• Nie Znaleziono Wyników

Filologia klasyczna Uniwersytetu Łódzkiego - wielcy badacze, niezapomniane osobowości

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Filologia klasyczna Uniwersytetu Łódzkiego - wielcy badacze, niezapomniane osobowości"

Copied!
8
0
0

Pełen tekst

(1)

A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S FO LIA LITTER A R IA PO LONICA 9, 2007

J a d w ig a C z e rw iń sk a , Z b ig n ie w D a n e k , H a n n a Z a le w s k a -J u r a

F IL O L O G IA K LA SY CZN A U N IW E R S Y T E T U Ł Ó D Z K IE G O - W IE L C Y B A D A C Z E , N IE Z A P O M N IA N E O S O B O W O Ś C I

H istorię filologii klasycznej w Uniwersytecie Ł ódzkim w yznaczają postacie w ybitnych uczonych, odznaczających się akrybią filologiczną, uznaniem w środow isku naukow ym polskim i światowym o ra z znaczącym i osiąg-nięciam i, k tó re w noszą istotny wkład w rozwój wiedzy o antyku. Ich prace naukow e wyznaczały i nadal wyznaczają kierunki dalszych badań, p ro w a-dzonych także przez nas, ich uczniów, którzy z wdzięcznością w spom inam y ro ztaczaną nad nam i opiekę naukow ą.

N ad al patrzym y na nich z perspektywy codziennego obcow ania w okresie studiów i późniejszej pracy, dostrzegając w nich nie tylko w ielkich uczonych, ale i niezw ykłych, ciepłych ludzi, inspirujące i barw ne osobow ości, które wpływały n a ukształtow anie naszego w arsztatu naukow ego w nie mniejszym stopniu niż n a nasze postaw y m oralne i etykę - nie tylko zaw odow ą.

Prof. dr hab. Stefan Oświęcimski

P rofesor Stefan Oświęcimski jest we w spom nieniach wszystkich stykają-cych się z nim n a co dzień, postacią nieprzeciętną z trzech przynajm niej względów, k tó re m o żn a ująć słowami: „niezw ykła osobow ość, niezwykłe życie, niezw ykłe zainteresow ania” . W żadnym z tych aspektów nie udaje się stw orzyć jednoznacznego o brazu osoby i d o k o n a ń życiowych Profesora.

Swym charakterem i zachow aniem prof. Oświęcimski, ze względu na w zrost i krew kie usposobienie nazyw any „m ałym rycerzem ” , godził wym u-szającą szacunek wielkość z zaskakującą niekiedy otw artością i przystępnością w sposobie bycia. M im o skrom nej postury respekt w zbudzał ju ż pierwszym spojrzeniem , badaw czo kierow anym n a rozm ów cę znad przystrzyżonych wąsów, a w rażenie to podtrzym yw ały jego wypowiedzi, którym i k ró tk o i bezcerem onialnie doprow adzał do p o rządku niedostatecznie panującego nad podjętym tem atem rozm ów cę, prelegenta czy opo n en ta. Z drugiej strony

(2)

zd arzało się czasem , iż przygotow ując sobie posiłki (P rofesor dojeżdżał do pracy w łódzkiej K ated rze Filologii Klasycznej z K ra k o w a i sam dbał o swoje wyżywienie) zapraszał do tow arzystw a oddanych lekturze studentów , a uczestnicy kierow anych przez niego w akacyjnych obozów naukow ych w spom inają sytuacje, kiedy P rofesor był z nimi zupełnie za pan brat. Należy zresztą podkreślić niezwykłe zaangażow anie prof. O święcimskiego w opiekę nad studentam i kierow anej przez niego K ated ry , k tó ra stała się dla nich czymś więcej niż placów ką dydaktycznonaukow ą, a P rofesor, będący je d -nocześnie ojcem , przew odnikiem w życiu i autorytetem m oralnym , kimś więcej niż tylko nauczycielem. M iłym wyrazem więzi i zażyłości między nim a bracią studencką były w spom niane obozy naukow e, sześciokrotnie o r-ganizow ane i osobiście kierow ane przez P rofesora (w latach 1968-1974 na terenach ówczesnych wojew ództw wrocławskiego i opolskiego), w których ochoczo uczestniczyli m łodzi adepci filologii klasycznej, z niem ałym dla siebie pożytkiem . Po śmierci Profesora w kwietniu 1990 r. tradycja wspólnych w yjazdów w akacyjnych studentów i pracow ników K a te d ry u p ad ła zupełnie.

W długim , bo blisko osiem dziesięcioczteroletnim życiu prof. Oświęcims-kiego (urodził się bowiem 10 w rześnia 1906 r.) niezwykłe są nie tyle dość burzliw e koleje jego losów, ile przede wszystkim rozpiętość przestrzeni geograficznej, w której zam yka się biografia P rofesora. Stefan Oświęcimski, którem u przyszło przeżyć dwie wojny światowe, w czasie tej ostatniej, będąc zaangażow any w działalność konspiracyjną, dw ukrotnie uciekał z transportów kierow anych d o obozu w Oświęcimiu, ukryw ał się i przeżyw ał szereg za-grażających jego życiu sytuacji. Bardziej interesujące jest je d n a k to, że P rofesor m ający rodow ód kresowy (urodził się w M ińsku Litewskim ) i do czasu II wojny światowej żyjący w Wilnie, po jej w ybuchu z konieczności stał się w arszaw ianinem , n ato m iast z jej zakończeniem zdecydow ał się osiąść w K rakow ie, d o końca życia pozostając pod urokiem tego miejsca. Tym , którzy odw iedzali go w jego m ieszkaniu przy ul. D ługiej, w ydaw ał się już krakow ianinem d o szpiku kości. N a K rakow ie nie kończy się jed n ak lista m iast, k tó re P rofesor upam iętnił swą obecnością, gdyż od ro k u 1958 zaczyna on działać w Ł odzi, gdzie w latach 1962—1976 pełnił funkcję kierow nika K a te d ry Filologii Klasycznej tutejszego uniw ersytetu. Ł ódź, której Profesor Stefan Oświęcimski o ddał tak wiele serca i energii, stała się ostatecznym miejscem jego życiowych d o konań.

O siągnięcia naukow e P rofesora należy uznać za nieprzeciętne ze względu n a rozległość zagadnień, k tóre skupiały na sobie jego uwagę. Badawczych d o k o n a ń prof. Stefana Oświęcimskiego nie udaje się zaszeregow ać w jednym , a naw et w kilku nu rtach szeroko pojętej filologii klasycznej. By w ykazać praw dziw ość powyższego stwierdzenia, wystarczy przedstaw ić - w porządku chronologicznym listę tem atów , k tóre realizował. O to one: m ecenat p a ń -stwowy w Rzym ie, przytoczenia z autorów rzym skich u T ertu lian a, recepcja

(3)

dzieła L ukreq'usza, starożytne szlaki cyny, odczytanie pism a kreteńskiego (tem at podejm ow any przez P rofesora kilkakrotnie), m im ografow ie rzymscy, sylw etka T alesa z M iletu, zagadka A tlantydy, czas w ystaw ienia L ikurgii Aischylosa, Sokrates ja k o sofista, tem atyka ekonom iczna pseudo-platońskiego dialogu E ryksjasz (tem at rozpraw y habilitacyjnej P rofesora), życie i działal-ność filarety F eliksa K ołakow skiego, dzieło M ikołaja K o p ern ik a, zagadkow y ch a ra k te r literatu ry apokryficznej przypisyw anej P latonow i, zw iązki między łaciną a językiem esperanto, ro la starożytnej m edycyny w rozw oju nauki i wreszcie tem at, którym P rofesor zam knął swe d o k o n a n ia życiowe: rola i form y w różbiarstw a w starożytnej G re q i (w ydana w ro k u 1989 książka:

Z eu s tylko daje znak, Apollo wieszczy osobiście). Jeżeli d o tego zbioru

zagadnień dołączym y liczne ogłoszone przez P rofesora recenzje, skrypty akadem ickie, artykuły prasow e, pow stanie o braz im ponującej rozległości i w szechstronności zainteresow ań, godnej myśliciela do b y renesansu. W tym trudnym do ogarnięcia nurcie problem ów naukow ych znajdują wyraz dwie podstaw ow e cechy badacza, który je podejm ow ał. Są nimi niezaspokojony głód p o zn a n ia (cecha, k tó rą P rofesor sam uznaw ał za podstaw ow ą w swym charakterze) oraz um iłow anie swobody i tem peram ent kaw alerzysty, którego nie sposób utrzym ać w granicach ra z zakreślonego tem atu.

Prof. dr hab. Anna M. Komornicka

W spółpraca A nny M arii K om ornickiej z U niw ersytetem Ł ódzkim datuje się od 1969 r., gdy rozpoczęła pracę w K ated rze F ilologii Klasycznej jak o starszy w ykładow ca, do 1992, kiedy przeszła n a em eryturę. Je d n a k w roku 1993 przyjeżdżała d o Łodzi, aby prow adzić sem inaria greckie dla studentów filologii klasycznej i wykłady dla studentów polonistyki. Jej zajęcia i wykłady budziły żywe zainteresow anie wśród słuchaczy, a erudycja i k u ltu ra słowa - ich szczery podziw. Przez 24 lata pracy dydaktycznej, trak to w an ej zawsze z o g ro m n ą dbałością o wysoki poziom prow adzonych zajęć, Pani Profesor zaskarbiła sobie gorącą sym patię studentów i uznanie w spółpracow ników . G łęboki szacunek środow iska akadem ickiego w zbudzały Jej osiągnięcia n au -kowe, których efektem były pow ażne i w ysoko cenione pozycje, publikow ane w specjalistycznych periodykach w kraju i za granicą. W śród nich na szczególną uw agę zasługuje rozpraw a habilitacyjna Studia nad Pindarem

i archaiczną liryką grecką (w kręgu pojęć Prawdy i Fałszu) czy m onografie Sim onides z Keos. Poeta i mędrzec oraz Poezja starożytnej Grecji. Wybrane gatunki literackie, a także niezliczone artykuły. D o k o n a n ia i działalność

n au k o w a A nny M . K om ornickiej zostały szczegółowo opisane w drugim tom ie Collectanea Philologica (W ydawnictwo U Ł, 1995), który w całości

(4)

został Jej poświęcony o raz w 71. Zeszycie Ł T N z cyklu S ylw etki Łódzkich

Uczonych (2003). T e dwie publikacje pośw iadczają do b itn ie niebyw ały d o

-robek naukow y o raz auto ry tet i uznanie, jakim cieszy się uczona w środowis-k ach aśrodowis-kadem icśrodowis-kich polsśrodowis-kich i zagranicznych.

Jest uznaną w świecie hellenistką, członkiem wielu tow arzystw naukow ych polskich i zagranicznych, członkiem kolegiów redakcyjnych naukow ych pism w Polsce i zagranicą, a u to rk ą p o n ad 200 publikacji, odznaczoną m .in. K rzyżem K aw alerskim „P olo n ia R estitu ta” . Od 1994 przez dziesięć lat była redaktorem naczelnym „M e an d ra” , jest członkiem Prezydium K om itetu N auk 0 K u ltu rze A ntycznej (K N o K A ), członkiem P T F (koło w arszaw skie), człon-kiem k om itetu redakcyjnego „E ikasm os” (B ologna), członczłon-kiem Łódzkiego T ow arzystw a N aukow ego (Ł T N ), recenzentem licznych ro zpraw habilitacyj-nych i profesorskich oraz publikacji wydawniczych. W spółpracuje z czaso-pism am i „Q uaderni U rbinati di C u ltu ra C lassica” , „E u p h ro sy n e” , „P allas” , „L e R ane. Studi e T esti” , „ E o s” , „ Z n a k ” . Zawsze akty w n a naukow o, o d d an a swojej pracy, z zapałem i pasją wciąż podejm uje się now ych zadań badaw czych, tłum acząc i pisząc cenione artykuły i rozpraw y.

D zięki swojem u d o robkow i naukow em u i wielkiem u au torytetow i prof. A. M . K o m o rn ick a na trw ałe wpisuje się w historię naszego U niw ersytetu ja k o zn ak o m ita uczona, doskonały dydaktyk o raz człowiek o wielkim sercu

1 charakterze.

D la nas, którzy mieliśmy szczęście być Jej uczniam i, P ani P rofesor była, jest i pozostanie nie tylko w ybitnym filologiem klasycznym i uczonym

wielkiego fo rm atu , ale także M istrzem , M entorem i Przyjacielem .

Swoimi um iejętnościam i, wiedzą, ale i dośw iadczeniem - naukow ym i życiowym - zawsze chętnie dzieliła się ze swoimi studentam i, którzy byli jej „p rzy b ran y m i” dziećmi, ja k czasami żartobliw ie i czule nas nazywała.

W k o n ta k ta c h z nam i była o tw arta i uw ażna, dostrzegając w każdym z nas nie tylko jeszcze jednego studenta, ale odrębną, czasam i niesforną, indywi-dualność. P otrafiła dostrzec i pielęgnować w nas to, co na uwagę zasługiwało, ale i z wielkim taktem „korygow ać” i pow ściągać niekiedy butę naszej m łodości. D a le k a od pochopnego oceniania drugiego człow ieka, zawsze prób o w ała nas raczej rozum ieć niż surow o oceniać. N ie słychać było w Jej głosie m oralizatorskiego czy karzącego to n u , który rz ad k o kiedy trafia do m łodych, uciekała się raczej - jeśli było to konieczne - d o „w zięcia za u c h o ” . T en, ko m u się to przytrafiło (jeśli np. nie dość do b rze przygotow ał się d o egzam inu), odczuw ał piekący wstyd i w olałby zapaść się pod ziemię niż jeszcze raz zawieść Jej zaufanie. W tedy jeszcze nie w pełni zdawaliśmy sobie spraw ę z tego, że była nauczycielem i w ychow aw cą, kształtującym naszą w rażliw ość i postaw y. N ajlepszym , bo wychowującym poprzez własny przykład, a nie słowa, co najpełniej obrazuje łacińskie powiedzenie: verba

(5)

Zaw sze p o godna, bezpośrednia, o b d arzo n a wielkim poczuciem hum oru, bez tru d u zdobyw ała nasze serca. Pam iętam y Jej w spaniałe w ykłady z lite-ra tu ry greckiej, k tó re od czasu do czasu urozm aicała zabaw nym i, zaskaku-jącym i anegdotam i, bardziej zapadazaskaku-jącym i w pam ięci niż inne wiadom ości o au to rach . C zasam i - chcąc nas zapoznać z najnow szym i publikacjam i - prezentow ała własne recenzje p rac naukow ych. P ostacie m itologiczne przybliżała niekiedy poprzez pisane przez siebie scenariusze słuchowisk radiow ych. N aw iasem m ów iąc, m a w swoim d o ro b k u p onad 25 takich słuchow isk, popularyzujących kulturę i literaturę starożytną. W ten sposób niepostrzeżenie dla nas sam ych przyswajaliśm y wiedzę, k tó rą z pasją dzieliła się z nam i Pani P rofesor. K iedy wyjeżdżała na zaproszenia zagranicznych ośrodków uniw ersyteckich z w ykładam i m onograficznym i i sem inariam i (byw ało, że n a cały sem estr), chociaż dum ni z u znania, jak im cieszyła się nasza Pani P rofesor w świecie, odczuwaliśm y Jej nieobecność i z tęsknotą oczekiwaliśmy n a pow rót. Sposób prow adzenia sem inariów , daleki od stereo-typów i niezm iennie ciekawy, spraw iał, że nigdy nie brak o w ało chętnych d o pisania p rac m agisterskich pod kierunkiem P ani Profesor, a dysertacje, k tó re prom ow ała, odznaczały się wysokimi w aloram i m erytorycznym i i były w ysoko oceniane przez recenzentów.

N ie tylko swoich m agistrantów i d o k to ra n tó w otaczała Pani P rofesor opieką n au kow ą, n a Jej pom oc m ógł liczyć każdy, k to jej potrzebow ał. U d o stęp n iała i nadal udostępnia swój pryw atny księgozbiór. M o żn a było w nim znaleźć wszystkie now inki naukow e, pojaw iające się zagranicą, które bądź sam a przyw oziła, bądź otrzym yw ała od przyjaciół ze św iata. D o dzisiaj zw racam y się d o Niej z p ro śb ą o radę, opinię, po m o c w zdobyciu u nika-tow ych pozycji naukow ych, a Pani Profesor, ja k zawsze życzliwa i niezaw od-na, nigdy nie odm aw ia, nie licząc się z kosztam i i trudnościam i.

W pam ięci studentów filologii klasycznej n a zawsze pozostanie m aleńki „gabinecik” A nny M arii, ja k J ą z czułością i szacunkiem nazywaliśmy. Poniew aż Pani P rofesor dojeżdżała z W arszawy, a liczba zajęć dydaktycznych zm uszała J ą d o nocow ania w Łodzi, w siedzibie K a te d ry - najpierw przy ul. U niw ersyteckiej, a później przy ul. N arutow icza - m iała m aleńki pokoik d o własnej dyspozyq'i. T u odbyw ały się kolokw ia, egzam iny i konsultacje naukow e. T am chodziliśm y ze swoimi troskam i i kłop o tam i, bardzo często zupełnie pryw atnym i. T am Pani P rofesor dzieliła się ze studentam i swoimi skrom nym i posiłkam i, poiła ciepłym m lekiem . T am znajdow aliśm y pom oc, życzliwą radę, a byw ało, że i wsparcie finansowe.

D otkliw ie odczuliśm y przejście Pani P rofesor n a em eryturę. M yśl, że czw artkow e spo tk an ia z N ią (żartobliw ie porów nyw aliśm y je ze znanym i z historii „o b iad am i czw artkow ym i”) należą do przeszłości, była tru d n a do zaakceptow ania. O d tego czasu każdorazow y przyjazd P ani P rofesor do Łodzi przyciąga rzesze Jej daw nych studentów , którzy, chociaż świadom i

(6)

niem ożności spłacenia długu, jaki zaciąga uczeń od M istrza, p rag n ą bukie-tam i kw iatów wyrazić wdzięczność, szacunek i podziw. D ziś ju ż nie sztubacy, ale bardzo dorośli, otoczeni własnymi rodzinam i i uczniam i, wciąż chętnie dzielim y się z N ią swoimi radościam i i kłopotam i, sukcesam i i porażkam i. Z d u m ą przedstaw iam y Jej swoje dzieci, uczniów i studentów , których p rzygarnia do siebie ja k o kolejne dzieci i w nuków .

M łodsze pokolenia naszych studentów , znających prof. K o m o rn ick ą tylko z publikacji i naszych opow iadań, przy osobistych z N ią spotkaniach trak tu ją J ą ja k żywą legendę, co zawsze wywołuje Jej wielkie rozbaw ienie i żartobliw e uw agi o tym , że z wiekiem urosła do rangi ek sp o n a tu m uzealnego. Już chociażby to świadczy o nadzw yczajnym poczuciu h u m o ru i autoironii, na k tó rą stać tylko największych.

T o w ielkie szczęście, że n a swojej d ro d ze spotkaliśm y naszą P anią P rofesor, k tó ra spraw iła, że staliśm y się lepsi - i ja k o akadem icy, i jak o ludzie. Zaw sze będzie zajm ow ała wyjątkow e m iejsce w naszej wdzięcznej pam ięci i sercach.

Prof. dr hab. Bohdan Wiśniewski

W niem ałym zbiorze postaci tw orzących historię filologii klasycznej w Łodzi, i nie tylko w Łodzi, tru d n o byłoby znaleźć osobę bardziej ujm ującą brakiem jakichkolw iek w ym agań w stosunku d o św iata niż prof. B ohdan W iśniewski, długoletni kierow nik łódzkiej K ated ry F ilologii Klasycznej. T a cecha łączona siłą rzeczy z wielkim poszanow aniem osoby bliźniego, a także z konsekw entnie przestrzeganą zasadą „żyj w ukryciu” (Ai0e fiicbozę), sp ra-wiła, że nie stał się prof. W iśniewski tak sławny w kręgach filologicznych ja k np. zn a k o m ity K azim ierz K um aniecki, nie dążył zresztą nigdy do osiągnięcia tej m iary rozgłosu. N igdy niesłabnące zainteresow anie spraw am i ludzkim i - „ludzkim i” znaczy w tym przypadku spraw am i nas, otaczających P rofesora uczniów i podległych m u pracow ników - o raz tro sk a o całą naszą dość niesforną grom adkę dopełniają obrazu tej łagodnej natury. W pamięci swoich studentów P rofesor pozostanie n a zawsze w sytuacji, gdy w ocze-kiw aniu n a uczestników prow adzonych przez siebie zajęć sem inaryjnych, stojąc w oknie, spogląda wzdłuż ul. U niwersyteckiej (przy której mieściła się wtedy nasza K a te d ra) i staw ia sobie pełne niepokoju pytanie: „C zy aby n a pew no przyjdą?” .

W spom niane powyżej m iłe dla otoczenia zalety, a jeszcze bardziej cał-kow ity b ra k skłonności ku tem u, by współzaw odniczyć z innym i i okazywać się lepszym od nich (Profesor zwierzył się kiedyś jednem u z naszych kolegów, że nigdy nie czuł potrzeby ryw alizow ania o cokolw iek, a tak ie uczucie jak

(7)

zazdrość w sto su n k u d o innych jest m u organicznie obce), tru d n o pogodzić z im ponującym i osiągnięciam i prof. W iśniewskiego na polu d o k o n ań n au k o -wych i jego płynnie przebiegającą d ro g ą do profesury. M o żn a przyjąć, że w tym przyp ad k u m otyw acja i im puls d o b ad ań naukow ych płynął ze szczerej chęci zaspokojenia potrzeb poznaw czych, a także z zam iłow ania do sam ego przedm iotu podjętych studiów , jakim o k azała się k u ltu ra starożytnej G recji o ra z R zym u, a zwłaszcza antyczna filozofia. O tym , że m łody B ohdan W iśniewski postanow ił podjąć studia filologii klasycznej, decydow ała w nie-m ałynie-m stopniu - co potw ierdza sanie-m P an P rofesor - rów nież atnie-m osfera do m u rodzinnego, w którym szacunek dla dziedzictw a starożytności łączył się z tradycją dociekań naukow ych. Ojciec przyszłego badacza antyku, Feliks Joachim W iśniewski, był bowiem znakom itym profesorem fizyki, do dzisiaj w spom inanym z szacunkiem przez reprezentantów tej nauki.

B ohdan W iśniewski, k tó ry przyszedł na świat 4 m aja 1926 r. w należącej d o Jego ojca wiejskiej posiadłości Łazin, po uzyskaniu okupacyjnej tajnej m atu ry stu d ia filologii klasycznej rozpoczął ju ż w ro k u 1945. Studiował początkow o w Łodzi, a następnie w Uniwersytecie W arszaw skim , pod okiem znakom itych tam tejszych profesorów (a były to w tedy w W arszaw ie czasy A dam a K rokiew icza i K azim ierza Kum anieckiego), by w ro k u 1948 otrzym ać dyplom m agisterski. P o pow rocie d o Łodzi w ro k u 1950 podjął pracę w naszym uniwersytecie jak o lektor języka łacińskiego, pełniąc to zadanie przez lat dw adzieścia. W tym okresie swojego życia w stąpił też w związek m ałżeński, w którym przyszła n a świat jego jed y n a córka.

D ość m o n o to n n a p ra ca uniw ersyteckiego lek to ra nie stanęła n a prze-szkodzie rozwojowi naukow em u przyszłego profesora, który d o k to ra t uzyskał w ro k u 1965, a habilitację w pięć lat później. W ro k u następnym , tzn. w 1971, został zatru d n io n y w K atedrze Filologii K lasycznej U niw ersytetu Ł ódzkiego, początkow o ja k o docent, a następnie ja k o profesor (w roku 1991 uzyskując tytuł profesora zwyczajnego). P ow ołany w ro k u 1976 na stanow isko kierow nika K atedry, pełnił swoją funkcję przez lat dwadzieścia, z wielkim pożytkiem dla tej placów ki naukow ej. P row ad zo n a przez niego m ą d ra po lity k a k ad ro w a (P rofesor, zawsze wolny od stronniczości, po zo -staw iał n a e tata ch katedralnych najwybitniejszych absolw entów kierunku) d ała piękny re zu ltat w postaci obecnego im ponującego rozw oju łódzkiej filologii klasycznej.

D o k o n a n ia naukow e prof. B ohdana W iśniewskiego spraw iły, iż zasłu-żenie cieszy się opinią badacza, który w znaczący sposób przyczynił się d o rozw oju wiedzy o starożytności. N a jego d o ro b e k naukow y składa się - pom ijając ogłaszane w pism ach krajow ych i zagranicznych recenzje - około siedemdziesięciu p ra c (w tym trzy pozycje książkow e), publiko-w anych publiko-w publiko-większości za granicą. M o żna przyjąć, że nazpubliko-w isko P rofesora bardziej znane jest badaczom an ty k u z krajów europejskich niż polskim

(8)

środow iskom filologicznym . W kręgu zainteresow ań badaw czych profesora W iśniewskiego znalazły się koncepcje filozoficzne p resokratyków , epikurej-czyków, stoików , sceptyków , lecz przede wszystkim sofiści, ukazyw ani przez niego w sposób przełam ujący stereotyp m yślenia o nich. Należy ubolewać nad faktem , że P ro feso r nie zdobył się n a to, by zam knąć swe przem yślenia n a ich tem at w obszerniejszej m onografii, k tó ra byłaby szeroko dostępna.

Em erytow any obecnie prof. B ohdan W iśniewski był kilk ak ro tn ie h o n o -row any wysokim i odznaczeniam i państw ow ym i, w śród k tó ry ch należy wy-mienić: Złoty K rzyż Zasługi, M edal Kom isji Edukacji N arodow ej oraz K rzyż K aw alerski O rderu O drodzenia Polski, przyznany m u w ro k u 1984. N a j-bardziej zaszczytnym spośród odznaczeń, jak ie otrzym ał, jest niewątpliwie m edal In tern atio n al B iographical C enter z siedzibą w C am bridge, którym P rofesor u h onorow any został w czerwcu 2004 r. W ypada życzyć Profesorow i dalszych długich lat upragnionego spokoju, nie do ko ń ca je d n a k wolnego od zainteresow ań badaw czych, k tóre nadaw ały treść jego dotychczasow em u życiu.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Uzupełniał tę część portrecik Józefa Wybickiego, akwatinta Juliusza Kossaka ("Dą­ browski na czele Legionistów") oraz fotografie Piazza Grandę w Reggio

Halina Monika Wróblewska włącza się w nurt dyskusji o przyszłości edukacji i możliwości transgresji przez człowieka osobistych granic oraz przekraczania

Ze źródłam i, Biblii n ie w yłączając, postępow ał w ierszopis zgodnie ze zw yczajem sw oich

W ielopolskiego, dlatego w szelkie zastrzeżenia wobec niego uw ażał za nieuzasadnione. To nasz w róg

Wśród kobiet, które przyznały się do bycia ofi arą oraz sprawcą przemocy, jedna piąta ujawniała zachowania oparte na przemocy w aktualnym związku, jedna trzecia zachowywała

Inspiracj ˛ a dla powstania projektu były programy mie˛dzynarodowych wymian mło- dziez˙y uprzednio realizowane przez: Komitet Ochrony Dzieci, Młodziez˙y i Dorosłych

Poiche il Concilio ha operato una cesura di continuita col passato, sia in campo ecclesiologica, dando spazio all’iniziativa propria dei laici in campo sociale e

Nowe technologie wymuszają na nauczycielu nie tylko nowe spojrzenie na proces kształcenia, lecz również modyfikację poszczególnych składowych tego procesu