Czapliński, Władysław
"Korespondencja Stanisława
Hozjusza, kardynała i biskupa
warmińskiego. Rok 1564" T. 5,
"Studia Warmińskie" T. 13, 1976, :
[recenzja]
Komunikaty Mazursko-Warmińskie nr 1, 117-120
R
E
C
E
N
Z
J
E
I
O
M
Ó
W
I
E
N
I
A
K o r e s p o n d e n c j a S t a n i s ł a w a H o z j u s z a , k a r d y n a ł a i b i s k u p a w a r m i ń s k i e g o , t . 5. R o k 1564,
S t u d i a W a r m i ń s k i e , t . 13. O p r a c o w a ł k s . A l o j z y S z o r c , O l s z t y n 1978, W a r m i ń s k i e W y d a w n i c t w o D i e c e z j a l n e , s s . 68 6 +1 6 s t r o n i l u s t r a c j i .
O m aw iane w y d aw n ictw o n a w iązu je do w y d a n y ch przed blisko w iekiem d w u tom ów korespondencji Hozjusza, opraco w an y ch przez F ra n z a H ip lera i W incentego Z akrzew skiego i w g ru n c ie rzeczy m a stanow ić k o n ty n u ację tego przedsięw zięcia. C zy telnika m oich u w ag może zaskoczyć fak t, że om a w ia n y tom wychodzi jak o piąty, podczas gdy nie m a jeszcze ani trzeciego, a n i czw artego. W y n ik a to z fa k tu , iż w y d aw ca piątego to m u u p o ra ł się w cześniej ze sw oją p ra cą niż jego koledzy, opraco w u jący m a te ria ły do tom ów trzeciego i czw artego. Wobec tego, że m a te ria ły do p o przedzających go to m ów są już w znacznej części przygotow ane, m ożna m ieć nadzieję, że nie będzie on w przyszłości o d erw an y od całości.
W y d an y obecnie to m źródeł poprzedził w y d aw ca obszernym , liczącym 35 stronic w stępem , streszczonym n a stęp n ie w języ k ach łaciń sk im i niem iec kim, bibliografią, w yk azem pu b lik o w an ej korespondencji, p rzy czym podał zarów no spis osób piszących do Hozjusza, ja k i osób, do k tó ry c h H ozjusz p i sze, w reszcie obszernym spisem zastosow anych skrótów . T ek s ty listów z ajm u ją stro n y od 65 do 655, dodajm y, że listó w tych, licząc je razem z ak tam i, jest 470. Z am y k ają tom indeksy: osobowy, geograficzny, rzeczowy, cytatów z P ism a św. i spis rękopisów .
Sądzę, że k ażdy badacz dziejów E u ro p y a sp ecjalnie P o lski w X V I w ieku, k tó re m u przecież nieobca jest w ielk a rola, ja k ą Hozjusz od eg rał w dziejach K ościoła katolickiego, p rz y w ita te n tom z żyw ym zadow oleniem , ty m b a r dziej że z aw a rte w n im źródła są opublik o w an e dobrze. W szak Hozjusz u trz y m y w a ł korespondencję z w ielu w y b itn y m i osobam i w E uropie, że w ym ien im y tu ów czesnych papieży, g e n era ła jezuitów , poszczególnych k a rd y n ałó w i in nych, nie m ów iąc już o n a jw y b itn iejsz y ch osobach ówczesnej Polski z kró lem Z y g m u n tem A ug u stem n a czele. Co do mnie, to czytając lis ty zgrom adzone w ty m tom ie odczuw ałem nie ty lk o przyjem ność zetk n ięcia się bliżej z sam ym H ozjuszem, ale rów nocześnie m ia łem w rażenie, ja k b y ktoś w p ro w ad z ał m nie bezpośrednio w p ro b lem y i zagad n ien ia ty ch czasów, pozw alał rozm aw iać szczerze z ludźm i, zn an y m i dotąd przede w szystkim z ogólnych opracow ań. Mogę też bez przesady powiedzieć, że czytanie poszczególnych stronic tego w y d aw n ictw a spraw iało m i w iększą przyjem ność niż zapoznaw anie się n a w e t z d o brym i m onog rafiam i pośw ięconym i tem u okresow i. Z p ew n y m sm u tk iem jed y n ie u św iad am iałem sobie, że liczba ludzi, k tó rzy b ę d ą m ogli podobnie ja k ja rozkoszow ać się tą lek tu rą, będzie je d n a k znikom a; któż bow iem dziś w Polsce może m n iej czy w ięcej sw obodnie czytać tek s ty p isane przew ażnie po łacinie lu b w języ k u staroniem ieckim ?
W ydaw ca w dość obszernym w stęp ie pisze o g łów nych n u r ta c h k o respon- ■ dencji k a rd y n ała. Nie pisze jed n a k o tym , n a ja k w iele s p ra w rzuca ta ko resp o n d en cja in te res u jąc e św iatło. N a pew no w pierw szym rzędzie są tu KOMUNIKATY MAZURSKO-WARMIŃSKIE, 1978, NR 1(139)
1 18 Recenzje i omówienia
naśw ietlone sp raw y Kościoła katolickiego w Polsce, zasadnicze lin ie rozum o w ania ów czesnych przedstaw icieli odradzającego się Kościoła. Poza ty m jed n ak d ow iadujem y się sporo o s p ra w a ch w ew n ętrzn y ch Polski, poznajem y poglądy n a jw y b itn iejszy ch ów czesnych ludzi n a prob lem y naszej polityki zagranicznej i sy tu ację w e w n ę trz n ą państw a. P rz e k o n u je m y się raz jeszcze, że współcześni p a trz y li co n a jm n iej kry ty czn ie n a to, co się w Polsce działo i to zarów no w dziedzinie życia religijnego, ja k i ustrojowego.
Przechodząc do w łaściw ego te m a tu rozw ażań, m ianow icie do sp ra w w y dawniczych, tru d n o nie w y razić słów szczerego uzn an ia d la w ydaw cy. Na specjalne u znanie zasługuje przede w szystkim przeprow adzona przez niego obszerna k w erenda. U w zględnił on nie tylko arch iw a k rajow e, ale rów nież szwedzkie, obu re p u b lik niem ieckich, przede w szystkim zaś włoskie. W sum ie w yko rzy stał 18 archiw ów . Nie m ając pod rę k ą ani oryginałów , ani r e p ro dukcji fotograficznych tekstów nie mogę w ypow iedzieć się a u to ry taty w n ie w sp raw ie popraw ności w y d a n ia aktów , ale ja k się w y d aje w y d ru k o w an o je p opraw nie, n ie licząc drob n y ch b łędów d ru k a rs k ich czy też lek cji chw ilam i w ątpliw ych. K a żd y te k s t poprzedzony jest dość obszernym regestem , co, wobec tego, że większość d ru k o w a n y ch listów jest p isan a w języ k u łacińskim , u łatw ia orien tację czytelnikow i, zwłaszcza niezb y t dobrze w ła d ając e m u łaciną. Wreszcie zaopatrzono k ażdy te k s t w sum ienne objaśn ien ia dotyczące osób, miejscowości czy też n ieja sn y ch sp raw , o k tó ry ch m ow a w listach.
P ełn e u znanie d la w yd aw cy n ie oznacza n a tu ra ln ie , b ym nie zgłaszał pew n y ch w ątpliw ości i uw ag. Sądzę, że przem yślenie ich i ew en tu a ln e p rze dyskuto w an ie w gronie w ydaw ców in n y ch tom ów może ułatw ić realizację tego pom nikow ego dzieła.
N ajw ażniejsze m oje zastrzeżenie dotyczy sposobu w y d a w a n ia ty c h m a teriałów . W ydaw ca p rzy jął zasadę, sform u ło w an ą z n aciskiem w e w stępie (ss. 38—41), że w y d a je zasadniczo pełne tek s ty listów i doku m en tó w i rze czywiście p rzestrzega jej ściśle, n a w e t w ty ch w ypadkach, gdy d a n y list był już druk o w an y , ale w w y d aw n ictw ie daw nym , dziś tru d n o dostępnym . Sądzę, że p ew n a liczba histo ry k ó w będzie w yd aw cy w dzięczna za to, że podał p u b li k o w an e lis ty w pełn y m brzm ieniu. Z d ru g iej je d n a k s tro n y tru d n o n ie zgo dzić się z tym , że przy p u b lik acji źródeł do histo rii now ożytnej przyjęcie tej zasady, zwłaszcza w w yp ad k u , k ied y d a n e źró d ła w y s tę p u ją w w ielk iej licz bie, spraw ia, że w y d aw n ictw o ulega w ielkiem u rozdęciu, a w zw iązku z n ie u ch ro n n y m i kosztam i n a ra ż a się n a niebezpieczeństw o nieukończenia go. W arto też zw rócić u w agę na to, że ju ż d aw no h isto ry cy in n y ch k ra jó w w w y p a d k ac h w ielkiej liczby źródeł zastosow ali w pełni zasadę streszczania dokum entów , a d ru k o w a n ia w o ry g in aln y m brzm ien iu jed y n ie w ażniejszych ustępów z ty ch aktów . W ystarczy tu zacytow ać chociażby w ielk ie w y d a w n ictw a U r ku n d e n und A k te n s tü c k e zu r Geschichte des K u r fü r s te n Friedrich
W ilh e lm v o n B randenburg, albo też nowsze B rie fe u n d A k t e n z u r Geschieh te des Dreissigjährigen Krieges. M am przed sobą w y d a n y po w ojnie czw arty
tom dru g iej serii tego ostatniego w y d aw n ictw a, pośw ięcony specjalnie poli tyce M aksy m ilian a I ele k to ra baw arskiego. Ja k ż e często, m ożna powiedzieć n iem al stale, stosuje się tu zasadę streszczania aktów , a d ru k o w a n ia w o ry g in aln y m brzm ien iu n ieraz jed y n ie części poszczególnych zdań.
119 specjalnie osobie Hozjusza, listy jego p o w inny być d ru k o w a n e w ich ory g i n a ln y m brzm ieniu. Sądzę jednak, że p rz y pub lik acji listów pisan y ch do n ie go, bardzo często z aw ierający ch g ratu lacje, życzenia czy też w iadom ości o za łatw ie n iu d ro b n y ch s p ra w m ożna było z pow odzeniem zastosować re je strac ję, p rz ep lata n ą jedynie orygin aln y m i, sp ecjalnie w ażn y m i w ypow iedziam i a u to rów. C zytając po raz pierw szy ten tom m iałem w rażenie, że m ożna go było z pow odzeniem skrócić co n a jm n iej o jed n ą czw artą. W praw dzie przeg ląd ając te tek s ty ponow nie b y łem już m niej hojny, n iem n iej w y d a je m i się, że bez szkody d la s p ra w y m ożna było stosując tę m etodę skrócić tom o 10—15%, zaoszczędzając około 100 stron. G dy b y śm y przy jęli, że rów nież n a stęp n e tom y m ożna by odpow iednio skrócić, zyskalibyśm y oszczędność, k tó ra pozw oliłaby na w y d an ie osobnego, liczącego 300 stro n ic tomu.
P o m ijając inne, m niej w ażne w ątpliw ości, przechodzę z kolei do d ro b nych niedociągnięć w ydaw n ictw a. J e s t rzeczą zrozum iałą, że w ta k obszer n y m tom ie m uszą (człowiek nie je s t m aszyną) znaleźć się jakieś niedociągnię cia. Nie b ra k u je ich i w ty m tomie, aczkolw iek raz jeszcze podkreślam , jest ich bardzo mało. P o tk nięcia te dotyczą zarów no tek stu , ja k i objaśnień. Tak n a stro n ie 103 b ra k u je objaśn ien ia postaci A n d rz eja Nideckiego, zam iast tego p rzed ru k o w an o w nieco zm ienionej postaci objaśnienie, dotyczące Iłowskiego. N a stro n ie 333 m ylnie w yjaśniono nazw isko in now iercy, k tó ry z aatak o w ał księdza niosącego m o n strancję. To nie E razm O tw iński, ale E razm O tw inow - ski dopuścił się tego czynu, p rzy czym opierając się n a odpow iedniej lite r a tu rze należało stw ierdzić, że nie usiłow ał w ydrzeć, ale w y d a rł m onstrancję. G dy chodzi o b rzm ienie tekstów , to ja k w spom inałem , nie m am m ożli wości dokonania ko n tro li ich w ydania. M iejscam i w y d aje m i się, że m ożna było czy też należało odczytać te k s t nieco inaczej, ale podkreślam , jest to m oje w rażen ie być może m ylne, dlatego n ie zgłaszam ty c h zastrzeżeń. N a tu ra ln ie nie b ra k w tek s ta ch potknięć, będących po p ro stu b łędam i d ru k arsk im i. T ak n a stro n ie 343 electores sp iritales, to p ew n ie sp irituales, n a stro n ie 353 w słowie ap p ro b an t n iep o trzeb n e trzecie p, n a stro n ie 378 zam iast G d an i n a pew no pow inno być G edani. Muszę jed n a k lo jaln ie stw ierdzić, że tak ic h błędów d ru k a rs k ic h zaobserw ow ałem n a szczęście bardzo niew iele.
C hw ilam i o b serw u jem y p ew n e potk n ięcia p rzy do k o n y w an iu regestów . Z gadzam się z w ydaw cą, że w w ielu w y p a d k ac h tru d n o dać w ie rn y regest, wobec dużej liczby problem ów p o ru szanych w listach. N iem niej chw ilam i w y d aje mi się, że w y d aw ca streścił a k t niezb y t dokładnie. T a k n a przy k ład n a stro n ie 491 w y d aw ca pisze, że „n u ncjusz w m iejscowościach, k tó re objeż dżał, był p rz y jm o w an y e n tu zjasty czn ie” , tym czasem n u n c ju s z pisze, że p rz y j m ow ano go „ h u m a n e a tq u e adeo h o n o rifice”, że ta m p rz y te j sposobności jakieś dew o tk i pop łak ały się, to jed n a k tru d n o m ówić o entuzjazm ie. N a s tro n ie 430 pod aje autor, jak o b y b isk u p K o n a rsk i stw ierd zał, że w P ozn an iu inn o w iercy przy jęli go życzliwie. Tym czasem b isk u p pisze: „A dventus m eus P o s n a n i a e om nibus fu it acceptissim us, m ag n o q u e to tiu s fe rm e n o b ilitatis M aioris Poloniae ap p la u su fu it accep tu s” . J a k w ięc w idzim y p ra w ie w szystka szlachta p rz y ję ła go życzliwie, to znaczy, że p e w n a jej część, przypuszczalnie
in n o w iercy n ie b y li z tego pow odu u rad ow ani.
C hw ilam i streszczenie a k tu je s t tro ch ę zbyt ogólne, s ta je się to jed n ak zrozum iałe wobec tego, że poszczególne lis ty z a w ie rają bard zo dużo szczegó
1 20 Recenzje i omówienia
łów. W sum ie streszczenia w p ro w ad zają czytelnika dobrze w zasadniczą treść listów.
S u m ując nasze u w agi m uszą stw ierdzić, że w ydaw ca dokonał dzieła po żytecznego, cennego i należałoby sobie życzyć, aby za ty m tom em poszły dalsze i by jego koledzy w ydaw cy poszli jego śladem.
W ła d ysła w C zapliński
Q u e l l e n z u t G e s c h i c h t e d e r e r s t e n K a t h a r i n e n s c h w e s t e r n u n d i h r e r G r ü n d e r i n R e g i n a
P r o t m a n n t 1613, h e r a u s g e g e b e n u n d e r l ä u t e r t v o n E r n s t M a n f r e d W e r m t e r , ( O s n a b r ü c k ) 1975, V e r l a g A . F r o m m , s s . 169, l n l b . Z e i t s c h r i f t f ü r d i e G e s c h i c h t e u n d A l t e r t u m s k u n d e E r m l a n d s , 1975, B e i h e f t 2.
Od przeszło p iętn a stu la t E rn s t M an fred W erm te r zajm u je się b a d an iem zag adnień zw iązanych z re fo rm ą Kościoła katolickiego n a W arm ii po soborze try d en c k im (1548— 1563). R eform ę tę na W arm ii p ro w adzili bisk u p i S tan isław Hozjusz (1551—1579) i M arcin K ro m e r (1579— 1589). P rz e ja w a m i zmian, za chodzących wówczas w Kościele w arm iń sk im , było sprow adzenie jezuitów do B ran iew a oraz założenie zgrom adzenia sió str k a ta rz y n e k w ty m m ieście, a n a stęp n ie w Ornecie, L id z b ark u W arm iń sk im i Reszlu.
P rzed n ap isan iem ro zp raw y o refo rm ie potry d en ck iej n a W arm ii i roli zgrom adzeń zakonnych w jej przeprow adzaniu, postanow i! W erm te r zebrać i w ydać d ru k iem n ajw ażniejsze przekazy rękopiśm ienne — biblioteczne i a r chiw alne — pro w en ien cji w arm iń sk iej, odnoszące się do histo rii pierw szych w a rm iń s k ic h k onw entów k a ta rzy n e k i do działalności ich założycielki, R eginy P ro tm an n . Co p ra w d a n iek tó re d o k u m en ty do dziejów k a ta rz y n e k m ożna z n a leźć w w ielu różnych w ydaw n ictw ach , ale — ja k dotąd — b r a k b yło całoś ciowej edycji źródeł do tego zagadnienia.
O m aw iana p raca sk łada się z przedm ow y, bibliografii, w stęp u i w ła ś ciwego zbioru dokum entów . B ibliografię rozpoczyna zestaw ienie a rchiw aliów i rękopisów bibliotecznych, z k tó ry ch korzy stał w ydaw ca. N astęp n ie podany został, sporządzony łącznie, w y kaz źródeł d ru k o w a n y ch i opracow ań, co nie w y d aje się rozw iązaniem ani dobrym , ani p raktycznym .
We w stępie W erm te r n a k reślił sy tu ację diecezji w a rm iń s k ie j w X V I s tu leciu, w s k azując n a zasługi H ozjusza i K ro m e ra n a polu odnow y życia re li gijnego n a W arm ii. P o d k reślił także znaczenie najw iększego i najbogatszego m un icy p iu m w arm ińskiego — S tarego M iasta B ran iew a, k tó re było człon k iem w spólnoty h anzeatyckiej, a ponadto w ażn y m ośrodkiem k u ltu ra ln y m . W ty m w łaśnie m ieście urodziła się i w ychow ała R egina P ro tm a n n (1552— 1613), córka bogatego k u p ca P io tra i R eginy z dom u Tingel.
Około 1571 ro k u m łodziutka R egina P ro tm a n n w ra z z d w iem a rów ieś niczkam i zam ieszkała w odziedziczonym dom u w sw oim ro d zinnym mieście, ab y wieść ta m życie zakonne w ubóstw ie, choć bez określonej re g u ły zakon nej. Z grom adzenie to zostało zaw iązane pod w ezw an iem św. K a tarzy n y , k tó ra b y ła p a tro n k ą S tarego M iasta B ra n ie w a i m iejscow ego kościoła parafialnego. W te n oto sposób rozpoczął sw oją działalność n a W arm ii zakon k atarzy n ek .
W zór i form y tego zgrom adzenia zostały zaczerpnięte n iew ątp liw ie od pochodzących z F la n d rii beginek, k tó re od połowy XVI w iek u działały na