• Nie Znaleziono Wyników

Śluby panieńskie : tekst uzupełniony według manuskryptu z roku 1833, odnalezionego w Bibljotece Warsz. Teatrów Miejskich

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Śluby panieńskie : tekst uzupełniony według manuskryptu z roku 1833, odnalezionego w Bibljotece Warsz. Teatrów Miejskich"

Copied!
244
0
0

Pełen tekst

(1)

BJBLJOTEKA TEATRU NARODOWEGO

A L E K S A N D E R F R E D R O

PANIEŃSKIE

wydał i opracował

JA N L O R E N T O W I C Z

F . H O E S I C K W A R S Z A W A m Z 8

(2)

Biblioteka Uniwersytecka KUL

1000951886

(3)
(4)
(5)
(6)

B I B L J O T E K A T EA TR U N A R O D O W E G O

Tom I.

ALEKSANDER FREDRO

Ś L U B Y P A N I E Ń S K I E

# .

WA R S Z A WA — 1928

N A K Ł A D E M K S I Ę G A R N I F E R D Y N A N D A HOE S I C KA

(7)

ALEKSANDER FREDRO

ŚLUBY PANIEŃSKIE

TEKST UZUPEŁNIONY WEDŁUG M ANUSKRYPTU Z ROKU 1833, ODNALEZIONEGO W BIBLJOTECE

W A RSZ. TEATRÓW MIEJSKICH

w y d ał i o p raco w ał

J A N L O R E N T O W IC Z

WARS Z AWA — 1928

N A K Ł A D E M K S I Ę G A R N I F E K D Y N A N D A H O E S I C K A

(8)

K l t e i l e k i t ' n ‘ / ę r « . ; v • - .C is k i

i f o u ' A r ^ - i u e j

C zcionkam i D ra k a m i N arodow ej w K rak o w ie, W o lsk a 1#

(9)

S Ł O W O W S T Ę P N E

Bibljoteka Teatrów Miejskich w Warszawie przez długie lata rządowej dyrekcji rosyjskiej nie posiadała dostatecznej opieki. Nieznanemi drogami przechodziły do antykwarjuszów bezcenne, unikatowe roczniki afi­

szów dawnego Teatru Narodowego, a nikt nie p o ­ m yślał, aby sporządzić jaki taki katalog ogólny. Po wojnie bogate zasoby bibljoteki (przeważnie manu­

skryptowe) uporządkowano p od kierunkiem dosko­

nałego znaw cy przedm iotu, p. M. Rulikowskiego i dziś ju ż historycy teatru polskiego mają ułatwiony dostęp do tych zbiorów. K orzystał z nich do sw ych cen­

nych prac dyr. L. Bernacki, korzystają m łodzi polo­

niści Uniwersytetu Warszawskiego, a ostatnio prof.

J. TJjejski odnalazł w tej bibljotece kilka zapomnia­

nych a pięknych dramatów z epoki pseudo-klasycz- nej, które (z jego komentarzami) wychodzą staraniem

„Polskiego Instytutu Teatralnego11.

Przeglądając, z powodu wznowienia „Ślubów pa­

n ie ń s k ic h

,

stare egzemplarze suflerskie tego arcy­

(10)

VI

dzieła, zatrzym ałem się z zaciekawieniem nad manu­

skryptem in 4-0, oznaczonym numerem 1601 (dawne numery na tym że egzemplarzu; 425 i 101). E gzem ­ plarz przepisano na papierze czerpanym, pięknem, ka­

ligraf icznem pism em rondowem. Na pierw szej okład­

kowej karcie dopisano atramentem w yra zy: „z tego się suflujea; następna zaś karta nosi wielkiem i litera­

m i w ypisany tytu ł: „ Ś l u b y p a n i e ń s k i e c z y l i M a g n e t y z m S e r c a . O r y g i n a l n a k o m e d i a w p i ę c i u a k t a c h w i e r s z e m p r z e z A l e k s a n ­ d r a hr. F r e d r o . 1833 r.“ P rzy spisie „osób“ po­

dano kilka kolejnych obsad, a wśród nich prem ie­

rową: p a n i D o b r ó j s k a

P. Żółkowska; A n i e ­ l a

P. Kurpińska; K l a r a

P. Żuczkowska; R a­

d o s t

P. K udlicz; G u s t a w

P. Piasecki;

A l b i n

P. Bogusławski; J a n , lokaj

P. Jędrze­

jewski. Papier i pism o pochodzą niewątpliwie z cza­

sów przygotowań do prem iery „Ślubów“ (16 listo­

pada 1834 r.). Na ostatniej stronicy manuskryptu do­

pisano innem, zw yczajnym pism em atramentowem w yra zy: „cenzura na rękopisie“. Wnioskować stąd należy, że mowa tu o rękopisie autorskim, który albo zaginął w zbiorach bibljotecznych, albo też pozostał w cenzurze ówczesnej. Zauważyłem , że niektóre ustępy poszczególnych scen są przekreślone ołówkiem reży­

serskim a stronice 20-ta i 21-a manuskryptu złożone

(11)

v n

w taki sposób, ja k to czynią reżyserowie z fragmen­

tam i tekstów, które usuwają ze sztuki. Odczytując złożoną kartę, stwierdziłem , iż mam do czynienia z djalogiem zupełnie m i nieznanym

,

chociaż „Śluby*, znałem dość dokładnie a znaczną ilość scen umia­

łem na pamięć. Zacząłem porów nywać manuskrypt z krytycznem wydaniem „Ślubów“, dokonanem przez prof. Eugenjusza Kucharskiego i ogłoszonem w kra­

kowskiej „Bibljotece Narodowej“ (Se/ja I. Nr. 22).

Okazało się, że wydanie to, sporządzone według lw ow ­ skiej edycji „Ślubów“ z r. 1834 (tom IV, druk Zakł.

Ossolińskich), zawiera tekst m n i e j s z y , s k r ó c o n y a miejscami zmieniony.

Stanąłem wobec zagadnienia, dla czego ten nie­

znany, p ierw szy tekst „Ślubów“ rymowanych, nie w szed ł w całości do pierwodruku pism Fredry? Pewne światło na sprawę rzucić mogło porównanie odkry­

tych fragm entów z autografem komedji. Zwróciłem się tedy do dyrektora Ossolineum, dra L. Bernackiego, jednego z najświetniejszych znawców naszych zbio­

rów bibljotecznych i archiwalnych, z zapytaniem, czy istnieje autograf rym ow any „Ślubów“ Dyr. Bernacki nadesłał m i łaskawie odpowiedź, jakiej mu udzielił prof. E. Kucharski, a mianowicie, że autograf „Ślu­

bów“ je s t własnością p. Marji z Fredrów hr. Szembe-

kowej, wnuczki A. Fredry i że jest chwilowo zdepono­

(12)

VIII

wany w jednym z banków poznańskich. Korespon­

dencja z p. hr. Szembekową poinformowała mnie, że syn jej, p. Aleksander Szembek, prawnuk poety, wyjeżdżając na dłu ższy czas zagranicę, z ło ż y ł w szyst­

kie autografy w banku; że autografy te wkrótce po­

wrócą do majątku hr. Szembeka, Siemianic, gdzie będę je m ógł obejrzeć. Istotnie otrzym ałem po kilku tygo­

dniach zawiadomienie od p. A. hr. Szembeka, że

„autograf Ś l u b ó w j e s t 1 oraz uprzejme zaproszenie, abym p rzy b y ł osobiście do Siemianic.

Niestety, wiadomość o autografje okazała się nie­

ścisła. W siemianickiej kasie ogniotrwałej p. A. hr.

Szembek przechowuje z największym pietyzm em na­

stępujące autografy Fredry: 1) P a n G e l d h a b (z na­

pisem „do popraw y1'), C u d z o z i e m c z y z n a (frag­

ment), P i e r w s z a l e p s z a , Z e m s t a (pierwszy bruljon), P a n J o w i a l s k i (dwie redakcje), O ż e ­ n i ć s i ę n i e m o g ę , D y l i ż a n s , N i k t m n i e n i e z n a , D o ż y w o c i e , U w a g i n a d s t a n e m s o c j a l n y m w G a l i c j i , wreszcie — d w a a k t y p i e r w s z e j r e d a k c j i n i e r y m o w a n y c h „Ślu- bów“ p. t. „ N i e n a w i ś ć m ę ż c z y z n , komedja w 4-ch aktach wierszem nierym owanym (1827 r.)“.

Tę redakcję uwzględnił już w swem wydaniu zbio- rowem H. Biegeleisen (Lwów, 1897, tom IV).

Brak autografu nasuwa pytanie, kto w ykreślił

(13)

IX

z pierwodruku nieznane fragm enty, znajdujące się w manuskrypcie Bibl. Warsz. Teatrów Miejskich?

Metoda pracy Fredry wskazuje, że naogól popra­

w iał bardzo mato. N osił w sobie temat kom edji długo, ale g d y zasiadł do pisania, tw o rzy ł szybko, rzucał na papier dojrzałe djalogi niezmiernie łatwo. Jeżeli nie b y ł z jakiego fragmentu zadowolony, przekreślał go i pisał inny. Niekiedy postępow ał tak z całą komedją, którą w ówczas p isa ł poraź drugi (jak np. „Pana Jo- wialskiego“).

,^Sluby panieńskie“, to najbardziej autentyczne arcydzieło wdzięku, lekkości, czaru i pogody, rodziło się długo. Żadna z kom edyj Fredry nie była lak głę­

boko przem yślana p rzez autora, żadna nie była bu­

dowana z taką precyzją i z taką lubością. Zabierając się do niej, Fredro napisał najpierw bardzo szczegó­

ło w y scenarjusz pt. „M agnetyzm“, w którym zano­

tow ał dokładnie treść w szystkich scen czterech za­

mierzonych a k tó w 1). Następnie, w początkach roku 1827, zaczął Fredro pisać, według tego scenariusza, komedję nierymowaną pt. „Nienawiść m ężczyzn “ i na

■) Scenarjusz te n ogłosił po raz pierwszy dr. Henryk Bie- geleisen w warsz. „Echu muzycznem i teatraln em “ w r. 1892 (Nr. 454, 455 i 456), a następnie przedrukow ał go w wydaniu zbiorowem F redry (1897, tom IV). (Autografu tego scenarjusza niem a w Siemianicach).

(14)

X

razie był z niej zadowolony, jak o tern św iadczy list do brata z dnia 2 marca 1827 r. z takim fragm en­

tem : „Z je j (komedji) układu jestem kontent, ma więcej lekkości, ja k zw ykle moje sztuki. W iersze nie są to, co rym owe, ale lepiej niż proza. A dla tego nieszczęśliwego rymu, już z siebie nienaturalnego, ileż to m yśli nie traci najpierwszego powabu w stylu komedji, to je st naturalności. Będzie hałas, krzyk.

Zdaje m i się, że dobrzeby było, aby na afiszach, p rzy pierwszem przedstawieniu, nie drukowali mego na­

zwiska. Bo wywołanie autora je s t znakiem, czy się sztuka podobała publiczności, czy nie“.

Pomimo tych argumentów, przerw ał Fredro pi­

sanie „Nienawiści m ężczyzn “ po dwóch aktach i wró­

cił do sw ej komedji, dopiero w r. 1832, przyodział ją w wiersz r y m o w a n y , rozszerzył do pięciu aktów i dał tytuł „Śluby panieńskie11 , p o d którym ukazała się po raz pierw szy na scenie lwowskiej dnia 15 lutego 1833 r.

%

Po takich etapach powstawania utworu, nie w y ­ daje się m ożliwem , aby sam Fredro usunął ze „ślu- bów“ te fragmenty, które są przekreślone lub zało­

żone w manuskrypcie Bibljoteki Warsz. Teatrów Miej­

skich. Uczynił to niezawodnie reżyser. Należy p rzy­

puszczać, że g d y wydawca pierwszego wydania za­

żądał od Fredry rękopisu, poeta odesłał go do dy-

(15)

XI

rekcji teatru lwowskiego, skąd otrzym ał egzemplarz

„określony“ przez reżysera. Teatr warszawski posia­

dał ju ż w r. 1833 p e ł n y egzemplarz „ślubów “ i na tym egzemplarzu dokonano zapewne skrótów według pierwodruku, który istnieje dotychczas w Bibliotece Warsz. Teatiów Miejskich. ,,Określenia“ nastąpiły nie­

wątpliwie dość późno po premierze, p r z y najdłuż­

szym bowiem z opuszczonych fragmentów znajduje­

m y w manuskrypcie dopisek ołów kow y: „idzie“, z czego w nosić należy, że ten fragm ent byw ał g ry­

w any w „Rozmaitościach".

Za hypotezą skrótów reżyserskich przem aw ia wresz­

cie argument najważniejszy i decydujący: w pierw ­ szej redakcji „Ślubów“ z r. 1827 znajdujem y zupeł­

nie dokładny, nierym owany odpowiednik najdłuż­

szego z opuszczonych fragm en tów 1), który w kopji Bibl. Warsz. Teatrów Miejskich napisany je st wier­

szem rym ow anym . Fragment ten (akt

/ ,

wiersze:

383

407) w treści sw ej zawiera m otyw bardzo zna­

m ienny dla rozwoju psychologicznej akcji komedji, a mianowicie świadome podkreślenie d o b r o c i Anieli, jako przeszkody, która ją „na zm ianę w ystaw ia czyli w płynie na niedotrzym anie ślubów dożywotniego pa­

nieństwa. Aniela „w żadnym sposobie“ nie chce zem ­ sty p i oponowanej p rzez Klarę:

1 P atrz P r z y p i s y w zakończenia książki.

(16)

XII

„Lubo — mówi — mój zam iar chcę zachować ściśle Żadnej z tych gadzin nie oddać mej ręki,

Jednak losowi setne złożę dzięki, Jeśli nikom u przedsięwzięcie moje I jednej chwili przykrości nie spraw i".

Zbyt to ważna cecha charakteru Anieli, aby ją Fredro sam pom inął w pierwodruku i aby to uczynił wbrew zamiarowi, ujawnionemu w pierw szym , nie- rym owanym tekście „Ślubów“. Fragmentu doskonale związanego z całością nie usunąłby taki m istrz cha­

rakterystyki, jak Fredro. Również trudno uwierzyć, aby sam autor komedji zaniechał takiego świetnego argumentu Klary:

„Lecz co mam wchodzić, co chce, co rozumie, D o ś ć , ż e m ę ż c z y z n a , z a s ł u ż y ł n a k a r ę . “

Subtelna i celowa konstrukcja djalogów Fredry wskazuje, że i pozostałe skróty nie b yły prawdopo­

dobnie dokonane przez autora. W scenie piątej aktu I (wiersze 230

238), na oświadczenie Albina: „Nie litujesz się żalu, opuszczasz w potrzebie“, Radost zaczyna (w manuskrypcie) swą odpowiedź ironicznie:

„Lituję się na Boga! ranisz moją duszę!“ itd. A g dy

Radost m ów i: „wdaj się tylko z trzpiotem “, Albin

tłom aczy się zabawnie: „Jeżeli jak trzpiot działam,

udziel twojej rady". Radost odpowiada mu, Śmiejąc

(17)

xin się: „Ach zm iłu j się! Ty jak trzpiot?

nie, tej nie masz w ady“. L suwanie akcentów takiego q u i p r o q u o nie m ogło być dogodne dla autora komedji.

Jasnem je s t równie z manuskryptu, że czupurna Klara nie była pozbawiona uczucia. Po złożeniu ś l u- b ó w i wyliczeniu osób, które będą wyłączone z kręgu nienawiści obu panien, Klara oświadcza z rozbraja­

jącą naiwnością (A kt I w. 354, 355): „Taką więc rze­

czą najroztropniej zrobię, g d y z nienawiści w yłączę dziesięciu“. Trudno przypuszczać, aby sam Fredro takie m iłe zdanie wykreślił.

Niekiedy skrót reżyserski, bezcelowy sam przez się, zm ienił sens zdania. W akcie czw artym np. (sce­

na II, w iersz 40), g d y Gustaw uczy Albina

,

jak ma pozyskać m iłość przekornej Klary,

po słowach:

„A potem zmusić, by prawdę w yrzekła“, następuje w e w szystkich wydaniach książkowych bezpośrednia odpowiedź Albina: „Szczęścia za w iele!“ Tymczasem m anuskrypt Bibl. Warsz. Teatmw Miejskich stwier­

dza, że opuszczono taki dalszy ciąg djalogu:

ALBIN. Ach! nie zmuszaj jej!

GUSTAW. Ale się ożenisz!

Dopiero potem : „ale się ożen isz!“ nabiera właści­

wego znaczenia okrzyk Albina: „Szczęścia za w iele!11

(18)

XIV

Zdarza się wreszcie, że reżyser wykreśla jeden wiersz, nie bacząc na to, że pozostawia w iersz po­

przedni bez rymu. Tak np. słowa Anieli: „Daremna namowa“ (akt IV, wiersz 83) nie posiadają w pierwo­

druku rymu, bo rym ten opuszczono, usuwając w dal­

szym ciągu taką odpowiedź Anieli: „Zaczekać

,

wkrótce ręka będzie zdrow a!“ (wiersz 88, akt IV).

Odkrycie nieznanych fragm entów „Ślubów“ sta­

wia na porządku dziennym sprawę p e ł n e g o , po ­ prawnego wydania tego arcydzieła kom edji polskiej.

Dotychczasowe wydania nie tylko są okrojone, ale różnią się m iędzy sobą co do układu w yrazów i re­

dakcji zdań. H. Biegeleisen po da ł różnice redakcyjne kilku wydań „Ślubów“ i zestaw ił je w „odmianach t e k s t u P r o f . E. Kucharski oparł swe wydanie kry­

tyczne w „Bibl. Narodowej“ na pierwodruku, w naj- nowszem zaś, zbiorowem wydaniu Fredry (nakład Zakł. nar. im. Ossolińskich), zaniechał pierwodruku, trzym ał się zaś piątego wydania warszawskiego z roku 1880. Wybór ten tłom aczy wydawca stosowaniem za­

sady „tekstu z ostatniej ręki“, uważając, że taki tekst uwzględnia w szystkie zm iany d o k o n a n e p r z e z a u t o r a . Czy jednak istnieje pewność, że autor prze­

glądał w szystkie wydania przed ich wydrukowaniem ? Prof. E. Kucharski pewności tej nie ma, g d yż odstę­

puje właśnie od zasady „tekstu z ostatniej ręki", uwa-

(19)

XV

zając słusznie, iż „przestrzeganie iej w iodłoby do za­

traty wartości twórczych lub właściwości pisarskich“.

Stajem y wobec oczywistego faktu, iż, po stu latach od pierw szej redakcji „Ślubów“, nie posiadam y usta­

lonego ostatecznie tekstu całkowitego tej prześlicznej komedji. Ogłaszając drukiem manuskrypt Bibljoteki Warsz. Teatrów Miejskich ze w szystkiem i jego wła­

ściwościami, m am y przeświadczenie, że nie tylko w y­

dobyliśm y z zapomnienia fragm enty pierwszorzędnego dokumentu kultury polskiej, ale p rzyczyn im y się może do naukowego ustalenia tekstu „Ślubów“.

Jan Lorentowicz

(20)
(21)
(22)

ALEKSANDER Hr. FREDRO

(23)

ŚLUBY PANIEŃSKIE

(24)

#

O S O B Y

PANI DOBRÓJSKA:

ANIELA KLARA RADOST GUSTAW ALBIN JAN

Scena na wsi, w domu pani Dobrójskiej.

1 W scenariuszu pt. „Magnetyzm" i w pierwszej redakcji

„Ślubów* pt. „Nienawiść mężczyzn" pisze Fredro: „Pani Do- broyska". W manuskrypcie Biblioteki Warsz. Teatrów Miejskich znajdujemy raz 6, to znowu o. Na afiszu prem jery w teatrze

„Rozmaitości" wydrukowano 6. Tej ostatniej pisowni trzymam y się w wydaniu niniejszem.

(25)

AKT PIERWSZY

(Duży pokój — dwoje drzwi w głębi — je d n e 1 po praw ej stronie sceny do pokojów, d ru g ie 1 po lewej do pokoju Gustawa, okno).

SCENA 1 J A N

(sam — w płaszczu zarzuconym na ramiona chodzi, p a trzy w okno, potem mówi, ziewając):

„ Czekaj mnie, nie śpij, powrócę o trzeciej!” — Piękna mi trzecia! Słońce jak w dzień świeci, A mój pan drogi gnie sobie parole, 3

Albo z butelką.,, albo... No, już milczeć wolę.

SCENA 2 JA N , R AD O ST

R A D O S T (idąc ku drzwiom Gustawa).

Śpi Gucio?

J A N

Czy śpi?... Jak zabity, panie.

1 W wyd. B. N.: trzecie drzwi.

* W wyd. B. N.: do pokojów pani Dobrójskiej, czwarte po lewej itd.

3 parol w grze karcianej znaczył: a) załamanie rogu karty, któ ra w ygrała i staw ienie tejże albo innej na jej miejscu z zała­

manym rogiem („zgiąć parol do króla, do asa“, „trzymać, wy­

grać parol1*); b) w grach hazardow ych = podwojenie staw ki w razie pierwszej w ygranej, co się oznacza przez załamanie rogu karty t. zw. poniterki (patrz „Słownik ję z y k a polskiego*

A . Kryńskiego i W. Niedźw iedź kiego).

(26)

Lubi spać hultaj.

R A D O S T

J A N (zastępując ode drzwi) Niechże pan nie chodzi.

R A D O S T A to dlaczego?

J A N Bo śpi.

R A D O S T

Nic nie szkodzi.

J A N (zastępując) Będzie się gniewał.

R A D O S T

Nic mi się nie stanie.

J A N Dopiero zasnął, ledwie pół godziny.

R A D O S T Cóż w nocy robił?

J A N Nie spał!

R A D O S T

A z przyczyny?

(27)

Z przyczyny?... Zasłabł.

R A D O S T (troskliwie) Zasłabł?

J A N (z westchnieniem) Niespodzianie.

R A D O S T Cóż mu jest?

J A N

Co jest?... jakiś zawrót głowy...

R A D O S T Hm!

J A N Wstręt do wody...

R A D O S T Hm!...

J A N

Pragnienie wina., R A D O S T

Hm! proszę, proszę. Wieczór jeszcze zdrowy!

J A N

J A N ^wzruszając ram ionami) Ha! słabość, panie, piorunem zaczyna.

(28)

R A D O S T (do siebie)

Hm! wstręt, pragnienie! hm... hm... zawrót głowy.

J A N

Niechno się wyśpi, po południu wstanie.

R A D O S T

Chciałem być w domu i dziś tu z powrotem;

Lecz taką rzeczą ani myśleć o tem.

J A N

Owszem, jedź pan, jedź; ręczę, że za chwilę...

R A D O S T A sen spokojny?

J A N (.zastępując drogę) Lada co obudzi.

Cicho, dla Boga.

R A D O S T

Drzwi tylko uchylę.

J A N Ale drzwi skrzypią.

R A D O S T

Własnemi oczyma...

J A N (odstępując)

Ha! kiedy już tak! Niech się pan nie trudzi;

Darmo tam patrzeć — mego pana niema.

R A D O S T Niema?

(29)

A niema.

J A N

Jak? co?

Pojechał!

R A D O S T Gdzie jest?

J A N

Ztąd o milę.

R A D O S T

J A N

R A D O S T Dokąd?

J A N

Do Lublina.

R A D O S T Do Lu... Lu...

J A N (z ukłonem kończąc wyraz).

...blina.

R A D O S T K ie d y ?

J A N Wczoraj.

R A D O S T Poco?

(30)

Nie wiem.

R A D O S T

Macież go! już szaleć zaczyna, Już, Bogu dzięki. — Jeździć, latać nocą...

I czegóż stoisz? panie zawrót głowy?

Hm! wstręt do wody? co? — wina pragnienie^

J A N Stoję na warcie, muszę być gotowy Otworzyć okno na pierwsze skinienie.

R A D O S T Na co otworzyć?

J A N

Dla mojego pana.

Tędy wychodzi, tędy się i wchodzi.

R A D O S T (załamując ręce).

Przez okna łazić śród jasnego rana!

To warjata prawdziwie dowodzi, (ironicznie):

1 kiedyż wróci na swoje wesele?

J A N

Jeśli mu wierzyć, miał o trzeciej wrócić.

R A D O S T (do siebie).

O! muszę, muszę cugli mu przykrócić!

O! czego nadto, tego i za wiele!

(Słychać pukanie do okna) J A N (idąc do okna).

Niechże pan łaje, bo przybywa właśnie.

(Otwiera okno).

J A N

30

.9

(31)

S C E N A 3

G USTAW do konia ubrany. J A N i R A D O ST stają w głębi G U S T A W (w łatąc p rzez okno).

To czas! — niech go piorun trzaśnie!

J A N

Dobrze pan mówi; bodajby go trzasnął.

G U S T A W A co? śpią jeszcze?

J A N

Byłby sen nielada!

G U S T A W Trochem się spóźnił.

J A N

Mnie to pan powiada.

G U S T A W Pewnieś nie dospał.

J A N

Gdybym był choć zasnął- G U S T A W

(oddając czapkę, pręt, rękaw iczki i ocierając czoło)1 No, prawdę mówiąc, jak jestem na świecie,

Jeszczem tak pięknie zębami nie dzwonił: w Wicher, deszcz, zimno!... Psa by nie wygonił.

R A D O S T A ciebie wygonił przecie.2

9

1 W wyd. B. N.: twarz. — s Wiersz ośmiozgłoskowy.

(32)

S C E N A 4 GUSTAW, RAD O ST

G U S T A W

A stryjaszek! (całując w rękę). Dzień dobry!

R A D O S T (ozięble)

Witamy z podróży!

G U S T A W Już wstałeś?

R A D O S T Jeszeześ nie spał?

G U S T A W

Dość czasu.

R A D O S T (tym że łonem)

Dzień duży.

O U S T A W Dopiero świta.

R A D O S T

Świta, ale w twojej głowie.

G U S T A W

Niech i tak będzie, niech świta na zdrowie, Byle mnie kochał stryjaszek kochany, Był mi zdrów zawsze, 1 czerstwy i rumiany.

Lecz cóż to? mars? mars? Fe! precz z nim do licha!

10

1 W wydaniu B. N.: Był mi zawsze zdrów itd.

(33)

(Zaglądając w oczy).

No, proszę... troszkę... Niknie wyraz srogi, Czoło się równa, oko się uśmiecha;

Otóż tak lubię, (ściskając go) mój stryjaszku drogi!

R A D O S T (płaczliwie, zawsze dając m u przestrogi).

Mój Gustawie, powiedz mi: chcesz, czy nie chcesz żony?

G U S T A W

Chcę, chcę, stryjaszku.

R A D O S T

Pewnie?

G U S T A W

Jestem jej spragniony.

R A D O S T

Taki że to więc sposób wyszukałeś sobie?

G U S T A W Ja nic dotychczas nie wiem o sposobie.

R A D O S T

Te wycieczki przez okna, te nocne wyprawy...

G U S T A W I cóż?

R A D O S T (zniecierpliwiony) Cóż? Panna...

G U S T A W

A, bardzom ciekawy, 11

(34)

Co moją pannę obchodzić może, 1 Kiedy, jak i gdzie ja się spać położę?

Nie śpię — tern lepiej dla niej, bo na jawie, Nią tylko jedną moje myśli bawię,

Do niej ja wzdycham jak w dzień, tak i w nocy, 2 Ale jak zasnę — jestże to w mej mocy ?

R A D O S T ipłaczliwie) .

Mój Gustawie! — Dla Boga, porzuć myśli płoche, I raz tylko, raz pierwszy zastanów się trochę.

Kilka dni jesteś pośród tak godnej rodziny,

1 niema dnia jednego... gdzie tam dnia, — godziny!

Żebyś czego3 nie zbroił. Aż się serce kraje.

Pani Dobrójska sama opiekę ci daje.

Nie idąc wzorem matek, co nos górą noszą,

Kiedy w duszy o zięcia wszystkich świętych proszą, Pamiętna twych rodziców i mojej przyjaźni,

Swój zamiar względem ciebie głosi bez bojaźni.

Ale wszystko napróżno, daremnie się trudzi:

Miejski panicz w wieśniaczkach4 innych widzi ludzi;

Swoich nudów nie kryje, grzeczności nie sili, I chce dać uczuć wartość każdej swojej chwili.

Wróbel się tylko, mówią, pustej strzechy trzyma, Ale co w twojej głowie już i wróbla niema.

G U S T A W (ze szczerem zastanowieniem ):

Prawda, prawda, stryjaszku, zbyt słuszne przestrogi.

Ach, ojcowskiemi strzeżesz mnie oczyma.

1 W wyd. B. N .: Co moją pannę to obchodzić może.

1 W wyd. B. N. te dwa wiersze brzmią tak : Nią tylko jedną myśli moje bawię

I do niej wzdycham jak w dzień tak i w nocy;

1 W wyd. B. N.: czegoś.

4 W wyd. B. N.: wieśniakach.

(35)

13 O, jesteś dla mnie skarb, przyjaciel drogi,

Dzięki ci, dzięki za twoje przestrogi.

R A D O S T (z rozczuleniem, ściskając go).

Mój ty poczciwy, mój luby Gustawie!

G U S T A W Mój przyjacielu, mój ojcze kochany!

Zobaczysz, jak się ogromnie poprawię'.

Byłem miał tylko powód do odmiany.

A teraz zgadnij, jaką dziś zabawę...

R A D O S T

O dla Boga! on swoje! otóż masz poprawę! 100 Ach, zmiłuj się, uważaj, powiedz czy to ładnie,

Że z domu pan zalotnik oknem się wykradnie, Aby noc całą, Bóg wie nie gdzie strawić! 1

G U S T A W Ależ stryjaszku, ja się muszę bawić.

R A D O S T Baw ić!

G U S T A W

A w prawdzie, w tym szanownym domu, Gdzie każdy dla mnie aż nadto łaskawy, Gdzie, nie ubliżam w niczem i nikomu, Żadnej dotychczas nie widzę zabawy.

R A D O S T

Idzież tu o zabawę, wrzawę nieustanną?

1 W wyd. B. N .: Aby noc całą, Bóg wie gdzie nie straw ić I

(36)

14

GU S T A W

Ależ o nudy idzie. u#

R A D O S T

Nudy? z piękną panną?

G U S T A W Nie będą nudy, jak się kochać będę.

R A D O S T 1 kiedyż to nastąpi?

G U S T A W

Jak się z nią ożenię!

R A D O S T Albo inaczej: jak na koszu siędę.

G U S T AW Ba, ba, ba! jeszcze czego.

R A D O S T

I skąd pewność, że nie?

Jestże to napisano, wyryto na niebie, Że Aniela koniecznie musi pójść za ciebie?

G U S T AW Pójdzie, pójdzie, stryjaszku.

R A D O S T

Tylko bardzo proszę, Niech samochwalstwa od ciebie nie znoszę, »

(37)

G U S T A W Do samochwałów któż tego policzy, Który rozsądnie zważa i powiada,

Że gdzie dwie rodzin 1 związku sobie życzy, Związku się w końcu spodziewać wypada?

R A D O S T Prawda, jeśli Aniela choć trochę polubi.

GU S T A W

Bądź z łaski swojej spokojny w tym względzie, Już ja ci ręczę, wszystko dobrze będzie.

R A D O S T Nadto pewności, i® ta pewność zgubi.

G U S T A W

Już spuść się na mnie... Ale dość tych fraszek.

Teraz niech zgadnie kochany stryjaszek...

R A D O S T Pewnie, gdzie byłeś?

G U S T A W

Gdziem bawił tak długo?

R A D O S T

Wymów już, wymów, bo cię djable dusi. im G U S T A W

Na miejskim balu byliśmy przebrani.

15

' D w i e r o d z i n = dość pospolity błąd językowy.

2 W wydaniu N. B .: a ta pewność zgubi.

(38)

Na jakim balu?

R A D O S T

G U S T A W

„ P o d z ł o t ą p a p u g ą * . R A D O S T

W karczmie?

G U S T A W ...Przebrani!

R A D O S T

O, Boże! o, Boże!

G U S T A W Tego młodemu nikt pewnie nie zgani.

R A D O S T (ironicznie).

P e w n ie p o c h w a li?

G U S T A W

Bo pochwalić musi.

R A D O S T Piękna mi szkoła!

G U S T A W

Lepsza być nie może.

Na małym świecie, co się wielkim mieni, Gdzie każdy trwożnie po śliskiej przestrzeni, Jakby na szczudłach i w przyłbicy chodzi, Tam, czem są ludzie, niechaj nikt nie bada.

Ale gdzie człowiek mało pozór ceni,

(39)

Przybranym kształtem ni© chce i nie zwodzi, Gdzie więcej wola, niż rozum nim włada, Tam chwytaj pędzel, 1 stoi wzór"- gotowy.

R A D O S T Otóż go inacie! jest La Bruyere nowy.

(płaczliw ie):

Guciu! dopieroś dziękował za radę.

G U S T A W (nie słuchając).

I co mi teraz przychodzi do głowy...

R A D O S T

Naprzykład?

G U S T A W Jedźmy tam dziś.

R A D O S T

Ja z tobą?!

G U S T A W

Ty ze mną.

R A D O S T

Oszalał!

G U S T A W Wcześniej wrócisz.

17

1 W wyd. B. N.: pęzel.

* W wyd. B. N.: wzór stoi.

Słmby p an ień sk ie

(40)

18

Jedziesz?

R A D O S T (ironicznie):

Tą drogą tajemną.

G U S T A W

R A D O S T

Dajże mi pokój.

GU S T A W

No, to sam pojadę.

R A D O S T Guciu! dopieroś dziękował za radę.

G U S T A W (żałośnie).

L u b y s t r y ja s z k u! wkrótce się ożenię.

R A D O S T (do siebie, z zadziwieniem).

No i dlatego takie figle stroi.

* G U S T AW (żałośnie prosząc).

Już raz ostatni.

R A D O S T (do siebie).

Ja go nie odmienię, To rzecz daremna.

G U S T A W

Na kasztana wsiędę!...

R A D O S T (przestraszony).

O! na kasztana!

(41)

19 G U S T A W

Przede dniem tu będę.

R A D O S T

Weź już moją dorożkę, 1 a kasztan niech stoi.

(Do siebie)-.

Jeszcze kark skręci z tego waryata.

Dobrze, stryjaszku.

Dobrze, stryjaszku.

G U S T A W

R A D O S T

I deliją moję.

G U S T A W

R A D O S T W tej kurteczce lata, Jeszcze kataru u djaska dostanie.

G U S T A W

Dobrze, stryjaszku, jak chcesz, tak się stanie.

Ja zawsze mówię, święte rady twoje.

R A D O S T

Otóż masz, teraz powie, że to z mojej rady Przez okna łazi na nocne biesiady.

G U S T A W Zatem radzisz wchodzić drzwiami?

1 D o r o ż k a = faetonik, mały pojazd pospolicie o jednym koniu (Linde).

2*

(42)

Gadajże z waryatami!

Ja ci radzę pójść spać.

G U S T A W Spać?

R A D O S T

Bladyś, aż niemiło.

G U S T A W

Blady? — to dobrze, to nic nie zaszkodzi:

Bladość niepokój miłosny dowodzi, 1 Bladości prędzej niż słowom się wierzy.

Pamiętasz przecież, jak to dobrze było Rano, nazajutrz po twojej wieczerzy?

R A D O S T Mojej wieczerzy?

G U S T A W To jest, mówiąc szczerze, Ja sam dawałem tę sławną wieczerzę, Ale stryjaszek potem długi płacił.

R A D O S T Niestety!

G U S T A W Wcalem na cerze nie stracił.

„Teraz to kocha — rzecz niezaprzeczona — 20

R A D O S T

1 Powinno być: „niepokoju miłosnego dowodzi”. F redro dość często mylnie używa dopełniacza.

(43)

21 Jak blady, słaby — on z miłości skona“ —

Powiedz sam, wszakże prawda, tak mówiono? iso I gdybym nie był za nadto...

R A D O S T No, no, no!

Niedość szaleje, jeszcze mnie powiada!

Teraz idź i śpij, taka moja rada.

Ale mój Guciu, Guciuniu serdeczny, Staraj się zbliżyć, podobać Anieli.

G U S T A W Dobrze, stryjaszku.

R A D O S T

Dla matki bądź grzeczny.

G U S T A W Dobrze, stryjaszku.

R A D O S T

I na miłość Boga, Jeśli ci jeszcze moja przyjaźń droga,

Nim się odezwiesz, pierwej pomyśl nieco, 1

Bo często słowa jakby z worka lecą, iw Ale sensu w nich — no! — tego tam niema.

A teraz idź spać, już mrugasz oczyma.

G U S T A W

Pójdę się przebrać, (całując w rękę Radosta).

R A D O S T (całując go).

Pamiętaj Gustawie...

1 W wyd. B. N.: Nim się odezwiesz, pomyśl pierwej nieco.

(44)

G U S T A W

Sam się zadziwisz, jak się dziś poprawię.

(Odchodzi) 1

R A D O S T (patrząc za nim , ser jo) Poprawię! zawsze jedno co godzina,

Zadziwisz się! tak! (przechodząc nagle w uczucie) Kochany chłopczyna!

S C E N A 5 RAD O ST, ALBIN.

(Albin, z chustką w ręku, m ówi tragicznym tonem) R A D O S T

Cóż cię, panie Albinie, sprowadza tak wcześnie?

A L B I N N ie s te ty !

R A D O S T

Jak wzdychałeś, tak wzdychasz boleśnie.

A L B I N

Ach! jakże nie mam wzdychać, kiedy w smutku tonę;

Kiedy nocne minuty łzami przeliczone! 200 R A D O S T

A ja ci radzę, wypogodź twe czoło, Nie bądź Gustawem, lecz kochaj wesoło. 2

' W wyd. B. N .: Odchodzi w lewe drzw i boczne.

* P. E. K ucharski w swem wydaniu „Ślubów" w B. N. tw ier­

dzi, że zdanie: „Nie bądź Gustawem" znaczy: „nie kochaj się tak nieszczęśliwie, jak Gustaw w IV części Dziadów Mickiewicza"

(45)

Te elegije i miłosne żale

Młodej dziewczyny nie podbiją wcale;

A zwłaszcza Klary, co jak iskra żywa, Jeżeli westchnie, to wtedy jak ziewa. 1 Klara, co spocząć, rzadziej milczeć zdoła, Sprzeczna z układu, z natury wesoła, Lęka się smutku, któregoś obrazem.

A L B I N

Ach! możnaż kochać i nie płakać razem? 210 (po krótkiem m ilczeniu):

Już dwa lata się kończą, jak powabność Klary Wznieciła moją miłość bez granic, bez miary.

itd. Pomijamy okoliczność, że Gustaw w czwartej części „Dzia­

dów” (wydanych po raz pierwszy w Wilnie w r. 1823) nie mógł być w epoce pisania „Ślubów” (1827—1832) ta k popularny, aby się narzucał Fredrze w jego kom edji; ale cały wiersz nie na­

stręcza przecież żadnej wątpliwości, o ile się w nim nie szuka jakichś zbyt fantastycznych porów nań literackich. „Nie bądź Gustawem, lecz kochaj wesoło" — to znaczy przecież: n i e b ą d ź t a k i m t r z p i o t e m , j a k G u c i o , a j e d n a k k o c h a j w e s o ł o itd. Rozumowanie takie nazywa p. E. K ucharski w nowej edycji Fredry (tom IV. 1927, str. 439) „bardzo nacią- ganem “ i dopatruje się w niem „braku związku myślowego”.

„Niepodobna — mówi — znaleźć u F redry przykładu, gdzieby spójnik l e c z pełnił funkcję zastrzeżenia, równoznaczną z w yra­

żeniem a j e d n a k “. N astępnie p. E. Kucharski przytacza z pierw ­ szej redakcji „Ślubów" wiersz, który ma być odpowiednikiem omawianego wiersza z redakcji ostatecznej a którego brzmienie było tak ie: „Miłość wesoła ujdzie; sm utna djabła w arta”.

N iestety oba te argum enty p. prof. Kucharskiego są właśnie niedostateczne, albowiem : 1) składnia Fredry szw ankuje zbyt często, aby można było powoływać się na jej wzorową popraw ­ ność; 2) przytoczony wiersz z pierwszej redakcji „Ślubów” nie stanow i odpow iednika wiersza z drugiej redakcji i nie po­

tw ierdza tezy o Gustawie mickiewiczowskim.

1 W wyd. B. N .: Jeżeli westchnie, to w tedy gdy ziewa.

23

(46)

Niema dnia, bym nie błagał najczulszem wejrzeniem;

Samem już tylko teraz oddycham westchnieniem;

Łzami skrapiam jej ślady, Skrapiam całą drogę:

I kamień jużbym zmiękczył, jej zmiękczyć nie mogę!

R A D O S T

Żebyś i sto lat jęczał, wszystko nic nie znaczy.

A L B I N A c h !

R A D O S T Cóż dalej chcesz robić?

A L B I N

Co? — umrę z rozpaczy.

R A D O S T Może cię kocha. ' .

A L B I N

Kocha? — umarłbym z radości.

R A D O S T

Każ więc sobie zawczasu dzwonić z przezorności.

A L B I N Ja płaczę, ty się śmiejesz.

R A D O S T

Śmiej się i ty razem.

A L B I N

Ach, posłuchaj mnie raczej, nie dręcz tym rozkazem.

Myślałem, że wytrwałość najczystszych płomieni Nienawiść w łagodniejsze uczucia przemieni,

(47)

Owę1 nienawiść mężczyzn powziętą z rachuby, Którą w duszy piastuje, z której szuka chluby.

Ach, błędna myśl, niestety! zwodnicze nadzieje!

Jej serce coraz stygnie, a moje goreje!

R A D O S T (tym że tonem) Bywaj zdrów!

A L B I N Ach, gdzież2 idziesz?

R A D O S T (jak wprzódy)

Ach, idę do siebie.

A L B I N

Nie litujesz się żalu/’ opuszczasz w potrzebie. 230 RADOST (jak wprzódy pierwsze dwa wiersze) Lituję się na Boga! ran isz m oją duszą!

Ale c ó t ja m am robić, k ied y od ejść m uszę.

R A D O S T

Chciałbym jeszcze do domu pojechać na chwilę, (dobywając zegarka)

Tylko że już podobno... jeśli się nie mylę...

Oho! tak, to już późno! Wdaj się tylko z trzpiotem:

U niego jak rozsądek, tak wszystko na potem.

A L B I N

Jeżeli jak trzpiot d ziałam , u dziel tw ojej rady.

' W wyd. B. N.: ową.

* W wyd. B. N.: gdzie.

s w dawnej polszczyżnie: litować czego — żałować, ubole­

wać nad czemś.

(48)

RADOST (śmiejąc się)

Ach, zm iłuj się ! Ty, jak trzpiotT — n ie, tej n ie m asz w a d y .1 ALBIN (chwytając go za rękę)

Czekaj, zwierzyć ci muszę straszną tajemnicę.

R A D O S T (przestraszony)

Dla Boga. co to będzie! 240

A L B I N

Rzecz całą oświecę.

R A D O S T A lbinie! ja tru ch leję!

A L B I N

Zachowasz ją święcie?

R A D O S T Mów!

A L B I N

Klara i Aniela mają przedsięwzięcie...

Słuchaj i zapłacz: nigdy nie iść za mąż.

R A D O S T (zdziwiony, w strzym ując się od śmiechu) Szczerze?

(Na znak potakujący Albina, Radost parska ze śmiechu).

A L B I N Co? — Ty śmiejesz się* z tego?

26

1 Wierszy odbitych tłustym drukiem, niem a w wyd. B. N.

’ W wyd. B. N .: Ty się śmiejesz.

(49)

27 R A D O S T

Śmieję, bo nie wierzę.

A L B I N

Ja ci ręczę.

R A D O S T Skąd to wiesz?

A L B I N

Wiem pewnie.

R A D O S T

Daj Boże!

(do siebie).

Taki bodziec Gustawa obudziłby może, Byle mu wierzył.

(do Albina).

Dzięki za dobrą nowinę

A L B I N

Jakto, Radoście, dobrą? — dobrą? a ja ginę!

R A D O S T Nie zginiesz, będziem żyli.

A L B I N

Ty się cieszysz zawsze 1.

1 W wyd. B. N .: Ty się śmiejesz zawsze.

(50)

28

R A D O S T

Ty zaś nie płacz, a losy będą ci łaskawsze. 260 (Odchodzi) 1

A L B I N (sam).

O miłości, miłości! tyś żalów przyczyną! 2 Złorzeczyć ci nie mogę, bo mile łzy płyną.

Lecz Klaro! kiedyż równą odpłacisz mi miarą?

Kiedyż ze mną zapłaczesz? Klaro! Klaro! Klaro 1

S C E N A 6.

A LBIN , A N IE L A , K LARA

(Wchodzą p rzed ostatnim wierszem i cicho stanąw szy p r z y Albinie) . 8

K L A R A Po raz pierwszy, drugi, trzeci!

Na wezwanie takie dzielne, Powtórzone po trzy razy, Nawet duchy nieśmiertelne, Jak posłuszne ojcu dzieci,

Porzucając ciemne cele, 260

Stają władcy brać rozkazy.

Mogęż spóźnić przyjście moje?

Otóż jestem, otóż stoję.

A L B I N (całując ją w rękę) A ch !

' W wyd. B. N .: odchodzi w lewe drzw i środkowe.

2 W wyd. B. N .: O miłości, miłości, ty żalów przyczyno!

3 W wyd. B. N.: Wchodzą przed ostatnim wierszem z p ra ­ wych drzw i środkowych. K la r a , cicho stanąw szy p r z y Albinie.

(51)

Nic więcej'?

A L B I N

To tak wiele.

(Klara się śmieje — Albin po krótkiem milczeniu):

Ach, urągasz miłości.

K L A R A (ironicznie•■).

Urągam"? — broń Boże!

A L B I N

Twoje serce bez czucia.

K L A R A Lwie, tygrysie m oże?

A L B I N

Nikt j e 1 zmiękczyć nie zdoła.

K L A R A

Nie każdy, to pewnie.

A L B I N K L A R A

Ja tak kocham.

K L A R A A ja nie.

A L B I N

Ja płaczę tak rzewnie.

1 Błąd gram atyczny, popraw iony w wyd. B. N.

(52)

30

K L A R A Ja się śmieję.

A L B I N

Okrutna! Poznasz mnie po stracie.

K L A R A Okrutna! sroga 1 niestety! o nieba!

(do Anieli):

Uchodźmy prędko, tu miłość na czacie.

Prędko, Anielo, dowierzać nie trzeba.

(śpiewa).

, 0 ! gdzie miłość stawia siatki,

„Nie figlujcie, moje dziatki,

„Bo z miłością figlów nićm a:

„Jak was złapie, to zatrzyma".

Tak babunia nam śpiewała, Ja uciekam, pókim cała.

A L B I N

Zostań, okrutna, zostań! uwolnię twe oczy Od smutnego przedmiotu, co ich świetność mroczy. 1 Cieszy cię moja męka? — Ciesz się więc dowoli:

Żaden twój raz nie minął, każdy mocno boli.

Jedna tylko pociecha mej duszy zostaje, Żem nie zasłużył wzgardy, której dziś doznaję.

A N I E L A Panie Albinie! któż tak ściśle bierze?

Zostań się z nami, w szakże2 to są żarty.

270

280

1 W manuskrypcie: broczy.

* W wyd. B. N.: wszakci.

(53)

31 K L A R A

Com powiedziała, powiedziałam szczerze.

A L B I N A ja wszystkiemu co do słowa wierzę.

K L A R A Godzien pochwały, kto nie jest uparty.

A L B I N Godzien litości, kto pokochał Klarę, Bo razem w litość stracił wszelką wiarę.

(Odchodzi). 1

S C E N A 7 AN IELA, KLARA

A N I E L A

Tak drażnić, dręczyć, to się już nie godzi.

K L A R A Cóż ? pójść za niego ?

A N I E L A

Ja tego nie mówię, Lecz gorycz losu niech litość osłodzi,

Niech mu przynajmniej o przyczynie powie.

K L A R A

Naco? Niech kocha, płacze, jęczy, kona!

290

1 W wyd. B. N.: odchodzi w praw e drzwi boczne.

(54)

A N I E L A Ach, tego nie chcę, i ty nie tak sroga.

K L A R A Gardzę miłością, jestem niewzruszona.

A N I E L A

Wszakże się znajdzie łagodniejsza droga:

I na cóż tam słów, gdzie dosyć na znaku.

K L A R A

Może... mam przed nim, dygnąwszy trzy razy, Kręcąc fartuszkiem, piekąc rak po raku, Prosić jąkliwie, 1 aby bez urazy

Przyjął odpowiedź, wprawdzie niezbyt miłą, Ale ogólną dla całej płci jego? —

A N I E L A O, pewnie, pewnie, lepiejby tak było, Niż wciąż powtarzać w obliczu biednego, Że jego miłość, równie jak osoba, Ani cię bawi, ani się podoba.

K L A R A Wierz mi, Anielo, wszystko to za mało.

Nie wiesz, jak twarde jest serce mężczyzny, Jak prędko rany umie ściągać * w blizny.

Blizny, co potem stają mu się chwałą.

Nic ich próżności nie zbije, nie skarci.

Im więcej przeszkód, tem więcej uparci.

1 W wyd. B. N.: prosić lękliwie.

1 W wyd. B. N .: ściągnąć w blizny.

(55)

WIELKI TEATRi

Dziś w N IE D Z IE L Ę , dnia 16 Listopada 1834 roku d a n ą b ę d z i e p i e r w s z y r a z

N O W A K O M E D Y A m

r 6 aktach, oryginalnie wierszem napisana przez J lex\ Hr. F R E D R Ę , ©JJ

P O I ) T Y T U L E M: jAty

Ś L U B Y | PA N IEŃSK IE I

MAGNETYZM SERCA. |

--- :___ |AV

N * *

363

Z.4 P O Z W O L E N IE M Z W IE R Z C H N O ŚC I.

O S O H Y:

I G m h , I n n l M M m

| --- - — P Mtm. H—J r.I i DaW«*i«

^ KfBSttu j '-■uw ' "

S c e n a n a W « i w D o m u P a l i D o b r < i » k i 4 j

C Ł y 4 M / K J i c m mltrmmtmt ń m • 4M I ł H p » i « a MM 4m I m ih —

a Iw g i^ i ft( u i » t w M M n t ~~ U: ■« l*»J a a ** *- aa I a H M 4m I n o h — W n m < a lln— __ «

- » - » ( KM - Mmamm| » M aa rwMt - - - - - -

I Mm m Umh — — — —

_

— « — $. | H M aa h n t f ę —

Zacznie się o godzinie Tinej, skończy się wpół do lOtći.

Kopja afisza pierwszego przedstawienia „Ślubów Panieńskich"

w teatrze Rozmaitości (1834 r.)

(56)

ZOFJA K.URPIŃSKA

pierwsza A n i e l a w teatrze Rozmaitości (1834

(57)

Łaj, gardź, nienawidź — oni w nienawiści, Gniewie i wzgardzie mają swe korzyści, Tak, że nareszcie czasem z nas niejedna, Tracąc cierpliwość, tracąc głowę, biedna, Znudzona walką, ze wszech stron ściśnięta.

Musi pokochać, by pozbyć natręta.

A N I E L A

Na cóż mi mówisz, co ja wiem dokładnie.

Znam dobrze mężczyzn, ten ród krokodyli, Co się tak czai, tak układa snadnie, By zyskać ufność i zdradzić po chwili.

Lecz że źli oni, mamyż być takiemi?

K L A R A O, były, były kobiety dobremi.

I jakiż tego zwyczajny był skutek?

Radość dla mężczyzn, dla nas gorzki smutek.

Wspomnij tę książkę.

A N I E L A

Nigdy nie zapomnę:

„ M Ę Ż A K L O R Y N D Y Ż Y C I E W I A R O Ł O M N E " .

K L A R A (z w zrastającym zapałem).

I żal jednego twą zemstę zwycięża?

Żal, że chciał dopiąć i celu nie dopnie?

I my, nasz zamiar: nigdy nie mieć męża Mamy oznajmiać, głosić nieroztropnie?

Wszystkim do razu odebrać nadzieję?

I miłość własną każdego ocalić?

O nie, nic z tego, moi dobrodzieje!

Wy, co ze zwycięstw lubicie się chwalić,

Ś lu b y p an ień sk ie

(58)

34

U nóg, tu, każdy, niech kark zgina hardy, Każdy z osobna dozna naszej wzgardy!

A N I E L A (z zapałem).

Wzdychaj więc każdy!

K L A R A (z zapałem).

I kochaj się we ranie.

A N I E L A Dlaczegóż w tobie?

K L A R A By jęczał daremnie.

A N I E L A I moje serce nie więcej im sprzyja.

K L A R A Anielo! ręk a! powtórzmy te śluby, 1

Nam wiecznej chwały, a im wiecznej zguby.

A N I E L A i K L A R A

(podają sobie ręce i mówią razem powoli).

Przyrzekam na kobiety stałość niewzruszoną, Nienawidzieć ród męski, nigdy nie być żoną.

A N I E L A Nienawidzieć, tak! oprócz mego stryja.

KL A R A I mego ojca.

340

1 W wyd. B. N.: powtórzmy tu śluby.

(59)

36 A N I E L A

I stryjecznych braci.

K L A R A

I pana Jana... 350

A N I E L A

I pana Karola...

K L A R A I Józia...

A N I E L A Kazia, Stasia...

K L A R A

Hola! hola!

A N I E L A Na ostrożności nikt nigdy nie straci.

K L A R A

Taką w ięc r z ec zą najroztrop niej zrob ię, Gdy z n ien a w iści w y łą c z ę d ziesięciu .

A N I E L A Lepiej zaw czasu p om yśleć o sob ie.

K L A R A

L ecz m ilczeć b ędziem o tern p rzed sięw zięciu .1 (po króthiem m ilczeniu)

1 Tych czterech wierszy, odbitych tłu sty m d ru k e m , niem a w w ydaniu B. N. W ykreślił je snać reżyser, chociaż mowa w nich o pełnej wdzięku roztropności Klary, aby „z nienaw iści wyłą­

czyć dziesięciu".

3*

(60)

A N I E L A

Zatem już kochać nie wolno nam będzie?

K L A R A

Jedna dla drugiej kochankiem się stanie, A N I E L A (zamyślona)

Jedna dla drugiej — a, tak — to przykładnie...

Lecz powiedz, Klaro, oświeć mnie w tym względzie: sw Czy oni nigdy nie kochają szczerze?

K L A R A (po kiótkiem milczeniu) Nigdy? — hm! — Pewnie.

A N I E L A

Na cóż to udanie ? K L A R A

Na co i po co, nic nie wiem w tej mierze.

Lecz com czytała, pamiętam dokładnie:

Że „miłość gorsza nad wszelką przygodę, Że „masz się kochać, lepiej1 skoczyć w wodę".

A N I E L A

Klaro! zmiłuj się — w wodę! To za wiele!

K L A R A

Tak, nie inaczej! tak było w tem dziele.

A N I E L A

Taką więc sprawą, rzecz wcale nieładna,

Że każda kocha, nie topi się żadna.

sn

36

L W wyd. B. N .: wolisz skoczyć.

(61)

37 K L A R A

Bo do przyszłości duch każdej przykuty, Żyje dla Nieba, kocha dla pokuty.

A N I E L A O, w y mężczyźni!

K L A R A

Piekło was zrodziło!

A N I E L A Że niema kraju, gdzieby was nie było!

(prędka rozmowa) K L A R A

A nasz pan Gustaw, laleczka warszawska!

A N I E L A O, ten się nawet udawać nie trudzi.

K L A R A Jeśli przemówi, to już wielka łaska.

A N I E L A Chce się ożenić, bo się czasem nudzi.

K L A R A (udając m ęską fanfaronadę) T ak b iorąc żo n ę, nudy się od m ien ia.1

A N I E L A

Przynajmniej uszy od jęków ocalę. 380 S i e r s z a tego niema w w ydaniu B. N. Opuszczono go, nie­

w ątpliwie dla rym u w związku z wykreśleniem całego dłuż­

szego fragm entu o cztery wiersze niżej.

(62)

K L A R A Mnieby ta pewność nie cieszyła wcale;

Niech każdy kocha i w tem ma swą karę.

A N I E L A 1 I co za ro zk o sz — czyjego cierpienia W idzieć p rzyczyn ę, choć n iew in n ą, w sob ie?

K L A R A Zemsta!

A N I E L A

Ach! w żadnym jej n ie chcę sp osob ie.

1 lubo m ężczyzn n ien aw id zieć m yślę, Lubo mój zam iar chcę zachow ać ś c iś le 1

] Całego djalogu Anieli z Klarą, tłustym drukiem odbitego, (od stów: „I co za rozkosz" do wiersza „Dość że mężczyzna, za­

służył na karę)* niem a w w ydaniu B. N. W manuskrypcie Warsz. Teatrów Miejskich djalog te n zajmuje dwie stronice, zwinięte, sposobem reżyserskim we czworo. W ykreślenie tak ważnego fragm entu stało się z w yraźną krzyw dą dla całości

„Ślubów”, gdyż właśnie w tym djalogu Fredro bardzo jasno charakteryzuje d o b r o ć Anieli, która ją — według przewidywań K lary — „na zmianę w ystaw i11. Nadto w wykreślonej odpowie­

dzi Klary znajduje się świetne, w stylu całej komedji utrzy­

mane zdanie: „Dość że mężczyzna, zasłużył na karę!*

1 Po tym wierszu w manuskrypcie znajdują się dwa, prze­

kreślone ołówkiem wiersze:

„Nader szczęśliwa, jeśli zdanie moje Nikomu żalu i chwili nie sprawi."

Zważywszy, it treść tego zdania pow tarza się w nieco od­

miennej formie w zakończeniu odpowiedzi Anieli („Jeśli nikom u przedsięwzięcie moje I jednej chwili przykrości nie sprawi*), przypuszczać należy, że było to przeoczenie samego Fredry, wiernie powtórzone przez kopistę a usunięte przez reżysera.

Nie ulega wątpliwości, że cały djalog Anieli z Klarą, tłustym drukiem odbity, m usiał być niegdyś grany n a scenie warszaw­

skiej, na marginesie bowiem, po jednej i drugiej stronicy, na­

pisano ołówkiem: „idzie*, zaś przy dwóch przekreślonych w ier­

szach („Nader szczęśliwa*) dopisano ołówkiem: „Nie“.

38

(63)

39 Żadnej z tych gad zin n ie oddać mej ręki,

Jednak lo so w i se tn e z ło ż ę d zięki, J eśli n ikom u p rze d sięw z ięc ie m oje, I jednej ch w ili p rzyk rości n ie sp raw i.

K L A R A Zbyt jesteś dobrą i m ocno się boję, Że cię ta d ob roć na zm ian ę w y sta w i.

A N I E L A Nie k rzyw d ź m nie, p roszę!

K L A R A

Ż ałujesz Albina!

A N I E L A Cóż z tego?

K L A R A Gdyby Gustaw...

A N I E L A

T ak m nie n u d ził?

L itośćby m oże, lecz nic w ięcej w zb u d ził.

A potem , Gustaw — popsuta dziecina, Co m im o stryja k rząkania, m rugania, Z w ykłej g rz ec zn o ści ok azać się w zb ran ia, A lbo też m oże i udać n ie um ie;

Co le d w ie w zro k iem za szczy cić m nie raczy, B rałżeb y ro lę kochanka w rozpaczy?

K L A R A

On bo jest p ew n y w sw ojej p aw iej dum ie, Że d ość grzeczn o ści na w iejsk iej ustroni, K iedy się ran o i w w ie c z ó r ukłoni.

390

400

(64)

40

Lecz co nam w chodzić, co chce, co rozum ie D ość, ż e m ężczyzna za słu ż y ł na karę!

A N I E L A Ach, gdyby można miłości dać wiarę, Byłożby szczęście większe na tym świecie'?9

K L A R A

Było przed laty, wszak pamiętasz przecie, *io Cośmy czytały?

A N I E L A

Czy ja mam w pamięci?

Jak tylko wspomnę, w głowie mi się kręci.

S C E N A 8

P A N I DOBRÓJSKA, A N IELA , KLARA, A L B IN (Albin, w szedłszy, opiera się o ścianę blisko stolika i z załoio- nem i rękami, często wzdychając, oka nie spuszcza z Klary).

P A N I D O B R Ó J S K A (wchodząc, do Albina) Kocha się, kto się kłóci. Dawne to przysłowie.

K L A R A (całując ją w rękę) Czy się ciocia kłóciła?

P A N I D O B K Ó J S K A (do Klary) Oj, zielono w głowie ! K L A R A

O, nie!

(65)

P. D O B R Ó J S K A O, ta k !

K L A R A Dlaczego?

A N I E L A

Klara, moja mamo, Bardzo bywa rozsądna.1

K L A R A

Aniela toż samo.

A N I E L A Zgadzamy się we wszystkiein.

K L A R A

R a d zim y w z a jem n ie . P. D O B R Ó J S K A

Kiedy dwie głowy radzą, nie radzą daremnie.

Rozsądna zatem Klara rozsądnej Anieli

Zapewne tej uwagi rozsądnej udzieli, 420

Że grzeczność, zwłaszcza w swojej matki domu,1 Najmniejszej krzywdy przynieść nie może nikomu;3 A nawzajem Aniela niech poradzi Klarze,*

Że obojętność szydzić nie koniecznie każe.

'W wyd. B. N.: Bywa bardzo rozsądna.

*W wierszu tym brak dwóch sylab. W w ydaniu B. N. wiersz te n brzmi:

Że grzeczność, a szczególnie w swojej m atki domu.

3 W wyd. B. N.:

Najmniejszej przynieść krzywdy nie może nikomu.

4 W wyd. B. N.:

A nawzajem Aniela poradziła Klarze.

41

(66)

K L A R A (kłaniając się nisko Albinowi) Panie Albinie, bardzo dziękujemy.

A N I E L A (do m atki) Trzebaż się starać o pana Gustawa?

P. D O B R Ó J S K A Ale nie dąsać, nie krzywić się zawsze.1

(Siadają p r z y stoliku okrągłym i robótki robią, prócz Klary)

A N I E L A (Szybka rozmowa) On n a s n ie w id zi.

K L A R A

I ślepy i niemy.

A N I E L A

Mamże go błagać o względy łaskawsze?

K L A R A

Gadać, gdy milczy; gdy nudzi, zabawiać? 1 430

A N I E L A (ironicznie) I jakaż na wsi może być zabawa!

K L A R A (podobnie, coraz prędzej) I z wieśniakami3 o czemże rozmawiać?!...

•W wyd B. N .:

Ale nie krzywić, nie dąsać się zawsze.

SW wyd. B. N.:

Mówić, gdy milczy; gdy nudzi, zabawiać?

11W wyd. B. N.:

z wieśniaczkami.

(67)

A N I E L A O pięknym czasie, albo słotnej porze.

K L A R A Miejskim rozumem zaćmiłby nas może.

A N I E L A Przez litość, gęstą daje mu zasłonę.

K L A R A

Przez litość, drzemiąc, stara się o żonę.1 P. D O B R O J S K A Jużto w y przegadacie, moje piękne damy,2

A N I E L A

Ależ, mamo kochana, cóż my robić mamy?

K L A R A Kiedy na sofie rozparty szeroko,

Półgębkiem gada, śpi na jedno oko, «o Mamyż mu śpiewać aryjkę wesoło? 3

Albo z girlandą tańcować wokoło?

(Klara, mówiąc ostatni wiersz, robi kilka kroków tańca z chustką w ręku. Albin rzuca się i odsuwa krzesło za nią stojące daleko) *

A L B I N Przebóg!

'T ego wiersza i poprzedniego niema w manuskrypcie.

'W wyd. B. N .:

Jużto m nie przegadacie, moje piękne dam y,

*W wyd. B. N .:

Mamyż mu śpiewać arjetkę w esołą?

4W wyd. B. N. niem a w yrazu: daleko.

Cytaty

Powiązane dokumenty

William James nigdy nie praktykował jako lekarz, a dzień, w którym objął [...] stanowisko profesora psychologii na Uniwersytecie Harvarda w roku 1875, stał się datą

Rorty jest skłonny zgodzić się, że Dewey zbyt pochopnie czy też w zbyt ostrych słowach potępiał naukę pojmowaną jako gromadzenie wiadomości.. Podkreślał on

ku latach pracy w diecezji (ich ilość nie była określona) zakonnik występował do rządcy diecezji o wyjednanie sekularyzacji wieczystej u Stolicy

Jak wynika z danych przedstawionych w tablicy 2, w pierwszym dziesięcioleciu XXI wieku liczba ludności Unii Europejskiej zmniejszy się nieznacznie, liczba

Rozważania nasze sprowadzają się więc do zbadania, czy istnieją podstawy prawne do uznania wypadków podczas podróży służbowej, za­ szłych w czasie wykonywania

Natomiast Józef Jaki- miński (Lublin) pełnił obowiązki oficera śledczego i podprokuratora w Wojskowej Prokuraturze Kolejowej przy DOKP w Olsztynie, a Jerzy Antoni

 Wyświetli się lista dostępnych przedmiotów te w zakładce 2012 i 2012Z które są dla państwa aktywne będą miały ikonę koszyczka – zielona strzałka nad nim oznacza

Wielomian stopnia n może mieć co najwyżej n pier- wiastków... Udowodnij, że dla żadnego argumentu całkowitego nie przyjmuje on