• Nie Znaleziono Wyników

Widok Pryncypia geologii

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Widok Pryncypia geologii"

Copied!
9
0
0

Pełen tekst

(1)

Charles Lyell

Pryncypia geologii

*

Żaden z mieszkańców lądu nie wystawia się na tak liczne niebezpieczeństwa na wodach jak człowiek, czy to w stanie dzikim, czy cywilizowanym, i dlate-go nie ma żadnedlate-go zwierzęcia, któredlate-go szkielet byłby równie podatny na osadze-nie w jeziornych lub podmorskich pokładach; osadze-nie można też powiedzieć, że jego szczątki są mniej trwałe niż innych zwierząt, ponieważ na starożytnych polach bitewnych, jak zauważył Cuvier1, kości ludzkie w równie niewielkim stopniu

ule-gły rozkładowi co kości koni pogrzebanych w tym samym grobie. Jednak nawet gdyby bardziej trwałe części naszego gatunku znikły, pozostałby znak odciśnięty na skałach, podobnie jak ślady najdelikatniejszych liści roślin oraz integument wielu zwierząt. Ponadto wytwory rzemiosła powstałe z najbardziej odpornych na zniszczenie materiałów przetrwałyby dłużej niż prawie cała organiczna zawar-tość skał osadowych; w minionych czasach budowle, a nawet całe miasta zostały pogrzebane przez wyrzuty wulkaniczne, zatopione przez morze lub pochłonięte przez trzęsienia ziemi; i choćby te katastrofy powtarzały się przez niezliczone wieki, świetność starożytności człowieka byłaby wyryta na kuli ziemskiej dużo bardziej czytelnymi literami niż formy starożytnej roślinności, która niegdyś po-krywała wyspy Oceanu Północnego, lub gigantycznych gadów, które w później-szych okresach zamieszkiwały morza i rzeki półkuli północnej.

Zakładając więc, że człowiek jest stosunkowo niedawnego pochodzenia, czy można uznać jego introdukcję za jeden etap w progresywnym systemie, dzięki któremu, jak niektórzy przypuszczają, świat organiczny powoli przeszedł od sta-nu prostszego do doskonalszego? Na to pytanie możemy odpowiedzieć, że wyż-szość człowieka zależy nie od tych zdolności i cech, które ma wspólne z niższymi zwierzętami, lecz od rozumu, który go od nich odróżnia.

Gdyby to z organizmu człowieka wynikało nadanie mu zdecydowanego pry-matu, nawet jeśli byłby pozbawiony swej zdolności rozumowania i wyposażony jedynie w takie instynkty, które są w posiadaniu niższych zwierząt, wtedy można by przypuszczać, że jest on ogniwem w progresywnym łańcuchu, szczególnie * Podstawa przekładu: Ch. Lyell, Principles of Geology. Being an Attempt to Explain the

For-mer Changes of the Earth’s Surface by Reference to Causes Now in Operation, t. 1, London 1830,

s. 154–164. Przypisy tłumacza zamieszczono w nawiasach kwadratowych.

(2)

jeśli dałoby się pokazać, że sukcesywny rozwój stworzeń zwierzęcych zawsze przebiegał od tego, co prostsze, do bardziej złożonego, od gatunków najodleglej-szych od rodzaju ludzkiego do najbardziej do niego się zbliżających. Jednak jak widzieliśmy, jest to hipoteza całkowicie pozbawiona poparcia dowodami geolo-gicznymi. Z drugiej strony możemy przyznać, że człowiek ma wyższą pozycję niż jakiekolwiek wcześniejsze istoty na ziemi, a jednocześnie podać w wątpliwość, czy jego nadejście było etapem w gradualnym postępie świata organicznego, jako że siła i pozycja najbardziej cywilizowanych ludzi może czasami ulec degenera-cji, a ich atrybuty fizyczne mogą zacząć ustępować walorom prymitywnych my-śliwych, z których się wywodzą. Jeśli więc organizm fizyczny człowieka może pozostać niezmienny lub nawet ulec degradacji, podczas gdy rasa dokonuje naj-większego w skali istoty rozumnej postępu, prowadzącego ku wyższej randze i mocy, to można również przypuszczać, że stworzenia zwierzęce nie dokonały żadnego postępu przez dodanie do nich gatunku ludzkiego postrzeganego jedy-nie jako część świata organicznego. Jednak jeśli to rozumowajedy-nie wydaje się zbyt metafizyczne, zignorujmy całkowicie tę argumentację i przyznajmy, że zwierzę-ca natura człowieka, nawet rozpatrywana z pominięciem intelektu, ma wyższą pozycję niż jakiegokolwiek innego gatunku; introdukcja naszej rasy w pewnym okresie na ziemi nie jest jednak powodem do jakiegokolwiek domniemania, że każde wcześniejsze działanie mocy stwórczej charakteryzowało się sukcesyw-nym rozwojem bezrozumnych zwierząt wyższych rzędów. Wyprowadzone tu porównanie dotyczy rzeczy tak niepodobnych, że kiedy próbujemy wyciągać takie wnioski, rozciągamy analogię poza wszelkie racjonalne granice. Z łatwoś-cią możemy pojąć, że nastąpiło znaczne odejście od sukcesji zjawisk wcześniej widocznej w świecie organicznym, kiedy wystąpiły okoliczności tak nowe i nad-zwyczajne, jak zjednoczenie po raz pierwszy z naturą zwierzęcą zdolności moral-nych i intelektualmoral-nych, mogących bez ograniczeń się doskonalić. Nie mamy pra-wa jednak sądzić, że były jakieś podobne odstępstpra-wa od analogii — jakiekolwiek korespondujące etapy w progresywnym schemacie we wcześniejszych okresach, kiedy nie występowały żadne podobne okoliczności.

Jednak uznanie, że pochodzenie człowieka jest stosunkowo niedawne, może nasunąć kolejne, dużo trudniejsze pytanie. Czy fakt ingerencji gatunku ludzkie-go, można zapytać, nie jest takim odstępstwem od wcześniejszego biegu zdarzeń fizycznych, że wiedza o nim może zniszczyć całą naszą ufność w uniformizm porządku natury, zarówno w odniesieniu do czasu minionego, jak i przyszłego? Jeśli taka innowacja mogła mieć miejsce po tym, jak przez wieki ziemia była za-mieszkiwana wyłącznie przez zwierzęta niższe, dlaczego nie miałyby zdarzać się od czasu do czasu inne równie nadzwyczajne i bezprecedensowe zmiany? Jeśli dopuszczono wystąpienie jednej nowej przyczyny, odmiennej rodzajem i umie-jętnościami od każdej wcześniej działającej, dlaczego nie miałyby zadziałać inne w innych epokach? Albo jaką mamy gwarancję, że nie pojawią się w przyszłości? Jeśli tak byłoby, to jak doświadczenie jednego okresu, chociaż znamy wszystkie

(3)

możliwe skutki istniejących wówczas przyczyn, może być standardem, do które-go możemy odnosić wszystkie zjawiska naturalne innych okresów?

Otóż obiekcje te pozostałyby bez odpowiedzi, gdyby przytoczyć je komuś, kto upiera się przy absolutnym uniformizmie całego czasu sukcesji wydarzeń sublu-narnych — jeśli na przykład miałby skłonność do ulegania filozoficznym mrzon-kom niektórych egipskich i greckich sekt, które przedstawiały wszelkie zmiany, zarówno świata moralnego, jak i materialnego, jako powtarzające się w długich odstępach, tak aby następowały po sobie w swej uprzedniej łączności miejsca i czasu. Porównywali przecież bieg zdarzeń na naszym globie z cyklami astrono-micznymi i nie tylko uważali, że wszystkie sprawy sublunarne poddane są wpły-wowi ciał niebieskich, lecz także nauczali, że na ziemi, tak jak i w niebiosach, te same, identyczne zjawiska stale i na nowo powtarzają się w wiecznej zmienności. Ci sami pojedynczy ludzie byli zatem skazani na ponowne narodziny i dokony-wanie tych samych czynów co wcześniej; te same umiejętności miały być wy-najdowane i te same miasta budowane oraz niszczone. Przeznaczeniem wyprawy Argonautów było znowu popłynąć z tymi samymi bohaterami, a Achilles i jego Myrmidonowie mieli wznowić walkę pod murami Troi.

Alter erit tum Tiphys et altera quae vehat Argo Dilectos heroas; erunt etiam altera bella,

Atque iterum ad Trojam magnus mittetur Achilles2.

Geolog może jednak zganić te założenia jako absurdalne, nie wpadając w drugą skrajność i nie zaprzeczając, że porządek natury od najwcześniejszych okresów jest jednostajny w takim samym sensie, w jakim uważamy go za jed-nostajny obecnie. Nie mamy powodu, aby przypuszczać, że kiedy człowiek po raz pierwszy stał się panem małej części kuli ziemskiej, w jej stanie fizycznym zaszła zmiana większa, niż obecnie jest doświadczana, kiedy regiony nigdy wcześniej niezamieszkane są sukcesywnie zajmowane przez nowych osadni-ków. Kiedy wielka europejska kolonia ląduje na wybrzeżach Australii i od razu wprowadza umiejętności, których rozwinięcie wymagało wielu wieków, kiedy importuje mnogość roślin i dużych zwierząt z drugiego krańca ziemi i zaczyna w szybkim tempie trzebić wiele z lokalnych gatunków, w krótkim czasie doko-nuje się rewolucja potężniejsza niż ta, którą spowodowałoby — jak można sobie wyobrazić — wtargnięcie po raz pierwszy dzikiej hordy lub ciągłe okupowanie przez nią kraju przez wiele wieków. Jeśli nie jest rzeczą niewłaściwą zakładać, że system jest jednostajny, kiedy tak bezprecedensowe zaburzenia występują 2 Wergiliusz, Ekloga 4: „Drugi pojawi się Tifys, druga Argo poniesie/ Zastęp herosów

wybra-nych. Jeszcze się wojny rozpalą/ I znowu będzie posłany pod Troję wielki Achilles” [przeł. Z. Ku-biak, [w:] idem, Literatura Greków i Rzymian, Warszawa 1999, s. 432]. Zobacz relację z tych

dok-tryn w Dugald[a] Stewart[a], Elements of the Philosophy of the Human Mind, [New York 1792], t. 2, rozdz. 2, cz. 4; oraz [Jamesa Cowles’a] Prichard[a], [An Analysis of the] Egypt[ian] Mythol[ogy], [London 1819], s. 177.

(4)

w jakichś okolicach, z jeszcze większą pewnością możemy opisać tym samym językiem wieki pierwotne, w których sumaryczna liczba i moc rasy ludzkiej lub stopień jej zaawansowania cywilizacyjnego musiały przypuszczalnie być dalece niższe.

Gdyby jałowa gleba wokół Sidney3 stała się żyzna od razu po wylądowaniu

naszych pierwszych osadników, gdyby — jak wyspy szczęśliwe, których tak pło-mienne opisy przekazali nam poeci — te piaszczyste rozłogi zaczęły spontanicz-nie zapewniać roczny zapas zbóż, wówczas rzeczywiście moglibyśmy wyobrażać sobie, że pojawieniu się po raz pierwszy naszego gatunku na tej planecie towarzy-szyły jeszcze bardziej niezwykłe zmiany w ekonomii natury. Albo gdyby po wzię-ciu po raz pierwszy pod uprawę, dzięki przedsiębiorczości i pracowitości greckiej kolonii, wyspy wulkanicznej takiej jak Ischia, uśpiony został wewnętrzny ogień i trzęsienia ziemi zaniechałyby swej niszczycielskiej gwałtowności, byłyby wtedy jakieś podstawy, aby spekulować o osłabnięciu podziemnych mocy po tym, jak po raz pierwszy ziemia została poddana człowiekowi. Jednak po długim okre-sie spoczynku wulkan znów wybucha z odnowioną energią, unicestwia połowę mieszkańców i zmusza pozostałych do emigracji. Tacy wygnańcy, jak współcześ-ni rdzenwspółcześ-ni mieszkańcy Cumany, Kalabrii, Sumbawy i innych rejonów notoryczwspółcześ-nie wstrząsanych przez ziemię, prawdopodobnie nie sformułowaliby zbyt wysokiej oceny mądrości tych teoretyków geologii, którzy zestawiając epokę ludzką z po-przednimi, scharakteryzowali ją jako okres wytchnienia.

W rozważaniach o stanie naszego globu bezpośrednio przed powołaniem do życia naszego gatunku możemy przyjąć, dopóki jakieś geologiczne argumenty temu nie zaprzeczą, że z wyjątkiem człowieka wszystkie dzisiejsze przyczyny działały. Musimy kierować się tymi samymi regułami indukcji jak wtedy, gdy spekulujemy o stanie Ameryki w odstępie czasu, który upłynął pomiędzy okre-sem introdukcji człowieka w Azji, kolebce naszej rasy, a przybyciem pierw-szych poszukiwaczy przygód na brzegi Nowego Świata. Wyobrażamy sobie, że w tamtym czasie stan rzeczy był zgodny z porządkiem obecnie obserwowa-nym w regionach niezamieszkanych przez człowieka. Nawet teraz można po-wiedzieć, że wody jezior, mórz i wielki ocean, które obfitują w życie, nie mają bezpośredniego związku z ludzką rasą — że są częściami ziemskiego systemu, którego człowiek nigdy w posiadanie nie wziął ani wziąć nigdy nie może, więc większa część zamieszkanej powierzchni tej planety nadal pozostaje tak samo obojętna na naszą obecność, jak zanim jakakolwiek wyspa lub kontynent zosta-ły ustanowione miejscem naszego zamieszkania.

Nie więcej jest cudownych lub niewytłumaczalnych zjawisk w wariacjach zewnętrznego ukształtowania ziemi oraz w sukcesywnych zmianach w rasach zwierząt i roślin zamieszkujących lądy i morza, dostrzeganych przez geolo-ga odtwarzającego w wyobraźni sceny przedstawiane przez jakieś regiony we

(5)

wcześniejszych okresach, niż znalazłoby się w świadectwach podróżnika, który przemierzył kulę ziemską od bieguna do bieguna. A gdyby coś więcej miało nas zadziwić i wprawić w osłupienie podczas przeszukiwania zapisów przeszłości, to dlatego że podczas nieokreślonego upływu wieków jeden obszar może stać się teatrem większej ilości nadzwyczajnych wydarzeń, niż całe oblicze globu może ukazać w jednym czasie. Bez względu na wielką różnorodność nowych zjawisk i nieoczekiwaną postać rzeczy na różnych częściach dzisiejszej powierzchni ziemi obserwator nigdy nie wyobraziłby sobie, że został przeniesiony z jednego syste-mu rzeczy do innego, ponieważ zawsze byłoby zbyt wiele punktów podobieństwa i zbyt dużo pokrewieństwa pomiędzy charakterystycznymi cechami każdego ko-lejno odwiedzanego kraju, aby dopuścić jakąkolwiek wątpliwość co do ciągłości i tożsamości całego planu.

Na naszym globie — mówi [William] Paley — ciągle odkrywane są nowe kraje, ale zawsze znajduje się w nich stare prawa natury: może nowe rośliny lub zwierzęta, ale zawsze w towarzy-stwie roślin i zwierząt, które już znamy i zawsze posiadające wiele tych samych ogólnych cech. Nigdy nie wchodzimy w tak oryginalne lub całkowicie odmienne modusy istnienia, żeby ozna-czało to, że przybyliśmy do prowincji innego Stwórcy lub kierowanej inną wolą. Zaiste, ten sam porządek rzeczy towarzyszy nam gdziekolwiek się udajemy4.

Jednak geologowi grozi niebezpieczeństwo wyciągnięcia przeciwnego wnio-sku, ponieważ ma zdolność szybkiego przemieszczania się od wydarzeń z jedne-go okresu do kolejnych — dostrzegania jednym spojrzeniem skutków wydarzeń, które mogły mieć miejsce w nieobliczalnie odległych odstępach czasu, podczas których wszelako mogły nie wystąpić żadne lokalne okoliczności uwidoczniają-ce, że istnieje wielka przepaść w chronologicznej serii archiwów natury. W ol-brzymim odstępie czasu, który rzeczywiście mógł upłynąć pomiędzy rezultatami tak porównywanych działań, fizyczny stan ziemi mógł, dzięki powolnym i niedo-strzegalnym modyfikacjom, ulec całkowitej przemianie — jedna lub więcej ras bytów organicznych mogło przeminąć i jednak nie pozostawić po sobie żadne-go śladu sweżadne-go istnienia w rozpatrywanym regionie. Umysłowi nieświadomemu tych pośrednich ogniw w łańcuchu wydarzeń przejście z jednego stanu rzeczy do kolejnego musi wydawać się tak gwałtowne, że nieuchronnie sama narzuca się myśl o rewolucjach w systemie. Błędy co do czasu tak dezorientują wyobraźnię, jak miałoby to miejsce, gdyby przy użyciu jakiejś mocy zaklęć z baśniowej lektu-ry można było unicestwić przestrzeń i przenieść osobę, która położyła się do snu w śnieżnym arktycznym pustkowiu, do doliny w tropikach, gdzie po przebudze-niu znalazłaby się w otoczeprzebudze-niu ptaków o jaskrawym upierzeprzebudze-niu oraz wszystkich bujnych form zwierzęcych i roślinnych, którymi natura tak szczodrze tam darzy. Jeśli filozof za sprawą sztuki nekromanckiej zostałby w takiej sytuacji postawio-ny, być może uznanie, że śni, byłoby najbardziej racjonalną supozycją, jaką móg-4 [W. Paley], Natural Theology [or Evidences of the Existence and Attributes of the Deity],

(6)

łby poczynić; zaś jeśli geolog pod wpływem podobnej iluzji formułuje teorie, nie powinniśmy oczekiwać, że zachowa w swych spekulacjach więcej spójności niż w biegu myśli we śnie zwyczajnym.

Jeśli jednak zamiast odwracania naturalnego porządku dociekań, ostrożnie bę-dziemy się posuwać w naszych badaniach od znanego do nieznanego i zaczniemy od studiowania najnowszych okresów historii ziemi, próbując potem rozszyfro-wać monumenty starszych zmian, nie możemy nigdy tracić z oczu analogii tak dalece, żeby podejrzewać, że dotarliśmy do nowego systemu, rządzącego się od-miennymi prawami fizycznymi. W nowszych formacjach, często składających się z warstw o dużej gęstości, osadzona jest wielka liczba muszli z dzisiejszych mórz i jezior oraz pozostałości zwierząt i roślin zamieszkujących obecnie ląd. W tych, które są starszej daty, znajduje się bardzo dużo z tych samych gatunków powią-zanych z innymi, obecnie wymarłymi. W warstwach jeszcze starszych obserwuje się z kolei te nieznane rodzaje powiązane z licznymi innymi, które też nie mają żyjących przedstawicieli, aż w końcu docieramy do okresów, z których monu-menty zawierają wyłącznie pozostałości gatunków z wieloma rodzajami obcymi dzisiejszym stworzeniom. Jednak nawet w najstarszych skałach zawierających organiczne szczątki rozpoznaje się niektóre rodzaje zwierząt morskich, z których gatunki nadal istnieją w naszych morzach, i powtarzają się one w różnych odstę-pach we wszystkich bezpośrednich gruodstę-pach warstw, świadcząc o tym, że wśród ogromnej różnorodności rewolucji, których teatrem była powierzchnia ziemi, nigdy nie nastąpiło odejście od warunków koniecznych dla istnienia pewnych niezmiennych typów organizmu. Uniformizm instynktu zwierząt, zauważa [Du-gald] Stewart5, zakłada korespondującą jednostajność w fizycznych prawach

uni-wersum, „do tego stopnia, że jeśli ustalony porządek świata materialnego miałby zostać istotnie zaburzony (przy czym instynkty zwierząt pozostawałyby niezmie-nione), wszystkie różne ich plemiona nieuchronnie wyginęłyby”. Właściwie przy odrobinie refleksji każdy naturalista będzie przekonany o słuszności tej uwagi. Przyzna również, że te same gatunki zawsze zachowywały te same instynkty i dlatego wszystkie warstwy, w których jakiekolwiek z ich pozostałości występu-ją, musiały zostać uformowane, kiedy zjawiska nieożywionej materii były takie same jak w aktualnym stanie ziemi. Tę samą konkluzję należy rozciągnąć na wy-marłe zwierzęta, z którymi powiązane są pozostałości tych żyjących gatunków; w ten sposób jesteśmy w stanie ustalić permanencję istniejących praw fizycz-nych w całym okresie formowania osadów trzeciorzędowych. Stwierdziliśmy już, że podczas tego niezmierzonego okresu duża część lądów półkuli północnej zo-stała wyniesiona ponad poziom morza.

Modyfikacje w systemie, których instrumentem jest człowiek, nie stanowią, z całym prawdopodobieństwem, tak wielkiego odstępstwa od analogii, jak sobie 5 [D. Steward, Elements of the] Phil[osophy] of the Human Mind, [New York 1792], t. 2, s. 230.

(7)

zwykle wyobrażamy; często na przykład formułujemy przesadną ocenę rozmia-ru mocy okazywanej przez człowieka, kiedy trzebi niektóre z niższych zwierząt i sprawia, że inne się mnożą; mocy, która jest wpisana w pewne ograniczenia i która najprawdopodobniej nie jest bynajmniej wykorzystywana wyłącznie przez nasz gatunek. Wzrost ludzkiej populacji nie może mieć miejsca bez zmniejsze-nia liczebności lub spowodowazmniejsze-nia całkowitej zagłady wielu zwierząt. Większe drapieżniki ustępują nam, ale inne czworonogi, mniejszych rozmiarów, oraz nie-zliczone ptaki, owady i rośliny, które nie sprzyjają naszym interesom, mnożą się pomimo nas, niektóre atakują naszą żywność, inne nasze szaty i persony, a inne zakłócają nasze prace na roli i w ogrodzie. Zmuszamy woły i konie, aby wyko-nywały pracę dla naszego pożytku i pozbawiamy pszczoły zapasów, lecz jedno-cześnie zbieramy w pocie czoła bogate plony i patrzymy, jak są pożerane przez miriady owadów, i często tak samo nie jesteśmy w stanie powstrzymać ich grabie-ży jak wstrząsów ziemi czy strumienia płonącej lawy. Zmiany powodowane przez inne gatunki wraz z ich stopniowym rozprzestrzenianiem się na kuli ziemskiej mają prawdopodobnie mniejszy rozmiar, ale są nadzwyczaj analogiczne do tych, które są wywoływane przez nas. Na przykład lwy i szarańcza wędrowna, kiedy po raz pierwszy kierowały się do okolic dziś przez nie zamieszkanych, musiały nie-uchronnie powodować potężne spustoszenie wśród zwierząt i roślin, które padły ich ofiarą. Mogły doprowadzić do spadku liczebności wielu gatunków, być może ich całkowitego zniknięcia, lecz musiały też w znacznym stopniu umożliwić nie-którym innym przyrost dzięki usunięciu naturalnych wrogów wcześniej je ogra-niczających. Z tych i wielu innych względów możliwe jest, że zwiększając naszą wiedzę o systemie, będziemy coraz bardziej przekonani, że zmiany spowodowane ingerencją człowieka są dużo mniejszym, niż przypuszczamy, odchyleniem od analogicznych zmian, które są dokonywane przez inne zwierzęta. Kiedy wprowa-dzamy takie porównania, nasza wiedza o znacznej różnicy między zwierzęcymi instynktami i ludzką zdolnością rozumowania często wprowadza nas w błąd, je-steśmy skłonni do zbyt pochopnego wnioskowania, że wpływ gatunków rozum-nych i nierozumrozum-nych, uważarozum-nych jedynie za fizyczrozum-nych sprawców, będzie się różnić prawie w takim samym stopniu jak zdolności kierujące ich działania-mi. Wielki filozof6 zauważył, że jedynie przestrzegając praw natury, możemy nad

nią panować, i zasada ta jest prawdziwa nawet w odniesieniu do zadziwiających zmian, które przez udomowienie i ogrodnictwo są uzyskiwane w cechach pew-nych zwierząt i roślin. Możemy doprowadzać do takich zdumiewających prze-mian, jedynie wspomagając rozwój pewnych instynktów lub korzystając z tego tajemniczego prawa ich organizmu, dzięki któremu indywidualne cechy szczegól-ne są przekazywaszczegól-ne z jedszczegól-nego pokolenia na kolejszczegól-ne.

(8)

Nie twierdzimy jednak, że nie da się odnaleźć w introdukcji człowieka rze-czywistego odchylenia od uprzedniego przebiegu wydarzeń. Jeśli można by so-bie wyobrazić, że swoboda działań, która umożliwia bydlętom dostosowanie się w pewnej mierze do przypadkowych okoliczności, w jakimś wcześniejszym okre-sie była tak wielka, że działania instynktu były tak zróżnicowane jak ludzkiego ro-zumu, można by prawdopodobnie stwierdzić, że sprawczość człowieka nie stano-wi anomalnego odchylenia od wcześniej ustalonego porządku rzeczy. Można by wówczas powiedzieć, że zamieszkanie w pewnym okresie istot ludzkich na ziemi było erą w moralnym, nie w fizycznym świecie — że nasze studia i ogląd zie-mi oraz praw rządzących jej ożywionyzie-mi wytworazie-mi powinno się rozważać w kategoriach zaburzenia lub odstępstwa od systemu nie bardziej, niż odkrycie satelitów Jowisza powinno się uznawać za fizyczne zdarzenie w historii tych ciał niebieskich, bez względu na to, jaki od tamtego czasu mogły uzyskać wpływ na przyśpieszenie rozwoju wśród ludzi rozsądnej filozofii oraz przyrost ludzkich możliwości dzięki wsparciu nawigacji i handlu. Jednak odmienność człowieka od innych gatunków, rozważana jedynie jako przyczyna działająca w fizycznym świecie, jest realna, ponieważ pozostajemy w relacji do współczesnych gatunków zwierząt i roślin bardzo odmiennej od tej, którą — jak można przypuszczać — kiedykolwiek miały względem siebie inne bezrozumne zwierzęta. Sposób, w jaki modyfikujemy ich instynkty, względną liczebność i występowanie geograficzne, jest wyższego stopnia i pod pewnymi względami bardzo odmiennej natury od tego, w jaki jakikolwiek inny gatunek może wpływać na pozostałe. Poza tym progresywny ruch każdej następnej generacji ludzi sprawia, że ludzki gatunek bardziej różni się od siebie pod względem mocy w dwóch odległych okresach, niż jakikolwiek jeden gatunek wyższego rzędu zwierząt różni się od drugiego. Dlatego ustalenie dzięki geologicznym dowodom pierwszej ingerencji tak szcze-gólnej i bezprecedensowej sprawczości długo po tym, jak inne części ożywione-go i nieożywioneożywione-go świata już istniały, daje podstawy do wnioskowania, że do-świadczenie podczas tysięcy wieków wszystkich wydarzeń, które mogą nastąpić na kuli ziemskiej, nie umożliwiłoby filozofowi spekulowania z pewnością co do przyszłych ewentualności. Jeśli więc inteligentny byt, obserwując porządek zda-rzeń przez nieokreślony ciąg wieków, w końcu stał się świadkiem tak cudownej innowacji jak ta, w jakim stopniu jego wiara w jednostajność systemu byłaby osłabiona, czy przestałby przyjmować, że w prawach natury jest permanencja? Czy nie kierowałby się już w swych spekulacjach najściślejszymi regułami in-dukcji? Na to pytanie możemy odpowiedzieć, że gdyby wcześniej pozwolił sobie na zdogmatyzowanie absolutnego uniformizmu porządku natury, to będąc świad-kiem tego nowego i niespodziewanego wydarzenia, niewątpliwie powstrzymałby się i sformułowałby bardziej rzetelną ocenę ograniczonego zakresu swej wiedzy i bezkresnego rozmiaru projektu uniwersum. Wkrótce dostrzegłby jednak, że żad-ne z niewzruszonych i stałych praw ożywiożad-nego i nieożywiożad-nego świata nie zo-stało obalone przez ludzką sprawczość oraz że wytworzone modyfikacje pojawiły

(9)

się przy okazji wystąpienia nowych i nadzwyczajnych okoliczności, które były nie fizycznej, lecz moralnej natury. To dopuszczone odstępstwo jawiłoby się również jako tyleż nieznaczne, ileż spójne z osiągnięciem proponowanych no-wych celów moralnych, oraz w wielkim stopniu tymczasowe w swej naturze, tak że kiedykolwiek moc nowego sprawcy zostałaby powstrzymana, nawet na krótki okres, nastąpiłby powrót to starego stanu rzeczy, na przykład zwierzę udo-mowione odzyskałoby w kilku generacjach swój dziki instynkt, a kwiat ogrodowy i drzewo owocowe zmieniłyby się z powrotem na podobieństwo przodków.

Z języka angielskiego przełożył  Krzysztof Tańczuk

Cytaty

Powiązane dokumenty

W czasie dysku- sji stwierdzono, że śmierć mózgu jest prawdziwym kryterium śmierci, bowiem ostateczne ustanie czynności krążenia i oddychania prowadzi bardzo szybko do

Z nowo zbadanych sekwencji genomowych dowiedziano się, że neandertalczycy byli nosicielami trzech mutacji w genie SCN9A , który koduje białko Nav1.7, podwyższające wrażliwość

Zespół Pääbo uczestniczył również w analizie szczątków człowieka z ałtajskiej Denisowej Jaskini, w której obok kości neandertalskich odkryto szczątki nowego dla nauki

• Doustny test prowokacji jest podstawowym narzędziem rozpoznawania alergii na białka mleka krowiego (BMK). • Wskazania

Wszystko wskazuje na to, że tak jak się zaczęło (od prezentacji w styczniu pliku poselskich brudnopisów), tak się też skończy – wszystkie de- klaracje, w tym

Po prostu kon- kurs piękności staje się totalną rzeczywistością kobiet, a feminizm może tylko z boku gwizdać w osobnym, gwiżdżącym konkursie pięk- na, bo raster, w którym

Systema- tycznie odkrywając to, co zazwyczaj ukryte, Noé osiąga barthes’owski l’ effet du réel 6 : Nieodwracalne nie jest obsceniczną relacją z brutalnego gwałtu czy

Jej początek jest utożsamiany z datą najdawniejszego wydarzenia, które udało się ustalić – jest nim spotkanie przyjaciół w należących do We- reszczaków