W NUMERZE: W . DOBACZEWSKA, ST. HELSZTYŃSKI, ST. HRABEC, W . KARCZEWSKA, A. KO W ALKO W SKI, T. M Ą K O - . ~ C M A . T . O A WIECKI, E. MORSKI, W . N A T A N S O N , W . SZEWCZYK, K. TRUCHANOvVSKI, K. W . Z (A W O D Z IŃ S K I) - Z Ł J U
miesięcznik poświęcony kulturze i szłuce
ROK II. NR 11/12 (25/26) P O Z N A Ń - B Y D G O S Z C Z - W Y B R Z E Ż E LISTOPAD - GRUDZIEŃ 1947
W ACŁAW KUBACKI
( F R A G M E N T )
P rzyczyn ą is to tn ą napięcia stosunków m ię d z y k r y ty k ie m i tw ó rc ą je s t in s p i
ra c y jn a te o ria tw órczości. To n a tc h n ie n ie n ie b ie s k ie p rz e ciw sta w ia się ro z u m o w i lu d zkie m u . Od D e m o k ry ta , k tó r y m ó w ił o b oskim u n ie s ie n iu i pewnego ro d z a ju szale ja k o ’źródłach tw órczości p o e ty c k ie j, przez P la ton a do n eo plato- n ik ó w ro z w ija się te o ria n atch nie nia . Jeden z p la to n ik ó w , M a x im u s z T y ru , za stan aw iał się nad k w estią , czy poezja czy też filo z o fia dostarczą lud zkości czystych pojęć o b óstw ie i dochodził do w nio sku, że obie sp e łn ia ją tę samą ro lę. P rz y p o m in a się S ch elling . O prócz n a z w y p la to n ik n ie w id z i żadnej is to tn e j ró ż n ic y m ię d z y poezją i filo z o fią . Poezja je s t starszą filo z o fią , k tó re j m e t
ru m u dzie la czarów m e lo d ii i k tó ra za p rz e d m io t sw ój bierze ja k iś f ik c y jn y te m at. F ilo z o fia zaś je s t m łodszą poezją, pozbaw ioną u ro k u w iersza, k tó ra z a j
m u je się zaga dn ie n ia m i b a rd z ie j k o n k re tn y m i. Są to p oglądy m is te ry jn o - re lig ijn e g o pochodzenia, ja k w y k a z a ł R. R eitzenstein. K o n w e n c jo n a ln e fo r m u łk i o n a tc h n ie n iu , zw ra can ia się do m uz, n a zyw a n ie p o e ty „w ieszczem “ (vates) lu b „p e łn y m boga“ m ia ły p ie r
w o tn ie r e lig ijn e znaczenie. Podstaw ą je s t ro zró ż n ia n ie lud zkieg o ro zu m u (nous) od boskiego ducha, tc h n ie n ia (pneuma). A ry s to fa n e s d a je s a ty ry c z ne św iad ectw o ty m poglądom w n ie k tó ry c h sw ych kom ediach p rz e k p iw a ją c E urypidesa.
Średniow iecze u w ie c z n iło in s p ira c y j
ną zasadę tw órczości w legendzie W ir - g ilia ń s k ie j, o czym cieka w e szczegóły z n a jd u ją się w zn an ym dziele Com pa- re ttie g o . Renesans p rz e ją ł tę te o rię ra zem z p ła to nizm em . M a x im u s z T y ru zd ob yw a w ów czas lic z n y c h c z y te ln i
kó w . R onsard, a za n im O pitz, naucza
ją , że poezja na p oczątku b y ła u k ry tą teologią, i uczyła b oskich rzeczy; lu d z kość upadła ta k, że poeci m u s ie li w yso
k ie p ra w d y u k ry w a ć pod postacią ba
śni. D roga do alegorycznego w y k ła d u m ito lo g ii została o tw a rta . W te n spo
sób zresztą m ożna b y ło ocalić p ię kne sym bole pogańskiej r e lig ii. R u c h y re - fo rm a c y jn e u tw ie rd z a ją te olo giczny po
g lą d na gepezę tw órczości; L u te r pod ty m w zględem n ie ró ż n i się od P e t- r a rk i.
P oniew aż poezja (sym bol podówczas w ogóle tw órczości) b y ła sp ra w ą boską
„ B A L L A D Y N A “ J. S Ł O W A C K IE G O W T E A T R Z E „W Y B R Z E Ż E “ W G D Y N I w r e ż y s e rii i in s c e n iz a c ji d y r . Iw ó G a lla ś w ię c i n ie s p o ty k a n e d o tą d na W y b rz e ż u su k c e s y . W ro la c h g łó w n y c h : Iz a b e lla W ilc z y ń s k a (B a lla d y n a ), A n ie la S w id e rs k a
(A lin a ) , M a c ie j M a c ie je w s k i ( K o s tr y n ), W ło d z im ie rz K w a s k o w s k i (G rabe c).
„O B R O N A K S A N T Y P Y “ M O R S T IN A W T E A T R Z E M IE J S K IM W B Y D G O S Z C Z Y W ś w ie tn e j r e ż y s e rii G u s ta w y B ło ń s k ie j, z m a lo w n ic z y m i d e k o ra c ja m i Tadeusza K a lin o w s k ie g o , z C e lin ą K lim c z a k ó w n ą i Jó z e fe m K o n d r a te m w c z o ło w y c h
ro la c h — s ta n o w i n a jp o w a ż n ie js z e o s ią g n ię c ie p o w o je n n e sce n y b y d g o s k ie j.
w ięc n ic dziwnego, że k r y ty k a w y g lą d a ła na św ię to k ra d z tw o . Ign. K ra s ic k i nazyw a rzecz po im ie n iu w spo m in ają c w „U w a g a c h “ Z o ila : „M ą ż te n w nauce b ie g ły , o d w a ż y ł się w ziąć pod sw ój sąd r y tm y H om era, co, ja k b y ś w ię to k ra d z tw o p o p e łn ił, w z b u rz y ło p rz e c iw n ie m u w ie lb ic ie li tego ry m o tw ó rc y “ S h a f- te s b u ry w p ro w a d za do X V I I I w ie k u p la to n iz m i uczy zasady, że poeta p ra w d z iw y m je s t stw órcą, ja k d ru g i P ro meteusz. Pom ost m ię d z y m is ty c z n y m i
p rą d a m i O drodzenia i ro m a n tyzm e m został rzucony. S c h e llin g będzie m ó g ł naw iązać do M a x im u s a z T y ru . A n a lo gia poeta-B óg napaw a tw ó rc ę poczu
ciem nie og ran iczo n ej p otę gi Badacz n a tu ry je s t w te is ty c z n y m ro z u m ie n iu
•— b lu źn ie rcą , p y s z a łk ie m i . z u c h w a l
cem. Badacz tw órczości je s t także b lu ź niercą. K r y t y k staje się o fia rą ro m a n tycznego teizm u.
W H oracju szow e j k la s y fik a c ji tw ó r ców m a m y n astę pu jący szereg: w ie r -
K R Y T Y K
I T W Ó R C A
szorób, poeta i wieszcz (vates), c z y li w ierszopis, co osiągnął n a jw y ż s z y sto
pień „n a tc h n ie n ia “ . P o s łu c h a jm y cha
r a k te r y s ty k i wieszcza, k tó rą z n a jd u je m y w dziele A . K . C zarto ryskie go
„ M y ś li o pism ach p o ls k ic h “ , c z y ty w a n y m przez filo m a tó w w ile ń s k ic h : „ W ie r szopis u c h o d z ił w ic h m n ie m a n iu za tw ó r n a d lu d z k i i n a d p rz y ro d z o n y m i geniuszu o bdarzony w łasnościam i, ja k o to żyznością w y m y s łu , s iłą w yobraże
nia, p ło m ie n ie m p rz e jm u ją c e j m ow y.
N ie b ie s k im zdaje się ta k o w y w ierszo pis oddychać n a tch n ie n ie m , niebios ogłaszać w y ro k i, ic h m ó w ić językie m , obejm ow ać przeszłość, przyszłość prze
n ika ć, a przez w ła d ze te (spojone u ro k ie m h a rm o n ii) m ie ć o ddany sobie rząd nad um ysłam i, p ra w o w pędzenia ich d o w o ln ie w za ch w yt, m io ta n ia lu d z k im czuciem i n a m ię tn o ś c ia m i“ .
N ie tru d n o dostrzec podobieństw o m ię
dzy p rzyto czo n ym obrazem starożytne
go, m istycznego wieszcza, a uroszcze- n ia m i K o n ra d a z W ie lk ie j Im p ro w iz a c ji: „o b e jm o w a ć przeszłość, przyszłość p rze nika ć , „n ie b io s ogłaszać w y r o k i“ , a zwłaszcza „m ie ć o ddany sobie rząd nad u m y s ła m i“ . M ic k ie w ic z p isa ł w 1842 ro k u do B ohdana Zaleskiego:
„N ie c h in s i poeci nas przechodzą w m i
strzostw ach w szelkich. A le nam jed no nakazano, podnosić n ie ty lk o poezję, ale poetę do k a p ła ń s tw a , gdzie poeta od czasów Iz ra e la n ie b y w a ł i drogę s tra c ił, a jed en D an te ją czasem omac- k ie m tu i ó w dzie zn a c h o d z ił“ .
S e w eryn G oszczyński w p rzedm ow ie do w ro c ła w s k ie g o w y d a n ia „D z ie ł“ w 1852 p ow iad a: „ N ie p isa łem n ig d y w w i
dokach zysku m a te ria ln e g o , ta k zawsze w y s o k o ce niłem św iętość n atchnienia, że handel n im k ła d łe m n a ró w n i ze św ię- to k u p s tw e m “ . P rz y ta k ie j te o rii tw ó r czości stosunek' tw ó rc y do k r y ty k a zo
sta je przesądzony. K o n s ta n ty Gaszyń
s k i d aje d o b itn y te m u w y ra z w sonecie
„ A r ty s ta i k r y ty c y (1835):
K ie d y m is tr z na p a p ie r lu b p łó tn o w y le je J a k s p iż w rz ą c y lu b la w ę , k tó r ą p ie rś
roz
d ę ta ,
T ę m y ś l, co g d zie ś n ie b ia ń s k im p o w ie w e m n a tc h n ię ta ,
N a d z ie m s k ą je s t — ch o ć z ie m s k ie k s z ta łty p rz y o d z ie je ;
J a k s m u tn o w ó w c z a s w id z ie ć k r y t y k ó w g r o m a d y ,
L u d z ie o z im n e j d u szy, co w a r t y s t y tw o rz e W y n a jd u ją p r z y w a r y i d a ją m u r a d y ; I p e łz a ją c y w p r o c h u _ p 0 n ie b io s p rz e
s tw o rz e
C hcą m ie r z y ć k r ó t k i m c y r k le m tę d ro g ę bez ko ń ca ,
K tó r ą o r z e ł s k r z y d la ty w z b ija się do słońca .
Na zakończenie p rz y k ła d nowszy.
R. M . R ilk e w sw oich „L is ta c h do m ło dego p o e ty “ u dziela a d e p to w i s z tu k i po
e ty c k ie j c h a ra k te ry s ty c z n e j ra d y : „N ie ch
pan czyta m o ż liw ie n a jm n ie j rzeczy
e s te ty c z n o -k ry ty c z n y c h — są to bądź stron nicze poglądy, ska m ien iałe i bez
sensowne w sw ej m a rtw e j za tw ardzia łości bądź zgrabne ig ra s z k i słowne, prze
rzucające się z d nia na dzień od jed ne go poglądu do drugiego. D zieła s ztu ki są tw o ra m i nieskończonej samotności i n ie m a środka m n ie j odpow iedniego do osiągnięcia ic h n iż k ry ty k a .^ T y lk o m iło ść może je objąć, piastow ać i być wobec n ic h s p ra w ie d liw ą “ . (23 k w ie cień 1903).
WANDA DOBACZEWSKA
U S P R A W I E D L I W I E N I E P I S A R Z A
N ie w e w s z y s tk im zg a d za ją c się z p r z e p ro w a d z o n y m prze z a u to rk ę „U s p r a w ie d liw ie n ie m p is a rz a “ d r u k u je m y po niższe u w a g i ja k o glos w d y s k u s ji. N asze s ta n o w is k o w te .1 s p ra w ie re p re z e n tu je za m ie szczo n y w u b . n rz e a r t y k u ł E. P a u k s z ty : „ D r u g i, e ta p o ie n z y w y “ . (R ed.).
H is to ry c z n y r y tm stosunku k r y ty k a i tw ó rc y p rzedstaw ia się ja k o a lte rn a ty w a sw obody i ry g o ró w , syntezy i ana
liz y , d e d u k c ji i in d u k c ji, in t u ic ji i em- p ir ii, m is ty k i i ra c jo n a liz m u . P a n u ją cy in te le k tu a liz m u s iłu je podporządkow ać sobie także tw órczość (starożytność, k la sycyzm. p oz y ty w iz m ). Za nauczalnością cn oty id z ie w systemach ra c jo n a lis ty c z n y c h nauczalność sztuki. G d y m is ty k a p rz y jd z ie do głosu, odrzuca k r y ty k ę (renesans, rom an tyzm , m odernizm ).
R elacje . m ię d z y p rą d a m i u m y s ło w y m i i te o rią tw órczości b y w a ją ściślej
sze, d e lik a tn ie js z e i g łę b ie j idące, n iż się to pospolicie w yda je. P rzyp o m in a m spostrzeżenia K . B o riń skieg o nad na
stępstw am i, ja k ie w y p ły n ę ły dla poezji t. j. tw ó rczo ści i k r y t y k i z filo z o fic z n y c h założeń K a rte zju sza i L eibn iza. K o n se kw e ncją k a rte z ja n iz m u w dziedzinie s z tu k i b y ł n ie chę tn y stosunek do poezji, ja k o sp ra w c z y n i n ie re a ln y c h tw o ró w i ro z b u d z ic ie lk i afektów . W y b a w ic ie lem p oe zji staje się L e ib n iz. Jego naukę o n ie u sta n n e j czynności duszy w y z y s k u ją te o re ty c y lite r a t u r y d la uzasa
d n ie n ia g ry e fe któ w w u tw o ra c h po
e ty c k ic h i w y tłu m a c z e n ia fa k tu , że w i
d zow ie z n a jd u ją przyjem ność w oglą
d a n iu d zie ł dram atycznych. Szkoła szw ajcarska oczekiw ała od filo z o fii L e ib n iz a u w o ln ie n ia tw órczości od m e
ch an iczn ych przepisów p o e tyki.
P o w staje paralela K a rte z ju s z - B o i- leau (re g u ły ) i L e ib n iz — swoboda. Re
la c je p rz y b ie ra ją n ieraz ta k fa n ta stycz
ne b ie gi, ia k b y o d k ry te przez R oberta M e ye ra p ra w o zachowania e ne rg ii dzia
ła ło także w pew ien sposób w h u m a n istyce. S ta ro ż y tn y p ry z m a t in te le k tu o b d a rz y ł tw ó rc ó w re g u ła m i, co skrę p ow a ło ro z w ó j sztu ki. S ztuka zaś swą zasadę sw obody i o ryg in a ln o ści — u - św iad om ion ą w p e łn i w ro m a n ty z m ie
— p rz e rz u c iła do dzie dzin y społeczno- m o ra ln e j, co w y k o le iło e tykę (Nietzsche, G uyan). N a u k i przyrod nicze i społeczne o tw a r ły now e d ziedziny dla p ra c y p i
sarza. J a k b y zazdroszcząc ty m na
u k o m la u ró w , sztuka n a tu ra lis tó w za
p ra g n ę ła w yra ża ć „ż y c ie “ . Id ea łem sta- ' je się dzieło, ja k o szm at życia. J a k b y d la w y ró w n a n ia p o w sta łych stąd napięć e n e rg etycznych dekadenci n arzuca ją ży
ciu ko nce pcję a rtystow ską. Id ea łem sta
je się życie, ukszałtow ane ja k o poem at.
Z b ie g ie m la t w z ro s ły zadania tw ó r cy. P o w ię k s z y ł się zakres d ziałalności k ry ty k a . N apięcie je d n a k stosunków m ię d z y k r y ty k ie m i tw ó rc ą osłabło.
Z n ik ły p ra w ie bez śladu oba ja s k ra w e ty p y p rze ciw sta w ne : ra c jo n a lis ty c z n y k r y t y k i ro m a n ty c z n y tw ó rca . O m a w ia ne napięcia ro z ła d o w u ją się obecnie na l i n i i tw órca-spoleczeństw o. Ż y c ie spo
łeczne w y ła n ia s p ra w d z ia n y k r y t y k i i teoretyczne założenia sztu ki. Pogodze
n ie k r y t y k i i tw ó rc y n ie może nastąpić na drodze takiego czy innego utożsa
m ie n ia ic h fu n k c ji. F u n k c je te zawsze będą różne. R ozw iązania należy szu
kać n ie w m oniźm ie in te le k tu a lis ty c z - n y m lu b m is ty c z n y m lecz społecznym . Rzeczywistość społeczna b o w ie m je st w s p ó ln y m źród łe m k r y t y k i i tw ó rc z o ści.
W acław K u b a c k i
Tegoroczny Walny Zjazd Związku Za
wodowego Literatów Polskich obradował we Wrocławiu. Przedstawiciele literatury polskiej zjechali się w stolicy Dolnego Ślą
ska, by zadokumentować raz jeszcze jego polskość odwieczną. Symbolicznie, poprzez Wrocław, wzięli w posiadanie w imieniu literatury całe Ziemie Odzyskane. Kultura polska musi wchłonąć wielki obszar,. dome
nę przed wiekami utraconą i zetrzeć z niej obce nawarstwienia, które zakrywały tak długo jej oblicze.
Referaty i przemówienia wygłoszone na Zjeździe żądały od literatów polskich od- dania piór na usługi Ziem Odzyskanych.
Taki jest nakaz chwili. Taki — obowią
zek narodowy. Z punktu widzenia potrzeb państwowych i narodowych żądanie to słu
szne. N ikt słuszności tej zaprzeczyć me może i nie zaprzeczvł jej nikt z obradu
jących na Zjeździe Wrocławskim literatów.
A jednak trzy lat^ już mijają odkąd gra
nica Polski przesunęła się nad Odrę i Ny
sę a literatura polska nie zrealizowała jeszcze nic prawie z tylokrotnie stawia
nych postulatów. Parę reportaży, parę bro
szur... Nic więcej.
Wspaniałe, wysoce artystyczne powieści Gołubiewa, Grabskiego, Kossak-Szczuckiej idą w przeszłość. Żadna powieść, żaden dramat nie wiąże się z aktualnym życiem tych Ziem, chociaż życie to rozrasta się bujnie, bierze rozpęd coraz mocniejszy i zdawałoby się pociągnąć powinno nie
odparcie talenty i twórcze imaginacje.
Jak się to dzieje? , .
, nNa Zjeździe Wrocławskim pytanie to zabrzmiało parokrotnie cokolwiek gorzko, nieledwie jak wyrzut. Ta opieszałość to grzech literatury wobec nowej rzeczy
wistości polskiej, grzech nie do darowania, który naprawić trzeba koniecznie, prędko, natychmiast. I twórcy nowej rzeczywisto
ści niezmordowani pracownicy odbudowy, ci co własnymi rękami kształtują współ
czesne życie, srożą się na ludzi piorą za ich rzekomą niechęć do aktualnej tematy
ki za ucieczkę od życia wgłąb nikonJu dziś niepotrzebnych swoich własnych ma
rzeń, za wyłamywanie się ze służby spo- 6 Ale pomimo wszelkich pozorów sprawie
dliwości wyrzut jest niesprawiedliwy Niema tu ze strony pisarzy niechęci am opieszałości, niema wyłamywania się spod jarzma społecznych obowiązków. Jest na tomiast podświadomie wyczuwany lek rzetelnego^ artysty przed zadaniem niemo
żliwym do wykonania.
Rzetelny artysta, pisarz zdający sobie sprawę, ze swojej odpowiedzialności . arty
stycznej, nie podejmie Się dzieła, któremu sprostać nie potrafi: zobrazowania, od
zwierciedlenia w powieści lub dramacie życia, środowiska, krajobrazu, którego nie zna do głębi, z którym nie jest zżyty, a naprędce, z dziś na jutro zżyć się me może.
Tu nie wystarczy parodniowa wizyta, ani parotygodniowy wypoczynek wakacyj
ny w Szklarskiej Porębie, czy Jeleniej Gó
rze. Nie wystarczy nawet pobyt knkomie- sięczny. Trzeba w dany krajobraz, w dane środowisko wrosnąć całym sobą, trzeba zlać się wjedno z otoczeniem, wziąć w sie
bie wszystkie jego bóle i troski, wszystkie radości i nadzieje. Trzeba zobaczyć jego blaski i nędze wewnętrznym wzrokiem duszy, tym jedynym, który widzi prawdzi- wie. Trzeba z ludźmi żyć ich codziennym życiem nie w ciągu jednego roku, a przez lat wiele i nie patrzyć na ludzi i rzeczy chłodnymi oczami objektywnego obserwa
tora, ale ogarnąć to wszystko miłującym sercem.
W ten sposób z natury rzeczy zrośnięty' jest człowiek z jednym tylko krajem na świecie: z krajem swoich lat dziecinnych.
W rzadkich wypadkach wrosnąć można tak samo silnie w kraj przybrany, gdy po
ciągnie specjalnym urokiem wyobraźnię i serce. Tak wrósł Kasprowicz w Tatry, Żeromski w morskie wybrzeże w ostatmcn latach swego życia.
Pruszyński w „Trzynastu Opowieściach“
mówi w którejś noweli, ze siła patriotyz
mu angielskiego iest wielka miłość każde
go Anglika do ściśleiszej ojczyzny, do te
go, co anglicy nazywają specjalnym sło
wem: , home“. Bez tego kraju swoich przodków, gdzie stoi dom przez pokolenia uświęcony i są groby dziadów, Anglik czu
le się jak liść jesienny oderwany od drze
wa nie potrafi w takim . upośledzeniu egzystować. Anglik musi swój „home czuc ustawicznie za plecami, i wówczas dopie
ro będzie spokojnie i władczo wędrował po wszystkich zakątkach swojego rozległego imperium, zachowując się wszędzie, j y był u siebie w domu.
To co u Anglika występuje może nieco jaskrawiej, jest właściwe fe^dej ludzkiej duszy, tymbardziej wrażliwej duszy pisa rza.
Tetmajer wychował się ™ TaX a>nK w ir- pisał „Na skalnym Podhalu . Cała twór cześć lat męskich Żeromskiego obraca się dokoła Kielecczyzny i gór Świętokrzyskich.
C h ło p i“ R eym onta ro z g ry w a ją się, w e d łu g św iadectw a Lorentow icza, w ro d z in nej w s i autora, w Ł o w ic k im . Prus me w y
chyla się prawie poza Warszawę. Dąbrow
ska w „Nocach i dniach“ , opisuje Kalisz i jego dookolną prowincję. A Mickiewicz.
Nie opuszcza ani na chwilę Litwy, jakby poza nią nic w dawnej Rzeczypospolitej nie istniało.
Karol Irzykowski w jednym ze swoich artykułów przed wojną pisanych mówił o olbrzymiej roli motywów autobiograf
ic z-nych w twórczości literackiej. Motywy autobiograficzne opanowują czasem dzieło bez świadomości autora. Rzetelna twór
czość wypływa z najgłębszych pokładów duszy, czerpie ze wspomnień wrażeń naj
młodszych, najbardziej chłonnych lat, jak ze skarbca dobywa ukryte klejnoty i prze
świetla na nowo. Kształtuje ten suiowy materiał. Tworzy.
A L F R E D K O W A L K O W S K I'
ZA W ID N O K R Ę G IE M
T y m co tr w a ją p rz y u jś c iu godzin i m ilczenia, z w ie w n y m lasom m łodości, w ia tro m n ie p o w ro tn y m , b łę k ito m p rze czuw a nym w zielem i cieniach
opow iem w ielkość czasu. I ziem i niech dotknę, b y zm ie rzyć ciężar czerni i głębię w ieczo ró w — ic h to n g łu chy, o d le g ły ja k g rz m o t lo d o w c o w y i przyszłość w n ic h w ezb ra n ą p o to k ie m k o lo ro w i lu d z i — lo t człow ieczy — podniesione g ło w y . W ierzcie m i — to są ludzie. Z na m ic h zgon i życie i ciem ne serca, k tó re ś w it ze snu w y le c z y ł.
We w s z ystkich m orzach w idzę je d yn e odbicie ich tw a rz y w o ln e j w gęstw ie zapóźnionych rżeczy.
W ycią ga ją ra m io n a — płonące chorągw ie i p ię trz ą los s w ó j w sobie aby upaść mieczem, i teraz są w id o c z n i z w ie ż y d n ia o k rą g łe j m aszty za h oryzon te m p ru ją c e p ow ietrze . We k r w i s w o je j jednoczą k ra in ę szeroką, ponad k tó rą się w z b ili słupem c ia ł i ciszą.
I p ię kno z b u d o w a li w ru in a c h i m ro k u w y w ió d łs z y z p o b o jo w is k ojczyznę najw yższą.
I w s ta ją m a rtw e m ia sta i są nowe ś w ia ty i w k ra jo b ra z ie nie m a śm ie rci ta k nieznanej, aby nas m ogła p rz e trw a ć . Ja k jesienne k w ia ty rozsadzam y sw ym w zrostem ś w ia tło i k u rh a n y .
.Jak długo z samego rdzenia Ziem Od
zyskanych nie wyrośnie nowe pokolenie pisarzy, dla których
onewłaśnie będą umi
łowanym krajem lat dziecinnych, tak dłu
go nie zrodzi się o nich taka książka, ja- kiei Polska po swojej literaturze oczekuje.
A na to, by wyrosło nowe pokolenie pisa
rzy trzeba czasu. A czas idzie wprawdzio nieustannie, lecz zwolna. Żadna propagan-»
da nie przyśpieszy jego biegu.
A leżeli dziś, zaraz, znajdzie się pisarz, . który zechce resztę swojej twórczości po
święcić Ziemiom Odzyskanym, Jo i ten wpierw długo, mozolnie wzywać się bę
dzie musiał w obrane środowisko, mm się o nim pisać poważy. Chyba, ze zado- wolni się ślizganiem po powierzchni, elek
tami zewnętrznymi, chwytaniem szczegó
łów najpierw rzucających się w oczy, ale mało istotnych, byle prędzej odpowiedzieć stawianym wymaganiom. Ale w takim wypadku da światu utwór niedociągnięty, noroniony, nie dorastający zwykłej miary jego talentu i będzie cierpiał do końca życia na artystyczne wyrzuty sumienia.
Ogólne mniemanie twierdzi, że artyści to lud kapryśny i nieobliczalny, .lubl3ey rządzić się nieokiełznaną fantazją, bez uwagi na pragnienia’i potrzeby odbiorcow dóbr kulturalnych. Publiczność surowym tonem formułuje swoje żądania — artysta burzy się i śtaje okoniem. Na złość usiłuje płynąć przeciw prądowi, Ale nieobliczal
na fantastyczność jest tylko pozorem.
W gruncie rzeczy artysta brom tylko swoich najświętszych praw do. swobodnej twórczości. I spór, stary jak świat, toczy się od wieków, zawsze ten sam, jakkol
wiek rozmaite formy przybiera.
Artysta dobrze wie, czego broni. Chodzi o iego możliwości twórcze, które paraliżu
je wszelki przymus. Dzieło wymuszone nakazem chwili, presją opinii, czy nawet własna wyrozumowaną dobrą wolą, me S ą g n ie nigdy tego stopnia doskonałości artystycznej, do jakiego dojdzie twór wol
ny z najszczerszych odczuc, powstały, wy
dobywający się gwałtownie, nieustępliwie z dna świadomości na jej powierzchnię.
Ziemie Odzyskane, jeśli mają w sobie potężną dynamikę życia, staną się nie
wątpliwie magnesem przyciągającym twór
czość literacką, ale stać się nim muszą sa
morzutnie, bez udziału propagandy i na
mowy Przyjdzie czas, że oczarują Pisa
n y , przenikną ich psychikę az do tych tajemniczych jej głębin, gdzie rodzą się i powstają pomysły i koncepcje Wówczas Ziemie Odzyskane dadzą impuls do pow
stawania dzieł wielkich.
Pisarze, którzy wyrosną z Ziem Odzy
skanych wprowadzą je ostatecznie do li
teratury polskiej, ale na to potrzeba car lego pokolenia. Pisarze tacy urodzą się gdzieś na przedmieściach Wrocławia, w sa
mym sercu gór Olbrzymich, po historyczną Legnicę, albo w Szczecińskim porcie. Mo
że już tam któryś z nich rośnie, patrzy przed siebie szeroko otwartymi oczami, chłonie swoje najpierwsze wrażenia i uczy się widzieć polską rzeczywistość odbitą w tym najbliższym zwierciadle. Gdy do
rośnie — spełni swoje zadanie. Kwestia paru dziesiątków lat — mała chwilka w życiu tysiącletniego narodu.
Umiejętność posługiwania się czasem po
siadają narody bogate w tradycję i szanu- iace tradycję, narody liczące sobie długie wieki samodzielnej historii. Alboż my nie jesteśmy takim właśnie narodem? Nie po
winniśmy ani bać się czasu, ani usi go wyprzedzić. Powinniśmy wiedzieć, ze IniTedno stadium rozwoju ominąć, się me da a owoc dojrzeje we właściwej porze.
Chwast wszelki rozrasta się gwałtownie i szybko więdnie. Dąb rośnie powoli i trwa przez tysiąclecia.
Społecznicy gorączkujący się w pracy nie pragnijcie chwastów na waszej nowej glebie! Pozwólcie dębom .rosnąć ich dębo
wym obyczajem!
2
ZYGMUNT SZWEYKOWSKI Z G R A F I K I R A D Z I E C K I E J
N A R R A T O R W „ P A N U T A D E U S Z U
f iI ja ta m z g o ś ć m i b y łe m , m ió d i w in o p iłe m , A com w id z ia ł i sły s z a ł, w k s ię g i u m ie ś c i-
łe m .
R zućm y na pozór niedorzeczne p y ta nie: k to to je st ten ja. O dpow iedź zda
je się n ie ulegać w ą tp liw o ś c i: M ic k ie wicz. A je d n a k — p rz y b liż s z y m zba
dan iu — spraw a ta do o czyw istych b y n a jm n ie j n ie należy.
A le n a jp ie rw k ilk a w yja śn ie ń . Oso
bowość poe ty u ja w n ia się W „P a n u T a
deuszu“ w sposób bardzo ro z le g ły i n ie ogranicza się ty lk o do lic z n y c h d y g re s ji;
M ic k ie w ic z — e p ik in g e ru je też i we w ła ś c iw e j treści poem atu ja k o n ie u sta n n y k o m e n ta to r prze dsta w ion ych z ja w isk.
K o m m ta to rs tw o w epice może m ieć p o tró jn y c h a ra k te r; są to l- o w y ja ś n ie n ia rzeczowe, polegające na p rz e ry w a n iu to k u opow iadania przez w s ta w k i, k tó re u z u p e łn ia ją przedstaw ianą rze
czyw istość p e w n y m i w trą c o n y m i szcze
gółam i, 2-o w y ja ś n ie n ia in te le k tu a ln e m ające na celu podsunięcie lu b n a rz u cenie c z y te ln ik o w i takiego lu b innego zespołu poglądów w stosunku do św ia ta i 3-o sugestie em ocjonalne, w y ra ż a jące w ła s n y stosunek u czuciow y t w ó r cy do obrazu kreślonego życia, stosu
nek, k tó r y n a tu ra ln ie m a w p ły w a ć na c z yte ln ika .
E p ik a bez ta kieg o czy innego kom en
ta rz a obejść się n ie może; są je d n a k dwa ty p y je g 0 stosow ania: ty p u k ry ty , k tó r y da się w yd e d u ko w a ć z całości przed
staw ionego św iata i ty p ja w n y , w k tó ry m s u b ie k ty w iz m poety m a n ife s tu je się o tw arcie , bezpośrednio.
W Panu Tadeuszu m am y n a tu ra ln ie ten d ru g i ty p i to w ys tę p u ją c y bardzo o b fic ie : ciągle za cho w u jem y łączność z n a rra to re m , k tó r y pośredniczy pom iędzy c z y te ln ik ie m a prze dsta w ion ą rz e c z y w i
stością podając nam często do p rz y ję c ia zupełnie gotow e o św ietlenia, sugestie i poglądy. Należą tu przede w s z y s tk im c h a ra k te ry s ty k i bezpośrednie, k tó ry m i poeta p o s iłk u je się stale (Tadeusz, H ra bia, M aciek, Asesor, J a n k ie l, częściowo R obak i t. d.) i ciągłe kom entarze rze
czowe p o ja w ia ją c e się czy to ja k o w y ja śn ie n ia sy tu a c y jn e (podawane nieraz w y ra ź n ie n a w e t w nawiasach), czy to ja k o u zup ełnia jące p rz e rw y w opisach.
O to k ilk a p rz y k ła d ó w :
„D o b rz e , m ó j T a d e u szu (bo ta k n a z y w a n o M ło d z ie ń c a , k t ó r y n o s ił k o ś c iu s z k o w s k ie
m ia n o
N a p a m ią tk ę , że w czasie w o jn y się u r o d z ił)...
A n a js tra s z n ie j p a n R e je n t b y ł z a c ie k a w io n y :
J a k ra z zaczą ł, bez p r z e r w y rze cz s w o ją to k o w a ł
I g e s ta m i ją b a rd z o d o b itn ie m a lo w a ł.
( B y ł d a w n ie j a d w o k a te m p a n r e je n t B o - lesta ,
Z w a n o go k a z n o d z ie ją , że z b y t l u b i ł gęsta)...
...o n się w s z y s tk im s k ło n ił I z w o ln a w ta b a k ie rk ę p a lc a m i z a d z w o n ił.
T a b a k ie r k a ze z ło ta , z b r y la n tó w o p ra w a , A w ś ro d k u j e j b y ł p o r tr e t k r ó la S ta n is ła w a . (O jc u P o d k o m o rz e g o sam k r ó l ją d a ro w a ł, P o o jc u P o d k o m o rz y g o d n ie ją p ia s to w a ł, G d y w n ią d z w o n ił, z n a k d a w a ł, że m ia ł
głos za b ie ra ć)...
N a rra to r w zakresie ko m e nta rza rze
czowego idzie ta k daleko, że n a w e t da
je w tekście w y ja ś n ie n ia n ie z ro z u m ia ły c h słów :
ś m ie rc i g if r e jt e r a M szcząc się, P ra p o rs z c z y k z d łu g im szp o n -
to n e m n a c ie ra ,
(S z p o n to n je s t to zarazem d z id a i s ie k ie ra , T e ra z ju ż z a n ie d b a n y i t y lk o na flo c ie U ż y w a ją go, w ó w c z a s s łu ż y ł i p ie c h o c ie ).
W ko m e n ta rz u in te le k tu a ln y m na p la n p ie rw s z y w y s u w a ją się oceny w a r tości przedstaw ionego św ia ta i u og ól
n ia n ia obyczajow e:
S łu d z y n ie w y s z li w ita ć , [ale n ie m y ś l w c a le A b y w d o m u S ędziego słu żo n o n ie d b a le ]...
B ia łe j e j u b ra n ie W y s m u k łą po sta ć t y lk o aż do p ie r s i k r y j e O d s ła n ia ją c ra m io n a i ła b ę d z ią s z y ję . [W ta k im L it w in k a t y l k o c h o d z ić z w y k ła
z ra na,
W ta k im n ig d y n ie b y w a od m ę żczyzn w i d z ia n a ], i. t. p.
E m o cjo n a ln ych ko m e n ta rz y też je st w bró d:
A p rze cie ż w o k o ło n ic h c ią g n ę ły się la s y L ite w s k ie ! ta k p o w a żn e i ta k p e łn e k ra s y !
Z a is te o k o lic a b y ła m a lo w n ic z a ...
N ieraz n a w e t p rz y b ie ra ją fo rm ę apo
s tro f:
N ie b a c z n y S a ku ja k iż z a p a ł c ię u n o s i!
N ig d y ju ż o d tą d g n ie w n e j n ie p rzebłag asz Z o si... i t. p.
W ra cam y do postaw ionego p y ta n ia : k im je st n a rra to r’ U d e rz y nas tu ta j przede w s z y tk im jed no ciekaw e z ja w i
sko: gdy zaczniem y k o n fro n to w a ć z so
bą poszczególne p a rtie k o m e n ta to rskie i zestawiać gotow e sugestie, k tó re po
daje n a rra to r, z ty m , co c z y te ln ik sam zdobyw a sam odzielnie obcując z przed
s ta w io n y m przez M ic k ie w ic z a św iate m
— to okaże się, że e le m e n ty te n ie zaw sze się z sobą p o k ry w a ją . W eźm y np.
postać Sędziego. Na podstaw ie p rze bie gu a k c ji n ie tru d n o w y w n io sko w a ć, że to człow iek d a le k i od jakiegoś ideału, że obok cech n ie w ą tp liw ie dodatnich, je s t on ciasny, u m ysłow o dosyć o g ra n i
czony, zupełnie b ie rn y w spraw ach o- g ólniejszej w agi, no i m o ra ln ie też n ie zawsze w p orządku. N a to m ia st w k o m entarzach Sędzia w y s tę p u je p rze w a żnie ja k o jed no stka w zorow a, n ie m a l idealna, ja k o a u to ry te t w y ją tk o w y , na k tó r y n a rra to r raz w ra z się p ow ołu je . Szczególnie księga pierw sza poem atu daje szereg w y m o w n y c h p rz y k ła d ó w k o m e n ta to rskich , w k tó ry c h dostojeń
stw o Sędziego p ro m ie n iu je z całą w y razistością. A le n a rra to r n a jw y ra ź n ie j te n to n dostojeństw a stosuje także tam , gdzie k o n te k s t do tego n ie z b y t upo
w ażnia. O to obraz Sędziego idącego do T e lim e n y , k tó ra z n a jd u je się w Ś w ią ty n i D um ania:
Sędzia c z a ty z m ie sza ł I p rz e c ią w s z y m u d ro g ę , do ź ró d ła p o s p ie
szał.
Z w ia tr e m g r a ły b ia łe p o ły s za ra fa n a , I w ie lk a c h u s tk a w pa sie k o ń c e m za w ią za n a ; S ło m ia n y , p o d w ią z a n y k a p e lu s z od r u c h u N a g łe g o c h w ia ł się z w ia tr e m ja k o liś ć ło
p u c h u ,
S p a d a ją c to na b a r k i, to z n o w u na oczy, W r ę k u o g ro m n a la s k a ; ta k p a n S ędzia k r o
czy.
L e cz o to n ie p y ta n o ; i w s z y s c y B u ch m a n a S z a c o w a li, iż s łu ż y ł u w ie lk ie g o pana, B y ł d o b ry p a trio ta , i p e łe n n a u k i,
Z k s ią g o b c y c h w y u c z a ł się g o sp o d a rstw a s z tu k i,
I d ó b r a d m in is tra c ję p r o w a d z ił p o rz ą d n ie , 0 p o lity c e ta k ż e w n io s k o w a ł ro zsą d n ie , P ię k n ie pisać i g ła d k o u m ia ł się w y s ła w ia ć , Z a te m u m il k l i w szy s c y , k ie d y j ą ł ro z p ra
w ia ć .
D o d a jm y jeszcze, że n a rra to r lu b i także n ie ra z w y ja ś n ia ć rzeczy bardzo proste, oczyw iste w p ro s t, w y p isyw a ć tru iz m y i dawać ważne pouczenia:
In n e p o s p ó ls tw o g rz y b ó w p o g a rd zo n e w b r a k u
D la s z k o d liw o ś c i a lb o n ie d o b re g o sm a ku ; [Le cz n ie są bez u ż y tk u , one z w ie rz a pasą 1 g n ia z d e m są o w a d ó w i g a jó w okra są ]...
N i w ilc z y c h n i z a ję c z y c h n i k t d o tk n ą ć n ie ra c z y ,
A k to s c h y la się k u n im , g d y b łą d s w ó j ob a czy
Z a g n ie w a n y , g rz y b z ła m ie , a lb o no gą k o p n ie ; [T a k szpecąc tr a w ę c z y n i b a rd z o n ie r o z tr o
p n ie .]
Jednocześnie zaś n a rra to r te n — da
jąc ta k p ry m ity w n e pouczenia — w y maga od c z y te ln ik a o rie n to w a n ia się w sprawach, k tó ry c h on znać zupełnie n ie może, — a k tó re m ogą b yć w iadom e ty lk o w n a jb liż s z y m k rę g u danego śro
dow iska:
...w szyscy S o p lic o w ie Są, ja k w ia d o m o , k rz e p c y , o t y l i i s iln i....
N a rra to r w ,,Panu Tadeuszu staje n ie ra z p rzed n a m i ja k o ktoś, k to g lo r y f ik u je p rze d sta w io n y św iat, la u d a to r te m p o ris acti, ja k o członek środow iska szlacheckiego, będący jego p rze d sta w i
cielem , m a ją c y resp ekt przed m o ż liw y m i ówczesnego św iata i tr a k tu ją c y czy
te ln ik a rów nie ż ja k o człow ieka środo
w iska. W szystkie te cechy sp ra w ia ją, że n a rra to ra m ożem y z a k w a lifik o w a ć ja k o typow ego gawędziarza.
Gawęda i je j a rtystyczn e oblicze — b y ły to, ja k w iadom o, zagadnienia, k tó re bardzo p ociągały M ic k ie w ic z a w o- kresie pisania „P a n a Tadeusza“ . Su
gestie w ty m k ie ru n k u p rz y s z ły w pew ne j m ierze od H e n ry k a R zew uskie
go: w R zym ie w e d łu g w szelkiego p ra w dopodobieństw a poeta poznał słynne jego „P a m ię tn ik i S o p lic y “ . Że gaw ę
d z ia rs tw o M ic k ie w ic z u w a ża ł za cechę bardzo zasadniczą d la szlach ty — do
w ó d w W o js k im , na co ju ż daw no k r y ty k a z w ró c iła uwagę.
H re e ze ch a na m ilc z e n ie m ia ł s łu c h b a rd zo c z u ły ,
S am g a w ę da, 1 l u b i ł n ie z m ie rn ie g a d u ły . N ie d z iw ! ze s z la c h tą s tr a w ił ż y c ie na b ie
sia d a ch ,
N a p o lo w a n ia c h , z ja z d a c h , s e jm ik o w y c h r a d a ch...
K O N S T A N T Y N Ó W
„ W b u rz y “ d rz e w o ry t
S łow a: „ ta k pan Sędzia k ro c z y “ m a ją znów na celu w y d o b y c ie pow ag i i godności człow ieka, n a to m ia s t sam opis m a zupełnie in n y c h a ra k te r i za
trąca n ie m a l o groteskę.
In n y p rz y k ła d : postacią sp arod iow a ną i dochodzącą do g ro te s k i je s t n ie w ą tp liw ie w „P a n u Tadeuszu“ B u c h - m an: p ry n c y p ia lis ta n ie zn ający życia i stosujący do niego zawsze zasady te oretyczne, w yc z y ta n e w książkach, za
sady, k tó re n ig d y n ie p o k ry w a ją się z rzeczyw istością. Jego p rze m ó w ie n ia uderzające ty m k o n tra s te m w y w o łu ją śm iech i d la obudzenia wesołości są przez poetę podawane. N a rra to r je d n a k do czegoś zu pe łn ie innego p rz y g o to w u je nas w ko m e nta rzu:
„P ro s z ę o g ło s “ , Z a w o ła ł p a n k o m is a rz z N l e cIta >
C z ło w ie k m ło d y , p r z y s to jn y , u b r a n y z n ie - m ie c k a ,
Z w a ł się B u c h m a n , le cz P o la k b y ł, w P o l
szczę się ro d z ił,
N ie w ie d z ie ć p e w n ie , c z y li ze s z la c h ty p o c h o d z ił,
W usta H reczechy w k ła d a też M ic k ie w ic z b ezpretensjonalne opowieści z życia szlachty, k tó re są w ła ś n ie cha
ra k te ry s ty c z n y m i gaw ędam i. W o js k i m a je na każde zaw ołanie, p rz y czym ja k ka żd y gaw ędziarz gaduła n ie k rę p u je się czasem i okolicznościam i, coś lu b ktoś ciągle m u p rze ryw a , ale to n ic — Hreezecha w ra ca do swego, bo to je s t niekończący się n ig d y n u r t jego życia: to też celowo M ic k ie w ic z skończył „P a na Tadeusza“ , choć W o js k i n ie skończył opowiadać je d n e j ze sw ych gaw ęd — o R e jta n ie , księciu Denasów.
Ż y w io ł gaw ędy n ie ogranicza się je d n ak w poemacie do postaci W ojskiego.
Z tego, cośmy p o w ie d z ie li uprzednio, w idać, że atm osfera gaw ędy t k w i zna
cznie g łę b ie j w a rty s ty c z n e j ko n ce p cji
„P ana Tadeusza“ . O to M ic k ie w ic z ja k o k o m e n ta to r ro z g ry w a ją c y c h się z ja w is k w c ie la się n ie je d n o k ro tn ie ja k g d y b y w prostego szlachcica i jego oczami za
b a w ia św iat, k tó r y staje przed n am i o ś w ie tlo n y z dw óch stron. Raz — ta k
ja k w gawędzie — od zew nątrz, od śro
dow iska, w k tó ry m p rze byw a m y, d ru g i raz od poety. A je ś li dodam y jeszcze fa k t, że M ic k ie w ic z — l i r y k n ie podpo
rz ą d k o w u je się zawsze M ic k ie w ic z o w i — e p ik o w i, ale m a w łasne, niezależne su
gestie w stosunku do przedstaw ionego św iata, o trz y m a m y niesłychane w zbo
gacenia a rty s ty c z n y c h p o d n ie t u tw o ru . Poeta sta w ia nas ciąg le w obec czegoś nowego, n ie po w tarza ln e go , , obrzucając c z y te ln ik a u sta w iczn ie n iespodzianka
m i, n ie przestrzegając żadnego ry g o ryzm u , u derzając w coraz to różne k la wisze em ocjonalne, w y try s k u ją c n ie ustannie coraz n o w y m i ka skad am i ośw ie tleń i p rzedstaw ień.
W eźm y p rz y k ła d : w księdze I V m am y s łyn n ą d ygresję liry c z n ą o p o lo w a ń 'a na d um an ia p rz e c iw s ta w io n e m u p o lo w a n io m na zw ierzynę :
B ła h y s trz e le c u ch o d zą c s z y d e rs tw to w a rz y s z y
Z a c h y b io n ą z w ie rz y n ę , ile ż w w a sze j c is z y U p o lo w a łe m d u m a ń .
T o dopiero d la p o e ty zdaje się m ieć w artość. C zarujące d um a n ia p rz e ry w a p ra w d z iw e p o lo w a n ie : z przed oczu M ic k ie w ic z a z n ik a życie lasu, zn ika ró w n ie ż ow a dziew czyna w ie js k a i je j kochanek, ta k sh a rm o n iz o w a n i z ta je m n ic z y m n u rte m b o ru :
W te m u s ły s z e li o d g ło s ro g ó w i p s ó w g ra n ie , Z g a d u ją , że się k u n im z b liż a p o lo w a n ie , I p o m ię d z y g a łę z i g ę stw ę , p e łn i tr w o g i Z n ik n ę li n a g le z o czu , ja k o leśne b o g i.
J a k iś m im o w o ln y żal p rz e b ija się w słow ach poety, że ło w y p rz e rw a ły m u n ić dum ań i doznań p o e zji lasu.
W je d n e j z dalszych p a r tii k się g i I V m a m y opis puszczy i m atecznika, k tó r y znów kończy się w spółczującą apo
s tro fą do n ie dźw ied zia:
G łu p i n ie d ź w ie d z iu ! g d y b y ś w m a te c z n ik u s ie d z ia ł,
N ig d y b y się o to b ie W o js k i n ie d o w ie d z ia ł...
itd .
Z d a w a ło b y się, że po ta k ic h p re lu d ia c h — opis p o lo w a n ia u ję ty będzie k ry ty c z n ie , w to n ie m in o ro w y m , ja k o z ja w is k o b ru ta ln e , o k ru tn e , stojące po
za p o z y ty w n ie e m o c jo n a ln y m zasię
giem poety. Tym czasem n ie ! W scenie p o lo w a n ia m a m y za w a rtą całą pasję m y ś liw s k ą szlachty, m a m y w s p a n ia ły rozm ach e picki, liry z o w a n ia n a d losem n ie d źw ie d zia a n i śladu: żądza zw ycię stwa, żądza t r iu m fu g ó ru je nade w szyst
ko. S ta je m y znów w obec p ra w d z iw e j p o e zji p o lo w a n ia — a w aga tego zja w is k a życia zb io ro w eg o szlachty, jego ro la w tr a d y c ji n a ro d o w e j, jego sw oiste p ię k n o są sp ecjaln ie podniesione jesz
cze w grze W o jskieg o na rogu. Poeta
daje tu w s p a n ia łą syntezę życia ło
w ieckieg o, podnosząc p olo w a n ie do
w yżyn m uzycznego poem atu. W tej muzyce tra n s p o n u j ącej na d ź w ię k i dzie
je czynów m y ś liw s k ic h , bierze rów nie ż u d zia ł ca ły las, w s zystkie drzewa, ja k o
«chór pełen m a je s ta tu i w zniosłości:
I szła m u z y k a co ra z szersza, co ra z dalsza, C oraz cichsza i c o ra z czystsza, do skonalsza, A ż z n ik ła gdzie ś d a le k o , gdzieś na n ie b io s
p r o g u !
P olow anie urasta do jednego ze szczytow ych p u n k tó w a tm o sfe ry w z n io słości w „P a n u Tadeuszu“ . A le id ź m y d a le j: je ż e li — ro z u m u je m y te oretycz
n ie — ło w y są podniesione na ta ką w yżynę, to czego dopiero można się będzie spodziewać po b itw ie z M oska
lam i. T u w ła śn ie — zd aw ało by się — nastąpi apogeum w zniosłości, w spania
łość to n u rycerskiego, w k tó ry m zoba
czym y b oh a te rstw o dusz lu d z k ic h . A le te teoretyczne supozycje zupełnie za wodzą. M ic k ie w ic z znów czyn i tu nam nową niespodziankę: za w szelką cenę u n ik a patosu, sprow adzając c a ły opis do to n u gaw ędziarskiego, n ie pozba
w ionego c h w ila m i ż a rto b liw o ści. W u ję c iu w a lk i będzie uderzała celow a cha- otyczność je j przebiegu i sporadyczność pod kre ślan ych m om entów . W p ra w d zie stosuje M ic k ie w ic z te ch n ikę b ite w H o mera, kład ąc nacisk na poszczególne w a lk i w y b itn ie js z y c h jednostek, ale ty m p o je d yn ko m o dejm uje w s z e lk i g i
gantyczny rozmach, n ie zw ykło ść a na w e t często grozę (porów . np. p o je d y n e k starego M aćka z g ifre jte re m ). C zyny K ro p ic ie la są celowo p o m in ię te ż a rto b liw y m w ycofan ie m się w s ty lu k la sycznym („C o potem dokazyw ał, ja k ie k lę s k i szerzył, D arem nie śpiewać, n ik t - b y m n ie n ie u w ie rz y ł...“ ), w ejście do w a lk i K o n e w k i poprzedzone n ie z b y t w z n io s ły m jego pokrzepieniem ducha („K o n e w k a dotąd m ałe d ał m ęstw a do
w ody; Choć n a jp ie rw s z y ze szlachty u w o ln io n y z kłody... N ie ch cia ł b ić się;
pow iadał, że sobie nie u fa na czczo;
szedł w ięc, gdzie stała s p iry tu s u hufa , Ręką, ja k łyżką, s tru m ie ń do u st sobie c h y lił; D op ie ro g dy się dobrze roz
g rz a ł i p o s ilił, P o p ra w ił czapkę... I spoj
rz a ł na p la c b oju...“ ). Zachow anie się H rabiego ja k zawsze u trzym a n e jest w tonie p a ro d ii: n a jp ie rw urządza on atak k o n n ic y zupełnie n ie p b trze b n y i n ie przem yślany, a później w ygłasza patetyczne przem ów ienie zakończone n ie u ch ro n n ie p o w ta rza ją cym się re fre nem . („S ka rżę go, ja k o m zbójców ska
r a ł pod opoką, K tó rą S y c y lia n ie zwą B irb a n te -ro k k o “ ). Dodać i to trzeba, że M ic k ie w ic z ze s tro n y p o ls k ie j n ie w y suwa żadnego wodza — b itw ą k ie ru je w ła ś c iw ie Robak, k tó ry je d n a k sam nie w alczy, ale n ie w ą tp liw ie szczytem w szystkiego je st fa k t, że o ostatecznym z w ycię stw ie zdecydow ała n ie w a lk a r y cerska lecz obalenie sernicy, k tó ra p rz y tłu k ła w ro g ó w i zdezorganizow ała ich: czynu tego d oko na li W o js k i, W oź
n y (dw aj starcy), o c h m is trz y n i i k u c h c ik ! Cała atm osfera b it w y n ic w s p ó l
nego n ie m a z tra d y c ją bohaterskiego poem atu — je s t je j w y ra ź n y m zaprze
czeniem, n ato m ia s t da się w ysnu ć z du cha gawędy.
I ta k dalej, i ta k dalej. P rz y k ła d ó w można podać m nóstw o. W szystkie one dowodzą, że ro la n a rra to ra w P anu Tadeuszu n ie ogranicza się do jednego stosunku, jednego stanow iska wobec przedstaw ianego św iata. F ale odchyleń i zm ian pogłębiają znakom icie zasadni
czy, h u m o rystyczn y s ty l poem atu: w i
dzenia życia z dwóch s tro n — i d la tego z kom pozycją u tw o ru są in te g ra l
n ie zespolone.'
i A r t y k u ł n in ie js z y s ta n o w i u r y w e k w ię k szej p r a c y p t.: „P a n Tadeusz ja k o p o e m a t h u m o r y s ty c z n y “ .
Z. S zw e ykow ski
T Y T U