Stanisław Łempicki
Zamoyski, Jezuici i Skarga : (kilka
uzupełnień i przyczynków)
Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 11/1/4, 566-589
myślaniach o znikomości szczęścia ziemskiego w dwu pozosta łych kazaniach, na wielkiej prostocie, harmonizującej pięknie z obrazem prostych i cichych cnót obu królowych i na uczuciu szczerem a niekłamanem. Jest ono zazwyczaj spokojne i także proste, czasem jednak przechodzi w ton tkliwy i rzewny, a nie kiedy nabiera majestatu, grozy i zbliża się do granic wzniosłości.
Podgórze. Stanisław Mitera.
Zamoyski, Jezuici i Skarga.
(Kilka uzupełnień i przyczynków).
S tosunek Z a m o y s k i e g o do „ T o w a r z y s t w a J e z u s o w e g o“, jego działalności i asp iracy i na gruncie polskim, nie zo stał d oty ch czas należycie w y św ietlo ny . H isto ry cy nasi, daw niejsi i now si, zajm ujący się epoką B a to ry a ń sk ą i Z yg m unta III. (N iem cew icz, Siarczyński, Szujski, D obrzyński, W . Z akrzew ski), albo w cale stosunku tego nie ty k ają, albo z azn a czają tylk o p e w n ą n i e c h ę ć , i to w ybitną, ku Jezuitom , w y łan iającą się na tle k onsekw entnej opozycyi hetm an a w zg lę dem kam ary li d w o rsk o - jezuicko - au stryackiej za panow ania p ierw szeg o W azy . Tu i ów dzie spotkać się m ożna rów nież z zaak centow aniem nieufności Zam oyskiego do P o ssew in a w czasie jego d yplo m aty czn ych zabiegów o pokój z Iw anem G roźnym . Dokładniej od innych w glądnął w k w e sty ę stosunku
kanclerza do katolicyzm u i Jezu itó w Dr. W . S o b i e s k i
w swojej doskonałej ro zp raw ie o „N ienaw iści w yznaniow ej tłum ów za rząd ó w Z ygm unta III.“ (W a rsz a w a 1902, str. 49—55, 66—69 i in.); nie dziw na jednak, jeśli i u niego rzecz cała nie p rze d staw ia się jeszcze całkiem jasno, zdecy d o w an ie; p rz e cież w n iew y d an y ch do tąd zbiorach korespondencyi Z am oy skiego sp o czy w ają najw ażniejsze m oże przy czy n k i i w skaźniki do rozw ikłania poruszonego problem u. W niniejszej notatce nie m am też zupełnie p reten sy i do om ów ienia w y czerp u jącego i decydującego całej tej s p ra w y ; chcę tylko dorzucić kilka uzu pełnień ogólniejszej n atu ry , a z w łaszcza poruszyć stosunek w ielkiego k an c le rz a do S k a r g i. Dla p rzy szłeg o b ad acza s ta now iska Z am oyskiego w zględem w szechpotężnego później Zakonu, uw agi te m oże nie b ędą bez w a rto ś c i1).
*) W trakcie pisania niniejszej notatki otrzymałem do rąk pracę ks. Sygańskiego „Działalność Ks. Piotra Skargi T. J. na tle jego listów 1 5 6 6 — 1 6 1 0 “. Kraków 19 1 2 . Rzecz ta nie przynosi jednakże nic
no-P rzed w czesn ą b y ło b y dzisiaj rzeczą w y ro k o w ać sta n o w czo o ch a ra k te rz e k a t o l i c y z m u pana na Zam ościu — w ciągu całego jego ży w o ta. E pitety „katolika politycznego“ (nuncyusz), „freddo C attolico“, sprzyjającego ew angelikom (K arnkow ski), n ad aw ane mu w spółcześnie przez duchow ień stw o tryden ckiego nastro ju 2), a później przez wielu h isto ry ków ,—nie m ają, jak dotąd, dostatecznego uzasadnienia w ś w ia dectw ach niew ątpliw ej w agi, m ianow icie zaś w odniesieniu do drugiej połow y życia kanclerzow ego. „U trzym anie rów now agi było w śród pow szechnego rozprzężenia niem ożebne“, pisze o tych czasach prof. D em biński3), a c z ł o w i e k u m i a r k o
w a n y u c h o d z i ł w t e d y z a a t e u s z a “. T ę m i a r ę
ów czesnych stosunków i bezw zględności religijnych zapałów p rzy ło ży ć trzeba, jak mi się zdaje, do oceny praw ow ierności religijnej kanclerza. H um anista czystej w ody, zrodzony w domu kalw ińskim , z ojca różnow iercy-egzekucyonisty, w ych ow an ek T urnebiusa, S turm a, Sigoniusa, n aw rócony iza granicą pod w p ły w em lek tu ry A ugustyna, p rzejęty najgłębszem uw ielbie niem dla staro ży tn o ści klasycznej i jej liberalnych poglądów , p a trz ąc y zrazu na Polskę oczym a try b u n a rzym skiego, — nie m ógł on b y ć zapew ne nigdy, a tem bardziej w początkow ym okresie sw ej k a ry e ry , katolikiem -zelantem pokroju H ozyuszo- w y c h czy jezuickich w y chow anków . P oczy nająca się nietole- ra n c y a pew nych przedstaw icieli odradzającego się ducho w ień stw a polskiego— nie m ogła przypadać do gustu uczniow i arcy toleran ckieg o rek to ra strassburskiego, an ty k w ary zu ją- cem u m iłośnikow i niezależności szlacheckiego stanu! O r z e t e l n o ś c i j e g o n a w r ó c e n i a p a d e w s k i e g o n i e
m a m y w s z a k ż e p o w o d ó w p o w ą t p i e w a ć . Na
pew ną, niesm aczną trochę, niechęć do różnow ierców , w skazuje o skarżenie o zd ra d ę stanu, rzucone przed królem w czasie
sejm u 1566 r. na A rjanina Filipow skiego4); na dobrą opinię,
jaką się cieszył w te d y u duchow ieństw a, rów nież posiadam y d o w o d y 5).
wego dla omawianej przez nas kwestyi, s t r e s z c z a tylko listy Skargi do Zamoyskiego, wydane przez Ks. S., nie wyciągając z nich żadnych wniosków o wzajemnym stosunku tych dwu mężów. C z ę ś ć tej pracy pomieścił ks. Sygański w „Przeglądzie Pow sz.“ 1912. zesz. I. str. 149 do 156 pt. „Skarga i Batory“. Jest tu też jeden list Skargi do Zamoy skiego na str. 15 9 — 160.
2) S o b i e s k i W. Nienawiść wyznaniowa tłumów za rządów Zyg munta III. Warszawa 1902. str. 50, 52, 54.
3) Rzym i Europa str. 69.
4) B r ü c k n e r . Różnowiercy polscy. Warsz. 1905. str. 1 9 8 . 5) Z sympatyą wyraża się o Zamoyskim biskup Konarski w liście do Ludwika Monti z r. 1569. ( S o b i e s k i . Trybun ludu szlacheckiego,
W zględy n a tu ry cz y sto socyalno-politycznej, a m ianow icie hum anistyczno - k a ry e ro w ic zo w sk i try b u n a t „ludu szlachec kiego“ i ż y w io ło w a nienaw iść do domu rakuskiego, — s ta w iają b y łeg o p ad ew skiego re k to ra w czasie pierw szy ch dw óch bezkrólew i niejednokrotnie w jednym rzędzie z przew ódcam i
różnow ierców , zw alczającym i, z n a tu ry rzeczy, katolic
kich H absburgów . W czasie poselstw a p aryskiego po H en ryk a W al. i pam iętnego sejm u koronacyjnego 1574 r. nie m ożna jed nak d o strz e d z u Z am oyskiego ż a d n y c h s y m p a t y i p r o t e s t a n c k i c h . „Ju ż jadąc do F ran cy i w poselstw ie, użyczył po drodze bisk. pozn. K onarskiem u sw ojej księgi sta tu tó w w ty m celu, aby w niej w y sz u k a ć d ow odów p rzeciw konfede racy i w a rs z .“6), a chociaż po pary sk iej p ro te sta c y i K onarskiego,
zajął w o b ec kró la stano w isk o po średn iczące7), przecież na
w spom nianym sejm ie p ro testan to m nie m ało zaszkodził. Nie w a h a ł się bow iem o d erw ać od obozu opozycyjno-prote- stanckiego „w alnej części posłów “, z której stw o rz y ł w łasn y obóz p o ś r e d n i c z ą c y , r u s k i , a opozycyę podkopał przez to zupełnie8); następnie p rzy czy n ił się tu rów nież znacznie do upadku a rty k u łó w H enrycyańskich, a z nimi i konfederacyi
w a rs z .9). B y ła to chw ila najw iększej jego niepopularności
u p ro testan tó w , „ k tó rz y go z re sz tą już daw niej nie lubili za to, że jeden z pierw szy ch porzucił sz ta n d a r reform acyi i naw rócił się do w ia ry katolickiej“ 10). U sp raw ied liw iał się niebaw em Z a m oyski p rzed sejm ikiem bełzkim relacyjnym z sw oich p o stęp ków , zw alając całą w inę niepow odzeń „ a rty k u łó w “ na m agn a tów , p rzy z n a w a ł tu w p raw d zie, że „religio w a ro w a n a p o trze bnie“, niemniej jednak piętnow ał n ie p a try o ty c zn y upór p ro te stantów , obniżał znaczenie a rty k u łó w w ogóle i t. d. Rozłam m iędzy rodzącem się stron n ictw em „średniem “ Zam oyskiego,
str. 33. uw). W r. 1567. (Archiwum Jana Zamoyskiego t. I. nr. 7.) skarży się Zamoyski przed Hozyuszem, iż biskupstwa nadaje się ludziom niegodnym; jeszcze w r. 1 5 7 4 tenże fiozyusz zwraca się też do Za moyskiego jako do człowieka, który ma pilnować nadawania beneficyów ludziom nieposzlakowanej prawowierności. (Tamże nr. 28).
G) S o b i e s k i . Trybun ludu szlach. str. 195. uw. 3.
7) T. j. przemawiał za nieważnością tej paryskiej protestacyi prze ciwko konfederacyi. Archiwum I. str. 4 4 9 — 450.
8) Sobieski, Trybun i t. d. str. 195.
9) Przemawiał bowiem w czasie groźnych walk sejmowych za ogól nikowem tylko poprzysiężeniem wolności, rzecz całą odkładając do na stępnego sejmu. Sobieski. Ibid. str. 195.
a radykalnem protestanckiem zaznacza się w tych czasach (zw łaszcza po ucieczce H enryka) najdobitniej!11)
Nie łudzim y się bynajm niej, jakoby całe to ów czesne s ta now isko s ta ro sty bełzkiego w obec p rotestantó w było w y p ły w em jakichś jego głębokich przekonań katolickich. Hum anista, żeniący się bez skrupułu z protestantkam i, zapew ne zbytnią gorliw ością nie grzeszył. W zględy p o l i t y c z n e o d g ry w ały tu rolę m o t y w u p r z e w a ż aj ą c e g o i d y r y g u j ą c e g o . W każdym jednak razie objaw ów sym patyi dla różno- w ie rstw a n i e n a p o t y k a m y , a ton w alki z skrajnem stro n nictw em królew sko-katolickiem , w cale nie jest zb y t ostry.
N astępuje epoka B atorego, w ielkiego odrodziciela Polski i katolicyzm u polskiego, co k onsekw entną ręką czynił porządek w p aństw ie i w sum ieniach. Niema co pow tarzać rzeczy zna nych o popieraniu przez króla S tefana odrodzeniow ych i kontr- reform acyjnych (czy reakcyjnych) dążności episkopatu pol skiego, idącego naprzód z nuncyuszam i i nieugiętym Hozyu- szem na czele, tw ard o , surow o, bezw zględnie, lecz po m ęsku. N iew ątpliw ie w zględy p o 1 i t у с z n e, w zględy na upragnioną jednolitość, siłę m onarchiczną, gotow ość w ojenną p aństw a, postulat w zm ocnienia w ład zy królew skiej, podnoszony zaw sze przez Kościół, — skłoniły B ato reg o w p ierw szym rzędzie do upraw iania „katolickiej polityki“ ; z drugiej stro n y znow u z a akcentow ać m usim y, w interesie p raw d y , że nie w idzim y do ty ch czas stan ow czych danych do u patry w an ia w Stefanie li tylko „politycznego“ katolika. P rzy jaźń dozgonna z niedow iar kiem B ekieszem , trzy m anie na d w o rze w części heretyckiego otoczenia, jak: lek arza-ary an in a B lan draty, eksm nicha-dziejo- pisa B ru tusa etc., — to szczegóły w stylu ow ego w ieku, — nie
św iadczące jeszcze o niczem ; gorliw ość religijna B atorego
z czasów siedm iogrodzkich12), pew ne jego praktyki religijne w P o lsce13), usilne i nam iętne forytow anie Jezuitów na każdym kroku, przypuszczenie ich blizkie do swej osoby, dysputy z P os- sew inem , zapał ry c e rz a krzyżow ego, z jakim rw a ł się do kolo salnej w y p ra w y na T urków i t. d., w szystko to są w ażne szcze góły, pozw alające przypuszczać, że pow iernik S y k stu sa V. b y ł m oże katolikiem nie tylko z w yrachow ania. T rudno jednak ostatecznie w glądnąć już dzisiaj głębiej w tajniki duszy tego niepospolitego człow ieka!
n ) Zob. o tym wszystkiem wywody dra Sobieskiego, Trybun, str. 1 9 7 — 205.
12) Z a ł ę s k i . Jezuici w Polsce, T. I. cz. 1. Lwów 1900. str. 2 3 6 — 240.
13) Tamże str. 2 4 3 — 244, 2 7 8 — 9 przyp. i inne, oraz Sygański, Działalność i t. d. str. 47, 50, 53, 57, a zwłaszcza 59.
F ak tem jest ty lko to jedno, że B a to ry w łaśnie w yn iósł bo jow ników kon trrefo rm acy i, Jezu itó w na w ysokie i niezm iernie w p ły w o w e stanow isko, k tó re im pozw oliło następnie za Z yg m unta III., za g ra ć rolę „spiritus m o v en tes“ także w dziedzinie d w orsko-politycznej. Inna rzecz, że sam król Stefan, jako in d yw idualista, człow iek sam odzielnej i żelaznej ręki, w poli ty ce w p ły w ó w jezuickich nie u z n a w a ł; O. P o ssevin o by ł dla niego w r. 1582 ty lk o agentem papieskim .
Znane są dzieje ro zszerzen ia się zakonu jezuickiego, za k rótkich rzą d ó w B ato reg o . Założenie Akadem ii jezuickiej w e W ilnie (1579), kollegium w P ołocku (1579), kollegium i szkół w R y d ze (1582), rezy d en cy i w D orpacie (1583), rezy d encyi
i no w icyatu w K rakow ie (1583 i 1585), niedoszłe założenie
kollegiów w G rodnie i B rześciu litew skim , dalej pow stanie kollegiów w Lublinie, Kaliszu, L w ow ie, G dańsku, N ieświeżu, Ja ro sła w iu i t. d. — oto szereg dzieł króla i jego n aśladow ców , to ru jący ch zw ycięsk i pochód Jezu itom 14). „ P o trzeb n y mi jest w a sz zakon “ — pisał Stefan jeszcze w r. 1577, z pod G dańska, w odpow iedzi na ich pismo poddańcze — „dlatego słusznie jest i będzie nam najm ilszy, co czynam i raczej, jak słow am i udow o dnim y“ 15), a p rzy rzeczen ia tego w istocie do trzy m ał solennie. M iłymi mu byli jego kaznodzieje i spow iednicy: O. A rias i O. L atern a, m iłym O. S k arg a, głó w n y sp ra w c a fundacyi w ileń skiej, dziw ną słabość m iał też król do P ossevina, z k tó ry m po dobno długie godziny tra w ił później na snuciu w spólnych pla nów i dalekosiężnych m yśli politycznych...16) Szeregiem czynów fundacyjnych, tw ó rcz y c h , zam anifestow ał też król tę sw oją p rzychylność dla Jezu itów . Afekt ów nie zam y kał jednak b yn aj mniej oczu toleranckiem u m onarsze na potrzebę chronienia in nych w y z n a ń przed niepow ołanym i prześladow cam i. Kon- fed eracy ę w a rsz. p o p rzy siąg ł on bez w ahania, ujął w żelazną obręcz su ro w y ch ed y k tó w sw a w o lę i rozhasaną dzikość ża k ów i m otłochu krako w skieg o , rzucającego się na z b o ry i cm en ta rz e różnow iercze, napom inał, by n a w ra c a ć zb łąkan ych nie „przem ocą, ogniem i żelazem , ale nauczaniem i dobrym i p rz y kładam i“ 17).
Ja k że ż p rze d staw ia się w ow ym czasie stosunek Zam oy skiego do Je z u itó w ? C zy ż p ierw sz y m inister i d o rad ca B ato rego, w spólnik nierozdzielny jego planów i reform , podniesiony niebaw em kolligacyą familijną do w y ż y n tronu, — od stry ch nął się od upodobań i w y ra c h o w a ń sw eg o w ład cy , przyjaźniącego
się z Jezu itam i? O tóż stw ierd zić m usim y, ż e w c a l e n i e .
14) Załęski I. 1. str. 2 5 0 — 51, 262, 3 5 5 nst. passim. 15) Tamże str. 2 4 6 — 247.
16) Tamże str. 3 2 6 — 327.
Stosunek Z am oyskiego do Jezuitów jest w początkach rząd ó w króla Stefana, j a k n a j l e p s z y . P isząc w r. 1579 (12. III.) do nuncyusza Caligariego, w y ra ż ał się kanclerz z nie pom ierną w dzięcznością o łasce papieża, k tó ry stu m łodzień ców polskich pragnie u trz y m y w a ć sw ym kosztem w d w ó c h к o 11 e g i а с h jezuickich; „zap raw d ę m ożem y sobie pogra tulow ać tej szczególniejszej a p raw ie ojcowskiej łaski w obec narodu naszego“ — oto jego słow a — „ k t ó r a b ę d z i e t a k p o ż y t e c z n a d l a d o b r a k o ś c i o ł a w t y c h s t r o n a c h i d l a R z e c z y p o s p o l i t ej...“18). Zarzuca się Za m oyskiem u, że pojął za żonę kalw inkę R adziw iłłów nę; lecz zazn aczyć należy rów nież, że tenże sam Zam oyski s ta ra się szczerze o naw rócenie m ałżonki i w istocie tego dokonyw a. Pom ocnikam i jego w ty m w zględzie są w ł a ś n i e J e z u i c i . W ty m że roku 1579 (28. VIII.), w czasie w alk pod Połockiem , pisze hetm an do C aligariego z p rośb ą o w y słan ie do żony jego,
baw iącej w K nyszynie, jakiegoś znakom itego teologa, „qui
docendo a d sit“ , dodając znam ienne słow a „Discupio, ut e с o 1- l e g i o s o c i e t a t i s J e s u unus aut etiam a lte r pro instituto societatis e o s e c o n f e r a t atque isthic, quoad ego redeam , m aneat, qua quidem de re m eas et ad patrem provincialem e t
a d p a t r e m S c a r g a m d e d i l i t t e r a s“. P o pow rocie
obiecuje Zam oyski dać Jezuitom do poznania, że „i p racę ich kładzie sobie pom iędzy najw iększem i dobrodziejstw am i“ i hoj nie ich za te dobrodziejstw a (beneficia) w y n ag ro d zi19). List p o w yższy przynosi p i e r w s z ą w zm iankę o znajom ości Za
m oyskiego z e S к a r gą, w te d y w icerektorem wileńskim.
Znajom ość ta b y ła m oże jednak już nieco daw niejszej daty, a w spom niana korespondencya nie pierw szą z rzędu. O. S k a r g a zastoso w ał się w idocznie rychło do życzenia Za m oyskiego, skoro ten w m iesiąc niespełna donosił z Dzisny uprzejm em u n u n cy u szo w i: „ O j c a S k a r g i g o t o w o ś ć w w ysłaniu do K nyszyna którego ś z członków к o 11 e g i u m J e z u i c k i e g o , jest mi w ielce m iłą; skoro będę miał z W ilna w y ru sz ać do K nyszyna, p rzep ro w ad zę go (t. j. ow ego księdza) ze sobą jak najw ygodniej“ 20). Nie b rak i innych dow odów s y m - p a t y i Z a m o y s k i e g o d l a J e z u i t ó w w tym czasie, po dobnie jak nie trudno pow ołać się już dzisiaj na pew ne fakta, św iad czące o ów czesnej gorliw ości propagatorskiej hetm ana, a n a w e t o jego religijności, pew nie niekłam anej21).
18) Archiwum T. I. nr. 287. 19) Archiwum I. nr. 341.
2°) Arch. I. nr. 346. Równocześnie prawie donosił (18. IX. t. r.) Krystynie: „Miano tam posłać do W. M. J e z u i t ę za prośbą mą“. Tamże nr. 345.
Osso-Na r. 1580 p rzy p ad ają nieznane dotąd dokiadniej plany Za m oyskiego i jego p rzy jaciela Ługow skiego, znanego k o rtezan a i proboszcza m iechow skiego, do ty czące założenia w dobrach hetm ańskich szk o ły w y ższej, m ającej cele na pół h u m a n i s t y c z n o - o b y w a t e l s k i e , na pół r e l i g i j n o - a p o - s t o 1 s к i e22). C hoćb y śm y przyjęli, że te p ierw sze m iał w y chow anek Sigoniusza p rzed ew szy stk iem na oku, to niemniej jednak pozostanie faktem , że p ragnął, podobno dla ekspiacyi win ojca-h erety k a, rozniecić u siebie o g n i s k o w a l k i z p o - b l i z k i e m , m o c n o z a g n i e ż d ż o n e m a r y a ń s t w e m , że m yślał se ry o i o stud y u m teologicznem , m ającem kształcić
„sacerd o tes et contionatores doctos et diligentes“, p rz y d a t
nych dla p ra c m isyjnych na R usi23). Z au w aży ktoś słusznie, że tem sam em w chodził k an clerz w drogę Jezuitom , że szło mu chyba o zapobieżenie częściow e ich postępom w owej prow in- cyi. D ow odów na to nie m am y żad nych ; sądzim y ow szem , że sam pro jek t p o zostaw ał w ścisłym zw iązku z jego d aw nym , w y trw a le żyw io nym , zam iarem założenia w łasnej w yższej uczelni m agnackiej; jeślibyśm y jednak n a w e t przyjęli i pew ną chęć p rzeciw d ziałania Jezuitom , to w y tłu m a c zy m y ją tem , że zależało mu pew nie na w y k sz tałc en iu szeregów p o l s k i c h
apo sto łó w -oby w ateli, lepiej rozum iejących naród i jego du
cha24), niż cudzoziem scy, lub niektórzy, na kosm opolityczną
lińskiej, objawiał starosta bełzki skłonność do stanu duchownego, a na wet obiegała Polskę pogłoska, że weźmie po Krasińskim biskupstwo krakowskie (Arch. I. str. 137.); kiedy w r. 158 0 . druga ukochana mał żonka, Radziwiłłówna, rozstała się z tym światem, hetman był niepocie szony. Z jakiemż jednak p r a w d z i w i e c h r z e ś c i j a ń s k i e m p o d d a n i e m s i ę w y r o k o m B o ż y m opisywał swą boleść w liście do szwagra, biskupa wileńskiego! (Arch. t. II. str. 4 — 5). Nie dowodzi rów nież chyba obojętności religijnej ów list z 12. VI. 15 8 0 , w którym usprawiedliwiał się w tonie szczerego skrupułu przed biskupem Wolskim z powodu wydania swej siostry za heretyka, Działyńskiego, „Sed spero eam offensionem facile refellet“ zapewniał w ciągu dalszym „meus p e r p e t u u s E c c l e s i a e c a t h o l i c a e c u l t u s , pro qua proelia quo tidie sustineo, et g r a v i a p l u r i m o r u m o di a, i n i m i c i t i a s q u e s u s c i p i o “ (Arch. II. str. 17.).
22). Por. list hetmana do Caligariego z Wilna 20, VI. 1580., w którym szczegółowo przedstawia tę sprawę. (Archiw. II. nr. 382.). Historyę tego projektu omawiamy między innemi po raz pierwszy wy czerpująco w pracy „O mecenacie humanistycznym Л. Zamoyskiego“ , która niebawem ukaże się w druku. O popieraniu walki z aryanami przez Zamoyskiego, zob. Załęski. I. 1. str. 279.
23) Tamże (Arch. II.) str. 19.
24) Szkoła ta wogóle miała mieć cechę wybitnie obywatelsko- szlachecką. Arch. II. str. 1 9 — 20.
m odłę przykrojeni, polscy Jezuici. Że jednak tych Jezuitó w i w te d y o t a c z a ł s z a c u n k i e m , że cenił sobie w ysoko ich um iejętność edukacyi dzielnych księży-apologetów , najlep- szem św iad ectw em jest fakt, że nie dokąd indziej, lecz w łaśnie p o d j e z u i c k ą o p i e k ę w y sła ł dw óch swoich uzdolnionych pupilów, przeznaczonych z góry na profesorów ow ego now ego stu d y u m 25).
13. w rześnia 1580 poleca hetm an St. R eszce w Rzym ie, M i k o ł a j a i M a r c i n a S m i g l e c k i c h , L w ow czyków , k tó ry ch dotąd u trz y m y w a ł w p u ł t u s k i e m k o l l e g i u m J e z u i t ó w , pro sząc daw nego hozyuszow ego se k re ta rz a 0 um ieszczenie ich w jezuickim zakładzie rzym skim . „Cupio autem eos i n c o l l e g i o S o c i e t a t i s J e s u c o m m o r a r i atque in eo litteris et sacraru m litterarum doctrinae operam dare, atque ita studiis contendere, ut ad me rev ersi, sa c ra et in scholis tra d e re et pro concionibus docere possint“ 26). T y m czasem nie zanied b y w ał posądzany o sprzyjanie heretykom kan clerz apostolskich zabiegów na w łasną rękę. W dobrach jego działał w okresie kam panii m oskiew skiej, głośny z swoich m isyi szw edzkich, ks. Ja n H erbest, brat Jezu ity B enedykta, a o ow ocach sw ej p racy, ab y „vineam Domini Dei Sabbaoth cum diligentia w koloniey tey now ey szczypie“, donosił szczegółow o hetm anow i27). T ą skrom ną a w y trw a łą czynno ścią sw ego apostoła, chw alił się też w tym czasie hetm an przed P ossew in em 28).
N iebaw em atoli dobre stosunki m iędzy kanclerzem a Je z u itam i m iały ułedz pew nem u nadw erężeniu. P rz y cz y n ą nie b y ły jednak w pierw szym rzędzie, jak m ógłby ktoś sądzić, niesnaski z Possew inem , k tórego Zam oyski istotnie nie lubiał. A nty patya ta, w idoczna w czasie układów Zapolskich i poprzednio jeszcze, w y ro sła przecież na tle dyplom atyczno-politycznej nieufności. O bjaw y tej nieufności b y ły rozliczne, nieraz przy b ierały naw et form ę jask raw ą, praw ie p rzy k rą dla papieskiego legata, k tó ry też nie um iał p o w strzy m ać się od ich surow ej k ry ty k i29); z drugiej stro n y przebiegłość czy dw uznaczność zabiegów P
os-2δ) U Jezuitów pułtuskich wychowywał się równocześnie na k o s z t k a n c l e r z a i z woli jego krewniak Zamoyskiego („frater“ się podpisuje w liście b. d. z Ms. Bibl. Zamoj.), A b r a h a m t i e r b u r t , ucząc się tu razem z młodym Andrzejem Batorym.
26) Arch. И. str. 30.
27) Arch. N. nr. 514.; o poglądach Zamoyskiego na propagandę katolicką, Załęski I. 1. str. 279.
28) Arch. II. str. 339.
2ö) O stosunku Zamoyskiego do Possewina w czasie wyprawy moskiewskiej por. Z a ł ę s k i , Jezuici I. 1. str. 278, 295, 301 (tekst 1 przyp.), 3 0 2 — 30 5 i t. d.
sew ina, w y ra ź n ie d rażn iła co raz bardziej Zam oyskiego. P o s y łając królow i 11. I. 1582. list P o ssew ina, dodaw ał doń hetm an taki k o m en tarz: „N iek tó rzy ludzie w szy stk ich Jezu itó w n a zy w ają sykofantam i, i c z y n i ą t o z p e w n o ś c i ą n i e s ł u s z n i e ; lecz k to b y teg o jednego w łaśnie (P ossew ina) tak n azw ał, n ieste ty m o żeby się nie pom ylił“ . M alując następnie podstępne i niejasne działanie P ossew in a, niezgodne chyba z p raw em kanonicznem , a w y cho d zące na k o rzy ść Moskali, dodaje z p y szn ą ironią: „Sądził on m oże, stosow nie do um iar kow ania um ysłu sw eg o i skrom ności zakonnego ż y w o ta , że po zaw arciu pokoju M oskale o krzy k n ą go Ś w iętym , a w izerunek jego um ieszczą w Ł a w rz e P eczerskiej obok M ikołaja, o k tó rego cudach, jak sły szę, na n aszą hańbę po św iecie nowinki ro zpuszcza....!“30)
Nie tylko d yplom acya P o ssew in o w a zniechęciła w szak że, jak pow iedzieliśm y, hetm ana do Jezuitów . W P ossew inie raził go w ięcej p rzebieg ły W łoch, niż Jezu ita; zw alczając jego dy- plom acyę, szedł z nim przecież rów nocześnie Zam oyski ręk a w ręk ę w sp ra w ac h religijno-zakonnych, torując po m yśli króla Jezuitom drogę do now o zd o b y ty ch Inflant31). S tosunek h et m ana do nich oziębił się z p rzy c z y n y n a tu ry w ięcej p ryw atn ej, do której później znów i P o ssew in dodał sw oje trz y g ro sze32).
30) Arch. И. nr. 639.
31) Por. listy w Arch. II. nr. 678, 691, 696, 55 1 . i Załęski op. cit. I. 1. str. 3 6 5 nst.
32) Sprawa wspom nianego Zakładu naukowego, projektowanego na spółkę z Ługowskim, wikłała się tymczasem w najbliższych latach (1 5 8 0 , 1 581) coraz bardziej, przyprawiając obydwóch przyjaciół o liczne nieprzyjemności. Rzecz się miała pokrótce tak : Uczelnia owa powstać miała przedewszystkiem za pieniądze Ługowskiego, który przyrzekł zapi sać Zamoyskiemu (i rzeczywiście zapisał) na ten cel 4 swoje posiadło ści, otrzymawszy, zdaje się, wzamian obietnicę, że go hetman poprze w staraniach o stolicę przemyską. I rzeczywiście, Zamoyski spełnił przy rzeczenie, bo niebawem mianował Batory Ługowskiego biskupem prze myskim i przedłożył nominata do konfirmacyi Stolicy Ap. W w spo mnianym liście do Caligariego, mówiąc o projekcie założenia tego „gim nazyum“ , połączył jednak kanclerz nazbyt nieostrożnie obie sprawy ze sobą, wzmiankując, że zapis uwarunkowany został otrzymaniem biskupst wa przez Ługowskiego. W całej tej sprawie dopatrzono się w Rzymie symonii (u Ługowskiego), naturalnie za poduszczeniem nuncyusza i jeszcze jakichś niewymienionych osób z Polski i pod tym protekstem (oraz z powodu „scortatio“) odmówiono Ługowskiemu konfirmacyi.
Na tych to intrygantów „z Polski“ grzmiał Zamoyski w liście do króla, pisanym z Seskiel 15. lutego 15 8 2 (z Rkp. Bibl. Zam.), pioru nując na rozpustę biskupów polskich oraz samego nuncyusza Caliga riego i dostojników rzymskich, zarzucając przeciwnikom Ługowskiego
Poszło w łaśnie o ow ych rzym skich w y chow ank ów Za m oyskiego. Oto, jeden z braci Śmigleckich, zdolniejszy M arcin, pod w p ły w em nam ow y Jezuitów , zagarniających chętnie p ra w d ziw e ta le n ta 33), poczuł pow ołanie do życia zakonnego i do niósł sw em u dostojnem u opiekunow i o zam iarze w stąpienia do Jezuitów . List m łodego L w ow czy ka, pisany (15. IX. 1581) nie w ątpliw ie pod dyktandem ojców rzym skich, pełen re to ry c z nego zapału i gorejącego ognia m iłości dla jezuickiego apostol s tw a 34), w y p row ad ził hetm ana z rów now agi. R ozgoryczony na Jezuitów , którym w Polsce był zaw sze przyjacielem , a k tó
rz y tera z w ydzierali przyszłej jego szkole tak zdolną siłę,
czynił Zam oyski naprzód przez J e r z e g o T y c z y n a , ag en ta polskiego p rzy kuryi, staran ia o odw iedzenie M arcina od pow ziętego planu. B eznadziejnie brzm iała jednak relacy a pośrednika z 22. XI. 1581: „M artinus Leopoliensis in suo pro positu do czasu tego p e rsta t, od czego żadnym obyczajem od w ieść go nie moglichmy, ani m ożem y“35). P ró b o w a ł Zam oyski następnie in terw en cy i biskupa płockiego P i o t r a W o l s k i e
faryzeuszowstwo i hypokryzyę. „Certe ego Religionem Catholicam, quoad vivam, colam, Deum tamen rogabo, ne videam, ut isti in Poloniam tyran- nidem exerceant, quod nunc facere nituntur. Etenim iure Nominationis Majestatis Vestrae Senatorem eum factum, etiamsi nulla Pontificis Con firmatio accedat, deturbare conantur etc.“ Kim byli ci „ isti“,o w i prze ciwnicy Ługowskiego w Polsce, poza nuncyuszem, bliżej nie wiemy. Aby zapobiedz ewentualnemu przypuszczeniu, że to Jezuici, zaznaczamy, że ani ich wpływy ówczesne nie mogły iść przecie w kierunku intryg u kuryi przeciw postanowieniom króla-protektora, ani też w liście żadnej, (choćby dwuznacznej )wzmianki o nich niema. Raczej to więc biskupi polscy, prymas Karnkowski i gorliwy na starość Harpagon, Myszkowski. Zresztą Jezuitom mogłoby tylko chodzić o udaremnienie fundacyi kon kurencyjnej, a tę wobec istotnego dokonania zapisu Ługowskiego, mógł uparty hetman i tak przeprowadzić !
Mimo energicznych zabiegów kanclerza, czynionych za pośred nictwem Tyczyna i biskupa Wolskiego, rzecz utknęła ostatecznie u kuryi i Ługowski zmarł 1583 tylko nominatem królewskim. Co jednak cha rakterystyczne, to fakt, że ów zarzut symonii wziął sobie Zamoyski, mimo wszystko mocno do serca i w arcyciekawym dla jego poglądów religijnych liście usprawiedliwiał się przed Grzegorzem XIII. z posądzeń, przypominając swoje zasługi względem Kościoła katolickiego i ducho wieństwa, którego z dniem każdym coraz goręcej broni, z uszczerbkiem i narażeniem własnej popularności i bezpieczeństwa. Arch. II. str. 51.
33) Jerzy Tyczyn w liście do Zamoyskiego z Rzymu 22. XI. 1581, pisze o Śmigleckim : „Dziwnie perswazjami swoyemi ci patres sobie go ujęli abo podobno ułow ili“. Arch. II. nr. 444.
34) Arch. II. nr. 43 3 i Ms. Bibl. Zam. pl. 153 nr. 1. 35) Arch. II. nr. 444.
g o , am b asad o ra k ró lew sk ieg o w R zym ie. Tonem p rośby
i g roźby z arazem b rzm iał list kan clerza, w y sła n y do niego
z pod P sk o w a w grudniu 158136). O pisując sw oje plany zało że nia w y ższej szk o ły w Zam ościu i p rzy go tow an ia dla niej od pow iednich profesorów , ku czem u zm ierzały w łaśnie i stu d y a rzym skie b raci Śm igleckich, s k a rż y się hetm an na Jezuitów , że mu tak obiecującego pupila przekabacili na sw oją stronę.
„W i e m , ż e t o T o w a r z y s t w o (J ezusow e) z b a
w i e n n e o w o c e p r z y n o s i r o d z a j o w i l u d z k i e - m u“, c z y ta m y tutaj, „jednakże, na m iłość B oską, m a przecie tak w ielką ilość znakom icie uzdolnionych członków , że śm iało m ogłoby się obejść bez teg o jednego m łodzieńca, w Polsce urodzonego, któ rego p rac a w tem m iejscu, gdzie żadnych niem a p racow ników , w ięcej Bogu i Kościołowi jest potrzebna, z w ła sz c z a w jego ojczyźnie (Rusi) i tej części k ró le stw a tego, k tó ra jest jakoby w s t r ę t n e m p u s t k o w i e m , jeśli z w ró cisz uw agę na zaniedbanie nabożeń stw a, w yludnienie św iątyń, n a j w s t r ę t n i e j s z y c h h e r e z y i r ó ż n o ś ć . . . . “ Prosi w dalszym ciągu biskupa płockiego, ab y w sta w ił się u O. ( je n e ra ła w tej sp raw ie i w y jed n ał pozostaw ienie Śm igleckiego w hetm ańskiej służbie, boć przecie niepięknie to ze stro n y J e zuitów , obfitujących w talenta, „ w y d z iera ć biedaczkow i je d yną o w ieczk ę“. R adzi też W olskiem u, poprosić o po średnictw o papieża i k a rd y n a ła C om m ensem , a M arcina p rzy w o ła ć do sie bie i dobrze n ałajać. „O. G enerało w i niechaj pow ie W a sz a Do stojność“ dodaje w końcu „że zam iast ow ego m łodzieńca, j a s a m t u w R z e c z y p o s p o l i t e j b ę d ę g r a ł r o l ę J e z u i t y , a m oże p rzecie nie mniej k o rzy ści odniesie T o w a rz y stw o z m o j e g o p o p a r c i a i m o j e j p r a c y w t e m k r ó l e s t w i e , niż z talenciku jednego m łodzianka“ . P odobne, jak W olski, zlecenia, o trz y m y w a ł w dalszym ciągu od „frasującego się na P a tre s S ocietatis J e su “ hetm ana i ks. T y c z y n 37).
Mimo to w szy stk o , u raza Zam oyskiego do Jezu itó w nie przy o b lek ała się w ż a d n e o s t r z e j s z e k s z t a ł t y . Ko-
łatając niezm ordow anie do zab iegów W olskiego jeszcze
w styczniu 1582, pisał hetm an bez cienia złości: „M agna me p ro rsus m olestia b o n i i s t i p a t r e s a f f i c i e n t et commi- ten t contra illud „non concupisces“, hunc v e ro adolescentem p eccare facient contra illud „honora p atrem et m atrem . R o g o ,
ne m eos bonos conatus im pediant“38). W szy stk ie te środki
i po śred n ictw a W olskiego, T y czy n a, k ard y n ałó w , nie odnosiły przecież sk u tk ó w w o b ec niezłom ności M arcina i konsekw encyi Jezu itó w rzym skich. U żył ted y hetm an jeszcze ostatniej próby,
3G) Arch. II. nr. 5 28. 37) Arch. II. nr. 529. 38) Arch. II. nr. 68 9 .
p r o t e k c y i rek to ra wileńskiego, zdaw na sobie znajom ego, O. S k a r g i . I oto d r u g i p r z e j a w w zajem nych stosunków tych dw óch niepospolitych ludzi, a przyznać trzeba, że przejaw bard zo znam ienny. „P isałem niedaw no W aszej W ielebności“— tak o dzy w a się S k a r g a do G enerała A quavivy 14. lutego 158 239) — „iż p rzestrzeg ł mnie K anclerz i Hetm an, że b ardzo b y ło by mu niemiło, g d y b y w ychow anek jego Mikołaj (sądzi łem, że on n a z y w a się M arcin), został przy jęty w R zym ie do naszego T o w arz y stw a. 11. b. m. napisał znów do mnie z obozu pod P sko w em jeden z jego najzaufańszych sek retarzy , Żół kiew ski, że doniesiono z Rzym u hetm anow i ze stro n y biskupa płockiego i T y czy n a, jakoby Mikołaj (!) został już p rzy jęty do naszego T o w a rz y stw a , a W asza W ielebność nie uw zględniła próśb biskupa płockiego, b y go przeciw ko woli kanclerza nie przyjm ow ać. P oczytuje on (t. j. Zam oyski) to sobie te ra z za najw iększą obelgę i objaw lekcew ażenia i tak dalece m a być tern urażony, iż należy się obaw iać z jego stro n y wielkiego
prześladow ania dla nas i n aszych kollegiów. W co w ierzę
snadnie, bo człek to, k tó ry nie tak łatw o umie się pokonyw ać w takich rzeczach, a po królu nikt mu tu nie zrów na w potędze i znaczeniu. M ógłby w ięc straszn ie kollegiom naszym szkodzić, g d y d o t y c h c z a s m i e l i ś m y w n i m z a w s z e n a j
w i ę k s z e g o p r z y j a c i e l a i p r o m o t o r a w s z y s t k i c h n a s z y c h p o s t ę p k ó w “. O pow iadał już n aw et S k arg a o tej sp raw ie — jak dalej donosi — sam em u królow i Jegom ości, lecz ten, choć n i e d z i w i ł s i ę g n i e w o w i k a n c l e r z a , zapew nił go jednak, że gniew Zam oyskiego w net ustąpi rozsądkow i, skoro tylko przekona się o w y tr w a łości m łodzieńca.
S k a r g a doradza m imo w sz y stk o A kw aw iw ie, b y obrał drogę ugodow ego załatw ien ia sp raw y . „D obrzeby... b y ło “ cy tuje słow a królew skie „dla przejednania kanclerza o d e s ł a ć m u o w e g o m ł o d z i e ń c a , a jeśli ten w y trw a w sw ych z a m iarach, to niech mu będzie w te d y wolno w stąpić w szeregi T o w a rz y s tw a “ . I natychm iast p raw ie p o w tarza raz jeszcze z naciskiem : „D obrzeby było m oże p o s ł a ć t e g o m ł o
d z i e ń c a k a n c l e r z o w i , niechby sam w yjednał sobie
u niego pozwolenie, ab y śm y m y człow ieka tak potężnego
i krzy w d ę, k tó rą mu rzekom o w yrządziliśm y, długo pam ięta jącego, przeciw ko sobie nie podrażnili“. W szy stk o to pozosta w ia ostatecznie pokorny O. P io tr rozsądkow i sw ego przełożo nego do rozstrzygnięcia. List ten Skargi zasługuje — naszem
39) Listy ks. P. Skargi T. I. z lat 1 5 6 6 — 1610, podług autogra fów wydał i objaśnił ks. Jan Sygański T. I. Kraków. 1912, str. 171 172. Streszcza ten list także Sygański op. cit. str. 32 34, lecz pewne szcze góły objaśnia mylnie.
zdaniem — na baczn ą uw ag ę z dw óch w zględów . Najprzód znajdujem y w nim ś w i a d e c t w o n a j p o w a ż n i e j s z e , w p ro st nie dające się z a k w esty o n o w ać, bo w tajnej korespon-
dencyi dwóch^ Je zu itó w z a w a rte , a stw ierd zające z c a ł ą
s t a n o w c z o ś c i ą w i e l k ą p r z y j a ź ń i ż y c z l i w o ś ć h e t m a n a d l a J e z u i t ó w w p i e r w s z y m o k r e s i e r z ą d ó w B a t o r e g o . P o w tó re p ada tu św iatło na S kargę, w y stęp u jąceg o w roli przyjaznej dla hetm ana, znającego jego zasługi i ułom ności, przem aw iająceg o w imię ty ch ż e z a ś r o d- k a m i ł a g o d n y m i , za u trzym aniem d o b r y c h s t o s u n k ó w z polskim poten tatem . T a r o l a p o ś r e d n i k a ud erzy nas jeszcze i później. Co się ty c z y s p ra w y Sm igleckiego, to ta jednak mimo w sz y stk o p rzepadła. M arcin został Jezu itą, a całe to nieprzyjem ne dla hetm an a zajście dało polskiem u k atolicy zm ow i jednego z najtęższy ch apologetów i harcow n ikó w w bo jach z A ryanam i40). 24. października 1582 donosił już S k a r g a A k w aw iw ie: „C o do p rzyjęcia M arcina do T o w a rz y stw a , to sądzę, że kanclerz już się uspokoił i że O. P ro w in c y ał (C am pano), k tó ry się z nim w W a rsz a w ie rozm ów ił, dał mu już sa- ty sfa k c y ę “ 41). N iew ątpliw ie gniew k an clerza w n e t stracił na sile, srogie „p ersecu tio n es“, k tó ry ch obaw iał się rek to r w ileń ski, nie n astąp iły, lecz czy grot u raz y nie utkw ił w dumnej duszy potężnego m agn ata, to inna sp ra w a. W e w rześn iu 1584 r. robi n. p. Z am oyski Jezuitom t r u d n o ś c i p r a w n e w u z y skaniu sta re g o k ościoła św. S zczepana w K rakow ie na dom dla n o w icy atu T o w a rz y s tw a 42); czy żby w tym fakcie nie w y padało się d o p a try w a ć p ierw szy ch prób o d w e tu ?
T ym czasem oliw y do ognia dolał zapom niany już potrosze w P olsce, P a te r P ossevino. W r. 1586, ukazało się w W ilnie dziełko jego p. t.: „M oscovia“ ; p o daw ał w niem autor do w ia dom ości publicznej tak ie listy i fakta z czasów pam iętnej k am panii, k tó ry c h publikacyę z różnych w zględów kanclerz w idział b ard zo niechętnie. Z rażony nieco już daw niej do Jezuitó w , te raz ro zg o rzał gniew em na exdyplom atç. I znow u w m ięszał się w całą tę aferę p o ś r e d n i c z ą c y , k o j ą c y n i e s n a s k i
Z a k o n u z h e t m a n e m , g ł o s O. S k a r g i . W idocznie
w otoczeniu Zam oyskiego w iedziano w p rost o słabości ks.
P io tra, naów czas re k to ra rezy d ency i krakow skiej, dla kancle rza, skoro dom ow nicy i przyjaciele tegoż udaw ali się do Skargi o in terw en cy ę. C zynił to niegdyś St. Żółkiew ski, nie inaczej postąpił obecnie se k re ta rz i p a n eg iry sta Zam oyskiego, Imć P an M aciej P isk orzew ski. On to p rzy b y ł w październiku 1586. osobiście do O. P io tra i doniósł, „że kanclerz okrutnie roz
40) G r a b o w s k i Tad. Literatura Aryańska, wedle indeksu. 41) S y g a ń s k i str. 194.
sierdzi! się na O. Possew in a, że ustaw icznie m iota nań publicz nie i p ry w atn ie groźby z pow odu w y dan ia książeczki o M os k w ie“. S k a r g a w y stąpił natychm iast z alarm ującym listem do A k w a w iw y 43), w któ ry m też spisał punkt po punkcie, z ust P iskorzew skiego, w szelkie „g rav am ina“, czynione przez h e t m ana jezuickiem u pisem ku. O burzał się ted y Zam oyski n a pu- blikacyę dokum entów królew skich i innych, pow stały ch w jego kancelaryi, nie tylko dlatego, że b y ły poprzysiężone, jako
tajne, lecz z m otyw u c z y s t o h u m a n i s t y c z n e g o....
że styl ich b y ł niepiękny i nieklasyczny ; gniew ał się za p rz y chylność P ossew ina dla S zw ecyi, tutaj ujaw nioną, za ro zgłasza nie surow ych rzekom o i nieokrzesanych obyczajów Polaków , za narzekanie na głód, jaki m iał niegdyś cierpieć w Polsce, za chełpliw ość i dumę, n ieprzystojącą m nichowi etc, etc. W obec
tego w szystkiego obaw iał się S k arga, a z nim i niektórzy
polscy Jezuici, now ego jakiegoś niebezpieczeństw a, czy sk an dalu dla zakonu ze stro n y kanclerza. „W ie już W asza W iele- b ność“, pisał generałow i, „co za pow agą cieszy się w Króle stw ie ów człow iek i jak m oże szkodzić T o w arzy stw u , jeśli dam y mu do tego jakąś słuszną p rzy c z y n ę “. Z słó w tych p rz e gląda niedw uznacznie rada, aby zapobiedz zaw czasu ew en tu alnej pom ście hetm ana.
N iebaw em jednak n adeszły i n n e c z a s y . P o nagłym zgo nie B atorego, poczęły się długie rząd y Zygm unta III. „jezu ickiego w y c h o w an k a “, — ucznia O. W arszew ickiego i O. Gö- łyńskiego, k tó ry o bjąw szy tron polski, otoczył się Jezuitam i, w ich duchu i z ich pom ocą prow adził politykę44); na k azn o dzieję zaś nadw ornego pow ołał w r. 1588, w sław ionego już w y m ow ą, w p ły w em i pism ami P. S k a r g ę . Z byteczna po w ta rz a ć dzieje zatarg ó w now ego m onarchy z kanclerzem , co byczyńskiem zw y cięstw em u to ro w ał mu drogę do królestw a. W szechpo tężn y do n iedaw na m inister, istna „p raw ica“ i pod pora tronu za B atorego, skoligacony z zm arłym królem , — staje tera z w gw ałtow nej opozycyi przeciw „nowem u panu“, zw alczając konsekw entnie, aż do zgonu, jego au stry ack ą poli ty k ę ; on to, u rażony dotkliw ie w miłości w łasnej, że nie jego radam i kieruje się bezw zględnie m łody m onarcha, ale w p ro w a d z a „homines nov o s“, — usuw a się dumnie na zaszczytne ubocze, knuje sposoby na „reg alistó w “, w p ro w ad za zabójcze dla pow agi m ajestatu widm o „sejmu inkw izycyjnego“, staje się w reszcie duchow ym ojcem rokoszu Z ebrzydow skiego45).
43) Tamże str. 2 4 6 — 247. List Skargi streszczony u Sygańskiego op. cit. str. 9 9 — 100.
44) B o b r z y ń s k i . Dzieje Polski. Wyd. 3-cie, T. II. Kr. 1890, §. 84; Szujski. Dzieje Polski. Lw. 1864. T. III. str. 139.
45) O tem dokładniej Z a ł ę s k i op. cit. I. 2 str. 480. i nst ; S z u j s k i . Dzieje Polski T. III. Lwów 1864. str. 134 1 3 5 ,1 3 6 1 3 8 ,1 6 0 .
M ów iąc o k am ary ii dw orskiej, tak nienaw istnej te ra z Z a m oyskiem u, w y m ien ia się z a w sze „reg alistó w “ — sen ato ró w (Jan T arn o w sk i, T ęczyński, M iński, Opaliński, M yszkow ski), podkom orzych D enhoffa i A ndrzeja Bobolę, pannę M ejerin i... Je zu itó w 46). „Jezuici to “ pisze P iaseck i47) „w p ry w a tn y c h rozm ow ach z królem , do k tó ry c h droga s ta ła im z a w sze o tw o rem , n a p rz y k rz a ją c się królow i, tak go ścisnęli, że w szy stk o za ich radam i czynił, a nadzieje i o b a w y dw o rzan ty lk o od ich faw oru zależały . Ba, n a w e t w sp ra w ac h publicznych pod suw ali królow i, co m a p o stan o w ić!“ Nie w ch o d ząc tutaj w ocenę słuszności ty ch p o w s z e c h n y c h n a ó w c z a s pom aw iań, zap y ta jm y raczej, jaki był stosunek Z am oyskiego, zw alczającego nam iętnie „ k a m a ry lę “, do Je zu itó w ? W o sta t nich latach B ato reg o , p o c z ą t k o w a z a ż y ł o ś ć i w z a j e m n a s y m p a t y a — jak w idzieliśm y — psuć się poczęły w sk u tek s p ra w y Sm igleckiego i publikacyi P o ssew in o w ej; czyż jednak w ę z ły p o rw a ły się zupełnie, czy gorliw y po
średnik, O. S k a rg a, nie um iał przecież uraz z a że g n a ć ? C ie
k a w ą b y ło b y tak ż e rzeczą zbadać, jak w obecnej sw ej roli k a znodziei dw orskiego, odnosił się w ielki Je zu ita do opozycyjnej polityki pan a na Zam ościu. — Nie na w sz y stk o jednak m ożem y już dzisiaj iznaleźć odpow iedź.
U su n ąw szy się w znacznej m ierze z w idow ni publicznej, zajm uje się k an clerz w latach najbliższych uporządkow aniem sw ej iście k rólew skiej fortuny, podniesieniem i św ietn em u rz ą dzeniem w sp aniałeg o sw eg o „T usculum “, — Zam ościa. P o w sta je tu ted y p y szn a ren en an so w a św ią ty n ia : kollegiata św . T om asza, zbu dow an a przez a rc h ite k ta w łoskiego, B ern ard in a M orando, której przyozdobieniem zajm ow ał się m iędzy innymi T in to re tto m łodszy i szereg innych znakom itych a rty stó w , p o w staje też długo planow ana i w różne fazy przejściow e z a m ykana, A k a d e m i a , zrodzona o statecznie w roku 1594-tym. P o c z ą w sz y od S o łty k o w icza (1810)48), daje się od czasu do czasu sły sz e ć opinia, jak o b y Zam oyski, w idząc szerzenie się nadm ierne szkół jezuickich w Europie, założy ł sw ój U n iw er sy te t „ z a p o b i e g a j ą c , aż eb y przynajm niej w K rólestw ie Polskiem , t e n s z k o d l i w y p r z y k ł a d n i e z n a l a z ł n a ś l a d o w c ó w i nie ro z sz e rz y ł się po w o jew ó d ztw ach Rusi P ołudniow ej“. Zdanie to — w edle m ego przekonania — jest nieuzasadnione; kto zna dokładnie genezę i kolejne p rze o b ra żenia projektu kanclerza, b y ufundow ać w P olsce szkołę hu m an isty czn ą i o b y w atelsk ą, na m odłę S turm o w ą, kto dojrzy p ierw sz y c h w y ra ź n y c h b ły sk ó w ty ch myśli już w r. 1577,
4e) Z a ł ę s k i , c. 1. I. 2. str. 503.
47) Chronica Gestorum in Europa singularium 358.
w planie założenia „Collège R oy al“49) i w r. 1580 w projekcie, przedłożonym Caligariem u, — ten inaczej z pew nością będzie sądzić. „A kadem ia Z am oyska“ z r. 1594 i 1600 (plan stu dyó w ) jest^ tylko o statecznem uw ieńczeniem zam ysłów , zw iązanych najściślej z całą duchow ością k anclerza i jego poglądem na św iat polski, zam ysłów , istniejących już w ów czas, kiedy szk o ły jezuickie w P olsce jeszcze się nie zagnieździły i nie potrzeba się ich było obaw iać. Z drugiej strony poglądy o s ta t niego dziejopisa Akadem ii Zam oyskiej50) na jej początki, rz e komo tragiczne dla kanclerza-liberała, przypuszczenia, jak o b y śniło mu się kiedykolw iek o zakładanu szkoły dyssydenckiej, liberalnej w duchu religijnym , obsadzonej szlachtą — ziem ia nami w roli profesorów , w yzw olonej z pęt organizacyi kolle- giacko-akadem ickiej, usuniętej c a ł k o w i c i e z pod w p ły w u du chow ieństw a, — rów nież na bard zo kruchych, nieraz w rę c z m ylnych, opierają się przesłankach. O m aw iam y zresztą tę sp ra w ę szeroko na innem miejscu. Że Jezuici z założenia tej szkoły zadow oleni nie byli — to inna sp raw a. „Słyszę, iż p a tre s Jesu itae z tej W aszej Miłości Akademii nie kontenci“ donosił Zam oyskiem u 18. kw ietnia 1594 r. Łukasz G órnicki51), a w a u
tentyczność tej relacyi nie m ożem y pow ątpiew ać. S ądzę
w szak że, że chodziło tu nie o żadne obaw y n a tu ry w yznanio wej przed „liberalną“ uczelnią, lecz poprostu o w zględy k on kurencyjne. P rzecież rów nocześnie oburzała się na now ą A ka demię „Alma M ater“ k rak o w sk a i na w szelki sposób s ta ra ła się znaczenie jej obniżyć52). Szkoła Z am oyska żadnych celów , ni znamion antip raw o w iern ych , żadnych n aw et pozorów libe ralizm u, czy obojętności religijnej nie m iała; m iała być i b y ła
uczelnią h u m a n i s t y c z n ą , o b y w a t e l s k ą , n a r o
d o w ą , ale rów nocześnie także k a t o l i c k ą , kiero w aną w części przez księży, a o p a r t ą o k o l l e g i a t ę , bo tak b yło najw ygodniej i najtaniej! Ani w Polsce, ani zagranicą, nie w idziano w niej w spółcześnie żadnych tendencyi prze- ciw kościelnych, czy także przeciw jezuickich53); co więcej z a g o rzały L uteranin, Maciej D resser, profesor historyi w Lipsku,
4Ö) M o r a w s k i . A. P. Nidecki Kr. 1892. str. 2 3 1 — 35. εο) J. K. K o c h a n o w s k i . Dzieje Akademii Zamoyskiej. 51) List z 18. Aprilis 1 5 9 4 w Ms. Bibl. Zamoj.
δ2) Por. list Akademii Krak. do hetmana z 3. X. 1594. w Ms. Bibl. Ord. Zam. (zob. dalsze tomy Archiwum).
5з) Jeden tylko Dresser utrzymuje później, źe kanclerz „ indicavit.., scholas existere et liberalia studia foveri et propagari etiam sine Jesu- itis p osse“. ( C o l l e c t a n e a vitam resque gestas J. Zamoyscii illustran tia, Posn. 1861. str. 304), lecz informacye jego były wogóle niedokładne i zabarwione subjektywnie, bo niestworzone rzeczy opowiadał o niena wiści hetmana do Jezuitów.
ze rw ał na jakiś czas z Z am oyskim korespondencyę, bo po sły szał plotkę, że jego A kadem ia Z am oyska jest siedliskiem J e zuitów ....!54)
Nie m yślim y om aw iać w tem m iejscu m nożących się także w epoce Z ygm untów skiej o b jaw ów religijności i gorliw ości kanclerza, bo ostateczn ie z sp ra w ą jezuicką nie w iele m a to wspólnego. N aw iasow o zazn aczam y, że w te d y zap ro w ad za kanclerz w dobrach sw oich, dzierżonych przedtem przez inno w iercó w , katolicyzm , n. p. w sta ro stw ie m iędzyrzeckiem , gdzie w S k w irz y n ie i po w siach odbiera heretykom , kościoły, szkoły, posiadłości i dochody kościelne55), w te d y opatruje niejedną św iątynię, z w ła sz c z a um iłow any kościół w Zam ościu56), tro szczy się o p rzetłum aczenie „K atechizm u T ry d en ck ieg o “57), drukuje podręczniki i dziełka nabożne58), w sp ie ra hojnie b ra c tw a kościelne n. p. św . A nny59), w te d y s ta ra się usilnie 0 unię z kościołem greckim i t. d.60); w biografiach Heiden- steina i B urskiego z ty ch lat rów nież m am y zano to w ane liczne szczegóły, św iad czące o wielkiej, buduiącej pobożności hetm ana w życiu p ry w a tn e m , n i e k i e d y w p r o s t n i e s p o d z i e w a n e j 61). P rzeciw k o takim objaw om m ógłby ktoś w y su n ą ć fakt, że Zam oyski p rzem aw ia rów nocześnie za łagodnością w o bec różnow ierców , że na sejm ach 1589. 1 1593. dom aga się stanow czo w ra z z innymi „obw arow
a-54) Collectanea etc. str. 303.
55) S o b i e s k i , Nienawiść etc. str. 51. (oraz Ms. Bibl. Zamoj. S I. pl. 37 oryginały.) Goślicki, biskup poznański pisał 30. Jan. 1 6 0 4 do Zamoyskiego: „Iż z przejrzenia Bożego a z c z u j n e g o i g o r ą c e g o n a b o ż e ń s t w a W Mci w Starostwie Międzyrzeckim fides S. Catho lica zaczęła się i imię Boskie w S. Kościołach Jego z pożytkiem dusz ludzkich laudatur, temuż P. na wysokości niech będzie wieczna chwała..“ W d. c. żąda odebrania jeszcze pewnych kościołów, szkół i t. d. pro testantom.
56) Heidenstein w Collectanea str. 1 4 0 ; Spraw. Komisyi Hist. Sztuki. Ak. Urn. T. VIII. zesz. I— II. str. CLXIV— CLXX.
57) List do Nuncyusza Apost. z Felina 28. Apr. 1602. w Ms. Bibl. Zamoys.
δ8) „Institutio Christiana“ dla szkoły Zamoyskiej, w 2. wydaniach, Hymny nabożne Cieklińskiego i t. d.
59) Por. list drukarza Januszowskiego z 20. Jul. 15 9 9 o druku Statutów „Societatis Sanctae Annae“ kosztem kanclerza w 500 egzempl. Ms. Bibl. Zamoj. (zob. nast. tomy Arch. Zamoj.)
60) S o b i e s k i , Nienawiść i t. d. str. 5 1 ; Tretiak J. P. Skarga w dziejach i liter. Unii Brzeskiej. Krak. 1912. str. 12 8 — 1 2 9 ,1 8 8 — 189 204 i 213. Mieszkańcy Zamościa mieli wedle przywileju erekc. wyzna wać tylko wiarę rzymsko-katolicką.
nia“ konfederacyi w arszaw skiej, w ym ierzonego przeciw tu
m ultom, że nieraz obiecuje prześladow anym „h eretyk om “
obronę przed fanatykam i, że przed nim w łaśnie K rakow ianie sk a rż ą się na napady rozbestw ionych żaków ...62) W szy stk o to jednakże — zdaniem naszem — jest tylko dow odem w y- s o k i e g o p o z i o m u u m y s ł u i s e r c a k a n c l e r z a - h u m a n i s t y , jego szczytnej i d e i t o l e r a n c y j n e j , a nie przem aw ia bynajm niej p rzeciw ko ów czesnej jego p raw o w ier- ności katolickiej, niepotrzebnie kw estyonow anej. Że Zam oyski nie m ógł się zdobyć na bezw zględną żarliw ość i zap ały O. Skargi, nie jest to chyba jeszcze św iadectw em jego obojętności religijnej. Niczego nie m ów ią rów nież dedykacye w spółczesne różnow ierców , O tw inow skich, C zechow iców , P h ilaletesów 63),
przy p isy w an e kanclerzow i, często oficyalne, a św iadczące
o tern tylko, że w iedziano o tej jego w yniosłej tolerancyi. W racając do Jezuitów , zaznaczam y w odpowiedzi na po staw ione w yżej pytanie, że o jakiejś ukrytej, bezw zględnej
w alce kan clerza z Zakonem za Z ygm unta III. z g o ł a n i c
n a m n i e w i a d o m o . P e w n e stosunki, zdaje się n aw et
dobre, istnieją i n adal; kto wie, czy Sm igleckiego i Possev ina nie puścił już Zam oyski w niepam ięć. Przecież na te czasy przy p ad a w łaśnie h o j n o ś ć Z a m o y s k i e g o d l a k o l-
l e g i ó w T o w a r z y s t w a J e z u s o w e g o w J a r o
s ł a w i u i L w o w i e 64). Z achow ały się i inne ślady ży w y ch kon taktó w z Jezuitam i, w ów czas istniejących. Z w łaszcza po- blizki Zam ościowi w spom niany już „dom “ jaro sła w sk i w ażne m a pod tym w zględem znaczenie. S tąd to pochodzi O. P i o t r C u l e s i u s ( K u l e s z a ) , kapelan obozow y i spow iednik Za m oyskiego podczas w y p ra w y inflanckiej65), później praw ie przyjaciel dom ow y. 1. m arc a 1604. p o syła go znow u O. K raker z Ja ro sła w ia do Zam ościa „na ten chw alebny posth“, na usilne żądanie hetm ana, w i d o c z n i e d l a c e l ó w r e k o l e k c y j n y с h66). Na w iosnę t. r. (maj) donosi Zam oyskiem u rek tor jarosław ski, Angelus, iż w ielce się cieszy z skutku owej postnej
62) List miasta Krakowa z 7. maja 15 9 4 w Ms. Bibi. Zam. S. I. pl. 32. N. 2.
63) G r a b o w s k i , Liter, aryańska str. 108, 1 4 1 ; list E. Otwi- nowskiego w Ms. Bibl. Zam. i u Maciejowskiego, Piśmiennictwo, Do datki, str. 2 3 0 — 35 ; że dedykacya Filaletesa była wypływem złośliwości i chęci dokuczenia hetmanowi ze strony Ostrogskiego, dowodzi T re- t i a k op. cit. str. 1 8 8 — 190. Otwinowski przepraszał zaś hetmana za obrazę jego wiary. Maciej, str. 233.
64) N i e s i e cki . Herbarz polski t. IV. str. 670. Załęski op. cit. I. 1. str. 246. przyp. Obacz też nin. notatkę w c. d.
65) Z a ł ę s k i с. 1. I. 1. str. 246 i listy cytowane w tekście. fi6) Ms. Bibl. Zamoj. (Zob. dalsze tomy „Archiwum“).
p racy m isyjnej ks. K uleszy w Zam ościu, dodając: „Jeśliby P an Bóg zd ro w ia i laski swojej Ś. u ży czył W . M.... na odpraw ienie tam tej drogi, o której W . M. w spom inać raczy ł w l i ś c i e , ja X. P io tra nie odm ów ię....“67). W idać z tego, że kanclerz, w y bierając się w jak ąś dalszą podróż, prag n ął m i e ć u l u b i o n e g o k a p e l a n a p r z y s o b i e . Zapew nienie oddanych służb i przyjaźni w zględem Z am oyskiego sp oty kam y rów nież w tej korespondencyi jarosław sk ich ojców, k tó ra m usiała być dosyć ożyw ioną.
C h a ra k te ry s ty c z n y jest jednak z w łaszcza s t o s u n e k
d o S k a r g i , w p ły w o w e g o te ra z b ardzo u dw oru. O. P io tr utrzym uje się w ciąż dalej na sw ojem stan ow isku przych y ln y m dla k anclerza, zam ienia z nim listy, o d g ry w a naw et, jak d a wniej, r o l ę p o ś r e d n i k a w d r a ż l i w y c h s p r a w a c h . Kiedy po sm utnej pam ięci sejm ie inkw izycyi 1592 r. Z am oyski popadł w niełaskę u króla, w sk u te k czego w y tw o rz y ł się stan rzeczy m ocno naprężony, S k a rg a podjął się, na żądanie nun- cyusza M alaspiny, m i s y i p o j e d n a w c z e j . Dzięki tej in- terw en cy i u króla, Z ebrzy do w sk iego i innych sen ato ró w , do kilku dni zgoda d o szła też rzeczy w iście do skutku68). T a p rz y chylność w zajem na w ielkiego m ęża stanu i najw iększego pol skiego Je zu ity trw a i w dalszym ciągu, o parta, jak się zdaje, na ob ustronnym szacunku i bezinteresow nej ocenie w zajem nych zasług. W r. 1603, po p ow rocie z w ojny inflanckiej, pisał Zam oyski do S k arg i jakiś list (dziś nieznany) p e ł e n ł a s k a w o ś c i , w k tó rym donosił mu o n adszarganiu zdrow ia sw ego przez tru d y w ojenne i o zam iarze całkow itego cofnięcia się
w zacisze dom ow e. D ziękuje kanclerzow i za ten dow ód
życzliw ości k a z n o d z i e j a k r ó l e w s k i w odpowiedzi,
pisanej z K rako w a, 10. cz erw c a 160369). „Bodaj się długo zd ro w ie W . M. łatało i trw a ło “, oto p rostoduszne jego życzenia, „moje i m nie ró w n y ch (zdrow ie), jako pospolite i dom ow e, innych nie u w esela, ale W . M. w szy stk ich ochłodą i dobrego pospolitego podporą z laski Bożej zostaje. N aruszenie tego zd row ia W . M. na posługach pospolitych, b rać się m a za m ę czeń stw o i w ielką u P. B oga w y sług ę. Znaczna się p o k azała ła ska B oża nad tem k ró lestw em i nad nam i w szystkim i, iż nam w tak nieznośnej nęd zy onej inflanckiej zdrow ie W . M. docho w ał, na k tó ry m w sz y stk o dobre nasze zaw isło. P rzy m n ażajże go P. Bóg, a jako słońce niech nam w szy stk im św ieci i n a
67) Ms. Bibl. Zam. (j. w.)
68) Z a ł ę s k i c. 1. I. t. I. 2. str. 486.
ß9) Ms. Bibl. Zam. T. 18. S. II. pl. 57 . nr 1. Druk u Sygań- skiego op. cit. str. 2 6 5 — 266. Odpis tego listu otrzymałem jeszcze przed dostaniem publikacyi ks. Sygańskiego, za laskawem pośrednictwem p. dra J. Siemieńskiego, wydawcy „Archiwum Zamoj“.
dzieją o zatrzym aniu tej R zeczypospolitej polskiej zag rzew ać ra c z y “. I l e ż t o n ó w p r a w d z i w e j t r o s k i , ż y c z l i w o ś c i , c i e p ł a dźw ięczy w ty ch słow ach błogosław ień stw a, posyłanych starco w i przez sta rc a ; znali się ci ludzie daw no, dużo w ielkich chwil razem przeżyli i mimo zasadni czych różnic, umieli się pow ażać naw zajem . „T roskanie o n a sze nieporządki na sejmie w sz y sc y m am y w spólne“ pisze dalej S k a rg a „ale W . M. m a w iększe, k tó ry goręcej ojczyznę m iłu jesz i głębiej i ostrzej w jej po trzeb y i nieporządki p atrzy sz. P ro szę najw y ższeg o Ojca... aby nas do końca nie opuszczał i nie zasm u cał“. P rzech od ząc do sp ra w bieżących, w ystępuje tutaj kaznodzieja królew ski w znanej nam już roli p o- ś r e d n i k a , ł a g o d z ą c e g o n i e s n a s k i z k r ó l e m : „O uspokojeniu żo łn ierstw a troskliw ie m yśli, jako zrozum ie- w am , król Jeg o M ość“ czy tam y z a ra z potem „ale ręki i po m ocy W . M. potrzebuje. Nie oddalaj W . M. do końca posługi sw ej P. Bogu, królow i Jeg o M ości i O jczyźnie złotej, miłej, a by się... z nimi trudności znieść m ogły. P. Bóg staraniu, z mi łości ku dobru pospolitem u i nam w szystkim pochodzącem u, da błogosław ieństw o, ut opus m anuum tuarum dirigat ad glo riam sui sanctissim i nom inis“. Końcowe w reszcie słow a tego ciekaw ego listu znakom itego kaznodziei tchną już jakby zm ę czeniem starczem , pragnącem tylko klasztornego spokoju i za topienia się m istycznego w Bogu. „M odlitw y moje grzeszne pokornie do łaski W . M. oddaję, którem i już tyło służyć lu dziom , daj B oże aby z w ysłuchaniem , mogę. S taro ść już mnie p rzem aga, o dw o rsk ich i idących sp raw ach ledw o co w iedzieć m ogę, radb y ch się na filozofią m editandae m ortis gdzie głęboko skrył. O bedientia jeszcze m ię trzy m a, od króla Jego Mości w y prosić się tru d n o “. S k a rg a pozostał w tym liście sobą, nie zm iennie życzliw y m B atoryańskiem u w ojow nikow i, m odyfi kującym w y trw a le zb y t o stre k a n ty za ta rg ó w jego z now ym królem i „regalistam i“.
Mimo tęsk n o ty za sam otną celą i kontem placyjnym sc h y ł kiem ży w o ta, — nie b y ło danem sędziw em u S kardze, rychło zejść z posterunku. M usiał dokończyć czynnego, gorejącego uczuciem ż y w o ta w w alce z A ryaństw em , w obronie idei unickiej, w gorliwej tro sce o swój w łasny zakon. W łaśnie w s p r a w i e t e g o ż z a k o n u m iał niebaw em zakołatać do protekcyi sędziw ego kanclerza, którego zasłużone imię głośne było i w p ły w o w e u obcych. Oto, prześladow ania ka tolików w Anglii, w y b u jałe niegdyś do katow skich kształtów za panow ania fanatyczki Elżbiety, nienaw idzącej Jezuitó w 70), nie u sta w a ły i za jej następcy, Jak ó b a I. S tuarta. Zw łaszcza Jezuici, dręczeni niegdyś przez Elżbietę, i obecnie licznych
doznaw ali p rześladow ań. W ich to sp raw ie udaje się S k a r g a
d w u k r o t n i e d o Z a m o y s k i e g o , p ro sząc hetm ana
o w sta w ien n ic tw o u angielskiego m onarchy. P ie rw sz e pism o proszalne nie jest nam dzisiaj znan e; w iem y ty le tylko, że Zam oyski w odpow iedzi na nie d a w a ł S k a rd ze jakieś „m ądre ra d y “, natom iast w y sy ła n ia pism do króla nie u w ażał zrazu za w sk a z a n e 71). Jezuici atoli trw ali p rzy sw ojem i chcieli użyć koniecznie tego do raźneg o środka. To też w liście z 12. s i e r
P n i a 1604 prosił S k a rg a raz jeszcze k an clerza o w y sto so w a
nie w zm ian kow an ego pisma. „ Ju żb y śm y byli posłali list w tejże m atery i króla Jeg o M ości“ z a u w a ż a ł72) „ale czekać będziem na list W . M., k tó ry za pom ocą B oską m ieć będzie p ow agę niem ałą u tam teg o P a n a , a m y z a długie zdrow ie W . M. i przy czynien ie łaski Bożej codzień w iększej, w espołek z m iłem synaczkiem W . M., ugęszczać naszem i do P. Boga acz niegodnem i m odlitw am i b ędziem “.
N iebaw em uczynił k anclerz zado syć prośbie kaznodziei królew skiego. Z roku 1604 pochodzi bow iem list jego do Ja-
kóba, króla angielskiego73), niem ałej w agi dla om aw ianej
przez nas k w esty i. W y stęp u je w nim Zam oyski z zasz c z y tn ą r ó ż d ż k ą p o k o j u i t o l e r a n c y i w dłoni. P rz y zn a je, że refo rm acy a religijna w y p ły n ę ła m oże z najszlachetniejszych pobudek n a p ra w y istotnego zepsucia, niemniej jednak w y w o łała ona zgubne rozd arcie w ch rześcijań stw ie; boleje nad niem kanclerz, choć nie m yśli tu nikogo n a w ra ca ć , i p rag n ąłb y gorąco, aby przynajm niej idea ludzka, idea miłości, to leran cyi stan o w iła w ęzeł łączący pow aśnionych chrześcijan; z dum ą podnosi zarazem , że takie stan ow isk o uchroniło P olskę od w ojen reli gijnych, ono i jemu pozw oliło rów nież zachow ać zgodę z inno w iercam i w w łasnej rodzinie. W imię tej ludzkości i tolerancyi p rzem aw ia Z am oyski obecnie do kró la-p ro testan ta, ujm ując się za Jezuitam i. „Sunt in hoc R egno (w Polsce) pleraque Socie tatis Jesu collegia; accu san tu r quidem hi S acerd o tes curiosi tatis aliis in Regnis, a b h o c p r o f e c t o n o s t r i l o n g e
71) Zob. tekst drugiego listu, omawianego poniżej (Sygański op. cit. str. 2 6 8 ).
72) Sygański str. 2 6 8 — 2 6 9 . Mamy tu jeszcze w post-scriptum następujące niejasne słowa: „Co mi WM... na kartce dał znać, barzoby było optabile, ale jeszcze tego in re niemasz. P. Boga proszę, aby było. Nie przestajmy upominać, nie uprzykrzym się dobremu“. Widać z tego, że Zamoyski udzielał Skardze jakichś zbawiennych rad, czy wskazówek ogólniejszej natury.
73) Ms. Bibl. Czartoryskich w Krakowie nr. 1623 str. 203. „Epi stoła Cancellarii ad Angliae Regem, ne in Patres Societatis saevire Δη- glis permittat. O tym liście do Jakóba ks. Sygański zupełnie nic nie wie. „Działalność« i t. d. str. 100.