• Nie Znaleziono Wyników

Korespondencja Adama Mickiewicza ze Stefanem Garczyńskim

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Korespondencja Adama Mickiewicza ze Stefanem Garczyńskim"

Copied!
25
0
0

Pełen tekst

(1)

Grzegorz Szelwach

Korespondencja Adama Mickiewicza

ze Stefanem Garczyńskim

Napis. Pismo poświęcone literaturze okolicznościowej i użytkowej 5, 245-268

1999

(2)

7t#P*JS

Seria V 1999

G rzegorz S zelw ach

K orespondencja Adam a M ickiew icza

ze S tefanem G arczyńskim

1 .

W

ydaje się, że żaden z przyjaciół nie był M ickiew iczow i tak sym patycznym i dro g im ja k „przyjaciel w p ełn y m zn aczeniu tego słow a, bo i tow arzysz w ęd ró w ek i tułaczki i słuchacz piln y i u czestn ik «teologicznych sporów» i pisarz-kolega — Stefan G arczyński, «Stefunio»”1. N ic też dziw nego, że do czasu przyjazdu G arczyńskiego do R zy m u , czyli do 3 m arca 1830 ro k u , M ickiew icz czuł się o sa m o tn io n y w tow arzystw ie różniącego się m e n ­ talnością A n to n ieg o E dw arda O d y ń ca, na co skarżył się F ranciszkow i M alew skiem u: „(...) m ój tow arzysz zbyt ró żn i się i w iek iem i m yślam i, i całym życiem ; nie m a w ięc m iędzy nam i takich zw iązków , w ja k ich żyć p rzy w y k łe m ” (R zym , 2 II 1830; X IV 514)2. Jeszcze dobitniej pisał później o sw ym ro zm in ięc iu się z O d y ń c e m w liście do Józefa Jeżow skiego: „Jestem m o raln ie sa m o tn y zupełn ie, bo tow arzysz m ój do b ry ju ż całym n ie b em ró żn i się ode m n ie i sp o so b em m yślenia, i czucia, i nie mając m iędzy sobąjęzyka, zam k n ęliśm y się w skorupach; w yjąw szy to, że razem m ieszkam y, zdaje się, żeśm y daleko od siebie” (R zym , koniec II 1830; XTV 520). Z a te m przybycie Stefana zm ien iło bardzo sytuację poety, poniew aż G arczyński przew yższał „trzp io to w ateg o ” O d y ń ca sw ym refleksyjnym u m y słem , pow agą i szerszym h o ry z o n te m zainteresow ań. Je g o w zajem ne sto su n k i z M ickiew iczem m ogły ułożyć się

1 M . D an ilew iczow a, Miles, vates, exul [w:] taż,Pierścień z H erkulanum i płaszcz pokutnicy. Szkice literackie, Londyn 1960, s. 63.

2 W szystkie cytaty z listów Adama M ick iew icza pochodzą z Wydania J u b ileu szo w eg o D zie l pod red. J. Krzy­ żan ow skiego, Warszawa 1955, t. XTV-XV (dalej oznaczane w tekście nazwą m iejscow ości, datą, liczbą tom u i n u m erem strony).

(3)

inaczej niż O d y ń ca , który w p raw d zie pisał, że podczas pierw szej w izyty gospodarz nie poznał G arczyńskiego i dop iero o n sam uratow ał sytuację, ale te n nieoczekiw any p rzebieg spotkania w ynikał raczej, ja k w o ln o sądzić, ze skrępow ania obecnością O d y ń c a 3.

P rzyjaźń M ickiew icza z G arczyńskim utrzy m an a była w ro m an ty czn y m stylu, ja k n ie ­ gdyś, gdy w okresie k o w ień sk o -w ile ń sk im poeta m iał silne i praw dziw e zw iązki uczuciow e ze sw oim i koleg am i-filo m atam i. M ickiew icz bardzo potrzeb o w ał takiej przyjaźni praw ie przez całe sw oje życie.

O b ec n ie zn an y ch je s t osiem listów M ickiew icza do G arczyńskiego i je d en a ście G arcz y ń ­ skiego do M ickiew icza. O b e jm u ją one m ięd zy in n y m i okres pow stania listopadow ego (w ysłane z L ukow a w W ielkopolsce), je d e n w cześniejszy w ysłany przez M ickiew icza z R zy­ m u , w iększość zaś je st w ym ianą ko resp o n d en cji m iędzy P aryżem a D re z n e m (z w yjątkiem d w ó ch o sta tn ic h listów G arczyńskiego w ysłanych z F ra n k fu rtu i ze Strasburga). W iele z tych listów zaginęło, tzn. w szystkie G arczyńskiego do M ickiew icza z 1831 roku oraz M ickiew icza do G arczyńskiego z 1832 i czerw ca 1833 roku. W iadom o zresztą, że listy M ickiew icza d o tarły do nas po c e n zu rze W ładysław a M ickiew icza — syna poety, który u su w ał z ko resp o n d en cji ojca n ie k tó re fragm enty. P rzez to znam y ją na tyle, na ile nam pozw olił.

W czasie, kiedy się poznali, M ickiewicz był znanym poetą o dużym dorobku, Garczyński znaczył jeszcze w tedy niewiele i nie ujawniał nikom u swej twórczości. W Rzym ie obydwaj rozm aw iali na tem aty z zakresu filozofii, literatury i polityki, zapewne nieraz też ścierały się ich różne stanowiska w obec filozofii H egla4, a m oże także na tem at szans p ow odzenia pow stania zbrojnego w Polsce. W kilka m iesięcy później było dane im przekonać się o tym osobiście.

3 ,W przeszłą sobotę, dnia 3 (...) marca, siedzieliśm y sobie, jak zw ykle po kawie, zatopieni każdy w swojej literaturze. A w te m otwierają się drzw i i w ch o d zi jakiś m łodzieńczyk , blondyn ładny, rum iany i z w eso ły m u śm iech em , jakby p ew n y serd eczn ego przyjęcia, idzie w prost ku A dam ow i. Ten p od n iósł oczy, spojrzał, ale ani się ruszył z kanapy. M ło d zień czy k zachwiał się n ieco, ale nie tracąc fantazji zbliża się i zapytuje: «Pan m nie nie poznaje?» — «Przepraszam» — odpow iada m u zim n o, nie rozbudzony jeszc ze z zaczytania Adam . — «Jestem Stefan Garczyński». A dam się przecież poruszył, ale w idać b yło w yraźnie, że nie lepiej nazw isko gościa jak i rysyjego przypom inał. M ło d zień czy k zm ieszał się strasznie, pobladł raptem i p oczerw ieniał, że aż mi się żal go zrob iło, tym bardziej, że m i przyszła na pam ięć w łasna moja niegdyś scena z C h od an im . D o p iero gdy m u w yd ek lam ow ał w yraźnie i d obitnie, że się poznali w Berlinie i że on go to pierw szy zaprow adził i zapoznał z G ansem [historykiem — G. S.], dopiero w reście Adam przyszedł do roztropu i zaczął spełniać obow iązek g ościn n ego i uprzejm ego gospodarza. Ja zaś, aby zatrzeć do reszty to niem iłe w rażenie, o d ezw a łem się żartobliw ie d o gościa, że jeśli liczył na pam ięć pana M ickiew icza co do fizjogn om ii i nazw isk, to się fatalnie om ylił, b o ja m yślę, że on sam siebie kiedyś w e zwierciadle nie p o z n a ,ja k ju ż raz sw ego nazw iska zapom niał. (...) A dam zaczął się śmiać, a m ło d zień czy k nie pytając naw et kto jestem , zw rócił się do m n ie z tak m iłym u śm iech em i tak czu le podał m i rękę, że m i się (...) od razu pod ob ał” (A. E. O d yn iec, Listy z podróży, opr. M . Toporow ski, w st. M . D ern ałow icz, t. 2, Warszawa 1961, s. 19 8 -1 9 9 — do Ignacego C h od źk i, R zym , 9 III 1830).

4 H egel „serce i u m ysł (... ) Stefana jak pająk p szczołę oplątał” — pisał O d yn iec w tym sam ym liście do C h od źk i (op. cit., s. 205), a Julianow i Korsakowi opisyw ał G arczyńskiego: „w teoriach, w m yślach, a zw łaszcza w rozum ow aniach kręci się, jak d erw isz w m eczecie, w form ułkach m yśli niem ieckiej, a ju ż jak przed trum ną Proroka bije czo łem przed system em H eg la ” (Rzym , 14 III 1830; tamże, s. 219). W ładysław M ick iew icz w Żywocie A dam a Mickiewicza (t. 2, Poznań 1892, s. 99), zaznacza iż „Garczyński (...) całą energią trawił na zgłębianie system atów filozoficzn ych niem ieckich, gdy Adam oderw ał go od spekulacji abstrakcyjnych i otw orzył m u d zied zin ę p oezji”. J ed n o cześn ie sam poeta przyznawał w liście do H iero n im a Kajsiewicza: „Ja

(4)

K o re sp o n d e n c ja A d am a M ic k ie w icza ze S te fa n e m G arc z y ń sk im 247

2.

W iadom ość o w y b u ch u pow stania listopadow ego dotarła do G arczyńskiego w R zym ie w połow ie g ru d n ia 1830. N ie zważając na zły stan zdrow ia, p ostanow ił n aty ch m iast w yruszyć z R z y m u 5, aby w ziąć czynny udział w w alce o w olność Polski, „gna do kraju, gruźlicę na kołku w iesza”6. W yjeżdża przez N ie m c y i ro d zin n ą W ielkopolskę do K rólestw a, w W arszawie je s t ju ż w początkach lutego 1831 roku. W stępuje do arm ii ja k o zw ykły szeregow iec.

To, że M ickiew icz ostatecznie nie w ziął udziału w pow staniu, je s t o sobną spraw ą, o której ju ż w ypow iedzieli się m ickiew iczologow ie . F aktem pozostaje, że w yjazd G arczyńskiego skłonił M ickiew icza do pow zięcia o dpow iedniej decyzji. Pozostał je d n a k w e W łoszech, zw lekał z w yjazdem . W m arcu 1831 roku pisał do G arczyńskiego: „Siedzę dotąd w R zym ie i dręczę się i n u d zę . R óżne okoliczności w yjazd m ój wstrzym ały. Teraz w R om an ii ro zru ch y 1 drogi nie bardzo bezpieczne. M yślę je d n a k ruszyć, zwłaszcza że m a m o czym . Twoje 300 thal. o d eb rałem . W ypłacę R z ew u sk iem u za H u b e g o 200 franków, sobie 100. R esztę, czy nie odbierzesz u W aleriana [K rasińskiego], bo i sam po trzeb u ję kilkuset fran k ó w ?” (Rzym , 2 III 1831; X IV 578). Jarosław M aciejew ski zauw aża, że list te n należy czytać w kontekście jakiejś akcji zb ierania pien ięd zy na rzecz pow stania. „(...) A w ięc M ickiew icz odeb rał w R zy­

m ie 300 talarów, czyli 1080 franków, któ re p o w in ie n był odebrać od kogoś G arczyński. Po załatw ieniu je g o i R o m u ald a H u b e g o długów , któ re obaj zaciągnęli u H en ry k a R zew uskiego (p raw d o p o d o b n ie na koszta p o d ró ży do W arszawy), resztę, tj. jeszcze 680 fran k ó w — poleca M ickiew icz odebrać G arczyńskiem u w W arszawie z sw oich w łasnych, zebranych tam za

O

sprzedaż książek pieniędzy, któ ry m i dysponow ał W alerian K rasiński”u.

Tym czasem w cześniej — 19 lutego — w sław ił się Stefan G arczyński w bitw ie pod G rochow em , za co awansował do stopnia w achm istrza drugiego szw adronu Jazdy Poznańskiej, 18 marca był ju ż podporucznikiem i adiutantem generała Jana N ep o m u c en a U m ińskiego. 30 sierpnia ju ż ja k o p o ru c z n ik brał udział w d w u d n io w ej w alce o stolicę, 12 w rześnia został o d zn a cz o n y Z ło ty m K rzyżem W ojskow ym , a w d n iu dram atycznej kapitulacji — 25 w rześnia został zd em o b ilizo w a n y rozkazem szefa S ztabu G łó w n eg o — L udw ika K am ińskiego .

przynajmniej nie m ó g łb y m go [H egla — G. S.] zrozu m ieć bez objaśnień i w yk ład ów G arczyńskiego, który w iele lat H egla słu ch ał” (Paryż, koniec X I 1833; X V 109).

5 W edług św iadectw a Sergiusza Sob olew sk iego, tuż przed w yjazdem z R zym u Garczyński zakradł się do m ieszkania M ickiew icza i zabrał m u gotów kę, potrzebną na opłacenie podróży do pow stańczej Warszawy, aby je zw rócić dopiero w lutym 1831 roku. O p ó źn iło to znacznie podróż M ickiew icza, który z p o w o d u braku środków finansow ych wyjechał z R zym u do Paryża d opiero 19 kwietnia, udając się w dalszą drogę w kierunku ziem polskich (zob. R. M . Bliith, Psychogeneza „Snu w Dreźnie", „Przegląd W sp ółczesn y” 1925 nr 39, s. 9 7 -1 1 1 , przedr. [w:] ten że, Pisma literackie, Kraków 1987, s. 30). Bogdan Zakrzewski nazywa op ow ieść S ob olew sk iego „bałamutną” (M ickiewicz w Wielkopolsce, Poznań 1949, s. 44).

6 J. Sztaudynger, O poecie, któremu M ickiew icz uystaw il pom nik w Auinionie, „C zas” 1938 nr 277, s. 9.

7 P od n iosłem tę kw estię w Korespondencji A dam a M ickiewicza z Joachimem Lelewelem, „N ap is”, seria III, 1997, s. 127. Por. Z . Stefanow ska, G eniusz poety, geniusz narodu. M ickiewicz wobec powstania listopadowego, „Teksty D r u g ie ” 1995 nr 6, s. 19 -3 1 .

8 J. M aciejew ski, M ickiewicza wielkopolskie drogi. Rekonstrukcje i refleksje, Poznań 1972, s. 86. 9 Inform acje za: Z . Szeląg, Stefan Garczyński w powstaniu listopadowym, „Fakty” 1980 nr 47, s. 9.

(5)

W yczerpany fizycznie i psychicznie p o w rócił do L u b o stro n ia w P oznańskiem . S tam tąd 25 p aździernika 1831 ro k u pisze do O dyńca: „Stan m ój u m y sło w y je st okropny. Boże, Boże! kiedyż się zakończy?... [W sp o m in aje d en epizod z pow stania] M ój k o ń padł zabity. Kula trafiła w pałasz i zgięła zupełnie. Ja żyw zostałem . P rzecież gdybym był w iedział... b yłbym śm ierć p rz y m u sił...”10.

G arczyński był pod stałym n ad z o rem pruskiej policji, w iedział też, że za udział w pow sta­ n iu zostanie skonfiskow any je g o m ajątek, a nade w szystko głęboko przeżyw ał u p ad e k p o ­ w stania, za któ ry o b w iniał je g o n ie u d o ln y ch przyw ódców . Ten list do O d y ń ca je s t odbiciem w szystkich je g o zw ątpień, w szystkich rozczarow ań i n ie p o w o d z eń po zło że n iu b ro n i i kapi­ tulacji Warszawy.

G dy M ickiew icz znalazł się w P oznańskiem , „ciceronow ać m u będzie G arczyński in per­ sona lub per procuram a L itw in rz e m ie n n y m dyszlem krążyć będzie po sp ow inow aconych ze

1 1

S tefu n ie m d w o ra ch (...)” . K iedy na m o m e n t ich drogi się rozeszły, zn iecierp liw io n y M ickiew icz pisze 27 g ru d n ia do G arczyńskiego, nie znając pow odów , dla któ ry ch nie p o w ró c ił do Łukow a, m ajątku Józefa G rabow skiego: „C zekałem na ciebie w ierząc tw o im o b ie tn ic o m . W idać, że (...) całe p okolenie kasztelańskie W ielm o żn y ch G arczyńskich n iesło w - n e ” (Ł ukow o, 27 X I I 1831; X IV 598).

Tak w ięc rozd zielen i przyjaciele w ty m okresie utrzym yw ali koresp o n d en cję. D ziś z ta m ­ tego ok resu zn an e są tylko dw a listy M ickiew icza do G arczyńskiego, listy tego ostatniego zaginęły, a było ich w ięcej, skoro M ickiew icz pod sam k oniec ro k u pisze: „G dybyś m n ie w każdym liście po tro c h u siebie przesyłał, ju ż by cię z połow a przybyła d o nas. Z aw sze i to d o b rze, że m a m co d zień od ciebie listow ne d o b ran o c albo dzień dobry. (...) Słychać, że m asz z p[anią] P later jech ać, k tóra p o d o b n o za kilka d ni w yruszy; ja k że w ięc b ęd z ie m y m ogli w idzieć [się] z sobą?” (Ł ukow o, ok. 2 9-31 X II 1831; X IV 599).

Stefan G arczyński nie przebyw ał w W ielkopolsce długo. Ś ledzony przez policję i zagro­ żony w ię z ie n ie m zm u szo n y był do w yjazdu. U d a ł się do D re z n a w początkach stycznia 1832 roku, rozpoczynając życie w ygnańca.

W iosną 1833 roku G arczyński spróbuje raz jeszcze w łączyć się w w ir rew olucyjnych w ydarzeń. W iązał o n nadzieję z szykującą się w ted y rew olucją w N iem cz ec h . Po je j w y b u c h u w e F ran k fu rcie pisze M ickiew icz d o G arczyńskiego: „C hciałbym puścić się gdzie z Paryża. C zek a m y w y p ad k ó w w N ie m c z e c h ; i tu rzeczy d łu g o stać nie m ogą. Ale w y o N ie m c z e c h lepiej w iecie. M a m p rzeczucie d o b re od niejakiego czasu i zdaje m i się, że w k ró tce gdzieś coś w ażn eg o zajdzie” (Paryż, 8 IV 1833; XV 66).

W ydarzenia te m iały w najbliższym czasie ogarnąć W ło ch y i zapoczątkow ać rew olucję p ow szechną. 17 kw ietnia G arczyński (zgodnie z typow o polsk im w yp atry w an iem szans dla

10 A. E. O dyniec, Wspomnienia zprzeszłosci opowiadane Deotymie [Jadwidze Łuszczew skiej], Warszawa 1884, s. 394. 11 M . D an ilew iczow a, op. cit., s. 64.

(6)

K o re sp o n d e n c ja A dam a M ic k ie w icza ze S te fa n e m G a rc z y ń sk im 249

^✓ 12 •

spraw y narodow ej w szędzie tam , gdzie toczyła się w alka o w olność) in fo rm u je M ic k ie w i­ cza: „Tu i w szędzie w N ie m c z e c h spokojnie i spektaklu być nie m oże; ja na w sch ó d p atrz ę ”

13

(D rez n o , 17 IV 1833; s. 103) . N a zaw artą w tym liście propozycję spotkania M ickiew icz odpow iada: „Ale z w id ze n ia się naszego nie w iem , czy co będzie! T ru d n o nam z m iejsca ruszyć: p asp o rtó w nie m a, do N ie m ie c nie puszczają, a p rzekradłszy się tru d n o nazad w rócić! F inanse też w lichym stanie. D o S trasburga n aw et d o k try n ery nas nie chcą puszczać i w szyst­ kich stam tąd w yrugow ali. Ja m iałem projekta na W schód, po w ierzam tibi soli i E dw ardow i; ale pokój z Ib ra h im e m p o d o b n o m n ie o dejm ie sposobność puszczenia się w tam te stro n y ” (Paryż, 6 V 1833; X V 72). Z listu w ynika, dlaczego wyjazd do S trasburga był niepewny. W 1833 ro k u „Ibrah im -P asza, syn w icekróla E giptu M e h e m e d a A lego, prow adził zwycięską w o jn ę z Turcją, p opieraną przez Rosję. W tej sytuacji w ielu polskich o ficerów na czele z g en erałem H e n ry k ie m D em b iń sk im pospieszyło w szeregi Ibrahim a, aby w alczyć przeciw je d n e m u z naszych zaborców. G arczyński w iedział o tych w y darzeniach i (...) g otów był razem z M ick iew iczem wziąć w n ic h udział, by w ykorzystać jeszcze raz okazję służenia spraw ie p olskiej”14. 27 m aja p rosił G arczyński M ickiew icza: „G dybyś tw ego zam iaru z myśli nie w ypuścił, poczekaj dw a m iesiące przynajm niej. (...) P ojechalibyśm y ra z e m ” (F rankfurt, 27 V 1833; s. 106). H isto ria zdecydow ała je d n a k inaczej, gdyż w czerw cu 1833 ro k u „pod naciskiem A nglii uczestnicy k o n flik tu przystąpili do pokojow ych ro z m ó w ”

3.

R ole ro m an ty czn y c h przyjaciół zakładały daleko nieraz idącą in gerencję w życie u cz u cio ­ w e ob iek tu przyjaźni (np. rola filom atów w rom ansie M ickiew icza z M arylą We reszczaków ną czy też przyjaciół Z y g m u n ta K rasińskiego w je g o rom ansie z J o a n n ą B obrow ą). G arczyński odegrał ró w n ież taką rolę w p rze rw an iu m od n eg o , „pub liczn eg o ” ro m an su M ickiew icza z K onstancją Ł ubieńską, który został naw iązany latem i k o n ty n u o w an y je sie n ią 1831 roku, podczas p o b y tu M ickiew icza w W ielkopolsce, zw łaszcza w S m iełow ie i B udziszew ie. K on­ stancja, n ie zro zu m ian a przez m ęża — Józefa, zdecydow ała się na zw iązek z M ickiew iczem . We w rz eśn iu tego ro k u poeta był ojcem ch rz estn y m je j czteroletniej córki — M arii Tekli. Ja k pisze Z d zisław Szeląg, Ł ubieńska „opuściła (...) m ęża, czw oro dzieci i w początkach m arca [1832 roku] przybyła do D re zn a z zam iarem połączenia się z M ic k ie w icze m ”16. Sytuacja ta stała się k łopotliw a dla niego, gdyż K onstancja zdecydow ała się na rozw ód z m ę ż e m i ślub

12 Z ob . S. Skwarczyńska, M ickiewicz a reu>olticja frankfurcka w 1833 r. (O nowe oblicze M ickiewicza w latach

1 8 3 2 -1 8 3 3 ), [w:] Z ja z d naukowy polonistów. 1 0 -1 3 X 1 1 1 9 5 8 , W rocław 1960, s. 540.

13 Cytaty z listów Stefana G arczyńskiego pochodzą w w ięk szości z wydania: Korespondencja A dam a M ickiewi­

cza, t. II, Paryż 1872 (oznaczane dalej nazw ą m iejscow ości, datą i nu m erem strony). K orespondencję Gar­

c z y ń s k ie g o d a tu ję za: L is ta m i do A d a m a M ickieu>icza w M u z e u m M ic k ie w ic z a w P a ryżu , opr. J. O d ro w ą ż-P ien ią żek , „A rchiw um Literackie” t. 12, W rocław 1968, s. 6 1 -6 3 .

14 Z. Szeląg, Stefan Garczyński. Zarys biografii, Kielce 1983, s. 144. 15 Tamże.

(7)

z A dam em . N ie p o m o g ło odtrącenie, gdyż „latem 1832 roku podjęła kolejną, nie ostatnią zresztą, p ró b ę zn iew olenia p o e ty ”17.

Trzeba zaznaczyć, że histo rię tego nieszczęsnego ro m an su znam y bardziej z listów G ar- 18

czyńskiego niż M ickiew icza .

G arczyński persw adow ał przyjacielow i bezsensow ność tego zw iązku. J u ż 25 sierpnia 1832 ro k u pisał do M ickiew icza: „Pani Ł... w E m s dopytyw ała się listam i o tw ój p obyt — m a m nadzieję, że cię przecież m olestow ać nie b ęd z ie”19. Kolejny, w ażny dla konfliktow ej znajom ości M ickiew icza z Ł ubieńską list napisał G arczyński w p aźd ziern ik u , po o trzy m an iu listu od p o ety (nie zachow anego, najpraw dopodobniej zniszczonego przez W ładysław a M ickiew icza). Pisał w nim :

„C hc(ę) ci d o kładnie o krokach p. Ł. zdać spraw ę. W iedz, że po d w u ty g o d n io ­ w y m pobycie w D re ź n ie w yruszyła do d o m u na koniec. M a ona serce bardzo do b re, ale lekkom yślna i nieuw ażna. Będąc do ta jem nicy przez nią sam ą p rzy ­ puszczony, m ó w iłe m z nią bez o g ródek — zdaw ało m i się bow iem , że ona p rzez swój w yjazd — albo — B ó g ją tam w ie przez co — rzecz rozm azała. Z daje się, że ktoś trzeci (m a podejrzen ie na kuzyna jakiegoś) listy tw oje przejął — i tym sposobem na ja w w szystko w yszło. C ierpiała bardzo, byłem tego św iad­ kiem . O d eb raw sz y listy uspokajające z d o m u , w yjechała dość w y p o g o d zo n a — j u ż w d o m u być m usi. Tak w ięc cała rzecz skończona — do pojed y n k u w ątpię, żeby przyszło — znam szlachtę naszą. (...) O d Ł. m am niezabudkę, dla ciebie. R ozstaliśm y się bardzo dobrze, chociaż z początku kw aśno było, bo list tw ój, w k tó ry m ś o ch o ro b ie z jej przyczyny donosił, dotk n ął m ię m o c n o i nie żało­ w ałem prawdy. W sekrecie przed tobą opow iadała m i rzecz całą, m yśląc, że od ciebie nic n ie w iem . M iała ona m yśli różne i dziw ne. Z b ijałem ją kategorycz­ ny m sposobem . K iedy o rozw odzie m ów ić poczęła, ja o nieszczęściu ro zp ra­ w iałem ; kiedy o obietnicach — ją o szlachetności duszy i ofiarach. D osyć pow iedzieć — zu p e łn ie jej z głow y daw ne w ypadły projekta — pod koniec do dzieci tylko w zdychała, a o tobie ja k o przyjacielu d o zg o n n y m m ów iła... Toć przyrzec je j m u siałem , zm ieniw szy po d koniec to n praw d w słow a pociechy, że ty o niej nie zapom nisz, a ja po przyjeździe do Paryża p o rtre t twój nadeślę.

17 Tamże, s. 1 1 7 -1 1 8 . Z ob. też: Z. Sudolski, Miłość w życiu Mickiewicza — legenda i prawda. Mar)>la — Karolina — Konstancja — Ksawera, „Przegląd P o w szec h n y ” 1993 nr 2, s. 2 7 4 -2 9 1 .

18 ,W ładysław M ick iew icz (...) cytuje od n ośn ą korespondencję i materiały do tego rom ansu, skracaje w spo­ sób godny syna, a nie biografa o b iek ty w n eg o ” (B. Zakrzew ski, op. cit., s. 87). W iele fragm entów dotyczących tego rom ansu zostało przez W. M ickiew icza op u szczonych w Korespondencji Adam a M ickiewicza i w pierw szym w yd an iu Żyw ota A dam a M ickiewicza (t. 1 -2 , Poznań 1892). D o p iero drugie w ydanie Ż yw ota... (Poznań 1931) i następne w ydanie Korespondencji uw zględniają p om inięte fragm enty z listów G arczyńskiego — zob. J. K lei­ ner, M ickiew icz, t. 2: D zieje Konrada, cz. 1, Lublin 1948, s. 233, przyp. 2.

19 Stefan G arczyński do Adam a M ickiew icza, D rez n o , 25 VIII 1832, [w:] J. M aciejew ski, M ickiewicza

wielkopolskie drogi..., s. 4 7 7 -4 7 8 . To o p u szczo n e zdanie opublikow ała też M . D ern ałow icz, Kronika życia i twórczości M ickiewicza. M arzec 1832 — czerwiec 1834, Warszawa 1966, s. 93.

(8)

K o re sp o n d e n c ja A d am a M ic k ie w icza ze S te fa n e m G a rc z y ń sk im 251

O tó ż i pacta cotwenta, kochany A dam ie: (...) K ocha ciebie biedaczka — i dlatego w arto jej w in y odpuścić...”20.

D zięki in te rw e n cji G arczyńskiego skandal ro d zin n o -o b y cz ajo w y został załagodzony. K onstancja pow ró ciła d o m ęża i dzieci.

26 listopada jeszcze raz pisze G arczyński do M ickiew icza w tej spraw ie: „Z p. Ł. w szystko m a m nadzieję u k o ń cz o n e — przyszłych w ięc rzeczy nie bierz ju ż do serca — dosyć cię

7}

n a m o rd o w a n o ...”“ . Ale z k o resp o n d en cji G arczyńskiego w iadom o, że Ł ubieńska w y k o rzy ­ stywała go do przesyłania pam iątek M ickiew iczow i i chciała uczynić p o śred n ik iem w o d n a ­ w ian iu ro m an su . Pisze on do A dam a: „Posłałem (...) [ci] lorn etk ę ze złotym ła ń cu c h em , czy odeb rałeś?” (D rez n o , 9 I 1833; s. 96). Tak w ięc nękający M ickiew icza rom ans, w ydaw ało by się zażegnany, z n ó w pow raca w k orespondencji. W je d n y m z listów do G arczyńskiego poeta pisze: „C zęsto je s te m zm ęczony m oralnie, w iesz z jakiej przyczyny. N ieszczęściem , dotąd nie m ogę o d p o k u to w ać i w id zę chęć w plątania m ię zn o w u koniecznie. P ostan o w iłem nic nigdy nie odpisyw ać. N ic też o tym nie gadaj i nie pisz n ig d zie” (Paryż, 5 III 1833; X V 59). Poeta b ro n ił się p rzed tym uczu ciem , ro m an su nie chciał odnaw iać.

K olejne dysk retn e w y n u rz e n ia M ickiew icza na tem at pani Ł ubieńskiej są zaw arte w liście do G arczyńskiego z 8 kw ietnia 1833 roku: „D om eyko w idział m n ie nieraz g łęboko sm u tn y m , ale z in n y ch przyczyn, o k tórych w iesz nieco. O n m yśli, że to bieda finansow a albo figle d em o k raty czn e tak m ię dotykają” (Paryż, 8 I V 1833; X V 66). D latego też jeszcze w ty m sam ym m iesiącu G arczyński odpow iada sw em u przyjacielow i, nieelegancko dyskredytując m o ra l­ ność K onstancji Ł ubieńskiej: „N ie w iem , drogi m ój A dam ie, ja k sobie m ożesz w y rz u ty robić w sp o m n ie n ie m z rzeczy, która n aw et na pam ięć nie zasługuje. P Ł. je s t to kobieta, k tórą każdy, co w iersze pisze, przew racać by m ógł na praw o i na lewo. Z re sz tą ona tego bigosu naw arzyła. — B rzydką je s t kokietką, nic w ięcej. D o b rz e robisz, że nie pisujesz, ale i m yśleć o niej grzechem , osobliw ie tobie. N ik t jej p ew n o więcej praw d nie nagadał ja k ja. M ię d zy in n y m i d o w o d ziłem , że tw ego m ałego palca nie w arta”

Z aś 14 m aja tego roku G arczyński u jaw nił M ickiew iczow i „własny ro m an s z jakąś m ężatką, napisał bez o g ródek o ów czesnych sposobach k ończenia takich p rze lo tn y ch m ę

-23 • • •

skich p rzy g ó d ” . O to co pisał: „Jeśliś ty w iele cierpiał z przyczyny p. Ł . , ja nie m niej z innej przyczyny. Ale o ty m nie p iśm ien n ie m ów ić. W iedz tylko, że nasze dosyć p o d o b n e stosunki były, dlatego D re z n o z u k o n te n to w a n ie m o p u sz cz am ” (D rez n o , 14 V 1833; s. 105). Je st to

20 Stefan G arczyński do Adama M ickiew icza, D rez n o , 26X 1 1832, [w:] R. M . B. [R. M . B liith ], N iezn a n y list

Stefana Garczyńskiego do Adam a M ickiewicza w sprawie Konstancji Łubieńskiej, „A teneum ” 1938 nr 6, s. 962.

21 Tamże, s. 963.

22 Stefan G arczyński do Adama M ickiew icza, D rez n o 17 IV 1833, [w:] J. Kleiner, op. cit.; J. M aciejew ski, op. cit., s. 18 9 -1 9 0 .

(9)

ostatnia w zm ian k a o Ł ubieńskiej w korespondencji poetów. W tym m o m e n cie ro m an s M ic ­ kiew icza z panią K onstancją zakończył się, przyjaźń zachow ał poeta do końca życia24.

M ów iąc o korespondencji, w arto w spom nieć, że ju ż po śmierci M ickiewicza Łubieńska w ydała w 1863 roku w Poznaniu broszurę Listy śp. Adama Mickiewicza do pani Konstancji, gdzie zebrała „(...) 21 listów poety pisanych w latach 1845-1855, w których M ickiewicz przedstaw ił się ja k o żarliwy katolik, kaznodziejskim niejednokrotnie to n em interpretujący w ydarzenia i zaleca­ jący w osobistym życiu postępow anie pełne chrześcijańskiej pokory, skrom ności, w yrzekania się

przyjem ności doczesnych i m aterialnych korzyści, ciągle mając na ustach przykłady ew angelicz­ ne, k tóre były je d n o c z e śn ie w yrazem praw dziw ego, nieagitacyjnego d e m o k ra ty z m u ”“ .

4.

G arczyński dłu g o nie w sp o m in a ł M ickiew iczow i o tym , że pisze w iersze. Targały nim n iepew ności, ja k to odbierze je g o przyjaciel. W k o ń cu p ostanow ił ujaw nić swój talent. Staje się to d o p ie ro podczas p o b y tu obydw u w W ielkopolsce. W O b jez ie rz u spotyka się M ic k ie­ w icz z G arczyńskim , który w ted y zdradza się przed n im z um iejętnością pisania wierszy. Z d a rz e n ie to m iało m iejsce w m ajątku H e le n y i W in cen teg o T u rn ó w p o N o w y m R oku

1832 . Z a słu ż o n y w ydaw ca m ateriałów dotyczących G arczyńskiego, Z d zisław Szeląg, nazy­ w a tę inform ację „b ałam u tn ą”, pisząc w prost: „Przede w szystkim G arczyński nie m ó g ł tak d łu g o ukryw ać sw oich tw órczych zainteresow ań choćby dlatego, że był a u to re m u tw o ró w p u b lik o w a n y ch w pow stańczej prasie oraz dw ó ch u lo tn y c h druczków . W in ce n ty T u rn o

24 N a ślad istnienia Konstancji Łubieńskiej w późniejszym życiu M ickiew icza zwraca uwagę J. M aciejew ski, op. cit., s. 192 (list poety do O dyńca z 18 lipca 1836 roku). Jej postawa wprawiała M ickiew icza w w ielk ie zakłopotanie, gdyż d opom inała się o je g o listy, jak też próbowała w spierać go materialnie: „P Ł. jeśli dotąd jest w D reź n ie, ośw iadcz, iż ma n iesłu szn e bardzo podejrzenia i fałszyw ie sobie w ystawia mój charakter i sposób m yślenia. Stosunki w szelk ie m ięd zy nam i m uszą ustać przez w zgląd na nasze zob op óln e p ołożen ie! R Ł. pisała do m n ie o jakichś posyłkach. O debrałem niedaw no fr. 250 przez bankiera z krótkim tekstem podpisanym «Adam» i z ośw iad czen iem , iż to d łu g dawny. (...) N ie w patrzyw szy się w charakter, m yśliłem , że Rajecki ją odsyła. W ystaw m oje zadziw ienie, kiedy teraz w id zę z kartki p. Ł., skąd ta sum a poch od zi. J eżeli n o w e posyłki tego rodzaju przyjdą, nie będę ich odbierał. Przełóż, proszę, p. Ł., w jak przykrym stawi m n ie p o ło ż e n iu ” (D o m o n t, 18 VII 1836; X V 163).

N a stęp n e zdanie tego listu — co zauw ażył Jarosław M aciejew ski — jest próbą identyfikacji Łubieńskiej z postacią Telim eny z Pana Tadeusza. Skojarzenie to narzuciło się jej samej: „To, co p iszesz o Telim enie, śm ieszn e i d ziw ne! Jakież tam m o że być podobieństw o! Z resztąjuż do w ielu osób stosow an o, a niektóre same do siebie stosowały, chociaż w istocie o żadnej z nich nie m yśliłem pisząc” (tam że).

25 J. M aciejew ski, op. cit., s. 1 7 6 -1 7 7 , 471 przyp. 10. Publikacje tę zaopatrzyła Łubieńska notką wstępną: „W łasnoręczne listy śp. Adama M ickiew icza, z przyjacielskiej korespondencji, z czasów i w yp ad k ów ubiegłych św ieżo , i z rad su m ien n ych udzielanych, jako przyjaciela, w zasadach duszy rzetelnie chrześcijańskiej poda­ je m y Polakom dla zapoznania ich niegdyś w ieszcza, u lu b ion ego w j e g o zaw odzie życia dalszym , które to listy

na d och ód Towarzystwa D ob roczyn n ości pośw ięca Konstancja” oraz o św iad czen iem w zakończeniu broszur­ ki: „ N in iejsze listy z w ieloletniej korespondencji, k tó r eje szcze w takiej ilości pozostały, jako drogie pamiątki drukiem o g ło sz o n e , czci należnej śp. A dam ow i M ick iew iczo w i, jako w d ow od zie je g o zasad najw znioślej­ szych p ośw ięca prawa przyjaciółka, zastrzegając sobie z tych listów przedruku w żadnym innym piśm ie. Konstancja”.

26 Z . Stajewska, „Wacłaiva dzieje” Stefana Garczyńskiego, W rocław 1976, s. 23; zob. też: J. M aciejew ski, Gdygos'cił

(10)

K o re sp o n d e n c ja A d am a M ic k ie w icza ze S te fa n e m G a rc z y ń sk im 253

posiadał nie tylko ow e druczki, ale i odpis w iersza pow stańczego oraz dw a fragm enty

97

p o em atu [Wacława dzieje]”" . Z d a n ie m badacza, o poetyckich zainteresow aniach G arczyń- skiego w iedzieli też je g o tow arzysze b ro n i A rsen i L eonard Kwileccy, którzy to m ogli w ów czas przebyw ać w O b jez ie rz u , i dlatego „ tru d n o w tych okolicznościach przyjąć, aby M ickiew icz nic nie w iedział o pracy poetyckiej przyjaciela, i aby te n nie przeczytał m u sw ych u tw o ró w (m ieszkali razem ). C o w ażniejsze, zachow ały się ślady tw órczej pracy G arczyńskie- go z tego okresu. 16 gru d n ia, a w ięc w d zień po przyjeździe M ickiew icza do O bjezierza, napisał w iersz Zapaleniec młody”" .

Szeląg ja k b y n ie zwraca uwagi na dw ie w ażne inform acje źródłow e. P ierw szą z n ich je s t p rzytoczone p rzez B ronisław a G u b ry n o w icza opow iadanie H e le n y Turno:

P rzepędziw szy W igilię B ożego N a ro d z e n ia w Ł ukow ie, przyjechał p an A dam M ickiew icz na N o w y R o k do O bjezierza. Tu zastał Stefana G arczyńskiego, k tó ry m u się d o p iero w ted y przyznał, że pisze poezje i przeczytał m u sw ojego Wacława w m anuskrypcie. O baj m ieszkali razem w m ałej oficynie o b o k pałacu. G arczyński czytał, pan A dam słuchał, chodząc po p o koju i puszczając kłęby d y m u tureckiego. S pow iedź ta poetycka odbyła się w nocy z p oczątkiem N o ­ w ego R oku. P an A dam bardzo był Wacławem u n iesio n y i nazajutrz pow iedział żartobliw ie d o pani d o m u : „A to pięknie, zaprosiła m nie pani do O bjezierza, aby m n ie tu z Parnasu strącili”29.

D ru g ą z n ic h je s t n iew ątpliw ie list M ickiew icza do Jo a c h im a Lelew ela w sp o m in ający o ty m , że nieśm iały poeta d łu g o nie zdradzał się p rzed sw ym przyjacielem z tw órczości poetyckiej, n aw e t w R zym ie, do k ąd przyjechał z p o czątk iem m arca 1830 ro k u . C z y ta m y w nim : „R ew o lu c ja w y d ała p o e tę sw ego, n ie z n a n e g o je sz c z e . J e s t to G arcz y ń sk i; dw a lata z n a łe m go w R z y m ie , a nic m i n ie czytał i n ie w ie d z ia łe m , że p isz e ” (D re z n o , 23 III 1832; X V 16)30.

Szeląg zauw aża też, że G arczyński w czasie swego pobytu w O b jez ie rz u rozm aw iał na te m a t m ożliw ości w ydania sw ych poezji. Z am ierzał o n d rukow ać je w P ozn an iu , zapew ne w w y daw nictw ie Ju liu sza A dolfa M un k a. C hciał d rukow ać Wacława, poniew aż w iersze

27 Z. Szeląg, op. cit., s. 107. 28 Tamże.

29 B. G u b ryn ow icz, Kartka ze wspomnień o pobycie M ickiewicza w Poznańskiem, „Kwartalnik H istoryczn y” 1898 z. 4, s. 8 4 3 -8 4 8 . .

30 N a ten list zwracają uwagę: W M ick iew icz, Ż yw o t Adam a Mickieimcza, t. 2, Poznań 1892, s. 99, 180; B. G u b ryn ow icz, op. cit.; B. Zakrzewski, M ickiew icz w Berlinie, „Przegląd Z ach od n i” 1949 nr 3 - 4 , s. 181 -1 9 2 . N b . A ntoni Edward O d yn iec we: Wspomnieniach zprzeszłosa opowiadanych Deotymie, op. cit., s. 3 8 9 -1 9 1 , pisze, że w p o ło w ie stycznia 1831 r. w gościnie u E w y D obrzyckiej w D reź n ie Garczyński w yjaw ił m u swą w ielką tajemnicę: „Ja piszę w iersze!” Radość O dyńca w zb u d ziła „skończona forma artystyczna tych wierszy, należą­ cych do poem atu Wactawa dzieje, który w ów czas nosił ty tu ł Apostata. Dalej O d yn iec prosi G arczyńskiego, „żeby [m u ] p o zw o lił napisać o tym do Adama; lecz on [m u] o w szem w yraźnie i stan ow czo tego zabronił”. Inform acje O d yń ca nie zaw sze zasługują na wiarygodność, w tym w ypadku jednak, jak sądzę, nie m a podstaw do n ieu fn ości w o b ec autora Wspomnień.

(11)

obo zo w e nie m o g ły być d ru k o w a n e w P oznaniu ze w zględu na ce n zu rę i dlatego T urnow ie radzili m u przesłać je do Paryża .

N iem al całe drugie półro cze 1832 roku, w chw ilach lepszego sam opoczucia, w y k o rzy ­ styw ał G arczyński na przygotow anie sw ych u tw o ró w do d ru k u . B ardzo pragnął obejrzeć tę edycję jeszc ze p rzed śm iercią. C zystopis Wacława ukończył 18 sierpnia, a 25 sierpnia zaw ia­ d o m ił M ickiew icza: „Ja Wacława część pierw szą skończyłem , trzeba tylko popraw ić g d zien ie­ gdzie, przepisać, tw ojej aprobacji, a tak rzecz w ygotowaw szy, jeżeli i p ieniądze b ędą po tem u , w o bieg p u sz cz ę” (D rez n o , 25 V III 1832; s. 91). Ja k bardzo G arczyński liczył się ze zdaniem M ickiew icza, św iadczy list z 16 października tegoż roku, w k tó ry m donosi m u , iż po Wacławie niczego jeszcze n ie napisał. Pisze „P otrzeba m i tw ego stem pla. C h ciałb y m ci to co nie znasz z Wacława przeczytać” (D rez n o , 1 6 X 1832; s. 91). C zystopis przezn aczo n y do d ru k u sporzą­ dził G arczyński do 26 listopada, o czym in fo rm o w ał M ickiew icza: „Poezje m oje przepisałem . Wacław obszerny, ale nie w iem , czy w n im zasm akujesz, gdzieniegdzie są m yśli, ale, ale... przepisując nie w iem dlaczego g u s t-e m do niego utracił. D w ie części ta k ja k się udały zostać m uszą, w dalszych lepiej m oże pójdzie. (...) Wspomnienia obozowe u z u p e łn io n e ju ż praw ie zupełnie (...) np. N a dzień 29 listopada ale toć sam osądzisz. Koniec końcem , przeszlę ci wszystkie m oje w iersze, jeśli odpiszesz a to spiesznie, że i sam pom ocy w w ydrukow aniu nie odm ów isz i kogoś szczegółowo wybierzesz, który by się tym zajął” (D rezno, 26X 1 1832; s. 93).

O d p o w ie d ź M ickiew icza m usiała nadejść dość szybko (list niestety nie zachow ał się), skoro ju ż 7 g ru d n ia przekazał G arczyński pakiet rękopisów K laudynie P otockiej, która w ysłała go do Paryża p rzez byłego członka rządu pow stańczego — Stanisław a B arzykow skiego.

G arczyński m yśląc o w y d an iu Poezji nie chciał tego uczynić bez „aprobacji” i „stem pla” przyjaciela. Z d aw ał sobie spraw ę, że je g o w iersze w ym agają p o praw ek „m istrza”. K rępow ał się je d n a k b e z p o śred n io zw rócić się o korektę i dlatego w g ru d n io w y m liście in fo rm o w a ł go, że zw rócił się w tej spraw ie do D o m ey k i i W itw ickiego, „bo nie czesać i m yć dzieci [A dam o­ w i] ” (D re z n o , 7X11 1832; s. 94).

O d p o w ie d ź M ickiew icza nie nadchodziła dość d ługo, co n ie pokoiło G arczyńskiego. „N ie w iem , co się to znaczy — pisał na początku następnego ro k u — że od ciebie tak d łu g o listu nie od b ieram . P rzed pięciu tygodniam i w ypraw iła pani Potocka (...) pakiet, [który zaw ierał] z w ielką pracą przepisane poezje m oje. C zy by zaginęły? nie w szystko m am w b ru lio n ie , szkoda by było. W ierzę p raw da w przeznaczenie, n ie spokojny je s te m p rze cie ż” (D rez n o , 9 I 1833; s. 9 5 -9 6 ). A u to r listu oczekiw ał niecierpliw ie na zdanie sw ego przyjaciela o p o e­ zjach, szczególnie zaś o drugiej części Wacława. P rosił o natychm iastow ą odpow iedź. W liście tym pytał rów nież: „czy by d o b rze było p rze m o w ę ja k ą krótką o poezji tegoczesnej na czoło poezyj (...) w ystaw ić?” (tam że, s. 97), w yrażając chęć przesłania je j.

M ickiew icz o trzym ał rękopisy dop iero 11 stycznia 1833 roku: „Wczora, ledw ie w czora o d eb ra łem tw ój ręk o p ism !” (Paryż, 12 I 1833; XV 54). S zczególnie silne w ra że n ie w yw arły

(12)

K o re sp o n d e n c ja A d am a M ic k ie w icza ze S te fa n e m G a rc z y ń sk im 255

na n im Wacława dzieje: „C zytałem cały w ieczór Wacława. W rażenie zrobił na m n ie w iększe nad w szystkie m oje nadzieje o nim . Kiedyś czytał niektóre części, zdaw ały się nie d o k o ń cz o n e albo n am ieszane, ale w ciągu h arm o n izu ją się i stanow ią całe in d y w id u u m . J u ż nie radziłbym od m ien iać tego, co daw nej bym o d m ie n ia ł” — M ickiew icz posuw a się n aw et do tego rodzaju pochw ały poezji G arczyńskiego: „M nie się zdaje, że gdyby Wacław był nie tw o im u tw o re m , to bym m oże zazdrościł autorow i. Teraz kocham go ja k gdyby w sp ó ln e d ziec k o ” (tam że). R adzi je d n a k zm ien ić dedykację3“, a zw łaszcza jej pierw sze trzy wyrazy, oraz poleca popraw ić pieśń o pchle, bo zbyt p rzy p o m in a taką sam ą z Fausta G o thego, a w łaściw ie je s t jej p rzek ła­ dem . C h w ali je d n o c z e śn ie pieśń N iez n ajo m eg o o szczurach, p ro p o n u jąc w niej tylko n ie­ liczne zm iany. O b iec u je też szybkie rozpoczęcie d ru k u p o em atu , zachw ycając się n im raz jeszcze: „O d d aw nych lat, od czasu kiedym czytał Szyllera i B ajrona, nic m ię [tak] głęboko

całego nie zajęło! (...) je śli m asz w enę, pisz koniecznie dalej” (tam że, s. 55).

W zajem nie M ickiew icz w tym sam ym liście zaw iadam ia, że napisał ju ż „dw ie p ie śn i” z Pana Tadeusza, którego b ru lio n w raz z b ro szu rk ą Ksiąg pielgrzymstwa zam ierza przesłać przyjacielow i.

O swojej aktualnej pracy pisał poeta do A nto n ieg o E dw arda O d y ń ca w liście z końca stycznia 1833 roku: „Stefka poezje teraz do d ru k u gotują, tu i ów dzie w yrazy przestaw iam i łagodzę. (...) teraz Giaura przepisuję i z w ielkim żalem m u siałem po em a szlacheckie zaw ie­ sić” (Paryż, 28 I 1833; X V 5 6 -57).

M ickiew icz b ardzo zaangażow ał się w edycję dzieła ciężko chorego i dogoryw ającego G arczyńskiego. R zecz to niezw ykła, zważywszy, że „nienaw idził drukarskiej korekty. C zasa­ m i się zdarzało, że w ogóle nie robił ani je d n e j korekty sw ego dzieła (np. p ie rw o d ru k u G rażyny), a z reguły nie robił w szystkich k o rekt d ru k o w an eg o u tw o ru , spychając, ile się tylko

33

dało, całą ro b o tę na p o m o c n ik ó w ”' .

M ickiew icz w szczął zabiegi w ydaw nicze w obec poezji G arczyńskiego. Ja k pisze Z d zisław Szeląg, „d ru k polskiej książki w Paryżu nie był łatw y i to tak z uw agi na p ło d n o ść pisarską em igracji, ja k i b rak dostatecznej liczby oficyn w ydaw niczych posiadających polskie czcionki. (...) U w zględniając sytuację m a terialną G arczyńskiego, M ickiew icz po naradzie z Ignacym D o m ey k ą (12 stycznia) p ostanow ił w ydać Poezje przyjaciela m ożliw ie najtaniej i szybko”34.

Z n ie cie rp liw io n y G arczyński chciał ujrzeć jeszcze przed spodziew aną śm iercią swoje w iersze w d ru k u . Ponagla M ickiew icza, gdyż „w Księstwie p re n u m e ra to ro w ie niecierpliw ią się i co m o m e n t o książki d o p y tu ją” (D rez n o , 2 5 I I 1833; s. 98), a poniew aż, ja k przypuszczał, w szystkie u tw o ry nie zm ieszczą się w je d n y m tom ie, chciałby w pierw szym Wacława i „wier­ sze różne, w d ru g im sceny fantastyczne, w sp o m n ie n ia i sonety u m ie śc ić” (tam że, s. 99). Z w ierza się też M ickiew iczow i, iż je g o Księgi pielgrzymstwa zachw yciły go i „uczy się ich ja k

32 „M istrzow i p o e tó w polskich A dam ow i M ick iew iczow i na pamiątkę kilku m iesięcy w roku 1 8 3 1 -g o razem w D reź n ie przep ęd zon ych pośw ięca przyjaciel d o zg o n n y ”

33 K. G órski, Tekstologia i edytorstwo dzieł literackich, Warszawa 1975, s. 33. 34 Z. Szeląg, op. cit., s. 137.

(13)

ew angelii na p am ięć”, m ając je d n o c z e śn ie ich au to ro w i za złe, że się na n ic h nie podpisał. In fo rm u je go też, iż zachw yca się czytanym w oryginale B y ro n em i m oże „Wacława byłby lepiej, m ocniej napisał, gdyby w p rz ó d y był znał tego arcym istrza” (tam że, s. 100).

W p ierw szych dn iach m arca 1833 roku M ickiew icz zdecydow ał się p o d w p ły w em nale­ gań au to ra Wacława w ydać Poezje sw ego przyjaciela u P inarda, poniew aż był to najw iększy spośród posiadających polskie czcionki d o m w ydaw niczy w Paryżu: ,^Viesz zapew ne p rzy ­ czynę zw łoki d ru k u , którego tak je ste ś niecierpliw y; p o jm u ję do b rze niecierpliw ość, lubo teraz, ja k ojciec w ielu dzieci, ju ż m niej db am o ich u ro d z in y i chrzciny, a twój Wacław w ięcej m n ie teraz o b ch o d z i niż m oje w łasne d zieło ” (Paryż, 5 III 1833; X V 59).

M ickiew icz prow adził też rów nolegle in n e korekty, o czym d o n o sił G arczyńskiem u: „Zajęty by łem m o c n o i z n u d z o n y p rzepisyw aniem i popraw ą Giaura, jeszcze nie sk o ń c zo n e­ go; m u sz ę kończyć i przedaw ać, i to m i p rzerw ało m oje p o em a w iejskie, k tóre bardzo lubię; Giaura ju ż zb rz y d ziłe m ” (tam że, 59 -6 0 ). Poeta nie w sp o m in a ł zaś ani słow em o tym , że praca k o rektorska nad poezjam i G arczyńskiego odryw ała go od pisania Pana Tadeusza. Św iadczy to o delikatności w o b ec przyjaciela, którego uw ażał za sw ego ucznia i którego u tw o ry lansow ał.

W liście z 17 m arca G arczyński, tw orzący w okresie nasilania się ch o ro b y resztkam i sił, byle je g o praca ujrzała ja k najszybciej św iatło d zien n e, don o si M ickiew iczow i, że posyła m u w iersze, w któ ry ch rzek o m o „nie m a nic o sobliw ego”, ale m iłe autorow i, b o je „krw ią o k u p ił”. „Jeśli za niezłe osądzisz, będzie je m o ż n a m iędzy w ierszam i um ieścić ró ż n y m i” (D rez n o , 17 III 1833; s. 100-101).

8 kw ietnia 1833 roku przesłał M ickiew icz G arczyńskiem u w yrazy zachw ytu nad o trzy ­ m a n y m w ierszem : „ O d e b ra łem tw ój h y m n , który należy d o najpiękniejszych tw o ich i naszej literatu ry tw o ró w ” (Paryż, 8 IV 1833; XV 65). Po tej pochw ale w iersza o incipicie Piersi moje zbolałe... p rze ch o d zi poeta do om ó w ien ia spraw d ru k u poezji przyjaciela: „P ierw szy twój arkusz ju ż w yszedł z p o w tó rn ej korekty. (...) D o m ey k o chodzi i ja k m o że napędza, ale d ru k pew nie dw a m iesiące potrw a. Z re sz tą epoka ogłoszenia szczęśliwa bardzo. N ie będą m ieli czasu recen zen ci d ro b n o stk o w y m i uw agam i oślinić dzieło. N ik t teraz nie m yśli o szlifow aniu w ierszy i m ik ro sk o p o w an iu w yrażeń. A tw oje poezje w łaśnie całością uderzą. (...) S łow em , O p a trz n o ść w yda dzieło tw oje nie pierw ej i nie później, ja k potrzeba. N ie k tó re poezje d ro b n e puszczę w d z ie n n ik «Pielgrzyma» w k tórym piszę artykuły. O so b n o zrobię uw agi nad całym dziełem . S onety n iek tó re w yrzucę. W ogólności sonety (wyjąwszy dwa) m niej m i podobają się, bo w m ałych ram kach rażą tu i ów dzie szczegółam i” (tam że; s. 6 5 -6 6 )33 W tym sam ym liście o prócz rad i pochw ał w sp o m in a M ickiew icz też o swojej pracy: „Giaura szelm ę i n u d - nika sko ń czy łem przepisyw ać; zjadł m i w ięcej miesiąca. W racam do Szlachcica [tj. Pana Tadeusza — G . S.] i piszę czasem d o dalszych D ziadów [n ied o ch o w an y ch — G . S.]. Księgi

35 M ick iew icz dopiero 18 X 1833 w „Pielgrzym ie P olskim ” zam ieścił w iersz G arczyńskiego pt. Śpiew po

zuycięstw ie pod Stoczkiem, recenzji zapow iedzianej nie napisał, (zob W ydanie J u b ileu szo w e t. XV, s. 67,

(14)

K o re sp o n d e n c ja A d am a M ic k ie w icza ze S te fa n e m G a rc z y ń sk im 257

piełgrzytnstwa ju ż tu w yszły d a w n o ” (tam że). Z ap ew n ia także przyjaciela, że w razie po trzeb y m oże pożyczyć kilkaset franków na d ru k je g o poezji.

W dw a tygodnie później G arczyński pisał do M ickiew icza: „Tu w D re źn ie poezji m o ich czekać chciałbym . (...) Jeśli n iek tó re sonety w yrzucisz, czego w cale nie w zb ran iam , d obrze by m o że było po m p aty czn y ty tu ł Sonetów wojennych na Próby sonetów wojennych przem ienić. Z re sz tą rób ja k ci się w ydaw ać będzie. D o „P ielgrzym a” podaw aj co zechcesz, za uw agi nad całym d ziełe m w d zię cz n y m ci bardzo b ę d ę ” (D rez n o , 17 IV 1833; s. 102). Dalej om aw ia szczegóły p o p raw ek w Wacława dziejach, po czym prosi „kochanego Z eg o tę [D o m ey k ę ], żeby w ierszy d ru k a rz o m w ypuszczać nie pozw alał, w ćw iartce pró b y b ow iem (...) nadesłanej całego w iersza: «U stam i p ro ch całują, rozpostarł się krzyżem » b rak u je” (tam że).

21 kw ietn ia pierw szy to m ik Poezji G arczyńskiego był ju ż odbity, dru g i odbijano, a trzeci składano, o czym M ickiew icz zaw iadam iał O dy ń ca, dodając: „dobrą je s t w różką, że m i je g o Wacław coraz w ięcej p o d o b a się, szczególnie część ostatnia. Są tam pyszne rzeczy” (Paryż, 21 IV 1832; X V 69).

6 m aja przesłał M ickiew icz G arczyńskiem u, który zaczyna ju ż zadręczać w szystkich błędam i, jak ie dostrzega w d ru k u sw ych poezji, w iadom ość o sk o ń czen iu d ru k o w a n ia p ie r­ w szego to m ik u Poezji oraz o tym , że korektę drugiego ju ż p rzep ro w ad zo n o , po czym d onosił przyjacielow i: „S tarałem , co m ożna, zrobić in te rp u n k cją troskliw ą. W iele uw ag i p opraw w y n o tu ję na o so b n y m eg zem plarzu d o przyszłej edycji; p o d am pod tw ój sąd, bo sam tego robić nie śm iałem . (...) M asz w iedzieć, że sam ro b iłe m w szystkie korekty, czego dla w łasnej poezji nie zdołałem podjąć się. M u sisz tedy m i podziękow ać, bo n iem ałą przyw iązuję wagę d o takiej pracow itości; rzadko w życiu dałem je j dowody. D om ey k o w i adres podziękow ania za ch o d z en ie d o d ru k a rn i i p rzypędzanie zecerów !” (Paryż, 6 V 1833; X V 72). W idać tu, ja k w iele kosztow ało M ickiew icza przygotow anie tych poezji do d ru k u , skoro w reszcie ośm ielił się w ytknąć to niecierp liw iącem u się przyjacielow i. W tym sam ym liście p ro p o n o w a ł też popraw ki w d ru g im to m ik u — usunięcie z niego niek tó ry ch wierszy, zwłaszcza ballady Przestroga, oraz w łasn ąje d n o w ierszo w ą w staw kę do rozdziału trzeciego części drugiej Wacława dziejów:

U c h e m rozezna w y ro czn y ch kół grzm ienie,

Wskoczy w rydwan wyroków i zajmie siedzenie,

I przyjedzie po czasie ja k o p rzeznaczenie —

„bo w ty m p ię k n y m kaw ałku je s t w iele ciem ności, są rysy kilku o brazków nie sk o ń czo ­ nych. Po g rz m ie n iu kół następuje «przyjedzie po czasie» etc. D łu g o nie śm iałem zrobić tej poprawy, ale p o naradzie z W itw ickim u c z y n iłe m ją ” (tam że; s. 73). W spom niał rów n ież o nie sp e łn io n y m nig d y projekcie napisania recenzji pierw szego te m u poezji w „P ielgrzym ie P o lsk im ”, ja k też o w łasnej pracy pisarskiej: „S kończyłem trzecią pieśń Tadeusza. Z an o si się na dłu g ą chryję, d otąd dosyć d o b rze udaje się! G dyby nie tyle przeszkód, gdyby je d e n tydzień przeszło ro czn ej ciszy!” (tam że).

(15)

W iadom ość o tru d zie M ic k ie w icza -k o re k to ra przyjął G arczyński z zażen o w an iem i w y ­ rzu tam i sum ienia: „To w szystko nie na tw oją głow ę, kochany m ój A dam ie, dlatego Z egotę o so b n y m bilecikiem o zajęcie się i przyspieszenie rzeczy proszę. Z a pro w ad zen ie m o z o ln e korek ty każesz sobie dziękow ać. C z u ję całą duszą pośw ięcenie się tw oje, ale na dziękow anie słów brakuje, kochany m ój A dam ie. (...) G dyby tro ch ę zdrow ia było, pospieszyłbym zaraz na te parę tygodni do Paryża, ażeby tobie i D o m ey ce pracy ująć” (D rezn o , 14 V 1833; s. 104). P yta też o losy stu egzem plarzy d ru k o w a n y ch je g o poezji, które chciał rozsprzedać w P aryżu, Lipsku i D re źn ie. D om aga się ró w n ież od M ickiew icza uw ag recenzenta, obiecanych w cz e­ śniej, któ re m iały ukazać się na łam ach „P ielgrzym a P olskiego”, a pod koniec listu w sp o m in a o tym , że chciałby bardzo czytać Tadeusza — „w zbudziłby m oże uśp io n ą duszę lekarstw am i” (tam że; s. 105).

A by usp o k o ić swego przyjaciela, M ickiew icz odw oływ ał swą p o p rze d n ią w y pow iedź o ciężkiej pracy ko rektorski ej, obracając ją w żart i bagatelizując. Pisał w sw ym ostatn im zachow anym liście do G arczyńskiego 23 maja 1833 roku: „To, co pisałem o m ojej p raco w i­ tości w korekcji, i m oje przechw ałki były żartem ; ja k ty to m ogłeś brać serio? K orekta, w ierz m i, że często ro biła m i w iele przyjem ności, bo zdaw ało m i się, że z tw oją d u szą gadałem , n iek ied y dysp u to w ałem , kłóciłem się, a zawsze, ja k i w życiu naszym , rozstaw aliśm y się w zg o d z ie” (Paryż, 23 V 1833; X V 74—75). W tym sam ym liście d o n o si przyjacielow i, że kazał opraw ić to m pierw szy je g o poezji ° i zapow iadał w ydanie d rugiego razem z Redutq Ordona

37 • •

na k o ń cu za parę tygodni. P oeta chw ali rów nież w n im styl o trzym anego n ie d aw n o w iersza Piersi moje zbolałe..., prop o n u jąc popraw ki „ n ie ja k o poeta, ale ja k o ch rz eśc ija n in ”. C h o d z i tu o w ers: „B urzliw y — m ó w ią — w ieczór, gdy bu rzliw e ra n o ”. M ickiew icz każe m ło d sz e m u koledze ro zu m ieć przyszłość n ie ja k o „w ieczór”, gdyż ludzie „są p o sła n i” po to, aby „wnieść św iatło w lepszą przyszłość”. W tej w ypow iedzi zauw ażam y w yraźne ślady m yśli z Ksiąg narodu polskiego i pielgrzymstwa polskiego.

36 Egzem plarz ten p rzech o w y w a n y jest w B ibliotece Kórnickiej Polskiej A kadem ii N au k , zob. prace Stanisła­ w y Jasińskiej: Pamiątka po Stefanie Garczyńskim , „Pam iętnik Biblioteki K órnickiej” 1946 s. 2 9 9 -3 0 1 ; Oprawa

„mickiewiczowska", tamże, 1958 s. 3 7 0 -3 7 4 . Autorka pisze, że „druk został u k oń czon y w lipcu 1833. O p raw io­

ny egzem plarz w ysłan o G arczyńskiem u do G en ew y m ięd zy 2 a 8 sierpnia, a ten ofiarow ał go Klaudynie Potockiej, w pisując na karcie ochronnej w iersz dedykacyjny. Jasińska zaznacza, że oprawa „wykonana została bardzo solid n ie pod każdym w zględ em : przycięcie, szycie, klejenie, w ycisk i złocen ia są bez zarzutu. Skrom na w w ygląd zie, nie pozbaw iona jed n ak pew nej dozy w y k w in tu i elegancji, jest ładnym i ciekaw ym okazem oprawy z drugiej ćw ierci X IX w iek u — oprawy rom antycznej”.

37 Zagadnieniu tem u p o św ięco n e jest studium Sam uela Sandlera „Reduta Ordona” w życiu i poezji. Gaiuęda

historyczno-literacka, Warszawa 1956. Autor przypom ina tam znany p ow szech n ie fakt, że Reduta Ordona była

rezultatem opow iadań Stefana G arczyńskiego — adiutanta generała Jana N ep o m u cen a U m iń sk ie g o , dlatego M ick iew icz nazywał swój w iersz „wspólną w łasn ością” (s. 24). Sandler zaznacza, że w końcu 1833 roku „do rąk em igrantów polskich, w y ch o d źcó w po upadku powstania listopadow ego, dostał się drugi tom Poezyj (...) G arczyńskiego. Tu czytelnik znajdow ał w iersz (...) zatytułow any Reduta Ordona [i] przypisek: «Wiersz ten, pisany pod w p ły w e m opow iadań G arczyńskiego, u m ieszczam m ięd zy dziełam i przyjacielajako w spóln ą naszą w łasność. P ośw ięciłem go ostatniem u w o d zo w i p olskiem u, który o sprawie naszej nie rozpaczał i do końca chciał w alczyć»”(s. 29). Sandler określa Redutę — utw ór pop ow stan iow y okresu d rezdeńskiego — jako „najw yższy szczyt poetycki, osiągnięty w heroizacji czynu, działania, walki w obronie życia narodu” (s. 87).

(16)

K o re sp o n d e n c ja A d am a M ic k ie w icza ze S te fa n e m G a rc z y ń sk im 259

Z a n im o trzy m ał list M ickiew icza z 23 maja, pisał do niego G arczyński jeszc ze d w u k ro t­ nie. W pierw szym z nich, w ysłanym z 27 maja z Frankfurtu, prosił o nadesłanie dziesięciu egzem plarzy to m u pierwszego jego poezji i ew entualnie kilka to m u drugiego, a także raz jeszcze o uw agi na te m a t je g o poezji, które m iały być d ru k o w an e w „P ielgrzym ie P o lsk im ” oraz „o now e Słow ackiego i G aszyńskiego p o ez je”, k tó ry c h je st „głodnym i łak n ący m ” (F rankfurt, 27 V 1833; s. 106). W d ru g im zaś w ysłanym ze S trasburga 5 czerw ca p rosił o o d p ow iedź na je g o w szystkie „artykuły (...) w y n u m e ro w a n e ” w p o p rze d n ich listach, ew okujące w skazów ki m istrza do pracy poetyckiej (tam że; s. 107). P onow nie dom agał się przysłania dziesięciu egzem plarzy Wacława oraz egzem plarza drugiego to m u poezji, o ile został j u ż w ydrukow any.

O tym , ja k żyw o M ickiew icz interesow ał się w ydaniem dzieł G arczyńskiego, św iadczą p ośw ięcone im dw a je g o listy -k o m u n ik aty do Ignacego D om eyki, postulujące zm iany w w ierszach Więzień, N a rocznicę i Król i giermek (Paryż, druga poł. VI 1833; X V 8 1 -82).

5 lipca w yjechał M ickiew icz do Bex w Szwajcarii nad Je z io re m G en ew sk im , aby tam spotkać się z coraz bardziej ch o ry m G arczyńskim , rezygnując z dalszej pracy nad Panem

38

Tadeuszem i przekazując D o m ey ce pieczę nad kończącym się d ru k ie m dru g ieg o to m ik u

3 9 *

Poezji G arczyńskiego' . Przebyw ający w Bex, a następnie w G enew ie a u to r Wacława dziejów n ie pokoił się z p o w o d u przed łu żan ia się d ru k u drugiego to m u je g o wierszy. Irytow ały go zniekształcenia tekstu, w zw iązku z czym sn u ł różne domysły. D latego M ickiew icz pisywał często do czuw ającego nad korektą Ignacego D om eyki, dając m u coraz n ow e w skazów ki: „Ale, ale, ale, na m iłość boską, czy przepatrzyłeś d obrze korektę w sonecie G arczyńskiego Kanonier ostatni? W iersz ostatni braknie, dopisz go w edle m a n u sk ry p tu ” (Bex, 9 V II 1833; X V 88). 27 lipca zaś pytał: „C zy w ysłałeś to m pierw szy G arczyńskiego? to m d rugi czy w yszedł? N ie uw ierzysz, ja k Stefan o to troszczy się, ustaw icznie o tym m yśli; lęka się, aby w P o zn ań sk iem nie w zięto go za oszusta, a zno w u m a p o dejrzenie, że po m o im w yjeździe ty w szystko w kąt rzucisz i zajm ow ać się nie zechcesz. Trzeba tedy kochanego dziw aka u sp o ­ koić” i pro sił „Jeśli d ru k skończony, przyszlij nam tu kilka egzem plarzy” (G enew a, 26 lub 27 V II 1833; X V 89).

Także 2 sierpnia jeszcze raz w racał do tej sprawy: „Z m iłuj, dla u spokojenia Stefana każ w y d ru k o w ać je g o korekty, choćby do kilku tylko egzem plarzy. Trzeba znać je g o choroby, żeby pojąć, ile o n nad każdą om yłką rozpacza, jak ie m n ie robi w y rz u ty i jakie dziw aczne m a podejrzenia. D o w ied ział się, że egzem plarze są w D re źn ie i je d e n tu w G en ew ie, stąd now e żale i dom ysły; przyszlij nam tu co rychlej kilka egzem plarzy. O b y się ju ż ta h istoria drukarska skończyła, z którą m iałem tyle b iedy” (G enew a, 2 V III 1833; XV 91).

W kład M ickiew icza w d ru k Poezji G arczyńskiego w ykracza poza kw estie redakcyjne, w iąże się też ze spraw am i finansow ym i. W m o m e n cie u kończenia d ru k u to m u d rugiego

38 Pisał o tym z żalem do A n ton iego Edwarda Odyńca: „Tadeusza dotąd nie dośpiew ałem ! N a nieszczęście, nie w iem , czy tu będę m iał hum or śpiew ać dalej. W szakże m am ju ż trzy czwarte poem atu, najdłuższego, jaki napisałem ” (Bex, 9 VII 1833; X V 84).

(17)

M ickiew icz sfinansow ał część je g o k o sztó w U re g u lo w a n ie należności pow ierzył Ignacem u D o m ey c e w cytow anym liście z 9 lipca: „Przyszli, proszę, b u d ż e t drukarski; je śli co braknie pieniędzy, załóż na m oje k o n to i egzem plarze wyślij pod adresem : à Brockhaus à Leipsig. We śro d k u adres: à Madame la Comtesse Claudine Potocka, à Dresde”.

K laudynie P otockiej, która w yw oziła G arczyńskiego z D re z n a do Szw ajcarii w m aju 1833 ro k u i razem z M ic k ie w ic z e m cz u w ała n ad u m ie ra ją c y m m ło d z ie ń c e m , w listo p ad z ie 1833 ro k u p o e ta d o n o sił: „koszta w ydania dzieł Stefana opłacone zup ełn ie; ra c h u n k ó w nie p osyłam (...), bo z kw itam i razem w ielką robi (...) pakę. C zekać będę okazji” (Paryż, m iędzy 16 a 20 X I 1833; X V 1 0 6 ) „R ozliczył się” przez to z redakcyjnego obow iązku w o b ec sw ego m łodszego, nieżyjącego ju ż w ted y k o le g i-p o ety 41.

5.

S tefan G arczyński, ja k w iad o m o , był od w czesnych lat m ło d zień czy ch d o tk n ię ty ch o ro b ą gruźliczą.

S zczególnie dru g ie półro cze 1832 ro k u było dla niego okresem , w któ ry m zdaw ał sobie często spraw ę z tego, że niew iele m u ju ż życia pozostało. Jeg o listy do M ickiew icza pisane w okresie rozw ijającej się śm ierteln ej ch o ro b y były gorzkie i jak b y znaczone p rze czu c ie m rychłej śm ierci. Jeszcze w tych z w czesnej je sie n i 1832 roku je s t w ięcej o p ty m izm u . G arcz y ń ­ ski pisze: „M oje zdrow ie polepsza się: w lekach ciągłych je ste m , piję w o d y salzbruńskie, m oże B óg d o p o m o ż e ” (D rez n o , 25 V III 1832; s. 91). W kolejnym liście zaw iadam ia: „D o k to r radzi je ch a ć na p o łu d n ie ; nie w iem co zrobię, do ciebie nap rzó d w p a d n ę ” (D rez n o , 16 X 1832; s. 91). Ale ju ż 26 listopada m artw i się bardzo z p o w o d u pogorszenia się stan u zdrow ia: „wstawili m u d u b elto w ą fontan ellę [tj. urząd zen ie do upuszczania krw i — G. S.] na ręku, bodajby to cokolw iek p o m o g ło ” (D rez n o , 2 6 X 1 1832; s. 93). C ieszy się je d n o c z e śn ie w ow ym liście z d o b reg o stanu zd row ia przyjaciela i nakazuje m u bardzo szanow ać się, bo go „Polska je d n e g o tylko posiada, o niej pam iętać należy!” (tam że). A 7 g ru d n ia d o n o si G arczyński M ickiew iczow i, że m u je g o lekarz H e id e n iu s śm iercią zagroził, gdyby „gdziekolw iek zim ow ą w yruszył p o rą ” (D rez n o , 7 X II 1832; s. 95). To polecenie lekarza skło n iło G arczyńskiego do p o zostania na zim ę w D re źn ie, poniew aż ,je sz c z e z ro k przeciągnąć sobie życzył” (tam że), na w io sn ę zaś przyszłego ro k u p lanuje spotkanie z A d am em w Szwajcarii lub w e W łoszech.

40 Z ob . biogram K laudyny z D zialyń sk ich Potockiej (1 8 0 1 -1 8 3 6 ): Polski Słow nik Biograficzny, t. 27, W rocław 1983, s. 7 4 3 -7 4 4 (D . W aw rzykow ska-W ierciochow a).

41 P roblem y zw iązane z udziałem M ickiew icza w edycji dzieł poetyckich Stefana G arczyńskiego om awiają prace: S. Tarnowski, Stefana Garczyńskiego „Wacław” i drobne poezje, „Przegląd Polski” 1872 z. 9, s. 177-223; T. Pini, Rękopis poezji Garczyńskiego w przerobieniu p rze z M ickiewicza, „Pamiętnik Literacki” 1898, s. 4 3 5 -4 8 0 ; ten że, M ickiewicz jako wydawca poezji Garczyńskiego, L w ów 1898; B. Zakrzew ski, Kłopoty korektorskie z „Poezjami”

Stefana Garczyńskiego, „Pamiętnik Literacki” 1963 z. 2, s. 55 3 -5 5 7 ; Z . Szeląg, M ickiewicz jako korektor „Sonetów wojennych” Stefana Garczyńskiego „Pamiętnik Literacki” 1963 z. 3, s. 127-131; tenże, U im gi o chronologii i form ow aniu „Wacława dziejów ” Stefana Garczyńskiego, „Pam iętnik Literacki” 1976 z. 1, s. 149-165; Z . S tefan ow -

ska, M ickiewicz o „Wacława dziejach” Garczyńskiego. [w:] taż, Próba zdrowego rozumu. Studia o M ickiewiczu, Warszawa 1976; Z . Stajewska, „Wacława dzieje” Stefana Garczyńskiego, W rocław 1976.

(18)

K o re sp o n d e n c ja A d am a M ic k ie w icza ze S te fa n e m G a rc z y ń sk im 261

M ó w i też o p o le p sze n iu się je g o stan u zdrow ia m im o ciągłego kaszlu oraz o p o n o w n y m leczeniu m e to d ą upuszczania krwi.

M ickiew icza niep o k o ił bardzo zły stan zdrow ia G arczyńskiego. W liście d o przebyw ają­ cego w D re ź n ie O d y ń c a pisze 8 g ru d n ia 1832 roku: „D onieś m i w szczegółach o zd ro w iu Stefana; c h o ro b a je g o je s t n o w y m dla m n ie ciosem , strasznie m ię sm uci i ile razy w sp o m n ę 0 w as, św iat m i b rzydnie: tyle w szędzie d okoła sm u tk u ” (Paryż, 8X111832; X V 50). 7 stycznia 1833 ro k u pisze zaś do brata Franciszka: „G arczyński cho ru je w D re źn ie, co też w ielk im dla m n ie je s t nieszczęściem , bo bardzo do niego przyw iązałem się i bardzo m i tęskno bez n ie g o ” (Paryż, 7 1 1833; X V 52).

Z kolei G arczyński w liście z 8 stycznia 1833 roku d onosi M ickiew iczow i, że dop iero w iosną, zgodnie z p rzew idyw aniam i lekarzy, polepszy się je g o stan zdrow ia, a w ów czas w k w ietn iu u d a się do W łoch. M ieszkał on w ted y u K laudyny Potockiej, będąc po d jej troskliw ą opieką. P oniew aż zn ó w zachorow ał na zapalenie płuc, skłoniło go to do głębokiej refleksji, że „nie chciałby (...) jeszcze ze świata tego uciekać” (D rezn o , 9 I 1833; s. 96). N astęp n ie pyta o zdrow ie A dam a, nakazuje m u: „Tobie, tobie szanow ać się trzeba, m n ie lada kto, ciebie n ik t by zastąpić naro d o w i nie m ó g ł” (tam że).

M ickiew icz n ie u sta n n ie troszczył się o G arczyńskiego: „Jak zdrow ie tw oje? N ap isz m n ie o b sz ern iej” — prosił w liście ze stycznia (Paryż, 12 I 1833 X V 55), a w liście do O d y ń ca z tegoż m iesiąca w yrzucał sobie, że nam aw iając kiedyś Stefana do picia w ó d m ineraln y ch , spow odow ał szybszy rozw ój je g o gruźlicy (Paryż, 28 1 1833; X V 57).

25 lutego 1833 ro k u pisze G arczyński do M ickiew icza: „M oje zdrow ie polepsza się z w olna. K aszlam przecież w ciąż jeszcze, tylko nie tak gw ałtow nie. K onna ja zd a w zm acn ia 1 ożyw ia co k o lw iek ” (D rez n o , 25 II 1833; s. 99). A dam a n atch n ę ła lepszym h u m o re m w ieść o tym , że Stefan je s t zdrowszy, a w iedząc o tym , że p rzepracow uje się pisząc w iersze, błagał z rozpaczą (Paryż, 5 III 1833; X V 59): „N ie pisz teraz nic, póki całkiem nie w yzdrow iejesz; G o e th e pow iedział, że nie trzeba psuć sił i ekspensow ać an ein Bild des Lebens” [«na obraz życia», k tóry nie je s t rzeczyw isty — G. S.]

P odobnie 17 m arca Garczyński narzekając na zły stan zdrow ia doszedł do w niosku, że spow odow ało go napisanie wiersza Piersi moje zbolałe..., który posłał M ickiewiczowi. Pisze znów o puszczaniu krwi, które polepszyło nieco stan jeg o zdrowia, zmniejszając kaszel, i pokłada „w B ogu n ad zieję”, „że je d n a k coraz lepiej b ęd zie” (D rez n o , 17 III 1833; s. 101). W tym że liście projektow ał też w yjazd do po łu d n io w ej Szwajcarii, zgodnie z zaleceniam i lekarzy.

N a w ieść o p o w odach przyspieszenia ch o ro b y przyjaciela M ickiew icz p o n o w n ie błagał go: „Z m iłu j się, ju ż nic nie pisz i nie m yśl, pókiś chory. U cisz w sobie człow ieka, a pielęgnuj zw ierzątko; rep e ru j okręt, a p o te m kapitan zacznie robić obserw acje i nabijać h arm a ty ” (Paryż, 8 IV 1833; X V 65). Z aw iadam ia Stefana, że sam je s t zdrów.

P ogoda w io se n n a znacznie pogorszyła zdrow ie G arczyńskiego. S tosow anie m e d y k a m e n ­ tó w takich ja k ośle m leko i zabiegów u p uszczania krw i okazało się bezskuteczne. Pozostała jeszcze je d n a m e to d a leczenia — zm iana k lim atu, dzięki której poeta m a „w B ogu nadzieję”

Cytaty

Powiązane dokumenty

kie pojmowanie przedmiotu poznania tej dyscypliny jest także przesłanką dla Rickertowskiej koncepcji formy myślenia filozoficznego, którą ma być ideał filozofii jako

Wynika to z tego, że w koncepcji Rickerta także treść przedmiotu będącego rezultatem doświadczenia nabiera charakteru subiektywnego, bowiem jest ona zapośredniczona w

Jeżeli bowiem weźmie się pod uwagę fakt, iż krytyczne stanowisko Graya wobec tego, co nazywa on legalizmem, wcale nie jest odosobnione na płaszczyźnie teoretycznej, a także

Prace wielu z nich są zwyczajnie niejasne i trudne (choćby Dociekania Wittgensteina, Empiricism and the Philosophy of Mind Sellarsa czy prace G.E.M. Z kolei

Podkreśla on, jak ważne jest dla roz- strzygnięcia tych kwestii ustalenie różnic między pojęciami: „teraz", „teraźniejszość" i „jednoczesność" (40).

Experimental a n d numerical studies of the wave energy hyperbaric device for electricity production.. Proceedings o f the 27th International Con- ference offshore Mechanics

Tank Experiments o f Resistance, Sinkage and Trim, Boundary Layer, Wake and Free Surface Flow Around a Naval Combatant INSEAN 2340 Model. IIHR

[r]