• Nie Znaleziono Wyników

Romantyczny heroizm i herosi romantyzmu (Thomas Carlyle, Ralph Waldo Emerson, Adam Mickiewicz)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2022

Share "Romantyczny heroizm i herosi romantyzmu (Thomas Carlyle, Ralph Waldo Emerson, Adam Mickiewicz)"

Copied!
14
0
0

Pełen tekst

(1)

Romantyczny heroizm i herosi romantyzmu

(Thomas Carlyle, Ralph Waldo Emerson, Adam Mickiewicz)

Romantyzm przyniósł ważne przewartościowanie pojęcia „heroizmu”, a raczej wiele takich przewartościowań. Twórcy romantyczni często zwracali uwagę na heroiczność takich cnót, które dotychczas nie były uznawane za przymioty postaci bohaterskich.

W latach trzydziestych i czterdziestych swoje wykłady na ten temat wygłosił szkocki pisarz i historyk Th omas Carlyle. Wykłady te weszły później w skład tomu Bohaterowie, cześć dla bohaterów i pierwiastek bo- haterstwa w historii. W maju 1840 roku, w wystąpieniu inaugurującym cykl poświęcony heroicznym postaciom w dziejach świata, mówił:

Historia tego, czego ludzkość w tym świecie dokonała, jest w gruncie rzeczy historią wielkich ludzi, którzy na to pracowali. Ci bowiem wielcy ludzie byli przewodnika- mi ludzkości, wzorodawcami i w pewnym znaczeniu twórcami wszystkiego, co całe zbiorowisko ludzi zdołało zrobić, czego zdołało dosięgnąć1.

Do wielkich ludzi zaliczał Carlyle nie tylko postaci związane z dzia- łalnością polityczną, ale też przywódców religijnych, uczonych, pisarzy i poetów.

Kilka lat później w polemikę z Carlylem wszedł amerykański myśli- ciel Ralph Waldo Emerson, który w swoich wykładach poświęconych – jak określa wybitne jednostki – „przedstawicielom ludzkości” dokonał podobnego doboru postaci. Jak mówił Emerson,

1 T. Carlyle, Bohaterowie, cześć dla bohaterów i pierwiastek bohaterstwa w historii, Kraków 2006, s. 5.

(2)

istota nasza została zwielokrotniona przez spuściznę tych, co byli przed nami i dla nas tworzyli. Z jakąż łatwością przyswajamy sobie ich dzieła! (...) Życie nasze oto- czone jest słonecznym kręgiem wiadomości, wynikiem pracy ludzi zmarłych2. W niemal tym samym czasie wykłady z katedry w Collège de France głosił Adam Mickiewicz, a jednym z ważniejszych tematów kursu po- święconego literaturze słowiańskiej była heroiczność postaci związa- nych z historią narodów słowiańskich. W wykładzie z 20 grudnia 1842 roku zauważył, że

w polityce, jak i w sztuce, zjawiają się zawsze jednostki przewodniczące epokom i cokolwiek by czyniła duma ogółu, trzeba przejść poprzez indywidualności; trze- ba iść ich śladem, podobnie jak żeglarze przepływający morza muszą trzymać się drogi tych, którzy dokonali pierwszych odkryć, choć potem mogą spostrzeżenia ich uzupełniać3.

Warto w tym miejscu wspomnieć, że ten trop refl eksji może dopro- wadzić nas aż do mitologii greckiej, w której oślepiony Orion odzyskuje swój wzrok dzięki pomocy Kedaliona, sługi Hefajstosa, który, siedząc na jego ramionach, prowadzi go ku słońcu. A przynajmniej do XII wie- ku i przekazanej przez Jana z Salisbury w dziele Metalogicon refl eksji mówiącej o tym, że

Jesteśmy jak karły siedzące na ramionach olbrzymów. Widzimy rzeczy bardziej od- ległe i więcej niż oni nie dlatego, że nasz wzrok jest lepszy ani dlatego, że jesteśmy od nich więksi, ale dzięki temu, że unoszą nas, a swój wzrost dodają do naszego4. Myśl ta szczególnie popularna stała się w romantyzmie.

Wszyscy omawiani tu twórcy w podobny sposób konstruują swój panteon bohaterów, kładąc nacisk na zbliżone ich cechy, a jednocześ- nie zwracają uwagę na te same formy działalności. Co ciekawe, o ile Emerson i Carlyle znali się dobrze i prowadzili intensywną wymianę poglądów, to Mickiewicz – zgodnie z naszym stanem wiedzy – pism Carlyle’a nie znał w ogóle, natomiast z Emersona miał okazję zapoznać się jedynie z jego pierwszą serią Esejów, wydaną w Stanach Zjednoczo-

2 R.W. Emerson, Przedstawiciele ludzkości, przeł. M. Kreczowska, Kraków 1909, s. 12.

3 A. Mickiewicz, Literatura słowiańska. Kurs trzeci, przeł. L. Płoszewski, oprac. J. Ma- ślanka, w: A. Mickiewicz, Dzieła. Wydanie Rocznicowe, t. X, Warszawa 1998, s. 34. Litera- tura słowiańska według tego wydania to tomy VIII–XI.

4 Cyt. za: W. Tatarkiewicz, Historia fi lozofi i, t. I, Warszawa 2002, s. 290.

(3)

nych w roku 1841. Tym ciekawszy jest więc fakt, że między wszystkimi trzema twórcami dochodzi do tak daleko idących podobieństw zarów- no w doborze omawianych postaci, jak i przypisywanych im atrybutów.

Chciałbym w pierwszej kolejności przyjrzeć się grupie postaci uzna- nych przez Carlyle’a, Emersona i Mickiewicza za heroiczne, próbując jednocześnie wskazać na podkreślane przez omawianych twórców cechy wspólne „bohaterów ludzkości” oraz na takie formy działalno- ści herosów, które uznawali za najważniejsze, by wreszcie spróbować odsłonić intencje stojące za takim właśnie doborem dokonanym przez autorów.

Emerson, Carlyle i Mickiewicz mówią o wielkości ludzi związanych z rozmaitymi dziedzinami życia. Wielcy ludzie nie mają jednej, okre- ślonej domeny działania. W tej kwestii wszyscy trzej pisarze zgadzają się ze sobą. Wśród omawianych przez nich postaci znalazł się więc nie tylko cesarz Francuzów, władcy Polski i Rosji (co byłoby może wyborem oczywistym), ale też na przykład duchowni (Knox u Carlyle’a, Hozjusz, Augustyn Kordecki i ksiądz Marek u Mickiewicza). W panteonie boha- terów znalazło się też miejsce dla pisarzy – nie tylko tych najbardziej znanych, jak Rousseau czy Goethe. Carlyle oddaje na przykład cześć swojemu krajanowi, Robertowi Burnsowi.

Szkocki historyk uważa, że wszystkie brane przez niego pod uwagę typy bohaterstwa tylko pozornie nie mają ze sobą wiele wspólnego5, a w rzeczywistości są tylko różnymi przejawami tej samej mocy, siły, tego samego ducha: w gruncie rzeczy wielki człowiek, taki, jakim wychodzi z rąk natury, jest zawsze jednego i tego samego rodzaju istotą. (...) Ludzie ci są z jednej i tej samej gliny6.

W innym miejscu Carlyle snuje przypuszczenia dotyczące potencja- łu, jaki tkwi w każdym człowieku odznaczającym się wielkością:

Przypuszczam, że dobry, dzielny wojak najczęściej okazywał się także zarazem dobrym i dzielnym udoskonalaczem, wynalazcą, działaczem i pracownikiem we wszystkich kierunkach, albowiem prawdziwa dzielność, różniąca się od dzikości okrutnej, stanowi podstawę wszystkiego7.

5 T. Carlyle, Bohaterowie..., s. 6.

6 Ibidem, s. 45.

7 Ibidem, s. 36.

(4)

Sposób istnienia wielkiego człowieka, obszar jego działalności i jej charakter są więc wtórne wobec samej istoty bohatera i bohaterstwa.

Carlyle posuwa się nawet do stwierdzenia, że wielki człowiek powinien umieć odnajdywać się w różnych rolach, a cech koniecznych do spra- wowania rządów czy do bohaterskiej walki nie może być pozbawiony także i poeta, który owe rządy i walki ma opisywać:

Poeta, który byłby zdolnym jedynie do tego, aby, usiadłszy na krześle, kompono- wać stance, nie potrafi łby nigdy napisać stanców wielkiej wartości. Nie zdołałby opiewać wojownika bohaterskiego, gdyby sam nie był też co najmniej bohaterskim wojownikiem. Myślę, że tkwi w nim i polityk, i myśliciel, i prawodawca, i fi lozof8. Podobną myśl odnajdujemy w czwartym kursie prelekcji Mickiewi- cza w Collège de France. Wieszcz wskazuje też źródła tego podobień- stwa między herosami – wszyscy wielcy ludzie, niezależnie od tego, czym konkretnie się zajmowali, czerpali moc z tego samego ducha.

Stąd biorą się nie tylko podobieństwa między wielkimi ludźmi, ale rów- nież sposób ich oddziaływania na innych:

Wielcy ludzie wielkich epok twórczych, ci, co tworzyli prawa, co odnosili zwycię- stwa, co przynieśli światu ułamki wyższej fi lozofi i i arcydzieła sztuki, wszyscy oni są podobni między sobą; wszyscy działali pod wpływem tego samego ducha i wpływ, jaki na bliźnich wywierali, był zawsze tejże samej natury9.

Nie inaczej uważał też Emerson. Autor Przedstawicieli ludzkości chętnie zrównuje różne rodzaje bohaterstwa, uznając, że postrzegana przez ludzi działalność bohaterów jest tylko odbiciem tego, co ma miej- sce w świecie rzeczywistym, to jest w świecie duchów10. Emerson wyznaje:

Podziwiam wielkich ludzi wszelkiego rodzaju, bohaterów czynu i bohaterów myśli, kocham dzikich „biczów bożych” i cichych „ulubieńców ludzkości”. Kocham pierw- szego cezara i Karola V-ego; Karola XII-ego ze Szwecyi, Ryszarda Plantageneta i Bonapartego. Sympatyą obdarzam człowieka, który wydoła życiu – urzędnika, wypełniającego swe obowiązki bez względu na to, czy jest hetmanem, ministrem lub senatorem. Kocham człowieka-mocarza, stojącego silnie na żelaznych stopach, z dobrego rodu, bogatego, pięknego, wymownego, o zaletach olśniewających – czło- wieka, który czarem swej osobistości przyciąga ludzi i czyni ich pomocnikami swej

8 Ibidem, s. 77.

9 A. Mickiewicz, Literatura słowiańska..., t. XI, s. 26.

10 R.W. Emerson, Przedstawiciele..., s. 125.

(5)

potęgi. Berło i miecz, lub talenty, umiejące posługiwać się berłem i mieczem, kierują sprawami naszego świata11.

Chociaż wszyscy trzej pisarze z tak wielkim naciskiem podkreślają jedność i tożsamość bohaterstwa poszczególnych jednostek, nietrud- no zauważyć, że kilka dziedzin działalności wielkich ludzi w szczególny sposób zaprząta ich uwagę. We wszystkich trzech zbiorach znajdziemy słowa poświęcone przywódcom religijnym. U Carlyle’a będzie to Odyn, uznawany przez autora Sartora Resartusa za człowieka ubóstwionego po śmierci przez potomnych, czy Mahomet – ale także przywódcy ru- chów reformacyjnych, Marcin Luter i John Knox. Dla Mickiewicza taką postacią będzie przeor klasztoru jasnogórskiego, Augustyn Kordecki, ale też kardynał Hozjusz czy święty Wojciech. Mickiewicz krótko mówi też o znaczeniu Mahometa12. Odpowiednikiem tych postaci u Emerso- na może być Swedenborg – według amerykańskiego fi lozofa to właśnie religia była tym polem, na którym objawiła się „moc” Swedenborga.

W panteonie bohaterów nie brak też postaci związanych z życiem politycznym. Na pierwszy plan wysuwa się tu rzecz jasna Napoleon Bonaparte. Szczególną wagę przywiązuje do niego Mickiewicz. Trudno przecenić rolę, jaką w biografi i, także duchowej, Mickiewicza odegrał cesarz Francuzów. Autor Dziadów był zafascynowany tą postacią już od wczesnej młodości13, natomiast dla Mickiewicza towiańczyka Napole- on staje się prorokiem nadchodzącej nowej ery chrześcijaństwa, przy- wódcą nie tylko politycznym, ale przede wszystkim duchowym – Na- poleon wywarł niezmierny wpływ duchowy na kraje słowiańskie, znacznie większy od wpływu wynikającego z jego działań wojennych i politycznych14. Bonaparte jest też tematem osobnych wykładów Emersona i Carlyle’a,

11 Ibidem, s. 23–24.

12 Zob. A. Mickiewicz, Literatura słowiańska..., t. X, s. 315.

13 Trzecim imieniem Mickiewicza, przybranym przy bierzmowaniu, był właśnie Na- poleon. Tym imieniem, z pominięciem nazwiska, podpisywał Mickiewicz niektóre listy w okresie fi lomackim. Już dojrzały poeta – emigrant ucieka przed ponurą rzeczywistoś- cią polistopadową właśnie w lata epopei napoleońskiej.

14 A. Mickiewicz, Literatura słowiańska..., t. IX, s. 286. O znaczeniu postaci Napoleo- na dla kolejnych pokoleń romantyków – zwłaszcza polskich – zob. M. Janion, M. Żmi- grodzka, Romantyzm i historia, s. 185. Autorki dowodzą, że epoka napoleońska wpłynęła nie tylko na nowe postrzeganie historii, ale także na zmianę myślenia o możliwościach jednostki, wielkiego człowieka kształtującego rzeczywistość dziejową zgodnie ze swoją wolą.

(6)

choć nie przyznaje mu się tu tak szerokich kompetencji. Zwłaszcza Car- lyle zdaje się usuwać go w cień postaci, którą uważał za dużo ważniejszą – owianego w ówczesnej Brytanii złą sławą królobójcy – Cromwella, którego szkocki historyk próbuje zrehabilitować w oczach swoich ro- daków15.

Najszerszy krąg wielkich ludzi we wszystkich trzech przypadkach związany jest jednak z działalnością na polu literackim. Najmniej wi- doczne jest to może u Mickiewicza, który do kręgu bohaterów nie wprowadza zbyt wielu poetów, pisarzy czy mówców. Za wielkich uznaje przede wszystkim Reja i Kochanowskiego, Długosza i Skargę. Emer- son z kolei składa hołd Szekspirowi i Goethemu, ale nie odmawia wiel- kości także Michelowi de Montaigne, autorowi Esejów (czy też Prób).

Szekspir jest też drogi Carlyle’owi, który autora Hamleta określa wręcz jako „prawdziwego króla Anglików”. Innym poetą, któremu nie można odmówić wielkości, jest – zdaniem Carlyle’a – Dante. Z kolei do grona publicystów – „men of letters” – stanowiących osobną grupę bohate- rów zalicza Carlyle doktora Samuela Johnsona, poetę Roberta Burn- sa i Rousseau, choć sam autor Bohaterów przyznaje, że postacią, która w tej kategorii wybija się na plan pierwszy, jest Goethe.

Już pobieżne spojrzenie na Przedstawicieli ludzkości, Literaturę sło- wiańską i Bohaterów pozwala stwierdzić, że teksty te nie są pozbawione funkcji autokreacyjnej16. Wydaje się, że możliwa jest interpretacja wy- kładów jako prób odnalezienia – czy też zasugerowania słuchaczom – własnej roli przez pisarzy: Emersona starającego się zaprezentować jak najlepiej angielskiej publiczności, Carlyle’a walczącego o swoje miejsce w intelektualnej elicie Anglii, a wreszcie Mickiewicza, którego ówczes- ną rolę wśród polskich emigrantów trudno przecenić.

15 Inną postacią z dziedziny polityki, której Carlyle nie bał się przyznać miana wielkie- go, był król pruski Fryderyk II Wielki – jego siedmiotomowa biografi a pióra Carlyle’a to dość ciekawy dokument zapatrywań starzejącego się autora Sartora Resartusa. Pod ko- niec życia Carlyle miał równie wielką atencją darzyć Bismarcka – zob. A. Małecka, Bo- haterowie Th omasa Carlyle’a po latach, „Pismo Literacko-Artystyczne” 1988, nr 9 (76), s. 36–41.

16 Nie wdając się w szczegóły, zwięzłą i oddającą naturę rzeczy defi nicję autokreacji podał Kazimierz Cysewski, który w kontekście Czarnych kwiatów Norwida autokrea- cję defi niuje jako sugerowanie pożądanego obrazu siebie za pomocą różnych technik (zob.

K. Cysewski, Narrator w „Czarnych kwiatach”, w: Czytając Norwida. Materiały z konferencji poświęconej interpretacji utworów Cypriana Norwida zorganizowanej przez Katedrę Filologii Polskiej WSP w Słupsku, red. S. Rzepczyński, Słupsk 1995, s. 83).

(7)

Jako pierwszy z omawianej trójki swoje wykłady wygłosił Th omas Carlyle. To, co w szczególny sposób może przykuwać uwagę, to dość specyfi czny dobór omawianych przez Carlyle’a postaci. Dominują ta- kie, do których Carlyle miał bardzo osobisty stosunek, niewiele zaś jest takich, w stosunku do których mógłby zachować obiektywizm.

Omawiając na przykład życiorys Cromwella, podkreśla wielokrotnie, że biedny nasz Cromwell – wisi dotychczas jeszcze na szubienicy i nigdzie nie może znaleźć odważnego obrońcy17, u Lorda Protektora Anglii nie szuka żadnych wad, a wszystko, co ewentualnie można by traktować jako wadę, Carlyle obraca na pożytek tej postaci. Staje się w ten spo- sób właśnie obrońcą dobrej czci Cromwella, obrońcą – jak sam o sobie mówi – odważnym.

O tym, że Cromwell był dla Carlyle’a postacią bardzo ważną, nie trzeba przekonywać. Dość wspomnieć kilkutomowy zbiór pism, listów i przemów Cromwella przygotowywany przez szkockiego historyka przez szereg lat. Carlyle przybiera jednak także rolę apologety Szekspi- ra i odkrywcy prawdy o Napoleonie, który był tylko wielkim narzędziem, przed czasem zniszczonym, zanim przestało być pożyteczne18. Staje się też pojednawcą zwaśnionych odłamów chrześcijaństwa, kiedy wychwala wzniosły katolicyzm Dantego19 na równi z poczynaniami ojców religii, w której sam się wychowywał, Lutra i Knoxa, których główną domeną nie jest odwrócenie się od Kościoła, ale próba przywrócenia na ziemi prawdziwie boskiego porządku20. Zabieg ten jest jeszcze bardziej wy- razisty, gdy Carlyle mówi o Robercie Burnsie, dając swoim słuchaczom następujący opis tej postaci:

Burns to człowiek oryginalny, olbrzym, jeden z tych, którzy sięgają głębin wiecz- nych i stają w szeregu bohaterów. I człowiek ten przyszedł na świat w biednej chat- ce w Ayrshire. Największa dusza ziem brytyjskich zjawiła się wśród nas w postaci wieśniaka szkockiego o rękach zgrubiałych. (...) Po wszystkie dni życia udziałem jego była bolesna i nierówna walka. Stawał jednak do niej mężnie, jako człowiek mądry, prawy, niezwyciężony, połykając codziennie w milczeniu tyle ciężkich cier- pień, walcząc jak bohater nieznany, chociaż nikt artykułów o jego szlachetności nie pisał, chociaż nie wotowano mu srebra!21

17 T. Carlyle, Bohaterowie..., s. 189.

18 Ibidem, s. 221–222.

19 Ibidem, s. 94.

20 Ibidem, s. 142.

21 Ibidem, s. 172–173.

(8)

Tak zakreślony zarys biografi i Burnsa mógłby równie dobrze paso- wać do samego Carlyle’a.

Szczególną uwagę należy też zwrócić na wykład poświęcony men of letters – publicystom. Carlyle zaznacza, że zamierza w tym wypadku skupić się na trzech osobach – Rousseau, Burnsie i Johnsonie. Trudno oprzeć się jednak wrażeniu, że właśnie w tym wykładzie Carlyle użył najszerszego wachlarza środków mających ukazać słuchaczom i czy- telnikom rolę, jaką sam Carlyle ma do spełnienia. Najwyraźniej czuł się publicystą – nie byłby w stanie przyporządkować samego siebie do żadnej innej omawianej przez siebie grupy bohaterów:

Zapewne, słowo posiada jeszcze większą moc osobliwą i nawet piszący książki mogą w pewnych okolicznościach uznać też za dogodne przemawianie, o czym świadczy nasze obecne zebranie22.

Carlyle nie ukrywa zresztą przed słuchaczami swoich poglądów na szczególną rolę podobnych mu postaci:

Czy autor książki nie jest kaznodzieją, przemawiającym (...) dla wszystkich ludzi wszystkich czasów i miejscowości? (...) Nikt nie postawi pytania: skąd przyszedł, jak przedstawia się jego przeznaczenie, jakimi drogami doszedł do tego, kim jest dziś, co może popchnąć dalej jego bóg? (...) Dziennikarze, pamfl eciści, poeci i pisa- rze są istotnym, czynnym i mocnym kościołem nowożytnym23.

Warto może wspomnieć, że pytanie o to, jak często mówiąc o boha- terach, Carlyle próbował tak naprawdę powiedzieć coś o sobie i swojej roli, stawiano już wcześniej. Już Poe zarzucał Carlyle’owi, że nie pisze o bohaterach ludzkości, a jedynie o jej idolach, i że sam chętnie zostałby za takiego uznany24.

Bohaterowie ukazali się drukiem w roku 1840–1841 i niemal na- tychmiast trafi li do rąk Emersona, który sam od jakiegoś czasu pra- cował nad esejami o charakterze biografi cznym, których bohaterami mieli być Szekspir, Goethe czy Napoleon. Ze względu na wydanie przez Carlyle’a Bohaterów i po to, by nie być utożsamianym ze szkockim pisa-

22 Ibidem, s. 149.

23 Ibidem, s. 148.

24 Zob. R. Salmon, Th omas Carlyle and the Idolatry of the Man of Letters, „Journal of Victorian Culture” 2002, nr 1 (7), s. 1–22.

(9)

rzem, Emerson decyduje się na opóźnienie publikacji swoich wykładów o kilka lat25.

Jednakże zajmując się wielkimi ludźmi, amerykański fi lozof po- sługuje się wzorcem wypracowanym przez szkockiego historyka i po- dobnie jak on dzieli jednostki wybitne na pewne kategorie. Mówi więc o mistyku, sceptyku, fi lozofi e, poecie, Napoleonie jako o przejawie „siły życiowej”, a wreszcie o pisarzu, zajmując się w tym wypadku Goethem.

Właśnie stosunkowo krótki tekst poświęcony Goethemu jest momen- tem kulminacyjnym zbioru. Dzieje się tak dlatego, że Emerson właśnie pisarzy uznaje za wybrańców i obarczonych szczególnie doniosłą rolą do spełnienia:

Natura bogaciej wyposaża tych, którym wyższe poruczyła zadanie; są to uczeni i pi- sarze, widzący związek tam, gdzie tłum dostrzega zaledwie ułamki. Pragną oni wy- kazać związek wszechrzeczy i w ten sposób ująć oś, koło której obraca się wszech- świat. Natura gorąco się troszczy o wytworzenie uczonych lub myślicieli. Tego celu nie traci ona nigdy z oczu, a uwzględniła go już przy Pierwszem ukształtowaniu rzeczy. Nie jest on zjawiskiem przypadkowem, lecz siłą organicznie konieczną, jed- nem z dóbr natury, przewidzianem i przygotowywanem od pra-początku w ogól- nym związku rzeczy. Podniecają go natchnienia i przeczucia. W piersi jego żyje

25 Emerson dokonuje korekty swoich planów, jeśli chodzi o porządek tworzenia i wyda- wania kolejnych dzieł – w r. 1844 ogłasza drukiem drugą serię swoich esejów. Dopiero wtedy, po wydaniu amerykańskim i przedruku angielskim, Emerson zdecydował się na wygłoszenie swoich odczytów poświęconych wybranym postaciom historycznym. Przy- gotowania do serii wykładów ukończył w r. 1845, po czym udał się najpierw w podróż po Nowej Anglii i kilku okolicznych stanach, a następnie do Europy. Znaczną część niemal dwuletniego pobytu na Starym Kontynencie poświęcił na zwiedzanie Wysp Brytyjskich.

Za sprawą Carlyle’a łączyło się to z licznymi wykładami, których od Londynu po Edyn- burg i Glasgow dał Emerson kilkadziesiąt. To właśnie te wykłady złożyły się na Przed- stawicieli ludzkości – a przynajmniej większość z nich, ponieważ autor Natury wykłady o wielkich ludziach przeplatał odczytami poświęconymi kwestiom bardziej ogólnym.

Do Stanów Zjednoczonych wrócił jeszcze w r. 1848, ale Przedstawiciele ludzkości ukazali się dopiero w dwa lata później, w dodatku datowani na rok kolejny, 1851. Tak znaczne przesunięcie w czasie publikacji wykładów przez Emersona było z całą pewnością świa- domym zabiegiem „Sokratesa z Concord”, który starał się uciec od przypięcia mu łatki ucznia Carlyle’a. Kwestię ówczesnych kontaktów Emersona z Carlyle’em i prób uniknię- cia stosunku uczeń–mistrz ze strony Emersona omawia dokładnie K. Harris, Carlyle and Emerson. Th eir Long Debate, Cambridge, Massachusetts 1978, s. 51–58. O wykładach wygłoszonych przez Emersona na Wyspach Brytyjskich wiele pisał Townsend Scudder III. Zob. zwłaszcza następujące artykuły: Emerson in London and the London Lectures, w: „American Literature” 1936, nr 1 (8); Emerson’s British Lecture Tour, 1847–1848, w:

„American Literature” 1935, nr 1 (7); A Chronological List of Emeron’s Lectures on his Bri- tish Lecture Tour of 1847–1848, w: „PMLA” 1936, nr 1 (51).

(10)

pierwien ogień, rozniecony przez poznanie prawdy pierwotnej, która niby słońce duchowe zsyła swe promienie do pokładów kopalnianych. Każda myśl, wyłaniająca się z duszy, w chwili powstania sama sobie wyznacza miejsce: kaprysu, lub myśli silnej, twórczej. Jeśli pisarz posiada taką podnietę wewnętrzną, to z drugiej strony nie brak też zachęty ni popytu na jego zdolności26.

Ten fragment stosunkowo krótkiego eseju poświęconego Goethe- mu pozwala zobaczyć, jak wielką wagę przywiązywał Emerson do po- staci uczonych i myślicieli. Bez wątpienia sam utożsamiał się właśnie z tą ostatnią grupą. Wystarczy tu wspomnieć pierwsze programowe teksty Emersona, jak esej Natura czy wykład Amerykański uczony. W pi- sanym przez całe życie Dzienniku znajdziemy uderzający wpis, który powstał w okresie przygotowywania Przedstawicieli ludzkości do druku.

Emerson wymienia w nim wszystkie postaci, które omawia w swoich wykładach. Obok nich pojawiają się nazwiska członków Klubu Trans- cendentalnego:

Plato Alcott

Swedenborg Very

Shakespeare Newcomb

Montaigne Channing

Goethe RWE

Napoleon Th oreau27.

Zgodnie z tym zestawieniem postacią pokrewną Platonowi ma być Amos Bronson Alcott, w swoim przekonaniu neoplatonik i autor sen- tencji wydanych jako Orphic Sayings (co prawda raczej wyśmiewanych niż docenianych). Swedenborgowi ma odpowiadać Jones Very, który nie zawahał się przed określeniem samego siebie jako drugiego wciele- nia Chrystusa. Odpowiednikiem Szekspira jest Charles King Newcomb, autor niewielu wierszy, ale wśród nich poematu ku czci syna Emerso- na. Montaigne’owi ma odpowiadać Channing – zapewne William Hen- ry Channing, uznawany za jednego z ojców ruchu transcendentalnego, a Napoleonowi – Henry David Th oreau, czyli autor eseju o obywatel- skim nieposłuszeństwie, którego z Napoleonem łączyło chyba tylko za-

26 R.W. Emerson, Przedstawiciele..., s. 257–258.

27 Por. R.W. Emerson, Th e Journals and Miscellaneous Notebooks, t. XI, ed. A.W. Plumstead, W.H. Gilman, Th e Belknapp Press of Harvard University Press, Cambridge, Massa- chusetts 1975, s. 173.

(11)

interesowanie polityką (może jeszcze niski wzrost i rodzinne korzenie we Francji, ale to związek raczej nikły).

Widniejące obok nazwiska Goethego inicjały „RWE” to inicjały sa- mego Emersona. Takie zestawienie daje do myślenia, zwłaszcza wobec braku jakiegokolwiek towarzyszącego mu komentarza28.

Nie jest to zresztą jedyny przypadek, w którym Emerson stara się przybliżyć postaci historyczne do członków swojego najbliższego oto- czenia. W innym miejscu o członkach Klubu Transcendentalnego po- wiada:

Ale ci wszyscy ludzie (...) pokazują tylko drogę, po której człowiek powinien stąpać wtedy, kiedy dusza posiada więcej zdrowia i zdolności. Ale niech tylko poczują god- ność swojego brzemienia, będą godni większej mocy. Ich serce jest arką, ukrywającą ogień, który rozpali się w szerszy i powszechny płomień29.

Bez wątpienia dla czytelników czasopisma „Th e Dial”, w którym wydrukowano te słowa, to właśnie nazwisko Emersona najsilniej ko- jarzyło się z ruchem transcendentalnym, czego sam fi lozof musiał być świadom.

Wydawać by się mogło, że spośród trzech twórców tu omawianych najlepszą sposobność do kreowania własnego obrazu u odbiorców, mó- wienia o samym sobie, miał Adam Mickiewicz. Miał przecież nauczać o literaturze słowiańskiej, w której tworzeniu sam uczestniczył. Mic- kiewicz bardzo wiele uwagi poświęca roli, jaką ma do spełnienia arty- sta, poeta – i właśnie w obrębie tych wypowiedzi można dopatrywać się tego, co chciał powiedzieć na swój własny temat. Jednym z najważniej- szych tu problemów jest miejsce, jakie w społeczeństwie zajmuje każdy artysta. Mickiewicz uważa więc, że

28 Jedynym komentarzem, zdaje się, że raczej żartobliwym, pozostają tytuły umiesz- czone nad dwiema grupami. Postaci omawiane w Przedstawicielach ludzkości to „Big- endians”, osoby z Klubu Transcendentalnego to „Littleendians”. Emerson nawiązuje w ten sposób do Podróży Guliwera jednego ze swoich ulubionych twórców, Jonathana Swifta. „Bigendians” i „Littleendians” to dwie strony sporu o to, z której strony należy rozpocząć tłuczenie jajka – czy od strony końca grubszego („bigendians”), czy cieńszego („littleendians”), sporu, który według Swifta „był przyczyną sześciu rebelii, w których jeden cesarz stracił życie, a drugi – koronę”.

29 R.W. Emerson, Transcendentalista, przeł. E. Gałęziowska, „Pismo Literacko-Arty- styczne” 1988, nr 9 (76), s. 91.

(12)

Nie pragnienie rozgłosu ani miłość sztuki mogą ukształtować poetę; do tego trzeba być z góry przeznaczonym, trzeba być tajemnymi węzły zespolonym z ziemią, którą kiedyś ma się opiewać; opiewać zaś znaczy nie co innego, jak objawiać myśl Bożą spoczywającą na tej ziemi i na narodzie, do którego poeta należy30.

Prawdziwy poeta, poeta natchniony, dysponuje niezwykłą mocą – natchniony artysta tworzy boski kształt; obleka ciałem ożywiające go uczu- cie; kształt ten z kolei budzi natchnienie w ludzie31. Te wypowiedzi sta- nowią kolejny manifest dotyczący roli poety. Nie możemy przy tym zapominać o tym, z czyich ust one padają. Czwarty kurs prelekcji roz- poczyna od następującej deklaracji:

Teraz porzucamy sprawy cząstkowe i miejscowe interesy krajów słowiańskich;

przystępujemy do drugiej części naszego kursu; mamy teraz wypełnić rzecz naj- istotniejszą, najgłębszą, najświętszą w powołaniu tego, kto się odważa poczytywać siebie za organ wielkich ludów. Przyszła pora, bym odpowiedział na wezwanie do- chodzące z krain słowiańskich, w którym zalecono mi porzucić szczegóły, stać się głosem ducha słowiańskiego przemawiającego do geniuszu wielkiego narodu, wy- wołać tego ducha i jego tajemnice wytłumaczyć32.

Mickiewicz w swej opinii staje się przedstawicielem wszystkich narodów słowiańskich, organem wielkich ludów, i ich sprawę ma repre- zentować wobec Francuzów. To zadanie uznaje za najświętsze, a więc swoją pozycję określa w sposób bardzo precyzyjny. Swoje wykłady trak- tuje jako wypełnienie powierzonej mu misji33. Nie bez znaczenia są tu z pewnością okoliczności, w jakich poeta rozpoczął swoje wykłady34, jak

30 A. Mickiewicz, Literatura słowiańska..., t. X, s. 30.

31 Ibidem, t. X, s. 152.

32 Ibidem, t. XI, s. 9.

33 Zauważył to już Wiktor Weintraub, który jednocześnie stwierdził, że dla Mickiewicza funkcja wykładowcy była tak naprawdę funkcją kapłańską. Zob. W. Weintraub, Profesja i profesura. Mickiewicz, Michelet i Quinet, Warszawa 1975, s. 23.

34 Objęcie profesury w Collège de France nastąpiło po okresie dla Mickiewicza bardzo trudnym, pobyt w Lozannie przyniósł wielkie trudności związane z wykładami, a owo- cem tego okresu było tylko kilka drobnych wierszy. Pierwszy wykład w Paryżu odbył się 22 grudnia 1840 r. Trzy dni później, 25 grudnia, Mickiewicz przełamał w sobie „niemoc poetycką” i potrafi ł odbyć słynny pojedynek na improwizacje z Juliuszem Słowackim.

Niecały tydzień później, 1 stycznia, Mickiewicz wygłosił kolejną improwizację. W trak- cie pojedynku ze Słowackim mówił o poetyckim natchnieniu. 1 stycznia wygłosił pro- roctwo o przyszłym losie Polski i na nowo poczuł się poetą-wieszczem natchnionym przez Boga.

(13)

i kompetencje przypisane mu przynajmniej przez niektórych przedsta- wicieli Wielkiej Emigracji.

Można się zastanawiać, na ile taka rola została przez Mickiewicza przyjęta dobrowolnie, a na ile była mu ona narzucana czy kształtowana przez jego otoczenie35. W bardzo krótkim czasie najpierw słynne im- prowizacje, a następnie wykłady Mickiewicza stały się sprawą dysku- towaną nie tylko przez grono osób będących ich naocznymi świadka- mi czy słuchaczami, ale także przez „lud” emigracyjny, poruszony tym wydarzeniem. Do budowania legendy Mickiewicza przysłużył się także Towiański, który w Kole Sprawy Bożej przyznawał „bratu Adamowi”

szczególne miejsce. Nie było to w wypadku Mickiewicza zjawisko nowe – już w okresie fi lomackim zwracano na niego szczególną uwagę i przy- znawano mu specjalne miejsce w grupie młodych poetów. Swój list z 10 maja 1820 roku rozpoczyna Tomasz Zan zwrotem arcy-promienisty Adamie36, a sam Mickiewicz w wielu listach podpisywał się jako „Adam Napoleon”. Taka tendencja do przedstawiania Mickiewicza utrzyma- ła się zresztą także i w późniejszych czasach – współczesna badaczka twórczości poety w taki sposób go opisuje:

[Mickiewicz] jest jak wielki bohater, wielki święty bądź owładnięty przez demona.

Tyle w nim mocy, wytrwania, heroizmu, odwagi i fanatycznej wprost – właśnie jak u bohaterów i świętych – wierności poślubionej idei37.

Okazuje się więc, że podobnie jak Carlyle i Emerson pozostali nie- wymienionymi z nazwiska bohaterami swoich wykładów, tak i Mickie- wicz, mówiący o romantycznym heroizmie, sam stał się jednym z ro- mantycznych herosów.

35 Sprawy te omawia m.in. Stefan Kawyn w książce Mickiewicz w oczach swoich współ- czesnych. Zob. S. Kawyn, Mickiewicz w oczach swoich współczesnych. Studia i szkice, War- szawa 2001.

36 Zob. Korespondencja fi lomatów. Wybór, oprac. Z. Sudolski, Wrocław 1999, s. 68.

37 A. Witkowska, Mickiewicz. Słowo i czyn, Warszawa 1975, s. 234.

(14)

Romantic heroism and the heroes of Romanticism (Thomas Carlyle, Ralph Waldo Emerson, Adam Mickiewicz)

Th e 19th century gave a new value to the ideas of “heroism” and “hero”. After a few centuries of explicitly defi ning the concept of heroism, romantic poets and writers turned to the heroism of virtues that so far had not been considered as a characteristic of heroic fi gures. In the 40s a series of lectures were given by a Scottish writer and historian, Th omas Carlyle. It was not only Cromwell or Napoleon whom he regarded as heroes, but also Martin Luther, John Knox, Dr Samuel Johnson, Dante or Shakespeare. A few years later, an American philosopher and writer, Ralph Waldo Emerson, polemicized with Carlyle – but in his lectures about “representative men” he chose similar fi gures (he talked about Napoleon as a ruler, but also about philosopher Plato, writer Goethe, poet Shake- speare). Almost concurrently, Adam Mickiewicz lectured on Slavonic literature in Collège de France. One of the principal subjects of Mickiewicz’s lectures was the heroism of the presented characters, associated with the history of Slavonic nations. Mickiewicz too regarded Napoleon as one of the greatest heroes of all times, but the Polish poet also sought greatness in priests (Augustyn Kordecki, Hozjusz), historians (Długosz), writers and poets.

Th e topics brought up in the course of discussing heroes and great men, expanded into diff erent areas of romantic thought and romantic anthropology, but the interesting fact is that in the case of all three authors, the biggest group of heroic fi gures belonged to the last category – namely that of writers and poets, men of letters.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ma w sobie jakąś właściwość widno- krąg, którą posiada tylko ten człowiek, którego oko potrafi połączyć w jedność wszystkie części krajobrazu, a jest nim

List do prezydenta Martina van Burena (Letter to Martin van Buren, President of the United States, 1838)

pytanie, czego się o nim dowiadujemy z tekstów poetyckich. Na wykonanie zadania mają ok.. Liderzy grup prezentują wyniki pracy swoich zespołów. Ważne jest, by kolejność

Determinuje także sposób życia człowieka, począwszy od biologicznego funkcjonowania jego organizmu, poprzez proces kształtowania się jego tożsamości płciowej, aż

Jeśli tranzy- tywne domknięcie tolerancji R jest relacją totalną, to znaczy istnieje tylko jed- na klasa abstrakcji relacji równoważności R * , to tolerancję R nazywamy

Poznasz utwór „Pani Twardowska” Adama Mickiewicza, poznasz pojęcie: cudzysłów, kształcisz umiejętność czytania ze zrozumieniem, doskonalisz umiejętność analizy

W drugim rozdziale stara się wykazać, że Luter i Zwingli zostali posłani od samego Boga, choć m ieli również i posłanie od ludzi, bo „Zwingli był

Pomijając jednak w tej chwili spór o samą percepcję, gotowi bylibyśmy przyznać, że zwykłe, codziennie spotykane stany rzeczy są dane, natomiast dzieło sztuki