krok drugi – niech mówi po hawajsku („aloza” zastąpi „dzień dobry” czy „do widzenia”). Krok trzeci – niech zachowuje się jak Hawajczyk (np. uprawiając miłość na miejscową modłę). Wówczas turysta „staje się” Hawajczykiem i naprawdę zaczyna mieszkać w raju21. Turysta rekreacyjny gra, bawi się w rzeczywistość. Najważniejsze jest „jak gdyby”. Ta rzeczywistość jest „jak gdyby”, ale jemu to nie przeszkadza. Jak twierdzi Moore, w społeczeństwie postmodernistycznym, zsekularyzowanym, tury- styka rozumiana jako zabawa odgrywa tak ważną rolę, ponieważ przejmuje funkcje zorganizowanych systemów religijnych i rytuałów. Zabawowa turystyka rekreacyj- na staje się substytutem powagi rytuału. Zabawa turysty może mu pomóc odpocząć, zdobyć nowe siły do zmagania się z nudną rzeczywistością, nie prowadzi ona jednak do „powtórnych narodzin”, które uznaje się za nieodłączny element każdego rite de passage. Nie zmienia się status turysty po powrocie z wyjazdu, on sam nie przechodzi wewnętrznej przemiany. Uczestnictwo w doświadczeniu turystyki rekreacyjnej jest jedną z wielu aktywności człowieka, nie będąc podstawową dla jego dalszego losu.

***

Badanie turystyki i podróżowania przez pryzmat teorii ludycznych oznaczać może nie tylko ogólne konstatacje, skupiające się na symbolicznym charakterze obydwóch aktywności, lecz także zagłębienie się w konkretne formy, typy turystyki i próbę przypisania ich do różnych rodzajów zabawy. Rogerowi Caillois współcześni bada- cze zawdzięczają przede wszystkim podział zabaw na cztery kategorie, które oddają różnice w charakterze poszczególnych typów. Pierwszą z nich jest agon – współ- zawodnictwo. Do tej kategorii należą gry i zabawy, których zwieńczeniem staje się wyłonienie zwycięzcy. Każdy z bawiących się uczestników ma identyczne szanse na początku zabawy i jest zobowiązany do przestrzegania określonych reguł. Zwy- cięża zwykle ten, kto wykaże się większymi umiejętnościami, często zręcznością czy wytrzymałością, niż pozostali. Do tej grupy zalicza się zwłaszcza wszelkiego rodzaju zawody sportowe, rywalizację fi zyczną, ale także szachy czy warcaby. Drugą kategorią są zabawy związane z przypadkowością, a więc alea – los. Bawiący się mają takie same szanse na początku, jednak w czasie zabawy (gry) nie tyle zdają się na swoje umiejętności, co na zrządzenie losu. Uczestników zrównuje całkowicie poddanie się przypadkowi. Przykładem zabaw typu alea mogą być loterie, zakłady itp. Kolejna kategoria, niezwykle interesująca z perspektywy antropologicznej, to mimicra, czyli naśladowanie. Zawiera ona zabawy polegające na graniu jakiejś roli, udawaniu kogoś innego. W tym przypadku ważniejsze niż umiejętności oraz ścisłe przestrzeganie reguł jest wykorzystanie wyobraźni i wczucie się w inną osobę, co łatwo dostrzec w zabawach dzieci, polegających na „odgrywaniu” życia dorosłych (zabawa w lekarza, mamę itp.) Jest to także obserwowanie, oglądanie, jak inni udają, czyli teatr, fi lm, karnawał. Ostatni rodzaj zabawy to ilinx, czyli zabawy oparte na oszołomieniu, najczęściej na wzbudzeniu oszołomienia fi zjologicznego. Do tej kate- gorii należą wszelkie zabawy oparte na panowaniu nad adrenaliną (np. chodzenie po linie), a często także te, które odbywają się pod wpływem środków odurzających22.

21 E. Cohen, op. cit., s. 94.

22 Ibidem, s. 308–309.

(11)

Jak każda kategoryzacja, również i ta zaproponowana przez Caillois stanowi je- dynie schemat, konstrukt, w obrębie którego należy prowadzić analizy. Sam autor nie zaprzecza, że wiele zabaw przypisać można co najmniej dwóm kategoriom, a ich po- dział nie powinien być rygorystyczny i sztywny. Podział Callois stanowi jednak po- ręczne narzędzie, wskazujące na konkretne aspekty zabaw, dzięki czemu określone działania ludzkie przeanalizować można właśnie przez pryzmat typów ludyczności.

Turystyka sportów ekstremalnych analizowana może być w szczególny sposób przez pryzmat teorii zabawy, poprzez odniesienie jej do współzawodnictwa. Uprawia- nie sportów wyczynowych, wiążących się z podwyższonym stopniem ryzyka, cechuje się charakterystycznymi zjawiskami natury psychologicznej i fi zycznej. Posługując się teorią potrzeb Maslowa, można zauważyć, iż w przypadku turystyki sportów ekstremal- nych, jedna z podstawowych potrzeb, a więc bezpieczeństwo, staje w szranki z wyższą potrzebą samorealizacji, niosącą za sobą takie, uznawane zwykle za negatywne, emocje jak poczucie ryzyka, stresu, napięcia, strachu. Można jednak uznać, iż samorealizacja w tego rodzaju turystyce nie oznacza jedynie chęci zmierzenia się z własnymi słabościa- mi bądź rywalizacją o palmę pierwszeństwa z innymi – taka koncepcja koncentruje się wyłącznie na powierzchniowym aspekcie motywacji. Według badacza istotą potrzeby jest dążenie do poznania siebie, zdobycia nowej wiedzy, a jedyną drogą prowadzącą do tego staje się gotowość podjęcia nierzadko śmiertelnego ryzyka. Innymi słowy, celem turystyki sportów ekstremalnych nie jest doskonalenie pewnych umiejętności, prze- kraczanie granic wytrzymałości ciała, lecz próba głębokiego wniknięcia i zrozumienia ludzkiej natury. Niektórzy badacze mówią wręcz o tzw. czynniku Ulissesa23. Ulisses (Odyseusz), legendarny król Itaki, który zwyciężył pod Troją, w drodze powrotnej do domu doświadczył wielu dramatycznych przygód. Nim udało mu się dotrzeć do Itaki, los wielokrotnie wodził go na pokuszenie i wystawiał na próby. Odyseusz stał się tym samym symbolem podróżnika, człowieka, dla którego sama podróż jest najważniejsza, gdyż wzbogaca go o nowe doświadczenia, zaś cel wędrówki zawsze leży daleko za ho- ryzontem i zasięgiem wzroku. Jak pięknie pisał Konstanty Kawafi s: „Jeżeli wyruszasz do Itaki / proś, aby twoja podróż była długa / obfi ta w przygody i nauki”24. Doświad- czenie nowych przygód, przekraczanie kolejnych granic ma służyć lepszemu poznaniu i zdobyciu mądrości, która przy prostej i gładkiej drodze nie byłaby do osiągnięcia.

Każdy podróżnik typu Ulissesa zdaje się w swojej wędrówce na los, przypadek, który kieruje jego krokami w drodze do celu. Tym samym można powiedzieć, że turystyka i podróżowanie wyczerpuje cechy drugiego typu zabawy – alea.

Jednym z najpopularniejszych aspektów ludycznych, pojawiających się w tury- styce, jest mimicra. Jak już wcześniej wspomniano, wielu turystów oczekuje nie tyle autentyczności w doświadczeniu turystycznym, ile przeżycia czegoś ekscytującego, egzotycznego, nawet za cenę sztuczności i spektaklizacji. T. Edensor twierdzi, iż właściwie każdą aktywność turystyczną można traktować jako formę turystycznego spektaklu. Najbardziej nasycona pod względem tworzenia konwencji przedstawienia

23 J. Anderson, The Ulysses Factor: The Exploring Instinct in Man, Harcourt Brace Jovanovich, New York 1970; P. Pearce, The Ulysses Factor: Evaluating Visitors in Tourist Settings, Springer-Verlag, Michigan 1988.

24 K. Kawafi s, Podróż do Itaki, [w:] K. Kawafi s, Wiersze i proza, Świat Książki, Warszawa 2001.

(12)

i nieautentyczności jest turystyka grupowa, w której doświadczenie zwiedzania ulega w dużym stopniu reżyseryzacji. Rolę teatralnego scenariusza odgrywa w tym przy- padku program zwiedzania, wyznaczający ramy zachowania, które jest preferowane w czasie trwania „spektaklu”. Przewodników porównać można do choreografów, ko- ordynujących wykonanie zamierzonego przez reżysera planu. Turyści są zaś aktora- mi, szczegółowo realizującymi założone koncepcje. Nieco mniej ustrukturyzowaną sytuacją jest turystyka-spektakl, w której przedstawienie jest częściowo improwi- zowane, choć improwizacja ta nie narusza właściwych norm i konwencji. Kolejną formą spektaklu jest turystyka, w której turysta uwalnia się od gotowych instrukcji i rozszerza swój repertuar, włączając do swojej turystycznej sceny rzadko używane w tym celu przestrzenie. Tacy turyści zwykle są indywidualistami, poszukującymi intrygujących zakamarków życia, poza utartymi szlakami turystycznymi. Według Edensora turystyczna inscenizacja składa się z czterech zasadniczych, nieodzownych elementów. Są to: spacerowanie, patrzenie, fotografowanie, pamiętanie25.

W wielu typach turystyki można dostrzec ostatni rodzaj zabawy wymieniany przez Caillois – illinx, oszołomienie. Podróżowanie, podobnie jak gra i zabawa, samo w so- bie jest związane z uwolnieniem się od nacisków norm społecznych, oderwaniem od zasad codziennego życia. Inna rzeczywistość, oferowana przez biura podróży, bycie w świecie przygody, pozwala na zawieszenie obowiązujących reguł powagi. Sprzyja to przekraczaniu granic ustalonych nie tylko obyczajami, ale nierzadko i prawem. Jan Szczepański pisał:

Cywilizacja techniczna, produkując rozrywki w rytmie przyspieszonym, rodzi tak- że nudę i niezadowolenie w tempie geometrycznym. Cywilizacja konsumpcji wytwarza sprzężenie i mechanizmy powodujące tęsknoty za niezwykłością. Bowiem raz zamanife- stowane dążenia do ucieczki w świat zostają podjęte przez przedsiębiorstwa organizujące te ucieczki, które dodatkowo potem uderzają w człowieka kolorową reklamą pięknych krajobrazów i kuszących aluzji erotycznych, zapowiadających niezwykłość, przygodę [...]. Zdobywając jeden poziom dostępności do tej cywilizacji pobudzającej tęsknoty uży- cia, widzimy natychmiast nowe horyzonty możliwości, wobec których poziom osiągnięty staje się blady, nijaki, nudny, prawie wstydliwy26.

Kolejne granice podekscytowania, pobudzenia i oszołomienia wymuszają szuka- nie nowych środków i sposobów podniety. A środki znane z dawien dawna są zwykle zabronione lub niecałkowicie akceptowane w rzeczywistości „powagi” – należą do nich, naturalne czy sztuczne, substancje oddziaływające na centralny ośrodek nerwo- wy, ale także zachowania zmieniające w większym lub mniejszym stopniu stan świa- domości. Przy współczesnym wyspecjalizowaniu różnych gałęzi i typów turystyki można wręcz mówić o kilku rodzajach podróżowania „oszołamiającego”. Wspo- mnieć więc należy o turystyce narkotykowej, alkoholowej czy seksualnej. Rozwija się ona w krajach i regionach, gdzie przyzwolenie na stosowanie danego środka jest większe. I tak, turyści w poszukiwaniu narkotyków udają się choćby do Holandii czy

25 Zob. T. Edensor, Tourists at Taj. Performance and Meaning at a Symbolic Site, Routledge, Lon- don–New York 1998.

26 J. Szczepański, Sprawy ludzkie, Wydawnictwo Czytelnik, Warszawa 1980, s. 101.

(13)

Boliwii, której stolica La Paz uważana jest za prawdziwą mekkę amatorów narkoty- kowych wrażeń. Można w niej wstąpić nawet do pierwszego na świecie baru kokai- nowego, w którym kelnerzy oprócz serwowania tradycyjnych drinków, podają także kokainę. Nie trzeba aż daleko szukać, by podać przykład destynacji przyciągającej turystów alkoholowych. Polska, zwłaszcza Kraków, Łódź i Wrocław, od kilku lat przeżywają falę podróżnych, głównie z Europy Zachodniej, dokładnie zaś z Wielkiej Brytanii, którzy, skuszeni niskimi cenami alkoholu, urządzają w miejscowych ba- rach prawdziwe orgie piwno-wódczane. Środki odurzające często stanowią jedynie dopełnienie podróżowania, nie są zaś celem samym w sobie. Wielu turystów potrafi skutecznie łączyć zaspokajanie „wyższych” potrzeb duchowych z odreagowaniem stresu dnia codziennego za pomocą używek. Choć element oszołomienia podczas wyjazdu turystycznego może prowadzić do wynaturzenia i zagrożenia zdrowia, a na- wet życia turysty, zwykle traktować go należy jako dodatkowe urozmaicenie czasu wolnego, nieprowadzące do dysfunkcjonalnego traktowania podróżowania.

Można wymieniać również inne typy i rodzaje turystyki – podobne dzielenie, choć zasadne z punktu widzenia porządkującego, stanowi jedynie dowód na to, że zarówno w zabawie, jak i turystyce różne ich formy mieszają się z sobą, przeplatają i współistnieją równocześnie. Niewątpliwie, turystyka zawiera w sobie znaczne po- kłady ludyczności, które w zależności od innych czynników, takich jak motywacje wypoczywających osób, miejsca ich przebywania itp., mogą bardziej lub mniej na- sycać swoją zabawową treścią podróż.

***

Czy można zatem powiedzieć, że homo turisticus ma coś wspólnego z homo ludens?

Metafora Huizingi wydaje się nadal aktualna i doskonale oddaje charakter współ- czesnych ludzi, którym wielokrotnie zarzuca się pogoń za zabawą i rozrywką. Czym innym jednak jest ta pierwsza, czym innym – druga. Jak pisał Huizinga ponad 70 lat temu:

Gdy przed kilku laty wydawało mi się, że wolno mi szereg niepokojących zjawisk współczesnego życia społecznego objąć nazwą puerylizmu, miałem na myśli różne zaję- cia, przy których człowiek współczesny, przede wszystkim jako członek takiego czy inne- go, w zorganizowany sposób występującego kolektywu, wydaje się zachowywać według norm okresu dojrzewania czy też lat chłopięcych. Są to przeważnie nawyki albo spowo- dowane, albo ułatwiane techniką dzisiejszych kontaktów intelektualnych. Należy do nich np. łatwa do zaspokojenia, nigdy jednak nie nasycona potrzeba banalnej rozrywki, pogoń za brutalną sensacją, uciecha z masowych widowisk27.

Puerylizm, a więc zachowywanie się osoby dorosłej w sposób charakterystyczny dla małego dziecka, to zagrożenie potęgowane obecnie przez kulturę masowej kon- sumpcji, brak odpowiedzialności za własne zachowanie, tolerancji bez ram racjonal- ności.

We wszelkich przemianach ducha, który dobrowolnie rezygnuje z własnej dojrzałości, potrafi my dostrzec jedynie oznaki grożącego rozkładu. Brak w tym wszystkim bowiem

27 J. Huizinga, op. cit., s. 288.

(14)

istotnych cech prawdziwej zabawy, choć puerylny sposób zachowania się często przybiera zewnętrzne formy ludyczne.

Zabawa nie może być puerylistyczną ucieczką od rzeczywistości. Również tury- styka, posiadając z samej swej istoty potężny pierwiastek ludyczny, powinna sprzy- jać zarówno zabawie, jak i wychowaniu, nabywaniu nowych umiejętności, rozwija- niu tego, co ludzkie w człowieku. Homo turisticus, będąc młodszym bratem homo ludens, jest uwarunkowany tymi samymi genami, jednak jego przyszłości nie wa- runkują jedynie „biologiczne” czynniki, lecz także mądre uczenie się w kolejnych podróżach przez świat.

Cytaty

Powiązane dokumenty

5) W ten sp osób będę zap isyw ał definicje, łą czą c definiens z defi­ niendum znakiem rów ności i pisząc definiendum po lew ej stronie znaku rów ności, a

Przedew szystkiem zaś zasłu żył się na polu nauki teologicznej przez opracow anie dla „Dictionnaire de Théo­ lo gie Catholique“ poglądu na historję

Jak bowiem z odzienia wychodzą mole, tak przewrotność kobiety – z jednej na dru- gą” (Syr 42,9-13; por. Przede wszystkim – w świetle przytoczo- nych słów –

Figure 8 presents a schematic of the set-up to measure the crankshaft angular position for the fuel self-ignition applying a Langmuir probe together with a simultaneous

The results have been classified according to bibliometric indicators in the following groups: (a) Main standard techniques for application to occupational safety; (b) Main

Proteny finds 345 significant clusters, covering 5828 S.commune genes lying within conserved regions, and 4572 A.bisporus genes (see Supplementary Table S2 ).. Many exons do not have

Jacek Wijaczka, Instytut Historii i Archiwistyki, Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu, ul.. Bojarskiego 1, 87-100 Toruń, e-mail: jawi@umk.pl dr Maciej Zdanek, Oddział

opo- wieść zgadza się ze wspomnianymi buddyjskimi narracjami, co podkreślają powtarzające się motywy intryg i sprzyjającego losu: król pozostawia noworodka w lesie, ale zwierzęta