Należność pocztowa opłacona ryczałtem. C/
R ok II K O W E L , kwiecień i maj 1925 r. N r. 4^5 (1P12)
R 4 i E S i ^ © Z P J i i ę
poświęcony aktualnym sprawom Wołynia
REDAKCJA i ADMINISTRACJA: Kowel, na Wołyniu, ul. Strzelecka 10, Telefon N° 27.
Przedpłata kwartalna wynosi 1 zł. 50 gr. Cena egzemplarza pojedynczego 50 gr.
Redaktor: Adam Cr ot-Czekalski. W y d a w c a : Ks. Infułat Feliks Sznarbachoioski.
Prezes Kom itetu Budowy Kościotn-Pomnika.
W dniu Jmienin Tbajprzewielebniejszego Ks. Jnfu- łala Feliksa Sznarbachowskiego, przypadających w
dniu 50 maja b. r. składam najserdeczniejsze zy^
czenia wszelkiej pomyślności. *
Redaktor.
Twórcy wiekopomnego dzielą.
Punktem zwrotnym w dziejach narodu polskiego było ogłoszenie Konstytucji 3-go Maja 1791 roku. Wiekopomnem jest to dzieło przedewszystkiem dlatego, że w niem zało
żono podwaliny równości i wolności wszyst
kich stanów, jako też z tego powodu, że twórcy jego, patrząc bystrym wzrokiem w przyszłość, zastrzegli wyraźnie, że naród mo
że uznać potrzebę zmiany zasadniczych w tych prawach artykułów i zmianę tę „w czasie prawem przepisanym wyraźną wolą swoją"
przeprowadzić może.
Dziś, po upływie stu trzydziestu czte
rech lat, ustawa ta może wydać się zbyt ciasną, nieodpowiadającą potrzebom ogółu;
w swoim jednak czasie była ona najbardziej wolnomyślną ze wszystkich ustaw zasadni
czych, obowiązujących w państwach euro
pejskich.
Twórcy tych ustaw rozumieli dobrze, iż los nas wszystkich od ugruntowania i wydos
konalenia Konstytucji narodowej jedynie za
wisł. Niestety, nie było danem ustawie tej
„ugruntować się i udoskonalić".
„Wolni od hańbiących obcej przemocy nakazów, ceniąc drożej, niż życie nad po
myślność osobistą, istnienie polityczne: nie
podległość zewnętrzną i wolność wewnętrzną narodu, którego los w ręce nasze jest powie
rzonym; chcąc oraz na błogosławieństwo, wdzięczność współczesnych i przyszłych po
koleń zasłużyć, dla ugruntowania wolności, dla ocalenia Ojczyzny naszej i jej granic, z największą stałością ducha Konstytucją niniejszą uchwalamy",
Taką odezwą rozpoczyna się Konstytucja, wydana przez Stanisława Augusta „z Bożej laski i woli narodu króla polskiego, wielkiego księcia litewskiego, ruskiego, pruskiego, ma
zowieckiego, żmudzkiego, kujawskiego, wo
łyńskiego, podolskiego, podlaskiego, inflanc
kiego, smoleńskiego, siewierskiego i czerni
chowskiego — w porozumieniu ze stanami skonfederowanemi w liczbie podwójnej, naród polski reprezentującemi".
Akt ten rozjaśnia świetlanym promieniem
2 POLSKI POMNIK KRESOWY Ne 4 5 (11-12)
smutną sławę Stanisława Augusta, na którego pada cień upadku Polski, chociaż wina za ten upadek, spadać nań nie może.
Stanisław August Poniatowski, nietylko nazwisko swe położył pod owem dziełem wiekopomnem, ale też uczestniczył czynnie w stworzeniu onego. Przy pracy tej okazał się rozumnym mężem stanu, czem dowiódł, że byłby znakomitym doradcą królewskim, ale nie miał dość siły i energji do stawienia, jako król, czoła przeciwnościom, jakie się zewsząd na kraj polski waliły.
Celem Konstytucji było stworzenie sil
nego rządu i ukrócenia anarchji i prywaty.
Do celu tego dążyło wszelkiemi siłami „stron
nictwo patrjotyczne", najliczniejsze w sejmie, grupujące się koło Adama Czartoryskiego i Ignacego Potockiego. W lutym 1791 roku wybitniejsi członkowie tego stronnictwa, po
zyskawszy dla swej sprawy króla Stanisława Augusta, oraz znanego z prawości i bez
stronności marszałka sejmowego, Stanisława Małachowskiego, zaczęli w tajemnicy odby
wać narady, których głównym przedmiotem był projekt ustawy zasadniczej. Do grona tego należeli początkowo, prócz Małachow
skiego, Ks. Hugon Kołłątaj, Ignacy Potocki, Józef Weysenhof, Juljan Niemcewicz i Jan Śniadecki; później przyłączyli się do grona tego bracia Czaccy —Michał i Tadeusz, Sta
nisław Sołtyk, Tadeusz Matuszewicz, Józef Wybicki i prawnik Trembecki.
Jakkolwiek szczupłe początkowo grono, z biegiem czasu zwiększyło się i na krótko przed przedstawieniem sejmowi projektu liczyło około BO osób; za twórców jednak wiekopomnej Konstytucji uważać można wy
żej wymienionych obywateli.
Twórcy Konstytucji pracowali w naj
większej tajemnicy. Nie pozostało po pracy tej żadnych protokułów. Tu i owdzie tylko napotykamy o niej luźne wzmianki. Król uczestniczył na zebraniach, które odbywały się w mieszkaniu księdza Piatolego, dokąd przybywał potajemnie, bocznemi korytarzami, w towarzystwie głuchoniemego dworzanina swego Wilczewskiego.
Według wszelkiego prawdopodobieństwa głównym twórcą Konstytucji był ks. Hugon Kołłątaj. On sam w jednym z listów swoich twierdził, że oryginał Konstytucji podany był od króla Potockiemu, ten przejrzał go z Małachowskim, poczem zwrócili go Kołłą
tajowi. Przypuszczać należy, że pierwszy rys Konstytucji wyszedł od Kołłątaja, który głó
wnie około spisania ustawy rządowej zabie
gał. Obok Kołłątaja w dziele tern najbardziej zasłużyli się Małachowski i Potocki.
Na tern miejscu należy mi przytoczyć ważniejsze daty z życia tych ludzi wielkich,
Ks. In fu ła t Feliks Sznarbachowski.
Kto winien?
Do zakrystji, w której Ks. proboszcz odmawiał modły dziękczynne po dopiero co skończonej Mszy świętej, wpadł oddźiewierny z sąsiedniej dużej ka
mienicy i przerywanym, zdyszanym głosem zawołał:
prędzej proszę, Proboszcza, prędzej, — tam koło de
mu kona człowiek... leży na bruku. Pan mecenas posłał mię bym przyprowadził Księdza dobrodzieja.
Proboszcz, lotem, ubrał się w komżę, wybiegł na ulicę, i po chwili ujrzał tłum gawiędzi, cisnącej się i zaglądającej przez głowy w stronę gdzie leżał chory, czy też konający. /
Na widok Księdza tłum się rozstąpił wpuścił go do środka i znów się zwarł ciasnym łańcuchem dokoła.
Proboszcz przystąpił do leżącego.
Był to młody robotnik. Na bladej wynędznia
łej twarzy, na ściągniętych brwiach osiadł dziki wy
raz tępego bólu, zemsty czy też rozpaczy.
Ręce konwulsyjnie zaciśnięte, zda się groziły nieznanemu wrogowi, czy też krzywdzicielowi.
Z porwanych butów wyglądały okrwawione palce, — jako jedyny, niemy świadek, być może, — przebytej uciążliwej i upakarzającej pielgrzymki, od warsztatu do warsztatu, od fabryki do fabryki, w po
goni za pracą.
Obok, na bruku, koło chorego leżała zasadlona fotografja, pizedstawiąca wyrobnika z żoną i dziat
wą,— smutna pamiątka być może niedawnych, bło
gich chwil szczęścia rodzinnego.
Proboszcz zbliżył się do leżącego, lecz widząc go omdlałego, począł cucić przy pomocy zakrystjana.
Niebawem nadjechała karetka pogotowia Le
karz wnet zakrzątnął się koło chorego. Ostry zapach eteru i amoniaku rozlał się dookoła i niebawem nozdrza chorego zaczęły się poruszać, krew zaczęła zbiegać na bladą jego twarz i po chwili leżący za
czął poruszać powiekami.
Blask słońca czy zmęczenie nie pozwalały mu podnieść osłabionych powiek.
Lekarze i sanitarjusze zakrzątnęli się ponownie, jeszcze chwila, i chory, drgnąwszy ciałem, otworzył
szeroko oczy i zaczął podnosić się z ziemi.
Lecz siły zawiodły go. Jęknął głucho i zawisł na rękach lekarza.
Czekał tej chwili Ksiądz Proboszcz. Zbliżył się szybko do chorego, wziął go za rękę i wpatrując się w twarz jego, zaczął pytać: czyś dawno się spo
wiadał? czy chcesz się spowiadać?
Chory poznał kapłana, kornie przeto schylił głowę i zaczął szeptać; Ojcze dopiero miesiąc jakem się spowiadał. Mnie spowiedzi nie trzeba. Od dwóch dni nic w ustach nie miałem.
Nagle twarz chorego gwałtownie się poruszyła, rzucił dookoła dzikie wejrzenie i wyciągając chude ręce do gawiędzi, zawołał z jękienmi łkaniem: pracy, pra
cy mi dajcie, tam żona, dzieci z głodu umierają.
W tłumie ktoś westchnął, zapłakał. Lekarz i Pro
boszcz bezradnie zwiesili swe głowy, a na ręce bied
nego wyrobnika posypały się groszaki. — Lecz czy one wystarczą? I czy się godzi dawać upakarzającą jałmużnę temu, co szuka uczciwie szlachetnej pracy?
POLSKI POMNIK KRESOWY 3
dzieło których, gdyby nie warcholstwo i ko
rupcja ówczesnej szlachty, właściwych oby
wateli Rzeczy pospolitej i nie przemoc mos
kiewska. uszczęśliwiłoby było Polskę i uchro
niło od przeszło półtorawiekowej niewoli.
Ks. Hugon Kołłątaj, urodzony w woje
wództwie Sandomierskiem (dzisiejszem Kie- leckiem) 1 kwietnia 1750 roku, wykształcony w Akademji Krakowskiej i w Rzymie, gdzie otrzymał tytuł doktora filozofji, po powrocie do Warszawy dał się poznać z wielkich zdol
ności i dbałości o dobro kraju. Jako członek komisji edukacyjnej przeprowadził reformę szkół, poczem był przez lat kilka rektorem Akademji Krakowskiej.
W roku 178ó powołany do Warszawy na stanowisko referendarza W. Ks. Litew
skiego, opracował słynne „listy anonimowe", w których z wielką jasnością i trafnością sądu wytknął wady ówczesnych urządzeń i wskazał środki poprawy Rzeczypospolitej, występując szczególnie w interesie miast i ludu wiejskiego.
Wybrany na posła sejmowego, występo
wał gorliwie w sprawie reform; on też pier
wszy przedstawił sejmowi konieczność opra
cowania nowej ustawy rządowej i powołany został do deputacji, która ustawę tę miała opracować.
Po przyjęciu przez sejm w dniu 3-go maja 1791 roku nowej ustawy, Kołłątaj mia
nowany został podkanclerzem koronnym.
W roku 1792 udał się na emigrację; w re
wolucji 1794 roku brał czynny udział. Gdy skończył się tragicznie wielki dramat 1794 r., Kołłątaj szukał schronienia w Austrji, lecz
Ne 4-5 (11-12)
uwięziony, lat siedem przebył w twierdzy, skąd go dopiero protekcja ks Adama Czar
toryskiego uwolniła. Pomimo utraty zdrowia i mienia, po powrocie do kraju znów wziął się żarliwie do pracy około reformy szkół na Wołyniu i Podolu, podjętej przez Tade
usza Czackiego.
Po utworzeniu Księstwa Warszawskiego zamieszkał w Kaliskiem, oddany całkowicie studjom naukowym. Zmarł w Warszawie
1812 roku.
Stanisław ‘Małachowski urodził się w Końskiem w roku 1736, Wychowany pod okiem ojca swego, kanclerza wielkiego ko
ronnego, od najmłodszych lat odznaczał się bezstronnością, że go „Arystydesem polskim"
zwano.. Powołany jako poseł na sejm w r. 1788 jednogłośnie wybrany został marszał
kiem sejmu. W pracach około projektu usta
wy rządowej (Konstytucji) wielce był czyn
ny, a nazwisko jego otaczało pracę tę po
wagą i chroniło ją od napaści ze strony tych, co przeciwni byli reformom.
Jgnacy Potocki, syn generała artylerji W. Ks. Litewskiego, pochodził z linji Wila
nowskiej, urodził się w r. 1751 w Podhajcach, kształcił się u Pijarów’ w Warszawie. Po po
wrocie z Włoch, dokąd jeździł dla studjów, wstąpił do komisji edukacyjnej, w której przez lat 15, przewodniczył wydziałowi szkół początkowych i wielkie w tym kierunku po
łożył zasługi. W r. 1791 otrzymał godność marszałka wielkiego litewskiego.
W czasie Sejmu czteroletniego (1788 — 1792) był jednym z najczynniejszych twór
ców Konstytucji Trzeciego Maja. Po jej og-
Z Teatru.
„Gobelin**.
Krotochwila w 3 akt. Wł. Jastrzęb-Zalewskiego.
Kto by) na przedstawieniu „Gobelina" w dniu 7 tnarca b. r., temu rnusiały się przypomnieć owe
„dobre czasy" powojenne, kiedy to szewcy stawali się miljonerami i multmiljonerami, a wielcy pano
wie, posiadacze do niedawna rozległych włości scho
dzili „na dziady".
Dobre to były chwile i dobre sposobności do robienia fortuny. f\ każdy, kto miał w sobie jaką taką żyłkę handlowo-paskarską, mógł z łatwością
„zostać panem całą gębą".
Kółko artystyczne przy T. O. N. K. w Kowlu tym razem wybrało rzecz o całe niebo lepszą od
„F lirtu", a co więcej „Gobelina" zagrano z dużą dozą zaciętości artystycznej, która pozwoliła ama
torom na dobre odtworzenie sztuki.
Gra amatorów była dobra. Na pierwszy plan wysuwał się beztroski pan ftndrzej Kulbas, w od
tworzeniu p. Posena (Nikoniuka). Sądząc z jego gry w „Gobelinie", odnosi się wrażenie, iż p. Ni- koniuk jest wytrawnym teatromanem i me obce mu są sceniczne wertepy. Jego Kulbas jest rolą, opra
cowaną w najdrobniejszych szczegółach, znać głę
bokie wczucie się w rolę i wzorowe oddanie intencji autora. Za to należy mu się podziękowanie.
Inne role były również szczęśliwie obsadzone.
Z pozostałych kreacji, na szczególniejsze nieco w y różnienie zasługują: p. p. Witalina, flnna, Nataijn, Edward, Janina, Saturnin, Ireneusz i Gedymin Koł- czukiewicz. Dwie role pierwsze odtworzone przez p. Micelską i Bielską były dobre.
Kreacja hr. Natalji w odtworzeniu p. Prażmow- skiej była stylowa i dobrze obrobiona.
Rola Edwarda, grana przez p. Prokurata wy
padła również dobrze, a zaś p. Habdank (Mianow
ski) był stylowym, w każdym calu, zbankrutowanym hrabią.
Inne role odtworzone były względnie dobrze.
Ogólnie mówiąc sztuka wypadła dobrze, bo aktorzy nie mieli tremy, która zawsze się objawia wtedy, gdy sala jest próżna.
Całemu polskiemu społeczeństwu, obok ama
torów i zarządu Koła, należy się serdeczne podzię
kowanie za tak wybitne poparcie pięknego celu budowy Kościoła-Pomnika w Kowlu.
.1. (hot.
4 POLSKI POMNIK KRESOWY Ne 4-5(11-12)
łoszeniu wyjechał jako poseł królewski do króla pruskiego, aby go pozyskać dla reform.
Nie osiągnąwszy celu wyjechał do Drezna.
W czasie powstania Kościuszkowskiego kie
rował wydziałem dyplomatycznym i w tym charakterze układał się z Suworowem o wa
runki kapitulacji W arszawy, przyczem uzys
kał gwarancję życia i mienia jej mieszkań
ców. Po trzecim rozbiorze Polski osiadł na wsi, zajmował się pracami literackiemi. W r. 1809 rząd Ks. Warszawskiego wysłał go do Wiednia, celem przeprowadzenia układów z Napoleonem. W drodze zachorował i zmarł wkrótce po przybyciu do Wiednia, dnia 20 sierpnia 1809 r.
Znaczenie Konstytucji było olbrzymie.
Gdyby ona mogła była utrwalić się, uczyni
łaby z Polski mocarstwo silne, jedno z naj
większych w Europie. Zrozumieli to Moskale.
Najpierw intrygą, potem wojną zamordowali w zarodku wielkie dzieło. Pozbawiono Naród dobrodziejstw ustawodawczej pracy mężów Sejmu Wielkiego, pozbawiono go niezależ
ności politycznej, skazano na długie lata cierpień i niedoli.
G-slei.
budzie malej wiary, czego się boicie?
Z drobnych, groszow ych o fia r p o lskie g o społe
czeństwa w o łyń skie g o i ze składek nadsyłanych przez P o la kó w -K a to likó w z innych dzie ln ic Polski, fu n d u je się w spaniała św ią tyn ia w K ow lu, k tó re j im ię nadano;
K o śció ł-P o m n ik. Nazwa ta ma być wyrazem uczuć, ja k ie cały N aród Polski żywi do poległych bohaterów o w olność Polski na rozległych polach kresowych.
O becnie u ko ń czo n o ju ż n ajpow a żniejsze ro b o ty,
bo d o ko n a n o budow y fu n d a m e n tó w , któ re p o c h ło nęły 400 w agonów kam ie n ia i kosztow ały dwa lata żm udnej pracy, Teraz ś w ią tyn ia róść będzie w górę.
Praca każdego d n ia będzie widoczna.
I słusznie ro w ie d z ia ł Ks. In fu ła t na n aboże ń
stw ie w dniu 15 k w ie tn ia , rozpoczynając z Bogiem dalsze ro b o ty, że „ja k z je d n e g o ziarna wyrastają kłosy, a z kłosów łany, a z nich bogate spichrze, żyw iące świat cały, ja k z ziarnka drzew nego w yra
sta potężny dąb, a z nich o lb rzym ie bory, z których przem ysł św iatow y p ro d u k u je tw o ry wspaniałe, tak i z drobnych składek całego społeczeństwa p o lskie go, przy dobrych chęciach, w yrośnie w spaniała bu
dow la, któ ra p a m ią tką zostanie po wsze czasy na ziem i W o ły ń s k ie j". O baw y ludzi m ałostkow ych, ogra
niczonych, którzy, czarno patrząc przed siebie, nie widzą p u n k tu w yjścia z ciężkiej sytuacji, nie mogą tu być brane w rachubę. M usim y ufać we własne siły i pow iedziaw szy sobie raz, że dzieła jakiegoś d o ko n a m y, nie m ożem y i nie pow inniśm y stawać w połow ie drogi, osłabieni i w ycieńczeni. Przypom - n ijm y sobie fa k ty historyczne. W id z im y tam , że Na
ród p o lski ma w sobie olbrzym ie siły żyw otne, któ re wrazie potrzeby p o tra fią dokonać czynu w ie k o p o m nego. ftle ... nigdy nie trzeba czekać ostateczności, n>e trzeba czekać, aż nam na gardle nóż. położą i w tedy dop ie ro , siłą rozpaczy popchnięci do czynu—
jąć się pracy. Pracować nam trzeba system atycznie, planow o i nie drzemać, bo zbudzenie z ta k ie j drzem ki kosztow ać nas może wiele.
D nia 15 kw ie tn ia br. K o m ite t B udow y Kościoła- P om nika przystąpił do k o n tyn u o w a n ia dalszych ro b ó t przy budow ie. Teraz już, jak pow iedziałem , praca będzie w idoczna. Gmach b u d o w li będzie się w znosił coraz wyżej i wyżej i ja k ta m ogiła Kościuszkow ska, będzie rósł... rósł... rósł...
Nie upadać nam teraz na duchu, nie w ątpić i nie p o lity k o w a ć , ale pracować; należy okazać K o
m ite to w i B udow y pom oc w ydatną. Nie rajcować, ja k to się często zdarza i jak p rzysłow ie powiada; jeden Polak — genjusz, dw óch P olaków — aw antura, trzech P olaków — k lu b polityczn y. Dziś p o trze b u je m y w ię kszej niż kie d y in d zie j pom ocy, bo zaczynam y pra-
,,Roztwór prof. Pytla".
O d dłuższego czasu zapowiadana ta sztuka, została wreszcie odegrana dn. 4 kw ie tn ia b. r.
Treścią je j zajm ow ać się nie będziem y, ale w p ro st spojrzym y się na samą grę m łodo cia n ych am atorów .
Sam p rofesor Pytel, w kreacji p. Rosta, o d tw o rzo n y b y ł dobrze, za co należy mu się też p e ł
ne uznanie.
Z kolei i Izie dr. P e rlm u tte r, którego postać pełną h um oru doskonale zagrał p. B e n tko w ski, w y
kazując w szystkie śmieszne cechy profesora m a te m a ty k i, ku o gólne m u zadow oleniu w idzów . B yl to w ym arzony typ, k tó ry nie pow styd ziłb y się naw et ze swą kreacją na „w ie lk ie j scenie".
Również do b rym b ył p. C zarnołuski w roli re kto ra u n iw e rsyte tu , K azim ierow icz (M e n tlik ), Gala- siński (W ojtaszek) i Szczepanowski (P o d o łe k).
Nad ro la m i kobiec.emi zatrzym ać się m usim y trochę d łu że j. W praw dzie było ich ty lk o trzy, ale gra ich była dobra, ba, p ow iem naw et bardzo d o bra. Na pierwszy plan w ysuw ała się czarująca pan
na Pom orska, kreując Lolę Zam bezi, następnie szła czarnooka M. Sawicka i wreszcie p. W ilgatow a w ro li Przetakow ej.
Panie się spisały doskonale; role swe kreowa
ły z werwą i rozm achem , znać też na nich było w y ro b ie n ie sceniczne i „te a tra ln y gest".
„R oztw ór p ro f. P ytla" w końcu tego miesiąca zostanie p o w tó rzo n y w te a trzyku k o le jo w y m , na t. zw. K ow lu dru g im .
Cel przedstaw ienia w art jest poparcia, bo roz
chodzi się tu o naszą m łodzież szkolną, k tó re j trze
ba dać dłoń pom ocną.
Dochód b ow iem przeznaczony jest na B ratnią pom oc u c z n ó w P aństw ow ej Szkoły M ierniczej i D ro gow ej w Kow lu.
Gerwazy Jack.
— Koncert muzyczny, urządzony w dn. 13 marca br. na rzecz Harcerzy Męsk. w K ow lu składał się z dw uch części. N3 całość złożyły się: T rio Inter
mezzo z op. „R ycerskość W ieśniacza", w w ykonaniu p. Barczew skiej, L indeg o i Koby; arja W alentego z op. Faust w w ykonaniu p. K u s n c z a ; polonez Liszta i Etuide R ew olucyjna C hopina w w yko n a n iu p. B ar
czewskiej; solo śpiew: srja Lizy z op. Pikowa dama i „P rzyjście " W ielhorskiego, w w yko n a n iu p. M o czulskiej, oraz trio : Gdybyś zrozum iała, rom ans Denza w w yko n a n iu p. M oczulskiej, Lindego i Koby przy a kom panja m encie p. Barczew skiej. To stanow iło część pierw szą program u.
Na 4-5 (11-12) POLSKI POMNIK KRESOWY 5 ce efektowne, wymagające ciężkiej i żmudnej ro
boty i nakładu dużych kosztów. Mamy zamiar w tym roku wyciągnąć mury świątyni pod dach. Do dziś mamy już fundamenty, cokół, spore zapasy mater- jałów budowlanych, ale za to... pustki w kalecie.
Tymczasem wydatki są olbrzymie. Niezbędna jest pomoc: w pierwszym rzędzie prosimy o materiały budowlane, jako to: cement, wapno, cegła i budulec drzewny: następnie potrzebne jest ogólne poparcie społeczeństwa w rozszerzeniu i wykupieniu przezeń biletów wielkiej loterji fantowej, w cenie po 3 zł. ka
żdy, do nabycia w Komitecie Budowy Kościoła-Po- mnika w Kowlu. Wreszcie prosimy o przysyłanie do Komitetu najróżnorodniejszych fantów większej war
tości dla teiże loterji.
Przy sposobności przypominamy, że dnia 8 maja b. r. Komitet Budowy Kościoła-Pomnika będzie święto
wał na placu budowy podniosłą uroczystość św. Stani
sława, pod wezwaniem którego Kościół się buduje i w któ
rym to dniu będą odprawione nabożeństwa na intencję żywych i umarłych ofiarodawców i fundatorów Kościoła- Pomnika.
Komitet Budowy KościołaPomnika w Kowlu.
Powstrzymać rozszalałą agitację!
Po buntowniczych wiecach Wasyńczu- ków, Paszczuków i Czuczmajów, po nawoły
waniach do wyrzynania Lachów przez ciem
ne tłumy zbolszewizowanych i rozrewoltowa- nych przez tychże Czuczmajów mas wiejs
kich, przyszła nowa falanga zbrodnicza, która stokroć większe wyrządza krzywdy Państwu i Narodowi Polskiemu, niż rozkoły- sywanie mas przemówieniami na nutę rewo
lucyjną.
Tą drugą plagą egipską, która się ostat
nio zwaliła na Kresy Wołyńskie i nurtuje, podburzając nieświadomione i niekrytyczne
Część druga również składała się z dobrego skła
du, bo wykonano tam Toreadora z op. Karmen; Sło
wików chór Taliafika; Mafinatę Leonocoval!o (p.
Moczulska), Lefils dela lande Keler-Beli (L'nde);
Valce Moszkowskiego (Barczewska) i na zakończe
nie, zagrano wyjątek z „Rigoletto1* Verdiego, w wy
konaniu p. Moczulskiej, Barczewskiej, Lindego i Koby.
Gra skrzypcowa była niezła. Po p. Barczew
skiej znać, że ma dość dużą technikę. Basowy śpiew p. Kusnerza rozlegał się mocno i dobitnie. Marna akustyka gmachu dusiła poniekąd jego głos, ale mimo to wybijał się on na pierwsze miejsce. Dob
rem było również wykonanie p. Moczulskiej, o czem świadczyły nieustanne brawa na sali.
Z przykrością jednak stwierdzić należy, źe za
chowanie się gości „na galerce", czyli siedzących w tylnych rzędach, było nad wyraz przykre, boć wrzaski i piski, tupania nogami i t.p. nie są prze
cież oznaką dobrego wychowania, a tem smutniej- szem jest to, że owe awantury arabskie wyprawiali prawie sami ucznlacy,
Ar.
gromady ruskie do krwawych ekscesów i wyrzynania Lachiw, — są broszury, gazety i ulotki łącznie z pismami pornograficznemi, które w tysiącach egzemplarzy wysyła się z Warszawy i Krakowa na Kresy, aby w ten, tak radykalny sposób, w dalszym ciągu, do
konywać nieszczycielskiego dzieła.
Idą więc paki za pakami; idą tysiące, setki tysięcy gazet, czasopism, broszur i ulo
tek na Kresy z Centrali komunizmu z W ar
szawy; tu zaś, na miejscu, rozdziela się je i rozrzuca po wioskach i osadach, zatruwa
jąc te odrobiny szlachetnych odruchów, ja
kie przecież każdy człowiek posiadać musi,—
i pchają szerokie masy ludowe w rozwarte ramiona buntu i rewolucji.
Okolice Hołob, Turzyska, Kamienia Ko- szyrskiego i inne, toż to gniazda szerszenie, rojowiska zbrodniarzy, którzy swoją robotę destrukcyjną prowadzą jedynie w tym celu, aby naszą administrację państwową jak naj
prędzej obezwładnić, zwaliwszy jej kłody pad nogi i corychlej opanować.
Warszawska Centrala komunizmu słusz
nie zauważyła, że nic tak nie deprawuje, nic tak nie wykoszlawia i nie wypacza duszy i charakteru człowieka, nawet średnio uświa
domionego, jak pornografja; to też specjalny, na ten dział prasy, położono nacisk, specjąl- ną nań zwrucono uwagę i dlatego prasa tego rodzaju stanowi 90% ogólnej ilości prasy przysyłanej na Kresy Wołyńskie.
Robota komunistów, czy innych wyzwo-k leńców, którym w lwiej części dopomagają sztundyści i inni demagodzy i oszuści, robi swoje; widać to już dziś. Nie trzeba być aż tak dalece z temi robotami odłamu lewico
wego obznajomionym, aby tego odrazu nie zauważyć. Wystarczy trochę baczniejszej uwagi, trochę głębszego wniknięcia w duszę ludu wiejskiego na Kresach; wystarczy po
słuchać głosów przypadkowych, obiegających wieś,—a wnet pojmie z nas każdy wyraźnie owo niebezpieczeństwo groźne, tego smoka rewolty, który swemi mackami obejmować zaczyna coraz szersze kręgi.
Sprawa jest palęca i nie cierpi zwłoki.
Zwlekanie może być zabójcze. Powstrzyma
nie rozszalałej agitacji antypaństwowej za pośrednictwem słowa drukowanego,—jest dla naszej państwowości na Kresach kwestją ży*
cia i śmierci. Obecna agitacja wywrotowa, to straszne i nieobliczalne w swych skutkach memento.
Kresy podpala zbrodnicza ręka! Kresy wołają ratunku, bo krwawa hydra bolszewiz- mu, za pomocą specjalnej szczepionki szerzo
nej przez sowbandyckich ewangelistów robi już teraz takie zniszczenia, o których nie
6 POLSKI POMNIK KRESOWY Ne 4-5 (11-12)
jeden nawet w najśmielszych marzeniach nie myślał.
Trzeba koniecznie nie tylko radzić ale przeciwdziałać natychmiast. Trzeba rozszalałej agitacji słowem drukowanem przeciwstawić się w równej, o ile nie w większej mierze, a wtedy dopiero można liczyć na skutek dodatni.
Poza energicznemi zarządzeniami prze- dewszystkiem, należy poprzeć tę nieliczną narodową prasę kresową, która tu już istnieje, a której brak już sił na walkę z żywiołami wrogiemi.
W I O S N A .
Idzie w światy modrooka wiosna W blaskach słońca, urocza figlarna.
Na pól łany rzuca nowe ziarna,
I brzmi ptasząt pieśń rzewna, radosna.
Hymnem wzniosłym Panu wszechstworzenia, Że nie skąpi głodnym pożywienia...
W blaskach słońca idzie piękną wiosna!
Ponad sosen wyniosłe korony,
Ciągną na wschód żórawie łańcuchem, Pączki brzozy pokryły się puchem, Znikły śniegi i lodowe szróny, Ze snu wstała przyroda zakrzepła, Tęsniąc życiem wśród promieni ciepła Ponad sosen wyniosłe korony...
Wielki Boże! Twego głosu słucha Zmarzła ziemia, słucha wszeświat cały.
Na Twój rozkaz zniknął całun białuy.
Daj nam ludziom wieczną wiosnę ducha;
Niechaj serca ludzkie się ukorzą Przed tą wielką wszechmiłości zorzą*,
Której ziemia i przyroda słucha.
(O-ski).
Lewicowe prawdy.
Oświata jest matką wszystkiego dobra; oświata, to potęga, która zdolna jest otworzyć wszystkie zamki swych skarbów; oświata, to tajemnicze słowo „se
zamu", kto je posiada, ten skarby zdobyć może.
Wszystko ci żywioł zabrać może, ale nauki i ogień nie spali i woda nie zabierze.
Jakże przykro jest patrzeć na te niekrytyczne nieraz masy naszego ludu wiejskiego na Wołyniu, które owczym pędem biegną za byle pierwszem ha
słem, które woła: „damy ci ziemię darmo, damy ci skarby, jakie zechcesz, ale choć z nami, chodź pod nasz sztandar".
Człowiek wychowany w zakątku własnej wioski, człowiek, który o politycznej szachrajce pojęda niema, pierwszy idzie na lep szumnych haseł i rrazesów najrozmaitszych partji wywrotowych, które dążą nie
do tego, aby temu chłopu naprawdę dać pomoc, ale tylko by tym chłopem rządzić wszechwładnie, jak to uczyniono w Rosji.
Jeśli się rozpatrzymy w tych hasłach — na
szych polskich bolszewików, wyzwoleńców i innych, jeśli się przypatrzymy tej akcji na arenie pracy sej
mowej, to bez zdziwienia skonstatować musimy, że one nie dążą do poprawy losu polskiego chłopa na Wołyniu, ale zajmują się tylko sprawą białoruską, ukraińską lub żydowską, nie wspominając ani sło
wem o Polakach tu zamieszkałych, jakby ich tu wcale nie było.
Niedawno temu przemawiał w Sejmie poseł Bon. Dopominał się o ulgi dla białorusinów i ży
dów, dopominał się o szkoły dla narodowości innych, ale o polakach nie wspomniał ani słowem, bo i po co, skoro główny interes widzi on w większości bia- łcrusko-żydowskiej na Wołyniu. Co dla lewicy znaczy ta garstka polaków na Kresach?, nic, literalnie nic, dlatego cara konspiracyjna i zbrodnicza robota która z Polski chce zrobić Bolszewję.w drugiem wydaniu, którąby rządzili żydzi wspólnie z nimi, nie upomina się wcale o pomoc dla Polaków na Kresach zamie
szkałych, natomiast wszystkie siły wytęża, aby naj
więcej robić wrzasku o „uciśnieniu" Białorusinów, Ukraińców i żydów, gdyż to może się naprawdę opłacić.
Ale za to nasi chłopi, zwłaszcza ci, co nic nie mają swojego, o jakże często idą do „komunistów polskich" i popierają ichl
Ten, kto popiera tych polskich komunistów, a więc naszych, polskich największych wrogów, jak żydzi i niemcy, ten nie wart jest imienia polskiego, bo to wyrzutek społeczeństwa, człowiek wyzuty z ho
noru i poczucia obywatelskiego.
Ciekawem też byłoby wykazanie, co przez owe 6 lat rządów wywrotowcy zrobili. Przecież pierwszy rząd, jaki w odrodzonej Polsce był, był rządem lewi
cowym, rządem czerwonego Moraczewskiego; cóż on takiego zrobił? Był przecież tym samym rządem, który dzisiaj woła do chłopa: chodź-że do mnie, to ci dam 20 dziesięcin ziemi darmo z dziedzicowego folwarku, A dużo on zrobił?
Że „wyzwoleni" przywódcy lewicy pokupili so
bie folwarki i dziś są panami—dziedzicami, to nawet wróble o tern ćwierkają, ale dużo oni chłopom dali?
Absolutnie nic. Nietylko, że mu nic nie dali, ale jeszcze mu wydrzeć chcą to, co posiada wartościo
wego, to znaczy wiarę w Boga i Kościół, wiarę w zasady prawdziwej miłości i sprawiedliwości.
A chłop ciemny, nieuświadomiony, czytając ga
zetę wywrotową, powiada: „święta prawda, dobrze płszą” . A więc dobrze. Jeżeli ta „święta prawda*
wywrotowa tak jest fundamentalnie pewną, to pro
szę mi powiedzieć: dużo też oni dali temu chłopu przaz 6 lat swoich rządów?
Jakież i które ze swoich obiecanek w czyn wprowadzili? Obiecują przecież od lat 6 ciu dać chłopom ziemię darmo, no i któż tę ziemię dostał.
Nie dziwimy się mniejszościom narodowym,
Języka polskiego i niemieckiego konwersacji
udzielam pojedyńczo i zbiorowo.
Zgłasazć się w Administracji ul. Strzelecka 10.
Ns 4-5 (11-12)
Gorący tron; czyli miłe złego początki, ale koniec żałosny.
których lewica broni za pieniądze żydowskie, ale gdzież rozum u polskich chłopów Wołyńskich, którzy jak ćmy na ogień lecą do tych uwodzicieli, obiecu
jących złote góry? Toż śmiać się poprostu chce z głupoty i naiwności naszych biednych chłopków, którzy przy lada okazji wrzeszczą jak opętani: lewica tylko broni chłopów! Ładna mi obrona polskiego rolnika kresowego, skoro zajadle ci „obrońcy" do
magają się szkół ukraińskich i żydowskich w Sejmie, chociaż jest tych szkół nawet za dużo, a o polskich szkołach nie wspominają jednem słowem, mimo, ze polskie dziecko musi po 5 wiorst chodzić do szkoły.
Ale trudno, głupich nie sieją. Byli oni gdy nas nie było, są obecnie i będą po nas.
J . B . gospodarz e kol. Chóbót, gm. Hołoby.
Baczność rolnicy! Program agrarny Chrześcijańskiej Demokracji.
Do czego dąży Ch. Dem. w swoim programie rolnym, świadczą poniższe postulaty w tej kwestji:
1) Planowe rozparcelowanie rokrocznie wy
znaczonego kontyngentu, za słusznem odszkodowa
niem, pomiędzy osoby bezrolne, małorolne, uzdol
nione do pracy na roli, stworzenie silnych i samo
wystarczalnych gospodarstw.
A więc nie rabunek ziemi, nie obiecanki czcze, jakiemi operuje lewica, ale planowe rozparcelowanie.
2) Zmeliorowanie biot poleskich dla wydat
nego powiększenia zapasu ziemi na cele reformy rolnej.
Jak wiemy, na Polesiu mamy olbrzymie poła
cie nieużytków błotnistych, które po osuszeniu ich, mogą dać zapas ziemi na cele reformy rolnej.
3) Należyte przeprowadzenie reformy rolnej przy zastosowaniu inicjatywy prywatnej pod kontrolą Państwa, sfinansowanie zapewniające jej faktyczne urzeczywistnienie, uwarunkowane jednak zasobnością skarbu Państwa.
4) Tworzenie kolonji robotniczych i urzędni
czych, celem podniesienia zdrowotności wśród warstw społecznych i poprawy ich bytu materjalnego przez
POLSKI POMNIK KRESOWY 7
NA MARGINESIE.
Rezurekcyjne refleksje.
Radośnie biją dzwony. Po świecie leci głos ich i obwieszcza światu radosną nowinę: Chrystus Pan zmartwychwstał!
Kościółek kowelski, maleńki i ciasny—trzeszczy w swych wiązaniach. Ludu moc wypełniło maleń
ką świątynię. Ścisk wielki. Wieczór radosny:— re
zurekcja I Każdy spieszy po dniach 40-tu postu wielkiego do kościoła, aby się pomodlić i oddać w opiekę Bogu zmartwychpowstałemu, na dalszą życia wędrówkę.
Hej I radosny to dzień, radosny I A temci we
selszym jest, że 6 ty z kolei w wolnej obchodzony Ojczyźnie.
Maleńki kościółek wypełniony po brzegi. Ścisk taki, że omdlałych mężczyzn, na rękach, z wnętrza wynoszą. Ludziska mdleją. Pot kroplisty zlewa czoła wiernych, każdy pragnie wydostać się na ze
wnątrz, powietrza choć trochę w płuca zaczerpnąć.
I wzbił się rozgłośny i radosny hymn pod stro
py niebieskie. Uderzył o sufit świątyni i wypłynął na szeroki świat, głosząc światu: „Wesoły nam dziś dzień nastał I"
Biją dzwony, płynie pieśń nabożna a radosna...
Woń kadzideł, oślepiająca jasność na cmentarzu kościelnym, poważne i skupione postacie kapłanów, w lśniące przybranych szaty, oto widok zdolny po
ruszyć najzatwardzialsze nawet serce grzesznika.
Oto widok pełen uroku, jaki posiada każde święto katolickie.
Ale po chwilach radosnych, po chwilach wznio
słych i pełnych natchnień, na myśl padają czarne zasłony.
Oto widzisz, jak z ciasnego kościółka wynoszą na rękach zemdlonych; już nie same kobiety, ale nawet mężczyzn.
Żal ściska serce, czarna zasłona pada na twój rozradowany umysł i pytasz sam siebie: zali spra
wiedliwie jest, skoro na 10.000 parafjan w Kowlu jest tylko maleńki kościółek katolicki, podczas gdy w tymże samym Kowlu jest aż pięć cerkwi prawo
sławnych na 5000 prawosławnych ?! Czyż społeczeń
stwo polskie nie wykrzesze z siebie tyle ognia, za
pału i dobrych chęci, by wystawić godną liczby 10.000 — świątynię?
Owszem. Polskie społeczeństwo w Kowlu robi co może i na co go stać. Ale... trudno; barki pol
skiego społeczeństwa w Kowlu nie mogą znieść całe
go ciężaru budowy. Musi do apelu stanąć cały polski ogół, bo to jego święty obowiązek.
Natalja G. C.
zaprowadzenie na tych kolonjach gospodarstw ogrod- niczo-warzywnych.
5) Podniesienie kultury rolnej na wsi przez rozwój oświaty wogóle i wiedzy rolniczej w szcze
gólności, zakładanie szkół rolniczych i szkół ludo
wych, gospodarstwa kobiecego, zakładanie włościań
skich spółek rolniczych, tworzenie zakładów hodo
wlanych.
6) Udzielenie długo i krótkoterminowego kiedy tu na nabywanie ziemi, narządzi rolniczych, inwentarza i ulepszenia roli, w przeświadczeniu, że kredyt na takie cele rozstrzyga o powiększeniu wytwórczości rolniczej I dobrobycie kraju.
7) Przeprowadzenie zasady niepodzielności go
spodarstw włościańskich i odpowiednie zmodyfiko
wanie ad hoc prawa cywilnego.
i
8 POLSKI POMNIK KRESOWY Na 4-5 (11-12) 8) Zakładanie hipotek dla drobnej własności
celem ułatwienia jej taniego kredytu.
9) Współdziałanie Państwa w ulepszeniach rol
nych, a zwłaszcza w odwadnianiu lub nawadnianiu roli, przez udzielenie takiego kredytu spółkom mel
ioracyjnym i wydanie odpowiedniego prawa wodnego.
10) Stosowanie przez państwo odpowiedniej portyki lasowej, mającej na celu zaopatrzenie mas ludowych w materjał budowlany i opałowy.
11, Podniesienie nakładowości gospodarstw rol
nych i spożytkowanie sił wytwórczych ziemi przez:
a) energiczne, a oparte na ścisłych zasadach sprawiedliwości przeprowadzenie scalenia gospo
darstw rolnych, co wzmocni poszanowanie cudzej własności, a tern samem znakomicie powściągnie wszelkie spory graniczne i zatargi o zakłócone po
siadanie,
b) zamianę służebności włościańskich za słu
szną równowartość w gruncie i lesie, a tylko wy
jątkowo w gotówce.
12) Usunięcie wspólnot gromadzkich i gmin
nych, przez podział wspólnych gruntów ornych, la sów i pastwisk, z uwagi, że prowadzą one do wza
jemnego niszczenia swego dobra, przez rabunkową gospodarkę, wyniszczenie lasów i zamianę pastwisk na nieużytki; wrazie niemożności podziału winno być przeprowadzone przynajmniej dokładne użytko
wanie wspólnej własności.
13) Zabezpieczenie rozwoju parcelacji majątków ziemskich, leżących w sferze interesów ludności
miejskiej.
14) Poparcie przez państwo rozwoju przemy
słu ludowego, celem zwiększenia dobrobytu ludno
ści wiejskiej.
15) Krzewienie i popieranie handlu chrześcijań
skiego po wsiach, celem ochronienia ludności wiej
skiej od dotychczasowego w tej dziedzinie wyzysku.
16) Uproszczenie systemu podatkowego i za
stosowanie możliwych ulg i ułatwień w samej spła
cie istniejących podatków.
17) Dopomożenie do racjonalnej odbudowy zni
szczonych gospodarstw wiejskich.
18) Wprowadzenie ubezpieczeń inwentarza i za
siewów.
Męczeńska śmierć ks. Fedukowicza.
„Komunist*, wychodzący w Charkowie, podaje w dniu 7 marca wiadomość następującą: „W dniu 6 marca, o godz. 11 ej w lokalu przy kościele Ży
tomierskim spłonął oblany benzyną ksiądz Feduko- wicz, znany ze swych niedawnych wystąpień przeciw szpiegowskiej działalności rządu polskiego na Ukra
inie. Parafjanie kościoła przypuszczają, że ksiądz Fedukowicz jest ofiarą zemsty ze strony tych, któ
rych demaskował. Okoliczności nieludzkich pora
chunków wyjaśniają władze śledcze".
ze źródeł bliskich sferom kościelnym dowia
dujemy się w tej sprawie, co następuje: Fakt okru
tnej śmierci księdza prałata Fedukowicza, wice-dzie- kana żytomierskiego, jest ukoronowaniem akcji, jaką władze sowieckie w osobie G. P. U. prowadziły sy
stematycznie i z całą bezwzględną konsekwencją w stosunku do księdza Fedukowicza.
Ksiądz Fedukowicz został aresztowany przez G. P. U. w listopadzie 1923 r. pod zarzutem pro
wadzenia pracy politycznej i wywiadowczej na rzecz Polski. Oskarżenie było oczywiście bezpodstawne, ksiądz Fedukowicz został więc po kilku tygodniach zwolniony. W czasie przebywania w więzieniu w t, zw. „odinoczce", stosowano względem księdza
Fedukowicza wszelkie środki terroru fizycznego. Po wyjściu z więzienia ksiądz Fedukowicz, poprzednio zdrów, stał się niedołężnym starcem i zaczął się starać o wyjazd do Polski.
W maju r. ub. ksiądz Fedukowicz został po
nownie aresztowany i osadzony w więzieniu źyto- mierskiem, osławionem ze swych okrucieństw na całą Ukrainę, poczem przeniesiono go do więzienia charkowskiego, gdzie pod hypnozą, stosowaną względem niego przez sędziów śledczych G. P. U., Uszakowa i Sokołowa, nawpół już obłąkany kapłan, za cenę wolności podpisał zredagowany w G. P. U.
list do papieża, w którym to liście prosi Stolicę /Apostolską o sprawienie, aby rząd polski zaprzestał duchowieństwu katolickiemu na Ukrainie narzucać funkcje polityczne.
16 listopada r. ub. prasa sowiecka opubliko
wała list ks. Fedukowicza poczem j.ks. Fedukowicz został zwolniony, i pozwolono mu na powrót do Żytomierza.
Nieszczęśliwy męczęnnik uważał się jednak za zbrodniarza zarówno w stosunku do Kościoła kato
lickiego, jak i do Polski i prawdopodobnie skończył samobójstwem, obierając śmierć najbardziej bolesną.
Można również przypuszczać, że został on usu
nięty przez tych, którzy chcieli zapobiec ewentual
nym rewelacjom z jego strony co do historji listu do Papieża. Nędzny cynizm, z jakim „Komunist"
podsuwa opinji myśl o zemście czynnników polskich, zdaje się wskazywać na tę drugą ewentualność.
Równocześnie nadmieniamy, i i Komitet Budowy Kościoła-Pomnika w Kowlu postanowił wmurować w no- wobudującej się świątyni tablicę pamiątkową ku czci i. p. Ks. Fedukowicza i dla tego otwiera listę ofiar na ten cel. Wszelkie datki i ofiary uprasza się p rzy
syłać pod adresem Komitetu Budowy Kościoła - Pomnika w Kowlu, ul. Kościelna L . 13.
Polak niesie swoja krwawicę do żyda.
Jest w Kowlu żydek specjalista od urzą
dzenia kawałów polakom.
Otóż miejszościowy ten obywatel ko- welski wpadł na dosponały pomysł zarobko
wania na skórze Polaków przez sprowadzanie najrozmaitszych wędrownych trup teatralnych do Kowla.
I tak dn. 20 marca, taka sobie „trupa warszawska*, mająca tyle z Warszawą wspól-
| O S O B IS T E . |
W A
Dnia 20 marca b. r. we Lwowie, w ko- f
ściele 0 0 . Bernardynów został pobłogo
sławiony związek małżeński p. Edmunda Dąbrowskiego, sekretarza Nadleśnictwa Państwowego w Kowlu i członka Komi
tetu Budowy Kościoła pomnika w Kowlu z p. Reginą Tekielską z Kowla.
• Młodej parze życzymy „Szczęść
| Boże".
POLSKI POMNIK KRESOWY Na 4-5 (11-12)
Szczęśliwej i bezpowrotnej podróży.
nego, że przez nią przejeżdżała pociągiem, ogłoszona przez Blachmana, jako „operetka warszawska" wystawiła w Kowlu op. „Hra
bina Macyca". Rzecz ta jest nietylko sztuką słabą o marnej wartości literackiej,—ale n a
wet więcej niż banalną.
Gra aktorów była tak horendalnie mar
na, a śpiewy tak dzikie i bezsensowne, iż odnosiło się wrażenie, że słyszę dziką, wo
jenną pieśń Apaszów, przygotowujących się do ataku na wigwamy swych współple- mieńców.
Honor teatrów stołecznych został bar
dzo poważnie w Kowlu nadszarpnięty a a plama, jaką na nim uczyniła wędrowna trupa‘nie da się tak szybko wymazać. T rze
ba długo czekać, nim Kowel zapomni o „go
ścinnym występie operetki w arsza w sk iejJe
śli chcielibyśmy porównać grę artystów te a tru Łuckiego, naszego Kowelskiego Kółka Amatorów i tej wykombinowanej na prędce żydowskiej operetki warszawskiej, to grę po
szczególnych teatrów moglibyśmy zakwalifi
kować: Łuck bardzo dobrze, Kowel minus bardzo dobrze, „operetka warszawska" okro
pnie źle.
Jestem przekonany, że społeczeństwo polskie w Kowlu nie będzie już nabijać kie
szeni, swoją krwawicą, genjalnemu impresario Blachmanowi, który jak ten ptak niebieski:
nie sieje, nie orze, a plony zbiera.
W sposób podstępny nauczono nas ce
nić bardziej swoje własne siły,
as.
9
Koncert Paderewskiego w Watykanie.
Znany impresario, Henn, opowiada na łamach dziennika „Genfer Journal" ciekawe szczegóły o kon
cercie Paderewskiego w obecności Papieża, Piusa XI.
Jak wiadomo, Paderewski dał koncert w Rzymie na rzecz Akademji św. Cecylji. Ponieważ zaś Ojciec św. jest wielkim zwolennikiem muzyki, przeto za
mierzano połączyć salę koncertową z Watykanem radiotelefonicznie, aby w ten sposób Ojciec św. mógł wysłuchać koncertu. W sali flugusteum jednak apa
ratu wysyłającego radiotelefonu niema. Dowiedziaw
szy się o tern nasz Mistrz jak również o życzeniu Papieża usłyszenia jego muzyki, Paderewski wyra
ził gotowość zagrania w Watykanie specjalnie dla Ojca św. Propozycję tę Ojciec św. przyjął łaskawie.
Koncert odbył się w Watykanie dnia 19 stycznia o godz. 3 po poł. Paderewski i towarzyszące mu osoby przyjęci byli przez monsignora Cacię, zaś gwardja szlachecka i oddział gwardji papieskiej o d dawali im honory wojskowe. Następnie wprowadzo
no gości do bibljoteki papieskiej, gdzie przedtem ustawiono już towarzyszący stale Paderewskiemu fortepian Steinvaya.
Ojciec św. przyjął Paderewskiego bardzo uprzej
mie. W skromnie udekorowanej sali zebrało się już grono zaproszonych dostojników kościelnych, śród których był także arcybiskup Cieplak. Wszyscy do
stojnicy kościelni przybrani byli w stroje uroczyste.
Koncert trwał godzinę, a liczba słuchających wyno siła 23 osoby; Wśród nich był także obecny amba
sador polski przy Watykanie, Skrzyński, papieski se
kretarz stanu, Kardynał Gaspari, kardynał Merry del Val i pani Paderewska.
Program k o n c e r t u obejmował nastęoujące utwory: Beethoven: „Sonata appassionata"; Schubert:
„Im prom ptu"; Liszt: „Rapsodja" i trzy mazurki Cho
pina,,
Najgłębsze wrażenie sprawiła na obecnych so
nata Beethovena. Podczas koncertu zaszło zdarzenie, nie pozbawione pewnego humoru. Mały zegar, sto
jący na stole, na którym oparł rękę Ojciec św., zaczął bardzo głośno bić godzinę; co słysząc, Pius XI szybkim ruchem pochwycił zegar i ukrył go pod swem krzesłem.
Po koncercie, Ojciec św. podziękował serde
cznie Paderewskiemu i ofiarował mu złoty medał pamiątkowy, a pani Paderewskiej złoty różaniec.
Impresarja artysty, p. Henna, spytał Papież, czy jest także Polakiem, usłyszawszy zaś, że jest Szwaj
carem, zawołał: „Piękny kraj, a co za góry"— przy
pomniawszy sebie widocznie młode lata swoje, w których był zawełanym alpinistą.
Paderewski opuścił Watykan zachwycony, po
czerń udał się na wydane na jego cześć przyjęcie urzędowe, podczas którego Mussplini doręczył mu oznaki wielkiego krzyża orderu świętych: Maurycego i Łazarza.
Bolszewicy wspierają sekty w Polsce, u siebie jednak tępią je bezwzględnie.
Jak dalece obłudną i przebiegłą jest bclszewja, dają nam tego dowód jej ostatnie wyroki I zarzą
dzenia, mocą których tępi się bezwzględnie u sie
bie to sekciarstwo, które, nie szczędząc grosza, na
rzuca się Polsce.
Oto charakterystyczny wypadek.’ włościanin wo
łyński Cymbulak, należący do sekty t, tw. „kornie-