Tomasz Załuski
Kilka uwag o pomysłowości (wit) u
Locke’a
Acta Universitatis Lodziensis. Folia Philosophica nr 16, 71-82
2004
A C T A U N I V E R S I T A T I S L O D Z I E N S I S
F O L IA P H IL O S O P H IC A 16, 2004
Tom asz Z ałuski
KILKA UW A G O P O M Y S Ł O W O Ś C I (W IT ) U L O C K E ’A 1
Nie znajdzie się bodaj nikt, k to by w mniemaniach, rozum owaniach i postępowaniu innych ludzi nie zauważył tego lub owego, co wydawałoby się m u dziwaczne i co istotnie samo przez się jest takie. Każdy człowiek jest dostatecznie bystry, aby wyśledzić w bliźnim najdrobniejszą choćby skazę tego rodzaju, o ile jest od jego skaz odmienna. I opierając się n a autorytecie rozum u łatwo gotów ją potępić, choćby sam w poglądach swych i trybie życia o wiele więcej grzeszy! przeciw rozumowi, czego jednak nie dostrzega i o czym nie daje się przekonać, albo tylko z wielkim trudem 2.
1. „Załóżm y zatem , że umysł jest, ja k to się m ów i, czystą k a rtą [white
paper], nie zapisaną żadnym i znakam i, że nie m a on idei” 3. Poczyniwszy
to m etaforyczne porów nanie w swych Rozważaniach dotyczących rozumu
ludzkiego, Locke wyjaśnia następnie pochodzenie idei. U m ysł otrzym uje je
z dośw iadczenia - z obserw acji zew nętrznych rzeczy zm ysłow ych oraz z obserwacji zwróconej ku wewnętrznym czynnościom , zachodzącym w łonie sam ego um ysłu. Istnieją więc dwa źródła poznania. Pierwszym z nich jest wrażenie zmysłowe, gdzie zmysły, podlegając działaniu rzeczy zewnętrznych, dostarczają umysłowi różnorakich postrzeżeń, dzięki którym dochodzi on do idei „żółtości, białości, tego, co gorące i zim ne” 4, a zatem dochodzi do
1 J. L o c k e , Rozważania dotyczące rozum u ludzkiego, przeł. B. J. G aw ęcki, PW N , W arszaw a 1955. O kreślenia angielskie, w trącone w cy tatach p o d a ję za J. L o c k c, A n Essay
Concerning H um an Understanding, ed. R. W ilburn, J. M . D e n t & Sons L td ., L o n d o n 1948.
W p rzek o n an iu , że z a p ro p o n o w any p rzez G aw ęckiego p rzekład wit za p o m o cą określenia „d ow cip” nie oddaje ju ż (ze względu n a przesunięcie znaczeniow e, jak ie m u uległo pojęcie „do w cip u ” ) znaczenia słow a angielskiego, d ok o n u ję w niniejszym tekście m odyfikacji p rzek ład u G aw ęckiego, tłum acząc wit ja k o „pom ysłow ość” .
2 J. L o c k e , Rozważania..., 1 .1, s. 562-563. 3 Ibidem, t. 1, s. 119.
* Ibidem, t. I, s. 120. Jak zaznacza w tym m iejscu Locke, d o starczan ie postrzeżeń um ysłowi
p rzez zmysły po leg a n a tym , iż „z rzeczy zew nętrznych przen o szą on e [zmysły] to , co w y tw arza w um yśle owe percepcje” - ibidem. M a to związek ze statu sem , ja k i L ocke p rzyznaje tzw. cechom w tó rn y m , uznając, iż p o stronie zew nętrznych przed m io tó w istnieją jedynie pew ne zdolności (w ynikające z cech pierw otnych rzeczy) d o p o b u d z a n ia p o d m io tu w len sposób, iż uzyskuje on p o strzeżenia barw , sm aków , zapachów , itd. - zob. ibidem, t. 1, s. 166.
idei jakości zmysłowych. D rugim źródłem idei jest postrzeganie czynności
{operations) w łasnego umysłu, gdy w ykonuje on działania n a ideach d o sta r
czonych m u przez zmysły. Rozw ażając te czynności, umysł dostarcza sobie idei postrzegania, myślenia, w ątpienia, wierzenia, rozum ow ania, poznaw ania, chcenia itd. Idee te są uzyskiwane dzięki tem u, iż um ysł „zw raca się ku sobie sam em u przez refleksję nad własnymi czynnościam i” 5. Ten zw rot, w ram ach którego umysł zaczyna się przyglądać sam em u sobie, tę władzę, dzięki której umysł m oże postrzegać samego siebie, Locke określa więc m ianem „refleksji” . Zw racając się ku sam em u sobie, umysł zaczyna zyskiwać rozm aite idee, określające to, czym on jest. U m ysł jest zatem określany przez czynności, które wykonuje. Niemniej jed n ak je d n ą z definiujących go czynności jest także zdolność do refleksji n ad sobą sam ym 6. Czym jest refleksja? Czy umysł m oże mieć ideę refleksji? Czy m oże skierow ać swą uwagę nie n a poszczególne czynności, jakie w ykonuje, lecz n a sam o p o strzeganie tych czynności, n a sam o kierow anie ku nim swej uwagi, czyli na refleksję? Z a pom ocą jakiej władzy m iałby d okonać takiej „refleksji nad refleksją” i czy jej wynikiem byłoby uzyskanie idei refleksji? Z ałóżm y, iż umysł posiadałby ta k ą „m etarefleksyjną” władzę. M iałby wtedy idee swych poszczególnych czynności o raz ideę refleksji. Czy m ógłby je d n a k m ieć ideę owej „m etarefleksji” , za pom ocą której uzyskiwałby ideę refleksji? A jeżeli tak , to za pom ocą jakiej władzy zw racania uwagi n a „m etarefleksję” m iałby ją uzyskiwać? Czym byłaby tak a „hiperrefleksja” i czy umysł m ógłby mieć jej ideę itd.? Pojawiający się tu sygnał nieskończonego regresu, wskazuje w konsekwencji n a to, że umysł nie m oże „o b jąć” sam ego siebie i nie m oże posiadać idei znajdującego się w nim samym źródła idei refleksyjnych. Nie m oże zatem w pełni uzyskać idei samego siebie.
2. M ów iąc o substancji duchowej utw orzonej z „idei prostych zaczerp niętych z obserw ow anych codziennie czynności własnej duszy, ja k myślenie, rozum ow anie, chcenie, p o znaw anie” , L ocke zauw aża, że p o d o b n ie ja k w przypadku substancji m aterialnej, idea substancji duchow ej jest niejasna, „ a raczej w ogóle jej nie m a: jest to coś nieokreślonego” 7. Nie będąc w stanie uzyskać jasnej i wyraźnej idei samego siebie, umysł próbuje uciec się do innego sposobu sam ookreślenia. W trak tacie L ocke’a określenie to pojaw ia się w m om encie, gdy po om ów ieniu spełnianych przez umysł czynności postrzegania i zachow yw ania idei Locke przechodzi do rozw ażań n ad czynnością ro zró żn ian ia idei. Je st to bardzo w ażn a czynność d ia
5 Ibidem , 1 .1, s. 121.
6 „W szak niem ożliwe, aby k to ś postrzega! nie postrzegając, że p ostrzega. K ied y coś widzim y, słyszymy, w ącham y, sm akujem y, d o ty k am y , kiedy rozm yślam y n a d czymś lub czegoś chcem y, wiemy również, że tak ro b im y ” - ibidem, t. 1, s. 471.
K ilk a uw ag o pom ysłowości (wił) u L o ck e’a 73 wszelkiego poznania: zależy od niej „oczywistość i pew ność wielu tw ierdzeń” , a gdy jest „stępiona albo używ ana niewłaściwie do odróżniania jednej rzeczy od innej, to pojęcia nasze są niejasne, a nasz rozum i zdolność sądzenia [judgement] są spaczone i znajdują się n a błędnej d ro d ze” 8. Poniew aż zaś „zdolność rozróżniania jest jed n ą z tych czynności, jak ie umysł m oże poddać refleksji i w sobie obserwować”9, Locke podejm uje próbę określenia, n a czym polega ow a zdolność. W ątkiem przew odnim tej p róby jest przeciwstawienie władzy sądzenia - judgem ent - oraz pomysłowości - wit. Locke pisze, iż
jeśli bystrość um ysłow a polega n a posiad an iu w pam ięci idei gotow ych d o uży tk u , to ścisłość sądu \judgement] i jasn o ść myśli [...] po leg a w znacznej m ierze n a p o siad an iu idei niezm ąconych i n a um iejętności d o k ład n eg o o d ró żn ian ia od siebie rzeczy, choćby ró żn ica m iędzy nim i była najm niejsza. M o ż n a p rzeto przyznać, ja k się zdaje, p ew ną rację obserw acji p o tocznej, że ludzie 0 dużej pom ysłow ości [нч7] i spraw nej pam ięci nie zawsze odzn aczają się jasn y m sądem 1 głębszym ro zum ow aniem . Pom ysłow ość [w//] bow iem polega głównie na zestawianiu idei
[assemblage o f ideas\ oraz na szybkim i wielorakim łączeniu ich ze sobą, gdzie ty lk o d a się
w nich o dnaleźć jak ieś pod o b ień stw o i zgodność; a to p o zw ala tw orzyć z nich p o w a b n e obrazy i przyjem ne wizje w yobraźni; w przeciwieństwie [on the contrary] d o tego w ładza sądzenia [judgement] polega n a czymś całkowicie różnym, a m ianow icie na starannym oddzielaniu od siebie jednej idei od innej, gdzie tylko m o żn a d o p atrzy ć się w n ich ch o ćb y najm niejszej różnicy, ab y tym sposobem u n ik n ąć błędnego m ieszania w skutek p o d o b ień stw a i po k rew ień stw a nie brać jednej rzeczy za in n ą. Jest to d ro g a po stęp o w ania zupełnie przeciwna [quite contrary] do m etafor i aluzji, na czym przeważnie polega przyjemność i urok pomysłowości, k tó ra tak żywo działa n a w yobraźnię i k tó rą d latego tak chętnie wszyscy widzą; jej u ro k p rzejaw ia się bowiem na pierwsze wejrzenie i nie p o trzeb a pracy myśli [labour o f thought], by z b ad ać jej rzetelność i uzasadnienie. N ie w nikając głębiej, um ysł p o zo staje n a zadow oleniu, jak ie d a je m u przyjem ny obraz i żywość w yobraźni; je s t to ro dzaj a fro n tu , zacząć b a d a ć j ą [pomysłowość] wedle surow ych reguł praw d y i d ostatecznej racji, co wskazuje, że p om ysłow ość [wir] po leg a na czymś, co nie jest z nim i całkowicie zgodne [not perfectly conformable to them] [podkr. - T . Z .]10.
W śród wielu w ątków zaw artych w tym fragm encie szczególnie w yróżnia się ścisłe oddzielenie oraz wzajemne przeciwstawienie pom ysłow ości i sądu, jak również sposób określenia m echanizm ów ich działania. Locke nie uznaje pomysłowości za praw om ocne narzędzie filozoficzne i dąży d o w ykluczenia jej ze sfery sposobów poznania, co widać wyraźnie we wszystkich określeniach podkreślających jej „przeciwieństwo” względem sądu - prawowitego narzędzia filozoficznego11. U suw ając pomysłowość ze sfery poznania, Locke umieszcza
* Ibidem, t. I, s. 197. 9 Ibidem.
10 Ibidem, t. I, s. 197-198.
11 T o , iż sąd - judgem ent je s t u p raw n io n y m narzędziem filozofii n ie o znacza, iż je s t on głównym i właściwym narzędziem filozoficznym ; n ależałoby go raczej uzn ać z a swego rodzaju narzędzie pom ocnicze. Pró b ę ścisłego o k reślenia jeg o statu su k om p lik u je to , iż L o ck e p ra w do p o do b n ie posługuje się tym term inem w dw óch znaczeniach. Z jed n ej stro n y judgem ent spełnia w ażną ro lę we wszelkim p o znaniu: d b a ją c o ścisłe ro zró żn ianie idei staje się w stępnym warunkiem wszelkiego poznania, zapew niając twierdzeniom poznawczym „oczywistość i pew ność”
ją całkowicie w sferze przyjemności: jest to sposób uw odzenia w yobraźni, rzecz pełna uro k u , ale rozsnuw ająca swe pow aby jedynie n a pow ierzchni, nie prow adząca um ysłu w głąb, ku prawdzie. W przeciwieństwie do sądu, który polega na ścisłym rozróżnianiu i oddzielaniu jednej idei od innej, pomysłowość dąży do zestawienia ze so b ą różnych idei, do błyskotliwego łączenia ich, do „asam blażu” idei wedle różnorakich zasad podobieństw a czy też pokrew ieństw a, które w swym działaniu odkryw a między ideami. T rzeb a tu je d n a k zauw ażyć, iż w swym opisie tego, n a czym polega pom ysłowość, Locke nie wskazuje, że efektem owego zestaw iania i łączenia idei jest ich zlanie się ze sobą, tw orzące bezw ładną m ieszaninę; sugestia ta jest dopiero przem ycana w opisie tego, czym nie jest i czego pragnie u n ik n ąć w ładza sądzenia. L o ck e o k reśla też pom ysłow ość w bardziej k onkretny sposób przez podanie jej głównych „tech n ik ” : są nim i aluzja i m etafora. Szczególnie ta ostatn ia jest interesująca w kontekście innych fragm entów tekstu L ocke’a. Przed przejściem do bliższej analizy tej kwestii trzeba jed n ak postaw ić narzucające się tu pytanie.
Locke wyraźnie stwierdza, że władza sądzenia jest czymś „całkowicie różnym ” od pom ysłowości. Z a po m o cą jakiej władzy d o k onuje się tu o dróżnienia w ładzy sądzenia i pom ysłow ości, a zatem „ ro z ró ż n ia n ia ” i „zestaw iania” ? Nie m oże to chyba być rozróżniająca w ładza sądzenia, gdyż ona dopiero w tym rozróżnieniu zostaje określona ja k o tak a, uzyskując określony kształt jedynie w kontraście z pom ysłowością. W ygląda to zatem tak, ja k gdyby pew na całość, pew na pojedyncza władza, łącząca w sobie władzę sądzenia i pom ysłowość uległa podziałow i12, w którym je d n a z p o wstałych w ten sposób władz, w ładza sądzenia, czyli rozróżniania, pojaw iała się ja k o tak a w przeciwstawieniu sobie pom ysłowości. N ie m o żn a jednak nie zauważyć, iż zanim pojawi się to przeciwstawiające rozróżnienie, sąd i pom ysłowość m uszą wpierw zostać zestaw ione razem i to w asam blażu, którem u nie sposób odm ów ić pewnej pom ysłowości. Czy zatem występujące
- zob. ibidem, t. I, s. 197. Z drugiej je d n a k strony tym sam ym term inem - judgem ent - Locke określa tę zdolność, , j a k ą Bóg d a ł człow iekowi, aby m o g ła m u służyć w b rak u jasn ej i pewnej wiedzy” - ibidem, t. II, s. 387. U m ysł „ u ciek a się d o takiego sądzenia z konieczności: tam , gdzie dow ód І ścisła wiedza nie są m u dostęp n e [...]” - ibidem, t. II, s. 388. S ąd p o jaw ia się zatem p o d nieobecność praw dziw ej wiedzy, jest pom ocniczym , zastępczym i p o drzędnym n arzędziem p row adzącym n ie tyle do „pełnego św iatła” [broad daylight] „praw dziw ej w iedzy”
[true knowledge], lecz d o „p ó łm ro k u p raw d o po d o b ień stw a” [twilight o f probability] - ibidem,
t. II, s. 386-387. Term in sąd m a tu je d n a k in n y sens i o znacza raczej ro d zaj m niem ania, przyjęcia pew nych tw ierdzeń n a bazie subiektyw nego p rze k o n a n ia (zob. ibidem, t. U, s. 386, przyp. tłum acza b ąd ź redakcji polskiej).
12 L ocke oddziela od siebie ro zróżnianie i podział: „ R o zró żn ian ie І dzielenie to rzeczy zgoła ró żn e [...]: je d n o bowiem je s t spostrzeganiem różnicy, ja k ą w łożyła w rzeczy s a m a n atu ra; drugie jest podziałem , k tó ry je s t w p row adzony tam , gdzie go d o tą d nie by ło ” - ibidem, t. II, s. 573.
K ilk a u w ag o pom ysłow ości ( wj‘0 u L o cke’a 75 w ostatnim zdaniu tego fragm entu w skazania, że pom ysłow ość polega na czymś, co „nie jest całkowicie zgodne” z „ p racą m yśli” , jest tylko innym sform ułow aniem przekonania o zasadniczym przeciwieństwie pom ysłowości i sądu? W ydaje się raczej, że pom ysłowość, nie będąc całkow icie zgodna z sądem, nie jest też czymś całkowicie różnym od niego i jem u się przeciw stawiającym .
Przejdźmy teraz do kwestii m etafory. P ojaw ia się o n a w konkretny sposób, w postaci konkretnej m etafory w m om encie, gdy Locke określa to, czym jest umysł. Podsum owując omówienie idei prostych, Locke pow tarza, iż
do znanie zewnętrzne i wew nętrzne to jedyne drogi wejściowe, jak im i um ysł zdobyw a wiedzę. T o są jed y n e o k n a [...], k tó re przepuszczają światło d o tego ciemnego miejsca [dark room]. W ydaje się bow iem , że um ysł bardzo jest podobny d o p om ieszczenia, k tó re całkow icie n iedostępne dla światła, wyjąwszy k ilk a m ałych o tw o rk ó w p o zostaw ionych n a to , by wpuszczać widzialne odbicia czyli idee rzeczy ze św iata zew nętrznego. G dy b y te ob razy , k tó re d o sta ją się d o takiej ciem ni, m ogły lam pozo staw ać І tak leżeć w p o rzą d k u , iżby w potrzeb ie m o żn a je było odnaleźć to ciem nia ta b a rd zo by była p o d o b n a d o um ysłu ludzkiego, co się tyczy wszystkich przed m io tó w widzialnych o raz idei zdobyw anych za pośrednictw em w zroku [podkr. - T . Z .]‘\
Od razu daje się zauważyć, że raczej nie m am y tu do czynienia z p ró b ą określenia, czym jest refleksja. M ożna się też zastanaw iać, czy porów nanie to jest rzeczywiście trafne (na gruncie filozofii Locke’a), gdyż koncentrując się na m echanizm ie uzyskiw ania idei ze św iata zew nętrznego, zdaje się pom ijać m echanizm pow staw ania idei refleksyjnych: oprócz „okien” n a świat zewnętrz ny, ów „ciemny pokój” musiałby jeszcze mieć okna wewnątrz siebie, otwierają ce się n a niego samego (aby umysł m ógł w refleksyjnym zwrocie przyjrzeć się swym własnym czynnościom). M ielibyśmy wtedy do czynienia ze s tru k tu rą „szkatułkow ą” , w której jeden ciemny „pokój” obejmowałby w sobie (przynaj mniej) jeszcze jedno pozbaw ione św iatła „pom ieszczenie” . Nie to jest jed n ak najważniejsze: bardziej istotne jest sam o pojawienie się m etafory, i to kilka stron po tym , ja k odm ów iono jej p raw a do bycia narzędziem poznania, sytuując ją po stronie pomysłowości. Co więcej, m etafora „ciemnego p o k o ju ” spełnia tu isto tn ą rolę i pojaw ia się w bardzo ważnym kontekście - wszak chodzi tu o określenie tego, czym jest i ja k działa umysł, a zatem o jeden z zasadniczych przedm iotów Rozważań... Czy to jedynie przypadek, iż m etafo ra, a zatem przejaw pomysłowości pojawia się w tak istotnym miejscu? Wydaje się, że nie: to, że trzeba było się tu uciec do m etaforycznego po ró w n an ia, do zestawienia dwóch „idei” , do pomysłowego połączenia ich dzięki zachodzącemu między nimi podobieństw u wiąże się z faktem , iż nie m o żn a posiadać jasnej idei substancji, ja k ą jest umysł. Chcąc rozw inąć kwestię pom ysłowości, trzeba przyjrzeć się bliżej problem owi idei niejasnych i m ętnych.
3. „D o trafnego rozróżniania naszych idei najbardziej przyczynia się ich jasność i określoność „Idea jest wtedy jasn a, gdy postrzegam y ją w sposób tak pełny i oczywisty, ja k wówczas, gdy rzecz zew nętrzna działa właściwie na dobrze funkcjonujący organ; podobnie ideą w yraźną jest tak a, której odrębność od wszystkich innych dostrzegamy, m ętną zaś jest wtedy, gdy nie m ożna jej wystarczająco odróżnić od innej, od której pow inna być odm ienna [podkr. - T. Z.]” 15. Podawszy tę definicję, Locke om awia hipotetycz ny zarzut, który mógłby zostać tu postawiony. Otóż, jeżeli ideami niewyraźny mi lub m ętnym i są idee nie dające się wystarczająco odróżnić od innych, od których m ają być odmienne, to nie m ogą istnieć żadne idee m ętne. W ynika to stąd, że żadna idea nie m oże być inna, niż jest, to znaczy nie m oże być inna, niż tak a, ja k ą j ą postrzega umysł, a sam o to postrzeżenie w ystarczająco odróżnia ją od innych idei. Pojaw ia się paradoksalny wniosek: „A le w takim razie żadna idea nie m oże być nieodróżnialna od innej, od której m a być odm ienna - chyba, że zechcemy przyjąć, iż jest różna od siebie samej; bo od wszelkiej innej idei jest niewątpliwie różna [podkr. - T . Z.]” 16.
Locke nie przyjm uje tego wniosku. Przywołuje go jedynie ja k o pewien problem , który trzeba rozwiązać, jako pew ną trudność, ja k ą należy pokonać. A jest to trudność zasadnicza, jeżeli bowiem nie istnieją idee m ętne, to określenie tracą też idee wyraźne, co prow adzi również d o podw ażenia opozycji sądu i pom ysłow ości17. T rudność tę Locke p roponuje rozw iązać, odw ołując się do kwestii słów czy też raczej nazw. Poniew aż rzeczy objęte osobnym i nazw am i uznaje się za dostatecznie odm ienne od innych, aby je m ożna było odróżnić, to idea, k tó ra ,je s t oczywiście tym , czym jest i jest różna od wszelkiej innej idei, wyjąwszy ją sa m ą” 18, jest wtedy m ętna, gdy
14 Ibidem, 1 .1, s. 199.
15 Ibidem, 1 .1, s. 515. Z auw ażm y, iż sam o to wyjaśnienie wyrażności idei o p iera się na p o ró w nan iu postrzeg an ia idei d o po strzeg an ia za p o m o cą w zroku. L ocke przyznaje to w prost w jednym z wcześniejszych paragrafów : „Percepcje um ysłu najlepiej w yjaśniają słow a zaczerpnięte z dziedziny widzenia; najlepiej zrozum iem y, co się m a n a myśli m ów iąc o J a s n o ś c i” i o jej b rak u , czyli o „niejasności" naszych idei, gdy się zastanow im y, co nazyw am y jasn y m , a co niejasnym w p rzedm iotach naszego w idzenia” - ibidem, t. I, s. 514. R ozw ażan ia L o ck e’a pośw ięcone J a s n o ś c i” i „m ętności” idei do ty czą zaró w n o idei pro sty ch , ja k i złożonych - zob.
ibidem, t. 1, s. 514—517.
16 Ibidem, 1 .1, s. 516.
17 W arto tu wyjść n a chwilę po za tekst, by zastanow ić się n a d ow ym p arad o k saln y m wnioskiem , k tó ry nagle pojaw ił się w myśli L o cke’a, ch o ć nie został przezeń rozw inięty. Co m ogłoby znaczyć stwierdzenie, iż „idea je s t ró ż n a o d siebie sam ej” ? Jeżeli idea je s t ró ż n a od siebie, to jej „ is to ta ” polega n a byciu-różną-od-siebie. A zatem będ ąc ró żn ą od swej istoty, od b y d a-różnym -od-siebie, idea nie m oże być ró żn a od siebie i m usi być to żsam a ze sobą. Będąc jed n a k to żsa m a ze sobą, je s t to żsam a ze swoim byd em -ró żn ą-o d -sieb ie i w len ssbpoó jest ró ż n a od siebie itd . W takim w ypadku, k rążąc bez k o ń c a m iędzy to żsam ością i różnicą idea cechow ałaby się zatem wew nętrzną am biw alencją i dyn am ik ą.
K ilk a uw ag o pom ysłow ości (vWr) u L ocke’a 77 m ożna ją równie dobrze oznaczyć inną nazw ą niż ta, k tó rą się jej daje. Locke jest bowiem zdania, iż albo m am y d o czynienia z ideam i wyraźnymi i wtedy jesteśm y w stanie spostrzegać różnice m iędzy rzeczam i, albo idee nasze są m ętne, co pow oduje całkow ite zatarcie się różnic m iędzy rzeczami;
tertium non datur.
Ja k ą rolę spełnia więc nazw a względem idei? Locke wyjaśnia to za pom ocą rozbudow anego porów nania ich relacji ze stosunkiem , jak i zachodzi m iędzy swego rodzaju anam orflcznym m alow idłem i cylindrycznym lustrem , które przy odpow iednim kącie ustaw ienia względem tego m alow idła niweluje jego zniekształcenia i pozw ala ujrzeć n a nim wyraźny wizerunek. I tak na ideę złożoną składa się wielość idei prostych, które są ta k ze sobą prze mieszane, że niełatwo rozpoznać, czy idea ta istotnie odpow iada nadanej jej nazwie. P odobnie jest w przypadku „zadziw iających dzieł sztuki” 19, na których barw ne plam y m ają anam orficzne kształty, w ich zaś układzie nie m ożna się dopatrzyć żadnego porządku, a tym bardziej w izerunku. Tego rodzaju m alow idło nie jest jed n ak bardziej m ętne niż „o b raz pochm urnego nieba” 20, który m oże wykazywać równie m ało p orządku. Tym , co zatem pow oduje, że m alow idło jest m ętne, jest związanie z nim pewnej nazwy, k tó ra tak sam o do niego nie pasuje ja k inne nazwy:
Jeśli n a przykład p ow iad ają n am , że to jest p o rtre t jak ieg o ś człow ieka a lb o p o rtre t Cezara, k ażdy słusznie u z n a ob raz za m ętny: bo przy d anym wyglądzie nie m o żn a rozp o zn ać, czy słusznie należały d o ń nazw a „człow iek” lub „ C e z a r” , czy na z w a „p a w ian ” lub „ P o m p eju sz” [...]. Lecz jeśli właściwie ustaw ione zw ierciadło cylindryczne sprow adzi owe n iereg u larn e kreski i plam y n a desce do właściwego po rzą d k u І należytych pro p o rcji, w tedy zagm atw anie i m ętność ustęp u je [...]. Z u p ełn ie tak sam o je s t z naszym i id eam i, k tó re są n ieja k o p o d o b izn a m i otaczających n as rzeczy. O żadnym z tych o b razó w w um yśle, jak k o lw iek byłyby zestaw ione jego części składow e, nie m o żn a pow iedzieć, że je s t m ętny lub niew yraźny [...], d o p ó k i nie n ad am y m u jakiejś nazwy, k tó ra [...] tak sam o je s t n iesto so w na ja k o d o w o ln a in n a nazw a, o znaczeniu niew ątpliw e odm iennym 21.
Problem w yraźności i wzajemnej odrębności idei zostaje zatem sprow a dzony do b rak u wystarczającej odrębności i niewłaściwego posługiw ania się nazwami. Nazwy są stałymi znakami rzeczy, oznaczają różne rzeczy i utrwalają w m yśli różnicę m iędzy nim i22. N iewątpliwie m etafo ra, w yrażenia obrazow e, a tym bardziej gry słów, k tó re zacierają różnice m iędzy słow am i-nazw am i (a w efekcie różnice m iędzy ideam i i rzeczami), nie przyczyniają się do utrw alania tych stałych różnic i odrębności, a zatem należą d o niewłaściwego posługiw ania się słowem; stanow ią różne sposoby nadużyw ania słów.
” Ibidem, t. I, s. 518. 20 Ibidem.
21 Ibidem, t. I, s. 518-519. 22 Ibidem, t. I, s. 519-520.
Locke sprow adza słowo d o narzędzia kom unikacji (a w ten sposób do bycia gwarantem więzi społecznej). Słowa są znakam i idei, służącymi temu, by jeden umysł m ógł przekazać swe myśli drugiem u23. Są to je d n a k znaki konwencjonalne - gdyby związek między słowem i ideą miał charakter natural ny, to „cała ludzkość posługiw ałaby się tym samym językiem ” 24. K onw encje rodzą się dzięki powtórzeniu: ustawiczne powtarzanie się określonych związków idei i słow a prow adzi do pow stania ścisłego pow iązania m iędzy nimi, ta k że gdy tylko usłyszy się nazwę, jest ona w stanie wywołać idee niemal tak sam o, ja k m a to miejsce w przypadku pobudzania zmysłów przez określone rzeczy25. W pewnym miejscu wywodu Locke’a owa czysto instrum entalna w artość słów sprowadzająca się do komunikacji ulega jednak pewnemu zachwianiu. Poznanie ludzkie, m ając do czynienia ze zdaniam i (którym to przysługuje praw da, czy też raczej prawdziwość/fałszywość), m a ścisły i zasadniczy związek ze słowami. Mimo, że ostatecznie dotyczy ono rzeczy, to tak dalece nie m oże się obyć bez słów, iż „zdawały się one nieodłączne od naszego ogólnego poznania” 26. Będąc nieodzow nym składnikiem poznania, słowa odgryw ają w nim je d n a k rolę am biwalentną: stając pomiędzy umysłem a praw dą, m ogą służyć kom unikacji, ale zarazem , „podobnie ja k środow isko optyczne, poprzez k tó re dostrzegam y rzeczy widzialne, niejasność wyrazów rozsnuw a m głę przed naszym i oczami i zwodzi umysł” 27. T akim uwodzącym elementem jest rów nież pomysłowość. Ponieważ spotyka się ona z lepszym przyjęciem niż „sucha praw da i rzeczywis te poznanie” , „więc trudno byłoby uzyskać zgodę na to, że w yrażenia obrazo we i gra słów są niedoskonałością czy nadużyciem języka. Przyznaję, że w rozw ażaniach, w których szukam y raczej przyjem ności i zadow olenia niż inform acji i w iadom ości, nie m ogą takie ozdoby m ow y uchodzić za błędy”28. Pomysłowość, w yrażenia obrazowe i gra słów ponow nie sytuują się po stronie przyjemności, poza poznaniem. Są one jedynie zbytkownym dodatkiem , ozdo bą języka, nie spełniającą żadnej roli w zasadniczym zadaniu języka - kom uni kow aniu informacji i wiadomości. Sugerując mim o wszystko, że pomysłowość jest nadużyciem języka, Locke uznaje obrazowe użycie słów za złudne sztucz ki29.
Pom ysłowość polega n a zestaw ianiu ze sobą rzeczy n a zasadzie pewnych podobieństw lub pokrewieństw i, gromadząc razem idee, przeszkadza umysłowi zdobyw ać wyraźne pojęcia rzeczy30. W śród narzędzi pom ysłowości znajdują
23 Ibidem , I. II, s. 9. 24 ibidem, t. II, s. 13. 25 Ibidem , t. II, s. 17. 26 Ibidem, t. II, s. 140. 27 Ibidem. 22 Ibidem, I. II, s. 169-170. 29 Ibidem. 30 Ibidem, t. II, s. 577-578.
K ilk a uw ag o pom ysłowości (tvit) u L ocke’a 79 się rów nież porów nania, m etafory i wyrażenia obrazow e. P otępiając je w niektórych fragm entach swego tek stu , Locke w pew nym m om encie zm ienia nieco swój to n i stosunek do tego zagadnienia. N ap o ty k ając nowe pojęcie, umysł zaczyna bowiem od razu szukać p o ró w n ań , aby uczynić owe pojęcie jaśniejszym; nie dzieje się to jed n ak bez szkody dla w yraźności tego pojęcia. U znając, iż porów nanie jest być może dobrym sposobem wyjaśnienia czegoś innym ludziom , Locke odm aw ia m u pożyteczności w ustalaniu „dla sam ego siebie prawdziwych pojęć o czym kolw iek” 31. P o rów naniu brakuje ścisłości, z ja k ą pojęcia pow inny odpow iadać rzeczom, jest ono naznaczone pewnym brakiem , jest „chrom e” . Należy ono do narzędzi retoryki, m a m oc przekonywania i zdobywania słuchaczy, gdyż potrafi z najmniejszym wysiłkiem w prow adzić myśl do umysłów innych ludzi. „Zręcznie d o b ran e porów nania, przenośnie i alegorie, przedstaw ione konsekw entnie i przejrzyście” 32 lepiej służą przedstaw ianiu innym naszych myśli niż cokolw iek innego. Locke w skazuje jed n ak , że używając tych środków , należy zawsze spraw dzać, czy nie jest tak, iż jedynie operujem y przedstaw ieniam i zapożyczanym i skądinąd i obcymi względem danej rzeczy, przystosow ując je d o niej, ja k gdyby pozostaw ały z nią w pewnym stosunku podobieństw a33; m o żn a by tu spytać, czy jed n ak nie dzieje się ta k zawsze, czy nie jest to wręcz swego rodzaju definicja porów nania? Najważniejsze jest jed n ak to, że w edług L ocke’a wszelkie przejawy pomysłowości wciąż m uszą odnosić się do idei, to znaczy m uszą pozostaw ać kom unikacją idei. I jakkolw iek Locke z jednej strony przyznaje, że w yrażenia obrazow e i przenośnie dobrze ilustrują idee zawiłe i niecodzienne, z którym i umysł się jeszcze nie oswoił, to z drugiej strony nalega, iż m etafory m ają ilustrow ać idee już posiadane, nie m o g ą służyć sugerow aniu i obrazow em u opisowi idei, których jeszcze nie m am y. D ro g a do odkryw ania za pom ocą pom ysłowości zostaje zam knięta, a m ożliwość jakiejkolw iek „ h eu ry sty k i” związanej z pom ysłow ością od rzu co n a. Jeśli jednak przyjrzeć się m etaforom używanym przez samego Locke’a, a szczególnie jednej z nich, to n arzu ca się tu n astępujące pytanie: czy uznając, że porów nanie jest dobrym sposobem wyjaśnienia czegoś innym ludziom , ale nie służy ustalaniu „dla samego siebie praw dziw ych pojęć o czym kolw iek” 34, Locke m iał sam d la siebie w yraźne pojęcie um ysłu, pojęcie teg o , co przekazał nam za pom ocą określenia „ciem ne m iejsce” ? Czy użył tego m etaforycznego porów nania dla ilustracji idei, k tó rą ju ż posiadał, czy też był to raczej swoisty szkic, zarys, który dopiero przygotowywał i przyzwyczajał do przyjęcia pewnej zawiłej i niecodziennej idei?
31 Ibidem , t. II, s. 578. 12 Ibidem , t. II, s. 578-579. 22 Ibidem , t. II, s. 579. 22 Ibidem, I. II, s. 578.
4. Kwestia pomysłowości pojawia się też w Rozważaniach... w sposób mniej bezpośredni, choć ponow nie wiąże się z istotnym i problem am i tego tra k ta tu . Zaznacza się ona w sposobie, w jak i Locke opisuje problem idei złożonych: pomiędzy tworzeniem idei złożonych i mechanizm em pom ysłowości zachodzą uderzające podobieństw a. W ram ach jednego z przyjm ow anych przez siebie podziałów Locke w yróżnia idee proste oraz idee złożone. Ich rozróżnienie jest zasadniczo oparte n a opozycji bierności i aktywności umysłu. W stosunku do idei prostych umysł pozostaje bierny. Będąc w tym podobny do lustra (kolejne metaforyczne porównanie), które „nie jest zdolne wzbraniać się przed odbiciem przedm iotów , ani nie może zmienić lub usunąć obrazów czy idei, jak ie w nim w ytw arzają rzeczy, k tó re się przed nim znajdują” 35, um ysł nie m oże odrzucić idei prostych, nie może ich wymazać, ani zmienić. Zaopatrzony w nie, m oże je powtarzać, porównywać i łączyć n a nieskończoną iiość sposobów, tworząc idee złożone. „Ale nie jest w m ocy ani największej pomysłowości, ani najbardziej szerokiego pojm ow ania, dzięki myślom najbardziej lotnym i zróżnicow anym wynaleźć i utworzyć w umyśle now ą ideę p ro stą [...]; żadna też siła umysłu nie może zniweczyć idei, które już tam się znajdują”36. W ynika to z ograniczonych zdolności człowieka: „Panowanie człowieka w małym światku własnego umysłu jest mniej więcej takie sam o, ja k w wielkim świecie rzeczy w idzialnych, gdzie jego potęga, jakkolw iek wspierana sztuką i zdobytą sprawnością, ogranicza się do łączenia i rozdzielania m ateriałów , jakie w padną m u w ręce” 37. Um ysł jest zatem w stanie łączyć i zestawiać idee, wytwarzając przy tym idee złożone. Te ostatnie dzielą się n a m odi, substancje i stosunki38, z kolei wśród m odi znajdujem y m odi proste, uzyskiwane przez łączenie pewnej ilości tych samych idei prostych, oraz m odi m ieszane, tw orzone przez połączenie różnych idei prostych. M odi mieszane i stosunki nie m ają realności poza ludzką świadomoś cią39. Są one tworzone swobodnie przez umysł operujący ideami prostym i, bez oparcia w rzeczy realnie istniejącej40. D o k o n u jąc dow olnych zestawień idei prostych, umysł nigdzie nie szuka dla nich realnych pierwowzorów lub stałych modeli. T o owe zestawienia są pierwowzorami, które umysł tworzy po to, aby porządkow ać rzeczy41: m am y tu zatem do czynienia z pewnym odwróceniem - nie spraw dzam y, czy idee są zgodne z rzeczami, lecz czy rzeczy są zgodne z ideami. W konsekwencji nasza wiedza o tych ideach dotyczy też jednak sam ych rzeczy, choć te ostatnie rzeczy interesują nas tu jedynie o tyle, o ile zgadzają się z naszymi ideam i złożonym i42. „W ystarczy by ludzie połączyli
35 Ibidem, I. I, s. 141. 36 Ibidem, t. I, 142.
37 Ibidem; zob. też 1.1, s. 209-210. 38 Ibidem, 1 .1, s. 211.
39 Ibidem, I. I, s. 530. 40 Ibidem, t. II, s. 49-50.
41 Ibidem, і . Ï, s. 534. 42 Ibidem, t. I, s. 254.
K ilk a uw ag o pom ysłowości {wit) u L o ck e’a 81 zespół idei w je d n ą ideę złożoną, będącą pierw ow zorem , bez względu na to, czy tego rodzaju działanie zdarzyło się kiedykolw iek w naturze, czy nie” 43. Pow stając przed zaistnieniem rzeczy, idee złożone m ają więc niejako ch arakter „praw odaw czy” : „Stąd w idać jasno, ja k dalece rodzaje m odi m ieszanych są tw orem intelektu, a ich byt w umyśle równie dobrze służy celom rzetelnej praw dy i poznaniu, ja k wtedy, gdy istnieją rzeczywiście. Nie ulega też wątpliwości, że praw odaw cy nieraz ustanaw iali p raw a dla takich rodzajów działania, k tó re byłyby jedynie tw orem ich um ysłu, bytam i nie istniejącymi poza um ysłem ”44. T rzeb a jed n ak w yraźnie podkreślić, że to, co stw orzył sw obodnie umysł, m oże potem zaistnieć w rzeczywistości. Choć umysł tworzy te idee dow olnie, to nie czyni tego przypadkow o, lecz zawsze odpow iadają one celom, z uwagi na k tó re są w ytw arzane. Zasadniczym celem ich pow oływ ania jest według Locke’a ułatw ienie porozum iew ania się. T w orząc swe idee złożone, ludzie uwzględniali zatem tylko te zestawienia idei, jakie mieli sposobność wymieniać w rozm ow ach45. Zarazem jed n ak brak w zorca dla tw orzenia idei złożonych daje m ożliw ość zaistnienia różnic między poszczególnymi ludźmi, którzy objęli swoimi ideam i różne zbiory idei prostych46. Tw orząc idee złożone, umysł wiąże też idee, k tó re ze swej natury · nie m ają ze so b ą związku41. Elem entem spajającym konglom erat idei, zapew niającym m u trw ałość jest nazw a - bez niej kom binacja p o zbaw ionych oparcia idei rozpadłaby się48. P odobnie ja k owe idee, nazwy te są jed n ak chwiejne i wątpliwe, wieloznaczne i p oddane historycznej zm ien ności.
Idee złożone są to zbiory idei tak zestawionych, jak p o d o b a ło się um ysłowi dążącem u w m owie d o własnych celów [...]. K to pierwszy puścił w obieg tak ie wyrazy jak „fałszerstw o ” albo „p rzyjem ność” czy „k p in k o w ać” , len połączył jak uw ażał za stosow ne, idee, k tó rych kom binacjom n a d a ł takie nazwy; i tak sam o ja k się rzecz m a ze wszystkim i now ym i nazw am i m odi, jak ie w pro w ad za się teraz d o jakiegoś języka, tak leż działo się rów nież z daw nym i, gdy u ży to ich p o raz pierwszy49.
Swe własne idee złożone m ożem y jedynie odnieść, ja k o d o wzorca, do idei innych ludzi, o których sądzimy, że używ ają tych nazw w znaczeniu najwłaściwszym. W zależności od tego, czy nasze idee są zgodne z ideami tych ludzi, czy nie, są one uznaw ane za praw dziw e lu b fałszywe50.
43 Ibidem, t. II, s. 49-50. 44 Ibidem, t. II, s. 50-51. 4i Ibidem, t. II, s. 53.
46 Ibidem, t. I, s. 530; zob. też t. II, s. 126. 47 Ibidem, t. 11, s. 60.
48 Ibidem, t. II, s. 57. 49 Ibidem, t. II, s. 124-125. 50 Ibidem, t. I, s. 552.
T aki sposób ujęcia tego problem u w prow adza d o sfery idei złożonych wym iar historyczności, konw encjonalności, swoistego „p rag m aty zm u ” oraz wiąże j ą z kwestią autorytetu. Locke m a jed n ak niejednoznaczne nastaw ienie do sw obody, z ja k ą umysł tw orzy idee złożone, ja k rów nież do konw enc jonalności zaw artej w procesie ich w ytw arzania. Podkreśla więc, iż niektóre
idee pozostają ze sobą w naturalnych związkach, jakie rozum powinien wykrywać i utrzymywać. Istnieją też pow iązania idei wynikające z przypadku lub przyzwyczajenia, k tó re z biegiem czasu sta ją się dla um ysłu n atu raln e51. U różnych ludzi, zależnie od wychowania, odm iennych skłonności i interesów, takie pow iązania, pow odujące, że pojaw ieniu się jednej idei towarzyszy lub następuje po niej inna, m ają różny charakter. Locke planuje zatem sw oistą „politykę” czy też „higienę” m yślenia, m ającą uchronić m łode i jeszcze kształtujące się umysły przed błędnym i zestawieniam i idei: „[...] należy ja k najusilniej baczyć n a to, by w głowach dzieci nie łączyły się we wczesnych latach życia w jedno idee, m iędzy którym i nie m a związku n a tu raln eg o ” 52. T o nienaturalne następstw o idei, te swoiste „logiki” są efektem różnych naw yków intelektualnych, jak o przykład których Locke wymienia ścisłe powiązanie - drogą wychowania lub częstego rozmyślania o tych przedmiotach - idei bytu i m aterii, uniemożliwiające pom yślenie pojęcia istot duchow ych53. Czy nie dałoby się więc pomyśleć - pod w arunkiem o patrzenia znakiem zapytania problem u owych „n atu raln y ch ” związków m iędzy ideam i — że również pojęcia istoty duchowej, substancji i akcydensów , ja k rów nież wiele innych pojęć używanych przez Locke’a i przekazyw anych przez tradycję jest wynikiem wielowiekowego nawyku, którem u początek dały pewne pomysłowe zestawienia idei?
Tom asz Z a łu ski
S O M E R E M A R K S O N W I T IN L O C K E
T h e subject m atter o f th e pap er is a n analysis o f the role o f wit in J. L o cke’s A n Essay
Concerning Hum an Understanding. T he analysis shows th at this app aren tly m arginal issue plays in
Locke’s text an am bivalent role. Interpreted by Locke as assemblage o f ideas on th e basis o f their similarity, wit is, o n the one h and, explicitly excluded from the dom ain o f philosophy an d situated within the sphere o f aesthetic pleasure. O n the other hand wit is a n implicit constitutive elem ent of a n u m b er o f E ssa y's im p o rta n t philosophical issues, especially those o f m ind a n d o f ideas fo rm atio n . T h e analysis o f wit m ay also be regarded as a c o n trib u tio n to the h isto ry o f the p hilosophical tre a tm e n t o f wit and som e related problem s, such as inventiveness.
51 Ibidem, t. I, s. 563-564, 595. 52 Ibidem, t. II, s. 596. ” Ibidem, 1. 1, s. 571.