• Nie Znaleziono Wyników

Widok Karol Bołoz Antoniewicz. Kapłan – Misjonarz – Poeta

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Widok Karol Bołoz Antoniewicz. Kapłan – Misjonarz – Poeta"

Copied!
22
0
0

Pełen tekst

(1)

17

5/2006 (10)

Franciszek Ziejka

F

1

„Z ota legenda” czasów niewoli

Czasy narodowej niewoli: 1795-1918 zapisa y si krwawymi kartami w naszych dziejach. Schy ek XVIII wieku przyniós nam niejedno rozczarowanie, zawód, tragedi . Powodem do tego by przede wszystkim upadek pa stwa polskiego. Upadku tego nie zauwa yli ch opi, którzy – jak pisa Stanis aw Staszic – przy-kuci do pa szczy nianego jarzma w masie swej (z wyj tkiem niektórych regionów, np. krakowskiego) nie posiadali wiado-mo ci narodowej i którym by o oboj tne, co si dzieje z Polsk , ich – jak mówili tak e i pó niej – „niedobr macoch ”. Po ród Polaków byli tak e – i to w sporej liczbie! – równie tacy, któ-rzy mier Ojczyzny pktó-rzyj li z rado ci . Byli to przede wszyst-kim przedstawiciele najwy szych sfer ówczesnej struktury spo-ecznej, czyli arystokracji, która bez smutku i ez egna a si z Polsk , ochotnie spiesz c na organizowane czy to w Krako-wie (5 sierpnia 1796) czy w WarszaKrako-wie (17 sierpnia tego roku) uroczysto ci sk adania homagium obcym w adcom.

Pami o tych Polakach i Polkach nie mo e przecie prze-s oni prawdy o typrze-si cach naprze-szych rodaków, którzy w czaprze-sie trwaj cej 123 lata narodowej niewoli, wydali spo ród siebie wspania galeri prawdziwych bohaterów narodowych – lu-dzi oddanych sprawie walki o odzyskanie niepodleg o ci. To oni stworzyli swoist „z ot legend ” naszego narodu, która do dzi stanowi nasz chlub , do której tak e i obecnie – cho chyba coraz rzadziej – odwo ujemy si . Wspó tworz t legend bo-haterowie, cz sto bezimienni, o których ju wspó cze ni

mówi-* Wyk ad inauguracyjny na rozpocz ciu roku akademickiego 2006/2007

(2)

li z podziwem i najwy szym szacunkiem. W tej z otej legendzie czasów narodowej niewoli odnajdujemy wielkie postacie, jak Tadeusz Ko ciuszko, ksi Józef Poniatowski, genera Hen-ryk D browski, Walery ukasi ski, Gustaw Ehrenberg, Artur Zawisza czy Micha Wo owicz (obaj powieszeni w Warszawie w 1833 roku za udzia w tzw. partyzantce Zaliwskiego). Znala-z o si w niej miejsce dla SZnala-zymona Konarskiego (roZnala-zstrZnala-zelany na Pohulance w Wilnie w 1839 roku), dla ks. Piotra ciegienne-go, który za zorganizowanie na Kielecczy nie spisku antyrosyj-skiego w ród ch opów sp dzi na Syberii kilkadziesi t lat, czy wreszcie dla Edwarda Dembowskiego, który ycie odda w lu-tym 1846 roku na krakowskim Podgórzu, prowadz c procesj naprzeciw oddzia om armii austriackiej.

W naszym panteonie czasów niewoli znajduj si tak e: Teo l Wi niowski i Józef Kapu ci ski (powieszeni we Lwowie w 1847 roku), oraz Romuald Traugutt i czterech innych cz on-ków Rz du Narodowego z powstania styczniowego, którzy zo-stali straceni na stokach warszawskiej cytadeli 5 sierpnia 1864 roku. Wspó tworzyli t z ot legend czasów niewoli ludzie ta-kiego pokroju, jak Bartosz Glowacki, powsta cy chocho ow-scy z 1846 roku, Marcin Borelowski Lelewel z Pó wsia Zwierzy-nieckiego w Krakowie, który przewodzi jednemu z oddzia ów styczniowych i poleg w bitwie po Batorzem we wrze niu 1863 roku. A jak e tu nie wspomnie o dwóch bohaterskich ksi ach z czasów powstania styczniowego: o ks. Antonim Mackiewiczu, który by przywódc powstania na mudzi (powieszony w Kow-nie 28 grudnia 1863 roku) czy o ks. Stanis awie Brzósce – „ostatnim” powsta cu styczniowym (powieszony w maju 1865 roku na rynku w Soko owie Podlaskim). Prawie wszyscy oni od-dali ycie dla sprawy wolno ci ojczyzny. Doczekali si te upa-mi tnienia w literaturze polskiej, malarstwie. Niektórzy docze-kali si pomników. Przed laty pisa em o wielu z nich szerzej.

(3)

19

m odych ludzi wie o tym, e ksi krakowskiego Ko cio a,

kar-dyna Albin Dunajewski w m odo ci, za przynale no do taj-nych, patriotycznych organizacji studenckich we Lwowie, zosta aresztowany i skazany – wraz z innymi wspó oskar onymi – na kar mierci. A do 1845 roku oczekiwa na wykonanie wyroku. W styczniu tego roku S d Najwy szy zamieni mu kar mierci na 8 lat wi zienia w Spielbergu. Przebywa w tym najsro szym austriackim wi zieniu skuty kajdanami, we wspólnej celi z na pó ob kanym schizofrenikiem.

W Krakowie sp dzili ostatnie lata swego ycia wyp dzeni ze swych diecezji za dzia alno patriotyczn bohaterscy bisku-pi polscy: arcybiskup Zygmunt Szcz sny Feli ski – metropolita warszawski (za dzia alno patriotyczn zmuszony do opusz-czenia diecezji, sp dzi wiele lat w Jaros awiu nad Wo g , by ostatecznie osi na staro w Krakowie); bp Pawe Rzewu-ski – administrator diecezji warszawRzewu-skiej po uwi zieniu arcybi-skupa Feli skiego, aresztowany – sp dzi kilka lat na Syberii. Wobec zakazu powrotu do Warszawy osiad w Krakowie, znaj-duj c schronienie u ksi y zmartwychwsta ców; bp sufragan pozna ski – Jan Chryzostom Janiszewski, wyp dzony z Poznania po wydarzePoznaniach Wiosny Ludów znalaz schronienie u ksi -y misjonarz-y na Stradomiu; bp wile ski – Adam Stanis aw Kra-si ski, aresztowany za dzia alno patriotyczn w 1863 roku, zes any do Wiatki, po zwolnieniu w 1882 roku osiad u ojców pijarów. W tym kontek cie godzi si wspomnie tak e o ks. bi-skupie Karolu Skórkowskim, który obj rz dy w diecezji kra-kowskiej w 1830 roku i za o cjalne (w li cie pasterskim!) popar-cie powstania listopadowego zmuszony zosta do opuszczenia krakowskiej diecezji w pi lat pó niej. W lipcu 1835 roku uda si na wygnanie do Opawy czeskiej, by sp dzi tam ponad 15 lat. Nawet po mierci (zmar w 1851 roku) Austriacy nie zgodzi-li si na sprowadzenie jego doczesnych szcz tek do Krakowa. Dopiero w 1913 roku dosz o do ekshumacji jego prochów z o o-nych w krypcie ko cio a w. Katarzyny we wsi Katherin na Mo-rawach i uroczystego pochówku w podziemiach Katedry Wa-welskiej. A jak e nie wspomnie tu o wyniesionych na o tarze przez Ojca wi tego Jana Paw a II dwóch by ych powsta cach styczniowych: o Adamie Chmielowskim – w. Bracie Albercie i karmelicie – w. Rafale Kalinowskim!

(4)

ce-niem wykonywali swoje obowi zki przewodników duchowych Polaków w czasach niewoli. Jedni towarzyszyli zes a com i

tu-aczom, inni nie li pokarm duchowy zwyk ym, biednym ludziom. Jedni i drudzy byli tam, gdzie p yn y zy, gdzie by o cierpienie, gdzie ludzie oczekiwali na duchowe wsparcie. Cz sto nieznani z nazwiska wspó tworz oni „z ot legend ” narodu polskiego czasów niewoli. W gronie wspó budowniczych owej

wspania-ej legendy znajduje si cz owiek, o którym pragn dzisiaj sze-rzej powiedzie : ks. Karol Bo oz Antoniewicz – powstaniec listopadowy, jezuita, misjonarz, obdarzony prawdziwym talen-tem poeta. Cz owiek, o którym w 1861 roku ks. Jan Polkowski pisa :

wietne czyny, którymi ja nia za ycia, chrze cija skie cnoty, którymi skarbi sobie niebo, a osne wspomnienia wszystkich, co go znali, co pos yszeli o nim; mier jego na koniec w po o-wie wi tego a u ytecznego ywota: wszystko to nam mówi, e strata jego bolesna dla wielu, bo lat wiele ubieg o, jak nie wi-dziano m a tak apostolskiego ducha, takiej zdolno ci i takiego po wi cenia si dla bli nich 1.

Oto dlaczego zdecydowa em si mówi dzi o ks. Karolu Antoniewiczu.

Ze Skwarzawy ko o Lwowa do Obry pod Poznaniem

Karol Bo oz Antoniewicz urodzi si przed 199 laty, w dniu 6 listopada 1807 roku, w miejscowo ci Skwarzawa pod Lwo-wem, w dawnym powiecie ó kiewskim. Przyszed na wiat w rodzinie ormia skiej, od wieków osiad ej w Polsce. Chrzest otrzyma w katedrze ormia skiej we Lwowie z r k pó niejsze-go arcybiskupa Samuela Cyryla Stefanowicza. W dzieci stwie sp dzi z matk i dwiema siostrami kilka lat w Wiedniu (st d jego znakomita znajomo j zyka niemieckiego; w tym j zyku próbowa si jako poeta, wyda nawet tomik poezji!). Po

powro-1 I. Polkowski, Wspomnienie o yciu i pismach ks. Karola Antoniewicza,

Warszawa 1861, s. 2. Por. tak e: J. Miku a, Antoniewicz Karol, w: Polski S ownik

Biogra czny; J. Poplatek, Ks. Karol Bo oz-Antoniewicz (1808-1852), „Ate neum

Kap a skie” 55 (1957), s. 447-454; K. Drzyma a, Ks. Karol Antoniewicz TJ, „Homo Dei – Przegl d Ascetyczno-Duszpasterski” 1 (1958), s. 21-27; M. Inglot,

(5)

21

cie do Lwowa uczy si pod kierunkiem nauczycieli prywatnych.

W 1823 roku zmar mu ojciec, Józef Antoniewicz, adwokat. W roku nast pnym Karol wst pi na Uniwersytet Lwowski. W czasie studiów prawniczych s ucha tak e wyk adów z zakresu literatury oraz muzyki. Nadto wprawia si w j zykach obcych (biegle w ada pi cioma obcymi j zykami: niemieckim, francu-skim, angielfrancu-skim, w oskim i acin ).

Po uko czeniu studiów zdecydowa si na wypraw do Siedmiogrodu, do Jass, gdzie mieszka a cz jego rodziny. Na Multanach – jak to wówczas mówiono – przebywa dwa lata, pracuj c nad przygotowaniem historii Ormian 2. Pod koniec

1830 roku powróci do Lwowa. Decyzj o wst pieniu w szere-gi powsta ców listopadowych mia podj po lekturze przes a-nych mu z Warszawy przez kuzyna, Miko aja Antoniewicza, wierszy, które autor wyda w 1831 roku pt. Rymy zbrojne (tomik ukaza si pod pseudonimem Miko aj z Pokucia) 3. Karol

Anto-niewicz s u y w korpusie genera a Józefa Dwernickiego. Do-sta si do wojska powDo-sta czego w czasie wyprawy korpusu na Wo y , podj tej w celu zaktywizowania powstania na tych tere-nach, czyli ju po sukcesie, jaki odniós Dwernicki w bitwie pod Stoczkiem.

Biografowie zwracaj uwag na dwa epizody z powsta -czego ycia Antoniewicza. Pierwszy to mier zaufanego s ugi--przyjaciela, przygarni tego niegdy w czasie studiów we Lwo-wie 4. Drugi epizod ma wymiary zdarzenia prawie cudownego:

pewnego dnia Antoniewicz powraca z kilkoma wspó towarzy-szami do obozu. W olbrzymich lasach wo y skich ma y podod-dzia jego zagubi si . Dowódca poprosi wówczas napotkanych wie niaków wo y skich o pomoc. Ci zaprowadzili u anów

pol-2 ladem owej wyprawy do Jass s publikacje Antoniewicza: Jeden dzie mojego ycia, „S owianin” 2 (1839), s. 52 oraz Uczeni Europy pod wzgl dem Armenii, „S owianin” 2 (1839), s. 130; przedruk w pozna skim „Tygodniku

Lite-rackim” 1839.

3 Por. K. Drzyma a, Ks. Karol Antoniewicz, art. cyt., s. 21. Nale y tu doda ,

e Miko aj Antoniewicz opisa w jednym ze swych wierszy Przej cie wojska

pol-skiego do Galicji pod Dwernickim.

4 W czasie studiów, zimow por mia Antoniewicz-student spotka w

(6)

skich prosto do obozu wojsk rosyjskich, gdzie wszystkich na-tychmiast rozstrzelano. Wszystkich – z wyj tkiem Antoniewi-cza, on bowiem, zm czony d ug w drówk , przysn na koniu i straci kontakt z oddzia em. Ko sam zaprowadzi pi cego po-wsta ca do polskiego obozu. Epizod ten mo na t umaczy na ró ne sposoby. Najprostsze jest oczywiste: widocznie Opatrz-no wyznaczy a m odzie cowi okre lone zadanie do spe nie-nia, tote uratowa a go przed niechybn mierci .

W ostatnich dniach kwietnia 1831 roku Korpus Dwernickie-go, naciskany ze wszystkich stron przez przewa aj ce wojska rosyjskie Korpusu Rydygiera, przekroczy granic austriack i z o y bro . Wraz z resztkami wojsk Dwernickiego powróci do Galicji, a z nim tak e i Antoniewicz. Przebywa odt d b d to w rodzinnej Skwarzawie, b d we Lwowie. W stolicy Gali-cji, u ciotki, pozna Zo Nikorowiczówn , kuzynk . Dwoje m odych ludzi pokocha o si . Uzyskawszy dyspenz od Ojca wi -tego, w 1833 roku zawarli zwi zek ma e ski. Po lubie osiedli w Skwarzawie. Karol przej ster rz dów w gospodarstwie z r k matki, która zdecydowa a si osi na sta e w lwowskim klasz-torze Panien Benedyktynek.

W Skwarzawie przysz o na wiat pi cioro dzieci Karola i i. Niestety, wszystkie dzieci zmar y w wieku niemowl cym. W 1838 roku Antoniewiczowie przenie li si do Lwowa. Podobnie, jak w Skwarzawie, gdzie w swoim dworze, oprócz szkó -ki dla dzieci wiejs-kich, utworzyli male -ki szpitalik dla chorych, postanowili nie pomoc biednym i chorym. Zacz li nawiedza klasztor Sióstr Mi osierdzia, ktore utrzymywa y ma y przytu ek dla opuszczonych, biednych chorych. Karol w tym samym cza-sie pozna jezuit , ks. Fryderyka Rinna, uznanego naówczas malarza, którego te wybra na swego spowiednika. Z chwil , gdy po mierci ostatniego dziecka zapad a na zdrowiu ma onka Karola, Antoniewicze udali si do Graeffenbergu, popularnej na-ówczas miejscowo ci uzdrowiskowej, le cej dzi w Czechach (Lazne Jesenik). Niestety, na niewiele zda y si zabiegi leczni-cze. Zo a zmar a w ostatnich dniach lipca 1839 roku we Lwowie (na gru lic ). Jej yczeniem by o, aby pochowa j w habicie mniszki ze zgromadzenia Sióstr Mi osierdzia i tak si sta o.

(7)

23

W miesi c po mierci ony Karol zlikwidowa maj tek 5, i w dniu

10 wrze nia 1839 roku stawi si u bram kolegium jezuickiego w Starej Wsi w Sanockiem z pro b o przyj cie do nowicjatu. Na furcie powita go stary szlachcic z Bia orusi, Ludwik Krasow-ski, by y wachmistrz w wojsku Ko ciuszki, do ywaj cy swych lat jako furtian. Do zakonu przyj Karola prze o ony kolegium w Starej Wsi – ks. Józef Morelowski, znany w dziejach literatury polskiej jako autor mi dzy innymi Trenów na rozbiór Polski (po-wsta ych w 1795 roku, wydanych w 1854 roku). Te okoliczno ci sprawi y, e Antoniewicz do ko ca ycia z najwi ksz rado ci wspomnia chwil wej cia do zakonu. Po latach pisa :

Wej cie moje pierwsze w zakonne ycie by o tak pe ne uroku, wi to ci i pokoju. Stan wszy na progu klasztornym zdawa o mi si , em wst pi w dom rodzinny; yj c w wiecie tak d ugo zawsze by em w nim obcy, a je li czasem odpowiada em da-niom zmys ów moich, nigdym nie odpowiada daniom serca mego: dlatego jaki rodzaj t sknoty y w g bi duszy, i t sknota ta tylko wielkim pociechom lub wielkim bole ciom ust powa a na chwil 6.

W kilka tygodni po wej ciu do kolegium, Antoniewicz zosta wybrany przez innych nowicjuszy dziekanem (w a ciwie: manu

ductorem). Szybko te zapisa si trwale w yciu kolegium

sta-rowiejskiego. Mi dzy innymi sprowadzi do Starej Wsi fortepian i przy jego akompaniamencie piewa tworzone najcz ciej przez samego siebie pie ni. luby zakonne z o y w dniu 12 wrze nia 1841 roku. Po z o eniu tych lubów podarowa zako-nowi kilkaset ksi ek, w tym – r kopis poezji swojego dziadka pisanych w j zyku tureckim (autor zosta wys any przez Stani-s awa AuguStani-sta do Stambu u; w Turcji zdo a podobno uzyStani-ska bardzo wysokie miejsce na poetyckim parnasie) 7. Nadto

roz-porz dzi reszt maj tku, przeznaczaj c fundusze na sprowa-dzenie z Pary a do Lwowa Sióstr Sercanek (Soeurs du Sacre

Coeur Jesus). Po z o eniu lubów zakonnych przez rok

konty-nuowa studia teologiczne w kolegium jezuickim w Tarnopolu.

5 Biografowie odnotowali, e posag ony, Zo i, zwróci jej rodzinie. Cz

swojego maj tku przekaza bratu stryjecznemu, a jeszcze inn cz przekaza wiernym s ugom.

6 „Dzwonek”, Lwów 1850, t. 1, s. 60.

(8)

Tu spotka ks. Jana Wojszni o, misjonarza, który wiele lat sp -dzi na Kaukazie. To on mia wtajemniczy Karola w tajniki pracy misjonarskiej. W 1842 roku Karol Antoniewicz zosta przenie-siony do kolegium w Nowym S czu. W dniu 11 wrze nia 1843 roku z r k bpa Marcelego Gutkowskiego otrzyma w ko ciele

wi tych Piotra i Paw a we Lwowie wi cenia kap a skie. Bezpo rednio po wi ceniach podj prac kaznodziejsk we Lwowie i w okolicy. Naucza religii w szko ach jezuickich, a tak e w domach prywatnych. G o nym echem odbi a si w tym czasie podj ta przez niego krucjata przeciwko pija stwu. Znakomite rezultaty owych pierwszych jego wyst pie kazno-dziejskich sprawi y, e znalaz si w gronie kilku jezuitów, któ-rych na pro b gubernatora Galicji, ksi cia Ferdynanda d’Este, prowincja jezuitów o. Jakub Pierling, wys a na tereny poraba-cyjne wiosn 1846 roku.

Przypomnijmy: w lutym 1846 roku wybuch o w Galicji powsta-nie narodowe. W adze austriackie, uprzedzone o przygotowy-wanym powstaniu przez swoich szpiegów, skierowa y przeciw-ko powsta com „cesarskich” ch opów. W okr gach: jasielskim, sanockim, tarnowskim, s deckim i boche skim w okrutnych m czarniach zgin o od 800 do 1000 ludzi, w wi kszo ci spiesz -cych do powstania narodowego szlacheckich ochotników, ale tak e – nauczycieli, s u by dworskiej, gajowych, kobiet, dzieci, a nawet ksi y. Blisko 3 tysi ce osób osadzono w wi zieniach. Spalono b d spl drowano oko o 470 dworów, ponad 50 ko -cio ów i tyle plebani.

(9)

25

Gromniku, Wilczyskach, Pil nie, Podolu, Ro nowie,

Wiewiór-ce, Korzennej, Tropiu, Stani tkach, Brze nicy oraz innych miej-scowo ciach. Nie czas i miejsce, aby szczegó owo opisywa tutaj przebieg tych ponad pó rocznych misji: rozpocz tych 14 kwietnia, a zako czonych na pocz tku pa dziernika 1846 roku, pisa em ju bowiem o tym przed kilku laty 8. Tu pragn zwróci

uwag na determinacj ks. Antoniewicza, z jak przyst pi do realizacji postawionego mu zadania. We Wspomnieniach

misyj-nych pisa on:

Niema e to zadanie, lud rozhukany i rozpasany na wszelkie zbrodnie, nawróci do Boga, poruszy do alu i skruchy, nak o-ni do zwróceo-nia pod ug si i mo no ci szkód uczyo-nionych... a to w czasie, gdy jeszcze krew przelana si kurzy a, gdy wszelka powaga kap a ska, wszelka powaga Boska i ludzka zniszczo-na. Potrzeba by o stan na tej ziemi krwi zbroczonej, patrze na zy, y mi dzy rozpacz i zbrodni , i z kazalnic zniewa o-nych ko cio ów gromi zbrodnie, pociesza smutek, uspokoi roz pacz, okaza w ca ej wielko ci i pot dze s d

sprawiedliwo-ci i mi osierdzia Boskiego 9.

Z powierzonego zadania Antoniewicz wywi za si znakomi-cie, zyskuj c powszechne uznanie. Wiadomo, e mimo naj-wi kszych niebezpiecze stw, otrzymywanych naj-wielekro gró b, swoj wymow i pe nym oddaniem dla sprawy Bo ej, potra prze ci gn na stron Ko cio a tysi ce zagubionych, opusz-czonych przez wszystkich ch opów. By – obok Kornela Ujej-skiego – jednym z nielicznych wówczas wiat ych ludzi, którzy wyci gn li d o w stron za lepionych dz zemsty rabantów, a teraz usi uj cych powróci do ycia w spo ecze stwie 10.

8 F. Ziejka, Poeci, misjonarze, uczeni. Z dziejów kultrury i literatury polskiej,

Kraków 1998, s. 135-148.

9 K. Antoniewicz, Wspomnienia misyjne z 1846 roku, Pozna 1855, s. 6. 10 O znamiennej ró nicy w podej ciu do sprawy rabantów ludzi Ko cio a

(10)

W maju 1847 roku Antoniewicz – za porad lekarzy – uda si na odpoczynek na Huculszczyzn (do wsi Piaseczna ko o Stanis awowa). Trzy miesi ce sp dzone w ród Hucu ów to – jak pisa – jedna z najja nieszych kart w jego ywocie. Z jed-nej strony jego podziw wzbudzi a wspania a przyroda, z dru-giej – uj a go prostota i dobro biednych, cierpi cych cz sto g ód, ale zahartowanych, w boju o kawa ek chleba, Hucu ów. W sierpniu 1847 roku nasz misjonarz powraca do Lwowa, by podj obowi zki kaznodziei, spowiednika a tak e nauczyciela religii. Niestety, prac t zmuszony zosta przerwa ju w maju nast pnego roku, kiedy to rz d austriacki wyda rozporz dze-nie o likwidacji klasztorów jezuickich w Galicji. Przygn biony wie ci Antoniewicz pod a do Krakowa, a st d do Stani tek, do czczonej tu Matki Boskiej Bolesnej. Wed ug zachowanych wiadectw godziny ca e sp dza przed obrazem Matki Boskiej Bolesnej,

a kiedy ko ció zamykano, kl ka przed oknem w swej izdeb-ce, zapatrzony w mury ko cio a, i dopiero dzwonek klasztor-ny, wzywaj cy o pó nocy siostry zakonne na modlitw , wyrywa go z b ogiego rozmodlenia, daj c zna , e ju czas pój na spoczynek 11.

W klasztorze tutejszym napisa cztery pi kne wiersze uj te w cykl: W kaplicy Matki Boskiej Bolesnej w Stani tkach, w któ-rych ten bezdomny teraz zakonnik szuka wsparcia u Maryi:

po przybyciu do stóp Jasnej Góry, zgodnie ze zwyczajem powiadomi a o swoim stawieniu si paulinów, prosz c o wprowadzenie ich do sanktuarium Czarnej Madonny. Tymczasem paulini odpowiedzieli im – pisze ks. Wac aw kapucyn – „ e skalanych krwi bratobójcz nie wpuszcz do Jasnej Góry. Nie spodziewali si tego przybyli; gdy nadto postawieni w bramie na stra y wszystkich innych wpuszczali a galicyjskim zbrodniarzom bronili wst pu – strach i przera enie ogarn o ich. Jako p acz ten by tak okropny, rozpaczny i przera liwy – i trwa ci gle, nieustannie, po czony z wo aniem mi osierdzia, lito ci – przez trzy dni i noce bez przerwy, e zdawa o si s dny dzie nast pi . Dopiero po trzech dniach wyszli paulini – poza murami s uchali spowiedzi – poczem wpu cili ich do ko cio a, ale bez adnej muzyki i piewów, i niezw ocznie kazali im wraca nazad do domów. Opisuj cy to wspomina” – pisze ks. Nowakowski – „ e nie-podobna by o nawet s ucha ich rozpaczliwych j zków, nienie-podobna by o tak e s uchaj c tego p aczu i samemu nie p aka . Serce si kraja o i zdawa o si , e p knie pod wra eniem tego strasznego obrazu”. Ks. Wac aw kapucyn – E. No-wakowski, Cz stochowa w obrazach historycznych, Kraków 1898, s. 104.

(11)

27

Matko! Ty dorad , Matko, wska mi drog . Bez Ciebie my le i kocha nie mog . Powiedz, czy w obce mam si uda strony, Gdzie mi ju polskie na zahucz dzwony. Czy mam przeprawi m ódk przez morze, Gdzie mi ju polskie nie za wieci zorze, Czy te w ojczysty mam wróci zak tek, W kraj t sknych marze i zawych pami tek.

Znamienne jest przes anie, z jakim Antoniewicz wychodzi z ka-plicy Matki Bo ej Bolesnej:

Bierz za kij twój, bo czas drogi, Spiesz do pracy kornie, mia o;

niwo wielkie, e ców ma o W czasie smutku, ez i trwogi. Bierz za kij twój, przyspiesz kroku, Nie tra czasu nadaremnie, Bo nie idziesz sam, beze mnie, Bo ja b d przy twym boku 12.

I rzeczywi cie, w lad za „wskazaniami” z tego pi knego cy-klu poetyckiego Antoniewicz bierze podró ny kij i wyrusza na podbój dusz. G osi Dobr Nowin w Piekarach, Nowym S czu, wreszcie w Krakowie. Patriotyczne kazania, jakie wyg osi w na-szym mie cie, sprawi y, e w ko cu czerwca 1849 roku otrzyma nakaz natychmiastowego opuszczenia granic grodu. Wyprawia si wówczas powtórnie – dla poratowania zdrowia – do Graef-fenbergu. Po zako czonym leczeniu wyrusza znowu w d ug wedrówk ludowego kaznodziei. Odwiedza kolejno: Stanis a-wów, La-wów, Tarnów, Opatów, Krosno, Racibórz, Piekary, Nago-szyn i Limanow .

W czasie tej w drówki dociera do niego wiadomo o tra-gedii, jaka w lipcu 1850 roku dotkn a Kraków, gdzie w ci gu trzech lipcowych dni po ar zniszczy ponad 160 domów, w tym pa ace i bogate kamienice w Rynku (tak e Pa ac Wielopolskich i Pa ac Biskupi), 4 ko cio y – w tym dominikanów i franciszka-nów, a tak e 2 klasztory. Antoniewicz natychmiast udaje si do dawnej stolicy Polski. W dniu 29 lipca, w tydzie po ugaszeniu po aru, rozpoczyna g osi kazania do przygn bionych kl sk

(12)

krakowian. Po nabo e stwie w Ko ciele Mariackim kolejne ka-zania, w czasie których w serca s uchaczy wlewa otuch i na-dziej na lepsze jutro, wyg asza na ruinach ko cio ów francisz-kanów, dominikanów i bernardynek 13.

Pod koniec lipca 1851 roku – na pro b proboszcza z Piekar l skich – ks. Antoniewicz wyrusza wraz z sze cioma innymi jezuitami na misje na Górnym l sku. niwo zebrane w czasie tych misji by o nadspodziewanie bogate (w ró nych miejsco-wo ciach, w tym w Bytomiu i Mys owicach, ustawiono w czasie tych misji po raz pierwszy krzy e misyjne!), tote wie o suk-cesie duchowym garstki jezuitów obieg a ca y kraj. Dotar a tak-e na Zitak-emi Witak-elkopolsk . Wiosn nast pntak-ego, 1852 roku, arcybiskup gnie nie sko-pozna ski, ks. Leon Przy uski, zapra-sza ich zatem na misje w tej dzielnicy kraju. Ks. Antoniewicz rozpocz misje w kwietniu, wyg aszaj c kazania i spowiadaj c w Krobi, Krzywiniu, Ko cianie i Niechorowie. wiadkowie poda-j , e na poda-jego nauki przybywa o niekiedy do 20 tys. wiernych. Niestety, pó nym latem Wielkopolsk nawiedzi a zaraza chole-ry. W adze nakaza y zatem przerwa misje. W rzeczy samej mi-sje przerwano, ale ks. Antoniewicz pozosta na nawiedzonych kl sk terenach, nios c pociech dziesi tkowanym przez zara-z biednym mieszara-zka com tego skrawka Wielkopolski 14.

13 K. Antoniewicz, Nauki i mowy przygodne miane w Krakowie, Kraków

1851 (nast pne wydania: 1853, 1871).

14 Proboszcz z Ko ciana tak opisywa na amach „Czasu” pobyt w tym

mia-steczku ks. Antoniewicza i Teo la Baczy skiego: „od tego czasu (to znaczy od dnia 8 wrze nia 1852 roku) we dnie i w nocy pracuj w tutejszej para i, ju to zaraz z rana o godzinie czwartej je d c do chorych, ju to przed i po po udniu w ko ciele nie opuszczaj konfesjona ów, ju to pó no w noc, czasem o godzi-nie pierwszej po pó nocy odwiedzaj w mie cie i po wsiach chorych na choler . Od 10 bm. wzywano pomocy duchowej do 24 chorych dziennie, a umiera od tego czasu do 15 osób dziennie”, X. H. F., Kilka szczegó ów z ycia ks. K.

An-toniewicza, „Czas” 293 (1852). Sam Antoniewicz pisa w li cie og oszonym na

(13)

schy-29

Przymuszony administracyjnym nakazem, dopiero na

po-cz tku pa dziernika opu ci Ko cian i uda si do Poznania. Tu poprowadzi misje u dominikanów, po czym – coraz s abszy na zdrowiu – wyruszy jeszcze w podró do Krakowa. Sp dzi w naszym mie cie trzy dni pod koniec pa dziernika, w adze jed-nak jed-nakaza y mu natychmiastowe opuszczenie miasta. W tym czasie nadesz a do niego wiadomo o przekazaniu jezuitom przez arcybiskupa gnie nie sko-pozna skiego dawnego klasz-toru cystersów w Obrze ko o Poznania. On sam wyznaczony zosta na prze o onego wspólnoty. Przyby do Obry w dniu 4 li-stopada 1852 roku. Jeszcze w niedziel , w dniu 7 lili-stopada, wyg osi w miejscowym ko ciele kazanie do licznie zgromadzo-nych wierzgromadzo-nych, ale stan zdrowia nie pozwali mu ju na jakikol-wiek wysi ek. Sprowadzony wkrótce lekarz stwierdzi choler , która szybko przesz a w tyfus. W dniu 14 listopada 1852 roku ks. Antoniewicz, otoczony kilkoma cz onkami rodziny zakonnej, odda ducha Bogu. Mia wówczas 45 lat.

Pochowany zosta w krypcie miejscowego, obrza skiego ko-cio a. W grobie z o yli go wspó bracia zakonni, gdy aden wiecki nie chcia zbli y si do jego zw ok z obawy zara enia si choler . Pogrzeb ks. Antoniewicza odby si w dniu 16 listo-pada. Nabo e stwa a obne za jego dusz odby y si nie tylko w Obrze, tak e w kilku innych miastach, a mianowicie: w Poznaniu (jedno w Kolegiacie w. Maryi Magdaleny, drugie w ko ciele dominika skim), Krakowie (w Ko ciele Mariackim), w Ko -cianie, w Krobi, a tak e – w dalekim Pary u (w ko ciele Matki Bo ej Wniebowzi tej – w dniu 14 grudnia; kazanie wyg osi ks. Aleksander Je owicki). W pierwsz rocznic mierci ks. Anto-niewicza, 14 listopada 1853 roku, Wielkopolanie ufundowali mu w ko ciele w Obrze skromny pomnik z p askorze b przedsta-wiaj c pro l jego g owy. Na pomniku umie cili tablic z napi-sem aci skim (imi i nazwisko, data urodzenia, data wst pie-nia do zakonu, data mierci) oraz polskim. Tekst polski u o y

(14)

znany naówczas szeroko wielkopolski poeta, Franciszek Mo-rawski. Brzmi on:

Z krzy em w r ku nad polskim góruj cy ludem, Wspar e go i podnios e s owa twego cudem; Krzepi e go w niedoli nadziej i wiar , Dla niego y jedynie i dla pad o ar .

Dzi ci szuka w tym grobie, przez zy widzi w niebie, I modl c si za Tob , modli si przez Ciebie 15.

W tym samym czasie nad znajduj cym si w podziemiach ko cio a sarkofagiem misjonarza-poety wyryto s owa u o onej przez niego samego modlitwy:

Za wszystko dobro z Bo ej r ki wzi te, Za skarby wiary, za pociechy wi te, Za trudy pracy i trudów owoce, Za chwile si y i d ugie niemoce, Za spokój, walki, zdrowie i choroby, Za u miech szcz cia i za zy a oby; I za krzy ci ki na barki w o ony

Niech b dzie Jezus Chrystus pochwalony 16.

Pami o ks. Antoniewiczu przetrwa a ju pó tora wieku. Uka-za o si kilka Uka-zarysów biogra cznych, wi kszo jednak o cha-rakterze popularnym. Jedyna rozprawa o ambicjach cznych, ksi ka ks. Jana Badeniego z 1896 roku, nie spe nia wymogów monogra i w pe ni naukowej, na jak ten wybitny je-zuita z ca pewno ci zas uguje. Pami ta o ks. Antoniewiczu tak e Ko ció . W 1902 roku, w pi dziesi t rocznic mierci kap ana, zorganizowano uroczysto ci jubileuszowe w Krakowie. Przypomniano jego posta w 1932 roku, w osiemdziesiat rocz-nic jego mierci. Nie zapomniano te ca kowicie o nim tak e w naszych czasach. W 2001 roku Marek Inglot og osi drukiem popularny zarys jego biogra i, a w Obrze pod koniec 2002 roku, w stu pi dziesi t rocznic mierci, skromne uroczysto ci jubi-leuszowe zorganizowali gospodarz cy tam obecnie Oblaci Ma-ryi Niepokalanej 17. Przypomnieli oni posta ks. Antoniewicza

15 I. Polkowski, Wspomnienie o yciu i pismach ks. Karola Antoniewicza,

dz. cyt., s. 103.

16 O.K. Czepirski, Kto krzy odgadnie... O. Karol Bo oz Antoniewicz – w -drowny misjonarz ludowy, „Misyjne Drogi” 1 (2003) 97.

(15)

31

zarówno w czasie uroczystej inauguracji nowego roku

akademi-ckiego w miejscowym Seminarium Duchownym, jak i podczas spotkania blisko 30 misjonarzy ludowych i rekolekcjonistów Polskiej Prowincji Misjonarzy Oblatów Maryi Niepokalanej po wi -conego sprawom zwi zanym z kaznodziejstwem maryjnym, którego to prawdziwym mistrzem by ks. Antoniewicz. W dniu 17 listopada 2002 roku odprawiono w ko ciele obrza skim uroczy-st Msz w. za spokój duszy tego kap ana 18.

Przypadaj ca w przysz ym roku dwusetna rocznica urodzin ks. Antoniewicza jest, jak s dz , znakomit okazj do szersze-go przypomnienia jeszersze-go dzie a, ale nade wszystko jeszersze-go wyj t-kowej osobowo ci. Wierz , e tak si stanie, cz owiek bowiem takich zas ug, autor tylu wspania ych pie ni ko cielnych, wci

piewanych w naszych ko cio ach, z ca pewno ci na to so-bie zas u y .

Ksi dz Karol od Krzy a

Przywo ywany ju tutaj ks. Ignacy Polkowski w swojej ksi -eczce z 1861 roku wspomina, e wspó cze ni cz sto nazy-wali ks. Antoniewicza „Ksi dzem Karolem od Krzy a”. Autor twierdzi, e s usznie tak si sta o, bo jak e mu nie da tego

zaszczytnego miana, kiedy krzy Chrystusów wszystkim by dla niego 19. Zreszt sam Antoniewicz wyznawa w jednym ze

swych wierszy:

Do krzy am zwróci wszystkie me yczenia, Do krzy am przybi b dnych my li roje; Bo z krzy a p yn promienie zbawienia, Bo z krzy a p yn zmartwychwstania zdroje! Pod krzy em wiata starty i z amany, Pragn ju odt d krzy twój w duszy nosi , Niewoli wiata pokruszy kajdany,

Bym móg na krzy u, krzy a chwa g osi 20.

18 Por. O.K. Czepirski, Kto krzy odgadnie, art. cyt.

19 I. Polkowski, Wspomnienie o yciu i pismach ks. Karola Antoniewicza,

dz. cyt., s. 37.

(16)

Wyznanie to nale y potraktowa jak element spowiedzi kap a-na-poety. Rzeczywi cie, Karol Antoniewicz zosta do wiadczo-ny w swoim yciu cierpieniem w szczególwiadczo-ny sposób. Jak ma o kto pozna on, co znacz s owa: „wzi na swe barki swój krzy i i z Chrystusem przez ycie”. Ju przedwczesna mier ojca by a dla 16-letniego, wra liwego ch opca ci kim do wiadcze-niem. A potem przysz y nast pne „krzy e”: mier najbli sze-go przyjaciela w powstaniu, mier pi ciorga dzieci, choroba i mier ony. Na tym jednak nie koniec. Jak wspomniano, Anto-niewicz w 1846 roku podj na porabacyjnych terenach dzia al-no misyjn , z bliska niemal codziennie stykaj c si z o arami krwawej rzezi, ale przede wszystkim – z rabantami, którym po-stanowi przywróci ludzk godno . Latem 1850 roku w Kra-kowie – jak biblijny Jeremiasz – niesie s owa pociechy o arom kataklizmu. Wreszcie przysz y dni najtrudniejsze: misji wielko-polskich. W obliczu najwi kszego zagro enia ycia nie zawaha si ani przez moment: poszed po ród umieraj cych na chole-r i tyfus ludzi ze s owem Bo ym i sakchole-ramentem pojednania. Obraz jego, s uchaj cego spowiedzi wi tej nawet w chlewie, na gnoju towarzysz cego umieraj cym, przypomina biblijnego Hioba. Pami ta przy tym trzeba, e w obliczu tak straszliwych do wiadcze ks. Antoniewicz nigdy nie podniós buntu, e ko-lejne ciosy przyjmowa ze spokojem cz owieka przekonanego o jednym: i taka a nie inna jest wola Boga, a zatem nale y si jej podda . Godzi si podkre li , e tak e i wówczas, gdy do niego samego, cz owieka 45-letniego, zapuka a mier , przyj j ze spokojem i wiar . Przyj z przekonaniem, e za progiem

ycia spotka Tego, któremu s u y ca e ycie.

Karol Antoniewicz otrzyma od Opatrzno ci rozliczne talenty. Pozna kilka j zyków obcych. Pi knie gra na fortepianie. Posia-da , tak wa ny dla kaznodziejów, Posia-dar wymowy. By cz owiekiem odwa nym, nie znaj cym l ku. Nade wszystko jednak posiad ta-lent poetycki, na pewno autentyczny, z dobrego kruszcu. W

po-owie lat dziewi dziesi tych XIX w. ks. Jan Badeni pisa , e

poet by (on) we wszystkich swych pismach: w natchnionych kazaniach, w malowniczych obrazkach, kre lonych dla ludu pol-skiego, w rzewnych, tak serdeczn mi o ci Boga i ludzi o y-wionych, listach; poet , a jednocze nie gor co a rozumnie lud polski mi uj cym Polakiem, natchnionym misjonarzem,

aposto-em w swych rymowanych pie niach, hymnach, legendach 21.

(17)

33

To dzi ki temu wiele jego utworów poetyckich wesz o na

sta-e do rsta-epsta-ertuaru pista-e ni ko cista-elnych 22. To dzi ki temu do dzi

jego wiersze wzruszaj sw prawd , swym niepowtarzalnym urokiem.

Drog twórcz rozpocz wcze nie, jeszcze w czasie lwow-skich studiów. W wieku 20 lat (w 1827 roku) wyda pierwszy tomik poetycki pt. Sonety. Zadedykowa go niemieckiej poet-ce, popularnej wówczas Karolinie Pichler (przygotowa nawet specjaln , w j zyku niemieckim dedykacj ). Niewielki tomik (30 stron druku) jest jednym z licznych dowodów panuj cej wów-czas w wiecie literackim „choroby” zwanej „sonetomani ”. Wielki sukces Sonetów krymskich Mickiewicza pobudzi wie-lu m odych i starszych poetów polskich do podj cia prób w tej dziedzinie pi miennictwa. Na tej fali pop yn te Antoniewicz, autor sonetów, które mo na uzna za swoiste „wypracowania”, ukazuj ce sprawno wersy kacyjn autora. Ale chyba niewie-le nadto. Autor podj w nich probniewie-lematyk wtórn , typowo lite-rack . Nie ukrywa zreszt , e inspiracj dla by a w tym wy-padku, przede wszystkim, lektura utworów cudzoziemskich poe tów (co uczciwie podkre la , zaopatruj c ka dy z sonetów w odpowiednie motto przej te od obcego autora).

Pierwsze wprawki Antoniewicza nie zapowiada y jeszcze narodzin prawdziwego poety. Sta si on nim dopiero w wie-ku dojrza ym, po zebraniu tragicznych do wiadcze , z chwil , gdy pozna , co znaczy cierpienie. To wtedy dopiero narodzi si w nim poeta. Przede wszystkim poeta religijny. Owszem, nie wszystkie utwory, jakie u progu lat sze dziesi tych XIX wieku zebra a Maria Steczkowska, a po niej ks. Jan Badeni w latach dziewi dziesi tych XIX wieku 23, nale do trwa ego

dorob-ku naszej poezji narodowej. Sporo w nim jednak prawdziwych pere i szlachetnych poetyckich kamieni. Wszystkie stanowi swoisty „pami tnik liryczny” kap ana – poety, w którym to pa-mi tniku przewija si kilka motywów g ównych. Wiod cym jest niew tpliwie motyw krzy a i bliskiego mu pola znaczeniowego,

22 Godzi si przypomnie , e autorstwa Antoniewicza s mi dzy innymi

nast puj ce pie ni ko cielne: Chwalcie ki umajone; Do Betleemu; Panie! w o erze Tobie dzisiaj sk adam; Nie opuszczaj nas, nie opuszczaj nas // Matko! nie opuszczaj nas...

(18)

w którym odnale mo na motywy: cierpienia, mierci, mogi y ale i pocieszenia.

Ten kr g trwa ego dorobku Antoniewicza otwiera wiersz

Dro-ga ycia, w którym poeta wyznaje:

Ba em si krzy a, ba em si cierpienia, Jak dziecko, co si serca matki boi, Bom nie chcia pozna w szale urojenia,

e ran serca tylko krzy zagoi. Dzi znam t drog bole ci, zaprzenia; Cierniem zas ana, krwi wi t zbroczona. Dzi znam t drog mi o ci, zbawienia; Pusta, odludna, od wiata wzgardzona. Pójd Ci szuka , cho zw tlonym krokiem, Pójd t drog bolesn i ciemn ;

Pójd Ci szuka z zmroczonym okiem, O Panie, Panie, nie kryj si przede mn ! 24.

W wydanym w 1849 roku tomiku Wianek krzy owy poeta daje szereg rad czytelnikom szukaj cym drogowskazu ycia. Tych, co os abli w wierze, przekonuje:

Kiedy twe serce z yciem si uciera I raz zwyci a, drugi raz upada, Dusza t sknoty mierci obumiera, W dziedzin wiary zw tpienia si wkrada, Pospiesz do krzy a, bo z krzy a jedynie Strumie pociechy w dusz twoj sp ynie.

Tych za , którzy zaznali szcz cia ziemskiego, przestrzega:

Gdy wiat twe drogi ró ami za ciele, Szcz cia urokiem ycie rozpromienia, By si bole ci nie sta o wesele,

By wpo ród szcz cia nie straci zbawienia: Pospiesz do krzy a, w nim nadzieja ca a, By w szcz ciu dusza wiern pozosta a. (s. 29)

Lektura wierszy Antoniewicza zwi zanych motywem krzy a, to towarzyszenie cz owiekowi, który dobrze wie, co pisze. Dlatego czytelnik wierzy poecie, kiedy ten o wiadcza, e

(19)

35

Z krzy em po twardej trzeba pi si skale (s. 28),

gdy radzi:

Pospiesz do krzy a ze z i westchnieniem, A bole twoja stanie si zbawieniem (s. 30),

lub gdy wyznaje:

Panie, Ty widzisz, krzy a si nie l kam, Panie, Ty widzisz, krzy a si nie wstydz ; Krzy Twój ca uj , pod krzy em ukl kam, Bo na tym krzy u Boga mego widz (s. 43).

Motyw krzy a otrzymuje pod piórem Antoniewicza liczne od-miany. Wspólnym mianownikiem przemy le poety na ten te-mat jest przekonanie, e

kto raz przeby brudne wiata morze, Pod krzy em stan , lecz stan w pokorze, Ten pe nym sercem i zawsze i wsz dzie Krzy Twój, o Jezu, b ogos awi b dzie (s. 51).

Kiedy indziej wyznaje:

Ty(Chryste) wo asz: Chod cie bez trwogi, Krzy wszystkie winy zag adzi;

Wró cie czempr dzej z tej b dnej drogi, Która was w przepa prowadzi! Na to wezwanie wszystko porzuc , Pod krzy em Twoim usi d , Do nóg si Twoich w mi o ci rzuc , Kocha i p aka tu b d (s. 38).

Oczywi cie, nie sposób w krótkim wyk adzie przywo a wszyst-kie, cz sto odmienne realizacje motywu krzy a w poezji Anto-niewicza. Nie sposób przywo a jego prawdziwie g bokiej wie-dzy na temat cierpienia, a tak e – recepty na pokonywanie bólu. Proponuje on w tym wypadku swoist terapi psychologiczn , polegaj c na u wiadomieniu sobie, e cierpienie jest integral-nie zwi zane z istot ycia cz owieka. Pisze wi c:

Cierpi , bom cz owiek.

(20)

Ska a bezwodna, ob ok bez jasno ci; Twarda opoka, serce bez natchnienia,

Trumna, co martwe przechowuje ko ci 25 (s. 39).

Trudne to prawdy. Szczególnie dla wspó czesnych czytelników, zapatrzonych w idea y szcz cia, powodzenia, kariery. Z cza-sem, gdy do ich domów zawita jednak „krzy ”, cierpienie, prze-konaj si , e Antoniewicz mia racj , e prawd przez niego po-danych nie sposób podwa y .

W yciu Antoniewicza, a zarazem w jego dorobku poety-ckim, niezwykle wa n rol odegra a Naj wi tsza Maryja Pan-na. Lektura jego pism przekonuje, e Maryja by a dla prawdzi-w Opiekunk i ostateczn ostoj . Potprawdzi-wierdza to mi dzy innymi w uroczym „ust pie z pielgrzymki ycia” zatytu owanym: Jeden

dzie w Piekarach. Wyznawa tu:

Marja! to imi by o przez ca y ci g ycia naszego echem odpo-wiadaj cym wszystkim potrzebom serca naszego! To imi ile razy ka dy z nas powtórzy i w jak odmiennych ycia po o e-niach – to imi napisa a matka na sercu naszym – to imi po-wtarzali my tul c si do serca jej – to imi powtarzamy dzi p a-cz c nad grobem jej. Gdy niebezpiea-cze stwo nam grozi o, gdy smutek nas ow adn , gdy bole serce rozdziera a, gdy nie-pokój my l miota – szukali my w tym imieniu pomocy, poko-ju, pociechy i ulgi – tego imienia opiek wzywali my nad sob i nad ka d drog nam istot – to imi powtarzali my w ko cie-le i w domu, w ród rodzinnego kó ka i w samotnej ciszy, mod-l c si za ywych, wspominaj c o umar ych. O Marjo! cho bym chcia , nigdy bym o Tobie zapomnie nie móg ! Bo gdybym za-pomnia o Tobie – zaza-pomnia bym, em y , e y b d , em cierpia , em by szcz liwy, em kocha ! 26.

Potwierdzenie prawdziwo ci tego wyznania znajdujemy w wie-lu jego wierszach. Okazuje si , e bardzo cz sto powraca w je-go dorobku poetyckim motyw Maryi – Matki. Poeta tak nazywa NMP, mi dzy innymi w powsta ym w Stani tkach, przywo ywa-nym ju tu cyklu W kaplicy Matki Boskiej Bolesnej, gdzie prosi Maryj o pomoc i dobr rad :

25 W innym wierszu Antoniewicz wyznaje: „Nie wiem, dlaczego nawiedzasz

m dusz , Serce i cia o strapieniem, chorob ; Lecz to wiem dobrze, e cierpie tu musz , Abym przez bole po czy si z Tob ” (s. 57).

(21)

37

Matko, Ty dorad , matko, wska mi drog . Bez Ciebie my le i kocha nie mog (s. 64).

Kiedy indziej wyznaje:

O Pani Nieba – i ziemi Królowo Ty Matk moj , o rado ci s owo! – To s owo jedno – ka dy al ukoi, To s owo jedno – ka d ran zgoi, To s owo jedno – ka d z osuszy,

W tym jednym s owie ycie mojej duszy (s. 76).

Ten motyw Maryi – Matki powraca w znanej pie ni: Nie

opusz-czaj nas z refrenem: „Matko, nie opuszopusz-czaj nas!” On nadaje ton

w innej pie ni Antoniewicza: Panie! w o erze Tobie dzisiaj sk

a-dam. Wszystko, czym jestem, wszystko, co posiadam, w której

równie w formie refrenu powraca wyznanie:

Jest ta my l b oga, jest ta my l droga, e matk moj jest Matka Boga 27 (s. 87).

Je li w przywo anym poprzednio zestawie wierszy, skupionych wokó motywu krzy a, przewa a y – co naturalne – motywy cier-pienia, ez, smutku, to w kr gu przywo ywanych tu wierszy ma-ryjnych Antoniewicza panuje rado i szcz cie. Podbudowuje je sceneria „majowa”: „ ki umajone, góry, doliny zielone”. Sce-neria ta wraca w wielu wierszach poety. Czytamy na przyk ad:

Ju majowe wieci zorze, Przed obrazem wie e kwiaty Dla Maryi z ó w pokorze, Lecz kwiat inny lij w za wiaty. Kwiat nadziei, kwiat mi o ci, Co si w duszy twej rozwin , Daj go Matce, aby w czczo ci wiata tego nie zagin (s. 84).

W kolejnym wierszu poeta pisa :

Kwitn ki, a z kwiatami Rado w sercu si rozkwita;

wi ci niebo i gwiazdami

27 Mo na tu przywo a wiele podobnych wyzna Antoniewicza. Oto niektóre

e Ty matk

(22)

Przyj cie b ogiej wiosny wita. Wdziekiem maja kwitnie chwa a Tej, co wiatu Zbawc da a (s. 85).

Przyj cie za o enia, i Maryja jest nasz Matk sprawia, e mo-emy do Niej zwraca si nie tylko w chwilach rado ci i szcz -cia, ale i w chwilach trudnych. Jedno jest bowiem pewne: Matka nigdy nie odmówi pomocy i opieki. To wa ne przes anie Anto-niewicza, które dzi jest ju powszechnie akceptowane.

W dorobku Antoniewicza odnale mo na niejedn jeszcze poetyck per . Nie czas, aby je tu kolejno przywo ywa . Ju te jednak, które tu przywo ano, pozwalaj stwierdzi , e mamy w tym wypadku do czynienia z autorem, który nie zabawia si li-teratur , ale który w poetyckim s owie wyra a najtajniejsze my li i uczucia, który traktuje poezj powa nie: jako szans na spo-wied przed wiatem. Pisarz nie chce poucza innych. On prag-nie tylko podzieli si z innymi swoimi przemy leniami, swoj wiedz , jak pozyska wskutek przej yciowych, a tak dzi ki modlitewnemu skupieniu, kontemplacji. e s to

przemy-lenia wa ne i celne, przekonujemy si na ka dym kroku, gdy piewamy jego pie ni, a szczególnie – gdy nas „dociska” los.

Ks. Karol Antoniewicz y krótko. Pozostawi jednak po sobie znakomity dorobek. Mowa tu nie tyle o tomikach wierszy, czy tomach kaza . Pozostawi po sobie nade wszystko znakomity dorobek duchowy, o którym trzeba pami ta , który nale y przy-pomina i upowszechnia , szczególnie dzi , w rozwichrzonym, rozchwianym wiecie warto ci.

Franciszek Ziejka, ur. w 1940 r. w Rad owie ko o Tarnowa. Stu-dia z lologii na Uniwersytecie Jagiello skim. Doktorat (1971), ha-bilitacja (1982), profesor nadzwyczajny (1991), a nast pnie pro-fesor zwyczajny (1998) w tym samym uniwersytecie. W latach 1988-1989 funkcja wicedyrektora Instytutu Filologii Polskiej, nato-miast dziekana Wydzia u Filologicznego w latach 1993-1999. Od roku 1996 kierownik Katedry Historii Literatury Polskiej XIX wieku na Uniwersytecie Jagiello skim. W latach 1996-2005 rektor Uni-wersytetu Jagiello skiego, a w latach 2002-2005 przewodnicz cy Konferencji Rektorów Akademickich Szkó Polskich (KRASP). Od roku 2002 cz onek Polskiej Akademii Umiej tno ci. Cz onek rad re-dakcyjnych licznych czasopism oraz autor licznych publikacji na-ukowych w Polsce i zagranic . Za dzia alno publiczn i naukow wyró niony wieloma nagrodami i orderami, mi dzy innymi:

Cytaty

Powiązane dokumenty

CT-luminescence, and luminescence quenching of Eu 3+ emission when using the electron picture vanish when using the hole picture. The hole ground state of a trivalent lanthanide

Do czego król zwykle bez trudu się przychylał, bo też i sam nie mógł być na to obojętnym, gdyż ukła­ dający się o zaślubianie małoletnich, dla nadania

Autor charakte- ryzuje zjawiska: cheatingu (czyli oszukiwania systemu i zasad gry przez graczy, którzy posiadają niezbędne zasoby kapitału „growego”), modingu (są to prak-

Wydaje się, że kurs spełnił swo- je zadanie, choć na początku niektórzy studenci oczekiwali podania konkret- nych – dających się zastosować w każ- dym procesie

Słowa kluczowe: absolutne pojęcie Boga, anachroniczny spór, argument bolzanowski, Bóg Abrahama, Bóg filozofów, Bóg mistyka, Bóg sam, Bóg z tezy teizmu, dualizm fizyki i

Zgodnie z klasyczną metodologią badawczą w pierwszej kolejności zanalizowano systemy ochrony zdrowia w niektórych krajach Unii Europejskiej i w świecie; następnie

Podobny stosunek do wiary, tradycji i przeszłości miał Karol Antoniewicz, który też kierował się myślą, że Bogu trzeba oddać serce, a myśli i troskę poświę- cić

Most students draw from existing disciplines and their vetted methods: physical hydrological models, micro- and macro-economic theory, institutional analysis, network