• Nie Znaleziono Wyników

Nawracanie posła

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Nawracanie posła"

Copied!
48
0
0

Pełen tekst

(1)

Roman Kaleta

Nawracanie posła

Pamiętnik Literacki : czasopismo kwartalne poświęcone historii i krytyce literatury polskiej 49/3, 151-197

(2)

R O M AN KA LETA

NAW RACANIE PO SŁA 1

P atriotyczn e m o n ity Z abłockiego do Su ch orzew sk iego. A u to g ra f n iezn a n eg o w iersza. S m u tn y ep ilog sarm ack iego doktrynera.

A tu idzie o kraj tw ój, b ied n y o czyw iście! B ęd zie m u lep iej, ty lk o m ocno, śm ia ło p iszcie!

F. Z a b ł o c k i , O pisan ie gen iu s za s a t y r y

Twórczość saty ry czna Franciszka Zabłockiego ze szczególnym nasileniem tow arzyszy obradom sejm u, nazw anego później w ielkim , od samego początku: aż do końca pierwszej kadencji poselskiej. W ty m okresie je st to twórczość p erm an en tn a i mozolna, podobnie ja k ustaw icznym i niezm ordow anym był ów sejm , n ajp ięk niejszy w dziejach szlacheckiego p arlam en tary zm u .

Poeta, u tajo n y jak o a rb ite r na galerii, w słu ch uje się czujnie w tętno obrad. Nie ujdzie jego uw adze żadne przem ów ienie. Z o rie n ­ tow any w kulisach działalności ścierających się ludzi i stro n n ictw , Zabłocki um ie odróżnić przyw ódców od szeregowej braci, z dużą bystrością dochodzi źródeł inspiracji, w ie aktualn ie, „co w tra w ie piszczy“ . G eniusz jego s a ty ry w y k ry w a w roga i b ije go bez li­ tości, lecz spraw iedliw ie. I dowcipnie. I celnie. W iersze jego u d e­ rz a ją w przeciw nika często ja k grom z jasnego nieba: raz, d ru g i, trzeci — aż do opam iętania się głupca, aż do unicestw ienia w oczach opinii publicznej n iep rzy jaciela zbaw iennych refo rm ustrojow ych. S a ty ry Zabłockiego zeb ran e w jeden tom ik zadziw iają w ew nętrzną spoistością i uk ład ają się w organiczną całość niczym spraw ozdania z poszczególnych sesji, stanow ią do w ielkiej kro nik i o brad niezbęd­ n y i niesłychanie isto tn y aneks. D latego F ranciszka Zabłockiego sa ty rę nieustającą należy w yróżnić jak o zjaw isko n ie m ające p rze d ­ tem precedensu w naszej literatu rze.

P rob lem aty k ę w ielu sporów om aw ianego sejm u czas p o k ry ł d a r ­ niną niepam ięci. W arstw a polityczna w w ierszach Zabłockiego b ę ­ dzie też dzisiaj dla p rzeciętnego odbiorcy niezrozum iała bez w n ik

(3)

li-152 R O M A N K A L E T A

wego k om entarza h isto ry k a lite ra tu ry . N iem niej, każda sa ty ra tego poety, otrzepana z k u rzu archiw alnego i podana czytelnikow i n a w e t w stanie surow ym , u rzek nie go z pew nością m agią a rty z m u i w z ru ­ szy uczuciem jak że drogim sercu każdego Polaka: m iłością ojczyzny.

*

„Nigdy dobrańszych posłów nie m iała W arszaw a“ — chw alił Trem becki kom plet sejm ow y ju ż po p a ru m iesiącach jego obrad. N iew ątpliw ie, w p ełn ym zespole delegatów społeczeństw a szlachec­

kiego przew ażali patrioci św iatli i przek o n an i o potrzebie szybkich i zasadniczych refo rm państw ow ych. Nie b rak ło jed n a k w ław ach poselskich ludzi o niezbyt sk ru p u la tn y m sum ieniu politycznym ; ci urośli z czasem na głów nych popleczników stro n n ictw a zw anego w pierw szych m iesiącach sejm u „królew skim “ , a potem — k ied y S tan isław A ugust zbliżył się do patriotycznej opozycji — „ h e tm ań ­ skim “ . O bydw a ugrupow ania licytow ały się w zabiegach o pozyska­ nie opinii publicznej, szerm ując hasłem dobra pospolitego. Nic więc dziwnego, że po stronnem u zwłaszcza obserw atorow i tru d n o było n iejed n o k ro tn ie odróżnić ziarno od plew y. L udw ika T urno, b a ­ w iąca w gościnie u swojego w uja, generała A u g u sty n a Gorzeńskiego, znanego poplecznika dw oru, pisała do m atk i z W arszaw y pod d a tą 25 lutego 1789:

bo co to tu je s t za odm ęt, n ich t n ie u w ierzy ; d w ie p a rtie zaw sze są, obie sob ie p rzyzn ają lep sze chęci i zam ysły; tak człeku g ło w ę odurzą, że n ie w ied zieć w c a le co sądzić, k tórzy m ają lep szą sp raw ę; p o w szech n ie jed n ak b iorąc rzeczy, zdaje się, że obie dążą do jed n ego celu , to je s t do u szczęśliw ie n ia kraju, ty lk o in n ym i k rokam i do tego idą: k ró lew scy ostrożnie, patrioci żw a w o [ ...] 1.

D ezorientację pom nażał fak t, że zasadnicze uchw ały, k tó re za­ pad ły w pierw szych .m iesiącach sejm ow ania (postanow ienie s tu ty ­ sięcznej arm ii, zniesienie R ad y N ieustającej), zapadły p raw ie jed n o ­ głośnie. Trzeba było nie lada o rien tacji politycznej, znajom ości in try g i zw iązków m iędzy poszczególnym i posłam i a ich m ocodaw cam i dzia­ łający m i zausznie, podległym i często zagranicznym agen tu ro m , aby w y k ry ć w roga w zarodku jego szkodliwej działalności. O grom ną rolę w dekonspiracji m atactw przeciw ników stro n n ictw a patriotycznego spełniła obfita lite ra tu ra satyryczn a i paszkw ilancka. Specjalnie w ty m dziele należy w yróżnić tw órczość F ranciszka Zabłockiego.

(4)

Do dw u w ym ienionych, najliczniejszych, zasadniczo ak tyw nych i p rzeciw staw n y ch sobie g ru p poselskich trzeb a by — dla obję­ cia całości zgrom adzenia — dodać jeszcze dw ie listy personalne. Je d n a z nich obejm ow ałaby nazw iska tzw . „m ilczków “ , ludzi b ie r­ nych, biorących udział w obradach raczej form alnie i kłoniących się w czasie tu rn u só w raz w stronę patrio tów , drugi raz w stronę pieczeniarzy h etm an a; w tó rą listę w ypełniliby „S arm aci“ , a więc posłow ie nienaw idzący „gw aran cji“ i jej popleczników , ale rów no­ cześnie zagorzali przeciw nicy refo rm państw ow ych, szczególnie t a ­ kich, k tó re naru szały b y „źrzenicę wolności szlacheckich“ . A ry sty de- sem i princepsem „daw nych P olaków “ m ieniono z uznaniem Ja n a Suchorzew skiego, posła kaliskiego.

*

W pierw szych m iesiącach sejm u tru d n o było przew idzieć w Su- chorzew skim zapóźnionego n a szkodę ojczyzny w archoła czasów saskich, głównego i fanatycznego przeciw nika zbaw iennych reform ustrojow ych. Jeg o publiczne w ystąpienia charaktery zo w ały go jako człow ieka czystych rą k i serca, jako try b u n a troskliw ego o całość i dobro Rzeczypospolitej. W szystkie jego w ypow iedzi cechow ał pło­ m ienny żar p atrio ty zm u . Rozum ną swoją polskość u jaw n ił Sucho­ rzew ski ze szczególną siłą ju ż w czasie d eb aty nad auk cją w ojska. A kiedy do W arszaw y nadeszły wieści, że szlachta w ojew ództw k i­ jow skiego i podolskiego doznaje k rzy w d y od egzystującego ta m Wojska m oskiewskiego, poseł kaliski, „gorliwością obyw atelską zd ję­ ty “ , zw racał się do k ró la z w ezw aniem :

S tań W K M ość n a czele narodu, k tóry już 24 la t przeszło jak pod ciągłą przem ocą ro sy jsk ą zostaje, niech się już z tej n ie w o li w y d o ­ b ędzie! W szak w id zisz W KM ć liczn e g o rliw y ch o b y w a teló w ofiary na w o jsk o złożone i złożyć jeszcze m ających chęci, a to jed y n ie tym k o ń ­ cem , ażeby okazali, iż są d aw n ych ow ych przodków , w o ln y ch P olak ów , nieod rod n i sy n o w ie i d ep en d en cji od nikogo cierpieć n ie m ogący. R zeknij W KM ć te sło w a : „B ijcie M osk ałów !“, a u p ew n iam , że i w szy scy ży cie sw o je azard ow ać będą i okażą m ęstw o sw em u narodow i w rodzone 1 p rzy zw o ite 2.

P odobny ten o r znam ionuje w ystąp ienie Suchorzew skiego w d y s­

2 D ia riu sz S e j m u O r d y n a r y j n e g o W a r s z a w s k i e g o p o d z n a k i e m k o n f e d e r a ­ c ji O b o jg a N a ro d ó w . T. 3. S esja X L, 18 X II 1788. O ssolineum , rkps 4944/1, k. 40.

(5)

154 R O M A N K A L E T A

k u sji nad zniesieniem R ady N ieustającej. W ieszczek narodow ego su­ m ien ia wznosił ręce i wołał:

O, hańbo w ieczn a, jeżeli [...] P o la cy , n ie m ie lib y śm y się odw ażyć n a zem stę krzyw d ojczyźn ie czynionych! N [a jja śn iejszy ] P an ie, p o w ­ tarzam , że zbliża się do gen eraln ej w k raju rew o lu cji p row ad ząca roz­ pacz, jeżeli Ty, O jcze Ł ask aw y, jed n ym , k tóry jest ty lk o sposobem , n ie zechcesz oddalić tej od ojczyzn y k lęsk i, a ten jest: iżb y in flu en cja m o sk iew sk a , dążąca zaw sze do u szk o d zen ia n a szeg o a przeszk ad zająca nam przez różne w y m y śln e sp osob y do p o sta w ien ia w o jsk a , ustała, iżb y R ada N ieu sta ją ca , nad k tórej n ieu ży teczn o ścią rozw od zić się po ty lu ja śn ie łu szczących tu głosach n ie będę, obaloną została, ab y p o­ żądaną przez w szy stk ich n arodow ą siłę, to je st w ojsk o, u jrzy ć m ożna na w io s n ę 3.

Przeciw ko w pływ om w schodniego sąsiada n a w ew nętrzne rządy k r a ju jeszcze gw ałtow niej w y stąp ił poseł kaliski k ilk a m iesięcy później. N a sesji sejm ow ej 17 k w ietn ia przed staw ił on liczne dowo­ d y gw ałtów m oskiew skich, w y rażając przekonanie, iż „Rosji p rz y ­ jaźń w szystkich nieszczęść Polski stała się p rzyczyn ą“ . D om agał się też stanow czo, b y „albo przyspieszyć w y jazd JW . S takielb erka, posła rosyjskiego, albo końcem bezpieczeństw a osoby jego podwoić w a rtę “ . W przem ów ieniu Suchorzew skiego tegoż d n ia n a szczególną uw agę zasługuje ustęp pochw alny skierow any pod adresem F ry d e ­ ry k a W ilhelm a II, m on arch y pruskiego, „z dobroci serca k u r a tu n ­ kow i ludzkiem u litościw ie skłonionego“ ; w szlachetnym i naiw nym zapale poseł k alisk i nazyw a go, ni m niej, ni w ięcej, ty lk o „w ielkim z w ielkich królów k ró le m “ 4.

W ysiłki posła kaliskiego, w pierw szych m iesiącach obrad zm ierza­ jące do pospiesznego ra tu n k u ojczyzny, sław ił z uznaniem Sew eryn Potocki, poseł bracław ski, w m ow ie sejm ow ej z 15 w rześnia 1789. P ro te stu ją c przeciw ko długim a n ieistotnym dyskusjom , k tó re mogą zaprzepaścić dzieło refo rm w dogodnej dla P olski sy tuacji m iędzyna­ rodow ej, przypom inał on dla p rzykładu, ja k to przed rokiem :

n a jszczerszym p a triotyzm em zaw sze tch n ą cy JW . S u ch o rzew sk i o d ezw ał się do R ady w cn o tliw y m p iśm ie, sta ra ł się ją przek on ać o potrzeb ie n ajp ręd szego ra to w a n ia P o lsk i, póki p rzem ocni sąsied zi w o jn ą zatru d ­ 3 Gło s Jaśnie W i e lm o ż n e g o Jana S u c h o r z e w s k ie g o , w o j s k i e g o w s c h o w s k i e - go, p o sła k aliskiego, na se s ji s e j m o w e j dn ia 19 s t y c z n i a r o k u 1789 m ia n y. D ru czek u lotn y, 2 k artk i w

4-ce.-4 M o w a J aśnie W i e lm o ż n e g o Im ci P a n a J a n a S u c h o r z e w s k ie g o , w o js k i e g o w s c h o w s k i e g o , 1 po sła z w o j e w ó d z t w a kalisk ieg o , na ses ji s e j m o w e j dnia

(6)

n ien i, w szy stk ich w sp ó łzio m k ó w do łączenia się z sobą zach ęcał. S k ła ­ d ał na k on iec o fia rę w ieczy stą oddania i u trzy m y w a n ia p ew n ej liczb y żołn ierzy, prop orcjon aln ej do lu d n ości i in traty -w sz e lk ic h dóbr d zie­ d ziczn ych tak w ła sn y ch , jako i sw ego liczn ego ro d zeń stw a im ie n ie m 5.

J a k widać z przy w ołan y ch cy tat, try b u n republikański, m im o że działający z pozycji niezależnych, w spraw ach zasadniczej w agi zbli­ żał się czynnie do stanow iska p atriotów . Cóż dziwnego, że ciepłym i w y razy w ysław iał go a u to r napisan ej współcześnie zagadki:

Z o fia ry przed sejm em danej P a try jo ta zaw ołan y,

N a M osk ala b y ł bicz boży, W m o w ie nań sili się, s r o ż y e.

Opinię społeczeństw a w arszaw skiego o pośle kaliskim zanotow ała też na bieżąco m łod ziu tk a L udw ika T urno we w spom nianym już liście:

n asz S u ch o rzew sk i jest p o w szech n ie za n ajlep szego, n ajszczerszego i n i­ czym na św ie c ie n iep rzełam an ego p atriotę u w ażan y; ze w sz y stk im i jest dobrze; p ow ie za w sze sw o je zdanie jed n ym i drugim ; to w sz y stk o nam w u ja szek o nim p ow iad ał; b y ł tyż i u nas — już w k o n tu s z u 7.

Publiczne m niem anie o praw ości swojego c h a ra k te ru utw ierd ził Suchorzew ski jeszcze m ocniej, w ystęp ując jako surow y d e la to r

Po-5 D zie nnik, CLVI, s. 2Po-54. W ten sposób oznaczam y tu D zie n n ik c z y n n o ś c i S e j m u G łó w n e g o O r d y n a r y j n e g o W a r s z a w s k i e g o po d z w i ą z k i e m k o n f e d e r a c j i O b o jg a N a r o d ó w a g itu ją c e g o się 1789. Z zlec en ia Stan ów . — L iczba rzy m sk a oznacza kolejn ą sesję.

6 J. N o w a k - D ł u ż e w s k i , P o e z ja S e j m u C zter oletn iego. N o w e p o z y ­ cje literack ie. P a m i ę t n i k L i t e r a c k i , X L I, 1950, z. 3/4, s. 981. D o d a jm y przy okazji, ^e S u ch o rzew sk i został w yróżn ion y ró w n ież w in n ej zagad ce na „p osłów k a lisk ich “ {ta m że, s. 980—981):

W szy scy ośm iu jesteście zacnym i, L ubo się różnicie zd an iam i sw ym i. S p om ięd zy w a s jed en gorliw y, O bstaje, b yśm y b y li szczęśliw i.

7 O ssolineum , rkps 4189/1, k. 14. C hw alebne św ia d ectw o w y s ta w i w n e t p o sło w i k a lisk iem u F ra n ciszek S a lezy J e z i e r s k i . W o p o w ieści G o w o r e k h e rb u R a w ic z, w o j e w o d a s a n d o m ir s k i (W arszaw a [1789], s. 8) chcąc o k reślić w a rto ść ja w ią ceg o m u się w e śn ie boh atera przym ierzy go pod w zg lęd em serca (ow ej „stolicy ży c ia i p rzyb ytk u cn oty czło w ie k a “) do S ta n isła w a P o ­ n iatow sk iego, p od sk arb iego w ie lk ie g o litew sk ieg o , do M ałach ow sk iego, m a r­ szałk a sejm ow ego, do S ta n isła w a P otock iego, posła lu b elsk iego, i do S u ch o ­ rzew sk iego.

(7)

156 R O M A N K A L E T A

nińskiego w czasie głośnego prooesu, odpraw ionego na fo ru m sejm o­ w ym w lecie 1789, o zdradę stan u i kradzież grosza publicznego.

D ziw ny to b ył proces. N a ław ie oskarżonych posadzono w p ra w ­ dzie d yg n itarza, k tó ry z nieobliczalną szkodą ojczyzny n ad dobro Rzeczypospolitej przed kład ał zawsze sw oje p ry w a tn e in teresy , lecz — o, dziwo! — w kom plecie sędziow skim znalazł się jeszcze w iększy złodziej i zdrajca, w spólnik jego w ielu politycznych m atactw : h e t­ m an F ranciszek B ranicki.

S y tu acja by ła parado k saln a i żenująca dla każdego, k to uśw ia­ dam iał sobie oczyw iste p o b raty m stw o i liczne k o n ta k ty obydw u sprzedaw czyków . G ardłow ała o ty m zw iązku jaśnie w ielm ożnych przestępców na cały głos anonim ow a saty ra, k tó ra na h e tm a n ie n ie pozostaw iła suchej n itki.

A jednak!... A jed n ak nie znalazł się w izbie poselskiej an i jed e n odw ażny i spraw iedliw y, k tó ry b y m ieczem T em idy p o d jął w alkę z hetm anem . Oczy p atrio ty czny ch o bserw atorów na galerii oglądały się na Suchorzew skiego. K to, jeśli nie on, sarm acki K ato, p odejm ie się tego niebezpiecznego zadania! Poseł k alisk i zawiódł je d n a k ocze­ kiw ania p atrio tó w i przeciw ko B ranickiem u nie w ystąpił. P ełen n ie­ pokoju zw racał się więc do niego z w y raźn y m zdziw ieniem i z p rze­ strogą saty ry k:

P o czciw y Such orzew sk i! p ow tarzam : poczciw y! Po co w ą tłe rw iesz siły? Co tw ój zapęd ściga? I jeszcześ się to z tym i nie p ozn ał ogn iw y, Z których nam obca łań cu ch gotu je in tryga? S ied zi w w ięza ch m in ister, że p ostron n ym sprzyjał, T yś go z cn oty p ow ołał, p oparła cię zdrada! Za cóż tem u przepuszczasz, co sw oich zabijał? 8 P y ta j S u ch od olsk iego, czem u nań n ie g a d a 9.

W um yśle sa ty ry k a rodziło się w yraźnie podejrzenie, że ,,poczci­ w y “ poseł, pozostając w zasięgu agitacji stronników h etm an a, po p ro stu jeszcze nie dostrzegł dyplom atycznych m atactw B ranickiego, m ających n a celu fiasko rządow ych reform i unicestw ienie w ysiłku sejm u jący ch nad politycznym usam odzielnieniem się k ra ju . Zabłocki

8 P rzelew cą k rw i b ratn iej m ien ion o B ra n ick ieg o od czasu k o n fed era cji b a rsk iej, którą przy w sp ó łd zia ła n iu z w o jsk a m i r o sy jsk im i „ g a sił“ z całą b ezw zględ n ością.

9 F. Z a b ł o c k i , P ism a. Z ebrał i w y d a ł B o le sła w E r z e p k i . P ozn ań 1903, s. 189 (Do K r a s i ń s k ie g o , b is k u p a kam ienie ckiego). W iersz p o w sta ł p o sesji sejm o w ej od p raw ion ej w rocznicę elek cji S ta n isła w a A u gu sta, 7 IX 1789.

(8)

zaw ierzał jednak praw ości Suchorzew skiego; nie tra c ił nadziei, że „poczciw y“ jego u m y sł przekona się w krótce, po czyjej stronie leży jed y n ie słuszna ra c ja patriotycznego działania.

„Rok z górą S uchorzew ski m ylił się...“ W reszcie przejrzał. T ak przy n ajm n iej zdaw ało się poecie, k tó ry chw alił go w ierszem , w zbio­ rze jego paszkw ilów zupełnie w yjątkow ym :

D o J . W . S U C H O R Z E W S K IE G O , P O S Ł A K A L IS K IE G O

M ości p an ie k a lisk i! jest O patrzność boska,

K tóra się z zw ierzch n iej w ła d zy dolą stw orzeń troska; A ż do w ło só w , jak m ów i P is m o ś w ię t e , człeka B o sk i rach u n ek , bosk a w d a je się opieka.

Tej p raw d zie n ieza w o d n ej, bo w sp artej na w ierze, N iech się, ja k chcą, zu ch w ali p rzeciw ią kacerze, M nie zaś tak czcią głęb ok ą p rzejm u je m oc boża, Że nad to jeszcze w ie r z y ć chcę w a n io ła stróża.

W ięcej p o w iem — ja z g m in em w ierzę w złego ducha, K tórem u d o zw o lo n a straż lew eg o ucha.

A n i rozum iem , k to b y o błąd m ię posądził, K ied y każdy, k to żyje, choć raz w ży ciu zbłądził. S ied em razy u p ad a na d zień sp ra w ied liw y , R ok z górą S u ch o rzew sk i m y lił się poczciw y. D ziś, że przejrzał, ja in n y ch przyczyn n ie położę, Jak to, że cn o cie u paść, zgin ąć n ie dasz, B oże. Proszek, ch w ila do boskiej należą opieki,

Cóż m ów ić człek? Cóż m ów ić narody? Cóż w iek i? D ziś ato li szczeg ó ln iej P o lsce się u d ziela

P rzez zw rot to b ie dbbrego jej o b y w a te la 10.

Do pochw ały przyłączył w net sa ty ry k przestrogę, przyzyw ając Suchorzew skiego, ab y nie trw o n ił sejm owego czasu na p a rty k u la rn ą w alkę z niecnotą w ichrzycieli, kiedy om ów ienia i pilnego uchw alenia dom agają się u staw y zasadniczej wagi.

M ości p an ie k a lisk i! ch cesz iść drogą p rostą

Z w ień cem c h w a ły ku cnocie, a ku zbrodni z chłostą. Za cóż tw ój p ię k n y zam iar rzadko iszczą skutki? Za co ch yb iasz sw y ch celów ? Oto m asz w zrok krótki! P ozw ól w ięc, za cn y pośle, n iech ci je p rzybliżę. Sp lu w asz, p r zy p a trzy w szy się zd radnem u Sapieże, P atrzysz, oczy p rzecierasz... Jak w ielk a odm iana! G orszym od w sz y stk ic h zdrajców w id zisz b yć h etm ana. M ości p an ie k a lisk i! k orzystaj z przejrzenia,

Czas rzeczy i o sob y n a jlep iej ocenia; 10 T am że, s. 221— 222.

(9)

158 R O M A N K A L E T A

Lecz n ie trudń n im i obrad; m oją dajęć rękę: Sam o to złe o bożą roztrąci się m ę k ę u .

Od pochw ały (w poprzednim w ierszu) przechodzi poeta do p ro ś­ by. W kontekś.cie innych utw orów Zabłockiego widać, w jak w y ją t­ kow y sposób w odniesieniu do tego posła pełni poeta sw oją p o w in ­ ność patrioty czn o -m isjo n arsk ą. J a k delikatnie sta ra się zdjąć z oczu Suchorzew skiego bielm o politycznego krótkow idztw a. Nie potępia go, ale naw raca.

H etm an B ranicki, siostra jego, Sapieżyna, i jej sy n K azim ierz N esto r Sapieha (który później tak pięknie okupił sw oje początkow e błędy) — oto „ try u m w ira t“ , przed którego in sp iracjam i ostrzegał sa ty ry k publiczność, w ykazując zależność całej tej tró jc y od im p e ra- torow ej. Nie było zapew ne dla w spółczesnych tajem n icą, że dużą rolę w działalności stro nn ictw a, zwłaszcza jeśli chodzi o jego kon ­ ta k ty z P etersb u rg iem , odgryw ała rów nież żona Branickiego, sio­ strzen ica Potem kina, nie um iejąca w praw dzie po polsku i na pozór utrzy m u jąca się z dala od sp raw publicznych 12. W edług św iadectw a C hrapow ickiego (jak się później okazało) w łaśnie w listach pisa­ nych do niej carow a K atarzy n a przesyłała hetm anow i sw oje in ­ stru k c je 13.

W drugim roku sejm ow ania podział na stron nictw a (nigdy sztyw ­ n y an i bez w yjątków ) był w zasadzie dokonany. K larow ała się p a ­ trio ty czn a opozycja, oddzielając od siebie zdrajców i zacofanych. J e ­ den Suchorzew ski u trzy m y w ał się jeszcze na pozycjach niezależnych. W iadom o było wszakże, że i on w zaogniającej się w alce nie będzie m ógł już ustać okrakiem ponad m łotem i kow adłem , że i on będzie m usiał zadeklarow ać sw oją w spółpracę tej lub owej stronie. A po­

11 T am że, s. 220.

12 D la p oparcia w y p o w ied zia n eg o m n iem an ia p rzytaczam rozrzuconą w sp ó łcześn ie po W arszaw ie odezw ę B r a n i c k i e j do Su ch od olsk iego, g łó w ­ n ego p op leczn ik a h etm ań sk iego:

P ro sti m en ia M ospan C hełm skoj, ja, durna pred B ohom , D ołh oje w rem ia n ie znała tw oh o k ’ nam u serdia, W siech b olszym w a s rossijsk om p oczytała w rohom , P ó k i da n ie uznała czerez m oho diadia,

Szto W aspan nasz h ołu b czyk , odyn s p ry a teli T akich, jakoch m y d aw n o w P o lsze ne im ieli.

13 Por. P a m i ę t n i k i L w a M i k o ła j e w i c z a Engelh ardta. W yd ał K [o n sta n ty l P [o d w y s о с к i]. P ozn ań 1873, s. 184.

(10)

niew aż b ył posłem m ającym ogrom ny m ir w sejm ie 14 i rzadko spo­ ty k a n ą popularność w społeczeństwie, cóż dziwnego, że o p rzy w a ­ bienie go do siebie podjęły w alkę obydw a stronnictw a. W połowie r. 1790 m ożna już było wieszczyć z dużym praw dopodobieństw em , że poseł kaliski p rzejdzie na służbę... do obozu hetm ańskiego.

R ozum polityczny Suchorzew skiego nie w ykraczał n igd y poza P ra w a K ardy n aln e, k tó re trak to w ał jak o nie podlegający d y sk u sji dogm at wolności szlacheckiej, jako tw ierdzę strzegącą naród przed ty ra n ią p anu jących . W ty m p rzekonaniu u tw ierd ziły go z całą pew ­ nością w ydarzenia, k tó re m iały m iejsce w m arcu 1789 w Szwecji, gdzie k ró l G ustaw , w prow adziw szy w ojsko do b u d y n k u sejm owego, kazał aresztow ać w ystęp u jący ch z opozycją 30 posłów szlacheckich. W iadom ość o zam achu stan u w Szwecji w yw ołała w Polsce duże w rażenie. Posłowie i publicyści repu b lik ańscy okrzyczeli G ustaw a jak o ty ra n a i w roga wolności, dom agając się, aby zerw ać z nim w szelkie stosunki dyplom atyczne. N ajzażartszym na króla szwedz­ kiego — jak pisze h isto ry k W ielkiego Sejm u — był Suchorzew ski.

gd y m u L u cch esin i w y rzu ca ł [jego p o lity czn e stan ow isk o], m ów iąc, że p rzechodzi w id o czn ie do obozu rosyjsk iego, od p ow ied ział m u sw oją fran cu zczyzn ą: *je su is ni Rousse ni Pro uss e, e t le Roi d e S u è d e q u a t r e l e t t r e s!“ L u cch esin i, zad ziw ion y, sp y ta ł Ig n acego P otock iego, co to znaczy: c z t e r y l i t e r y ! „Spodziew am się, rzecze P otock i, że n ik t się n ie p o w a ż y ł zastosow ać tych słó w do P a n a “ 15.

D odajm y za Niem cewiczem , że powyższa scena m iała m iejsce „na assam blach u m arszałka sejm ow ego M ałachowskiego [...]“ 16. Dopóki tem atem obrad sejm ow ych b y ły spraw y dotyczące obron­ ności państw a, jego> suw erenności, uspraw nienia a p a ra tu w ładzy — Suchorzew ski szedł ręk a w rękę z patrio tam i. Nici w spółdziałania m u siały ulec p o targ an iu z chw ilą, kiedy przyszło do dy sk u sji go­

14 W jednej ze w sp ó łczesn y ch broszur (R o z m o w a m i ę d z y S o l t y k i e m , b i­ sk u p em k r a k o w s k i m , a z m a r ł y m ś w ie ż o p o d k a n c l e r z y m G a r n y s z e m na Polach E li ze js k ic h . B. m. i r. [W arszaw a 1790], s. 11— 12) czytam y taką ch a ra k tery ­ sty k ę n iek tórych m a ta d o ró w życia p olityczn ego: „B ranicki i S ap ieh a rzeczy k n u ją po cichu, S u ch o rzew sk i i S u ch od olsk i im ponują sejm ow i, Z alesk i i M i- k o rsk i częste p rojek ta p odają, k sią żę C zartoryski, g en erał, i P otock i S ta n isła w , p o seł lu b elsk i, p ersw a d u ją u sta w n ie, B y sz e w sk i i Ł ączyń sk i m ilczą zaw sze, a król Im ć cier p liw ie zn o si w sz y stk o “.

15 W. K a l i n k a , S e j m C zte r o le tn i. T. 2. L w ó w 1884— 1886, s. 218, przy­ p is 1.

16 J. U. N i e m c e w i c z , P a m i ę t n i k i c za s ó w moich. D zieło p ośm iertne. P a ry ż 1848, s. 146.

(11)

160 R O M A N K A L E T A

dzącej w arty k u ły , k tó re g w arantow ały istotę dotychczasow ego u stro ju Rzeczypospolitej. A do dysku sji ty ch m usiało p rzy jść, jeżeli dzieło refo rm m iało być skuteczne. I przyszło. Około połow y roku 1790.

Kością niezgody m iędzy Suchorzew skim a p atrio tam i stała się spraw a ciągłości obrad sejm u w jego dotychczasow ym składzie. Zgodnie z lite rą ko n sty tu cji m an d aty poselskie nie m ogły mieć ważności dłuższej niż dw a lata, co dw a lata bow iem w yb ieran o no­ w y sejm . Skład p arlam en tu z 1788 r. w inien, zgodnie z obow iązującą dotychczas p rocedurą, zawiesić swoje czynności n ajd alej z chw ilą zw ołania sejm ików , a więc w lecie 1790. W a k tu aln ej sy tu a c ji poli­ tycznej było to niem ożliw e o tyle, że po rozw iązaniu R ady N ie u sta ją ­ cej sejm w istocie spraw ow ał rządy w -k ra ju przez w yłonione w ty m celu kom isje. I nie m ogło być inaczej, skoro po dw u blisko latach obrad daleko jeszcze było do ustanow ienia now ej form y w ładzy w y ­ konaw czej. A by utrzym ać zarów no ciągłość rządów , ja k i obrad, p a ­ trioci, z M ałachow skim na czele, zaczęli w alczyć o przedłużenie, czyli — jak ówcześnie m ówiono — prorogację sejm u w dotychcza­ sow ym jego składzie personalnym . W niosek przedłożony w tej sp ra ­ wie 20 m aja przez O nufrego M orskiego, posła * podolskiego, już w pierw szym dniu d y sk u sji spotkał się z gw ałtow nym sprzeciw em Suchorzew skiego, k tó ry w razie przedłużenia kaden cji sejm u groził usunięciem się z sali obrad i zaniesieniem do grodu uroczystej pro- testacji. Na sesji 10 czerwca w ystąpił on z tego pow odu z n a stę ­ p u jący m ostrzeżeniem :

JW. M arszałkow ie! oddany X . P o n iń sk i do sądu, że się g w a łto w n ie zrobił m arszałkiem ; ob aw iać się w am n a leży podobnego losu , je ż e li się nad czas praw em op isan y przy lask ach utrzym ać zech cecie 17.

Ł adne zestaw ienie: cnotliw y M ałachow ski obok arcy ło tra P o niń - skiego! T rudno dzisiaj odtw orzyć szczegółowo reak cję sali po w y słu ­ chaniu tej szalonej groźby zapalonego repu blik anin a. M arszałek sejm u słynął z praw ości ch arak teru , p rzy rów n anie do Ponińskiego m usiało się więc w ydać nazb y t pochopne n aw et w ielu zaślepionym stro n nik o m hetm ana. Jak o n azb y t krzyw dzące dla sędziwego starca w ydało się ono z pew nością galerii. I satyryk ow i, k tó ry znów przy pom ocy cierpliw ej persw azji starał się przyw ieść fanatycznego S a r­ m atę do opam iętania — w w ierszu napisanym zapew ne z tejże

okazji:

(12)

D O J. W . SU C H O R Z E W SK IE G O , P O S Ł A K A L IS K IE G O , D R U G A R E F L E K S J A

M ości p an ie k alisk i! jestem n ie dopiero Za tw oją gorliw ością, za tw ą chęcią szczerą. Że dobrze sw ej o jczyźn ie życzysz niesk oń czen ie, P rzych yln ej w tym dla ciebie m y śli n ie odm ienię. P oczciw y S u ch orzew sk i! słu ch ałem z pociechą Z u st do u st przechodzące często w izbie echo; Jam go n a w e t p om n ożył piórem sp raw ied liw ym , O głosiw szy cię w P o lsce i L itw ie p oczciw ym .

L ecz n iech słu szn o ść słu szn ością, praw da praw dą będzie, Za n iestron n ego w tym m n ie m u sisz uznać sędzię. P ytam : kto cię w p ro w a d ził w błąd niedopuszczony, Że cnota, p atriotyzm są z h etm ań sk iej strony? M ów m y z sob ą po prostu, lecz m ów m y roztropnie; N ic się n agle nie staje, w szy stk o sw e m a stopnie.

Tak (!) się w ogóle w szy stk ich rzeczy [postać] w id zieć daje u , Stąd dobry złym , zły dobrym w c h w ili n ie zostaje.

N im się A lcy d na h y d rę o sied m iu łbach skusił, D ośw iad czał sił na m n iejszym , najprzód w ęże dusił; N im m ięk k i sy b a ry ta u raził się rożą,

S yk ał, ale m ógł długo syp iać pod rogożą.

Czemuż, gdzie M ałach ow sk i, tam nie m a w aćpana? Tam się szukać, tam znaleźć, gdzie czeladź hetm ana. M ości panie k a lisk i! znać m asz to m n iem an ie, Że zdrada w M ałachow skim , że naród w hetm anie? Że m arszałek poczciw y, m ów i za nim życie.

Jak żył, jak żyje h etm an ? W iem ja i w y w iecie. Z kim trzym a M ałachow ski? Ze św ia tłem i z cnotą. Z kim hetm an? Prócz w aćp an a, z łotram i, z hołotą. Z jak iegoż ted y źrzódła tak ie czerpasz w n iosk i, Że się h etm an p op raw ił, zep su ł M ałachow ski? Czas, m o sp a n ie k alisk i, p rzeciw n ie okaże,

Lecz naród z liczb y św ia tły c h p o słó w cię w y m a ż e 19.

Zachow anie się Suchorzew skiego w czasie dysku sji nad proroga- cją sejm u (mimo licznych protestów uchw aloną 17 czerwca) było tylko próbnym pokazem jego konserw atyzm u. W całej złowrogiej okazałości zacofanie posła kaliskiego uwidoczniło się dopiero w dal­ szym toku obrad.

Pod koniec sierpnia Niemcewicz, poseł inflancki, „p rzejęty troską o popraw ę rzą d u “ , zaatakow ał praw o wolnej elek cji królów , w ylicza­ jąc konw ulsje, na k tó re naród jest w ystaw iony w czasie bezkrólew ia,

18 W tek ście d y sp o zy cy jn y m n ie dostaje d w u zg ło sk o w eg o w yrazu. 19 Z a b ł o c k i , op. cit., s. 222— 223.

(13)

162 R O M A N K A L E T A

„które lud podobnym czynią do owych pod w u lkan em m ieszkańców , z którego w czasie sw oim w ybuchająca law a w szystek jego m a ją te k niszczy, w popiół i perzynę obraca“ . W dalszym ciągu swojego p rz e ­ m ów ienia zgłosił w tej spraw ie p ro je k t powszechnego uniw ersału, aby cały naród w ypow iedział się, „jakim sposobem życzy sobie widzieć berło oddawane: czyli — jak dotąd — przez elekcją, czyli też przez sukcesją [...]“ 20.

Przem ów ienie Niemcewicza w yw ołało w Izbie praw dziw y roz­ ruch. N aty chm iast w y stąp ił z opozycją poplecznik Szczęsnego P o ­ tockiego, B enedykt Hulewicz, poseł w ołyński, p y tając, czy p rze d ­ staw iony p ro jek t u niw ersału jest in d y w idualną propozycją posła, czy też zgłoszono go w im ieniu D eputacji Rządowej. Na co odpo­ wiedział m arszałek M ałachowski, „iż licznie zebrani w dom u jego koledzy w tej m aterii zaradzając odw ołanie się do narodu przez uniw ersał zadecydow ali“ 21.

Z kolei zabrał głos Suchorzew ski. W d łu g im i n am iętn y m p rze ­ m ów ieniu w ygłosił obronę praw a wolnej elekcji, określając je raz po raz jako „najcelniejsze w R zeczypospolitej“ , jako „dobrodziej­ stw o“ , to znowuż jak o „jedyną źrzenicę w olności“ szlacheckich. Po czym jęczał na całą izbę:

P olacy! P olacy, k tórym jest m iła w oln ość! ostrzeżen i n ieszczęściem narodów , które w o ln o ść przez su k cesjon aln e k rólów p an o w a n ie stra ciły , je ś li w am m iła w oln ość, je ś li w am m iłe su k cesory, k tórych do w oln ości, n ie do n iew o li płod ziliście, m iejcie się na b aczn ości p rzeciw pism om w rażającym w am su k cesją i m n iem an ą szczęśliw o ść kraju, i e g z y ste n ­ cją onegoż. Ja z m ej stron y nie w zdragam w a m się ośw iad czyć, że n ie chcę eg zy sten cji P olsk i, n ie chcę eg zy sten cji im ien ia P olak a, je ż e li m iałb ym być n iew o ln ik iem 22.

N a próżno posłom u p ierającym się przy k o n sty tu cjach uchw alo­ nych przez ojców i dziadów m ądrzy statyści persw adow ali, że „nie P raw am i K ard y n aln ym i, ale w ojskiem b roni się k r a ju “ (Ignacy P o ­ tocki), że u staw y postanow ione ongiś dla narod u tenże naród ma praw o zastępow ać now ym i, na próżno król racjonalnie dowodził, że „oprócz relig ii w szystkie a rty k u ły mogą ulec zm ianie“ . Opozycja stronników hetm ana przeciw ko sukcesji w zm agała się z dnia na dzień. Na jej czele pienił się od p rotestacji, n iby kuk iełka pociąga­

20 D zien n ik , CCCIII, 30 VIII. 21 T am że.

(14)

na za sznu rek przez u k ry teg o za kulisam i Branickiego, J a n S u­ chorzewski.

Na sesji w d n iu 23 w rześnia doszło do tego, że sarm acki Kato, k tó ry tegoż dnia zabierał głos w ielokrotnie, znowuż zagroził M ała­ chow skiem u losem Ponińskiego i... w yzw aniem na pojedynek, jeśli projekt o sukcesji tro n u nie zostanie w ycofany. Wołał:

Ż ądałbym , aby ta m ateria w ięcej w n oszon ą n ie b yła, bo a lb o b ę­ dziem y m u sieli so len n ie p ro testo w a ć się, albo in n ych użyć sp osob ów do zagrod zen ia tej k w e stii drogi. Z erw ać b ęd ę p rzym u szon y zw iązk i p rzyjaź­ n i i zaręczam , że n a jp ierw ej b ęd ę m iał do czyn ien ia z gło w a m i tej Izby, a p ierw sze sło w a m oje będą te: k tóre są p raw a sta n o w io n e od ojców naszych, te m y w in n iśm y zach ow ać 23.

Nie pom agały łagodne, a naw et serdeczne persw azje i prośby S tanisław a A ugusta. Poseł kaliski upierał się przy sw oim zdaniu, pow tarzając, że ty lko „wolne obieranie królów u trz y m u je wolność n a ro d u “ . P aro k ro tn ie zryw ał się z ław y i wołał, że idzie tam , dokąd go wzyw a obowiązek, tj. zanieść do grodu uniw ersał. Za każdym wszakże razem zostaw ał na m iejscu — nie wiadom o, czyli z w łasnej woli, czyli też pow strzy m y w an y za połę ż u p a n a ,przez kolegów.

W tym to czasie Suchorzew ski począł w sobie ducha Targow icy, k tó rej polityczne credo zaw arł proroczo w jed ny m z kolejnych oświadczeń:

jestem ży czliw y m m ej o jczyźn ie i p ra w d ziw y m P olak iem , gd yb y jednak k ajd an y w k ład ać m ian e przez su k cesją na P o la k ó w inaczej n ie m ożna zrucić jak b yć P ru sak iem , M oskalem lub A u stria k iem — b ęd ę n im 24.

W ystąpienia posła kaliskiego przeciw ko sukcesji, a specjalnie jego napaść na M ałachowskiego, w yw ołały znowuż p ełną ubole­ w ania replikę Zabłockiego w nieznanym dotąd w ierszu, k tó ry z od­ nalezionego auto g rafu ogłaszam y niniejszym po raz pierwszy:

DO JW . S U C H O R Z E W S K IE G O , P O S Ł A K A L IS K IE G O

M ości p an ie k a lisk i! W iadom ość się szerzy, K tórą ja m am za potw arz, k tórej n ik t n ie w ierzy, P rzyn ajm n iej n ie p o w in ien bez n a jw ięk szej trw ogi, K om u m iła ojczyzna, kom uś i ty drogi,

A czym się cieszą w sp ó ln i nam n iep rzyjaciele: Że po ży cie m arszałk a w y d a łeś k a r t e le 25. 23 Tam że, CCCXVII.

24 T am że, CCCXX, 28 IX.

(15)

N iezn an y w iersz Z a b ł o c k i e g o . AG A D, Zbiór P o p ieló w , rkps 205, k. 398.

(16)

Sp raw d zen ia się tej w ie śc i n ie dopuszczaj, Boże, Lecz ja słu szn ie się o los P o lsk i naszej trw ożę. Bóg, którego się do niej p rzych yla opieka, C zegoś jeszcze ku sw em u p rzeb łagan iu czeka; Jeszcze, choć na nią w ejrzał, choć nędzną p ocieszył, U razy sw e darow ał, lecz z w in nie rozgrzeszył; J eszcze ów p ierw orod n y grzech, n iestety ! Lecha, G rzech niezgod y, cios d la nas, dla obcych pociecha, Grzech, który w narodow e z w iek ó w w szed ł p rzyw ary, Ma w ziąć ja k ieś zb yt w ie lk ie spośrzód nas ofiary.... M ości p an ie kalisk i! je ś lić w yrok boski

Chce, żeby za nas dobry um arł M ałachoski, Tak, jak n ieg d y ś za g rzeszn y ród A dam a czysta M usiała się k rew p rzelać Z b aw iciela C hrysta, J e śli on m a k rw ią k u p ić 26 p o lsk ie z w ię z ó w dusze, W szak są w pośrzód nas skryby, są faryzeu sze, Są Judasze, są n a w et dla zd rajców srebrniki — Lecz niech to nie na cn oty pada zw olen n ik i, Lecz n ie przez ciebie, k tóryś jak on, dobroć sam a, N iech to sp ad n ie n ieszczęście, ta na naród plam a 27.

W tym że sam ym czasie (najpraw dopodobniej pod koniec w rześ­ nia) pow stał drugi u tw ó r literack i w ym ierzony przeciw ko posłowi kaliskiem u, pt. Pam ięć Suchorzew skiego w potomności. Tym razem był to typow y paszkw il, nie szczędzący adresatow i najgorszych epi­ tetów (że jest praw odaw cą szalonym , złośliw ym , głupim , narow i- sty m jak koń, k rn ą b rn y m jak osioł, złym jak rozdrażniona m ałpa

etc.). Ju liu sz Nowak, idąc za m ało w ierzy teln ym św iadectw em ręko­

piśm iennym , u tw ó r te n nazbyt pochopnie przypisał Zabłockiem u 28. W yrażam y przekonanie, że paszkw ilancka replika na wrześniow e w archolstw o Suchorzew skiego m usiała w yjść spod innego pióra. A naliza dotychczasow ych w ierszy Zabłockiego adresow anych do zadaw nionego S a rm a ty zbyt w yraźnie w skazuje, że czołowy sa ty ry k okresu należał do ludzi darzących om aw ianego posła szczególnym szacunkiem . W sposób n ajb ard ziej oczyw isty dowodzi tego fakt, że n aw et po owej sesji z 23 w rześnia poeta nie rzucił w Suchorzew ­ skiego kam ieniem potępienia, w yrażając tylko bolesne zdziwienie, że ręk ę przeciw ko M ałachow skiem u podniósł człowiek będący równie ja k m arszałek „sam ą dobrocią“ .

Mimo sprzecznych z ak tu a ln y m in teresem ojczyzny w ystąpień

26 K r w i ą k u p i ć — p ierw otn ie: okupić. P op raw k a autora. 27 A G A D , Zbiór P o p ieló w , rkps 205, k. 398.

28 J. N o w a k , S a t y r a p o li ty c z n a S e j m u C zter o letn ieg o . K rak ów 1933, s. 163.

(17)

166 R O M A N K A L E T A

w sejm ie i m im o krążących coraz uporczyw iej plotek o poku m an iu się Suchorzew skiego z B ranickim , w iara w praw ość jego c h a ra k te ru u trzy m y w ała się nadal m iędzy najlepszym i p atrio tam i; n ie trz e b a się więc dziwić, że i Zabłocki w ty m w zględzie nie należał do w yjątków . Dla poparcia tego zdania pozw olim y sobie przyw ołać znam ienną scenę z o brad sejm ow ych w dniu 8 października.

Na forum pow róciła znowu spraw a prorogacji. Posłow ie stro n n ic ­ tw a hetm ańskiego, na czele z A dam em M oszczeńskim (h ero strate- sow ym b o haterem owego dnia obrad), m ający poparcie Suchorzew ­ skiego, dom agali się stanowczo, aby przedłu żający się sejm zaw ie­ sił sw oje czynności zgodnie z obow iązującym praw em . D la zachow a­ nia bezpieczeństw a Rzeczypospolitej po rozw iązaniu konfederacji, opozycjoniści radzili p rzy jąć z pow rotem tak zw alczaną na począt­ ku obrad gw arancję. C ytujem y znam ienny frag m ent przem ów ienia G rabow skiego, posła wołkowyskiego:

K to u m ie cen ić szlach etn ość, cnoty i go rliw o ść d aw n ego P o la k a , p o w i­ n ien w ie lb ić cn otę JW . kalisk iego, k tórej ja sam na d w óch sejm ach b yłem św iad k iem . U w ielb ia ją c tedy m ęża tego, oddam m u sp r a w ie d li­ w ość, że na zn iesien ie tej gw aran cji JW . S u ch orzew sk i, k a lisk i, n ajb ar­ dziej n a sta w a ł. W iem ja, iż JW . k a lisk i, _ jak o P o la k k o ch a ją cy sła w ę narodu, sta je przy praw ie. N ik t z nas n ie je st tak śm ia ły , aby się na n ie m ógł targnąć, lecz w tej porze, gdy pożar w ojny' w zm a g a się, a ro z­ w ią zu ją c k o n fed era cję jest to kraj zgubić, ła tw iej je s t d a lek o nad ru szyć praw o. N a m ocy tego ratunku o jczyzn y upraszam , aby p rojek t JW . b rzesk iego [przedłużenia k a d en cji sejm u dotych czasow ego] b y ł p o d n ie­ sionym .

W ypowiedź G rabow skiego dopełnim y przym ów ieniem , z k tó ry m w yskoczył, niczym F ilip z konopi, Jacek Jezierski, kasztelan łu ­ kowski:

D aruje m i JW. w o łk o w y sk i, że m a ło p o w ied zia ł na p o ch w a łę JW . S u ch orzew sk iego, k alisk iego, bo gdyby R zym ty lk o p o zw o lił, to b y śm y go za życia jeszcze k a n o n iz o w a li2B.

Jeziersk i zasłynął w sejm ie z przem ów ień nie do rzeczy. W je d ­ n ym z rzuconych przeciw ko niem u w ierszy opowiadał Zabłocki:

Że się n im b a w i sen at, b a w i stan rycerski, Że się i król n iek ied y raczy uśm iać z n iego [...].

Zaś w inn y m paszkw ilu zw racał się do „błazna“ z upom nieniem :

(18)

Z abaw ny k a sztela n ie! k ied y ś zasiad ł krzesła,

S ied ź w nim , le c z obrad n ie m ąć, lecz n ie bzdurz trzy po trzy [...].

O pinia Jezierskiego o Suchorzew skim , jakkolw iek w swej osno­ wie niepow ażna, zaw ierała jed n ak na pew no jakieś odbicie m niem a­ nia publicznego. N iestety, ogrom ny k red y t m oralny, jak im cieszy! się do niedaw na w oczach społeczeństw a poseł kaliski, zaczął się gw ałtow nie kurczyć na skutek jego zatargów z p atrio tam i. T rzeba pecha! — w łaśnie stało się to w czasie owej dygresji kasztelana łu ­ kowskiego o Rzym ie i kanonizacji. N iew ątpliw ie przyczynił się też do tego ów bezkom prom isow y paszkw il wieszczący Suchorzew - skiem u potępienie w ieczne w pam ięci narodu. Paszkw il, k tó ry nie tylko że Sarm atę, mieszczonego za życia w poczcie św iętych, w pierw szej części utw o ru wierszem p rzypisyw anym Janow i K o ­ chanow skiem u 30, nazyw ał K ru p ą (przez fonetyczne pokrew ieństw o z w yrazem , którego pow tarzać się nie godzi!), ale w ym yślał m u n a d ­ to zgoła bez szacunku należnego rzym skim w ybrańcom Boga. Quod

erat disputandum .

Tym razem strzał literack i padł celnie. Ale w yw ołał sk utk i w ręcz odw rotne zam ierzonym . M iast pobudzić adresata do refleksji i po­ praw y, utw ierdził go w uporze. Dow iodły tego dalsze dzieje jego po­ litycznego żywota.

Z adufany w pow szechnym m niem aniu o praw ości swojego ch a­ rak teru , poseł kaliski zareplikow ał na paszkw il w sposób nadspodzie­ w anie przem yślny. N ajp ierw p odjął z auto rem polem ikę z try b u n y sejm ow ej, a następ nie w raz z P rzym ó w ien iem kazał ów w iersz (zna­ ny ju ż zapew ne jego kolegom z kopii rękopiśm iennych) w y d ru k o ­ wać. Na św iadectw o — jak by napisał K rasicki — że praw dziw a cnota paszkw ilów się nie boi.

Zanim zapoznam y się z sam oobroną posła, godzi się uprzednio i w reszcie przeczytać ów w iersz, i to w w ersji, w jak iej d o tarł on do wiadomości Suchorzew skiego.

P A M IĘ Ć S U C H O R Z E W S K IE G O W PO T O M N O ŚC I

K ról J a g ie łło zbił K rzyżaki, I pan K rupa chce b yć taki. D arm o su szy sz łeb, nieboże, K rupa J a g łą być n ie może. Ś ciąga się to do W Pana, M ałpo zacnego R eytana,

(19)

168 R O M A N K A L E T A

D aw n iej p olski, dziś m o sk iew sk i, M ości p an ie S u ch orzew ski.

C zyli praw d ę m ów iąc szczerą, N ie w ied zieć czyja chym ero! R adzić R zeczy P osp olitej, Urząd w ielk i, znakom ity. W p rzed sięw zięciu tej budow y T rzeba serca, trzeba g ło w y — T y zaś z ło śliw y i głu p i

C hcesz się przedać. K tóż cię kupi? M aż to b yć p rzym iotem p osła N arów konia, krnąbrność osła? Lub złość m ałp y rozdrażnionej? S tój, praw od aw co szalony! Odtąd b o w iem w now ej lid ze Z hetm an em cię takim w id zę, J ak a w zrok tw ój k azi plam a W m arszałku w idząc A dam a S1, W m arszałku, k tórego cały W iek pasm o cn oty i ch w ały, R ażąc złą m y śl, złe tw e serce, W p ierw szy m tobie m a oszczercę. Stój, p raw odaw co szalony, R ublem h etm ań sk im kupiony! Już się b ow iem w ie ść przeciska, Że hetm ana zgryw asz w w isk a. N ie ta postać rzeczy sam a, N ie m a sejm nasz dziś A dam a, Lecz co m i się przekom arza, Ma w tobie R eytan kuglarza. O, jak oś odeń daleki!

R eytan sła w ą przetrw a w iek i, R eytan p rzejdzie od dni do dni Jak cnót czciciel, pogrom zbrodni, Ty, p rzeciw n ie — cóż cię czeka? C zeka cię pam ięć daleka.

B ęd ziesz, będziesz i ty

Jak ó w rw acz sejm u z U p ity 32, J a k szew c dotąd w sp om in an y 33, Co sp a lił k o śció ł D iany,

Jak, co nigdy nie um iera,

81 N a w ezw a n ie M a ł a c h o w s k i e g o , n a w o łu ją ce do jed n o ści i zgody, z a rep lik o w a ł g w a łto w n ie S u c h o r z e w s k i : „Stanę z opozycją jak A d a ­ m o w i i pow iem , że kraj gubiem y, anarchią w p row ad zam y [...]“. Zob. D z i e n ­ n ik , CCCXVII.

82 P rzy p is autora: „Siciński, p oseł u p itsk i“.

(20)

Zoil, p otw arca Hom era, Jak przy św ię ty m Sok ratesie A m m itu sa p am ięć n ie s ie 34 — Słow em , jak ten, co z k olei Pogrom i k lie n t złodziei,

W ygn aw szy chudego z g r a n ic 35, Gdy m u się zdać nie m ógł na nic, Z drugim gorszym zbójcą przytem , S y llą k rw i p olsk iej, bannitem , Lecz jeszcze zam ożnym w liczne K radzieże, łu p y publiczne, D zielisz złe serce, złe spraw y... Ten rys przyszłej tw ojej s ł a w y 3S.

34 P rzyp is autora: „A m m itus, zły m ów ca, prześlad ow ca S ok ratesa, r ó w ­ nie jak S u ch orzew sk i poczciw ego S ta n isła w a M ałach ow sk iego“.

35 P oniński, sk azan y na w y g n a n ie 28 V III 1790, w y ro k iem sądu se jm o ­ w ego, w skład którego w ch o d ził i B ranicki.

36 W iersz p u b lik u jem y po raz p ierw szy w ed łu g pierw odruku, k tóry u k azał się jako an ek s w sześciok artk ow ej, w 4-ce, n ieliczb ow an ej b roszurce pt. P r z y m ó w i e n i e się Jaśnie W ie lm o ż n e g o J m ci Pana Jana S u c h o r z e w s k ie g o , posła k aliskiego, na ses ji d n ia 12 p a ź d z ie r n i k a 1790 roku. W W arszaw ie, w D rukarni J.K.M. P iotra Z aw adzkiego, na u licy P iek arsk iej nro 129. A by odrzucić z góry w szelk ie pod ejrzen ia o szarpanie cudzej sła w y , ty p o g ra f zazn aczył w p rzyp isie (k. 4r): „Za rozkazem i ek sp en sem JW . S u ch o ­ rzew sk iego, P osła K alisk iego, niżej w yrażon y p a szk w il d ru k ow an y“. N o - w a k ogłaszając sw oją k siążk ę n ie p ok w ap ił się do odszukania p ierw od ru k u , ja k k o lw iek otrzym ał w tej m ierze ręk op iśm ien n ą zach ętę (S a t y r a p o li ty c z n a S e j m u C zter o letn ieg o , s. 164). U czy n ił to rych ło E s t r e i c h e r (X X X , 15), podając w iadom ość o istn ien iu w y m ien io n ej broszury w zbiorach B ran ick ich i w B ibl. U n iw ersy tetu W arszaw skiego. Idąc n iew ą tp liw ie za orzeczen iem N ow aka, w ielk i b ib lio g ra f p rzyzn ał a u torstw o w iersza Z a b ł o c k i e m u tudzież położył n iezb yt ścisłą uw agę, że P r z y m ó w i e n i e zostało „opraw ne razem z p a szk w ilem “. U zu p ełn iam y: n ie ty lk o „opraw ne“, ale i w y d r u k o ­ w an e, gdyż tek st P r z y m ó w i e n i a kończy się na k. 4r, zaś na k. 4v roz­ poczyna się p aszk w il, k tó reg o w iersze zap ełn iają 3 dalsze stronice. K arol E s t r e i c h e r (X X X IV , 31), idąc w ślad y ojca, a u torstw o w iersza p rzy zn a ł bez zastrzeżeń Z abłockiem u i opierając się na N o w a k u donosił, że p a sz k w il „podobno m iał być d ru k ow an y z p olecen ia sam ego S u ch o rzew sk ieg o (?)“ P rzy w o ła n y ty tu ł zaw iera błąd: P a m i ę ć S u c h o r z e w s k ie g o u p o to m n o ś c i (ma być: „w p otom n ości“). N iepokój budzi inform acja b ibliografa, że p a sz k w il „w 4 -ce“ obejm uje jed n ą k artkę. T ajem n icę p ozw oliła rozszyfrow ać k w e r e n ­ da w Bibl. U n iw e r sy te tu W arszaw skiego, do której od syła E streicher. O tóż pod w sk azan ym ad resem zn ajd u je się P r z y m ó w i e n i e (sygn. 143499) i tuż za tek stem oracji S u c h o r z e w s k i e g o w y stę p u je p oczątek w iersza — zu p ełn ie jak w eg zem p larzu przez nas om aw ian ym . P a szk w il r z eczy w iście n ie obejm uje tutaj w ięcej niż jedną kartkę, ale dlatego, że eg zem p larz jest

(21)

170 R O M A N K A L E T A

Z repliką przeciw ko paszkw ilantow i w y stąp ił Suchorzew ski na sesji sejm owej 12 października. Pow aga, z jak ą p o traktow ał on swo­ jego anonim owego Zoila, dowodzi w pływ u, k tó ry w yw ierała lite ra ­ tu ra polityczna na bieg obrad sejm ow ych, dowodzi i jej siły z a ra ­ zem, skoro z postaw ionych przez nią zarzutów m usi się publicznie oczyścić naw et tak i m ocarz jak poseł kaliski. Być może, zadaw nio­ ny Polak zbyłby ów paszkw il m ilczeniem , gd yby nie dom niem a­ nie, że stanow i on literack ie ram ię całej „k a b ały “ , sprzysiężonej na zgubę szlacheckiej wolności. Z abierając głos, zaczął Suchorzew ski obronę od przeglądu własnego sum ienia:

sp y ta jm y się [...], czyli naród z nas k o n ten t w szy stk ich , czy m u który z nas n ie przew in ił, czy n ie sta ł się od w ołan ia w artym . J a sam sieb ie w y sta w ia m na przykład, że i ze m nie k toś n iek o n ten t, o p isa w szy m n ie p aszk w ilem . G dyby to praw da b yła, co na m n ie w tym p a szk w ilu n a ­ pisano, w artżeb ym dłużej tę fu n k cją spraw ow ać, w a rtżeb y m ja b yć p ra ­ w odaw cą, m ógłżeb ym się odw ażyć na chęć d esp otyczn ego p a n o w a n ia nad m ym i panam i w postaci tyran a uzurpatora, rozk azu jącego im p roro- gując sieb ie, nie sta w iw sz y się przed ich na sejm ik ach r ela c y jn y ch tr y ­ bu nałem , n a którym , jeźlib ym się złym , zdrajcą o jczyzn y okazał, p o w i­ nien em u sły szeć w yrok zem sty, śm ierci, szu b ien icy — p rzeciw n ie zaś, jeźlim się dobrze sp raw ow ał, z chlubą p o w in ien em pragnąć ich ap rob a- cji, żem b y ł takim , jakim być pow in ien em . P ism em p aszk w ilu ją cy m nadto w zgardzam , k ied y i drukow ać go każę; żadnej sen sa cji w e m nie nie spraw ia; niech ich n a jw ięcej w ych od zi, n ie dokuczą m i; w ten cza s ich się zacznę obaw iać, gdyby p raw d ę o m nie p isa ły . Że zaś w sp o m n ia łem o nim , że każę go drukow ać, n ie dlatego to czyn ię, abym się chciał u sp ra w ied liw ia ć, gdy w in y w sobie nie czuję, lecz dlatego, b y naród, św ia d ek i sęd zia sp ra w ied liw y m ojego życia, m oich czynności, d o w ied zia ł się, iż tu w W arszaw ie, przy n aszym sejm ie je st k abała, która chcąc s łu ­ żyć obcym , a słu żyć u d ziałem części kraju, portu lub m iasta, chcąc n ie ­ w o ln iczy rząd utw orzyć, m onarchią, a m oże desp otyzm przez su k ce- sjon aln e p an ow an ie zbliżyć, w id ząc staw ających p rzeciw ich zam ysłom , w idząc stale g otow ych do opierania się tem u, z których i ja liczb y je ­ stem , bierze się do sp osob ów oczern ien ia tych, co n ie p ozw alają, tych, co p rotestują, a to dlatego, żeb y im naród nie w ie r z y ł i czyste in ten cje ich m iał, ow szem , za podejźrane. J est to rada M achiaw ela, ab y ostroż­ nych i opierających się g o rliw ie w R zpltej przy w o ln o ści i p raw ach n a­ rodow ych najprzód starać się oszukać; to gdy się n ie uda, stra szy ć u tratą życia lub w oln ości; to gdy się n ie uda, straszyć od jęciem czci i sła w y ,

zd efek tow an y przez od erw an ie dw óch kart ostatnich. P o d sta w ę dla reed y cji sta n o w ił dla nas p ierw odruk zach ow an y w O ssolineum , sygn. 6861. Id en ­ tyczn y p ierw odruk ze zbioru B ranickich p osiad a O ssolin eu m pod sygn. 21599. In form ujem y, że tak i sam egzem p larz zach ow ał się w zbiorach po J a n ie M ichalskim w B ibl. IBL w W arszaw ie.

(22)

p a szk w ilo w a ć, k red y t życiem w y słu g iw a n y u narodu obalać p od ejźre- niam i. Ten ci to ostatn i sposób szarpania sła w y jest stra szn iejszy nad sam o w y d a rcie życia; do tego u d ała się kab ała sposobu, chcąc m n ie czernić, a czern iąc stłu m ić w e m nie ochotę słu żen ia w iern ie o jc z y ź n ie 37.

O fiarna praca i osobista bezinteresow ność w życiu publicznym są u męża stan u w alorem godnym w aw rzynu jedy nie w tedy, gdy w spółdziałają one w parze z postępow ą racją polityczną. Z tą racją w jesien i 1790 zaczął się m ijać w sposób nieodw racalny „cnotliw y“ J a n Suchorzew ski. Poseł (cóż z tego, że szczerze m iłujący ojczyznę!), k tó ry opierał się gorliw ie „przy wolności i praw ach narodow ych“ w chwili, kiedy p raw a te, ziejące anachronizm em , w ym agały ra d y ­ kalnej przebudow y, w ym agały klasow ych ustępstw szlachty w im ię dobra pospolitego, znalazł się nagle jako chorąży w pierw szym sze­ regu stro n nictw a zaprzedanego obcem u m ocarstw u, którego zada­ niem było u trzy m ać szlachtę przy jej dziedzicznych przyw ilejach, a Polskę w dotychczasow ym m arazm ie.

U płynie jeszcze kilk a m iesięcy i Zabłocki, k tó ry nie szczędził literackiego tru d u , aby uświadom ić politycznie sarm ackiego K ato ­ na, będzie zm uszony ty lek roć „poczciwego“ posła w ym ienić w gro­ nie popleczników hetm an a. Na pew no nie bez osobistego rozczaro­ w ania zw racał się doń w w ierszu p otępiającym przekornie pisane przez siebie paszkw ile i rów nie przekornie głaskającym ich b o h ate­ rów:

O zw ij się, S u ch orzew sk i, k tórego duch tw ard y W yniósł się nad p ow szech n ość ku sobie pogardy *8.

*

Podw ójny kom p let poselski konty n u ow ał dzieło reform u stro jo ­ wych m im o n a ra stają cy c h know ań jaśnie w ielm ożnych zdrajców i mimo zaciekłej opozycji sam ego Suchorzew skiego, k tó ry do n ie­ daw na, jako m en to r P olaków poczciwych, posiadał w pływ y niem al osobnego stron n ictw a. Znaczenie jego m alało z m iesiąca na m ie­ siąc, z dnia na dzień: im bardziej dojrzew ał d y skutow any w zam ­ k n ięty m gronie polityków p ro je k t nowej u staw y rządow ej, im b a r­ dziej w społeczeństw ie w arszaw skim ro sły patriotyczne n astro je. Ograniczony w zaściankow ym w idzeniu rzeczywistości, om am io­ n y łatw o przez fałszyw ych przyjaciół z kręgu hetm ańskiego, poseł

37 P rzym ó w ien ie..., k. 3v.

(23)

172 R O M A N K A L E T A

kaliski staw ał się w ygodnym narzędziem w ręk u am basadora ro­ syjskiego. O dżyły w nim najgorsze tra d y c je p a rla m e n ta rn e czasów saskich, na k tó re składała się głupota polityczna szlachty i jej w ar- cholstwo.

N ajbardziej w rażliw ym okazał się Suchorzew ski na punkcie su k ­ cesji tron u . W ystarczyło dotknąć owej m aterii, aby ten re p u b lik a ń ­ ski kaduceus zaczął m ącić porządek obrad, rw ać nici rzeczowej d y s­ k u sji gadaniem trzy po trz y i fanatycznym i protestacjam i. Jak o „po­ czciw y“ poseł, b y ł Suchorzew ski — jak w idzieliśm y — przedm iotem pow szechnego uw ielbienia; jako do k try n er, stał się obiektem śm ie­ chu, k pin kolegów sejm ow ych i potępienia patrio ty cznej galerii. P o ­ w ażny do niedaw na try b u n dosłużył się ry chło p ogardy i ogólnego lekcew ażenia.

K lęska prestiżow a Suchorzew skiego ze specjalną w yrazistością d ała się zaobserwow ać po jego w ystąpieniu przeciw ko kom edii P o­

w ró t posła, w ystaw ionej 15 stycznia 1791 w T eatrze N arodow ym

i nagrodzonej nieb y w ałym aplauzem publiczności. T rzy dni później, naru szając porządek obrad, w gw ałtow nym przem ów ieniu nasz b o h a te r zaczął się dom agać sądu sejm owego n a au tora sztuki: za to, że „w yd rw ił przysięgę króla i p raw a “ , do czego „kom edianci w iernie m u posłużyli“ .

R zecz p raw dziw a, że na k om ed ię tak jak na kom ed ię n a leża ło b y patrzeć, ale k ied y w niej up atru ję tragedię, m am że m ilczeć, gdy w p a ja n iem w u m ysły su k cesji gw a łtem w nas w m aw iają n iew olę? 39

N iektórzy posłow ie oburzeni głosem extra m ateriam chcieli S u ­ chorzew skiego wyrzucić za w rota sejm u jako w archoła n a ru sz a ją ­ cego p raw o legis cu ria ta e40. Nie doszło do tego. P o ry w sarm ackiego fan aty zm u pokw itow ano za to śm ie c h em 41, a jego p ro je k t — jak pisze ksiądz Żdżański w liście publicznym z W arszaw y pod datą 26 sty czn ia — „na d elib eracją“ n aw et nie został p rzy ję ty . „Żaden [poseł] go nie poparł i żaden m u nie odpow iedział“ 42*. Lucchesini dow iedziaw szy się o sejm owej hecy Suchorzew skiego radził N iem ce­ wiczowi w ykorzystać jego postać jako p ro to ty p głównego bo hatera

39 D zie n n ik, C CC LX XIII.

40 J. D i h m, N i e m c e w i c z ja k o p o l i t y k i p u b l i c y s t a w czas ie S e j m u C z t e ­ roletn iego. K rak ów 1928, s. 91—92.

41 N azaju trz po sesji król p isa ł w liście do B ukatego: „śm iano się g ło śn o “. Por. W. K a l i n k a , O s ta t n ie la ta p a n o w a n ia S ta n i s ł a w a A u g u sta . P ozn ań 1868, s. 173.

(24)

w sztuce Z b łą k a n y patriota 43. W związku z powyższą h isto rią jak iś anonim ow y s a ty ry k puścił w obieg w ierszyk Do Zoila k ryty ku ją c e g o

ko m ed yją „Pow rót posła":

Do dom u, k ęd y lu stro p ięk n e zaw ieszono,

W szedł czło w ie k z tw arzą sm utną, groźną i skrzyw ioną. U jrzaw szy się w nim brzydkim , tak go to rozjadło, Iż ze zło ści ch ciał p otłu c w k a w a łk i zw ierciadło. K toś p rzytom n y zaw ołał: P rzy ja cielu , postój! N ie tłu cz darm o zw ierciad ła, ale tw arz w y p r o s tu j!44

Ilos uśm iechnął się do Suchorzew skiego z w iosennym słońcem , dając m u piękną okazję, w czasie dysk usji n ad spraw ą m ieszczań­ ską, „w yprostow ania tw a rz y “ i odbudow ania zachw ianej pow agi. P oparcie dla m iast zapow iedział poseł kaliski już w styczniow ym w ystąpieniu przeciw ko Niemcewiczowi, uzasadniając swój zam iar zaleceniem in stru k c ji sejm ikow ej. P ro je k t „pryncypalniej szych a r ­ ty k u łó w “, w ygotow any przez Joachim a C hreptow icza i p odany pod dysk u sję n a początku kw ietnia, dał m u ted y pole dogodne dla zajęcia stanow iska znowuż bliskiego patriotom . Stało się to może na p rzek ó r jego nienajlepszej woli. Być może, że w głębi jego zaagitow anej już przez zdrajców duszy u k ry w ała się chęć u trącenia całego p ro je k tu podkanclerzego; ale kiedy przyszło do słowa, okazało się, że nasz m ówca nie zgadzał się w istocie tylk o z a rty k u łem przew id u jący m czynny udział m ieszczan w sejm ie. O pracow any przez niego w 18 pu n k tach k o n trp ro je k t ustaw y od stanow iska p atrio tó w m ienił się tylk o różnicą n iek tó ry ch sform ułow ań i p rzetasow anym porządkiem poszczególnych paragrafó w , nie godząc w treść samej refo rm y . Zbieżność obydw u p ro je k tó w była tak duża, że ucieszony niespo­ dzianką król w p ro st oświadczył: „sobie i ojczyźnie w inszuję zawsze, gdy w św ietle sejm ujących zn ajdu ję lepszość nad m oje w łasne zdanie [...]“ 45. I n aty ch m iast poparł Suchorzew skiego, w alnie p rzy ­ czyniając się do jednom yślnej ap ro b aty całej Izby.

Nowe zagranie naszego S a rm a ty uczyniło go znowu bo h aterem obrad i przyw róciło m u im ię „poczciwego“ Polaka. Rozw ażając p ro ­ blem w kontekście dalszych w ydarzeń, trzeba przyznać, że św ieże lau ry spadły na niego niczym sztand ar na pana Zagłobę w czasie bitw y pod K onstantynow em . W rzeczywistości bow iem zasługa

usa-43 D i h m, op. cit., s. 92, przypis. 44 B ib l. C zartoryskich, rkps 938, s. 807.

45 W liście do B u k a teg o z 16 IV. K a l i n k a , O s ta t n ie lata p a n o w a n ia S t a n i s ł a w a A u g u sta , s. 181.

(25)

174 R O M A N K A L E T A

m ow olnienia m ieszczaństw a została w ypracow ana przez C hreptow i- cza i samego króla. W cytow anym już liście do B ukatego S ta n i­ sław A ugust pisał:

lubo S u ch orzew sk i gan ił n ib y w szy stk ie in sze w tej m aterii p od aw an e p rojek ta, jed n ak z odm ianą ty lk o słó w i p orządku p u n k tów , p raw ie to w szy stk o p rom ow ał sam , czegośm y ch cieli, za sw o je n ow e podając to

m y ś li4e.

Je śli w ierzyć relacjom , k tó re współcześnie ogłosili tac y m ężow ie stan u jak K ołłątaj i S tanisław Potocki w a rty k u le O przeszkodach

i zw łokach, któ re w robotach sejm ow ych c zyn ili stro n n icy m o s k ie w ­ scy, poseł kaliski stał się ty lk o sp ry tn ie u ży ty m narzędziem w ręku

faktycznych insp irato rów pro jek tu. W p u b lik acji ich czytam y:

Z daw ało się, że in teres m ieszczan n igd y k ońca m ieć n ie będzie, k ied y S u ch orzew sk i, p o seł k alisk i, o tw arty już w te d y M osk w y stronnik, p od ał zasady do p raw a w zg lęd em m iast, które, nad w sz e lk ie m n iem an ie, w szy stk ich p o łą czy ły zdania i jed n o g ło śn ie od sejm u u ch w a lo n e zostały. [...] N ie b ył, i być nie m ógł, tak zb aw ien n y dla o jczyzn y zam ysł p łodem fa k cji m o sk iew sk iej. W śrzód p atrio tó w u tw orzon y, p oddanym zręcznie S u ch orzew sk iem u został; który, jak się p otem sam p rzyznał, podał go je ­ d y n ie d latego, by m ieszczan, zab ezpieczonych już w p raw ach sw oich, od - stręczy ł od patriotów , a do sw o jej p rzyciągn ął stron y; d ostrzegłszy, jak tw ierd ził, że się już w ted y k n u ła K o n sty tu cja 3 M aja, do teg o m n iem a ­ jąc, iż patrioci radzi w id zieli, co się z m ieszczan am i działo na sejm ie, b y w raz z k o n sty tu cją p raw a ich stan ow iąc, lud m iejsk i do k o n sty tu cji przyw iązać m ogli. P ierw si jed n ak patrioci z p o k la sk iem p rzy jęli S u ch o ­ rzew sk ieg o w n iosek , który m u jed y n ie na to od nich b y ł poddany, by fak cją m o sk iew sk ą zn a la zł m niej p rzeciw n ą; sk u tek zaś dow iódł, że się w tym nie o m y lili m n ie m a n iu 47.

W ielki Tydzień roku 1791 był szczególnie w ielkim tygodniem przede w szystkim w życiu Suchorzew skiego. Jeg o w ystąpienie sej­ m ow e 14 kw ietnia rozdęto do niebyw ałych rozm iarów . Im ię jego przenoszono z ust do ust jak o tego, k tó rem u ojczyzna na wieki w ie­ k ów będzie zawdzięczać swoje odrodzenie. K ról nagrodził p a trio ty z m posła kaliskiego nadaniem mu w W ielki C zw artek (21 kw ietnia) o r­ d e ru Sw. S tanisław a, zaś A ntoni Trębicki, sek retarz klubu, p raw a ręk a K o łłątaja, znakom ity kodyfik ator i sta ty sta , dedykow ał mu św ieżo w yszły, okazały d ru g i tom Prawa politycznego i cywilnego. W ielki h ałas wokół Suchorzew skiego i cała ta tro m ta d rac ja w y­

48 T a m że .

47 O u s t a n o w i e n iu i u p a d k u K o n s t y t u c j i P o ls k i e j 3 M aja 1791. M etz 1793, s. 109— 110.

Cytaty

Powiązane dokumenty

Jeśli raz do roku skoczysz na chwilę do Rzymu i do Malagi, to Twoje średnie zużycie energii wyniesie 6,3 kWh dziennie z „najbardziej zielonymi liniami lotniczymi” i być może

On the basis of diagrams and expert prediction we can conclude that in China and India hard coal will be used as the basic raw material used for electric energy production, and

ólepieni niemwtśeią do lliifflisp* 1 dotknięci w sc.oiia poczuciu narodowym, Stcraliócie się niej@dn©3urotnie przeszkadzaarmjl niemieckiej tym okj inny ca przedsięwzięciom

[r]

cym wpływem na przednią samogłoskę spółgłoski ł 16. Autorki Atlasu Gwar Mazo- wieckich formy z 'oł- odnotowały we wschodniej części Mazowsza. Bajerowa, Polski

Jeśli tak to przechodzimy do tworzenia algorytmu dla sumy w programie Scratch. Pozostała część zadania to skrypt

Projekt jest współfinansowany przez Unię Europejską w ramach środków Europejskiego Funduszu Społecznego 5 CYKL KOLBA I ODPOWIADAJĄCE IM STYLE UCZENIA SIĘ. WYRÓŻNIONE

już sam sposób jego rozmnażania się je s t niezwykły, rozmnaża się bowiem stale i wyłącznie zapomocą partenogenezy (samca opisywanego owada dotychczas jeszcze