• Nie Znaleziono Wyników

„Manager Œrodowiska” to zorganizowa- ny system szkoleñ, praktyk zawodowych i sta¿y absolwenckich w departamentach i wydzia³ach odpowiednich urzêdów woje- wództwa pomorskiego, zwi¹zanych z okre-

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share " „Manager Œrodowiska” to zorganizowa- ny system szkoleñ, praktyk zawodowych i sta¿y absolwenckich w departamentach i wydzia³ach odpowiednich urzêdów woje- wództwa pomorskiego, zwi¹zanych z okre-"

Copied!
18
0
0

Pełen tekst

(1)

P omorskie Centrum Badañ i Techno- logii Œrodowiska POMCERT tworz¹ jednostki naukowe z najwiêkszych szkó³ wy-

¿szych Pomorza – Akademii Medycznej w Gdañsku, Politechniki Gdañskiej oraz Uni- wersytetu Gdañskiego. POMCERT integru- je specjalistów w ramach szeroko rozumia- nych nauk o œrodowisku oraz technologii i in¿ynierii œrodowiska. Powo³any zosta³ w celu wspólnej realizacji programów badaw- czo-wdro¿eniowych oraz wspomagania, w formie doradztwa, innych dzia³añ w zakre- sie ochrony œrodowiska. Jednym z owoców jego pracy jest projekt „Manager Œrodowi- ska”, przygotowany we wspó³pracy z Biu- rem Karier Studenckich Politechniki Gdañ- skiej oraz Biurem Karier Uniwersytetu Gdañskiego, w ramach programu PHARE 2002 „Promocja zatrudnienia wœród m³o- dzie¿y”.

Celem projektu jest praktyczne przeszko- lenie zawodowe 50 bezrobotnych absolwen- tów Uniwersytetu Gdañskiego i Politechni- ki Gdañskiej, absolwentów kierunków zwi¹- zanych z ochron¹ œrodowiska.

„Manager Œrodowiska” to zorganizowa- ny system szkoleñ, praktyk zawodowych i sta¿y absolwenckich w departamentach i wydzia³ach odpowiednich urzêdów woje- wództwa pomorskiego, zwi¹zanych z okre-

œlonym modelem zarz¹dzania œrodowiskiem i jego zasobami naturalnymi, jak równie¿ w przedsiêbiorstwach zajmuj¹cych siê aspek- tami ochrony œrodowiska.

Przeprowadzone w ramach projektu szko- lenia obejm¹: doradztwo zawodowe, obs³u- gê programów komputerowych, naukê przy- gotowywania korespondencji biznesowej, prowadzenie dokumentacji, praktyczn¹ na- ukê jêzyków obcych, naukê systemów za- rz¹dzania jakoœci¹ i œrodowiskiem, pozyski- wanie funduszy pomocowych i zarz¹dzanie

œrodkami unijnymi, raportowanie i progno- zowanie zmian stanu œrodowiska oraz prze- prowadzanie auditów ekologicznych.

Po odbytych szkoleniach absolwenci bêd¹ mogli podj¹æ szeœciomiesiêczny sta¿, pozwalaj¹cy im nabyæ praktyczne doœwiad- czenie zawodowe. Ciekawe, a zarazem in- nowacyjne rozwi¹zanie, jakie proponuj¹ autorzy projektu, to pomys³ na wyp³acanie dodatków szkoleniowych uczestnikom szko- leñ, stypendiów sta¿owych uczestnikom sta-

¿y, ale tak¿e (co wa¿ne) refundacja kosztów dojazdu lub zakwaterowania absolwentów spoza Trójmiasta. Takie dzia³ania decyduj¹ o tym, i¿ projekt rzeczywiœcie przyjmuje cha- rakter pomocowy.

W zwi¹zku z projektem „Manager Œro- dowiska” nawi¹zana zosta³a wspó³praca po- miêdzy POMCERT-em oraz Biurem Karier Studenckich Politechniki Gdañskiej, a tak-

¿e Biurem Karier Uniwersytetu Gdañskie- go. Jest to pierwsze, nowatorskie rozwi¹za- nie anga¿uj¹ce kilku partnerów, dzia³aj¹cych w podobnych dziedzinach. Prowadzone w ramach projektu dzia³ania maj¹ doprowadziæ do aktywizacji bezrobotnych absolwentów, co umo¿liwi im wykazanie siê wiêksz¹ ini- cjatyw¹ i ulokowanie na rynku pracy. Szko- l¹c odpowiednio absolwentów oraz daj¹c im mo¿liwoœæ zdobycia praktycznego doœwiad- czenia, sprawiamy, ¿e znacznie wzrasta ich poziom samooceny i umiejêtnoœci praktycz- nych, dziêki czemu staj¹ siê bardziej konku- rencyjni na rynku pracy. Dobrze przeszko- lony absolwent nabywa zdolnoœci elastycz- nego dopasowywania siê do potrzeb rynku pracy oraz dostrzegania ró¿norodnych mo¿- liwoœci rozwoju zawodowego. Du¿y nacisk podczas szkoleñ k³adziony równie¿ bêdzie na umiejêtnoœæ zaprezentowania siê poten- cjalnemu pracodawcy z jak najlepszej stro- ny oraz radzenia sobie w sytuacjach streso- wych.

Program „Manager Œrodowiska” daje szansê dobrze wykszta³conym m³odym lu- dziom, stanowi¹cym wielki potencja³ nasze- go regionu. Z jednej strony autorzy projektu chc¹ umo¿liwiæ m³odym absolwentom od- nalezienie siê na pomorskim rynku pracy, z drugiej strony zaœ chc¹ zapewniæ w³aœciwe wykorzystanie potencja³u m³odych ludzi w procesie pozyskiwania funduszy Unii Euro- pejskiej, przeznaczonych na programy ochrony œrodowiska, w których ich wiedza ma olbrzymie szanse wykorzystania. Poten- cja³ ten, odpowiednio spo¿ytkowany, mo¿e w znacz¹cy sposób przyczyniæ siê do roz- woju zarówno naszego regionu, jak i kraju.

Wszelkie dzia³ania w ramach projektu (w tym tak¿e rekrutacja jego uczestników) roz- poczn¹ siê po podpisaniu z Polsk¹ Agencj¹ Rozwoju Przedsiêbiorczoœci PARP umowy o udzielenie dotacji, co najprawdopodobniej bêdzie mia³o miejsce na pocz¹tku listopada.

Dodatkowe informacje na temat projektu ab- solwenci mog¹ uzyskaæ w biurze PO- MCERT-u (tel. 345 04 54, email: po- mcert@univ.gda.pl), Biurze Karier Studenc- kich Politechniki Gdañskiej (tel. 347 28 84, email: biuro.karier@pg.gda.pl) lub Biurze Karier Uniwersytetu Gdañskiego (tel. 550- 92-07, email: biurokarier@univ.gda.pl). W temacie maila proszê podawaæ nazwê pro- jektu: „Manager Œrodowiska”.

Projekt „Manager Œrodowiska” to dosko- na³a alternatywa dla tych, którzy trzymaj¹c w rêku dyplom wy¿szej uczelni, nie znajdu- j¹ pracy, gdy¿ brakuje im praktycznego do-

œwiadczenia zawodowego, o które napraw- dê ciê¿ko, gdy jest siê „œwie¿o upieczonym”

absolwentem. To szansa dla tych, którzy pra- gn¹ pracowaæ w naszym regionie i chc¹ in- westowaæ w siebie oraz swoj¹ przysz³oœæ.

Ma³gorzata Piecha Pomorskie Centrum Badañ i Technologii Œrodowiska POMCERT

„Manager Œrodowiska” – pomoc dla bezrobotnych absolwentów wy¿szych uczelni w ramach programu PHARE 2002

„Promocja zatrudnienia wœród m³odzie¿y”

Z teki poezji

Po radoœæ z³ot¹...

Po radœæ ¿ycia siêgasz z³ot¹, K³amstwem co mieszka w twojej duszy, Zaradziæ w³asnym chcesz k³opotom Bo czas sumienie ju¿ naruszy³.

Dawnego w oczach nie masz blasku, Ni ³ez nie ronisz z uwielbienia.

Uœmiech na twarzy jak w potrzasku, I zostawi³y ciê marzenia.

Pragniesz radoœci o poranku, Gdy œwit otwiera twoje oczy, Lecz ty zdradza³aœ swych kochanków, Nieszczere ³zy znów z oczu toczysz.

Pragniesz radoœci mieæ z wieczora, Gdy niebo mieni siê gwiazdami, Lecz dusz¹ w³ada nowa zmora Z czarnymi teraz wspomnieniami.

Ty z³otej jeszcze chcesz radoœci, Bo ciê swym blaskiem wci¹¿ urzeka, Wo³asz – mi³oœci, wróæ mi³oœci!

Ona na ciebie ju¿ nie czeka....

Marek Biedrzycki Dzia³ Wspó³pracy z Zagranic¹

(2)

Stylizacja 1

Kim jesteœmy? Tego jeszcze nie wiemy, i nie chcemy szukaæ odpowiedzi. Nie wiemy co bêdzie za miesi¹c, pó³ roku czy za rok. I to nas nie obchodzi. Postanowiliœmy pójœæ na ¿ywio³ i poddaæ siê biegowi wydarzeñ.

Najwy¿ej ktoœ z nas siê utopi.

Jesteœmy œwiadkami wspó³czesnego

œwiata i chcemy go opisywaæ za pomoc¹ wszelkich dostêpnych form, od tradycyjnych po nowoczesne. Nie ograniczaj¹ nas zasady dobrej sztuki aktorskiej, technika œpiewu czy plastyka cia³a. Ograniczaæ nas mo¿e tylko strach, ale tego siê wyzbywamy.

Bêdziemy mówiæ otwarcie o tym, co nas boli, i nie bêdziemy chowaæ uczuæ do kami- zelki (chowaæ uczucia w kamizelce – cz³o- wiek nie uzewnêtrznia swoich uczuæ).

W sprawach organizacyjnych bêdziemy na tyle poprawni, aby móc istnieæ, ale nie bêdziemy sobie robili za du¿o z formy dzia-

³ania. I organizacji (przez du¿e 0).

Bêdziemy poszukiwaæ ludzi i miejsc, dŸwiêków i obrazów, ciszy i ha³asu.

Damy z siebie wszystko i nie liczymy na jak¹kolwiek nagrodê, na jakiekolwiek s³o-

wa podziêkowania (liczymy na natchnienie).

Kogo potrzebujemy? Kogo pragniemy??

Ka¿dego. Czy mamy jakieœ szczególne pre- ferencje, szczególne upodobania? ¯adnych i wszelkie. Jesteœmy jak sekta i potrzebuje- my œwie¿ego miêsa i œwie¿ej krwi.

Jesteœmy bardzo surowi w jednej zasa- dzie: Nie mamy ¿adnych wymagañ. Nie oczekujemy od was talentu, umiejêtnoœci czy s³awy. ¯¹damy jedynie energii i odwagi.

Stylizacja 2

Stanowimy grupê m³odych ludzi zrzeszo- nych w organizacji studenckiej zajmuj¹cej siê dzia³alnoœci¹ artystyczn¹. Zaczynamy dzia³aæ w ramach Politechniki Gdañskiej, ale mamy nadziejê, ¿e uda nam siê dotrzeæ do szerszego grona odbiorców. Wydaje nam siê, ¿e szanse na to s¹ spore. Politechnika Gdañska jest jedn¹ z najwiêkszych uczelni w Polsce, i wœród wie- lu m³odych ludzi pobieraj¹cych tutaj naukê z pewnoœci¹ wielu chcia³oby zaanga¿owaæ siê w dzia³alnoœæ kulturaln¹.

Uwa¿amy, ¿e nasza dzia³alnoœæ jest po- trzebna, a nawet konieczna. Potrzebna – po- niewa¿ ludzie potrzebuj¹ – podœwiadomie

– kontaktu ze sztuk¹, a my jesteœmy w sta-

nie im tego dostarczyæ. Konieczna – ponie- wa¿ w zalewie prostoty, wulgarnoœci i agre- sji chcemy propagowaæ wartoœci uniwersal- ne i ponadczasowe: piêkno, prawdê, dobro.

Chcielibyœmy rzuciæ wyzwanie prostym wzorcom (kariera), prostym formom (zaba- wa na ca³ego) i prostym treœciom (s³owo k….). Nasza dzia³alnoœæ bêdzie mia³a bar- dzo szeroki zakres i bêdzie obejmowa³a dra- mat, komediê, tragediê, farsê wyra¿one za pomoc¹ wszelkich dostêpnych œrodków, od najbardziej naturalnych (nasze cia³o i nasz umys³) po najbardziej nowoczesne (techni- ka multimedialna). Nie zapomnimy jedne- go: ¿e forma ma s³u¿yæ przekazaniu treœci.

Uwa¿amy, ¿e otaczaj¹ca nas rzeczywi- stoœæ stanowi najwiêksze Ÿród³o inspiracji, bêdziemy z niej czerpaæ, jednoczeœnie od- daj¹c wiernie jej naturê (jakoœ tak czasami siê zdarza, ¿e w poœpiechu zapomina siê o najwa¿niejszym. W danym przypadku cho- dzi o nazwê organizacji. Tak wiêc organiza- cja nazywa siê „Biuro Myœli Twórczej”).

Historia – znaczy jak to wszystko siê zaczê³o

W listopadzie zesz³ego roku Patrycja Po- p³awska, studentka 3 roku WILiŒ, postano- wi³a za³o¿yæ na Politechnice teatr.

„ Chcia³am stworzyæ miejsce, gdzie lu- dzie bêd¹ mogli robiæ coœ innego, ni¿ to co na co dzieñ. Biuro Myœli Twórczej ma po- magaæ ludziom z ciekawymi pomys³ami w ich realizacji. Nie chodzi tylko o teatr; to mo¿e byæ kabaret, galeria albo wystawa zdjêæ. Chcia³abym, ¿eby ludzie mieli gdzie przyjœæ, twórczo wy³adowaæ swoj¹ energiê.”

Wybraliœmy siê do Samorz¹du. Projekt zosta³ ciep³o przyjêty, przygotowaliœmy sta- tut i zanieœliœmy go do siedziby Samorz¹du (w tej chwili wszystko jest na dobrej drodze i wkrótce nasza organizacja bêdzie organi- zacj¹ sensu stricto). W tym miejscu pragn¹³- bym podziêkowaæ wszystkim, którzy pomo- gli nam w dzia³alnoœci, zw³aszcza naszym przyjació³kom i przyjacio³om z akademi- ków (zw³aszcza nr 5 i nr 10), oraz Samorz¹- dowi Studenckiemu, i wreszcie Jego Magni- ficencji Rektorowi Politechniki Gdañskiej za wsparcie.

Podbój Europy

W maju na Politechnice odby³a siê im- preza w zwi¹zku z wejœciem Polski do Unii Europejskiej pt. „Discovery Europe”. Przy- gotowaliœmy happening. Grupa ludzi zbie- ga po schodach, podbiega do roz³o¿onego na pod³odze arkusza papieru symbolizuj¹- cego Europê i zaczyna wykonywaæ na nim znaki – rêkoma, nogami, czym siê da. W tle

Manifest dowolnoœci

…pochodzi z przedstawienia pt. „Œlub” na podstawie sztuki Lee Kang-Beaka, re¿. Patrycja Pop³awska, Katarzyna Zasada (studentka 2 roku In¿ynierii Materia³owej) i Tomasz Borzym (student 3 roku ETI), Kwadratowa, 5 czerwca 2004 r.

(3)

muzyka nasuwaj¹ca wra¿enie, ¿e wszystko to jest weso³¹ zabaw¹ grupki m³odych ludzi.

„Ca³a akcja symbolizowa³a za³amanie siê granic. Chcieliœmy zaskoczyæ ludzi i to siê uda³o. Nasza kole¿anka zagra³a ma³¹ dziew- czynkê, która bez cienia strachu podchodzi do rysunku i zaczyna coœ na nim malowaæ;

ma³e dzieci chc¹ wszystko poznaæ i poko- nuj¹ ka¿de bariery.”

Patrycja „Wa¿nym motywem by³ arkusz papieru, stanowi¹cy imitacjê ska³y. Z niej wydoby- wa³y siê rêce. To symbolizowa³o otwarcie siê i bardzo pasowa³o zarówno do tematyki imprezy, jak i do naszej dzia³alnoœci. Wy- ci¹gnêliœmy rêce w stronê studentów i w³adz uczelni, i zostaliœmy zauwa¿eni”

Warsztaty z pantomimy

Warsztaty z pantomimy by³y bardzo, bar- dzo konkretne, i stanowi³y zaskoczenie dla wiêkszoœci z nas. No bo kto by przypuszcza³,

¿e wœród nas znajdzie siê mim? Np. autor to by nigdy wczeœniej z mimem bezpoœrednio siê nie spotka³, ale ¿eby byæ szczerym, by³o to bardzo mi³e spotkanie. Pantomima – z gre.

Pantómimos ‘naœladuj¹cy wszystko’, to ro- dzaj widowiska teatralnego, w którym treœæ przekazywana jest bez poœrednictwa mowy, g³ównie za pomoc¹ gestów, a niekiedy mimi- ki”. Tak Hubert zacz¹³ warsztaty i trzeba przy- znaæ, ¿e prowadzi³ je œwietnie. Najlepiej, je-

œli Hubert powie coœ sam…

Œlub

Pi¹tego czerwca w klubie studenckim

„Kwadratowa” odby³o siê przedstawienie teatralne pt. „ Œlub” w re¿yserii Patrycji Po- p³awskiej. Po przedstawieniu odby³a siê im-

preza zorganizowana przez Samorz¹d Stu- dencki Politechniki Gdañskiej i Stowarzy- szenie Absolwentów PG.

„Poproszono nas o wystawienie przedsta- wienia i nasz wybór pad³ na sztukê pt. „Œlub”

koreañskiego pisarza Lee Kang-Beaka.

Przedstawienie wyre¿yserowa³a Patrycja Pop³awska, obsadzaj¹c w roli Mê¿czyzny:

Tomasza Borzyma, Kobiety: Katarzynê Za- sada, S³u¿¹cego: Huberta Stenzela”.

Kasia

„Sztuka opowiada historiê m³odego oszu- sta, który pragn¹c zdobyæ serce kobiety, wypo¿ycza od bogacza na jakiœ czas rezy- dencjê, ubrania, a nawet krzepkiego s³u¿¹- cego. Sztuka jest uniwersalna – dlatego j¹ wybra³am. W koñcu ka¿dy nas po¿ycza coœ

w ci¹gu ¿ycia. To po¿yczenie to by³a prze- noœnia; w sumie to, co do nas nale¿y, to na- sze uczucia. Do sztuki potrzebowa³am trzech aktorów, i to bardzo mi odpowiada³o.

Ludzie poœwiêcili mi ca³y swój czas, i bar- dzo siê zaanga¿owali. I o to chodzi³o”.

W kilka dni póŸniej wystawiliœmy sztu- kê w klubie studenckim „Infinium”. Publicz- noœæ bawi³a siê znakomicie, i my równie¿.

„Œlub” przygotowaliœmy w dwóch obsa- dach. W drugiej obsadzie zagrali: Robert Koch (Mê¿czyzna), Anna Kurczak (Kobie- ta), Hubert Stenzel (S³u¿¹cy). Przedstawie- nie odby³o siê w klubie studenckim „Kwa- dratowa” i poprzedzi³o pokaz multimedial- ny zorganizowany przez Creative Studio Groups.

Na koñcu apel do studentów, którzy chcieliby przyst¹piæ do nas, a nie s¹ pew- ni czy naprawdê chc¹, czy jest sens, czy my przypadkiem nie jesteœmy zblazowa- nymi ludŸmi. Myœlê, ¿e naprawdê bêdzie fajnie, jak przyjdziecie.

I tak historia dobieg³a koñca (byæ mo¿e ktoœ zarzuci nadmiern¹ stylizacjê, ale mogê to wyt³umaczyæ tak: pierwsze zdjêcie przy- pomina³o mi pocztówkê, wiêc nie mog³em siê powstrzymaæ. Z drugim by³o tak: ja te wszystkie zdjêcia obrabia³em na Paint’cie, i to drugie zdjêcie by³o bardzo du¿e, i nie mo- g³em wywaliæ bia³ych fragmentów, wiêc zro- bi³em to tak, a trzeciego chyba siê nie op³a- ca³o ruszaæ – a mo¿e ¿adnego trzeba by³o nie ruszaæ? No i te nazwiska… Ale ja na- prawdê nie znam niektórych nazwisk, a lu- dzi bardzo lubiê, a zreszt¹ to jest w koñcu do gazety, no nie?).

Z powa¿aniem

Tomasz Piszczako Wydzia³ Prawa i Administracji UG

PS. Ostatki, bardzo wa¿ne, z wersji wcze-

œniejszych:

Ver 2, stylizacja 2

***Nie mamy 15-letniego doœwiadczenia,

œwietnej reputacji, nie za³atwimy wam pracy, sta¿ów za granic¹ i miêdzynaro- dowych kontaktów. Nie chcemy czegoœ

takiego – przynajmniej na razie – jak or- ganizacja siê rozwinie, na pewno pojawi siê masa ludków bawi¹cych siê w do-

œwiadczenie i CV. W tym wszystkim, te- raz i tu chodzi o coœ innego: o wielk¹ im- prowizacjê. Z czasem na tak ¿yznej gle- bie powstanie coœ, czego sami nie jeste-

œmy w stanie przewidzieæ. I o to w³aœnie chodzi: ¿eby daæ siê samemu zaskoczyæ.

*** Nie bójcie siê, ¿e nie macie umiejêtno-

œci, talentu, wyobraŸni czy gotowych po- mys³ów.

Znacie ¿ycie lepiej od nas, nikt z nas nie powie, ¿e wie lepiej od was, jak powinno siê ¿yæ, gdzie mieszkaæ, z kim trzymaæ, czy gdzie siê bawiæ. Z chwil¹, gdy wej- dziecie w to wszystko, bardzo siê wzbo- gacimy: o wasze uczucia, doœwiadczenia, pomys³y i nienawiœæ. Na pewno.

Ver2.1 wywiady

***„bardzo dobrze mi siê pracowa³o; wi- dzia³am entuzjazm, czu³am to na ka¿dej próbie, postawiliœmy na spontaniczne dzia³ania, ludzie poœwiêcili du¿o pracy i bardzo siê zaanga¿owali.

Czu³am siê akceptowana jako re¿yser, praca by³a bardzo demokratyczna, nie ¿e by³am kimœ. Tworzy³o siê z pasj¹, próby nie by³y odbêbniane,

***Nie jesteœmy zawodowcami; liczy siê zapa³ i entuzjazm, traktujemy to jako za- bawê.

Kontakt z Patrycj¹ telefoniczny lub przez In- ternet: dziewczecie@wp.pl , (058) 341 49 85 313 akademik nr 5 Politechniki Gdañskiej, pokój 313 Karteczka z sopockiej knajpy, której nie pamiê-

tam

Patrycja Pop³awska, zdjêcie nieskomplikowa- ne, po prostu jest bardzo naturalne i przez to bardzo ³adne

(4)

J est to wydarzenie jedyne tego typu w kraju w œrodowisku akademickim. Pa- tronat honorowy obejmowa³ JM Rektor naszej uczelni prof. Janusz Rachoñ, a or- ganizacj¹ zajmuje siê Kronika Studenc- ka PG. Uczestnikami byli goœcie z zagra- nicy, z Rygi (£otewska Akademia Sztuk Piêknych i szko³a fotografii Andreja Granta) i Wilna (Klub Fotografii i Filmu Uniwersytetu Wileñskiego) oraz z Trój- miasta: Szko³a Fotografii Fotomedia, Stu- dencka Agencja Fotograficzna UG, stu- denci z Akademii Sztuk Piêknych, Stu- dium Fotografii Artystycznej GGF, Kro- nika Studencka Politechniki Gdañskiej, a tak¿e Studencka Agencja Fotograficzna Politechniki Lubelskiej. W ostatniej chwi- li na plener przyjechali równie¿ studenci z uniwersytetu w Lublinie.

Jest to przede wszystkim przegl¹d fo- tograficzny. Na zadany temat nadsy³aj¹ swoje prace autorzy z zaproszonych oœrodków fotograficznych. W tym roku tematem wiod¹cym by³ „Cz³owiek, Miej- sce, Znaczenie”. Ogó³em prezentowa- nych by³o ok. 150 prac ponad 30 auto- rów. By³y równie¿ wystawy towarzysz¹ce Konfrontacjom. Jedna z wa¿niejszych to Roots autorstwa Grzegorza Gorczyñskie- go, Macieja Kastnera i Romana Michali- ka: prace tworzone w technice gumy arab- skiej, polegaj¹cej na wykorzystaniu inne- go noœnika obrazu, jakim w tradycyjnej fotografii s¹ sole srebra zatopione w emul- sji fotograficznej. W efekcie mamy zdjê- cie bardzo malarskie, o obni¿onym kon- traœcie, jakby za mg³¹. Technika ta bar- dzo popularna na prze³omie XIX i XX wieku, obecnie rzadko stosowana, jest traktowana jako szlachetna. Wymaga bo- wiem du¿ego nak³adu pracy i doœwiad- czenia. Wystawa by³a prezentowana w Grudzi¹dzu i przyjecha³a na Konfronta- cje prosto z warszawskiej ekspozycji.

W Przeobra¿eniach Grzegorza Wojt- kowskiego mo¿na dostrzec wykreowan¹ wizjê spotkania z kobiet¹. Autor stosuje wielokrotne naœwietlania filmu, przez co na zdjêciach ukazuj¹ siê jak duchy oba- wy i niepokoje m³odego cz³owieka. Au- tor jest by³ym kronikarzem, laureatem wielu krajowych nagród i wyró¿nieñ w konkursach fotograficznych. Wystawa ta prezentowana by³a równie¿ w Olsztynie, rodzimym mieœcie fotografika.

Wystawa kronikarza-debiutanta Toma- sza Przybylskiego Jazz, Jazz, Jazz, to do- kumentacja trójmiejskich koncertów zna- nych, na ca³ym œwiecie twórców jazzo- wych, takich jak Micha³ Urbaniak, To- masz Stañko, Maciej Sika³a, Leszek Mo¿d¿er i innych. Wielkoformatowe pra- ce porusza³y swoimi walorami estetycz- nymi.

Wa¿n¹ czêœci¹ tej imprezy by³y plene- ry. Uczestnicy mieli mo¿liwoœæ obejrze- nia wystawy jubileuszowej, na której by³y prezentowane m.in. plany projektanta gmachów Alberta Carstena z 1904 roku, a potem zwiedzenia najciekawszych miejsc na Politechnice. Najwa¿niejszy plener pod wzglêdem fotograficznym by³ w M³odym Mieœcie Gdañsk, na terenach postoczniowych. Opustosza³y zak³ad przemys³owy ze swoimi nieczynnymi ha- lami i urz¹dzeniami dzia³a³ twórczo na plenerowiczów. Zg³osi³y siê równie¿ oso- by spoza Konfrontacji jako „wolni strzel- cy”. Liczba miejsc by³a ograniczona do 30, a chêtnych nie brakowa³o.

Tegoroczne Konfrontacje by³y bardzo udane, najbardziej pod wzglêdem fotogra- ficznym. By³a to doskona³a okazja dla sympatyków Kroniki Studenckiej, uczest-

II Studenckie Konfrontacje Fotograficzne

15-30 listopada 2004 r.

ników warsztatów, kursów i plenerów, do zaprezentowania swoich prac (wystawa Debiuty) w takim doborowym towarzy- stwie. Na wystawie uda³o siê pokazaæ zdjêcia na wysokim poziomie, z których ju¿ nied³ugo wydany bêdzie katalog w wersji papierowej oraz bardziej rozsze- rzona wersja na p³ycie CD. Zdjêcia z Wilna by³y prezentowane równie¿ na przegl¹dzie fotografii studenckiej w Odessie.

Na plener przyjechali (poza trójmiej- skimi grupami) przedstawiciele z Wilna i doœæ licznie z Lublina. Zawi¹za³y siê przyjaŸnie i jest chêæ dalszej wspó³pracy.

Bardzo ciekawe by³o spotkanie w radiu SAR PG. Tam uczestnicy Konfrontacji opowiadali o swojej fotografii.

WyraŸnie da³ siê odczuæ brak miejsca do eksponowania fotografii w Bratniaku.

Zdjêcia obcowa³y z przys³owiow¹ golon- k¹. Centrum Kultury Studenckiej zapro- jektowane zosta³o bez przestrzeni wysta- wienniczej.

Zdjêcia z Konfrontacji, opis poprzed- niej edycji oraz inne informacje mo¿na znaleŸæ na witrynie www.spc.pg.gda.pl, a wszystkim zainteresowanych fotogra- fi¹ polecam stronê Kroniki www.pg.gda.pl/ks

Szymon Zduñczyk Dyrektor artystyczny Konfrontacji

Fot. Grzegorz Wojtkowski

(5)

W zabieganym œwiecie, w dobie nie- zwykle dynamicznego rozwoju tech- niki, znalezienie Ÿród³a odbudowy si³ psycho- fizycznych nabra³o szczególnego znaczenia.

Mo¿e dlatego tak czêsto szukamy odmienne- go œrodowiska od warunków ¿ycia, pracy i na- uki na obszarach zurbanizowanych.

Podró¿, w jak¹ warto siê wybraæ, stanowi ma³¹ odysejê œladami bohatera kaszubskich le- gend: Remusa. Jeden z jej etapów wiedzie przez niewielk¹ wieœ: Wysok¹ Zaborsk¹, usytuowa- n¹ w powiecie chojnickim w Zaborskim Parku Krajobrazowym, która stanowi doskona³y przy- k³ad nielicznie zachowanej enklawy rodzime- go krajobrazu kulturowego Kaszub (fot. 1).

Gdañski dziennikarz, Edmund Szczesiak, szukaj¹cy przygód, pisa³: „Wioska, na któr¹ spogl¹dam zza ³¹ki, to Wysoka Zaborska. W nazwie nosi okreœlenie rozleg³ej krainy po³u- dniowych Kaszub, sama jest niewielka. £a- two policzyæ zagrody wystawione na sk³onie:

dziewiêæ numerów. Jest skupiona, przez co wydaje siê jeszcze mniejsza. Mijam samotn¹ stodo³ê przed³u¿on¹ p³otem, który niczego nie grodzi, nasuwa jednak podejrzenie, ¿e wieœ

by³a kiedyœ wiêksza, bardziej rozw³óczona (fot. 2). Mijam – u zbiegu dróg – star¹ checz, która trwa na pocz¹tku Wysokiej jak œwiadek jej przesz³oœci. Krucha, stuletnia, o oknach osadzonych tak nisko, ¿e mo¿e zajrzeæ kura.

Nieco dalej jeszcze jedna z drewna i pod s³o- m¹, w œrodku trzecia...”

1

(fot. 3 i fot. 4).

Wymienione przez autora trzy s¹siaduj¹ce ze sob¹ zagrody w centrum wsi stanowi¹ tra- dycyjn¹ zabudowê tego regionu (fot. 5). S¹ to cha³upy o konstrukcji drewnianej wieñcowe,j posadowionej na fundamentach kamiennych, których dachy pokryte s¹ strzech¹ s³omian¹ uzupe³nion¹ trzcin¹. (fot. 6 i fot. 7). Jedn¹ z nich jest cha³upa gburska, bêd¹ca przedmio- tem moich rozwa¿añ. Stanowi³a ona w³asnoœæ rodziny Jutrzenka-Trzebiatowskich, która po- dobno otrzyma³a herb w uznaniu za walecz- noœæ w bitwie pod Wiedniem od króla Jana III Sobieskiego. Jej potomkowie do dnia dzi- siejszego mieszkaj¹ w Wysokiej Zaborskiej.

Wieœ, w której czas zatrzyma³ siê w po³o- wie XIX wieku, stanowi ¿ywy skansen dorob- ku drobnej szlachty kaszubskiej o rolniczych tradycjach. Tutaj nikt siê nie spieszy, chyba ¿e niebo us³ane jest chmurami i wskazuje na szyb- kie nadejœcie burzy, która mo¿e zniszczyæ zbio- ry na ³¹kach i polach. Dzieñ zaczyna siê wraz z pianiem koguta, a koñczy z ujadaniem psów.

Drog¹ biegnie ma³y ch³opiec, przeganiaj¹c na pastwisko dwie kozy. A na p³ocie wci¹¿ wisz¹ gliniane dzbany do mleka. ¯ycie tutaj rzeczy- wiœcie toczy siê jak sto lat temu.

W po³owie XIX wieku najwiêksze gospo- darstwa rolne by³y w³asnoœci¹ dwóch braci i

ich synów: Marcina i Jana Jutrzenki-Trzebia- towskich, a tak¿e ich krewnego z rodziny ¯mu- da-Trzebiatowskich. O autentyzmie informa- cji œwiadczyæ mo¿e mapa wsi i okolic ze zwie- rzêcej skóry, pochodz¹ca z 1858 roku, jak rów- nie¿ liczne dokumenty zachowane miêdzy in- nymi w postaci wypisów z kronik rodzinnych, stanowi¹cych cenne Ÿród³o wiadomoœci o ów- czesnych sposobach gospodarowania. Lektura na wiele godzin, bo jak zmieœciæ w kilku s³o- wach ponad dwieœcie lat zapisków? (fot. 8).

Kronikê prowadzi³ Franciszek, nastêpnie Józef i kolejno jego syn, równie¿ Józef Ju-

Dziedzictwo rodzime – zagroda wiejska w Wysokiej Zaborskiej

Fot. 1

Fot. 2 Fot. 3 Fot. 4

Artyku³ poni¿szy powsta³ na podstawie pracy semestralnej wykonanej przez Autorkê w ramach przedmiotu „Kulturo- twórcze aspekty budownictwa” wprowadzonego do programu studiów na b. Wydziale Budownictwa L¹dowego w 1998 r.

jako wynik realizowanego wówczas projektu TEMPUS-Phare pt. Civil Engineering Curriculum Development. O przedsiê- wziêciu tym wspomina³em wielokrotnie na ³amach PISMA PG oraz prezentowa³em je na konferencjach krajowych i zagra- nicznych. Moje dotychczasowe osi¹gniêcia w promocji zasad zrównowa¿onej ochrony dziedzictwa kulturowego oraz popularyzacji tradycji i zabytków in¿ynierii budowlanej znalaz³y uznanie miêdzynarodowego grona ekspertów Forum UNESCO „University and Heritage”, w wyniku czego w marcu 2004 r. instytucja ta wyrazi³a zgodê na powo³anie na Politechnice Gdañskiej swojej agendy, pierwszej w Polsce. Dalszy rozwój tej kulturotwórczej i edukacyjnej inicjatywy zale¿y obecnie od warunków, jakie zapewni¹ w³adze uczelni.

Waldemar Affelt Koordynator Biura Forum UNESCO „University and Heritage”

Gdañsk Branch Office

(6)

trzenka-Trzebiatowski.

Pierwszy zapis dotyczy³ wydarzeñ poprze- dzaj¹cych rok wybuchu wojny francusko-pru- skiej (1869). W Wysokiej gospodaruje Mar- cin Jutrzenka-Trzebiatowski. Ojciec przeka- za³ Marcinowi gospodarstwo w 1857 roku.

Jako ciekawostkê mo¿na podaæ, ¿e w rok póŸ- niej, w dokumencie z klasyfikacji gruntów trzech w³aœcicieli podpisywa³o siê krzy¿yka- mi, a tylko Marcin imieniem i nazwiskiem;

nale¿a³ do pokolenia, które pierwsze zosta³o objête obowi¹zkow¹ nauk¹. Zagroda Marci- na sta³a przy lesie od strony Przymuszewa (dzisiaj pami¹tkê stanowi jedynie stodo³a, dom zosta³ spalony przez Niemców podczas II wojny œwiatowej). Do Marcina nale¿a³ tak-

¿e dom na drugim krañcu wsi, na Nytychu.

Tam mieszkali dzier¿awcy (obecnie mieszkaj¹ tam potomkowie Jutrzenek).

W 1885 roku we wsi by³o 77 mieszkañ- ców, 11 domów, z których wszystkie drew- niane.

Z kolejnych zapisów mo¿emy dowiedzieæ siê o sposobie i technologii prac rolnych.

W 1895 roku do gospodarstwa wkracza ma³a mechanizacja. Józef kupujê mane¿ (do sieczkarni) i wagê. Dotychczas zbo¿e odmie- rzano korcem, a sieczkê r¿niêto kos¹. M³óce- nie nadal odbywa siê cepami. M³ockarnie s¹ jeszcze za drogie.

XX wiek powitano godnie. W 1901 roku w tartaku w Wysokiej Zaborskiej zastosowa- no maszynê parow¹.

Z zapisu z 1912 roku mo¿na wywniosko- waæ, i¿ we wsi pracowali rzemieœlnicy, tacy jak: ko³odziej, kowal i krawiec.

To, co stanowi dzisiejszy dorobek, niewiele siê zmieni³o w porównaniu z ubieg³ym stule- ciem. Brak nawet drobnego przemys³u w oko- licy jest przyczyn¹ trudnienia siê przez miesz- kañców poza rolnictwem jedynie zbieractwem leœnym i po³owem ryb w pobliskich jeziorach.

Szans¹ na rozwój lokalnych tradycji bu- downictwa mo¿e okazaæ siê agroturystyka.

Doznania estetyczne turystów w du¿ej mie- rze zale¿eæ bêd¹ od umiejêtnego kontynuowa- nia rodzimej kultury przestrzennej.

Drewniane chaty z Wysokiej Zaborskiej zosta³y zamieszczone w ewidencji Woje- wódzkiego Konserwatora Zabytków, jednak mimo dostrzegania walorów architektonicz- nych tej zabudowy niewiele osób docenia aspekty kultury materialnej i duchowej, ja- kie s¹ g³ówn¹ przyczyn¹ dumy i radoœci mieszkañców i przyjació³ tej niewielkiej osa- dy. Ka¿da z cha³up by³a œwiadkiem wielu wydarzeñ: mo¿e radoœci z narodzin kolejne- go cz³onka rodziny, wojny, zakupu nowej maszyny, po¿aru, wschodów i zachodów s³oñca...

Fot. 5

Fot. 6

Fot. 7

Fot. 8

Trzeba jednak przyznaæ, ¿e nawet najdo-

k³adniejsze zapisy nie oddaj¹ magii tego miej- sca bez tradycyjnej zabudowy. To w³aœnie za- bytkowe drewniane cha³upy zagrodzone ni- skimi p³otami pozwalaj¹ zaw³adn¹æ wyobraŸ- ni¹. To niezwyk³e miejsce, gdzie latem brzê- cz¹ pszczo³y, a zim¹ koniki sun¹ saniami po zaœnie¿onej drodze do oddalonego o ponad piêæ kilometrów koœció³ka.

Harmonia, któr¹ tworz¹ naturalny krajo- braz i dzie³o cz³owieka, przyci¹ga turystów szukaj¹cych oazy spokoju i walorów estetycz- nych.

Œwiadomoœæ wagi dziedzictwa kulturowe- go w umacnianiu poczucia historycznej i spo-

³ecznej to¿samoœci cz³owieka, której mo¿emy pozazdroœciæ mieszkañcom Wysokiej Zabor- skiej, doskonale oddaje wiersz autorstwa m³o- dego poety kaszubskiego, Tomasz Jutrzenki- Trzebiatowskiego, wnuka ostatniego kronika- rza dziejów tej wsi.

„Domocëzna”

D¿inie nôm Naszô domocëzna Naszô tradicëjô D¿in¹ ti lëdze

Co tëli robi¹ dlô naji kulturë To oni sztô³tëj¹ naji mëslë

To dzaka nima stôwomë sa bogatszi Nie dozwólmë, cobë znikwi³ Brzôd naszich starków

„Dom ojczysty”

Ginie nam Nasz dom ojczysty Nasza tradycja Gin¹ ci ludzie

Którzy tyle robi¹ dla naszej kultury To oni kszta³tuj¹ nasze myœli To dziêki nim stajemy siê bogatsi Nie pozwólmy, ¿eby znikn¹³ Owoc naszych przodków

2

Natalia Jagielska Wydzia³ In¿ynierii L¹dowej

PS. Artyku³ stanowi kanwê referatu zaprezentowanego przez Autorkê na VI Miêdzynarodowej Studenckiej Sesji Naukowej z okazji XXXV-lecia Wydzia³u In-

¿ynierii Metalowej i Metalurgii Politechniki Œl¹skiej w Katowicach 6 maja 2004 r

.

1 E. Szczesiak, Ma³a Odyseja. Œladami Remusa, Gdañsk 1996, s. 107.

2 Trzebiatowscy 1515-2000, pod red. E. Trzebiatowskie- go, Sopot, 2000, s. 61-62.

(7)

– Czy na Twojej uczelni wyk³adano in- wentykê?

– Czy na dyplomie masz stopieñ z in- wentyki?

– Czy pracuj¹c koncepcyjnie, pos³ugu- jesz siê inwentyk¹?

Lada dzieñ trzeba bêdzie zacz¹æ od- powiadaæ na takie pytania. Byæ mo¿e jako pierwsi zaczn¹ je zadawaæ „³owcy g³ów”, szukaj¹c najlepszych pracowni- ków koncepcyjnych dla najbardziej wy- magaj¹cych pracodawców. Byæ mo¿e jako pierwsze postawi¹ je najbardziej ambitne agencje promocji kadr i agen- cje doradztwa personalnego. Byæ mo¿e uczelnie przestan¹ stawiaæ wy³¹cznie na wt³aczanie studentom wiedzy, a przy- pomn¹ sobie, ¿e o jakoœci profesjonali- sty decyduj¹: jego wiedza i jego ope- rowanie wiedz¹!

Elementami sk³adowymi operowa- nia wiedz¹ s¹ w³asne umiejêtnoœci (wrodzone i nabyte). Inwentyka wzbo- gaca je o regu³y nowego postêpowania.

Dotychczasow¹ inwentykê uzupe³nia propozycja mojego autorstwa, zak³ada- j¹ca, ¿e w procesie koncypowania mog¹ braæ udzia³ tak¿e intuicja i wy- obraŸnia najwybitniejszych twórców dzie³ sztuki malarskiej oraz poetyc- kiej.

Od 1956 roku zajmujê siê tworze- niem zapisów (stymulatorów), których celem jest gromadzenie oraz przekazy- wanie intuicji i wyobraŸni zaczerpniê- tych z dzie³ sztuk plastycznych (malar- stwa, architektury, rzeŸby, fotografiki, scenografii itd.) i poezji. W ci¹gu mi- nionych 48 lat powsta³o oko³o 16.200 takich stymulatorów. Ka¿dy z nich sk³a- da siê z od 30 do 50 fragmentów, czyli

„grup stymulacyjnych”. Codzienne

œwiczenie stymulacji pracy koncepcyj- nej, zajmuj¹ce ok. 20 minut, wymaga u¿ycia od 2 do 4 grup stymulacyjnych.

Wynika z tego, ¿e przez wiele lat mo¿- na korzystaæ codziennie z innej grupy.

Taka liczba zgromadzonych stymulato-

rów oznacza te¿, ¿e zosta³y spenetro- wane i przetworzone, zamienione w

Ÿród³a dodatkowej intuicji i wyobraŸ- ni, niemal wszystkie z wa¿nych w dzie- jach ludzkoœci dzie³ plastycznych i po- etyckich. Mo¿na zatem przyj¹æ, ¿e daje to nieograniczone mo¿liwoœci wyko- rzystania zbioru stymulatorów.

Reasumuj¹c: stymulowanie koncep- cji to ci¹g³e stosowanie (przyjmowanie)

„jednorazowych zastrzyków intuicji i wyobraŸni”. Takie „pod³¹czanie” cu- dzej intuicji i wyobraŸni do naszego procesu koncypowania uniemo¿liwia nam stosowanie stereotypów i szablo- nów. „Wch³aniaj¹c” ka¿dego dnia od- powiedni materia³ stymulacyjny (np.

nawi¹zuj¹cy do upodobañ Van Gogha), przestajemy myœleæ wy³¹cznie wed³ug w³asnych wyobra¿eñ.

Do nauki tej metody s³u¿y podrêcz- nik In¿ynieria twórczego myœlenia — samouczek stymulowania pracy kon- cepcyjnej (Gdañsk 1998) i witryna in- ternetowa <http://republika.pl/

sitm2000>, która zawiera 47 przyk³a- dów stosowania grup symulacyjnych do wielu zadañ z najrozmaitszych ga³êzi nauki.

We wspomnianym podrêczniku po- dano 378 grup i 378 przypisów do nich.

Z ka¿dej grupy stymulacyjnej i z ka¿- dego przypisu do niej, czyli w sumie z 756 elementów, da siê wy³oniæ przynaj- mniej po jednym zadaniu, przy czym, jeœli robi to osoba niemaj¹ca pokaŸne- go zasobu wiedzy, zadanie bêdzie doœæ ogólnikowe – tym niemniej w pe³ni przydatne, by æwiczyæ na nim u¿ycie takiej grupy. Tego rodzaju æwiczenia prowadzi³em ze studentami 5 roku Wydzia³u Ekonomii i Zarz¹dzania Po- litechniki Gdañskiej, a tak¿e na trzy- dziestodniowym kursie trenerów sty- mulowania pracy koncepcyjnej.

W wymienionej witrynie interneto- wej umieszczono tak¿e program: „Klon Jamesa D. Watsona – rozpoznanie i wy- korzystanie rezerw w odkryciu struk-

tury DNA”. We wstêpie do niego piszê m.in.: „Oto 167 otwaræ zamkniêtej ju¿

karty, czyli 167 tak zwanych «alterna- tywnych podejœæ» do historii stworze- nia koncepcji struktury DNA, opisanej przez Jamesa D. Watsona w ksi¹¿ce Podwójna helisa. Innymi s³owy, jest to 167 okolicznoœci z ¿ycia Jamesa D.

Watsona, które doprowadzi³y go – we- spó³ z Francisem Crickiem – do odkry- cia struktury DNA. Dziœ ponownie Ja- mes D. Watson (jako klon Jamesa D.

Watsona) ma przejœæ przez owe 167 okolicznoœci (oraz towarzysz¹ce im przemyœlenia), tym razem jednak wzbo- gacony o 167 grup stymulacyjnych opi- sanych we wspomnianej ksi¹¿ce In¿y- nieria twórczego myœlenia.

W notce „Wizja programu” piszê:

„WyobraŸmy sobie Jamesa D. Watso- na id¹cego d³ugim, ciemnym koryta- rzem, maj¹cego daleko przed sob¹ pod-

œwietlone drzwi wiod¹ce do odkrycia struktury DNA. Korytarz ma po obu stronach zarysowane kontury wielu drzwi, ale Watson mija je, nie otwiera- j¹c. W moim programie «Klon Jamesa D. Watsona» przez u¿ycie 167 grup sty- mulacyjnych drzwi te przygotowa³em

– mniej lub bardziej – do otwarcia, a nawet w niektórych przypadkach uchy- li³em, demonstruj¹c, co mo¿na za nimi znaleŸæ”

A co mo¿na za nimi znaleŸæ? Suge- rujê, ¿e odkrycia z dziedziny chemii i struktury bia³ek – pod warunkiem, ¿e do programu wejdzie jakiœ kreatywny chemik, np. specjalista z chemii teore- tycznej.

Dodam jeszcze, ¿e wspó³pracê z pro- gramem stymulowania pracy koncep- cyjnej zadeklarowa³y: Oœrodek Doradz- twa i Treningu Kierowniczego w Gdañ- sku, Agencja Promocji Kadr w Gdyni oraz Agencja Doradztwa Personalnego w Gdyni.

Natomiast g³ównym powodem poda- nych wy¿ej informacji jest dla mnie na- gl¹ca koniecznoœæ znalezienia kontynu- atorów, którzy mogliby uczestniczyæ w doprowadzeniu do koñca wdro¿enia tak globalnego programu, zak³adaj¹cego zamianê ka¿dej pracy koncepcyjnej na pracê stymulowan¹ przez wch³oniêcie dodatkowej intuicji i wyobraŸni.

Miros³aw Stecewicz Student Wydzia³u Mechanicznego Politechniki Gdañskiej w latach 1950-56

Redakcja otrzyma³a poni¿szy tekst od autora „Programu stymulowania pracy koncepcyjnej”

i za³o¿yciela Stowarzyszenia – In¿ynieria Twórczego Myœlenia (zob. <http://kbn.icm.edu.pl/inne/

tow_nau/stowarz.html>). Drukujemy ten tekst jako prezentacjê propozycji autorskiego progra- mu z inwentyki, opartego na „zasadzie przekazywania energii zaczerpniêtej z dzie³ sztuki”.

Po pierwsze... inwentyka!

Czy pójdziesz dalej ni¿ ci, którzy urodzili siê z tob¹?

Pablo Neruda

(8)

W specjalnym wydaniu PISMA PG nr 8/2004 na stronie 54 pokazano publikacje zwi¹zane z Rokiem Jubile- uszowym PG, przekazane redakcji.

Wœród nich znajduje siê ksi¹¿ka prof.

Zbigniewa Cywiñskiego „100 YEARS OF THE TECHNICAL UNIVERSITY EDUCATION IN GDAÑSK 1904-2004”

(POLNORD Wydawnictwo OSKAR, Gdañsk 2004, str. 157, il. 185, bibl. 176).

Wype³nia ona lukê w miêdzynarodowej popularyzacji naszej uczelni oraz jej hi- storycznego t³a, w jakim po traktacie wersalskim odradza³a siê Druga Rzecz- pospolita, a po II wojnie œwiatowej po- wstawa³a z gruzów Polska poja³tañska.

Realia te, zdarza siê dziœ, ¿e niezbyt zna- ne m³odszym pokoleniom Polaków, s¹ na ogó³ obce opinii miêdzynarodowej. We- d³ug relacji autora, podczas swojej kil- kuletniej pracy za granic¹ i przy okazji innych kontaktów miêdzynarodowych bywa³ on œwiadkiem pomijania spraw polskich milczeniem lub te¿ stawiania ich w z³ym, niechêtnym Polsce œwietle.

I ja wspominam polemikê sprzed lat z brytyjskim urzêdnikiem emigracyjnym, który prosi³ mnie o z³o¿enie na kwestio- nariuszu podpisu po angielsku. Na moje zdziwienie i komentarz, ¿e podpis ma siê tylko jeden, cz³owiek ten (nie pomnê – kobieta, czy mê¿czyzna) wyjaœni³, i¿ cho- dzi o podpis nie cyrylic¹, gdy¿ myœla³, i¿ tym w³aœnie alfabetem pos³ugujemy

siê w Polsce. Dzieje krainy miêdzy Ba³- tykiem a górami znacz¹ ich materialne skutki wci¹¿ widoczne w jej zró¿nicowa- nym krajobrazie kulturowym oraz niema- terialne œlady kulturowe nadal tkwi¹ce w mentalnoœci ludnoœci o ró¿nej prowe- niencji regionalnej (np. hierarchia war- toœci, etos pracy, altruizm itp.), bez wzglêdu na to, gdzie jej przedstawicie- lom wypad³o dziœ ¿yæ. W mozaice regio- nalizmów rdzenny gdañszczanin, a póŸ- niej obywatel Wolnego Miasta Gdañska by³ zjawiskiem szczególnym. Jesieni¹ tego roku, podczas miêdzynarodowej konferencji s³ucha³em oficjalnego wyst¹- pienia wysokiego urzêdnika instytucji centralnej, który obecne województwo zachodnio-pomorskie nazwa³ „terenami przy³¹czonymi do Polski”, w nastêpnym zdaniu przeciwstawiaj¹c je „terenom rdzennie polskim”. Byæ mo¿e by³ to przy- k³ad poakcesyjnej poprawnoœci politycz- nej pojmowanej z warszawskiej perspek- tywy.

Profesor Zbigniew Cywiñski, zwi¹za- ny z nasz¹ uczelni¹ od 1949 r., swoim dzie³em pragnie przybli¿yæ czytelniko- wi zagranicznemu swój punkt widzenia na okolicznoœci faktów historycznych:

powstanie kolejnej politechniki w zabo- rze pruskim w³aœnie w Gdañsku, jej funk- cjonowanie w latach miêdzywojennych w Wolnym Mieœcie Gdañsku i podczas niemieckiej okupacji w okresie II wojny

œwiatowej, ustanowienie Politechniki Gdañskiej w 1945 r. W tym celu wyko- rzystuje on obficie ówczesne doniesie- nia prasowe, motywowany sugesti¹ Nor- mana Daviesa, i¿ „wa¿ne jest, ¿eby ktoœ

pisa³ o historii Polski i ¿eby jego ksi¹¿ki by³y znane w Londynie, w Berlinie, w Waszyngtonie. W przeciwnym razie po- litycy dzia³aj¹ tak, jakby Polska nie ist- nia³a albo nie by³a wa¿na. Wychodz¹ z za³o¿enia, ¿e nie musz¹ pamiêtaæ o tych Polaczkach” (Tygodnik Powszechny 2001, 28 (2714), 1, 8). Ponadto wydaje siê, ¿e w dobie obecnej angielski jêzyk ksi¹¿ki nie powinien byæ przeszkod¹ w jej odbiorze i przez krajowego czytelni- ka – tym bardziej, ¿e wstêp napisano po polsku, a angielski tekst jest g³ównie t³u- maczeniem i komentarzem zaprezento- wanych w niej in extenso artyku³ów z prasy polskiej i niemieckiej. Na koniec

Kamienie milowe uniwersyteckiego kszta³cenia technicznego w Gdañsku

swoich rozwa¿añ autor cytuje W³adys³a- wa Be³zy „Katechizm polskiego dziec- ka”, natomiast na wewnêtrznych ok³ad- kach ksi¹¿ki uwa¿ny czytelnik znajdzie herb Gdañska (patrz wy¿ej) w wymow- nej aran¿acji autora oraz jej pierwowzór przypisywany A. M. Hackiemu, opato- wi cysterskiemu z Oliwy (1683-1703).

Ta niecodzienna publikacja – która sta³a siê mo¿liwa dziêki wsparciu oœmiu sponsorów – z pewnoœci¹ odpowiada ju- bileuszowym potrzebom Politechniki Gdañskiej. Mo¿emy mieæ satysfakcjê, ¿e cz³owiek techniki wywodz¹cy siê z na- szego grona, z osobistej inicjatywy i zda- ny na w³asne si³y podj¹³ trud stworzenia tego ambitnego dzie³a o znacz¹cej wy- mowie humanistycznej, dobrze s³u¿¹ce- go promowaniu swojej i naszej Alma Mater.

Waldemar Affelt

Wydzia³ In¿ynierii L¹dowej

i Œrodowiska

(9)

W sk³adzie osobowym uczelni wy- drukowanym na semestr zimowy roku 1904/1905 zamieszczony jest tak¿e imienny spis studentów „St” i wolnych s³uchaczy „H” (rys. 1).

Przy koñcu semestru zimowego 1904/

1905 uczelnia liczy³a ogó³em 189 studen- tów oraz 57 wolnych s³uchaczy. Wiêk- szoœæ m³odzie¿y stanowili obywatele Kró- lestwa Prus (154 stud. + 52 wolnych s³uch.), ale du¿a grupa pochodzi³a z in- nych pañstw, wchodz¹cych w sk³ad Rze- szy Niemieckiej (22 stud. + 4 wolnych s³uch.). Niewielki odsetek tworzyli m³o- dzieñcy wywodz¹cy siê z innych krajów, jak Austria, Rosja, Rumunia, Szwajcaria, Serbia, a nawet Kuba! Ogólnie bior¹c, cu- dzoziemskich studentów by³o oœmiu plus jeden wolny s³uchacz.

Teczek osobistych tych studentów, któ- rzy zaczêli kszta³ciæ siê przed rokiem 1910 prawie nie ma, a jedyny ciekawy wyj¹tek stanowi¹ dokumenty FELIKSA CAPELL- MANNA, który studiowa³ elektrotechnikê (rys. 2).

Felix Capellmann, obywatel austriac- ki, urodzi³ siê 5.10.1881 roku w portowym mieœcie Pula (w³oska forma nazwy brzmia³a „Pola”), le¿¹cym na pó³wyspie Istria. Okolice te w latach 1797 do 1918 nale¿a³y do Cesarstwa Austriackiego, któ- re w owym mieœcie wybudowa³o stocz-

niê, a tak¿e za³o¿y³o bazê marynarki wo- jennej. Twórc¹ tej si³y zbrojnej by³ admi- ra³ Wilhelm von Tegetthoff (1827-1871).

Dowodzi³ on austriackimi okrêtami pod- czas wojny i pod jego rozkazami w dniu 20 lipca 1866, ko³o dalmatyñskiej wyspy Lissa, odniesione zosta³o zwyciêstwo nad w³osk¹ marynark¹ wojenn¹ (rys. 3).

Dr Wilhelm Capellmann (ojciec stu- denta) by³ lekarzem okrêtowym w au- striackiej marynarce wojennej. Przysz³y student we wczesnych latach dziecinnych mieszka³ w Wiedniu, a póŸniej przez piêæ lat uczy³ siê w szkole podstawowej w Meranie, który le¿y w Tyrolu Po³udnio- wym. Od 15 wrzeœnia 1891 by³ uczniem Cesarsko-Królewskiego Gimnazjum Pañ- stwowego w Salzburgu, gdzie 20 czerw- ca 1900 zda³ maturê.

W tym samym roku zg³osi³ siê jako ochotnik do odbycia jednorocznej s³u¿by wojskowej, a po jej ukoñczeniu w paŸ- dzierniku 1901 wst¹pi³ do Ksi¹¿êcej Wy-

¿szej Szko³y Technicznej „Fridericiana”

w Karlsruhe. Po szeœciu semestrach, w paŸdzierniku 1904, przeniós³ siê do Gdañ- ska. Mieszka³ pocz¹tkowo przy Grun- waldzkiej 80 (to znaczy przy skrzy¿owa- niu z Jaœkow¹ Dolin¹). Przegl¹dn¹³em ksiêgê adresow¹ z roku 1905 i okaza³o siê,

¿e oprócz innych najemców mieszka³o tam kilku studentów: Hugo Funke i Erich

Walter (obaj okreœleni jako „cand.ing.” – czyli po pó³dyplomie), a tak¿e „studenci”

Robert Caro i Wolfgang Schwing. Capel- lmann musia³ byæ sublokatorem kogoœ, kto dzier¿awi³ pomieszczenie. Widaæ, ¿e Walter Funk i Erich Walter rozpoczêli stu- dia na innej uczelni i tak jak Capellmann przenieœli siê do Gdañska; ca³a ta grupa kszta³ci³a siê na Wydziale Mechaniki i Elektrotechniki.

W roku 1906 Felix Capellmann kwa- terowa³ w innym miejscu, bo przy Mon- twi³a-Mireckiego 7, a w roku nastêpnym przy ul. Klonowej 6. Pracê dyplomow¹- przygotowywa³ w roku 1909, kiedy misz- ka³ przy ul. Politechnicznej 6. Oprócz Ca- pellmanna mieszka³o tam jeszcze siedmiu studentów z innych wydzia³ów i ni¿szych lat. Zajêcia na „Königliche Technische Hochschule zu Danzig” rozpoczê³y siê w poniedzia³ek 17 paŸdziernika 1904 r.

Dziêki zaliczeniom z okresu studiów w Karlsruhe Capellmann by³ zwolniony z æwiczeñ z przedmiotów Mechanika, Fi- zyka i Wy¿sza matematyka. Przez ca³y kwarta³ roku 1905 zaj¹³ siê praktyk¹ – ale brak jest wiadomoœci o jej miejscu i cha- rakterze.

Czuj¹c siê nale¿ycie przygotowany, ju¿

w dniu 10 marca 1906 z³o¿y³ wniosek o przeprowadzenie egzaminu pó³dyplomo- wego, który odby³ siê w dwu kolejnych dniach. Uzyskane wyniki zosta³y zapisa- ne w odpowiednich rubrykach arkusza ocen, w³¹czonego do teczki danego stu- denta. Mo¿e to wskazywaæ, i¿ nie prowa- dzono jeszcze indeksu w postaci ksi¹¿ecz- ki. W poniedzia³ek 30.04.1906 Capell- mann zda³:

Mechanikê – prof. Lorenz da³ ocenê do- Wy¿sz¹ mateamtykê – prof. Sommed da³ br¹,

ocenê dobr¹,

Student Felix Capellmann

Rys. 2 Rys. 1

(10)

Czêœci maszyn – prof. Schulze-Pillot da³ ocenê dostat. minus,

zaœ we wtorek 1 maja 1906 rozliczy³ przedmioty:

Fizyka – prof. Wien da³ ocenê dostatecz- Chemia – prof. Ruff da³ ocenê dostatecz- n¹, Geometria wykreœlna – prof. Schilling da³ n¹,

ocenê bardzo dobr¹,

Maszynoznawstwo – prof. Tischbein da³ ocenê dostateczn¹,

Ekonomia narodowa – prof. Thiess da³ ocenê dostateczn¹ plus.

W tym arkuszu ocen uwagê zwraca fakt, i¿ profesor Sommer podwy¿szy³ oce- nê ”Wy¿szej matematyki” z okreœlenia

„dostatecznie” na „dobrze” – co wypada rozumieæ jako efekt proœby studenta o dodatkowe pytania. Ca³y arkusz trafi³ do profesora Roesslera, dziekana Wydzia³u III, który 2 maja 1906 uzna³ egzamin za

„zdany” (rys. 4).

Praktyka zawodowa wymagana przed przyst¹pieniem do egzaminu dyplomowe- go mia³a trwaæ 12 miesiêcy. Po wys³ucha- niu wyk³adów i odrobieniu æwiczeñ z wa¿niejszych przedmiotów zawodowych, tak¹ praktykê student Capellmann rozpo- cz¹³ 01.05.1906, a zakoñczy³ j¹ w dniu 10.05.1907. Praktykê realizowa³ w Anglii, gdzie pracowa³ w zak³adach firmy „Sie- mens Brothers Dynamo Works Ltd”, mieszcz¹cych siê w Stafford. Wiosn¹ roku 1908 wyjecha³ do Ameryki, gdzie przez pewien czas pracowa³ w firmie „General Electric Company”.

Wniosek o przeprowadzenie egzami- nu dyplomowego dla kierunku elektro- technicznego z³o¿y³ 1 listopada 1909, a zatem jeszcze przed zakoñczeniem wyma- ganych æwiczeñ i projektów. W czêœci

æwiczeniowej nastêpnego arkusza ocen wystêpuj¹ zapisy:

Pr¹dnica elektryczna – z ocen¹ bardzo dobr¹,

Silnik elektryczny – z ocen¹ bardzo do- Uk³ad elektryczny (domowy) – z ocen¹ br¹,

bardzo dobr¹,

Doœæ du¿y podnoœnik – z ocen¹ dobr¹, Æwiczenia w laboratorium elektrycznym

– z ocen¹ bardzo dobr¹,

Æwiczenia w laboratorium maszynowym

– z ocen¹ dobr¹.

Osobno oceniona jest praca dyplomowa jako bardzo dobra.

W tej czêœci nie podano ¿adnych dat przy wpisanych wynikach (rys. 5).

Wniosek studenta zosta³ zaakceptowa- ny przez dziekana, którym by³ wtedy prof.

Schulze-Pillot. Na opiekuna pracy dyplo- mowej powo³a³ on prof. Roesslera, a wy-

danie tematu pracy wyznaczy³ na 20.11.1909.

Tematem pracy dyplomowej by³o za- projektowanie podstacji zawieraj¹cej dwie przetwornice jedno twornikowe po 350 kW dla sieci pr¹du sta³ego o napiêciu 220 V. Zasilanie nale¿a³o przewidzieæ z sieci trójfazowej 8000 V. Sieæ sta³opr¹dowa mia³a zasilaæ zarówno oœwietlenie, jak i silniki, oraz byæ po³¹czona z bateri¹ aku- mulatorów o mocy 200 kW przy roz³ado- waniu pr¹dem trzygodzinnym.

Po uporaniu siê z zaliczeniami, w dniu 28.02.1910 dyplomant zawiadomi³ opie- kuna, ¿e od 2 marca do 25 kwietnia za- mierza przebywaæ w pó³nocnych W³o- szech, gdzie zatrzyma siê w miejscowo-

œci Fasano (ko³o Gardone), w pensjona- cie „Gigola”. W dniu 9 marca dziekan wys³a³ dyplomantowi ocenê pracy dyplo- mowej ³¹cznie z zawiadomieniem o da- cie egzaminu dyplomowego: od 21 do 23 kwietnia 1910. W teczce studenckiej za- chowane s¹ o³ówkowe notatki, sporz¹dzo- ne przez studenta podczas egzaminów.

Znajduje siê tam tak¿e notatka, ¿e czêœæ wymaganych dokumentów (np. œwiadec- two dojrza³oœci) przekazano do sekreta- riatu.

Podczas pierwszej czêœci odby³y siê nastêpuj¹ce egzaminy:

Silniki i maszyny robocze – prof. Wagner da³ ocenê dostateczn¹,

Narzêdzia i napêdy fabryczne – prof. Prinz da³ doœæ dobrze,

Przek³ad z literatury angielskiej – prof.

Schulze-Pillot uzna³ za dobry.

W drugiej czêœci, odbytej 23 kwietnia, doc. dr Roth zaj¹³ siê tematami z trzech

Rys. 3

Rys. 4

(11)

przedmiotów elektrotechnicznych:

Elektromechanika – da³ ocenê bardzo do- Maszyny i przyrz¹dy elektryczne – da³ br¹,

ocenê dobr¹,

Uk³ady elektryczne – da³ ocenê bardzo dobr¹.

W tym samym roku dziekan Wydzia³u III, prof. Schulze-Pillot, wpisa³ na tym¿e

arkuszu stwierdzenie, ¿e egzamin dyplo- mowy zosta³ zdany. Tê te¿ datê ma œwia- dectwo stwierdzaj¹ce, ¿e FELIX CAPEL- LMANN z Pola w Istrii ma stopieñ IN-

¯YNIERA DYPLOMOWANEGO. Œwia- dectwo to zosta³o opatrzone pieczêci¹ okr¹g³¹ uczelni oraz podpisami rektora prof. Matthaei i dziekana Wydzia³u III prof. Schulze-Pillota. Druk owego doku-

mentu wykona³a firma „Schwital und Rohrbeck” w Gdañsku. Orygina³ tego dy- plomu jest tak¿e wszyty do tej teczki.

Wskazuje to, ¿e absolwent – z niewiado- mej przyczyny – nie odebra³ dyplomu (rys.

6).

Jerzy Sawicki Emerytowany profesor PG

Rys. 5 Rys. 6

T adeusz Bartkowski (powszechnie na- zywany Bartkiem) rozpocz¹³ studia na Wydziale Elektrycznym (dzisiaj Wy- dzia³ Elektrotechniki i Automatyki), a ukoñczy³ je na Wydziale £¹cznoœci (dzi- siaj Wydzia³ Elektroniki, Telekomunika- cji i Informatyki) wy³onionym z Wydzia-

³u Elektrycznego w roku 1951. Jego m³o- dzieñcz¹ pasj¹ by³a radiotechnika. Ju¿

podczas wojny konstruowa³ odbiorniki radiowe, by s³uchaæ wiadomoœci z fron- tu. Na studiach pog³êbi³ swoj¹ wiedzê i jako zdolny absolwent pozosta³ na poli- technice. W jego pokoju znajdowa³ siê pokaŸny zbiór lamp i uk³adów elektro- nicznych, które pamiêta³y tamte trudne czasy.

Jako m³ody pracownik wykazywa³ siê talentem in¿ynierskim. Pozostawi³ po so-

bie kilkanaœcie patentów dotycz¹cych uk³adów przekaŸnikowych, wzmacniaczy tranzystorowych i fizycznych generato- rów losowych. Patenty te obowi¹zywa³y zarówno w kraju, jak i za granic¹, w pañ- stwach obozu socjalistycznego (Czecho- s³owacja, Wêgry, NRD), ale równie¿ za

¿elazn¹ kurtyn¹ (RFN, Belgia). Ich wspó³- twórcami byli te¿ inni pracownicy Wy- dzia³u, jak póŸniejsi prof. Marian Ziental- ski, prof. Józef Sa³aciñski, czy dr Micha³ Smoczyñski. W pocz¹tku lat 60. zaj¹³ siê technik¹ impulsow¹ i jej naturalnym roz- szerzeniem – technik¹ komputerow¹, co sta³o siê Jego pasj¹ do koñca ¿ycia. Kon- sekwencj¹ tych zainteresowañ by³o wpro- wadzenie nowatorskich przedmiotów na- uczania z tej dziedziny. Gdy pod koniec lat 60. staraniami prof. Jerzego Seidlera

Wydzia³ £¹cznoœci otrzyma³ w darze od Zak³adu Aparatów Matematycznych w Warszawie pierwsz¹ maszynê cyfrow¹, to m³ody doktor Bartkowski zosta³ g³ównym inicjatorem i realizatorem nowych, rozsze- rzonych przedmiotów z programowania komputerów oraz organizacji i architek- tury systemów komputerowych. Natural- nym nastêpstwem tego dzia³ania by³o opracowanie przez Niego pierwszego pro- gramu studiów dla kierunku Informatyka, który zosta³ wdro¿ony na Wydziale w la- tach 70.! Stale przesiadywa³ w laborato- riach nad testowaniem niuansów jêzyków programowania, oraz rozpoznawaniem ówczesnych architektur komputerów.

By³o to szalenie trudne zadanie, z uwagi na tajemnicê producentów, jak i brak od- powiedniej dokumentacji. Trzeba by³o w³o¿yæ wiele wysi³ku, by dociec, jakie przyjêto rozwi¹zania i co mo¿na jeszcze w nich poprawiæ. Szybki postêp w roz- woju organizacji systemów komputero- wych wymaga³ nie lada zdolnoœci i talen-

Wspomnienie o doc. Tadeuszu Bartkowskim

– „Niezapomniany Bartek”

(12)

tu, by zrozumieæ i ulepszaæ coraz to bar- dziej skomplikowane konstrukcje i efek- tywnie je wykorzystywaæ w konkretnym

œrodowisku u¿ytkowym.

Wydarzenia z marca 1968 roku spowo- dowa³y spore zmiany na uczelniach, w konsekwencji ministerialnych decyzji dr in¿. Tadeusz Bartkowski zosta³ docentem, co oznacza³o status pracownika samo- dzielnego i pe³n¹ stabilizacjê zatrudnie- nia trzydzieœci lat póŸniej ostro skrytyko- wano poprzednio podjête decyzje, odbie- raj¹c docentom „marcowym” istotne uprawnienia naukowe.

W przypadku Tadeusza Bartkowskie- go by³a to szalenie krzywdz¹ca decyzja.

Ówczesny Jego dorobek w pe³ni uzasad- nia³ awans na samodzielnego pracowni- ka naukowego. W swojej karierze zawo- dowej Docent zorganizowa³ bardzo cie- kawy zespó³ badawczy, który dopracowa³ siê pierwszego mikrokomputera. On sam zosta³ promotorem 8 prac doktorskich, opublikowa³ wiele prac naukowych i wy- g³osi³ wiele ciekawych referatów na kon- ferencjach krajowych i zagranicznych z modelowania systemów oraz zrealizowa³ oko³o 40 prac dla przemys³u, w tym rów- nie¿ prototypy nowoczesnych urz¹dzeñ.

I to wszystko okaza³o siê niewa¿ne bez posiadania stopnia dra habilitowanego.

Czu³o siê, ¿e to prze¿ywa, ale On nigdy siê nie skar¿y³, by³ jak zwykle pogodny i ze wzmo¿on¹ starannoœci¹ dalej kierowa³ swoim zak³adem. Stymulowa³ wprowa- dzanie nowej tematyki do zajêæ dydak- tycznych, rozwija³ nowe zestawy æwiczeñ do zajêæ laboratoryjnych. I tak doczeka³ siê 40-lecia swojej pracy zawodowej, przekazuj¹c katedrê swojemu wychowan- kowi. Co wiêcej, z pracowników Jego ze- spo³u powsta³y trzy nastêpne katedry in- formatyczne, kierowane obecnie przez prof. Janusza Górskiego, prof. Marka Kubalego i dr. hab. Bogdana Wiszniew- skiego. Mo¿na wiêc œmia³o oœwiadczyæ,

¿e jest twórc¹ informatyki na naszym Wy- dziale!

Na uroczystoœciach 40-lecia pracy za- wodowej by³y wspania³e torty zrobione przez ¿onê Docenta, przyby³o wielu daw- nych Jego kolegów i wspó³pracowników, którzy w pe³ni podkreœlali Jego zas³ugi dla Wydzia³u, tak czêsto niedocenione przez innych, zaanga¿owanych tylko w zdoby- wanie stopni i tytu³ów naukowych. Nie- wielk¹ rekompensat¹ dla Docenta by³ ar- tyku³ w „Piœmie PG” – zatytu³owany „Po prostu Bartek”. Oto fragment z tego arty- ku³u (w którym czas teraŸniejszy zamie-

Zak³opotanie docenta Tadeusza Bartkowskiego i profesora Henryka Krawczyka przed dziele- niem tortu na uroczystoœci 30-lecia KASK-u (Katedra Architektury Systemów Komputerowych 2002 r.)

niono na czas przesz³y): „To, ¿e nie zosta³ wówczas profesorem, œwiadczy o wadli- wym systemie awansowym, preferuj¹cym raczej osi¹gniêcia teoretyczne ni¿ prak- tyczne. To, ¿e nie zosta³ profesorem, mimo tak wielu bezdyskusyjnych osi¹gniêæ,

œwiadczy równie¿ o Jego skromnoœci i nieprzywi¹zywaniu wagi do awansów.

Kocha³ to, co robi³, pracê traktowa³ jako hobby i w tym œwiecie by³o Mu najlepiej.

To u Niego w pokoju na ogó³ œwieci³o siê najd³u¿ej œwiat³o. Gdy czasem zagl¹da³em do Niego ze s³owami „czas na kolacjê”, uœmiecha³ siê tylko i ponownie kierowa³ wzrok na rozbebeszone wnêtrze kompu- tera.”

Choæ przeszed³ na emeryturê, wiêcej przebywa³ w pracy ni¿ w domu. Ci¹gle mia³ wiele do zrobienia. By³ koordynato- rem programu Sokrates i nadzorowa³ wy- mian¹ studentów z Niemcami. Opracowa³ program dokumentacji sprawozdañ i pla- nów dydaktycznych, wykorzystywany przez wszystkie katedry Wydzia³u ETI.

Nawet kiedy ostatnio nie dopisywa³o mu zdrowie, twierdzi³, ¿e w swoim pokoju nr 527 gmachu Elektroniki czuje siê najle- piej. Odszed³ od nas, jak pracowa³, po ci- chu, w ostatnie wakacje, kiedy wszyscy

rozjechali siê na urlopy i do wielu infor- macja o tym smutnym zdarzeniu dotar³a ze znacznym opóŸnieniem. Kiedy prof.

Helmut Keutner z Technische Fachhoch- schule w Berlinie, koordynator Sokratesa ze strony niemieckiej, dowiedzia³ siê o tym, przes³a³ kondolencje Rodzinie i Wy- dzia³owi ETI, podkreœlaj¹c zas³ugi Docen- ta nie tylko jako nauczyciela akademic- kiego, ale równie¿ jako niezwyk³ego cz³o- wieka. Skromnoœæ, pogoda ducha i ser- decznoœæ do innych, to jedne z jego nie- zapomnianych cech charakteru. Docent Tadeusz Bartkowski nie doczeka³ siê te¿

uroczystoœci 100-lecia politechniki w Gdañsku i 60-lecia Politechniki Gdañ- skiej. Nie doczeka³ siê tych uroczystoœci, choæ by³ wspó³twórc¹ wielu jej osi¹gniêæ, które choæ autentyczne i wartoœciowe, nie sta³y siê nigdy medialne!

Mo¿e wiêc jedno z audytoriów gma- chu ETI nazwaæ Jego imieniem? Mo¿e d¹b, który ostatnio zosta³ posadzony i bê- dzie rós³ przed wejœciem do nowego bu- dynku Wydzia³u ETI nazwaæ po prostu BARTKIEM?

Oto ró¿ne wspomnienia pracowników Wydzia³u:

– Nasze pierwsze spotkanie – jesieñ lub

(13)

zima roku 60., Gmach G³ówny, sala na poziomie 400, wieczór. Æwiczenia z elektronicznych wzmacniaczy lampo- wych. Przy tablicy m³ody asystent, mgr Tadeusz Bartkowski. Skupiony, kompe- tentny, przyjazny. Cichym g³osem wpro- wadza w tajniki charakterystyk lamp i prostych roboczych. Co by³o niejasne, staje siê proste i oczywiste. Czuje siê,

¿e przekazywanie wiedzy sprawia Mu przyjemnoœæ i satysfakcjê. Emanuje kompetencj¹ i pe³nym panowaniem nad materia³em. Te pierwsze spotkania sprawi³y, ¿e sta³ siê dla nas autoryte- tem i odt¹d przez lata darzyliœmy Go szacunkiem i sympati¹.

– Pamiêtamy prowadzone przez Niego laboratorium na polskim, pierwszym w PG komputerze ZAM 2β. Wielkie szafy

Gratulacje od dziekana prof. Józefa WoŸniaka z okazji 40-lecia pracy zawodowej doc. Tadeusza Bartkowskiego (rok 1997)

pobieraj¹ce moc kilkunastu kW i cha- rakteryzuj¹ce siê parametrami wywo-

³uj¹cymi dzisiaj uœmiech niedowierza- nia (pamiêæ operacyjna magnetostryk- cyjna – 512 s³ów 36-bitowych, 1000 operacji dodawania na sekundê, ca³- kiem nieŸle, jak na owe czasy), a przy czytniku taœmy perforowanej (urz¹dze- nie wejœciowe) mgr Bartkowski w bia-

³ym fartuchu, sprawdzaj¹cy studencki program metod¹ czytania dziurek z ta-

œmy, bez przepuszczania jej przez da- lekopis, ¿eby by³o szybciej.

– Cz³owiekowi o uzdolnieniach in¿ynier- skich wszystko mo¿e siê przydaæ w pra- cy. Doc. Bartkowski gromadzi³ wiêc wszelkiego typu elementy, podzespo³y i urz¹dzenia elektryczne, elektroniczne i mechaniczne. Jego pokój to obraz hi-

storii techniki, pokazuj¹cy jak wiele zmieni³o siê w ci¹gu ¿ycia jednego cz³o- wieka. Mo¿na tam by³o zobaczyæ prze- noœn¹ wojskow¹ stacjê nadawczo-od- biorcz¹ z czasu II wojny œwiatowej, lampy radiowe wszelkich typów, ¿yro- skopy i inny osprzêt lotniczy z lat 60., schematy radzieckiego komputera SM3 (kopia amerykañskiego komputera PDP7, bêd¹cego szczytem ówczesnej techniki komputerowej) wykonane w od dawna ju¿ nie u¿ywanej technice œwia- t³okopii, charakteryzuj¹cej siê niebie- sko-brunatn¹ barw¹, kolejne genera- cje wskaŸników cyfrowych i uk³adów scalonych, po najnowoczeœniejsze mi- kroprocesory.

– Mia³ wiele zainteresowañ, od fotogra- fii (sam wywo³ywa³ kolorowe zdjêcia) po materia³y wybuchowe (niewypa³y z czasu wojny), o przygodach z którymi w czasach m³odoœci w chwilach szcze- roœci wspomina³. Lubi³ kupowaæ ksi¹¿ki z wielu dziedzin, czasami „na wyrost”.

Kupka ksi¹¿ek od³o¿onych dla Niego w ksiêgarni w Gmachu G³ównym by³a zawsze najwy¿sza. Interesowa³o Go tyle spraw zwi¹zanych z technik¹, ¿e uk³a- dy personalne na uczelni niewiele Go obchodzi³y. Trafiaj¹c czasami na go- r¹c¹ dysputê, przys³uchiwa³ siê jej z

¿yczliwym zdumieniem, ale sprawia³ wra¿enie, ¿e myœlami jest przy swoich komputerach.

Henryk Krawczyk Mariusz Barski Wojciech Jêdruch Wydzia³ Elektroniki, Telekomunikacji i Informatyki

P rof. Edmund Romer urodzi³ siê 18 lu- tego 1904 r. we Lwowie przy ulicy Ujej- skiej 6. By³ synem prof. Eugeniusza Rome- ra, najwybitniejszego polskiego geografa i kartografa o œwiatowym autorytecie. Fascy- nacja ojcem, gor¹cym patriot¹, zaanga¿owa- nym w dzia³alnoœæ niepodleg³oœciow¹, za- s³u¿onym w przygotowaniu materia³ów na wersalsk¹ konferencjê pokojow¹, a zarazem

jej uczestnikiem jako ekspertem delegacji polskiej, mia³a du¿y wp³yw na pogl¹dy i de- cyzje ¿yciowe prof. Edmunda Romera. Jak pisze we wspomnieniach: „Nie zdo³a³em w nich oddaæ z dostateczn¹ wyrazistoœci¹, czym by³ Ojciec dla mnie samego, a tym bardziej odmalowaæ, a nawet dostatecznie naszkico- waæ tê niezwyk³¹ postaæ. Walory jego charak- teru, intelektu, woli, jego odwaga i prawoœæ,

wreszcie jego g³êboko emocjonalny, ale i ro- zumny patriotyzm stworzy³y postaæ potê¿n¹ i dynamiczn¹, zbudowa³y dzie³o o formacie nie- pospolitym”.

„Postaæ potê¿na” by³a niedoœcignionym wzorem dla prof. Edmunda Romera. Prze- kazuj¹c w 1966 r. swoim wspó³pracownikom z Katedry Miernictwa Przemys³owego Poli- techniki Œl¹skiej egzemplarz ksi¹¿ki autor- stwa £ucji Mazurkiewicz-Herzowej „Euge- niusz Romer”, wpisa³ dedykacjê: „Moim wspó³pracownikom ofiarujê jak nigdy dla mnie niedoœcigniony wzór”.

Wa¿n¹ decyzj¹ ¿yciow¹ po maturze by³o podjêcie w 1922 r. studiów na Politechnice Gdañskiej. Zachêt¹ ku temu by³ apel pol-

Profesor Edmund Romer (1904–1988)

absolwent politechniki w Gdañsku z 1927 r.

„w gdañskim oknie na œwiat”

(14)

skich studentów. Atmosferê podjêcia stu- diów i ich kontynuacji najlepiej oddaj¹ frag- menty wspomnieñ prof. Edmunda Romera.

Najwa¿niejsze, to oczekiwanie na przyjêcie na studia:

„Nie mam jeszcze wiadomoœci z gdañskiej politechniki, czy zosta³em przyjêty na studia.

Oczekujê jej z niepokojem. Za rad¹ brata, studenta 3 roku, zg³aszam siê na ochotnika do budowy drugiego domu akademickiego Politechniki Lwowskiej... S¹dzi³em, ¿e ochot- nicze spe³nienie tego obowi¹zku mo¿e mi u³atwiæ dostanie siê na studia we Lwowie, gdyby z Gdañska przysz³a odmowa.”

I wreszcie oczekiwana z niepewnoœci¹ dobra wiadomoœæ:

„Równoczeœnie z wieœci¹ o œmierci wuja przyszed³ list zawiadamiaj¹cy o przyjêciu mnie na studia w gdañskiej politechnice. By-

³oby nierzetelnoœci¹ twierdzenie, ¿e mój udzia³ w ¿a³obie by³ pe³ny. Wstydzi³em siê mojej radosnej emocji, ca³¹ si³¹ stara³em siê j¹ t³umiæ.”

Ta radoœæ, to mo¿liwoœæ dotarcia do

„gdañskiego okna na œwiat”:

„Pozostawa³o mi zaledwie kilkanaœcie dni pobytu w domu przed wielk¹ przygod¹, jak¹ by³a dla mnie, osiemnastolatka, wyprawa na studia na koniec Rzeczypospolitej, w gdañskie okno na œwiat. Okno tak ¿ywo uœwiadomione i prze¿ywane w ci¹gu miesiêcy, gdy powstawa³

„Geograficzno-Statystyczny Atlas Polski” w Wiedniu, tak barwnie opisany przez Ojca w czasie jego wyk³adów wojennych o Polsce.”

„Okno na œwiat, Gdañsk, le¿y przede mn¹. Jeszcze podró¿ przez Polskê – ... i ju¿

Gdañsk, politechnika, Bratnia Pomoc i Ba³- tyk, w koñcu inauguracja i pierwszy wyk³ad:

to wszystko zas³ania mi chwilowo ca³y

œwiat.”

Pierwsze kontakty z Bratni¹ Pomoc¹ za- inspirowa³y prof. Edmunda Romera do czyn- nego udzia³u w jej pracach podczas studiów.

Zosta³ jej sekretarzem, a nastêpnie przewod- nicz¹cym. W skomplikowanej wówczas sy- tuacji politycznej w Polsce prof. Edmund Romer mia³ trudn¹ rolê do spe³nienia jako prezes Bratniej Pomocy Studentów Polaków politechniki w Gdañsku. Tak to ujmuje we wspomnieniach:

„Nasze politycznie ma³o zanga¿owane i nie wyrobione œrodowisko – wszak byliœmy na Zachodnich Kresach – nie ulega³o rozbi- ciu czy sk³óceniu. (...) W zarz¹dzie Bratnia- ka nie dosz³o do ¿adnych sporów czy dys- kryminacji, staraliœmy siê jedynie spe³niaæ nasze zadania jak najlepiej.”

Od pocz¹tku studiów prof. Edmund Ro- mer wykaza³ du¿e zainteresowanie i aktyw- noœæ w sprawach postrzegania Polski w Eu-

ropie w œwietle ustaleñ wersalskiej konfe- rencji pokojowej. I znowu we wspomnie- niach emocje te s¹ najlepiej wyra¿one:

„Ale wnet listowne sprawozdania syste- matycznie wêdruj¹ do Lwowa. (...) Niektóre z nich s¹ œwiadectwem, z jak¹ pasj¹ wgry- zam siê w nowe œrodowisko, w tygiel, w któ- rym stapiaj¹ siê wszystkie dawne dzielnice

– wiêcej ni¿ trzy, bo Œl¹sk, Wileñszczyznê i Pomorze trzeba osobno wyró¿niæ. Listy

œwiadcz¹ te¿ o rodzinnej agenturze w Gdañ- sku: zamawiam dla Ojca pismo geograficz- ne, nieosi¹galne jeszcze w Polsce, a dla gdañskiej politechniki fundujê œcienn¹ mapê Polski Eugeniusza Romera, bo ta, któr¹ za- demonstrowa³ wyk³adowca geografii, Herr Bockelmann, ma niezgodne z rzeczywistoœci¹ granice.”

Tak rozpocz¹³ siê normalny tok studiów.

Du¿e znaczenie w programie studiów mia³y praktyki zawodowe. Oto ich rejestr we wspo- mnieniach:

„Rytm spotkañ z rodzin¹, z Ojcem, dyk- towa³ przebieg moich studiów, okres ferii

œwi¹tecznych i miêdzysemestralnych, termi- ny egzaminów oraz praktyki fabryczne, ja- kich sporo wymagano w gdañskiej politech- nice: musieliœmy przepracowaæ pe³nych 12 miesiêcy, z tego co najmniej 6 miesiêcy bez przerwy.”

„Lato 1923 roku spêdzam na praktyce fabrycznej w Centralnych Warsztatach Me- chanicznych przy kopalni Niwka niedaleko Sosnowca, w goœcinie u mego brata ciotecz- nego, Oskara Mareczka, z wykszta³cenia i pasji in¿yniera górniczego.”

„Wiosn¹ 1924 roku odbywa³em kolejn¹ praktykê w nowej firmie „Parowóz” w War- szawie, ...”

I wreszcie czas na egzaminy:

„Nadszed³ nastêpny, czwarty ju¿ semestr w Gdañsku, po którym po raz pierwszy zg³o- si³em siê do egzaminu. Odmiennie ni¿ na uczelniach polskich, w THD zdawa³o siê, zgodnie z zasadami stosowanymi w wiêkszo-

œci uczelni niemieckich, tylko cztery razy w czasie studiów, a mianowicie: czêœciowy pó³- dyplom (Diplom-Teil-Vorprüfung), pó³dy- plom (Diplom-Vorprüfung), czêœciowy dy- plom (Diplom-Teil-Prüfung) i wreszcie g³ówny dyplom (Diplom-Hauptprüfung). Po- stanowi³em zg³osiæ siê z wszystkich podsta- wowych przedmiotów pierwszych czterech semestrów (przede wszystkim matematyka, fizyka, elektrotechnika, mechanika i inne drobniejsze, razem 8 przedmiotów). Ozna- cza³o to twarde kucie przez ca³e letnie wa- kacje (...)”

Ostatnia z praktyk mia³a prze³omowe znaczenie w przemyœleniach co do dalszych

planów odnoœnie do dzia³alnoœci zawodowej prof. Edmunda Romera:

„Praktyka w Brown-Boveri dobieg³a koñ- ca, wróci³em do Gdañska. Wiele siê nauczy-

³em, wiele skorzysta³em. A najwa¿niejszy by³ wniosek, jaki wysnu³em z praktyki: „nie œwiê- ci garnki lepi¹”, oraz wynik³a z niego g³ê- boko zakonspirowana myœl i postanowienie

– pragnê i zamierzam przyczyniæ siê do roz- woju przemys³u elektrotechniczno-precyzyj- nego w Polsce. W tym celu po uzyskaniu dy- plomu rozpocznê odpowiedni¹ produkcjê, na przyk³ad liczników energii elektrycznej. Wie- rzê, ¿e podo³am temu zadaniu.”

Z tym postanowieniem prof. Edmund Romer koñczy³ studia. Tak komentuje ich fina³ we wspomnieniach:

„Gdy zdo³a³em zelektryfikowaæ liniê ko- lejow¹ z Gdañska do Gdyni (moja praca dyplomowa obroniona w grudniu 1927 r.), przytuli³ mnie dom rodzinny. Wa¿ny etep mojego ¿ycia skoñczy³ siê pe³nym sukcesem uzyskanym w normalnym czasie, co zosta³o z uznaniem, ale bez emfazy przyjête przez rodziców.”

„Jako jedn¹ z mo¿liwoœci biorê pod uwa- gê za³o¿enie nowoczesnego warsztatu napra- wy aparatury pomiarowej i precyzyjnej (...) Cel dalszy, idea ogólna rozwoju przemys³u precyzyjno-elektrotechnicznego, pozosta³ bez zmiany, tak¿e konkretne zadanie: produkcja elektrycznych przyrz¹dów pomiarowych (...).”

Dziêki finansowemu wsparciu ojca, prof Edmund Romer rozpocz¹³ w 1929 r. produk- cjê zestawów do æwiczeñ z optyki dla uczniów gimnazjów. By³ to pocz¹tek firmy o nazwie Zak³ad Pomocy Naukowych. No- woœci¹ w skali polskiej by³o prowadzenie æwiczeñ przez samych uczniów, co by³o ju¿

rozpowszechnione w Europie, zamiast do-

tychczasowych demonstracji. Opracowano

w Zak³adzie bardziej z³o¿on¹ i dok³adn¹

aparaturê pomiarow¹, przede wszystkim

elektryczne przyrz¹dy pomiarowe, g³ównie

magnetoelektryczne. Rozpoczêto seryjn¹

Cytaty

Powiązane dokumenty

Zakres umocowania: zawieranie i zmiana umów o kartę kredytową Leroy Merlin, odbieranie oświadczeń w zakresie tych umów oraz umów pożyczki lub kredytu ratalnego, wykonywanie

Zakres bada obejmował ocen aktywno ci przeciwrodnikowej w te cie z rodnikiem DPPH˙, ocen wła ciwo ci redukuj cych (test FRAP), oznaczenie zawarto ci zwi

„s³odkie idiotki”, kieruj¹ce siê raczej emocjami ni¿ intelek- tem, i których rola spo³eczna sprowadza siê do rodzenia i opieki nad dzieæmi.. Tak¿e mê¿czyŸni zmuszani s¹

Wydaje się, że ważne byłoby uzupełnienie składu Rady Akredytacyjnej także o przedstawicieli organizacji pacjenckich, przedstawicieli głównych ubezpieczycieli szpitali

Wybrano formułę stanowiska prezydium komisji stomato- logicznej WIL.Aby jednak nie zawracać sobie głowy zwoływaniem prezydium, ryzykiem, że się nie zbierze albo, nie daj Boże,

Po przejechaniu ok.15 km na przełęczy Przysłop; oddzielającej Gorce od Beskidu Wyspowego zjechać na prawo na miejsce biwakowe Gorczańskiego Parku Narodowego – Trusiówka...

Ale także i te niebezpieczeństwa, o których była mowa przed chwilą, jeśli tylko zgodzimy się, że veritas ut adaeąuatio jest wtórna wobec veritas ut

Liczne wspólne dyskusje przyczyni³y siê do lepszego zrozumienia dostêpnych wyników badañ i wnios- ków ich autorów oraz sformu³owania w³asnych hipotez na temat