• Nie Znaleziono Wyników

Kopeć Zofia

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Kopeć Zofia"

Copied!
138
0
0

Pełen tekst

(1)

uf

v

1

(2)

SPIS ZAWARTOŚCI TECZKI —

« ...

o

/, Materiały dokum entacyjne

.71 — relacja właściwa -

1

>72 — d o k u m e n ty (sensu stricto) d o ł. o s o b y r e la to r a

1/3 - inne materiały dokumentacyjne dot. osoby relatora

II. Materiały uzupełnieniające relację

III. ?r;ne m ateriały ( z e b r a n e p r z e z „ r e l a t o r a ” ):

lll,'1- dot. rodziny relatora

ill/2 - dot. ogólnie okresu sprzed 1939 r.

III/3 - dot. ogólnie okresu okupacji (1939 -1945) III''! - ciel ogólnie okresu po 1945 r.

’ -1:1/5 -inne...

h

».*• ,

IV. Korespondencja

/Q . Jf? ...

3.

...

V, W ypisy ze ź ró d e ł [tzw.: „nazwiskowe karty iiifonnacyjne”]

lc

. Y \

VI. F o to g ra fie

Js^ojL

^ 2 w ?4 1

2

(3)

.5

3

(4)

4

(5)

5

(6)

6

(7)

/ } .

7

(8)

8

(9)

ii

9

(10)

/^,

10

(11)

3,

11

(12)

12

(13)

13

(14)

^

14

(15)

* «

1 1

15

(16)

16

(17)

h ,

17

(18)

l^SAW^

iro 1

18

(19)

19

(20)

20

(21)

4

21

(22)

22

(23)

23

(24)

U

,

24

(25)

S

ka

25

(26)

ę

26

(27)

/

27

(28)

^

%

28

(29)

f\

V

29

(30)

30

(31)

i >, 2

31

i:

(32)

32

(33)

M

33

(34)

t

34

(35)

A

35

(36)

A

36

(37)

U

37

(38)

38

(39)

39

:I1

(40)

40

(41)

W i t Y

f

/

41

(42)

42

(43)

43

(44)

___________________________________________________________

44

(45)

45

(46)

jyjii Zofia Kopeć

£1-826 Sopot ul.Żeromskiego 30

G estapo w cy z Gdańska areszto w al i mnie w d ni u 3 l ipca 1942 roku w czasie p r a c y zawodowej w ta r ta k u "S&gewerk P ra n e k e SBhne"

w Bydgoszczy-Wschód,położonego p r z y linii kolejowej Bydgos zc z -T o - ruń.

A r e s z t u j ą c y mnie gestapowiec,wysoki o a t l e t y c z n e j budowie, mówiący a k c e n t e m b a w a r s k i m n a iywał się jak do w i e d z i a ł a m się później, Bruchard a a s y s t u j ą c y m u kolega o różowej delikatnej cerze, l ec z o

zimnych, jak stal,wprost lo d owatym spojrzeniu n a t y w a ł się Bęsiach*

Nazwiska trzeciego g es t ap owca,który b y ł kierowca s a m o c h o d u osobo­

wego, nie znam.

Z By d g os z c z y zawieziono mnie do więzienia w Starogardzie samochodem o s o b o w y m w asyście w/ w ym i e n i o n y c h , k t ó r z y poprzednio p rz e ­ prowadzali skrupulatną rewizję w m o i m bi u rk u oraz p o k o j u . M i e s z k a ł a m w p o k o i k u n ad b i u r e m po w ys i e d l e n i u mojej rodziny z mieszkania.

W kancelari w ię z ie n ia w Starogardzie do k tórej wprowadzono mnie około godz. 19-tej,siedział p rz y b iurku u r z ę d n i k w s ta rszym w ie k u.Spojrzał na mnie jakby w sp ó łc z uj ą co , po my ś l ał am , że to może Polak.Zapisał do k sięgi przyjęć dane personalne,polecił oddać do depozytu dokumenty, pieniądze, zegarek/innych w a r t o ś c i o w y c h prze­

dmiotów nie posiad a ła m /. J ed e n z gestap o wc ó w z a telefonował i po chwili przyszła po mnie dozorczyni w i ę z i e n i a , a b y przeprowadzić mnie przez kilka żelaznych drzwi i krat,które otwierała i z a mykała dużymi klu­

czami .We szłyśmy kamiennymi schodami n a II-gie p i ę t r o . Z o b a c z y ł a m długi korytarz a po obydwu jego s tr o na c h żelazne drzwi prowadzące do cel więzie i my c h. C el e były ponumerowane a w d r z w i a c h umieszczone okrągłe szklane tz w ." j ud a sz e ”,zakryte od strony k o r y t a r z a przez które dozorcy mogli obserwować więśniów,,w celach.Dozorczyni z n o w u w p i s a ł a r

JjjU

moje nazwisko do książki,przejrzała moją odzież,część zabrała na prze c ho wanie,powiedziała,że do celi nie w ol n o zabierać ż a d n y c h drobiazgów

46

(47)

- 2 -

n p o l i z e i M f t l i n g " t j .więźniem policy jnym i mogą w celi przebywać we y/łasłiym ub raniu w przeciwieństwie do wię ź n i ó w k r y m i n a l n y c h oraz tyc:

Którzy mają w y r o k i sądowe i muszą nd>sić ubraiiie w i ę z i e n n e . B y ł y to

■ubrania drelichowe,na głowie białe chustki,na n o g a c h grube szare pończochy i drewniaki,Dozorczyni zaprowadziła mnie do celi nr. 4 , dość dużej,czystej,w której stały 4 łóżka z papierowymi siennikami, napełnionymi drewnianymi wiórami i takimi podgłówkami.

W ścianie n ap rz ec iw drzwi,bardzo w y s o k o #prawie pod sufitem,było m a ­ łe zakratowane o kienko.Do tej ściany przytwierdzona była duża deska zastępująca stół i stały 4 taborety.Na ścianie wisi ał a mała szatfka służąca do przec how y wan i a m i s e k i łyżek.Było r ównie ż kilka ż e b e r e k kaloryferów .W kącie stał tzw."Kubel" do wy pr ó ż n i a n i a się.Poza t y m na taborecie był d z ban z czystą w o d ą i cynowa m isk a do mycia.W celi nie było nikogo.

G-dy klucz zgrzytnął w zamku i zostałam sama w c e l i o g a m ę ł o mnie straszne osamotnienie i lęk.Wi edz iałam co mnie czeka,bo sły­

szałam o me todach śledztwa gestapa.Post anowi łam zebrać wszystkie siły psychiczne i f i z y c z n e ,zająć godną postawę,nie załamywać się.

Składałam przecież przysięgę organizacyjną.

Cały dzień nic nie jadłam,ale głodu nie cz u ł a m o c z y m p r z y p o m n i a ł a m sobie,gdy dozorczyni przed opu szczeniem celi o ś w i a d czy ła mi że tego dnia żadnego po ży wi en ia nie otrzymam,bo posiłek w i e c z o r n y już rozdar

W celi nr. 4 niedługo b y ł a m sama.Tego samego wieczora p r z y ­ prowadzono jeszcze dwie kobiety.Każda z nas o t r z y m a ł a koc,mały r ę ­ cznik,małe mydełko z gliny,blaszaną miskę i łyżkę.

Po p i e r w s z y m przesłuchaniu przez gesta po,przeniesiono mnie do małej celi n a tym samym k orytarzu o d w ó c h pry c z a c h jedna sad drugą.Zos t ała m całkowicie odizolowana od in n y c h i dopiero po przeszło 3 /2 mie si ąc ac h wprowadzono do mojej celi współtowarzyszką niedoli.Samo t n oś ć, br ak jakiegokolwiek zajęcia,brak wia dom o ś c i o

najbliższych,o t y m co dzieje się w św iecie,oczekiwanie na p r z e s ł u ­ chania g e s t a p o ,st r ach przed biciem,bo jaźń przed t ym , a b y nikogo nae wsypać,walka o zachowanie godnej p o s t a w y wobec pr ze ś l a d o w c ó w a poza-

tym ciągły głód-to s pr aw y o których myślało się w celi w długich

<lniach.W ciągu dnia n awe t nie wolno było położyć się na pryczy.Sie-

47

(48)

- 3 -

d z i a ł a m na t a b o r e c i e ,bądź chodziłam po maleńkiej celi od drzwi do okna i spowrotem.Z u p ł y w e m lata w celi było coraz zimniej.Od poło­

w y paździe r n ik a jednak zaczęto palić i kaloryfer y n ieduże ale tro- chęcelę o g r z w a ł y .

W godzinach w i e c z o r n y c h a również w ciągu dnia dochodziły do mnie z cel w któ r y c h przebywało wi ę c e j w i ę ź n i a r e k i więźnió w przytłumione słowy modlitwy,litanii i ró ż ańca oraz pieśni religi­

jnych. Polacy, w w iększ o ś c i w ie r z ą c y ka t oli c y,m o dlil i się bardzo dużo w w i ę z i e n i ac h i obozash znajdując silne oparcie w B o g u w cię­

żkich c h wil a ch swego życia.Każdy w i ę z i e ń zastanawiał się n ad swoim życiem,jego sensem i celem.O śmierci s i życiu p o z a g r o b o w y m również dużo rozmyślano.

Przesłuchania przez g e s t a p o ,kt ó rzy do S t a r o g a r d u przyjeżdżali z Gda^ska/bo oddział w w ię zi e n i u s t a r o gar d zki m b y ł i c h ekspozyturą z po wodu przepełnionego więzienia w G dań s ku / o d b y w a ł y się w pokojach na p a r t e r ze . U s ły szałam w celi,że dzwoni telefon u m i e s z c z o n y na

biurku dozorczyni w kor ytarzu i n iedługo p o t e m zgrzytnął klucz w zamku mojej celi.Dozorczyni poleciła mi wyjść z celi n a "Yernch- m u ng n tj. n a prze słuchanie. Sprowadziła mnie n a part er tą samą drogą którą w c h o d z i ł a m do wię zie n ia .W p o ko j u oczekiwał! i przyjęli mnie gestapowcy ci sami,którzy mnie pr z ywi eźli.Poza n i m i był jeszcze

trzeci z ap a ra t e m fo to gr af ic zn ym oraz k o b i e t a ,sie dzą ca przy maszynie do pisania.Kazali mi stanąć niedaleko drzwi i fo to g r a f zrobił trzy zdjęcia: z przodu i z obu b o ków . T e n , k t ó r y mnie aresztował/ Bru chard / polecił mi os t r y m ironi c z n y m gł o s e m siąść na krześle przed stołem z twarzą skierowaną do okna pod ś w i atł o .Zauważyłam,że na stole leżą skórzane pejcze różnej grubości i jakieś inne żelazne przedmioty

a r ó wn ież kajdanki.Gestapowiec też trzymał w r ęku p e j c z , k t ó r y m wsłcaijii zywał mi miejsce.Śledztwo zaczęło się od spisania na maszynie moich i;j

personalii i krótkiego życiorysu.Dalsze pytania dotyc z y ł y katastrof i kolejowych w Bo r a c h T uc h o l s k i c h . W i e d z i a ł a m tyle,co w y c z y t a ł a m przed Paru dniami w hitlerowskiej gazecie wyc h odz ą cej w Byd gos zczy

Dentzche Rundsc hau".Nies t ety nie skończyło się n a tym.Y/ywnioskowai łam, że gestapo już wówc zas orientowało się,że w czasie przeczęsywaa nia lasów,aby znaleść par t yza n tów,którzy rozkręcili szyny,natra­

cili n a grupę ludzi innej org a nis a c j i " p o d z i e m n e j H .Najczęściej słyT

ii

Hi-ii

48

(49)

‘ 4 * f l f t O f f l O ^ gzałam krzyki gestapo w có w "Namen neunen" tj."podawaj nazwiska", poganiano krzykie m i p e j c z a m i , P rzyt omn ości nie straciłam.Na pytania nie odpowiadałam w ca le w z glę d n i e m ó w i ł a m po niemiecku/choć kazano mi mówić po polsku/ "bo m o g ł a m wó w c z a s mówić w o l n i ej,do bie ra ją c sło­

wa niemieckie przez co z y s k a ł a m czas do namysłu,Różnych p y t a ń "było bardzo dużo .Wynikało z n i c h że w i e d z ą o mnie dość d u ż o . Z a p a r ł a m się po k i l k u godzinach, p o d p i s a ł a m protokół /pierwszego nie p o d p i s a ł a m i maszynistka ze złością musiała pisać następny,zmieni ony /z którego wynikało,że jestem P o l k ą ,le c z do żadnej organizacji po dzi e m n e j nie najeżę .Wiem, że mi nie w i e r z yli , ale m ó w i ł a m im wprost, że zeznania

innych/a może b y ł y zmyślone przez gestapo/ które mi odczytali, są nieprawdziwe i zapewne wy m i e r z o n e b i c i e m i nie prze d s t a w i a j ą wobec

tego żadnej w ar to śc i. Trud n o pisać o szczegółach śledztwa,które trwało przeszło 3 1/ 2 miesiąca.Najwięcej torturowane przez gestapo w w ięzi e n i u staro gar d zki m b y ł y Hel e n a Jarocka i Genowefa M ł y n a ­ rzówna,ale obie b y ł y b ard z o dzielne.Przynoszono je do cel,bo nie były w stanie o w ł a s n y c h s iłach wejść po schodach,

Dzień w w i ę z i e n i u kobiecym, w Starogardzie r o z p o c z y n a ł się dzwonkiem o godz. 6-tej rano.Dozorczyni otwierała cele i dwie w i ę ­ źniarki tzw. ka lufaktorki zabierały kubeł z nieczys tości am i , o p r u - żniając go w ubikacj i, n a stę p nie n a p e ł n i a ł y dzban czystą w o d ą . M i e - szkanki celi sprzątały c e l e ,wycierają c mokrą ścierką.Nie w o l n o byłe

z celi wychodzić ani n a w e t głowy wychylić na korytarz cz y zamienić choć słowo.Po raz drugi o t wie r ały się drzwi celi,gdy kol u f a k t o r k i przyniosły śniadanie.Do mi s ki wlewano porcję namiastki b a r d z o go­

rzkiej k a w y i wręczano nie bardzo gruby kawałek suchego Chleba.

P o te m upły w a ł y długie m ono t onn e god ziny w bez czynności,w n e r w o w y m oczekiwaniu co przyniesie dzień w n a d s ł uchiw ani u o dgłosów z kory­

tarza ,z innych cel.Cz a sam i u s ł y s z a ł a m nazwisko wzywan ej n a prze­

słuchy,często płacz i jęki pobitych.Od czasu do czasu p rzy c h o d z i ł niespodziewanie nawet do dozorczyniinspektor lub n a c z e l n i k wi ę z i e ­ nia n a przegląd cel i w i ę ź n i ó w . P r z y k a ż d y m otwieraniu drzwi przez do zor c z y n i ę , trzeba było w celi stanąć "na basizność" i w i z y t u j ą c y m meldować,ile osób znajduje się w celi.Czasami zaglądali do szaf lub pod sienniki przeprowadzając rewizję,bo nie wolno był o w celi mieć ani kawałka p a p i e r u ani ołówka ani żadnego poż ywi e n i a poza

49

(50)

n n f l f u t

w i ę z i e n n y m . O godz. 12- tej przynoszono w dużych żelaznych kotłach obiad.Każda otrzymywała chochlę /tj. około ^/4 l/z upy z jedną lub 2 dwoma kartoflami.Zupy b y ł y nieokraszone zaprawione r o d z a j e m mą- czki«Dobrze było, gd yo d czasu do cza s u otrzymałyśmy g ę s t ą kaszę lub | jjartofle w łupinach albo g dy w zupie p ł ywa ł y małe kaw ałec zki mię- hj enych odpadów /płuca itp./.I znowu w samotności u p ł y w a ł y godziny

i i

do 18-tej,gdy wydzielano kolację taką samą jak śni ada nie.W soboty wieczorem dodawano do chleba ka w ałe k m a r g a r y n y a w n i e d zielę plas­

terek najstarszej kie łba s y . B y ł a m zawsze głodna.

Dy ż u r y w oddziale kob i e c y m pe ł nił y na zmianę trz y dozorczynie,

"Oberaufseherin" czyli przełożoną p o z o s tał y ch dwóch, by ła wys oka Niemka o n a zw i s k u Hildebrandt,nie znała języka polski ego,w ięc pra­

wdopodobnie pochodziła z głębi R z e s z y . Był a energiezna,bardzo rygory­

styczna, skrupulatnie przestrzegała re g ula m inu w ię z i e n n e g o . M i a ł a około 27-28 lat.Druga młodsza w w i e k u 22-24 k lat n a z y w a ł a się Las- kowska,znała język polski i miała r o d z i n ę,w Pruszczu k/ Bydgoszczy..

Gdy mi a ł a dyżur lubiła rozmawiać z w i ę ź n i ark ami a nawe t korzystała

h z ich u mi ejętności r ob ót ręcznych jak haftowanie, szycie itp.czego regulamin w i ę z i e n n y zabraniał.Wystrzegała się a b y ni kt z jej w ładz tego nie zauważył.Trzecią dozorczynią b yła Fran R i c h t e r . B y ł a podobno 11

wdową po dozorcy w i ę z i e n n y m ze S t a rog a r d u i miała jednego syna.Była starsza,miała siwe w ł o s y. By ła poważna,współczująca zm alt retow any m więźniarkom ,p o zwalała na robienie o kładów z zimnej w o d y na zbolałe miejsca a samotnie sie d z ą c y m nawet sama przykładała okła dy. Była po­

ważna, jakby smutna i zalękniona.Gdy miała dyżur n o c n y dwa lub trzy razy przyniosła mi do celi trochę pożywi eni a od h a r c e r z e k starogar- j dzkich./Mówiły mi po wojnie,że bardzo bał a się przenosz eni a żywno­

ści,bo często ją r ew id ow an o. /D ar y m u s i a ł a m jednak skonsumować w jej |j|

obecności.Była bardzo ostrożna i b o jąc a bo gdyby n i e s p od zie wana in- ' spekcja znalazła w celi pożywienie ,mo g łab y być pos ądzon a przez ge- j stapo o w spółpracę z więźniami.

; I

N a c z e l n i k i e m w i ę z i e n i a był w okresie mego po bytu Niemiec po ­ chodzący z Berlina.Nie p am iętam jego nazwiska,być może że natywał się Hinz,n i s ki ego wzrostu, krępy z brzuszkiem.Żonę miał pod obną do si eb i e,w i dz i a ł am przez okienko celi g d y chodzili i roz maw i a l i w

og ró d ku przed w i ę z i e ni em ,a kc en t mo w y mieli berliński.

50

(51)

n n a f « 2

H

(jdy stanęłam na stoliku i p o r ę c z y p ryczy /co było zabronione/ mogłaT

s p o j r z e ć przez zakratowane okienko w pr o s t na bramę w i ę z i e n n ą i a s ­ faltowy ga ne k prowadzący do drzwi w e j ś c i o w y c h więzienia .Widziałam więc,gdy gestapo przywoziło coraz to n o w y c h are sz t o w a n y c h zalęknio­

nych, ni ek ie dy w kajdank a ch z rękoma złożonymi na plecach.Widziałam, gdy niektó r y c h wywożono nie w iad o mo dokąd,prawdopodobnie na prze­

słuchy dó Gdańska,to znowu n i e k t ó r y c h przywożono x past spowrotem.

Nie wolno było wspinać się n a wysokość okienka,bo przez "judasza"

mogły to zauważyć władze w i ę z i e n n e a w ó w c z a s groziły represje /cie­

mnica, donos do gestapa itp/ ale przez cały okres pobytu r o b i ł e n to ostrożnie,co mi ac się u d a w a ł o . P o d o k i e nk iem był ogródek,w k t ó r y m ro»

sły drzewa morwowe.Liście m o r w y zrywali więźniowie w u b r a n i a c h w i ę ­ ziennych i karmili nimi hod o w a n e jedwabniki,jak u s ł y s z a ł a m z dochą- dzących do mnie słów ich r o z m ó w . B y ł y też kw i a t y i zielona trawa.

Przyjemnie było spojrzeć z głębi samotnej celi aby zobaczyć trochę zieleni a nawet ulicą i p r z e c hod z ącyc h ludzi.Bardzo rzedko ktoś z przechodniów się przed w i ę z i e n i e m zatrzymał a raczej p rzyspieszał kroku.Jak się później d o w i e d z i a ł a m był zakaz zatrzymywania się prze więzieniem.Ludność polska /mała część,którą nie wywieźli n a roboty

i do Generalnej Guberni/ b y ł a teroryzowana przez władze h i t l e r o ­ wskie,wiedziała jednak o gehennie w i ę ź n i ó w za murami więzienia.

Po około dwóch t y g o d n i a c h w sobotę dozorczyni otworzyła ko­

lejno wszystkie cele na & n a s z y m korytarzu,polecając wyjść na k o ­ rytarz, ustawić się dwójkami i sęzaM]ix±iacxBax sprowadziła nas do

znajdującej się w piwnicy um y wa l n i z prysznicami.Było nas około 25-30 kobiet.Odtąd co dwa tygodnie mogłyśmy wykąpać się i umyć wł o ­ sy w ciepłej w o d z i e .P rz e glą d ała również w ł o s y , c z y nie są zanieczy­

szczona insektami i o t rzy m y w a ł y ś m y zmianę bielizny. Te więźniarki, które nie miały własnej b i e l i z n y , o t r z y m y w a ł y bieliznę w ię z i e n n ą . W czasie kąpieli s p ostrzegłam dużo znajomych twarzy a nawet chciało mi się z niektórymi zamienić kilka słów.Dużo w i ę ź n i a r e k nos i ł o śla­

dy pobicia.Gestapo n at r afiło n a tajną organizację podziemną/ ZWZ/

i było areszto wa ny ch k i lka d z i e s i ą t osó b:mężczyzn i kobiet z To rud­

nia, Bydgoszczy, St arogardu,Chełmna n/ Wisłą,Koronowa, K o ś c i e r z y n y i innych mniejszych m i e j s c owo ś ci i wsi Pomorza.Slwdztwo trwało, leśniczy K r y n z leśniczówki Laski k / S t ar ogard u popełnił w celi

51

(52)

H U u I ” «

Lęziennej samobojstwo.

3 kilkunastu dniach w godzinach przedpołudniowych wy prow a d z o n o nas cel na tzw."Freistrindę" to jest 10 minutowe chodzenie w kółko po ziedzińcu w i ę z i e n n y m , j e d n a za drugą w około 2 metr. odstępach, w ałkowitym mi l czeniu nie wolno było porozumiewać się,obserwowano nas

"bardzo pi l no w a no . Gdy któr a rozmawiała zakazywano jej u d z i a ł u w astępnych dniach w t ym c od zi en ny m " s p a c e r z e ”.

Zauważyłam,że w celi sąsiadującej z mają z lewej str o n y rśsodbg ównież zamknięto jedną o s o b ę , m ł o d ą , w y s o k ą , blo n dynk ę.S korzy sta łam

jakiejś okazji p rzy w y d z i e l a n i u p o żyw i e n i a , g d y dozorczyni odeszła e1

' i i

o telefonu i z ap ytałam c zy jest może h a r c e r k ą i zna p o s ł u gi wanie się a słuch a l f a b e t e m suarsa M o r s e ła ! P o t w i e r d z i ł a x i z rozum iał yśmy się. 1 kazało się,że jest to B orota Szklarska k t ó r a przed w o j n ą nal eż a ł a o Hufca H a r c e r e k w Tczewi e. Od tą d nie cz u ł y ś m y się takie same w ce- ach.Siadywałyśmy z o bu stron ściany i próbowałyśmy p orozumiewać

ię znakami,Morse*a przez słabe,jaknajcichsze stukanie w ścianęE.

dawało s ię.Ku naszej ra do śc i doszłyśmy z czasem do sprawn ości w zybkimzrozumieniu się.Długie godziny bezczynności nie b y ł y dla nas ak u c i ą żliwe .Byłyśmy ostrożne,aby nik t nie odkrył na szego stukania dyż rozdzielono b y nas przez przeniesienie do innych c el,nie są- iadujących ze sobą.Po c z ę ś ci o wym zor i entowaniu się w w y r u n k a c h 'i ęziennych i h s m±e x osw o jen i u się z sytuacją oraz r o u p o z n a n i u .resztowanych zaczęłyśmy myśleć o s amop o m o c y .Wśród a r e s z t o w a n y c h iyła grupa ha r c e r e k co ułatwiło nawiąz ani e kontaktu.Wy korzy sty waą :yśmy w t y m celu "Preistrindę" oraz k ą p i e l pod prysz n i c e m . B y ł y w ś r ó d ' a s dwie w i ę ź ni a rk i oczekujące dziecka za kilkanaście tygodni,

tyłyśmy zawsze bardzo głodne.Pewnego dnia w czasie "Preistri ndy"

isłyszałam szept: "w w y z n a c z o n y dzieńtygodnia/nie p a m i ę t a m dziś : rtóry to był dzień tygodnia/§ ^ali$ swój k a w a ł e k chleba w czasie

'^eistrindy" Hance a w n a s t ę p n y t ydzień n a zmianę W a n d z i e , c z y zga­

dasz s i ę ? ”Zorganizowała to w ś r ó d w i ę ź n i a r e k Hatina St r z e l e c k a tak,

!e będące w ciąży o t r z y m y w a ł y co dzień od innej więźniar ki dodatko- tyfte tak p o w i e m " z a o s z c z ę d z o n y ” k a w a ł e k chleba,bowiem codziennie O s t a w i a ł a m do drugiego dnia V s kawałka chleba,aby go zjeść w Ws t ęp ny d z i e ń i znowu z świeżej kromki zostawić /4 częś ć.W ten 3Posób prz e z tydzień n a z b i e r a ł a m cały ka w a ł e k , a b y ni epost rze żenie

ii:

i

I:'

1|

52

(53)

n n f l f 8 1

w

wręczyć w spółwięźniarce dla ratowania no w e g o życia*

W w i ę z i e n i u pr z eby w ały również inne w i ę ź n i a r k i Polki za inne przestępstwa prawa k i t ł e r o w s k i e g o ,szczególnie g o s p o darcz e:j ak han­

del ży wnością,nielegalny ubój,przewożenie żywności ze w s i do miast /przydziały b y ł y tylko n a #artki żywnościowe/ a również za mowę pol­

ską lub nieostr oż na w y p o w i e d z i godzące w w ł a d z ę h itlerowską.Nie po­

dlegały one gestapo,lecz w ł a d z o m sąd owym. Mia ły rozp r a w y w Sądzie, miały prawo do obrony i otrzymywały w y r o k i określające okres w i ę -

zienia.Niektóre z n i c h p e ł n i ł y funkcje ka luf aktor ek, inne w y c h o d z i ł y do miasta po d n a d z o r e m n a r oboty w m i e j s c o w y c h fabrykach i w a r s z t a ­ tach.Od n i c h przez kalufaktorki dowiady wał yśmy się sdc czasami o

przebiegu w o j n y o z wycięstwach i k l ęsk ach hitl ero wskic h.B yło to dziwn ale nawet w okresach w i e l k i c h zwycięstw hitlerows kie j armii w i e ­

rzyłyśmy w odzyskanie niepodległej P o l s k i , n i g d y nie traciłyśmy n a ­ dziei.Z zachowania się i m i n dozorczyń p o z n a w a ł y ś m y co dzieje się na froncie.Pewnej n p c y u s ł y s z ały ś my silne detonacje bomb l ot n i c z y c h . Jak się okazało samoloty i z Anglii b o m b a r d o w a ł y port w o j e n n y w Gdyni Jakaż była nasza r a d o ś ć !Pamiętam,że g d y r o z p o c z ę ł y się b i t w y pod

Stalingradem/do klęski było jeszcze d aleko/i pierwsze niepowodzenie hitlerowców,to dozorczyni Laskowska m i a ł a zapłakane oczy,a zawsze z obojętną,butną miną,chodząca vc "Oberaufseherin" H i l d e bran dt była cicha,przygaszona.Było to dopiero w k o ń c u listopada 1942 r a wojna miała jeszcze potrwać 2 / 2 roku.

Więźniarki ge stapa nie miały żadnej możliwości obrony.

Nikogo do ich cel nie wpuszczano,nie poz walano napisać do naj b l i ­ ższych, tak że rodziny nie w ied ziały gdzie przebywają, czy żyją.Ma- tki,których mężowie też b yli aresztowani w z g l ę d n i e kryli się w la­

sach w partyzantce,nie w i e d z i ały co stało się z ich maleńkimi wzgl.

nawet trochę starszymi dziećmi,które b e z opieki p ozo stały w mie­

szkaniach. Obawiały się,że dzieci zostały w y w i e z i o n e do R z e s z y i już może n i g d y je nie odnajdą.Te właśnie i różne inne przeżycia psychiczr były straszne,gorsze od b ó l u i głodu.O życiu w i ę ź n i ó w ges tap a decydow wali oni sami- oprawcy.

Gd y 3 lipca 1942 r o k u gestapo zabrało mnie z m iejsca pracy, n i komu nie mówiąc dokąd mnie w i o z ą .Ma tka m o j a poszukiwała mnie w w i ę z i e n i a c h w B ydgoszczy oraz Gdańska .Nie znalazła.Wobec twgo zde-

53

(54)

_ 9“ n n 0 1 ' 6 5 V 9 cy do w a ł a się udać się do Staatliche Kr y min alpolizei /Policja krymin aln a / w Bydgoszczy i zgłosiła moje zaginięcie ,poprostu po­

wiedz i ała , ż e 3 mężczyzn mnie u p r o w a d z i ł o ,I to po około 2 tygodniach otrzymała pismo Policji kryminalnej z datą 11.8.1942 :1

zawiadamiając ją,że "córka Pani znajduje się w wi ęzi eniu sądu w i Starogardzie" /odpis pisma i tłumaczenie załączam,gdyż po si a d a m or- ginał/.Po otrzymaniu tego piSma matka moj a przyjechała do Starogar­

du p r agnąc się ze mną w w i ę z i e n i u zobaczyć i wręczyć trochę żywno­

ści oraz czystą bieliznę.Prosiła naczelnika.' więzienia o umożliwię—

nie jej w i d z e n i a się ze m n ą , O dm aw ia ł, t łum a czą c się zakazem gestapo.

Zmiękł j ednak cokolwiek,gdy się dowiedział,że rodzice moi w czasie przed i p o dczas I-szej w o j n y światowe j ,mi e szk a li długie lata w Ber­

linie,Pochodził stamtąd,stał się r o z m o w n i e j s z y i wreszcie zastrzegają jąc si ę,aby o t y m nigdy nie dowiedziało się gestapo,/którego akurat ^ v tym dniu w Starogardzie nie b yło / z e z w o l i ł n a 5 minutową rozmowę ze mną w ijjego obecności.Osobiście p r z y s z e d ł do mnie do celi,aby unie zabrać do pokoju na piętrze,gdzie oc z eki w ała mnie jego matka.

Zapewne nie chciał a nawet s ię ba ł , a b y dozorczyni cay ktokolwiek Lnny o t y m wi e d z ia ł i mógł donieść ge s t a p o . N a w e t po 34 latach nie nożna opisać tego wzrusza ją ce go krótkiego spotkania.Starałyśmy się )bie z m amą nie płakać,być dzielne .Wybrano wów c zas z depozytu mój segarek, k t ó r y w r ę c z y ł a m mamie .W czasie p o b y t u mojej natki w Staro­

gardzie opiekowała się nią moja koleżanka, a z a razem harcerka E l ż b i e ­ ta S to lpó wna zamążna Domska,

Po pr zeszło 3 miesiącach samotnego p r z e b y wan ia w celi pewnego Inia dozorczyni Laskowski przyprowadziła do mojej celi więźniarkę

alerię Felchn e r o ws ką,are szt o wan ą w p owi e cie starogardzkim,gdzie { czasie o k u pacji mieszkała i pracowała w U rzę d zie gm inn ym w Osieku, il

•o której to g m i n y n al eżała również l eś n i c z ó w k a Długie,Walę z n a ł a m ij Bydgoszc z y, g d z ie była nauczy ci el ką i in s tru k tork ą harcerską,lecz w i ę z i e n i u u d a w a ł y ś m y ,że się nie znamy, Doz o rcz y ni zapytała cz y się i namy,gdyż obie p r zebywałyśmy w B y d g o s zcz y .Za p rze czyły śmy ,Ku naszej krzętnie ukrywanej r ad oś ci,poleciła W a l i przenieść się do mojej

e l i . B y ły śmy r a z e m w celi do p o ł o w y l i s t o p a da, mogł yśm y sobie ufać N dobrze n a m było ze sobą.Walę are s zto w ano za to,że wystawiała na

olecenie organizacji lewe dokumenty,które przynosiła do leśnego ózefa Ciesie ls k ie g o do leśniczówki D ł u g i e , g d y ż potrzebne b yły

54

(55)

dowódcom partyzantów w B o r a c h T ucholskich.Przy jednym z n i c h a r e ­ sztowanym w leśniczówce znaleziono kilka dokumentów n a różne n a ­ zwiska,wobec czego W a l ę aresztowano*

Pewnego dnia p aździrnikowego z celi zabrała mnie dozorczyni i r a z e m z kilku innymi więźniarka m i/Wa nda Marasińska -Do nar z k a , Wanda Szopińska,Maria Bayczowa,Melania Korznikówna/ zaprowadziła

do p i wn ic y do obierania kartofli i innych jarzyn jak b r u k i w w i buraki.Ucieszyłam się niezmie r nie i zrozumiałam war toś ć p r a c y w

Życiu człowieka po s a m o t n y m bezczy nnym siedzeniu w maleńkiej celi.

Zakratowane małe okienko piwniczne wyc hod ziło na dziedziniec

więzienny,po k t ó r y m r ówn i eż w czasie "Freibundy"w kółko chodzili więźniowie.Odtąd c odziennie zabierano mnie do p i w n i c y . W ś r ó d chodzą­

cych w kółko wi ęź ni ów za u w a ż y ł a m również inżyniera Jerzego P aszko­

wskiego z Torunia aresz tow a neg o r aze m z żoną/został a r e s z t o w a n y n a : trzeci dzień po pr zy w i e z i e n i u do KZ Stutthof w dzień 3 grudnia

1942 r o k u przez SS-mana Fritza Peterza/.I on mnie zauważył.Męźczy- źni nosiłli ubrania w i ę z i e n n e z drelichu a na n o g a c h stare dre­

wniane chodaki.Udało mi się przez okienko,przy n a s t ę p n y m o krąże­

niu,powiedzieć mu o żon i e,k t órą gestapo wy wiozło do w i ę z i e n i a gdań­

skiego a stamtąd,gdy n a d e s z ł a chwila rozwiązania do k liniki,gdzie urodziła córeczkę . Wiedziałam o tym od dozorczyni.Zrozumiał mnie.

W czasie obierania jarzyn pilnował nas starszy w i e k i e m dozorca,ale najczęściej zamykał n as n a klucz i wy cho dził zaglądając o d czasu

do czasu,W pomieszczeniu piwnicz n ym był żelazny piec centralnego ogrzewania,który od 15 października począwszy ogrzewał pomieszcze­

nia w i ę z i e n n e ,także cele.Mimo zakazu k orz ystał yśm y z p i e c a , a b y na żelaznych drzwiach od w e w n ą t r z upiec kilka kartofli wzgl. buraków.

Czyn ten podciągano p o d sabotaż,ale przecież był y ś m y tak bardzo zgłodniałe.Kiedyś,gdy niespodziewanie w s z e d ł dozorca i nie zdąży­

łyśmy ukryć kartofli,udawał, że tego nie zauważył.Jakże ws p a n i a l e smakowały te kartofle jak najlepszy rarytas .By łysm y rewidow a n e prze dozorczynię,gdy w r a c a ł y ś m y do cel,ale czasami udało n a m się jednak przemycić k aw ał ek k a l a r e p y czy marchwi dla p r z e by waj ących w celach.

20 sierpnia 1942 r o k u po widzeniu się ze mną w więzieniu, matka moja napisała pismo o zezwolenie,aby móc się ze mną spotkać, /opierwszym n i e o f i c j a l n y m wi d zen i u się,nikt się nie dowiedział/.

55

(56)

-ii- 0 0 0 1 6 7 ^ j ||

Odpis pisma załączam, gdyż po si a d a m kopię.Żadnej odpowiedzi matka n ie otrzymała.

2 października 194-2 roku dozorczyni przyniosła do celi dla

) c a ź d e j wi ę ź ni arki arkisz czystego p a p i e r u i ołówek,oświadcza jąc

że gestapo zezwoliło na napisanie do r o d z i n y , a b y n a m pfzesłali ciepłi 0 dzież. Byłam, jak i inne wsp ó łwi ę źni a r k i , a r e s z t o w a n a w lipcu a w i ę c j.

vr letniej odzieży.Dom yśl i łam się,że zapewne nas w y w i o z ą do obozu koncentracyjnego.Załączam kopię m ojego listu,gdyż orginał posia- dam,bo matka moja przechowywała do końca w o j n y ws zystk ie m&je l isty z więzienia i obozu.Matka osobiście przywiozła mi ciepłą odzież.

Przyniosła mi ją dozorczyni,poleciła mi pokwitować,część jak czapkę płaszcz, szal zabrała na przechowanie a ubranie letnie oddała mojej \ matce.Mama przywiozła również trochę żywności m. in. 2 pałeczki

kury,które jej ktoś z przyjaciół dla mnie o f ia rował .Pa mięta m te pałki kurze,bo gdy poraź pierwszy pozwolono mi po kilku m ies ią c a c h zabrać żywność do c eli,podzieliłam się z pałkami z Wa lą, k t ó r a do dziś o ty m w s p o m ina.Ni e ste t y nie pozwolono ni wów czas zobaczyć się z matką,ale przez okienko w i d z i a ł a m jak stała na u l i c y przed w i ę ­ zieniem, zobaczyła mnie w okienku,bo p o k i w a ł a m jej nie bacząc na n i e ­ bezpieczeństwo,również mama ma c hnęła kilka r a z y r ę k ą , w i d z i a ł a m jak ocierała sobie łzy chusteczką.Wtedy to o b e r a ufseh eri n nie pozwoliła, abym zatrzymała różaniec który był w paczce z żywnością.Zwróciła go matce i jest on dotychczas w p o s i a d a n i u T e r e s y Krawczyńskiej, która matką mo ją opiekowała się szczególnie po śmierci ojca,przez całe lata mego p o b y t u w Stutthofie.Matkę z o b acz y ł a m dopiero po blisko trzech latach,g d y po zakońc z eni u w o j n y w r ó c i ł a m z obozu k o n ­ centracyjnego w k oń cu maja 1945 roku.Niektóre więźniarki i więźniowi<

nie mieli b l i s k i c h r odzin wzgl. r o d z i n y i znajomi zostali wy sied l e n i 1 nie znali i ch ad re só w. Gd y o t r z y m a ł a m odzież zauważ y ł a m dwa swetry i dozorczyni pozwolił a mi jeden zabrać do celi a drugi zabrała na przechowan i e . Po st an ow ił am zaryzykować i prosić dozorcę któr y pilno­

wał nas w pi w nicy kartoflanej,aby doręczył jeden swetr inż.J.Pasz- kowskiemu,gdyż zauważył a m jak ba rdz o m u zimno w czasie "F ruimn dy" . Dozorca nic nie powiedział,ale s we tr zabrał.Ku mej radości n a drugi :!

czy trzeci dzień w i d z i a ł a m jak inż Paszk ows ki chodzi w prz esł a n y m mu swetrze.Szkoda że nie znam n a z w i s k a tego dozorcy.Był czł o w i e k i e m ;

56

(57)

- 12" fi n o 1 s » 5 z starszym,więc prawdopodobnie,że już nie żyje.Może był Polakiem.

Kilka dni przed w y w i e z i e n i e m do o b o z u koncentracyjnego stu- tthof,przeniesiono mnie do innej celi dwuosobowej«Smutno n a m było rozstawać się z W a l ą . N o w a cela była n a p r z e c i w drzwi w e j ś c i o w y c h prowadzących ze schodów na korytarz.Z oki enk a w i d z i a ł a m tylko c z e r ­ wony mur ścienny w i ę z i e n i a . W celi tej przebywała starsza kobieta, której nazwiska nie parni ętam.Mówiła,że mie szk a z r odziną we w s i Rożental k/Pelplina,że na l e ż ą do r o b o t n i k ó w pracujących w ma jątku

ziemskim.Oczekiwała na r o zprawę sądową,która miała odbyć się z po­

czątkiem grudnia 1942 r o k u . Zo s tał a ar e s z t o w a n a za obrazę w o d z a R z e s z Hitlera,gdy w czasie kłótni z sąsiadką,która była ”V o l k sdeu- tsch"/kobieta była P o lką,nie przyjęła żadnej grupy niemieckiej/, wypowiedziała,że w o j n a dla H itlera jest przegrana a jego po w ojnie

powieszą i tak i to do g ó r y nogami."VoIksdeutstehka" doniosła o t y m d władz i mimo nie p rz yz nani a się Polki,dano wiarę Niemce i teraz

oczekiwała na rozprawę.Ciągle płakała,bo wy obraż ała siebie,że teraz ją powieszą.Odwiedzała ją córka z k t ó r ą mogła rozmawiać co jakiś czas,zdajw się raz w m i e s ią c u.O c zeki wał a na rozprawę już kilka m i e ­ sięcy .Pocieszałam ją,że nie jest w r ę k a c h gestapo i sąd napewno wyda w y r o k kilka lat w i ę z i eni a ,al e nie bardzo mi w ier zyła .Wobec wywiezienia mnie do obozu przed t e r m i n e m jej r o z p r a w y nig dy nie d o ­ w i e d z i a ł a m się, jakim w y r o k i e m jej sprawa się zakończyła.

30 listopada 1942 r oku była to niedziela ,zawiadomiła mnie dozorczyni,że H2CM;jqJidtkxtg.nazajutrz tj. 1 grudnia jestem wraz z innymi przeznaczona do transportu i to do "Konzetrationslager Stut^fe thof".

W c z e s n y m rankiem 1 g ru d n i a 1942 roku było bardzo zimno.Spadło bardzo dużo śniegu,a mróz d och odził do przeszło 25°.Przyjechali gestapowcy z Gdańska.Otrzymałyśmy r a n n y p o s i ł e k . B y ł y ś m y mocno zdenerwowane.

Dozorc zy ni wypuściła nas z cel w ywołując po nazwisku,polecając ustaw się w z d ł u ż korytarza.Kolejno p o d c h o dziłyśm y do biurka,kwitując odbiu znajdującego się w p rze c how a lni ubra nia ,w które polecono n a m się ub r a ć ,o ra z z depozytu w y d a n o pieniądze i ewentualne prz edmi o t y warto ściowe jak zegarki, m e dal i ki z ł ańcuszkami,obrączki itp.Następnie ge stapowiec odczytał z l i s t y nazwiska k i l k u więźn iarek,które m i a ł y szczęście i zostały zwolnione do domów.Wś ród zwolnionych była równie W a n d a Szopiaska z matką z Ko ś c i e r z y n y .Wanda miała na sobie c iepły

57

(58)

- 13-

zimowy płaszcz.Przechodząc ob o k n as przeznaczonych do o bozu,zauwa­

żyła że Zosia K r u k o ws ka z Torunia ubrana jest tylko w letnią su- kienkę.Wanda nie namyśl a jąc się,zdjęła swój płaszcz i odważnie za­

pytała g es t apowca,czy może go ofiarować Zosi.Zgodził się;Teraz Wandzia wyszła z w i ę z i e n i a w letniej sukience,dzieląc z matką jej

okryćiem.Widziałam jak grupka z w o l n i ony c h stała p r z e d w i ę z i e n i e m tak długo aż nas w y w i e ź l i samochodami.Przed n ast ę p n ą zimą,jesienią

1943 roku W a nda przyj ec ha ła do S t u t t h o f u i odebrała swój płaszcz, wiedząc że w i ę ź n i a r k o m odebrano u b ranie do prze chowania. Władze

obozowe po p r z y w oł aniu Zosi Krukowskiej zgodziła się W a n d z i e płaszcz zwrócić /ubrania w czasie okupacji nie można było kupić gdyż w s z e ­ lkie ma t e ri a ły b y ł y w y d z i e l a n e n a k l e u d er k art y i p u n k t y a Po lac y mieli ta k małe p rzydziały,które w y s t a r c z y ł y zaledwie na zakup dro­

bnostek/. Zosia K ru ko ws ka nie doczekała końca w o j n y . Z m a r ł a w Stu- thofie w styczniu 1945 r ok u zaraziwszy się szkarlatyną i dyfterytem*

P rze d bramą w i ę z i e n n ą zajechały dwa duże samochody eiężarowe, w kt ó r y m gestapo przewoziło więźni ów. Z akr y te był y brezentem .Ba rdzo

było zimno,mróz,śnieg.Najpierw w ypr o wad z ono więź nia rki i u mie szczo ­ no na drewnianych ł a w k a c h wzdłuż o bu stron wnętrza samoch odu.P iln o­

wała nas grupa g e s t a po w có w z zwróconymi do nas k ara binam i au t o m a ­ tycznymi.Następnie przyprowadzono wię ź niów , k t ó r y c h załadowano do

:i

drugiego samochodu.Było ich więcej aniżeli kobiet,wobec czego kilku wepchnięto do samochoduw k tó r y m znajdowały się k obiet y.W tłfaku za­0

ładunku starali się dostać do naszego samochodu mężowie kt ó r z y za­

uważyli swoje żony.Było to spotkanie małżeństw po 5 m i e s i ą c a c h okrutnego ś l e d zt wa .P il nu ją cy nas nie pozwalali na r o z m o w y , j e d n a k w ciągu kilku godzin jakby uda^o się cichutko zamienić kilk a słów.

Wszyscy wy g lą da li śm y okropnie w ych u dze n i,z m altr eto wani n i e k t ó r z y zbolali po o k a l ec ze ni ac h, oc zy zapadły w głąb,wyczytać z n i c h można ię było tylko ból,lęk. Poz a t y m nikt z nas napewno nie w i e d z i a ł dokąd nas w i o z ą czy do o b o z u , c z y może na r oztrzał.W to co mó w i l i gestapowcj nie można było w i e r z y ć „ W samochodzie był półmrok.Po przeszło godzi-

«

ftnej jeździe st an ę l i ś m y . J a k się o kazało,samochody st a n ę ł y pr zy w i ę ­ zieniu w Gda sku.Po k i l k u m i nutach do samochodu w e p c h n i ę t o jeszcze kilka wi ę ź n i a r e k poprzednio w y w i e z i o n y c h ze S tar ogard u do Gdańska na dalsze prze słuchania. Załadowano także kilku w i ę ź n i ó w . R u s z y l i ś m y w dalszą drogę. K o s t n i e l i ś m y z zimna,głodu i w y c i e ńc zenia .Pr ze jazd

I J ::

i i l l

58

(59)

o n f t t ł O ^

trwał znowu około półtorej g odz i ny.Samochody sta n ę ł y i polecono n a m w y s i a d a ć . Z o b a c z y ł a m po prawej stronie p i ę t r o w y m urowany dom

duży,dwuskrzydłowy.Nas jednak wprowadzono przez w a r t o w n i ę i dużą bramę na plac na k t ó r y m po obu stronach stały b a r a k i.Pl ac otoczony

"był d rutem k o l c z as ty m w kt ó r y m zobaczyłam izo lator y elektryczne do ładowania elektryczności.Na w y so k i c h drewnianych w i e ż a c h stali z learabinami maszynowymi strażnicy w mundurach. U stawiono nas w dwu­

szeregu twarzami zwróceni w kierunku bud y n k u z czerwonej cegły z bardzo w y s o k i m fa br yc zn ym ko m inem,który dymił jasno p o p i e la t y m dy­

mem.Podszedł do nas jakiś oficer S S.Jak się póź niej dowied z i a ł a m był to zastępca Komendanta obozu hauptsturmftlhrez SS Teodor Meyer.

Był w cza r n y m mundurze z trupią, czaszką na c z a p c e,m iał długie cie­

nkie nogi a w ręce trzymał szpiczutę.Patrzał na na s wnikliwie z i ronicznym ś mi ec he m a w k o ńcu również z ironią i groźbą powiedział, naturalnie w języku n i e m i e c k i m wskazując szpiczutą na ko min:"Stąd

do Polski prowadzi tylko jedna droga przez ten dym i ą c y komin,więc dobrze mi się przyjrzyjcie".Byliśmy w h i t l e r o w s k i m obozie k oncen­

t racyjnym Stutthof.

Podaję nazwiska w i ę ź n i a r e k jakie zapamiętałam,które w tym okre­

sie przebywa ł y ze mną w celach na tym samym kor yta rzu,j ako polity­

czne więźni ark i gestapa w w i ę z i e n i u w Sta rogardzie k/Gda ^ska,który Ni e mc y nazywali Preussisch Stargard.

^ywi§ zione_^_grudnia_j1942_r_._do_Stutthofu__

1 . ^ a r b e l Kazimiera zamężna Rogozińska obecnie w Gdyni 2.\;Busko Zofia ze Starogardu obecnie w Toruniu

3.^Cieśelska Celina z Torunia obecnie w Poznaniu

4. \,Chrzanowska Helena z Kornatowa obecnie w K o r n a towie ^/Chełmna n / Wisłą

5iPelchnerowska W al e r i a z Bydgosz c zy obecnie w Starogardzie Gdański 6 ifJarocka Helena z Chełmna n/Wisłą obecnie Chełmno n/Wisłą

7iKopeć Zofia z Bydgoszczy obecnie Sopot

8 }-Krukowska Zofia z Torunia— zmarła w styczniu 1945 r w Stutthofie 9.^ęgowska Wan d a z To runią-z]mc3EiaxKxs±yBC2ii±H obecnie w Toruniu 10M ł y n a r z Genowefa z Gdyni- w yro k iwm Vol k z g e r i c h t została zgilo-

tynowana 7.7.1944 w PliJtzensee k/Berlina

II^Młynarz ... zamężna Fladrowska obecnie w K ornatowie

k/chełmna n / Wisłą

59

(60)

i2.V^rotek Barbara zamężna Szymańska z Bydgoszczy obecnie w Sopocie 83;^Pawłowicz Bronisława z B y d g o s z c z y obecnie w Bydgoszczy

4., Paszkowska A n n a z Torunia obecnie w Otwocku

^5#VStrzelecka Halina Gdynia-Toruń zmarła 13.11.1968w Lund w Szwecji

16#V,Szklarska Dorota ze St arogar du zamężna M i k l a r z obecnie w Szczecinie.

Z w o l n i o n e z_wi^zienia d o _ d o m ó w _ w _ t o i u _ 1 _ g r u d n i a _ 1 9 4 2 _ r o ^ . _

! #\jHildegarda Ciesielska z l e śni c zów k i Długie obecnie w powiecie Starogard G-dan ski

*2.VWanda Mardasińska zamężna Donarska z Torunia obecnie Czernikowo k/Lipna

3.V/Maria?/Beyerowa z Koronowa obecnie Bydgoszcz 4 .\jMelania K o sz nik z Kościerzyny obecnie Sopot

5. ? K o s z n i k " /s i ostra odz 4/

6. ? K os z n i k " /matka odz 4/

7 / Kor duła M r o t e k zamężna ? z B y d g o s z c z y obecnie w Gdańsku 8. Wanda Szopińska z Kośc ierzyny obecnie w Kościerzynie 9. ? Szopińska z K o ś c i er zy ny /matka odz 8 - nie żyje/

Sopot,dnia 8 lipca 1976 r.

Zofia Kopeć

/

b, łączniczka ZWZ 3 załączniki

Załącznik 1

Odpis

Steatlicłie Kriminalpolizer

- Kriminalpolizeistelle B r o m b e r g - Ge s c M f t s ze ichen

K 1 K

M i t t e i l u n g

Zur E r 8rtezung-Ihre Sofie befindet sich im GerichtsgefSngnis in Pr.Stargard

B r o m b e r g , a m 11,8.1942

/Dienrtsdelle/ i 1 knmmissąriat

60

(61)

- 1 6 - -5 'j S

/-/ Gimzel

U n t e r s c h r i f t ---

T e m r u f 2_2700___________ _

f - ---

A n M a r i a Kopeć

in Bromberg Sichingentr. 32 sender

S t e m p e lZ = = = = = = = = = = = = = = : = = = = = = = = = = = = = = = = = = := = = = = = = = := = = = = = = s3= = = = = = = = = = = =

T łumaczenie •powyższego p i sma

Lstwowa Policja K r y m in aln a Kryminalna Policja By dgoszcz -

Znak

K lK Zawiadomienia

Do wiadomości-Pani córfca Zofia znajduje się w w i ę z i e n i u sądowym w Starogardzie

B y d g o s z c z dnia 11.8*1942

/Stan ow is k o służbowe/ 1 kom isariat kr ymi n a l n y — Z polecenia:

/Podpis/___ / -/_Ginzel_______________

telefon 2700

Do M a r i a Kopeć

N a d a w c a : w Bydgoszcz y

/Stempel-pieczątka/ u l.Łokietka 32

c A .J i.S h . l5 - / 5 ł -

61

(62)

ZOFIA KOPEÓ G d a ń s k , g r u d z i e ń 1 9 7 1 r

W i k t o r i ę i H e l e n ę M ł y n a r z ó w n ę / T o l a i H e l u s i a / p o z n a ł a m j e s z c z e w m o i c h , l a t a c h s z k o l n y c h 1921 - 1 9 2 3 w B y d g o s z c z y . P o z n a ł y ś m y s i ę w d r u ż y n i e h a r c e r e k . G d y w y r u s z a ł y ś m y n a h a r c e ­ r s k i e w y c i e c z k i , b r a ł a w n i c h u d z i a ł r ó w n i e ż s t a r s z a i c h s i o ­ s t r a G e n i a . P o p o d z i a l e d r u ż y n y n a s z k o l n ą i p o z a s z k o l n ą s p o t y ­ k a ł y ś m y s i ę j u ż r z a d z i e j .

W i e d z i a ł a m j e d n a k , ż e H e l u s i a , p o z a m ą ż p ó j ś c i u z a m i e s z k a ł a w K o r n a t o w i e n i e d a l e k o C h e ł m n a n a d ? J i s ł ą i o d t e g o c z a s u

m ó w i ł y ś m y o n i e j , : H e l u s i a z K o r n a t o w s k i e g o M ł y n a " d o k ą d h a r c e ­ r k i b y d g o s k i e r ó w n i e ż w y r u s z a ł y n a w y c i e c z k i . W i e d z i a ł a m t e ż ,

ż e G e n i a w y j e c h a ł a d o n o w o b u d u j ą c e j s i ę G d y n i i t a m p r a c o w a ł a . - P o b l i s k o 20 l a t a c h s p o t k a ł a m s i ę z w s z y s t k i m i t r z e m a s i o s t r a m i w w i ę z i e n i u g e s t a p o w S t a r o g a r d z i e G d a ń s k i m . B y ł a t o e k s p o z y ­ t u r a w i ę z i e n i a g e s t a p o w G d a ń s k u , w o b e c p r z e p e ł n i o n e g o w i ę ź n i a m w i ę z i e n i a w G d a ń s k u . G e s t a p o w G d a ń s k u a r e s z t o w a ł o m n i e w

B y d g o s z c z y w d n i u 3 l i p c a 1 9 4 - 2 r . i n a t y c h m i a s t s a m o c h o d e m o s o b o w y c h w k t ó r y m z n a j d o w a ł o s i ę 3 g e s t a p o w c ó w p r z e w i o z ł o m n i e d o w i ę z i e n i a w S t a r o g a r d z i e G d a ń s k i m . O k a z a ł o s i ę , ż e n a s t ą p i ł y a r e s z t o w a n i a w n a s z e j t a j n e j o r g a n i z a c j i Z w i ą z k u W a l k i Z b r o j n e j : w l a s a c h s t a r o g a r d z k i c h , w S t a r o g a r d z i e , T o r u n i u , B y d g o s z c z y , T c z e w i e , C h e ł m n i e n / W i s ł ą , K o r n a t o w i e

a o r a z w r ó ż n y c h w s i a c h i l e ś n i c z ó w k a c h p o m o r s k i c h . P a m i ę t a m j a k p e w n e g o d n i a l i p c o w e g o p r z y w i e z i o n o d o w i ę z i e n i a w S t a r o ­ g a r d z i e G e n o w e f ę M ł y n a r z . C e l a w k t ó r e j m n i e z a m k n i ę t o i o d i ­ z o l o w a n o m i a ł a m a l e ń k i e o k r a t o w a n e o k i e n k o u m i e s z c z o n e b a r d z o w y s o k o n a d r u g i m p i ę t r z e . Z o k i e n k a t e g o w i d a ć b y ł o b r a m ę w z j a z d o w ą i g a n e k p r o w a d z ą c y e d o w i ę z i e n i a z u l i c y . J a k t y l k o u s ł y s z a ł a m , ż e p r z e d b r a m ą z a t r z y m u j e s i ę s a m o c h ó d , a n a k o r y ­ t a r z u w i ę z i e n n y m n i e b y ł o s ł y c h a ć g ł o s ó w p i l n u j ą c y c h n a s d o -

62

(63)

2

l 'M f 5$

z or c z y ń więziennych, w d r a p y w a ł a m się po p o r ę c z y pry czy na p a r a ­ pet maleńk ie go s t o l i k a pod oknem i o b s e r wo wałam co dzieje się przy bramie. W y g l ą d ani e przez szybkę o k i e n k a by ło zabrion io ne i karane, musiałam wobec tego b y ć b ardzo ostrożna. C z a s a m i udawało mi się w t e n s p o s ó b spojrzeć na skr a w e k nieba, n a d r z e w a m o r w y stojące w og r odzie więzienn ym i z oba c z y ć n a o d l e ­ głej u l i c y ludzi, k t ó r z y obok muró w w i ę z i e n i a p r z e myk ali szybko gdyż nie było wolno s ię tam zatrzymywać. By ło to późnym

letnim wieczorem. Z s a m o c h o d u osobowego wysiadło kilku g e s t a p o w c ó w w c z a r n y c h m u n d u r a c h e skortując m ł o d ą kobietę.

Kie wi dz ia ła m jej twarzy, lecz po dłuższej chwili u s ł y s z a ł a m ruch na korytarzu, gdzie m i e ś c i ł a się m o j a ce la i otwieranie drzwi celi mieszczącej się po przeciwnej stronie korytarza.

Po o dejściu g e s t a p o w c ó w padło z ust d o z o rc zyni n azwisko Mł y n a r z Później dowiedz ia ła m się od kalufaktorek, r o z n o s z ą c y c h p o ż y ­ wienie, że to tr z eci a s i o s t r a poprzednio ares zto wanyc h, k t ó r ą p r zywieziono z Gdyni. W s z e l k i e porozumiewanie się w ięźni ar ek , rozmowy, dawanie sobie z n a k ó w groziło karc e r e m w c i e m n i c y bez pożywienia, biciem itp. i nnymi ^represjami. G d y jednak w czasie r o z n o s z e n i a posiłków - naturalnie w obe cności d o z o rc zyn i w i ę ­ zienne j-kal»faktorki o t w i e r a ł y drzwi mojej celi, to w d r z w i a c h celi naprze c iwk o w i d z i a ł a m Genię. Gestapo w i e l o k r o t n i e z a b i e ­ rało ją n a przesłuchania. W i e d z i a ł y ś m y co to znaczy: straszne bicie i inne tortury.

S ł y s z a ł a m jak po p r z e s ł u c h a n i a c h Genię w n o s z o n o do celi, bo nie b y ł a w stanie s a m a w e j ś ć po schodach, t ak b y ł a sto rt u r o - wana. G d y podawała s w o j ą m i sec z kę k alufaktorce w i d z i a ł a m sińce n a jej twarzy, r ę k a c h i nogach. P e w n e g o razu s ł y s z a ­ łam jak g e s t a p o w i e c - o p r a w c a wy k r z y k i w a ł w s t r a s znej złości na ko ry tarzu "takiej zaciętej, z a t w a r dział ej jeszcze nie spo-

63

(64)

t k a ł e m ” /n aturalnie w języku ni e mieckim/. Po długich t y g od n i a c h w i ę z i e n i a w S t a r o g a r d z i e , Genię wywieziono.

M o g ł o to b y ć w okresie w r z e ś n i a lub p a ź d z i e r n i k a 194-2 r.

Okazało się, że p rzewieźli ją do w i ę z i e n i a gestapo w Gdańsku.

D n i a 1 g r u d n i a 194-2 r. p r z e w i e z i o n o mnie wraz z grupą innych w i ę ź n i a r e k i w i ę ź n i ó w do obozu k o n c e n t r a c y j n e g o Stutthof.

O t r zy m a ł a m numer wi ę ź n i a r k i 174-44

z

'czerwonym trójkątem, na którym b y ł a litera P. O z n a c z a ł o to, że jestem w i ę ź n i a r k ą polką polityczną. K i l k a dni później p r z y w iezi ono do obozu

transp or t w ię źn i a r e k z w i ę z i e n i a w Gdańsku, w ś r ó d k t ó r y c h b y ł a także Genia. B y ł y ś m y w jednej izbie w b a r a k a c h kobiet. I z b a n o s iła nr*1. Zatem wszystkie t r z y s i o s t r y Genia, T o l a i H e l u s i a b y ł y razem.

G e n i a b y ł a poważna, b y ł a smutna, b y ł a z araze m czułą i w s p ó ł ­ c z u j ą c ą t o w a r z y s z k ą niedoli. U m i a ł a mniej w ytrw a ł y m oraz b ardzo młodym naszym k ole ż a n k o m dodać o t u c h y i nadziei do

p r z e t r w a n i a tak ciężkiego d la nas w s z y s t k i c h okresu. P r a c o w a ł a w " F li c kk amm e r" t.j. w zespole, k t ó r y od rana do n o c y n a p r a w i a ł w i ę ź n i a r s k ą odzież - ł a c h m a n y podarte, podziurawione od pracy, bicia, brudne, bo niedoprane a tylko prowizorycznie oczyszczone z krwi i r o p y um ę c z o n y c h więźniów. W o d z i e ż y tej gni eźdz i ł o się robactwo, gdyż t.zw. d e z y n f e k c j a b y ł a tylko p r o w i z o r y c z n a i mało skuteczna. G d y tylko m o g ł a s t a r a ł a się oomóc wię źn i o m . G d y wyczuła, że nie będ z i e rewizji, p r z e n o s i ł a pod s u k i e n k ą c zęści c iep l ejs z ej odzieży, a b y przez inne więźn iar ki p r z e ­ m ycić je do obozu męskiego. Z i m a 194-2/194-3 b y ł a b a r d z o m r o ź n a i długa, mróz b y ł 20 i 30 stopniowy. G e n i a nie zważała, że n a r a ż a się d o z o r uj ąc y m nas esesmano m, ge s t a p ó w k o m i b l o k o w e j - C h c i a ł a pomagać innym. Po kilku t y g o d n i a c h pobytu w S t u t t h o f i e ,

jeszcze w zimie G en ię z obozu w y w i e zion o. B ar d z o m a r t w i ł y ś m y

64

(65)

M M '

1 0

się, gdyż ją jedną w yr wan o niespod ziewa nie z naszego g r o n a i nie w i e d z i a ł y ś m y d o k ą d ją zabrano. W n i e d ł u g i m czasie, g d y n a d s z e d ł n o w y t ra nsport w i ę ź n i a r e k z g d a ń s k i e g o w i ę z i e n i a d o w i e d z i a ł y ś m y się, że G e n i a "była w w i ę z i e n i u gdańskim, lecz w yw iez i o n o ją do w i ę z i e n i a M o a b i t w B e r l i n i e . Jak ba rdzo w s p ó ł c z u ł y ś m y jej!

Znowu minęło k i l k a tygodni, g d y pewnego d n i a ku naszej radości u j r z a ł y ś m y Genię w Stutthofie. B y ł a s p o k o j n a i jak zawsze po­

ważna, ale jakby jeszcze smutniejsza. B y ł a b a r d z o z m ę c z o n a i wychudła. Nic nam o sobie nie opowia dał a, gdyż w szystkie u w a ż a ł y ś m y zre s ztą wszelkie z w i e r z e n i a w n a s z e j syt uacji za h ar d z o niepożądane, a przede w s z y s t k i m n i e b e z p i e c z n e d la

naszej s p r a w y t.j. walki o wolność Polski. G e n i a c i e s z y ł a się, że jest razem z nami choć w tak o k r u t n y c h w a r u n k a c h jakie

p a n o w a ł y w h i t l e r o w s k i c h obo z ach śmierć ki.

P o d koniec lata 1943 r. g d y zdawało się, że śledzt wo d o t y c z ą ­ ce naszej s p r a w y t.j. g r u p y osób a r e s z t o w a n y c h ze Związku W a l k i Zbrojnej, już zostało zakończone, znowu podczas apelu

ra nnego wywołano nazwisko Geni. G d y w y s z ł a z sz eregu w swej szarej obozowej sukience letniej, n a t y c h m i a s t z a b r a ł a ją e s e s m a n k a za b r a m ę obozu. Nie pozwolono jej nawet w ejś ć do ba raku, nie pozwolono pożegnać się z s i o s t r a m i T o l ą i Helusią.

Znowu ją wywieziono. Po kilku t y g o d n i a c h n a d s z e d ł list od Geni z w i ę z i e n i a w B er linie pisany do sióstr. Z d a w a ł y ś m y sobie

sprawę, że w w ięz i eni u M oab i t w Be rli n i e w i ę z i się ludzi za walkę p o l i t y c z n ą i z a p a d a j ą tam często w y r o k i śmierci.

Tam miał się ro zs t r z y g n ą ć los ży c ia Geni. W i o s n ą 1944 r. wydano na nią '.wyrok ś mierci przez ścięcie. D o w i e d z i a ł y ś m y się o tym od Toli i Helusi, jak również od p r z y w i e z i o n e j do S t u t th of u z M o a b i t u w i ę ź n i a r k i H e l e n y D o b r zyck iej , k t ó r a r ów n i e ż m i a ł a

65

(66)

wyrok śmierci, lecz w drodze łaski zami en i o n o jej w y r o k na dożywotnie więzienie. M i a ł y ś m y nadzieję, że może w o j n a się z s k o ń c z y i nie z d ążą wy r o k u wykonać. N i e s t e t y - los Ge ni b y ł i nn y i dnia 7 lipca '194-4 r. wyrok wykonano w miejscowości p lO t zensee koło B e r l i n a . -

W sz y st k i e , które z n a ł y ś m y Genię bard-:,o l u b i a ł y ś m y ją, b y ł a pra w a i szlachetna, b y ł a n a j l e p s z ą koleżanką , nie s k a r ż y ł a się nigdy, p o c i e s z a ł a inne słabsze, a przede w s z y s t k i m zawsze

chętnie pom a g a ł a innym.

B y ł a r e l i g i j n a i gł ęboko wierząca. P o z o s t a n i e w naszej pamięci na zawsze jako skromna, c i c h a b ohaterka, t a k d zie lnie u m i e j ą c a w a l c z y ć o swoje i d e a ł y i jako ta która t ak b a r d z o u k o c h a ł a sw o ją ziemię ojc z yst ą i t a k dzielnie bez skargi o d d a ł a swoje młode życie za Ojczyznę.

Jak później o p o w i a d a ł y mi jej sio stry ? o l a i He lus ia, należałgt

^ e n i a oprócz do Z wi ąz ku Wa l ki Zbrojnej, r ó w n i e ż do g r u p y w y w i a ­ du w o j s k o w e g o mar y n a r k i wojennej. P r a w d o p o d o b n i e w K a t o w i c a c h kogoś aresztowano, co w następstwie d o p r o w a d z i ł o do w y d a n i a wy ro ku przez Yolks ge ri c h t.

Geonweifa M ł y n a r z n o s i ł a w Stutthofie n ume r w i ę ź n i a r k i politycznej P 17 514-.

Relację złożyła Relację zebrał

Zofia. Kopeć. dr Konrad Ciechanowski.

66

(67)

67

(68)

K o p e d Z 8fia (1909-1994)» instruktorka harcerska, łączniczka k o m e n ­ da n ta Inspektoratu B y d g o ski e go Z W Z - A K .

Urodziła się 21 I 1909 r. w Berlinie, córka F r a n c i s z k a i Mari:

z d 0 Małeckiej. R odzice jej aktywnie uczestniczyli w -życiu Polonii berlińskiej. Uczyła się w niemieckiej szkole podstawowej, je dn o c z e ­ śnie uczęszczała n a kursy języka p olski ego i historii polski, o r g a ­ n iz owane w m i e s z k a n i a c h P olaków . Kie dy wiadomo już b y ł o jak b ęd zi e w yglądać zachodnia g ran i ca Polski wyje c h a ł a z B e r l i n a 6 VIII 1919 r. i dotarła do Bydgoszczy. Tam w d n i u 20 I 1920 r. uc ze s t n i c z y ł a \ p o w i t a n i u polskich jednostek w o j s k o w y c h zaj muj ących Pomorze*, Uczyłc się początkowo w M i e j s k i m L i ceu m dla D ziewc ząt w Byd gosz c z y , a paź- niej w Miejskiej S zk ol e Handlowej, k t ó r ą ukończyła w 1926 r. W dnii 7 I 1927 r. r ozp o c z ę ł a pracę zarobkową. Z a t r u dnion a b y ł a jako ste- no gr af is tk a - m a s z y n i s t k a a n a stę p n i e k s i ę g o w a 0 P racowała w Bydgoss czy w drukarni Gonery, w Fabryce K o n s e r w " A . P i l i ń s k i ” oraz Fa br yc e K o nstrukcj i Żel a znych "Bracia L u b o m s c y ”. W 1937 r 0 przeprowadziła t

się do Starogardu i tu 1 VIII 1937 r. podjęła pracę w Fa b r y c e Bateł rii "Daimon”. Od 1921 r. n a leżała do Z w i ą z k u H a r c e r s t w a Polskiego.

Dz iałalnoś ć h a r c e r s k ą prowadziła przez cały okres m ięd zywojenny.

By ła drużynową 4 B yd go s kie j D r u ż y n y Harc ere k przy S z k o l e W y d z i a ł o - dla Dziewcząt

wej i L iceum H an dl ow ym na ul.Królowej Jadwigi. O r g a n i z o w a ł a kolonie i obozy letnie dla harcerek, po c hod z ący ch z r o d z i n bezrob o t n y c h . W celu zdobywania subwencji na ten cel ak t y w i z o w a ł a K o ł a Przyjació3

Harcerstwa. Za akt y wną pracę otrzymała stopień ha rcm i s t r z y n i i w 1933 r. mianowano ją k o m e n d a n t k ą II H u f c a Ha rc e r e k w Bydgos z c z y . Po pr ze ni es ie ni u się do S t a r o g a r d u objęła funkcję k o m e nd a n t k i stare gardzkiego hufca harcerek, któ r ą p ełniła w latach 1937-1939. K i e ­ r o wany przez nią hufiec w 1938 r. liczył pięć drużyn h a r c e r e k i dwie g ro ma dy zuchów. B r a ł a udział w r ó ż n y c h kursach s z k o l e n i o w y c h pr zygotowu j ący c h do obrony kraju. U k o ń c z y ł a kurs p i e l e g n i a r e k PCK, kurs Ligi O brony P owietrznej i Przeciw gazow ej, oraz p r z e s z k o l e n i e strzeleckie w ramach Pr z ysp o s o b i e n i a W o j s k o w e g o Kobiet. Uczestniczy

68

Cytaty

Powiązane dokumenty

Oto lista podmiotów, u których legalnie można obstawiać zakłady bukmacherskie:.. Nazwa spółki

Przykład: Jeżeli overlay wynosi 20%, kursy 2.40, a bankroll 1000 zł, Metoda Full Kelly poleci obstawić 143 zł, czyli 14,3% twojego bankrolla.. FRACTIONAL KELLY

26.11.62 w Warszawie jako pierwszy z cyklu wykładów publicznych z zakresu etyki zorganizowanego przez Oddział Warszawski Polskiego Towa­.. rzystwa

~ W związku Ze zjazdem zorganizowały jak co roku swe Zebrania: American Society for Va­ lue Inquiry, Bertrand Russell Society, Philosophy and Technology Society, Society for Asian

Prière de présenter les renseignements bibliographiques dans l’ordre suivant : I. articles importants dans les journaux, les recueils etc... c) dûlezitëjsi recense a

Jako zadanie domowe proszę abyście za pozwoleniem rodziców wyszli na krótki spacer (oczywiście z zachowaniem zasad bezpieczeństwa!), i przyglądnęli się pięknu

ZAMIAST WYPOCZYWAĆ NA TERENIE FABRYKI, KTÓRA JEST ZAŚMIECONA WYBIERAJ NATURALNE ŚRODOWISKO Z DALA OD ZANIECZYSZCZEŃ.. NIE NISZCZ DRZEW, POMAGAJ

NALEŻY POZBIERAĆ STARE LIŚCIE, POPRZYCINAĆ STARE GAŁĘZIE, ABY TE NOWE BARDZIEJ KWITŁY I RODZIŁY NOWE, SMACZNE