Stanisław Waltoś
Z procesów w dawnej Polsce :
zabójstwo w kościele Mariackim w
Krakowie
Palestra 3/9(21), 49-62
1959
M GR S TA N ISŁA W W A LTO Ś st. asyst. Uniwersytetu Jagiellońskiego
Z procesów w dawnej Polsce
Zabójstw o w kościeie M ariackim w Krakow ie
Ja k pisze p am iętn ik arz ks. K rzysztof Z elner, „rek u 1599 zim a na
lu d z ie tak ciężka i niezw yczajna była, że od m rozu w iele ludzi pom arło na drogach. Za k tó rą tw ardością ty m w iększa szkoda na byd le i drogość p rz y p a d ła tak wielce, że się po iwsiach ludzie w iesili dla nędze i zu
bożenia.“ 1
C hyba podobnie było i w K rakow ie. W zrastająca przew aga szlachty, uw ieńczona zwłaszcza sły n n ą k o n sty tu c ją piotrkow ską w prow adzającą •ograniczenia w h an d lu m iejskim ściągała stopniow o K raków na drogę u p a d k u i zupełnego zubożenia mieszczan. Dołączyło się do tego ograni c z an ie sądow nictw a m iejskiego w zakresie ścigania przestępstw .popeł nionych przez szlachtę na tere n ie m iasta. Na podstaw ie s ta tu tu to ru ń skiego z 1520 r. o raz sta tu tó w z la t 1527 i 1538 w ładze m iejskie m iały p raw o tylko u jąć szlachcica, k tó ry dokonał g w ałtu w mieście, i osadzić •go w areszcie m iejskim . Sądzić go m iał natom iast sąd złożony z p rzedsta
w icieli urzędu grodzkiego — staro sty lub podstarościego — oraz w ładz m iejskich, czyli tzw . iudicium compositum. W yrok mógł zapaść ty lk o jedn om y śln ie, przy czym w razie jakiejkolw iek różnicy zdań sąd ten obow iązany był zwrócić się do sądu królew skiego z prośbą o rozstrzyg nięcie. 2 1 K r o n ik a X . K r z y s z to fa Z e 1 n e r a, m a n s y o n a r z a K o ś c io ła P a n n y M a r y i (A m b r o ż y G r a b o w s k i : G ro b y k r ó ló w p o ls k ic h w K r a k o w ie w k o ś c ie le k a t e d r a l n y m , K r a k ó w 1835 r.), s. 22. - S t a t u t to r u ń s k i z o s ta ł w y d a n y p r a w d o p o d o b n ie p o d w p ły w e m s ły n n e j „ s p r a w y k a z im ie r s k ie j ” w 1519 r. (p a tr z n a te n t e m a t b liż e j J. P t a ś n i k : O b r a z k i i p r z e s z ło ś c i K r a k o w a , K r a k ó w 1902 r., s. 32— 37 o r a z w s t ę p K a r o la K o r a n v i ’ ■ e g o d o „ A r ty k u łó w p r a w a m a g d e b a r s k ie g o '’ B a r tło m ie ja G r o ic k ie s o , W a r sz a w a 1S54, s. V I) b ą d ź p od w p ły w e m n ie c h ę c i s z la c h t y d o n ie m ie c k ie g o — w d u że j m i e -•4 — P a le s tr a
50 STANISŁAW WALTOS N r 9
M iary rozgoryczenia mieszkańców K rakow a dopełnił w y padek , k tó ry prócz tego, że stanow ił znam ienną ilu strację działalności takiego sądu^ podniecił w niezw ykłym stopniu um ysły i dał początek jednem u z podań zw iązanych z krakow skim i zabytkami.
Stało się to w środę dnia 10 m arca 1599 r. około godziny 11. Na cm en tarzu kościoła P anny Marii od strony ulicy Floriańskiej, m niej w ięcej naprzeciw ko dzisiejszej kamienicy pod M urzynkiem , doszło do zw ady pom iędzy k raw cem krakow skim Jan em Jarząb k iem a m łodym i szlachci
ca mi braćm i Jan em i Michałem G aw ro ń sk im i.3
Rzecz poszła najprawdopodobniej o kobietę. Jarząbek m iał pecha, że serce swe lakierował ku jakiejś szlachciance, k tó ra jednocześnie w p a d ła oko jednem u z braci, skoligaconych z sam ym w ojew odą łęczyckim , panem S tanisław em M ińskim, przyszłym podkanclerzym koron nym . B ra cia zresztą pełnili w tym czasie służbę na dworze wojew ody, co nie po zostało bez w pływ u na dalszy tok w y p a d k ó w .4
Nazwiska owej białogłowy dz:siaj nie znam y; możliwe, że była to ja kaś k rew n a lub znajom a Hieronim a Dębińskiego, staro sty m ałogoskiego.5- Jarząb ek utrzym yw ał jakieś bliżej nieokreślone stosunki z dom em Dę bińskiego (być m oże był tylko zwykłym sługą albo p ry w atn y m kraw cem , choć tej o statniej hipotezie przeczyłoby późniejsze upom inanie się cechu kraw ieckiego o praw a Jarząbka iprzed urzędem radzieckim ), tam też m ógł spotkać się z obiektem swych uczuć i przyszłym i ry w a la m i.6 W ydobyte szable G aw rońskich pos7iy w ruch już na cm entarzu. Z ranionem u J a rząbkow i n ie pozostało n c innego jak uciekać przez północną k m c h tę d o w n ętrza kościoła M ariackiego.7 Liczył z pewnością na to, że pow aga b ąd ź co bądź pierw szej św iątyni Krakowa pow strzym a napastników .
Po p raw ej stro n ie barokowego ołtarza św. Stanisław a, u końca lew ej naw y, stoi sta ra gotycka chrzcielnica z XIV w., dzieło m istrza U lryka. 8
r ze — m ie s z c z a ń s tw a (Z. W o j c i e c h o w s k i : Z y g m u n t S ta r y , W a r s z a w a 1946 r ., s. 110). ** 3 K r o n ik a X . K rz y s z to fa Z e 1 n e r a, s. 22. 4 J ó z e f M ą c z y ń s k i : M o rd er stw o p o p e łn io n e w k o ś c ie le P a n n y M a r ii w K r a k o w ie p r z e z B r a c i G a w r o ń sk ic h w r. 1599. „ C za s”, K r a k ó w , n r 19 z d n ia 23. I. 1856 r. 11 K . Ł o d z i a - C z a r n i e c k i : H er b a r z P o ls k i p o d łu g N ie s ie c k ie g o , G niezno- la ta 1875— 1881. 6 E x a c tis c o n s u la r ib u s c r a c o v 'e n s ib u s , n r 1059 (A r c h iw u m W o j e w ó d z t w a K r a k o w s k ie g o i M ia s ta K ra k o w a ), s. 390. 7 I b id e m , s. 385. 8 K a r o l E s t r e i c h e r : K ra k ó w , p r z e w o d n ik d la z w ie d z a ją c y c h m ia s to i j e g o o k o lic e , K r a k ó w 1938 r., s. 116.
N r 9 ZABOJSTWO W KOŚCIELE MARIACKIM
J a rz ą b e k zdążył dobiec tylko do tej chrzcielnicy. G aw rońscy, którzy w padli do kościoła z dobytym i szablami, tam w łaśnie go dopadli, po czym „C haniebnie usiekli (...) kościół krw ią spluskali i sprofanow ali“. 9 J a rz ą b e k jed n ak żył jeszcze. Ciężko rannego, po założeniu m u o p a tru n ków, p rzy n iesio n o do jego m ieszkania i oddano pod opiekę cyru lika. G a w rońscy schronili się natom iast do dom u w ojew ody łęczyckiego, przeko nani, że w ładze m iejskie n ie odważą się ich tam u j ą ć .10
W edług słów doktora Jaku b a Gotsławskiego „profanacyą dom u Bożego odczuło b oleśnie całe miasto, a nasz poczciwy A rch ip rezby ter (Hieronim Pow odow ski — przyp. aut.) ta k to wziął do serca, że kilka d n i niedo m agał. Z jego rozlcazu n aty ch m iast po tem m orderstw ie zam kły się bram y tego kościoła, um ilkły dzwony i iw tej św iątyni po czterech blisko w iekach pierw szy ra z Bóg n ie odbierał należnej m u czci i chw ały, a ludzie zba w ien nej n a u k i i pociechy“ . 11
J a k m ia sto było poruszone ty m zdarzeniem, św iadczą słowa Gosław- skiego, że „pan Stanisław M iński, w ojew oda łęczycki, bojąc się jakiego tu m u ltu , sam zbro d n iarzy dostaw ił, gdy to żądanie m ag istra tu o bjaw ił m u pisarz Szylling, a dostaw ionych osadzono w kab atach ra tu sz a “. 12 W ydan ie spraw ców nastąpiło tego samego dnia, jak w ynika to z zapis ków w księgach ra d z iec k ic h .13
Z agadką n ad al pozostanie, kiedy nastąpił zgon Jarząb k a. W zachow a n y ch a k ta c h procesu nie odnotow ano d a ty zgonu, a zresztą o Ja rz ą b k u pisano ty lk o jak o o „zran io ny m ”, „usiekanym ” , dając n aw et do zrozu m ienia, że jeszcze ży je H. Z drugiej strony doktorzy G osław ski i P asz kow ski, pisząc o spraw ie już po zakończonym procesie, w ym ieniali J a rząb k a jak o zam ordow anego.15 Można stąd w yciągnąć w niosek, że śm ierć J a rz ą b k a n astąp iła dopiero bezpośrednio po procesie, a więc najw cześ niej pom iędzy w ydaniem w yro ku w dniu 9 czerw ca a napisaniem listu przez G osław skiego w dniu 19 czerw ca 1599 r.
M ożliwe, że Ja rz ą b e k w końcu w ygrzebałby się jako ś z zadanych m u ran , g dy b y nie to, że nie dano m u spokoju w jego w łasn y m m ieszkaniu.
9 K r o n ik a X . K r z y s z to fa Z e l n e r a , s. 23. 1 0 A c ta c o n s u la r ia crac, c o n tr o v e r s ia r u m , n r 505 ( A r c h iw u m W o je w ó d z tw a K r a k o w s k ie g o i M ia s ta K r a k o w a ), s. 118. 11 J ó z e f M ą c z y ń s k i , op. cit. 12 Ib id e m . 13 A c t a c o n s u la r ia cra c, c o n tr o v e r s ia r u m , n r 505, s. 118— 119. 14 E x a c t is c o n s u la r ib u s cra c., n r 1059, s. 385-415. Z n a m ie n n y z w ła s z c z a j e s t z w r o t: „ in iu r a t u s e t v u ln e r a tu s k r z y w d y s w e y n ie p o p ie r a , a n i s i ę tu do p o p ie r a n ia s t a n o w i (...)”. (s 392). 15 J ó z e f M ą c z y ń s k i , op . c it.
52 STANISŁAW WALTOS N r 9
W grę w eszła klasyczna zawiść zawodowa, k tó ra przerodziła się n a stę p nie w zw ykłą burdę pom iędzy dwoma cyrulikam i.
Ciężko r a n n y Ja rz ą b e k znajdował się najpierw pod opieką k rak o w s
kiego c h iru rg a, niejakiego pana Jan a Rozycza. Poniew aż w in te resie
G aw rońskich leżało w yzdrow ienie ofiary, więc ich opiekun, w ojew oda łęczycki — k tó ry , ja k widać, już teraz gorliw ie zabiegał koło sp raw y sw ych podopiecznych — zwrócił się za pośrednictw em swych znajom ych do innego c h iru rg a, K asp ra Bedońskiego, widocznie cieszącego się lepszą sław ą od J a n a Rozycza. Bedoński najpierw w ym aw iał się od leczenia Ja rz ą b k a tłum acząc się, że przepisy krakowskiego cechu cyrulikó w za b ran iają, by „cyrulik na cyrulika do rannego przychodził, pierw szego zwłaszcza statecznie nie odpraw iw szy.” Wojewoda uw zględnił s k ru p u ły Bedońskiego i podziękow ał Rozyczowi za dalszą opiekę nad ra n n y m oraz polecił „to, co m u przyszło słusznie zapłacić”.
W tedy do p iero Bedoński zabrał się do leczenia Jarząbka. „A gdy już n a ra n y że m u przik ład ał in sperate m anu arm ata, do niego P a n Rozycz w dom ran n eg o w padł i rusznicę maiąc nabitą, do niego z nią pozwał, anim o e t in te n tio n e occidenti maiącz konia w pogotowiu (na k tó re m był przijech ał) prized do m em ”. Czcigodny pan Rozycz zam ierzał w ięc u rz ą dzić niezłą aw an tu rę, ale> „ludzie cnotliwi na ten czas tam będący i m iesz kający m u z b ro n ili”. Skończyło się na tym, że Rozycz „w ielkie obelżenie P a n u K aspro w i uczynił, jako zaś tego rannego niebezpieczeństw a zdro w ia n a k a rm ił (...).”16
Nie je s t w ykluczone, że aw antura ta m ogła przyczynić się do pogor szen ia sta n u zdrow ia rannego. Zresztą i sam pan K asper B edoński chyba nie był zbyt znakom itym lekarzem , skoro w krótki czas potem m iał p ro ces o n ie u m ie ję tn e leczenie ręki pacjenta.17
Kościół M ariacki zam knięty był p>o w ypadku aż do dnia 17 m arca 1599 r .18
K u lisy ponow nego otw arcia odsłania nieoceniony doktor G osław ski w sw ym liście do znanego' botanika polskiego Szymona Syreniusza, pisząc m iędzy inn y m i, że „prośby (wojewody łęczyckiego — przyp. aut.) skło n iły duchow ieństw o, iż dozwoliło na otw arcie zbezczeszczonego zab ó jst w em kościoła, w przód nim zbrodniarzy ukarano.”19
16 A c ta c o n s u la r ia crac. co n tr o v er sia r u m , nr 505, s. 119. 17 I b id e m , s. 126
18 X . J a n W i e l e w i e k i S .J .:D zie n n ik sp ra w dom u z a k o n n e g o O .O . J e z u itó w u ś w . B a r b a r y w K r a k o w ie od 1579 do 1599 r. (S crip to res R eru m P o lo n ic a r u m , W y d . K o m is j i H is t. A .U ., K r a k ó w 1881 r., t. 7, s. 267).
Nr 9 ZABÓJSTWO W KOŚCIELE MARIACKIM 53
Zdaje się, że liczył on na to, iż ponow ne otw arcie kościoła zatrze częś ciowo ślady zd arzenia w pam ięci ludzkiej, a przez to w p ły n ie n a zm ianę stanow iska Kościoła w tej spraw ie.
P rzejdźm y tera z do postępow ania karnego. W kilka godzin po zajściu zjaw ił się w ra tu sz u krakow skim ksiądz A m broży Laszkow ski, m ansjo- nariusz kościoła M ariackiego, i w im ieniu a rc h ip re z b itra ks. H ieronim a Powodowskiego złożył skargę przeciw ko „pew nym dw om szlachcicom ”, nie nazyw ając ich po im ieniu, po czym m niej więcej do kładnie opisał przebieg zdarzenia, a jednocześnie oznajm ił, że podobna sk arg a została złożona w urzędzie grodzkim .20.
W dzień później, dnia 11 m arca, staw ili się na ra tu sz u P io tr Prozdo- wicz, B artłom iej K ochrow ski i J a n M oraw ski, seniorzy cechu kraw có w w K rakow ie, sk ład ając podobnej treści skargę, z tą ty lk o różnicą, że w y m ienili nazw iska osób biorących udział w zajściu.21
Skargi nie żłożył n ato m iast ani Jarz ą b e k , ani jego rodzina. G osław ski tłum aczył to tym , że „rodzina zabitego nie dom agała się. aby d ali głowę, boć tam i on na o presyą i naganę zasłużył nagabując białogłow ę sw em i afek tam i i podarkam i, a do tego białogłow ę szlacheckiego ro d u ”. 23 B ardziej w iarygodna w ydaje się inna m ożliw a w ersja. J a rz ą b e k po pro stu otrzym ał od rodziny G aw rońskich pew ne zadośćuczynienie m a te ria ln e za zadane m u ramy, w ystaw iając w zam ian pisem ne zrzeczenie się skargi. Pism o tak ie zostało bow iem złożone w toku procesu.23
Pierw sze posiedzenie sądu odbyło się w dn iu 13 m arc a 1599 r. na ratuszu krakow skim . Zgodnie z brzm ieniem sta tu tó w z la t 1520, 1527 i 1538 sąd składał się (iudicium compositum ) z przed staw icieli urzędu grodzkiego oraz u rzędu radzieckiego. S zlachtę re p re z en to w a li S tanisław
Rogoziński, podstarości k rak o w sk i i w ojski sieradzki, oraz W ojciech
Zieimecki. W im ieniu w ładz m iejskich w sądzie zasiadali b u rm istrz w raz z rajcam i oraz przed staw iciele q u a d ra g in ta v ira tu .24
O skarżycielam i byli prow izorow ie kościoła M ariackiego: ra jc y Ja n
Spigler i K asp er O kurow ski oraz a rc h ip re z b ite r H ieronim Pow odow ski i kanonik k a p itu ły krakow skiej P io tr G orcyn; ci dw aj o statn i w im ieniu
20 A c ta c o n s u la r ia cra c. c o n tr o v e r s ia r u m , nr 505, s. 118. 21 Ib id e m , s. 119. - - J ó z e f M ą c z y ń s k i , o p . c it. 23 E x a c t is c o n s u la r ib u s c r a c ., n r 1059, s. 402. 24 Q u a d r a g in ta v ir a t, c z y li z g r o m a d z e n ie c z t e r d z ie s t u m ę ż ó w , b y ło o r g a n e m p r z e d s t a w ic ie ls k im p o s p ó ls tw a k r a k o w s k ie g o . N a t e n t e m a t p a tr z b l i ż e j : J. P t a ś - n i k: M ia s ta i m ie s z c z a ń s t w o w d a w n e j P o ls c e , W a r s z a w a 1949 r., s. 96 — 102 o ra z K le m e s B ą k o w s k i : D z ie j e K r a k o w a , K r a k ó w 1911 r., s. 62— 63.
54 STANISŁAW WALTOŚ N r 9
biskupa krakow skiego, Jerzego Radziwiłła. Główną rolę w procesie od gry w ali prow izorow ie, a zwłaszcza K asper O kurowski, przy czym w ich im ieniu w ystępow ał pełnom ocnik A lb ert Przesław nicki.20
Po w yw ołaniu sp raw y i doprow adzeniu oskarżonych z aresztu, pełno m ocnik oskarżycieli w yw iódł ustnie skargę przeciw ko G aw rońskim . O pi sując przebieg zajścia, zwTÓcił uwagę obecnych na to, że gw ałt został dokonany w kościele, „gdzie nayśw iętsza Securitas każdem u zachow ana b y w a ”, żądając w konkluzji, aby G aw rońscy „podług s ta tu tu toruńskiego b y li k aran i, dowodów wszelkich przeciwko nim nie popuszczaiąc.”
O skarżeni z kolei zwrócili się do sądu z prośbą o w yznaczenie im obrońców . P ro śb a ta została uwzględniona i obrońcam i zostali szlachcic J a n P an ek oraz E razm Czeczotka, syn osławionego swego czasu „k rw a wego b u rm istrz a ” K rakow a.26
P ierw szą czynnością obrońców było złożenie w niosku o odroczenie
ro zp raw y do dnia 15 m arca w celu um ożliw ienia im oraz oskarżonym zapoznania się ze szczegółami oskarżenia. Również i ten w niosek został uw zględniony.
Posiedzenie w dniu 15 m arca rozpoczęło się od przypom nienia przez oskarżycieli treści skargi i ponowienia wniosku o u k aran ie spraw ców . Głos 'następnie zabrał pełnom ocnik oskarżonych, w ytaczając zręcznie s fo r
m ułow ane ekscepcje przeciw ko toczącem u się postępow aniu. B yły to
ekscepcje d y lato ry jn e, czyli zarzuty przeciw ko właściwości sądu, zm ie rzające do czasowego odsunięcia procesu cd o sk a rż o n y c h .37 Pełnom oc n ik oskarżonych w yraził zdziwienie, że w spraw ie jest aż trzech oskar życieli, m ianow icie biskup, archiprezbiter i prowizorowie. P raw o pospo lite — w yw odził — nie zezwala na w ystępow anie kilk u oskarżycieli przeciw ko jedn ej osobie w jednej i tej samej spraw ie. P om ijając to, po
stępow anie i tak nie powinno się toczyć na postaw ie s ta tu tu to ru ń skiego, lecz zgodnie ze statutem arcybiskupa Jaro sław a o zran ien iu
25 K o ś c ió ł M a r ia c k i 'tra d y cy jn ie p o z o s ta w a ł p od p a tr o n a te m ra d y , k tó r y s p r a w o w a li w jej im ie n iu d w a j r a jc y z w a n i p r o w iz o ra m i. G łó w n ą ich f u n k c ją b y ł n a d z ó r n a d f u n d u s z a m i k o ś c ie ln y m i. P a tr z n a te n te m a t b liż e j E d m u n d D ł u g o p o l s k i : K a ta lo g k o ś c io ła P a n n y M arii w K r a k o w ie (T ek a G ro n a K o n s e r w a t o r ó w
G a lic j i Z a ch ., K r a k ó w 1916 r., t. V I, s. 2). O k o lic z n o śc i o p is y w a n e j tu sp r a w y
w s k a z u ją n a to , że d o m ich n a le ż a ła r ó w n ie ż o p ie k a p r a w n a n a d k o ś c io łe m .
2 ii Z k s ią g r a d z ie c k ic h w y n ik a , że C zecz o tk a tr u d n ił s ię z a w o d o w o z a s tę p s tw e m
p r a w n y m :przed s ą d a m i m ie j s k im i w K r a k o w ie .
27 E k s c e p c je t e m o g ły b y ć p o d n o szo n e p rz ed z a w ią z a n ie m s ię sp o ru . P r z e c i w ie ń s t w e m ic h b y ły e k s c e p c je p e r e m p to r y jn e , z m ie r z a ją c e d o u m o r z e n ia p o s t ę
p o w a n ia . P a tr z b liż e j S t a n is ła w K u t r z e b a : D a w n e p o ls k ie p r a w o s ą d o w e ,
N r 9 ZABÓJSTWO W KOŚCIELE MARIACKIM 55
duchow nych, oskarżeni zatem pow inni byli być p rzek azani w ręc e sądu biskupiego, k tóry u k arałb y ich w m yśl przepisów praw a kościelnego.28 B rak upraw nienia oskarżycieli do popierania oskarżenia w y n ik a ponadto z rozw ażenia n astępujących trzech czynników: m iejsca, osoby p o k rzy w dzonej i czasu przestępstw a.
Nie jest praw dą — m ówił dalej pełnom ocnik — że zostało zniew ażone św ięte m iejsce. Z atarg bowiem m iał m iejsce na ulicy F lo riań sk iej, tam rów nież zostały zadane ran y , spraw ców zaś ujęto w dom u. Z resztą zra niony został sługa szlachcica' H ieronim a Dębińskiego, k tó ry k rzyw d y sw ej nie dochodzi. Nie może więc być m owy o zran ien iu m ieszczanina
lub duchownego.
Co do czasu zdarzenia, to na podkreślenie zasługuje okoliczność, że pokrzyw dzony od daw na w iódł spór z oskarżonym i, a sam o zajście nie nastąpiło ani w nocy, ani w czasie św ięta.
W reszcie prowizorowie nie mogą być oskarżycielam i w ty m procesie, poniew aż są członkam i rady, k tó ra wchodzi w sk ład sądu. N ie mogą więc
być jednocześnie i oskarżycielam i, i sędziami.
A lb ert P rzeiław nicki, pełnom ocnik oskarżycieli, w swej replice ośw iad
czył, że w łaśnie przed tym sądem , a nie przed inn ym p o w in n o się
toczyć postępow anie w tej spraw ie. W ynika to z postanow ień s ta tu tu z 1586 r . 29 Eksces bowiem został popełniony „na osobie m ieyskiey w
kościele na gruncie m ieyskim leżącym ”.30 S k rw aw ienie kościoła jest
28 P e łn o m o c n ik o sk a rż o n y c h p o w o ły w a ł s ię n a jp r a w d o p o d o b n ie j n a A r b itu a le D e c r e tu m A r c y b isk u p a J a r o s ła w a z 1361 r., p o ś w ię c o n e w z a s a d z ie d z ie s ię c in o m , k tó r e g o puinkt II z a ty tu ło w a n y „ D e p r e s b y te r ic id io e t c le r ic id io ” brzim iał ja k n a s tę p u je : „ P r a e te r e a u b i c le r ic u s o r d in a tu s v e l p r e s b y te r e s s e t o e c is u s , c a p tu s , v u ln e r a tu s , v e l d e te n tu s , illiu s lo c i e c c le s ia v e l e c c le s ia e , s i f u e r it p lu r e s ju r e s in t in te r d ic a ta e ; et id e o in e is d e m d iv in u m o ffic iu m n o n d e b e t c e le b r a r i, q u o u s q u e m a le f a c t o r d o m in o E p is co p o tr a d a tu r ; q u i s i c o m p r e h e n d i n o n p o t e r it , tu n e h a - b ita to r e s e ju sd e m lo c i p r a e s ta b u n t ju r a m e n tu m , q u o d m a le f a c t o r e m d e p r e h e n d e r e r.on p o tu er u n t, n ec o c c a s io n e m e f fu g ie n d i d e d e r u n t. E x t u n e Ordinarius t o l le t in - t e r d ic t u m a ju re s ta tu tu m ; et n ih ilo m in u s m a le fa c to r s it p r o s c r ip tu s , e t p e r
■quem eum que c a p i p o s tu e r it, d o m in o o r d in a r io tr a d a tu r , e t o m n io e x c o m u n ic a tu r ,,.
( S t a r o d a w n e P r a w a P o ls k ie g o P o m n ik i, W yd . A .Z . H e lc e l, K r a k ó w - W a r s z a w a
1856 r., t. 1, s. 413).
-s W c a le n ie w y n ik a ło to w sp o só b o c z y w is ty ze ‘sta tu tu z 1538 r. S t a t u t te n p r e c y z o w a ł p o ję c ie g w a łt u p o p e łn io n e g o p r z ez s z la c h c ic a w m ie ś c ie . W śr ó d s p o s o b ó w p o p e łn ie n ia g w a łt u n ie w y m ie n io n o z a d a n ia r a n w k o ś c ie le , p o m im o że g w a łt e m b y ło z r a n ie n ie m ie s z c z a n in a n a r y n k u , u lic y lu b w d o m u (t e k s t sta tu tu p r z y ta c z a O sw a ld B a l z e r : C o rp u s iu r is p o lo n ic i, t. I I I , s. 563).
0 W y p o w ie d z i o s k a r ż o n y c h i ic h o b r o ń c ó w b y ły n o to w a n e p o ła c in ie , a o sk a r ż y c ie li — w ję z y k u p o lsk im .
56 STANISŁAW WALTOS N r 9
ta k im sam ym gw ałtem ja k sk rw aw ien ie dom u pryw atnego. G dyby b y ło inaczej, pokój pow szechny w m ieście byłby zawsze niepew ny.
O skarżeni nie m ogą pow oływ ać się na s ta tu t ó zganieniu duchow nych,, gdyż „nie był nigdy in usu, tak na tym placu in ea causa m ieysca n ie m a ” , ty m w ięcej że zajście n ie d otknęło żadnej osoby duchow nej. To* że a rc h ip re z b ite r w y stęp uje w tym procesie jak o oskarżyciel, znaczy raczej, że chce on podkreślić sw ą obecnością, iż dokonano g w ałtu w kościele, a nie gdzie indziej, tym bardziej że „zgw ałcenie pokoiu pospo litego na m ieyscu św ięty m zachodzące (...) każdem u poprzeć w olno”.
Żadnego znaczenia n ie m a fakt, że pokrzyw dzony „krzyw dy sw ey n ie p o p iera ”, poniew aż s ta tu t to ru ń sk i „nie wiąże tu do osoby”, lecz odnosi się do gw ałtów publicznych. G w ałt został popełniony w m iejscu publicz nym , a skoro pokój publiczny leży w in teresie w szystkich m ieszkańców' m iasta, to każdy m a praw o w ystąpić ze skargą. K to m a być zresztą b a r dziej upraw n io n y m oskarżycielem , jeśli nie ten, kom u na pokoju pospo lity m zależy? Tak więc i prow izorow ie opiekujący się kościołem, w k tó ry m rzecz się stała, są u p raw n ien i do w niesienia i p o p ieran ia Skargi. Na
zarzut, że prowizorowie, będąc oskarżycielam i, jednocześnie sądzą w* tej spraw ie, pełnom ocnik oskarżycieli odparł, że „oni choć są in officio, p rzecież tera z będąc actoram i tey causy nie sąd zą”.
Po 'd u p lic e obrońców, k tó ra była w łaściw ie ty lk o pow tórzeniem po p rzed n ich wyw odów , zgodnie ze zw yczajem n a jp ie rw ogłosił swą opinię u rząd grcdzki.
Podzielił on pogląd oskarżycieli uw ażając, że a rg u m e n ty p rzy to czo n e przez nich są słuszne, i szczególnie silnie akcentując, iż p u n k t ciężkości ro strzy g n ięcia kw estii właściwości sądu i u p raw n ien ia oskarżycieli po lega na tym , że skoro gw ałt został popełniony w kościele, czyli miejscu: p ublicznym , to w in teresie Rzeczypospolitej leży, by tego rod zaju g w a łty nie pozostaw ały gw ałtam i bezkarnym i, wobec czego nie m ożna pow s trz y m ać żadnej osoby od ścigania gw ałtow ników . P o stępo w anie toczy się- żatem zgodnie ze s ta tu te m toruńskim .
U rząd radziecki był jed n a k bardziej ostrożny. Zgadzając się z opinią u rz ę d u grodzkiego zauw ażył, że najlepiej byłoby zwrócić się do k ró la z prośbą o d an ie pouczenia ze w zględu na to, iż w sp raw ie tej pow stał zupełnie now y p roblem praw ny, w ynikający z b ra k u sk arg i pokrzyw dzo nego w procesie.
Posiedzenie zakończyło się w ydaniem przez sąd postanow ienia o zw ró cen iu się do króla po pouczenie, czy oskarżyciele są u p raw n ie n i do po p iera n ia skargi. Od postanow ienia tego obrońcy próbow ali złożyć ape lację, sp o tk ali się jed n ak z ośw iadczeniem sądu — na w niosek oskarży
Nr 9 ZABÓJSTWO W KOŚCIELE MARIACKIM 57'
cieli — że tam , gdzie toczy się postępow anie w m yśl sta tu tu -toruńskiego, nie m a apelacji. M iejsce jej zajm u je w yłącznie rem isja (zw rócenia się)' sądu do k ró la w w ypadku, gdy zachodzi pom iędzy oboma u rzęd am i n ie zgodność poglądów.
Dopiero w d n iu 7 kw ietnia, w W ielką Środę, odbyło się n a stę p n e po siedzenie. Rozpoczęło je o dczytanie in form acji królew skiej z d n ia 1 k w ietn ia 1599 r. W edług inform acji królew skiej sąd je s t w łaściw y d > rozpoznania spraw y, a oskarżyciele są u p raw n ien i do po p ieran ia o sk arże nia. G w ałt bow iem został popełniony w kościele, czyli w m iejscu p u b licz nym , w sk u tek czego został zakłócony pokój pow szechny. M iasto m a za tem praw o ścigać spraw ców gw ałtu. Z arzut, że p okrzyw dzony nie je s t osobą praw a m iejskiego, jest n ie tra fn y , gdyiż m ieszkał on w m ieście, po siadał tam żonę i dzieci, a poza ty m jeśli każdem u podróżnem u p rz y b y w ającem u do m iasta p rzy sług u je p raw o do ochrony p raw n e j, to tym. bardziej osobie w nim m ieszkającej. M iejsce gospodarza dom u zajm ują, w ty m w yp ad k u prow izorow ie, biskup i arch ip rezb iter, k tó rz y m ogą ścigać spraw ców gw ałtu bez względu na to, że pokrzyw dzony tego nie- czyni.
Na ty m p rzerw an o rozpraw ę ze w zględu na okres św iąteczny. Pono w iono ją w dniu 15 kw ietnia. Po w niosku P rzesław nickiego o p rz e p ro w adzenie scrutinium , J a n P anek, obrońca oskarżonych, przed staw ił 'są dowi pismo, w k tó ry m Ja rząb ek oświadcza, że przebacza G aw rońskim , w yrządzoną m u krzyw dę o raz że zrzeka się skargi, po czym poprosił 0 um orzenie postępow ania. Na w ypadek gdyby te n w niosek nie został
uw zględniony, prosił o zezw olenie oskarżonym na złożenie przysięgi,
oczyszczającej.
Po w ysłu chan iu sprzeciw u oskarżycieli sąd odebrał przysięgę od nich 1 p rze rw a ł ro zp raw ę do dnia 17 kw ietn ia w celu sprow adzenia św ia d k ó w na ro zp raw ę.31
W d n iu 17 k w ietn ia sąd w ysłuchał w ezw anych św iadków , o b e jrz ał szable G aw rońskich, na k tó ry ch m iały być jeszcze ślady k rw i, i znow u postanow ił zwrócić się do k róla z prośbą o pouczenie. U rząd gro dzk i stan ął bow iem na stanow isku, że pom im o p rzeprow adzonych d cw odó w , aby m ożna było skazać G aw rońskich na k a rę śm ierci, oskarżyciele m uszą w raz z sześciu św iadkam i poprzysięgnąć winę oskarżanych. Na>eży za
31 S c r u t in iu m to ś le d z t w o p r z e p r o w a d z a n e p r z e z są d , p o le g a j ą c e n a p r z e s łu c h i w a n iu ś w ia d k ó w p o d a w a n y c h p r z e z o b ie str o n y . Ś w ia d k o w ie c i b y li o b o w ią z a n i
s t a w ić s ię p r z e d s ą d e m p o d g r o ź b ą k a r y . P a t r z b liż e j S. K u t r z e b a , op_
58 STANISŁAW WALTOS N r 9
znaczyć, że chociaż oskarżyciele w zasadzie w y rażali ma to zgodę, urząd radziecki b y ł zdania, iż tego rodzaju czynność (procesowa n ie jest ko niecz na do skazania oskarżonych.
T ym razem u p ły n ął dłuższy okres, zanim nadeszła inform acja k ró lew ska z W arszaw y. D opiero dnia 8 czerw ca zeb rał się sąd, by w y słu chać pouczenia, w k tó ry m Z ygm unt III zaaprobow ał w całej rozciągłości pogląd u rzęd u grodzkiego. Je st rzeczą in teresu jącą, że inform acja została sporządzona w kan celarii królew skiej w d n iu 10 m aja, a odczytana d o piero 8 czerwca. Nie w y d aje się, żeby ty le czasu trzeb a było poświęcić na jej przesłanie z W arszaw y do K rakow a. Pom iędzy sporządzeniem a odczytaniem poprzedniej info rm acji u p ły n ął przecież zaledw ie tydzień. W ygląda raczej w szystko na to, że celow o zw lekano z podjęciem p ro
cesu, bo tym czasem toczyły się targ i o głow y m łodych szlachciców,
a czas dalej robił swoje.
Po w ysłu ch an iu inform acji oskarżyciele w raz z delegatam i ą u a d ra - ■gintaviratu z-głosili gotowość złożenia przysięgi, po czym ojciec oskarżo nych, A ndrzej G aw roński, zwrócił się z prośbą do sądu o p rzerw anie rozpi"awy do dnia następnego oraz o łagodny w yrok, a zwłaszcza o nie- k a ra n ie śm iercią oskarżonych. P isarz odnotow ał przy tej okazji, że słowa A n drzeja G aw rońskiego „poparło w ielu znakom itych m ężów rodu szla
chetnego tam że obecnych”. Ja k m ożna było się spodziewać, rozpraw a
została p rzerw an a zgodnie z w nioskiem A n d rzeja G aw rońskiego.
W reszcie w dniu 9 czerwca, w przeddzień św ięta Bożego Ciała, doszło po złożeniu owej przysięgi do w ydania w yroku. Skazano obu m łodych szlachciców na pokutę, polegającą na ty m , że obaj b ra c ia m ieli przez sie dem dn i, począw szy od' św ięta Bożego Ciała, w k ru ch c ie kościoła M ariac kiego klęczeć w k a p tu ra c h od pierw szej do ostatniej m szy oraz w ieczorem
podczas procesji i nieszporów . Codziennie po skończonym klęczeniu w kościele m ieli udaw ać się na ra tu sz do w ięzienia. W zam ian za tak łas kaw y w y ro k A ndrzej G aw roński „cum scientia et v-oluntate” biskupa krakow skiego, Jerzego k ard y n ała Radziw iłła, złożył na ręce prow izorów kw otę 2 000 florenów polskich z przeznaczeniem dla kościoła M ariac kiego. D ar został pokw itow any i złożony przez prow izorów na ratu szu. B ezpośrednio po ogłoszeniu w yroku w tej sp raw ie, w dn iu 10 czerwca 1599 r., czyli w św ięto Bożego Ciała, bracia G aw rońscy rozpoczęli swą pokutę. U b ran i w czarne kapy, klęczeli w k ru ch cie kościoła M ariackiego (w k tó re j — tru d n o dziś określić, ale chyba tam , gdzie kontynuow ali napad na Jarząb k a, czyli w k ruchcie północnej) przez całą oktaw ę Bożego C iała. N iem al cały dzień spędzali na klęczkach w kościele, gdyż msae
N r 9 ZABÓJSTWO W KOŚCIELE MARIACKIM 59
rozpoczynały się w czesnym ran k iem , a kończyły się w południe, a n a stę p nie po k ró tk iej przerw ie przychodził czas na nieszpory i p rocesje z okazji o k taw y Bożego Ciała. P rz erw y pom iędzy nabożeństw am i i noce u p ły w a ły skazanym w w ięzieniu na ratu szu .
Naoczny św iadek tej p o ku ty tak opisuje jej przebieg i w rażenia, jak ie w y w ierała n a obecnych: „Boleść i cierpienie w y ry te na ich tw arzach,
.świadczące o żalu i serdecznej pokucie, pobudzały przechodzący lud
przez kriuohtę do w estchnień za niem i do Boga o przebaczenie, co daj im m iłosierny B eże.”32
W dniu 24 czerw ca 1599 r. odbyło się o statn ie posiedzenie sądu. Po stw ierd zen iu , że pokuta została odbyta w sposób zgodny z w yrokiem , sąd uznał obu b raci G aw rońskich za w olnych na zaw sze cd k a ry .śmierci.33
Że w yrok został w yd an y pod w pływ em k a rd y n a ła R adziw iłła, nie
ulega raczej żadnej w ątpliw ości. W jego osnowie zaznaczono bowiem w yraźnie, że zapada za wiedzą biskupa.34
Również opinia publiczna była przekonana, że w yrok, jak i zapadł, należy zawdzięczać Kościołowi.
Gosławski w zw iązku z ty m pisał: ,,Kościół zaś C hrystusa, M atką,
a nie M acochą, pow iedziało duchow ieństw o, i nie nastaw ało także, aby śm iercią k a ra n i byli, zwłaszcza że obaj ci nieszczęśliw i bracia w yw iedli św iadectw y w ielu zacnych ludzi, że ich życie poprzednie było pobożne i cnotliw e, a zbrodnią popełnili nie z nam ysłu, ale w uniesieniu gniew u i w bezprzytem nem przypadkow em pijaństw ie, bo tem u się nie od d a ją (...)” .35
Z w rot „kościół nie m acocha, ale m a tk a ” pow tarza się rów nież w k ro nice księdza Z e ln e ra .36 Czy był to zw ykły przypadek, czy też obaj sły szeli te sam e słowa z ust jak ie jś trzeciej, wysoko postaw ionej osobis
tości w h iera rc h ii kościelnej? T ru dn o byłoby dzisiaij na to p y tan ie
odpowiedzieć.
Na zajęcie takiego stanow iska przez duchow ieństw o w p łynął n a j
praw dopodobniej sam w ojew oda łęczycki. G osław ski w spom ina, że S ta
32 J ó z e f M ą c z y ń s k i, op. c it.
33 P r z e b ie g p r o c es u je s t z a p r o to k o ło w a n y w k s ię d z e r a d z ie c k ie j pt. E x a c tis
•co n su la rib u s cra c., n r 1059, s. 385— 415 (A r c h iw u m W o je w ó d z tw a K r a k o w s k ie g o
i M ia s ta K r a k o w a ). 31 I b id e m , s. 413— 414.
35 J ó z e f M ą c z y ń s k i, op. cit.
60 STANISŁAW WALTOŚ N r 9
nisław M iński w ojew oda miński „(...) n ie odsunął od n ich swej p ro-
tek cy i” , 37 a ks. Z eln er zapisał, iż „za przyczyną ted y zacnych ludzi są wolni uczy n ieni” . 38
P rz y ówczesnej arbitralności w ferow aniu w yroków sądowych, tru d n o powiedzieć, aby w y ro k był niezgodny z praw em . Dopuszczalne było u łask aw ien ie w w yroku. Takie ułaskaw ienie mogło nastąpić na pro śb ę króla, b rac tw religijnych, dostojników itp.39 Na podkreślenie zasługuje też fakt, że proces toczył się zgodnie z przepisam i praw a polskiego, a n ie m agdeburskiego. Niemniej jednak ten tak niezw ykle łagodny w y rok w yw ołał w śród mieszczan - ogrom ne oburzenie. Uważano, że w ten sposób dano do zrozum ienia mieszczaństwu, iż ma ono zbyt k ró tk ą ręk ę, by u k a ra ć szlachcica za gwałt wyrządzony w mieście.
Gdy o treści w yroku dowiedział się ksiądz Ja n Januszew ski, a rc h i diakon sądecki, a u to r „Statutów , praw a i kon stytu cji ko ro nn ych”, tak m iędzy in n y m i napisał do dcktora Gosławskiego: „Posłałeś m ię doktorze w góry na zencyę, jak się tu nudzę, m asz próbkę tey relacy i z m ych m yśli, kiedy śp. burm istrza Combra obyczaj targ an ia za włosy przecho w u je się w pam ięci ludzkiey, dlatego iż ten obyczay nazw ano od iego
im ienia ecm brzeniem , cheąe pamięć tych ichmościów za popełnienie
tak w ielkiey zbrodni wskazać na wieczną wzgardę, naylep iey byłoby zabóycę zwać G aw ronem . Ale się nie da zrobić, bo yuż iakiś ich przo dek p o sta ra ł się o to, iż niedołężnego 'gapia tak przezw ano y m asz to w zw ierciadle Reya takim : Czeka jak m łody gaw ron gębę rozdziaw iw szy, rycM o i co w nią w e p ch aią”.40
P odobnie i dość dosadnie w yraził swą opinię o w yroku M arcin Pasz kowski, człow iek, którego raczej nie m ożna byłoby posądzić o w ygłoszenie takiej opinii, gdyż lwią część swego życia poświęcił na pisanie w ierszy panegirycznych dla szlachty. Napisał więc z okazji sp raw y G aw rońs kich tak i oto w iersz:
„Na grobie siedmiu mieszczan K rakow skiego grodu ściętych za śmierć szlachcica w Tenczyńskiego rodu S zlachta zamordowała m ieszczanina jednego,
N iebacząc i na świętość p rzybytku Bożego
37 J ó z e f M ą c z y ń s k i, op. cit . r8 K r o n ik a X . Z e l n e i r a , s. 23.
39 J ó z e f R a f a c z : D a w n e p ra w o są d o w e p o ls k ie w z a r y s ie , W a r s z a w a 1936 r. s. 451.
N r 9 ZABÓJSTWO W KOŚCIELE MARIACKIM 61
Lecz zabić m ieszczanina a zabić szlachcica, S łuchajcie ja k a w Polsce je s t w ielka różnica,
Że n aw et dwóch G aw ronów , szlachta ściąć nie dała Chociaż m aiąc ich krocie, cóżby p o stra d a ła .”41
P ozostaje jeszcze do om ów ienia podanie, o k tó ry m w spom niano na początku tego szkicu.
K ażdy z szanujących się przew odników po K rakow ie, gdy oprow adza wycieczkę po kościele M ariackim , zw raca uw agę zw iedzających na obraz M atki Boskiej z D zieciątkiem , wiszący nad chrzcielnicą, i m n iej więcej w ten sposób objaśnia jego pochodzenie:
,,A oto obraz ufun do w any przez rodzinę G aw rońskich, k tó rz y w tym w łaśnie m iejscu zam ordow ali biednego k raw czy ka Ja n a Ja rz ą b k a (...)”
Podanie, że obraz ten ufundow ała rodzina G aw rońskich, by zakryć
w ten sposób Skrwawioną ścianę kościoła, przytacza już w 1856 r.
Józef M ączyński,42 .pow tarzają K a c z k o w sk i,43 G ą sio ro w sk i44 oraz prof. K arol E s tre ic h e r.45 W szyscy jed n ak zgodnie stw ierd zają, że nie spotkali się z żadnym i do kum entam i historycznym i, k tó re potw ierd ziłyb y p ra w
dziwość tego podania.
Nie jest w ykluczone, że obraz może pochodzić z okresu zbliżonego do cza&u zajścia w kościele. W tak zw anej lu stra c ji radziw iłłow skiej kościoła M ariackiego, odbytej w m arcu 1599, obrazu tego nie odnotow ano,46 a w
następnym z kolei zachow anym protokole lu strac ji kościoła z roku
1706 zapisano: „Na obrazie N. P a n n y m iędzy ołtarzam i św. S tanisław a a A nnunciationis nad krzcielnicą, srebro, dw ie korony i dw oie serca.” 47 •Obraz m ógł więc pow stać w okresie lat 1599— 1706.
Sposób m alow ania obrazu, jego sty l rów nież w skazują na to, że czas jego pow stania należałoby określić na okres od osiem dziesiątych lat w ieku XVI do pierw szych lat w ieku X V II.48
11 I b id e m . 4! Op. cit.
43 A n t o n i K l e c z k o w s k i ' : Ś w ię t e p a m ią t k i K r a k o w a , K r a k ó w 1883 r., s. 63.
44 W ilh e lm G ą s i o r o w s k i : K o ś c ió ł a r c h ip r e z b ite r ia ln y N .P . M a r ii, K r a k ó w
1878 r., s. 53. 45 O p. c it., s. 116. 4C R ę k o p is n r 3 w A r c h iw u m K u r ii M e tr o p o lita ln e j w K r a k o w ie . 47 A c ta e c c le s ia r u m n r 3336 (A r c h iw u m W o je w ó d z tw a K r a k o w s k ie g o i M ia sta K r a k o w a w K raikow ie). 46 I n fo r m a c ję t ę z a w d z ię c z m p .p . d r J. L e p ia r c z y k o w i i m g r J. S a m k o w i, p r a c o w n ik o m n a u k o w y m Z a k ła d u H is to r ii S z tu k i U .J.
62 STANISŁAW WALTOS
Ikonografia o brazu w pew nym stopniu podważa jedn ak związanego z nim podania. O braz przedstaw ia M atkę Bosk; kiem na ręku. Dzieciątko trzy m a w ręce długi krzyż, które ostrzony koniec p rzebija paszczę wijącego się u stóp Mad B ardzo podobny w izerunek zn ajd u je się na polichrom ii ko; fialnego w Olszówce, pow. lim anowskiego. Sym bolizuje or nad grzechem , a także h e re z ję .49 M ożliwe więc, że rów nież
ciele M ariackim m iał w yrażać podobną sym bolikę, ufundow any zas zosiai w zw iązku ze w zm agającym się ruchem k o n trrefo rm acy jn y m pod ko niec XVI lub z początkiem XVII w. W ątpliw ości pogłębia fakt, że m alarz przedstaw ił jako fu n d ato ró w starszą kobietę i młodego mężczyznę. D la
czego więc nie sp o rtreto w an o A ndrzeja G aw rońskiego i jego dwóch synów, jeśli to m a być obraz fundow any przez nich? Dlaczego m alarz nie nam alow ał tarcz herbow ych fundatorów ?
Na py tan ia te będzie m ożna odpowiedzieć w specjalnej pracy, gdyż kw estie te wykraczalją poza tem a ty k ę tego szkicu.
49 O. S o l a r z ó w n a : P o lic h r o m ia k o ś c io ła p a r a f ia ln e g o w O ls z ó w c e , p o w .