• Nie Znaleziono Wyników

View of Istota formalizmu etycznego (przeł. Jarosław Merecki SDS)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "View of Istota formalizmu etycznego (przeł. Jarosław Merecki SDS)"

Copied!
16
0
0

Pełen tekst

(1)

R O C Z N I K I F I L O Z O F I C Z N E To m X L V -X L V ], zeszy t 2 - 1997-1998

JUAN MIGUEL PALACIOS Madryt

I S T O T A F O R M A L I Z M U E T Y C Z N E G O *

W sw oich re flek sjach o filo zo fii m oraln ej K an t zap isał n astęp u ją ce zdanie: „P ierw sze zasady sądu m oralnego m a ją n iew ą tp liw ie c h a ra k te r ra cjo n aln y - chodzi tu je d n a k w yłącznie o zasady fo rm a ln e ” 1. Z d an ie to w y ra ża je d n ą z n ajbardziej ch a rak tery sty czn y ch tez filo zo fii p ra k ty c zn ej K an ta, w k tó rej zasady m oralne m ają c h a rak ter w y łączn ie fo rm aln y . Z e w z g lęd u n a tę w łaśn ie tezę etykę K anta zw ykło się o k reślać m ianem fo rm alizm u . N a czy m je d n a k polega form alny ch a ra k te r zasady m o ralnej? In n y m i słow y: na czym p o leg a istota form alizm u etycznego?

Z adaniem , k tóre staw iam sobie w n in iejszy m tek ście, je s t w y łąc zn ie o d p o ­ w iedź na p ostaw ione w yżej py tan ia. Z am ierzam p o d d ać an a liz ie zn a cze n ie tezy K anta; nie zam ierzam n ato m iast o d p o w iad ać na p y tan ie, czy teza ta je s t praw dziw a. N ie będę zatem p rzy taczał argum en tów za lu b p rzeciw tezie o rzekom ym je d y n ie form alnym c h a rak terze zasad ety czn y ch . Z ad a n ie, k tóre sobie tu staw iam , je s t dużo sk ro m n iejsze - ja k k o lw ie k w y d aje mi się, że je g o realizacja je s t k o n iecznym w aru nkiem o w o cn o ści w szelk iej d alszej d y sk u sji. Z adanie to polega na o k reślen iu , na czym d o k ład n ie p o leg a fo rm alizm p rz y p i­ syw any ety ce K anta. R o zp o czn ę od za p rez en to w an ia dw u ró żn y ch in te rp re ta ­ cji form alizm u. In terp retacje te p o jaw iały się w filo z o fii m oraln ej n a tyle często, że stały się w n iej p o n iek ąd kan o n iczn e.

W literatu rze ety czn ej spotykam y n ie ra z tw ierd z en ie, że isto ta fo rm a liz m u etyki K anta sp ro w ad za się do tego, iż je s t to ety k a czy stej p o w in n o ści. W e­ dług zw olenników tak iej in terp retacji c e c h ą c h a ra k te ry z u ją c ą fo rm alizm e ty c z ­

Oryginalna wersja artykułu ukazała się w „Revista de filosofia” (Universidad Complutense, Madrid), 4 (1991), nr 6, s. 335-349.

(2)

188 JU A N M IG U E L PA LA CIO S

ny je s t tw ierd z en ie, że jed y n y m im peratyw em istotnie m oralnym je s t im p era­ tyw d z ia ła n ia ze w zg lęd u na sam ą pow in n o ść, a nie ze w zględu na ja k ik o l­ w iek inny m otyw . M oraln ie d obry byłby zatem czyn podjęty ze w zg lęd u na sam ą fo rm ę im peratyw u, n ieza leżn ie od n atury tego, co je s t jeg o p rz ed ­ m io tem , tzn. n iez a le ż n ie od m aterii tegoż czynu. E tyka, k tó ra w kw alifik acji m o raln ej nie in tere su je się m aterią, lecz w y łączn ie fo rm ą czy nu , zasłu g iw a ła­ by na m iano ety k i fo rm aln ej. W trak c ie naszy ch rozw ażań zobaczym y jed n ak , że tw ie rd z e n ie o n ieza leżn o śc i oceny m oralnej od m aterii czynu je s t ca łk o w i­ cie o b ce ety ce K anta.

In n a in te rp re ta c ja fo rm alizm u ety czn eg o utrzym uje, że ety ka fo rm aln a to e ty k a p o z b a w io n a treści, tj. że n o rm y form u ło w an e przez tego ro d zaju etykę n ie n a k a z u ją niczeg o k o n k retn eg o . W edług tej kon cep cji fo rm aln y ch arak ter ety k i n ie o d n o siłb y się b ezp o śred n io do czynów , lecz do reg u lu jący ch je norm . N orm y te w y ró żn iać by m iała nie m ateria lub treść, lecz o kreślon a form a; o b o w iąz y w ały b y o n e w o k reślo n y sposób, ale nie zo bo w iązyw ały by do n icze g o ok reślo n eg o .

N iem o żliw o ść tak iej in terp re tacji form alizm u d o strzeg li je d n a k naw et n ie­ któ rzy z n ajb ard ziej su row ych k rytyków etyki K anta. N a p rzyk ład N. Hart- m ann p isze, iż po zb aw io n y treśc i im peraty w nie byłby w istocie żadnym im p era ty w em 2. K on cep cja b ez treścio w e g o im peratyw u nie da się zre sz tą p o ­ godzić z in te n c jo n a ln o śc ią św iad o m o ści, k tó ra z sw ej n atury w e w szelkich aktach tego typu odnosi p o d m io t do jak ieg o ś przedm io tu lub m aterii. P o d o b ­ nie ja k nie m o żn a słyszeć n ie sły sząc czego ś, nie m ożna w ątp ić n ie w ątpiąc w coś, n ie m o żn a rów n ież n ak azy w ać, nie n ak azu jąc niczego ok reślo n eg o . Po dru g ie, K an t, czy n iący ze sp ó jn o ści p ie rw sz ą p ow in no ść filo zofa, sam p o w a ż­ nie n a ru sz y łb y ten obow iązek . W k ilk a lat po K rytyce p ra ktyc zn eg o rozum u, w k tó rej p rz e d sta w ił sw ą k o n ce p cję etyk i form aln ej, o pu b lik o w ał p rzecież M e ta fiz y k ę o b yc za jó w , gdzie w ro z d ziale zatytułow an ym „M etafizy czn e za sa­ dy nau k i o c n o c ie ” w y m ien ia cały katalo g ob ow iązk ów zupełn ych i n iezu p e ł­ nych, ja k ie c z ło w ie k m a w stosu n k u do siebie sam ego i w o d n iesien iu do sw o ich b liźn ich . F o rm aln y c h a ra k te r im peratyw u n ie m oże zatem p oleg ać na b e z tre śc io w o śc i norm m o ralnych . W d alszej części m oich rozw ażań postaram się p o k az ać, co je s t isto tą fo rm a ln o śc i im peratyw u; zanim to jed n ak uczynię, m u szę w p ro w ad zić k ilk a ro z ró żn ień .

2 „Ein Imperativ, der überhaupt nichts Inhaltliches geböte, wäre ein inhaltloser, also in W irklichkeit ger kein Imperativ” (N. H a r t m a n n, Ethik, Berlin 1949, 1. Teil, IV. Ab­ schnitt, 12. Kapitel, a).

(3)

IST O T A FO R M A LIZ M U E T Y C Z N E G O 189

A by zrozum ieć auten ty czn y sens fo rm alizm u etyk i K an ta, ro z ró żn ić trzeb a n ajpierw pom iędzy fo rm ą i m aterią czynu. Przez czy n ro z u m ie m y tu akt chcenia, którego podm iotem je s t racjo n aln y byt o b d arzo n y w o ln ą w olą. To, co ch cian e w takim akcie, nazy w an y w łaśn ie celem , p rz ed m io te m , in te n c ją lub m aterią tegoż aktu. M aterią aktu m oże być n ie z a istn ia ła je s z c z e o b ie k ­ tyw na sytuacja, nie istn iejący je sz c z e stan rzeczy, k tó ry p o d m io t p rz ed staw ia sobie n ajpierw jak o p ra k ty c zn ie m o żliw y, a n astęp n ie p ró b u je u rz e c z y w istn ić . M aterią aktu w oli je st zatem stan rzeczy, któ ry p o d m io t p ra g n ie u rz e c z y ­ w istnić. N ie m usi być on n ato m iast tożsam y ze stanem rz ecz y , k tó ry fa k ty c z ­ nie zostanie u rz eczy w istn io n y . W języ k u h iszp ań sk im m ów im y w ó w czas, że „coś nam nie w y szło ” . P odm iot m oże u rz eczy w istn ić stan rz ecz y isto tn ie różniący się lub w ręcz p rzeciw ny tem u, co zam ierzał. N a p rz y k ła d , p rag n ąc p ocieszyć kogoś, m ożem y pow ied zieć coś, co - z racji, k tó ry ch w sposób n iezaw iniony nie znam y - pog łęb i je sz c z e stan zw ątp ien ia.

T re śc ią norm y m o ralnej je s t w łaśnie u jęta w sp osó b o g ó ln y m ateria, k tó ra m oże stać się p rzedm iotem kon k retn eg o aktu w oli. N orm y p rz e d k ła d a ją w ten sposób człow iekow i o k re ślo n e treści, k tó re p o w inn y (w p rz y p ad k u norm pozytyw nych) b ądź nie pow in n y (w p rzy p ad k u n orm n eg a ty w n y ch ) stać się przedm iotem jeg o chcenia. N a przykład n o rm a m o raln a, k tó ra n ak a z u je d z ie ­ ciom opiekę nad ro d zicam i nie b ęd ący m i ju ż w stan ie za ra b ia ć n a sw o je utrzym anie, zaw iera o k re ślo n ą m aterię, k tó ra w in na stać się p rz ed m io te m aktu w oli. N atom iast no rm a zak azu jąc a ro dzicom p o rz u can ia n o w o n a ro d zo n eg o d zieck a w y klucza o k re ślo n ą m aterię jak o m ożliw y p rz ed m io t ak tu w oli.

W stru k tu rze ludzkiego d z ia ła n ia m usim y w y ró żnić je s z c z e je d e n - nie m niej w ażny - elem ent, a m ian o w icie m otyw chcen ia. M otyw em n azy w am y działanie, k tóre na p odm iot w y w ie rają c z y n n ik i su b iek ty w n e b ąd ź o b iek ty w n e i w w yniku którego po d m io t w sposób w olny w y b iera o k re ślo n y cel; cho dzi tu zatem o rationes cigendi. M otyw em je st w ięc to, co p o ru sz a c z ło w ie k a do chcenia czeg oś; m otyw zn a jd u je się zatem w po rząd k u p rz y czy n o w o śc i spraw czej, chociaż nie je s t on w y starcza ją cą ra c ją ch cen ia. A k t w o li je st zaw sze zależny od po d m io tu , który je s t m niej lub b a rd z ie j g w a łto w n ie p o ru ­ szany p rzez sw e m otyw y, lecz nigdy n ie je s t p rzez n ie b ez re szty z d e te rm i­ now any; zachow uje zaw sze św iadom ość teg o, że to od n ieg o o statec zn ie zależy, czy b ęd zie ch c ia ł ok reślo n eg o celu, czy też n ie. I tak n a p rz y k ła d najczęstszy m m otyw em p rag n ien ia je d z e n ia je s t głód; n a to m ia st m o tyw em odm ow y je d z e n ia m oże być, p rzykładow o, chęć w y ra żen ia p ro testu p rz eciw k o niespraw iedliw em u p o zb aw ien iu kogoś k o rz y sta n ia z p rz y słu g u ją c e g o mu praw a; żaden jed n ak z tych m ożliw ych m otyw ó w ch c en ia n ie p o zb a w ia o so ­ by, k tóra podjęła strajk głodow y, św iad o m o ści, że m oże o n a k o n ty n u o w ać lub

(4)

190 JU A N M IG U E L PA LA CIO S

p rzerw ać sw ój p ro test, że w k ażd ej chw ili m oże przerw ać głodów kę lub też p ro w a d zić j ą - je ś li się je j w tym nie p rzeszk o d zi - aż do śm ierci z w y cień­ czen ia.

O tó ż to w ła śn ie m otyw aktu w oli n azw ać m o żna fo rm ą działania; K ant tw ierd z i, że aby m óc w łaśc iw ie o cenić m o raln ą w artość lud zkich działań, nie w y starczy o g ra n ic zy ć się do stw ierd z en ia, czy ich cele lub m ateria są zgodne z celam i, k tó re sta w ia ją n aszej w oli p raw a m oralne, lecz n ależy rów nież u w zg lęd n ić ich m otyw y lub fo rm ę. W ed łu g K an ta istn ieje ty lk o jed en m otyw , ze w z g lęd u n a k tó ry p o d m io t, któ ry czyni coś, o czym sądzi, iż pow inien to uczy n ić, staje się m o raln ie dobry: szacu n ek d la po w inn ości. D latego, aby d z ia ła n ie było m o raln ie do b re, nie w ystarczy , by zm ierzało do realizacji celó w - m aterii d z ia ła n ia - na k tóre w sk az u ją praw a m oralne; m usi ono zarazem m ieć ja k o sw ój m otyw - ja k o fo rm ę d ziała n ia - szacu n ek d la praw a. C hodzi tu zatem o d z ia ła n ie zg odne z obo w iązk iem (p flich tm a ssig ) ze w zg lę­ du n a o b o w iąz ek (a u s P flic h t). D lateg o też, w d ru g iej części sw ej M eta fizyki o b y c za jó w 3, K a n t zam y k a w szy stk ie nak azy m o ralne w tym jednym : „H andle p flich tm assig aus P flic h t” - d ziałaj zgodn ie z o bo w iązkiem ze w zględu na o bow iązek .

W tym w z g lę d zie k lasy cz n y stał się ju ż K antow ski p rzy k ład sprzedaw cy, któ ry p rzy jął so b ie za m ak sy m ę, że n ie b ęd z ie zm ieniał ceny tow aró w , naw et gd y by sp rz y ja ła tem u n ie w ie d z a k lien ta. S p rzed aw ca czyni tak jed n ak nie d lateg o , że u w a ża to za sp ra w ied liw e, lecz d lateg o , że w ten sposób m a n a­ d zieję zd o być sław ę u cz ciw eg o sp rzed aw cy , co z ko lei p o d n iesie rentow ność je g o in teresu. N ie trze b a być w cale zn a w cą etyki, by stw ierd zić, że chociaż w sp o m n ian y sp rz ed aw c a nie krzy w d zi niko go , to je d n a k b ard ziej zależy mu n a k o rzy ści n iż n a u cz ciw o ści, a zatem że m am y tu do cz y n ien ia raczej ze sp rz ed aw c ą ob ro tn y m n iż sp rz e d a w c ą m o raln ie dobrym .

T ru d n o je d n a k b yłoby tw ierd z ić, że p o w szech n ej św iad om o ści m oralnej nie był znany fak t, iż w m o raln ej o cen ie d ziała n ia lu d zk ieg o n ależy brać pod u w ag ę nie ty lk o cele, do k tó ry ch z m ie rz a ją ich po d m io ty , lecz rów n ież m oty­ w y, ze w zg lęd u n a które z a m ie rz a ją o n e osiąg n ąć te cele. N ikt nie przypisuje takiej sam ej w a rto ści d ziała n iu kogoś, kto d aje w p re zen c ie coś, co m u się nie p o d o b a i czeg o p ra g n ie się p ozbyć, i d ziałan iu ko go ś, kto obdarow uje d ru g ieg o p o w o d o w an y m iło ścią, k tó rą do n ieg o żyw i. B yło by rz e c z ą n iep raw ­ do p o d o b n ą, że tak w ażn y asp e k t nie zo stał zau w ażon y p rzez filozo fó w żyją­

3 M etaphysik der Sitten, w: Gesam m elte Werke, Berlin 1900-1955, t. VI, 2. Teil, Einlei­ tung, VII.

(5)

IST O T A F O R M A L IZ M U E T Y C Z N E G O 191

cych przed K antem . I rz ecz y w iście p o d k re śla ją go bard zo w y raźn ie m y ślic ie le starożytni, ja k A ry sto teles czy S eneka, i śre d n io w ie czn i, ja k św . A nzelm z C anterbury czy św. T o m asz z A k w in u 4. N ie je st to zatem ani sw o ista cecha etyki K anta, ani nie m a o n a nic w sp ó ln eg o z je g o fo rm alizm em e ty c z ­ nym ; ja k zob aczym y, nie d otyczy on bo w iem w sen sie ścisłym fo rm y d z ia ła ­ nia, lecz raczej form y praw a. A by się o tym p rz ek o n ać , m usim y je d n a k n a j­ pierw w prow adzić drugie ro z ró żn ien ie.

P odobnie ja k o d ró żn iliśm y fo rm ę i m aterię d ziała n ia , m u sim y o d ró ż n ić form ę i m aterię praw a.

M aterią praw a p rak ty czn eg o - czy to p raw a m o ralnego , czy to p ra w a pozytyw nego - je s t to, co ow o praw o n ak a zu je, d o zw ala lub za k azu je tem u, kto m u podlega. T ym , czego d o ty c z ą praw a m oraln e, s ą zatem ro d z a je celó w czy m aterii m ożliw ych p rz ed m io tó w w oli, p o n iew a ż są nim i ty py stan ów rzeczy, które po dm iot m oże u rz ecz y w istn ić lub o d m ó w ić ich u rz e c z y w ist­ nienia.

Praw a są zatem ogólnym i w sk az an iam i d o ty czą cy m i celów ch c en ia, ku którym pod m io t - by p o d p o rz ąd k o w ać się no rm o m , k tó re je w y ra ż a ją - p o ­ w inien k ierow ać akty sw ej w oli. Z tego p u n k tu w id ze n ia ja sn o w id ać tru d ­ ność podporząd k o w an ia się praw om w y łąc zn ie fo rm a ln y m , gd yby ich fo rm a l­ ność m iała polegać na tym , że nie p o siad ały b y one żadn ej m aterii czy treści, a zatem nie zaw ierałyby n iczeg o , co m ogłoby się stać p rzed m io tem ch cen ia. F orm alny ch a rak ter praw a m o raln eg o n ie m o że w ięc p o leg ać n a je g o b ez treś- ciow ości.

P raw a m oralne w yrażone s ą je d n a k w zd a n ia ch n o rm aty w n y ch , a w z d a ­ niach tych - p odob nie ja k w e w szelk ich in nych - m o żn a o d ró ż n ić m aterię i form ę. Jak p rzyp om ina K ant w sw ym p o d rę czn ik u lo g ik i5, m a te rią sądu są jeg o części składow e: podm iot i p re d y k at, a je g o fo rm ą - ich w zajem n a re lacja w sądzie.

A zatem - pon iew aż p o zn a n ie praw m oralnych m a w edle K an ta zaw sze ch arak ter ap rio ry czn y , tj. nie poch o d zi nigd y z d o św iad c zen ia, lecz z cz y ste g o posłu g iw an ia się rozum em p ra k ty c zn y m , to o z n a c z a to, że p ra w a te p o s ia d a ją dw ie cechy, które p o zw alają o d ró żn ić sądy c z y ste od sądów em p iry c zn y ch , a m ianow icie u niw ersalność i k o n ieczn o ść. T e d w ie cech y są bo w iem p o d s ta ­

4 Por. np. A r y s t o t e 1 e s, Etyka Nikomachejska, VI, 12, 1 144, a 13-19 oraz II, 4, 1105, a 17-1105b; S e n e k a, O życiu szczęśliw ym , IX, 1-4, oraz Listy m oralne do Lucyliusza, LXXVI, 27-29; A n z e l m z C a n t e r b u r y , D e veritate, XII; T o m a s z z A k w i n u , Summa theologiae, I-IIae, q. 7, a. 4, ad resp.

(6)

192 JU A N M IG U EL PA LA C IO S

w o w y m i cech am i w sze lk ie g o cz y ste g o p o zn ania; co w ięcej, p o n iew a ż chodzi tu o c z y ste p o zn a n ie p ra k ty c z n e - tzn. o zd an ia, k tó re nie w y ra ż a ją tego, jak się rz ecz y m ają, lecz to, ja k ie pow inno być w olne p o stęp o w an ie człow ieka - fo rm a ln e cechy sądu a p rio ry czn e g o zm ie n ia ją się tu w cechy w łaściw e są­ dom w y ra żają cy m im p eraty w k atego ryczn y: je g o c h a rak ter un iw ersaln y i bez­ w arun kow y.

K a te g o ry cz n y m n azy w am y bow iem taki im peraty w , który stw ierd za, że p ew n a k ateg o ria celó w p o w in n a być realizo w an a i n ie m oże n ie być pow inna. R e a liz a c ja tak ieg o ce lu nie je s t n ak a zan a p od pew nym w aru n k iem , którego zaw iesze n ie u su w ało b y p o w in n o ść realizac ji celu, lecz - p rz eciw n ie - n ak a za­ n a je s t b ez w aru n k o w o . P rzy tym o w a surow a fo rm a nakazu w łaściw a norm om m o raln y m nie stan o w i, zdaniem K anta, ich w e w n ętrzn ej w łaściw ości; p o siad a­ ją j ą o n e tylko w tej m ierze, w ja k ie j p o d m io t, któ ry im po dlega, je s t bytem nie ty lk o ra cjo n aln y m , lecz p o sia d a p o n adto k o n sty tu cję em p iry czn ą, sk łan ia­ ją c ą go n ie ra z do d ąż e n ia ku celom sprzeczn ym z tym i, na k tó re w skazuje cz y sty rozum p ra k ty c zn y . Je st tak w p rzy p ad k u czło w iek a, k tó reg o po trzeby, p ra g n ie n ia i in k lin a cje sta ją cz ęsto w sp rzeczn o ści z nakazam i czy sto ra cjo ­ naln y m i. Z tego to w łaśn ie p o w o d u p raw a m o ralne ja w ią mu się jak o zw iąza­ ne z p rzy m u sem - tak ja k p rz y k aza n ia , k tó re w y rażo n e są w sądach o ch a rak ­ terz e im p eraty w n y m i sta w ia ją przed cz ło w ie k iem cele, k tó re ja w ią m u się w fo rm ie o b o w iąz k u , budząc w nim szczeg ó ln eg o ro d zaju p o czu cie p o w in n o ś­ ci m o raln e j. Ż ad en z tych elem en tó w n ie to w arzy szy łb y praw u w p rzypadku bytu cz y sto ra cjo n aln eg o , dla k tó reg o je d n a k p raw o to po zo staw ało b y rów nież w m ocy.

W ła śc iw ą fo rm ę praw m o raln y ch stan o w i d ru g a z cech form alny ch sądów a p r io r i - a m ian o w icie ich u n iw ersaln o ść. U niw ersaln o ść p raw a m oralnego nie p o leg a na tym , że w sz y stk ie p o d leg ają ce m u p od m io ty sto su ją się do jeg o w ym agań, ani n a tym , że w szy stk ie pod m io ty u z n a ją je za w iążące. P olega o n a ra czej n a tym , że to, co praw o n ak a zu je, d o zw ala lub zak azuje, nakazane je s t ja k o w iążące w e w szy stk ich p o szc zeg ó ln y ch przy p ad k ach z klasy, do k tó rej o d n o si się p o d m io t sądu . N a p rzy k ład n o rm a m oralna, k tó ra w sposób b ez w aru n k o w y za b ra n ia sto so w an ia tortu r, o dn osi się do w szystk ich p rzy p ad ­ ków sto so w an ia tortur; d o ty czy nie tylko p o d m io tu d ziałania, lecz rów nież je g o p rz ed m io tu , m iejsca, czasu, środkó w , celów , m otyw ów itd. A zatem jeśli tw ierd zim y , iż nie n ależ y sto so w ać tortu r, to n a pytanie: „kto nie pow inien sto so w ać to rtu r? ” w in n iśm y odpo w ied zieć: „N ik t”; „K ogo nie po w in no się p o d d aw ać to rtu ro m ? ” - „ N ik o g o ”; „K iedy n ie p o w inn o się stosow ać to rtu r?” - „ N ig d y ” ; „G d zie nie p o w in n o się to rtu ro w a ć ? ” - „N ig d z ie”; „Jak nie po ­ w in no się to rtu ro w a ć ? ” - „W żaden sp o só b ” ; „W jak im celu nie po w in no się

(7)

ISTO TA FO R M A LIZ M U E T Y C Z N E G O 193

to rtu ro w a ć?” - „W ża d n y m ” itd. T ak p o ję ta u n iw ersaln o ść, cz y li p o w sze ch n a w ażność, stanow i w edług K anta w łaśc iw ą fo rm ę w sze lk ic h o b iek ty w n y ch zasad prak tycznych; je s t o n a fo rm ą p raw a m o ralneg o.

S ądzę, że po tym drugim ro z ró żn ien iu - m aterii i fo rm y p ra w a - je ste śm y ju ż w stan ie po w ied zieć, n a czym p o leg a fo rm a liz m ety czn y K an ta. M o ja teza brzm i następująco: form alizm etyczny je s t o d p o w ie d z ią K a n ta na py tan ie o sposób p o zn an ia p raw a m oralnego; je j isto ta p o leg a n a tw ierd z en iu , że to form a praw a p o zw ala odkryć jeg o m aterię (treść). P o n ie w aż zaś to w łaśn ie uniw ersaln ość stanow i c h a rak tery sty c zn ą fo rm ę praw m o raln y c h , fo rm alizm etyczny utrzym uje, że u niw ersalny c h a ra k te r zasady m o raln e j je s t k ry teriu m pozw alającym u stalić je j m aterię. W ed łu g m nie - ja k zo b aczy m y je sz c z e później - w etyce K an ta n ajw y ż sza za sad a m o raln o ści, n ak a zu jąc nam , ab y ś­ my działali w edle m aksym u n iw ersaliz o w aln y ch , n ie n ak a zu je nam w rz e c z y ­ w isto ści niczego innego ja k to, aby n asz e ch c en ie k iero w ało się ku celom określonym przez p raw a m oralne.

Jedynym alternatyw nym ro z w iązan iem n aszeg o p ro b lem u b y łab y etyka, któ ra składałaby się z zasad zw anych p rz ez K a n ta m ateria ln y m i zasad am i praktyczn ym i. P am iętam y, że za sad a p ra k ty c z n a n ie je s t z a sa d ą m a te ria ln ą przez to, że p o siad a jak ąś treść - tj. p rz ez to, że co ś n ak a zu je, d o zw ala lub czegoś zakazuje - je s t to bow iem n ieo d łąc zn a ce ch a w sze lk ic h za sad p ra k ­ ty cznych. Z asada p ra k ty c zn a je s t z a sa d ą m a te ria ln ą w ó w czas, gdy n ak azu jąc, dozw alając lub zakazu jąc, nie czyni tego z racji u n iw e rsa ln o śc i, k tó rą d o p u ­ szcza je j treść, lecz na p o d staw ie ja k ie jś w łasn o ści tego , co n ak a zan e , d o zw o ­ lone lub zakazane.

Jak w iem y, w pierw szym tw ierd z en iu an a lity cz n ej cz ęści K ry ty k i rozum u p ra ktyc zn eg o 6 K ant p rz ed staw ia pow o d y , ze w z g lę d u n a k tó re n iem o żliw e je st, by m aterialn e zasady p rak ty czn e b y ły praw am i m o raln y m i. S ądzę, że rozum ow anie to m ożna streścić n astęp u jąco : k iedy ktoś d e c y d u je się u czy nić coś bądź zaniechać czegoś z ra cji p ew n ej w łasn o śc i, k tó rą ow o coś p osiad a, to d ziała w ów czas w ed łu g m aksym y, k tó rą fo rm u łu je n a p o d sta w ie d o św ia d ­ czenia. P rzy jęcie tej m aksym y zak ład a zatem zn a jo m o ść tej w łasn o śc i i jej w pływ u na sferę u cz u cio w ą pod m io tu , a o tym o statn im m o żn a d o w ied z ie ć się jed y n ie na po d staw ie d o św iad c zen ia w e w n ętrzn e g o . O tó ż ze w z g lęd u na logiczne w łasności ro zu m o w an ia in d u k cy jn eg o m ak sy m a ta k a - p rzez to, że je st oparta na dośw iad czen iu - nie m o że być ani u n iw ersaln ie w ażn a, ani konieczna. N atom iast do istoty w szelk ich o b iek ty w n y ch za sad m o raln y ch

(8)

194 JU A N M IG U E L PA LA C IO S

c z y li w sze lk ie g o p raw a m o raln eg o - n ależy w łaśnie u n iw ersalno ść i k o n iecz­ n o ść. D lateg o m ateria ln a za sad a p ra k ty c zn a n ie m oże być nigdy praw em m oraln y m .

T e z a K a n ta - ja k to słu szn ie za u w aż y ł M . S ch eler - brzm i następująco: w sze lk a e ty k a m ateria ln a m oże m ieć je d y n ie ch a rak ter em piry czn o -in d u k cy jn y i ap o sterio ry czn y ; ty lk o ety k a fo rm a ln a m oże osiąg n ąć pew ność a p rio ri, n ie z a le ż n ą od d o św iad c zen ia in d u k cy jn eg o .

F o rm alizm etyki K a n ta p o leg a zatem na tym , że fo rm a praw a m oralnego - tj. je g o u n iw ersaln o ść - je s t k ry teriu m prow adzącym do o dkrycia jeg o m aterii, cz y li treści. T ak ie w ła śn ie kry teriu m zaw arte je st, m oim zdaniem , w sły n n y m im p era ty w ie k ateg o ry czn y m , k tó ry - ja k w iem y - stanow i w ety ce K a n ta n a jw y ż sz ą zasad ę m o raln o ści. T ra fn e zro zu m ien ie tego kryterium p o zw o li zatem ró w n ie ż w łaśc iw ie zro zu m ieć sens im peratyw u k ateg oryczn eg o.

W e d łu g K a n ta w sze lk ie n ak a zy m o raln e w y rażo n e są w form ie im p eraty ­ w ów k a te g o ry czn y c h i je ś li m ów im y o im p eraty w ie kateg ory czny m w liczbie p o jed y n cz ej, to ty lk o d lateg o , że stan o w i on - je śli tak m ożna p o w iedzieć - z a sad ę m o ra ln ą p a r excellen ce. Z d ru g iej strony zasad a ta m oże zostać w y ra­ żo n a za p o m o c ą bard zo ró żn y ch fo rm u ł8. Ja k w iad om o, w drugiej części U za sa d n ien ia m e ta fizyk i m o ra ln o ści K ant p rz ed staw ia trzy takie fo rm u ły, p ie rw sz a zaś i trze cia z n ich m a ją po dw a w arian ty 9. N ato m iast w K rytyce ro zu m u p ra k ty c zn e g o w p a ra g ra fie za ty tu ło w an y m „P od staw ow e praw o cz y ste­ go ro z u m u p ra k ty c z n e g o ” K ant p rz y ta cza je d y n ie p ie rw sz ą form u łę z U za sad ­ n ie n ia 10. P o n ad to w U za sa d n ien iu K a n t ilu stru je pierw sze dw ie form u ły im ­ p eraty w u za p o m o cą tych sam ych cz te rec h przykład ów , z których drug i p o ja­ w ił się ju ż w p ierw szy m ro z d ziale tego dzieła, k ied y K ant po raz pierw szy p rz e d sta w ia ł im peratyw k ateg o ry czn y . In n ą w ersję tego sam ego przyk ład u zn a jd u je m y w K ry ty c e ro zu m u p r a k ty c z n e g o 1' . A by zatem uniknąć n iep o ­ trze b n ej ro z w le k ło śc i, o g ra n ic zy m y się do p ierw szej fo rm uły im peratyw u i zilu stru jem y go je d y n ie tym dru g im p rz y k ład em , którym p osłuży m y się zg o d ­ nie z je g o c z te rem a w ersjam i u K an ta.

Por. M. S c h e 1 e r, D er Formalismus in der Ethik und die m ateriale Wertethik, w: G esam m elte Werke, Bern 1971, t. I, 1. Teil: „Einleitende Bemerkung”.

f Por. U zasadnienie m etafizyki m oralności, Warszawa 1984, s. 50, 62.

9 Na temat różnych formuł imperatywu kategorycznego por. H. J. P a t o n, The C ate­ g o rica l Im perative, t. III, London 1947.

10 Por. K rytyka rozumu praktycznego, s. 53. 11 Tamże, s. 46-48.

(9)

IST O T A F O R M A L IZ M U E T Y C Z N E G O 195

P ierw sza fo rm u ła im p eraty w u brzm i następ u jąco : „P ostęp uj ty lk o w ed łu g takiej m aksym y, d zięk i k tó rej m ożesz zarazem ch c ie ć, żeby stała się p o ­ w szechnym p ra w em ”; w ję z y k u K anta: „H an dle n u r nach d erje n ig en M ax im e, durch die du zugleich w ollen k an n st, daß sie ein allg em ein es G esetz w erde” 12.

Jak w id zim y, tak sfo rm u ło w an y im peratyw n ak azu je k ażdem u , kto p ra g n ie postępow ać d obrze, aby m ógł chcieć zarazem dw u rzeczy: a) d ziała ć zg o d n ie z o k re ślo n ą m aksym ą, b) ch cieć, aby d ziała n ie zg o d n e z tą m a k sy m ą by ło pow inne w p rzy p ad k u k ażd eg o bytu ra cjo n aln eg o . Jeśli m oże ch c ie ć zarazem tych dw u rzeczy, to m ak sy m a ta je s t m ak sy m ą m o raln ą, tzn. n a le ż y do p raw a m oralnego. I p rzeciw n ie, je ś li nie je s t to m ożliw e, o zn a cza to, że m ak sy m a nie je st m ak sy m ą m o ra ln ą i k iero w an e n ią d ziała n ie b yłob y m o ra ln ie złe. D latego - po p rz ed staw ien iu sw ych cz te rec h przy k ład ó w - K an t fo rm u łu je odpow iedn ie k ry teriu m w sposób ja sn y , zw ięzły i o stateczn y : „T rzeb a m óc c h c i e ć , żeby m ak sy m a n aszeg o czy nu stała się p raw em og ó ln y m : oto kanon norm ujący m o ra ln ą o cenę czy n u w o g ó le ” („M an m uß w o llen kö n n en , daß eine M axim e u n se re r H an d lu n g ein allg em ein es G esetz w erde: dies ist d er K anon d er m o ralisch en B eu rteilu n g d erselb en ü b e rh a u p t”) 1'.

W tym ostatn im frag m en cie K ant p o d k re śla sło w a „w ollen k ö n n e n ” - „m óc ch c ie ć” - zw racając w ten sposób uw agę, że lin ia p o d ziału p o m ięd zy zw ykłym i m aksym am i i m aksym am i, które zarazem są p ra w am i - p o m ięd zy jed y n ie subiektyw nym i zasad am i p ra k ty c zn y m i i su b iek ty w n y m i za sad am i praktyczny m i, k tóre są zarazem o b iek ty w n e, tj. w ed le k tó ry ch k to ś p o stęp u je i pow inien po stęp o w ać - w y zn acz o n a je s t w łaśn ie p rz ez ow o „m óc c h c ie ć ”, aby zasada, w ed le której się p o stęp u je, b y ła zarazem z a sa d ą o g ó ln ą.

P rzejdźm y tera z do przy k ład u tego fo rm aln eg o k ry teriu m p o z n a n ia p raw a m oralnego. Jak w sp o m n ieliśm y , odw o łam y się tu do d ru g ieg o p rz y k ła d u K anta, tj. do p rz y k ład u fa łszy w eg o p rz y rze cze n ia . Z ałó ż m y , że k to ś zn alazł się w trudnej sytu acji, z k tó rej - ja k m u się w y d aje - m ógłb y w y jść za p o ­ m ocą fałszy w eg o p rz y rze cze n ia ; załóżm y też, że o p ró c z tech n ic zn eg o p y tan ia o to, ja k to zrobić, staw ia on sobie ró w n ież p y tan ie ety cz n e o m o ra ln ą d o p u ­ szczalność tak ieg o czynu. O tó ż aby od p o w ied zieć na to d ru g ie p y ta n ie , w y ­ starczy, je śli zap y ta siebie: czy m ogę je d n o c z e śn ie ch cieć w y jść z tru d n ej sytuacji za p o m o cą fa łsz y w eg o p rz y rze cze n ia i ch cieć, aby sp osó b ten był m oralnie d o zw olony d la każdego bytu racjo n aln eg o ? K ant stw ierd z a, iż ja s n e

12 Uzasadnienie metafizyki m oralności, s. 50. 13 Tamże, s. 54.

(10)

196 JU A N M IG U E L PA LA C IO S

je st, że p o d m io t nie m ógłby w żaden sp o sób ch cieć zarazem tych dw óch rzeczy; d la te g o też za sad a p ra k ty c zn a m ów iąca, że m o żna w yjść z trudnej sy tu acji za p o m o c ą fa łsz y w eg o p rz y rze cze n ia , je s t m o ralnie n iesłu szn a i ten, kto u c z y n iłb y z n iej m aksym ę sw ego d ziała n ia , p o stępow ałby m o raln ie źle.

C o p rz e sz k a d z a je d n o cz esn y m ch c en iu ty ch dw u rzeczy ? Co czyni n iem o ż­ liw ym p ra g n ie n ie , aby w y jście z tru d n ej sy tu acji za p o m o cą fałszyw ego p rz y ­ rz e c z e n ia b y ło czy m ś m o raln ie d o zw o lo n y m dla w szystk ich ? O dpow iedź K an ta je s t je d n o zn a czn a : tak ie p ra g n ie n ie je s t niem o żliw e z ra cji jeg o w e­ w n ę trzn ej sp rz ecz n o śc i, tj. p rz eciw staw n eg o charak teru jeg o dw u p rz ed ­ m iotó w . M oim zdan iem w łaśc iw e ro z u m ie n ie fo rm aln ego charak teru etyki K a n ta za le ży w isto tn y sposób od tego, ja k p o jm u je się o w ą sprzeczność. N ależy , ja k sąd z ę, o d rz u cić d w ie b ard zo dziś ro z p o w szech n io n e in terpretacje im p era ty w u k ateg o ry czn eg o : p ra g m a ty c z n ą i anality czną. C h yb a n ajlepszym spo so b em ich p re z e n ta c ji b ęd z ie zb ad an ie, na czym - w edle nich - rz ecz y ­ w iście o p ie ra się n eg a ty w n a o d p o w ied ź K an ta w sp raw ie n iedo p u szczaln o ści fa łsz y w e g o p rz y rze cze n ia .

In te rp re ta c ja p ra g m a ty czn a - której d o sk o n ały m odel znaleźć m ożna ju ż u J. S. M illa - tw ierd z i, że ta n eg a ty w n a o dp o w ied ź op iera się n a o cz y w is­ to ści, że je d y n ie pod w aru n k iem , iż lu d zie sp e łn ia ją sw e ob ietn ice, m ożliw e je s t ż y c ie w sp o łecz eń stw ie, to zaś leży w in tere sie w szystk ich . W piątym ro z d z ia le U tylita ryzm u M ili pisze: „G dy K ant (jak w spo m in aliśm y w yżej) p ro p o n u je ja k o p o d sta w o w ą za sad ę m o raln o ści sfo rm u ło w an ie «Postępuj tak, żeb y z a sa d a tw o jeg o p o stęp o w a n ia m ogła być p rzy jęta jak o praw o przez w sz y stk ie isto ty ro z u m n e » , za k ła d a tym sam ym , że gdy czło w iek ocen ia św iad o m ie m o raln o ść ja k ie g o ś czynu, m usi brać pod uw agę, je ż e li n ie interes całej lu d z k o śc i, to w każdym ra z ie interesy innych lu dzi bez w yróżniania k o g o k o lw iek . G d y b y K ant tego z a ło ż en ia nie ro b ił, je g o zasad a sk ład ałaby się ze słów p o z b a w io n y ch sensu, p o n iew a ż nie m a p odstaw , by tw ierd zić, że ja k a ś z a sad a, n a w e t p o le c a ją c a bezw zg lęd n y eg o izm , nie m og ła by być p rz y ję­ ta p rz ez w sz y stk ie istoty ro zu m n e i że sam a n atu ra rzeczy m iałab y tu stan o ­ w ić ja k ą ś n ie p rz e z w y c ię ż o n ą p rzeszk o d ę. N a to, by zasad a k an to w sk a m iała w o g ó le ja k iś sens, n ależy j ą interpretow ać ja k o stw ierd zen ie, że m usim y k sz ta łto w a ć n a sz e p o stęp o w a n ie w ed łu g tak iej reg u ły , k tó rą w szy stk ie stw o­ rz e n ia ro z u m n e m og ły b y p rz y ją ć z ko rzyścią dla ich w spólnych

(11)

ISTO TA FO R M A L IZ M U E T Y C Z N E G O 197

A zatem w edług M illa sp rzeczn o ść, o k tó rej m ów i K ant, n ie m oże być inna niż sprzeczność p o m ięd zy szk o d liw y m i sku tk am i, k tó re w y n ik ały b y z dop u szczen ia fałszyw ego p rz y rze cze n ia , i n atu raln y m p ra g n ie n iem szc zęśc ia , które je st w łaściw e w szystkim ludziom . „T en w yb itn y cz ło w ie k - p isze M ili o K ancie w innym m iejscu sw ego d ziełk a - k tó reg o system d łu g o je s z c z e stanow ić będzie epokę w h isto rii filo zo fii, p rz y jm u je w tym tra k ta c ie [chodzi o U zasadnienie m eta fizyki m o ra ln o ści - J. M .] p o w sz e c h n ą p ie rw s z ą zasad ę, z k tó rej w yw odzić się m a i przy pom ocy k tó rej m a się u za sad n iać p o w in n o ść m oralna. Z asada ta brzm i: « P o stęp u j tak, żeb y za sad a tw eg o p o stę p o w a n ia m ogła być przy jęta jak o praw o p rzez w szy stk ie isto ty ro z u m n e » . G dy je d n a k zaczyna on w yprow adzać z tego p rz ep isu k tóryś z k o n k re tn y c h o b o w iąz k ó w m oralnych, nie stara się - rzecz d ziw n a - nas p rz ek o n ać , że p rz y ję c ie p rzez w szy stk ie istoty rozum ne ja k ic h ś n ajb ard ziej w y z y w ająco n ie ro z u m n y ch reg uł p o stęp o w an ia zaw ierałoby ja k ą ś sp rz ecz n o ść , że b y ło b y lo g iczn ie (jeżeli nie fizy czn ie) niem ożliw e; o g ra n ic za się ty lk o do o k az an ia, że g d y b y tego ro d z a ­ ju reguły zostały p o w szech n ie p rz y ję te, p o c iąg n ę ło b y to za s o b ą k o n se k w e n ­ cje, na które nikt by się nie p isa ł” 15.

W ydaje mi się, że taka in terp re tacja im p eraty w u k ateg o ry czn e g o - ch o ciaż b ardzo rozpo w szech n io n a - je s t c a łk o w ic ie n ie zg o d n a z w szy stk im i zasad am i etyki K anta. P o n iew aż w spólne lu d zk ie in tere sy - p o d o b n ie ja k rz e c z y w iste lub m ożliw e korzyści lub straty - m o żn a p o zn a ć je d y n ie na p o d staw ie d o ­ św iadczen ia, to rów n ież o p arte na nich zasad y m o raln e m u siały b y b y ć z a sa d a ­ mi em piry cznym i i w yrażać się w zdan iach sy n tety cz n y ch a p o ste rio ri. Jak natom iast w ie każdy cz y te ln ik K anta, n a nic innego n ie k ład zie on w sw ych pism ach etycznych tak ieg o n ac isk u ja k na to, że p o zn a n ie praw m o raln y ch nie m oże pochodzić z d o św iad czen ia, a ty lk o z cz y ste g o rozum u p ra k ty c z n e ­ go i że w yraża się ono w sądach a p r io r i; że p o zn a n ia tego , co p o w in n e, n ie m ożna w yprow adzić z p o zn an ia tego, co fa k ty c zn e; że, n a p rz y k ła d , „ch oćb y n aw et doty chczas nie było ani je d n e g o rz eteln eg o p rz y ja c ie la , to n iem n iej m ożna np. dom agać się od k ażdego cz ło w ie k a rz eteln o ści w p rz y ja źn i, p o n ie ­ w aż o bow iązek ten, ja k o o b o w iązek w o góle, leży p rzed w sze lk im d o św ia d ­ czeniem w idei rozum u, sk łan iająceg o w o lę za p o m o c ą za sad a p rio ri” 16.

A n alityczna in terp retacja im p eratyw u k a te g o ry czn e g o - k tó rej k lasy czn y m odel znajdujem y u G. W . F. H egla - tw ierd z i, że n eg a ty w n a o d p o w ied ź K anta w sp raw ie d o p u szczaln o ści fa łsz y w eg o p rz y rze cze n ia o p iera się na

15 Tamże, s. 8.

(12)

198 JU A N M IG U E L PA LA CIO S

lo g iczn ej sp rz ecz n o śc i, k tó rą za w iera ło b y p o jęcia fałszy w eg o przyrzeczen ia. Jeśli b o w iem do isto ty p rz y rz e c z e n ia n ależy to, że sk ład ający j ą zam ierza ją sp ełn ić, to n ie do p o m y śle n ia je s t p rz y rzeczen ie, k tó reg o zam ierza się nie sp ełn ić; tak ie p rz y rz e c z e n ia n ie b y ło b y tym , czym je st, tj. p rzyrzeczen iem , lecz czym ś innym n iż je s t - a to p o d w ażało b y zasad ę tożsam ości.

Ju ż w F e n o m e n o lo g ii d u ch a H egel tw ierd zi, że fo rm aln y c h a rak ter zasady p ra k ty c zn ej sp ro w a d za się do teg o, że sam a n ieob ecno ść sp rzeczn ości gw aran ­ tu je je j p raw d ziw o ść - to zaś je s t z p e w n o śc ią w arunkiem ko nieczny m , lecz n iew y starcza ją cy m p ra w d ziw o ści zasad teo rety czny ch czy p rak ty czn y ch . „B y­ łoby z re sz tą rz e c z ą d ziw n ą , g dyby tau to lo g ia , zasada sp rzeczn o ści, uznaw ana, je śli ch o d zi o p o zn a w an ie praw d y teo re ty czn e j, za k ry terium ty lk o form alne, czyli za coś, co o d n o si się w sp o só b zu p e łn ie o bo jętny do p raw d y i n iep ra w ­ dy, m ia ła być c zy m ś w ięce j w ted y , gdy chodzi o p o zn an ie p raw d y p ra k ty c z­ n e j” 1 N a jo strz ejsza je d n a k k ry ty k a tego, co H egel n azyw a „pustym fo r­ m a liz m e m ” ety k i K an ta, zn a jd u je się w p arag ra fie 135 Z a sa d filo z o fii praw a. T am w ła śn ie H egel in te rp re tu je zasady fo rm aln e jak o zasady pozb aw ion e w sze lk ie j treśc i, k tó ry ch p ra w d ziw o ść zap ew n io n a je st p rzez sam brak sp rzeczn o ści. „Z tego p u n k tu w id ze n ia n ie je s t m ożliw a żad na im m anentna d o k try n a o b o w iązk u . M o żn a w p ra w d zie zapo życzy ć p e w n ą treść z zew n ątrz i w ten sp osób dojść do p ew n y ch o b ow iązk ów szczegó ło w ych ; n ato m iast z o w ego o k re śle n ia o b o w iąz k u ja k o b raku sp rzeczn o ści, czy też ja k o fo r m a l­ n e j zg o d n o ści ze so b ą , k tó ra n ie je s t p rz ecież niczym innym ja k tylko stw ier­ d zen iem a b stra k c y jn e j n ie o k re ślo n o śc i - z tego w szy stk ieg o n ie m o żna ani p rz ejść do o k re śle n ia o b o w iąz k ó w szczeg ó ło w y ch , ani też - je ś li tego rodzaju treść staje się p rz ed m io te m ro z w a ż a n ia d la celów d ziała n ia - nie je s t w tej za sad zie za w arte żadne k ry teriu m do ustalen ia, czy treść ta je s t obow iązkiem , czy nie. P rze ciw n ie, w ten sp o só b m o żn a u spraw ied liw ić k ażd e bezpraw ne i n ie m o ra ln e p o stęp o w a n ie . D a lsz a K anto w sk a fo rm aln a stro n a [obow iązku], p o le g a ją c a n a tym , że d z ia ła n ie p o w in n o być tak ie, by m ogło być w yobrażone ja k o o gólna m ak sy m a, d aje w p ra w d zie ko n k retn iejsze w y o b rażen ie pew nego stanu, ale d la sieb ie n ie z a w iera żad n ej d alszej zasady p ró cz w spo m nianeg o w y żej brak u sp rz ecz n o śc i i fo rm a ln e j id en ty cz n o ści” ' 8.

Jeśli d o b rz e ro z u m ie m , H egel z a m ie rza tu p o w ied zieć rzecz następującą: w ied za, że coś - np. p rz y rz e c z e n ie - je s t tym , czym je st, i nie je s t tym , czy m n ie je s t - a n a tym po leg a, zdan iem H egla, k ry teriu m p o zn a n ia m o ral­

7 G. W. F. H e g e 1, Fenom enologia ducha, t. I, Warszawa 1963, s, 479. 18 T e n ż e, Z asady filo zo fii praw a, Warszawa 1969, s. 138-139.

(13)

IST O T A FO R M A L IZ M U E T Y C Z N E G O 199

nego u K an ta - nie w y starcza do stw ierd z en ia, że to coś p o w in n o b yć. W ta ­ kim bow iem p rzy p ad k u - p o n iew aż k aż d a istn ie ją c a rzecz je s t tym , czy m je s t - w szystk o, co istnieje, p o w inno ró w n ież istnieć; a zatem każd y sp o só b p o ­ stępow ania, ch o ciaż m ógłby się w ydaw ać podły i n iem o ra ln y , b y łb y ety cz n ie u spraw ied liw io n y na m ocy sw ej tożsam ości.

Tę sam ą in terp re tację im peratyw u k ateg o ry czn e g o p rz e d sta w ia H egel sw ych W ykładach z h isto rii filo z o fii. Po p rz y to c zen iu an a liz o w an ej tu p rz ez nas form u ły im peratyw u H egel pisze: „A zatem w d eterm in a cji p o w in n o śc i (poniew aż abstrak cy jn y p roblem p o leg a na tym , czym je s t p o w in n o ść d la w olnej w o li) K ant nie dysp o n o w ał niczym innym ja k tylko z a sa d ą to żsam o ści (czy n iesp rzeczn o ści), k tóra je s t praw em p o z n a n ia ab stra k cy jn eg o . O b ro n a o jczyzny, tro sk a o szczęście dru g ieg o n ie są p o w in n o ściam i z ra c ji sw ej treści, lecz p o n iew aż są p o w in n o ściam i - tak ja k u sto ik ó w m yśl je s t p ra w ­ d ziw a przez sam fa k t m y śle n ia ” 19.

A zatem : gdyby an a lity czn a in terp re tacja im p era ty w u k ate g o ry c z n e g o b y ła słuszna, to sp rzeczn o ść, o której m ów i K ant, b y łab y sp rz e c z n o śc ią lo g ic z n ą - opierałaby się bow iem na zap rze cze n iu re aln ej to żsam o ści p rz y rze cze n ia . K ant tw ierdziłby: fałszy w e p rz y rze cze n ie je s t n ied o zw o lo n e , p o n iew a ż fa łs z y ­ w e p rz y rze cze n ie nie je st p rz y rze cze n ie m . T rz eb a tu je d n a k zau w aż y ć, że w naszym p rz y k ła d zie chodzi n ie o m o ra ln ą m o żliw o ść fa łsz y w eg o p rz y rz e ­ czenia {prom esa fa ts a ), tj. p rz y rze cze n ia , k tó re g o w o ln o n ie sp ełn ić, lecz o m ożliw ość rz ekom ego p rz y rze cze n ia (fa lsa p ro m e sa ), tj. m o żliw o ść czeg o ś, co w ydaje się p rz y rze cze n ie m , choć w rz e c z y w isto śc i nim n ie jest. I ch o c ia ż p raw d ą jest, że fa łszy w e p rz y rze cze n ie je s t rz e c z y w iśc ie czy m ś sp rz ecz n y m , to nie je s t tak, n iestety , w p rzy p ad k u p rz y rz e c z e n ia rz ek o m eg o . F akt, że c z ę ­ sto m am y z nim do czy n ien ia, je s t n ajlep sz y m d o w od em je g o m o żliw o ści.

P onad to, gdyby sprzeczność, o k tó rej m ów i K ant, b y ła rz e c z y w iśc ie sp rz ecz n o śc ią lo g iczn ą, to dla p o zn an ia praw m o raln y ch w y starczy ło b y o d ­ w ołać się do zasady n iesp rzeczn o ści; p o zn a n ie to w y ra żało b y się w ó w czas w an ality czn y ch sądach p rak ty czn y ch a p rio ri. N a to m iast K an t b ard zo w y ra ź ­ nie tw ierdzi, że m o raln e sądy a p r io r i m a ją c h a ra k te r sy n tety cz n o -p rak - tyczn y 20. M oim zdaniem to tw ierd z en ie K a n ta cz y n i fa k ty c zn ie n ie m o ż liw ą an a lity cz n ą in terp re tację im peraty w u k ateg o ry czn eg o .

19 T e n ż e, Vorlesungen über die G eschichte der P hilosophie, w: Werke, in zwanzig Bänden, Frankfurt am Main 1971, t. XX, III, 3. Teil, Abschnitt B.

(14)

200 JU A N M IG U E L PA LA C IO S

T o p ra w d a, że w U zasa d n ien iu K ant m ów i o d ziałaniach, których sam a id ea je s t lo g ic z n ie sprzeczn a; dlateg o n iem o żliw o ść u niw ersalizacji ich m a­ k sym m o żn a w y p ro w ad zić z sam ej sprzeczn o ści log iczn ej. „N iektóre czyny są teg o ro d z aju , że m ak sy m a ich nie da się bez sp rzeczno ści naw et p o m y ­ ś l e ć ja k o og ó ln e praw o przyrody; cóż do piero , żebyśm y m ogli jeszcze c h c i e ć , iżby ono m iało się stać takim [scil. og ólnym p ra w em ]”21. N a­ stęp n ie je d n a k K ant dodaje: „P rzy innych [czynach] n ie znajdu jem y w praw ­ dzie tej w e w n ętrzn e j n iem o żliw o ści, ale n ie m o ż liw ą rz ecz ą je st c h c i e ć , żeby m ak sy m a ich b y ła w y n ie sio n a do o g ó ln o ści p raw a p rzyrody, poniew aż w o la tak a za p rze cza ła b y sam ej so b ie”22. S tajem y tu w obec q u id naszego pro b lem u . W o d n iesien iu do dru g iej z w y m ien io n y ch k ateg orii czynów K ant m ów i o sp rz ecz n o śc i, ale je s t to nie sp rzeczn o ść logiczna, lecz w olity w n a - sp rz ecz n o ść w oli z sam ą sobą. O ja k i rodzaj sp rz ecz n o śc i tu ch od zi? Z jakim typem n iem o żliw o ści m am y tu do czy n ienia?

S ąd zę, że nie chodzi ani o n iem o żliw o ść p sy ch o lo g iczn ą, ani o n iem o żli­ w ość lo g iczn ą, lecz o n iem o żliw o ść realn ą, w n ajm o cn iejszy m znaczeniu tego słow a. K an t m ów i bow iem - w racając do n asz eg o przy kładu - że r e a l - n i e n ie je s t m o żliw e ch cieć zarazem : (a) w y jść z tru dn ej sytuacji p rz y rze­ kając fa łsz y w ie i (b) ch cieć, aby było to m o raln ie d o zw olo ne d la każdego b y tu ra cjo n aln eg o . J e st to n iem o żliw e, p o n iew aż ch cieć b je st ró w n ow ażn e z ch c en iem czeg o ś p rz eciw n e g o a; je st n a to m ia st rz ecz ą realn ie n iem o żliw ą ch c ie ć p ew n ej rzeczy i czeg o ś je j p rz eciw n e g o w tym sam ym sen sie i w tym sam ym czasie, innym i słow y: ch cieć czegoś przeciw n eg o do tego, czego się chce.

W sz y stk o zależy zatem od tego, czy ch cieć b - tj. chcieć, aby w yjście z tru d n e j sy tu acji za p o m o cą fa łszy w eg o p rz y rz e c z e n ia było m oraln ie d o zw o­ lo n e d la k aż d eg o bytu ra cjo n aln eg o - je s t re aln ie rów n o w ażn e z chceniem cz eg o ś sp rz ecz n eg o z a. W tym w łaśnie m iejscu K ant - n ie od w o łując się, n a w z ó r k o n sek w e n cjalistó w , do p rzew id y w an y ch skutków , lecz czy sto racjo ­ n aln eg o b ad a n ia celów , k tó re zało żo n e s ą w p ra g n ien iu ok reślon eg o c e lu 23 - w b ard zo skrótow y sp osób p rz ed staw ia n a stę p u ją c ą argu m entację.

Z ałó ż m y , że zn alazłem się w k ło p o tach fin an so w y ch i że m ożliw ym sp oso ­ bem w y jśc ia z tej sytuacji je s t p o ży c zen ie od kogoś pienięd zy ; w tym celu w y ra żam sło w n ie in ten cję zw rotu p o życzki, ch oć w cale nie zam ierzam tego

21 Tamże, s. 54-55. 22 Tamże.

(15)

IST O T A F O R M A L IZ M U E T Y C Z N E G O 201

uczynić. C zy m ógłbym je d n o c z e śn ie ch c ie ć, aby tak ie d ziała n ie b yło d o z w o ­ lone dla w szystkich? W ydaje się, że nie; je ś li bow iem chcę, aby było ono dozw olon e dla w szystkich, to je d n o c z e śn ie chcę, aby p rzez w szy stk ich było to uznaw ane za do zw olone. Jed n a k że je ś li chcę, aby było to p rzez w szy stk ich uznaw an e za dozw olo ne, to ch cę je d n o c z e śn ie , aby za d o zw o lo n e u zn aw ała to rów nież osoba pożyczająca. Jeśli je d n a k tego ch cę, to ch cę zarazem , aby osoba p o ży czająca nie m iała żadnej gw aran cji p o ży c zając p ien iąd z e k o m u k o l­ w iek - założy w szy , iż w ie, że je śli k to ś zn alazł się w k ło p o ta c h fin an so w y ch , z których m oże w yjść za p o m o cą fa łszy w eg o p rz y rze cze n ia , to d o zw o lo n e je s t fałszyw e przy rzeczen ie zw rotu p ien ięd zy . A zatem - je ś li ch cę, aby p o ż y c z a ­ jący nie m iał żadnej g w aran cji p o ży c zając p ien iąd ze k o m u k o lw iek , to ch cę, aby nie m iał żadnej gw aran cji ró w n ież w m oim p rzy p ad k u . C hcę zatem , aby nie u d zielił mi p o ży czki - co je st ró w n o w ażn e z ch cen iem , aby nie w yjść w ten sposób z kłopotów fin an so w y ch . T o zaś je s t d o k ład n y m p rz e c iw ie ń ­ stw em tego, czego chcę, tj. w y jścia z k ło p o tó w fin an so w y ch za p o m o c ą fa ł­ szyw ego przyrzeczenia. A zatem nie m ogę re aln ie ch cieć zarazem działać w edług tej m aksym y i ch cieć, aby o b o w iąz y w ała o n a w każdym przy p ad k u . To, że m aksym a, o k tó rą tu ch o d zi, nie je s t u n iw ersaliz o w aln a, d o w o d z i zaś, że d ziałan ie w edle n iej nie je s t zg o d n e z praw em m o ralny m .

W ydaje mi się, że isto ta fo rm a liz m u e ty cz n eg o p o leg a na o d w o łan iu się do form y praw a m oralnego - czy li je g o u n iw ersaln o ści - ja k o kry teriu m poznania jeg o treści (m aterii). P o p raw n a ap lik ac ja k ry teriu m fo rm aln eg o zaw artego w im peratyw ie k ateg o ry czn y m K an ta m usiało by zatem sto so w ać się do tej prostej reguły: je śli jak aś m ak sy m a je st praw em , to m ak sy m a p rz e ­ ciw na uznana za praw o czy n iła b y n ie p sy ch o lo g icz n ie czy lo g iczn ie, lecz realnie niem ożliw ym każdy konkretn y p rz y p ad ek tego , co n ak a zu je, d o zw ala lub zakazuje.

W m oich rozw ażan iach o g ran iczy łem się je d y n ie do b a d a n ia sensu fo rm a ­ lizm u etyki K anta, nie w chodząc w za g ad n ien ie m ery to ry c zn ej słu szn o ści je g o tw ierdzeń . N ie ch ciałbym je d n a k zak o ń czy ć nie w sp o m in ając ch o c ia ż o p y ta ­ niu, na k tóre - ja k mi się w ydaje - n ie u d zielo n o dotąd z a d o w alając ej o d p o ­ w iedzi. P ytanie to brzm i n astępująco: czy u n iw ersaln o ść p ra w a m o raln eg o je s t jed y n ie ra cją uzn an ia je za o b o w iąz u ją ce, czy też je s t ró w n ież ra c ją w ią ż ą c e ­ go charakteru tego praw a? Innym i słow y: czy, u n iw ersaliz o w aln o ść m aksym y je s t je d y n ie ratio co g n o scen d i, czy też zarazem ratio esse n d i p ra w a m o ra l­ nego?

P roszę po zw olić, że - m ore S o crá tico - pytan iem tym z a k o ń czę m oje rozw ażania.

(16)

202 JU A N M IG U E L PA LA C IO S

LA ESENCIA DEL FORMALISMO ÉTICO

S o m a r i o

El autor del articulo examina el sentido del formalismo ético de Kant. Según el autor, el carácter meramente formal de los imperativos morales no puede consistir en que tales manda­ mientos carezcan de contenido alguno, dado la intencionalidad de la conciencia. El formalismo ético puede tampoco consistir en el afirmar que la materia de una acción no deba tenerse en cuenta para estimar el valor moral de la misma. La tesis que el autor propone es la siguiente: El formalismo ético no es sino la respuesta que Kant ofrece al problema del conocimiento de la ley moral y esta respuesta estriba en sostener que es la forma de la ley la que permite descubrir la materia o contenido de la misma. Y, como es precisamente la universalidad la que constituye la forma característica de las leyes morales, el formalismo ético mantiene que el carácter universal de un principio moral es por tanto el criterio que permite establecer su materia.

Manteniéndose en los límites de la investigación del mero sentido del formalismo ético el autor acabe con la cuestión siguiente: La universalidad de una ley moral ¿es tan sólo el funda­ mento para tenerla por válida (ratio cognoscendi) o es también propiamente el fundamento de que tal ley sea válida (ratio essendi)?

Cytaty

Powiązane dokumenty

W debiutanckim tomie ujaw ­ niają się typowe dla późniejszej twórczości pisarki spięcia między dwiema kulturami: Wschodu (dla Szczuckiej będzie on najczęściej

Potencjal­ nym i czynnikam i podziałów były natom iast różnice zamożności i wykształcenia (przebiegające wpoprzek ,grup zawodowych) oraz różny stopień uzależnienia

Analizę wykonano na podstawie wyników genotypownia na platformie DArTseq (wersja wheat DArTseq 1.0; Diversity Arrays Technology P/L, Australia), która pozwoliła

N a osobną uwagę zasługuje fragm ent wylewu z nacinaną krawędzią* pod którą um ieszczone są od wew nątrz wypychane guzki* Frag m en t ten posiada swoje analogie w

[r]

Springer,Elżbieta Mucha,Ludwik Fijał,Piotr Namiota.

Figure 3 •hows typical data obtrined for human platelets incubated with l% DM30, The inhibitory effect of the cryoprotectant increases mar- kedly with increasing

Michel Chion, kompozytor muzyki współczesnej i teo‑ retyk muzyki filmowej, pisząc o dźwięku w filmie, posługuje się kategorią „wartość dodana”, którą definiuje