• Nie Znaleziono Wyników

Sprawa Jeana Baptiste Dubois : epizod z dziejów polskiej myśli oświeceniowej

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Sprawa Jeana Baptiste Dubois : epizod z dziejów polskiej myśli oświeceniowej"

Copied!
28
0
0

Pełen tekst

(1)

Barbara Kryda

Sprawa Jeana Baptiste Dubois :

epizod z dziejów polskiej myśli

oświeceniowej

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 61/2, 281-307

(2)

P a m iętn ik L itera ck i L X I, 1970, z. 2

BARBARA KRYDA

SPRAWA JEANA BAPTISTE DUBOIS

EPIZOD Z DZIEJÓW POLSKIEJ MYŚLI OŚWIECENIOWEJ

K iedy się pisze dla dobra swego kraju, trzeba m ieć odwagę powiedzieć mu w szyst­ ko [...]. W spraw ie postępu nauk i sztuk napisałem , com m yślał, i w dzięczny będę tem u, kto bezstronnie, bez gniew u dowiedzie mi, że się mylę.

(J. B. Dubois, Essai)

Radcy królewskiego sprawa otwarta

Sylw etka Jeana Baptiste Dubois de Jancigny należy do tych, które spraw iają kłopot historykom kultury. Wciągnięty w konflikty swojej epo­ ki, ostro zaangażowany w jej w alkę ideową, został on przez swoich prze­ ciwników w yeliminowany z pola bitw y oraz potępiony głośno i bez­ względnie, a sąd ten przekazywano później z pokolenia w pokolenie. Spraw a nie była błaha, gdy wziąć pod uwagę powód powszechnego po­ tępienia — obrazę narodu polskiego; przedm iot sporu — książkę pt. Hi­ storia literatury polskiej; surowość sankcji karnej — wygnanie poza gra­ nice Rzeczypospolitej; i postać podsądnego — intelektualisty z kręgu En­ cyklopedystów, radcy dworu Stanisława Augusta Poniatowskiego, n a u ­ czyciela Korpusu Kadetów, obdarzonego za zasługi naukowe medalem ,,M erentibus,\ W ostatnich dopiero latach opinia surowa uległa nieco we­ ryfikacji, choć nie poparto jej jeszcze wszechstronnymi rzeczowymi ba­ daniami, n a jakie zasługuje te n Francuz, poprzez większość swoich prac związany mocno z kultu rą polską, którego los osobisty wyznaczyły kon­ flikty ideowo-polityczne polskiego Oświecenia, a szczególnie napięcia rządzące problemem cudzoziemców w Polsce. „Sprawa Dubois”, jeśli ją przewertować uważnie, może okazać się dość ważnym przyczynkiem do w yjaśnienia zawiłych procesów rządzących rozwojem myśli naukowej i politycznej polskiego Oświecenia. A oto fakty.

(3)

Jean Baptiste Dubois, przyrodnik, publicysta, tłumacz, k ry ty k lite­ racki, dzięki poparciu d’Alem berta i Le H arpe’a zaangażowany przez A. K. Czartoryskiego na stanowisko nauczyciela, sekretarza i bibliote­ karza Korpusu Kadetów, przybywszy do Polski w 1775 r. — rozwinął szeroką i energiczną działalność. Pochłonięty szczególnie popularyzacją przyrody i geografii, opracował wspólnie z J. Ph. Carossim plan pod­ ręcznika przyrody dla Komisji Edukacji Narodowej. Przy poparciu A. Moszczyńskiego, I. Potockiego i A. K. Czartoryskiego założył w W ar­ szawie Towarzystwo Fizyczne ;i został jego dożywotnim sekretarzem . Czasopismom francuskim, których był korespondentem, dostarczał wielu wiadomości z dziedziny mineralogii i geografii Polski, w yraźnie uważa­ jąc popularyzację spraw polskich za swoje powołanie. Zainteresow ania jego rozszerzały się również na literatu rę piękną — zachwyciła go M y- szeida Krasickiego, a problem atykę krajow ą podjął sam w dramacie hi­ storycznym pt. Casimir le Grand. Listę jego prac poświęconych Polsce powiększają takie pozycje, jak przekład francuski mów Piramowicza, De­ scription abrégé du Royaum e de Pologne et du G. Duché de Lithua­ nie, Abrégé chronologique de Vhistoire des rois de Pologne oraz Calen­ drier historique, géographique, civil et militaire du Royaum e de Pologne et du G. Duché de Lithuanie pour Vannée 1779. À V usage des nationaux et des étrangers h

Młody, pełen zapału i energii działacz, który w ielostronnie i żywioło­ wo związał się z kulturą kraju, do jakiego został zaproszony, opuszcza oto Polskę nagle w sierpniu 1779, w prawdzie pod pozorem choroby, ale w atmosferze jawnego skandalu. Wyjeżdża na zawsze. Choć w ielokrotnie zwracał się w listach do króla z prośbą o pozwolenie n a powrót, pozwo­ lenia tego nie uzyskał 2. Król odpisując mu kilka razy w innych m ate­ riach — tej jedynej nie dotknął nigdy ani jednym słowem. Źródłem skandalu i powodem wzburzenia konserwatywnych, a zażenowania libe­ ralnych przedstawicieli społeczeństwa kulturalnej Warszawy stała się książka Dubois Essai sur Vhistoire littéraire de Pologne, część pierwsza zamierzonego przezeń wielkiego cyklu opracowań historycznych piśm ien­ nictw a polskiego w dziedzinie całokształtu kultury. A oto jak autor przedstawiał swoje plany:

Zacznę od prac, przez które najlepiej można poznać sam kraj, później uw zględnię takie, które mogą dać obraz jego m ieszkańców jako obyw ateli, i takie, które ukażą ich jako ludzi ośw ieconych. A w ięc najpierw zwrócą w aszą uwagę historia naturalna i geografia; po nich przyjdzie prawo, historia, moralność, polityka, rolnictwo, handel; z kolei przeanalizuję rozwój nauk 1 Inform acje podaję za P olskim sło w n ik iem biograficznym (t. 5) i B ibliografią

lite ra tu ry po lsk iej ,$ow>y K orbut" (t. 4, s. 441—442), w której znajduje się pełna

bibliografia prac uwzględniających postać Dubois i jego działalność literacką. 2 Zob. AGAD. Zbiór Potockich, 1 .180, 182, 186, 207.

(4)

S P R A W A J . В . D U B O IS 283

ścisłych, a w ięc m atem atyki, fizyki, astronomii, chemii itp.; oraz sztuki, a w ięc poezji, w ym ow y, malarstwa, rzeźby, rytow nictwa, muzyki, architektury, tańca, a skończę w szystko kilkom a refleksjam i nad drukarstwem i bibliotekam i. [83]3

Dość znamienne, że w łaśnie ta książka w ytw orzyła dookoła pisarza szczególną atmosferę. W ydana w Berlinie w r. 1778, z entuzjam em przy­ ję ta została przez „Journal Encyclopédique ou U niversel” oraz „Journal Littéraire de Varsovie”. A utor uzyskał list pochwalny króla pruskiego i członkostwo Akademii Berlińskiej. Ten fakt, jak również publikacja Eseju poza granicami kraju wywołały w Polsce bardzo nieprzychylne komentarze. Wydanie książki w Berlinie spowodowane było najpraw do­ podobniej brakiem funduszy n a te n cel w Warszawie. Już w r. 1775, we w stępie do dram atu Casimir le Grand, Dubois zapowiada przygotowywa­ n ą przez siebie pracę z zakresu, jak sam pisze, historii naturalnej i mo­ ralnej Polski, prosząc o zgłaszanie środków finansowych na druk pierw ­ szej jej części. Znane są w tym czasie trudności, jakie spotykały wydaw­ ców — choćby M itzlera czy Bohomolca, a sytuację dodatkowo pogorszył fakt, że już problem atyka Casimir le Grand zbyt mocno ugodziła w feu­ dalne poglądy szlachty, żeby m iała ona kwapić się do finansowania in­ nych dzieł podejrzanie gorliwego reform atora. Podejrzenia te okazały się usprawiedliwione. Zamiast, jak to było w zamierzeniu autora, stać się pierwszym ogniwem wielkiego dzieła jego życia, Esej o historii literatury polskiej uniemożliwił m u dalszy pobyt w Polsce. Wywołał burzę sprzeci­ wów oraz kilka anonimowo w ydanych, utrzym anych w ostrym tonie od­ powiedzi polem icznych4. Zaciążył złą sławą n a koncie jego autora tak dalece, że wciąż jeszcze można mówić o „problemie Jeana Baptiste Du­ bois” i że ta kw estia spraw ia kłopot wszystkim, którzy zajm ują się pro­ blem atyką rozwoju nauki i idei filozoficznych w latach siedemdziesią­ tych XVIII w. w Polsce 5.

3 W ten sposób oznaczamy lokalizację cytatów z: J. B. D u b o i s , Essai sur

Vhistoire littéra ire de Pologne [ .. .] . B erlin 1778. Cyfra w skazuje stronice. Wstęp

nie posiada paginacji. — W szystkie przekłady cytatów z tek stów francuskich — B. K. 4 [I. P o t o c k i ? ] , O bservation s su r Vouvrage in titu lé „Essai sur Vhistoire litté ­

raire de Pologne”. — E xem plu m littera ru m G eorgii V eridicin i ad clarissim um viru m G regorium V eram an ticum . — [J. K a z i m i r s к i?], L ettre à l’au teu r de „L’Essai su r l’h istoire littéra ire de Pologne’’. W szystkie trzy broszurki wydano w Warszawie

1778 roku.

5 Orędownikiem postaci Dubois był J. F a b r e, autor hasła w P olskim słow n iku

biograficznym i rozprawki w ygłoszonej na zjeździe im. Krasickiego w r. 1936. Wy­

raźny zwrot na korzyść Dubois w idać jednak dopiero w publikacjach ostatniego dziesięciolecia. Zob. R. W. W o ł o s z y ń s k i , P olska w opiniach F rancuzów X V III

w ieku . W arszawa 1964. — K. M r o z o w s k a , S zkoła R ycerska S tan isław a Augusta Poniatow skiego. (1765—1794). W rocław 1961. — J. L u b i e n i e c k a , T o w a rzystw o

(5)

Zagadnienie to budzi niepokój dwojakiego rodzaju. Pierw szy jest n a ­ tu ry logicznej i dotyczy samego Dubois. Na tle całej jego działalności, mającej charakter publicystyczny w duchu idei Oświecenia, popularyza­ torski i informacyjny, wobec bliskich związków z królem, które u trzy ­ mały się długo po wyjeździe Francuza z Polski, wobec w końcu ogólnej jego życzliwości do tego kraju (świadczyłaby o tym również późniejsza opieka, jaką otaczał on Niemcewicza w czasie jego podróży po Europie, oraz zwalczanie broszury Méhée de la Touche’a zwróconej przeciwko Pol­ sce), dość dziwnie wygląda już praw ie dwieście lat pow tarzane oskarże­ nie o paszkw il6. W ywołuje ono pragnienie konfrontacji, zebrania dostęp­ nego przecież w tekstach francuskich m ateriału z osławionej książki i próby bezstronnej odpowiedzi na pytanie: w inny czy nie? Niepokój poważniejszy związany jest z problem em szerszym. N ow y K orbut opa­ tru je hasło poświęcone Dubois kom entarzem :

K rytykując nietolerancję i przesądy sarmackie, podnosząc zasługi n iem iec­ kich osadników w Polsce, nie liczył się z ówczesnym układem sił politycznych w Polsce.

To sformułowanie, przecząc poważnemu przecież zarzutow i paszkwi- lanctwa, sugeruje, że płaszczyzna sporu leżała bardzo głęboko, w samych fundam entach konfliktów ideowych epoki. Rodzi się podejrzenie, że być może, 25-letni reform ator, żarliw y i naiwny, uległ w starciu z siłami, układami i napięciami, które w niezwykle skomplikowany przecież spo­ sób wyznaczały drogi rozwoju polskiego Oświecenia, a o których nie mógł mieć pojęcia teoretyzujący szlachetnie cudzoziemiec.

Sprawa jest o ty le interesująca, że po chwilowym momencie konster­ nacji opinia potępiająca wyrażona została powszechnie, z głosami życzli­ wymi dla Dubois spotkać się można jedynie w wypowiedziach nieofi­ cjalnych 7, a autorem jednej z polemik ma być n ie byle kto, bo Ignacy

6 Zob. Bibliografia litera tu ry p o lsk iej „N ow y K o rb u t”, s. 441.

7 Stanisław A ugust pisze 10 I 1784 do Dubois (AGAD. Zbiór Potockich, t. 180, poz. 179): „Ofiarowując panu medal, m iałem wzgląd na inteligentną żarliw ość [zélé

in tellig en t], z jaką w ypełn iał pan powierzone sobie obowiązki w Korpusie K adetów ”.

N i e m c e w i c z w Pam iętn ikach czasów m oich pisze w serdecznych słowach za­ równo o pracy Dubois jako w ykładow cy literatury francuskiej w Korpusie K a­ detów, jak i o iswoim z nim spotkaniu w Paryżu w r. 1785. Podróżujący po Polsce Bernouilli korzystał z usług Dubois jako przewodnika. W trakcie opracowywania sw oich pam iętników dowiedział się o jego w yjeździe z Warszawy i skom entow ał to następująco (cyt. za: K. L i s k e , C u dzoziem cy w Polsce. L w ów 1876, s. 215, 216): „Młodzieńcza siła, w ielka pracowitość, staranie o dobro publiczne bez względu na siebie, naturalne uzdolnienia do w ym ow y, przyjacielska w olnom yślność, dobry smak i w ielka rozmaitość pożytecznych wiadom ości, w szystko to łączy w sobie pan Dubois. Na zm arnowaniu kosztownych m ateriałów do przyszłych dzieł o Polsce, które w i­ działem u niego w W arszawie, w ięcej stracą krajowcy niż cudzoziem cy, choć pierwsi bardziej znać powinni bogactwa i potrzeby sw ojej ojczyzny [ . . . ] ”.

(6)

S P R A W A J . В . D U B O IS 285 Potocki 8, wcześniejszy protektor niefortunnego Francuza. Z tych wszyst­ kich względów należałoby więc prześledzić ów spór sprzed lat, tym bar­ dziej że wypowiadane do dziś opinie opierają się na nie dość szeroko ujętej analizie tekstów.

Esej ukazany zostanie tu w świetle krytycznego przyjęcia go przez opinię polską, którą najpełniej reprezentuje broszura przypisyw ana Po­ tockiemu, Observations sur Vouvrage intitulé „Essai n a jéj tle bo­ wiem szczególnie wyraziście widać naukowe i ideowe tendencje Francu­ za. W ydaje się, że ta konfrontacja, oparta n a częstych cytatach z Eseju i wyżej wymienionych broszur, pozwoli na uchylenie wobec Dubois za­ rzutu paszkwilanetwa oraz umożliwi przyjęcie tego autora w poczet za­ służonych dla kraju, który uważał on do końca życia, nie zniechęcony wygnaniem, za swoją drugą ojczyznę.

Historia nauki w duchu Oświecenia

Esej jest dziełem autora związanego mocno z kręgiem Encyklopedy­ stów, z tem peram entu i przekonania — reform atora, co zresztą widać z każdego zdania, jakie wychodzi spod jego pióra, a w interesującej nas pracy szczególnie podkreślone zostało w rozdziale w stępnym całości: O tym , ze tolerancja jest niezbędna dla rozwoju nauk. Ten tem peram ent nie mieści się w ram ach wyważonych spokojnie, obiektywnych sądów naukowych, jakie byłyby właściwe tem atow i książki.' Przelewa się poza nie wielokrotnie falą dyskusji, eksklamacji, apostrof pełnych niemalże li­ rycznego uniesienia, tyleż szlachetnych co naiwnych, pośpiesznie

uogól-8 Za autorstwem Potockiego w skazyw ałyby bardzo w yraźne podobieństwa stylu i sposobów argum entacji z broszurą U w agi po lityczn e do p ra w id eł religii i zd ro w ej

filo zo fii (1789). Za Estreicherem uważa się Potockiego za autora tej odpowiedzi na P raw o p olityczn e narodu polskiego H. K o ł ł ą t a j a . Pew niejszym jednak dowodem

jest list Potockiego ogłoszony przez J. R u d n i c k ą (Ignacego Potockiego za p o ­

w ie d ź dzieła „Epoki nauk w P olszczę”. W zbiorze: S tudia i m a te ria ły z dziejó w n auki polskiej. T. 2. Warszawa 1954. I nadbitka). W liście tym Potocki zapowiada

przygotow yw aną przez siebie pracę, której celem ma być ukazanie dziejów nauki w Polsce oraz odparcie w szystkich obcych oszczerstw na ten temat. Pom ysł ten, tak ze w zględu na zagadnienie jak i na sposób jego ujęcia, m a n iew ątpliw y związek zarówno z E sejem jak z O bservations. Rudnicka odnosi ten list do roku 1796. Po­ tocki w sw ojej książce chce nawiązać do obrony dobrego im ienia Polski w pismach Opalińskiego i Starowolskiego. Przedstawiony w tym liście projekt pracy jest bardzo interesujący, ukazuje koncepcję o w iele dojrzalszą i szerszą niż Esej (w 20 lat po opublikowaniu tego ostatniego) — cóż, k iedy nie została ona nigdy zrealizowana. Potocki uwzględnić m iał też w niej specjalny rozdział: Polska jako gościnna ziem ia

obcym , w raz z gorzkim do tego tytułu komentarzem : „Jakich Polacy w łaśnie za tę

opiekę w olności nauki, uczonych i swobodnego m yślenia dośw iadczyli w ym ówek, szyderstw i obm ow y” (s. 569).

(7)

mających, nieraz prowokująco nieścisłych. Jest w tym Dubois cały z d u ­ cha swego czasu. Zafascynowany wielką wizją postępu i doskonalenia ludzkości — pojętych uniwersalnie, jako rozwój oświaty, gospodarki, w al­ ka z przesądami społecznymi i politycznymi — wszystkie swoje prace poświęca temu celowi. W pełni świadom surowych wymagań, jakie sta­ wia przed podejmującym ten wysiłek praca naukowa, surowo osądza wcześniejszych historycznie pisarzy za odstępstwa w tej dziedzinie — sam nie umie się jednak do ram naukowej relacji ograniczyć.

Zgodnie z zasadą „Historia magistra vitae” prezentowane przez Du­ bois w chronologicznym porządku „opisy” geografii, gospodarki i oby­ czajowości Polski służą nie tylko satysfakcji rejestratora. Stanow ią one płaszczyznę wyjściową do wielkiej propagandy filozofii Oświecenia — antykościelnej, anty feudalnej, zaangażowanej w walce o postęp i oświatę. To w wieku Oświeoenia właśnie (tak często oskarżanym o ahistoryzm) ro­ dzi się potrzeba studiów historycznych nad całokształtem dziejów czło­ wieka (w tym zwłaszcza nauki i kultury). M ają one charakter w yraźnie uty litarn y — bądź ukazują drogę, która musiała zostać przebyta, zanim rzeczywistość osiągnęła stan współczesności, bądź w ydobywają z prze­ szłości te elementy, w których świetle staje się możliwa dyskusja z w ła­ sną epoką na tem aty jak najbardziej aktualne. Przykładem takiej świa­ domości jest początek recenzji książki Dubois :

Człowiek — obywatel, który zajm uje się sprawam i sw ojej ojczyzny, m usi interesow ać się również drogą rozwoju jej nauki i sztuki. Być m oże obraz w ysiłków , które jego rodacy w łożyli w rozszerzenie granic świadom ości ludz­ kiej, jest dla niego nawet cenniejszy niż opowiadania o bohaterskich w yczy­ nach [ ...] . Trzeba sobie życzyć, żeby św iatli ludzie pisali historię piśm ien­ nictw a sw oich krajów rodzinnych, trzeba sobie życzyć, żeby śledzili w niej prawa rozwoju nauk i aby podając krótkie inform acje dotyczące życia uczo­ nych i artystów, dokonywali analizy krytycznej ich dzieł. Te w arunki sp ełn ia praca pana Dubois ®.

W Polsce samo podjęcie dzieła z zakresu ku ltury było w ydarzeniem bez precedensu. Dubois zdaje sobie z tego spraw ę:

Temat ten nie był jeszcze podejm ow any w Polsce. Prawda, że kanonik Janocki opracowywał naukowo autorów polskich, ale nie zajm ował się on spe­ cjalnie jakim ś dziełem, podawał jedynie szczegóły biograficzne i bibliograficzne bez jakiejkolw iek analizy, [wstęp]

Nie ma on aspiracji do doskonałości. Wie, że Esej nie obejmuje kom­ pletnego m ateriału historycznego, ale tłum aczy to tym , iż „nie można w Polsce znaleźć wszystkich znanych dzieł znanych autorów ” (wstęp), prócz tego przyznaje, że niektóre prace pominął świadomie, ponieważ nie okazały się w arte uwagi (a więc dokonywał krytycznej selekcji m ateria­

(8)

S P R A W A J . В . D U B O IS 287 łu). Oceniając Esej z perspektyw y historycznej, trzeba dodać, że n a jego kształt (pod względem precyzji rzeczywiście daleki od doskonałości) w pły­ nął też z pewnością i pośpiech gorliwego autora — Dubois nie chciał tr a ­ cić lat na skrupulatne przygotowywanie pozycji, której rolę popularyza­ torską d publicystyczną uważał za co najm niej rów ną jej znaczeniu n au­

kowemu.

Pierw szym celem tej pracy jest otworzyć drogę następnym badaczom historii naturalnej Polski oraz zastąpić zbiór w ielkiej ilości wolum inów, często rzadkich i trudnych do otrzym ania dla cudzoziemców. D latego też znaleźć tu można dłuższe cytaty [...]. W ielokrotnie też podawałem fragm enty nie odno­ szące się do historii naturalnej, ponieważ mogą one się przydać tym , którzy studiują człow ieka i sprawy narodu, [wstęp]

Zamierzenia Eseju doskonale określił w skrócie „Journal Littéraire de Varsovie” :

Celem pana Dubois było dowieść, że za panowania Stanisław a Augusta nauki uczyniły w ięk szy postęp niż w jakim kolwiek okresie w cześniejszym 10.

Rzeczywiście, w tej, nieco uproszczonej, form ule można by zamknąć główną ideę Eseju, sławiącego tolerancję, rozum ną świadomość obywatel­ ską, 'która naukowcom każe podejmować badania ku pożytkowi kraju i oczekiwać ich poparcia ze strony panującego monarchy. Zaw arta jest w tej książce w ielka apoteoza w ieku Oświecenia, której służy zestawie­ nie dorobku epok poprzednich, oraz szczególnie osoby króla jako protek­ tora i mecenasa k u ltu ry narodowej. Ona to w łaśnie ściągnie na Dubois

najostrzejsze ataki.

N ajłatw iej dziś chyba ocenić m ateriał rzeczowej analizy Eseju. Nie budził on także sprzeciwów (poza w yjątkam i, o których później) i pol­ skich XVIII-wiecznych polemistów. Gdyby chcieli oni naw et dyskutować w tej mierze, byłoby im trudno powoływać się n a jakieś wzory, ponie­ waż poza wspomnianymi pracami bibliograficznymi Janockiego i tłum a­ czeniem Carlencasa Historii nauk w yzw olonych nie było po prostu w kulturze polskiej żadnej pozycji, z którą można by dziełko Dubois po­ równać. W książce swojej daje on przegląd autorów — od Erazma Stelli (1518), poprzez Stryjkowskiego, Kromera, Miechowitę, Herbersteina, Wil- lickinsa, Schröfera, de Wetta, Samickiego, Krasińskiego, Święcickiego, Ogera, Starowolskiego, Cellariusa, Opalińskiego, Beau piana, Zeillera,. Con- nora, Tylkowskiego, Rzączyńskiego, aż po współczesnego sobie Karola Wyrwicza. Ja k lojalnie zapowiedział w e wstępie, jest to lista w pewnym stopniu przypadkowa. O bejm uje to, co autorow i udało się zebrać, a co wiązało się z szeroko pojętą nauką o ziemi — a więc geografię, często

10 „Journal Littéraire de V arsovie” 1778, z. 4. Jest to ostatni zeszyt tego w y ­ dawnictw a. Po ukazaniu się tej recenzji zostało ono w strzym ane.

(9)

elem enty etnografii, geologii, botaniki i zoologii. Autorzy są znani i mniej znani: kronikarze, historycy, politycy, żołnierze, w w yjątkow ych w y­ padkach przyrodnicy, chemicy czy lekarze, przy czym wypowiedzi tych ostatnich ceni Dubois szczególnie ze względu n a solidne naukow e pod­ staw y obserwacji. Na wstępie jednak w yraża opinię, która do żywego dotknęła społeczeństwo polskie: historia i geografia były dotąd w Polsce dziedzinami zaniedbanymi, ci zaś, co je uprawiali,

przepisyw ali jedni od drugich, nie opierając się na w łasnej obserwacji: popisy­ w ali się ęuchą i błędną terminologią, nie zwracając uw agi na w zględy prak­ tycznej użyteczności swojej pracy. Geografowie zapisyw ali nazw y m iast i pro­ w in cji bez podania wystarczających danych co do położenia geograficznego, tem peratury, produkcji, handlu itp. N ie om ieszkali natom iast szczegółowo opi­ sać tarczę herbową każdej prowincji, każdego m iasta, podać kolor jego flagi itp. [90]

Zarzuty sformułowane w ten sposób w ypływ ają z założeń autora Ese­ ju. Zdaje on sobie spraw ę z warunków, jakie pow inny spełniać prace o charakterze naukowym. W ocenie prezentow anych pozycji będzie ana­ lizował umiejętność szerokiej, wnikliwej, prowadzonej osobiście i wszech­ stronnie obserwacji (lub oparcie się na odpowiednio sprawdzonych źró­ dłach), krytycyzm, rzeczowość, rzetelny obiektywizm oraz użyteczność pod względem społeczno-gospodarczym. Wszędzie tam, gdzie się z wyżej wymienionymi cechami zetknie, oceni wysoko starania autora i jego dzieło, choćby nie było ono szczególnie ambitne.

Dobrze zrobiony opis rośliny, zwierzęcia czy kam ienia jest bardziej uży­ teczny niż na nowo w ynajdyw ane klasy czy gatunki [...]. [135]

Dyskwalifikuje natom iast bezlitośnie te prace, w których dostrzeże kompilatorstwo, efekciarstwo, posługiwanie się nie sprawdzonym, nie­ zgodnym z praw dą materiałem.

Każdego z omawianych przez siebie pisarzy przedstawia (oczywiście bardzo skrótowo) na tle swojej epoki, jeśli to możliwe — z niewielką no­ tą biograficzną, przy czym dowodzi naw et potrzeby uwzględniania takich inform acji dla pełniejszej oceny omawianego m ateriału. Należy przyznać, że stara się myśleć historycznie, bierze pod uwagę w arunki czasu i miejs­ ca, usiłuje naw et zdobywać się na bezstronność (choć przychodzi mu to z dużym trudem), jak np. w wypadku dość surowo ocenionego Starowol- skiego :

To było w iele, ogłaszać projekty reform w centrum zamętu i fanatyzmu, szukać w tych warunkach m ożliwości doskonalenia praw odawstw a poprzez dzieło o prawie, próbować rozniecić szlachetne w spółzaw odnictw o poprzez po­ chw ały poetów, oratorów i rycerzy [ ...] . Jeszcze w ięcej znaczyło nie zniechęcać się i w ydaw ać na św iat tak często i tak ogromną liczbę pism w epoce, którą

(10)

S P R A W A J. В . D U B O IS 289

powszechnie rządziła ignorancja — a jednak Polonia albo S tatu s Poloniaę to jest za mało. Można się było spodziewać czegoś lepszego po człow ieku tak św ia­ tłym. [199]

Ogólnie rzecz biorąc, gdy odczytujemy dziś Esej, odnajdujemy w w ar­ stwie m erytorycznej rzeczowy, obiektywny krytycyzm, raczej bezstron­ ne, choć dość surowe spojrzenie n a dorobek polskich „naturalistów ” z próbą w ybrania z ich pism tego, co dla ludzi Oświecenia może stanowić interesującą i wartościową lekturę. Jego współczesnym jednak taka po­ stawa w ydała się jaskrawo krzywdząca dla piśmiennictwa polskiego. Ujemnie osądził Dubois w Eseju zaledwie cztery na dwanaście szerzej omawianych sylwetek, a przy takich, jak Stryjkowski, Miechowita, Sar- nicki, Święcicki, Rzączyński, wypowiedział słowa szczerego uznania. Uza­ sadnienia ocen krytycznych są zupełnie przekonywające i trudno w nich dopatrzyć się obrazy narodu polskiego. Np.:

N ie odmówię mu [tj. Kromerowi] ani barwnej wyobraźni, ani subtelności um ysłu, ale ośm ielę -się pow iedzieć, że zupełnie nie m iał talentu, że jego ton proroczy, w yszukane wyrażenia, styl nadęty, gadulstwo bezgraniczne i pozba­ w ione sm aku świadczą na korzyść mego sądu; powiedziałbym , że w zniosłość połączona z kompilacją nie znam ionuje człowieka twórczego [ ...] . Widać, iż poświęca on prawdę dlatego, żeby się podobać, iż często w nioski są sprzeczne z faktam i, które podaje. [108]

Jednym słowem , Starowolski pow iększył tłum tych m dłych chwalców, któ­ rzy w sw oich niesm acznych panegirykach zanudzają czytelników kosztem prawdy. To, na nieszczęście, jest w spólny błąd praw ie w szystkich, którzy do tej pory pisali po łacinie o dziełach polskich. Zaślepieni przez ogromny entuzjazm — do w ybaczenia, co prawda, jeśli chodzi o dobrych patriotów — przeładowyw ali sw oje pism a niepotrzebnym i im ionam i tłum u insektów literatury, takich, którzy fabrykow ali hym ny albo m odlitw y, w ygłaszali złe kazania, tworzyli nudne kom plem enty, pisali ciężką, rym owaną prozą na cześć żyw ych i umarłych, itp. [196]

Ostro gani „karygodną niedbałość”, z jaką Krasiński podawał n ie­ prawdziwe wiadomości na tem at bogactw naturalnych Polski czy jej przyrody (170).

Przeciwwagę, i to wcale pokaźną, ocen krytycznych stanowią słowa uznania dla rzetelnych obserwatorów, bezinteresownych pracowników nauki, którzy nie szukają w pracy swojej zaspokojenia własnych ambicji lub drogi schlebienia współczesnym sobie, ale służą skromnym, rzetelnym wysiłkiem dobru społecznemu. Do takich zaliczony został Stryjkowski —

gdyby żył dzisiaj, oddałby zapewne najcenniejsze usługi sw ojej ojczyźnie i litera­ ckiej Europie przez swój św ietn y um ysł i sposób obserwacji. [103]

Zasługi Mateusza Miechowity łączą się w świadomości Dubois szcze­ gólnie w yraźnie z postawą i działalnością pozaliteracką pisarza oraz wy-19 — P a m i ę t n i k L it e r a c k i wy-1970, z. 2

(11)

bitnym i osiągnięciami w zakresie służby publicznej, jak zakładanie szkół, szpitali i bibliotek, ufundow anie nagrody za prace w dziedzinie astrologii i m edycyny (choć nie bez w ytknięcia owego zainteresowania astrologią!), opieka nad Üniw ersytetem Jagiellońskim. Jest to człowiek, k tó ry „w pi­ sm ach swoich okazał zalążek zdrowego krytycyzm u i zmysł oświeconego obserw atora” (127). Przychylnie oceniona została w Eseju również syl­ w etka Stanisława Sarniekiego:

Widać, że ma w iele erudycji, że w yrósł na lekturze starożytnych, a nie m iał przesądów sw ojej w łasnej w półczesności. [164]

Jedna z najwyższych ocen odnosi się do Andrzeja Święcickiego, po­ nieważ „Zdecydował się opisać d o k ł a d n i e pewien o k r e ś l o n y obszar kraju [...]” (175; podkreślenia B. K.).

Z ogromnym entuzjazm em pisze Dubois o epoce rozumu i oświecenia rozkwitającej w Polsce wszechstronnie pod rządam i Stanisława Augusta, w którego osobie widzi ucieleśnienie ideału władcy. Zdaje sobie spraw ę z tego, że łatwo spotkać się może z zarzutem schlebiania panującem u, poprzedza więc wypowiedzi swoje na te n tem at zastrzeżeniem:

N ie po to, żeby palić kadzidło przed uwielbianym bożkiem, ani ze źle pojętego entuzjazmu, ani też w jakim kolw iek interesie, ale jedynie ze w zględu na prawdę muszę ocenić panow anie Stanisław a A ugusta jako epokę smaku, filozofii i sztuk w Polsce [. . . ]. Ten rok 1775 stanowi również najśw ietniejszą epokę dla historii naturalnej i rolnictwa. Pod okiem panującego oświecona K om isja Edukacji Narodowej, komisja, której m odel Polska stw orzyła w łaśnie, ofiarow uje nagrody za najlepsze podręczniki historii naturalnej i agronomii. Po raz pierwszy oto zjednoczeni obyw atele wprowadzili nauki ścisłe do publicz­ nego wychowania, [wstęp]

Żadna jednak z tych uwag pozytywnych nie złagodziła potępienia, z jakim spotkała się książka Dubois. W czymże szukać należy źródła obu­ rzenia i frontalnego ataku opinii polskiej, dotkniętej do żywego? Wydaje się, że dokonało się to n a kilku płaszczyznach, a kto wie, czy nie naj­ ważniejszą z nich była dysproporcja między teoretycznym, ideowym sta­ nowiskiem królewskiego radcy d w o ru 11 a realną sytuacją polityczną, obyczajową i społeczną miejsca i mom entu historycznego, w którym roz­ w inął on swoją działalność.

11 Ów tytu ł (Conseilleur de la Cour) Dubois cenił sobie bardzo wysoko. U żyw ał go stale w listach do króla, a z korespondencji jego widać, że rozum iał go n ie tylko form alnie. L isty te uderzają tak przywiązaniem do osoby królew skiej, jak wyraźnym pragnieniem (według jego w łasnego określenia) w łasnej pożyteczności na w szyst­ kich polach, jakie oddalonem u od W arszawy są w ogóle dostępne. Listy te pełne są inform acji o ciekawych bieżących wydarzeniach naukow o-kulturalnych, om awiają przesyłane królow i publikacje. Również korespondencyjnie załatw ia Dubois przy­ jęcie króla na członka K rólew skiego Towarzystwa Rolniczego w Paryżu.

(12)

S P R A W A J . В . D U B O IS 291

Cudzoziemiec

Miody reform ator znalazł się w r. 1775 w samym centrum polskiej rzeczywistości, o której skomplikowaniu m iał prawdopodobnie niewiel­ kie wyobrażenie. Pozw alają się tego domyślać, utrzym ane w dość osobi­ stym tonie, uwagi we w stępie do Eseju, gdzie autor ubolewa nad słabą znajomością zagadnień polskich na Zachodzie. Badający te n problem zgodnie stw ierdzają krytyczny stosunek ówczesnej opinii europejskiej do cech ustrojow ych polskiej rzeczypospolitej, stanu cywilizacyjnego prze­ ciętnej masy szlacheckiej. Tymczasem Dubois w Warszawie odnalazł te ­ ren żywej, twórczej pracy intelektualnej, artystycznej, zetknął się z ludź­ mi niepospolitego formatu, którym przewodził — jeszcze bardziej nie­ zwykły król. To wywołało u Dubois entuzjazm i wybuch energii, z jaką przystąpił do pracy w w ielu różnych dziedzinach naraz. Wątpliwe, czy miał czas na wnikliwsze obserwacje sytuacji polityczno-społecznej. Szko­ ła Rycerska, Komisja Edukacji Narodowej, „polski W ersal” Stanisława Augusta — oto świat, w którym , otoczony życzliwością wysokich protek­ torów, zapragnął Dubois przyczynić się do zrealizowania kuszącej wizji oświeconego państw a. Wizja ta różniła się n ie tylko od konkretnej pol­ skiej rzeczywistości po r. 1772 — co byłoby dość zrozumiałe. Wchodziła ona jednak w nieunikniony konflikt również i z tym i perspektywam i, jakie działacze wczesnego Oświecenia w Polsce uważali w swoich w a­ runkach za możliwe do realizacji naw et w dalekiej przyszłości, jakie ośmielali się przedstawiać do akceptacji powszechnej opinii szlacheckiej. Zbyt ostre sformułowania, zbyt daleko posunięty program reform (pomi­ jając czujność wysokich gwarantów) groziły zjednoczonym sprzeciwem wszystkich Makarońskich, Staruszkiewiczów, Pieniackich i Hałaśnickich. W w arunkach politycznych szlacheckiej demokracji zwracano jednak uwagę nie tylko na śmielsze treści; równie ważna była forma ich poda­ nia, nie dotykająca zbyt osobiście honoru sarmackiego i bezpieczeństwa złotej wolności.

Dubois zawarł w Eseju przede wszystkim bezkompromisową i daleko posuniętą krytykę istniejącego status quo, połączoną z projektam i reform, bez uwzględnienia jednak jakichkolwiek aktualnych napięć politycznych czy społecznych. Zasada głoszonej w jak najszerszym słowa tego znacze­ niu tolerancji w raz z wolnością słowa (i ograniczeniem roli Kościoła i re- ligii w życiu umysłowym), potępienie w zdaniach najostrzejszych, god­ nych Staszica, m agnaterii i bogatej szlachty za ich egoizm, feudalne przy­ w ileje i m arnotrawstwo, gorąca pochwała ludu i akcentow anie potrzeby reform społecznych, które tej w arstw ie przyniosłyby pełny rozwój go­ spodarczy oraz możliwość aw ansu społecznego i kulturalnego, przeciwsta­ w ienie ciasnemu, szlachecko-polskiemu patriotyzm owi szerokich treści

(13)

pojęcia ludzkiego obywatelstwa — taki program był nie do przyjęcia nie tylko dla całego, konserwatywnego przecież w swoich masach, społeczeń­ stw a szlacheckiego; był nie do przyjęcia już naw et dla czołowych dzia­ łaczy w ystępujących przed okresem Sejmu Czteroletniego.

Sprawę utrudniała forma wypowiedzi Dubois, nie m ająca nic wspól­ nego z ostrożnym i dyplomatyzującym językiem literatu ry la t siedem­ dziesiątych. Są to lata, kiedy utrzym uje się jeszcze w iara w skuteczność pedagogicznych zabiegów społecznych. Przekonanie takie w yraża opinia polskiego dyskutanta:

Gdy się chce napisać rzecz pożyteczną dla jakiegoś narodu, nie należy go ranić, szokować, deprecjonować. Każdy mądry Polak, każdy obyw atel, który chce się dokształcić, wdzięczny panu będzie za reflek sje i m otyw y, dla których chce go pan zainteresować studiami w dziedzinie przyrody. A le jeżeli chce pan m ieć rezultaty, trzeba unikać traktowania Polaków jako „ignorantów, nie- tolerancyjnych, próżniaków, ludzi, którzy dopiero co zaczęli się uczyć”. Czy rzeczyw iście reprezentuje pan tę oświeconą epokę, epokę grzeczności X V III wieku; czy to naprawdę pisze Francuz, wzór uprzejmości — tym tonem, w obec narodu, który go przyjął, karmi, ochrania? 12

Kto wie, może niektóre spośród krytycznych uwag Dubois dotyczą­ cych zbytku, niegospodarności czy nietolerancji uszłyby pisarzowi pol­ skiemu; nie uszły i ujść nie mogły cudzoziemcowi — w w arunkach ogól­ nego nastroju wrogości i podejrzliwości wobec obcych.

Nastroje te były silnie zakorzenione jeszcze w przesądach epoki sar­ mackiej, gdy z pojęciem cudzoziemca (a do tego Francuza) wiązało się niebezpieczeństwo absolution dominium. W wieku XVIII niepokój po­ dobny budziły szeroką falą napływające z Zachodu prądy nowoczesnej fi­ lozofii, z dużymi oporami torującej sobie drogę n a szlakach myśli pol­ skiej. Wroga postaw a najszerszych mas szlacheckich, w ynikająca z po­ czucia zagrożenia stanu posiadania, łączyła się jednak w wyższych w ar­ stw ach ze snobowaniem się n a francuski styl życia obejmujący język i zew nętrzne form y obyczajowe. W efekcie spotkam y w drugiej połowie XVIII w. zjawisko paradoksalne — z objawami niechęci wobec cudzo­ ziemców w ystępują tak przedstawiciele sarmackiej reakcji, jak zwolenni­ cy daleko posuniętych reform i postępu społecznego. W pierwszym w y­ padku atakow ana bywa zazwyczaj treść nowej filozofii, tendencje an ty ­ kościelne i antyfeudalne, w drugim — spłycona, przyswojona powierz­ chownie moda francuska, sprowadzająca się do paplania złą francuszczyz­ ną i trw onienia pieniędzy w paryskich domach gry. Czasem pisarz wy­ głasza pochwałę wpływu uczonych cudzoziemców, bez których trudno by­ łoby mu sobie wyobrazić rozwój współczesnego życia, i równocześnie kry­

(14)

S P R A W A J . В . D U B O IS 293 tyku je pusty blichtr form obyczajowych, stroju i języka. I odwrotnie, bezmyślnie przyjm ujący obce wzory oburzają się na cudzoziemców-fa- chowców, sprowadzanych do Polski w związku z rozwojem jej życia go­ spodarczego i naukowego. Status cudzoziemca w Polsce nie był jedno­ z n a c z n y — przejm ującą świadomość wagi tego problem u w yraża w gorz­ kich słowach E sej:

N azw ijcie cudzoziem cam i zm anierowane i błyszczące automaty, które ze swoim nie zaspokojonym zm ysłem luksusu żądają coraz to czegoś nowego od sw oich w spółobyw ateli; nazw ijcie cudzoziemcami tych ciem nych i kostycznych nacjonalistów, którym sprawia przyjemność zalew anie żółcią sw ojej satyry zarodków m łodych talentów ; n azw ijcie w reszcie cudzoziem cami bogaczy i żar­ łoków, którzy kupują zbrodnię i lekcew ażą cnotę; ale nazwą tą nie obarczajcie człowieka, który m ówi do innych ludzi — braćm i m oimi jesteście i będę wam tak użyteczny, jak potrafię. [233]

Oczywiście — nie ułatw iała tej sytuacji owa plejada dworskich pro­ tegowanych Stanisława Augusta, w cyniczny sposób wykorzystujących życzliwość królewską. Nie ułatw iały jej w końcu publikacje wielu F ran ­ cuzów, przejezdnych i obserwatorów polskiego życia społecznego, kultu­ ralnego i politycznego. Przew ażnie były one bardzo krytyczne, zwłaszcza w latach 1775 1789 13 nasiliła się fala tego krytycyzm u, skierowanego przeciwko niewoli chłopów, pozorom wolności szlacheckiej, osobliwościom instytucji i ustroju politycznego Polski. Stanowisko Dubois w ogólnych zarysach zgodne jest z tą postawą. Najważniejsze zaś, iż sym patie Za­ chodu w tym czasie skierowane były w stronę Rosji i Prus, a koncepcje rządów oświeconego absolutyzmu, wcielone w system ach K atarzyny II i F ryderyka Wielkiego, znajdowały wśród Encyklopedystów naw et e n tu ­ zjastów. Daremnie byłoby szukać tych entuzjastów w Polsce w kilka za­ ledwie lat po roku 1772.

Na płaszczyźnie właśnie zagadnień politycznych Esej Dubois wykazu­ je naiwności najbardziej do dziś rażące. Odbija się w nim ten charakte­ rystyczny dla Zachodu zachwyt nad systemem oświeconego absolutyzmu „znad Newy i Tagu”, który realnego położenia politycznego Polaków w ogóle nie bierze w rachubę, kreśląc łatwym piórem idylliczne obrazy:

Od N ew y do Tagu na tronach w idać obywateli — koniec z przewrotami, koniec z w ypraw am i krzyżowymi; w ładcy ryw alizują o to, który będzie najbar­ dziej kochany, który przysporzy w ięcej dobra ludzkości. Patrzcie nad brzeg Szprewy, na tego filozofa na tronie [. . . ] A m ógłbym podać i inne przykłady, jak Katarzyna II udoskonaliła dzieło stworzone przez Piotra W ielkiego, jak tworzyła sama, jak wzm ocniła blask sw ego tronu, jak go upewniła, a w szystko drogą tolerancji [ ...] . [14]

13 Omawiają ten problem W o ł o s z y ń s k i (op. cit., s. 63, 67) i F a b r e (op. cit., s. 92).

(15)

Nie dziwi nas ostre w ystąpienie autora polskiej odpowiedzi n a Esej, który w tym miejscu traci nad sobą panow anie i daje się wyprowadzić

ze spokojnego toku dyskusji :

Można by uwierzyć, czytając pańską piękną tyradę, że w szyscy m ieszkańcy Europy są najszczęśliw si w św iecie, że n ie zdarzają się tam uzurpacje, sam o­ w olne zdzierstwa, pobieranie gw ałtem żołnierza, łzy, ofiary na ołtarzu am bicji i chciwości! Zatrzymaj się pan w sw oim śm iałym locie od N ew y do Tagu. Gdzie pan żyje? Jakim i oczyma w idzi pan teatr św iata? 14

W przedstawionym powyżej zderzeniu dwóćh postaw — tę realistycz­ ną, bezlitośnie zdeterm inowaną konkretnym i w arunkam i brutalnego po­ litycznego układu, reprezentuje Polak. Cudzoziemiec, wolny od owych za­ leżności, nie wyczuwa ich ciężaru i swobodnie snuje utopijne koncepcje. Z płaszczyzny tej samej swobody stać go n a zdumienie i zgorszenie wo­ bec napięć rządzących stosunkiem Polaków do Niemców, wyrażone wznio­ słym, choć mocno irytującym polskich czytelników zwrotem:

O Polacy! Jeżeli nazyw acie się humanistam i, jeżeli wśród narodów Północy w yróżniacie się słodyczą, uprzejm ością, gościnnością, sposobem m yślen ia szla­ chetnym i bezinteresownym, będziecie m usieli przyjąć ten w yrzut, który ma na celu zacieśnienie w ięzów społeczeństw a ludzkiego [ ...] . [330]

Polski dyskutant n a przykładzie ostatnich la t historii swojego k raju poznał smak owych więzów i ma n a nie zupełnie inny pogląd, toteż w y­ raźnie oddziela w odpowiedzi stosunek do rządu i jego polityki (a tru d ­ no w «niej nie znaleźć powodów do uraz, przyznaje to naw et sam Dubois) od stosunku wobec ludzi — obywateli narodu niemieckiego.

Czyżby pan n ie w iedział o ogromnej liczbie N iem ców zam ieszkałych w P ol­ sce, dobrze tu usytuow anych, zaopatrzonych w e w szystko i bezpiecznych? N iech pan ich spyta, czy żyją spokojnie, czy są szczęśliw i, czy mają przyjaciół? Czy w końcu chcą się tego w szystkiego w yrzec i w yjechać? Ich odpowiedź będzie odpowiedzią na pańskie insynuacje 1S.

Wzniosłe, aczkolwiek naiwne m arzenia oświeceniowego utopisty otrzy­ mały w tym dialogu ze strony polskiej gorzki kom entarz polityczny.

Problemy tolerancji

Ale nie te naw et spraw y zdecydowały, że poczuła się dotknięta zna­ komita większość czytelników. Przede wszystkim zaszkodził Dubois roz­ dział wstępny, O tym , że tolerancja niezbędna jest do rozwoju n auk. J a ­ skrawo zderzyły się tu szlachetność tendencji, intuicyjnie trafn e w idze­

14 O bservation s [ .. .], s. [5]. 15 Ibidem , s. [19].

(16)

S P R A W A J . В . D U B O IS 295 nie problem atyki życia ideowego i kulturalnego w Polsce ta k współczes­ nej autorowi, jak widzianej w perspektyw ach jej przeszłości historycz­ nej — z naiwną, teoretyczną jedynie znajomością szczegółów zagadnie­ nia. Jasno i otwarcie pada tu żądanie pełnej, szerokiej tolerancji (skiero­ wanej oczywiście przeciwko dominującej roli Kościoła katolickiego w Polsce), przejawiającej się w wolności słowa. I to właśnie zostało przy­ jęte generalnie z największym oburzeniem.

Mianowicie Esej dotknął problemu wciąż drażliwego dla opinii pu­ blicznej. Od m om entu narzuconej z zew nątrz gwarancji, u której pod­ staw leżał pretekst nieustępliwości religijnej w sprawie dysydentów, od klęski konfederacji barskiej i pierwszego rozbioru upłynęło zaledwie kil­ ka lat, i to lat, które niew iele pod ty m względem nauczyły społeczeń­ stwo szlacheckie. Tradycja dawnego szkolnictwa dokonała tu podstawo­ wego dzieła, a konfederacja barska połączyła ostatecznie w powszechnej świadomości ideę w iary i Kościoła z ideą ojczyzny, toteż kategoryczne żą­ danie pełnej tolerancji, wolności myśli itp. odczytano jako zamach na podstaw y bytu narodowego.

Rzecz zrozumiała, że przy takim nastaw ieniu antykościelne, naw et antyreligijne w ystąpienia Dubois spotykają się z najwyższym potępie­ niem. W yrażają je wspom niane tu już broszury polemiczne. A utor jednej z nich podejm uje konsekwentną obronę katolicyzmu we wszystkich pun­ ktach zaatakow anych przez Dubois, zakładając, że religia, i to właśnie katolicka, jest w swoich funkcjach społecznych nie do zastąpienia. Za­ strzega się wprawdzie:

Nie jestem w ielbicielem w ypraw krzyżowych ani apologetą nocy św. Bar­ tłom ieja. N ie ogniem ani żelazem chciałbym w ystępow ać przeciw ludziom, których jedyną zbrodnią jest to, że zastali oszukani [ . . . ] ie.

Reprezentuje jednak przekonanie, że tolerancja podważy praw a re- ligii katolickiej, a bez tej z kolei au to r nie może sobie wyobrazić istnie­ nia mocnych i trw ałych podstaw etyki :

Jakaż dobroczynna gw iazda zjawi się przed m ym i oczami, żeby rozproszyć te zachw ycające ułudy form owane z różnych stron przez rów nie m ylące blaski, kuszące jasności? Co będzie moim przewodnikiem , co rozśw ietli m l m oje w ątpliw ości, wzm ocni m oją słabość — m ówiąc krótko, kto m i da religię, żeby zrobić ze m nie obywatela, patriotę, człowieka prawego i sp raw iedliw ego?17

To pytanie retoryczne kończy się eschatologiczną w izją straszliwego zam ętu pojęć filozoficznych i moralnych, niechybnie grożącego jako kon­ sekwencja wprowadzenia pełnej wolności myśli d słowa.

18 L e ttre [ . . . ] , s. [9]. (Broszura nie paginowana.) 17 Ibidem , s. [11].

(17)

Można przypuszczać, że te n właśnie pogląd, dla którego główna teza Dubois była nie do przyjęcia w całości, od podstaw, podzielała opinia pu­ bliczna. N ajbardziej interesujące są jednak argum enty polemiczne tej broszury, którą przypisuje się Ignacemu Potockiemu. Ukazuje bowiem ona partnera, z którym dyskusja w ogóle jest możliwa, a którego stano­ wisko pozostanie na długo charakterystyczne dla polskiej argum entacji w kam panii za i przeciw tolerancji. Można by je określić jako postawę umiarkowanego realizmu połączonego z dum ą narodową, wywodzącą się z przekonania o tradycyjnej w dziejach Polski zasadzie tolerancji.

W ujęciu Dubois Polska trzy razy przeżyła epokę szeroko pojętej to ­ lerancji i wolności myśli, za każdym też razem ta swoboda owocowała głęboką nauką i szlachetną ambicją kulturalną. Były to rządy Kazimie­ rza Wielkiego (do którego Dubois czuł szczególny sentyment), Zygm unta Augusta oraz epoka stanisławowska, zdążająca aktualnie ku swoim n a j­ większym osiągnięciom. W innych jednak okresach dziejów Polski widzi on wszechwładztwo Kościoła katolickiego, fanatyzm i ślepy obskuran­ tyzm, w którego atmosferze możliwe było spalenie dzieła, „ponieważ zo­ stało ono w ydrukow ane przez heretyka, a to w łaśnie zdarzyło się najlep­ szej pracy Sebastiana Klonowica, którego nazywano Owidiuszem S ar­ mackim [...]” (32).

Polski dyskutant znalazł się tu w trudnej zaiste sytuacji — bo i jak przeczyć faktom ? Ułatwia m u jednak spraw ę skłonność Dubois do budo­ w ania teorii uogólniających, obowiązujących powszechnie. W duchu swo­ jej epoki tw orzy on systemy, w których spoistości łatwo dostrzec znacz­ ne braki. Podobnie jak ryzykowne jest przekonanie, że „wymowa, filo­ zofia i nauki ścisłe są domeną dusz republikańskich, sztuki wyzwolone zaś doskonalą się głównie w systemach monarchicznych” (5) (które spo­ tyka się oczywiście ze zdecydowanym sprzeciwem polskiego oponenta), ta k też autorow i nie udaje się dowieść w konkretnych sytuacjach nastę­

pującego sądu:

Gdziekolwiek na tej scenie św iata zwrócę oczy, nigdzie nie widzę kultury, nauk i sztuk bez tolerancji; widzę, że postęp w poszczególnych dziedzinach w iedzy jest w ynikiem postępu tolerancji; widzę w końcu, że w kraju n ietole- rancyjnym poszczególne gałęzie nauk robią o ty le w iększy lub m niejszy pożytek ze swoich osiągnięć, o ile mają w iększy lub m niejszy zw iązek z opiniami reli­ gijnym i. [10]

Powyższa teza jest wprawdzie ustaw iona pewnie i brzmi przekony­ wająco, ale szczegółowe jej rozwinięcie n a konkretnych przykładach daje dyskutantom możność poważnego zakwestionowania całości dowodu, tym bardziej że a u to r naw et nie usiłuje zgromadzić odpowiednio przekonują­ cych argum entów — wręcz przeciwnie, czytelnika uderza ich powierz­ chowność (np. w próbie tłumaczenia zastoju kulturalnego epoki saskiej

(18)

S P R A W A J . В . D U B O IS 297 obojętnym stosunkiem panującego do obcego m u środowiska) lub zgoła naiwność :

Patrzcie nad brzeg Szprewy, na tego filozofa na tronie, który n ie szczyci się cedrem i hyzopem, ale opiera swoją chw ałę na znajomości człow ieka, m i­ łości dobra i prawdy [ ...] . [14]

W w ypadku kiedy Dubois opiera się n a zw artym konstrukcyjnie sy­ stemie, podważenie przykładów ilustrujących podważa i sam system. To stw ierdza też polski polemista i korzysta z podsuniętej okazji. Gorzej jed­ nak jest z faktami. Żeby dowieść, że Dubois nie ma racji, au to r Obser­

vations stara się koniecznie umniejszyć ich znaczenie:

W istocie jest to ostatni krzyk mody, że w szystkie pism a afiszują się z filo ­ zofią antyreligijną; choćby p isały o m etodzie sylabizowania, muszą w to w m ie­ szać rozważania nad religią, tolerancją, w olnością m yśli itp. D aleki od w szyst­ kich zasad nietolerancyjnych, kocham prawdę, kocham ludzi i staram się tego dowodzić w polu m ego w łasnego działania. Pogardzam nietolerancją o k r u t n ą i d e s t r u k t y w n ą . B oję się, że pana rozum owanie jest słuszne, pana re­ flek sje prawdziwe, ale „non erat hic locus”. Przede w szystkim to nie Polakom trzeba robić w yrzuty z powodu nietolerancji, w naszych kronikach nie znajdzie się, na szczęście, ani w ypraw krzyżowych, ani dragonad, ani nocy św. Bartło­ m ieja . . . Jeśli odnajdzie pan u nas jakieś akty gw ałtu albo represji na pod­ łożu religijnym , to były fakty w y j ą t k o w e , jeżeli w ydaw ano prawa, które gw arantując w łasność i bezpieczeństwo osobiste dysydentów, zabraniały im jed­ nak w ejścia do senatu i innych godności Rzeczypospolitej, jeżeli te prawa ob­ chodziły się surowo z pew nym i zgubnym i dogmatami, to był to przejaw bardziej z d r o w e j p o l i t y k i niż w yn ik ów n ietoleran cji18.

Jak widać, broni on praw a Polski do tradycyjnego miana kraju tole­ rancji i wolności religijnej — jedynie argum entem , że n i e u r z ą d z a - ł a o n a w ypraw krzyżowych, dragonad i nocy św. Bartłomieja. Uważa też, że Francuz nie ma praw a pouczać Polaków o tolerancji, bo czyż we Francji lub zwłaszcza w Anglii jest pod tym względem lepiej niż w Polsce? Łatwo dostrzec, że odbywa się tu jedynie pomniejszanie rangi zarzutu oraz przerzucanie ciężaru oskarżenia na stronę dyskutanta. Ten brak argum entów ujaw nia się w charakterystyczny sposób, kiedy na za­ rzut, że nietolerancja hamowała rozwój kultury, oburzony Polak przyta­ cza przykłady wielkiego rozwoju myśli, nauki i sztuki w Polsce w epo­ kach panowania... Kazimierza Wielkiego, Zygm unta Augusta i Stanisława

Poniatowskiego, co przecież nie jest niczym innym jak tylko przyzna­ niem racji przeciwnikowi.

Nieco inaczej kształtuje się dyskusja wobec problem u wolności sło­ wa. Dubois popełnia tu znów poważny błąd, tym razem polegający na braku konsekwencji. Dążąc do obrony wolności słowa i druku — zgodnie

(19)

z zasadą, że tylko nie skrępowana w ym iana myśli umożliwia człowieko­ wi docieranie do praw dy — wycofuje się z niej w praktycznych rozwią­

zaniach społecznych:

W olność prasy jest jedną z koniecznych konsekw encji tolerancji religijnej, daleki jestem jednak od tego, żeby w ierzyć, że m oże być ona absolutna. Musi m ieć sw oje granice, jak ma je i tolerancja. [23]

Granice te, według Dubois, wyznaczone są przez zdrowy rozsądek, ogólne zasady moralności oraz wzgląd na obyczaj, uszanowanie osoby pa­ nującego (znamienne potępienie „angielskiej kanalii obrzucającej błotem powóz swego m onarchy lub ulotnej broszury szkalującej nielitościwie człowieka zasług” (24)) — te ustępstw a muszą go więc doprowadzić do niespodziewanej konkluzji:

Jeżeli m i w ręce w padnie któraś z tych bezbożnych prac, gdzie autor nie oszczędza spraw ani boskich, ani ludzkich i podważa fundam enty moralności, zadrżę i sam zawołam do teologów , żeby ją w yk lęli, a do m agistratu, żeby ją [tj. książkę] spalił! [24]

Cała w ew nętrzna sprzeczność takiego rozumowania zamknięta zosta­ ła w pytaniu:

D laczego n ie jest dozwolone każdem u człow iekow i dobrej w oli publikować owoców sw ego trudu, jeżeli nie atakują one ani moralności, ani państwa? [26]

Polega ona na tym, że nic tu nie jest sprecyzowane — ani dobra wo­ la, ani moralność, ani dobro państwa, a wiadomo powszechnie, że rzadko zdarza się spotkać term iny tak wieloznaczne, jak użyte powyżej. Nic też dziwnego, że polski dyskutant z lekką ironią wskaże na tę sprzeczność:

Pogląd pana jest jak najsłuszniejszy, rów nie chw alebna troska o rozwój sztuki i literatury; czego nam tu tylko brak, to sposobów — pewnych, jasno określonych, które by um ożliw iły realizację tych w szystkich wspaniałych teorii [ . . . ] ł9.

Ponieważ z nich dwóch Potocki właśnie — jeśli to on rzeczywiście jest autorem tej odpowiedzi — zdaje sobie sprawę z tego, że jeżeli gra­ nice wolności wyznaczane być m ają kryteriam i dobra państwa i moral­ ności, to przede wszystkim sprecyzować trzeba konkretne treści objęte przez te kryteria. Z naiw nym entuzjastą dobrej woli dyskutuje tu prak- tyk-polityk, z płaszczyzny realnego praw odaw stwa oceniający zakres i w arunki dostępnej wolności. Toteż nie bez złośliwości proponuje on młodemu entuzjaście sprecyzowanie term inów „człowiek dobrej woli i uczciwy”. Kto ma o tym sądzić i na jakiej podstawie? Polski publicy­ sta w ydaje się przekonany, że roli Kościoła w tym względzie nic nie jest w stanie zastąpić.

(20)

S P R A W A J . В . D U B O IS 2 9 9

W kontrow ersję tu wchodzą oto dwa stanowiska, które n a tle ogólnej wiedzy o wysiłkach przedstawicieli Oświecenia w zakresie odnowy etyki nabierają w yjątkow ej wyrazistości. Z Anglii w XVIII w. idą n a Europę potężne w pływ y myśli etycznej zrywającej z dogmatycznym, religijnym uzasadnieniem, a przyjm owanej szeroko zwłaszcza w e Francji. Ustawę o tolerancji (spod której wyjęci zostali katolicy i ateiści), przyjętą przez Francuzów z entuzjazmem, ogłoszono w Anglii w roku 1689 20. I ta myśl etyczna Anglii, będąca fundam entem dalszego rozwoju laickiej myśli m o­ ralnej, opiera się właśnie n a zasadach common sense’u, które odnaleźć można w całej postawie Dubois, a których wspólną cechę stanow i fakt, że choć są ta k łatwo wyczuwalne, niesłychanie trudno je uzasadnić.

W Polsce czyniono już próby wprowadzenia świeckich zasad m oral­ ności (A. K. Czartoryskiego Katechizm kadecki — 1774), Dubois mógł więc widzieć jakieś podstaw y do występow ania w duchu szerokich p er­ spektyw wolnej myśli. A jednak trzeba by, nieco zmieniając cytowaną przez Potockiego maksymę, powiedzieć: „Non erat hic tem pus”. Polski polityk, w tym okresie reprezentujący stanowisko politycznej opozycji, bardziej obawia się, jak można wnosić, chaosu, którym grozi podważenie porządku ustalonego tradycją, niż martwego ciężaru tej samej tradycji, siłą bierności hamującej rozwój myśli — toteż przyznając rację przeciw­ nikowi w m aterii ogólnej, robi w yraźny unik wobec konkretnej p rak ty ­ ki. Spotkają się w prawdzie z Dubois w zgodnej akceptacji 'zreformowa­ nego, nowoczesnego praw odaw stwa jako podstawy wolności i porządku. Pojęcie praw a rozum ieją jednak już diam etralnie różnie. I łudzą się obaj: Polak — myśląc, że utrzym anie status quo pozwoli na przeprowadzenie tej reform y; Francuz — optym istycznie wierząc, że wystarczy tylko świa­ domość potrzeby zmian, że dobra wola i autorytet Zamoyskiego w ystar­ czą do odnowy prawodawstwa. Upadek Kodeksu Zamoyskiego, a póź­ niej K onstytucji 3 m aja był dowodem oczywistym złudności tych prze­ konań.

Tolerancja w rozumieniu Dubois to przede wszystkim tolerancja reli­ gijna. Reprezentuje on w Eseju stanowisko zdecydowanie antykościel­ ne, ta k wobec przewagi ideowej, narzucanej oponentom siłą w w aru n ­ kach politycznego i fizycznego gwałtu, jak również wobec wpływ u Ko­ ścioła na spraw y należące do kompetencji panujących świeckich. Gdy uwzględnić ogromną rolę, jaką w świadomości społecznej pełnił w Polsce Kościół i religia katolicka, zrozumiałe staje się w yraźne zaostrzenie pole­ miki w momentach, kiedy dyskutanci polscy dotykają tego problemu.

Znam ienny jest spór o Kromera. Za przyczynę główną w yjątkow ej

20 Zob. M. O s s o w s k a , M yśl m oralna O św iecenia angielskiego. Warszawa 1966, s. 39—40.

(21)

zajadłości zarówno ataku jak obrony należy chyba uznać po p ro stu fakt, że Kromer piastował wysoką godność arcybiskupa gnieźnieńskiego. Te­ m u Księciu Kościoła (wywodzącemu się z mieszczańskiej rodziny w Bie­ czu) wyrzuca Dubois pychę (w swoim dziele naukowym K rom er sk ru p u ­ latnie wyliczył wszystkie posiadane godności i zaszczyty), snobizm (zna­ m ienne starania o szlachectwo), dbałość o czysto światowe pozory, które wciskając się do naukowego dzieła paczą jego charakter, oraz tenden­ cyjne operowanie faktam i — „żeby się podobać”. K rytyczna postawa ‘Dubois oparta jest n a przekonaniu, iż „rzeczpospolita literacka nie zna innych tytułów prócz tych, które wyznacza talen t”. Kromera atak u je on również za typow y polski patriotyzm, dotknięcie zaś tego problem u w y­

zwoli gwałtowną burzę sprzeciwów.

Polski patriotyzm a „obywatelstwo oświecone”

Dubois, jak to zapowiedział we wstępie, nie poprzestaje na przedsta­ wieniu w Eseju dorobku polskich „naturalistów ”. Chce jednocześnie dać swoim czytelnikom wyobrażenie o w arunkach życia kulturalnego Polski i garść najbardziej interesujących rysów obyczajowych. Wydobywa je też starannie z omawianych przez siebie pozycji, opatrując każdy komen­ tarzem w duchu epoki oświeconej. Kolizja staje się nieunikniona, gdy weźmiemy pod uwagę podstawy filozofii nowego czasu reprezentow anej przez francuskiego Encyklopedystę21. Wcześniej cytowana już była owa dygresja, nam iętnie przeciwstawiająca tradycyjne pojęcie obcości, cudzo- ziemstwa z przynależności — ludzkiemu braterstw u z wyboru. I ta, i wie­ le innych ukazują Dubois jako reprezentanta nowoczesnej świadomości, dla której patriotyzm, aby zachować wartość, musi obejmować treści szer­ sze niż tylko emocjonalną, bezgraniczną i ślepą wierność dla „herbu pro­ w incji”. Wiek Oświecenia właśnie nacechowany jest am bitnym uniw ersa­ lizmem, poczuciem obywatelstwa świata, co stanowić ma pierwszy i n a j­ cenniejszy przywilej istoty rozumnej. Należy jednak zauważyć, że chociaż w epoce tej spotyka się często postaw y wyzwolone zupełnie z poczucia

21 L u b i e n i e c k a (op. cit., s. 161) przedstaw iając dyskusję nad projektem podręcznika Dubois dla Tow arzystw a K siąg Elem entarnych (r. 1777) zwraca uwagę na podstawowe rozbieżności filozoficzne, utrudniające przyjęcie francuskiego pro­ jektu: „Najważniejszym punktem spornym b yły zagadnienia filozoficzne, poruszane przez francuskich autorów projektu, a które w pew nym stopniu podw ażyły tra- dycyjno-teologiczny pogląd na świat. D efinicja stw orzenia w sform ułowaniu fran­ cuskich przyrodników, deistyczny pogląd, w yrażający się w poznaniu Boga poprzez poznanie natury, zagadnienie ewolucji, pochodzenia jednych zwierząt od drugich, m iejsce człowieka w przyrodzie i jego pochodzenie”.

(22)

S P R A W A J . В . D U B O IS 3 0 1

przynależności narodowej, to takiego kosmopolityzmu Dubois zarzucić się nie da. Docenia on jak najbardziej w alory patriotyzm u. Postaw a tak a jednak, jego zdaniem, musi być rozszerzona, wzbogacona świadomymi treściami ludzkiego obywatelstwa, a wyższość pojęcia „obywatel” nad po­ jęciem „patriota” udow adnia au tor Eseju w ogromnej i pięknej dygresji na marginesie uwag o A ndrzeju Święcickim:

Aby być patriotą, nie chodzi o nic w ięcej poza doświadczeniem tego żyw ego uczucia, jakie w iąże nas z krajem, który nas w ydał, który zdaje się oczom naszym najlepszy ze w szystk ich m ożliwych krajów, który rodzi w naszej duszy tę wspaniałą dumę z ojczyzny, jaka tworzy nieustraszonych żołnierzy, a w znieca tak piękne akcje jak i głupstw a, tworzy tak bohaterów jak i fanfaronów . Dla przeżywania tego narodowego ognia nie trzeba ośw iecenia — i chyba to w łaśn ie różni patriotę od obywatela. Cóż to bowiem jest obywatel? To patriota ośw ie­ cony, to człow iek, który w ie, za co kocha swoją ojczyznę, który zna jej zalety i potrzeby, który w ysław ia te pierw sze z takim żarem, z jakim szuka lekarstw a na drugie, który bada potrzeby swego państw a i stara się m niej podobać, niż być pożytecznym, który gotów jest poświęcić sław ę dla dobra sw oich w sp ół­ obywateli, który n ie boi się m ówić im praw dy najcięższej, jeżeli w idzi tego potrzebę, um ie mierzyć sw oje w łasn e siły i użytkować je dla dobra publicznego, jednym słowem , obyw atelstw o jest to patriotyzm ludzi szlachetnych i m yślą­ cych. [173]

Takie pojmowanie patriotyzm u oczywiście kazało Dubois z dezapro­ batą traktow ać wszystkich „tych mdłych chwalców”, bezkrytycznie i naiw nie wysadzających się na komplementowanie własnego narodu (między którym i znalazł się, ku oburzeniu polskich czytelników Eseju, oprócz Kromera, również w szechstronnie zasłużony, otoczony ogromnym szacunkiem opinii społecznej Starowolski). Dubois nie raz podkreśla, że świadomy obywatel właśnie dla dobra swojego narodu powinien zacho­ wać odwagę krytycznego i odważnego sądu o jego sprawach, a bezstron­ ności tej trzeba wymagać zwłaszcza od naukowców. Cytowana w Eseju dużymi fragm entam i słynna dyskusja Łukasza Opalińskiego z Barclayem stanowić ma ostrzeżenie przed ślepym zapałem patrioty, który wszelkie uwagi dotyczące swojej ojczyzny odczytuje wyłącznie jako zarzuty i go­ tów jest jej bronić przeciw wszystkiemu i wszystkim — naw et kosztem praw dy i zdrowego rozsądku. Gdy Barclay stwierdza, że Polska to rów ­ nina, Opaliński zaraz zaprotestuje — skądże, Polska to góry, K arpaty! Gdy Barclay pisze o wielkich śniegach w zimie, Opaliński oburzony (jak­ by śniegi były czymś kompromitującym) zarzuci mu kłamstwo w żywe oczy — gdzie kto w Polsce widział śniegi? Barclay wyprowadza nazwę Polski od pola, więc Opaliński od... Lecha, itp., itp. Powyższy spór przed­ stawia Dubois jako przykład zacietrzewienia doprowadzającego do non­ sensów, szczególnie szkodliwego n a terenie nauki, w której „kłótnie są zawsze obrzydliwe, jeżeli nie są użyteczne”, i szczególnie kom pro­ mitującego, kiedy angażują się w eń ludzie o rzeczywiście głębokiej w ie­

Cytaty

Powiązane dokumenty

Ponieważ efektami działania biogazowni jest zarówno produkcja energii elektrycznej i cieplnej w kogeneracji, jak i utylizacja odpadu rolniczego oraz jego

Większość gospodarstw agroturystycznych powiatu białostockiego to gospodar- stwa typowo rolne, zajmujące się chowem zwierząt i uprawą roślin. Ponad połowa z nich

I tak „z prawa obrony koniecz­ nej w bójce — konkluduje Autor — korzysta ten, kto — nie m ając zamiaru d al­ szego uczestniczenia w bójce, której

Rylbicki zaproponował przyjęcie de­ finicji relatyw istyczno-historycznej, w edle k tórej nauką jest to, co w każdora­ zowych w arunkach historycznych b yło uw

stikstof n iet geheel zuur s tof-vrij is, treedt dan echter door '. zuurvorming sterke corrosie

The objective of this paper is to understand the influence of the stakeholder’s roles and their interests in the decision-making process to open data.. The roles-interest grid method

The performance of PZTs as ultrasonic GW transducers for damage diagnostics depends on several key parameters that must be selected before installing the SHM system,

Kazimierz Godłowski..