• Nie Znaleziono Wyników

Znamiona redukcjonizmu socjologii kultury

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Znamiona redukcjonizmu socjologii kultury"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)

Andrzej Tyszka

Znamiona redukcjonizmu socjologii

kultury

Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 5 (53), 113-118

(2)

Roztrząsania

i rozbiory

Znamiona redukcjonizmu socjologii

kultury.

C h arak tery sty czn ą cechą socjologicznego po­ znania k u ltu ry jest dążenie do em pirycznych wniosków o niej na podstaw ie w iedzy na tem a t uczestnictwa w kulturze. W p rz y p a d ­ kach m niej korzystnych, lecz p raktycznie częstszych, n a w e t — na podstaw ie w iedzy na tem a t „konsum pcji k u ltu ra ln e j” . W pływ założeń behaw ioryzm u, z którego p rzy ję to aksjom at, że nie m a w k u ltu rz e niczego takiego, co nie m anifestow ałoby się w zacho­ w aniach, jest tu ta j bardzo w idoczny i istotny.

Do typow ych zadań badaw czych socjologii k u ltu ry należało u s ta ­ lenie zasięgu społecznego zjaw isk k u ltu row ych, rozum ianych n a j­ częściej jako m asow a odbiorczość (np. czytelnictw o gazet, czasopism i książek, uczęszczanie na wszelkiego ty p u spektakle, in dyw idualne hobby i szereg różnych innych, szczegółowych m anifestacji podda­ jących się zew nętrznej rejestracji).

Innym typow ym zagadnieniem było ujaw nienie lub u stalenie skła­

du społecznego jak iejś publiczności lub jej lokalizacja w s tr u k tu ­

rze społeczeństw a (np. udział robotników w śród publiczności kina albo u trzy m y w an ie się dystansów społecznych w sk u te k ek skluzy w - ności e lita rn y c h form uczestnictw a kulturow ego).

Em piryczna socjologia zanotow ała w ty m zakresie tem ató w swe głów ne osiągnięcia, a jednocześnie poniosła n ajdotkliw szą porażkę m etodologiczną na tym że polu. Poniosła ją chyba w ty m m om en­ cie, gdy do bad ań zastosowała skategoryzow aną ankietę. Sądzę, że b ył to m om ent zapom nienia się królow ej n a u k społecznych, k tó ry skazał orzeczenia socjologów k u ltu ry na daleko idące sp ły ­ cenie zagadnień, na kolosalne luki w znajom ości m a te rii po­ znaw anej, na nie kontrolow aną produkcję a rte fa k tó w i try w ializację

(3)

w niosków . I byłoby ciekaw ym zadaniem z h isto rii nau k i prześledzić, kto, kied y i dlaczego p ierw szy pozw olił sobie w b adan iu em pi­ ry czn y m na p o trak to w an ie k u ltu ro w e j p a rty c y p ac ji wobec k u ltu ry w sposób analogiczny ja k stosunek opinii publicznej, czy ściślej — opinii w yborczej do p ro p ag an d y albo jako stosunek konsum entów wobec ry n k u .

K ry ty k a socjologii i socjologicznego sposobu badania k u ltu ry sy­ g n alizuje jego kry zy s, ale i odnowę. W lata ch siedem dziesiątych na tere n ie polskim n o tu je m y odw rót od neopozytyw izm u i red u k c jo ­ nizm u w a rs z ta tu poznawczego. Został on zasygnalizow any po raz pierw szy, i po raz pierw szy ta k bardzo silnie w 1965 r., w znanym a rty k u le M. C zerw ińskiego Uwagi k r y t y c z n e o socjologii k u l t u r y (k tóry m iał zresztą i późniejszą w ersję). W arto przypom nieć, w sy n tety czn y m skrócie, jak w yg ląd ały w yrażone w nim z astrze­ żenia w obec ograniczeń socjologii k u ltu ry . Można by przed staw ić to stanow isko w c zterech tezach, pom ijając pew ne zagadnienia.

Po p ie r w sz e : poznanie socjologiczne bardziej dotyczy sto su n k u do środków k om unikow ania niż sto su n k u do treści k o m un i­ kow anych. Nie w ciąga, jak pisze M. C zerw iński, nie angażuje do b ad ania „w iedzy o k o m un ik ujący ch fu n k cja ch przedm iotów k u l­ t u r y ” . Po d ru g ie : p re fe ru ją c skateg oryzo w aną an k ietę jako głów ne narzędzie badania, k o rzy sta przew ażnie z d e k la rac ji jako p o d sta ­ w ow ych dan y ch w yjściow ych, pozorną p recy zją w nioskow ania nie w y ró w n u je s tr a t w sam ych ty ch danych, k tó re w y n ik ły z p re fo r- m acji odpow iedzi na żądania a n k ie ty sta n d a ry zo w a n ej, z zap ro­ g ram ow an ym i k afeteriam i. A n k ieta w sposób zbyt szty w n y i w zb yt ograniczonych ram a ch k ie ru je odpow iedziam i respondentów . Po

trze c ie : tec h n ik a opracow ania m a te ria łu socjologicznego, polegająca

n a m nożeniu k w a n ty ta ty w n y c h w skaźników , nie w y starcza do re ­ k o n stru k c ji kom pleksow ych w zorów k u ltu ry ani odpow iadają­ cych ty m w zorom „kręgów solidarności społecznej” . I po czw ar­

te — fo rm alizacja i m ate m a ty za c ja p ro ced u ry poznaw czej je s t po­

zornym ty lk o zabiegiem , zastęp u jącym p recyzję; w rezu ltacie licz­ bow ej ścisłości w niosków i ich jednoznaczności k w a n ty fik a cja zo­ s ta je opłacona s tra ta m i, k tó ry c h p ro b le m aty k a nie tylk o nie tole­ ru je , ale od k tó ry c h w ręcz ginie, a e fe k ty poznania — ja k pisze a u to r — „jało w ieją epistem ologicznie” .

Idąc dalej, za tą k ry ty k ą m ożna by w skazać kilka in n y ch u chybień socjologii w jej w arsztacie, w takim choćby sensie, w jakim nie w yciąga ona n a u k z tego, co podpow iadać jej się zdaw ało dośw iad­ czenie antropologii zarów no w sp raw ach teo rii k u ltu ry , jak i w a r­ sz ta tu badaw czego.

Sądzę m ianow icie, że zw ią zki fu n kc jo n a ln e w analizie społeczeń­ stw a i k u ltu ry , ta k ja k tra k tu ją je etnologow ie — są o wiele isto t­ niejsze niż stosow ane najczęściej p rzez socjologów k la syfika cje

(4)

w ed ług różnic i podobieństw. U stru k tu ralizo w an ie zbiorowości, od

m ałej gru py aż do społeczeństw a globalnego, nie może polegać n a rozklasyfikow aniu, w edług w ybranego k ry te riu m , indyw iduów sk ła­ dających się na tę zbiorowość. Nie polega ono też na re k o n stru k c ji wzorów k u ltu ry z u k ład u cech pojedynczych ludzi, w tej zbioro­ wości odw zorow anych w postaci rozkładu zm iennych; ani też na pojm ow aniu tej zbiorowości jako u stru k tu ra liz o w a n e j

przez proste

zastosow anie technik i ich interk orelacji. Podstaw ow y błąd, ja k są­ dzę, m etodologii redukcjonistycznej polega tu ta j na tra k to w a n iu na serio zbiorowości jako populacji, i tylk o p opulacji, tj. jako zbioru analogicznego do u rn y w ypełnionej kulam i czarnym i i b iały ­ mi. Błąd ten polega na trak to w an iu jednostek ludzkich tak , jak b y one się nie różniły od siebie, albo różniły się ty lk o jed ną cechą lub, w lepszej sy tu acji, gdyby różniły się w iększym zestaw em cech. W ogólności błąd ten polega na ro zp atry w an iu różnic i podobieństw poszczególnych osobników, ta k jak gdyby stanow iły one w sum ie społeczny zbiór, a nie system . D ostrzega się tu ta j n a pierw szym planie cechy a try b u ty w n e , i w iązki ty ch cech a try b u ty w n y c h , w o­ bec niedostrzegania zw ią zkó w relacji. P ro cedu ra „pollingow a” igno­ ru je fakt, że zwłaszcza w k u ltu rz e czy społeczeństw ie z p u n k tu w idzenia k u ltu ry najisto tn iejsze są nie a try b u ty , ale relacje m ię­ dzy ludźm i w g rupach, m iędzy ideam i w św iatopoglądach. W aż­ niejsze są też analizy działań in terak cy jn y ch , a nie staty czn a m o r­ fologia społeczna. U p atry w an ie in teg racji społeczeństw a np. w w y ­ sokim stopniu upodobniania się do siebie osobników jest, ja k sądzę, typ ow y m błędem . D w ór i fo lw ark b y ły zbiorowością dobrze zin te­ grow aną, mimo że dziedzic był w niczym niepodobny do swoich fornali. Przeciw nie, określał się przez opozycję do nich. G ru p a k u l­ tu ro w a nie jest więc kateg o rią podobnych do siebie jednostek, jest nią raczej w spólnota społeczna. W ykryw anie k ateg o rii podobnych do siebie jed n o stek nie prow adzi do n ajbardziej istotn ych u sta le ń kulturoznaw czych, jeśli jednocześnie nie po trafim y w skazać ściślej zasady grupotw órczej w postaci zasady integracji działań na gruncie w spólnoty wzorów i w artości.

N aganną cechą socjologii k u ltu ry je s t segm entacja i sep aracja za­ gadnień z jednoczesnym absolutyzow aniem kateg o ry zacji społecz­ nych; badanie w yodrębnionych faktów i zjaw isk k u ltu ry bez zw iąz­ ku z kontekstem , w k tó ry m przecież stale tkw ią. D la p rzy k ła d u nie je s t nag anny fakt, że ktoś pod ejm uje się badać w ąski i u ła m ­ kowy, w zględem całej k u ltu ry , prob lem upow szechniania cz y te l­ nictw a w śród m łodzieży w iejskiej. N aganny, ja k sądzę, z p u n k tu w idzenia, k tó ry zajm u je antropolog, jest fakt, że w b ad aniu takim powieść fu nk cjo nuje w izolacji od innych gatu nk ów literack ich i pozaliterackich i od innych k anałów kom unikow ania treści lite ­ rack ich, z k tó ry m i sty k a ją się czytelnicy, że czytelnictw o, k tó ry m cechu ją się badani, i jego psychospołeczne s k u tk i są pojm ow ane

(5)

w a b stra k c ji od sk u tk ó w w szystkich in n y ch form zaangażow ania k u ltu ra ln e g o , i że, w końcu, często m łodzież w iejską bada się nie­ m al tak, ja k g dyby żyła na osobnej planecie, a nie w śród społe­ czeństw a dzieci, dorosłych i starców .

In n y jeszcze z a rz u t m ożna by uczynić nie z pozycji antropologa, ale z pozycji socjologa. D otyczy on k o n stru k c ji pojęciow ej „publicz­ ności” lu b jej poszczególnych odłam ów. Istn ien ie publiczności roz­ proszonej, publiczności zatom izow anej jest fa k te m w e w spółcze­ sn y m społeczeństw ie. Co czyni w oczach socjologa całość z owej społecznie i p rze strz e n n ie rozproszonej kategorii? Otóż całość tę bardzo często m o n tu je sam socjolog w w y n ik u działań czysto ko n­ w encjo n alnych . „Publiczność czy telnicza” k o n sty tu u je fak t, że każ­ d y z osobników zaliczanych do niej zad eklarow ał, w okolicznościach sztucznie stw orzony ch przez a n k ie te ra na polecenie socjologa, że w ciągu dw óch m iesięcy, k tó re poprzed zały rozm owę, p rzeczy tał np. co n a jm n ie j dw ie książki. Ten skonw encjonalizow any i fo rm aln y ty p k ry te riu m nie liczy się ja k gdyby z faktem , że społeczeństw o nie jest zbiorem jed n o stek n a w zór zbioru k u l czarny ch i b iałych w głowie s ta ty s ty k a , że przeciw nie, społeczeństw o, o czym nigdy nie zapom nieli antropologow ie, jest sy stem em , w k tó ry m m niej w ażne w y d a ją się poszczególne zachow ania, poszczególne cechy i o derw ane in d y w id u aln e działania, a n a jb ard ziej doniosłe są w ie­ lostopniow e zależności i w ielostronne rela cje m iędzyosobow e i m ię- dzygrupow e. A więc to w łaśnie, co M. C zerw iński n azyw a „ k rę g a ­ m i solidarności społecznej” a J. K m ita — „g ru p ą k u ltu ro w ą ”, p rzy p isu ją c takiej g ru p ie posługiw anie się jednakow ym lub po­ dob n ym r e p e rtu a re m re g u ł in te rp re ta c ji hum an isty czn ej. I że — z tego p u n k tu w idzenia — w y b iera się do czytan ia różne książki i w różny sposób się je czyta. W sum ie — nie liczba p rzeczy tan y ch książek się liczy, lecz ty p oczytania, p ro fil zaintereso w ań lite ra c ­ kich, w p ływ le k tu r na osobowość czytelnika i w pły w określonej k u ltu r y litera c k ie j na etos określonej społeczności.

W całym szeregu realizacji badaw czych, przyczynków teo re ty c z ­ n y ch socjologowie i socjologizujący k u ltu ro z n aw cy w Polsce i gdzie indziej (chciałbym podkreślić, że w łaśnie w Polsce stało się to fak te m w o statn iej dekadzie) k iero w ali się ogólną d y re k ty w ą zbli­ żan ia się do m etodologicznych p ro cedur i p a ra d y g m aty к w y ­ p raco w an y ch w antropologii, k tó re d y fu n d u ją rów nież na inne dziedziny poznania hum an isty czneg o i poprzez nie z n a jd u ją sobie siedlisko w socjologicznych badan iach k u ltu ry .

W ydaje m i się, że m ożna b y już określić p arę cech w a rsz ta tu i cech teo rii k u ltu ry , k tó re sta ły się p o stu la te m i fak tem na te r e ­ nie socjologii k u ltu ry . A więc, zgoła niejednogłośnie, nastąpiło jed n ak , zakw estionow anie p rzy ję te g o w badaniach m ilcząco je d ­ n ostronnego m odelu osobowości r e a k ty w n e j na rzecz osobowości

p r o a k ty w n e j uczestnik a k u ltu ry . M ówienie o osobowości re a k ty w ­

(6)

n o -p ro ak ty w n ej jest m oże najsłuszniejsze, bo gdybyśm y uznali tw órczą proaktyw ność jako jed yn ą cechę osobowości, to nie po­ trafilib y śm y ustosunkow ać się do dom inujących w naszej rzeczy­ w istości zagadnień recepcji, zwłaszcza biernego odbioru.

D rugi znam ienny fak t to rozpoczynanie analizy k u ltu ry od b ad an ia

jednostki w aspekcie jej podm iotow ości i jej subiektyw ności. W y­

daje m i się, że w tej spraw ie socjologowie idą w yraźnie, p rz y ­ n ajm n iej niek tó rzy , za p rzyk ład em antropologów . Z dokładnością i precyzją, na jak ą m ożna się zdobyć w tej chw ili — skupiają się w pierw szym rzędzie na jednostce jako niezbyw alnym „atom ie rzeczyw istości społecznej”. W ystępuje tu ta j ten d en cja do odcho­ dzenia od próby o ch a ra k te rz e statystycznym , od w ielkiej próby, na rzecz badania bardzo niew ielkich liczebnie, celowo d o b ran ych zbiorowości, ale za to znacznie dokładniej. P rzejście od opisu in d y ­ w idu um do zbiorowego obrazu faktów i zjaw isk k u ltu ra ln y c h jest słabym m etodologicznie p u n k tem ty ch badaczy, któ rzy b u d u ją opis zbiorowości nie w drodze sum ow ania cech jednostek i nie poprzez obserw ację zm ienności, a więc nie w drodze m atem aty czn y ch ope­ rac ji in duk cyjnych , zwłaszcza staty sty czn y ch operacji, takich ja k k orelacja, w arian cja, reg resja. Z m ierzają oni raczej (jest to n a ­ stępn a cecha) do budow ania m odeli s tru k tu ra ln y c h lub m odeli fu n k cjon alnych zjaw isk k u ltu ry w części o p artych — p rz y z n a j­ m y — na in tu icji. Odejście od ilościow ych, zm atem aty zow any ch form uogólnień danych w yjściow ych nie m usi p rz y ty m być odej­ ściem od p o stu la tu ścisłości i dokładności. Chodzi tu ta j o i n n y

rodzaj ścisłości, ścisłości niem atem atycznej, dokładności, z jak ą

m ożna budow ać m odele z system u relacji, a nie zaś, z jak ą budo­ wało się orzeczenia probabilistyczne op arte na system ie k o relacji czy jeszcze m niej skom plikow anych działaniach m atem aty czn ych. N astępną konsekw encją obserw ow aną w w arsztacie socjologów k u l­ tu ry jest przechodzenie na nieco inne niż dotychczas techn iki b a ­ dań em pirycznych: na k o n trolow an y ek sperym en t w niew ielkiej grupie, pogłębiony w yw iad, zwłaszcza analizę jego zapisu m agne­ tofonowego, na sy stem atyczn ą analizę treści autobiografii w m ie j­ sce opatrzonej kom entarzem p rezen tacji opasłych zbiorów p a m ię t­ ników. Rozsądne zastosow anie typow ej an k ie ty socjologicznej w o­ bec staty sty czn ej rep rezen tacji — m im o świadom ości w ad tej p ro ce d u ry — nie w y daje się być grzechem niew ybaczalnym — pod w aru n k iem , że nie jest to jedy n a technika, jak ą d y sp on ujem y . P ró b u je się zaangażować także szereg specjalistycznych techn ik u zup ełniający ch i pom ocniczych, ja k np. analizę sem iotyczną, a n a ­ lizę lingw istyczną, psychologiczną, te s ty i inne w yspecjalizow ane techn ik i p ro jek cy jn e.

W końcu — to jest esencja w szystkich przytoczonych tu ta j okolicz­ ności w a rsz ta tu socjologicznego — ja k sądzę, n a stę p u je odejście od

determ inistycznego rozum ienia rzeczyw istości k u ltu ro w e j, od

(7)

R O Z T R Z Ą S A N IA I R O Z B IO R Y 118

ściowego w zorca św iata i od in d u kc y jn e g o m odelu w iedzy o ty m

świecie k u ltu r y na rzecz z w ro tu k u jakościow ym typom analiz, in d eterm in isty czn em u , rzadziej probabilistycznem u, a coraz czę­ ściej — posy bilistyczn em u rozu m ieniu k u ltu ry i rzeczyw istości k u ltu ra ln e j.

A n drzej Tyszka

Tadeusz Kudliński — zapomniany teoretyk

symultanizmu

- T erm in sy m u ltan eizm (sym ultanizm ) nie p o ja ­ w ia się w m ięd zyw o jen n y ch om ów ieniach tw órczości Jo yce’a i Dos Passosa. Praw d opo d o bn ie n a gruncie polskim pierw szy posłużył się n im Leon P om iro w sk i om aw iając w 1933 r. W yg n a ń c ó w E w y T a­ deusza K udlińskiego:

„Opis ten, na podobieństwo prób Dos Passosa i Joyce’a, w yraża się w w ielo- planow ości ujęcia. Chcąc uzm ysłow ić reakcję otaczającej rzeczyw istości na różne odm iany psychiki i losu ludzkiego, K udliński organizuje jednocześnie («s y m u lta n e iz m ») szereg w ątków pow ieściow ych, które w zajem nie się prze­ platają, ale z których każdy stanow i w pew nym sensie fabularną całość. P i­ sarz czyni to z konsekw encją, swobodą narracyjną i tak przenikliwym w y ­ czuciem kontrastu i paralelizm u poszczególnych przeznaczeń, że doprowadza różnorodny chór głosów życiow ych do jednolitego brzm ienia” 1 (podkr. S.W.).

K u d liń sk i w yznał, że b y ł zaskoczony tak im użyciem term in u . A n a­ liza Pom irow skiego skłoniła go do p rzem yśleń , w w y n ik u k tó ry ch nie tylko zaak ceptow ał sam term in , ale p o tra k to w a ł sym ultaneizm jak o p ro g ra m literack i, k tó ry s ta ra ł się spo pu laryzow ać w a r ty k u ­ łach teo re ty c z n y c h i zrealizow ać w cy k lu pow ieści h isto ry czny ch p t. R u m ie ń c e wolności (1937) i Uroki (1938). N iew ątpliw ie więc a u to j ro w i W yg n a ń c ó w E w y zaw dzięczam y, że term in „sy m u ltan eizm ” s ta ł się p o p u la rn y w la ta c h trzy d ziesty ch , chociaż u ży w an y był p ra w ie w yłącznie w odniesieniu do tw órczości tego p isa rz a (jedynie L. P iw iń sk i u żył go w c h a ra k te ry sty c e Grupy... J. K u rk a , a sam K u d liń sk i w rec e n z ji Paw ich piór L. K ruczkow skiego). N aw et Ign acy F ik, k tó ry nie b y ł e n tu z ja s tą „ ek sp ery m en tó w tech nicz­

1 L. Pom irow ski: N owa literatura w n o w ej Polsce. Warszawa 1933, s. 198— 199.

Cytaty

Powiązane dokumenty

wiu, ponieważ przy ich produkcji stosuje się tlenki ołowiu z krzem ionką (przy zbyt niskiej tem peraturze pozostaje pew na część tych tlenków nie

Rozwiązane nieporozumienie, może zbliżyć do siebie wcześnie skłócone strony, może stać się wspólnym pozytywnym doświadczeniem.. Unikajmy oceniania i

W literaturze wskazuje się na trzy podstawowe cele przypisywane stu­ dium. Przede wszystkim jest ono aktem polityki wewnętrznej gminy w za­ kresie rozwoju

W yraz suppositum abstrahuje też od aspek­ tu świadomości, dzięki której przedm iot będący podmiotem przeżywa siebie jako podmiot — i przeżycie to

sującej nas epoce byli już w mniejszości, lecz ciągle jeszcze dominowali w starszych osiedlach nadmorskich i w Fila- delfii, największym ówczesnym mieście

Rada Stanu ma ustalić, jaki stosunek ma być podległych jej organizacyi do niej, ale nie zjazd tych organizacyi, które rzekomo »oddają się całkowicie na rozkazy Rady Stanu«.. W

Tytuł fragmentu relacji Kiedy wydarzył się cud, do Lublina nie można się było dostać Zakres terytorialny i czasowy Lublin, PRL.. Słowa kluczowe Lublin, PRL, cud lubelski,