JVs. 9. Warszawa, d. 3 Marca 1889 r.
T o m V I I I .TYGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM.
PRENUMERATA „WSZECHŚWIATA."
W Warszawie:
2 przesyłką pocztową:
rocznie rs. s k w artaln ie „ 2 rocznie „ 10 półrocznie „ 6
Prenum erow ać m ożna w R edakcyi W szechśw iata i we w szystkich k sięg arn iach w k ra ju i zagranicą.
Komitet Redakcyjny stanowią: P. P. Dr. T. Chałubiński, J. Aleksandrowicz b. dziek. Uniw., K. Jurkiewicz b. dziek.
Uniw., mag.K. Doike, mag.S. Krarasztyk,Wł. Kwietniew
ski, W. Leppert, J. Natanson i mag. A. Ślusarski.
„W szechśw iat11 przyjm uje ogłoszenia, k tó ry ch treśó m a jakikolw iek zw iązek z nauką, na następujących w arunkach: Za 1 w iersz zw ykłego dru k u w szpalcie albo jego m iejsce pobiera sig za pierwszy ra z kop. 7 '/a
za sześć następnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5.
A d r e s KecłaJSzcy-i: IK Irałsow slsie-^rzecŁ n^ieścIe, 3>Tr 6 6 .
Potfisz czyli oibrotow iec (Physeter m acrocephalus.)
130 w s z e c h ś w i a t. Nr 9 .
OLBROTOWIEC
CZYLI
F O T F I S Z (F b yseter m acroceplialns ')•
Buffon jeszcze w y k ry ł praw o odnoszące się rozm ieszczenia isto t żyjących, że ro z m iary zw ierząt stosują się do rosciągłości lądu, k tó ry zam ieszkują.
P ra w o to Buffona stosuje się także do oceanu, m ającego w iększą od lądów ro z le
głość i zam ieszkałego przez zw ierzęta w ię
ksze od zw ierząt lądow ych. T akiem i o l
brzym am i są w ieloryb i olbrotow iec, zw any także potfiszem, kaszalotem lub w ielkogło- wem, wobec k tó ry ch słoń je st ta k m ałem zw ierzęciem , ja k szczur wobec łososia. Ż a
d n a ry b a m orska nie d orów na w ielkością tym olbrzym im ssącym, k tó ry ch krew czer
w ona i ciepła p ły n ie w naczyniach tak g ru bych ja k ru r y w odociągow e, a do od d y ch a
nia m ają płuca, ro d z ą żyw e m ałe, k tó re m atka swojem m lekiem w yk arm ia i otacza troskliw ą opieką wobec niebespieczeństw a.
W ielo ry b y dzielą zw ykle na dw a działy:
do pierw szego należą w ieloryby właściwe, m ające pasy fiszbinow e w paszczy; w d ru gim dziale mieszczą się w ieloryby, który ch szczęki są uzbrojone zębam i, a m ianow icie:
delfin, jednorożec, olbrotow iec, k tó ry je st w śród tego d ziału olbrzym em . D aw niej sądzono, że istnieje k ilk a g atu n k ó w olbro- towców czyli potfiszów, ale pokazało się, że m niem ane różnice g atunkow e były tylko różnicam i osobnikow em i; nie w iedziano przy tem , że sam ica je s t p ra w ie o je d n ę trz e cią od sam ca m niejsza.
W ieloryb y m ało się od d alają od bieguna, olbrotow ce czyli potfisze przeciw nie, rz a d ko się k u biegunom zapędzają; w yjątkow o spotykano zabłąkane kolo cieśniny B ehrin- ga i n a m orzach północnych, lub koło p rz y ląd k a D obrćj Nadziei. S ą one przew ażnie m ieszkańcam i m órz zw rotnikow ych . Z d a
leka po zn ają je m a ry n a rze po olbrzym iej głow ie, stanow iącej czw artą część ciała,
') G. P ouchet, Le cachałot. R evue des deux mondes. 1 G rudnia, 1888.
uzbrojonej licznem i zębami, osadzonem i tylko w szczęce dolnej. O tw ór nozd rzy zbacza mocno na lewo.
Potfisze czyli olbrotow ce żyją grom adnie, po k ilk a, aż do p aru set sztu k i zdaleka w i
dać obroty takiej gromady.; w ysuw ają gło
wy z wody lub podskakują, aby zaraz w wodę się zanurzyć. Samce p row ad zą taką grom adę, a sam ice i m łode w ydają się im uległem i. B ardzo stare samce żyją sa
m otnie. Potfisze, gdy się do ląd u zbliżają, szukają wód głębokich. Sam ice rodzą j e dno m ałe, k tó re ssie kątem paszczy, z po
w odu spiczastej szczęki, którą się te stw o
rzenia odznaczają. Potfisze nie są ta k łag o dne j a k wieloi^yby i nieraz stare samce d ru zgoczą łó d k i i zagrażają w iększym statkom . Z ab ity potfisz unosi się na pow ierzchni wody z pow odu m asy tłuszczu, k tó ry za
w iera. Potfisz w ychudzony i zdychający z choroby idzie na dno, ale potem znow u w ypływ a, z pow odu gazów gnilnych, ja k ie się w nim tw orzą; z czasem p tak i i ry b y m orskie o tw ierają przejścia tym gazom i olbrzym ie cielsko wraca do przepaści m o r
skich. Często m orze w yrzuca na brzegi potfisze skaleczone przez h arp u n y lub o sła
bione przez chorobę. Nieraz żyjące potfi
sze m ają w ielkie blizny, inne m ają wrosłe ułam ane końce h a rp u n a lu b ostrze, którem je s t zakończony p y sk ry b y zw anej piłą.
Do ostatnich czasów bardzo m ało znano organ izacy ją potfisza, okazy bowiem przez m orze w yrzucane są zw ykle w tak złym stanie, że tru d n o j e badać, a świeżo zabite z trudnością mogą badacza w całości docze
kać. B adanie cielska, k tóre zaczyna się roskładać, je s t niem ożliwem i w strętnem . W yobrażenie o tem może mieć ten tylko, kto brodząc we k rw i i w tłuszczu po ko
lan a, b ad ał te m asy, wśród k tó ry ch obrócić się tru d n o , a k tóre tylk o zapom ocą koni m ożna p rzew racać przy badaniu. Ci, k tó rzy zajm ują się ich połowem, niew iele naukę wzbogacić mogli; złow iony bowiem potfisz je s t w spólną zdobyczą całej załogi i n ie
użyteczny szkielet byw a rzucany do morza.
Zaledw ie w ostatnich czasach połow y in a czej zaczęły się odbywać, tak , że i do m u
zeum paryskiego ciekawe okazy się dostały.
Potfisz czyli olbrotow iec dosięga 26 m e
tró w długości, a 17 m etrów obwodu. K o
WSZECHŚWIAT.' 131 niec głow y posiada niezupełnie sym etiycz- J
ny, co stanow i c h a rak ter wspólny grupie w ielorybnych opatrzonych zębam i, u potfi- sza zaś je s t najw ybitniejszy i ujaw niający się naw et na kościach czaszki. N a u k a nie może w ytłum aczyć tśj anom alii, która się nie spotyka u ssących, ptaków lub płazów, a tylko u niektórych ryb; u wspom nianych zaś w ielorybnych w ystępuje ona jak o zbo
czenie otw oru nosowego ku lewej stronie.
Oczy potfisza są bardzo małe, mniej niż dw a razy większe od wołowych. G ałka oczna może, zapomocą silnych i długich m uskułów , cofać się w głąb ja m y ocznej, co się zawsze po śm ierci potfisza zdarza i oko w ydaje się pozbaw ionem gałki pod spuszczoną pow ieką; stąd urosło daw ne m niem anie, że potfisz je st ślepy. Potfisz m a rogów kę trochę w ypukłą, źle więc za
pew ne widzi i tru d n o pojąć ja k może ła pać głow onogie, stanow iące jego główne pożyw ienie, k tóre znow u m ają stosunkowo bardzo duże oczy. Z a okiem potfisza znaj
duje się ledwo w idzialny otw ór ucha. Mózg je s t najw iększy ze znanych, większy naw et od m ózgu wieloryba właściwego. A jed n ak ten mózg nie zaważy tyle co pięć mózgów ludzkich, a rdzeń pacierzow y również nie ma grubości odpow iedniej do wielkości.
Przekonyw am y się więc, że odrębna jest budowa tych w ielkich ssących, a naw et zn a
jom ość inn ych zw ierząt mało nam pomaga do poznania organizacyi potfisza. Dodam y tu, że dolna jego szczęka posiada do 54 zę
bów, a górna w ydrążenia, odpow iadające zębom. G rzb iet potfisza je s t czarny lub czarnozielony, brzuch biaław y, a skóra g ład k a i d elik atn a ja k jedw ab.
Łow ią potfisza dla tłuszczu, olbrotu (sper
m acetu) i am bry szarej. Tłuszcz się wydo
bywa, ja k u w ielorybów , z grubej warstwy tk an k i, znajdującej się pod całą skórą zw ie
rzęcia. P ochodzenie olbrotu niedaw no po
znano, am biy zaś dotąd je s t mało zbadane.
W I X w ieku w spom inają ju ż autorow ie arabscy o am brze, k tó rą ocean Indyjski na brzegi w yrzuca i dziw ne o niej bajki p ra wią. W X I I I w ieku M arek Polo tw ierdzi, że am bra znajduje się w potfiszu, a chiń
czycy i japończycy w iedzieli już, że się ona w jego kiszkach tw orzy, że jest wytw orem chorobliw ym , co potw ierdza ten fakt, że n ie
w szystkie potfisze dają ambrę. P raw ie wszy
stkie te, k tó re w A tlan ty k u znajdują się, nie w ydają am bry, chociaż kaw ałki ambry można znaleść na brzegach B razylii, a w prze
szłym w ieku znajdow ano je na brzegach zatoki Gaskońskiej. Istn ieją kaw ałki am bry sław ne przez swoje rozm iary: kom pa- n ija holenderska k upiła za 11 000 talarów kaw ałek, ważący 182 funty. W ro ku 1755 kom panija indyjska sprzedała za 52000 franków kaw ał, ważący 225 funtów. P rze d dwoma laty złowiono niedaleko wybrzeży A m eryk i potfisza i znaleziono w nim kaw ał am bry, ważący 107 funtów , który sprzeda
no za 44000 dolarów. W szelako podobne w ypadki są nader rzadkie.
Co do olbrotu, wiadomo oddaw na, że się znajduje w głowie olbrotow ca czyli potfisza:
na kościach czaszki zn ajd u je się zagłębienie zaw ierające tłuszcz, którego tkan k a nie je st tak spójna jak w słoninie, są to kom ory błoniaste zaw ierające olb ro t płynny. W ce
lu wydostania olbrotu w yrzynają na w ierz
chu głow y otwór i czerpią olej wiadrem , ja k z cysterny. G dy się wyczerpie, czło
w iek włazi do otworu i nogam i więcej oleju wyciska. Tłuszcz ten je s t n ad e r czysty i p rzy zastyganiu tw o rzy piękne kryształy białe i to je s t olbrot. T k ank a podskórna czyli słonina i inne części zaw ierają podo
bny tłuszcz, ale w daleko ściślejszej tkance, tak, że j ą trzeba wygotowywać, przez co tłuszcz m niej jest dobry; gdy zaś n atu ralnie w ypływ a i na pow ietrzu zastyga, tw orzy też białe kryształy. Tłuszcz wielorybów różni się od tłuszczu potfiszów zupełnie in nym składem chemicznym.
O d dw ustu la t zaczęto łowić potfisze;
dowiedzionem jest, że koloniści w Now6j A nglii i n a B erm udach w X V II w ieku nie łow ili potfisza, choć łowili wieloryby. H i- story ja połow u potfisza we F ran cy i je s t po
łączona z h istoryją wyspy N antucket, p oło
żonej u w ybrzeża stanu M assachusets; na tej wyspie osiedli i utw orzyli kolonije kw a- krow ie, szukając ciszy zdała od ląd u stałe
go i oddali się połow ow i wielorybów.
W zdłuż wybrzeża p rąd m orski zim ny, p ły nący z północy na p ołu dn ie prow adzi wie
loryby; w przeciw nym k ie ru n k u płynący, w pewnej odległości p rą d Zatokow y (Golf- Strom ), ma wodę ciepłą, w której się trzy
W SZECH ŚW IA T. Nr 9.
mają. potfisze, a czasem zbliżają, się do b rz e gów; w yspa była więc wyborną, stacyją dla połow u. K w akrow ie łow ili więc naprzó d w ieloryby, ale gdy morze w yrzuciło nieży
wego potfisza, zrobiło to p rz ew ró t w spo
łeczeństwie kw akrów , bo każdy ro ścił do niego prawo. AY k ilk a la t potem około 1712 roku rybak z N antucket, C h risto p h er Hussey, zabił pierw szy ra z potfisza i d ał po
czątek now em u przem ysłow i. Z araz się zn a
leźli naśladow cy, tem bardziój, że było mniój w ielorybów . Ł ow iono więc potfisze n a peł- nem m orzu i w ypraw iano się na k ilk a ty godni; gdy łodzie n a p e łn ia ły się tłuszczem (sadłem ), w racano w ytapiać go n a brzegach w piecach ad hoc u rząd zo n y ch , a połow y dobrze się opłacały. Na zim ę w racali w szy
scy do domów, a łodzie na brzeg w yciągnię
te, czekały wiosny. Z czasem ryb acy za
puszczali się aż do rów nika i ci kw akrow ie stali się pierw szym i rybak am i w świecie, z pow odu przestrzeg an ia ścisłego obow iąz
ków , w strzem ięźliw ości i czystości niezw y
k łe j. W yspa N antuck et była w owym cza
sie rodzajem A rk a d y i, gdzie panow ały p r a ca i spraw iedliw ość; wszyscy zajm ują się połowem w ielorybów ; pan u ją cnoty a w y
stęp ki i nam iętności są nieznane, w edłu g opow iadań w spółczesnych. K oloniści i po
tom kow ie daw nych panów tćj ziem i, t. j.
indyjanie, żyją w zgodzie i wspólnie zajm u
j ą się połowem. W o jn a o niepodległość zakłóciła te zajęcia, k tó re się potem w zno
w iły, ale am erykanie znaleźli ju ż w a n g li
kach potężnych w spółzaw odników i oba n arody sp iera ją się o zaszczyt zabicia p ie r
wszego potfisza, około 1787 r., poza p rz y lądkiem H o rn . T ru d n o też wiedzieć, k tó ry z tych narodów był pierw szym na m iejscach połow u na w odach C hińskich, Japońskich i u w ybrzeży A rabii.
N iektóre zw ierzęta, podobnie ja k dom o
we, m iały pew ne znaczenie w historyi od
k ry ć i cyw ilizacyi. K ły m orsa spow odo
w ały badanie A zyi północnój, podobnie ja k złoto M eksyku i P e ru przyspieszyło pozna
nie A m eryki. P rz y połow ie fok i w ielory
bów, ho len d rzy o d k ry li ziem ie bieguna północnego; podobnie dzieje połow u potfi- szów wiążą się z h isto ry ją oceanu S po koj
nego i przez długi czas były łącznikiem j e dynym m iędzy kolonijam i a E u ro p ą . Statki,
k tó re tym połowem się zajm ow ały, to ro w a
ły wszędzie drogi i one były pjonieram i cyw ilizacyi n a oceanio Spokojnym . M iesz
kańcy w yspy N a n tu ck et w ynaleźli dwie drogi m iędzy E u ro p ą i A m eryką i zazna
czyli bieg prądu Zatokowego aż do p ołu dnia w ielkiśj ław icy N ew foundlandu, tu dzież jeg o k ierun ek na wschód, począwszy od p rzy ląd k a H atteras; po porozum ieniu się z nim i, F ra n k lin zrobił sław ną swoję k a rtę gieograficzną, na którćj p rą d Zatoko
wy pierw szy raz się przedstaw ia, jak b y rze
ka płynąca przez A tlan ty k i sięgająca aż do starego lądu.
F ra n c y ja długi czas by ła poza ruchem w yw ołanym przez łow ienie potfiszów, ale z czasem i ona do tego przem ysłu się wzię
ła i to znow u dzięki inicyjatyw ie wyspy N antu ck et. W r. 1785 dwu kw akrów za
proponow ało królow i francuskiem u L u dw ikow i X V I, przeniesienie swego p rz e m ysłu do D unkerque, gdzieby swoję kolo- niją, założyli. P o w ojnie o niepodległość, anglicy ro b ili bowiem różne u tru d n ien ia łow com am erykańskim , nie uw zględniali ich próśb o ustępstw a i zw lekali z w yd a
niem pozw olenia n a założenie kolonij łow ców w A nglii: s tą d z w ro t do L ud w ika X V I.
Żądali oni od niego zupełnój swobody reli
gijnej dla swój sekty, tudzież uw olnienia od służby wojskowej; oba żądania zostały uw zględnione i ugoda została zaw arta. Gdy delegaci w racali przez A ng liją do A m ery
ki, P itt chciał z nim i żądaną poprzednio um owę do sk utku doprow adzić, lecz oni się ju ż nie zgodzili, a w następnym roku ko- lonija kw akrów osiadła w D u nk erąue.
W 1790 r. 40 statków pod flagą francuską zajm ow ało się połowem potfiszów, a w r.
1792 było ich 25 n a jed ny ch m orzach P o łudniow ych. W ojn a z A n g liją ruch ten w strzym ała i po wielu stratach kolonija z N a n tu ck et w róciła do A m eryki.
Dziś F ra n c y ja nie ma ani jednego statku zajm ującego się połowem olbrotow ców czy
li potfiszów lub wielorybów . U płynęło 40 la t ja k ostatni statek został w H aw rze rozbro jony i tylko muzeum m iejskie chowa h arp u n y na pam iątkę wygasłego na zawsze przem ysłu. R ozbroiła swoje statki i wyspa N antucket i stała się uprzyw ilejow anem m iejscem kąpieli m orskich dla mieszkań-
Nr 9.
ców C incinnati i Chicago. I kwak rów już tam niem a i tylko w muzeum miejscowem ; zachow ały się pam iątki dawnego przem y
słu. N ajciekaw szym okazem je s t olbrzym ia szczęka potfisza, praw dopodobnie najw ię
ksza znana n a świecie. P rzem ysł ten prze
niósł się potem do N ew -Bedford, miasta na stałym lądzie i do la t ostatnich tam się trzym ał. To miasto liczy dziś 40000 miesz
kańców. P rze z pól w ieku praw ie był tu | p u n k t środkow y d la przem ysłu połow u pot- iiszów i tu była pierw sza fab ry k a świec sperm acetowych. Dziś głów ną stacyją w iel
kiego połow u jest San Francisco, ale dach tego przem ysłu, jeśli tak się w yrazić można, pozostał w N ew -B edford, gdzie wychodzi specyjalne pismo peryjodyczne dla łowców, gdzie w yrabiają udoskonalone h arp u n y i nowe p rzy rząd y z prochem , które zdaleka ^ potfisza zabijają, tak , że teraz nie trzeba się zbliżać do zwierzęcia. W idok portu je s t ciekaw y. Na brzegu stoją beczki z ole
jem , okryte ziemią, aby się nie rozgrzew ały i czekają n a coraz mniój praw dopodobny w zrost ceny. T u w idać piec do topienia tłuszczu, tam w ielkie rozbrojone statki, m a
jące na samym końcu masztów dw ie o brę
cze żelazne; w czasie połow u cały dzień w tych obręczach zawieszeni byli m ajtko
wie, opierając nogi o odpowiednio urządzo
ną deskę i krzykiem oznajm iali, że widzą olbrotow ca; w nagrodę, m ajtek dostaw ał koszulę z fłaneli czerw onej, za każdego do
strzeżonego potfisza. S tatki te, choć wysłu
żone, są jeszcze w yborne i zczasem zastąpią te, które są używ ane na oceanie Spokojnym .
O becnie tylko na oceanie Spokojnym odbyw a się w ielki połów olbrotowców czy
li potfiszów, a przem ysł skupia się w San F rancisco. A tla n ty k zaś p raw ie opuszczo
ny i tylko m ałe statk i tam pracują, ponie
waż uzbrojenie w ielkich nie opłaca się, z powodu, że nafta zastępuje coraz bardziej tłuszcz potfiszów. P ołów na A tlan ty k u odbyw a się więc podług dawnego systemu mieszkańców wyspy N antucket. N a wys
pach A zorskich je s t 20 stacyj połowu.
W śród nich wym ienim y L agens na wyspie Pico. Do m iasteczka tego nie prow adzi żadna droga, tylko ścieżki przez m uły wy
deptane. M iasteczko posiada trzy tow a
rzystw a, zajm ujące się połowem ; każdy
członek składa kilka tysięcy franków; łodzie i wszystkie przybory k u p u ją się w Bostonie lub New Bedford. Załogi statków są pła
tne rocznie, lecz m ają i udział w zdobyczy.
Na każdej łodzi jest oficer i rzucający h a r
puny, którzy też nadzór m ają nad utrzy
maniem łodzi. T rzy tow arzystw a m iaste
czka m ają straż wspólną na brzegu; sko
ro strażnik dostrzeże potfisza w oddaleniu na pełuem morzu, wywiesza flagę i rzuca petardę. N a ten znak każdy opuszcza swe zajęcie i spieszy na m orze, bo każdy będzie m iał udział w zdobyczy. W edług pow sze
chnego praw idła, potfisz należy do tego, kto pierwszy h arp u n w jego cielsko utopi.
| Oficer bierze na statek pierw szych, którzy j n a brzeg przy by li, bo każdy zna robotę,
! każdy wie ja k uniknąć liny, k tó rą z szalo
ną szybkością ciągnie za sobą zwierzę zra
nione i kiedy uciec od śm iertelnych kon- wulsyj olbrzym a. C złonkow ie tow arzystw ze strażnicy p iln ują obrotów swoich łodzi i niekiedy dają znak, aby wszystkie łodzie wspólnie działały, a w tedy zdobycz do j e dnego tylko tow arzystw a należy, do tego, którego statk i zwyciężyły. W porcie każ
de stow arzyszenie m a swoje w arsztaty: j e dynym w arsztatem je s t skała w yrów nana spadzisto ku morzu; p ła ta ją zw ierzę w w y
drążeniu tój skały, aby nie tracić tłuszczu.
P iec do to pien ia tłuszczu je s t obok. P o t
fisz wczoraj zabity leży jeszcze na brzegu;
w czorajsi wioślarze przynoszą puste beczki, rosp alają pod kotłem ogień, który potem utrzym yw ać będą skw arkam i, pozostałemi od topienia tłuszczu. Do płatania mają nóż ostry j a k brzytw a, szeroki ja k dłoń, osadzony na trzonie 2 m etry długim. Od- rzy n ają głowę potfisza, k ra ją tłuszcz w dro
bne kaw ałki w edług odwiecznych p ra w i
deł. Nożownik na m iejscu ciągle ostrzy noże i ledwo może podołać robocie, oficer z łodzi całością roboty kieruje, a p rzy t.ćj pospiesznej robocie dla zysku, niem a m iej
sca d la nauki. Anatom , k tó ry chciałby zba
dać potfisza niema co tu robić i naw et czło
nek tow arzystw a nie m ógłby z czemś podo- bnem wystąpić, wobec całego zgrom ad ze
nia, w którćm każdy, będąc w spraw ie p ła ta nia interesow anym , m a praw o głos zabrać.
O lbrot z głow y m ieszają z resztą tłu sz
czu, który zaraz do kupca w ysyłają, a gdy
134 W SZECH ŚW IA T.
kupiec w ym ierzył ilość, tow arzystw o zysk [ swój d o p iero w tedy pozna; oficerowie, zało ga, ro b o tn icy , w szyscy pew ien p rocent o trzy m u ją od całej masy. Liczne są, to w a
rz y stw a połowu na w yspach A zorskich, ale pow inny one być dobrze organizow ane. Są, tak ie, k tóre sprow adzały p rz y b o ry z A m e
ry k i i przed opłaceniem należności za nie tyle zyskały, że koszty pokryć m ogły, bo jed en w ielki i sta ry olbrotow iec dać może zyski nieobliczone, wobec k tó ry ch bez zna
czenia je st potem dw u letn ie naw et niepow o
dzenie w połowie.
P y ta n ie , ja k ą je s t przyszłość dla takiego połowu na w yspach A zorskich? P otfisz ma zawsze w ielką w artość, choćby n aw et dla jed n ej am bry, k tó ra się używ a w perfu- m eryi, a koszty takiego połow u są nieznacz
ne, tak, że jeszcze p rz ez w iele la t przem ysł ten może pom yślnie się rozw ijać, byleby ty lk o ilość towarzystAV b y ła w norm alnym stosunku do średniej ilości potfiszów, naw ie
dzających wyspy A zorskie. T eraz p ra w d o podobieństw o je s t zatem , że się one coraz bardzićj m nożyć będą. W praw d zie od trzech wieków zm niejszyła się ilość w ielkich ssą
cych m ieszkańców m o rz a ,a le z d ru giej s t r o ny* g^y chodzi zw łaszcza o potfisza, połów na w ielką skalę staje się coraz m niej ko rzy stnym , tak, że w przyszłości rów n ow aga po
w inna nastąpić w m nożeniu się tych zw ie
rząt. O gólnie będzie ich może m niej, ale mniej będą tępione niż daw niej. T rzeba pom yśleć o przestrzeni, k tó rą one zam iesz
ku ją, a im dalej od brzegów , tem bespiecz- niej je s t d la tych istot. G a tu n e k więc będzie dążył do swej daw nej rów now agi i choć je j nie odzyszcze w zupełności, z pow odu postę
pu cyw ilizacyi, utrzy m a się tak, ja k w iele dzikich zw ierząt z lądu stałego,daw niej n ad e r pospolitych, a dziś rzadszych, z pow odu j coraz to lepszego u zb ro jen ia m yśliw ych.
M ożna o potfiszu pow iedzieć to samo, co o innych zw ierzętach: gdyby naw et w szyst
kie w ybrzeża oceanu p o k ry te były czynnem i stacyjam i połowu, pole ich działalności będzie bardzo nieznacznem w p orów naniu do p rze
strzeni mórz, w k tó ry ch ,p o człow ieku, potfisz je s t panem '). S treściła M. Twardowska.
') J ą k o uzupełnienie tego a rty k u łu , podajem y wiadomość o olbrocie, w edług dzieła W agnera:
SMARY
ROŚLINNE I MINERALNE.
G dyby przem ysł dziw nym jakim ś sposo
bem został naraz pozbaw iony m ateryjałów , k tó rem i posługujem y się p rzy każdej bez w y jątku m aszynie w celu zm niejszenia w za
jem nego tarcia różnych jój części jed n a o drugą, to w ypadek ten m iałby ogrom ne, tru d n e do przedstaw ienia następstw a. R uch pociągów na kolei żelaznej m usiałby ustać zupełnie, statki parow e nie m iałyby racyi dalszego istnienia, wogóle, wszelkie maszy
ny parow e, którem i tak słusznie chlubim y się, podnosząc cyw ilizacyjne znaczenie n a
szego w ieku, nie m ogłyby spełniać swego zadania, a toż samo stosuje się i do w szyst
kich innych maszyn, dostarczających na po
trzeby człow ieka energii w jakiejk olw iek
,,P odręcznik technologii chem icznej", tłum aczył J u lja n G rabowski. W arszaw a, r. 1879.
O lb ro t je st to szczególny stały tłuszcz, zn a jd u jący się w ciele w ielu zw ierząt w ielorybow atych, a m ianow icie w ciele w ieloryba potfisza (Physeter m acrocephalus), W ciele zwierzęcia, działaniem ciepła zwierzęcego, je s t rospuszczony w drugim tłuszczu, t. j. w oleju olbrotow ym . Po śm ierci zw ierzęcia te n rostw ór, czyli p łynny o lb ro t, k rze
pnie z pow odu ścinania sig stałego olbrotu. W te dy stały olb ro t oddziela się od oleju olbrotow e- go zapom ocą prasow ania w p rasach h y d ra u lic z nych na gorąco. N astępnie w yjęte w ytłoki wygo
tow ują się dosyć m ocnym ługiem sody żrącej, dla o ddalenia resztek oleju olbrotowego, a o trzym ana ty m sposobem bezbarw na ciecz oleista za oziębie
niem tw ard n ieje n a b ia łą krystaliczną masę.
Z je d n e g o potfisza m a ją otrzym yw ać 100 c e n tn a rów oleju olbrotow ego i 30—00 centnarów olbrotu.
O lbrot han d lo w y przedstaw ia się pod postacią m asy białej, blasku perłow ej m acicy, przeźroczy
stej, w d o tknięciu śliskiej i tłustej, cięż. wł.
0,943, p u n k t topliw ości 45°; przy 360° daje się po większej części bez zm iany dystylow ać; rospusz- cza się m niej więcej w 30 oz. w rącego alkoholu, n a pow ietrzu żółknieje i z łatw ością daje się p ro szkować. O lbrotu używ ają w A nglii w bardzo znacznej ilości do w yrobu św iec zbytkow ych, w praw dzie najpiękniejszych, ta k co do swej pię
knej. olśniew ająco białej barw y, ja k niem niej pra
wie alabastrow ej w półprzezroczystości, lecz zara
zem i najdroższych ze w szystkich świec. A by
| osłabić dążność olbrotu do krystalizow ania, dodaje się 5 —10 procentów białego wosku, lub kilka
! procentów p a ra fin y ..
Nr 9.
jó j postaci. L udzkość cofnęłaby się do tój pierw otnej fazy swojego rozw oju, kiedy je- dynem i m otoram i były mięśnie człow ieka lub zwierzęcia. Nic dziwnego przeto, że tak zwanym smarom przem ysł dzisiejszy po
święca w iele uw agi i w prow adza w użycie coraz nowe ich gatunki.
Ażeby pew ne ciało m ogło być użyte jak o m atery jał sm arowy, musi odpow iadać pew
nym wym aganiom zarów no m echanicznej, ja k i chemicznój natu ry . Z darza się też czę
sto, że nieznajom ość własności sm aru odbi
j a się w sposób dotkliw y na spraw ności ma
szyny, a więc n a doskonałości i kosztach roboty. Rzecz je d n a k godna uw agi: p rze
mysłowiec, któ ry ju ż dzisiaj coraz rzadziej k ieru je się samą jed y n ie rutyną,, a przeci- Avnie, wszelkie m atery ja ły ,k tó rem i i n a k tó rych pracu je, stara się poddaw ać badaniom bardzo ścisłym, n ieraz połączonym z w iel
kim w ydatkiem dow cipu i tru d u , przem y
słowiec dotychczas w w yborze m ateryjałów sm arow ych nie posiada trw ałych i kiero
wniczych wskazówek naukow ych.
K aukaz, ja k wiadom o, posiada niesłycha
ne bogactwo źródeł oleju skalnego, z któ
rego w ostatnich czasach w ydobyw ać za
częto rozm aite produkty, a pom iędzy niemi znalazły się też i ciała, bardzo odpowiednie do zastosow ania ja k o m atery ja ły smarowe.
W obec ważności tych produktów Cesarsko- rossyjskie T ow arzystw o techniczne w P e tersb u rg u postanow iło poddać jen au k o w y m badaniom .
P rz e d kilkom a la ty znany i u nas były profesor tutejszego uniw ersytetu, p.Ł am ań - ski, zajął się badaniem rozm aitych m atery
ja łó w sm arow ych. P rz y tój sposobności poddał k ry ty ce różne sposoby, jak iem i po
sługują się technicy w celu określenia p ra k tycznej w artości sm arów i w spraw ozda
niu, złożonem T ow arzystw u technicznem u zebrał i opisał niektóre z tych metod, m ia
nowicie odnoszące się do badania własno
ści fizycznych smarów.
W edług w spom nianego spraw ozdania, m a
te ry ja ł sm arow y pow inien zadosyć czynić następującym wymaganiom:
1. P ow inien posiadać pew ną konsysten- cyją, t. j. jego własności m olekularne po
w inny zapew niać jeg o zatrzym yw anie się m iędzy trącem i się pow ierzchniam i naw et
w tym razie, kiedy na owe powierzchnie działa silne ciśnienie.
2. W spółcześnie jed n ak cząsteczki mate- ry ja łu sm arowego pow inny być dostatecz
nie ruchliw e, czyli, innem i słowy, przycią
ganie się ich w zajem ne nie pow inno prze
kraczać pewnej wielkości.
3. Głównym w arunkiem dobroci sm aru je st żeby w spółczynnik tarcia b y ł ja k n a j- mniejszy.
4. M atery jał sm arow y pow inien o ile można jaknajlepiój pochłaniać i p rzep ro wadzać ciepło.
5. M atery jał sm arowy nie powinien ros- kładać się, lu b wogóle zmieniać chemicznie pod wpływem pow ietrza.
6. Nie pow inien zaw ierać w swym sk ła
dzie części szkodliwie działających n a metale.
7. P rz y ogrzew aniu nie pow inien u la t
niać się ani roskładać, a przy oziębieniu—
zamarzać.
Jeszcze p rzed kilkunasty laty sm arami były wyłącznie tłuszcze roślinnego lub zwierzęcego pochodzenia i w n ad e r rzad
kich tylko w ypadkach, dla osłabienia tarcia używano m iałkich proszków niektórych ciał, ja k np. grafitu i sadzy. Dopiero szyb
ki w ostatnich czasach rozwój przem ysłu naftowego w prow adził zmianę w tym stanie rzeczy, kiedy spostrzeżono, że trud no lotne i bardzo tru d n o palące się ciemnym dym ią
cym płom ieniem części surowej nafty, p rze
chodzące p rzy dystylacyi ju ż po odpędze
niu właściwej nafty czyli kerosyny, mogą być z korzyścią użyte do sm arow ania m a
szyn. T akich trudno lotnych części n a j
daw niej znana nafta am erykańska zawiera stosunkowo niew iele, bo mniej więcej oko
ło 20°/o. W oleju skalnym galicyjskim ilości ich są dość zmienne i (w edług Ju l.
G rabow skiego) wahają się pom iędzy 20 a 55 procentam i. Za to olej skalny k au kaski zawiera je stale w ilościach znacznych, tak, że gotowego produktu handlow ego, z w a nego olejem maszynowym otrzym uje się z niego około 30% . Otóż, kiedy eksploa- tacy ja oleju skalnego kaukaskiego uzyska
ła racyjonalny kierunek, do h andlu zaczęto w prow adzać coraz to now e otrzym ane z ni ćj produkty sm arowe, znane pod ogólną n a
zwą smarów m ineralnych.
Spom iędzy w yliczonych powyżej siedm iu w a ru n k ó w , orzekających o wartości m atery- ja łu sm arow ego, cztery pierw sze odnoszą się do w łasności fizycznych, a tx-zy p ozo stałe—
do chem icznych. Tłuszcze roślinne i zwierzęce wogóle posiadają w łasności fizyczne bardzo odpow iednie do użycia ich na sm ary. P rz y badaniach porów naw czych profesora Ł a- m ańskiego, np. co do w spółczynnika tarcia, Okazywało się, że praw ie w szystkie te tłu szcze przew yższają w rów nych w aru n k ach próbow ane sm ary m ineralne. Je d y n ą w tym w zględzie ujem ną własnością je s t skłonność tłuszczów organicznych do krzepnięcia p rzy niższej tem p eratu rze, przyczem , rzecz p ro sta, wszystkie ich cechy fizyczne u legają ogrom nćj zm ianie n a niekorzyść. — Z u p eł
nie je d n a k co innego rozum ieć należy 0 chem icznej stro n ie rozbieranej kw estyi.
Tłuszcze organiczne, j a k w iadom o, są wszy
stkie bez w yjątku zw iązkam i, łatw o ulega- jącem i rospadnięciu się n a dwie części sk ła
dowe, z k tó ry ch je d n a je s t g liceryną, ze w szelkich tłuszczów jed n ak o w ą, d ru g a zaś kwasem organicznym , najczęściej stea
rynow ym , palm itynow ym lu b olejow ym , O tóż ta d ru g a część składow a, w ydzielająca się z tłuszczu ju ż pod w pływ em dłuższego pozostaw ania na po w ietrzu i pow odująca jeg o jełcz en ie, a szczególnie łatw o w ydzie
lająca się w wyższej tem p eratu rze pod dzia
łaniem gorącej p a ry w odnej, — stanow i m atery ją bardzo niebespieczną dla pow ierz
chni m etalicznych poddaw anych sm arow a
niu. W przeciw ieństw ie do tłuszczów o r
ganicznych, sm ary m ineralne są ciałam i, k tórych n a tu ra chem iczna je s t zupełnie takaż sama, ja k nafty, używ anej do ośw ietlania.
K iedy tłuszcze organiczno obok w ęgla i w o
doru zaw sze w swym składzie zaw ierają tlen i jełc z e ją w szystkie bez w yjątku, sm a
ry m ineralne sk ład ają się tylko z w odoru 1 węgla i nie ulegają żadnej zm ianie nietyl- ko pod wpływem pow ietrza, ale naw et i przy działaniu w iększości daleko energicz
niejszych jeszcze czynników chem icznych.—
Jeżeli dodam y jeszcze, że p ro d u k c y ja tłu sz
czów roślinnych je s t ograniczo na z koniecz
ności przez sam ą przyrodę, podczas, gdy za
pasy olejów skalnych w ziemi, p rz y n aj
mniej na teraz, zdaje się, że są n iew yczer
pane, to zrozum iem y, że na korzyść sm a
J 1 3 6
rów m ineralnych przem aw iać muszą tak że i względy ekonom iczne. S tąd użycie sm a
rów m ineralnych rospow szechnia się coraz b ard ziej w przem yśle.
J a k o objaśnienie tego, co wyżój pow ie
działem o chem icznych w łasnościach tłu sz
czów, dodam z własnój p ra k ty k i h isto ry ją następującą. P rze d pew nym czasem jed n a z najw iększych w W arszaw ie instalacyj p u blicznych ustaw iła u siebie dw ie duże m a
szyny parow e, w yrobione w A nglii i we w szelkich szczegółach w yglądające w zoro
wo. P o bardzo krótkim , parom iesięcznym podobno okresie ich działania, m aszyny te zaczęły okazyw ać zastraszające n iep raw i
dłow ości w swój pracy. R ew izyja w ykaza
ła zm iany godne zastanowienia: W n ętrze cylindrów parow ych, pow ierzchnie tłoków, pokryw y, znaleziono w wielu m iejscach po- k ry te g ru b ą w arstw ą osadu, w k tó ry m roz
b ió r chem iczny w ykazał około 70°/0 rdzy żelaznój. W częściach m aszyn spostrzeżo
no zagłębienia i w ygryzienia, czasami do
chodzące do p aru centym etrów głębokości.
W obec takiego stanu rzeczy zrodziło się przypuszczenie, że do m aszyn tajem ną wi
dać drog ą dostają się jakieś ciała chemiczne obce, w najostrzejszy sposób działające na m etal. N ajskru pu latniejsze badanie che
miczne nie w ykryło je d n a k w żadnym zm a- teryjałów , k tó re stykały się z m aszyną, obecności jak ichko lw iek ciał obcych i za
częto ju ż podejrzyw aó, że przyczyną złego je s t jak iś szczególny stan cząsteczkow y że
laza. W spółcześnie je d n a k rozbiór używ a
nych p rz y tych m aszynach w nadm iernej obfitości sm arów organicznych skierow ał uw agę zainteresow anych w stronę w łaści
wą. O kazało się bowiem , że t. zw. oliw a m alaga ju ż w stanie świeżym zaw iera zna-
| czną ilość w olnych kwasów organicznych, a ilość ta, po przejściu przez m aszynę i zw ła
szcza przy pow tórnem użyciu tój samej o li
wy, k tó ra ju ż raz przeszła przez m aszynę, w zrasta aż do przeszło 8 procentów ciał k w a śnych. N ic dziwnego, że m atery ja ł taki, w wysokiej zw łaszcza tem peraturze, pan u jącej w cylindrach maszyn, działać m usiał chemicznie n a m etal i powodować groźne w następstw ach objaw y. K ied y zdecydo
wano się sm ary roślinne zastąpić przez m i
neralne, m aszyny zaczęły działać norm alnie Nr 9 ._
W SZECH ŚW IA T.
WSZECHŚWIAT. 137 i tw orzenie się w spom inanych obfitych osa
dów ustąpiło zupełnie.
Zn.
RUGOWANIE SATURALSE W R O Z W O JU ISTO T.
W ostatnich czasach zwrócono uw agę na pew ne trudności, z którem i ma jeszcze do w alczenia te o ry ja pow staw ania gatunków przez dobór n atu ra ln y , co daje podnietę do dalszego uzupełnienia i udoskonalenia tego działu wiedzy. M iędzy innem i, p rz ed sta
w ił niedaw no p. C. L lo y d M organ tow arzy
stwu przyrodniczem u w B rystolu potrzebę w prow adzenia nowego term inu „rugow a
n ia naturalnego*4 i treść swego odczytu ogłosił w „Naturze**. P o g lą d swój u sp ra
w iedliw ia w n astęp n y sposób:
W yrażenie D a rw in a „dobór n aturalny (n a tu ral selection) odnosi się do takich obja
wów, od działania człow ieka niezależnych, których następstw em w przyrodzie je s t pozo
stawanie przy życiu istot najdzielniejszych.
P rocesy te wszakże rospadają się na dwie grupy, które, w edług autora, niedostate
cznie w yróżnione zostały; dla pierw szej z tych g ru p zachow uje on nazwę doboru naturalnego, dla drugiej proponuje term in
„rugowania** (elem ination).
D o b ó r n a tu ra ln y w yszukuje zm iany n aj
korzystniejsze i obdarzone niemi isto ty za
chow uje do dalszego życia; w rugow aniu natom iast n atu raln em u leg ają w ytępieniu właściwości w adliw e lub stosunkow o w a
dliwe. P rz y pierw szym z tych procesów stosuje p rzy roda świadome swe środki do górnego czyli wyższego końca szeregu;
przy drugim działa p rz y ro d a świadomemi lub nieświadomemi środkam i na dolnym czyli niższym końcu szeregu.
P rzeobrażenie dokonyw a się bezustan
nie, zm iana zaś być może bądź korzystną, bądź niekorzystną, bądź też obojętną. Do
bór n a tu ra ln y w yszukuje zm ian k o rzy st
nych, nie w yw iera zaś w pływ u na nieko
rzystne lu b obojętne. P rzez rugow anie nikną zm iany niekorzystne, gdy pozostają korzystne i obojętne. W m iarę, j a k zm ia
ny korzystne w ystępują w nadmiarze, zmie
rza rasa do postępu; nie widzimy jednak powodu, dla któregoby zmiany obojętne m iały być usuwane, chyba że w gw ałto
wnej walce o byt stają się względnie nie- korzystuem i.
W ważnój swój rospraw ie o odosobnie
niu fizyjologicznem zw rócił p. G. J . Roma- nes uw agę, że cechy, jakiem i się g atunki jed n e od drugich odróżniają, jak o w ogól
ności dla nich bezużyteczne, stanowią jedńę z głów nych trudności dla teoryi pow staw a
nia gatunków przez dobór n aturaln y. Za
rz u t ten je s t wszakże uzasadnionym tylko, gdy rozważam y jed y n ie właściwy dobór naturalny; gdy Ayszakże opieram y się na rugow aniu, które właśnie z obu tych czyn
ników wywiera działanie potężniejsze, nie znajdujem y powodu, dla którego m iałyby być wytępiane cechy gatunkow e, nieprzed- staw iające znaczenia pożytecznego. Z bie
giem dopiero czasu odm iany pożyteczne osięgać mogą przewagę coraz silniejszą, gdyż, im dłuższą i potężniejszą je st walka, tem więcćj odmiany obojętne staw ać się mogą względnie niekorzystnem i. W niosek ten je st zgodny z naukam i bijologii, w edług bowiem uw agi p. Rom anesa, wtedy dopie
ro, gdy do ważniejszych różnic między rodzajam i, rodzinam i i rzędam i przechodzi
my, zaczynamy poznawać w każdym wiel
kim i ogólnym dziale znaczenie użytecz
ności.
R ugow anie n atu ra ln e wiąże się ściśle z walką o byt, k tó rą w istocie rzeczy u w a
żać można ja k o reakcyją świata organiczne
go, wyw oływ aną przez działanie rugow a
nia naturalnego. W alk a o byt je s t w yni
kiem trojakiego procesu eliminacyi. P ie rw szym jest rugow anie przez bespośrednie działanie warunków otaczających; drugim rugow anie przez nieprzyjaciół, zaliczając ju ż tu i pasorzytów; trzecim wreszcie ru
gowanie przez współzawodnictwo.
D obór naturalny, w przyj ętem tu, ści- ślejszem znaczeniu, je s t procesem dalszym, rzadszym i ujaw nia się w tedy dopiero, gdy n a widowni życia w ystępuje stanowczo in- teligencyja, albo przynajm niej elem ent woli, możnaby bowiem zarzucić, że dobór w wielu razach je s t instynktow nym . Jeden z najlepszych przykładów doboru daje nam
138 W SZECH ŚW IAT. Nr 9.
może w ybór kw iatów i owoców przez ow a
dy i zw ierzęta owocożerne; ale i tu, p rz y najm niej co do kw iatów , proces rugow ania rów nież swą. rolę odegryw a; odw iedzanie bowiem kw iatów przez ow ady zaw iera w sobie zapładnianie krzyżow e, którego k o rzyści D arw in tak w ybornie w ykazał. Z acho
dzi tu więc proces dw ojaki, n ajpiękniejsze bowiem kw iaty są. przez ow ady w yszuki
wane, rośliny zaś, k tóre nie zd o łały podo
bnych kw iatów w ydać, u legają rug ow aniu, ja k o stosunkow o nieodpow iednie.
Jeżeli zw rócim y się do objaw ów , k tó re D arw in nazw ał „doborem płciow ym “ , to i tu także napotykam y działania zarów no do b o ru ja k i rugow ania n aturalnego. P rz e z p raw o w alki u leg ają w yrugow aniu słabsze i mniej odw ażne samce, o ile idzie o u trz y m anie dalszego b y tu ich g atu n k u ; p rzez in d y w id u aln y zaś w ybór sam ic zostają w y
szu k iw an i zalotnicy okazalsi, odw ażniejsi, piękniejsi lub bardziej m uzykalni. U w agi powyższe zn a jd u ją zastosow anie i w rozw o
j u człow ieka, tu je d n a k zasada ru g o w an ia do zn a je znacznej m odyfikacyi przez zasadę doboru. N ietylko słabsi zostają w y ru g o w ani przez n ieubłagany ucisk w spółzaw o
dnictw a, ale nadto sami w ybieram y in d y w idua szczęśliwsze i obdarzam y j e o znaka
m i naszój pi-zychylności. To także umo- żebnia nam łagodzenie grozy ślepego p ra wa; pełną bowiem surow ość ru g o w an ia przez w spółzaw odnictw o zw racam y na niego
dnych, leniw ych i w ystępnych, gdy w zglę
dem zasłużonych ale nieszczęśliw ych suro.- wość tę łagodzim y.
P oglądy więc nasze na rozwój istot ży
jących, sądzi autor, zy sk u ją na jasności, gdy rozdzielam y oba te procesy, k tó re m ają na celu utrzym anie p rz y życiu isto t najodp o
wiedniejszych; czy zaś w prow adzenie term i
nu „ru g o w an ia naturalnego*' obok „doboru naturalnego*' może być użytecznem , oddaje to pod ocenę n aturalistów .
A .
PRACE SEOflUnaffi PRZEWALSKIEGO.
(D okończenie).
W yżyna T y b etu okolona zewsząd pier- wszorzędnem i łańcucham i gór p rzed staw ia
w zarysie niepraw idłow y trapez. K ra in a ta stanow i je d y n ą na ziemi tak rozległą wyżynę, wszędzie praw ie wyniesioną do 40 00 m nad poz. morza. „A na tym potęż
nym piedestale p iętrz ą się wielkie łańcuchy gór, k tó re w praw dzie w idziane z wyżyny nie rażą swą wysokością, ale po brzegach je j ro żw ijają się w piękne formy alpejskie.
Z da się, olbrzym y te strzegą tej niezm ier
nej nadobłocznej wyżyny, niegościnnej dla człow ieka zarów no przez swą p rzyrod ę ja k klim at, nieznanej praw ie w n auce". Cały T ybet, w edług P rzew alsk ieg o, m ożna p o dzielić na trzy części, odm ienne zarów no pod w zględem u k ład u topograficznego, ja k państw a organicznego: południow ą, do k tó rej należą wysokie doliny źródłow isk I n dusu, Setledżu i B ram ap u try ; północną, przed staw iającą jed n o lity płaskow yż k ształ
tu stołu; wreszcie wschodnią, zaw ierającą kraj alpejski, którego przejściowe tarasy sięgają daleko w głąb C hin właściwych.
P rzew alskiem u udało się zbadać tylko pół
nocną część T y b etu (do innych części nie m ógł się dostać dla wyżój w zm iankow anych powodów). W ed ług jeg o pom iarów ta część T y betu wszędzie m a nie m niej niż 4000 m nad poz. m orza; najw yższem tutaj pasm em są g óry T an-ła; w górach tych P rzew alsk i w idział źró d ła m ineralne goi-ące.
K lim at T ybetu północnego cechuje p rze
dewszystkiem niska tem p eratu ra przez cały rok, pomimo, że leży on w niskich szero
kościach gieograficznych. Również charak- terystycznem i dla T y betu są silne burze, j a kie tutaj p anu ją, szczególnie na wiosnę;
wreszcie n adzw yczajna suchość atm osfery podczas jesieni, zim y i wiosny, natom iast obfitość wilgoci w lecie.
G łów ną przyczyną niskiej tem peratu ry je st znaczne w yniesienie k ra ju nad poziom m orza. N aw et doliny T y betu niewiele u stę
p u ją pod względem wysokości szczytowi góry B iałej (M ont-Blanc). N iektóre grzbie
ty wyżynowe pokryw a wieczny śnieg, co ró wnież musi w pływ ać na oziębienie ogólne k ra ju . N adto T y b et leży pośrodku obszer
nego lądu, zdała od łagodzących wpływów oceanu, od południow ych ciepłych w iatrów za k ry ty potężnem i H im alayam i. W szelako P rzew alski je st zdania, że klim at k ra ju te
go nie je s t przerażającym , ja k go n azyw ają
W SZECHŚWIAT.
indusi i chińczycy, przyzw yczajeni do cie
płego klim atu swojej ojczyzny. Z jego spo
strzeżeń, poczynionych późną, jesienią i w zi
mie wynika, że w P aździerniku i L istopa
dzie je s t tu dość n aw et ciepło, szczególniej podczas pogodnych dni (w P aźd ziern ik u + 8 ° C w cieniu, w L istopadzie + 6 ° C w cieniu); noce podczas obu tych miesięcy mają, być m roźnem i (w pierw szym m iesiącu
— 23° C, w drugim — 30° C). A le niechaj ty lk o zerw ie się burza, gdy jeszcze g ru n t dostatecznie się nie ogrzał, wnet dzień, na
w et pogodny i ciepły, zam ienia się w mroźny.
K lim at wiosny i lata odznacza się ra- ptow nem i zm ianam i tem peratury, n a które niem ały w pływ okazują burze tybetańskie.
Z m iany tak ie w ydarzają się po kilka razy n a dzień. N iew ielkie m rozy trw a ją tutaj przez całe lato podczas ja sn y c h pogodnych nocy, m rozy te n a wiosnę zwiększają się.
Jesień je s t w tej części T ybetu najpiękniej
szą p o rą ro k u , pogodną i w olną od burz.
Zadziw iającem zjaw iskiem w Tybecie są wspom niane burze. Częstszem i są one na wiosnę; k ieru n ek ich je s t w yłącznie zacho
dni; pow stają zw ykle około południa, a n a w et później, kończą się ku zachodowi słoń
ca. Siła ich je s t straszna: w oka m gnieniu pow ietrze nap ełn ia się piaskiem , chm uram i ku rzu , naw et drobnem i kam ykam i. D zia
łanie gieologiczne tych burz je s t w yraźne:
z biegiem czasu niszczą one strom e wynio
słości górskich stoków i po upływ ie wieków mogą zupełnie zm ienić ukształtow anie k ra
ju . D odajm y, że takiem u działaniu burz sp rz y ja ją i inne czynniki atm osferyczne—
w zim ie m róz, w lecie deszcze. Na wiosnę bui-ze dochodzą do zdum iew ającego napię
cia. S tały zachodni k ieru n e k tych burz dowodzi istnienia stałej przyczyny, działa
jącej w tym k ierunku. Pow staw anie burz inożna do pew nego stopnia w yjaśnić różni
cą tem p eratu r, ja k a w ynika z bardzo p rę d kiego ogrzew ania w szystkich wyniesionych p unktów k ra ju , jak o to w zgórz i gór, przez wschodzące słońce. „Częstokroć mieliśmy, mówi P rzew alski, po je d n e j, słonecznej, stronie ju r ty + 1 6 ,3 ° C, podczas, gdy po drugiej, pozostającej w cieniu, term om etr w skazyw ał — 8° C ”. In n a znow u przyczy
na b urz polega na jaskraw ej różnicy m ię
dzy tem p eraturą całej wyżyny tybetańskiej
i tem peratury sąsiednich ciepłych krajów . Różnica ta potęguje się jeszcze na wiosnę i w zimie; w tedy to pojaw iają się, nawet podczas w ielkich m rozów, trąb y powie
trzne.
Co się tyczy opadów atm osferycznych, to w jesieni, na wiosnę i w zimie panuje tu nadzw yczajna susza; chociaż ilość dni śnież
nych, przeciętnie biorąc, je s t dość wielka, jednakże śnieg ten pada w małych ilościach i najczęściej nazaju trz ju ż znika pod w pły
wem działań w iatru i słońca; tylko na b ar
dzo wysokich górach śnieg się gdzienie
gdzie utrw ala. D oliny i stoki T y betu pół
nocnego są zawsze wolne od śniegu. O p a nującej tu suchości pow ietrza podczas je sieni i zimy najlepiej świadczą obszerne biota, wyschłe wtedy najzupełniej, podczas gdy latem niew ątpliw ie pełne są wody.
T raw a, rosnąca na tej wyżynie, w zimie tak wysycba, że przy najm niejszym nacisku zam ienia się w pył, tak, że zw ierzęta, np.
ja k i, zmuszone są nie cbwytać, ale zlizywać ten nędzny pokarm . W lecie zato padają tu obfite deszcze praw ie codzień; wszędzie też istnieją wyraźne ślady wylewów rzek podczas pory letniej; k ra j wtedy posiada mnóstwo jezio r, rzek, rzeczułek, źródeł i błot. P rzew alsk i zauw ażył naw et u źró
deł rzeki Ż ółtej, oraz nad jeziorem K u ku- noor ślady peryjodycznych deszczów let-
| nich, przynoszonych tutaj przez południo
wo-zachodnie w iatry z Tybetu. Zjawisko j to tłum aczy on w ten sposób, że cały ten kraj znajduje się pod wpływem południowo- zachodniego m usonu indyjskiego, który, po przejściu H im alayów , przenika w głąb Azyi i w m iarę wznoszenia się w wyższe szerokości p rzy jm uje co raz to bardziej za
chodni kieru n ek . Na H im alayach indyjski ten muson pozostawia znaczną część swojej wilgoci, ale resztę jej przynosi do T ybetu.
Jak o dowód najlepszy możemy przytoczyć
J fakt obserwowany przez podróżnika n ad i K uku-noorem : w dole p rzy samej ziem i dął
j w iatr wschodni, gdy tym czasem w górze pędziły chm ury deszczowe z zachodu.
G óry wschodniego N an - szanu wilgoć i swoję otrzym ują ze wschodu, od m usonu płynącego z niziny chińskiej. Jedn ak że wpływ obu tych musonów zupełnie nie do
chodzi już do zachodniego N an-szanu i sto