Władysław Miziołek
Biuletyn ekumeniczny
Collectanea Theologica 38/3, 115-134
BIULETYN EKUMENICZNY
Zawartość: I. WIADOMOŚCI Z POLSKI. 1. Tydzień Powszechnej m odli tw y o Jedność Chrześcijan w W arszawie. 2. Tydzień Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan w Polskiej Radzie Ekumenicznej. II. WYDARZENIA, DOKUMENTY, WYPOWIEDZI. 1. Spotkanie Paw ła VI i A tenagorasa I w Stam bule w lipcu 1967 r. 2. Spotkanie A tenagorasa I z Paw łem VI w Rzymie w październiku 1967 r. 3. Protestanckie świadectwo podczas III Międzynarodowego Kongresu Katolickiego Laikatu. 4. R efleksje ekum e niczne nad rocznicą Reform acji. 5. Znam ienny trójgłos o drogach rozwoju
ekumenizmu. 6. K. R ahner k rytykuje nowy program studiów teologicznych*.
I. WIADOMOŚCI Z POLSKI
1. Tydzień powszechnej m odlitw y o jedność chrześcijan w W arszawie
Tegoroczny Tydzień Powszechnej Modlitwy o Jedność Chrześcijan w W ar szawie zapoczątkowali OO. Dom inikanie w kościele św. Jacka przy ul. F reta 10, dnia 14 stycznia, Mszą św. koncelebrow aną przez 9-ciu Ojców Zakonu Kaznodziejskiego.
Po Mszy św. odbyło się nabożeństwo Słowa Bożego z czytaniam i b iblijny mi, śpiewem psalm ów przez młodzież akadem icką oraz kazaniem , przygoto wanym przez duchownego jednego z Kościołów chrześcijańskich, a odczyta nym przez kapłana miejscowego klasztoru.
Uroczystości przewodniczył Prow incjał Zakonu Dominikanów w Polsce — O. Krzysztof K a s z n i c a .
18 stycznia b. roku odbyło się nabożeństwo ekumeniczne w kościele św. Kazim ierza u SS Sakramentek, Rynek Nowego Miasta.
Mszę św. koncelebrowaną odpraw ili OO. Dominikanie, homilię wygłosił ks. d r W ładysław M i z i o ł e k , przewodniczący Ośrodka dla Spraw Jedności Chrześcijan przy W arszawskiej K urii M etropolitalnej.
W niedzielę 21-go stycznia zostało odprawione nabożeństwo o jedność chrześcijan w kościele św . Jakuba, przy PI. Narutowicza. L iturgię E uchary styczną spraw ow ali OO. Bazylianie w obrządku grecko-katolickim . Głównym celebransem był O. Paw eł P u s z k a r s k i . K azanie wygłosił O. Jozafat R o m a n e k, prow incjał Zakonu Bazylianów w Polsce.
24-go stycznia odbyło się dekanalne nabożeństwo ekumeniczne w kościele św . M ichała na Mokotowie. Mszę św. celebrował ksiądz dziekan Antoni C z a r n e c k i , kazanie wygłosił ksiądz dr Zbigniew K a m i ń s k i .
Na zakończenie Tygodnia Powszechnej Modlitwy o Jedność w kościele św. Marcina u Sióstr Franciszkanek, Służebnic Krzyża, ul. Piw na 9/11 uroczy stą Mszę św. odpraw ił ks. dr W ładysław M i z i o ł e k , kazanie wygłosił ks. dr Leszek K u c . Po Mszy św. przem ówił celebrans.
♦ R ed ak to rem niniejszego biuletynu jest ks. W ładysław M i z i o ł e k , W arszawa.
Dorocznym zwyczajem zakończono ekumeniczne spotkania styczniowe wspólną uroczystością „Opłatka” dn. 29-go stycznia w sali K urii M etropoli talnej p. w. św. Jana. Na wieczór składały się słuchowisko SS. Diakonis p.t. „Zatopione Dzwony” oraz kukiełki i śpiewy w ykonane przez grono młodzieży akadem ickiej. Spotkaniu patronow ał ks. bp Jerzy M o d z e l e w s k i , przewodniczący Kom isji Ekumenicznej Episkopatu. N aw iązując w swo im przemówieniu do treści słuchowiska i śpiewów, dał ks. Biskup wyraz nadziei, że miłość chrześcijańska przezwycięży w szystkie trudności na drodze ku zjednoczeniu oraz złożył serdeczne życzenia ekumeniczne, dzieląc się opłatkiem z w szystkim i obecnymi na sali.
S. JOANNA LOSSOW, WARSZAWA
2. Tydzień Pow szechnej M odlitw y o Jedność w Kościołach zrzeszonych w Polskiej Radzie Ekum enicznej
Kościoły zrzeszone w Polskiej Radzie Ekumenicznej uzgadniają zwykle między sobą term iny i porządek nabożeństw ekum enicznych w Tygodniu Modlitwy o Jedność Chrześcijan. Tak było i w roku obecnym. Na podstawie m ateriałów przysłanych przez Komisję W iary i U stroju Światowej Rady Kościołów w Genewie (ustalonych wspólnie z ośrodkiem katolickim w Lyonie dla wszystkich kościołów chrześcijańskich) opracowano i wydano drukiem program Tygodnia dla wszystkich polskich w spólnot chrześcijańskich należą cych do P.R.E. Tegoroczne hasło tygodnia brzm iało: „Ku chwale Jego M aje sta tu ” (Ef. 1, 14), dlatego też tem aty przemówień w czasie nabożeństw dotyczyły chwały Bożej w aspekcie ekumenicznym.
W W arszawie nabożeństw a ekumeniczne Kościołów zrzeszonych w P.R.E. odbyły się w następujących dniach:
18. 01. 68 — Kościół E w angelicko-R eform ow any (kalwiński), al. Św ier czewskiego 74. — Nabożeństwu przewodniczył duchowny tegoż Kościoła ks. Bogdan T r a n d a , kazanie wygłosił rektor Ch. A. T. ks. prof. dr W alde m ar G a s t p a r y z Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego.
19. 01. 68. — K ościół M etodystyczny, ul. Mokotowska 12. — Nabożeństwo prow adził duchowny miejscowego Kościoła doc. dr Witold B e n e d y k t o w i c z, przem aw iał ks. Senior Ryszard T r e n k l e r z Kościoła Ewange
licko-Augsburskiego.
20. 01. 68. — Zjednoczony Kościół Ew angeliczny, al. Jerozolim skie 999/37. — Nabożeństwo prow adził przewodniczący miejscowego Kościoła prezes Stanisław K r a k i e w i c z , jedno przem ówienie wygłosił ks. Zdzisław T r a n d a z Kościoła Ewangelicko-Reformowanego, drugie b ra t Zdzisław R e p i s z z miejscowego Kościoła.
21. 01. 68. — K ościół Połsko-K atolicki, ul. Szwoleżerów 4. — Nabożeństwo celebrował biskup tegoż Kościoła ks. J. P ę k a l a , przem aw iał zaś ks. Jan N i e w i e c z e r z a ł , superintendent Kościoła Ewangelicko- Reformowanego i prezes P.R.E.
22. 01. 68. — K ościół Praw osław ny, ul. Świerczewskiego 52. — Nabożeń stwo, w obecności m etropolity S t e f a n a , celebrował ks. A tanazy S e- m e n i u k, a kazanie wygłosił ks. d r Aleksy S z e w i e 1, obaj z Kościoła Prawosławnego, na końcu zaś nabożeństwa przem aw iał ks. rektor W aldem ar G a s t p a r y .
23. 01. 68. — Starokatolicki K ościół M ariawitów, ul. Wolska 186. — Nabo żeństwo odpraw iał biskup tegoż Kościoła ks. Ignacy G o ł ę b i o w s k i , prze m aw iał zaś ks. doc. d r Jerzy K l i n g e r z Kościoła Praw osław nego, pro rektor Ch.A.T.
24. 01. 68. — P olsk i K ościół Chrześcijan Baptystów, ul. Waliców 25. — Nabożeństwu przewodniczył zwierzchnik tegoż Kościoła ks. A leksander K i r- c u ń , kazanie wygłosił ks. Antoni N a u m c z y k z Kościoła Polsko-K atolic- kiego.
25. 01. 68. — K ościół E w angelicko-A ugsburski, pl. Małachowskiego. — N a bożeństwo prow adził m iejscowy proboszcz ks. Senior Ryszard T r e n k l e r , przem aw iał zaś duchowny tegoż Kościoła ks. W aldem ar P r e i s s.
Na w ielu z wymienionych nabożeństw byli obecni przedstaw iciele Kościoła Rzymsko-Katolickiego, łącząc się w ogólno-chrześcijańskiej m odlitw ie o jed ność wszystkich wyznawców Chrystusa.
S. JOANNA LOSSOW, WARSZAWA
II. WYDARZENIA, DOKUMENTY, WYPOWIEDZI
1. Spotkanie Paw ła VI i A tenagorasa I w Stam bule w lipcu 1967 r.
J a k powszechnie wiadomo P a w e ł VI i A t e n a g o r a s I spotkali się przed czterem a laty, w styczniu 1964 r., w Jerozolim ie. Choć nieoficjalnie mówiło się w tedy o pielgrzym ce Ojca św. do Ziemi Św iętej, nie było dla nikogo tajnym , że ponad w zględam i pobożności górowały względy ekum e niczne i chęć naw iązania dialogu z p atriarch ą K onstantynopola. Podróż do T urcji 25 i 26 lipca ub. r. jest konsekw encją ekumenicznego zaangażowania się P a w ł a VI i jego pragnienia doprowadzenia jak najszybciej do zjedno czenia Kościołów W schodu i Zachodu, dwu Kościołów siostrzanych.
W przeszłości w w ieku VI, VII i VIII czterech papieży odbyło podróż do K onstantynopola z m isją polityczną od królów gockich do cesarza, lub wzywani przez cesarza w upokarzających w prost w arunkach. Obecnie czasy gruntow nie się zmieniły: cesarstw o wschodniorzym skie dawno już upadło (1453 r.), K onstantynopol stał się m iastem tureckim , p atriarch a dawnego Carogrodu posiada pod swą jurysdykcją coraz m niej w iernych, a jego znaczenie opiera się na tradycji. Choć bowiem z biegiem w ieków daw ne p a triarch aty wschodnie podzieliły się na szereg Kościołów autokefalicznych, p a tria rc h at K onstantynopoliński zachował swoje pierw szeństw o wśród innych p atriarch ató w Wschodu. W prawdzie K onstantynopol był jednym z najm łod szych p atriarchatów starożytności chrześcijańskiej, ale znajdow ał się on w stolicy cesarstw a, w Nowym Rzymie, dokąd nad Bosfor przeniósł cesarską stolicę K onstantyn Wielki. Ponadto A t e n a g o r a s cieszy się dużym au to ry tetem ze względu na swoje w łasne w alory hum anistyczno-religijne. Jego działalność ekum eniczna jest szczególnie żywa i wszechstronna: bierze udział w pracach Światowej Rady Kościołów nad zbliżeniem i zjednoczeniem całego chrześcijaństw a, pracuje zarazem nad wzmocnieniem więzów jedności wszystkich Kościołów praw osław nych, wreszcie mimo początkowych zwłasz cza trudności wszedł na drogę zbliżenia z Kościołem rzym skokatolickim .
Przed kilkunastu jeszcze laty podróż papieża do patriarch y K onstantyno pola, i to uprzedzająca w izytę tego ostatniego w Rzymie, była nie do pom y ślenia. P atriarch a A t e n a g o r a s w spom inał kilkakrotnie już przedtem o swej chęci odwiedzenia P a w ł a VI, ale różne przeszkody ze strony p ra w osławnej tam ow ały jego chęci. W wywiadzie udzielonym greckiem u dzien nikowi „TO VIMA” w r. 1962 p atriarch a A t e n a g o r a s w spom niał w sp ra wie swej zamierzonej podróży do Rzymu, że w pierw trzeba na to zgody wszystkich Kościołów praw osław nych oraz zapewnienia, że papież ze swej strony złoży rew izytę patriarsze w jego rezydencji w Fanarze w Stam bule. Otóż P a w e ł VI uprzedził te w szystkie trudności i zastrzeżenia co do
dobrej woli Rzymu. Jego podróż do Turcji jest w yrazem właściwej mu pokory, której tak często daje wyraz, oraz potw ierdzeniem praw dziw ej woli ekum enicznej Kościoła rzym skokatolickiego i jego nowej postaw y wobec innych Kościołów chrześcijańskich.
Podróż Ojca św. do T urcji w ypadła w „Roku W iary” — w 1900-ną rocz nicę męczeńskiej śmierci apostołów P iotra i Paw ła. W ydaje się, że papież chciał odwiedzić także drugą stolicę p atriarch atu na Wschodzie — starożytną Antiochię w Syrii, gdzie przebyw ał również św. P iotr i św. Paweł, ale w a ru n k i na to nie pozwoliły. Ojciec św. odwiedził więc poza Konstantynopolem starożytny Efez — m iasto IV-go Soboru Powszechnego i stolicę biskupią św. Jan a Apostoła. W spom inał ponadto w swoich licznych przemówieniach wygłoszonych podczas podróży do T urcji o dwóch innych m iastach pierwszych soborów, mianowicie Nicei i Chalcedonie.
Spośród w ielu przem ówień i dokumentów, w jakie obfituje podróż P a w ł a VI w lipcu ub. r., zamieszczamy trzy najważniejsze:
1) przem ówienie P a w ł a VI podczas spotkania z A t e n a g o r a s e m I w katedrze praw osław nej,
2) odpowiedź patriarch y na przem ówienie papieża,
3) pisem ną deklarację P a w ł a VI, odczytaną w katedrze katolickiej przez biskupa W i l l e b r a n d s a i wręczoną A t e n a g o r a s o w i I.
P r z e m ó w i e n i e P a w ł a VI
Upłynęło już przeszło trzy lata, ja k Bóg w swojej nieskończonej dobroci pozwolił nam spotkać się na tej świętej ziemi, gdzie C hrystus założył swój Kościół i przelał za niego swą krew . Przybyliśm y tam obydwaj jako piel grzymi ku tem u miejscu, gdzie został ustaw iony chw alebny krzyż naszego Zbawiciela i skąd „podniesiony z ziemi, przyciąga on w szystkich ku sobie” (J 12, 32). Dziś ta sam a miłość Chrystusa i jego Kościoła prow adzi Nas na nowo jako pielgrzym a do tego szlachetnego k raju, gdzie następcy aposto łów gromadzili się niegdyś w Duchu Świętym, aby świadczyć o wierze Kościoła. Mamy na myśli cztery w ielkie Sobory powszechne w Nicei, Kon stantynopolu, Efezie i Chalcedonie, których ojcowie nie w ahali się porów ny wać z czterem a ewangeliam i. Były to pierwsze zdarzenia, gdy spotykali się, przychodząc z całego św iata chrześcijańskiego. Ożywieni tą samą miłością braterską, dali naszej w ierze ten wyraz, którego bogactwo i treść karm ią jeszcze .w naszych czasach w iarę i czułą kontem plację w szystkich chrześcijan.
Czy nie ma znaku Bożej Opatrzności w fakcie, że ta pielgrzym ka jest dla nas upragnioną okazją do urzeczyw istnienia owego „Do zobaczenia”, które w ym ieniliśm y w Jeruzalem wtedy, gdy Wasza Świątobliwość nam powie dział, że „szukając naszego wzajemnego spotkania, znaleźliśmy razem P an a”? Czy sekret naszego spotkania, postępujące odnajdyw anie się naszych Kościo
łów nie jest tym nieustannym poszukiwaniem Chrystusa, wierności wobec Chrystusa, które każą nam zbiegać się w Nim? Na początku tego roku, gdy święcimy X IX stulecie najwyższego świadectwa w iary apostołów Piotra i Paw ła, odnajdujem y się, aby wymienić na nowo pocałunek miłości b ra te r skiej, tu gdzie nasi ojcowie w w ierze spotykali się, aby wyznawać jednym sercem świętą, niepodzielną i w spółistotną Trójcę.
W świetle naszej miłości do C hrystusa i miłości bratniej odkryw am y jeszcze bardziej głęboką tożsamość naszej w iary, a różnice, jakie między nam i jeszcze istnieją, nie powinny stanowić przeszkody w pojm owaniu tej głębokiej jedności. Zresztą miłość powinna nas w spierać obecnie, jak pom a gała H i l a r e m u i A t a n a z e m u w rozeznaniu tożsamości w iary poza różnicą słownictwa w chwili, gdy poważne rozdźwięki dzieliły episkopat chrześcijański. Czy sam św. B a z y l i , w swej miłości pasterskiej, nie bronił
autentycznej w iary w Duchu Świętym , unikając używ ania pew nych w y razów, które — niezależnie od ich poprawności — mogły stanow ić okazję zgorszenia dla części ludu chrześcijańskiego? A św. C y r y l z A leksandrii, czy nie zdecydował się w 433 r. pozostawić na boku swoją ta k w spaniałą teologię, ażeby pogodzić się z J a n e m z Antiochii, upewniwszy się, że poza różniącym i się w yrażeniam i ich w iara była identyczna?
Czy nie jest to płaszczyzna, gdzie dialog chrześcijańskiej miłości może z korzyścią szerzyć się, usuw ając z powodzeniem przeszkody i otw ierając drogi do pełnej w spólnoty w iary w praw dzie? Odnalezienie się jednym pośród różnorodności i wierności może być tylko dziełem Ducha Miłości. Jeśli w y m aga się jedności w iary dla pełnej wspólnoty, różnorodność zwyczajów nie jest przeszkodą, lecz rzecz m a się w prost przeciwnie. Św ięty I r e n e u s z , „który cieszył się dużą sławą, bo głosił pokój swoim im ieniem i swoim postępow aniem ” ( E u z e b i u s z , Hist. eccl., V, 24, 18) czyż nie mówił, że różnica zwyczajów „potwierdza zgodność w iary ” (ib. 13)? Jeśli zaś chodzi 0 A u g u s t y n a , wielkiego doktora Kościoła Afryki, w idział on w różno rodności zwyczajów jeden z rysów piękności Kościoła Chrystusowego (Ep. 14, 32).
Miłość pozwala nam lepiej uświadom ić sobie sam ą głębię, naszej jedno ści w tej naw et chwili, gdy boleśnie odczuwamy aktualną niemożliwość u j rzenia, aby *ta jedność ukazała się w koncelebracji, i pobudza nas do uczy nienia wszystkiego, aby przyśpieszyć nadejście tego dnia Pana. W idzimy teraz jaśniej, że na kierow ników Kościołów, na ich hierarchię spada zadanie kiero w ania Kościołów na drogę, k tó ra doprowadzi do pełnej poszukiw anej w spól noty. Pow inni to czynić, poznając się i uznając się w zajem nie za pasterzy części owczarni Chrystusow ej sobie powierzonej, troszcząc się o spoistość 1 w zrost ludu Bożego i unikając wszystkiego, co mogłoby go rozproszyć albo wprow adzić zamieszanie w jego szeregach. W ten sposób już teraz i przez taki w łaśnie w ysiłek możemy składać świadectwo bardziej skuteczne w imię C hrystusa, który chciał, abyśm y byli jedno i aby św iat mógł uwierzyć.
Miłość jest koniecznym środkiem życiowym dla rozw oju w iary, a w spól nota w wierze jest w arunkiem pełnego ujaw nienia się miłości, w yrażającej się w koncelebracji.
Oby Pan, który po raz drugi dał nam możność w ym ieniania pocałunku swej miłości, oświecił nas i prow adził nasze kroki i nasze w ysiłki ku dniowi tak bardzo upragnionem u. Oby spraw ił, abyśm y coraz bardziej byli ożywieni jedynie troską wiernego w ypełnienia jego woli co do Kościoła, aby nam udzielił żywego pragnienia tej jednej koniecznej rzeczy, której wszystko pozostałe powinno być podporządkow ane czy poświęcone. W tej nadziei, jak rów nież z „miłością nie u daw aną” (Rz 1, 29) obejm ujem y Was „świętym pocałunkiem ”.
O d p o w i e d ź p a t r i a r c h y A t e n a g o r a s a p a p i e ż o w i P a w ł o w i VI
W asza Świątobliwość i um iłow any w Chrystusie Bracie.
Niech będzie chw ała Bogu, tw órcy wszelkich cudów, który uznał nas dziś, Nas i hierarchię, duchowieństwo i lud nas otaczający, dołączający się do naszej m odlitw y wespół z naszym i świętym i braćm i kierow nikam i praw o sław nych Kościołów lokalnych i czcigodnymi braćm i innych Kościołów chrześcijańskich — godnymi przyjęcia z miłością bez granic i z w ielkim sza cunkiem Waszą najdroższą i najczcigodniejszą Świątobliwość, przybyw ającego tu z pocałunkiem od starożytnej Romy dla jej młodszej siostry. W itam y Cie bie, najczcigodniejszy następco Piotra, biorący od Paw ła imię i postępowanie, w ysłanniku miłości, jedności i pokoju. Oddajemy Ci, na samym łonie Kościo ła, pocałunek miłości C hrystusa.
R adują się z Nami apostołowie P io tr i A ndrzej, którzy byli braćm i, a do ich radości dołącza się chór świętych ojców, z zachodu i ze wschodu, z pół nocy i południa, którzy poświęcili swoje życie dla świadectw a wspólnej w iary niepodzielnego Kościoła i dla uświęcenia swej koncelebracji na jego łonie, Jak również ze wszystkim i pokoleniam i, które wzdychały za ujrzeniem tego dnia. Dziękujem y Ci za ten w ielki gest względem naszego drogiego k ra ju i naszego Kościoła.
Św ięty Bracie,
Z stępując w pokoju z góry Oliwnej, jako z pierwszego stopnia pojedna nia, i kierując się ku Emaus, krocząc ze zm artw ychw stałym Panem i m yśląc 0 łam aniu chleba, przeszliśm y naszą drogę aż do tego dnia, prow adząc dialog w miłości. Nasze serca gorzały i P an nie opuścił nas.
W edług jego pełnego praw dy słowa: „Oto ja jestem z w am i” (Mt 28, 20), prow adził on nas z etapu do etapu i staw iał nas przed bolesnym i znakam i naszej wspólnej historii. To on kazał nam usunąć od siebie spośrodka Kościo ła i jego pamięci zasłonę rozdziału. Uczyniliśmy to na m iarę naszej słabości. Lecz nasz wspólny i jedyny Pan, który daje ponad to, co możemy sami pojąć, błogosławił i powiększał m iarę swych darów dla swego Kościoła i dla nas samych. I oto w brew w szelkiem u oczekiwaniu ludzkiem u znajduje się pośród nas biskup Rzymu, pierwszy pod względem czci pośród nas, „ten, k tó ry przewodniczy w m iłości” (I g n. A n t., List do Rz. w stęp, PG 5, 801). I oto jesteśm y razem obaj, wobec naszej wspólnej i św iętej odpowiedzialności w stosunku do Kościoła i św iata.
K u czemu i w jak i sposób będziemy odtąd kontynuow ać naszą drogę? Ten cel, jak ścieżki, k tóre tam prowadzą, są w ręku Boga. Lecz to nie ja, to P an powiedział: „Aby wszyscy byli jedno” (J 17, 21).
Posłuszni jego słowu i jego woli zdążamy do jedności w szystkich, do p e ł nej wspólnoty miłości i w iary, zrealizowanej w koncelebracji wspólnego k ie licha Chrystusowego, w upragnionym oczekiwaniu i nadziei Tego, który przyjdzie dokonać czasów i historii, sądząc żywych i um arłych.
W jaki sposób będziemy iść dalej naszą drogą?
W edług Nas, stosownie do świadomości i do woli w szystkich katolików 1 w szystkich praw osław nych, znaczonej po jednej i drugiej stronie objaw am i życzliwości hierarchii, duchow ieństw a i w iernych, których głos w tym cza sie jest dla nas cennym przew odnikiem i pociechą. Postępując tak naszą dro gą, m yślim y pokornie, że odpowiemy na nieuniknione żądania obecnej godzi ny, — historii, której Bóg pozostaje m istrzem .
Wezwani do posługiw ania Panu, jego Kościołowi i całem u św iatu, w spół pracujm y zatem z planem Boga, który pozostawia dziewięćdziesiąt dziewięć owieczek, aby zbawić jedną, która się oddaliła (Mt 18, 11), wobec której jesteśm y zobowiązani do wspólnej troski i do wspólnego świadectwa.
Tymczasem zacznijmy od siebie samych. S kładajm y wszystkie możliwe ofiary i usuw ajm y w zajem nie, z całkowitym wyrzeczeniem się, wszystko to, co w przeszłości zdawało się przyczyniać do nienaruszalności Kościoła, lecz co w rzeczywistości zmierzało do stw orzenia podziału trudnego do przezw y ciężenia. B udujm y Ciało Chrystusa, łącząc to, co jest podzielone i zgrom adza jąc na nowo to, co jest rozproszone (Liturgia św. Bazylego).
Z ajm ijm y się zatem pilnie, przez wzajem ne czyny Kościołów, gdzie to jest możliwe, łączeniem tego, co jest podzielone, w stanowczym rozeznaniu w spól nych elem entów w iary i przepisów kanonicznych.
W ten sposób prow adźm y dialog teologiczny według zasady pełnej w spól noty tego, co jest podstaw ow e dla w iary i dla wolności m yśli teologicznej, duchowej i twórczej, natchnionej przez wspólnych Ojców, w różnorodności miejscowych zwyczajów dopuszczanej przez Kościół od sam ych początków.
świę-tych Kościołów, lecz także wyższą posługę: poświęcenie siebie samych i wszystkich wespół dla w szystkich innych braci chrześcijan, służąc p rzy k ła dem i czynem w w ypełnieniu pełnej woli Pana, dojścia w szystkich chrześci jan do jedności, aby św iat uw ierzył w posłannictwo C hrystusa od Ojca.
Lecz nasze zam iary sięgają jeszcze dalej. Będziemy m ieli na względzie tych wszystkich, którzy w ierzą w Boga, Stworzyciela człowieka i w szechśw ia ta, a w spółpracując z nimi, będziem y służyć w szystkim ludziom bez różnicy rasy, religii i poglądów, aby w spierać dobro i pokój w świecie i u trw alać na ziemi Królestwo Boże.
W pełni takich uczuć i myśli, w itam y przybycie Waszej Świątobliwości na nasz Wschód, jako nową jutrzenkę wspaniałego dnia Pańskiego w historii naszych dwu Kościołów Rzymu i Konstantynopola, św iata rzym sko-katolickie go i św iata prawosławnego, całego chrześcijaństw a i całej ludzkości.
Bądź pozdrowiony, Bracie, k tó ry przybyłeś w imię Pańskie. D e k l a r a c j a P a w ł a VI w r ę c z o n a
A t e n a g o r a s o w i I
Na początku „Roku W iary” obchodzonego ku czci 19-go stulecia m ęczeń stw a świętych apostołów P io tra i Paw ła, My, P a w e ł , biskup Rzymu i gło wa Kościoła katolickiego w przekonaniu o Naszym zadaniu podejm ow ania wszystkiego, co może służyć powszechnem u świętem u Kościołowi C hrystusa, spotykam y się ponownie z naszym um iłow anym bratem A t e n a g o r a s e m , arcybiskupem praw osław nym K onstantynopola i p atriarch ą ekumenicznym , ożywieni gorącym pragnieniem ujrzenia urzeczyw istnienia się m odlitw y P a na: „Aby stanow ili jedno, ta k jak My jedno stanow im y. J a w nich, a Ty w e m nie. Oby się ta k zespolili w jedno, aby św iat poznał, żeś Ty m nie posłał” (J 17, 22—23).
Pragnieuie to ożywia zdecydowaną wolę uczynienia wszystkiego, co jest w Naszej mocy, aby przyśpieszyć ten dzień, kiedy między Kościołem Zacho du i Wschodu zostanie przyw rócona pełna wspólnota, w perspektyw ie zjedno czenia w szystkich chrześcijan, co pozwoli Kościołowi skuteczniej świadczyć, że Ojciec posłał swojego Syna na świat, ażeby w Nim wszyscy ludzie stali się dziećmi Bożymi i żyli jako bracia w miłości i pokoju.
Przekonani, że „nie dano ludziom pod niebem żadnego innego imienia, w którym m oglibyśmy być zbaw ieni” (Dz. 4,12) i które mogłoby im dać p ra w dziwe braterstw o i pokój, jesteśm y posłuszni posłannictw u, które umiłowany uczeń Ja n przesłał z Efezu do Kościołów Azji: „Oznajmiamy i wam, cośmy u jrzeli i słyszeli, abyście i wy m ieli duchową łączność z nami. My zaś m am y duchową łączność z Ojcem i z Jego synem Jezusem C hrystusem ” (1 J 1,3).
Co apostołowie widzieli, słyszeli i nam przekazali, otrzym aliśm y za łaską Bożą w wierze. Przez chrzest „jesteśm y jedno w C hrystusie Jezusie” (Gal 3, 28). Na mocy sukcesji apostolskiej, kapłaństw o i eucharystia łączą' nas b a r dziej głęboko (por. Dekr. U nitatis redintegratio, 15). Taka jest głęboka i t a jemnicza wspólnota, k tóra istnieje między nami: uczestnicząc w darach Bo ga danych Jego Kościołowi, jesteśm y włączeni we w spólnotę z Ojcem przez Syna w Duchu Świętym . Staw szy się rzeczywiście synam i w Synu (por. 1 J 3. 1—2), staliśm y się także rzeczywiście i mistycznie braćm i jedni drugich.
W każdym Kościele lokalnym dokonuje się m isterium miłości Bożej i czy nie jest to podstaw ą dla tradycyjnego tak pięknego w yrażenia, w edług k tó rego Kościoły lokalne zwykły nazywać się Kościołami siostrzanym i (por. Dekr.
Unitatis redintegratio, 14)? Tym życiem Kościoła siostrzanego żyliśmy poprzez
w ieki, odbyw ając w spólnie sobory powszechne, które broniły depozytu w ia ry przeciwko wszelkim zniekształceniom .
Obecnie po długim okresie podziału i wzajemnego niezrozum ienia się, Pan pozwolił nam odnaleźć się na nowo jako Kościoły siostrzane w brew
przeszkodom, które zostały wzniesione między nam i. W św ietle C hrystusa w i dzimy, jak palącą jest konieczność pokonania tych przeszkód, aby doprow a dzić do pełni i doskonałości wspólnoty, tak już bogatej, k tó ra istnieje między nam i. Ponieważ, po jednej i po drugiej stronie, w yznajem y „podstawowe do gm aty chrześcijańskiej w iary o Trójcy św. i o Słowie Bożym, które przyjęło ciało z M aryi Dziewicy”, tak, jak „określono na soborach powszechnych od bytych na W schodzie” (por. Dekr. Unitatis redintegratio, 14) i ponieważ m a my wspólnie praw dziw e sakram enty i kapłaństw o hierarchiczne, należy dą żyć na pierwszym miejscu, abyśm y w posługiwaniu naszej świętej w iary p ra cowali w sposób b ratersk i celem znalezienia odpowiednich i stopniowych form dla rozwoju i urzeczyw istniania w życiu naszych Kościołów wspólnoty już istniejącej, choć jeszcze niedoskonałej.
Trzeba następnie, tak po jednej i jak i drugiej stronie, przez w zajem ne kontakty posunąć naprzód, pogłębić i dopasować form ację duchowieństwa, pouczenie i życie ludu chrześcijańskiego. Chodzi o to, aby poprzez lojalny dialog teologiczny umożliwić przez przywrócenie braterskiej miłości w zajem ne poznanie się i szacunek przy zachowaniu praw ow itej różnorodności tr a dycji liturgicznych, duchowych, dyscyplinarnych i teologicznych (Por. Dekr.
Unitatis redintegratio, 14—17), aby dojść do zgody w szczerym w yznawaniu
całej objawionej praw dy.
Aby utrw alić wspólnotę jedności i strzec jej, trzeba istotnie wystrzegać się, aby „nie* nakładać żadnego ciężaru, oprócz tego, co konieczne” (por. Dz 15, 28; Dekr. Unitatis redintegratio, 18).
W nadziei i miłości, opierając się na nieustannej m odlitw ie błagania, ożywieni wyłącznie pragnieniem jedynej rzeczy koniecznej (por. Łk 10, 42) i zdecydowani podporządkować jej wszystko, prow adźm y dalej i w zm acniaj my nasz pochód in nomine Domini.
Paw eł P. P. VI.
OPR. KS. WŁADYSŁAW MIZIOŁEK, WARSZAWA
2. SPOTKANIE ATENAGORASA I Z PAWŁEM VI w R zym ie w październiku 1967 r.
Będąc na jesieni ub. r. w Rzymie, interesow ałem się nie tylko kongresem laikatu, lecz również spraw am i ekumenicznymi. Ponieważ jednak były to spotkania i obserwacje doraźne czy przypadkowe, dlatego i wiadomości moje na ten tem at będą raczej fragm entaryczne.
Zagadnienie ekum eniczne jest dziś we wszystkich Kościołach i W spólno tach chrześcijańskich żywym; omawia się je w setkach książek, poświęca się ruchow i ekum enicznem u i teologii ekumenicznej dziesiątki czasopism, urządza się liczne spotkania. Można powiedzieć, że współczesnym wysiłkom ekum e nicznym w sposób symboliczny przewodniczy postać zmarłego papieża J a n a X X III. Nie chodzi tu przytem tylko o takie fakty, jak skierow anie całego Kościoła katolickiego na tory ekumeniczne, zwołanie Soboru powszechnego o nastaw ieniu ekum enicznym , ofiarowanie swojego życia za jedność Kościoła — raczej cała osobowość J a n a X X I I I była na w skroś hum anistyczna i ot w arta ku w szystkim ludziom. Na jego grobie w podziem iach w atykańskich przew ijają się dziś tłum y ludzi w szystkich wyznań,, jak również ludzie nie^ wierzący, którzy swoją obecnością lub m odlitw ą świadczą o żywej pamięci o zm arłym i jego duchowej obecności wśród nas. K aplica z grobem J a n a X X I I I pokryta jest zawsze żywymi kw iatam i, co nadaje jej ch arak ter in tymności i życia.
Kluczem do prawdziwego ekum enizm u są słowa p atriarchy M a x i m o s a IV: „Zgubiła nas pycha — u ra tu je miłość”. Aby jednak upragniona jedność w szystkich Kościołów i W spólnot chrześcijańskich stała się punktem zw rot
nym w dziejach chrystianizm u i pożytkiem dla całej ludzkości, m uszą te w szystkie społeczności religijne odnowić się wewnętrznie, bo połączenie m ier noty, słabej w iary, konform izm u, wielosłowia, zarozumiałości konfesjonalnej nie nadadzą unii Kościołów oblicza, które by mógło pociągnąć zdechrystiani- zowany św iat do Boga. P am iętajm y o słowach wielkiej konw ertytki i aposto ła robotników we Francji, M adeleine D e l b r e l : „Jeżeli nasze świadectwo jest często tak m ierne, dzieje się to dlatego, że nie uśw iadam iam y sobie do statecznie, że na to, aby być świadkiem, trzeba takiego samego heroizmu, ja kiego wymaga m ęczeństwo”.
Największym moim przeżyciem w czasie pobytu w Rzymie było spotka nie patriarch y A t e n a g o r a s a z papieżem P a w ł e m VI . Msza św. podczas spotkania m iała być koncelebrow ana, zgodnie z uchw ałą soborową co do communicatio in sacris z Kościołami praw osław nym i, ale b rak porozum ie nia p atriarchy A t e n a g o r a s a z patriarchatem m oskiew skim pozbawił tę uroczystość ofiary eucharystycznej. Ja k przy spotkaniu P a w ł a V I z p a triarch ą A t e n a g o r a s e m w Phanarze, tak i w bazylice św. P io tra był zbity tłurp, w ypełniający każdą szczelinę bazyliki, w yczuw ający atm osferę miłości, która prom ieniow ała z tego spotkania, przeryw ający przem ówienia A t e n a g o r a s a frenetycznym i oklaskam i. Nie była to tylko litu rg ia słowa, ale głębokie przeżycie mistyczne w szystkich obecnych. A t e n a g o r a s , który podobnie jak J a n X X I I I rozum ie podstaw y psychologiczne pojednania pragnie najprzód obcowania w miłości. O tw ierając najszersze perspektyw y ekum enizm owi J a n X X I I I podkreślił, że nie jest zawodowym teologiem. A t e n a g o r a s w yraził się żartobliw ie, że „należy w ysłać teologów na bez ludną wyspę i tam niech uzgadniają teksty teologiczne, nie lekceważąc ich różnic, ale szukając tego, co wspólne, w miłości dialogu”.
P a w e ł V I przyjm uje A t e n a g o r a s a w otoczeniu czterech p a tria r chów Wschodnich w atrium bazyliki. Razem zatrzym ują się w kaplicach N aj świętszego Sakram entu i M atki Boskiej. W tym czasie chór śpiewa słowa Ewangelii: „Przykazanie nowe daję wam: abyście się społem miłowali, jakom ja was um iłow ał” (J 13, 34).
Dla podkreślenia charakteru pielgrzym ki A t e n a g o r a s zapala lam pę nad konfesją. Skupione milczenie wiernych, dwa fotele obok stojące dla p a pieża i patriarchy. M odlitwy w iernych odczytane są w siedm iu językach. Dwa razy w czasie liturgii P a w e ł V I i A t e n a g o r a s w ym ieniają pocałunek przyjaźni i pokoju. R eakcja w iernych na ten niebanalny pocału nek, ale obrazujący radość trudów drogi tak długiej i tru d n ej, a uwieńczo nej powodzeniem, była eksplozją głębokiej radości i pełnego zrozumienia wielkości chwili historycznej.
P r z e m ó w i e n i e A t e n a g o r a s a
W Phanarze A t e n a g o r a s podkreślił, że „głos ludu jest naszym cen nym przewodnikiem i pociechą”. Obecnie w czasie liturgii po odmówieniu
Pater Noster p atriarcha wygłosił po grecku przemówienie, które zaczął zw ro
tem: „Święty Bracie w C hrystusie!”. Nazywa podróż papieża do K onstanty nopola (Nowego Rzymu) w ielkim przykładem miłości bratersk iej, dziękuje papieżowi za tę podróż w im ieniu w łasnym i Kościoła konstantynopolskiego. „Przybyw am y do W. Świątobliwości jak b ra t do b ra ta ”. Nazywa papieża: pierwszym wedle czci i porządku w organizmie Kościołów chrześcijańskich rozproszonych po świecie, w yraża się dalej bardzo gorąco o przeróżnych w a r
tościach osobistych oraz działalności P a w ł a VI . Podkreśla udział P a w ł a V I w czasie Soboru W atykańskiego II, zainteresow anie konferencjam i pan- praw osław nym i, konferencjam i Lam beth, zgromadzeniami panchrześcijańskim i i innych Kościołów i w yznań. Nazwał go towarzyszem św. P aw ła. „Stoimy oto tu ta j w tym świętym miejscu, u boku W. Świątobliwości blisko ołtarza i go tujem y się sercem i um ysłem do przyjęcia wspólnej E ucharystii, w uczuciach Chrystusa P ana obm ywającego nogi apostołom. Słyszymy w tej szczególnie świętej chwili w ołania krw i apostołów P iotra i P aw ła oraz głos Kościoła katakum b i męczenników Kolosseum, w zyw ający nas do w yczerpania wszyst-< kich środków w celu dokończenia rozpoczętego świętego dzieła, doskonałego dzieła zjednoczenia podzielonego Kościoła Chrystusowego — nie tylko po to, by spełniła się wola Pańska, ale jeszcze na to, by św iat u jrzał światło tego, co jest, w edług naszego symbolu w iary, pierw szą cechą Kościoła — to znaczy jedności”.
Nie może dziś być Kościoła lokalnego, duszpasterza ani nauczyciela chrześcijańskiego m ającego poczucie odpowiedzialności, który by nie odczuwał najpilniejszej konieczności zaradzenia złu.
„Co nas łączy, jest czymś o w iele większym niż to, co nas dzieli. W ypeł nia nasze serca mocna nadzieja, że cały Kościół katolicki i cały Kościół p ra wosławny w zgodzie i poczuciu odpowiedzialności w stąpią na drogę ku zjednoczeniu”. Należy intensyfikow ać dialog miłości tak, aby uczynić z niego fak t poprzedzający dialog teologiczny.
„Co do dialogu teologicznego, to za zgodą w szystkich skierujem y go z jednej strony ku in terp retacji tego, co jest już w spólnie przeżyw ane w Kościele, z drugiej ku poszukiw aniu w duchu miłości i w duchu budow a nia, oraz w w yrażeniu praw dy w duchu służby tej praw dzie”.
Należy rozróżniać elem enty w iary wspólnie w yznaw anej i to, co stanow i dopuszczalne odrębności. W miłości oczyścimy się z elem entów negatywnych, odziedziczonych po przeszłości.
„Bracie Święty! Oby nasze spotkanie było m iłe Panu, oby było nowym punktem w yjścia dla naszych Kościołów na drodze ku Niem u i ku sobie wzajem nie. Am en.”.
P r z e m ó w i e n i e P a w ł a V I
„Uwolnieni dziś od wszelkich elementów politycznych w działaniu k ie ru jem y się jedynie pragnieniem oczyszczenia naszych dusz w posłuszeństwie wobec praw dy...”
„Prawość naszych intencji, autentyczność naszej decyzji są znakiem dzia łania Ducha Świętego. W arunkiem podstawowym zbliżenia jest w ew nętrzna odnowa Kościoła. Sobór W atykański II jest jednym z etapów tej odnowy. Zbliżeniu służy również i reform a praw a kanonicznego. Ma m iejsce również odnowa w ew nątrz praw osław ia. Program I konferencji na Rodos, której prze wodniczy p atriarch a A t e n a g o r a s , mimo iż wcześniejszy od Vaticanum II, dziwnie był do jego program u zbliżony. N iew iara w świecie dzisiejszym jest czynnikiem przynaglającym nas do jedności. Jest ona może kanałem , przez który Duch Św ięty przem aw ia do Kościołów? Odnowa musi doprow a dzić do umocnienia w iary, do czystszej miłości, do pewniejszej nadziei. U fa my we wspólnotę opartą na posłannictw ie tej sam ej Ewangelii, na praktyce tych samych Sakram entów , jednego i tego samego C hrztu i jednego k ap łań stw a, spraw ującego tę sam ą Eucharystię, jednego episkopatu... Inny jeszcze w arunek podstawowy zjednoczenia to nawrócenie serc, nasłuchiw anie głosu Bożego. Jako synowie w Synu — stajem y się braćm i, Wszyscy święci Wscho
prow adzącą ku jedności”. Uroczystość kończy błogosławieństwo udzielone przez papieża, a następnie przez patriarchę.
Z p r z e m ó w i e n i a p a t r i a r c h y na przyjęciu dla niego zorgani zowanym przez Synod: „Nasza m yśl kieruje się ku w ielkiej i świętej chwili, kiedy biskupi Zachodu i Wschodu, koncelebrujący przy jednym ołtarzu w zniosą kielich Pański w jednej i tej samej Eucharystii... Może ta chw ila jest jeszcze daleka, ale godzina miłości jest już obecna. Przeżyw am y ją dzisiaj”. P atriarch a A t e n a g o r a s pow iedział potem u S. K lary L u b i c h : „było 10 wieków organizacji i dogmatu, 10 wieków schizmy i rozłączeń, teraz będzie okres miłości i pow rót do tego samego kielicha — teologiem będzie C h ry stu s”.
W s p ó l n a d e k l a r a c j a
„Uznając, że w dążeniu ku jedności w szystkich chrześcijan pozostaje jeszcze do pokonania długa droga i że pomiędzy Kościołem rzym skokatolic kim a Kościołem praw osław nym istnieje dotąd wiele punktów do w yjaśnienia i przeszkód do przezwyciężenia, nim nastąpi zjednoczenie w w yznaniu w iary konieczne do przyw rócenia pełnej w spólnoty”, P a w e ł VI i A t e n a g o r a s I w yrażają radość z faktu, że „to spotkanie może sprawić, iż Kościoły
ich odkryją się w zajem nie na nowo w jeszcze większym stopniu, jako Kościo ły siostrzane”. Dalej stw ierdzają, że praw dziw y dialog miłości pomiędzy Kościołami m usi być zakorzeniony w całkowitej w ierności wobec jedynego P a n a naszego Jezusa C hrystusa i we w zajem nym poszanowaniu obopólnych trad y cji. W oświadczeniu swoim P a w e ł VI i A t e n a g o r a s I:
a) zw racają się do rządzących wszystkich i narodów z prośbą, „by poszu k iw ali wszelkich środków, ażeby osiągnąć pokój i sprawiedliwość we w szyst kich k rajach św iata” ;
b) „w yrażają pragnienie, aby podjęta została między obu Kościołami bliż sza w spółpraca na rzecz tych narodów, które cierpią, oraz na rzecz utrw alenia spraw iedliw ości i pokoju w świecie”;
c) podkreślają, że dla jedności m ają duże znaczenie kontakty między kapłanam i katolickim i i praw osław nym i i w yrażają gotowość przestudiow a nia przez obydwa Kościoły konkretnych sposobów dla rozw iązania in teresu jących obydwie strony problem ów duszpasterskich, jak np. m ałżeństw a m ie szane;
d) udzielają swego błogosław ieństw a i poparcia „dla wszystkich wysiłków w e wspólnej pracy profesorów katolickich i praw osław nych” w dziedzinie teologicznej.
D eklaracja kończy się stwierdzeniem , że „duch, jaki powinien ożywiać te w ysiłki, jest duchem w ierności wobec praw dy i duchem wzajemnego zrozu m ienia we wspólnym pragnieniu unikania uraz przeszłości i jakichkolw iek dążeń do dom inacji duchowej czy intelektualnej którejś ze stro n ”.
A. M.
3. Protestanckie św iadectw o podczas III M iędzynarodowego Kongresu K atolickiego Laikatu
Doradca ekumenicznego In sty tu tu w Bossey k/Genew y do spraw roli i p raw w iernych w Kościele i delegat Światowej Rady Kościołów na Mię dzynarodow y Kongres L aikatu Katolickiego w Rzymie dr H ans-R uedi W e- b e r, wygłosił w im ieniu ok. 100 niekatolickich obserw atorów (protestanckich i prawosławnych) na zakończenie obrad Kongresu znam ienne przemówienie, które podajem y poniżej w pełnym przekładzie:
„Niech mi wolno będzie na w stępie dać w yraz m ojem u zdumieniu, że dzięki uchwałom II Soboru W atykańskiego nastąpiły w Kościele rzym sko katolickim tak w ielkie przem iany, które wywołały także i wśród nas, p ro te stantów i praw osław nych, radykalną zmianę w naszych pojęciach o w aszym Kościele i naszym do niego stosunku.
To przeobrażenie naszego stosunku do Kościoła rzym skokatolickiego da się w ykazać w prostym zestaw ieniu rocznic pomiędzy w rażeniam i i przeży ciami tych, którzy uczestniczyli w poprzednim K ongresie laik atu przed 10-ciu laty i są także uczestnikam i obecnego K ongresu. Do takich w łaśnie uczestników należę i ja.
Przed 10-ciu laty siedziałem jako sprawozdawca prasow y na galerii wśród innych przedstaw icieli prasy i czułem się jako jedyny pro testan t wśród 2 000 katolickich uczestników i sprawozdawców nie tylko odosobniony, lecz i zagubiony.
Dziś jestem jednym spośród stu protestanckich i praw osław nych obser w atorów, zaproszonych oficjalnie przez organizatorów Kongresu lub delego w anych przez odnośne niekatolickie Kościoły ekumeniczne. W tej zaś chwili znajduję się wśród uczestników jako jeden z powołanych mówców, który ma zabrać głos na zakończenie Kongresu.
Tym razem tych 100 obserw atorów czuło się na Kongresie jak wśród braci i to do tego stopnia, że już w toku obrad Kongresu mówiliśmy o nim, jako o „naszym” Kongresie. Zawdzięczamy to tej okoliczności, że nie ty łk a zostaliśmy oficjalnie zaproszeni na sam Kongres, lecz w ielu spośród nas brało czynny udział w narodowych przygotow aniach do tego m iędzynarodo wego spotkania, a niektórzy z obserw atorów przybyli na Kongres naw et w charakterze rzeczywistych członków swoich narodowych delegacji K ongre sowych. Zostaliśm y tu wszyscy bez w y jątk u pow itani i przyjęci przez cały Kongres jako przyjaciele i bracia w Chrystusie.
P ragnę przede w szystkim podkreślić trzy nasze wspólne, jako obserw a torów niekatolickich przeżycia, oraz postawić kilka retorycznych pytań pod: adresem Kongresu.
T e m a t y k a K o n g r e s u j e s t t y m r a z e m p r z e g l ą d e m a k t u a l n y c h p r o b l e m ó w ś w i a t a
Przed 10-ciu laty Kongres został zainaugurow any przez uroczystą łaciń ską Mszę św., oraz w stępne przemówienie, a raczej pouczenie Ojca św. p a pieża P i u s a X II. Przem ówienie to było m yślą przew odnią i ram ą w szyst kich przemówień kongresowych, które koncentrow ały się w yłącznie około' spraw y stosunku laik atu do hierarchii kościelnej, oraz m iędzynarodowej akcji w atykańsko-katolickiej przez duże „K ” i poszczególnych narodowych akcji katolickich przez m ałe „k”. Ta dyskusja o w ew nętrznych spraw ach katolic kich swoją tendencją i zakresem zasłoniła i zepchnęła na m argines wszystkie inne spraw y współczesne, jak np. rola Kościoła w świecie w spółczesnym i rola katolików w spraw ach tego św iata.
Obecny Kongres w yglądał całkowicie inaczej. Tym razem nasze wspólne, ludzkie obawy i nadzieje, troski i zadania wobec św iata i na świecie, jako wyznawców Chrystusa, od początku do końca stanow iły treść naszych myśli,, przemówień, dyskusji i uchwał. Można bez przesady powiedzieć, że porządek dzienny tego Kongresu został ustalony przez św iat współczesny i jego a k tu a l ne zagadnienia.
L i t u r g i a ź r ó d ł e m r a d o ś c i i p o k r z e p i e n i a
Drugie niezapom niane w rażenie z obecnego K ongresu wynosim y z jego liturgii i nabożeństw. Przed 10 laty po prostu nie m iałem możności uczest
niczenia w waszych m odlitwach. Nie tylko z powodu nieznajomości języka waszych m odlitw, lecz czułem się także całkowicie wyobcowanym z uroczy stych ceremonii wykonyw anych przez biskupów i księży, które robiły w ra żenie czegoś stojącego poza spraw am i życiowymi.
Tym razem nic nie w yw arło na m nie większego i trwalszego wrażenia, jak nasze wspólne m odlitw y i nabożeństwa. Mówię i pow tarzam w yraźnie i świadomie: „nasze nabożeństw a”, ponieważ tym razem całym sercem m o gliśm y i potrafiliśm y uczestniczyć w pieśniach, modlitwach, czytaniach i roz w ażaniach biblijnych, a także w w yniku tego duchowo się jednoczyć z n a szymi braćm i w M isterium jedności w Chrystusie, w Sakram encie św. przez nich obchodzonym i przyjm ow anym , mimo, niech mi wolno będzie to powie dzieć, głębokiego rozczarowania, że nie wolno nam było w tej mistycznej jedności realnie uczestniczyć. I te wspólne nabożeństwa są najcenniejszym darem i najdroższą pam iątką, które w ielu z nas zabiera ze sobą z tego K on gresu na całe życie. Przeżyliśm y i doświadczyliśmy, że potrafim y mimo wszystko co nas jeszcze na świecie dzieli, we wspólnym nabożeństwie przed kładać Bogu nasze ludzkie troski i nadzieje, radości i sm utki naszego życia na świecie, i że potrafim y otrzym yw ać przebaczenie grzechów indyw idualnych i społecznych i czerpać razem wskazówki ze Słowa Bożego dla wspólnych dróg i wspólnej służby ku pożytkowi człowieka i ludzkości i ku chwale Bożej.
Ufam, że te przeżycia nie tylko nas wzmocniły, lecz i w pewnym stopniu uzdolniły, aby i nadal, oddzielnie i razem, wzmacniać naszą w ierność i w y trw ałość w służeniu wielkim i świętym sprawom, przekazanym przez Boga swemu ludowi.
S t u d i u m B i b l i i i d o j r z a ł o ś ć L a i k a t u
Trzecie wrażenie, tym razem jednak także i krytyczne, zostało wywołane przez dyskusję o obowiązkach i praw ach dojrzałego laikatu.
Już przed 10 laty poruszano powierzchownie ten tem at. Chodziło je d nak tylko o to, aby uform ować laik at na posłusznych i w iernych synów Kościoła i jego hierarchii.
Na tym Kongresie byliśm y ździwieni i zaskoczeni, a czasami naw et za niepokojeni niecierpliwością i śmiałością, a naw et przesadą w żądaniu p raw i przyw ilejów dla laikatu. Pytaliśm y: dokąd ta niecierpliwość i śmiałość w ielu wypowiedzi doprowadzi? Skąd laik at zamierza czerpać k ry teria i w sk a zówki? W skazywano na teksty i uchwały II Soboru W atykańskiego i zaw arte w nich biblijne zasady i nauki. Ale O. C o n g a r zupełnie słusznie w skazał na to, że źródła nie podają laikatow i pełnej, gotowej etyki dla obecności i roli laikatu w świecie. Do dojrzałości laikatu trzeba przede w szystkim pogłębienia w duchu i praw dach biblijnych. Tam m usim y się nauczyć, aby w gorących w alkach życiowych poznawać i realizować wolę Bożą. Nie m oże my czekać na to, kiedy teolodzy i duchowieństwo w naukach i listach pasterskich wskażą nam drogi i sposoby w ypełniania woli Bożej. Ale i one nie pow staną bez szerokiego i czynnego udziału laikatu. Dla osiągnięcia zdolności do takiej w spółpracy trzeba stałego uczestnictwa w litu rg ii kościel nej, czyli uczestniczenia we w spólnym studium biblijnym i charyzm atach, a to w ym aga w ytrw ałości, spokoju i czasu.
W nabożeństwach kongresowych czytaliśmy i rozważaliśm y słowa b ib lij ne Starego i Nowego Testam entu, dotyczące aktualnych zagadnień w spół czesnego świata. Ale nie w ystarcza tylko liturgiczne czytanie tych tekstów. Trzeba w m ałych mieszanych grupach, w skład których wchodzą katolicy,
praw osław ni i protestanci, zarówno świeccy jak i duchowni, studiow ać p raw dy i nakazy biblijne, rozważać je i życiowo konkretyzow ać i nowocześnie w yrażać.
Niestety, ten sposób na tym Kongresie został całkowicie zaniedbany. Można to wytłum aczyć brakiem czasu. Trzeba jednak w tych spraw ach w yraźnie ustalić hierarehię kolejności. Osobiście jestem bezwzględnie prze konany, że takiem u współczesnemu studiow aniu Biblii i szukaniu w niej św iatła, mocy i wspólnego działania, na każdym podobnym K ongresie należy się bezwzględny priorytet. Dopiero na tym tle i na tej drodze znajdziemy sposoby i uzdolnienie do rozpoznawania niew ątpliw ej woli Bożej i zdolności do jej skutecznego w ykonyw ania we w szystkich spraw ach duchowych i świec kich. Bez tego gruntow nego przygotowania biblijnego i teologicznego oba wiam się zbyt niecierpliw ych i nieprzem yślanych reform kościelnych, jako też niecierpliwego i nieprzem yślanego angażowania się Kościoła i wiernych w spraw y świeckie.
I dlatego bardzo pragnę i mam nadzieję, że ta zaniedbana na Kongresie praca zostanie po Kongresie we w szystkich środowiskach narodowych i ko ścielnych podjęta i wykonyw ana.
K i l k a p y t a ń
Na zakończenie niech mi wolno podać kilka pytań, które w toku K on gresu zrodziły się wśród obserwatorów:
1. Kongres stał się dla nas wszystkich w ielkim i niezapom nianym w yda rzeniem. Stało się to nie dlatego, że większa grupa niekatolików spotkała się w bratniej zgodzie z wielkim zgromadzeniem katolickim , lecz że m iędzynaro dowa reprezentacja chrześcijaństw a całego św iata w spólnie rozpracow ała i rozpoznała współczesne zagadnienia świata. P otrafiliśm y te zagadnienia zgodnie rozpatryw ać w obliczu Boga i w świetle Jego P raw dy. Potrafiliśm y także od Boga przyjąć w spólne posłannictwo i moc w iary do świadectwa
\ y o b e c świata i wykonać zleconą nam służbę dla ludzkości. To ekumeniczne
przeżycie i zadanie jest ważniejsze, głębsze i powszechniejsze, aniżeli tylko szukanie kościelnej zgody i jedności w w ąskich ram ach ekum eniczno-kon- fesyjnych według w skazań i granic D ekretu o E kum enizm ie.
Skłania mnie to do postaw ienia pytania: czy nie m am y wszyscy zbyt wąskiego i płytkiego pojm ow ania istoty ekum enizm u?
2. Kongres wypowiedział wiele słusznych postulatów wobec Kościoła, w szczególności w spraw ie dostatecznej reprezentacji laik atu we wszystkich instancjach kościelnych. Ale prześladuje mnie przy tym obawa, czy taki urzędowo-kościelny la ik at nie stworzy klerykalnych laików, którzy dla sp ra wy powszechnego ekumenicznego zjednoczenia mogą być więcej przeszkodą, aniżeli pomocą? Czy przez to nie będzie zaniedbana potrzeba powszechnej obecności ludu Bożego nie tylko w Kościele, lecz i na świecie, i nie tylko w spraw ach kościelnych, lecz i świeckich?!
3. Na tym Kongresie wszyscy odczuliśmy i zrozumieliśmy realne znacze nie Chrztu i jego skutki kościelno-duchowe. Zbliżyliśmy się także w poglą dach na istotę Kościoła.
Większość m yśli wypowiedzianych na ten tem at w książce P. T u c c i
The Vision of the Church, oraz w referacie O. C o n g a r a O powołaniu chrześcijan w świecie, stała się, można to bez przesady powiedzieć, wspól
nym przekonaniem w szystkich uczestników i obserw atorów Kongresu. Pozo staje oczywiście jeszcze dosyć różnic doktrynalnych m. in. o istocie i autory tecie Urzędu kościelnego. Byłoby błędem przem ilczanie tych różnic lub ich lekceważenie. Ale mimo to mam y praw o i obowiązek żądania od naszych teologów i władz kościelnych rychłego wyciągnięcia najdalej idących p rak
-tycznych konsekw encji z fak tu uznania Chrztu św. oraz „konsensu” w innych ważnych spraw ach pow ołania chrześcijańskiego. P raktycznie m usi to np. dotyczyć nie tylko spraw y roli laik atu w Kościele, lecz także takich kanonicz nych czy doktrynalnych zagadnień, ja k m ałżeństw a mieszane lub interkom u- nia ze w szystkim i ochrzczonymi chrześcijanam i, podzielającym i w iarę w re alną obecność Chrystusa w Eucharystii.
4. W dyskusji o porządek dzienny i w ytypowanie aktualnych ważnych spraw dla Kościoła odczuwaliśmy wszyscy: katolicy, protestanci i praw osław ni pełną solidarność w naszych przekonaniach i celach. Jesteśm y jednakowo bezradni, żyjemy wszyscy na tym sam ym świecie i w podobnych w arunkach. Podzielamy wszyscy przekonanie, że obecne czasy są wezwaniem, a może i wyzwaniem pod adresem Kościoła do zajęcia konkretnego i wyraźnego stanow iska we wszystkich współczesnych zagadnieniach i określenia swojej roli i swego w yznania w sposób zrozum iały i nowoczesny.
Dlatego też muszę zapytać: czy nie przem inął już czas laickich Kongresów katolickich i czy obecna sytuacja Kościoła i św iata nie wym aga już m iędzy narodowych, chrześcijańskich, ekum enicznych Kongresów laickich, sk ład ają cych się zarówno ze świeckich, duchow ieństw a i hierarchów ?
5. Ostatnie pytanie kieru ję do nas samych, czyli do obserw atorów na Kongresie:
Czy Kościoły nasze: protestanckie i prawosław ne, oraz nasze instytucje ekumeniczne, które nas tu delegowały dojrzały już do tego, aby to ew entu alne wielkoduszne i braterskie zaproszenie przez braci katolików do nas skierow ane usłyszeć i przyjąć?
Oświadczam szczerze, że żywię w ielką obawę, że nasze Kościoły i nasza Ekum enia do tego jeszcze nie dojrzały.
A teraz zwracam się do naszych braci katolików. Śmiem twierdzić, że istnienie naszych Kościołów, w zględnie ich pow stanie w w yniku historycz nych wydarzeń i przem ian przyczyniło się w pewnym stopniu i dopomogło, choć może podświadomie, dla obydwu stron do tego wspaniałego zryw u odno wy i przebudowy, którego świadectwem jest II Sobór W atykański i jego z dnia na dzień rosnące skutki i dojrzew ające owoce.
Dlatego śmiem prosić: Miejcie cierpliwość z nami. Nie zrażajcie się naszą nieufnością i powściągliwością, ale dopomagajcie nam do ich przezwyciężenia przez rów nie radosną i zdecydowaną odnowę!”
tłum aczył Z. M.
4. R efleksje ekum eniczne nad rocznicą reform acji
W listopadzie ub. r. obchodził św iat protestancki 450-lecie Reform acji. Przez długie w ieki patrzył Kościół katolicki na R eform ację jako na żałosne, zdziałane demonicznymi siłam i rozbicie zachodniego chrześcijaństw a, a na twórców Reform acji jako na upartych i zawziętych odstępców, zwalczających Kościół katolicki, a zwłaszcza papiestw o. Sobór W atykański II każe nam spojrzeć na to zdarzenie religijno-historyczne w sposób obiektywny, a przez to bardziej pełny i bardziej praw dziw y.
N iew ątpliw ie R eform acja była zjawiskiem religijnym o olbrzym im zna czeniu. Fakt, że pociągnęła ona za sobą miliony chrześcijan, że idea reform y Kościoła i pow rotu do czystości ew angelii znalazły tak chętny posłuch wśród społeczeństw kończących się wieków średnich, że w chwili obecnej 250 m ilio nów ewangelików uczy się miłości do Chrystusapo przez świadectwo R eform acji i w yraża chrześcijańskiego ducha w form ach przez nią ustalonych, wskazuje, że m am y tu do czynienia nie tylko z protestem przeciw średniowiecznym formom chrześcijaństw a i ówczesnemu stanowi Kościoła katolickiego, ale również z nową duchowością i intuicją religijną.
Mówiąc o rozłam ach w Kościele Chrystusowym, zaznaczył Sobór W aty kański Ii, że pow staw ały one „często nie bez w iny ludzi z jednej i drugiej strony” (D ekr. o Ekum . 3). Nie można także winić o rozłam „tych, którzy obecnie rodzą się w takich Społecznościach i przepajają się w iarą wT C hry stu sa”. Przeciwnie: choć między nimi i katolikam i jest wiele różnic, to jed nak przez w iarę i chrzest „pozostają oni w jakiejś, choć niedoskonałej w spóL nocie ze społecznością Kościoła katolickiego... U spraw iedliw ieni z w iary przez chrzest należą do Ciała Chrystusa, dlatego też zdobi ich należne im imię chrześcijańskie, a synowie Kościoła katolickiego słusznie ich uw ażają za braci w P a n u ” (tamże, 3).
D ekret o E kum enizm ie stw ierdza zatem, że chrzest i w iara w łączają czło
wieka do mistycznego Ciała C hrystusa. Ponadto D ekret uznaje, że wiele dóbr zbawczych może istnieć poza w idzialnym obrębem Kościoła katolickiego, że obrzędy religijne innych Kościołów czy W spólnot chrześcijańskich mogą wzbudzać rzeczywiste życie łaski, że Duch Swiety posługuje się nim i jako środkam i zbawienia (tamże, 3). Jako charakterystyczne a zarazem autentycz nie chrześcijańskie w artości protestantyzm u w ym ienia D e k re t: w iarę w Jezu sa C hrystusa Boga-Człowieka i jedynego Pośrednika między Bogiem i ludź mi; chrystocentryczną w izję w iary i światopoglądu chrześcijańskiego (nr 20); głęboką cześć dla Pism a św. (nr 21); chrzest jako „sakram entalny węzeł jedności”, trw ający między wszystkim i chrześcijanam i, a domagający się zarazem pełni jedności w w yznaniu w iary i uczestnictw a we wspólnej eucha ry stii (nr 22); życie chrześcijańskie i działalność chrześcijańską w świecie, gdzie ewangelicy dali tak w iele w spaniałych przykładów świadectwa w iary (nr 23).
Z ekumenicznych rozważań teologów katolickich zwróćmy uwagę na przyczyny Reform acji, na nową ocenę postaci L u t r a oraz na religijne znaczenie Reform acji i protestantyzm u, zwłaszcza w odniesieniu do Kościoła katolickiego.
Tak zwane p r z y c z y n y r e f o r m a c j i obejm ują cały zespół prądów religijnych, kościelnych i teologicznych w ew nątrz Kościoła, jak również ekonomicznych, społecznych i politycznych poza nim. W łaściwie już od X II w. oddziaływały one na społeczność średniowieczną, przygotow ując ją na przyjęcie doktryny i reform religijno-kościelnych M. L u t r a . Każdego bowiem m usi zastanowić fakt, że społeczeństwo średniowiecza, wychowane w głębokiej wierze, związane ściśle z Kościołem rzym skokatolickim i insty tucją papiestw a, z kapłaństw em i działalnością zakonów przeszło nagle po 1517 r. w dużej swojej części do opozycji przeciw tem u Kościołowi, jego instytucjom i głoszonej przez niego duchowości.
Niezadowolenie ze stru k tu r ekonomiczno-społecznych przejaw iało się już w X III w. w postaci ruchów waldensów, albigensów i katarów . Wzrost m iast i handlu, w ypraw y krzyżowe i kontakty ze światem m uzułm ańskim , pow staw anie uniw ersytetów i rozwój nauki rodziły stopniowo nieza dowolenie z system u feudalnego i rozsadzały go od w ew nątrz. Kościół z tym system em był w dużej mierze związany, a zatem i częściowo za niego odpo w iedzialny. Papieże tych czasów byli więcej władcam i świeckimi i m ecenasa m i sztuki, niż przedstaw icielam i Ukrzyżowanego i szafarzam i nadprzyrodzo nych łask zbawczych. Za ich przykładem szło duchowieństwo, zwłaszcza w yż sze rek ru tu jące się spośród arystokracji i szlachty, gromadzące beneficja
1 prebendy, duchowieństwo zaś niższe, w części bez w ykształcenia, ograni czało się w w ielu w ypadkach do samego odpraw iania Mszy św.... Jeżeli do dam y do tego fiskalizm K urii rzym skiej, w spom nienie niedaw nej schizmy zachodniej i niewoli aw iniońskiej papieży, zrozumiemy, że kry ty k a życia kościelnego owych czasów była uspraw iedliw iona, au to ry tet zaś papiestw a i duchowieństwa zm alały w oczach w ielu.
Jako przykład nieładu religijno-m oralnego w Kościele służyć może gło szenie odpustów przez dom inikana T e t z e 1 a, co dało powód do w y stą pienia M. L u t r a . W prawdzie breve, upow ażniające T e t z e l a do głosze nia odpustów, zawierało teologicznie popraw ną naukę o odpustach, ale dom i nikanin uczynił z odpustów przedm iot handlu; w jego przem ów ieniach ofiara pieniężna staw ała się mechanicznym środkiem odpuszczenia kary za grzechy; łaska, przygotowanie człowieka zostały usunięte na bok i zapom niane. Jeżeli dodamy do tego przesadną cześć świętych i relikw ii, pow staw anie coraz to nowych miejsc „cudownych”, itp. zjaw iska pobożności, stw ierdzim y brak równowagi między w ew nętrznym stanem religijnym ducha i zew nętrznym i uczynkami, pojm owanym i nieraz w sposób mechaniczny. Nic dziwnego, że M. L u t e r będzie z taką gwałtownością krytykow ał uspraw iedliw ienie przez uczynki.
Zamieszanie panowało również w pojęciach teologicznych. Nam w ycho w anym na teologii potrydenckiej trudno zdać sobie spraw ę z tego faktu, w rzeczywistości zaś pod koniec średniowiecza teologia scholastyczna z a tra ciła szerokość swoich syntez, a zagubiła się w logicznych podziałach i dy stynkcjach, panujący zaś w dużej m ierze nad um ysłam i 'okkam izm w prow a dzał do teologii w ybujały w oluntaryzm i sceptycyzm. W zagadnieniu n a j wyższej władzy kościelnej trw ał nadal spór między koncyliaryzm em , sta ra jącym się Jak najbardziej ograniczyć władzę papieża na rzecz Soboru, oraz kurializm em , wynoszącym ją w sposób nadm ierny. W ielu ludzi ówczesnych, także teologów, zatraciło poczucie sakralności w ładzy papieża, m yśląc o niej całkowicie w kategoriach potęgi świeckiej.
Jeżeli więc mówimy dziś o podzielonej winie za rozdział spowodowany pow staniem protestantyzm u, mam y na m yśli fakt, że Kościół katolicki od rzucił żądanie reform y, w ysuw ane z w ielu stron i podjęte przez L u t r a , przystąpił zaś do niej dopiero w tedy, gdy rozłam stał się faktem . Siłą rzeczy reform a dokonana wówczas m usiała stać się an ty-reform acją i pogłę bić istniejące różnice. — Można by w tym kontekście zacytować naukę Soboru W at. II: „Do pielgrzym ującego Kościoła kieruje Chrystus wołanie o nie ustanną reform ę, której Kościół wciąż potrzebuje jako ziemska i ludzka in stytucja. Czyli że trzeba w porę odnowić w rzetelny i właściwy sposób to, co nie dość pilnie w danych okolicznościach i czasie było przestrzegane w dziedzinie zasad obyczajowych, kościelnego ustaw odaw stw a czy sposobu w yrażania doktryny, który należy stanowczo odróżnić od samego depozytu w iary ” (D ekret o Ekum ., 5).
K ilku teologów katolickich np. J. L o r t z , Y. C o n g a r , A. E b n e t e r i in. podjęło w ostatnich latach studia nad bardziej bezstronną o c e n ą o s o b y M. L u t r a . Przyznać trzeba, że osobowość jednego z głównych twórców protestantyzm u jest niezm iernie bogata i złożona; właściwie brak dotychczas jednolitego zdania o nim. N iektórzy nazyw ają go „geniuszem religijnym ”, inni usiłują go zrozumieć na tle ówczesnych stosunków w Koś ciele rzym skokatolickim ; jeszcze inni podkreślają jego subiektyw izm i indy w idualizm , czy też podziwiają stworzony przez niego literacki język niemiecki, o nieskończonym bogactwie, chw ytającym za serce pięknie, piorunującej sile a zarazem w spaniałej jasności. Trudność potęguje jeszcze fakt, że w osobie M. L u t r a b rak jest jedności; nie tylko wcześniejsze jego pisma z doby „katolickiej” różnią się od późniejszych, ale jego słownictwo teologicz ne nie jest ani jednolite, ani precyzyjne. W ytłumaczyć to można częściowo tą okolicznością, że L u t e r był osobowością głęboko religijną i chrześci jańską, a jednocześnie nam iętnie przeżyw ał swoją w iarę, swoje trudności m oralne i religijne, swoją w alkę z przeciw nikam i. Choć znał teologię, nie lubił spekulacji myślowych; odczuwał i głosił zbawienie zaw arte w O bjaw ie niu językiem urobionym przez ustaw iczną lek tu rę Pism a św.