• Nie Znaleziono Wyników

W odpowiedzi prof. S. Krakowskiemu

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "W odpowiedzi prof. S. Krakowskiemu"

Copied!
5
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

824 L IS T Y D Q R E D A K C J I

w idać o swej słusznej uwadze, dotyczącej zawodności porów nyw ania rzeczy nie­ porównywalnych (s. 330). W yliczenia F. L o t a czy D e l b r i i c k a ' obejm ują za­ sadniczo ciężkozbrojne rycerstwo, podczas gdy w Polsce stanowiło ono zapewne nie wysoki procent całości wojsk, zwłaszcza w takich momentach, jak najazd tatarski. Na zbyt daleko idące redukcje stanów liczebnych u Delbriicka zw rócono zresztą

słusznie uwagę w literaturze Nie przeczę wszakże, że moja cyfry dotyczące

szczególnie m ożliw ości m obilizacyjnych M ałopolski w r. 1259 są zapew n

2

przesadne;

skłonny natomiast jestem podtrzym yw ać, może z nieznaczną redukcją, cyfry

z r. 1-241 i 1237. Prawdopodobnie również oceniłem zbyt w ygórow anie stan liczebny w ojsk tatarskich w czasie drugiego i trzeciego najazdu. Zagadnienie to staram się obecnie zbadać dokładniej.

I wreszcie jeszcze jedna uwaga. Czy jednak autorzy recenzji nie idą za daleko, domagając się ode mnie form alnego, „źródłow ego” stwierdzenia moralnej postawy w ojsk polskich pod Legnicą? (s. 334). Nie chcę być w tych sprawach patetyczny, jednakże jestem głęboko przekonany, że o m orale w ojska świadczą nie zapewnienia wodzów, często am bicjonalne i kłamliwe, ale jego istotna postawa w obec strasznego i o wiele liczniejszego wroga na polu bitwy.

Stefan Krakowski

W ODPOW IEDZI PROF. S. KRAKOW SKIEM U

W książce recenzowanej przez nas znajduje się wiele twierdzeń niesłusznych i wiele zwrotów co najmniej niezręcznych, kilka z nich zacytowaliśm y lub streści­ liśmy na początku naszej recenzji. A utor zarzucił nam nieścisłości w cytowaniu i zniekształcenie jego twierdzeń. Z w rot o taborach rzeczywiście został podany w naszym sform ułowaniu. W ustępie tym naprzemian cytujem y i streszczamy w y ­ w ody autora, wskutek niedopatrzenia zwrot otrzymał cudzysłów, co nas byn aj­ mniej nie usprawiedliwia. Sform ułow anie autora było niezręczne, spostrzegł to i sam autor, skoro w w ydanej później nieco zmienionej w ersji tego samego roz­ działu pow tórzył to zdanie usunąwszy zeń owe tabory *. Nie w ydaje nam się

bynajm niej, aby nasze sform ułowanie zmieniło sens zdania. Tekst autentyczny

przez zestawienie w jednym zw rocie piechoty, maszyn oblężniczych i taborów jeszcze m ocniej chyba sugeruje, że tabory odgrywały bezpośradnią rolę w zdoby­ waniu twierdz. W całej pracy brak zresztą wskazówki, że chodziło tu o przew o­ żenie przez tabory machin oblężniczych.

Błędnie podaliśm y stronę, na której znajduje się zdanie o przewodnikach, bę­ dzie to nie strona 89, ale 108. Coś podobnego zdarzyło się i autorowi: np. w „O d ­ powiedzi” błędnie zacytow ał nasze liczby dotyczące w ojsk tatarskich w drugim i trzecim najeździe (por. naszą recenzję, s. 335), a w „P olsce” s. 94 pisząc o użyciu w X III w. (!) łebki pow ołuje się na A . N a d o l s k i e g o „Studia nad uzbrojeniem polskim w X , X I, X II wiaku” (Łódź 1954, s. 70 n); niestety nie tylko na taj stronie, ale nawet w całej książce Nadolskiego nie udało nam się znaleźć jednego zdania o łebce. Co do ustępów o walkach z Prusami i o użyciu piechoty, to nie

20 M. in. znakomity badacz niem iecki E. v. F r a u e n h o l z , Das H e e r w e s e n der germanischen Frühzeit, des Frankenreiches und des ritterlichen Zeitalters,

München 1935, s. 92 n. Por. też S. M. K u c z y ń s k i , op. cit., s. 184 n.

1 S. K r a k o w s k i , Polska sztuka wojenna w okresie rozdrobnienia feudalnego (XII—XII w.), „M ateriały i studia do historii sztuki w ojen n ej” t. II, Warszawa

(3)

L IS T Y D O R E D A K C J I

825

widzimy w nim bynajm niej (poza słowem „strategia” rzeczywiście źle użytym) zniekształcenia m yśli autora.

Autor pow ołując się na studium J. D ą b r o w s k i e g o stwierdza, że słusznie użył słowa „rycerstw o” na oznaczenie jazdy. Otóż definicja J. Dąbrowskiego jest definicją dyskusyjną, która się na razie w pracach historyczno-w ojskow ych nie przyjęła, i raczej wątpliwe, czy się przyjm ie ze względu na dwuznaczność jaką wprowadza. D efinicja ta nie jest zbyt precyzyjna, nie określa, czy do rycerstwa należy zaliczyć w o jó w konnych, ale uzbrojonyth nic lepiej niż piechurzy, nie można bowiem w ykluczać ich istnienia. A utor pisze, że terminu „rycerstw o” używał na określenie rodzaju broni, nie klasy społecznej i dlatego przeciw stawił ją nie ch ło­ pom, ale piechocie. Nie jest to słuszne, w dwóch na trzy cytowane przez nas w y ­ padki (recenzja, s. 328) autor przeciw stawił rycerstw o piechocie chłopskiej, sugerując tym samym, że w skład rycerstw a nie w chodzili chłopi. Zam ieni się to w pewność, gdy na s. 89 przeczytamy, że w ojsk o ówczesne dzieliło się „na jazdę, którą tw o­

rzyli feudałow ie i piechotę, składającą się z ch łopów ” . Pisząc o wyszkoleniu „r y ­ cerstw a i chłopskiej piechoty” (s. 101) äutor posługuje się wym iennie pojęciam i

..rycerz” i „feudał” .

Autor w ykazując na każdym kroku w sw ej książce wyższość polskiej sztuki w ojennej nad zachodnią obecnie dokonał zwrotu o 180°, odrzucając w ogóle celo­ wość porównywania. Nie zgadzając się z autorem poprzednio, nie możemy się zgodzić i obecnie. Z braku m iejsca ograniczymy się tylko do naszkicowania na­ szego stanowiska w tej sprawie.

Porów nyw anie jest celow e wówczas, gdy porów nuje się szczytowe osiągnięcia jednej i drugiej sztuki w ojennej i autorowi zarzucaliśmy, że tego właśnie nie zrobił. A utor pisze, że należy sztukę w ojenną Zachodu X I—X III w. „w każdym razie uznać za norm alny odpowiednik struktury ekonom iczno-społecznej i politycz­ nej, a nie za regres, czy degenerację” 2, co sugeruje, że autor uzależnia postęp w dziejach w ojsk ow ości jedynie od je j zgodności ze „strukturą ekonom iczno-spo­ łeczną i polityczną” . W edług nas stanowisko to jest zbyt mechanistyczne, nie uwzględniające tego, że w ojskow ość, acz zależna od tych struktur, jest dziadziną autonomiczną, m ającą swe własne prawa ro z w o jo w e 3. W dziedzinie sztuki w ojennej rozw ój, w edług naszego zdania, polega na tym, że się idzie od niższych form organizacji w alki do wyższych, jak wprow adzenie rzeczywistego dowodzsnia, ugru­ powania w głąb itd. W dziedzinie w ojskow ości, ze w zględu na j эj znaczenie dla państwa, nowe osiągnięcia przyjm uje się z innych k rajów o w iele prędzej, niż w innych dziedzinach, mim o nieraz znacznych różnic w strukturze społecznej.

Stwierdzenie autora o nieporów nyw alności ma zresztą charakter raczej teore­ tyczny, w praktyce bow iem om aw iając sprawę „uderzeń skrzydłow ych” — „p rze­ jaw u sztuki w ojen n ej” podnosi, że uderzenia te stosowano częściej w Polsce, niż na Zachodzie.

Autor odrzuca naszą interpretację wyrażenia „uderzenie skrzydłow e” i określa je jak o „nlerów noczesne operowanie w bitwie poszczególnym i członam i szyku” . Musimy nawiasem stwierdzić, że w tekście książki nie znajdujem y nic, co w ska­

2 Stw ierdzając w odpowiedzi na nasze zarzuty, że „najpraw dopodobniej ró w ­ nież należy skorygować negatywny sąd o w ojsk ow ości Europy zachodniaj i środ­ kow ej w X I—X III w .” autor tym samym stwierdził, że się z tą sztuką wojenną dostatecznie nie zapoznał, przykłady nasze zaczerpnęliśmy bow iem z najbardziej znanych bitew tego okresu.

3 Szerzej to zagadnienie omawia niedrukowany artykuł jednego z nas „W spra­ w ie periodyzacji polskiej historii w o jsk ow ej” .

(4)

L IS T Y D O R E D A K C J I

zywałoby, że to właśnie miał autor na m yśli; przy w prow adzeniu nowych określeń warto chyba wskazać czytelnikowi, co się pod nim rozumie, by nie wprow adzać go w błąd. A by twierdzenia autora o „uderzeniach skrzydłow ych” miały jakąś w ar­ tość dowodową, to należy: 1) udowodnić, że w bitwie nad Mozgawą i w bitw ie

z 1182 r. skrzydła w eszły do w alki nie w jednym czasie, bo z przekazów źródło­ w ych to bynajm niej nie wynika, 2) udowodnić na podstawie przykładów, że rze­ czywiście na Zachodzie typow ym do połow y X III w. sposobem walki było „ró w n o­ ległe i jednoczesne uderzenie całego szyku bez w ydzielenia skrzydeł i centrum ” , a na podstawie zestawienia, że „tego rodzaju uderzenia skrzydłowe były o w iele częstsze w Polsce niż na Zachodzie” , 3) udowodnić, że uderzenia skrzydłow e były rzeczywiście „przejaw em sztuki w ojen n ej” , że form ę tę zastosowało dowództw o ce­ lowo, a nie było przejaw em niekarności dow ódców i żołnierzy, prowadzącym do

klęski.

A utor kwestionuje nasze twierdzenie, że nie ma podstaw, aby m ów ić o wysokim poziomie morale w ojska polskiego w bitwie pod Legnicą, pow ołując się na jego „istotną postawę w obec strasznego i o w iele liczniejszego w roga” . Jest to ogólnik nic nie m ów iący. G oły fakt, że w ojsk o nie uciekło przed bitwą, ale w alczyło, nie dowodzi jeszcze w ysokiego poziomu morale, w ypadki ucieczek przed zawiązaniem się w łaściw ej w alki zdarzały się niezmiernie rzadko w historii: ucieczki k rzyżow ­ ców niemieckich przed husytami, czy ucieczka naszych pospolitaków pod P iław - cami. W yrażenie „w ysok i poziom ” ma sens jedynie wtedy, gdy znaczy — poziom wyższy niż przeciętny. To że większa część armii wyginęła, świadczy jedynie, że ją rozbito na głowę, a nie że się dobrze biła.

Nasuwa się uwaga w stosunku do metody autora zastosowanej przy pisaniu ustępu o „uderzeniach skrzydłow ych” i o w ysokim poziom ie m orale. Tam gdzie istnieje możliwość zastosowania paru różnych interpretacji wydarzeń, autor w y ­ biera, nie uzasadniając zresztą tego bliżej, bądź wcale nie uzasadniając, tłuma­ czenie korzystne dla strony polskiej. W ydaje nam się, że jeśli nie ma okoliczności m ocno uzasadniających w ybór takiego tłumaczenia, należy wybrać takie, które jest zbliżone do typow ych podówczas działań, te bowiem przez fakt sw ojej typow ości mają za sobą większe prawdopodobieństw o.

Czy bitwa nad Mozgawą była, czy nie była „w łaściw ie pojedynkiem rycerzy i żołnierzy pieszych” ? W recenzji stwierdziliśm y jedynie, że nie ma danych źródło­ w ych do wyróżnienia je j tym określeniem, w przeciwieństwie do innych om ów ionych przsz autora bitew, przy których tego określenia brak. A utor to potw ierdził. Uzasadnienie, że z obyczajam i rycerskim i musiał się wiązać i szyk w płot jest zbyt słabe. „R ycerskość” nie była wynalazkiem średniowiecza. Z w rot retoryczny с zajęciu placu w alki może oznaczać po prostu, że nieprzyjaciel uciekł z pola walki. W odzowie aż do połow y X I X w., nawet w ów czas, gdy rzeczywiście dowodzili, brali bezpośredni udział w walce i od Epaminondasa, Aleksandra W ielkiego po Napoleona, Lannesa czy naszego Chłopickiego ginęli lub odnosili rany, a w ięc fa k t ten nie może św iadczyć za twierdzeniem autora.

Autor kw estionuje nasze w yliczenia m ożliw ości m obilizacyjnych, jako „p o ­ równyw anie rzeczy nieporów nyw alnych” . Chyba bardziej zbliżone są do siebie stosunki w Polsce i F rancji X III w. (VIII w. jest, jak to zresztą wynika z k o n ­ tekstu i ze stron L o t a , na które się pow ołujem y, błędem drukarskim) niż stosunki w Polsce X III, X IV i X X w., na których przy sw oich wyliczeniach oparł się autor (pom ijając już błędne metodycznie wyciąganie z liczby szlachty w X V I w. liczby jazdy w X III w.). Silną stroną Lota są podstaw y jego wyliczeń: rejestr z r. ok 1216 „Milites Regni Francie“, rozmiary pola bitwy pod Bouvines. K w estionow a­

(5)

L I S T Y D O R E D A K C J I 827

liśmy wyłącznie cy fry autora dotyczące jazdy. B iorąc poprawkę na odmienność stosunków w Polsce i we Francji, m ożliwość że armia polska była gorzej uzbro­ jona, przyjęliśm y, że ilość jazdy w całej Polsce nie mogła być większa od ilości jazdy większej części Francji, tzn. że jeśli w e Francji jeden kawalerzysta przy­ padałby w najlepszym razie na 500 ludzi, to w Polsce m ógłby przypaść na czte­ rokrotnie mniejszą liczbę.

O poziomie sztuki fortyfik acyjn ej m ów i — naszym zdaniem — w ięcej brak zaufa­ nia ludności i dowództw a polskiego do swych forty fik a cji w roku 1157 i 1241 niż wyliczenia rodzajów umocnień, a o w ysokim poziom ie sztuki oblężniczej nie świadczą dobrze bezskuteczne oblężenia kościołów w r. 1235 4.

Ogólnikowe uwagi autora o charakterze w ojen X II i X III w . nie w yjaśniają bynajmniej zależności między „ilością kilom etrów kwadratow ych“ a rozw ojem strategii. Cieszymy się ze stwierdzenia autora, że brak odpowiedniej „ilości k ilo­ metrów kw adratow ych” nie przeszkodził Leszkow i Czarnemu zostać wybitnym wodzem.

O czekując z niecierpliw ością ukazania się czwartego wydania „P olskiej sztuki w ojennej rozdrobnienia feudalnego” , gdzie ma się znaleźć odpow iedź na inne nasze zarzuty, żałujem y, że w replice zabrakło m iejsca na odpow iedź na zarzut, iż rze­ kom y plan Henryka II z r. 1241 wcale nie istniał.

W ydaje nam się, że recenzja nasza wykazała, a odpowiedź autora potw ierdziła, iż przystępowanie do opracowania syntezy sztuki w ojennej bez uprzedniego prze­ prowadzenia drobiazgow ych studiów analitycznych jest co najmniej niecelowe.

Wiesław Majewski, Jerzy Teodorczyk

4 Nie jest jasne, co autor m iał na m yśli w ym ieniając wśród um ocnień p olo- wych w ały; czyżby chodziło tu o wały śląskie? W tym w ypadku zaliczenie ich do ,.umocnień p olow ych ” byłoby błędne. Okrašlen'e „um ocnienia p olow e” stosuje się tylko do umocnień wznoszonych tuż przed walką, czy nawet w je j trakcie do p o ­ trzeb określonej bitwy czy boju, a nie do fortyfik a cji stałych, konserwow anych chyba przez parę wieków.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Dariusza Puchały, podstawą do ubiegania się o stopień doktora habilitowanego w dyscyplinie informatyka, jest osiągnięcie naukowe w postaci cyklu oryginalnych

literatury z psychologią i antropologią kulturową (opierając się na badaniach z zakresu psychologii rozwojowej takich badaczy jak H.Bee, A. Po raz kolejny

Uznając rozpatrywaną skargę za uzasadnioną, Trybunał Dyscy­ plinarny może ukarać winnego grzywną,22 zawiesić go w prawach wykonywania zawodu, skreślić z listy

Niniejsza publikacja stanowi pokłosie sympozjum zorganizowanego wspólny- mi siłami sześciu studenckich kół naukowych, działających na Wydziale Nauk Społecznych

Zainteresowanie korzystaniem z płatności mobilnych zadeklarowali respondenci reprezentujący łącznie 25,2% przedsiębiorstw handlu i usług detalicznych (rysunek 1).

Wydaje się jednak, że ze względu na konstytucyjne usytuowanie Prezydenta w systemie naczelnych władz Federacji, a zwłaszcza jego relacje wo- bec parlamentu i rządu, jak też

wadzono dyskusję doboru wag przy budowanie funkcji dopasowania (wagi dobrano bazując na intuicji). Szczegółowo przedyskutowano wyniki uzyskane dla obu

terytorialnej Zakonu Krzyżackiego na południowych obszarach Prus Górnych do 1410 r.1 spotkał się z zainteresowaniem i doczekał się uwag recenzyjnych prof. Elżbiety