P omorskie Centrum Badañ i Techno- logii rodowiska POMCERT tworz¹ jednostki naukowe z najwiêkszych szkó³ wy-
¿szych Pomorza Akademii Medycznej w Gdañsku, Politechniki Gdañskiej oraz Uni- wersytetu Gdañskiego. POMCERT integru- je specjalistów w ramach szeroko rozumia- nych nauk o rodowisku oraz technologii i in¿ynierii rodowiska. Powo³any zosta³ w celu wspólnej realizacji programów badaw- czo-wdro¿eniowych oraz wspomagania, w formie doradztwa, innych dzia³añ w zakre- sie ochrony rodowiska. Jednym z owoców jego pracy jest projekt Manager rodowi- ska, przygotowany we wspó³pracy z Biu- rem Karier Studenckich Politechniki Gdañ- skiej oraz Biurem Karier Uniwersytetu Gdañskiego, w ramach programu PHARE 2002 Promocja zatrudnienia wród m³o- dzie¿y.
Celem projektu jest praktyczne przeszko- lenie zawodowe 50 bezrobotnych absolwen- tów Uniwersytetu Gdañskiego i Politechni- ki Gdañskiej, absolwentów kierunków zwi¹- zanych z ochron¹ rodowiska.
Manager rodowiska to zorganizowa- ny system szkoleñ, praktyk zawodowych i sta¿y absolwenckich w departamentach i wydzia³ach odpowiednich urzêdów woje- wództwa pomorskiego, zwi¹zanych z okre-
lonym modelem zarz¹dzania rodowiskiem i jego zasobami naturalnymi, jak równie¿ w przedsiêbiorstwach zajmuj¹cych siê aspek- tami ochrony rodowiska.
Przeprowadzone w ramach projektu szko- lenia obejm¹: doradztwo zawodowe, obs³u- gê programów komputerowych, naukê przy- gotowywania korespondencji biznesowej, prowadzenie dokumentacji, praktyczn¹ na- ukê jêzyków obcych, naukê systemów za- rz¹dzania jakoci¹ i rodowiskiem, pozyski- wanie funduszy pomocowych i zarz¹dzanie
rodkami unijnymi, raportowanie i progno- zowanie zmian stanu rodowiska oraz prze- prowadzanie auditów ekologicznych.
Po odbytych szkoleniach absolwenci bêd¹ mogli podj¹æ szeciomiesiêczny sta¿, pozwalaj¹cy im nabyæ praktyczne dowiad- czenie zawodowe. Ciekawe, a zarazem in- nowacyjne rozwi¹zanie, jakie proponuj¹ autorzy projektu, to pomys³ na wyp³acanie dodatków szkoleniowych uczestnikom szko- leñ, stypendiów sta¿owych uczestnikom sta-
¿y, ale tak¿e (co wa¿ne) refundacja kosztów dojazdu lub zakwaterowania absolwentów spoza Trójmiasta. Takie dzia³ania decyduj¹ o tym, i¿ projekt rzeczywicie przyjmuje cha- rakter pomocowy.
W zwi¹zku z projektem Manager ro- dowiska nawi¹zana zosta³a wspó³praca po- miêdzy POMCERT-em oraz Biurem Karier Studenckich Politechniki Gdañskiej, a tak-
¿e Biurem Karier Uniwersytetu Gdañskie- go. Jest to pierwsze, nowatorskie rozwi¹za- nie anga¿uj¹ce kilku partnerów, dzia³aj¹cych w podobnych dziedzinach. Prowadzone w ramach projektu dzia³ania maj¹ doprowadziæ do aktywizacji bezrobotnych absolwentów, co umo¿liwi im wykazanie siê wiêksz¹ ini- cjatyw¹ i ulokowanie na rynku pracy. Szko- l¹c odpowiednio absolwentów oraz daj¹c im mo¿liwoæ zdobycia praktycznego dowiad- czenia, sprawiamy, ¿e znacznie wzrasta ich poziom samooceny i umiejêtnoci praktycz- nych, dziêki czemu staj¹ siê bardziej konku- rencyjni na rynku pracy. Dobrze przeszko- lony absolwent nabywa zdolnoci elastycz- nego dopasowywania siê do potrzeb rynku pracy oraz dostrzegania ró¿norodnych mo¿- liwoci rozwoju zawodowego. Du¿y nacisk podczas szkoleñ k³adziony równie¿ bêdzie na umiejêtnoæ zaprezentowania siê poten- cjalnemu pracodawcy z jak najlepszej stro- ny oraz radzenia sobie w sytuacjach streso- wych.
Program Manager rodowiska daje szansê dobrze wykszta³conym m³odym lu- dziom, stanowi¹cym wielki potencja³ nasze- go regionu. Z jednej strony autorzy projektu chc¹ umo¿liwiæ m³odym absolwentom od- nalezienie siê na pomorskim rynku pracy, z drugiej strony za chc¹ zapewniæ w³aciwe wykorzystanie potencja³u m³odych ludzi w procesie pozyskiwania funduszy Unii Euro- pejskiej, przeznaczonych na programy ochrony rodowiska, w których ich wiedza ma olbrzymie szanse wykorzystania. Poten- cja³ ten, odpowiednio spo¿ytkowany, mo¿e w znacz¹cy sposób przyczyniæ siê do roz- woju zarówno naszego regionu, jak i kraju.
Wszelkie dzia³ania w ramach projektu (w tym tak¿e rekrutacja jego uczestników) roz- poczn¹ siê po podpisaniu z Polsk¹ Agencj¹ Rozwoju Przedsiêbiorczoci PARP umowy o udzielenie dotacji, co najprawdopodobniej bêdzie mia³o miejsce na pocz¹tku listopada.
Dodatkowe informacje na temat projektu ab- solwenci mog¹ uzyskaæ w biurze PO- MCERT-u (tel. 345 04 54, email: po- mcert@univ.gda.pl), Biurze Karier Studenc- kich Politechniki Gdañskiej (tel. 347 28 84, email: biuro.karier@pg.gda.pl) lub Biurze Karier Uniwersytetu Gdañskiego (tel. 550- 92-07, email: biurokarier@univ.gda.pl). W temacie maila proszê podawaæ nazwê pro- jektu: Manager rodowiska.
Projekt Manager rodowiska to dosko- na³a alternatywa dla tych, którzy trzymaj¹c w rêku dyplom wy¿szej uczelni, nie znajdu- j¹ pracy, gdy¿ brakuje im praktycznego do-
wiadczenia zawodowego, o które napraw- dê ciê¿ko, gdy jest siê wie¿o upieczonym
absolwentem. To szansa dla tych, którzy pra- gn¹ pracowaæ w naszym regionie i chc¹ in- westowaæ w siebie oraz swoj¹ przysz³oæ.
Ma³gorzata Piecha Pomorskie Centrum Badañ i Technologii rodowiska POMCERT
Manager rodowiska pomoc dla bezrobotnych absolwentów wy¿szych uczelni w ramach programu PHARE 2002
Promocja zatrudnienia wród m³odzie¿y
Z teki poezji
Po radoæ z³ot¹...
Po radæ ¿ycia siêgasz z³ot¹, K³amstwem co mieszka w twojej duszy, Zaradziæ w³asnym chcesz k³opotom Bo czas sumienie ju¿ naruszy³.
Dawnego w oczach nie masz blasku, Ni ³ez nie ronisz z uwielbienia.
Umiech na twarzy jak w potrzasku, I zostawi³y ciê marzenia.
Pragniesz radoci o poranku, Gdy wit otwiera twoje oczy, Lecz ty zdradza³a swych kochanków, Nieszczere ³zy znów z oczu toczysz.
Pragniesz radoci mieæ z wieczora, Gdy niebo mieni siê gwiazdami, Lecz dusz¹ w³ada nowa zmora Z czarnymi teraz wspomnieniami.
Ty z³otej jeszcze chcesz radoci, Bo ciê swym blaskiem wci¹¿ urzeka, Wo³asz mi³oci, wróæ mi³oci!
Ona na ciebie ju¿ nie czeka....
Marek Biedrzycki Dzia³ Wspó³pracy z Zagranic¹
Stylizacja 1
Kim jestemy? Tego jeszcze nie wiemy, i nie chcemy szukaæ odpowiedzi. Nie wiemy co bêdzie za miesi¹c, pó³ roku czy za rok. I to nas nie obchodzi. Postanowilimy pójæ na ¿ywio³ i poddaæ siê biegowi wydarzeñ.
Najwy¿ej kto z nas siê utopi.
Jestemy wiadkami wspó³czesnego
wiata i chcemy go opisywaæ za pomoc¹ wszelkich dostêpnych form, od tradycyjnych po nowoczesne. Nie ograniczaj¹ nas zasady dobrej sztuki aktorskiej, technika piewu czy plastyka cia³a. Ograniczaæ nas mo¿e tylko strach, ale tego siê wyzbywamy.
Bêdziemy mówiæ otwarcie o tym, co nas boli, i nie bêdziemy chowaæ uczuæ do kami- zelki (chowaæ uczucia w kamizelce cz³o- wiek nie uzewnêtrznia swoich uczuæ).
W sprawach organizacyjnych bêdziemy na tyle poprawni, aby móc istnieæ, ale nie bêdziemy sobie robili za du¿o z formy dzia-
³ania. I organizacji (przez du¿e 0).
Bêdziemy poszukiwaæ ludzi i miejsc, dwiêków i obrazów, ciszy i ha³asu.
Damy z siebie wszystko i nie liczymy na jak¹kolwiek nagrodê, na jakiekolwiek s³o-
wa podziêkowania (liczymy na natchnienie).
Kogo potrzebujemy? Kogo pragniemy??
Ka¿dego. Czy mamy jakie szczególne pre- ferencje, szczególne upodobania? ¯adnych i wszelkie. Jestemy jak sekta i potrzebuje- my wie¿ego miêsa i wie¿ej krwi.
Jestemy bardzo surowi w jednej zasa- dzie: Nie mamy ¿adnych wymagañ. Nie oczekujemy od was talentu, umiejêtnoci czy s³awy. ¯¹damy jedynie energii i odwagi.
Stylizacja 2
Stanowimy grupê m³odych ludzi zrzeszo- nych w organizacji studenckiej zajmuj¹cej siê dzia³alnoci¹ artystyczn¹. Zaczynamy dzia³aæ w ramach Politechniki Gdañskiej, ale mamy nadziejê, ¿e uda nam siê dotrzeæ do szerszego grona odbiorców. Wydaje nam siê, ¿e szanse na to s¹ spore. Politechnika Gdañska jest jedn¹ z najwiêkszych uczelni w Polsce, i wród wie- lu m³odych ludzi pobieraj¹cych tutaj naukê z pewnoci¹ wielu chcia³oby zaanga¿owaæ siê w dzia³alnoæ kulturaln¹.
Uwa¿amy, ¿e nasza dzia³alnoæ jest po- trzebna, a nawet konieczna. Potrzebna po- niewa¿ ludzie potrzebuj¹ podwiadomie
kontaktu ze sztuk¹, a my jestemy w sta-
nie im tego dostarczyæ. Konieczna ponie- wa¿ w zalewie prostoty, wulgarnoci i agre- sji chcemy propagowaæ wartoci uniwersal- ne i ponadczasowe: piêkno, prawdê, dobro.
Chcielibymy rzuciæ wyzwanie prostym wzorcom (kariera), prostym formom (zaba- wa na ca³ego) i prostym treciom (s³owo k .). Nasza dzia³alnoæ bêdzie mia³a bar- dzo szeroki zakres i bêdzie obejmowa³a dra- mat, komediê, tragediê, farsê wyra¿one za pomoc¹ wszelkich dostêpnych rodków, od najbardziej naturalnych (nasze cia³o i nasz umys³) po najbardziej nowoczesne (techni- ka multimedialna). Nie zapomnimy jedne- go: ¿e forma ma s³u¿yæ przekazaniu treci.
Uwa¿amy, ¿e otaczaj¹ca nas rzeczywi- stoæ stanowi najwiêksze ród³o inspiracji, bêdziemy z niej czerpaæ, jednoczenie od- daj¹c wiernie jej naturê (jako tak czasami siê zdarza, ¿e w popiechu zapomina siê o najwa¿niejszym. W danym przypadku cho- dzi o nazwê organizacji. Tak wiêc organiza- cja nazywa siê Biuro Myli Twórczej).
Historia znaczy jak to wszystko siê zaczê³o
W listopadzie zesz³ego roku Patrycja Po- p³awska, studentka 3 roku WILi, postano- wi³a za³o¿yæ na Politechnice teatr.
Chcia³am stworzyæ miejsce, gdzie lu- dzie bêd¹ mogli robiæ co innego, ni¿ to co na co dzieñ. Biuro Myli Twórczej ma po- magaæ ludziom z ciekawymi pomys³ami w ich realizacji. Nie chodzi tylko o teatr; to mo¿e byæ kabaret, galeria albo wystawa zdjêæ. Chcia³abym, ¿eby ludzie mieli gdzie przyjæ, twórczo wy³adowaæ swoj¹ energiê.
Wybralimy siê do Samorz¹du. Projekt zosta³ ciep³o przyjêty, przygotowalimy sta- tut i zanielimy go do siedziby Samorz¹du (w tej chwili wszystko jest na dobrej drodze i wkrótce nasza organizacja bêdzie organi- zacj¹ sensu stricto). W tym miejscu pragn¹³- bym podziêkowaæ wszystkim, którzy pomo- gli nam w dzia³alnoci, zw³aszcza naszym przyjació³kom i przyjacio³om z akademi- ków (zw³aszcza nr 5 i nr 10), oraz Samorz¹- dowi Studenckiemu, i wreszcie Jego Magni- ficencji Rektorowi Politechniki Gdañskiej za wsparcie.
Podbój Europy
W maju na Politechnice odby³a siê im- preza w zwi¹zku z wejciem Polski do Unii Europejskiej pt. Discovery Europe. Przy- gotowalimy happening. Grupa ludzi zbie- ga po schodach, podbiega do roz³o¿onego na pod³odze arkusza papieru symbolizuj¹- cego Europê i zaczyna wykonywaæ na nim znaki rêkoma, nogami, czym siê da. W tle
Manifest dowolnoci
pochodzi z przedstawienia pt. lub na podstawie sztuki Lee Kang-Beaka, re¿. Patrycja Pop³awska, Katarzyna Zasada (studentka 2 roku In¿ynierii Materia³owej) i Tomasz Borzym (student 3 roku ETI), Kwadratowa, 5 czerwca 2004 r.
muzyka nasuwaj¹ca wra¿enie, ¿e wszystko to jest weso³¹ zabaw¹ grupki m³odych ludzi.
Ca³a akcja symbolizowa³a za³amanie siê granic. Chcielimy zaskoczyæ ludzi i to siê uda³o. Nasza kole¿anka zagra³a ma³¹ dziew- czynkê, która bez cienia strachu podchodzi do rysunku i zaczyna co na nim malowaæ;
ma³e dzieci chc¹ wszystko poznaæ i poko- nuj¹ ka¿de bariery.
Patrycja Wa¿nym motywem by³ arkusz papieru, stanowi¹cy imitacjê ska³y. Z niej wydoby- wa³y siê rêce. To symbolizowa³o otwarcie siê i bardzo pasowa³o zarówno do tematyki imprezy, jak i do naszej dzia³alnoci. Wy- ci¹gnêlimy rêce w stronê studentów i w³adz uczelni, i zostalimy zauwa¿eni
Warsztaty z pantomimy
Warsztaty z pantomimy by³y bardzo, bar- dzo konkretne, i stanowi³y zaskoczenie dla wiêkszoci z nas. No bo kto by przypuszcza³,
¿e wród nas znajdzie siê mim? Np. autor to by nigdy wczeniej z mimem bezporednio siê nie spotka³, ale ¿eby byæ szczerym, by³o to bardzo mi³e spotkanie. Pantomima z gre.
Pantómimos naladuj¹cy wszystko, to ro- dzaj widowiska teatralnego, w którym treæ przekazywana jest bez porednictwa mowy, g³ównie za pomoc¹ gestów, a niekiedy mimi- ki. Tak Hubert zacz¹³ warsztaty i trzeba przy- znaæ, ¿e prowadzi³ je wietnie. Najlepiej, je-
li Hubert powie co sam
lub
Pi¹tego czerwca w klubie studenckim
Kwadratowa odby³o siê przedstawienie teatralne pt. lub w re¿yserii Patrycji Po- p³awskiej. Po przedstawieniu odby³a siê im-
preza zorganizowana przez Samorz¹d Stu- dencki Politechniki Gdañskiej i Stowarzy- szenie Absolwentów PG.
Poproszono nas o wystawienie przedsta- wienia i nasz wybór pad³ na sztukê pt. lub
koreañskiego pisarza Lee Kang-Beaka.
Przedstawienie wyre¿yserowa³a Patrycja Pop³awska, obsadzaj¹c w roli Mê¿czyzny:
Tomasza Borzyma, Kobiety: Katarzynê Za- sada, S³u¿¹cego: Huberta Stenzela.
Kasia
Sztuka opowiada historiê m³odego oszu- sta, który pragn¹c zdobyæ serce kobiety, wypo¿ycza od bogacza na jaki czas rezy- dencjê, ubrania, a nawet krzepkiego s³u¿¹- cego. Sztuka jest uniwersalna dlatego j¹ wybra³am. W koñcu ka¿dy nas po¿ycza co
w ci¹gu ¿ycia. To po¿yczenie to by³a prze- nonia; w sumie to, co do nas nale¿y, to na- sze uczucia. Do sztuki potrzebowa³am trzech aktorów, i to bardzo mi odpowiada³o.
Ludzie powiêcili mi ca³y swój czas, i bar- dzo siê zaanga¿owali. I o to chodzi³o.
W kilka dni póniej wystawilimy sztu- kê w klubie studenckim Infinium. Publicz- noæ bawi³a siê znakomicie, i my równie¿.
lub przygotowalimy w dwóch obsa- dach. W drugiej obsadzie zagrali: Robert Koch (Mê¿czyzna), Anna Kurczak (Kobie- ta), Hubert Stenzel (S³u¿¹cy). Przedstawie- nie odby³o siê w klubie studenckim Kwa- dratowa i poprzedzi³o pokaz multimedial- ny zorganizowany przez Creative Studio Groups.
Na koñcu apel do studentów, którzy chcieliby przyst¹piæ do nas, a nie s¹ pew- ni czy naprawdê chc¹, czy jest sens, czy my przypadkiem nie jestemy zblazowa- nymi ludmi. Mylê, ¿e naprawdê bêdzie fajnie, jak przyjdziecie.
I tak historia dobieg³a koñca (byæ mo¿e kto zarzuci nadmiern¹ stylizacjê, ale mogê to wyt³umaczyæ tak: pierwsze zdjêcie przy- pomina³o mi pocztówkê, wiêc nie mog³em siê powstrzymaæ. Z drugim by³o tak: ja te wszystkie zdjêcia obrabia³em na Paintcie, i to drugie zdjêcie by³o bardzo du¿e, i nie mo- g³em wywaliæ bia³ych fragmentów, wiêc zro- bi³em to tak, a trzeciego chyba siê nie op³a- ca³o ruszaæ a mo¿e ¿adnego trzeba by³o nie ruszaæ? No i te nazwiska Ale ja na- prawdê nie znam niektórych nazwisk, a lu- dzi bardzo lubiê, a zreszt¹ to jest w koñcu do gazety, no nie?).
Z powa¿aniem
Tomasz Piszczako Wydzia³ Prawa i Administracji UG
PS. Ostatki, bardzo wa¿ne, z wersji wcze-
niejszych:
Ver 2, stylizacja 2
***Nie mamy 15-letniego dowiadczenia,
wietnej reputacji, nie za³atwimy wam pracy, sta¿ów za granic¹ i miêdzynaro- dowych kontaktów. Nie chcemy czego
takiego przynajmniej na razie jak or- ganizacja siê rozwinie, na pewno pojawi siê masa ludków bawi¹cych siê w do-
wiadczenie i CV. W tym wszystkim, te- raz i tu chodzi o co innego: o wielk¹ im- prowizacjê. Z czasem na tak ¿yznej gle- bie powstanie co, czego sami nie jeste-
my w stanie przewidzieæ. I o to w³anie chodzi: ¿eby daæ siê samemu zaskoczyæ.
*** Nie bójcie siê, ¿e nie macie umiejêtno-
ci, talentu, wyobrani czy gotowych po- mys³ów.
Znacie ¿ycie lepiej od nas, nikt z nas nie powie, ¿e wie lepiej od was, jak powinno siê ¿yæ, gdzie mieszkaæ, z kim trzymaæ, czy gdzie siê bawiæ. Z chwil¹, gdy wej- dziecie w to wszystko, bardzo siê wzbo- gacimy: o wasze uczucia, dowiadczenia, pomys³y i nienawiæ. Na pewno.
Ver2.1 wywiady
***bardzo dobrze mi siê pracowa³o; wi- dzia³am entuzjazm, czu³am to na ka¿dej próbie, postawilimy na spontaniczne dzia³ania, ludzie powiêcili du¿o pracy i bardzo siê zaanga¿owali.
Czu³am siê akceptowana jako re¿yser, praca by³a bardzo demokratyczna, nie ¿e by³am kim. Tworzy³o siê z pasj¹, próby nie by³y odbêbniane,
***Nie jestemy zawodowcami; liczy siê zapa³ i entuzjazm, traktujemy to jako za- bawê.
Kontakt z Patrycj¹ telefoniczny lub przez In- ternet: dziewczecie@wp.pl , (058) 341 49 85 313 akademik nr 5 Politechniki Gdañskiej, pokój 313 Karteczka z sopockiej knajpy, której nie pamiê-
tam
Patrycja Pop³awska, zdjêcie nieskomplikowa- ne, po prostu jest bardzo naturalne i przez to bardzo ³adne
J est to wydarzenie jedyne tego typu w kraju w rodowisku akademickim. Pa- tronat honorowy obejmowa³ JM Rektor naszej uczelni prof. Janusz Rachoñ, a or- ganizacj¹ zajmuje siê Kronika Studenc- ka PG. Uczestnikami byli gocie z zagra- nicy, z Rygi (£otewska Akademia Sztuk Piêknych i szko³a fotografii Andreja Granta) i Wilna (Klub Fotografii i Filmu Uniwersytetu Wileñskiego) oraz z Trój- miasta: Szko³a Fotografii Fotomedia, Stu- dencka Agencja Fotograficzna UG, stu- denci z Akademii Sztuk Piêknych, Stu- dium Fotografii Artystycznej GGF, Kro- nika Studencka Politechniki Gdañskiej, a tak¿e Studencka Agencja Fotograficzna Politechniki Lubelskiej. W ostatniej chwi- li na plener przyjechali równie¿ studenci z uniwersytetu w Lublinie.
Jest to przede wszystkim przegl¹d fo- tograficzny. Na zadany temat nadsy³aj¹ swoje prace autorzy z zaproszonych orodków fotograficznych. W tym roku tematem wiod¹cym by³ Cz³owiek, Miej- sce, Znaczenie. Ogó³em prezentowa- nych by³o ok. 150 prac ponad 30 auto- rów. By³y równie¿ wystawy towarzysz¹ce Konfrontacjom. Jedna z wa¿niejszych to Roots autorstwa Grzegorza Gorczyñskie- go, Macieja Kastnera i Romana Michali- ka: prace tworzone w technice gumy arab- skiej, polegaj¹cej na wykorzystaniu inne- go nonika obrazu, jakim w tradycyjnej fotografii s¹ sole srebra zatopione w emul- sji fotograficznej. W efekcie mamy zdjê- cie bardzo malarskie, o obni¿onym kon- tracie, jakby za mg³¹. Technika ta bar- dzo popularna na prze³omie XIX i XX wieku, obecnie rzadko stosowana, jest traktowana jako szlachetna. Wymaga bo- wiem du¿ego nak³adu pracy i dowiad- czenia. Wystawa by³a prezentowana w Grudzi¹dzu i przyjecha³a na Konfronta- cje prosto z warszawskiej ekspozycji.
W Przeobra¿eniach Grzegorza Wojt- kowskiego mo¿na dostrzec wykreowan¹ wizjê spotkania z kobiet¹. Autor stosuje wielokrotne nawietlania filmu, przez co na zdjêciach ukazuj¹ siê jak duchy oba- wy i niepokoje m³odego cz³owieka. Au- tor jest by³ym kronikarzem, laureatem wielu krajowych nagród i wyró¿nieñ w konkursach fotograficznych. Wystawa ta prezentowana by³a równie¿ w Olsztynie, rodzimym miecie fotografika.
Wystawa kronikarza-debiutanta Toma- sza Przybylskiego Jazz, Jazz, Jazz, to do- kumentacja trójmiejskich koncertów zna- nych, na ca³ym wiecie twórców jazzo- wych, takich jak Micha³ Urbaniak, To- masz Stañko, Maciej Sika³a, Leszek Mo¿d¿er i innych. Wielkoformatowe pra- ce porusza³y swoimi walorami estetycz- nymi.
Wa¿n¹ czêci¹ tej imprezy by³y plene- ry. Uczestnicy mieli mo¿liwoæ obejrze- nia wystawy jubileuszowej, na której by³y prezentowane m.in. plany projektanta gmachów Alberta Carstena z 1904 roku, a potem zwiedzenia najciekawszych miejsc na Politechnice. Najwa¿niejszy plener pod wzglêdem fotograficznym by³ w M³odym Miecie Gdañsk, na terenach postoczniowych. Opustosza³y zak³ad przemys³owy ze swoimi nieczynnymi ha- lami i urz¹dzeniami dzia³a³ twórczo na plenerowiczów. Zg³osi³y siê równie¿ oso- by spoza Konfrontacji jako wolni strzel- cy. Liczba miejsc by³a ograniczona do 30, a chêtnych nie brakowa³o.
Tegoroczne Konfrontacje by³y bardzo udane, najbardziej pod wzglêdem fotogra- ficznym. By³a to doskona³a okazja dla sympatyków Kroniki Studenckiej, uczest-
II Studenckie Konfrontacje Fotograficzne
15-30 listopada 2004 r.
ników warsztatów, kursów i plenerów, do zaprezentowania swoich prac (wystawa Debiuty) w takim doborowym towarzy- stwie. Na wystawie uda³o siê pokazaæ zdjêcia na wysokim poziomie, z których ju¿ nied³ugo wydany bêdzie katalog w wersji papierowej oraz bardziej rozsze- rzona wersja na p³ycie CD. Zdjêcia z Wilna by³y prezentowane równie¿ na przegl¹dzie fotografii studenckiej w Odessie.
Na plener przyjechali (poza trójmiej- skimi grupami) przedstawiciele z Wilna i doæ licznie z Lublina. Zawi¹za³y siê przyjanie i jest chêæ dalszej wspó³pracy.
Bardzo ciekawe by³o spotkanie w radiu SAR PG. Tam uczestnicy Konfrontacji opowiadali o swojej fotografii.
Wyranie da³ siê odczuæ brak miejsca do eksponowania fotografii w Bratniaku.
Zdjêcia obcowa³y z przys³owiow¹ golon- k¹. Centrum Kultury Studenckiej zapro- jektowane zosta³o bez przestrzeni wysta- wienniczej.
Zdjêcia z Konfrontacji, opis poprzed- niej edycji oraz inne informacje mo¿na znaleæ na witrynie www.spc.pg.gda.pl, a wszystkim zainteresowanych fotogra- fi¹ polecam stronê Kroniki www.pg.gda.pl/ks
Szymon Zduñczyk Dyrektor artystyczny Konfrontacji
Fot. Grzegorz Wojtkowski
W zabieganym wiecie, w dobie nie- zwykle dynamicznego rozwoju tech- niki, znalezienie ród³a odbudowy si³ psycho- fizycznych nabra³o szczególnego znaczenia.
Mo¿e dlatego tak czêsto szukamy odmienne- go rodowiska od warunków ¿ycia, pracy i na- uki na obszarach zurbanizowanych.
Podró¿, w jak¹ warto siê wybraæ, stanowi ma³¹ odysejê ladami bohatera kaszubskich le- gend: Remusa. Jeden z jej etapów wiedzie przez niewielk¹ wie: Wysok¹ Zaborsk¹, usytuowa- n¹ w powiecie chojnickim w Zaborskim Parku Krajobrazowym, która stanowi doskona³y przy- k³ad nielicznie zachowanej enklawy rodzime- go krajobrazu kulturowego Kaszub (fot. 1).
Gdañski dziennikarz, Edmund Szczesiak, szukaj¹cy przygód, pisa³: Wioska, na któr¹ spogl¹dam zza ³¹ki, to Wysoka Zaborska. W nazwie nosi okrelenie rozleg³ej krainy po³u- dniowych Kaszub, sama jest niewielka. £a- two policzyæ zagrody wystawione na sk³onie:
dziewiêæ numerów. Jest skupiona, przez co wydaje siê jeszcze mniejsza. Mijam samotn¹ stodo³ê przed³u¿on¹ p³otem, który niczego nie grodzi, nasuwa jednak podejrzenie, ¿e wie
by³a kiedy wiêksza, bardziej rozw³óczona (fot. 2). Mijam u zbiegu dróg star¹ checz, która trwa na pocz¹tku Wysokiej jak wiadek jej przesz³oci. Krucha, stuletnia, o oknach osadzonych tak nisko, ¿e mo¿e zajrzeæ kura.
Nieco dalej jeszcze jedna z drewna i pod s³o- m¹, w rodku trzecia...
1(fot. 3 i fot. 4).
Wymienione przez autora trzy s¹siaduj¹ce ze sob¹ zagrody w centrum wsi stanowi¹ tra- dycyjn¹ zabudowê tego regionu (fot. 5). S¹ to cha³upy o konstrukcji drewnianej wieñcowe,j posadowionej na fundamentach kamiennych, których dachy pokryte s¹ strzech¹ s³omian¹ uzupe³nion¹ trzcin¹. (fot. 6 i fot. 7). Jedn¹ z nich jest cha³upa gburska, bêd¹ca przedmio- tem moich rozwa¿añ. Stanowi³a ona w³asnoæ rodziny Jutrzenka-Trzebiatowskich, która po- dobno otrzyma³a herb w uznaniu za walecz- noæ w bitwie pod Wiedniem od króla Jana III Sobieskiego. Jej potomkowie do dnia dzi- siejszego mieszkaj¹ w Wysokiej Zaborskiej.
Wie, w której czas zatrzyma³ siê w po³o- wie XIX wieku, stanowi ¿ywy skansen dorob- ku drobnej szlachty kaszubskiej o rolniczych tradycjach. Tutaj nikt siê nie spieszy, chyba ¿e niebo us³ane jest chmurami i wskazuje na szyb- kie nadejcie burzy, która mo¿e zniszczyæ zbio- ry na ³¹kach i polach. Dzieñ zaczyna siê wraz z pianiem koguta, a koñczy z ujadaniem psów.
Drog¹ biegnie ma³y ch³opiec, przeganiaj¹c na pastwisko dwie kozy. A na p³ocie wci¹¿ wisz¹ gliniane dzbany do mleka. ¯ycie tutaj rzeczy- wicie toczy siê jak sto lat temu.
W po³owie XIX wieku najwiêksze gospo- darstwa rolne by³y w³asnoci¹ dwóch braci i
ich synów: Marcina i Jana Jutrzenki-Trzebia- towskich, a tak¿e ich krewnego z rodziny ¯mu- da-Trzebiatowskich. O autentyzmie informa- cji wiadczyæ mo¿e mapa wsi i okolic ze zwie- rzêcej skóry, pochodz¹ca z 1858 roku, jak rów- nie¿ liczne dokumenty zachowane miêdzy in- nymi w postaci wypisów z kronik rodzinnych, stanowi¹cych cenne ród³o wiadomoci o ów- czesnych sposobach gospodarowania. Lektura na wiele godzin, bo jak zmieciæ w kilku s³o- wach ponad dwiecie lat zapisków? (fot. 8).
Kronikê prowadzi³ Franciszek, nastêpnie Józef i kolejno jego syn, równie¿ Józef Ju-
Dziedzictwo rodzime zagroda wiejska w Wysokiej Zaborskiej
Fot. 1
Fot. 2 Fot. 3 Fot. 4
Artyku³ poni¿szy powsta³ na podstawie pracy semestralnej wykonanej przez Autorkê w ramach przedmiotu Kulturo- twórcze aspekty budownictwa wprowadzonego do programu studiów na b. Wydziale Budownictwa L¹dowego w 1998 r.
jako wynik realizowanego wówczas projektu TEMPUS-Phare pt. Civil Engineering Curriculum Development. O przedsiê- wziêciu tym wspomina³em wielokrotnie na ³amach PISMA PG oraz prezentowa³em je na konferencjach krajowych i zagra- nicznych. Moje dotychczasowe osi¹gniêcia w promocji zasad zrównowa¿onej ochrony dziedzictwa kulturowego oraz popularyzacji tradycji i zabytków in¿ynierii budowlanej znalaz³y uznanie miêdzynarodowego grona ekspertów Forum UNESCO University and Heritage, w wyniku czego w marcu 2004 r. instytucja ta wyrazi³a zgodê na powo³anie na Politechnice Gdañskiej swojej agendy, pierwszej w Polsce. Dalszy rozwój tej kulturotwórczej i edukacyjnej inicjatywy zale¿y obecnie od warunków, jakie zapewni¹ w³adze uczelni.
Waldemar Affelt Koordynator Biura Forum UNESCO University and Heritage
Gdañsk Branch Office
trzenka-Trzebiatowski.
Pierwszy zapis dotyczy³ wydarzeñ poprze- dzaj¹cych rok wybuchu wojny francusko-pru- skiej (1869). W Wysokiej gospodaruje Mar- cin Jutrzenka-Trzebiatowski. Ojciec przeka- za³ Marcinowi gospodarstwo w 1857 roku.
Jako ciekawostkê mo¿na podaæ, ¿e w rok pó- niej, w dokumencie z klasyfikacji gruntów trzech w³acicieli podpisywa³o siê krzy¿yka- mi, a tylko Marcin imieniem i nazwiskiem;
nale¿a³ do pokolenia, które pierwsze zosta³o objête obowi¹zkow¹ nauk¹. Zagroda Marci- na sta³a przy lesie od strony Przymuszewa (dzisiaj pami¹tkê stanowi jedynie stodo³a, dom zosta³ spalony przez Niemców podczas II wojny wiatowej). Do Marcina nale¿a³ tak-
¿e dom na drugim krañcu wsi, na Nytychu.
Tam mieszkali dzier¿awcy (obecnie mieszkaj¹ tam potomkowie Jutrzenek).
W 1885 roku we wsi by³o 77 mieszkañ- ców, 11 domów, z których wszystkie drew- niane.
Z kolejnych zapisów mo¿emy dowiedzieæ siê o sposobie i technologii prac rolnych.
W 1895 roku do gospodarstwa wkracza ma³a mechanizacja. Józef kupujê mane¿ (do sieczkarni) i wagê. Dotychczas zbo¿e odmie- rzano korcem, a sieczkê r¿niêto kos¹. M³óce- nie nadal odbywa siê cepami. M³ockarnie s¹ jeszcze za drogie.
XX wiek powitano godnie. W 1901 roku w tartaku w Wysokiej Zaborskiej zastosowa- no maszynê parow¹.
Z zapisu z 1912 roku mo¿na wywniosko- waæ, i¿ we wsi pracowali rzemielnicy, tacy jak: ko³odziej, kowal i krawiec.
To, co stanowi dzisiejszy dorobek, niewiele siê zmieni³o w porównaniu z ubieg³ym stule- ciem. Brak nawet drobnego przemys³u w oko- licy jest przyczyn¹ trudnienia siê przez miesz- kañców poza rolnictwem jedynie zbieractwem lenym i po³owem ryb w pobliskich jeziorach.
Szans¹ na rozwój lokalnych tradycji bu- downictwa mo¿e okazaæ siê agroturystyka.
Doznania estetyczne turystów w du¿ej mie- rze zale¿eæ bêd¹ od umiejêtnego kontynuowa- nia rodzimej kultury przestrzennej.
Drewniane chaty z Wysokiej Zaborskiej zosta³y zamieszczone w ewidencji Woje- wódzkiego Konserwatora Zabytków, jednak mimo dostrzegania walorów architektonicz- nych tej zabudowy niewiele osób docenia aspekty kultury materialnej i duchowej, ja- kie s¹ g³ówn¹ przyczyn¹ dumy i radoci mieszkañców i przyjació³ tej niewielkiej osa- dy. Ka¿da z cha³up by³a wiadkiem wielu wydarzeñ: mo¿e radoci z narodzin kolejne- go cz³onka rodziny, wojny, zakupu nowej maszyny, po¿aru, wschodów i zachodów s³oñca...
Fot. 5
Fot. 6
Fot. 7
Fot. 8
Trzeba jednak przyznaæ, ¿e nawet najdo-
k³adniejsze zapisy nie oddaj¹ magii tego miej- sca bez tradycyjnej zabudowy. To w³anie za- bytkowe drewniane cha³upy zagrodzone ni- skimi p³otami pozwalaj¹ zaw³adn¹æ wyobra- ni¹. To niezwyk³e miejsce, gdzie latem brzê- cz¹ pszczo³y, a zim¹ koniki sun¹ saniami po zanie¿onej drodze do oddalonego o ponad piêæ kilometrów koció³ka.
Harmonia, któr¹ tworz¹ naturalny krajo- braz i dzie³o cz³owieka, przyci¹ga turystów szukaj¹cych oazy spokoju i walorów estetycz- nych.
wiadomoæ wagi dziedzictwa kulturowe- go w umacnianiu poczucia historycznej i spo-
³ecznej to¿samoci cz³owieka, której mo¿emy pozazdrociæ mieszkañcom Wysokiej Zabor- skiej, doskonale oddaje wiersz autorstwa m³o- dego poety kaszubskiego, Tomasz Jutrzenki- Trzebiatowskiego, wnuka ostatniego kronika- rza dziejów tej wsi.
Domocëzna
D¿inie nôm Naszô domocëzna Naszô tradicëjô D¿in¹ ti lëdze
Co tëli robi¹ dlô naji kulturë To oni sztô³tëj¹ naji mëslë
To dzaka nima stôwomë sa bogatszi Nie dozwólmë, cobë znikwi³ Brzôd naszich starków
Dom ojczysty
Ginie nam Nasz dom ojczysty Nasza tradycja Gin¹ ci ludzie
Którzy tyle robi¹ dla naszej kultury To oni kszta³tuj¹ nasze myli To dziêki nim stajemy siê bogatsi Nie pozwólmy, ¿eby znikn¹³ Owoc naszych przodków
2Natalia Jagielska Wydzia³ In¿ynierii L¹dowej
PS. Artyku³ stanowi kanwê referatu zaprezentowanego przez Autorkê na VI Miêdzynarodowej Studenckiej Sesji Naukowej z okazji XXXV-lecia Wydzia³u In-
¿ynierii Metalowej i Metalurgii Politechniki l¹skiej w Katowicach 6 maja 2004 r
.
1 E. Szczesiak, Ma³a Odyseja. ladami Remusa, Gdañsk 1996, s. 107.
2 Trzebiatowscy 1515-2000, pod red. E. Trzebiatowskie- go, Sopot, 2000, s. 61-62.
Czy na Twojej uczelni wyk³adano in- wentykê?
Czy na dyplomie masz stopieñ z in- wentyki?
Czy pracuj¹c koncepcyjnie, pos³ugu- jesz siê inwentyk¹?
Lada dzieñ trzeba bêdzie zacz¹æ od- powiadaæ na takie pytania. Byæ mo¿e jako pierwsi zaczn¹ je zadawaæ ³owcy g³ów, szukaj¹c najlepszych pracowni- ków koncepcyjnych dla najbardziej wy- magaj¹cych pracodawców. Byæ mo¿e jako pierwsze postawi¹ je najbardziej ambitne agencje promocji kadr i agen- cje doradztwa personalnego. Byæ mo¿e uczelnie przestan¹ stawiaæ wy³¹cznie na wt³aczanie studentom wiedzy, a przy- pomn¹ sobie, ¿e o jakoci profesjonali- sty decyduj¹: jego wiedza i jego ope- rowanie wiedz¹!
Elementami sk³adowymi operowa- nia wiedz¹ s¹ w³asne umiejêtnoci (wrodzone i nabyte). Inwentyka wzbo- gaca je o regu³y nowego postêpowania.
Dotychczasow¹ inwentykê uzupe³nia propozycja mojego autorstwa, zak³ada- j¹ca, ¿e w procesie koncypowania mog¹ braæ udzia³ tak¿e intuicja i wy- obrania najwybitniejszych twórców dzie³ sztuki malarskiej oraz poetyc- kiej.
Od 1956 roku zajmujê siê tworze- niem zapisów (stymulatorów), których celem jest gromadzenie oraz przekazy- wanie intuicji i wyobrani zaczerpniê- tych z dzie³ sztuk plastycznych (malar- stwa, architektury, rzeby, fotografiki, scenografii itd.) i poezji. W ci¹gu mi- nionych 48 lat powsta³o oko³o 16.200 takich stymulatorów. Ka¿dy z nich sk³a- da siê z od 30 do 50 fragmentów, czyli
grup stymulacyjnych. Codzienne
wiczenie stymulacji pracy koncepcyj- nej, zajmuj¹ce ok. 20 minut, wymaga u¿ycia od 2 do 4 grup stymulacyjnych.
Wynika z tego, ¿e przez wiele lat mo¿- na korzystaæ codziennie z innej grupy.
Taka liczba zgromadzonych stymulato-
rów oznacza te¿, ¿e zosta³y spenetro- wane i przetworzone, zamienione w
ród³a dodatkowej intuicji i wyobra- ni, niemal wszystkie z wa¿nych w dzie- jach ludzkoci dzie³ plastycznych i po- etyckich. Mo¿na zatem przyj¹æ, ¿e daje to nieograniczone mo¿liwoci wyko- rzystania zbioru stymulatorów.
Reasumuj¹c: stymulowanie koncep- cji to ci¹g³e stosowanie (przyjmowanie)
jednorazowych zastrzyków intuicji i wyobrani. Takie pod³¹czanie cu- dzej intuicji i wyobrani do naszego procesu koncypowania uniemo¿liwia nam stosowanie stereotypów i szablo- nów. Wch³aniaj¹c ka¿dego dnia od- powiedni materia³ stymulacyjny (np.
nawi¹zuj¹cy do upodobañ Van Gogha), przestajemy myleæ wy³¹cznie wed³ug w³asnych wyobra¿eñ.
Do nauki tej metody s³u¿y podrêcz- nik In¿ynieria twórczego mylenia samouczek stymulowania pracy kon- cepcyjnej (Gdañsk 1998) i witryna in- ternetowa <http://republika.pl/
sitm2000>, która zawiera 47 przyk³a- dów stosowania grup symulacyjnych do wielu zadañ z najrozmaitszych ga³êzi nauki.
We wspomnianym podrêczniku po- dano 378 grup i 378 przypisów do nich.
Z ka¿dej grupy stymulacyjnej i z ka¿- dego przypisu do niej, czyli w sumie z 756 elementów, da siê wy³oniæ przynaj- mniej po jednym zadaniu, przy czym, jeli robi to osoba niemaj¹ca pokane- go zasobu wiedzy, zadanie bêdzie doæ ogólnikowe tym niemniej w pe³ni przydatne, by æwiczyæ na nim u¿ycie takiej grupy. Tego rodzaju æwiczenia prowadzi³em ze studentami 5 roku Wydzia³u Ekonomii i Zarz¹dzania Po- litechniki Gdañskiej, a tak¿e na trzy- dziestodniowym kursie trenerów sty- mulowania pracy koncepcyjnej.
W wymienionej witrynie interneto- wej umieszczono tak¿e program: Klon Jamesa D. Watsona rozpoznanie i wy- korzystanie rezerw w odkryciu struk-
tury DNA. We wstêpie do niego piszê m.in.: Oto 167 otwaræ zamkniêtej ju¿
karty, czyli 167 tak zwanych «alterna- tywnych podejæ» do historii stworze- nia koncepcji struktury DNA, opisanej przez Jamesa D. Watsona w ksi¹¿ce Podwójna helisa. Innymi s³owy, jest to 167 okolicznoci z ¿ycia Jamesa D.
Watsona, które doprowadzi³y go we- spó³ z Francisem Crickiem do odkry- cia struktury DNA. Dzi ponownie Ja- mes D. Watson (jako klon Jamesa D.
Watsona) ma przejæ przez owe 167 okolicznoci (oraz towarzysz¹ce im przemylenia), tym razem jednak wzbo- gacony o 167 grup stymulacyjnych opi- sanych we wspomnianej ksi¹¿ce In¿y- nieria twórczego mylenia.
W notce Wizja programu piszê:
Wyobramy sobie Jamesa D. Watso- na id¹cego d³ugim, ciemnym koryta- rzem, maj¹cego daleko przed sob¹ pod-
wietlone drzwi wiod¹ce do odkrycia struktury DNA. Korytarz ma po obu stronach zarysowane kontury wielu drzwi, ale Watson mija je, nie otwiera- j¹c. W moim programie «Klon Jamesa D. Watsona» przez u¿ycie 167 grup sty- mulacyjnych drzwi te przygotowa³em
mniej lub bardziej do otwarcia, a nawet w niektórych przypadkach uchy- li³em, demonstruj¹c, co mo¿na za nimi znaleæ
A co mo¿na za nimi znaleæ? Suge- rujê, ¿e odkrycia z dziedziny chemii i struktury bia³ek pod warunkiem, ¿e do programu wejdzie jaki kreatywny chemik, np. specjalista z chemii teore- tycznej.
Dodam jeszcze, ¿e wspó³pracê z pro- gramem stymulowania pracy koncep- cyjnej zadeklarowa³y: Orodek Doradz- twa i Treningu Kierowniczego w Gdañ- sku, Agencja Promocji Kadr w Gdyni oraz Agencja Doradztwa Personalnego w Gdyni.
Natomiast g³ównym powodem poda- nych wy¿ej informacji jest dla mnie na- gl¹ca koniecznoæ znalezienia kontynu- atorów, którzy mogliby uczestniczyæ w doprowadzeniu do koñca wdro¿enia tak globalnego programu, zak³adaj¹cego zamianê ka¿dej pracy koncepcyjnej na pracê stymulowan¹ przez wch³oniêcie dodatkowej intuicji i wyobrani.
Miros³aw Stecewicz Student Wydzia³u Mechanicznego Politechniki Gdañskiej w latach 1950-56
Redakcja otrzyma³a poni¿szy tekst od autora Programu stymulowania pracy koncepcyjneji za³o¿yciela Stowarzyszenia In¿ynieria Twórczego Mylenia (zob. <http://kbn.icm.edu.pl/inne/
tow_nau/stowarz.html>). Drukujemy ten tekst jako prezentacjê propozycji autorskiego progra- mu z inwentyki, opartego na zasadzie przekazywania energii zaczerpniêtej z dzie³ sztuki.
Po pierwsze... inwentyka!
Czy pójdziesz dalej ni¿ ci, którzy urodzili siê z tob¹?
Pablo Neruda
W specjalnym wydaniu PISMA PG nr 8/2004 na stronie 54 pokazano publikacje zwi¹zane z Rokiem Jubile- uszowym PG, przekazane redakcji.
Wród nich znajduje siê ksi¹¿ka prof.
Zbigniewa Cywiñskiego 100 YEARS OF THE TECHNICAL UNIVERSITY EDUCATION IN GDAÑSK 1904-2004
(POLNORD Wydawnictwo OSKAR, Gdañsk 2004, str. 157, il. 185, bibl. 176).
Wype³nia ona lukê w miêdzynarodowej popularyzacji naszej uczelni oraz jej hi- storycznego t³a, w jakim po traktacie wersalskim odradza³a siê Druga Rzecz- pospolita, a po II wojnie wiatowej po- wstawa³a z gruzów Polska poja³tañska.
Realia te, zdarza siê dzi, ¿e niezbyt zna- ne m³odszym pokoleniom Polaków, s¹ na ogó³ obce opinii miêdzynarodowej. We- d³ug relacji autora, podczas swojej kil- kuletniej pracy za granic¹ i przy okazji innych kontaktów miêdzynarodowych bywa³ on wiadkiem pomijania spraw polskich milczeniem lub te¿ stawiania ich w z³ym, niechêtnym Polsce wietle.
I ja wspominam polemikê sprzed lat z brytyjskim urzêdnikiem emigracyjnym, który prosi³ mnie o z³o¿enie na kwestio- nariuszu podpisu po angielsku. Na moje zdziwienie i komentarz, ¿e podpis ma siê tylko jeden, cz³owiek ten (nie pomnê kobieta, czy mê¿czyzna) wyjani³, i¿ cho- dzi o podpis nie cyrylic¹, gdy¿ myla³, i¿ tym w³anie alfabetem pos³ugujemy
siê w Polsce. Dzieje krainy miêdzy Ba³- tykiem a górami znacz¹ ich materialne skutki wci¹¿ widoczne w jej zró¿nicowa- nym krajobrazie kulturowym oraz niema- terialne lady kulturowe nadal tkwi¹ce w mentalnoci ludnoci o ró¿nej prowe- niencji regionalnej (np. hierarchia war- toci, etos pracy, altruizm itp.), bez wzglêdu na to, gdzie jej przedstawicie- lom wypad³o dzi ¿yæ. W mozaice regio- nalizmów rdzenny gdañszczanin, a pó- niej obywatel Wolnego Miasta Gdañska by³ zjawiskiem szczególnym. Jesieni¹ tego roku, podczas miêdzynarodowej konferencji s³ucha³em oficjalnego wyst¹- pienia wysokiego urzêdnika instytucji centralnej, który obecne województwo zachodnio-pomorskie nazwa³ terenami przy³¹czonymi do Polski, w nastêpnym zdaniu przeciwstawiaj¹c je terenom rdzennie polskim. Byæ mo¿e by³ to przy- k³ad poakcesyjnej poprawnoci politycz- nej pojmowanej z warszawskiej perspek- tywy.
Profesor Zbigniew Cywiñski, zwi¹za- ny z nasz¹ uczelni¹ od 1949 r., swoim dzie³em pragnie przybli¿yæ czytelniko- wi zagranicznemu swój punkt widzenia na okolicznoci faktów historycznych:
powstanie kolejnej politechniki w zabo- rze pruskim w³anie w Gdañsku, jej funk- cjonowanie w latach miêdzywojennych w Wolnym Miecie Gdañsku i podczas niemieckiej okupacji w okresie II wojny
wiatowej, ustanowienie Politechniki Gdañskiej w 1945 r. W tym celu wyko- rzystuje on obficie ówczesne doniesie- nia prasowe, motywowany sugesti¹ Nor- mana Daviesa, i¿ wa¿ne jest, ¿eby kto
pisa³ o historii Polski i ¿eby jego ksi¹¿ki by³y znane w Londynie, w Berlinie, w Waszyngtonie. W przeciwnym razie po- litycy dzia³aj¹ tak, jakby Polska nie ist- nia³a albo nie by³a wa¿na. Wychodz¹ z za³o¿enia, ¿e nie musz¹ pamiêtaæ o tych Polaczkach (Tygodnik Powszechny 2001, 28 (2714), 1, 8). Ponadto wydaje siê, ¿e w dobie obecnej angielski jêzyk ksi¹¿ki nie powinien byæ przeszkod¹ w jej odbiorze i przez krajowego czytelni- ka tym bardziej, ¿e wstêp napisano po polsku, a angielski tekst jest g³ównie t³u- maczeniem i komentarzem zaprezento- wanych w niej in extenso artyku³ów z prasy polskiej i niemieckiej. Na koniec
Kamienie milowe uniwersyteckiego kszta³cenia technicznego w Gdañsku
swoich rozwa¿añ autor cytuje W³adys³a- wa Be³zy Katechizm polskiego dziec- ka, natomiast na wewnêtrznych ok³ad- kach ksi¹¿ki uwa¿ny czytelnik znajdzie herb Gdañska (patrz wy¿ej) w wymow- nej aran¿acji autora oraz jej pierwowzór przypisywany A. M. Hackiemu, opato- wi cysterskiemu z Oliwy (1683-1703).
Ta niecodzienna publikacja która sta³a siê mo¿liwa dziêki wsparciu omiu sponsorów z pewnoci¹ odpowiada ju- bileuszowym potrzebom Politechniki Gdañskiej. Mo¿emy mieæ satysfakcjê, ¿e cz³owiek techniki wywodz¹cy siê z na- szego grona, z osobistej inicjatywy i zda- ny na w³asne si³y podj¹³ trud stworzenia tego ambitnego dzie³a o znacz¹cej wy- mowie humanistycznej, dobrze s³u¿¹ce- go promowaniu swojej i naszej Alma Mater.
Waldemar Affelt
Wydzia³ In¿ynierii L¹dowej
i rodowiska
W sk³adzie osobowym uczelni wy- drukowanym na semestr zimowy roku 1904/1905 zamieszczony jest tak¿e imienny spis studentów St i wolnych s³uchaczy H (rys. 1).
Przy koñcu semestru zimowego 1904/
1905 uczelnia liczy³a ogó³em 189 studen- tów oraz 57 wolnych s³uchaczy. Wiêk- szoæ m³odzie¿y stanowili obywatele Kró- lestwa Prus (154 stud. + 52 wolnych s³uch.), ale du¿a grupa pochodzi³a z in- nych pañstw, wchodz¹cych w sk³ad Rze- szy Niemieckiej (22 stud. + 4 wolnych s³uch.). Niewielki odsetek tworzyli m³o- dzieñcy wywodz¹cy siê z innych krajów, jak Austria, Rosja, Rumunia, Szwajcaria, Serbia, a nawet Kuba! Ogólnie bior¹c, cu- dzoziemskich studentów by³o omiu plus jeden wolny s³uchacz.
Teczek osobistych tych studentów, któ- rzy zaczêli kszta³ciæ siê przed rokiem 1910 prawie nie ma, a jedyny ciekawy wyj¹tek stanowi¹ dokumenty FELIKSA CAPELL- MANNA, który studiowa³ elektrotechnikê (rys. 2).
Felix Capellmann, obywatel austriac- ki, urodzi³ siê 5.10.1881 roku w portowym miecie Pula (w³oska forma nazwy brzmia³a Pola), le¿¹cym na pó³wyspie Istria. Okolice te w latach 1797 do 1918 nale¿a³y do Cesarstwa Austriackiego, któ- re w owym miecie wybudowa³o stocz-
niê, a tak¿e za³o¿y³o bazê marynarki wo- jennej. Twórc¹ tej si³y zbrojnej by³ admi- ra³ Wilhelm von Tegetthoff (1827-1871).
Dowodzi³ on austriackimi okrêtami pod- czas wojny i pod jego rozkazami w dniu 20 lipca 1866, ko³o dalmatyñskiej wyspy Lissa, odniesione zosta³o zwyciêstwo nad w³osk¹ marynark¹ wojenn¹ (rys. 3).
Dr Wilhelm Capellmann (ojciec stu- denta) by³ lekarzem okrêtowym w au- striackiej marynarce wojennej. Przysz³y student we wczesnych latach dziecinnych mieszka³ w Wiedniu, a póniej przez piêæ lat uczy³ siê w szkole podstawowej w Meranie, który le¿y w Tyrolu Po³udnio- wym. Od 15 wrzenia 1891 by³ uczniem Cesarsko-Królewskiego Gimnazjum Pañ- stwowego w Salzburgu, gdzie 20 czerw- ca 1900 zda³ maturê.
W tym samym roku zg³osi³ siê jako ochotnik do odbycia jednorocznej s³u¿by wojskowej, a po jej ukoñczeniu w pa- dzierniku 1901 wst¹pi³ do Ksi¹¿êcej Wy-
¿szej Szko³y Technicznej Fridericiana
w Karlsruhe. Po szeciu semestrach, w padzierniku 1904, przeniós³ siê do Gdañ- ska. Mieszka³ pocz¹tkowo przy Grun- waldzkiej 80 (to znaczy przy skrzy¿owa- niu z Jakow¹ Dolin¹). Przegl¹dn¹³em ksiêgê adresow¹ z roku 1905 i okaza³o siê,
¿e oprócz innych najemców mieszka³o tam kilku studentów: Hugo Funke i Erich
Walter (obaj okreleni jako cand.ing. czyli po pó³dyplomie), a tak¿e studenci
Robert Caro i Wolfgang Schwing. Capel- lmann musia³ byæ sublokatorem kogo, kto dzier¿awi³ pomieszczenie. Widaæ, ¿e Walter Funk i Erich Walter rozpoczêli stu- dia na innej uczelni i tak jak Capellmann przenieli siê do Gdañska; ca³a ta grupa kszta³ci³a siê na Wydziale Mechaniki i Elektrotechniki.
W roku 1906 Felix Capellmann kwa- terowa³ w innym miejscu, bo przy Mon- twi³a-Mireckiego 7, a w roku nastêpnym przy ul. Klonowej 6. Pracê dyplomow¹- przygotowywa³ w roku 1909, kiedy misz- ka³ przy ul. Politechnicznej 6. Oprócz Ca- pellmanna mieszka³o tam jeszcze siedmiu studentów z innych wydzia³ów i ni¿szych lat. Zajêcia na Königliche Technische Hochschule zu Danzig rozpoczê³y siê w poniedzia³ek 17 padziernika 1904 r.
Dziêki zaliczeniom z okresu studiów w Karlsruhe Capellmann by³ zwolniony z æwiczeñ z przedmiotów Mechanika, Fi- zyka i Wy¿sza matematyka. Przez ca³y kwarta³ roku 1905 zaj¹³ siê praktyk¹ ale brak jest wiadomoci o jej miejscu i cha- rakterze.
Czuj¹c siê nale¿ycie przygotowany, ju¿
w dniu 10 marca 1906 z³o¿y³ wniosek o przeprowadzenie egzaminu pó³dyplomo- wego, który odby³ siê w dwu kolejnych dniach. Uzyskane wyniki zosta³y zapisa- ne w odpowiednich rubrykach arkusza ocen, w³¹czonego do teczki danego stu- denta. Mo¿e to wskazywaæ, i¿ nie prowa- dzono jeszcze indeksu w postaci ksi¹¿ecz- ki. W poniedzia³ek 30.04.1906 Capell- mann zda³:
Mechanikê prof. Lorenz da³ ocenê do- Wy¿sz¹ mateamtykê prof. Sommed da³ br¹,
ocenê dobr¹,
Student Felix Capellmann
Rys. 2 Rys. 1
Czêci maszyn prof. Schulze-Pillot da³ ocenê dostat. minus,
za we wtorek 1 maja 1906 rozliczy³ przedmioty:
Fizyka prof. Wien da³ ocenê dostatecz- Chemia prof. Ruff da³ ocenê dostatecz- n¹, Geometria wykrelna prof. Schilling da³ n¹,
ocenê bardzo dobr¹,
Maszynoznawstwo prof. Tischbein da³ ocenê dostateczn¹,
Ekonomia narodowa prof. Thiess da³ ocenê dostateczn¹ plus.
W tym arkuszu ocen uwagê zwraca fakt, i¿ profesor Sommer podwy¿szy³ oce- nê Wy¿szej matematyki z okrelenia
dostatecznie na dobrze co wypada rozumieæ jako efekt proby studenta o dodatkowe pytania. Ca³y arkusz trafi³ do profesora Roesslera, dziekana Wydzia³u III, który 2 maja 1906 uzna³ egzamin za
zdany (rys. 4).
Praktyka zawodowa wymagana przed przyst¹pieniem do egzaminu dyplomowe- go mia³a trwaæ 12 miesiêcy. Po wys³ucha- niu wyk³adów i odrobieniu æwiczeñ z wa¿niejszych przedmiotów zawodowych, tak¹ praktykê student Capellmann rozpo- cz¹³ 01.05.1906, a zakoñczy³ j¹ w dniu 10.05.1907. Praktykê realizowa³ w Anglii, gdzie pracowa³ w zak³adach firmy Sie- mens Brothers Dynamo Works Ltd, mieszcz¹cych siê w Stafford. Wiosn¹ roku 1908 wyjecha³ do Ameryki, gdzie przez pewien czas pracowa³ w firmie General Electric Company.
Wniosek o przeprowadzenie egzami- nu dyplomowego dla kierunku elektro- technicznego z³o¿y³ 1 listopada 1909, a zatem jeszcze przed zakoñczeniem wyma- ganych æwiczeñ i projektów. W czêci
æwiczeniowej nastêpnego arkusza ocen wystêpuj¹ zapisy:
Pr¹dnica elektryczna z ocen¹ bardzo dobr¹,
Silnik elektryczny z ocen¹ bardzo do- Uk³ad elektryczny (domowy) z ocen¹ br¹,
bardzo dobr¹,
Doæ du¿y podnonik z ocen¹ dobr¹, Æwiczenia w laboratorium elektrycznym
z ocen¹ bardzo dobr¹,
Æwiczenia w laboratorium maszynowym
z ocen¹ dobr¹.
Osobno oceniona jest praca dyplomowa jako bardzo dobra.
W tej czêci nie podano ¿adnych dat przy wpisanych wynikach (rys. 5).
Wniosek studenta zosta³ zaakceptowa- ny przez dziekana, którym by³ wtedy prof.
Schulze-Pillot. Na opiekuna pracy dyplo- mowej powo³a³ on prof. Roesslera, a wy-
danie tematu pracy wyznaczy³ na 20.11.1909.
Tematem pracy dyplomowej by³o za- projektowanie podstacji zawieraj¹cej dwie przetwornice jedno twornikowe po 350 kW dla sieci pr¹du sta³ego o napiêciu 220 V. Zasilanie nale¿a³o przewidzieæ z sieci trójfazowej 8000 V. Sieæ sta³opr¹dowa mia³a zasilaæ zarówno owietlenie, jak i silniki, oraz byæ po³¹czona z bateri¹ aku- mulatorów o mocy 200 kW przy roz³ado- waniu pr¹dem trzygodzinnym.
Po uporaniu siê z zaliczeniami, w dniu 28.02.1910 dyplomant zawiadomi³ opie- kuna, ¿e od 2 marca do 25 kwietnia za- mierza przebywaæ w pó³nocnych W³o- szech, gdzie zatrzyma siê w miejscowo-
ci Fasano (ko³o Gardone), w pensjona- cie Gigola. W dniu 9 marca dziekan wys³a³ dyplomantowi ocenê pracy dyplo- mowej ³¹cznie z zawiadomieniem o da- cie egzaminu dyplomowego: od 21 do 23 kwietnia 1910. W teczce studenckiej za- chowane s¹ o³ówkowe notatki, sporz¹dzo- ne przez studenta podczas egzaminów.
Znajduje siê tam tak¿e notatka, ¿e czêæ wymaganych dokumentów (np. wiadec- two dojrza³oci) przekazano do sekreta- riatu.
Podczas pierwszej czêci odby³y siê nastêpuj¹ce egzaminy:
Silniki i maszyny robocze prof. Wagner da³ ocenê dostateczn¹,
Narzêdzia i napêdy fabryczne prof. Prinz da³ doæ dobrze,
Przek³ad z literatury angielskiej prof.
Schulze-Pillot uzna³ za dobry.
W drugiej czêci, odbytej 23 kwietnia, doc. dr Roth zaj¹³ siê tematami z trzech
Rys. 3Rys. 4
przedmiotów elektrotechnicznych:
Elektromechanika da³ ocenê bardzo do- Maszyny i przyrz¹dy elektryczne da³ br¹,
ocenê dobr¹,
Uk³ady elektryczne da³ ocenê bardzo dobr¹.
W tym samym roku dziekan Wydzia³u III, prof. Schulze-Pillot, wpisa³ na tym¿e
arkuszu stwierdzenie, ¿e egzamin dyplo- mowy zosta³ zdany. Tê te¿ datê ma wia- dectwo stwierdzaj¹ce, ¿e FELIX CAPEL- LMANN z Pola w Istrii ma stopieñ IN-
¯YNIERA DYPLOMOWANEGO. wia- dectwo to zosta³o opatrzone pieczêci¹ okr¹g³¹ uczelni oraz podpisami rektora prof. Matthaei i dziekana Wydzia³u III prof. Schulze-Pillota. Druk owego doku-
mentu wykona³a firma Schwital und Rohrbeck w Gdañsku. Orygina³ tego dy- plomu jest tak¿e wszyty do tej teczki.
Wskazuje to, ¿e absolwent z niewiado- mej przyczyny nie odebra³ dyplomu (rys.
6).
Jerzy Sawicki Emerytowany profesor PG
Rys. 5 Rys. 6
T adeusz Bartkowski (powszechnie na- zywany Bartkiem) rozpocz¹³ studia na Wydziale Elektrycznym (dzisiaj Wy- dzia³ Elektrotechniki i Automatyki), a ukoñczy³ je na Wydziale £¹cznoci (dzi- siaj Wydzia³ Elektroniki, Telekomunika- cji i Informatyki) wy³onionym z Wydzia-
³u Elektrycznego w roku 1951. Jego m³o- dzieñcz¹ pasj¹ by³a radiotechnika. Ju¿
podczas wojny konstruowa³ odbiorniki radiowe, by s³uchaæ wiadomoci z fron- tu. Na studiach pog³êbi³ swoj¹ wiedzê i jako zdolny absolwent pozosta³ na poli- technice. W jego pokoju znajdowa³ siê pokany zbiór lamp i uk³adów elektro- nicznych, które pamiêta³y tamte trudne czasy.
Jako m³ody pracownik wykazywa³ siê talentem in¿ynierskim. Pozostawi³ po so-
bie kilkanacie patentów dotycz¹cych uk³adów przekanikowych, wzmacniaczy tranzystorowych i fizycznych generato- rów losowych. Patenty te obowi¹zywa³y zarówno w kraju, jak i za granic¹, w pañ- stwach obozu socjalistycznego (Czecho- s³owacja, Wêgry, NRD), ale równie¿ za
¿elazn¹ kurtyn¹ (RFN, Belgia). Ich wspó³- twórcami byli te¿ inni pracownicy Wy- dzia³u, jak póniejsi prof. Marian Ziental- ski, prof. Józef Sa³aciñski, czy dr Micha³ Smoczyñski. W pocz¹tku lat 60. zaj¹³ siê technik¹ impulsow¹ i jej naturalnym roz- szerzeniem technik¹ komputerow¹, co sta³o siê Jego pasj¹ do koñca ¿ycia. Kon- sekwencj¹ tych zainteresowañ by³o wpro- wadzenie nowatorskich przedmiotów na- uczania z tej dziedziny. Gdy pod koniec lat 60. staraniami prof. Jerzego Seidlera
Wydzia³ £¹cznoci otrzyma³ w darze od Zak³adu Aparatów Matematycznych w Warszawie pierwsz¹ maszynê cyfrow¹, to m³ody doktor Bartkowski zosta³ g³ównym inicjatorem i realizatorem nowych, rozsze- rzonych przedmiotów z programowania komputerów oraz organizacji i architek- tury systemów komputerowych. Natural- nym nastêpstwem tego dzia³ania by³o opracowanie przez Niego pierwszego pro- gramu studiów dla kierunku Informatyka, który zosta³ wdro¿ony na Wydziale w la- tach 70.! Stale przesiadywa³ w laborato- riach nad testowaniem niuansów jêzyków programowania, oraz rozpoznawaniem ówczesnych architektur komputerów.
By³o to szalenie trudne zadanie, z uwagi na tajemnicê producentów, jak i brak od- powiedniej dokumentacji. Trzeba by³o w³o¿yæ wiele wysi³ku, by dociec, jakie przyjêto rozwi¹zania i co mo¿na jeszcze w nich poprawiæ. Szybki postêp w roz- woju organizacji systemów komputero- wych wymaga³ nie lada zdolnoci i talen-
Wspomnienie o doc. Tadeuszu Bartkowskim
Niezapomniany Bartek
tu, by zrozumieæ i ulepszaæ coraz to bar- dziej skomplikowane konstrukcje i efek- tywnie je wykorzystywaæ w konkretnym
rodowisku u¿ytkowym.
Wydarzenia z marca 1968 roku spowo- dowa³y spore zmiany na uczelniach, w konsekwencji ministerialnych decyzji dr in¿. Tadeusz Bartkowski zosta³ docentem, co oznacza³o status pracownika samo- dzielnego i pe³n¹ stabilizacjê zatrudnie- nia trzydzieci lat póniej ostro skrytyko- wano poprzednio podjête decyzje, odbie- raj¹c docentom marcowym istotne uprawnienia naukowe.
W przypadku Tadeusza Bartkowskie- go by³a to szalenie krzywdz¹ca decyzja.
Ówczesny Jego dorobek w pe³ni uzasad- nia³ awans na samodzielnego pracowni- ka naukowego. W swojej karierze zawo- dowej Docent zorganizowa³ bardzo cie- kawy zespó³ badawczy, który dopracowa³ siê pierwszego mikrokomputera. On sam zosta³ promotorem 8 prac doktorskich, opublikowa³ wiele prac naukowych i wy- g³osi³ wiele ciekawych referatów na kon- ferencjach krajowych i zagranicznych z modelowania systemów oraz zrealizowa³ oko³o 40 prac dla przemys³u, w tym rów- nie¿ prototypy nowoczesnych urz¹dzeñ.
I to wszystko okaza³o siê niewa¿ne bez posiadania stopnia dra habilitowanego.
Czu³o siê, ¿e to prze¿ywa, ale On nigdy siê nie skar¿y³, by³ jak zwykle pogodny i ze wzmo¿on¹ starannoci¹ dalej kierowa³ swoim zak³adem. Stymulowa³ wprowa- dzanie nowej tematyki do zajêæ dydak- tycznych, rozwija³ nowe zestawy æwiczeñ do zajêæ laboratoryjnych. I tak doczeka³ siê 40-lecia swojej pracy zawodowej, przekazuj¹c katedrê swojemu wychowan- kowi. Co wiêcej, z pracowników Jego ze- spo³u powsta³y trzy nastêpne katedry in- formatyczne, kierowane obecnie przez prof. Janusza Górskiego, prof. Marka Kubalego i dr. hab. Bogdana Wiszniew- skiego. Mo¿na wiêc mia³o owiadczyæ,
¿e jest twórc¹ informatyki na naszym Wy- dziale!
Na uroczystociach 40-lecia pracy za- wodowej by³y wspania³e torty zrobione przez ¿onê Docenta, przyby³o wielu daw- nych Jego kolegów i wspó³pracowników, którzy w pe³ni podkrelali Jego zas³ugi dla Wydzia³u, tak czêsto niedocenione przez innych, zaanga¿owanych tylko w zdoby- wanie stopni i tytu³ów naukowych. Nie- wielk¹ rekompensat¹ dla Docenta by³ ar- tyku³ w Pimie PG zatytu³owany Po prostu Bartek. Oto fragment z tego arty- ku³u (w którym czas teraniejszy zamie-
Zak³opotanie docenta Tadeusza Bartkowskiego i profesora Henryka Krawczyka przed dziele- niem tortu na uroczystoci 30-lecia KASK-u (Katedra Architektury Systemów Komputerowych 2002 r.)
niono na czas przesz³y): To, ¿e nie zosta³ wówczas profesorem, wiadczy o wadli- wym systemie awansowym, preferuj¹cym raczej osi¹gniêcia teoretyczne ni¿ prak- tyczne. To, ¿e nie zosta³ profesorem, mimo tak wielu bezdyskusyjnych osi¹gniêæ,
wiadczy równie¿ o Jego skromnoci i nieprzywi¹zywaniu wagi do awansów.
Kocha³ to, co robi³, pracê traktowa³ jako hobby i w tym wiecie by³o Mu najlepiej.
To u Niego w pokoju na ogó³ wieci³o siê najd³u¿ej wiat³o. Gdy czasem zagl¹da³em do Niego ze s³owami czas na kolacjê, umiecha³ siê tylko i ponownie kierowa³ wzrok na rozbebeszone wnêtrze kompu- tera.
Choæ przeszed³ na emeryturê, wiêcej przebywa³ w pracy ni¿ w domu. Ci¹gle mia³ wiele do zrobienia. By³ koordynato- rem programu Sokrates i nadzorowa³ wy- mian¹ studentów z Niemcami. Opracowa³ program dokumentacji sprawozdañ i pla- nów dydaktycznych, wykorzystywany przez wszystkie katedry Wydzia³u ETI.
Nawet kiedy ostatnio nie dopisywa³o mu zdrowie, twierdzi³, ¿e w swoim pokoju nr 527 gmachu Elektroniki czuje siê najle- piej. Odszed³ od nas, jak pracowa³, po ci- chu, w ostatnie wakacje, kiedy wszyscy
rozjechali siê na urlopy i do wielu infor- macja o tym smutnym zdarzeniu dotar³a ze znacznym opónieniem. Kiedy prof.
Helmut Keutner z Technische Fachhoch- schule w Berlinie, koordynator Sokratesa ze strony niemieckiej, dowiedzia³ siê o tym, przes³a³ kondolencje Rodzinie i Wy- dzia³owi ETI, podkrelaj¹c zas³ugi Docen- ta nie tylko jako nauczyciela akademic- kiego, ale równie¿ jako niezwyk³ego cz³o- wieka. Skromnoæ, pogoda ducha i ser- decznoæ do innych, to jedne z jego nie- zapomnianych cech charakteru. Docent Tadeusz Bartkowski nie doczeka³ siê te¿
uroczystoci 100-lecia politechniki w Gdañsku i 60-lecia Politechniki Gdañ- skiej. Nie doczeka³ siê tych uroczystoci, choæ by³ wspó³twórc¹ wielu jej osi¹gniêæ, które choæ autentyczne i wartociowe, nie sta³y siê nigdy medialne!
Mo¿e wiêc jedno z audytoriów gma- chu ETI nazwaæ Jego imieniem? Mo¿e d¹b, który ostatnio zosta³ posadzony i bê- dzie rós³ przed wejciem do nowego bu- dynku Wydzia³u ETI nazwaæ po prostu BARTKIEM?
Oto ró¿ne wspomnienia pracowników Wydzia³u:
Nasze pierwsze spotkanie jesieñ lub
zima roku 60., Gmach G³ówny, sala na poziomie 400, wieczór. Æwiczenia z elektronicznych wzmacniaczy lampo- wych. Przy tablicy m³ody asystent, mgr Tadeusz Bartkowski. Skupiony, kompe- tentny, przyjazny. Cichym g³osem wpro- wadza w tajniki charakterystyk lamp i prostych roboczych. Co by³o niejasne, staje siê proste i oczywiste. Czuje siê,
¿e przekazywanie wiedzy sprawia Mu przyjemnoæ i satysfakcjê. Emanuje kompetencj¹ i pe³nym panowaniem nad materia³em. Te pierwsze spotkania sprawi³y, ¿e sta³ siê dla nas autoryte- tem i odt¹d przez lata darzylimy Go szacunkiem i sympati¹.
Pamiêtamy prowadzone przez Niego laboratorium na polskim, pierwszym w PG komputerze ZAM 2β. Wielkie szafy
Gratulacje od dziekana prof. Józefa Woniaka z okazji 40-lecia pracy zawodowej doc. Tadeusza Bartkowskiego (rok 1997)