Włodzimierz Bolecki
Witkacy: fatalne terminy : (uwagi
wstępne)
Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (30), 73-81
Witkacy: fatalne
terminy
(Uwagi wstępne)
W szelk i podział sztuki na treść i form ę w y d a je się rów nie sztuczny co umowny. Gdzie w istocie kończy się w dziele sztuki treść, a zaczyna forma? K t ó ż m ógłby ustanowić taką granicę, bez której cały problem traci sw ój zasadniczy sens. (...) W ie dzie liśm y więc, że istnieje tu z w i ą zek, ale nie bardzo w ied zie liś m y m ię d zy czym a c z y m ten zw iązek istnieje. I ta k jest po dziś dzień, z tą różnicą tylko, że poja w ia się coraz w ięcej prób w ykroczen ia poza owe «fatalne terminy» i takiego spojrzenia na strukturę dzieła, które nie musiałoby się obciążać za r a ze m tradycją i ciężarem te j tradycji.
P a w e ł B e y iin .
Jeżeli p rzedm iot naszych zain teresow ań poznaw czych jaw i nam się jako ontolo- gicznie dw oisty i* jeżeli dwoistość ową k o n sty tu u ją jakości aksjologicznie niew spółm ierne, to w szystkie nasze k o n stru k c je opisowe zm ierzać m uszą k u p ew nej form u le — u k ry te j w naszej aksjologii — Jakości
Wstępna uwaga Paw ła Beylina
W Ł O D Z IM IE R Z B O L E C K I 74
D oskonałej. Jeżeli więc p rag n iem y dotrzeć do całości a język, jak im rozporządzam y, rozparcelow uje ją na ciało i duszę, m ate rię i ducha, form ę i treść, to całość owa jak o Jedność okazuje się nieu ch ro n n ie nieosią galna. Zawsze bowiem podążyć m usim y k u tem u, co w całości owej w y daje n am się w sposób oczyw isty uprzyw ilejow ane. S k azu jem y w ięc na u podrzędnie- nie to, co ju ż uprzednio o bdarzyliśm y znakiem w a r tościującej podejrzliw ości. Z am iast zatem k u Całości, zm ierzać ju ż m usim y k u tem u, co w niej u p rzed nio — jako jej F ra g m e n t — zostało w yodrębnione, a ideą re g u la ty w n ą naszych prześw iadczeń teoretycz n ych okaże się przekonanie, że ideał Całości zostanie osiągnięty, gdy F rag m en t, obdarzony przez nas sy m patią, utożsam i się z całością tą bez reszty . Tak więc, jeśli b y t ^ludzki rozpada się n a ciało i duszę i gdy w iadom o, że albo ciału, albo duszy p rzy znam y naszą adm irację, to nieprzezw yciężalnym problem em epi- stem ologicznym okaże się określenie re la c ji ontolo- gicznej m iędzy ty m i częściam i, k tó re w zgodzie z so bą nie pozostają, a o k tó ry c h w iadom o, iż istn ieją o tyle, o ile w sp ó łk o n sty tu u ją jedno. M usim y w ięc uw ikłać się w n iebłahą przecież d y sp u tę o tym , co z czego pow stało?, co je st przez co określane i dla czego lu b po co?, i ja k to się dzieje, że Różne z Róż nym w spółistnieje w T ym Sam ym ? M usim y, o ile ju ż w punkcie w yjścia zaak cep tu jem y dualizm fu n - Różne w tym dam en taln y, k tó ry na m o cy logiki w ła sn ych rozróż-samym nień zawieść nas może jed y n ie ku duchow ości czystej
lub m a te rii niezw yciężonej, ku Form ie Je d y n ie W aż nej lu b k u Treści Je d y n ie Istotnej. T e rtiu m non da
tu r, albow iem koncepcja com positum nie rozw iązuje,
lecz u tw ierd za istnienie ontologicznej dychotom ii. Jeżeli w ięc przedm iotem naszych zain tereso w ań je st S ztuka i jeśli k o n statu jem y , że cała tra d y c ja pisania o niej nie m a nic z nią wspólnego, albow iem ra d y kalnie rozdziera się Jedność na Części P a rty k u la rn e , to p rag n ąc określić jasno nasze w łasne stanow isko,
m u sim y pierw ej określić się wobec ję zy k a , k tó ry m 0 sztuce się pow iada. S ztuka (m alarstw o, te a tr, lite r a tu r a , m uzyka) — słychać zew sząd — je s t odtw o rze n iem rzeczyw istości. W artość u tw o ru — czyta m y — polega na tym , że a u to r w iern ie przedstaw ił, z d u ży m praw dopodobieństw em ukazał, k rw ią s e r deczną p rzeciw staw ił się słusznie. Dzieło sztu k i ty m sam y m okazuje się zlepkiem cy tató w i pouczeń, chao ty cz n y m zbiorem w yizolow anych elem entów , z k tó ry c h każdy w Dziele je st dokładnie ty m sam ym , czym je s t tam , sk ąd w p ro st pochodzi — w Życiu. P isać o sztuce to tyle, co pisać o jej „ treści życio w e j” , albow iem m iędzy znaczeniam i rzeczyw istości a znaczeniam i S ztu k i nie m a żadnej różnicy, a jeśli coś pozostaje, to środki czysto fo rm aln e, n a tu ra ln e 1 n ieistotn e. Je d n ak że wów czas okazu je się, że bycie A rty stą p rze staje m ieć sens, S ztu k a nie m a swego
w łasnego sensu, gdyż okazuje się b y tem niczym nie
zróżnicow anym w obec rzeczyw istości k rzepko ją o ta czającej. A rty stą , dzieło sztuki, a k t k o m u n ik acji este tycznej z nieprzy pad kow y m odbiorcą — nie istn ieją, albow iem okazuje się, że żaden z w ym ienionych ele
m en tó w nie je s t w stan ie w ykazać w łasn ej, odrębnej Nie istnieją
swoistości. T ak w ięc m iędzy a rty sty c z n y m i środkam i bez swoistości
kom unik acji a w szystkim i rzeczam i użytk o w y m i i ca łą rzeczyw istością w ogóle oraz dalej — m iędzy ko m u n ik u jący m i się poprzez S ztu k ę podm iotam i a w szystkim i in n y m i w jak im k o lw iek akcie porozu m ienia — nie m a żadnej ontologicznej różnicy. J e steśm y w c e n tru m pozytyw izm u.
Tu też z n a jd u je się n eg a ty w n y p u n k t w yjścia W itka- cow skiej e s te ty k i1. W kracza w ięc W itkacy na za początkow any przez D ilth ey a szlak poszukiw aw czy odrębności: sztu k i — w jej sw oistości ontologicznej;
1 Rozpoczęte tu rozważania kontynuuję w artykule Dla
czego pan mnie nie rozumie (Nie ty lk o o W itkacym). „No
W Ł O D Z IM IE R Z B O L E C K I 76
tw órcy (i odbiorcy) — w jego psychologii; tw órcy i odbiorcy — w akcie ich k o m u n ik acji — tj. w roz m aicie dookreślonym p rzeżyciu . Je że li nie jesteśm y w stanie podać w yznaczników S ztu ki po śród innych obszarów rzeczyw istości, to nie p o tra fim y opisywać S ztuki jako sztuki w je j historii, albow iem ju ż to h istoria tak a nie istnieje, ju ż to nie p o trafim y w ska zać podstaw y porów nania sztu ki ró żn ych epok. Aby w yodrębnić sztu k ę — tw ierd zi W itkacy — trzeba od k ry ć to, co dla niej ab so lu tn ie sw oiste i n iepo w tarzal ne gdziekolw iek indziej. N iech jej istotą będzie — a założenia tego 'n ie sposób udow odnić, albow iem je s t to credo tw órcy sy stem u — Czysta Form a. Aby m ówić o sztuce — tw ierd zi dalej — n ależy stw orzyć a d ek w atn y sy stem pojęć opisow ych — niech będzie nią „estety k a ejd ety czn a” lu b inaczej ogólna teoria sztuki.
Z naleźliśm y się w punkcie, w k tó ry m ontologiczne, m etodologiczne i p o stu laty w n e k o n sta ta cje W itkace go oznaczają ra d y k a ln ą k ry ty k ę e ste ty k i zastanej, ale znaleźliśm y się w nim ponownie, poniew aż no w y system estetyczny ok reślan y zostaje przez absorbcję podstaw ow ej term inologii poprzednio odrzuconej. Nie Forma i forma p rzy jm u ję do w iadom ości znaczeń „ fo rm a ” i „ tre ść ” — pow iada W itkacy. Isto tą dzieła sztu ki — dodaje — je st tylko i w yłącznie Form a, k tó rą nazy w am Czystą. P rz y jrz y jm y się więc Form ie, k tó ra z fo rm ą je st nie tożsam a.
O bserw acja pierw sza, ja k a nasuw a się n ieuchronnie, dotyczy niem ożności definicyjnego opisania tej fu n d am en taln ej W itkacow skiej kategorii. Nie dlatego jed n ak , by sam W itkacy w ystrzeg ał się jej sfo rm u łow ania — w ręcz przeciw nie: definiow ał ją w ielo k ro tn ie — ale dlatego, że w system ie W itkacego jest to k ateg o ria operacy jn a, spełniająca różne fu n k c je w zależności od użycia i — co najw ażniejsze — w pro w adzana w ró żn e opozycje sem antyczne.
w szak — jak tw ierdził w b rew H usserlow i W itkacy — początek wszelkiego sy stem u je s t zawsze a rb itra ln y : w ie rz lu b nie w ierz, ale udow odnić Pierw szego Z a łożenia nie potrafię...
T ak w ięc Istnienie w ogóle zakład a ra d y k a ln y d u a lizm m iędzy sferą Istn ien ia Poszczególnego, jak im je s t podm iot, a tym w szystkim , co podm iotem nie je s t — dookolnym św iatem , k tó ry kon sty tu o w ać m o gą tak że fenom eny ludzkiej działalności i jej w y tw o ry . O pozycja m iędzy B ytem a P odm iotem — nie ró żn i się te n stały W itkacow ski w ątek od poszukiw ań filozofów egzystencji — stanow i c e n tru m , w okół k tó rego ro zw ijają się rozw ażania a u to ra N o w ych form ... Sens ludzkiego bytow ania w św iecie polega na do ta rc iu do fenom enu Istnienia, n a przeżyciu go, na doznaniu w łasnej podm iotow ej tożsam ości wobec te go, co je s t i co pozostać m usi W ieczną Tajem nicą, a le bez przeżycia czego ludzka k o ndycja tra c i w y m ia ry człowieczości. Ale ja k doznać owego Istnienia, ja k przeżyć ow ą n iew y tłum aczaln ą G rozę B ytu, sko ro i w nim sam ym , i w podm iocie jak o tak im b ra k tego, co przeżycie owo m ogłoby w yw ołać? Szuka w ięc W itkacy czegoś, czego nie z n a jd u je ani w rz e czyw istości jako tak ięj, an i w codziennym istnien iu człow ieka jako człow ieka — szuka T ranscendencji. Ja k że jed n a k do niej dotrzeć, skoro podm iot nie m o że sam z siebie, bezpośrednio, w m o m en taln y m akcie doznania i rozpoznania, naw iązać z nią kom unikacji? Oto jed en z w ielu paradoksów W itkacow skich poszu kiw ań. Im p e raty w e m egzy sten cjaln y m okazuje się dotarcie do T ranscendencji, bezpośrednie zgłębienie T ajem nicy Istn ienia, ale jednocześnie przecież w prost do niej dotrzeć niepodobna. T rzeba w ięc znaleźć tak i byt, k tó ry w y p ełn iłby tę luk ę ludzkiego istnienia ro zdartego m iędzy e le m en ta rn ą człowieczą pow in nością a e le m e n ta rn ą człowieczą niem ożnością. B y tem ow ym — jak dla w szystkich M odernistów — będzie oczyw iście sztuka.
Jak dotrzeć do
Transcenden cji?
W Ł O D Z IM IE R Z B O L E C K I 78
Jak w szyscy aw angardziści
Jeżeli więc sztuk a m a być ow ym m ed iu m niezw y czajnym , k tó re podm iotow i zapew nia bytow anie in
spe byto w an ia Jedynie-Sensow nego, a zarazem ta
kim , przez k tó re podm iot dociera do czegoś ra d y k a l nie wyższego niż dookolna rzeczyw istość faktyczna, to sztuk i zredukow ać nie podobna a n i do odbijania rzeczyw istości, an i do jej naśladu jąceg o przybliżenia, a n i też do głoszenia poglądów u jm u jąc y c h .
To więc, co potocznie n azyw a się sztuką, S ztuką z n a tu ry rzeczy być nie może, albow iem nie spełnia ele m en ta rn y c h w ym agań, jak ie staw ia przed nią podm iot m yślący o istnieniu. A le „ to ” nie je st sztu ką także dlatego, albow iem w niczym nie w y od ręb nia się z p o n u rej p rag m a ty k i ch w ilo trw ałych u ty li- tariów . P ro b lem em ted y s ta je się rozpoznanie esencji S ztuki w Sztuce, określenie jej au tonom ii pośród in n ych tw orów człow ieka i postulow anie tak iej, k tó ra m ogłaby być jed y n ą sztu ką now ych czasów i now e go człowieka.
W ątek ten m uszę chwilow o zawiesić, jednakże je st oczywiste, że i W itkacy — ja k w szyscy a w a n g a r dziści w H istorii — fo rm u łu je p ro g ram „uścisku z teraźniejszością” .
P ierw szą z relacji, w jak iej pojaw i się — za W itka cym — k atego ria C zystej F o rm y, niechaj będzie ta, k tó ra u stala ra d y k a ln ą odrębność dzieła sztuki i rze czywistości w ogóle oraz dzieła sztuk i i ty ch w szy st kich człowieczych w ytw orów , k tó re sz tu k ą jako ży wo nie są. W rela cji tej k ateg o ria C zystej F o rm y to owa różnica ontologiczna sztu ki jed y n ie sztu ką b ędą ca, a więc S ztuki C zystej. Otóż tym , co k o n sty tu u je S ztu k ę jako S ztuk ę (lite ra tu rę jako lite ra tu rę itp.), je s t to, iż je st ona tożsam a sama z sobą, a znaczy to, że nie je st w y razem czegoś od niej różnego, czegoś wobec niej zew nętrznego, do czego m usim y się od wołać, ab y zrozum ieć ją i jej w artość. N ie je s t więc red u k ow aln a do — obojętnie ja k rozum ianej — rze
czyw istości albo inaczej nieco do tzw . treści życio w ych. Tym sam ym więc odm aw ia W itkacy jak ic h kolw iek w artości estetyce m im etycznej w łaśnie za to, że podstaw ą w szystkich jej op eracji poznawczo-oce- n iają cy c h je s t afirm acja w zajem nej sprow adzalności „ tre śc i sztuki” i „treści życiow ych” . E stety k a m im e- ty czn a — tw ierd zi W itkacy — pozbaw ia dzieło sztu ki jego ontologicznej tożsam ości, ro zd zierając je na „ fo rm ę ” , k tó rej p rzy zn aje w arto ści arty sty c z n ie po d ejrzan e, i n a „ treść”, k tó re j sta tu s ontologiczny i a rty sty c z n y je st n ijaki. Tym czasem dzieło sztuki je s t w edług W itkacego Jednością całkow icie z sobą identyczną; je st sam otożsam ością doskonałą. J a k A bsolut filozofów.
Cóż jed n a k — poza filozoficzną opalizacją — znaczy owa kon statacja? Ja k ie sensy opisowe n ad aje W itka cy tw ierd zen iu o to taln ej Jedności, Tożsamości i Id en tyczności w sobnej dzieła sztuki? P y ta n ia te odsyłają do kolejn ej relacji, w jakiej fu n k cjo n u je W itkacow - ska Czysta Form a. O ile rela cja poprzednia u sta n a w iała rad y k a ln ą opozycję m iędzy S ztu k ą a Rzeczy w istością oraz S ztu k ą a N ie-S ztuką, k ró tk o : m iędzy „a rty sty c z n y m ” a „n ie a rty sty c z n y m ” , to obecnie r e lacja ta dotyczy ontologicznego sta tu su dzieła sztuk i jako takiego, a ściślej — k ateg o ria C zystej F orm y opisuje relacje m iędzy „fo rm ą” a „ tre ścią ” rozum ia ny m i jako elem enty im m an encji każdego utw oru . W szystkie w iążące się z ty m w ypow iedzi W itkacy sprow adzał do jed n ej form uły : w teo retyczn ie roz p a try w a n y m dziele sztu k i „ tre ś ć ” i „fo rm a” stan o w ią jedność ab so lutn ą i nie sposób — praw om ocnie — m ówić albo o „treści” , albo o „fo rm ie” , albow iem Jedność u tw o ru znaczy tu tyle, że opozycja ta nie m a żadnego sensu. By m ówić w ięc o Sztuce, o jej ontologicznej swoistości, należy ow ą opozycję odrzu cić łącznie z tra d y c y jn ą e ste ty k ą m im etyczną, któ ra ją fundow ała. K ró tk o m ów iąc, tw ierdzenie, że dzieło sztuki je s t Czystą F o rm ą, oznacza w języ k u W itk a
Jedność absolutna
W Ł O D Z IM IE R Z B O L E C K I 80
Zapowiedź formy form alistów
cego p rzekonanie o od m ienn ym — niż w estetyce tra d y c y jn e j — sta tu sie ontologicznym utw orów a r tystycznych. Spór z p o lem istam i o rela cje „treści” i „form y ” okaże się później sporem dw óch języków, w k tó ry c h ty m sam ym k ateg orio m n adano odm ienne znaczenia i sensy teoretyczne.
O drzuciw szy kateg o rie „ tre śc i” i „ fo rm y ”, będzie W it kacy posługiw ał się o k reślen iem „treść form alna” w opozycji do „treści życiow ej” . Rozróżnienie to m iało podkreślić odrębność W itkacow skich kategorii teoretycznych. W jęz y k u estety k i m im etycznej — tw ierd zi W itkacy — k a te g o rii „ tre ści” używa się w tak im sam ym znaczeniu, gdy m ow a o treściach otaczającej nas rzeczyw istości, ja k i o sw oistych sen sach dzieł sztuki. Różnica jed nak że je s t tak fu n d a m en taln a, że n ależy raz na zaw sze oddzielić „estety kę życia” od estety k i u tw o ró w artysty czny ch. Tym sam ym W itkacow ska „ tre ść fo rm a ln a ” (i pojęcie po chodne) m iała w skazyw ać na ciągle zapoznaw aną on- tologiczną swoistość przedm io tów arty styczn ych , na konieczność nowego sposobu staw ian ia p y ta ń o J e d ność dzieł sztuki. Z a p y ta n y o sposób istnienia owej jedności „fo rm y ” i „ tre śc i” , W itkacy odpowiada je d noznacznie: chodzi o k o n stru k c ję (kompozycję, by u niknąć konotacji technicystycznych, sic!), o pew ien p orządek n astęp stw a i re la c je elem entów każdego utw o ru, o sens całości, k tó ry nie da się w yprow adzić z w yizolow anych elem entów . W ty m w y padku sta ra się więc W itkacy opisać p rzy pomocy jednej kategorii teoretycznej (Czysta F orm a) skom plikow aną p rob le m aty k ę p o e ty k i u tw o ru artystyczn ego . „Czysta F o r m a” — an ty c y p u ję tu późniejsze uw agi — podobnie ja k k ateg o ria „fo rm y ” w e w czesnych a rty k u ła c h rosy jsk ich form alistów , o b ejm u je łącznie różne po rząd k i dzieła sztuki: m orfologiczny, sy n takty czny , sem an tyczn y itp. P e łn y opis teorii Czystej F o rm y m usi uw zględniać ten oto fak t, że je s t ona przede w szystkim całościową teorią zjaw isk artysty cznych ,
zm ierzającą k u opisaniu ich w ielow ym iarow ej zło żoności. W ty m kontekście problem ow ym k ategoria C zystej F orm y jest także synonim em całości skon stru o w an ej w opozycji do elem entów prostych, k tó re ją k o n sty tu u ją.
Teoria C zystej F o rm y p e łn i jeszcze in n e funkcje: opisuje relacje m iędzy a u to re m a odbiorcą u tw oru , dotyczy w ięc sy tu a c ji k o m u n ikacy jn ej m iędzy pod m iotam i k o m u nik u jący m i się niebezpośrednio. O pi su je też proces tw órczy, dzieło sztuki, a k t kom u ni kacji, proces odbioru i sam ą rzeczyw istość, a w szyst ko to czyni w jed n y m języ k u teoretycznym . Nic dziwnego, że je st w ew n ętrzn ie ro zd a rta m iędzy im - m an e n tn y m opisem s tru k tu ra ln y m dzieła a in terp o d - m iotow ą k o m u n ik acją poprzez dzieło z bytem . J e st teo rią an alizy i rozum ienia gotow ych fak tó w a r ty stycznych i zarazem fo rm u łą pow inności filozoficznej a rty s ty i odbiorcy. Z jakiejk olw iek stro n y ją in te r pretow ać, zawsze dom aga się dopełnień: estety k a od syła do ontologii, ontologia do antropologii, ta zaś do historiozofii. Ale zarazem ju ż nie w w yjściow ej dychotom ii, lecz w różnorodności pełnionych przez „czystą fo rm ę” fu n k c ji n ależy szukać jej — ciągle in try g u ją c e j — swoistości.
Wewnętrzne rozdarcie