• Nie Znaleziono Wyników

Jeleniogórska kamienica mieszczańska

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Jeleniogórska kamienica mieszczańska"

Copied!
15
0
0

Pełen tekst

(1)

Henryk Jasieński

Jeleniogórska kamienica

mieszczańska

Ochrona Zabytków 11/3-4 (42-43), 192-205

(2)

Rye. 198. Jelenia Góra — Rynek. Widok z góry na kam ienice podcieniowe. 1949 r.

JE L E N IO G Ó R S K A K A M IE N IC A M IE S Z C Z A Ń S K A

HENRYK JASIEŃSKI

P ierw szy raz o Jelen ie j Górze i jeleniogórskiej k am ien icy m ieszkaniow ej dow iedziałem się z k siążki B u rg em eistra ,,Das B ü rg erh au s in S ch lesien “ w y ­ d an ej w r. 1921 przez niem iecki zw iązek arch itek tó w .

P okazane tam zdjęcie pom iarow e jednej k am ienicy i w idok ry n k u w raz z kilkom a dość lakonicznym i zd aniam i te k stu kazało przypuszczać, że k a m ie ­ nice jeleniogórskie m uszą mieć u k ła d y rzutów i w n ętrza szczególnie piękne i in teresu jące.

Toteż znalazłszy się po w ojnie w Jelen iej Górze, w czasie w ycieczki na D olny Ś ląsk urządzonej w lecie ro k u 1946 przez R .D .P.P w K ra k o w ie z n ie­

(3)

cierpliw ością pobiegłem do śródm ieścia i doszedłszy do ry n k u , zacząłem w cho­ dzić do sieni i n a schody w szy stk ich po kolei kam ienic, ab y sp raw d zić ja k n a jp rę d z e j i ja k n a jk o m p le tn ie j sw oje przypuszczenia.

O trzy m an e w ów czas pierw sze w rażen ie zupełnie te przypuszczenia p o tw ie r­ dziło i było w p ro st olśniew ające. S treściłem je w często od tego czasu p o w ta­ rzan y m zdaniu, że Jelen ia G ó ra p osiada bodaj czy nie najp ięk n iejsze k a m ie ­ nice m ieszczańskie w całej E u ro p ie i n a całym świecie.

Z danie to po p o w tó rn y m i bliższym nieco (choć w ciąż jeszcze nadto po­ bieżnym zaznajom ieniu się z ty m i k am ienicam i w ciągu la ta 1948, m ogę i dziś pow tórzyć w zaledw ie nieco złagodzonej form ie, m ów iąc, że kam ienice te co do u k ła d u rz u tu i p rzestrz en n y ch efektów w n ę trz a są w k ażdym razie na pew no jeśli nie n ajp ięk n iejsze, to jedne z n ajp ięk n iejszy ch , jak ie m i się zdarzy ło widzieć.

T ypow a kam ienica jelen io g ó rsk a je st kam ien icą szczytową, w ry n k u i k ilk u z niego w ychodzących ulicach także i podcieniow ą, o trzech lub czterech oknach fro n tu i o o d p ow iadającej — ja k zw ykle — tem u w ąskiem u fro n to w i b ard zo dużej głębokości zabu d o w y w ynoszącej tu nieraz ponad 30 m.

J a k oczywiście w y n ik ać m usi z ta k ic h proporcji rz u tu i jak zawsze w po­ d obnych w y p ad k ach byw a, k la tk a schodow a jest um ieszczona we w n ę trz u dom u, w połow ie jego głębokości i m a o św ietlenie górne, tj. w tym w y p a d k u ściśle biorąc górno boczne, za pom ocą sklepionej la ta rn i o oknach w

(4)

nych ku południowi lub wschodowi na koryto pomiędzy dacham i sąsiadu­ jących z sobą kamienic.

Ta właśnie klatka schodowa, czy raczej wewnętrzna hala św ietlna ze scho­ dami jest tym, co w tych kam ienicach najbardziej zasługuje na uwagę i co im nadaje cechę szczególniejszej m onum entalnej wspaniałości.

Od wewnętrznych klatek schodowych, jakie znam y z K rakow a, W arszawy, Lwowa .. a także np. z południowego Tyrolu (Bozen, M eran) „hale św ietlne“ jeleniogórskie różnią się zasadniczo tym, że gdy tam ciągi schodów i podesty biegną pod ścianami, a światło pada w dół, „okiem “ pomiędzy biegami, tu taj biegi schodów i galerie podestowe rozw ijane byw ają chętnie o b o k p r z e ­ s t r z e n i ś w i e t l n e j , a przy tym zazwyczaj n i e p o n a d s o b ą , lecz n a k a ż d y m p i ę t r z e g d z i e i n d z i e j .

Przestrzeń „św ietlna“, na którą wychodzą galerie podestowe, sięga od po­ ziomu podłogi 1. piętra do sklepienia zawieszonego o wysokość piętra powyżej poziomu rynny w korycie międzydachowym, ponad które wychodzi okno la­ tarn i dachowej.

Ponieważ kamienice byw ają najczęściej tylko dw upiętrow e z dalszym pię­ trem albo i dwoma piętram i w wysokim i strom ym szczycie, więc wysokość hali świetlnej w ypada um iarkow ana, jej proporcje dobre, a okno, czy okna (bo często są dwa okna mniejsze, zam iast jednego wielkiego) o parapecie umiesz­ czonym stosunkowo nisko doskonale oświetla położone naprzeciw niego galerie i ciągi schodów aż do samego dołu w poziomie pierwszego piętra.

Ponieważ schody z podestami, jak już zaznaczyłem, umieszczone są nie wzdłuż ścian samej przestrzeni świetlnej pod latarnią, ale o b o k n i e j , więc zajm ują oczywiście dodatkowo bardzo wiele miejsca i to tym więcej, że z re ­ guły, jak to już również mówiłem, ciągi te położone są nie ponad sobą, ale przerzucone dwa, albo i trzy razy w coraz to inne miejsce.

S tąd uderzająco Wielkie, niem al że ogromne w ym iary tych w ew nętrznych przestrzeni, będące cechą charakterystyczną kam ienic jeleniogórskich, i odróż­ niające je tak wybitnie od kamienic np. wrocławskich, m ających klatki scho­ dowe ciasne, kręte, strom e i mroczne.

Co bowiem w kam ienicy jeleniogórskiej przede wszystkim uderza, to nie­ zwykła obszerność tych przestrzeni wewnętrznych, ogrom na powierzchnia za­ jęta przez podesty, galerie, w ew nętrzne loggie, wnęki, balkony itp. zgrupo­ wane dookoła wewnętrznego świetlika. Świetlik pod latarn ią dachową w raz ze wszystkimi tym i dodatkam i zajm uje nieriaz długość 10 m i więcej na całą szerokość domu i dobrze ponad 1/3 całej użytecznej powierzchni piętra.

Co praw da zauważyć trzeba, że jakaś część tej powierzchni — zwłaszcza na niższym piętrze — zajęta jest przez wewnętrzne, pośrednio oświetlone pomiesz­ czenia, częściowo później wbudowane, ale częściowo najoczywiściej pierwotne, spełniające rolę przedpokoi, alków, schowków, albo i w ew nętrznych kuchen, a także po nowszych adaptacjach um ywalni, klozetów i łazienek. Ale i po wzię­ ciu pod uwagę tych pomieszczeń i ich użytkowej wartości, powierzchnia prze­ strzeni „podestowych“ w ypada ogrom na i wielokrotnie większa od tej, jaka by była potrzebna do zapewnienia komunikacji.

Nie podobna przypuszczać, przy wysokim poziomie architektonicznego ukształtowania tych domów, a zwłaszcza ich wnętrz, żeby tak niezw ykła obszer- r.ość przestrzeni schodowej m iała być wynikiem jedynie tylko nieudolności pro­ jektującego, który w ew nętrznej kom unikacji oszczędniej rozwiązać nie po­ trafił.

(5)

Rye. 200. Jelenia Góra. Elewacje kam ienic rynkowych (nr nr 12, 13, 14, 15), stan w 1956 r.

N arzuca się raczej przypuszczenie, że te przestrzenie ta k obszerne, bogato u k ształto w a n e i ozdobione, a przew ażnie także doskonale ośw ietlone, w k am ie­ n icach p ie rw o tn ie jed n o ro d zin n y ch , zajęty ch przez rodzinę bogatego kupca i przem ysłow ca z liczną służbą i czeladzią, albo przez p a rę blisko z sobą spo­ k rew n io n y ch rodzin, m u siały być p rzestrzen iam i nie tylko k o m u nikacyjnym i, ale spełniać tak że jak ieś fun k cje recepcyjne i rep re z en ta c y jn e i służyć do w spól­ nego u ż y tk u m ieszkańców , gdy ci chcieli przebyw ać razem .

M ożna w ięc sobie w yobrazić, że w dole przestrzeni w ew n ętrzn ej, w poziomie 1. p ię tra p an dom u m ógł p rzy jm o w ać jak ich ś in teresan tó w , k tó ry ch nie chciał dopuszczać do sw ego zam kniętego, p ry w atn eg o g abinetu, a że na galeriach i w loggiach w yższych p ię te r w doskonałym św ietle bliskiego ju ż okna dacho­ wego pani dom u z córkam i i p a n n am i służebnym i m ogła prząść, albo haftow ać słu ch ając le k tu ry jakichś pobożnych rozw ażań, albo aw an tu rn ic z y ch rom ansów .

Z resztą i dzisiaj w h alach schodow ych dom ów podzielonych na w ielką ilość m ałych, jed n o i dw uizbow ych m ieszkań w idzi się często baw iące się dzieci, albo kobiety za jęte sk ro b a n iem k arto fli, p łukaniem ja rz y n itp. w pobliżu tu często um ieszczonych m uszli w odociągow ych. W ten sposób obszerna, piękna w e­ w n ę trz n a p rzestrze ń nie jest całkow icie „ stra c o n a “ , lecz przynosi m ieszkańcom pew ną korzyść, a m oże i przyjem ność i rozw iązanie nie okazuje się ta k dalece nieekonom iczne i n ieracjo n aln e, ja k b y się to zrazu w ydaw ać mogło, n aw et w dzisiejszych w aru n k a c h .

Pisząc o ty ch h a la c h św ietln y ch czyli „ w ia ta c h “ kam ienic jeleniogórskich nie m ożna nie w spom nieć o w ia ta c h sta ry c h kam ienic pobliskiego Zgorzelca (G prlitz) już za g ra n icą N.R.D.

(6)

Kamienice te m ają jeszcze obszerniejsze „w iaty“ schodowe (Treppenlicht­ hallen) w niektórych w ypadkach n akryte bogatymi późnogotyckimi sklepieniam i wieżowymi.

Jednak układ ich jest inny i inny sposób powstania. Ja k to zaznacza Burge- m eister w cytowanej już pracy „Das Bürgerhaus in Schlesien“ były to pierwotnie domy trzytraktow e, a raczej dwu i pół traktow e z obszernymi halam i schodo­ wymi w tylnym podwórzowym trakcie, na całej wysokości oświetlonymi z po­ dwórza. Później dopiero (może gdzieś od końca XVI w.) dla uzyskania głębokich działek budowlanych zaczęto do nich dobudowywać poza klatkam i schodowymi dodatkowe półtoratraktow e korpusy, o tyle niższe od frontow ych, żeby klatki schodowe mogły zachować oświetlenie górno-boczne ponad ich dacham i. Poziomy podłóg tych dodatkowych korpusów m ijają się na skutek tego z frontow ym i o wysokość pół piętra, co B urgem eister zaznacza jako bardzo charakterystyczne dla powstałych przez dobudowę kamieniczek Zgorzeleckich, a czego nie ma w kam ienicach jeleniogórskich, zaprojektow anych od początku w obecnej pięcio- traktow ej głębokości.

Wreszcie w przeciwieństwie do jeleniogórskich, kam ienice starego Zgorzelca nie są szczytowe, ale m ają dachy o kalenicach równoległych do ściany frontow ej.

W nętrza w iat o późnogotyckich sieciowych sklepieniach, podobne do zgorze­ leckich istniały również we Frankfurcie nad Odrą. Znam je z w ydanej przed pierwszą wojną św iatow ą ilustrow anej publikacji „die Quelle“. Czy przetrw ały one wojnę i powojenne perypetie o tym nie mam pojęcia.

W każdym razie przy okazji pisania o w nętrzach i w iatach jeleniogórskich wspomnieć o nich należało.

*

Gdy się patrzy n a te w yjątkow e i porywająco piękne w nętrza, przychodzi ciekawość dowiedzieć się, a przynajm niej domyślić, w jaki sposób one pow sta­ wały, jak były komponowane, czy projektowane, czy wreszcie bez projektu od

ręki budowane. .

Nie wiemy, czy istnieją i czy w ogóle kiedykolwiek istniały jakieś źródła, z których by się można tego dowiedzieć. Mogłyby to być z jednej strony jakieś rachunki, kontrakty z budowniczymi, dzienniki budowy czy zapiski tych b u ­ downiczych, a z drugiej strony jakieś zapiski pam iętnikarskie albo zbiory listów ludzi, którzy te domy zamieszkiwali, którzy je dla siebie przebudowywali, u rzą­ dzali, dostosowując zamawiane adaptacje i urządzenia do swoich potrzeb i spo­ sobu swojego życia.

Ponieważ jednak tego rodzaju dokum enty zapewne naw et nigdy w ogóle nie powstały, skazani jesteśm y na domysły i na wnioskowanie na podstawie tego, co dziś widzimy i możemy analizować.

Sądząc po szczegółach, jak k ra ty poręczowe, balasy, kartusze, stiuki, a nie­ kiedy po datach umieszczonych w kartuszach wysoko pod sklepieniam i latarn i dachowych, w nętrza te w dzisiejszej swojej postaci pow staw ały najczęściej w końcu XVII i początku XVIII w.1, aż po jego połowę. Najwcześniejsza w i­ dziana przeze mnie data 1680, najpóźniejsza 1745. Jednakże nieregularne, cięż­ kie, koślawe sklepienia krzyżowe, zwłaszcza w niższych p artiach domów wy­ glądają na znacznie starsze, a widziałem i parę dat na kluczach łęków podcie­ niowych, na jakichś zew nątrz w m urow anych kam ieniach i godłach, które

po-1 Pisze zresztą o tym Burgem eister, wspominając przy tym o ówczesnym roz­ kwicie m iasta i jego dobrobycie opartym na wyrobie płótna.

(7)

OO Z £ y 0 A Vi 0 f 7-C- . , ' ftzćMćj уоуиесгну f t z y z lewt i с \ f\eYio

Ryc. 201. Jelenia Góra. K am ienica przy ul. Jasnej n r 23, w przedłużeniu północnej pierzei rynkowej. Szkicowe zdjęcie orientacyjne z zaznaczeniem adaptacji w yko­

(8)

chodziły z XVI w. A założenie rzutu i układ m urów wygląda na jeszcze gotycki, i musi chyba pochodzić najpóźniej z samego początku XVI w , a niekiedy może z jeszcze dawniejszych czasów. N ajprawdopodobniejsze więc w ydaje się, że do­ my, które dziś widzimy, są to domy późnogotyckie, czy wczesno renesansowe przebudowane czy odbudowane, ze zużytkowaniem pozostałych m urów i skle­ pień po pożarach i zniszczeniach wojny trzydziestoletniej, o których wspomi­ nają kroniki miejskie, w okresie spokoju i dobrobytu w czasach późnego ba­ roku i rokoka. Niektóre domy mogą być w tych czasach zbudowane naw et cał­ kiem na nowo, co najw yżej ze zużytkowaniem pozostałych po pożarach m urów i sklepień piwnicznych, ale z dostosowaniem się do układu tych m urów, a tym sam ym do układu a przede wszystkim głębokości mniej radykalnie przebu­ dowanych domów sąsiednich, co decyduje o ich charakterze.

W tych w arunkach projektant, będący zapewne najczęściej równocześnie wykonawcą, nie będąc zupełnie swobodnym nie stw arzał swojej koncepcji cał­ kiem od nowa, ale m usiał ją naw iązywać do tego, co zastaw ał przynajm niej na niższych poziomach, i na czym m usiał się oprzeć. Tym się zapewne tłum aczy tak częste podwieszanie ścian na łękach i arkadach, puszczanie balkoników i ga­ leryjek skosami, albo lukam i dla osiągnięcia jakichś zbyt daleko ze względu na ściankę działową po drugiej stronie m uru umieszczonych drzwi i inne podob­ nie zastanaw iające odstępstwa od popraw nej prostoty i regularności.

Przypuścić można, że pierwsze rem onty i adaptacje mniej zniszczonych do­ mów stw orzyły szkołę tak swobodnego i luźnego traktow ania architek tury w nętrz, do którego się przyzwyczajono i które już potem budowniczowie sto­ sowali z naw yku, jako rzecz n atu raln ą tam nawet, gdzie przy domu budow a­ nym naw et całkiem od nowa można było zaprojektować układ bardziej praw i­ dłowy i regularny.

Zachodzi jednak pytanie, czy tego rodzaju domy w ogóle były „projekto­ w an e“ w dzisiejszym tego słowa znaczeniu, powszechnym zresztą i w tam tych czasach przy regularnych budowlach publicznych, pałacowych, kościelnych itp., projektow anych na papierze przez znanych, wykształconych architektów .

Przypuszczać raczej trzeba, że przy budowie tych bardziej codziennych, choć jeszcze tak ozdobnych „obiektów“ budowniczy, będący zapewne zdolnym, ale skrom nym m ajstrem m urarskim , m iał tylko ustaloną wedle żądań właściciela bardzo ogólną „koncepcję“ stawianego, czy też przebudowywanego domu, czę­ sto zapewne ze wskazaniem na inny dom podobnej wielkości przebudow any niedaw no przedtem , i z zaznaczeniem żądanych zmian i różnic, że tę koncepcję m iał utrw aloną tylko w postaci bardzo pobieżnego szkicu, a potem już budował ,,od ręk i“ i „od oka“ załatw iając, w m iarę postępu budow y niespodziewane m ijania i nietrafiania otworów i m urów za pomocą wspom nianych już skosów i nadwieszeń, do których był przyzwyczajony i które nikogo nie zadziwiały i nie raziły.

I robił to zazwyczaj tak zręcznie, z taką swobodą i elastycznością, z takim zmysłem praktycznym i takim poczuciem plastycznym, że powstałe w taki spo­ sób budowle i w nętrza są o wiele bardziej interesujące, świeże, wdzięczne i m a­ lownicze od w ielu budowli bardziej „am bitnych“ poprawnie i prawidłow o za­ projektow anych na rajsbrecie.

Oczywiście taki sposób budowania jest tylko tam możliwy, gdzie uzdolniony, rutynow any i zamiłowany projektant jest równocześnie wykonawcą, stale na budowie obecnym, przewidującym i rozwiązującym zawczasu powstające tru d ­ ności w miarę, jak się zaczynają zapowiadać i zarysowywać.

(9)

p rzeïcvdj p oA tMZ-И у. p tze U rû j y/âprzeczv\y

Ryc. 202. Jelenia Góra, kam ienica przy ul. Grodzkiej nr 23, w przedłużeniu pierzei rynku. Szkicowe zdjęcie orientacyjne z zaznaczeniem adaptacji wykonanych i moż­

(10)

D zisiejszy system oddzielania p ro je k to d a w stw a od ślepo posłusznego i n a sk u te k tego bezm yślnego w y k o n aw stw a nie s p rz y ja w y k sz tałcan iu się tego r o ­ dzaju uzdolnień, i to je st może jedna z przy czy n ta k dziś najczęściej niskiego poziom u całej n ajw ażn iejszej bo n ajp ow szechniejszej dziedziny budow nictw a, ja k ą jest sk ro m n e bu d o w n ictw o m ieszkalne i użytkow e.

Ale zaradzić tem u, jak to wie każdy, kto się zetknął z tą kategorią budow ­ nictwa, jest dopraw dy trudno. Ustalone od dziesiątków la t złe obyczaje budow­ lane i wciąż działające złe w pływ y i złe wzory, wreszcie żądania niekulturalnego klienta czy „inw estora“, działają tak obezwładniająco, że naw et człowiek o g ru n ­ townym w ykształceniu i dużej kulturze z trudnością im się może oprzeć.

Jakkolw iek więc trudno się z tym pogodzić, trzeba zdawać sobie spraw ę, że przy metodach, program ach, przepisach i w ogóle stosunkach i w arunkach jakie zaczęły oddziaływać na budownictwo przed laty mniej więcej stu dw u­ dziestu, to co się będzie budować, naw et przy dobrej woli poszczególnych projektantów nie będzie najczęściej ani ciekawe ani piękne i jeśli naw et będzie m iało jakąś w ątpliw ą w artość użytkową, nie będzie nadal miało, tak jak to już jest od pięciu ćwierci wieku, żadnej przeważnie w artości kulturalnej ani este­ tycznej.

W obec tego zachow anie ty c h szczątków , k tó re p rz e trw a ły z lepszych czasów, k ied y inw encja lu d zk a jeszcze n ie w ygasła, czy też m ogła się u zew n ętrzn iać w n a d a jący ch się do tego m ate ria ła ch , te c h n ik ach , ro zm iarach i g rubościach k o n stru k cy jn y ch , jest b ard ziej niż cokolw iek innego p otrzebne i obow iązujące.

Bo przecież te szczątki dawniejszej działalności ludzkiej, obok resztek nie- wyniszczonej jeszcze przez zbrodniczą eksploatację przyrody, to na tym świę­ cie, od początku rew olucji przemysłowej n a początku XIX w. coraz intensyw ­ niej wyniszczanym i oszpecanym, jedyne rzeczy na których wzrok i myśl może się oprzeć bez zgryzoty i nienawiści.

*

Tyle można było napisać o kam ienicy jeleniogórskiej przed dziesięciu laty. Dziś opis uzupełnić trzeba inform acjam i, jak ogólnie wiadomo, bardzo po­ nurym i.

Starom iejski zespół jeleniogórski odziedziczyliśmy w r. 1945 na ogół w stanie nienaruszonym . W szystkie kamienice były w całości użytkowane do celów handlowych i mieszkalnych i pozornie nie w ym agały żadnych k ap ital­ nych remontów, ale tylko norm alnej bieżącej konserw acji, a częściowo nie- kosztownych i dających się rozłożyć na la ta adaptacji, dostosowujących je do dzisiejszych w ym agań przez zaopatrzenie mieszkań w nowoczesne klozety, ła­ zienki i urządzenia kuchenne.

Jakżeż się więc stać mogło, że mamy dzisiaj zagrzybione ruiny, które czę­ ściowo już się zawaliły, i spośród których naw et najlepiej zachowane w ym agają kosztownych robót rekonstrukcyjnych, z w ym ianą stropów, i przem urowaniem całych partii zawilgoconych murów?

Na to nikt z miejscowych, ani przyjezdnych z tą spraw ą obznajmionych nie um iał m i dać (ani zresztą sam em u sobie!) w pełni uzasadnionej odpowiedzi.

Niezrozumiała jest zwłaszcza jedna rzecz. W mieście, nieco dalej od rynku jest przecież wiele domów zarówno bezwartościowych z późniejszego XIX i XX wieku, jak naw et wartościowych starszych, pozostających w użytkow a­ niu i dobrze utrzym anych, chyba nie z funduszów publicznych.

D laczegóż w ięc te dom y m niej w artościow e znalazły tro sk liw y ch u ży tk o w ­ ników i opiekunów , a w łaśnie n a jb ard z iej w artościow e, położone w n a jb a rd z ie j

(11)

y tz e k r e j y<\и iwy. ftzeKrćj y o y ize c zn y

\ y\ę\-ft? $ fiętr? Y>ûAA az ze

Ryc. 203. Jelenia Góra, kamienica przy ul. Jasnej 22, w przedłużeniu pierzei rynku. Szkicowe zdjęcie orientacyjne z zaznaczeniem adaptacji wykonanych i możliwych

(12)

reprezentacyjnym , handlowo cennym miejscu, jeszcze tak niedaw no zajęte przez ruchliw e i na pewno dochodowe sklepy i restauracje znalazły tylko sza­ brow ników i dew astatorów, którzy je doprowadzili do ruiny?

Fragm entaryczne relacje o losach poszczególnych domów, o zam ierzonych i niedoszłych remontach, o m urach zalew anych wodą z porozbijanych r u r wodociągowych, o rynnach i ru rach spustowych szabrow anych na m ateriał itd., i t d , znane już zresztą z artykułów w pismach od dobrych kilku lat, jeśli nam naw et tłum aczą, jak się ruina dokonała, to nie tłum aczą nam dlaczego.

Najbliższe istoty rzeczy w ydaje się wyjaśnienie, przewodniczącego MRN, że „do tych starych domów nikt nie chciał iść, chyba, że przyciśnięty konieczno­ ścią ekonom iczną“, tak że kam ienice zostały zajęte przez ludność najuboższą i najm niej kulturalną, nie m ającą przy tym żadnych widoków ustalenia swo­ jego bytu naw et na czas najbliższy, a więc nie m ającą też ani chęci przepro­ w adzania jakichkolw iek napraw ek, ani środków na ich przeprowadzenie. A czę­ sto opuszczającą domy dla szukania zarobku gdzie indziej, i w yszabrow ującą przy sposobności wszystko, co miało jakąkolw iek wartość, przez co k ulturalnie najcenniejsze, a użytkowo całkiem dobre, zdatne do adaptacji domy, pozbawione okien, rynien i dachów zam ieniały się n a ruiny.1

Możność uzyskania w m urach starych jeleniogórskich kam ienic dobrych m ieszkanek powszechnie dziś u nas i n a zachodzie stosowanego typ u w ykazuje naocznie w ykonany i zatw ierdzony p rojek t rem ontu (a częściowo rekonstrukcji) wschodniej połowy południowej pierzei ryn ku od n r 46 do 56.

P ro jek t ten w ykonany przez zaledwie trzyosobowy zespół miejscowego jele­ niogórskiego oddziału Wojewódzkiego B iura Projektowego, w ykonany jest nie­ zw ykle pomysłowo i um iejętnie, z uwzględnieniem wszelkich w ym agań tak konserw atorskich jak i mieszkalno-użytkowych, a naw et z opracow aniem b a r­ dzo trafn ej m etody poprowadzenia robót.

* W yczerpująco omawia te zagadnienia A. K r z y s z k o w s k i w a rty k u le pt. „Problem aktyw izacji gospodarczej m iast zabytkow ych” („Ochrona Zabytków", 1957, n r 2). Poruszane one zresztą były już od dobrych kilku la t nie tylko w pism ach fachowych, ale także tygodniowych i codziennych, bez żadnego jednak widocznego efektu.

Mówiono zresztą o nich bodaj że już przed dziesięciu laty na różnych konferen­ cjach, zjazdach i naradach roboczych. A mówili o nich nie tylko konserw atorzy i architekci, ale nieraz eksperci i specjaliści z całkiem innych „branż” — hydro- technicy, ogrzewnicy, instalatorzy (w związku z wodociągami i kanałam i) a także ekonomiści, którzy też są nieraz ludźmi, m ającym i zrozum ienie dla zależności spraw kulturalnych, w tym w ypadku konserw atorskich, od ich podłoża gospodarczego.

Jakieś jednak bezosobowe autom atyzm y, czy może w łaśnie bardzo p arty k u larn e interesy spraw iały, że w brew opinii w ybitnych nieraz ekspertów z najprzeróżniej­ szych zakresów zapadały często decyzje np. lokalizacji, powodujące upadek istnie­ jących, zdolnych do rozwoju ośrodków, zw ykle w łaśnie najcenniejszych ze względu n a ich ch a rak te r zabytkowy.

W ten sposób, w brew słusznym zasadom socjalistycznej planowości, postępo­ w ano często w sposób jaskraw o bezplanowy, nie uw zględniający całości pow iąza­ nych ze sobą potrzeb i możliwości a w brew równie słusznej zasadzie oszczędności, m arnotraw iono zasoby mieszkaniowe (a obok tego także i przyrodnicze!) o m iliardo­ w ej nieraz w artości użytkowej, nie mówiąc o nie dającej się w ogóle ocenić w artości k u ltu raln ej.

Liczni ludzie od początku zdaw ali sobie z tego spraw ę, ale z reguły byli bez­ silni. Mogli gadać na posiedzeniach i zjazdach, mogli pisać, czasem im naw et w y­ drukow ano, ale to wszystko nie w pływ ało na żadne decyzje i nie m iało żadnych skutków „w terenie”.

(13)

PrzekY/?}

rr>

Przykrzy ŸûY'tze

cl^Y-

^k-yi7.yz\evr\\e. £ yiftr# % y\f)iYû yoAda/xe..

Ryc. 204. Jelenia Góra, kamienica przy ul. Konopnickiej 7, przy wschodnim prze­ dłużeniu północnego szlaku rynku. Szkicowe zdjęcie orientacyjne opracowane w celu unaocznienia systemu komunikacji i dziennego oświetlenia wnętrza głębokiej k a­

(14)

Takie projekty dowodzą, że m am y u nas ludzi zdolnych do trafnego, a nie­ kiedy naw et wzorowego rozwiązywania postawionych im edpowiedzialnych i delikatnych zadań. Tylko że ludziom takim rzadko kiedy jest daw ana możność kończenia i realizow ania rozpoczętych prac. Albo też byw ają wzywani dopiero poniewczasie, gdy szkoda jest już zrobiona i zaradzić się jej nie da.

W danym w ypadku, jak się dowiadujem y, nie tylko dokum entacja jest zro­ biona (w postaci projektu w stępnego i roboczego), ale są także pieniądze i za­ pewnione fachowe wykonawstwo. Roboty m ają się rozpocząć wczesną wiosną 1959 r. Niemniej zauważyć trzeba, że od chwili przystąpienia do prac inw enta­ ryzacyjnych zdążyły się już zawalić dw a domy, w tym jeden (47) z najpiękniej­ szą niegdyś w rynku obszerną sklepioną w iatą. A co się jeszcze stać może przez zimę do chwili rozpoczęcia robót?

W każdym razie zapowiedziany bliski term in tego rozpoczęcia daje poczu­ cie niejakiej nadziei zw rotu na lepsze w tej katastro falnej sytuacji, do jakiej doprowadził ten cenny k ulturalnie i użytkowo zespół brak przew idującej myśli już nie konserw atorskiej, ale po prostu gospodarczo użytkowej, nakazującej konserwowanie zdatnej do użytku, a tak bardzo potrzebnej i brakującej k u b a ­ tu ry mieszkalnej.

Można też chyba na to liczyć, że w ykonanie robót choćby tylko w stanie surow ym w płynie na zm ianę nastaw ienia tak opinii publicznej, jak i niektórych czynników decydujących na spraw ę odbudowy, może nie tylko rynku.

Sposób w jaki została zaprojektow ana rekonstrukcja domów nr. 46 do 56 powinien posłużyć za w zór do zaprojektow ania rekonstrukcji przeciwległej tym domom zachodniej części pierzei północnej, dla której dokonyw ana jest obecnie ekspertyza techniczna, a która mieści kilka najpiękniejszych w iat czy hal scho­ dowych, oznaczonych już w przedw ojennej dokum entacji poniemieckiej jako „von besonderem D enkm alsw ert“ (nr. 19, 20, 21, 22... 27 i kilka jeszcze innych).

Na pewno też da się w podobny sposób w yrem ontow ać dalsza połowa tej pierzei dotychczas w przeważnej części użytkowana, z w yjątkiem dwóch domów u w ylotu ul. Konopnickiej.

Również zdatną do w yrem ontow ania jest pierzeja wschodnia.

Sm utny natom iast jest stan pierzei zachodniej2, mieszczącej niedaw no jesz­ cze szereg cennych w iat schodowych, jak np. w iata zakończona ośm iokątną ko­ pulastą latarn ią pod n r 17. Pierzeja ta częściowo się już zawaliła, a częściowo jest już odbudowana poza zachowanym fasadowym paraw anem przy skróce­ niu do połowy daw nej głębokości.

Uczyniona w ten sposób szkoda napraw ić się już nie da. N atom iast w ym a­ gać trzeba, żeby przy rekonstruow aniu dalszych, lepiej zachowanych połaci obcinania głębokości nie stosowano, a w w yjątkow ych w ypadkach, gdzie nie da się go uniknąć (np. n r 47, 48), żeby przynajm niej liczono się z dawnymi fundam entam i i staw iano nowe m ury na starych fundam entach, a nie obok nich. W ten sposób uniknie się rąbania starych sklepień piwnicznych i n ad ­

s W tej pierzei, w pięknie sklepionych, doskonale uposażonych pomieszczeniach parterow ych drugiego z kolei domu mieścił się ożywiony lokal restau racji „Sza­ ro tk a ”.

Ja k mogło dojść do zaw alenia się domu nad tak dochodowym przedsiębior­ stw em , zrozumieć trudno. Podobno kierow nik restau racji od jakichś swoich władz zw ierzchnich nie mógł uzyskać drobnych kw ot potrzebnych ца rem ont, czy tylko konserw ację dachu.

Gospodarczy sens takich oszczędności, nie mówiąc naw et o w ynikłych stąd k u l­ turalnych szkodach, nie ulega oczywiście wątpliwości.

(15)

m iernego osiadania nowo wybudow anych m urów, a przy tym lepiej się zwiąże i usztyw ni zachowane m ury kam ienic sąsiadujących.

Ale to jest zagadnienie w ym agające obszerniejszego omówienia, na które tu taj nie ma już miejsca i odłożyć się je m usi do następnej okazji.

OBJAŚNIENIA DO TABLIC

Rzuty i przekroje ilustrujące niniejszy arty k u ł o jeleniogórskiej kam ienicy m iesz­ czańskiej opracowane są na podstaw ie szkiców terenowych, sporządzonych w czasie jednodniowej bytności w 1948 r. Duże w ym iary pomierzone były krokam i, małe — kieszonkową zwijaną m etrów ką. Liczne w czasie bytności niedostępne pomieszczenia w rysow ane są na domysł na zasadzie analogii, albo po prostu dofantazjowane. Poza tym rzuty są zeschematyzowane przez doprowadzenie do prostych kątów , na skutek pominięcia skosów i krzywizn nie dających się ocenić na oko.

Ale przy tych niedociągnięciach, opracowane na takiej podstawie rysunki dają w dostatecznym stopniu pojęcie o tym, o co w danym w ypadku chodzi, a mianowicie 0 u k ł a d z i e r z u t u głębokiej jeleniogórskiej kamienicy, o jej s y s t e m i e k o m u n i k a c y j n y m i o s y s t e m i e d z i e n n e g o o ś w i e t l e n i a tak głębokiego w nętrza.

Spostrzegamy często ze zdumieniem i przerażeniem , że naw et ludzie zawodowo zajm ujący się budownictwem często nie zdają sobie sprawy, że u k ł a d r z u t u j e s t t a k s a m o w a ż n y m e l e m e n t e m k o m p o z y c j i j a k o p r a c o ­ w a n i e f a s a d y , a często elem entem w ażniejszym i bardziej wartościowym. 1 tak w w ypadku kam ienicy jeleniogórskiej św ietnie skomponowane rzuty, stanowią główną jej w artość artystyczną, zabytkową i kulturalną, szczególnie zasługującą na zachowanie i odpowiednie „rozreklam ow anie”.

Ja k to widzimy na przekrojach podłużnych kam ienica jeleniogórska jest kam ie­ nicą w zasadzie p i ę c i o t r a k t o w ą . Połowę tra k tu środkowego zajm uje zwykle ś w i e t l i k , k ry ty i oświetlony bocznymi oknam i z koryta międzydachowego.

Resztę tego tra k tu i sąsiadujące tra k ty w ew nętrzne zajęte są przez s c h o d y i ich podesty, przez bardzo obszerne galerie czy krużganki, często z gankam i w ystę­ pującym i na św ietlik a częściowo także przez przedpokoje, alkowy, komory oraz przez o b s z e r n e k u c h n i e , oświetlone pośrednio z krytego św ietlika, ale b y n a j m n i e j n i e c i e m n e .

Ten w ogólnej zasadzie jednakow y układ rzutu opracowany jest w w ielkiej ilości w ariantów z ogromną swobodą, um iejętnością i z genialną pomysłowością i w yobraźnią przestrzenną.

Nakrycie św ietlika sklepieniem, lub niekiedy kopułą i lata rn ią sprawia, że zam iast zaśmieconego w ewnętrznego podwórka otrzym ujem y w n ę t r z e o dobrych proporcjach i nie porównanie m alowniczej piękności, należące do najpiękniejszych rzeczy jakie w ogóle w architekturze zostały stworzone.

Te w łaśnie w spaniałe „T reppenlichthalle”, jak je nazyw ają Niemcy, a jak je u nas nazwano w i a t y bardziej jeszcze niż podcieniowe i szczytowe îasady stano­ w ią o w artości tych szczególnie cennych zabytków.

I n a t e w a r t o ś c i u k ł a d u r z u t u i w n ę t r z a ta seria tablic ry su n ­ kowych ma specjalnie zwrócić uwagę.

Cytaty

Powiązane dokumenty

[r]

Wydaje się, że ważne byłoby uzupełnienie składu Rady Akredytacyjnej także o przedstawicieli organizacji pacjenckich, przedstawicieli głównych ubezpieczycieli szpitali

Jeśli samorząd pozostanie właścicielem tego majątku, to nawet jeśli spółka upadnie, nie można prowadzić egzekucji na tym majątku, można go po- wierzyć innej spółce, czy

Polecenie - msdt - Narzędzie diagnostyczne pomocy technicznej firmy Microsoft.. Narzędzi można używać do zbierania informacji o problemach z

• określenia górnych stawek opłat ponoszonych przez właścicieli nieruchomości, którzy pozbywają się z terenu nieruchomości nieczystości ciekłych oraz

Posu- wając się dalej, niektóre opisy bibliograficzne są powiązane z pełnymi tekstami (dzięki temu iż do części artykułów z czasopism w wersji elektronicznej i

Pamiętane mają też być dane klienta oraz informacje związane z zadaniami, które zleca (przez okres trzech lat od momentu zakończenia zadania).. Do każdego zadania może

Teraz przypomnij sobie wzory na pola figur płaskich, o których już rozmawialiśmy na lekcjach. Zrób rysunek pomocniczy figury, a obok zapisz wzór/wzory na jej