• Nie Znaleziono Wyników

Z badań nad romanizacją Afryki Północnej: problemy i metody : (w związku z książką M. Benabou, La résistance africaine à la romanisation, Paris 1976)

N/A
N/A
Protected

Academic year: 2021

Share "Z badań nad romanizacją Afryki Północnej: problemy i metody : (w związku z książką M. Benabou, La résistance africaine à la romanisation, Paris 1976)"

Copied!
7
0
0

Pełen tekst

(1)
(2)

TADEUSZ KOTULA

Z badań nad romanizacją Afryki Północnej: problemy i metody (w związku z książką М. В e n a b o u, L a résista n ce africain e à la ro m a n i­

sation, F. Maspero, Paris 1976, s. 635, 5 mapek).

A fry k a P ółnocna (rzym ska), od p o w iad a ją ca części dzisiejszego M a ghrebu (Li­

bia, T unezja, A lgieria, M aroko) uchodzi w obec obfitości i różnorodności h isto ry c z ­ n ych źródeł za w zorcow e te ry to riu m w stu d iac h nad procesem ro m a n iz a c ji sta ro ż y t­

nego rzym skiego Im p eriu m . L ite ra tu r a n a te m a t ro m an izac ji A fry k i je st w zw iązku, z tym p o k aźn a i sta le się pow iększa dzięki now ym odkryciom , ja k też now ym za­

łożeniom m etodycznym i m etodologicznym . J u ż pod koniec X IX w. J . T o u t a i n p o sta w ił w książce o rzy m sk ich m ia sta c h T u n ez ji pro b lem inten sy w n o ści i zasięgu rom anizacji. T. R. S. B r o u g h t o n o w i zaw dzięczam y pod staw o w ą, ju ż klasyczną (1929), m o n o g rafię n a jle p ie j ro zw in ię tej części A fry k i P ółnocnej, p ro w in cji p ro k o n - s u la rn e j (z N um idią). O statnio ró w n ież J . G a s с o u w iele u w agi pośw ięcił proceso­

w i ro m a n iz a c ji w p rac y o rzy m sk iej polityce m u n ic y p aln ej w te jże A fry ce P ro k o n - s u la m e j. W reszcie pod su m o w an ia n ajnow szych poglądów n a o m a w ian e zjaw isko dokonano n a V I K ongresie E p ig ra fik i G reckiej i Ł aciń sk iej w M onachium (1972).

W całej lite ra tu rz e p rze d m io tu k w estia postępów ro m a n iz a c ji ro z p a try w a n a je s t w ścisłym zw iązku z ta k ą czy in n ą re a k c ją , czy re a k c ja m i autochtonicznej ludności a fry k a ń sk ie j, n ierzad k o o p ie ra jąc ej się te n d en c jo m a sy m ilacy jn y m . Je d n a k ż e po ra z p ierw szy hasło oporu w obec ro m a n iz a c ji p o ja w ia się w sam y m ty tu le większej, p rac y , w d o d atk u n ap isan ej przez A fry k an in a, k tó ry s ta r a się re k o n stru o w a ć b a ­

dany proces z p u n k tu w id zen ia sta ro ż y tn y c h A fry k an ó w .

W sw ej ocenie w spółczesnej lite ra tu r y M. B e n a b o u u siłu je sta n ą ć sine ira et studio m iędzy e k stre m isty cz n y m i p o zy c ja m i u w a ru n k o w a n y m i w iekow ym już.

k o n flik te m o w y ra źn ie politycznym za b arw ien iu , n a tle w spółczesnego kolon ializm u i w alk i z kolonializm em . K ry ty k u je dw a k rań c o w e stan o w isk a, w k tó ry c h znalazła odbicie ideologia eu ro p ejsk ich k o lo n izato ró w i zro zu m iały sp rz e c iw ara b sk ic h n a ­ cjonalistów . W iodą one z je d n ej stro n y -do p rze sad n ie o p ty m isty c zn ej oceny su k ce­

sów i sk u tk ó w ro m an izac ji A fry k i, z dru g iej do nie m n ie j fałszyw ej negacji, te n ­ dencyjnego u m n ie jsz an ia znaczenia tego procesu. P ow iedzm y od raz u , że p o szu k i­

w an ie obiektyw nego „złotego ś ro d k a ” je st zdecydow anie tru d n ie jsz e niż o b ro n a ahi- storycznych z pew nością. lecz w sw ej sk rajn o ści k o n se k w e n tn y c h postaw . M a ro k a ń ­ czyk M. B enabou, docent 7 p ary sk ie g o U n iw ersy te tu , zn a jd u je się w n a d e r d e lik a t­

n ej sy tu a cji, chcąc w im ię p ra w d y i uczciwości n au k o w ej w y stę p o w a ć przeciw ko w szelkim m ito m i sy m p lifik acjo m .

N ależy zresztą p rzyznać, że n a obu sk ra jn y c h pozycjach znaleźli się ta k że n ie ­ k tó rzy uczeni europejscy. W sw ej próbie, w cale n ie ła tw e j, k la sy fik a c ji poglądów a u to r o drzuca ja k że uproszczony obr.az dw óch A fryk, ja k o b y p rzedzielonych w y ra ź n ą lin ią d e m a rk a c y jn ą : rzy m sk iej, uległej i zrom anizow anej, oraz rzekom o m onolitycz­

nej, w rogiej lu b p rz y n a jm n ie j o b o ję tn ej w obec najeźdźców A fry k i tubylczej. P o d ­ k re śla istn ie n ie je d n ej tylko, lecz bardzo zróżnicow anej A fry k i, w k tó re j nie tylko w alczyły ze sobą — lecz n ie w y k lu cz ając się w za jem n ie koegzystow ały, oddziały­

w ały n a siebie elem en ty rodzim e i obce w sta łe j ew olucji. W d ialek ty czn y m ru c h u

P R Z E G L Ą D H IS T O R Y C Z N Y , T O M L X V I I , 1976, z e s z . 4.

(3)

638

T A D E U S Z K O T U L A

h etero g en iczn y ch p ie rw ia stk ó w z jaw isk a ro m a n iz a c ji i oporu w obec n ie j p rze d sta­

w ia ły su b te ln ą i złożoną m ieszan in ę koncesji i n eg a cji w sferze sto su n k ó w politycz­

nych, ekonom iczno-społecznych i k u ltu ra ln y c h . N a ta k sk o m p lik o w an y m tle h isto ­ rycznym , w A fryce, k tó ra u k a z u je au to ro w i rac zej zm ienną tw a rz P ro te u sz a niż p o d w ó jn e oblicze Ja n u sa , op ó r przeciw ro m a n iz a c ji b y ł fen o m en em n ie zw y k le z a ­ g m a tw an y m , gdyż n a w e t w yso k i sto p ień a k c e p ta c ji rzy m sk ich w p ły w ó w w je d n ej d ziedzinie m ógł się godzić z p rz e ja w a m i p ro te s tu w innych. O to p o d sta w o w e zało­

żenia b ad aw cze w książce M. B enabou, k tó re g o p u n k t w id ze n ia w p ra w d z ie n ie je st

•pionierski, le cz b ard z o k o n se k w e n tn ie ro zw ija n y .

W e w stę p ie (także, s. 257 n.) a u to r o b szern ie d efin iu je sam o p o ję cie o p o ru wobec ro m a n iz a c ji, ro z u m ie ją c pod n im w szelk ie fo rm y p rze ciw d ziała n ia m iejsco w ej lu d ­ ności rz y m sk im w pływ om o ra z ak ty w n e g o · c h ro n ie n ia w łasnych, odw iecznych t r a ­ d y cji. W szczególności rozróżnia opór w dziedzinie m ilita rn e j, ja k o z b ro jn ą w alkę A fry k a n ó w z obcą a g re sją i o k u p ac ją , oraz o p ó r w różn y ch dzied z in ac h cyw ilizacji i k u ltu r y (m. in. w religii). T ym dw u g łów nym asp ek to m o p o ru p o św ięca w k o le j­

ności dw ie części książki. T u n asu w a się pie rw sz a uw aga k ry ty c z n a . N ależałoby oczekiw ać za raz w dalszych zd an iach w stę p u d efin icji drugiego członu ty tu łu k siąż­

k i, w y ja śn ie n ia , co z kolei a u to r ro zu m ie po d te rm in e m ro m an izac ja , ja k p o jm u je histo ry c zn e zjaw isko, k tó re n a p o ty k a ło opór. W y jaśn ien ia są bow iem b a rd z o różne i a u to r w in ie n w y ra źn ie o kreślić sw ą w y k ła d n ię , czego zresztą w y m ag a logiczny zw ią­

zek m iędzy obu h asłam i sk ła d ający m i się n a tezę i an ty tez ę p ro b lem u . T ym czasem w y jaśn ien ie ta k ie zn a jd u je m y dopiero n a p o czątk u I części pośw ięconej w alce zb ro j­

n e j. Co gorzej, d efin icja ro m an izac ji u M. B en ab o u n ie zad o w ala: ch y b a n ie w y s ta r­

cza stw ie rd z en ie (s. 29), że je s t to p ro ces złożony, w y stę p u ją c y n a w ielu płaszczyz­

n a c h . C hodzi p rzecież o bardzo ró żn o ro d n e od d ziały w a n ie ta k ich czy in n y c h form rzy m sk iej cyw ilizacji n a autochtoniczny s u b s tra t a fry k a ń sk i. A jeśli d alej (s. 30) a u to r w idzi w ro m a n iz a c ji le transfert de civilisation, to czyżby sp rzecznie z w ła s­

n y m założeniem u w a ż a ł złożony proces „daw czo-odbiorczy” г а je d n o stro n n ą ak c ję rz y m sk ic h ko lonizatorów ?

Z ko lei m ia łb y m jeszcze w ięk sze za strze że n ia do całej tre ś c i I części. P o d an a d e fin ic ja op o ru w sk azy w ałab y , że M. B en ab o u tr a k t u je zb ro jn e a k c je A fry k an ó w p rz e c iw e k s p a n sji H zym u ja k o o p ó r w o b ec ro m a n iz a c ji. Z a in te re so w a n y czy teln ik

•oczekuje w ięc w y ja śn ie n ia , ja k n a p rz y k ła d sens w a lk i niezależnych G e tu ló w z od­

d ziałam i rz y m sk im i za A u g u sta, później ta k ż e z w ojsk iem k ró la M a u re ta n ii J u b y II w sp ie ra ją c e g o R zym ian, sp ro w ad za ł się do o d rz u c a n ia określo n y ch fo rm ro m a n i- zacjd. Z ap ew n e b y ł to p o śred n i o p ó r p rz e c iw k o rzymsikiim w pływ om , k tó r e stopniow o ty lk o zaczęły od działyw ać n a tu b y lc ó w w w y n ik u p o stę p u ją ceg o w głąb A fry k i pod­

b o ju ? Tego je d n a k trz e b a się dom yślać z te k s tu re fe ru ją c e g o p rzeb ieg sa m e j w alk i n a p o d sta w ie źró d eł i w cale ju ż bogatej szczegółow ej lite ra tu ry , te j k w estii, poczy­

n a ją c od klasycznego dzieła R. С a g n a t, „L ’a rm é e ro m a in e d ’A friq u e ”. A m oże opór w obec ro m a n iz a c ji p rz e ja w ia ł się d o p ie ro u p le m io n p o d b ity ch , k tó re stopniow o zap o zn a w ały się z „d o b ro d z iejstw am i” rzy m sk ich rządów ? I ta k ie p y ta n ie zadaje sobie czy te ln ik — n ie zn a jd u ją c n a n ie odpow iedzi u M. B enabou.

M ożnaby t u zgłosić jeden jeszcze za rzu t. A u to r w sum ie uw aża, ja k w sp o m n ia­

no, opór w obec ro m a n iz a c ji za „złożoną i s u b te ln ą m ieszan in ę n e g a c ji i a k c e p ta c ji”.

N iew ą tp liw ie słusznie. N ależałoby je d n a k w y ra ź n ie w yeksponow ać w I części udo­

k u m e n to w an e p rzy k ła d y . C hyba M. B en ab o u zgodzi się z opinią, że zb ro jn y opór n ie w y k lu cz ał ro m an izac ji w dziedzinie k u ltu ry . M ożnaby to ilu stro w a ć analogicz­

n y m i dow odam i z całej h isto rii pow szechnej, ale w dziejach A fry k i w a rto b y np.

p rze d sta w ić b ard z o pouczające p e ry p e tie m a u re ta ń s k ie j ro d zin y k siążęcej, z k tó re j w IV w. n.e. w yszli F irm u s, zb u n to w a n y p rze ciw W a le n ty n ia n o w i I re x M aurorum, i jego b r a t G ildon — kom es A fry k i, zaraze m je d n a k sp ra w c a groźnego p o w sta n ia p rze ciw H onoriuszow i.

(4)

O sobiście całkiem się zgadzam z ogólnym założeniem , że w zb ro jn e j w alce a fry k a ń sk ic h plem ion z R zym em w y p o w iad ał się żyw iołow y lu b n a w e t św iadom y o pór w obec ro m an izac ji, szkoda tylko, że założenie to p o zo staje w książce zbyt m ilczące, że n ie p o p arto go szczegółow ym i dow pdam i. W re z u lta c ie M. B enabou n a b lisko 230 stro n icach (niem al połow a książki) położył głów ny n ac isk n a opis dobrze znanych fak tó w , h isto rii w a lk w o k resie w czesnego C e sa rstw a n a tle rzy m ­ sk ie j e k sp a n sji i kolonizacji, o rg an iz ac ji o raz z a rz ą d u afry k a ń sk ic h p ro w in cji, ro z­

bud o w y granicznego sy stem u obronnego, a fry k a ń sk ie j p o lity k i poszczególnych cesa­

rzy. T ru d n o się oprzeć w ra że n iu , że ch cian o tu pow iedzieć w szy stk o , a sta ło się to ze szkodą d la w łaściw ego te m a tu i p o sta w io n ej tezy. W y p ad n ie je d n a k uzn ać za za­

sługę au to ra , iż p rz y o kazji dok o n ał re w iz ji w ażn iejszej lit e r a tu r y p ro b lem u , zw ła­

szcza now szej, p o le m iz u jąc z w ie lu b łę d n y m i pog ląd am i i nieścisłościam i (np. u J.

C a r c o p i n o i M. R ä c h e t ) .

S w ój w a rs z ta t m etodyczny p re z e n tu je M. B enabou znacznie p ełn iej w II części k sią żk i: opór w dziedzitiie k u ltu r y p rzeciw n ap o ro w i obcej, w szechstronnie ro zw i­

n ię te j cyw ilizacji rzy m sk iej. Ł atw o dam y się przek o n ać, że u sta le n ia w te j dziedzi­

n ie są znacznie tru d n ie jsze . H isto ry k s ta je z je d n ej stro n y w obec bogato re p re z e n to ­ w an y ch e lem en tó w k u ltu ry „im p o rto w a n e j”, szerzonej przez zdobyw ców , z d rugiej w id zi — ubóstw o, strzę p y m iejsco w ej k u ltu ry , k tó re z d a ją się g in ąć w pozornie je ­ d n o lite j p ro w in cjo n a ln ej cyw ilizacji p o w sta łej w w y n ik u rzym skiego podboju.

C hcąc b a d a ć zjaw isko o p o ru w sferze u m ysłow ej i arty sty cz n ej, m u si w spółczesny uczony stw ierdzić, że ideologia p ro te stu au to ch to n ó w nie m ia ła szans p rz e trw a n ia , n ie doszła do głosu w zachow anej lite ra tu rz e i dziełach sztuki. T ru d n o dziś odtw o- Tzyć św iadom ość ludności sk a z a n e j n a m ilczenie (s. 262). A u to r c y tu je słynne św ia­

d e c tw o T ac y ta z d ziełka „A gricola”, p assus, w k tó ry m pośrednio w y p ow iedziała się opinia p o d b ija n y ch B ry tó w o k reśla ją cy c h cyw ilizację w rogów ja k o n arz ęd zie n ie ­ w oli (Agric. 21). N ależy je d n a k zachow ać m a k sy m a ln ą ostrożność w in te rp re ta c ji ta k ic h ustępów , ja k o źró d ła p o zn a n ia politycznych p rz e k o n a ń lu d ó w u ja rz m io n y c h przez R zym . W sta ro ż y tn e j lite ra tu rz e znaleźć m ożna n ie je d n ą a n ty rz y m sk ą m ow ę b a rb a rz y ń sk ic h w odzów, lecz m a m y do cz ynienia z d ek lam a cjam i żyw cem w y jęty m i z klasy czn y ch pod ręczn ik ó w re to ry k i.

Dziś p a n u je n ie m a l consensus omnium, co do sto p n ia ro m a n iz a c ji ludności rzy m ­ sk ie j A fry k i. B a d an ia a u to ra w p e łn i p o tw ie rd z a ją p a n u ją c y sąd, że w sk a li ogólnej b y ła to ro m a n iz a c ja fo rm a ln a i ra c z e j pow ierzchow na, w m ały m ty lk o sto p n iu d o ­ c ie ra ją c a do pod staw o w ej m asy A fry k an ó w , do niższych w a rs tw społecznych. Co za ty m idzie, p rz y jm u je się ró w n ie ż d o ść pow szechnie, że w p ro w in cjo n a ln ej cy w ili­

za cji a fry k a ń sk ie j p rz e trw a ły b ard z o silne tra d y c je tubylcze. P ow iedzm y je d n a k od ra z u , iż M. B en ab o u zdołał p rze k o n u jąc o w ykazać, że trw a ło ść elem en tó w a u to ­ ch to n iczn y ch (permanence berbère) nie b y ła ta k niew zruszona, ja k sądzili n ie k tó rz y b a d a c z e (m .in . C hr. C o u r t o i s , którego su g esty w n y m p oglądom sw ego czasu zb y t ulegałem ). Z kolei w szelako tru d n o zrozum ieć dość nieoczek iw an e i je d n o stro n n e stw ie rd z e n ie (w stęp do cz. II, s. 256), iż cyw ilizacja ro m a n o -a fry k a n ó w , b ęd ą ca w sz a k p rze d e w szystkim pew ną k oncesją, kom prom isem z cy w iliza cją zdobyw ców, p o w sta ła dzięki oporow i w k u ltu rz e .

A u to r u sta la k ry te ria m etodyczne. S kłonny je st ro z p a try w a ć tu bylcze tra d y c je a fry k a ń sk ie ja k o p rze jaw y k u ltu ro w eg o oporu. T akie założenie m a decydujące zn a­

czenie dla w y b o ru m eto d y bad a w cz ej w an a liz ie form tego op o ru ro z p a try w a n y c h ko lejn o w e w ierzen iach A frykanów , w in sty tu cjach , w dziedzinie językow ej i ono- m a sty c zn ej. W zasadzie m ożna się zgodzić z ty m po dstaw ow ym założeniem , z w ła ­ szcza jeśli uzn am y rodzim e tra d y c je k u ltu ro w e i trw a n ie przy nich za w y ra z św ia­

do m ej p o sta w y autochtonów , a nie, co .autor słusznie po d k reśla, za la k u n y , zah a­

m o w an ia procesu ro m an izac ji (np. celow e zw aln ian ie przez R zym ian te m p a asy­

m ila c ji u s tro ju afry k ań sk ieg o m ia st, n a d a ń kolejnych stopni rzym skiego s ta tu tu

(5)

640

T A D E U S Z K O T U L A

m unicypalnego). J e d n a k ż e rów now ażąc lo k a ln e tra d y c je ze św iadom ym oporem a u ­ to r m usi u d o w ad n ia ć w b a d a n iu poszczególnych dziedzin k u ltu ry , że isto tn ie m am y do czynienia z ten d en c y jn y m d ziałaniem . J a k zobaczym y, w p ew nych w y p ad k a ch nie je st to ła tw e.

I jeszcze je d n a k w e stia zw ią za n a z m e to d y k ą b ad a ń . M. B e n ab o u u w aż a m e to d ę g eog raficzn ą za n ie p rz y d a tn ą d la w y tk n ię ty c h sobie celów poznaw czych. C hyba słusznie. K a rto g ra fic z n a lo k a liz ac ja n p . o środków k u ltu ro d zim y ch bóstw , czy te ż sk u p isk lib ijsk ic h in sk ry p cji, nie d a je w łaściw ego w y o b rażen ia o sile kulturow ego- oporu, antycznego K u ltu rka m p f, jeśili uw zg lęd n ić notoryczny f a k t, że zachow ała się znikom a część zabytków . M ap k i n a końcu k siążk i z a w ie ra ją w ięc je d y n ie d a n e sta ty sty c z n e w za k resie sto su n k ó w politycznych, a d m in istra c y jn y c h i etnicznych.

W a n a liz ie k u ltó w religjriych a u to r w ie rn y sw em u p o stu lato w i b a d a n ia d w u ­ stro n n y ch zw iązków ro m an izac ja -o p ó r w całej ich złożoności w y ró żn ia d w a główne- a sp e k ty p ro b le m u : 1. ro m an izac ję b ó stw afry k a ń sk ic h (interpretatio Romana); 2.

a fry k a n iz a c ję b ó stw rzym skiego p an te o n u n a obszarze A fry k i P ółnocnej. M iędzy o b u ty m i a sp e k ta m i procesów re lig ijn y c h o b se rw u je liczne w za jem n e zw iązki i in te r ­ feren c je. Je d n a k ż e stw ie rd z ając w y ra ź n e zan ie d b an ie b a d a ń n a d a fry k a n iz a c ją rz y m ­ skich kultó w , głów ny nacisk kła d zie n a ten w łaśn ie czynnik, k tó ry uw aża za b a r ­ dzo doniosły elem en t relig ijn eg o oporu p rze ciw ro m anizacji. P rzy k ład o w o , jeśli w rze źb ie ro m a n o -a fry k ań sk iej p rz e d sta w ia n o boga M erkureg« w rzym&kiiej 'konw encji, lecz z a try b u te m skorpiona, M. B en ab o u chce w ty m w idzieć a fry k a n iz a c ją obcego k u ltu . Ze sw ej stro n y m ia łb y m zasadnicze w ątpliw ości co do w niosków , ja k ie a u to r w yciąga z zachow anych za b y tk ó w dotyczących zjaw isk a relig ijn eg o sy n k rety z m u . Czy np. lu p p ite r H am m on to z a fry k a n izo w an e b óstw o rzym skie, czy zro m an izo w an e bóstw o a fry k a ń sk ie ? Je d n o i d rugie? (s. 335 nn.). B yłbym ra c z e j sk ło n n y p rz y jm o ­ w ać tra d y c y jn y p u n k t w idzenia, że A fry k a n ie pozostali p rzy sw oich b ó stw a ch , któ ro je d y n ie w to k u ro m a n iz a c ji o trzy m ały ta k ie czy in n e rzy m sk ie a try b u ty lu b kostium . T en też a s p e k t sp ra w y należy m y m zdaniem b a rd z ie j eksponow ać w in te r p re ta c ji fa k tó w re lig ijn y c h . N aw et p rz y b a d a n iu oporu przeciw ro m an izac ji, k tó ry — tu zgodzę się z M. B en ab o u — doszedł do głosu zw łaszcza w b ard z o p o p u la rn y m k u l­

cie a fry k a ń sk ie g o S a tu rn a . J a k p o d k re ś la a u to r zre sztą idąc za najlep szy m znaw cą tej k w estii, M. L e g l a y , ro m a n iz a c ja tego k u ltu b y ła po w ierzchow na — isto ta pozostała niezm ieniona, w czym zd a je się p rz e ja w ia ć głębokie i upo rczy w e p rzy ­ w iąz an ie A fry k a n ó w do b ó stw a stojącego n a szczycie rodzim ego p an teo n u .

Do n a jb a rd z ie j in te re su ją c y c h należ ą w II części k siążk i ro zdziały pośw ięcone a fry k a ń s k ie j onom astyce. N a p o d sta w ie b a d a ń sondażow ych a u to r ro z p a tru je p ro ­ blem , w ja k im sto p n iu p rzy ję cie lu b odrzu cen ie n az w isk a rzym skiego m ożna u w a­

żać za w y ra z sto su n k u do rz y m sk ie j k u ltu r y i p an o w an ia. S łusznie p o d k reśla , że w y cią g an ie h isto ry czn y ch w n iosków z m a te ria łu onom astycznego je st w obecnym sta n ie zach o w an ia źródeł (głów nie epigraficznych) n a d e r u tru d n io n e . S tw ie rd z a p o d ­ sta w o w y f a k t, że zdecydow ana w iększość A fry k an ó w , szczególnie m a sa lu d zi ub o ­ gich, tr w a ła p rz y odw iecznym ob y cz aju pochów ków an e pigraficznych. W zw iązku z tym słuszne je s t rów n ież m etodyczne założenie, że w m asie słabo zrom an izo w an ej ludności au to ch to n iczn ej w y bór rodzim ego n az w isk a m oże n ie ty le dow odzić św ia­

dom ego o p ie ra n ia się in te g ra c ji k u ltu r a ln e j w rzy m sk iej ek u m en ie, ile rac zej po p ro stu w y ra ża ć n a tu r a ln ą w iern o ść w iek o w y m tra d y c jo m (s. 499). O sta tec zn ie je d ­ nak, n a p o d sta w ie stu d iu m przydom ków , a w ięc w łaściw ego n az w isk a in d y w id u a l­

nego, M. B en ab o u sk ło n n y je s t z zachow aniem w szelkich ostrożności przypuszczać, że tra d y c jo n a liz m u c h w y tn y w zach o w an y m m a te ria le onom astycznym św iadczy o sw oistej fo rm ie kultu ro w eg o oporu zw łaszcza niższych w a rs tw społecznych. T ak 4 o pinię często w y rażan o w lite ra tu rz e bez d o k ła d n y ch b a d a ń , k tó re dla te j k siążk i p rzep ro w ad zo n o — zapiszm y to n a je j dobro. Je d n a k ż e au to ro w i nie u d ało się, m ym zdaniem , d o starczy ć p rze k o n u jąc y ch arg u m e n tó w n a rzecz św iadom ego op o ru w

(6)

tra d y c ja c h onom astyeznych. Je śli w olno sięgać do p o ró w n a ń z n ajn o w sze j h isto rii P olski, w yrządzilibyśm y n ie w ą tp liw ie w ielk ą k rzy w d ę ludziom o n azw isk ach L oth czy B ursche — tu ch ętn ie m nożyłbym p rz y k ła d y — u w aż ają c zachow anie ro d z in ­ n ych nazw isk za k ry te riu m o p o ru p rze ciw in te g ra c ji z n aro d e m i społeczeństw em , w k tó ry m ci ludzie żyli i działali. (P om ijam fa k t, że w ta k im w y p a d k u o b serw u jem y o d w ro tn e zjaw isko asy m ilacji p rzy b y szó w obcego pochodzenia).

D ow ody oporu p rzeciw ro m a n iz a c ji w dziedzinie w ierzeń i o n om astyki chce au ­ to r w idzieć m in . w p rz y k ła d a c h późnej, n ie ja k o p o w ro tn ej fa li p o p u la rn o śc i ro d z i­

m ych bóstw i rodzim ych n azw isk u zrom anizow anych ju ż A fry k a n ó w doby A n toni­

nów i S ew erów . Czy je d n a k n ie m am y tu do czynienia z p ew nego ro d z a ju an ty ­ k w ary cz n ą m o d ą i snobizm em szerzącym się w śród w a rstw w ykształconych? P rz y ­ po m n ijm y , że znak o m ity r e to r A p u leju s z z M adauros n a z w a ł siebie, m oże zre sztą ż a rto b liw ie i z p rzekorą, n a p ół N u m id ą — n a pół G etulem !

Z kolei arg u m e n ty językow e. P rz y w ią z a n ie do w łasnego ję z y k a w m ow ie i p iś­

m ie należy ta k że w staro ży tn o ści uznać, ja k to a u to r czyni, za jedno z isto tn y ch k ry te rió w ok reślonej św iadom ości, w ręcz op o ru przeciw obcej k u itu rz e . M. B enabou poczynił n a ty m p o lu b ardzo in te re su ją c e obserw acje. R odzim e pism o A fry k a n ó w .zachow ało się jed y n ie w po staci lib ijsk ic h in sk ry p cji, często tr u d n y c h do o dczytania

i o nie u sta lo n e j chronologii. O tóż gdyby założyć, że tego ro d z a ju za b y tk i ep ig ra - ficane były w y ra ze m n ie p rz eje d n an e g o o p o ru p rze ciw rzy m sk iej cyw ilizacji, trze b a by się z góry spodziew ać ich k o n c e n tra c ji p rze d e w szy stk im n a ob szarach słabo zrom anizow anych, w tru d n o dostępnych en k law ach autochtonicznych plem ion. T ym ­ czasem M. B enabou n a p o d sta w ie geograficznego stu d iu m rozm ieszczenia zachow a­

nych lib ijsk ic h n ap isó w m ógł zaobserw ow ać, że g ru p u ją się one — w p ro st p rze ciw ­ nie — p rzy znacznych sk u p isk a c h in sk ry p c ji łacińskich, w sp ó łw y stę p u ją z nim i na pogran iczu te ry to rió w m ie jsk ich , np. w re jo n ie n u m id y jsk ie j H ippony. A u to r w nio­

sk u je z tej sym biozy, że is tn ia ł ścisły zw iązek m iędzy rozw ojem e p ig ra fik i ła ciń ­ skiej i lib ijsk ie j, w m ia rę ja k rosło za p otrzebow anie n a p ra c ę k a m ie n ia rz y i ja k do­

sk o n a liła się te c h n ik a ep ig ra ficz n a w afry k a ń sk ic h m iastach . Dow odziłoby to za­

razem żyw otności libijskiego języ k a, k tó ry — pozorny p a ra d o k s — m ógł w y p o w ia­

dać się w p iśm ie dzięki p ostępom rzy m sk iej cyw ilizacji, św iadcząc o p rzy w ią zan iu A fry k an ó w do k u ltu ry ojców. T a kusząca in te r p re ta c ja n a p o ty k a w szakże n a t r u d ­ ność d a to w a n ia lib ijsk ic h in sk ry p c ji, k tó re — choć w w iększości zd a ją się isto tn ie pochodzić z o k resu w czesnego C e sarstw a — pozbaw ione są treściow ych elem entów chronologicznych. T akże ich d a ta c ja n a p o d sta w ie k ry te rió w p aleo g raficzn y ch nie p o su n ę ła się daleko naprzód.

A naliza m a te ria łu lingw istycznego i onomastyczne-go pozw oliła au to ro w i pod­

w ażyć tra d y c y jn y a p o w ierzchow ny sąd o dość ścisłym ro zg ran ic ze n iu i o za sa d ­ niczym konflik cie m iędzy z ro m a n izo w a n ą A fry k ą a uporczyw ie strzeg ącą b e rb e ry j- skich (libijskich) tra d y c ji A fry k ą n ie d o stę p n y ch gór. M. B enabou w ykazu je, iż r z e ­ czyw istość by ła o w iele b a rd z iej sk o m p lik o w an a niż d otąd m niem ano. W łaśnie je d ­ n a k w ty m p u n k cie należy się dziw ić, że nigdzie nie c y tu je odczytu H .-G . P f l a u - m a, k tó re m u p rz y słu c h iw a ł isię n a V I K ongresie E p ig rafik i G reck iej i Ł aciń sk iej. P o ­ św ięcony ocenie procesu ro m a n iz a c ji A fryki, jej c h a ra k te ru , je j k u ltu ro w eg o za­

sięgu, odczyt ten w yw ołał dość b u rz liw ą d yskusję, rów n ież n ie u w zględnioną w książce. W p olem ice z p o g ląd am i P fla u m a pod k reślan o , że n a w e t w w yższych w a r­

stw a ch a fry k ań sk ieg o społeczeństw a ro m a n iz a c ja b y ła często je d y n ie p o w ierzchow ­ nym n a ślad o w n ic tw em różnych fo rm rzy m sk iej k u ltu ry um ysłow ej i m a te ria ln e j.

S y gnalizow ano n o w e p u n k ty w id zen ia, m ów iono w rę cz o snobizm ie ro m an izac ji.

R ozw ażania te m ogłyby au to ro w i d ostarczyć cennych arg u m e n tó w , gdy np. k ró tk o w sp o m in a (jedynie w zakończeniu) o „m im etyzm ie k u ltu ra ln y m ”. P ew n e a sp ek ty tej k w e stii p oruszyłem w a rty k u le o a fry k a ń sk ic h utraque lingua eruditi. T u taj w skażę ze sw ej stro n y n a b ard z o isto tn y m om ent, w zn acznym sto p n iu p rzesąd za­

(7)

642

T A D E U S Z K O T U L A

jący o p ły tk o ści rzy m sk ich w pływ ów . B ard zo p o w aż n ą rolę w szerzeniu rzy m sk iej k u ltu ry u m ysłow ej, a ta k że w politycznym w ychow aniu, o d g ry w a ła szkoła, p o d sta ­ w ow e i śred n ie w y k ształcen ie w m a ły m ty lk o sto p n iu d o stę p n e d la niższych, ubogich w a rs tw p ro w in c jo n a ln e j ludności.

W zgodzie z dotychczasow ym i b a d a n ia m i stw ie rd z a M. B enabou, że ro m a n iz a c ja A fry k i P ó łnocnej osiągnęła sw e apogeum za S ew erów . W dalszej części I I I w . n.e.

ro zpoczął się ju ż re g re s — ściśle zw iązany z n a s ila n ie m się autochtonicznego oporu.

Au/tor s ta ra się uzasadnić w y bór cezury chronologicznej, og raniczenie się w książce do o k resu w czesnego C esarstw a. Szkoda je d n a k , że bard zo w ażnem u dla te m a tu p ro ­ cesow i d ero m a n iza cji pośw ięcił je d y n ie k ilk a stro n ju ż w zakończeniu p rac y . W y­

d a je się, że w łaśn ie w dziejach późnego C e sarstw a m ożna znaleźć in te re s u ją c y m a ­ te ria ł do b ila n su oporu p rzeciw rz y m sk im w pływ om w różnych dziedzinach życia p ro w in cjo n aln eg o społeczeństw a. D erom anizacja, czy — ja k dnmi w o lą — b a rb a ry z a - cja, n a d a l cz ek a n a o p raco w an ie z te g o p u n k tu w idzenia.

W pow yższych uw ag ach nie m ogłem w y czerp ać bo gactw a tre śc i om aw ianego dzieła, ja k te ż spostrzeżeń aoitor-a, totóre za słu g u ją n a szczegółow e om ów ienie. K o n ­ c e n tru ją c się n a k w estiac h m ym zd a n ie m szczególnie dy sk u sy jn y ch i n a m eto ­ dycznych a sp ek ta ch p roblem u, s ta ra łe m się ze sw ej stro n y w ykazać, że osobliw ie na p o lu k u ltu ry i społecznej św iadom ości, w sferze w ierzeń, języka, onom astyki, tr u d ­ no udow odnić św iadom y opór sta ro ż y tn y c h A fry k a n ó w w obec ro m an izac ji, tru d n o w obecnym sta n ie źródeł w yjść poza słuszne choćby założenia. J e d n a k ż e g ru n to w n a a n a liz a ty c h z ja w isk w całej ich złożoności p obudza do dalszej d y sk u sji — i to je st je d n ą z p odstaw ow ych w arto śc i k sią żk i M. B enabou, n a w e t jeśli n ie m ógł on u d o ­ w odnić w ielu sw ych tw ierdzeń.

N a u w ag ę z a słu g u ją p rz y ty m liczne osiągnięcia i u sta le n ia a u to ra dokonane n a m a rg in esie głów nego te m a tu w stu d iu m cy w ilizacji ro m a n o -afry k afisk ie j. N ależą do nich np. now a in te rp re ta c ja za jm u jąc eg o p ro b le m u Dii M a u ri; om ów ienie in ­ s ty tu c ji praefecti gentis i principes gentis w św ietle now ych b a d a ń (tu m . in . uzu ­ p e łn ie n ie ta b e li sporządzonej przeze m nie); in s tru k ty w n e w y n ik i an a liz onom astycz- nych. T ab e lary c zn a re k a p itu la c ja b a d a n y c h k w estii o d d a je czytelnikow i zn a k o m ite usługi.

K ońcow a u w ag a dotyczy ty tu łu k siążk i. P o ję c ie oporu, résistance, n a b ra ło w ję z y k u fra n c u s k im b ardzo o kreślonej, m ocnej w ym ow y p o litycznej. W obecnym sfo r­

m u ło w a n iu a u to r z d a je się eksponow ać w sa m y m ju ż ty tu le ja k o p e w n ik to , quod, est dem onstrandum . T ym czasem n a k a r ta c h k sią żk i sa m au to r p rz e k o n u je czy teln i­

k a , że opór w obec ro m an izac ji sta n o w i b ard z o sko m p lik o w an y p ro b lem badaw czy.

D latego te ż odp o w ied n iejsza .'byłaby m y m z d a n ie m w e rsja : P ro b le m o p o ru — ostrożniejsza, a zatem le p iej o d z w ie rc ie d la ją c a p o sta w ę a u to ra .

Cytaty

Powiązane dokumenty

Wiersz zaczyna się u niej od pomysłu, czasem zaskakującego, najczęściej pozornie banalnego, lecz w trakcie oka­ zuje się, że to, co wydaje się oczywiste, takie

- brak polityki rządu zorientowanej na miasta (ich rozwój i rewitalizację), - brak badań poświęconych problemom rozwoju miast.... Dostępność terenów pod

Józef Haczyński, Kazimierz Ryć, Zofia Skrzypczak i  Jadwiga Suchecka dokonali porównania zasobów lekarzy znajdujących się w systemie ochrony zdrowia Polski i  innych

Krystyna Strycharz, MA, the University of Rzeszów Publishing Office Anna Pięta-Szawara, MA, Department of Politology, the University

Conceptual metaphor and its implications for discourse 31 also used as a name for cognitive processes (conceptual metaphor), the evidence for which are networks of

Biorąc pod uwagę zawartość archiwów parafialnych, ich znaczenie dla badań naukowych i przydatność dla prowadzenia administracji bieżącej w jednostkach kościelnych, a z

Zwykły związek przem ienia się w tedy we w spólnotę, a ta przeradza się w kom unię, gdy ludzie stają się je d n o nie tylko przez to, co zew nętrzne, lecz także, a

We use this probabilistic information about geophysical model uncertainty and employ fuzzy cluster analysis for propagating the geophysical model generation uncertainty