Marek Mikos
"O wartościowaniu w badaniach
literackiech : studia", pod red.
Stefana Sawickiego i Władysława
Panasa, Lublin 1986 : [recenzja]
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce
literatury polskiej 79/1, 401-407
1988
-S ła w iń sk a ja k o rolę odbiorcy k on k retn ego, k tó ry zna kod d zieła i p otrafi zrek o n stru ow ać h isto ry czn e zn aczen ie u tw oru. N ie w id ać tu różn icy m ię d z y „odbiorcą id e a ln y m ” a „adresatem u tw o ru ”, w sza k ad resat też m u si znać kod, te ż jest ro lą odbiorcy k o n k retn eg o . Po cóż w ię c to rozróżnienie? Sądzę, że n a leża ło b y tu , p o
dobnie jak w poprzednim w yp ad k u, zm ien ić punkt w id zen ia z „ w ew n ą trztek sto - w e g o ” na „ ze w n ą tr z te k sto w y ” i trak tow ać odbiorcę id ea ln eg o jak o rolę dla o k reś
lon ej g ru p y czy teln ik ó w , k tórzy potrafią utożsam ić się z „adresatem u tw o ru ”. N a leża ło b y w ię c zadać pytan ie: k to z ży ją cy ch „tu i teraz” m oże p rzyjąć rolę odbior
cy za p ro jek to w a n ą w tek ście? T ak ie p y ta n ie p o sta w ił n ieg d y ś B a lcerza n w o d n ie
sien iu do p o ezji B ia ło szew sk ieg o i doszedł do w n io sk u , że jego te k s ty „chcą” b a
dacza, d la in n y ch od b iorców m ogą być niezrozum iałe. B alcerzan pisał:
„O rien tacja n a odbiór »badaw czy«, ch arak terystyczn a dla u tw o ró w n ow ator
skich, je st ty m cza so w ą , n iesta łą , h isto ry czn ie »znikliw ą« cechą tek stu . L iteratu ra n o w a to rsk a »chce« badacza dopóty, dopóki zach ow u je statu s litera tu r y n ow atorsk iej.
Z c h w ilą b o w iem , gd y jej w a ria n t »użycia« praw p oetyck ości przyjm u je się w p o
tocznej św ia d o m o ści litera ck iej i gd y »chw yty« d aw n iej n o w a to rsk ie ulegają k o d y fik a cji, in terp reta cja b ad aw cza u stęp u je m iejsca serii »zw yk łych « le k tu r c z y te ln i
czy ch ” 9.
Oto n a jle p sz y przykład odbiorcy id ealn ego. D ziś jest nim badacz litera tu ry , jutro — m oże być licea lista . D ecyd u je znajom ość k o n w en cji i k o m p eten cje li t e rackie, a są to zja w isk a h istoryczn ie zm ien n e. Jeszcze jedna sp raw a zasłu gu je tu na p o d k reślen ie. W prow adzenie zew n ą trztek sto w eg o poziom u „dysponent reg u ł” —
„odbiorca id e a ln y ” daje m ożliw ość w łą czen ia utw oru w proces h istoryczn oliterack i, uk azan ia k o n w en cji n ad aw czych i k o n w en cji odbiorczych, a tak że rozm aitych n a pięć m ięd zy n im i.
S e m a n t y k a w y p o w i e d z i p o e t y c k i e j sta w ia autorkę w rzędzie n ajzn ak om itszych te o rety k ó w literatu ry. W p rzeciw ień stw ie do propozycji H en ryk a M arkiew icza, k tó rych „ k w estio n a riu szo w y porząd ek ” zd aje się być bardziej przyd atn y do bad an ia p rocesu h is to r y c z n o lite r a c k ie g o 10, propozycje O k o p ień -S ła w iń sk iej dostarczają su b teln y ch narzędzi do an alizy pojed yn czego utw oru. K siążk a n osi sk rom n y podtytuł:
Prelim in a ria . N ie p relim in aria to jednak, ale całościow a i sp ójn a (budow ana od ję zy k o w y ch podstaw !) teoria d zieła litera ck ieg o .
S e w e r y n a W y s ło u c h
O W A R T O ŚC IO W A N IU W B A D A N IA C H LITER A CK ICH . ST U D IA . Pod r e dakcją S t e f a n a S a w i c k i e g o i W ł a d y s ł a w a P a n a s a . L ublin 1986. R e
d akcja W y d a w n ictw K a to lick ieg o U n iw e r sy te tu L u b elsk iego, s. 340. „L iteratura w K ręgu W artości”. Pod redakcją S t e f a n a S a w i c k i e g o .
W ydany staran iem K ated ry T eorii L itera tu ry K U L zbiór 15 rozpraw a k sjo lo g iczn y ch sta n o w i plon sym p ozju m , które odbyło się w L u b lin ie w d n iach 19— 21 p aźd ziern ik a 1982. Z ałożen ia organ izatorów b y ły o w ie le bardziej am b itn e, niż m ó g łb y to su gerow ać ty tu ł. Jak d ow iad u jem y się z noty od red ak torów , sp otk an ie m ia ło stw orzyć obraz w a rto ścio w a n ia litera ck ieg o w p ow iązan iu z ak sjologią o g ó l
ną oraz z analogiczną prob lem atyk ą w ob ręb ie teo rii in n y ch sztuk, a ta k że „dać przekrój w sp ółczesn ej św ia d o m o ści m eto d o lo g iczn ej” (s. 5).
8 E. B a l c e r z a n , P r z e z znaki. P ozn ań 1972, s. 99.
10 P isa ł o ty m E. К u ź m a recen zu jąc W y m i a r y d zie ła li te r a c k ie g o („P am iętn ik L ite r a c k i” 1985, z. 4, s. 444).
26 — P a m i ę t n i k L i t e r a c k i 1988, z . 1
Z adanie w p row ad zen ia w ogólną p rob lem atyk ę teo rii w a rto ści m a sp ełn iać 5 rozpraw filo zo fó w , zaproszonych na spotkanie, n astęp n ą część w y p e łn ia treść
„ w ła ściw a ” — te k s ty literatu rozn aw ców , zam ykają zaś tom refera ty badaczy in nych dyscyp lin : m uzykologa, film o zn a w cy i h istoryk a sztu k p la sty czn y ch .
R edaktorzy tom u program ow o zrezy g n o w a li z u p orząd k ow an ia różnorodnych pod w zględ em św ia to p o g lą d o w y m i m etod ologicznym referatów . N ieb ezp iec zeń stw o pew n ej d ezorientacji m n iej obznajom ionego z tą p rob lem atyk ą c z y te ln ik a zażegn u je jednak z pow od zen iem zam yk ający p ierw szą część ese j S tefa n a M oraw sk iego W la bir y n c ie a k sjo lo g ic zn y m .
R ekonesans po św ie c ie w a rto ści opiera autor na trudnym do o b a len ia tw ie r d z e niu, że ja k ą k o lw iek d ysk u sję o w a rto ścia ch litera ck ich m ożna podjąć dopiero po gru n tow n ym zbadaniu tego, „w jak ich w y m ia ra ch ży je m y ”, cz y li po ok reślen iu sy tu a cji ak sjologiczn ej człow ieka. P ierw szy m w y m ia rem tej sy tu a cji jest trw a ją cy co najm n iej od w . X V III, a dziś szczególn ie jask raw y, k ryzys k u ltu ry. B an k ru ctw o idei pań stw a L ew iatan a, m ającego poprzez „su p erorgan izację” i „su p erracjon aliza- c ję ” zap ew n ić jed n ostk om m a k sy m a ln e szczęście, za ch w ia n ie w ia r y w naukę jak o jed yn e i p ew n e źródło od p ow ied zi na w sz e lk ie k lu czo w e p ytan ia, zan iep ok ojen ie w y w o ła n e szaleń czym w zrostem „produkcji dla p rod u k cji” i n iek o n tro lo w a n y m p o stęp em tech n ologiczn ym , krach idei tota ln ej dem ok ratyzacji k u ltu ry sp ow od ow an y jej stry w ia lizo w a n ą realizacją, u p rzed m iotow ien ie relacji m ięd zylu d zk ich p row a
dzące do w y o b co w a n ia oraz do m od elu życia lu d zk iego jako „szczurzego w y śc ig u ” ku karierze i su k cesom — to pięć g łó w n y ch o b ja w ó w k ry zy so w ej choroby. P o sta w ien ie tak iej diagnozy n ie jest rów noznaczne z głoszen iem ogóln ego kryzysu w a rto ści i k ultury. W im ię w a rto ści fu n d a m en ta ln y ch prow adzą od d aw n a k o n tr
o fen sy w ę p rzed sta w iciele tzw . k u ltu ry a ltern a ty w n ej. Su p erorgan izacji p rzeciw sta w ia ją oni „dem okrację u czestn iczą cą ”, su p ern au k ow ości u relig ijn ien ie p ostaw , superprodukcji ob cow an ie z naturą, stry w ia lizo w a n ej k u ltu rze m asow ej kultu rę czynną (G rotow ski), sam orodną, a u p rzed m iotow ien iu sto su n k ó w m ięd zylu d zk ich kom unionizm .
W nioski w y p ły w a ją c e z h istoryczn o-sp ołeczn ej an alizy k ry zy su k u ltu ry o fic ja l
nej są w ięc m im o w szy tk o op tym istyczn e. W szelkie, n a w et n ajbardziej horrendal
ne w y p a czen ia da się w y elim in o w a ć, jeśli tylk o znany jest sposób. C zy i te g o w y n ik a , że p ow rót do źródeł i o sią g n ięcie fu n d a m en ta ln y ch w a rto ści jest k w estią choćby najd alszej, ale jednak realn ej przyszłości?
W tym m iejscu dotyk am y drugiego, on tologiczn ego, a w ię c p on ad h istory:zn ego w y m ia ru sy tu a cji ak sjologiczn ej człow ieka. P ytam y: czy już z sam ej k ondycji czło w ieczej i z on tologii b y to w a n ia sp ołeczn ego n ie w y n ik a ją rozterk i i k o n flik ty ak sjologiczn e nie do usunięcia?
P oparta p rzykładam i an aliza przeprow adzona przez M oraw sk iego potw ierdza, że tak w ła śn ie jest: każda realizacja w artości fu n d a m en ta ln y ch p ociąga za sob ą n iepokój, czy te w artości o d n ajd yw an e są w sw ej p raw d ziw ej postaci. S w :etn ym przykładem ofiar tak iej rozterki są E uropejczycy i A m ery k a n ie p oszu k u jący a u te n tyczn ości w kom unach i w ciąż targan i n iepokojem , czy ich n atu raln ość n e jest sztuczna. D y lem a ty ak sjologiczn e p ojaw iają się w szęd zie tam , gd zie w yb .erając jakąś w artość i próbując ją w p ełn i osiągnąć narażam y jed n ocześn ie sw oje c z ło w ieczeń stw o na zubożenie, na zagu b ien ie in n ych w artości. Z jeszcze bardziej d rastyczn ą sy tu a cją m am y do czyn ien ia, gdy p rzyjdzie nam god zić d w ie w a r.o ści — obie pierw szorzęd n e. W tedy n ależy m ów ić już n ie o rozterce, ale o an tyn om ii a k sjo logiczn ej. M ieszcząca się często w ram ach jednego eto su w iz ja d oskonałej harm onii i tw órczości jako n ajw yższych w a rto ści dla sp o łeczeń stw a i jednostki Tawiera w sw o jej isto cie n ieu su w a ln y k o n flik t, gdyż do d efin icji tw órczości należy p rze
k szta łcen ie zastan ych form , a w ię c za ch w ia n ie harm onii. W an alogiczn y k onflikt w chodzą tak ie w artości jak w o ln o ść i rów n ość, n ie dadzą się też pogodzić poistu-
laty pełnej sp on tan iczn ości i ładu sp ołeczn ego, k tóry jest k on ieczn ym w aru n k iem dobra jednostek.
N ieu su w a ln e d y lem a ty ak sjologiczn e w sp ó łtw o rzą tragizm istn ien ia lu d zk iego, który polega m .in. na tym , że czło w ie k nie zrażony d otych czasow ym i n iep o w o d ze- n.am i (kryzys kultury) i n iep ew n y , czy jego w iz ja w artości jest osiągaln a, w ciąż przekracza porządek b ytu próbując sp ełn ia ć p o w in n o ści. N ie godząc się na za
stany św iat ani na cia sn e ram y, w k tóre w p isa n e jest is tn ie n ie lu d zk ie, od w ołu je się do transcendencji. T ran scen d en cja jest w ię c w rozu m ien iu M oraw sk iego w i
dom ym znakiem op cji za św ia tem w artości.
W tym m om en cie p o ja w ia się w eseju bardzo w ażn e rozróżnienie. N ie m ożna przecież utożsam iać pojęcia tra n scen d en cji w u jęciu k a to lick im (i w ogóle ściśle religijnym ) z jej rozu m ien iem przez lu dzi, k tórym za M arią D ąb row sk ą autor n a daje m iano „ k łu sow n ik ów b ożych ”. „ W yzn aw cy” dążą ku w artościom w y p o sa żen i w pew ność, że „istn ieje [...] w a rto ść sam a w sobie, zak orzen ion a w osta teczn y m b ycie” (s. 117), „ k łu so w n icy ” w y ru sza ją zaś na sp otk an ie w a rto ści k rzep ien i je dynie nadzieją, bez żadnej g w a ra n cji osta teczn eg o pow odzenia.
Czy w zw iązk u z ty m m ięd zy jed n ym i a drugim i is tn ie je otch łań n ie do p rze
bycia? Nie. D w a typ y r elig ijn o ści łą czy e lem en t p oszu k iw an ia, a n a w et błądzenia, i p rześw iadczenie, że tą drogą m u si się podążać, choć n ie da się tego racjon aln ie uzasadnić. Ci, k tórzy op ow iad ają się za w a rto ścia m i, przyjm u ją je ak tem w iary lub poszukują ich bez żadnej pew n ości.
D ojrzałe przykłady obu p rzed staw ion ych p o sta w przynoszą rozpraw y uczn iów Rom ana Ingardena — W ład ysław a S tró żew sk ieg o W a r to ś c i e s t e t y c z n e i n a d e ste - ty cz n e i M arii G ołaszew sk iej M e t a f i z y k a w arto ś ci.
Stróżew sk i w p ełn i ak cep tu je w y p ra co w a n ą przez Ingardena teo rię w a rto ści a rtystyczn ych i estety czn y ch , n ie zad ow ala go jednak punkt dojścia dociek ań po
przednika — ograniczenie isto tn ej roli d zieła sztu k i do tw o rzen ia przedm iotu estetyczn ego. To praw da, że k on k rety za cja d zieła sztu k i u ja w n ia w a rto ści e ste tyczne, k tórych doznanie nie jest sp row ad zaln e do żadnych in n ych przeżyć. Czy jednak — p yta badacz — oznacza to absolutną sam o w y sta rcza ln o ść w a rto ści e ste - ty c z iy c h , które „niczem u w ię c e j” n ie m ogą służyć?
Z „estetyzm em sa m ow ystarczaln ości p ięk n a ” w a lczy ł już przed w o jn ą H enryk E lz e ib e r g . W głośn ym sw o jeg o czasu a rty k u le W s p r a w i e e s t e t y z m u w li te r a tu r z e 1 przed staw ił w sp ó łza w o d n ictw o m ięd zy ideałam i: „sztuki dla sztu k i” i „sztuki dla p ię k ia życia i św ia ta ”, zd ecyd ow an ie opow iad ając się za tym drugim . T rzeba było jednak dopiero rozpraw y S tró żew sk ieg o , by te p rześw iad czen ia ująć w zw a rty i nifsp rzeczn y z tezą o autonom ii sfery estety czn ej system .
Jczeń Ingardena i spadkobierca p rzesłan ia E lzen b erga pyta, czy w artości e ste - t v c z ie ew o k o w a n e przez dzieło n ie d om agają się d op ełn ien ia przez w a rto ści w y ż sz e — n ad estetyczn e — k tórych u ch w y cen ie jest k on ieczn ym elem en tem p ełn o w a rto ścio w ej p ercepcji dzieła sztu k i w jego istocie. T w ierd ząca od p ow ied ź n a to pytanie n asu w a się autorow i jako oczyw istość:
.Istn ien ie w artości n a d estety czn y ch w d ziełach sztu k i jest fak tem , który nie p O w n ien budzić w ięk szy ch w ą tp liw o ści. N ie znaczy to jednak, że p ojaw iają się o n e w każdym d ziele sztu k i i że n ie w y m a g a ją szczególn ego n a sta w ie n ia odbior
czego, by m óc ich dośw iadczyć. P rzeciw n ie: w a rto ści n a d estety czn e p rzysłu gu ją ty lk ) n iek tórym dziełom sztuki, ściślej: ty lk o przez n iek tóre m ogą być o d słon ięte c z y o b ja w io n e” (s. 45).
N ajw yżej w hierarchii w artości n a d estety czn y ch stoi w artość s acru m , pozo-
H. E l z e n b e r g , W s p r a w i e e s t e t y z m u w lite r a tu r z e . „M archołt” 193ß. P rze- d.rul w : W a r to ść i c zło w ie k . T oruń 1966.
sta łe 4 grupy tych w a rto ści odnoszą się do znan ych z k la sy czn ej m e ta fiz y k i p ojęć tran scen d en taln ych : b ytu (w artości istn ien ia), p raw d y (w artości p ra w d y i p ra w d ziw ości), dobra (w artości m oralne) i p ięk n a (n ad estetyczn a w a rto ść p ięk n a k o n iecznego).
W prow adzając k ateg o rię w a rto ści n a d estety czn y ch S tróże w sk i n ie p od w aża te z y o w ażn ości sfery estety czn ej. W artości n a d estety czn e stoją, co p raw d a, w y ż e j w h ierarchii od e stety czn y ch i są do nich niesp row ad zaln e, ale też b ez u d zia łu w a rto ści estety czn y ch n ie m ogą się pojaw ić, co sp raw ia, że w d ziele a r ty sty czn ie ch y b io n y m n ie m ogą być zaw arte. W artości istn ien ia , p raw dy, dobra, p ięk n a lu b św ię to śc i m ogą, rzecz jasna, w y stęp o w a ć bez w sp ó łu czestn ictw a w a rto ści e ste ty c z nych, ale w ted y są w a rto ścia m i p o zaestetyczn ym i. D zieło jest „p rzezroczystym m e d iu m ”, poprzez które w artość staje się w id oczn a, ale p ośred n ictw o te g o d zieła jest k onieczne, by ow a w artość m ogła ob jaw ić się w dany, n iep o w ta rza ln y sposób.
W artość n ad estetyczn a n ie jest w ię c w d ziele przed staw ion a, ale się w n im o b ja w ia . D zięki dziełu ob cu jem y bezpośrednio z w artością w nim u ch w ycon ą. P ra w d a w p rzy w o ły w a n y ch przez S tró żew sk ieg o p rzykładach z N o rw id a (P i e l g r z y m i Sfin ks) to nie a d a e ą u a ti o rei e t in tellectu s , ale m a n ife sta tio . N ie sa m a w a rto ść estety czn a , ale w ła śn ie o b ja w ien ie praw dy decyd u je o g łęb i i w a rto ści, jak ą m ają te w iersze.
W tym m iejscu p o ja w ia się trudność, którą każdy w y ch o w a n y na In g a rd en ie litera tu ro zn a w ca z m iejsca u ch w yci. Jak m o żliw e jest ew o k o w a n ie p rzez dzieło w a rto ści św ięto ści, p raw d y albo cnót m oralnych, skoro dzieło i jego k o n k rety za cja są bytam i czysto in ten cjo n a ln y m i, fikcjam i? B adacz odpow iada na tę w ą tp liw o ść.
Isto tn ie jakości n ad estetyczn e zostają u k on k retn ion e w d ziele sztuki, a le w sk a zu ją na coś „ w ięcej”. P rzekraczając sieb ie od słan iają czyste jak ości w a rto ści i sp ra w ia ją , że poprzez św ia t fik c ji obcujem y n ie ty lk o z dziełem , ale i ze św ia te m , k tó ry ono uobecnia. To, co jest zarazem w fik c ji i poza nią, jest, »m ocniejsze« od n iej i od n a s” (s. 53). N a jw sp a n ia lszy arty sty czn ie obraz ob ja w ien ia przez fik c ję w e w n ętrzn ej p raw d y u jej odbiorcy w id zi autor rozp raw y w scen ie „teatru w te a tr z e ” z H a m leta :
„»Co, zląk ł się ognia fik cji?« — »W hat! fr i g h t e d w i t h false fire ? « ” W ty m zdaniu zaw iera się w szy stk o , o co nam chodzi. F ik cja pozostaje fik cją , a le reak cja na nią jest jak n ajbardziej rea ln a ” (s. 55).
P ropozycja S tró żew sk ieg o p ow in n a być in sp iru jącym p u nktem w y jśc ia do szczeg ó ło w y ch analiz. D op recyzow an ia dom aga się przede w sz y stk im k lu czo w e i sta n o w ią ce o orygin aln ości kon cep cji rozw iązan ie w yp row ad zające p o n a d estety cz- ną w artość dzieła z jego autonom icznej estety czn o ści. W yobrażenie o sto su n k u ty ch dw óch sfer w artości zostaje n ieco zaciem n ion e, gdy autor n ap om yk a o istn ie n iu dzieł sztuki, „w k tórych w a rto ści n ad estetyczn e ew o k o w a n e są środkam i p o za este
tyczn ym i, a w artości e stety czn e realizu ją się jakby »obok« nich, w zm a cn ia ją c je jednak i nadając im szczególn ego zab arw ien ia czy b la sk u ” (s. 51).
Ta u w aga w y m a g a ła b y w y ja śn ień . D laczego i w takim w yp ad k u m ożem y m ó w ić o n ad estetyczn ości, skoro tu ta j od m ien n ie niż w w y jśc io w e j tezie w a r to śc i te n ie „nabudow ują s ię ” na estety czn y ch , a ty lk o „realizują się obok”? Czy w tak im razie do w y stą p ie n ia n ad estetyczn ości w y sta rczy ty lk o p o ja w ien ie się w a rto ści w y ż szych w blasku estetyczn ości?
Jak m ożna sądzić ze zrefero w a n y ch w y w o d ó w autora ro zw ią za n ie jest ch yb a in n e, ale w rozpraw ie n ie m a żadnych w sk a zó w ek na ten tem at.
P ew n e w ą tp liw o ści budzi tak że p osłu żen ie się przez autora w e w stę p n y m o m ów ien iu w artości estety czn y ch p ojęciem „piękna p artycyp ow an ego (s. 39— 40), m ającego oznaczać czyn n ik d ecyd u jący o estety czn o ści. W ydaje się, że w p r o w a dzen ie tej jakości form aln ej n ie jest k o n ieczn e i bez szkody dla p recy zji an alizy m ożna tu m ów ić w p rost o estety czn o ści w zn aczen iu takim , jak ie sto so w a ł ch oćb y
W allis, oddzielając ją od p ięk n a jako w ęższej k ategorii i rozróżniając np. p rzed m ioty este ty c z n ie brzydkie i przed m ioty n ie estety czn ie brzydkie.
Inną ciek a w ą p rop ozycję u zu p ełn ien ia i p rzefo rm u ło w a n ia In g a rd en o w sk iej aksjologii p rzyn osi rozp raw a G ołaszew sk iej. P u n k tem w y jśc ia jest ta sam a n ie - w ystarczaln ość k o n cep cji au to ra S t u d i ó w z e s t e t y k i , na którą zw rócił u w a g ę S tró - żew ski. „Ingarden — p isze badaczka — k ład zie ta k w ie lk i n acisk n a au to n o m icz- ność w a rto ści e stety czn y ch , iż w y d a je się n iek ied y, że i sfera przeżyć z w ią za n y ch z ty m i w a rto ścia m i jest ró w n ież w y d zielo n a i n ie m a w p ły w u na resztę ż y c ia ” (s. 67).
P ropozycja w y jśc ia z te g o im pasu p rzed staw ion a przez G ołaszew sk ą jest za sadniczo od m ien n a od ro zw ią za n ia autora poprzednio om ów ion ego a rtyk u łu . G dy S tróżew sk i p rzełam u je izo la cję d zieła sztu k i w sk a zu ją c na tra n scen d o w a n ie w a r tości estety czn y ch k u w a rto ścio m ab solu tn ym , G ołaszew sk a p rzeciw n ie: pod d aje w w ą tp liw o ść ab so lu tn y ch arak ter w artości, w id ząc ich źródło w — d zia ła ją cej poza k on ieczn ością — św ia d o m o ści ludzkiej.
W ażne d la zrozu m ien ia propozycji badaczki jest p rzeprow adzone przez n ią rozróżnienie id ei i w a rto ści. W u jęciu autorki ab solu tn y b yt p rzysłu gu je ty lk o ideom w artości (praw da, p ięk n o, dobro), które w św ie c ie lu d zk im p rzyb ierają p o stać id ea łó w o stateczn ych , ale nigdy n ie o siągaln ych celó w człow iek a. W artości p rzeciw n ie — n ie są bytam i, lecz ty lk o m ożliw ościam i tk w ią cy m i w b y cie. M ają p o w in n ościow y charak ter, co oznacza, że p o w in n y (ale n ie m uszą) być rea liz o w a n e ze w zględ u n a w a rto ść n a jw y ższą , którą jest czło w ie czeń stw o . Jednak i ta w a rto ść m oże, a le n ie m u si być u rzeczy w istn ia n a , z czego w n io sek — d o p o w iem y — że istn ieją i inne, ró w n ie u zasad n ion e i rów n ie n iek on ieczn e, sy stem y w artości. J ed en z m o żliw y ch u k ła d ó w — sy ste m oparty na „ czło w ie czeń stw ie” przyjm u je w ięc G o
ła szew sk a ak tem w yb oru , w ch od ząc ty m sam ym w krąg „ k łu so w n ik ó w b o ży ch ”, którzy p ozb aw ien i w sz e lk ie j p ew n o ści szukają w y jśc ia z la b iry n tu ak sjologiczn ego.
S tróżew sk i jako „ w y zn a w ca ” od n ajd u je w d ziele w artości sam e w sobie, autorka M e t a f i z y k i w a r t o ś c i tra k tu je przekaz a rty sty czn y jako próbę w y ra żen ia poprzez w artości estety czn e „p ozaracjon aln ego stosu n k u c zło w ie k a do św ia ta w p o sta ci zo b iek ty w izo w a n ej” (s. 82).
P roponow ana przez G o ła szew sk ą ek sp resy jn a kon cep cja w a rto ści n a w ią zu je do w ielo k ro tn ie p rzy w o ły w a n ej w rozp raw ie m y śli fra n cu sk ieg o fen o m en o lo g a M ik ela D u fren n e’a, choć do z a k w estio n o w a n ia In gard en ow sk iej su g estii o b ezw zg lęd n ej odrębności sfery p ięk n a w y k o rzy stu je autorka także głoszon ą przez M istrza w S p o rze o is tn ien ie ś w i a t a teo rię u k ła d ó w w zg lęd n ie izo lo w a n y ch (zob. s. 61— 68).
P orów n u jąc k o n cep cje S tró żew sk ieg o i G o ła szew sk iej n ie sposób arb itraln ie przyznać k tórejś z n ich p ierw szeń stw o . M ożna jed yn ie m ów ić o p rak tyczn ych k on sek w en cja ch p rzy jęcia przez badacza sztuki k tóregoś z p rzed sta w io n y ch ro z
w iązań.
A utor W a r to ś c i e s t e t y c z n y c h i n a d e s t e t y c z n y c h w sk a zu je drogę do „oddania sp ra w ied liw o ści” arcyd ziełom . D zieje litera tu ry w duchu S tró żew sk ieg o p rzed sta w ia ły b y w ięc b ardziej i m n iej udane próby u zysk an ia „doskonałego sp e łn ie n ia ”.
M etafizyk a w a rto ści g ło szo n a przez G ołaszew sk ą otw iera odm ienną p ersp ek ty w ę.
D la badacza w y ch o d zą ceg o z ty ch założeń od sp ełn ien ia bardziej p ociągające jest poszu k iw an ie, od o d k rycia — w y n a la zek , od A b solu tu — człow iek . Stąd za in te r e so w a n ie czy n a w et p referen cja d la u tw o ró w a rty sty czn ie n ie d op racow anych, d la d zieł estety czn ie brzyd k ich , stąd uzn an ie za w a rto ścio w y każdego ek sp ery m en tu , jeśli ty lk o in ten cje, k tó re go zrod ziły, ocen i się jako w a rto ścio w e. C hociaż o n to lo - giczn e p od staw y d w óch p rzed sta w io n y ch sy stem ó w (w artość jako b y t i w a rto ść jako m ożliw ość) są n ie do p ogodzenia, w y d a je się, że d la h isto ry k a litera tu r y w p ełn i w sk azan e je st sto so w a n ie obu p ersp ek ty w . Są d zieła, jakich an tro p o cen - tryczn a teo ria w a r to śc i n ie o b ejm ie — n a leży tu cała litera tu ra relig ijn a , k tó rej
n ajw a żn iejsza w a rstw a , sfera bezp ośred n iego od sła n ia n ia w a rto ści s a c r u m , u legn ie w tym ujęciu u p rzed m iotow ien iu — ek sp resy jn a an aliza od p ow ie je d y n ie na p y tan ie, jak próba o sią g n ięcia św ięto ści m oże pom óc w rea liza cji w a r to śc i c z ło w ie czeń stw a. T eoria w artości n a d estety czn y ch p om in ie z k olei p rzy n a jm n iej połow ę skądinąd uznanych za w a rto ścio w e dokonań litera tu r y X X w iek u . Z ty ch u w ag w y n ik a w o c zy w isty sposób w n io sek , że ek lek ty zm w bad an iach h is to ry czn o lite
rackich należy uznać za u zasadniony, pod jed n ym w szak że w a ru n k iem — łą czen ie w praktyce n au k ow ej różnych sy stem ó w w a rto ścio w a n ia m u si być św ia d o m e i ró w nie jasn e dla badacza jak i dla czyteln ik a.
W „polon istyczn ą” część książk i w p ro w a d za p rzegląd ow y a rty k u ł H enryka M ark iew icza M y ś l a k sjo lo g ic zn a w p o ls k ie j nauce o lite r a tu r z e . O m aw iając d w u - w ieczn e d zieje tej m y śli autor p rzed staw ił w ie lk ą rozp iętość k ry terió w w a r to śc io w a n ia oraz zm ien iające się op in ie na tem at zasad n ości i roli ocen y w n a u ce o lite raturze. Z w rócił też u w agę na w zrastającą w ostatn ich d ziesięcio lecia ch d yspropor
cję m iędzy pogłębioną analizą ak sjologiczn ą p row adzoną przez e s te ty k ó w a bardzo sk rom n ym i osiągn ięciam i an alogiczn ej an alizy w p olsk iej m y śli h isto ry czn o - i k ry tyczn oliterack iej.
M yśl tę rep rezen tu ją w książce 3 m etod ologiczn e rozpraw y: M ich ała G ło w iń sk ieg o W a r to ś c io w a n ie w b adania ch li te r a c k ic h a j ę z y k p o to c z n y , E d w ard a B a lce- rzana P r z y m u s y a k sjo lo g ic zn e i S tefa n a S a w ic k ie g o K u ś w i a d o m e j ocenie w ba
d ania ch lite rackic h. A utorzy zgodni są co do jednego: od w a r to śc io w a n ia nie m a ucieczki.
D la G łow iń sk iego k on ieczn ość ta jest k o n sek w en cją sto so w a n eg o w badaniach litera ck ich języka, k tóry n a w et w w y p a d k u dużego n a sy cen ia w y sp ecja lizo w a n ą term in ologią nigdy n ie b ędzie ak sjologiczn ie ob ojętn y. D od atn ia lub u jem n a ocena tego zjaw isk a jest zdaniem autora każdorazow o uzależn ion a od zach ow ań p oszcze
g ó ln y ch badaczy.
N eu traln ego sta n o w isk a G łow iń sk iego n ie pod ziela B alcerzan , k tó ry w p rost tw ierd zi, że „w artościow an ie b adaw cze zn ajd u je się b liżej d ziałan ia p rzym u sow ego niż radosnej sp o n ta n iczn o ści” (s. 260). F akt, że d la badacza w a rto ścio w e jest w sz y st
ko, co p ow od u je d odatnie „poruszenie m y śli n a u k o w e j” (s. 264), p rzek reśla zdaniem autora P r z y m u s ó w a k s j o lo g i c z n y c h m o żliw o ści stw o rzen ia o b iek ty w n eg o system u w a rto ści literack ich .
Jed yn ą w książce k on cep cję sy stem u o cen y d zieła litera ck ieg o p rzed sta w ia S a
w ick i. Ś w iad om ej o cen ie d zieła litera ck ieg o sprzyja, zd an iem uczonego, in terp reta cja utw oru w trzech aspektach: dojrzałości p o ety ck iej, d ojrzałości osob ow ości „au
to ra ” i dojrzałości u rzeczy w istn ien ia w p isa n ej w tek st u tw oru k on cep cji dzieła.
D zieło w a rto ścio w e jest tw orem dojrzałym w każdym z ty ch w y m ia ró w . P ropo
zy cja S a w ick ieg o nie jest a b strak cyjn ym k on stru k tem teoretyczn ym . W ybitny zn aw ca N orw id a odsłan ia w rozp raw ie sw o ją „k u ch n ię” in terp reta cy jn ą , podaje p rzyk ład y sto so w a n ia kryteriu m d ojrzałości przy o cen ie p oszczególn ych w ierszy p oety i dopiero na tej p od staw ie p rezen tu je w ła sn ą k o n cep cję w a rto ścio w a n ia li
terack iego. W ydaje się, że p ostu low an e przez autora sto so w a n ie k ryteriu m dojrza
ło śc i nie ty lk o w o d n iesien iu do p oezji N o rw id a i z ja w isk jej p o k rew n y ch jest m o żliw e, w y m a g a jednak u ściślen ia p ew n y ch założeń. N ie chodzi tu n a w e t o św ia d om ie m etaforyczn y sen s k lu czow ego pojęcia, ale o d ok ład n iejsze w sk a za n ie w a ru n k ów o siągn ięcia przez d zieło d ojrzałości w trzech jej g łó w n y ch aspektach. Za
p ew n e bardzo u żyteczn e w tej dzied zin ie b y ły b y u sta len ia In gard en a i S tró żew sk ieg o , którego trzy sto p n io w a k o n cep cja w a r to śc i m oże bez żad n ych zm ian sta n o w ić p od staw ę sy stem u ocen y d zieła o p artego na k ry teriu m dojrzałości.
Trudno jednozn aczn ie stw ierd zić, czy sto so w a n ie k ryteriu m S a w ick ieg o byłoby poznaw czo płodne w ob ec dzieł, k tórych za ło że n io m id eał d ojrzałości jest zu p ełn ie o b cy. Jedno jest w szak że p ew n e — ty lk o ta k ie od w ażn e k on cep cje m ogą w y p r o
w adzić nas z am orficznej o tch ła n i, w k tórej dla historyk a litera tu ry w a rto ścio w e staje się w szy stk o to, co p o w o d u je p oruszenie m y śli nau k ow ej.
N ie ste ty na trzech w sp o m n ia n y ch rozpraw ach kończy się zasadnicza część k sią ż
ki, którą m ia ły w y p ełn ić różn ie zorien tow an e refle k sje m eto d o lo g iczn e na tem at w a rto ścio w a n ia w litera tu r o zn a w stw ie. Jako niep rop orcjon aln ie o b szern e u zu p ełn ie
n ie głó w n eg o nurtu rozw ażań m ożna trak tow ać rozpraw ę S ta n isła w a D ąb row sk iego o rozw oju p ogląd ów K o n sta n teg o T roczyń sk iego oraz ciek aw ą, dzięki za sto so w a n iu klu cza ak sjologiczn ego, in terp reta cję tw órczości S ta n isła w a L em a pióra Jerzego Jarzębskiego.
T rzecia i ostatn ia część k sią żk i m iała u d ok u m en tow ać w ażn ość prob lem atyk i ak sjologiczn ej na teren ie in n y ch sztuk. P o tw ierd za tę w ażn ość fen o m en o lo g iczn a analiza w artości dzieła m u zyczn ego n apisana przez B ohdana P ocieja. K om unikat Ju liu sza B u rsk iego o w a rto ścio w a n iu w k lasyczn ej teorii film u jest zb yt krótki, by m ógł w zn ieść się ponad o g ó ln ik o w e sp ostrzeżen ia i uw agi. R efle k sje K rystyn y Z w oliń sk iej o ak cjon izm ie w sztu k ach p la sty czn y ch p otw ierd zają to, co na tem at k u ltu ry i k ontrkultury n ap isał w e w sp om n ian ym w cześn iej eseju M oraw ski.
J eśli na pod staw ie lek tu ry lu b elsk ieg o zbioru będ ziem y ch cieli sta w ia ć w n io sk i dotyczące naszej ak sjologii ogóln ej i litera ck iej, dw a sp ostrzeżen ia narzucą się ze szczególn ą siłą. P ierw sze d otyczy n iep od zieln ej dom in acji fen o m en o lo g ii w a k sjo lo g ii p olsk iej. S y stem o w e rozp raw y filo zo fó w (S tróżew sk i, G ołaszew sk a), k ap italn a analiza w a rto ścio w ej stru k tu ry d zieła m uzyczn ego (Pociej) — to rozw ażan ia fe n o m en ologów . R ów n ież k o n cep cja S a w ick ieg o n aw iązu je do u sta leń In gard en a i S tró żew sk ieg o . C ztery n a jw a żn iejsze te k sty tom u p o w sta ły w ięc w kręgu o d d zia ły w a n ia fen om en ologii. D rugie sp ostrzeżen ie potw ierd za d iagnozę M arkiew icza. W obec sy stem o w y ch ujęć este ty k ó w prop ozycje litera tu ro zn a w có w sp raw iają w rażen ie w stęp n y ch u sta leń — w czterech referatach w y b itn y ch m etod ologów jak bum erang pow raca m yśl, że od w a rto ścio w a n ia n ie m a u cieczki, że w a rto ściu je każdy, ale z a led w ie jeden autor w ych od zi poza to stw ierd zen ie rekon stru u jąc w ła sn y sy stem ocen y utw oru.
Z n iecierp liw o ścią czekam na nie zap ow ied zian ą przez żadne w y d a w n ictw o książk ę m oich m arzeń, w k tórej nasi n a jw y b itn iejsi badacze odtw orzą sw oje k ry teria w a rto ścio w a n ia i ocen y d zieła literack iego. Z anim tak a k siążk a p ow stan ie, m in ie z p ew n o ścią sporo czasu. Szkoda zatem , że red ak torzy p u b lik acji lu b elsk iej zrezy g n o w a li z u w zg lęd n ien ia d y sk u sji, jak ie się podczas sym pozjum od b yw ały.
D ruk n a w et m ałej części w y p o w ied zi d y sk u sy jn y ch b yłb y n ajlep szym sp ełn ien iem osta tn ieg o , ale nie n ajm n iej w a żn eg o zadania, jakie p o sta w ili przed sobą organ iza
torzy: k on fron tacji różnych sta n o w isk m etodologicznych.
M a r e k M ikos
L i n d a H u t c h e o n , A THEORY OF PA R O D Y . THE T EA C H IN G S OF T W EN T IE TH -C EN T U R Y ART FORM S. N ew York and L ondon 1985. M ethuen, ss. 144.
T ytu ł k sią żk i L indy H u tch eon m ożna rozum ieć w znaczeniu, jakie n iesie grecki źród łosłów . A T h e o r y of P a r o d y n ie jest b ow iem cią g iem tw ierd zeń podporządko
w a n y ch zasad zie w zajem n ego w y n ik a n ia , lecz reflek sy jn y m oglądaniem , rozw aża
n ia m i nad fen o m en em parodii. A u tork a pod ejm u je w y siłe k b ad aw czy z p ełn ą św ia d o m o ścią złożon ości zja w isk a oraz ograniczeń, jakie narzuca, i m ożliw ości, ja k ie stw arza w sp ó łczesn a w ied za o literaturze.
N iep ra w d ziw e zresztą byłoby stw ierd zen ie, że jest to k siążk a tylk o o parodii.
P rz y ję c ie w ie lu p u n k tów w id zen ia — liczb a m n oga jest tu jak najbardziej u zasad